Skrzydło Szpitalne jest sporym pomieszczeniem, utrzymanym w kolorze oślepiającej bieli, przez co ma się jeszcze większe wrażenie wszechogarniającej czystości. Na całej długości poustawiane są łóżka dla pacjentów, z małą szafeczką obok, zazwyczaj zastawioną przez lekarstwa i słodycze, oraz czasem zasłonięte parawanem, by powstrzymać ciekawskie spojrzenia uczniów w przypadku cięższych chorób.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:37, w całości zmieniany 2 razy
- Kłamczucha- powiedział, chciał wcelować w nią palcem, ale wolał nie straszyć ją swoją czerwoną łapą. - O kimś innym niż o sobie? Twierdzisz, że jestem zabawny?
- Twierdzę, że to dziwne, że nie powiedziałeś, że twierdzisz, iż tak jest - powiedziała, kiwając głową z mądrą miną. - A nawet, jeżeli jesteś zabawny, to raczej nie naumyślnie - dodała ze złośliwym uśmieszkiem.
Patrzył na nią otwierając szeroko oczy. - Nie rozumiem co do mnie mówisz- powiedział kręcąc głową.- Może dla odmiany coś bardziej zrozumiałego dla takiego przeciętnego ślizgona jak ja?
Wzruszyła bezradnie ramionami. - Nie wiem, czy zrozumiałbyś cokolwiek - powiedziała ze smutną miną. - W końcu jestem taka inteligentna, i w ogóle. Gdybym mogła, powieliłabym się z tobą intelektem, ale niestety - rozłożyła bezradnie ręce - nie mam takiej możliwości.
Westchnął głośno i zerknął na swoje dłonie, sprawdzając, czy bąble znikają. Istotnie był coraz bladsze. - To smutne- powiedział.- Musisz znaleźć sobie jakiegoś krukona na chłopaka.
- Większość krukonów jest nudna - powiedziała Hayley, wkładając z powrotem ręce do kieszeni. - Będziesz mi musiał pomóc szukać jakiegoś fajnego. Wyciągnęła się na krześle, na którym siedziała i przyglądała się Jayowi.
- Nie znam żadnych fajnych krukonów, wybacz- powiedział ze smutkiem kręcąc głową- Mogę Ci zaproponować fajne krukonki. Albo zostań starą panną. Widząc, że dziewczyna mu się przygląda, po raz tysięczny próbował bardziej zasłonić się kołdrą.
Tak długo leżała z zamkniętymi oczami, że w końcu po prostu usnęła. To nawet dobrze, bo nie słyszała już uwagi Jaya na temat jest zdrowia psychicznego... Jednak gdy przyszła Hay, jej dość głośna rozmowa ze Ślizgonem sprawiła, że w końcu się obudziła. Nadal była obrażona, bo jakżeby inaczej, tylko.. zapomniało już dlaczego. Uszy królika zdążyły zniknąć i w ogóle wszystko powracało do jako takiej normy. Przetarła oczy i spojrzała na rozmawiających. Nie będzie im przerywała... posłucha.
- Nie popadnij w samozachwyt, ale i tak uważam, ze najfajniejsi są ślizgoni - powiedziała. - A wyjątki są tylko potwierdzeniem reguły. Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust i założyła nogę na nogę.
- No cóż, już chyba nie mogę popaść w jeszcze większy samozachwyt- powiedział wzruszając lekko ramionami. Przecież wiedział, że jest boski. Nikt nie musiał poprawiać jego samooceny. - Pewnie wielu ślizgonów już zaliczyłaś- zapytał kąśliwie.
- Też jestem tego zdania - powiedziała uśmiechając się. - Taaak, wielu - powiedziała ponuro i wyprostowała się na krześle. - A ty pewnie zaliczyłeś już cały Hogwart, co?
Odwróciła głowę w kierunku Jaydona i Hayley unosząc swoje brwi ku górze. Cóż za niezwykle ciekawa rozmowa- pomyślała i usiadła na jednym ze szpitalnych łóżek. Kiedy z Rox wypadły wszystkie włosy spojrzała na nią. - Może pójdziemy razem z Bell gdzieś indziej i ich tu zostawimy ?- zapytała zupełnie cicho. Wolała iść ze skrzydła, niż znów upominać Jaydona, czy Hayley. Wstała z łóżka czekając na decyzję Rox z rękami założonymi na piersi.
Wywrócił oczami słysząc słowa Hayley. - Po pierwsze, ja nie zaliczam, tylko zdobywam, po drugie, gdybym "zaliczył" cały Hogwart nie byłby tak lubiany jak teraz, po trzecie jestem bardzo stały w uczuciach- wypowiedział się zerkając na Christiane, która zdawała się być zła. Spojrzał na nią, wychylając się trochę spod kołdry, ślady po bąblach były coraz bledsze.
- Aha, rozuumiem. Ale czym się różni "zaliczanie" od "zdobywania", prócz tego, że to pierwsze brzmi bardziej pejoratywnie? - Hayley pokiwała głową i podążyła za spojrzeniem Jaya. Uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, że patrzy na Christine. Odwróciła spojrzenie z powrotem na Jaya i krzyknęła głośno, zasłaniając oczy. - Zasłoń się z powrotem! - krzyknęła, starając się nie wybuchnąć śmiechem.
- Tym, że zdobywam, czyli z dziewczynami łącze jakieś uczucia, a nie zaliczam, czyli traktuję jak przedmioty, cokolwiek oznacza słowo pejoratywnie- powiedział nie odrywając wzroku od Christiane, jednak kiedy Hayley krzyknęła zwrócił ku niej spojrzenie. - O co Ci chodzi- prychnął- Już prawie wszystko znikło. Zerknął na swoje ręce, upewniając się, że bąble faktycznie nie są aż tak widocznie, ale przezornie zakrył się bardziej.
- Żartuję idioto - powiedziała patrząc na niego spode łba. - Ale ty jesteś niedomyślny! Spojrzała wymownie w sufit i westchnęła teatralnie. - Rozumiem, dlaczego nie jesteś krukonem.
Alexandria: Weszła do Skrzydła Szpitalnego, utykając na jedną nogę. Dzisiaj postanowiła założyć buty na obcasie, no i akurat musiała się potknąć na schodach i przewrócić. Z jej kolana leciała krew. Jednak nie było jej dużo, dlatego Alexandria nie przejęłaby się całą sprawą, gdyby nie ostry ból i to, że kolano bardzo spuchło. Chcąc, nie chcąc, potrzebowała pomocy pielęgniarki. Podeszła do pierwszego wolnego łóżka i usiadła na nie ciężko. Po chwili podeszła do niej pielęgniarka. - Co się stało? - zapytała i popatrzyła na kolano. - Ach tak... - mruknęła. Wyciągnęła różdżkę i wykonała nią niezbyt skomplikowane ruchy. Po chwili rana już nie krwawiła, a kolano było owinięte w bandaże. Pielęgniarka przywołała jakąś fiolkę z eliksirem. - Proszę to wypić. Zostaje panna do wieczora - powiedziała, po czym odeszła. Alexandria zrobiła to, co miała nakazane, po czym rozejrzała się po sali. - Witam - rzekła do obecnych tu osób. Zdjęła z wysiłkiem buty i położyła się na łóżku.
- Twoje żarty są mało zabawne- powiedział krzywiąc się do Hayley. - Dzięki temu, że nie jestem krukonem, tak za mną szalejesz. W końcu nie lubisz nudnych krukonów- powiedział uśmiechając się pod nosem.
Zerknęła kątem oka na wchodzącą ślizgonkę. - Witam - odparła nadal nie odrywając wzroku od Rox. Co on takiego wygaduje ? - spojrzała na Jaydona. Bąble zaczęły znikać, czyli eliksir od pielęgniarki jednak działał. Przeniosła wzrok na Hayley czekając co odpowie. Podniosła prawą brew do góry. Co oni sobie myślą ?
- Szaleję? - Zaśmiała się. - Twoje żarty też są wyjątkowo nieśmieszne. Zaznaczam, iż mówiąc "teraz już wiem, dlaczego nie jesteś krukonem", mam na myśli to, że wcześniej się temu dziwiłam. Hayley wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - Witam - powiedziała do ślizgonki, która usiadła nieopodal.
- To dlaczego się śmiejesz?- zapytał unosząc do góry brwi.- Jestem aż tak inteligenty?- zapytał, patrząc na nią. Pomachał Alexandrii. Zerknął znowu na Christiane. Wydawała się być coraz bardziej rozdrażniona. W zasadzie nie wiedział dlaczego. Przez tą żartobliwą gadkę z Hayley? Nie wiedział co ma w zasadzie zrobić. Zwrócić uwagę na puchonkę, czy nie, ale ona tylko czekała, aż Rox zgodzi się wyjść. Zdawało mu się, że jak najszybciej chce stąd iść. Westchnął głęboko. Z kobietami są same problemy.
- Śmieję się z twojej miny - poinformowała go z uprzejmym uśmiechem. - Sam sobie odpowiedz na to pytanie - dodała. Rozejrzała się po sali. - Zaraz będę się zbierać, tylko muszę wziąć tę kurtkę - powiedziała.
Alexandria: Usiadła znowu na łóżku. Eliksir musiał zacząć działać, bo Alexandria nie czuła już takiego bólu, jak na początku, jednak nadal podtrzymywała ucierpiałe w wypadku kolano. - Co wam się stało? - zapytała, widząc niecodzienny widok poszkodowanych.
- Mieli pojedynek o żyrafy - powiedziała z całkowicie poważną miną, żeby nie obrazić Bell. Usiadła z powrotem na łóżku widząc, że Rox się zamyśliła. Christine miała dzisiaj zły humor, więc wolała się już nie odzywać, a wsłuchiwać w to, co mówią.
- Pewnie jestem- odpowiedział sam sobie na pytanie, jak mu kazała Hayley. Pokiwał głową na słowa Christiane. W końcu w zasadzie tak było. - Kiedy mogę wyjść?- zapytał głośno szukając pielęgniarki. Zdecydowanie nie lubił leżeć samotnie, bezczynnie.
Hayley wstała i zapytała pielęgniarki, gdzie jest jej kurtka, a ta odesłała ją do gabinetu, by ją wzięła, sama zaś podeszłą do Jaya. Heyley udała się w tamtą stronę i od razu dostrzegła swoją kurtkę wiszącą na oparciu krzesła. Chwyciła ją i przycisnęła do siebie - nie lubiła się z nią rozstawać. Wróciła i stanęła przy łóżku Jaya.
Alexandria: - O żyrafy - mruknęła. Że też nie mieli jakiegoś bardziej sensownego powodu, by walczyć. Obserwowała sytuację w Skrzydle. Ta prefekt... Bell chyba spała, jak i jej koleżanka. Jaydon natomiast zawzięcie rozmawiał z Gryfonką, ewidentnie ignorując Christine. Która była bardzo zła, choć starała się tego nie okazywać.
Ślady po bąblach były już całkowicie niewidoczne po wypiciu kolejnego eliksiru. Wyszedł z łóżka zadowolony z siebie. Wziął leżące pod łóżkiem ubrania i narzucił je na siebie. Nie miał zamiaru stać tu dłużej. Kiedy był gotowy kiwnął głową w stronę drzwi. - Idziecie- spojrzał pytająco na Christiane, popychając lekko przed siebie Hayley i skierował się w stronę wyjścia.
Alexandria: Do znudzonej Alexandrii podeszła pielęgniarka i obejrzała jej nogę. - Panno Wintworth, może pani już iść. Tylko proszę się oszczędzać - powiedziała, po czym odeszła. Alexandria ucieszona wstała powoli z łóżka i skierowała się ku wyjściu.
Rox: Rox doszła już do swojego zwykłego wyglądu. Wstała z łóżka pozostawiając na nim kłaki, otrzepała z nich ubranie i wyszła, dziękując jeszcze pielęgnice przed opuszczeniem sali.