W klasie króluje tajemniczy kurz, a spokój emanuje z każdego zakątku mistycznego pomieszczenia. Wyborne witraże ozdabiają okna od wewnętrznej strony pomieszczenia, zaś na zamek od zewnątrz tracą wpływ. Młoda nauczycielka przyozdobiła każdą ławkę zielonymi i przydługawymi obrusami, co stylowo kontrastuje teraz z ścianami. Ściany zaś pokrywają wymyślne wzorce, powstałe już na początku legendarnego zamku. W pomieszczeniu brakuje świeżego powietrza, a stłumione światło resztkami sił wpada do klasy przez harmonijnie określone witraże. Dokładnie o godzinie 19:30 światło tworzy malowniczą mozaikę węża, lwa, borsuka i kruka. Herbów wszystkich domów Hogwartu.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Historia magii
Wchodzisz do Klasy Historii Magii, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Historię Magii. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany znany Ci Aden Morris oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Traustnitz. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie lub wykonać polecenie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Z czego zasłynął Burdock Muldoon? Podaj lata jego życia. 2 – Podaj kilka faktów z życia Gellerta Grindelwalda oraz podaj lata jego życia. 3 – W jaki sposób Gregory Przymilny zdobył fortunę? Czyje zaufanie zdobył? 4 – Podaj kilka faktów z życia Morgany le Fay. Czyją siostrą (przyrodnią) była? 5 – Opisz Urica Niegodziwego i wyjaśnij z jakimi stworzeniami miał do czynienia. 6 – Kim była Wendelina Dziwaczna i z czego zasłynęła?
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Uporządkuj chronologicznie obrazy związane z bitwą o Hogwart. 2 – Zniszcz zaklęciem Bombarda modele twierdz, które poległy przed XV wiekiem. 3 – Po cechach charakterystycznych rozpoznaj czarodzieja - widzisz go w wysokim lustrze. 4 – Po wizualizacji rozpoznaj wydarzenie - zanurzasz głowę w myślodsiewni. 5 – Oczyść czaszkę z piachu i pyłu, uważając, aby jej nie uszkodzić w żaden sposób. 6 – Rozpoznaj legendarne artefakty i przyporządkuj je do odpowiedniego czarodzieja.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz 2014 - 17:35, w całości zmieniany 1 raz
Autor
Wiadomość
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Litera: F + 2 zgadnięte lokacje lub jeden przerzut kostki za odrobienie pracy domowej = H, czyli osiem zgadniętych lokacji
Jej dłonie suną z czułością po podręczniku z Historii Magii. Dzisiaj nie będzie potrzebny, a jednak ląduje w niewielkim plecaczku Hudson. Czarny, zwyczajny bardziej na wycieczkę w plener niż klasę z ławkami, a jednak pojemny, bo nie tylko książki się w nim mieszczą, a też podręczniki, pióra, długopisy, podkreślacie i flamastry. Wszystko to co niezbędne dla ambitnej uczennicy, a także dumnej wychowanki Roweny Ravenclaw. Próg sali przekracza z lekkim wahaniem — była już tu; lecz to nowy szkolny rok. Czuć świeżość i smak ambicji, które znikną z kolejnymi dniami zaduszone przez hogwardzki system nauczania albo zwyczajne lenistwo. Zaciąga się tym zapachem, niczym Dear nad kociołkiem warząc ciekawy eliksir albo twórczy Swansea, podchwytujący nutkę czegoś subtelnego wyczuwalnego tylko dla pięknej duszy. - Dzień dobry profesorze Morris. Jak zwykle wygląda pan świetnie, wakacje panu służą. - Łagodny słodki głosik wydobywa się z jej ust, aby następnie usłyszeć zwyczajną szarą odpowiedź nauczyciela. Kieruje się do ławki, siadając obok @Anabell Goldbird, ładnej rudowłosej ślizgonki. - Cześć. Nie masz nic przeciwko, abym się przysiadła? - Pyta grzecznie, zajmując miejsce obok dziewczyny, nie za bardzo czekając na jej odpowiedź, ale niby czemu mogłaby mieć coś przeciwko? Kieruję całą uwagę na nauczyciela. Nie wdaje się w dyskusje, nie powinna. Nie była w Venetii, ma braki w tej kwestii, dlatego skupia się jeszcze bardziej na słowach profesora. W końcu wybija godzina kartkówki, a raczej rozpoznania miejsc, przeglądanie zdjęć i spisania odpowiedzi na pergamin. Mogłaby się tak zachwycać ilustracjami, ale nie ma na to czasu. Dlatego pióro sunie po pergaminie starannie, acz w szybkim tempie, a wiedza, na którą się zdaje Marcella to ta w jej głowie najświętsza i najprawdziwsza.
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Historia magii raczej nie należała do ulubionych przedmiotów Miny, ale musiała przyznać, że niektóre z poruszanych tam tematów naprawdę bardzo ją interesowały. Inne? Już nie bardzo. W tym wypadku podchodziła do materiału dosyć wybiórczo i studiowała głębiej tylko to, co przykuło wybitniej jej uwagę. Przez jakiś czas myślała, że może lekcja odnośnie Venetii będzie czymś fascynującym i dla przykładu zahaczy o takie kwestie jak tamtejsza medycyna, alchemia i tym podobne, ale nie. Zamiast tego na samym początku Morris jebnął w nimi zabytkami miasta i kazał im je rozpoznawać. Z pewnością nie przypadło to do gustu Hawthorne, która liczyła jedynie na to, że faktycznie nałaziła się wystarczająco po okolicy, by móc rozpoznać i nazwać to, co udało jej się tam zobaczyć.
Spoufalanie się z uczniami nie leżało w jego zwyczaju, więc na wszystkie bardziej wylewne “dzień dobry” odpowiadał po prostu skinieniem głowy zwróconym w stronę witającego się ucznia, co i tak uważał za ponadprogramową przyjazność. - Zdają sobie panie sprawę, że nadmiernym gadaniem nie zdobędziecie punktów dla Krukonów? - zapytał @Saskia Larson i @Marcella Hudson unosząc na nie z powątpiewaniem brew i lustrując zupełnie beznamiętnym spojrzeniem. - Panie Wodzirej - dodał jeszcze, słysząc głos @Wacław Wodzirej. - Mogę panu powiedzieć, że bez względu na preferencje nowej prefekt, sam wolę, jak się słów jednak na zajęciach nie mówi, będąc niepytanym. Mógł być na tyle miły, by na wstępie nie kazać im pisać sprawdzianu, a jedynie rozgrzewkę, ale nawet i on miał swoje granice i zdecydowanie rozmowa o niebieskich migdałach z uczniami leżała daleko poza nimi. Tak jak i jego cierpliwość do nieśmiesznych wygłupów, która jak widać sprzyjała tym razem Ślizgonom. Doprawdy, nie był opiekunem od tygodnia i jego właśni wychowankowie z poprzedniego roku już wyprawiali takie rzeczy! - Mhm… - mruknęła, spoglądając na odpowiedzi @Mina Hawthorne, gdy ta mu je przyniosła. - Rozumiem, że wciąż panują wśród was szampańskie nastroje. Świętujcie więc swoje minus piętnaście punktów w tej, jak to pani napisała? “Zatoce pedofilów”? Powinna pani wiedzieć lepiej, że nie bawią mnie takie rzeczy, pani Hawthorne. Jeżeli chcieliście sprawdzić, czy takie rzeczy przejdą u mnie, gdy już nie jestem waszym opiekunem, to z radością mogę wam powiedzieć, że nie. Nie przejdą - oznajmił głośno, patrząc na każdego ze Ślizgonów, a następnie przeniósł spojrzenie na dziewczynę przed nim. - Może pani usiąść. Kolejny zawód uczniami przyszedł wraz z @Valerie Lloyd. - Panno Lloyd… Nie wiedziałem, że odkrywała pani w Venetii nowe zabytki? Świątynia dożów? Czczą tam władzę trytoni? Delfiny perłowe? A może to czarodzieje oddają hołd władzy? - zapytał z przekąsem, czy naprawdę nie mogli zapamiętać kilku podstawowych, najważniejszych zabytków z miejsca, z którego dopiero wrócili? - Na pewno to pani wie, skoro jest pani na tyle religijna, by wpisać jakąś świątynię aż trzy razy. - pokręcił głową i machnięciem ręki odesłał ją do ławki. Na całe szczęście jego resztki wiary w tę szkołę, bo tę w uczniów już dawno pogrzebał, uratowała @Anna Brandon. - Przynajmniej jedna - i jak a niego były to zdecydowanie wylewne słowa uznania. - Niech się pani za bardzo nie cieszy, jako prefekt jest to pani obowiązek dawać właściwy przykład - dodał, żeby nie było zbyt miło. Gdy każdy już oddał swoją pracę, a jego humor przez niektórych osobników był poniżej łaskawego, zerknął na czas i machnięciem różdżki sprowadził na biurka uczniów nowe, puste pergaminy. - Skoro dziesięć ważnych zabytków kultury to dla was za dużo, to może chociaż pamiętacie coś o jednym? Wybierzcie jedną z lokacji, do końca lekcji macie czas na napisanie eseju na temat tego miejsca, co się tam odbywało albo jak jest zakorzenione w kulturze. I na litość Merlina bez ściągania!
Etap jest bardzo prosty, piszecie esej! Esej powinien mieć przynajmniej 1000 znaków. Na to, jak dobrze idzie Wam pisanie eseju rzućcie kością k100, gdzie im wyższy wynik tym wyższa wartość procentowa oceny. Proszę, by Wasz esej uwzględniał wynik kości, czyli jeżeli wynik jest niski, to i w eseju powinny się znaleźć raczej same bzdury
modyfikatory:
+x pkt kuferkowych z HM do wyniku kości. Jeden przerzut za dowolną specjalizację z HM. Rzut podwójną kością i wybranie lepszego wyniku za specjalizację z HM - historia magii ogólna. +20 za cechę Złotousty Gilderoy. +10 za cechę Silna Psycha. -20 za cechę Nieogarnięty Chochlik. -10 za cechę Słaba Psycha.
Dla @Anabell Goldbird i @Allison Grey! - Twoje postaci były na wakacjach, nie obowiązuje cię więc rzut kością na zgadywanie lokacji, lokacje musisz zgadnąć sama po zdjęciach! Rzut kością był tylko dla tych, którzy na wakacje nie pojechali. Tak więc zarówno z Allison jak i Anabell musisz samodzielnie wywnioskować na podstawie zdjęć co to są za lokacje, inaczej uznaję, że obie panie oddały pracę niewypełnioną! Czas na podanie odpowiedzi masz do końca tego etapu <3
Czas na napisanie drugiego etapu macie do 15.09.2023r. godziny 22:30. Po tym czasie wchodzi zakończenie!
Miłej zabawy i powodzenia!
Ostatnio zmieniony przez Aden Morris dnia Czw 21 Wrz 2023 - 13:54, w całości zmieniany 1 raz
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Słuchał sobie spokojnie, jak Morris jebał wszystkich po kolei, czekając jak padnie jego nazwisko. O dziwo nie padło, co chyba oznaczało, że nie zrobił z siebie takiego durnia, jak inni. Widać warto było włóczyć się, gdzie nogi poniosły. Nie zdziwił się za to, gdy Mina straciła punkty. Cóż, nie skomentował tego, bo mało co go już te wszystkie szkolne przepychanki obchodziły. Nie po to wracał do tego grajdołka. Maxiowe oczka zaświeciły się natomiast, gdy usłyszał o eseju, który mógł traktować o dowolnym miejscu w Venetii. Nawet sekundy się nie zastanawiał, postanawiając opisać oczywiście laboratorium Anafesto. Od razu chwycił pióro do ręki i zaczął machać jak pojebany. Najpierw napisał o historii alchemika, którą poznał, o jego osiągnięciach i kulcie, jakim go słusznie darzono, a następnie zaczął ze szczegółami i rysunkami wywodzić się na temat samego pomieszczenia. Opisywał najmniejsze pierdoły, każdą zakurzoną fiolkę, każdy strzępek pajęczyny na ścianach, ogromny piec alchemiczny i wszelkie inne przyrządy, czy mechanizmy, jakie znalazł w laboratorium. Się na tyle w tym wszystkim zatracił, że musiał poprosić aż o dodatkowy pergamin, który również zapełnił do ostatniego wolnego miejsca.
Esej:
W podziemiach Kociej Kawiarni, znajduje się zapomniane laboratorium wielkiego, venetiańskiego alchemika - Domenico Anafesto. Ten czarodziej, pochodzący z biednej rodziny, bez grosza przy duszy dokonał tego, czego grono wybitnych i zdecydowanie bogatszych uzdrowicieli, nie było w stanie osiągnąć. Pracując jedynie przy pomocy wiadra, odkrył eliksir leczący Morbus Mortus w miejscu, które opiszę w poniższym eseju. Wspomniane dokonanie sprawiło, że Anafesto wzbogacił się, dzięki czemu mógł poszerzyć swoje alchemiczne instrumentarium. Laboratorium alchemiczne jest niewielkim pomieszczeniem, które wygląda na zapomniane przez samych Venetian. Pod jedną ze ścian ciągnie się blat pełen magicznych sprzętów i fiolek, z których niektóre wciąż przechowują w sobie jakieś substancje. Popękane moździerze, systemy destylacyjne, paleniska... To wszystko wciąż stoi tam, jakby czekało na kolejnego alchemika, który ponownie ożywi zapomniany warsztat. Po drugiej stronie pomieszczenia stoi ogromny, murowany piec alchemiczny. Jego konstrukcja wewnętrzna jest słabo widoczna, ale ze względu na praktyki w Venetii, podejrzewam, że wykorzystywał on smoczy płomień. Laboratorium Anafesto, w mojej opinii, zdecydowanie powinno być miejscem ważnym dla każdego alchemika, choć ze względu na ruch turystyczny i wynikające z tego zagrożenia zniszczenia tak ważnego dla historii Venetii miejsca, cieszę się, że jego lokacja nie jest wiedzą powszechnie dostępną i tylko Ci, w większości, którzy naprawdę szanują pracę, jaką ten Wielki Czarodziej wykonał, mogą dostać się do jego warsztatu i podziwiać, w jak ciężkich warunkach przyszło mu pracować.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
O ile na początku była nawet zadowolona, to teraz poczuła się załamana, była w Venetii, ale zbyt krótko by znać odpowiedzi na te dziwne zdjęcia, które były przed nią. Oparła łokieć o blat, a dłoń o twarz i tak stukała z nudów w blat, spojrzała kątem oka na dziewczynę, która się do niej dosiadła [@Elaine Morieu] i skinęła na powitanie, a potem wróciła do swojej kartki, na której jeden chuj wiedziała, co napisać, przecież jej nawet tam nie było! Była ledwo w jednym miejscu! To nie znaczyło, że tak była i miała czas pozwiedzać inne lokacje!
Esej:
Spoiler:
Gorące źródła, miejsce najbardziej popularne miejsce w Venetii gdzie można się wykąpać i wziąć również kąpiel w basenie, który jest nieopodal razem z różnymi roślinnościami, które są dookoła, a na dodatek w źródłach można wziąć sobie masaż extra, ale w basenie za to nie było żadnych takich atrakcji. Ale za to widoki był ładne, ale w gorących źródłach zabrakło jacuzzi, żeby się wykąpać, a w basenie nie było gorącej wody. Plusem było to, że widoki były ładne w jednym jak i drugim miejscu. Był też tam jakiś sad z jakimiś kwiatami, ale nie pamiętam nazwy jakiej, ale za to jak kwiaty ładnie pachniały! Szkoda tylko, że fontanna w tamtym miejscu nie działała albo ona była akurat w takim miejscu, gdzie woda nie leciało no i generalnie smuto było, ale za to można było sporo kwiatów se nazbierać, przydałyby mi się do badań. Zresztą w jednym był jakiś dziwny stary kamień, a w drugim nie było, ale co to za różnica skoro oba te miejsca były porośnięte samymi kwiatami więc nie było widać różnymi między tymi miejscami.
Siedziała z nosem wbitym we własne notatki, za bardzo nie wiedząc, co ze sobą zrobić, niby tam była, ale teraz gdyby miała sobie przypomnieć, te wszystkie lokacje, to miała jedna wielką czarną dziurę w głowie. Cudownie. Widocznie już na samym początku była w czarnej dupie i nic nie mogła na to poradzić, początek roku zapowiada się zajebiście.
Esej:
Spoiler:
W kociej kawiarni jest wyjątkowym miejscem pod względem zwierząt, były tam koty, do których normalnie można było podejść i pogłaskać, choć te nie zawsze były takie chętne do pieszczot, nieraz mi się oberwało i zostałam zaatakowana pazurami. A w dodatku można tam zjeść smaczne kocie mleczko, czyli rodzaj takiego deseru z pianki oblanej czekoladą! Raz gdy zjadłam tego za dużo, miałam skutek uboczny, w postaci picia większej ilości mleka niż normalnie, ależ to było zabawne, choć dobrze, że w miarę szybko przeszło. Na dodatek często można było spotkać po drodze duchy innych kotów, które ocierały się o nasze nogi. Słyszałam też, że duchy siedmiu kotów z wyspy Murano też odwiedzają kocią kawiarnię, może dlatego tak często było tam tak chłodno, zwłaszcza wieczorami... A na dodatek w stajni wodnych pegazów, nie było żadnych pegazów, jestem obrażona na to miejsce, co oni sobie wyobrażali dać takie miejsce w Venetii?! Przecież to obraza, a tak bardzo chciałam tam pooglądać jakieś pegazy, a jedyne co tam było to jakiś dziwny rów, woda i dużo mchu i kamieni, ale magicznych zwierząt to tam żadnych nie było, czuje się rozczarowana.
Valerie Lloyd
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Na początku było spoko. A potem się zaczęło. Val najwyraźniej zapomniała, jak cięty i nadęty jest Morris. I pozwoliła sobie na chwilę beztroski, bo najwyraźniej w kartkówce popełniła jakieś babole. Świątynia dożów… Chryste, przecież to był chyba pałac! I co ona była taka religijna, żeby wpisać tam aż trzy świątynie. Przecież miała napisać teatr! Wiedziała, że pójdzie jej źle ale żeby aż tak, żeby robił z niej pośmiewisko przy wszystkich… Bardzo to niepedagogiczne. No cóż, jedyny plus tej całej sytuacji był taki, że póki co nie zarobiła minusowych punktów dla swojego domu. A z zatoki pedofilów wewnętrznie kekła. W sumie to chciałaby mieć jaja, żeby coś takiego napisać. Nie odpowiedziała na jego ironiczne-retoryczne pytania, jedynie spuściła wzrok na czubek swojego długopisu. Po pierwsze każdy ma prawo się pomylić a po drugie robienie wejściówki z wakacji to było czyste bestialstwo. Nad drzwiami klasy do Historii Magii powinno wisieć uczciwe ostrzeżenie. Porzućcie nadzieję, wszyscy wy, którzy tu wchodzicie. Westchnęła i wzięła się za pisanie eseju. No tak, wiele ich nauczy uporczywe skrobanie w kartki. Czy on nie miał przede wszystkim p r z e k a z y w a ć im wiedzy, a dopiero potem ją sprawdzać? Co za idiotyzm. Wzięła się jednak do roboty, czując na sobie jego nieprzychylne spojrzenie. I pomimo tego całego stresu udało się się sklecić kilka sensownych zdań.
Spoiler:
Cała Venetia przepełniona jest historycznymi miejscami, jednak tym, które wyróżnia się pośród nich szczególnie jest Świątynia Trytonów. To jedno z najbardziej świętych miejsc, o ile nie najważniejsze, spośród weneckich zabytków. Wzniesiono je jeszcze w czasach starożytnych i od początku wiąże się z wszechobecnym w Venetii kultem trytonów. Chociaż budynek ten rozbudowywano wielokrotnie, utrzymany jest w tym samym stylu architektonicznym. Warto wiedzieć, że to tak ważne miejsce, że do niektórych pomieszczeń nie wpuszcza się nikogo o ile nie zdobyto na to zgody samego władcy Venetii. Fasynujące, a zarazem piękne jest również to, że na ścianach świątyni umieszczone są płaskorzeźby, które przedstawiają najważniejsze wydarzenia z historii miasta na Ukrytych Wyspach. Przedstawiono na nich początek miasta i jego rozkwit, a także historyczny Dzień Zasłony, w którym to świat czarodziei odciął się od tego mugolskiego (koniec V wieku n. e.). Potem ukazano renesans miasta, kiedy kilkaset lat później Venetia znowu zbliżyła się do świata niemagicznych ludzi. Co ciekawe, o czym dowiedziałam się dopiero tam, to mugole przejęli od czarodziei zwyczaje związane z karnawałem. Nie zabrakło również płaskorzeźb przedstawiających walkę z Morbus Mortus. Z powodu tej tragedii w Świątyni Trytonów można również zapalić wota dziękczynne w ramach hołdu dla ofiar tej straszliwej choroby.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Kostka:17... + 20 za złotoustego gieroja i +10 za silną psychę, to całe, zawrotne 37
Właściwie przyjął z ulgą, że Morris w swojej tyradzie pominął go zupełnie, bo bycie na marginesie nauczycielskiego radaru zawsze było mu na rękę. Siedział więc dalej cicho, jak stonka na ziemniaku, ignorując humory nauczyciela, bo to chyba tradycja w tej szkole, że nauczyciele mają kija w dupie i są nadąsani. Na słowo "esej" zaczęła mu latać powieka. Co innego pisać esej na kanapie, mając pod ręką wszystkie wymarzone podręczniki, a co innego wypocić go tak na zawołanie i to pod uważnym spojrzeniem profesora Mruka. Zaczął się pocić nad swoim wypracowaniem, zmyślając cokolwiek co mogło mieć jakiś sens.
Spoiler:
Świątynia Trytonów emanuje potęgą i majestatem, a jej rozmiar sprawia, że łatwo jest się w niej zgubić. Ukryte w jej wnętrzu znajdują się również zamknięte pomieszczenia, do których nie ma dostępu bez wyraźnej zgody władcy Venetii. Wiele wejść prowadzi do tego sakralnego miejsca, ale jednym z najbardziej romantycznych jest Most Zakochanych, który wprowadza do serca świątyni. Na ścianach świątyni znajdują się niezliczone płaskorzeźby, opowiadające historie i legendy wyspy Venetia. To w nich zapisane są losy i wydarzenia, które uczyniły to miejsce tak wyjątkowym. Świątynia pełna jest także śladów wdzięczności kolejnych pokoleń Venetian, które fundowały przebudowy i remonty tego niezwykłego miejsca. Jeśli się dobrze przyjrzeć, można tam znaleźć wota dziękczynne, którymi pokolenia Venetian składają hołd w ukryciu, wyrażając swoją wdzięczność i wierność duchom, które otaczają ich codzienne życie. To miejsce stanowi źródło ducha i tożsamości Venetii oraz wyraża ich nieustające połączenie z magicznym światem trytonów, które od wieków towarzyszy tej tajemniczej wyspie.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Słuchałam dość krytycznych uwag ze strony profesora z ustami zaciśniętymi w wąską linijkę. Czekałam, aż i mnie się oberwie, bo ośmieliłam się nie nazwać jednego zabytku. Co z tego, że mnie tam w ogóle nie było i na oczy żadnej nie widziałam - według profesora byłam za głupia, by zapamiętać ledwo dziesięć tak ważnych budowli. Rozumiem, że dla każdego nauczyciela jego przedmiot jest najważniejszy, a to zagranie miało nam pomóc, ale cholera, mógł przynajmniej pomyśleć o tych, którym wyprawa do Venetii nie była pisana. Chociaż pewnie i to była moja wina, przecież nikt mi nie zabraniał pojechać. Westchnęłam cicho do swojej kartki, po czym sięgnęłam po kolejną. Napisać esej o jednej z tych rzeczy, no pewnie, ciągnijmy temat dalej. Gdyby nie fakt, że Morris zamknął drzwi, to bym pewno teraz wstała i sobie wyszła. Ja byłam tu po to, by się czegoś nauczyć, czy robić z siebie idiotkę, próbując sklecić stek zdań o czymś, na temat czego nie miałam praktycznie żadnego pojęcia? Po raz kolejny, gdyby nie moja ciekawość, to jeszcze bym wysłuchała kolejnych dywagacji, jaką to nieudacznicą nie jestem. Chociaż znając życie, i tak usłyszę.
Esej:
Świątynia Trytonów, czyli najświętsze miejsce w Venetii, stanowi wizytówkę miasta zaraz obok Pałacu Dożów. Emanuje ona aurą potęgi, którą roztacza na cały okoliczny teren. Utrzymana w starorzymskiej konstrukcji, po dzień dzisiejszy stoi w idealnym stanie, co jeszcze bardziej podkreśla, jak ważna jest to budowla. Zaczynając początkowo jako pojedynczy budynek, wraz z biegiem czasu była rozbudowywana do wielkości, którą znamy dzisiaj. Jak sama nazwa wskazuje, jest to miejsce kultu trytonów, którym miejscowi przypisują swój dobrobyt i dobrostan miasta. Wznoszone tutaj modły można często usłyszeć i w innych częściach miasta. Sama budowla ma wiele wejść, także można powiedzieć, że niczym do Rzymu, wszystkie drogi prowadzą do świątyni. Ściany świątyni ubogacone są wieloma płaskorzeźbami, które opowiadają historię wyspy. Zaczynając od Rzymskich początków, przez odcięcie się od świata mugoli i ponowne z nim połączenie podczas wypraw krzyżowych. Wspomniana jest historia Morbus Mortus, która była powodem śmierci większości miejskiej populacji.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Aneczka nie spodziewała się, że w jej ławce usiądzie akurat @Wacław Wodzirej, ale wcale jej to nie zmartwiło. Wręcz przeciwnie. Uśmiechnęła się do niego pogodnie, pamiętając życzliwość, jaką się wykazał na LabMedzie i już miała powiedzieć, że nie ma nic przeciwko, póki nie zakłóci to przebiegu lekcji, kiedy nauczyciel ją ubiegł. Tak się go przestraszyła, że zamknęła usta i nie odezwała się ani słowem, wlepiając wzrok w kartkę. Pilnie wypełniała zadania, większość wpisując z marszu, ale część przyprawiła ją o zawrót głowy. Najwięcej problemów miała ze zrujnowaną świątynią Nox, ale ostatecznie ją wpisała i jak się okazało - słusznie. Kiedy nauczyciel omawiał wyniki, w pierwszej chwili ucieszyła się, że wszystko poszło jak należy. Potem jednak profesor zasunął takim komentarzem, że Panienka Brandon straciła resztki opanowania. Denerwowała się tak bardzo, że trzęsła się jej ręka, a na witrażu najbliżej niej z cichym pyknięciem pojawiło się pajęczynowate pęknięcie. Nie miała pojęcia co pisać. Przez stres ulecialy jej wszystkie ważne rzeczy i nie mogła wygrzebać z głowy niczego przydatnego. Ach, gdyby tylko była tu Remcia!
Esej:
Mój esej bedzie dotyczył Purpurowego Sadu. Purpurowy sad ma duże znaczenie zarowno dla trytonów jak i dla venetian. Trytony traktują to miejsce jak święte. W Purpurowym Sadzie jest dużo trytonów i dużo Purpurowego Bzu, który jest świętą rośliną. Są tam też inne rośliny, ale ta ma najwieksze znacznie historyczne. Purpurowy Bez jest składnikiem, który wchodził w skład lekarstwa na Morbus Mortus, czyli choroby, która nawiedziła Venetie dawno temu i była roznoszona przez veneraty. Veneraty to magiczne weneckie szczury i nie mają nic wspólnego z chorobami wenerycznymi. W Purpurowym Sadzie obudził się Domenico Alfasto czyli czarodziej, który wymyślił lek na Morbus Mortus. Podobno powiedział mu to duch Eskulapa, ale nie są to informacje potwierdzone. W Venetii poza purpurowym bzem rosną też inne wyjątkowe gatunki roślin, np wykorzystywana do produkcji strun pieciotrzcina, która jest groźna. Inne również tam rosną. Purpurowy Sad jest bardzo ładnym miejscem i skrywa wiele tajemnic.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
- Przepraszam - rzucił od razu w stronę Profesora, kiedy ten mu zasugerował milczenie. Nawet wyprostował się w nienaturalny dla siebie sposób, chcąc tym jednym gestem nadrobić swoje pewne zaniedbanie. Bądź właśnie dbanie o pasek towarzystwa młodszej Puchonki. Jakby wszyscy w tej sali byli simami to taki gest jak rozmowa z pewnością zostałby doceniony. Chociaż profesor chyba wystraszył nie tylko Wacława, gdyż jego koleżanka z ławki również zdawała się wystraszona niejakim zganieniem za gadanie. Cóż, Wacek bardzo bardzo lubił rozmawiać. Może niekoniecznie na lekcji, ale ogólnie mówić lubił, a czasem nawet przykro mu się robiło, kiedy nie mógł.
Esej:
Świątynia Trytonów
Venetii nie można odebrać jednego - jest miejscem idealnym dla dwóch grup odwiedzających. Skrajnie różnych grup, gdyż pierwszą są turyści spragnieni wiedzy z brulionów podróżniczych. Zaś drugim odłamem są zafascynowani Historią Magii archeolodzy, historyczny zapaleńcy czy też inni badacze tradycji tudzież kultury odległej od naszej współczesności. Każda osoba z dwóch powyższych odłamów prędzej czy później zgłębiłaby się w czeluściach Świątyni Trytonów ze względu na jej - wspomnianą wcześniej - wartość historyczno-turystyczną. Przede wszystkim ów mityczne miejsce przepełnione jest wspaniałymi, wiekowymi, rzemieślniczymi płaskorzeźbami, które w kamieni zaklinają wiele dekad historii Venetii. W tym miejscu można odkryć losy spisane przez zamieszkałych tam artystów w najbardziej imponującej dla mnie dziedziny sztuki starożytnej - rzeźbie. Sytuacja jest o tyle ciekawa, iż pokazuje jak bardzo sztuka sakralna i przeznaczenie takiego miejsca jak świątynia łączy się z profanum świata przyziemnego. Sądzę, że ten dualizm wpływa na atrakcyjność Świątyni Trytonów.
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Profesor @Aden Morris z pewnością jest przystojny. Marcella zna te jego sztuczki — zdystansowany. Samo to, że zwraca się do niej, jest wielkim sukcesem. - Oczywiście, profesorze. - Pada z jej słodkich ust w odpowiedzi, nie ma zamiaru już nic dodawać, chyba że na temat lekcji. Wie jedno, trzeba kuć to zimne serduszko Morrisa, nawet jeśli kilof ulegnie złamaniu; na to jednak Hudson sobie nie pozwala — nic tu się nie złamie. W końcu nauczyciel z pewnością zostawił nie jedno hogwarckie serce w stanie bolesnej rozpaczy. Każda marzy o pocałunku księcia Historii Magii — Marcella jest jedną z nich. Kartkówka wymagała od niej wcześniejszego przygotowania, zwłaszcza że nie była na wakacjach. Pisanie eseju jest również dyktowane potrzebą wiedzy, którą jak sądzi ma. Pusty pergamin przed nią szybko się zapełnia literami, a te łączą się w zdania na temat miejsca Kociołku Eskulapa, najstarszej aptece w Venetii, a to dlaczego? Dlatego, że jej praca domowa zadana przez profesora Morrisa dotyczyła dnia karnawału moździerza, który właśnie odbywał się w Kociołku Eskulapa. Teraz tylko należało to odpowiednio rozpisać, co Marcella właśnie czyniła.
Esej:
Najstarsza apteka w Venetii, korzeniami sięgająca jeszcze czasów starożytności — Kociołek Eskulapa. Budynek wielokrotnie był modyfikowany do panującej akurat mody, rozwijano go i udoskonalano z każdym stuleciem; jednak zachował podobno swój pierworodny kształt pełen ciemnych mebli i roślinności, która oblega aptekę z każdych stron niczym bluszcz stare mugolskie zabudowania. Na dziedzińcu kamienicy, gdzie znajduję się Kociołek Eskulapa stoi studnia; czerpie się z niej wodę do przygotowywania tutejszych eliksirów. Obecnym właścicielem jest Enrico Candiano, który przejął niedawno interes po swoim ojcu. To w tym miejscu odbywał się Dzień Moździerza, dlatego apteka ma szczególnych historyczny wymiar dla veneteńczyków. To tutaj schroniło się większość uzdrowicieli, kiedy Morbus Mortus zaatakowało Venetie, poświęcając własne życie, przygotowywali kolejne lekarstwa, pracując nad wynalezieniem leku; chociaż nie w aptece Kociołek Eskulapa wynaleziono antidotum na epidemie, przyczyniła się ona do kulturowego znaczenia w Venetii, odciskając swój ślad, gdzie został zorganizowany trzeci dzień karnawału.
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Starała się faktycznie odpowiadać na wszystkie pytania rzetelnie i starać się odnaleźć w pamięci odpowiednie zabytki, które mogłyby pasować do fragmentów fotografii, ale na pewno zadanie okazało się dużo trudniejsze niż pierwotnie zakładała. Sama nie miała pojęcia, co też sprawiło, że wpisała w jednym polu słowa zatoka pedofilów. Być może faktycznie miała wtedy ochotę na jakiś żarcik, a może pokręciła jakąś nazwę, która w połączeniu z niechlujnym charakterem pisma dała taki, a nie inny efekt. Nie zamierzała jednak o nic się wykłócać. Po prostu przyjęła bez większej reakcji słowa Morrisa, który odjął punkty Slytherinowi i wróciła na swoje miejsce. Napisanie eseju wydawało się być w miarę prostym zadaniem. Na pewno byłoby o wiele prostsze gdyby tylko mieli przy sobie wystarczającą ilość pomocy naukowych, z których mogliby korzystać bez większych ograniczeń. Niestety nie mogła liczyć aż na takie luksusy chociaż na pewno sklecenie odpowiedniego tekstu szło jej lepiej niż rozpoznawanie jakiś durnych zdjęć.
Esej:
Pałac Dożów jest położoną nad Canal Grande przy Piazza San Marco siedzibą władz Venetii. Pierwotnie w tym miejscu znajdował się bizantyjski zamek nim w 814 roku zdecydowano się na wybudowanie pałacu dla venetiańskiego doży. Był on wielokrotnie rozbudowywany i przebudowywany. Między innymi ze względu na to, że został on zniszczony w wyniku pożaru roznieconego w roku 976, kiedy to doszło do powstania przeciwko ówcześnie urzędującemu doży, Pietro IV Candiano. Obecnie pałac reprezentuje sobą styl flamboyant i można podziwiać go w formie pochodzącej z piętnastego wieku. Składa się z trzech kondygnacji. Na pewno na szczególną uwagę zasługują bogate zdobienia pałacu jak chociażby Porta della Carta, która stanowi niesamowity pokaz kunsztu gotyckiego rzeźbiarstwa. Z pewnością jednym z najbardziej znanych elementów budowli jest słynny Most Westchnień, który łączy wschodnią ścianę budynku ze znajdującym się po drugiej stronie kanału więzieniem. Most ten podobnie jak sam pałac jest ozdobiony herbem doży oraz dodatkowo płaskorzeźbą z postacią Sprawiedliwości.
Siedział i odliczał czas do końca tego piekła, znajdując w chaotycznym i u niektórych nawet panicznym rytmie pióra pracującego po pergaminie coś uspokajającego. Fakt, że będzie później musiał czytać głupoty już nie był tak dla niego przyjemnym, no ale chociaż miał tę świadomość, że paru z nich zmusił do połowicznie tak trudnego wysiłku umysłowego, jakiemu będzie się musiał oddać on na przerwie, oceniając te prace. - Pragnę tylko zaznaczyć - powiedział, gdy uczniom zostało ostatnie dziesięć minut. - Że ocena zdająca zaczyna się od pięćdziesięciu procent! Jeszcze dzisiaj wyślę sowy z wynikami. Każdego, kto nie zdał zapraszam za dwa dni do tej sali po zajęciach. Zwolnić was może tylko śmierć, więc przemyślcie pięć razy na co chcecie się rozchorować jako wymówka - dodał prawie że beznamiętnie surowym tonem, nim wrócił do sprawdzania pracy domowej innej grupy, jednocześnie upewniając się, że nikt nawet nie próbował ściągać.
Zakończenie! Spokojnie, nikt z Was tak naprawdę do poprawki kuć nie musi i pisać jej też nie musi! Ot, taki fabularny smaczek.
Oceny i punkty dla domów rozdaję na podstawie eseju, gdzie 1pkt z kostki = 1% uzyskany. Wszyscy, którzy wystrzelili ze swoim esejem powyżej 100% (Aden prędzej umrze, niż powie, że jest pod wrażeniem - ale w sekrecie Wam powiem, że jest ), na następnej lekcji prowadzonej przeze mnie będą mieli bonus do kostek/wyników!
Legenda ocen: ^90% - 15pkt dla domu 75% - 89% - 10pkt dla domu 50% - 74% - ocena zdająca, jednak za tróję Aden punktami nie nagradza. 25% - 49% - poprawka, ale nie jest to karane punktami, możecie uznać, że to ten dobry humor Adena po wakacjach Poniżej 24 - -10pkt dla domu
Dziękuję za udział w lekcji!
/zt dla wszystkich chętnych!
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Zajęcia mają to do siebie, że zależnie od profesora, który uczy, charakteryzują się ciężką pracą albo luźniejszymi lekcjami. Wszystko zależy od nauczyciela jego podejścia, a także charakteru. Historia Magii ma to do siebie, że pod opieką Adena Morissa jest wymagająca, jak nie eseje to kartkówki. Marcella nie pozwala sobie na narzekanie, może to przez krukońskie ambicje; chociaż bardziej prawdopodobne jest to, że zadowolony Morris to cel sam w sobie dla Hudson. Wie, że żadnymi słodkimi słówkami nie zrobi na niego wrażenia, ale lubi za każdym razem mu coś powiedzieć, aby uzyskać, chociaż na trochę jego uwagę. Najbardziej jednak uwielbia zdobywać dobre oceny, chociaż Aden nie daje po sobie tego poznać, to Marcella w duchu wierzy, że nauczyciel jest dumny z takiej uczennicy jak ona. Może kiedyś wspomni swoją przeszłość z nostalgią, a nie że ta cała szkoła to pieprzone piekło. Ponownie ubrana w mundurek szkolny zagląda do klasy. Ma przy sobie torbę z podręcznikami, pergaminami i przyrządami do pisania. Jak zwykle przygotowana. Rozgląda się po miejscach, wybierając sobie ławkę z przodu.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Widząc tematykę pracy domowej, moje małe puchońskie serduszko zabiło mocniej. Czułam, że po tej pseudo lekcji na temat wakacyjnych budowli, powrócimy do starego, dobrego wkuwania. Swoje zadanie napisałam szybciutko, praktycznie z głowy, bo przedstawiona w nim osoba była mi dość dobrze znana. Oczywiście nie w dosłownym znaczeniu, jednak sam mój pobyt w Hogwarcie i to, w jaki sposób przebiegał, był dość mocno uzależniony od działań, jakie zostały podjęte podczas jego kandydatury. Zanim wparowałam całym ciałem do sali, wetknęłam głowę, w poszukiwaniu obecności profesora. Tego o dziwo jeszcze nie było. Zagryzłam wargę, rozglądając się jeszcze raz i dostrzegając samotną krukonkę. Jakoś nie miałam nastroju na wparowywanie obcym ludziom do ławki, także usiadłam sobie w środkowym rzędzie, dwie ławki na lewo od przejścia. Wyciągnęłam z torby książkę, przekartkowałam ją, oparłam się wygodnie na krześle i skupiłam na lekturze.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
No kurwa jeszcze tego mu brakowało żeby musiał siedzieć i wkurwiać się na lekcji o Ministerstwie. Najchętniej by napluł tematowi zajęć w twarz i obrócił się do nich dupą, ale nie mógł. Nie po tym, jak Morris jako jedyny w tej szkole jakkolwiek zachęcił go do pozostania i wzięcia udziału w kolejnych zajęciach. Fakt, Max zawsze był dobry z Historii Magii i może dzięki temu nauczyciel nie patrzył na niego nieprzychylnym wzrokiem. Nie chciał go zawieść (w przeciwieństwie do Sanford, którą miał głęboko w piździe), więc bardzo niechętnie, ale jednak pojawił się na pierwszym piętrze w klasie przydzielonej Morrisowi. Rozsiadł się gdzieś z tyłu, nie za bardzo chcąc zwracać na siebie uwagę. Liczył na to, że szybko minie mu ta godzina i już niedługo będzie mógł zająć się czymkolwiek innym, byle nie słuchaniem o zasranych politykach. Przywitał się jednak najpierw dość sympatycznie z profesorem, bo doceniał wiadomość, jaką od niego otrzymał. Solberg szczerze nie miał nawet pojęcia, że historyk magii był wcześniej opiekunem Slytherinu.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Bocarter Wilton
Rok Nauki : VI
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175
C. szczególne : bardzo jasne włosy i intensywnie niebieskie oczy
Zajęcia z historii magii były ciekawe bądź nie - zależało to od danego tematu oraz tego, jak nauczyciel potrafił go przedstawić. Niektórzy uczniowie lubili ucinać sobie na nich drzemki, ponieważ lekcje te najczęściej były organizowane w formie wykładów, które nie każdego były w stanie zaciekawić. Bocarter wszedł do sali i zajął wolne miejsce w środkowym rzędzie. Wyjął podręcznik i przybory do pisania, rzucając zdawkowe cześć zebranym w sali uczniom i czekał na rozpoczęcie lekcji z nadzieją, że coś z nich wyniesie.
Nie mam nic przeciwko wczesnemu wstawaniu, jestem do tego przyzwyczajony. Mam jednak coś przeciwko historii magii i sama myśl o tym, że muszę tutaj być, sprawia, że zaczynam się stresować. Spieszę się, jak mogę, bo absolutnie nie chcę być spóźniony, z Pokoju Wspólnego wyszedłem właściwie o siódmej, bo wciąż nie ogarniam, jak działają te schody, no i bez przerwy się gdzieś gubię. Ostatecznie okazuje się, że była to dobra decyzja, bo do sali wchodzę może nie jako ostatni, ale tylko kilka minut wcześniej, na tyle, żeby wybrać miejsce gdzieś pośrodku sali, gdzie mam szansę wszystko dobrze widzieć i słyszeć, ale jednocześnie nie rzucam się zbytnio w oczy. Nigdy nie byłem dobry z historii magii, za dużo uwagi poświęcałem tańcu, żeby starczało mi głowy na te wszystkie daty. Ale tutaj dochodził jeszcze ten problem, że dotąd poznawałem głównie historię Rosji i jedynie czasem na lekcjach wspominaliśmy o Wielkiej Brytanii... i choć przez wakacje musiałem nadrobić materiał, żeby zostać przyjętym do szkoły, to i tak czułem się jak pierwszoklasista. Tabula rasa. Wyciągam podręcznik, zeszyt oraz przybory do pisania i układam je na ławce równo jak od linijki, starając się zapanować nad drżącymi lekko dłońmi. Czy nauczyciel będzie wyrozumiały?
Eloise Shercliffe
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : srebrna biżuteria / długie, zadbane paznokcie / zapach waniliowych perfum / ponure spojrzenie / kilka blizn i zagojonych oparzeń przeplatających skórę rąk i dłoni
Śmiało mogłam stwierdzić, że problemy ze snem miały i swoje plusy. No dobra, bladość mej skóry czy ziemiste wory pod oczami, które w dość nieciekawy sposób odznaczały się na tle mej twarzy, nie były czymś za czym przepadałam, ale miałam dzięki temu czas na wszystko - na czytanie, malowanie paznokci, farbowanie włosów czy inne przyjemności, z dala od ciekawskich spojrzeń reszty uczniów. Popłacało się nie spać również, bo niektórzy, bardziej ekstrawaganccy belfrowie wybierali sobie dość nieludzkie pory zajęć, a ja nie musiałam się dzięki temu przejmować budzikami czy spóźnieniami. W sali pojawiłam się jako jedna z pierwszych osób, Runy były ciekawe, chociaż nie górowałam w nich nad innymi uczniami, tak jak na zajęciach z ONMS czy Zielarstwa, ale takie spokojne, lakoniczne lekcje miały w mym mniemaniu wiele plusów, uczyły mnie cierpliwości, bo też zawsze mi troszkę brakowało, no i tak szczerze to grzebanie w księgach i wyszukiwanie informacji sprawiało mi wiele radości. Siadłam w jednej z ławek, nie zwracając uwagi obok kogo i gdzie jestem i otworzyłam jedną z książek, uprzednio wyciągając ją z swej skórzanej, ciemnej torby. Być może i jest ze mnie nudziara, ale jestem z tego wyjątkowo dumna.
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Ostatnio na pewno nie popisała się jakoś szczególnie na lekcji historii magii, biorąc pod uwagę to jak Morris pojechał jej po punktach za jedną z odpowiedzi przy zadaniach, które wykonywali. Plan na dzisiaj był zupełnie inny i nie zakładał tego, że po raz kolejny spod jej pióra wyjdzie coś, co będzie zasługiwało na to, aby zostać nagrodzonym minusowymi punktami. Przynajmniej taki był zamysł. Chciała jakoś się przygotować do nadchodzącej lekcji, by wiedzieć czego w zasadzie powinna się spodziewać oraz w razie czego zminimalizować ryzyko ewentualnej wpadki. Rzecz jasna wykonanie zadania domowego, które zostało zlecone przez nauczyciela mogło być zdecydowanie w tym wszystkim pomocne. Przynajmniej dawało jej jakiś zamysł tego, co mogło być omawiane na zajęciach i zmuszało ją do wykonania większego lub mniejszego researchu. Na ile jej się to wszystko jednak zdało trudno było ocenić. Na pewno okaże się po czasie, bo takie przepisywanie tego, co znalazła w książce własnymi słowami niekoniecznie mogło ją przygotować do pisania eseju bez zaglądania do podręczników czy bardziej skomplikowanego testu. No, ale była dobrej myśli, a w razie wątpliwości czy kłopotów zawsze miała przy sobie Faust, która już kilka razy okazała się prawdziwym wsparciem na lekcjach. Między innymi również w momencie, gdy na jednym z egzaminów końcowych podpowiadała jej, co też w swoich arkuszach napisali inni uczniowie. Przywitała się krótko ze wszystkimi zgromadzonymi już w sali, gdy tylko weszła do środka i zajęła się wybieraniem jakiegoś pustego miejsca, gdzie mogłaby zasiąść i przygotować się do lekcji przez rozłożenie zarówno notatnika jak i przyborów do pisania na biurku. Później mogła już w spokoju oczekiwać na przybycie Morrisa.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Ostatnio bywanie na zajęciach to oddawanie się torturom za własnym pozwoleniem. I to albo traktują cię jak najgorszą ścierę, albo robią te zajęcia skoro świt. Albo doznajemy tego i tego jednocześnie, co wcale nie poprawiało humoru. Chociaż Wacław miał do tego obojętny stosunek. Większość rzeczy i tak go nie interesowała, a jak już coś ściągało mu sen z powiek to bardzo się angażował ku swojej własnej uciesze i nie miał problemów z takim przedmiotem. Cóż, istniał taki jeden i nazywa się go eliksirami, ale wciąż - przynajmniej jest taki jeden! Puchon zajął grzecznie miejsce, wyczekując rozpoczęcia zajęć i pokornie nawet nie zaczepiał nikogo, nauczony doświadczeniem, iż Morrison bardzo ale to bardzo nie lubi jak mu się przeszkadza na lekcji. No, nawet jak się szepcze, chcąc pozyskać nowe znajomości. Bardzo paskudne z jego strony.
Zoe Brandon
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
C. szczególne : dużo gada, nie zawsze z sensem; pachnie konwaliowymi perfumami
Stłumiła ziewnięcie, bo godzina zajęć była okrutna, a ona była na nogach już od dobrych dwóch godzin - przed lekcjami umówili się z @Thomas Maguire na wyjście do Czarbucksa (pierwszy raz jako para!!!), musiała więc wstać odpowiednio wcześniej by się w y s z y k o w a ć. Dzięki temu, choć niewyspana, prezentowała się swoim skromnym zdaniem fantastycznie z fantazyjnie zaplecionymi włosami i wypolerowaną na błysk odznaką prefekta; miała nadzieję że w końcu choć trochę dorówna temu jak przystojny był jej ukochany. Wchodzili do klasy dzierżąc kubki ze smakowitym pumpkin spell latte i wymieniając się wiedzą, bo tak jak oboje postanowili sobie jeszcze w wakacje, mieli zamiar rzetelnie przyłożyć się do nauki, a Zofia przygotowała na tę okazję pieczołowite fiszki, okraszone brokatem równie hojnie co wiedzą. - Kto objął stanowisko Ministra po Venusii Crickerly? - zapytała, zerkając na karteluszek i ze wstydem stwierdzając że sama nie zna odpowiedzi, więc pospiesznie wybrała inną - Nie, to za łatwe... O! Kto w 2025 roku obejmie stanowisko Naczelnego Mecenasa Wizengamotu o r a z wygra Nagrodę Najbardziej Czarującego Uśmiechu Magazynu Czarownica? - zachichotała, bo owszem, nie mogła się powstrzymać i pomiędzy poważne informacje powtykała też takie które zachwalały Tomasza lub ich duet jako największe power couple w historii świata. Ruszyli w poszukiwaniu dogodnego miejsca, na tyle blisko profesora by nic im nie umknęło, ale na tyle daleko by nie zauważył jak trzymają się za ręce pod ławką i wymieniają rozanielone spojrzenia; Zosia przywitała dziarsko wszystkich mijanych po drodze znajomych i rozsiadła się na krześle, popijając kawkę i wzdychając z rozmarzeniem. Czy jej życie właśnie było idealne??? Na to wyglądało. Oby tylko żaden buracki tekst nieprzyjemnego profesora zaraz tego nie popsuł.
Medusa O. A. Nyx
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156cm
C. szczególne : Codziennie inny kolor włosów i fryzura; mocny makijaż;
W ogóle nie lubię się spóźniać, ale Historia Magii to kompletnie inna kategoria - na te zajęcia mogłabym przyjść i o trzeciej w nocy, gdyby tylko nauczyciel sobie tego zażyczył. Wyruszam z Pokoju Wspólnego Hufflepuffu z uśmiechem na ustach, cicho stukając drobnymi obcasami dołożonymi do perfekcyjnie dobranego mundurku. Ani myślę zwracać na siebie przesadną uwagę, znam przecież wymogi profesora Morrisa i sama chcę się skoncentrować tylko na nauce. Witam się uprzejmie ze wszystkimi znajomymi i z zaskoczeniem dostrzegam, że większość siedzi samotnie, jakby cała klasa już na wstępie została porozsadzana. Profesora jeszcze nie ma, więc zakładam, że jednak nie chodzi o jakąś wejściówkę - w związku z tym poprawiam wysoką kitkę i siadam obok nieznanego sobie Ślizgona (@Daniil Egorov), który wygląda chyba na nieco zestresowanego. Albo może po prostu zaspanego?... - Hej, mogę? - Dopytuję, nim nie zaczynam wyciągać ze swojej torby podręcznika, notesu i przyborów do pisania. - Chyba nie mieliśmy okazji się poznać, jestem Medusa - przedstawiam się z szerszym uśmiechem. - Lubisz Historię Magii? - Zagaduję jeszcze, gotowa jednak przerwać rozmowę wraz z dostrzeżeniem wchodzącego do sali Morrisa.
Thomas Maguire
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 179
C. szczególne : mam piękne, wypielęgnowane loki i prawnicze powiedzonka na podorędziu
Gdy obiecywaliśmy sobie latem poranne wypady do Czarbucksa na kawkę przed zajęciami, nie sądziłem, że będziemy to robić jako para. W okolicznościach przyjacielskich pewnie pobieżnie ogarnąłbym mordę, przeczesał loki palcami i wbił się w niechlujny mundurek szkolny, aby móc spać jak najdłużej. Jednak teraz sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Nie tylko Zosia wstała o świcie, bo i ja pieczołowicie wykonałem kilkuetapową pielęgnację włosów, wyprasowałem koszulę i wypachniłem się perfumami od stóp do głów, gotowy na mini-randkę z moją piękną Zofią, którą oczywiście zasypałem komplementami, wpatrując się w nią rozanielony. Z racji bardzo wczesnej pory, pytanie o ministra magii zbija mnie z pantałyku. Moja odpowiedź jest równie elokwentna i mądra co moja mina. – Eee – jąkam się, a w myślach wymieniam wszystkich ministrów po kolei, ale zanim dochodzę do odpowiedniego okresu, Zofinda sprytnie zmienia pytanie na takie, po którym rumienię się. Zawstydzony biorę łyka pumpkin spell latte, a potem obdarzam Zosię uśmiechem, który faktycznie mógłby wylądować na okładce Czarownicy. – C h c i a ł b y m – parskam śmiechem, aby ukryć onieśmielenie tym jak postrzega mnie moja dziewczyna. Nigdy nie uważałem się za szczególnie przystojnego czy zdolnego, jestem zwyczajnym chłopcem, który dużo gada, jest niezdarny i ma wiele marzeń. Największe z nich siedzi właśnie obok mnie i beztrosko popija kawkę i ciężko mi uwierzyć, że jestem takim szczęściarzem. I wtedy przypominam sobie z zatrwożeniem, że przecież nie zrobiłem ostatecznie pracy domowej. Co ta miłość robi z człowiekiem!! – Zoe, napisałaś mu ten esej o ministrach..?
Kolejna bezsenna noc. Znów nie mogłem zmrużyć oczu choćby na pół godziny, cholerna bezsenność. Przez bite pięć, może nawet sześć, godzin patrzyłem w sufit, leżąc na wznak i licząc na cud bo liczenie chochlików kornwalijskich nie dało rezultatu. I to wcale nie tak, że nie byłem zmęczony, bo byłem okrutnie. A mimo to nie udało mi się zasnąć. Chyba trzeba zrobić wycieczkę do składzika z eliksirami. A gdzie najlepiej się śpi? Wiadomo, że na lekcjach Historii Magii. A że zapowiedzieli takową, w dodatku o bladym świcie, to wpadłem na ten idiotyczny pomysł, żeby się tam pokazać. Tak czy siak... nie miałem lepszych planów, o zgrozo. Co ja robię ze swoim życiem? Wsunąłem na siebie miękki sweter, a na wierzch zarzuciłem szatę w barwach Domu. Przeczesałem ręką włosy, zgarnąłem podręcznik do Zaklęć i Uroków, aby choc trochę produktywnie spożytkować ten czas, no i wybyłem z Dormitorium w stronę klasy do Historii Magii. Na miejscu okazało się, że frekwencja — jak zazwyczaj — nie urywa żadnych partii ciała, a z Gryffindoru to nie było chyba nikogo, poza mną. Szczególnie mnie to nie zdziwiło i przez chwilę nawet chciałem ostentacyjnie wyjść z sali, ale... jak już przyszedłem. Niech będzie, moja strata. Usiadłem bardziej z tyłu komnaty niźli z przodu, lekko po lewej, trochę w cieniu, nauczony wieloletnim doświadczeniem, że jest to miejsce, które najmniej rzuca się w oczy prowadzącym. Przede mną siedziała bodajże Ślizgonka @Mina Hawthorne, do której wychrypiałem zmęczonym głosem ciche „Cześć”. Mam nadzieję, że będzie mi robiła za swego rodzaju tarczę przed wzrokiem prowadzącego. Największa magia w tym przedmiocie jest taka, że zaczynasz ziewać już w momencie przekroczenia progu sali. Sali, w której nawet nie ma nauczyciela! Niesamowite! Rozluźniłem więc swoje ramiona i wsparłem się o otwartą gdzieś-w-połowie książkę do zaklęciarstwa. Coś tam zacząłem czytać, ale czułem też, że wzbiera we mnie senność. Nareszcie.