W tej średniej wielkości klasie znajdującej się na pierwszym piętrze, od lat odbywają się zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią. Ze względu na średnie wymiary pomieszczenia, dwa rzędy ławek są stosunkowo blisko siebie ustawione. Nie jest to najlepiej oświetlona klasa. Jednak ściany zdobią różne lampy dające nieco jasności. W rogu pomieszczenia, nieopodal biurka nauczyciela, znajduje się gablota na której można znaleźć wiele nieco poniszczonych już książek dotyczących OPCM.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - OPCM
Wchodzisz do Klasy Obrony Przed Czarną Magią, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Obronę Przed Czarną Magią. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Aash Al Maleek. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Jak działa zaklęcie Riddikulus? Na czym się go używa? 2 – Jak bronić się przed dementorem? Opisz działanie odpowiedniego zaklęcia. 3 – Podaj trzy odmiany zaklęcia Protego i opisz każdą z nich. 4 – Podaj trzy sposoby na wykrycie trucizn. 5 – Jak postępować w przypadku natknięcia się na podejrzane, magiczne artefakty? 6 – Wymień trzy zaklęcia niewybaczalne i opisz je.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Obroń się przed zaklęciem Drętwota trzema różnymi zaklęciami defensywnymi. 2 – Znajdź i zneutralizuj trzy pułapki magiczne. 3 – Zastaw dwie pułapki - na człowieka i dowolne stworzenie. 4 – Ukryj się przed członkiem komisji, używając nie więcej niż trzech zaklęć. 5 – Pokonaj trzy boginy. 6 – Używając tylko zaklęć defensywnych, przez dwie minuty nie daj przeciwnikowi do siebie podejść.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - OPCM:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:35, w całości zmieniany 1 raz
Ostatnimi czasy cały czas chodził niewyspany z racji tego, że późnymi wieczorami czytał książki o opiece nad magicznymi stworzeniami, jak i o quidditchu. Nic więc dziwnego, że także i dzisiaj czuł się jak zombie... No, może jedynie ten zimny prysznic w dormitorium zdołał go trochę otrzeźwić, chociaż Nathaniel wcale nie pogardziłby w tym momencie czarną kawą. Niestety, kiedy chłopak spojrzał na zegarek, przechodząc jednym ze szkolnych korytarzy, zrozumiał, że na wycieczkę do skrzaciej kuchni już za późno. Za dziesięć minut zaczynała się bowiem lekcja obrony przed czarną magią. No trudno, musiał jakoś przetrwać i mieć nadzieję, że z powodu tego ospałego i nieogarniętego stanu nie zrobi sobie albo komuś innemu krzywdy. Leniwie powłóczył nogami, przechodząc przez próg sali, a jego oczom od razu ukazała się sylwetka @Cándida Feliciana Miramon. Widział jednak, że miejsce obok Krukonki jest już zajęte, toteż westchnął ciężko, upatrując sobie jakiegoś innego. W końcu wybrał ławkę znajdującą się tuż po lewej stronie, patrząc oczami panny Miramon. Póki co czekał na profesora, nie wtrącając się w rozmowy siedzących w klasie uczniów. Po pierwsze, nie chciał nikomu przeszkadzać. Po drugie, i tak miał wrażenie, że zaraz uśnie, więc trudno było mu wymyślić jakiś ciekawy temat do rozmowy.
Na lekcji oczywiście pojawiła sie panna Saltzman, inaczej być nie mogło oczywiście. Weszła do klasy rozglądając się po zgromadzonych. Od razu zauważyła Vittorie. Spojrzała na dziewczynę i powoli podeszłą do ławki tuż za nią. -Cześć. Jak tam u Ciebie?-spytała zerkając na @Vittoria Findabair. Rozsiadła się wygodnie w ławce i zaczęła lustrować klasę, przyglądając się każdemu tu zgromadzonemu. Czy lubiła opcm? Nie do końca, ale zjawiała się na lekcjach by trochę podciągnąć swoje marne umiejętności. Musiała w końcu potrafić się bronić i atakować jeśli będzie trzeba prawda? Aż tak okropna to nie była, ale jeszcze nie do końca potrafiła używać pewnych zaklęć.
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget też zjawiła się na lekcji, chwilę przed czasem rozpoczęcia, lekko zmachana. Dotknęła zmarzniętymi dłońmi rozgrzanych, zaróżowionych policzków. Nie powinna tyle siedzieć na zewnątrz, jeszcze chwilę i będzie chora, akurat przed wyjazdem na ferie zimowe, do których już od dawna się szykowała. Rozejrzała się po klasie i zauważyła, że niewiele miejsc pozostało wolnych. Zauważyła, że @Ruth Wittenberg siedzi sama i jej wnętrzności skręciły się w mały supełek. (Mogę założyć, że sprawa dzieje się po imprezie u Vittorii? Mogę? Mogę.) Po ostatnich wydarzeniach u sióstr Findabair zwykła unikać dziewczyny i do tej pory jakoś się jej to udawało. Ale Bridget wiedziała, że taki stan rzeczy nie może trwać wiecznie i kiedyś musi przyjść ten czas, gdy stawi jej czoła. Niepewnym krokiem zbliżyła się do wolnego krzesła obok Ruth i uśmiechnęła się do niej lekko. - Hej, mogę tu usiąść? - zapytała i głos jej lekko zadrżał. Pierwsze koty za płoty.
Przyjście panny Armstrong na jej ulubione zajęcia, było prawie tak samo zaskakujące jak oddychanie. Ślizgonka uwielbiająca tego typu lekcje, zwyczajnie wyrwała wcześniej z dormitorium. Nieważne było, czy wpadnie na kogoś, czy nie, choć szczerze wolała tego uniknąć. W każdym razie zjawiła się przed nauczycielem, co pozwoliło jej się cieszyć brakiem zadań dodatkowych. Również nie musiała walczyć z drzwiami jak w przypadku Mugoloznawstwa, gdzie przekręcenie zamka równało się nie wpuszczaniu spóźnionych. Tutaj jako, że zawsze przychodziła punktualnie, postanowiła uśmiechnąć się na wejściu, a następnie usadowić swoje cztery litery w jakimś kącie. - Cześć wszystkim... - powiedziała na początek za nim się zaczęła rozpakowywać. W tym celu, wyciągnęła swoje podręczniki, notes oraz jakieś pisadło, by miała jak notować. Różdżkę schowała w jakieś wygodniejsze miejsce, z resztą miała na sobie marynarkę w kolorach domu, więc tam w wewnętrznej kieszeni ulokowała swoje cudo. Kolejną rzeczą jaką zrobiła, to odwróciła się na krześle i zerkając, to na ludzi, to na drzwi, wyczekiwała przyszłych wydarzeń. Miała nadzieję, że za nim przyjdzie nauczyciel, zdąży z kimś zagadać, wszakże wcześniej nie miała zbytnio na to czasu. Życie w ciągłym biegu było straszne, a przynajmniej tak jej się zdawało...
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Wraz z @Arthur Black spoglądając na zegarek niemal dobiegliśmy do drzwi sali. Delikatnie uchyliłam drzwi, żeby sprawdzić czy już się zaczęło. Na szczęście okazało się, że tym razem nam się upiekło i zdążyliśmy przed rozpoczęciem zajęć. Zastanowiłam się przez chwilę czy na pewno mam przy sobie wszystkie potrzebne rzeczy i dziarsko wkroczyłam do sali. Przywitałam się z kilkoma znajomymi osobami, pomachałam do @Bridget Hudson i podążyłam w stronę mojego ulubionego miejsca - znajdującego się się w trzeciej ławce po lewej stronie. Położyłam torbę na podłodze, po czym wyciągając z niej rzeczy zapytałam stojącego nieopodal mnie Arhura: - Usiądziesz ze mną?
Niespiesznym krokiem zmierzała w kierunku klasy. Nie było nic gorszego niż oczekiwanie na nauczyciela w środku. W dodatku nie miała ochoty na pogaduszki o pogodzie z ludźmi już siedzącymi w klasie. To zdecydowanie nie był jej dzień. Postanowiła iść na tę lekcję tylko dlatego, że był to jeden z niewielu przedmiotów, które umiarkowanie lubiła. Mimo to i tak nie miała zupełnie ochoty tam iść. Uznała jednak, że od czasu do czasu warto się czegoś nauczyć. A przynajmniej powinno się. W końcu dotarła do drzwi sali. Zatrzymała się z ręką na klamce, po raz ostatni rozważając możliwość dezercji. Ostatecznie westchnęła z rezygnacją i weszła do środka. Omiotła szybko klasę wzrokiem i skierowała się do jednej z pustych ławek na tyłach pomieszczenia. Rozsiadła się tak wygodnie, jak tylko było to możliwe na lekko skrzypiącym krześle, które lata swojej świetności miało już dawno za sobą. Zerknęła na zegarek. Lekcja powinna rozpocząć się lada chwila, lecz nauczyciela nie było jeszcze w klasie. Z westchnieniem przymknęła lekko oczy i pogrążyła się we własnych myślach w oczekiwaniu na rozpoczęcie zajęć.
Do klasy wparował zmachany chłopak. Cóż, lekcje obrony przed czarną magią były jedynym "deserem" wśród tych wszystkich "brokuł i kalafiorów". Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi, prawda? Dla Matthiasa było to przede wszystkim oderwanie od nudnej rzeczywistości. Chłopak wziął głęboki wdech i zajął pierwsze lepsze miejsce. Nie miał ochoty podejmować żadnej rozmowy. Jego wzrok wędrował od jednego ucznia do drugiego. Ze względu, iż ego Krukona było tak duże jak powierzchnia tej klasy, chłopak szybko stwierdził, że ludzie znajdujący się tu nie są godni jego uwagi. Młodziak postanowił schować swoją głowę pomiędzy łokciami udając, że śpi. Może nikt nie zdecyduje się mu przeszkadzać. W głębi serca pragnął, aby lekcja się już zaczęła. Chęć zdobywania nowej wiedzy miała przewagę nad żądzą krwi... przynajmniej w tym momencie.
Marco Ramirez
Wiek : 38
Dodatkowo : Opiekun Ravenclawu, Animag (Pantera), Zaklęcia bezróżdżkowe
Po ostatniej lekcji zaklęć Ramirez nabrał nowej wiary w zdolności swoich uczniów. Pracowali sumiennie, kartkówka poszła im nad wyraz dobrze i wyglądało na to, że nauka nowego zaklęcia naprawdę sprawiła im radość. Idąc za ciosem postanowił przeprowadzić kolejną tego typu lekcję, jednak tym razem sprawa o wiele bardziej tyczyła się obrony przed czarną magią, stąd Brazylijczyk długo szykował zadania dla uczniów na dzisiejszy dzień. Wszedł do sali – jak zwykle – radosnym krokiem stwierdzając z uśmiechem, że coraz więcej młodych czarodziejów chce doskonalić swoje umiejętności obrony przed czarną magią. Kiedy jednak usiadł przy biurku, trochę spoważniał i gestem poprosił tłum o ciszę. -Witam wszystkich na lekcji obrony przed czarną magią. Dzisiejsze zajęcia poświęcimy na naukę zaklęcia obronnego Excluditur. To bardzo silne i jednocześnie niezmiernie trudne w użyciu zaklęcie, do którego wymagana jest olbrzymia koncentracja – powiedział w ramach wstępu, nie siląc się na zbyt wylewne tłumaczenia dotyczące działania owego zaklęcia. Na to przyjdzie czas w drugiej części lekcji. -Koncentracja jest tu słowem klucz i dlatego, choć ‘Excluditur’ niemalże nie da się rzucić niewerbalnie, w pierwszej części lekcji poćwiczymy zaklęcia niewerbalne właśnie, bo wymagają one dużo skupienia i precyzji – skończył zdanie i machnął kilkukrotnie różdżką, przez co przed uczniami pojawiły się średniej wielkości strusie pióra a przed studentami pergaminy z notatką zapisaną w obcym języku. Oczywiście był to brazylijski – ojczysty język Ramireza. -Na początek proszę, abyście odpowiedzieli na trzy pytania dotyczące koncentracji, które zaraz pojawią się na tablicy. Następnie uczniowie próbują niewerbalnie rzucić zaklęcie ‘Wingardium leviosa’ na pióro i spróbować je utrzymać na jakiejś wysokości przez pięć sekund. Jeśli wam się uda, pióra zmienią kolor na czerwony. Studenci zaś proszeni są o przetłumaczenie krótkiej notatki z brazylijskiego na angielski. Oczywiście także niewerbalnie. Przypominam, zaklęcie Vertere. Zbieram wszystkie pergaminy i pióra, także te z odpowiedziami na pytania z tablicy. Jeśli ktoś nie ukończy pozytywnie tego etapu lekcji nie będzie mógł niestety przystąpić do kolejnego – podrapał się po głowie, bo chyba zrobiło się trochę niezręcznie. -No dobrze, zaczynamy! – klasnął w dłonie i oparł wygodniej na krześle –A, zapomniałbym! Jeśli ktoś będzie próbował oszukiwać i zechce rzucić zaklęcie wypowiadając je na głos, będzie zmuszony opuścić salę. Przed drugą częścią lekcji musicie być maksymalnie skoncentrowani, nie możemy sobie pozwolić na jakąś czarną lunaballę w stadzie – silił się na żart na koniec, ale wcale nie wyglądał, jakby robił sobie żarty…
Pytania z tablicy::
1. Jak się koncentrujesz na tym, co jest trudne? (podaj przykład) 2. Jak się koncentrujesz na tym, co jest nieciekawe? (podaj przykład) 3. Co dekoncentruje czarodzieja podczas rzucania zaklęcia? (wymień jeden wybrany powód)
Kostki studenci::
1:Powtarzasz w myślach zaklęcie próbując zmusić oporne zdania do zmiany na zadany język, ale za nic nie chcą się poddać i uparcie pozostają w wersji brazylijskiej. Może coś (lub ktoś!) cię rozprasza? Uwzględnij w swoim poście co (lub kto) sprawił, że przestałeś skupiać się na zadaniu. Powyżej 10 punktów w kuferku z zaklęć– udaje ci się przetłumaczyć tekst dopiero po trzeciej próbie. Poniżej 10 punktów w kuferku z zaklęć – udaje ci się przetłumaczyć tekst dopiero po czwartej próbie.
2:Poradziłeś sobie z zadaniem znakomicie. Jesteś skupiony, zdeterminowany i nastawiony na cel – udało ci się przetłumaczyć cały tekst podczas pierwszej próby rzucenia zaklęcia niewerbalnego. A jeśli masz powyżej 10 punktów z zaklęć, tłumaczenie okazało się tak dobre, że zyskujesz 5 punktów dla swojego domu. Gratulacje!
3: Czy coś poszło nie tak? Tekst zmienił język na angielski, niestety nie jest to przekład jeden do jednego z notatki Ramireza. Zamiast tłumaczenia na twoim pergaminie nakreśliła się wyraźna, jednoznaczna opinia o osobie, która siedzi z tobą w ławce, a jeśli siedzisz sam, o najbliższej osobie w otoczeniu twojego biurka (zaznacz w poście, którego gracza dotyczy twój tekst). Lepiej popraw tłumaczenie na właściwe!
Powyżej 10 punktów w kuferku z zaklęć– udaje ci się przetłumaczyć tekst dopiero po drugiej próbie. Poniżej 10 punktów w kuferku z zaklęć – udaje ci się przetłumaczyć tekst dopiero po trzeciej próbie.
4:Naprawdę się starasz, ale za pierwszym razem tłumaczysz tylko połowę tekstu. Zamiast drugiej połowy pojawiła się…lista wszystkich osób, w których jesteś lub byłeś zakochany! Nawet, jeśli w niektóre pozycje trudno ci będzie uwierzyć, w końcu sam podyktowałeś tekst prosto z serca. Naprawdę chcesz to oddać nauczycielowi? Zreflektuj się i popraw tłumaczenie.
Powyżej 10 punktów w kuferku z zaklęć– udaje ci się przetłumaczyć tekst dopiero po drugiej próbie. Poniżej 10 punktów w kuferku z zaklęć – udaje ci się przetłumaczyć tekst dopiero po trzeciej próbie.
5:Super! Tłumaczenie idealne! Żeby każdy tak dobrze jak ty potrafił posługiwać się zaklęciami niewerbalnymi…Ale zaraz, czy ktoś właśnie nie wypowiedział twojego imienia? Osoba, która napisze post pod tobą zyskuje na swoim pergaminie dodatkowy wpis: „Masz piękne oczy. Podpisano: twoje imię i nazwisko”. Koniecznie uprzedź o tym w swoim poście.
6: Rzucasz zaklęcie i…gdzie się podział ten tekst?! Zniknął? Nie, wciąż jest na kartce, tylko nie na twojej. Nauczyciel rzucił zaklęcie, które sprawia, że tekst przetłumaczony na inny język niż angielski pojawia się bezpośrednio na jego pergaminie. Jeśli twoim ojczystym językiem jest angielski – przetłumaczyłeś tekst na dowolnie wybrany przez siebie język (uzasadnij wybór w poście). Jeśli jesteś obcokrajowcem, przetłumaczyłeś tekst na swój ojczysty język. Spokojnie, nic się nie stało! Zaskoczyłeś Ramireza swoim nieszablonowym podejściem i może nawet będziecie mieli okazję wysłuchać komplementu nauczyciela na temat tajemniczego państwa, którego język urzędowy wybrałeś do zmiany tekstu.
Kostki uczniowie::
1,3 : Pełna koncentracja, pełne skupienie, cel…Pal! Pióro ani drgnęło pod naporem twojego zaklęcia niewerbalnego. Na szczęście druga próba była już udana i po kilku sekundach pióro zmieniło kolor na czerwony. Sukces! Tak się ucieszyłeś, że nie upilnowałeś wystarczająco przedmiotu, który dosłownie zwiał ci sprzed nosa i po chwili osiadł łagodnie na kolanach innego uczestnika lekcji (koniecznie zaznacz w poście, na kolanach jakiego ucznia/studenta wylądowało pióro). Lepiej jak najszybciej poproś o zwrot!
2,4:Raz wyżej, raz niżej, ale zdawać by się mogło, że nie ma szans utrzymać pióra w jednej pozycji przez tak długi czas. Może niewystarczająco dobrze się koncentrujesz na zadaniu? Spróbuj jeszcze raz, spokojnie, bez nerwów. Powtórz w myślach Wingardium leviosa i…Brawo! Pióro zmieniło kolor na czerwony, wprawdzie nie jest to krwisty odcień, ale białe też już na pewno nie jest. Całkiem nieźle, jak na pierwszy raz.
5,6: Czy to jest aż tak trudne zadanie? Najpierw pióro nie miało nawet ochoty się ruszyć z blatu, żeby po chwili z impetem (jak na pióro) wkręcić się we włosy osoby, która napisze post pod tobą (koniecznie zaznacz to w swoim poście). Wyciągnąłeś już pióro z czyjejś zapracowanej głowy? Świetnie! Za drugim razem próba się powiodła i możesz pochwalić się wykonanym zadaniem.
Zakładam, że wszyscy są skupieni i nie oszukują, próbując wypowiedzieć zaklęcie na głos (stąd dwie-trzy próby rzucenia zaklęcia, a nie dwadzieścia). Jeśli jednak ktoś w poście zaznaczy, że postać inkantowała zaklęcie werbalnie, nie może przystąpić do kolejnego etapu zajęć.
PIERWSZA CZĘŚĆ TRWA DO 11.02. PO ROZPOCZĘCIU DRUGIEJ CZĘŚCI NIE MOŻNA JUŻ PRZYCHODZIĆ NA ZAJĘCIA.
Dziewczyna nie zareagowała negatywnie, raczej dość bystrze oceniła sytuację i zdobyła się na sympatyczne zachowanie. Felix odetchnął w duchu, bowiem kompletnie nie miał siły na borykanie się z kimś, komu jego obecność by przeszkadzała. Miał już dość bicia się ze swoimi myślami, nie potrzebował pomocy w zadręczaniu się ze strony innych. Sam świetnie sobie radził i tyle. - Dziękuję. - Uraczył dziewczynę szczerym, ciepłym uśmiechem. Kiedy spytała o Colly, z początku trochę się zawahał. Cóż, gdyby była prefektem, mogłaby spokojnie na niego donieść - w końcu jego zgoda straciła swoją aktualność. Z drugiej strony, liczył na przychylność za równo ze strony rozmówczyni, jak i ze strony dyrekcji. Jeśli udawało mu się zdobywać zgody przez trzy miesiące, co miałoby zmienić się w czwartym? Liczył na to, że dyrektor jest wybitnie zajęty. - Swoją drogą, jestem Fuck. - Przedstawił się, ponieważ nijak nie mógł skojarzyć dziewczyny i doszedł do prostego wniosku, że oficjalnie nigdy się nie poznali. Nie był pewien czy to pora na zagłębianie się w dyskusje, bo zaraz w klasie pojawiło się więcej osób. Jego towarzyszka wyraźnie nie pozostawała nowoprzybyłym obojętna. Najwyraźniej była bardziej przyjacielska, niż Ślizgon... Na nauczyciela nie musieli długo czekać. Felix wysłuchał dokładnie wszystkiego, co mężczyzna miał do powiedzenia, a potem... Potem oczywiście okazało się, że pytania zapisane są na tablicy. Wziął głęboki oddech i zwrócił się lekko do swojej koleżanki z ławki. - Aż głupio pytać, ale mógłbym poprosić o małą pomoc? Pytania zapisane na tablicy są dla mnie raczej mało czytelne - zaśmiał się krótko, siląc na dobry humor. Oprócz nieszczęsnych pytań dostali również bardziej sensowne zadanie. Keane lubił zaklęcia niewerbalne, dlatego chętnie przystąpił do działania. Uchwycił delikatnie pergamin, który nauczyciel przed nim wyczarował. Odruchowo miał ochotę rzucić zaklęcie Caecus verbum ante, jednak powstrzymał się. Nakierował różdżkę na pergamin i skoncentrował się na zaklęciu Vertere. Z dość pewnym siebie podejściem rzucił już zaklęcie, przetwarzające tekst na Braille'a. Przesunął opuszkami palców po papierze i zmarszczył brwi. - Czy ja coś... - mruknął z zaskoczeniem. To zaklęcie znał tak dobrze, że tego typu wpadki mu się nie zdarzały. Czyżby jego niewerbalne Vertere coś namieszało?
Wpadłem na zajęcia dosłownie minutę po wejściu profesora. Skinąłem przepraszająco głową i usiadłem na ostatnim wolnym miejscu, nie zerkając nawet, kto jest obok mnie. Wypakowałem szybko wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i zająłem się słuchaniem słów nauczyciela. Niezbyt podobało mi się to wywnętrznianie na kartce, bo w końcu co go obchodzi? Wziąłem kartkę do ręki i przyjrzałem się pierwszemu pytaniu. 1. Jak się koncentrujesz na tym, co jest trudne? (podaj przykład) Nie musiałem się długo zastanawiać. Napisałem, że w mojej głowie nie ma wtedy miejsca na nic innego, staram się myśleć o danej rzeczy, wizualizować sobie daną rzecz, bardzo chcieć, by została zrealizowana. Jeśli chcę użyć zaklęcia, którego jeszcze dobrze nie znam lub jest bardzo zaawansowane, zamykam na chwilę oczy, myślę o formule, wizualizuję konsekwencje zaklęcia i wtedy staram się je rzucić. Uznałem, że jest to wystarczająco wyczerpująca odpowiedź, nie będę chłopa wtajemniczał w moje cudowne metody. 2. Jak się koncentrujesz na tym, co jest nieciekawe? (podaj przykład) Z tym miewam nieco więcej problemu, przyznaję, ale miałem taką jedną swoją metodę. Gdy ciężko jest mi coś zapamiętać lub materiał usypia mnie, biję pięściami w czoło po każdej sylabie. Może nauczyciel pomyśli, że mam jakieś masochistyczne skłonności, ale jeśli nigdy tego nie próbował, nie wie, co to skuteczna nauka. 3. Co dekoncentruje czarodzieja podczas rzucania zaklęcia? (wymień jeden wybrany powód) Uniosłem lekko brwi patrząc na to pytanie. Strach? Zwątpienie? Znaki zapytania też umieściłem, lepszego pomysłu nie miałem. Z zadowoleniem oddałem ten głupi świstek papieru i zabrałem się do prawdziwego zadania na dzisiejszej lekcji. Zerknąłem okiem na tekst, który podał nam Raminez i zmarszczyłem lekko brwi. Starałem się skupić najmocniej jak potrafiłem i dokładnie, litera po literze zwizualizowałem sobie zaklęcie przed oczami. Tekst przetłumaczył się tylko do połowy. Nie byłem zadowolony, ale postanowiłem spróbować jeszcze raz. Najwyraźniej coś poszło nie tak, bo papier zasnuł się nazwiskami . I to nie byle jakimi. @Ruth Wittenberg , @Lotta Hudson , @William ''Olii'' Olsson … Patrzyłem ze zdziwieniem na papier. Skład był naprawdę powalający. Nie wiedziałem, co oni wszyscy mieli do rzeczy z moim zadaniem, nie powiem, trochę mnie to podkurwiło. Zacząłem poprawiać tekst, niestety bezskutecznie i naprawdę zaczęło mi to działać na nerwy. Wziąłem głęboki oddech i odwróciłem kartkę pustą częścią w górę. Zamknąłem na chwilę oczy, rozmasowując skronie. Nie wiem, ile tak siedziałem, ale gdy je otworzyłem, połowa osób oddała już swoje zadania. Szybko odwróciłem kartkę z powrotem i stukając palcem w czoło, intensywnie pomyślałem zaklęcie. Przed moimi oczami ukazał się przetłumaczony tekst, mający sens. Poprawiłem włosy, które opadły mi na oczy, po czym wstałem i przyniosłem zadanie do biurka nauczyciela, a następnie wróciłem na krzesło i odwróciłem głowę, po raz pierwszy zerkając na @”Emily Ward”, z którą przyszło mi dzielić ławkę. - Jak poszło? – rzuciłem od niechcenia, przytłoczony panującą w pomieszczeniu ciszą.
Kostka: 4
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Na zaklęciach czy obronie przed czarną magią oczywiście nie mogło jej zabraknąć. Nawet jeżeli bardzo nie chciałoby jej iść się na lekcje, na te dwie by się zmusiła. Jakby nie chciała, nie mogła zaprzeczyć, że były to istotne zajęcia, przydatne w życiu każdego. Umiejętność rzucania zaklęć była w końcu tym co czyniło czarodzieja. Przy okazji była też z tego całkiem dobra, nie miała więc co kręcić nosem. O ile zaklęcie, którego uczyli się ostatnio było całkiem ciekawe, to w jej przypadku nie do końca przydatne. Wykorzystała kilka razy zaklęcie Acie Mentis podczas nauki, ale bynajmniej nie po to, żeby usprawnić ten proces. Wręcz przeciwnie. Po sprzątnięciu dormitorium, poskładaniu skarpetek, pomalowaniu paznokci i ułożeniu książek w równe stosy, było to idealne zajęcie do odwleczenia faktycznego przyswajania wiedzy. Wydawać by się mogło, że nie będzie nic lepszego na jej niepoukładane myśli niż stworzenie ich mapy, w rzeczywistości jednak dużo łatwiej pracowało jej się z chaosie. Posegregowane hasła i obrazki wiszące na tablicy przed nią tylko ją rozpraszały. Liczyła na to, że tym razem poznają jakieś zaklęcie, którego będzie mogła użyć w konkretniejszym celu niż udawanie, że robi coś konstruktywnego. Weszła do klasy zaraz po nauczycielu, uznała więc, że ma prawo powydziwiać sobie z wyborem miejsca zamiast jak zwykle siadać gdziekolwiek. Rozejrzała się po uczniach szukając kogoś, komu można by umilić/uprzykrzyć (niepotrzebne skreślić) życie swoim towarzystwem. Pomachała wesoło @Cándida Feliciana Miramon, która niestety już z kimś siedziała i zajęła się oceną tych, obok których były wolne miejsca. Od razu odrzuciła tych śpiących, chowających się od ludzkości po kątach i ogólnie nie wyglądających sympatycznie. Potem, lepiej przyglądając się ludziom, odhaczyła tych, z którymi miała jakieś spiny, Holdera (co on tu w ogóle robił?) i tych, którzy gryźli się z innymi Gryfonami, w ramach solidarności. Po tej szybkiej selekcji do wyboru zostało jej tylko miejsce obok jakiegoś Puchona i drugie – obok Puchonki. Ene due rike fake… Dziarsko podskoczyła do ławki @Li Na, na którą ostatecznie wypadło. - Siemka! Mogę się dosiąść? – przesunęła krzesło tak, żeby stało przodem do dziewczyny, przeskoczyła przez oparcie i usiadła na nim po turecku – Ettie jestem. A w ogóle mówił jak Excluditur? Chyba nie, nie? Czy mi coś może umknęło? - próbowała sobie przypomnieć czy słyszała kiedyś o tym zaklęciu, ale w efekcie tylko zapomniała jak brzmiało. To tak à propos koncentracji. Jęknęła widząc pytania na tablicy. Znowu teoria... Do tego strasznie głupie. No bo jak opisać proces koncentracji. Szczególnie, gdy do koncentracji w ogóle nie przykładało się wagi. - Myślisz, że jak napiszę pod każdym "Wcale", to też będę musiała wyjść? - właściwie to wszystko zależało od tego, kiedy profesor zamierzał to czytać. Porozglądała się chwilę po pracach innych uczniów, "szukając inspiracji", ale nic nie podejrzawszy z westchnieniem zaczęła pisać. Jakieś bzdury, mniej lub bardziej zgodne z prawdą:
1. Koncentruję się na celu, który chcę osiągnąć, a nie na procesie, który do niego prowadzi. Przykładowo rzucając trudne zaklęcie, zamiast skupiać się na technice, wyobrażam sobie jego efekt. 2. Staram się znaleźć w tym nudnym zajęciu jakiś sens i połączyć z moją pasją. 3. Zależy od czarodzieja. Jak jest marny, to wszystko wkoło, nawet czyjś zbyt głośny oddech. Moim zdaniem najbardziej dekoncentrującym wszystkich czynnikiem jest jednak niepewność.
Dobra, odbębnione. Odrzuciła pióro i wzięła się za to, po co naprawdę tu przyszła. Cieszyło ją, że będą próbować zaklęć niewerbalnych. To był jej aktualny, krótkodystansowy cel życiowy. Najbliższy kamień milowy, na drodze do szczytu „Teraz mogę spokojnie umrzeć”. Skupiła się na piórku i pomyślała zaklęcie. Nawet nie drgnęło. Ette zmarszczyła niezadowolona nosek, ale rozżalenie szybko jej przeszło. To był właśnie plus zaklęć niewerbalnych – nikt nie wiedział, że skrewiła, bo nikt nie mógł być pewien, ze już je rzuciła. Spróbowała jeszcze raz i tym razem piórko uniosło się do góry. Ożeż ty! Magia! Pierwszy raz w życiu udało jej się rzucić niewerbalne zaklęcie i szczerze powiedziawszy, do tej pory tylko teoretycznie wierzyła, że jej się uda. Na wpół zaskoczona, na wpół uśmiechnięta spojrzała na Li, również niewerbalnie przekazując jej "Widziałaś?!". Puchonka nie miała chyba jednak okazji się przyjrzeć, bo nagle piórko, gdzieś sobie poleciało. Ettie gwałtownie odwróciła się szukając uciekiniera. Na szczęście wisiało w przed nią wymagane pięć sekund i jego czerwony kolor, nie pozwalał zgubić mu się do końca. Piórko przeleciało na drugi koniec klasy i wylądowało miękko na kolanach @Matthias Örn. - To moje – zachichotała – Mogę je z powrotem? – spytała, raczej tylko po to, żeby nie zdziwił się, że celuje różdżką w jego stronę – Accio – piórko wróciło do niej, a ona zastanawiał się, czy nie powinna była użyć i tego zaklęcia niewerbalnie, ale dała sobie z tym spokój. Pomachała do Krukona, odwróciła przodem do własnej ławki i bawiąc się piórkiem przyglądała się jak idzie jej sąsiadce.
Li rzadko przychodziła na te zajęcia, gdzieś uznała, że nauka przez profesora wcale jej się nie przyda, ale przecież kto ma jej nauczyć tak naprawdę zaklęć jak nie nauczyciel od Obrony Przed Czarną Magią? Teraz była nieco na siebie krytycznie nastawiona. Mogłaby chodzić to pewnie miałaby już w zanadrzu jakieś nowe zaklęcia, a tak to? Profesor mimo chodem wszedł do sali. Przeniosła na niego wzrok odprowadzając go do miejsca gdzie to się ulokował. Na szczęście nikt się do niej nie przysiadł z uczniów, Charlotte ani Jamesa nie było na lekcji. Co oni takiego robili? Pewnie byli zajęci. James w dodatku miał przecież nową pracę więc musiał pracować. Był prefektem więc uznała, że po prostu ma sporo zajęć i tyle. Zaklęcie obronne? Nieco poprawiła się na krzesełku, ażeby dobrze zrozumieć i wysłuchać profesora. Chyba rzeczywiście zacznie chodzić na te lekcje.
1. Koncentruję się najlepiej jak potrafię. Nie myślę kompletnie o niczym, to co jest teraz priorytetem siedzi w mojej głowie. Nic innego się teraz nie liczy. 2. Próbuję zmienić tok myślenia. To co dla mnie ważniejsze staje się mniej ważne i tak samo dzieje się z koncentracją nad tym co jest nieciekawe. Głównym zadaniem jest oczyścić ponownie umysł i starać się ażeby to było dla Ciebie najważniejsze tak jakby to miało zależeć na Twojej przyszłości. 3. Zależy od człowieka. Krzyk, bądź nieznajomy szmer może zdekoncentrować i zmusić do strachu przez co nie da się utrzymać koncentracji.
Zadanie dla studentów, dla niej było dość dziwne? Ona sama nie wiedziała za bardzo jak ma się za to zabrać. Zabrała pióro i pergamin i zaczęła pisać. Za pierwszym razem przetłumaczyła jedynie połowę tekstu. Ale co to jest? Pojawiły się imiona osób z którymi dziewczynami miała nieco problem od ostatniego czasu. Tak to Ci w których Li się podkochiwała. Co to ma znaczyć? Co to ma być?! Nieco zdziwiona zaczęła pisać drugi raz, ale również jej się nie udało. Dopiero za trzecim razem udało jej się przetłumaczyć cały tekst. Oddała pergamin profesorowi, chociaż wcale nie była do tej notatki przekonana. Będzie co będzie. Najwyżej nie zostanie dłużej na lekcji, skoro pierwszy etap miał być zakończony pozytywnie.
Kostka: 4
Ostatnio zmieniony przez Li Na dnia Czw Lut 09 2017, 12:10, w całości zmieniany 1 raz
Gdy nauczyciel w końcu raczył zjawić się w klasie, ona myślami była już na długim spacerze po błoniach. W rezultacie ledwo zdążyła się zorientować, że właśnie otrzymała jakieś zadanie do wykonania. Zerknęła szybko na tablicę. Koncentracja? Niemal parsknęła śmiechem, bo obecna sytuacja dowodziła, że nie jest mistrzynią w tej dziedzinie. Przewracając oczami wzięła się do pisania odpowiedzi.
1. Jak się koncentrujesz na tym, co jest trudne? Staram się oczyścić umysł, tak by nie rozpraszały mnie żadne inne tematy. Przykładowo, gdy staram się nauczyć jakiegoś trudnego zaklęcia, zamykam się w jakimś niewielkim pomieszczeniu, w którym nie ma absolutnie nic, co mogłoby mnie jakkolwiek zainteresować i rozproszyć. 2. Jak się koncentrujesz na tym, co jest nieciekawe? Staram się sobie wmówić, że jest to niezwykle fascynujący temat. Trwa to mniej lub więcej czasu, w zależności od dnia, ale prędzej czy później oszukiwanie samej siebie odnosi oczekiwany skutek. Warto wcześniej przez kilka godzin wykonywać jakąś monotonną, zupełnie bezsensowną czynność. Wtedy jestem na tyle znudzona, że nawet nauka o wojnach goblinów wydaje się niesamowicie ciekawa. 3. Co dekoncentruje czarodzieja podczas rzucania zaklęcia? Najczęściej otoczenie. Wystarczy, że coś lub ktoś wyda jakiś niespodziewany, wybijający się dźwięk.
Popatrzyła na swoje odpowiedzi i uznawszy, że są całkiem przyzwoite, wzięła się za tę trudniejszą część zadania. Tłumaczenie może nie było zbyt skomplikowane, ale konieczność użycia zaklęcia niewerbalnego wszystko utrudniała. Wzięła głęboki oddech, próbując skupić się na zadaniu. Dopiero w tym momencie zorientowała się, że obok niej usiadł Krukon, którego kojarzyła w zasadzie tylko z widzenia. W tym momencie wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało, bo chłopak najwyraźniej męczył się ze swoim zadaniem i dawał wyraz frustracji ustawicznie przewracając swoją kartkę z jednej strony na drugą. O czym to dopiero co pisała? Byciu dekoncentrowaną przez otoczenie? Niemile zaskoczona trafnością swojej wcześniejszej wypowiedzi prychnęła z irytacją i ponownie spróbowała skupić się na swoim tłumaczeniu. Wciąż boleśnie świadoma obecności swojego kompana, skoncentrowała się na tekście i pomyślała zaklęcie. Początkowo ucieszyła się z efektu, bowiem na kartce zaczęły pojawiać się słowa, które niewątpliwie były w języku angielskim. Przerażenie uderzyło ją dopiero, gdy dotarł do niej ich sens. Zamiast oczekiwanego tłumaczenia, na kartce pojawiła się jej opinia na temat @Calum I. Dear, czyli nikogo innego, tylko gościa siedzącego właśnie obok niej. Wyrażała jednoznacznie jej irytację faktem, że śmie ją rozpraszać oraz kawałki w stylu: ...zawsze jak widzę tego typa, to pali akurat jakieś świństwo, co jest z nim nie tak? Blada ze strachu zerknęła na niego i odetchnęła z ulgą, że właśnie modli się nad swoim świstkiem papieru z zamkniętymi oczami, więc na szczęście nie mógł widzieć tego, co rozgrywało się właśnie na jej kartce. Wzięła się więc czym prędzej do roboty i pomyślała zaklęcie po raz kolejny. Tym razem poszło jeszcze gorzej, bo efekt był... żaden. Spojrzała jeszcze raz na chłopaka obok, który na szczęście wciąż był pogrążony we własnych myślach. Wzięła więc głęboki oddech i wszystkie swoje siły skupiła na formule zaklęcia, którą wykrzyknęła w myślach z całą intensywnością, na jaką było ją stać. Tym razem na szczęście się udało. Szybko poszła oddać swoją pracę, żeby pozbyć się wszelkich dowodów jej tłumaczeniowych wyczynów. Gdy wróciła do ławki, Krukon, który nieświadomie stał się przyczyną jej dzisiejszych perypetii, postanowił do niej zagadać. - Mogło być lepiej... - odpowiedziała lekko się czerwieniąc na wspomnienie opisu jej obecnego rozmówcy. - Ale ostatecznie się udało. A tobie?
Chyba pierwszy raz spóźniła się na lekcję. I szczerze powiedziawszy nie obeszło jej to specjalnie. Bo niby kto miałby jej odjąć punkty? Prefektowi w dodatku. Co najwyżej nauczyciel, ale z racji tego iż Ramirez był ulgowy nie spodziewała się jakiejś niespodzianki. Z uśmiechem wyrażającym skruchę, której tak naprawdę nie czuła weszła do klasy przepraszając za swoje spóźnienie nauczyciela. Ten nawet nie zwrócił na nią uwagi. Może to i lepiej. Rozejrzawszy się po klasie wybrała jedno z wygodniejszych miejsc, a w dodatku takie, aby mogła dowiedzieć się od bardziej kompetentnej osoby o co ma chodzić w tej lekcji. Na swojego "towarzysza lekcji" wybrała @Maddie Armstrong. Nie znała za dobrze tej dziewczyny. Parę razy widziała ją w pokoju wspólnym Slitherinu jak i na zajęciach. Bez skrępowania podeszła do jej ławki siadając obok. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko mojemu towarzystwu? - spojrzała na nią odgarniając swoje ciemne włosy za plecy. Obdarzyła przy tym czarownicę uśmiechem zarezerwowanym tylko dla ślizgonów i zabrała się za rozpakowywanie. Dopiero wtedy nachyliła się bardziej do niej. - Wytłumaczysz mi co będziemy robić? Po dowiedzeniu się wszystkiego odetchnęła z ulgą. Co jak co, ale te zajęcia wydawały się wyjątkowo ciekawe. Przyjrzała się pytaniom na tablicy. Naprawdę pytał tylko o to? Aż szkoda jej było atramentu na takie odpowiedzi, jednak nie mogła tego zignorować. Chciała zliczyć te zajęcia. 1. Zdecydowanie w takim zadaniu ważny jest cel. Nie warto zastanawiać się nad wynikiem. Od początku do końca trzeba się skupić na celu i tym co chcemy nim osiągnąć. 2. Zamieniam sytuację. Wyobrażam sobie, że jest to najbardziej fascynująca dla mnie rzecz jaką kiedykolwiek robiłam. Dzięki temu idzie to sprawniej i zamierzony przeze mnie wynik jest osiągnięty. 3. Przeważnie są to uczucia. Trzeba się ich pozbyć, a przynajmniej zablokować na czas rzucania zaklęć. Odłożyła swoje pióro spoglądając na zapisane słowa. Nie wyglądały one najlepiej. Zawsze mogła je poprawić, jednak czy chciało się jej to robić. Zdecydowanie nie. Była to niepotrzebna czynność która mogła spowolnić ją w dalszej części zadania. Bez większego roztkliwiania się nad tekstem wzięła się za rzucanie zaklęcia. Naprawdę starała się, ale za pierwszym razem przetłumaczyła tylko połowę tekstu. Zamiast drugiej połowy pojawiła się… lista wszystkich osób, w których jest lub była zakochana! Nawet, jeśli w niektóre pozycje było jej trudno uwierzyć. Jay, Lucas, Marcus... Naprawdę chciała to oddać nauczycielowi? Z pewnością nie! Nie miała zamiaru najeść się wstydu. Może i za pierwszym razem się jej nie udało, jednak druga próba wyszła jej perfekcyjnie. - Lista osób które kocham, też mi coś. - spojrzała na dziewczynę śmiejąc się cicho. - Mam nadzieję, że tobie nie wyszły takie głupoty. - puściła jej oczko i wróciła wzrokiem do nauczyciela. Czy ona naprawdę sądził, że nauka takich zaklęć się im przyda? Chociaż... Zastanawiając się bardziej mogło być ono przydatne. Kto wie kiedy wyjedzie i będzie musiała tłumaczyć tekst w innym języku.
Uczniowie schodzili się powoli, najwyraźniej Candy pojawiła się bardzo wcześnie i na samego profesora też przyjdzie jej poczekać. Na domiar złego do sali napływali sami Ślizgoni. Jeden siedział obok niej, jednak on wydawał się wyjątkowo przyjemny. Miała wrażenie, że mogłaby z nim normalnie porozmawiać i obyło by się bez dyskusji o czystości krwi czy różnicach między domami. Potem rzecz jasna pojawiła się tamta Ślizgonka, a potem… znowu jakiś chłopak z domu węża. Zupełnie jakby reszta zapomniała o zajęciach. Za to przed Candy i Fuckiem miejsce zajęła rudowłosa dziewczyna w zielonych szatach, która od wejścia wydawała się aż za bardzo żywiołowa. Aż Cadny musiała podnieść na nią wzrok. I było chyba najgorsze, co mogła zrobić, bo Ślizgonka postanowiła ich zagadać, a Candy nie miała bladego pojęcia, co odpowiedź. Myślała i myślała, ale w ostateczności zdążyła jedynie wydukać przywitanie, bo naraz pojawił się @Nicholas Holder. Uśmiechnęła się przymilnie. – Niedorobiony szef kuchni chyba pomylił piętra – odparła uprzejmie i odprowadziła mężczyznę wzrokiem. Zaszył się gdzieś z tyłu i obserwował zgromadzenie. Wyglądało to tak, jakby przyszedł tu jako wolny słuchacz, opiekun albo… praktykant? Ale czego mógł nauczyć się na lekcji zaklęć? Czy za wróżbiarstwo nie biorą się osoby, które pozostałych przedmiotach nie są zbyt dobre? W odpowiedzi na pytanie @Emily Hawkins westchnęła. – To był chyba błąd życia – dodała. Holder, Crowe… Gdyby wpadła w ostatniej chwili, nie musiałaby się do nich nawet odzywać. Schodzili się kolejni uczniowie i wreszcie w sali zaczęło być kolorowo. Niby to i dobrze, ale z drugiej strony Gryfonka od wejścia zaczęła rzucać uwagi w kierunku siedzącej przed Candy Ślizgonki wredne komentarze. Krukona jednak nie zamierzała się wtrącać, zważywszy na to, że dziewczyna zaraz odwróciła się i ją totalnie olała. Zobaczyła @Nathaniel Cole tylko dlatego, że od dłuższego czasu tępo wpatrywała się w wejście. Jej rozmówca się nie odzywał, wszyscy zajęli się swoimi sprawami, a ona musiała znaleźć sobie zajęcie w tym hałasie. I jeszcze ignorować Holdera czy Armstrong, tyle dobrze, że Ślizgonka chyba jej nie zauważyła. Candida machnęła do Puchona, a kiedy szedł do wolnego miejsca, podążyła za nim wzrokiem i spojrzeniem i gdy był blisko, przywitała się z nim. – Hej, coś taki zmarnowany? Szybko okazało się, że za bardzo zaangażowała się w rozmowę z Natem, bo przestała zwracać uwagę na Ślizgona obok i o ile usłyszała podziękowanie, tak nie zobaczyła ciepłego uśmiechu (czego powinna żałować). Zreflektowała się zaraz i spojrzała przepraszająco na @Nathaniel Cole, a potem zwróciła do @Felix U. C. Keane. – Candy. – Może i nie ogarniała wybitnie języka angielskiego, ale słowo fuck znała aż za dobrze, więc nie mogła powstrzymać zdziwienia. – Fuck? – Głupio jej było pytać, czy istnieje takie imię… Z tego wszystkiego też zapomniała, że pytała o pozwolenie na posiadanie psidwaka. Dodatkowo pojawił się wreszcie nauczyciel i zawalił ich taka robotą… – Tak, jasne – odparła, wytrącona z zamyślenia. Nie rozumiała za bardzo poleceń… – Te trzy pytania są dziwne – mruknęła, ale zaraz zaczęła czytać. – Pierwsze: jak się koncentrujesz na tym, co jest trudne. Chyba mamy podać przykład, ale, szczerze, nie wiem, czy przykład czegoś trudnego czy przykład koncentracji. Drugie: brzmi tak samo, tylko nie trudne, a nieciekawe, też trzeba podać przykład. Ostatnio: co dekoncentruje czarodzieja podczas rzucania zaklęcia. Jeden powód. To chyba najprostsze – skomentowała. – Jak mam coś powtórzyć, to daj znać – dodała jeszcze i wyjęła pergamin. Mały arkusz, bo nie sądziła, żeby napisała dużo. Potarła dłońmi policzki – już teraz nie miała pomysłu, co napisać!
W ostateczności oddała kartkę z takimi oto odpowiedziami: 1. To, co trudne, jest najprzyjemniejsze. Ćwiczę do upadłego, czasami modyfikuję cały proces. W końcu liczy się efekt, a nie sposób. Każdy uczy się w specyficzny sposób. Kiedy piekę coś trudne, uczę się na błędach, nie zawsze wszystko wychodzi idealnie, ale się nie poddaję. Właściwie nie mam problemów z koncentracją… 2. Nie ma rzeczy nieciekawych. Są tylko nieciekawie przedstawione. Wtedy zmieniam nauczyciela i wszystko idzie o wiele łatwiej. Nudzie mnie historia magii, ale kiedy uczę się z kimś, zapamiętuję wyjątkowo dużo. 3. Wspomnienia. Albo prywatne sprawy. Ciężko rzuć zaklęcie w stresie, szczególnie wtedy, kiedy zagrożone jest życie kogoś bliskiego.
Ale ją to zmęczyło. Inni nadal pisali i też nie wyglądali na zadowolonych. – Skończyłam – powiedziała zmarnowana w kierunku @Felix U. C. Keane. Chłopak zrobił to pierwszy i już ćwiczył zaklęcie. Niewerbalnie. Przypomniała sobie zaklęcie: Vertere. Okej. Kartkę z tekstem dostała i z zaskoczenie odkryła, że język jest całkiem znajomy. Jak się okazało – była to brazylijska odmiana portugalskiego. Uśmiechnęła się. Teraz musiała to przetłumaczyć na angielski… Dobrze. Uchwyciła różdżkę i przytrzymała nad pergaminem. Obróciła dłoń, zgięła nadgarstek i pomyślała zaklęcie. Jednak tekst, zamiast zmienić język, po prostu… zniknął i Candy nie rozumiała dlaczego. Nie domyślała się, że fragment trafił na biurko profesora i teraz brzmiał aż nazbyt znajomo, po hiszpańsku. – Fuck, mój tekst zniknął – mruknęła do kolegi. Tylko żeby zrozumiał, że to do niego. Strzeliła sobie w czoło i znowu spojrzała po sali. Niektórzy ćwiczyli, inni dopiero wchodzili… – Ettie! – wyrwało jej się, gdy zobaczyła @Harriette Wykeham. Miała ogromną ochotę poskarżyć się na dzisiejsze niepowodzenie, ale dziewczyna tylko machnęła i postanowiła nie przeszkadzać.
Nareszcie... Moje królestwo. Bardzo lubiłem tę salę. To tutaj właśnie poznałem swoje prawdziwe powołanie jeśli chodzi o sztukę magiczną jakimi są zaklęcia. Momentalnie przeszedłem przez próg, a następnie biorąc duży wdech ruszyłem w stronę swojej ławki. Przeważnie siedzę sam. Wtedy najlepiej udaje mi się skupić. Dzisiaj jednakże było inaczej. Lotta zaprosiła mnie do swojej ławki bym mógł jej towarzyszyć. Głupio by było jej odmówić więc delikatnym uśmiechem i kiwnięciem głową zgodziłem się na jej propozycję, a następnie wyjmując zeszyt rozsiadłem się wygodnie i czekałem na Ramireza - Nauczyciela którego dość lubię.
Minęło może pięć minut, a pośpiesznym krokiem do sali wbiegł nauczyciel. Nie owijając w bawełnę od razu przeszliśmy do lekcji. Byłem na niej w pełni skupiony by niczego nie ominąć. Zacząłem więc od odpowiedzi na pytania, które zostały zapisane na tablicy:
1. W pełni koncentruje się na wybranej przez siebie czynności analizując wszystko po kolei, krok po kroku by nie zaprzątać sobie głowy zbędnymi myślami. Następnie wyobrażam sobie przebieg całej akcji i jej końcowy efekt. 2. Myślę tylko o tym wmawiając, że to może kiedyś mi się przydać w życiu. 3. Najbardziej mnie dekoncentruje niespodziewany zwrot akcji.
Następnie w magiczny sposób przed nami pojawiły się kartki z tekstem. Domyślałem się, że to Brazylijski. Widać to po "Tilde" w każdym słowie. Wiedziałem już co zrobić. Zamknąłem oczy, a następnie w pełni skupiony starałem się przetłumaczyć wybrany tekst na angielski. Gdy uważałem swą czynność za gotową otworzyłem oczy. Nieco się zdziwiłem, a także zarumieniłem. Przetłumaczyłem jedynie połowę tekstu. Co gorsze... Na drugiej połowie było nazwisko i imię: Blaithin Astrid Dear oraz Lotta... Nie nie nie. Nie możliwe. Co tu się odpieprza? Momentalnie imię Lotty zniknęło, a pozostało tylko Blaith. Miałem nadzieję, że tego nie zauważyła... Ja pierdole.... Dobra. Nie ważne. Postarałem się wykonać zadanie raz jeszcze, a gdy mi się udało za drugim razem oddałem kartkę Ramirezowi czekając na dalszą część lekcji w pełni skupieniu.
No to zaczynamy zajęcia. Panna Månen wpatrywała się z wielką uwagą na profesora Ramireza, jednak nie była w stanie się zbytnio skupić. Jej wzrok i myśli, co jakiś czas odbiegały w bok, ukradkiem lustrując gościa. Co na tych zajęciach robi @Nicholas Holder? Nie mogła się przez niego skupić. Co najśmieszniejsze właśnie pierwsze zadanie polegało na koncentracji. Będzie źle, ktoś taki, jak ona, nie ma problemów ze skupieniem, ale teraz… No nic. Pierwsze i drugie pytanie nie były zbyt trudne, na obie rzeczy miała podobną odpowiedź. Wyobraźnia i urozmaicanie sobie rzeczy zawsze pomagało jej w trudnych, bądź nudnych sytuacjach. Jest osobą bardzo zdeterminowaną i kiedy czuje, że musi coś zrobić, najzwyczajniej w świecie się nie poddaje. Do momentu, w którym będzie miała pewność, że zrobiła tyle, na ile było ją stać. Żyj tak, żeby niczego nie żałować. Ostatnie pytanie było dosyć specyficzne. Zazwyczaj przy wypowiadaniu swojego zdania, znała odpowiedź od razu, ale w tym przypadku… no miała problem. Zamknęła oczy skupiając się i wyobrażając siebie w takiej sytuacji, co by jej przeszkadzało? Osoby postronne, zmartwienia, chyba tylko te dwie rzeczy. No to czas, na wykonanie zadania. Spojrzała na tekst i powtarzała w myślach zaklęcie, które nie było zbyt… proste. Nie była orłem z zaklęć i właśnie dlatego sprawiało jej to taką trudność. Oprócz tego, jej myśli cały czas uciekały do pana Holdera, który stał w kącie sali. Dlaczego on ją tak rozprasza?! To jest chore! Niemożliwe i irracjonalne! Dalej Alice, weź się w garść, no dalej, skup się – pomyślała i wzięła głęboki oddech wyrzucając z głowy wszystkie zbędne informacje. To była już jej czwarta próba, która na całe szczęście zakończyła się sukcesem.
Wreszcie jakieś zajęcia, na które mógł przyjść i na które przede wszystkim zdążył (i chciał zdążyć). Należałoby sprostować, że myślała, że zdąży, a w rzeczywistości chwilę się spóźnił, jednak profesor nic nie mówił. Albo dlatego, że przypomniał sobie o jego niepełnosprawności, albo dlatego, że wszystkim pobłażał. Yngve nie wierzył, żeby miały z tym związek jego umiejętności. Gdy wszedł do sali, mnóstwo miejsc było pozajmowanych i znalezienie pustej ławki graniczyło z cudem, a że profesor już i tak rozdał kartki, Norweg nie miał większego wyboru i usiadł gdziekolwiek, padło na miejsce obok @Chasie/Evelyn Frey, na którą nie zwrócił uwagi. Ani na jej postawę, ani zachowanie. Skupił się na profesorze, który powiedział – jeżeli Yngve dobrze zrozumiał – że zaklęcie, którego się będą uczyć, jest niewykonalne bez inkantacji i teraz Ślizgon się zastanawiał, czy mężczyzna nie żartował. Bo w innym wypadku co miałby tu robić? Na szczęście chociaż pierwsza część lekcji miała być przyjemna. Z niewerbalnymi zaklęciami od dawna nie miał problemów. Zwłaszcza że praktykował je codziennie, więc skupienie miał już we krwi. Najpierw zabrał się jednak za odpowiadanie na pytania. Jeżeli chodziło o to, jak się koncentrował, to nie było takie trudne. Ćwiczył to stosunkowo niedawno i wiedział, że kiedy potrzebował się na czymś skupić, powtarzał do w myślach. Nie chodziło tylko o cel, chodziło o zaklęcie, informację. Kiedy uczył się zaklęć niewerbalnych, poradzono mu, żeby akcentował formułę w myślach głośno i dobitnie, to sprawiło, że teraz nie potrzebował aż takiej siły przebicia. Dla niego nic nie było nudne, mogło go jedynie irytować. Jednak kiedy coś mu nie odpowiadało, zazwyczaj było sprawką rodziców, ich planem na niego. Wtedy zawsze myślał o nich. O tym, jak się cieszą z jego osiągnięć. Pomagało. Ostatnie zadanie było tak proste, że odpowiedź zapisał niemal natychmiast: zagubienie. Co innego mogło go wytrącić z równowagi i sprawić, że zaklęcia nie były precyzyjne? Tylko to, że nie rozumiał, co się dookoła dzieje. Gdy skończył, mógł przejść do zadania, które było dla niego aż nazbyt banalne. Tylko tyle? Zaklęcie z pierwszej klasy, a on i tak potrafił jedynie zaklęcia niewerbalne. Przygotował różdżkę i pomyślał zaklęcie. Nie starał się go wzmacniać, znał swoje możliwość. Tyle że jak miał wykonać poprawnie zaklęcie, kiedy ktoś ciągle szturchał go łokciem i jeszcze musiał tę osobę gromić wzrokiem?! Co rusz przerywał zaklęcie, bo wiedział, że jeżeli tego nie zrobi, to przekręci je tak, żeby zaszkodzić tamtej osobie. W końcu jednak nie wytrzymał i pióro poszybowało przed siebie i wplątało się we włosy osoby przed nim. Zaklął po norwesku w myślach. Profesor zabrał wszystkie pergaminy, więc Yngve napisał w powietrzu, przed oczami poszkodowanej osoby: Przepraszam, coś zaklęcie mi nie wyszło. Niestety ofiarą stała się nie ta osoba, co powinna. Machnął różdżką, żeby delikatnie je wyplątać, po czym poinformował o fakcie dokonanym. Spróbował jeszcze raz, bo natrętny uczeń chyba sobie poszedł, i Norweg mógł w spokoju wykonać zadanie. Poszło mu tym razem wyśmienicie.
6OSOBA PODE MNĄ MA MOJE PIÓRO WE WŁOSACH
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Czy jej się chciało czy nie, czy to było jej obowiązkiem czy nie, na obronie przed czarną magią być musiała. Inaczej Xavier na pewno zmyłby jej głowę, jak mogła opuścić takie ważne i wspaniałe zajęcia. Dobrze przynajmniej, że jego ulubionym przedmiotem nie była historia magii. Zdecydowanie wolała coś, gdzie można było pomachać różdżką. Weszła do klasy nawet nie za bardzo, jak na nią, spóźniona i od razu zaczęła szukać wzrokiem @Xavier Whitegod. Nie było go? O mój boże, może coś mu się stało? Może wyjść i go poszukać, póki jeszcze nie usiadła? Z drugiej strony, gdyby coś mu się stało, ktoś pewnie by o tym wiedział i już jej powiedziaaaaaaAAAA...! Na tym skończyły się jej rozważania, jak i w ogóle jakakolwiek praca mózgu. Przed nią siedział @Yngve Løsnedahl. Serce natychmiast ścisnęło jej się w malutką, dokuczliwą kuleczkę, a oddychanie dziwnym sposobem zaczęło wymagać zwiększonego wysiłku. Najtrudniejsze w tym wszystkim było zachowanie zewnętrznego spokoju. Przede wszystkim trzeba było w końcu usiąść, gdziekolwiek, szybko. Siląc się na obojętność przeszła bliżej przodu klasy, byle tylko stracić go z oczu. Go tu nie było! I już! Pech chciał, że nie było też wielu wolnych miejsc w tej części klasy. I tak zajęło jej to już za dużo czasu, nie mogła dłużej miotać się między ławkami. Usiadła na pierwszym pustym krześle, które stało obok. Szlag by to, Yngve był zaraz za jej plecami. Ktoś coś mówił o koncentracji? Przeprasza, kurwa, JAK?! Siedział tak blisko, że gdyby wyciągnęła teraz rękę w tył, pewnie smyrnęłaby go po nodze! Matko bosko, przecież on ją teraz widział! Schyliła się do torby, żeby wyciągnąć potrzebne rzeczy. Unikała go wzrokiem, ale nic nie mogła poradzić na to, że kątem oka widziała jego nogi. Zasłoniła sobie włosami twarz od strony chłopaka, ale wciąż czuła jego obecność. Spokojnie... naturalne ruchy... I, na Merlina, pamiętaj żeby oddychać! Położyła wszystko na ławce i usiadła na brzegu krzesła (zawsze to te kilka cali dalej). No dobra, trzeba było przestać na chwilę zastanawiać się czy dobrze wyglądała z tyłu i wziąć się za pierwsze zadanie.
1. Moim zdaniem na trudnych zadaniach najłatwiej jest się skupić. O ile samemu chce się im podołać. To na czynnościach, których jesteśmy pewni częściej się dekoncentrujemy, ponieważ z czasem zaczynamy je robić machinalnie.
Spojrzała na zapisany przez siebie pergamin. Atrament w niektórych miejscach trochę się rozpłyną, zostawiając plamy na jej dłoni, a pod jej lewą ręką materiał delikatnie pomarszczył się od potu. Nie wróżyła sobie powodzenia na tej lekcji. Dyskretnie wytarła dłonie w rękawy, chociaż nie wiele to dało.
2. Nudzą się tylko ludzie nudni. Wszystko może być ciekawe, trzeba tylko zmienić sposób postrzegania. Jeżeli to nie działa, to może szkoda naszego czasu, na koncentrowanie się na czymś co ewidentnie nas nie interesuje, bo najwidoczniej nasz mózg nie uznał tego za przydatne i prędzej czy później i tak o tym zapomnimy.
Pluła sobie w brodę, że ścięła włosy do ramion. Teraz Yngve widział jej nieosłonięty niczym kark, co z jakiegoś powodu niezmiernie ją niepokoiło. Pomijając już ten drobny fakt, że chłopak raczej nie siedział sobie i nie kontemplował jej karku. Pytanie trzecie: "Co dekoncentruje czarodzieja podczas rzucania zaklęcia?" Eeee, Yngve.
3. Emocje. Skrajne, nieracjonalne emocje.
Coś smyrnęło ją w głowę. Zastygła kompletnie. Nie-moż-li-we. Musiało jej się zdawać. Powoli uniosła rękę do włosów i faktycznie na coś się tam wplątało. Odwróciła się i ku własnemu przerażeniu stwierdziła, że Norweg patrzy dokładnie na nią. I pisze do niej. Biorąc pod uwagę, że właśnie spełniało się jej marzenie, to nie powinna by tak skrępowana. Siedź spokojnie. Bądź sobą. Uśmiechnęłą się delikatnie i wypiszczała: - Nie szkodzi - tak, wypiszczała. Zastygła zaskoczona słysząc to coś, co najwyraźniej było jej głosem. Szybko, powiedz coś normalnie. Coś zabawnego, żeby cię zapamiętał. Ale nic nie przyszło jej do głowy. Po krótkiej, niesamowicie niezręcznej (przynajmniej dla niej) chwili, odwróciła się szybko do swojej ławki, gdzie schyliła głowę i zasłonięta włosami w spokoju spaliła buraka. I wtedy do niej dotarło: przecież on był głuchy. Schowała głowę w dłoni, nie wierząc we własną głupotę. Wyobrażała sobie czasem ich pierwszą wymianę zdań, zarówno w jasnych jak i ciemnych barwach, ale to... tego by w życiu nie wymyśliła. Brawo Twisleton, wybornie rozegrane...
W rzucanie zaklęć pobawię się po swoim egzaminie. Musiałam sobie tylko zaklepać to miejsce xDDD
Xavier wpadł do klasy minimalnie spóźniony. Przeprosił nauczyciela szybkim skinieniem głowy i miną pełną skruchy, nie odzywając się nawet, by nie przeszkadzać. Dojrzał wśród uczniów @Gemma Twisleton i szybkim krokiem dotarł do jej ławki. Wyciągając potrzebne przedmioty ze swojej torby, posłał jej spojrzenie mówiące: Długa historia, opowiem ci później, spotkałem się z Maxem, do tego będzie pracował w Hogawrcie, więc od dzisiaj będę łamał regulamin szkolny jakoś dwa razy więcej, ale on jest taki seksowny, no wiesz, sama byś się nie powstrzymała... Cóż, na pewno nie była to krótka wiadomość, ale to, że ta dwójka potrafiła komunikować się bez słów, niczym jakieś przerażające bliźniaki z horroru, było wszystkim znane. Gdyby tylko Xav wiedział, jak szybko Gemma przestała się nim martwić, gdy dojrzała Yngve. A propos chłopaka i Gemm. Czy ona nie zachowywała się jakoś dziwnie? Ta twarz... dziwnie różowa. I to zachowanie kobiety z nerwicą. W dodatku to nie pierwszy raz, Xavier dobrze pamiętał lekcję ONMS. Zmierzył przyjaciółkę przymrużonymi oczami i odwrócił się do @Yngve Løsnedahl, by uśmiechnąć się do niego w charakterze przywitania. Nie widział żadnych przeciwwskazań by to zrobić, w końcu na ostatnich zajęciach z Uzdrawiania pomagał chłopakowi uwarzyć antidotum i ich krótka relacja okazała się raczej pozytywna. Szybko zorientował się, co dzisiaj będą robić. Zaklęcie obronne! W końcu! - pomyślał radośnie. I to nie byle jakie. Zafascynowany, spojrzał na pióro i pergamin, które się przed nim pojawiły. Tak jak kazał im profesor, najpierw przystąpił do udzielenia odpowiedzi: 1. Oczyszczam umysł z wszelkich niepotrzebnych myśli i dopiero wtedy, gdy nic nie zaprząta mi głowy, skupiam się na wybranej rzeczy. Na przykład na egzaminie z historii magii myślę wyłącznie o zagadnieniach, których się wcześniej uczyłem, a odrzucam niepotrzebne w tej chwili rozważania o Quidditchu czy obiedzie. 2. Zmuszam się do tego, wszystko jest kwestią dyscypliny. Nie lubię na przykład mugoloznawstwa, lecz wiem, że muszę napisać o tym referat, więc poczucie obowiązku staje się silniejsze od własnej niechęci. 3. Skrajne emocje, takie jak np. strach przed śmiercią (w przypadku pojedynku z wrogiem). Jednak wyszkolony czarodziej może używać ich jako dopalacza, a nie przeszkadzacza. Po tym jak napisał odpowiedzi, zabrał się a drugą część zadania. Machał różdżką w stronę pióra, nie odzywając się przy tym, wypowiadając zaklęcie jedynie w myślach, lecz przez długi czas nic się nie działo. W końcu, gdy pomyślał, że nic już z tego nie będzie, pióro poderwało się w powietrze i poszybowało wprost na innego ucznia, wplatając mu się we włosy.
Kostka:5 - osoba pode mną została zaatakowana przez pióro.
Przerzucił wzrok na rudowłosą, która właśnie usiadła obok niego, witając go tak jak zawsze. Wzdychając głęboko, skrzywił się lekko. - Witam…. Czy ja kiedykolwiek wymyśliłem ci jakieś przezwisko? – Sam nie pamiętał i skoro ona się bawiła już w tego typu pseudonimy, czemu sam nie miałby ją jakoś inaczej nazywać. Na tą chwilę jednak nie miał pomysłu na jakąś fajną nazwę. - Jak prezent świąteczny? – Zapytał, przegryzając wargę. Był już luty, trochę już minęło od świąt, lecz przez cały ten okres nie miał okazji jej spotkać, więc pytał dopiero teraz. Przypomniał sobie jak zdobywał tą cholerną salamandrę. Miał nadzieję, że jeszcze nie wykryli jej i nie odesłali. Spodziewał się po Blaithin większej dyskrecji. Nagle przypomniała mu się sytuacja z Oasis. - Ostatnio w Oasis była nowa dziewczyna, gadała z Angelo… wyglądało to jak rozmowa kwalifikacyjna. – Spojrzał jej w oczy z uniesionymi brwiami – uciekłaś? – Nie był głupi, wiedział, że Casper nie wziąłby nowej barmanki, gdyby Fire wciąż była na swoim stanowisku. Rozmyślanie przerwał mu nauczyciel, który zaczyniwszy lekcję, wypisał pewne pytanka na tablicy i tłumaczył im o jakimś zaklęciu obronnym. Tym razem chciał się skupić i zależało mu na tym by ta lekcja nie była stracona, dlatego przyłożył się do tego co miał zrobić. Spojrzał na tablicę i zaczął przepisywać polecenia z niej i odpowiadać na nie:
1. Jak się koncentrujesz na tym, co jest trudne? Najczęściej zamykam oczy, próbuje nie myśleć o niczym innym i jakoś mi udaje się skoncentrować. Co jest dla mnie trudne? Na pewno była kiedyś teleportacja, teraz nie jestem w stanie określić co. 2. Jak się koncentrujesz na tym, co jest nieciekawe? Jeśli nie jest ciekawe, wolę to olać niż się nad tym koncentrować. Jeśli muszę to zrobić to zapewne bym starał się nie myśleć o tym, że jest to nieciekawe. Nie podam przykładu, gdyż przed rzeczami nieciekawymi zazwyczaj uciekałem. 3. Co dekoncentruje czarodzieja podczas rzucania zaklęcia? Kobiety.
Napisał i kolejnym zadaniem dla niego było niewerbalne przetłumaczenie tekstu. Kiedy nauczyciel na szczęście przypomniał zaklęcie, nie miał żadnego problemu, żeby rzucić je niewerbalnie. Lecz coś było nie tak, tekst po machnięciu różdżką zniknął. Zdarzyło się, że Dan przetłumaczył tekst na niemiecki. Spojrzał na Fire na sekundę, a potem przerzucił wzrok na nauczyciela. To był jakiś psikus czy co? Ramirez natomiast również uchwycił jego wzrok i chyba się uśmiechnął czytając kartkę pergaminu. Schweizer potem się dowiedział, że tłumaczenie na każdy inny język automatycznie pojawia się u nauczyciela. Wspaniale. I jakby tego było mało, jakieś pióro poleciało w jego stronę. Gdyby nie to, że trzymał różdżkę i szybko rzucił Incendio, mógłby stracić oko. Z podniesionym ciśnieniem spojrzał w stronę, z której pióro poleciało. Kojarzył tego puchona… tak, trening Quidditcha. Wtedy też nieźle zaszedł mu za skórę. Daniel zapamiętał go sobie.
Nie odzywał się do Ślizgonki obok której siedział. Nie miał takiej potrzeby, więc oboje siedzieli oboje cicho przez cały ten czas, aż przyszedł nauczyciel. Neró słuchał go uważnie i z rozwagą przetrawiał każde jego słowo. Skinąwszy głową na znak zgody, że zrozumiał polecenie, rozwinął pergamin, wziął pióro i zaczął pisać: 1. Jak się koncentrujesz na tym, co jest trudne? Zazwyczaj tworzę wokół siebie pewną niewidzialną aurę, jeśli mnie pan rozumie, skupiam się na danej rzeczy i tworzę sobie obraz w głowię jak daną czynność wykonać. Niedawno zdawałem egzamin na teleportację, gdzie zastosowałem właśnie tą technikę. 2. Jak się koncentrujesz na tym, co jest nieciekawe? Wszystko jest ciekawe na swój sposób. Trzeba tylko na to spojrzeć jakby z drugiej strony medalu, dać szansę czemuś co może być na pierwszy rzut oka „nieciekawe”. Patrząc inaczej, nasz mózg inaczej reaguje, możliwe że bardziej optymistycznie. 3. Co dekoncentruje czarodzieja podczas rzucania zaklęcia? Staram się by mnie nic nie dekoncentrowało, lecz jeśli już coś takiego istnieje to na pewno jest to zbyt głośna muzyka. Napisawszy to, zwinął pergamin w rulon i odstawił pióro. Słuchał kolejnych poleceń i szybko je wykonał. Niewerbalnie podnieść pióro? Wydawało się banalne, gdyż zaklęcie Wingardium Leviosa uczyło się w pierwszej klasie. Jednak, przystępując do tego zadania, Neró miał problem z utrzymaniem pióra w jednej pozycji, cały czas latało, to wyżej, to niżej, jakby nie mogło się ustabilizować, niczym zepsuty samolot. Mimo wszystko, zmieniło barwę na czerwony, lecz lekko wyblakły, barwa nie była bardzo mocna. Cóż, czekając na kolejny etap lekcji, spojrzał na Andreę i jedynie patrzył bez słowa. Nie miał pomysłu na rozpoczęcie rozmowy, ani też nie chciał tego robić. Przynajmniej nie chciał się odzywać jako pierwszy.
Kiedy chłopak uniósł głowę, zauważył że lekcja niedawno się rozpoczęła. Wszyscy przybyli uczniowie zaczęli odpowiadać na pytania, a następnie przechodzili do zadań praktycznych. Cóż, młody Krukon uwielbiał tego typu lekcje - połączenie teorii oraz praktyki. Poza tym determinacja niektórych ludzi jest godna podziwu. Matthias spojrzał skupiony na tablicę i przeczytał w myślach trzy pytania, na które w najbliższym czasie powinien odpowiedzieć. Kartka widniejąca na przeciwko niego kusiła, aby napisać piękny esej o tym jak bardzo skupienie wpływa na niezrównoważenie psychiczne, ale nie o to w tym chodzi, prawda?
1. Trudne rzeczy prawdopodobnie sprawiają, że skupiamy się o wiele bardziej i przychodzi nam to łatwiej. Według mnie spowodowane jest to chęcią pokazania się z jak najlepszej strony. Aby potencjalnie zwiększyć swoje skupienie, osobiście próbuję wyłączyć niepotrzebne zmysły takie jak dotyk, wzrok czy też słuch.
W tym momencie, na kolanach chłopaka pojawiło się piórko przeszkadzając w dalszych konkluzjach. Zdziwiony wzrok Matt'a skierował się ku gryfonce, która prawdopodobnie była odpowiedzialna za to latające cudeńko. Pióro zniknęło tak szybko jak szybko się pojawiło. Do uszu chłopaka doszło zaklęcie wypowiedziane przez dziewczynę, lecz ten postanowił to zignorować i przejść do kolejnego z pytań.
2. Rzecz jasna, że najciężej jest nam się skupić na tematach nieciekawych dla nas. Podczas nauki często kierujemy swoje myśli na inny tor, pomimo tego że wiemy jakie to jest beznadziejnie głupie. Ja, gdy mam do czynienia z nieciekawą rzeczą, na której muszę się skupić, najczęściej próbuję skojarzyć to z czymś co kocham. Załóżmy: mam za zadanie nauczyć się języka, który mnie męczy. W takim wypadku wplatam słówka w tekst piosenki, którą uwielbiam. Pozwala mi to wręcz nieświadomie skupić się na nieciekawej rzeczy.
3. Cóż, wiele rzeczy może dekoncentrować czarodzieja podczas rzucania zaklęcia. Wydaje mi się, że jest to uwarunkowane przez charakter oraz siłę woli danej osoby. Uważam, że jedną z najbardziej dekoncentrujących rzeczy jest otoczenie. Dużo rzeczy dziejących się wokół nas może dekoncentrować, chociażby wiewiórka przebiegająca po gałęzi drzewa.
Nadszedł czas na ostateczne zadanie. Pełne skupienie, wszechobecny szmer powoli zaczął cichnąć, a przynajmniej tak zdawało się chłopakowi. Brazylijski tekst na kartce powoli zaczął się zmieniać na angielski. Zadowolony chłopak ujął kartkę w dłoń i sprawdził, czy wszystko jest w jak najlepszym porządku. Udało mu się, udało! Młody Krukon nareszcie mógł być z siebie dumny.
Kostki: 2
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, jak niewielu ludziom podobały się przezwiska przez nią wymyślone. Na jedną dziewczynę od zawsze wołała "Tleniona", tylko dlatego, że miała bardzo jasne włosy. Tak się nauczyła, uznając, że prawdziwe imiona są nudne. Tyle, że Fire robiła tak, jak chciała, więc skrzywienie się Daniela nie zrobiło na Gryfonce żadnego wrażenia. - Nie, ale ja już mam przezwisko. - odparła, drapiąc się lekko po policzku, na którym miała parę drobnych szram. Lubiła nazywać się ogniem i tak preferowała. Tylko złośliwcy dalej nazywali Szkotkę Blaithin. - Ignis jest cudowna... - przyznała niechętnie, bo odruchowo wolałaby udawać, że prezent jej się nie podobał. Tymczasem do salamandry bardzo się przywiązała. Tylko, że to wiązało się z ciągłym martwieniem o to, czy zdoła utrzymać zwierzątko przy życiu. Przez to majstrowała mocno z zaklęciami ocieplającymi tak, żeby Ignis przetrwała zimę całkiem znośnie nie tylko przy kominku w dormitorium, ale i w kieszeni jej kurtki. - Wiedziałeś, że one zmieniają kolory? Jak jest zimno to robi się taka krystalicznie błękitna, a gdy siedzi w ogniu cała jest taka czerwona. - powiedziała, nie kojarząc tego wcale z tym, że jej oczy były błękitne, a włosy rude. - I jest u mnie bezpieczna, nikt nie jest lepszy ode mnie w obchodzeniu zasad Hogwartu. - stwierdziła z zawadiackim uśmiechem, chociaż niezbyt mocnym, bo usta dalej bolały. Przysunęła się do blondyna odrobinę, ale nie na tyle, żeby w jakikolwiek sposób się zetknęli. Zaczerpnęła haust powietrza. - Nie pachniesz czekoladowymi Wizz-Wizzami, więc chyba nie korzystasz z mojego prezentu. - stwierdziła, przywołując na twarz maskę żalu. Tak naprawdę, tamte prezenty wybierała raczej na odwal się. Wąchała amortencję tylko dwa razy w życiu. Pierwszy raz parę lat temu, jeszcze w Durmstrangu. Fire paliła papierosy już wtedy, więc to ich zapach pojawiał się jako ulubiony. Ale ostatnio na jednej z lekcji eliksirów coś uległo zmianie. Teraz czuła jakby herbatę i dym papierosowy, ale inny. Tyle, że kompletnie nie zwróciła na to uwagi. - Ach, tak. Sama ją tam wysłałam. - powiedziała powoli, uświadamiając sobie, że Schweizer nic nie wie. W końcu Cassie sam powiedział, że to ona "mówi Danielowi", co wyleciało jej z głowy. Teraz nawet trochę się tym faktem zakłopotała, ale ostatnie słowo wypowiedziane przez Ślizgona obudziło w Szkotce złość. - Ja nie uciekam. - stwierdziła twardo. - A co, będziesz za mną aż tak tęsknić? Przewróciła oczami, podobnie jak Daniel skupiając się na lekcji. Ale myśl o tym, że Maddie już pojawia się w Oasis nadal męczyła Gryfonkę. Zrobiła dobre wrażenie? Dziwnie było ze świadomością, że przyjaciółka zajmie jej miejsce. O wiele lepiej nadawała się na stanowisko barmanki i Cassie nie powinien się nie zgadzać... Rozejrzała się dyskretnie po klasie, wypatrując przyjaciółki. Postanowiła, że po lekcji musi się koniecznie dowiedzieć, jak poszło z tą rozmową. Rozproszyła się tym i nie do końca wiedziała, czemu nagle przed nią pojawiło się pióro i tekst w dziwnym języku. Szybko jednak zorientowała się, że ich zadaniem jest na razie odpowiedź na jakieś nudne pytania. Pisała pierwsze, co jej przyszło do głowy, nie siląc się na szczerość.
1. Jak się koncentrujesz na tym, co jest trudne? Przestaję myśleć o wszystkich innych sprawach, staram się skupić na każdym słowie i geście, kontrolować swoje ciało, swój oddech. Muszę wziąć głęboki oddech, żeby przystąpić do działania. Przed tym upewniam się milion razy, że jestem gotowa. 2. Jak się koncentrujesz na tym, co jest nieciekawe? Zmuszam się i odcinam od wszystkich przyjemności. Obiecuję sobie w myślach, że po nauczeniu się danej rzeczy będę mogła pójść pospać albo zjeść czekoladę. Ale w nauce nie istnieją nieciekawe rzeczy, wszystko jest bardzo fascynujące. 3. Co dekoncentruje czarodzieja podczas rzucania zaklęcia? Inne osoby, myśli, wspomnienia, skojarzenia, zapachy, dźwięki, wszystko.
Kiedy skończyła, wreszcie odetchnęła z ulgą. Nie znosiła takiego gadania o niczym i pseudointeligentnych odpowiedzi. Wręcz kusiło ją by dodać "Bla bla bla" na końcu jednego z pytań, ale już nie chciała mieć problemów. Nudząc się nieco, podczas gdy inni jeszcze pisali z wielkim zaangażowaniem, zerknęła przez ramię Daniela. - Serio, kobiety, Casanovo? - rzuciła z nikłym uśmiechem, ale zaraz potem tekst zmienił się na niemiecki, co dalej nie stanowiło problemu dla Fire do odczytania. Dziękowała rodzicom za tak dobrą edukację w kwestii języków. Zamierzała już popracować nad swoim zadaniem. Próbowała kiedyś zaklęć niewerbalnych pod wpływem ojca, ale potem to porzuciła. Nie posiadała wystarczająco wiele cierpliwości. Zanim jednak w ogóle machnęła różdżką, już coś się stało. Ogarnęła spojrzeniem twarz Daniela, a jego wzrok nie zapowiadał niczego przyjemnego. Nawet się nie odezwał, więc Fire zrobiła to za niego, zanim posłałby kolejne zaklęcie, tym razem gorsze. - Daj spokój, Xav jest okej. - stanęła w obronie swojego kumpla, spoglądając jeszcze na zwęglone resztki pióra. - Ładnie rzuciłeś to Incendio. Trochę niedopalone, ale działałeś szybko... - odchrząknęła, oddając Puchonowi swoje pióro i mrugając do niego zdrowym okiem. - Trzymaj i uważaj. Bez słowa odwróciła się znów do swojej ławki, informując profesora, że potrzebuje jeszcze jednego pióra. Kiedy już wreszcie mogła skupić się na swoim zaklęciu, wyłączyła kontaktowanie się z resztą świata. Wpatrywała się w gładkie lotki i wyobrażała sobie, jak unoszą się do góry... Tyle, że nic się nie działo. Aż w końcu nagle wystrzeliło w górę, jak to Xaviera i wplątało się w czyjeś włosy. - Merlinie, co to za po...walone pióra? - spytała, w ostatniej chwili powstrzymując się od przekleństwa. Prefektowi nie wypadało.
Uczniowie - 6
OSOBIE, KTÓRA NAPISZE PODE MNĄ WE WŁOSY WKRĘCIŁO SIĘ MOJE PIÓRO, PRZEPRASZAM BARDZO ♥
Chociaż to już drugi rok studiów Leonore, dziewczyna nadal nie czuje się zbyt dobrze w otoczeniu innych uczniów. Krąg jej znajomych skurczył się do minimum, od kiedy paraduje po szkole z ogromną tarantulą na ramieniu. Trudno. Skoro ludzie nie szanują Pączuszka, ona nie będzie szanowała ich. Na lekcje jednak chodzić trzeba - nie tyle, by zdobyć dla domu jakieś punkty, bo to o dziwo było jej obojętne, ale żeby się rozwijać i spróbować udowodnić rodzicom, że jest tak samo - jeśli nie bardziej - uzdolniona, co starszy brat. Zaklęcia i Obrona Przed Czarną Magią to jeden z przedmiotów, które blondynka lubi najbardziej. Zazwyczaj idzie jej bardzo dobrze, zdarzają się jednak wyjątki. Tak też było dzisiaj, kiedy przyszło jej odpowiadać na pytania. Może i nie były trudne, ale... nie znała na nie odpowiedzi. Albo nie chciała się nią dzielić. Na początku lekcji usiadła w pustej ławce, ale na tyle blisko innych uczniów, by nie wyglądać na odludka. Wbrew pozorom Leo lubi ludzi. A ludzie, gdy już ją lepiej poznają, uznają, że dziewczynę też da się lubić. Chwyciła w dłoń pióro, rozwinęła pergamin i oparła czoło na dłoni, zastanawiając się nad pytaniami. Myśl, Leo, myśl. Jak się koncentrujesz?
1. Skupiam się na chwili obecnej. Choćby myśli mnie rozpraszały, tak długo zastanawiam się nad problemem, aż sobie z nim poradzę. Nie pozwalam sobie na fantazje - powtarzam, że nie mogę robić kilku rzeczy jednocześnie i zaczynam w to wierzyć. Po drugie: nie krytykuję się. Jeśli coś mi nie idzie, staram się zacząć od początku, ignorując wewnętrzny głos, budzący zwątpienie. No i - co najważniejsze - staram się odseparować uczucia od pracy. Na pewien czas wyłączam emocje, żeby się nie rozpraszać. Przeważnie działa. 2. Przede wszystkim - nie zastanawiam się: "Po co?" Nie wątpię w sens swojej pracy, chociaż może mnie ona nużyć. Jeśli nie mogę sobie poradzić z wątpliwościami, zapisuję w notesie argumenty, które przemówią do mnie na tyle, bym dokończyła zadanie. 3. Jeśli za przykładowego czarodzieja przyjmiemy mnie, najczęściej jest to obawa przed porażką.
Leonore przesunęła wzrokiem po pergaminie z odpowiedziami i westchnęła ciężko, uznając je za w miarę sensowne. Ujęła w dłoń notatki, które przekazał im nauczyciel, po czym rozwinęła na biurku, biorąc w dłoń różdżkę. Była to iście komiczna sytuacja - zapewne dlatego, że mierząca zaledwie 155 centymetrów czarownica posiadała różdżkę o długości 40 centymetrów. Miała ją jednak od dobrych ośmiu lat, zdążyła się więc przyzwyczaić. Skupiła całą uwagę na zaklęciu Vertere, wpatrując się w dziwne, portugalskie słowa. Coś jednak bardzo ją rozproszyło i choć notatka w istocie przetłumaczona została na angielski, jej treść dotyczyła siedzącego niedaleko puchona. @Xavier Whitegod nie był może osobą, którą Leonore dobrze znała, ale z pewnością rzucał się w oczy. Miejmy tylko nadzieję, że ciemnoskóry uczeń nie zwrócił uwagi na nieco starszą Ślizgonkę.
Rodzice wrzucili go do pieca, kiedy był mały? A może w poprzednim wcieleniu spalili go na stosie?
Leo cicho parsknęła, patrząc na dwa bardzo rasistowskie zdania, ale na wszelki wypadek zasłoniła papier dłonią. Usiadła nieco wygodniej i znów chwyciła różdżkę, koncentrując się na zaklęciu. Za drugim razem wreszcie udało jej się przywrócić sens notatki. I w zasadzie w tym momencie historia mogłaby się skończyć. Niestety blondynka poczuła nagłe szarpnięcie za włosy i cicho syknęła. Odwróciła się za siebie, próbując wyciągnąć pióro i jednocześnie namierzyć sprawcę zamieszania. - Tak trudno wam zapanować nad prostym zaklęciem? - warknęła w stronę uczniów, którzy ćwiczyli właśnie Wingardium leviosa.
Ostatnio zmieniony przez Léonore Rožmitál dnia Sob Lut 11 2017, 16:36, w całości zmieniany 1 raz
- Fuck. - Przytaknął, gdy Candy zdziwiło jego imię. Cóż, nie było to takie w pełni prawdziwe - w końcu to była raptem jego drobna zabawa z inicjałami. Prawdę powiedziawszy, łatwiej było mu zareagować na to, niż na "Felix". Jeśli tylko mógł, to starał się wpoić innym właśnie ten poręczniejszy dla niego zwrot. Dziewczyna była tak miła, że bez problemu przeczytała mu te pytania. Podziękował, ale zmarszczył brwi z lekkim zaskoczeniem, ponieważ spodziewał się czegoś bardziej... No, po prostu czegoś prostszego. Myślał, że będą działać na teorii, a te pytania to będą zagadnienia związane z Zaklęciami i Obroną Przed Czarną Magią. A jednak, miał dać coś od siebie i tyle. 1. Staram się odciąć od świata zewnętrznego, od wszelkich pokus. Myślę jedynie o moim zadaniu. Nie odpuszczam, dopóki mi się nie uda. 2. Jeśli muszę zająć się czymś, co mnie nie interesuje, to jestem w stanie po prostu się do tego zmusić. Potrzebuję jednak wtedy jeszcze więcej ciszy i spokoju. 3. To zależy, ale głównie chodzi o bodźce zewnętrzne. Mnie może rozproszyć nawet najcichszy odgłos, ale innym przeszkadza dopiero bezpośredni kontakt z czymś nowym. Skończył, choć nie był zbyt zadowolony ze swoich wypowiedzi. Cóż, dziełem sztuki to nie było, ale chyba profesor tego nie oczekiwał. Zaklęcie poszło mu zaskakująco i chłopak cały czas nie puścił swojego pergaminu. Nie miał pojęcia, czy zrobił coś nie tak, czy wręcz przeciwnie. Kiedy jednak Candy poinformowała go, że jej sytuacja wygląda podobnie, nieco się uspokoił. - Ach, czyli pewnie tak miało być. - Uznał, chociaż wcale nie był stuprocentowo przekonany. Nie zamierzał jednak psuć humoru ani sobie, ani dziewczynie. Poza tym, zrobiło mu się wyjątkowo miło, że jego towarzyszka chciała zamienić z nim choć parę słów. - Oryginalna lekcja. - Stwierdził jeszcze, nie chcąc tak szybko zabić konwersacji. Najwyraźniej profesor chciał w nietypowy sposób zmusić ich do koncentracji, dlatego przed przejściem do sedna zajęć kazał poćwiczyć pisanie i zaklęcia niewerbalne. Felix wolałby już konkrety, ale nie chciał negatywnie się nastawiać. Zresztą, niewiele miał do powiedzenia - pozostawało mu liczyć na to, że wyjdzie z sali z jakimiś nowymi umiejętnościami.