Kultowe miejsce - zatłoczone i wiecznie przepełnione studentami. Pomimo swojej popularności, zawsze można znaleźć tu jakiś wolny stolik, a przemiła obsługa nie zapomina o żadnym kliencie. Przez jakiś czas pub nazywał się "PodTrzema Różdżkami", gdy został przejęty przez fanatyków Koalicji Czarodziejskiej - o politycznych niesnaskach nie ma już jednak śladu i witani są tutaj wszyscy, niezależnie od czystości krwi.
Dostępny asortyment:
► Sok Dyniowy ► Woda Goździkowa ► Piwo kremowe ► Dymiące Piwo Simisona ► Rum porzeczkowy ► Malinowy Znikacz ► Grzane wino z korzeniami i koglem−moglem ► Ognista Whisky ► ”Najlepsza Stara Whiskey Campbell'a” ► Wino skrzatów ► Wino z czarnego bzu ► Sherry ► Rdestowy Miód
Dobra, dobra, ja czuję się przekonana, a co za tym idzie – Bruk też. Kiedyś tam, jak wszyscy ją opuszczą i będzie się biedaczce nudzić, to wdzieje na siebie kostium, słomiany kapelusz, po czym wesoło pohasa na łąkę zbierać te wszystkie roślinki, ażeby rozkręcić biznes. Co do kozaków - owszem, po głębszych przemyśleniach, za i przeciw, a także dokładnych selekcjach bezkonkurencyjnie wygrywa cwaniak Murrey, tym samym sprawiając, że pozycja Dimitriego, jako tego najlepszego mocno się zachwiała, na korzyść Jaydona właśnie. Już pominę fakt, że ten za jakiś czas będzie tak samo cuchnął alkoholem, bo w końcu zamówił całą butelkę Ognistej. No, ale że to smakowa, a i Bruk miała pić, to nie będzie aż tak źle. Zresztą, nie, żeby kiedykolwiek zapach alkoholu jej przeszkadzał, bo jakoś nigdy nie była na jego punkcie aż tak bardzo wyczulona. No ale co się dziwić, skoro teraz na każdej imprezie zawsze jakimś cudem znajdzie się litry alkoholu (rosyjska wódka i te sprawy), a kto nie pije, ten lamus. No nie da się, po prostu nie da. W każdym razie siedzieli teraz tu, w Trzech Miotłach, wieczór zapadał, każde z nich kozaczyło na swój kozacki sposób, co chwila piwne tęczówki napotykały te zielone (a nie brązowe, panie Murrey, taki mały fail, ale wybaczamy), a ramię Jaydona przyjemnie ciążyło jej na barkach. No i nie powiem, bardzo przyjemnie było patrzeć na kelnerkę, która, jak się wydawało, bardzo chętnie by się z Brukiem w tym momencie zamieniła. No ale na szczęście ta zdała sobie sprawę, że no way, nie ma takiej opcji, Jay poświęca uwagę i ramię Brukowi, więc grzeczniutko podreptała za bar po butelkę Ognistej, kiedy Ślizgonka przytaknęła, że, owszem, takie zamówienie jej pasuje. Zresztą, co tam wybór trunku, kiedy właśnie dłoń studenta napotkała jej ramię, delikatnie je drażniąc. - Nie palę. Znaczy się palę, ale tylko okazyjnie – mruknęła, co miało być równoznaczne z odmową. Co tam, i tak nawdycha się, kiedy Dżejdon będzie fajczył. - A co, już jesteś śpiący? – spytała równie niewinnie, zadzierając głowę do góry, żeby przyjrzeć się poczynaniom Murrey’a. - Hym? Nie, nie spałam. Zawsze chciałam zrobić taki mini-biwak, wiesz, namiot rozstawiony gdzieś na błoniach. Albo… albo na skraju zakazanego lasu, to już w ogóle byłby czad, nie sądzisz? – spytała rozochocona, wiercąc się trochę na ławie. - No ale nigdy nie wychodziło. - A co do tych kwater, to może spytaj ją, ja jakoś słabo się orientuję – powiedziała trochę ciszej, mając na względzie idącą w ich kierunku kelnerkę z Ognistą i szklaneczkami na tacy.
No w sumie ten słomiany kapelusz też brzmi nieźle. Ej, Bruk na pewno nieźle wyglądałaby w takim kapeluszu. Zdecydowanie. Kto wie czy może jakby już nie hasała po tej łączce to Jay nie zwróciłby na nią uwagi. Oj tak. Haaa brawa za wygraną! Powinien dostać jakiś puchar, medal, czy coś tam jeszcze. Ale w zasadzie wystarczy mu teraz jakieś podziękowania w postaci panny Toxic. Chyba znajdzie jakąś odpowiednią formę, żeby wynagrodzić Jayowi tytuł największego kozaka? No cóż zapach alkoholu chyba w ogóle jej nie przeszkadzał, jeśli była zafascynowana Korotyą? Jaydon od razu powiedziałby, że on kojarzy się wyłącznie z procentami. Oczywiście o ile w ogóle by go kojarzył, bo szczerze mówiąc średnio obchodzili go chłopcy z wymiany. Pardon, to o oczach było z rozpędu, bo w końcu Jay doskonale wiedział, że Bruk miała piękne brązowe oczy. Tak samo jak miała piękne brązowe włosy (tu już na pewno się nie pomylił), w które po odwróceniu głowy w jedną stronę mógł nawet po pochylaniu zanurzyć nos i poczuć przyjemny zapach jej włosków. Więc po co tam mu jakaś dziadowa kelnerka, skoro miał u boku taką Ślizgonkę. No cóż owszem, najwyżej się nawdycha, bo w końcu papieros był nieodłącznym rekwizytem Jaya i wyglądał z nim szalenie seksownie i kozacko, więc na pewno nie będzie przeszkadzało jej jeśli będzie wyglądał jeszcze lepiej niż zawsze, pomimo zatruwania powietrza. Uśmiechnął się lekko na jej urocze pytanie. - Owszem, jestem trochę śpiący. Wręcz nie dam radę chyba dojść do Hogwartu – mruknął wydychając dym do góry i zerkając na spoglądającą na niego Bruk. - No jasne, że byłby czad. Skoro sprawiłoby ci to przyjemność z chęcią wybiorę się z tobą na taki biwak – zaoferował się Murrey, oczywiście nie mając w głowie tego, że spędziłby noc z Bruk w ciasnym namiocie. Od razu kiedy Bruk wspomniała, żeby zapytał, Jaydon rzucił uprzejmy uśmiech kelnerce, która właśnie postawiła im Ognistą przed nosem. - Przepraszam czy są jakieś pokoje do wynajęcia wolne? – zapytał. W końcu zawsze można przenieść się z alkoholem gdzie indziej. Kelnerka burknęła coś, że są na piętrze i podała jakąś niską jak na Jaydona kieszeń cenę. Chłopak kiwnął głową i spojrzał z ukosa na Bruka.
Charlie wszedł przez skrzypiące drzwi do środka. Wewnątrz było duszno i nieprzyjemnie. Pomimo niewielkiego ruchu i tak czuł się nieswojo. Robiło mu się niedobrze, od zapachów napoi i ludzkiego potu. Usiadł przy stoliku na końcu lokalu. Zdjął z ramienia torbę, w których zawsze nosił notatki. Po chwili z gorąca zdjął również bluzę, został w białym podkoszulku na ramiączkach, ukazując tors i dobrze zbudowane ramiona. Zamówił kremowe piwo i usiadł z powrotem na swoim miejscu. Wiedział, że będzie musiał czekać tak długo na Margaret, aż w końcu przyjdzie. Po ujawnieniu ich incydentu w jego gabinecie musiał zniknąć na kilka miesięcy. Miał nadzieję, że Margaret nie będzie wściekła na niego i wszystko się ułoży.
Weszła. Nie miała pojęcia po co tu jest i co się stanie. Wewnątrz było o wiele ciemniej niż na dworze. Chwilę stała przy drzwiach, żeby móc rozpoznać ludzi wewnątrz. Prawie od razu zauważyła Charliego. Bardzo wolnym krokiem zbliżała się do niego. Na szczęście siedział tyłem, więc nie mógł widzieć, że weszła. Stanęła z jego plecami. Stała tak chwilę myśląc, czy nie odwrócić się na pięcie i nie wrócić do zamku. Odchrząknęła. - Hej. - Powiedziała. Chciała wyglądać na cholernie pewną siebie. Jej włosy były rozczochrane. Miała na sobie kilka warstw rożnych bluzek i bluzeczek, a na szyi wisiały masywne kolorowe korale. Na nogach oczywiście miała trampki. Tak zaskoczył ja list od Charliego, że nie miała nawet czasu przemyśleć w co się ubiera.
Mężczyzna czuł, że jego serce na chwile przestało bić, gdy usłyszał jej głos. Wiedział, że coś czuje do tej rudowłosej, niebieskookiej siedemnastolatki. Nie wiedział czy to miłość, czy tylko zauroczenie. Powoli się odwrócił i odpowiedział zachrypniętym i zdenerwowanym głosem. - Witaj. Wstyd mu było. Nawet nie zauważył kiedy przyszła, nie zdążył się ubrać. Miał wrażenie, że wygląda jak niechluj w przepoconym podkoszulku. - Może usiądziesz? - Dodał i wskazał miejsce naprzeciwko. Wziął głęboki łyk piwa i spojrzał jej w oczy.
Ostatnio zmieniony przez Charlie Beckett dnia Wto Cze 21 2011, 23:34, w całości zmieniany 1 raz
Kiedy zobaczyła jego twarz lekko się uśmiechnęła. Jej planem było zachowywać się tak, jak gdyby nigdy nic się między nimi nie działo. Po jego słowach po prostu usiadła naprzeciwko niego. Zanim zaczęli rozmowę zamówiła piwo kremowe. Powiesiła torbę na oparcie krzesła, podparła brodę rękami, opartymi o stół i patrzyła na Charliego. - No więc po co chciałeś się spotkać? - Spytała z jak największym dystansem.
Nauczyciel niemało posmutniał, widząc jej nadąsaną minę. W moim gabinecie zgrywała kobietę, a teraz zachowuję się jak obrażona dziewczynka. Westchnął. - Musimy poważnie porozmawiać. O Tobie, o mnie, o nas. Co z nami? - Wyrzucił z siebie szybko, po czym upił kolejny łyk piwa. W pomieszczeniu nadal było bardzo gorąco i duszno. Śmierdziało ludźmi i papierosami. Chłopak dziwił się Margaret, że nie gorąco jej w tych wszystkich ubraniach. Miał nadzieję, że niebieskooka zmieni podejście. Marzył, by teraz przed wakacjami i w trakcie ich być szczęśliwy. Czuł, ze ta dziewczyna może mu dać to szczęście. Miał wielką nadzieję na to. Uśmiechnął się do niej błagalnie.
Ostatnio zmieniony przez Charlie Beckett dnia Wto Cze 21 2011, 23:35, w całości zmieniany 1 raz
Zrobiła wielkie oczy. Czy on mówi serio?! Czy on myśli, że to wszystko było jakieś bardzo głębokie, czy on myśli, że mogę czuć do niego coś więcej niż sympatię i fizyczny pociąg?! Z wrażenia zaczęła się krztusić własną śliną. Szybko napiła się, przyniesionego przed momentem piwa kremowego. Spojrzała na niego lekko załzawionymi oczami. Przełknęła ślinę. Nie wiedziała co powiedzieć. Podrapała się więc po głowie. - Ale jak z nami? Są jacyś my? - Spytała bardzo miłym głosem, Nie chciała go ranić, ale chyba właśnie to zrobiła.
Chłopaka zamurowało. Miał nadzieję, że wszystko się potoczy, że będą szczęśliwi. Jednak Margaret chodziło chyba wyłącznie o jego ciało. - O nas, o Tobie i o mnie. Zapomniałaś?! - Prawie krzyczał we łzach. Ludzie zaczęli się odwracać. Czuł się jak idiota. Machnął ręką ze zdenerwowania. Kufel kremowego piwa spadł na podłogę i roztrzaskał się z głośnym brzdękiem. Charlie schował twarz w dłoniach i zaczął płakać. Nigdy nie czuł się tak wykorzystany i poniżony. - Zniknąłem na tyle czasu, by Cię chronić! Miałabyś tutaj piekło, gdybym został! Straciłem starą pracę, straciłem wszystko, na rzecz Ciebie! - Krzyczał. Czuł, że to wszystko i tak nie ma sensu.
Margaret spojrzała na niego z litością i zniecierpliwieniem. - Ty jesteś facet czy ciota?! - Spytała sycząc. Nie mogła uwierzyć, że rozpłakał się przy niej. - Żałuję, że zrobiliśmy to, co zrobiliśmy. - Mówiła dalej patrząc na niego spode łba. Jak tylko szybko mogła wypiła do końca kufel swojego piwa. Starała się nie dopuszczać do siebie wypowiadanych przed Charliego słów. - Jak będziesz potrafił nad sobą zapanować to pogadamy. - Czym prędzej zapłaciła za swoje piwo kremowe i po prostu wyszła. Było jej w tym momencie cholernie wstyd.
Dziewczyna postanowiła wybrać się do Hogsmeade. Był ładny dzień i mimo iż chciałaby spędzić go na jakiejś plaży, to niestety nie było szansy. Wszędzie za daleko, a ona jeszcze się nie umie teleportować. Ale na pewno już nie długo się nauczy. W końcu za dwa miesiące będzie pełnoletnia. A właściwie półtorej miesiąca. Nie planowała nic hucznego, więc pewnie nikt nie będzie wiedział. Trudno. Zamówiła sobie piwo kremowe po czym usiadła samotnie przy jednym ze stolików. Kiedy otrzymała trunek od razu zapłaciła i upiła jeden łuk. Bawiła się kuflem spoglądając tępo w przestrzeń. Nie było tutaj kompletnie nikogo kto mógłby sprawić, że ten dzień będzie w jakiś sensie ciekawszy. A to dziwne, bo miała wielu znajomych. Gdzie nagle wszyscy zniknęli? Nie wiadomo. Podrapała się po głowie i ponownie zaczęła pić, zostawiając trochę pianki ponad wargą. Czując to, zaśmiała się z siebie po czym otarła to wierzchem dłoni. Co by tutaj porabiać? No coś koniecznie trzeba! Dyskoteka w Londynie? Nie, zbyt głośno. Przejście się do jakiegoś sklepu? Nie, nie ma przy sobie pieniędzy, a zapewne widząc coś na wystawie od razu by zapragnęła to mieć. Została nuda...
Chłopakowi po prostu doskwierała nuda, ale nie aż tak nuda jak chęć na piwo kremowe. Wziął jakieś drobne ze sobą i udał się do Hogsmeade, a później w to miejsce. Gdy tylko znalazł się w środku rozejrzał się i zauważył znaną mu puchonkę, no jak mogli się nie znać jak chodzą do tej samej szkoły, oraz jest w tym samym domu co on. Zamówiła sobie uwielbiany przez niego trunek i zaraz za niego zapłacił. Podszedł do stolika przy którym siedziała Cornelia, co jak co ale bez żadnego zaproszenia nie dosiądzie się. - Cześć Cornelia. Można się dosiąść? Zapytał się uśmiechając się do dziewczyny. Co ją sprowadzało do pubu? Czyżby taka sama chęć jak jego? No cóż, chyba nuda zostanie zażegnana, przynajmniej taką miał nadzieję.
Jej myśli już schodziły na średnio normalne tematy. Na przykład, czy różdżka zmieściłaby się w dziurze w stoliku, na którym prawie leżała. Mogłaby ją lekko przechylić. Polożyć jakiś kamyczek i pium pium ! Strzał w kogoś głowę. Można powiedzieć, że jak przystało na kobietę jej humorek objawiający się tylko w myślach przechodził od głupawki, przez załamanie, do całkowitego ogłupienia, i totalnego dołu. Twarz pozostała jednak kamienna, ze sztucznym i delikatnym uśmiechem. Kiedy już mało brakowało, żeby zaczęła z nudów walić głową o stolik - a to by się skończyło albo wielkim guzem, gdyż była delikatna, albo drzazgą w czole, usłyszała jakieś kroki wyraźnie zbliżające się do niej. Uniosła głowę jak gdyby nigdy nic i odwróciła się w kierunku dźwięku. Widząc chłopaka, którego kojarzyła ze swojego domu lekko się uśmiechnęła. Była w tej szkole mniej czasu, niż niektórzy i pewnie dlatego nie mieli jeszcze okazji porozmawiać. On znał jej imię, miło. Widocznie zwrócił już kiedyś na nią uwagę. Może na lekcji eliksirów, które faworyzowała? No dobra... A jak on ma na imię? Chwila! Ona sobie przypomni. C... A.. Albo... Chwila! Cleo? A nie, to imię damskie. O, już wiedziała! - Jasne, siadaj Clear - Miała nadzieję, że nie pomyliła się. Jeśli tak zapewne wyszłaby na idiotkę, a i jeszcze byłoby to dosyć podłe. Wzięła swój kufel i napiła się delikatnie. - Co cię tu sprowadza tego pięknego dnia? - Spytała cicho wskazując mu miejsce na przeciwko siebie, dodatkowo go zachęcając, żeby usiadł. Przyjrzała się. Jak to możliwe, że nigdy wcześniej nie podeszła do niego zagadać? Był w końcu blondynem, a jeśli już szukałaby kogoś to to był jej najsłabszy punkt. Nie wiedziała co takiego jasnowłosi w sobie mają, ale byli śliczny. Miała nadzieję, że ocenienie tak chłopaka nie obraża męskiej dumy. No, w każdym bądź razie dobrze, że nie powiedziała tego na głos. Z ciekawością spoglądała w jego ciemne oczy, lekko przymrużając swoje błękitne, otulone ciemnymi rzęsami.
Tak on wcześniej już miał zamiar rozwalić sobie głowę, ale nie o stół tylko o ścianę przy której ma swoje łóżko. Trenował zaklęcia, ależ ile można rzucać zaklęcia na prawo i lewo to już także robiło się nudne. On już woli chodzić do szkoły, bo wtedy chociaż może sobie z kimś zamienić parę słów, a tak to nie ma co robić. Opiekowanie się młodszym rodzeństwem także jest do znudzenia. W końcu jego bracia mają już po pięć lat, są bliźniakami ale nie są blondynami tylko brunetami. Ucieszył się, że zna jego imię. W końcu do tej pory nie spędzali ze sobą bardzo dużo czasu. Uśmiechnął się do niej i usiadł sobie na przeciwko niej. Postawił kufel z piwem kremowym i łyknął pierwszego łyka podobnie jak i ona pozostawiając na swojej wardze pianę z piwa. - Chyba to samo co Ciebie. Dziewczyna raczej nie powinna siedzieć tutaj sama nie sądzisz? Na pewno jakiś chłopak chciałby z Tobą siedzieć tak jak ja tutaj. Najwidoczniej mam szczęście. Poruszał brwiami lekko się uśmiechając. Oparł się wygodnie o krzesełko i westchnął cicho.
No niestety Corin nie miała takich ciekawych zajęć jak zabawa z rodzeństwem. Nie dość, że była jedynaczką, to jeszcze nie miała rodziców. A podczas wakacji, kiedy Hogwart był pusty, Hogsmeade również, to można z nudów kupić mugolski pistolet i oddać sobie kulkę w łeb. Ale do tego raczej nie dojdzie. Prędzej będzie bawiła się zaklęciami, które znała. Ale głownie używałaby ich na rzeczach martwych - Do tego, by na ludziach była zbyt miła, a zwierzęta za bardzo kochała, by je nawet końcówką różdżki tknąć. Nie licząc pająków oczywiście. Widząc piankę na jego wardze, tak jak to wcześniej ona miała, zaśmiała się cicho pod nosem, zasłaniając przy tym wargi dłonią. Pochyliła się lekko nad stołem i może trochę zbyt odważnie i zbyt bardzo się spoufalając starła mu ową pozostałość płynu, mając nadzieję, że nie zareaguje na jej dotyk jakoś niemiło. - No, nie wiem jak ty, ale ja jestem wampirem i nie wychodzę na słońce - Na twarz przywołał zabójczy uśmiech ukazujący jej białe ząbki, kiedy podała powód, dla którego tutaj jest. - To już dziewczyna nie ma prawa się w samotności spić... piwem kremowym? - Spytała unosząc lekko brew i przyjmując minę, jakby ją uraził. Ale długo tak nie wytrzymała i po chwili znów jej twarz wróciła do normalnego stanu. - Czuję się zaszczycona, że akurat ty zechciałeś mi towarzyszyć - Skłoniła lekko głowę w dodatkowym podziękowaniu i tak, jakby był szlachetnym paniczem, któremu należy się uległość i szacunek. Założyła nogę na nogę i zabrała łokcie ze stolika, po chwili kładąc dłonie na swoim udzie.
A niby zabawa z rodzeństwem była doskonałą, lub ciekawą sprawą? Był do tego zmuszony, bo jako czarodzieje ich rodzice mieli różne posiedzenia, a ten musiał z nimi siedzieć. Powiedział ostatni raz i więcej razy nie będzie się do tego pchał, bo po co mu to? Ostatnio wzięli jego różdżkę dla zabawy, a on nawet tego nie zauważył, dobrze że rodzice wrócili przed katastrofą, bo nowej różdżki nie miał zamiaru kupować, a czarodziej bez różdżki to jak żołnierz bez karabinu, czyż nie? On również zaklęcia używał tylko na rzeczach martwych, po co miał komuś rujnować życie zostawiając go kaleką, bo tak by się pewnie skończyło. Mimo, że jest w szóstej klasie zaklęcia nie wychodziły mu najlepiej, o wiele lepiej czuł się w eliksirach niżeli w czymś innym. Trochę strzelił buraka, jak ta zaczęła mu zdejmować pianę z warg. Nie żeby mu się to nie podobało, ale robiła to akurat ta dziewczyna, która ostatnimi czasy coraz bardziej mu się podobała. - Wampirem? Super... Zaśmiał się, dobry żart nie ma co. Ale czy w świecie czarodziejów ten żart nie może być brany na serio? Oczywiście chłopak nie wziął tego na serio, bo ona nie może być kimś takim. Jest zabójczo miłą osóbką i nie wyobrażał sobie żeby ona mogła wyssać krew z czyjegoś ciała. Aż na samą myśl się wzdrygnął. - Ma prawo, ma. Wszystko jest dla ludzi... Zaśmiał się, bo zawsze mówił tak swojej matce, kiedy dowiedziała się że piwo wylądowało w jego ustach. No co, płyn jak płyn. - Czemu ja? A czy ja się różnie od innych chłopaków? Zapytał, może coś nowego i ciekawego dowie się o samym sobie.
Tak to jest, że jak ktoś posiada dużą rodzinę to nie jest tym szczególnie zachwycony właśnie z powodu przymusu opiekowania się wszystkimi. Ale jeśli ktoś nie ma w cale, to robił wszystko, żeby mieć okazję by się kimś opiekować, albo by ktoś się opiekował nią. Dlatego pewnego młodszego Adriana z Gryffindoru traktowała nie tylko jak przyjaciela, ale i jak brata. A jednocześnie była osóbką bardzo delikatną, co raczej było widoczne na pierwszy rzut oka. Dlatego, jak już kiedykolwiek będzie miała okazję znaleźć sobie drugą połówkę, to najlepiej żeby to był silny książę w srebrnej zbroi na czarnym koniu. - Chyba zniweczyłam twój plan zapuszczenia wąsów, wybacz - Spojrzała na niego rozbawiona, ale wzrokiem przepraszającym za jej niezwykle karygodne posunięcie. Słodko mu było w tej piance... Dodawała mu jeszcze uroku, ale wolała żeby ludzie wchodzący do pubu nie śmiali się patrząc na niego. Ucieszyła się, że chłopak nie poczuł się bardzo niezręcznie, ale zarumienił się, przez co to Corin się lekko speszyła. Jednak powstrzymała swoje policzki przed tym by i one ukazały trochę różu. - Miałeś się przerazić a nie śmiać - Powiedziała odrobinę pretensjonalnie, ale żartobliwie także nie można było uznać, że jakoś szczególnie ją to ruszyło. Żarty o wampirach jej zdaniem nie były jakieś mocno niewłaściwie. Może dla tego, że w gruncie rzeczy interesowała się tą rasą. Wprawdzie wiele osób jej mówiło, że marzenie spotkania wampira jest szalone i nie odpowiedzialne, ale to też średnio ją interesowało. Ich rysopis czytała w podręcznikach, książkach czarnomagicznych, a i czasem w trakcie pobytu w mugloskim sierocińcu wypożyczała z biblioteki, która była opodal różne opowiadania fantastyczne. Ostatnio czytała akurat "Jak poślubić wampira milionera?". Fantastyka... No ale romans głównych bohaterów zawsze konieczny! Bez tego nie ma książki. - ... Ale w umiarze - Dokończyła jego światłą myśl. Sama nie piła jakoś sporo, chociaż na licznych potańcówkach czy innych imprezach zdarzało jej się tknąć wódkę czy ognistą whisky. Ale przynajmniej nie tknęła się i była pewna, że nigdy się nie tknie palenia. W końcu to była najbardziej znienawidzona przez nią rzecz, zaraz po pająkach. Po co ktoś to w ogóle wymyślił to nie wiedziała. Pieniądze, pieniędzmi, ale po co zmniejszać populacje takim świństwem? - No wiesz... Ty masz - Zaczęła dosyć kuszącym tonem tak, jakby zaraz miała mu wyznać, że jest najwspanialszy na świecie. Że jest przystojny, miły, inteligentny bardziej niż wszyscy inni. - ... masz włosy... i oczy - Powiedziała przygryzając wargę, żeby mu tutaj średnio ładnym śmiechem nie wybuchnąć. Jakoś nie przepadała za tym wydźwiękiem, więc z reguły chichotała tylko cichutko. - I dwie nogi... I za pewne dziesięć palców u stóp, jednakże to jest intymne to nie będę sprawdzać - Skończyła wywód, po czym wypiła ostatni łyk ze swojego kufla. Odsunęła na bok szklane naczynie i tym razem jedną dłoń spuściła na dół, a drugą położyła na stolę bawiąc się metalowym pierścionkiem z niebieskimi kryształkami i bezgłośnie pukając opuszkami palców w stolik.
On nie lubi się nikim opiekować, oraz nie lubi jak nim się ktoś opiekuje. Przecież on do cholery nie jest dzieckiem, to po co mu to? Od dziecka potrafił zadbać o siebie jak najlepiej, bo co by z niego była za niedorajda jakby nie potrafił zadbać sam o siebie. - Tak, może by mi trochę urody dodało.. Bo ostatnio z nią coraz gorzej. Co dzień patrząc na lustro straszę samego siebie.. Zaśmiał się, nie żeby mówił o swojej urodzie, ale taka była prawda. Przecież nie był olśniewający. Zresztą nie wypada rozmawiać o swojej urodzie. On narcyzem nie będzie. Także wyczuł, że dziewczyna się speszyła, a wcale nie powinna. Jest piękna i musi się z tym pogodzić i nikomu nie wmawiać, że jest inaczej. - Oj przepraszam, ale chyba nie zrozumiałem... Wybaczysz? Uwielbiał z nią rozmowę. Mógł sobie żartować i nikt się o nic nie obrazi, bo ostatnio rozmawiał z jedną krukonką i dopiero narobiła hałasu, ale jakoś wybrnął z tego cało. - Może chcesz sprawdzić? Zażartował, jeśli chodzi o palce u stóp. Może i intymne, ale przecież nikt jej nie zabroni sprawdzić.
No, ale trzeba przyznać, że opiekowanie się tak piękną ( I skromną) dziewczyną to sama przyjemność! W końcu po to są faceci... W jakieś części. No i oczywiście po to, żeby robić dzieci. Cóż, widocznie dobrze być kobietą. Dzięki temu nie ma się takiej dumy, która nie pozwala by jej pomagano w najprostszych czynnościach. Czasem dziwiły ją te stereotypy, że chłopak musi być twardy. Potem tworzy się takich bezuczuciowych debili. Dobrze, że nie wszyscy biorą sobie to tak bardzo głęboko i przesadnie do serca. - Ja też tak mam jak rano wstaję. Loki w każdą stronę, a grzywka to już w ogóle. Rozmazany makijaż. Trochę jak wiedźma - Wyobrażając sobie samą siebie zaśmiała się. Oglądając siebie taką codziennie w lustrze już była przyzwyczajona, ale ktoś, kto by niespodziewanie odwiedził ją o poranku zapewne nabawiłby się zawału. A lustra to już na jej widok tyle razy pękały, że nie da się zliczyć. Ale jej zdaniem chłopak był bardzo przystojny, chociaż starała się kierować zasadą, że najważniejszy jest nie wygląd, ale charakter, usposobienie, zainteresowania. To właśnie tym się kierowała nim zaszufladkowała ludzi w poszczególne grupy. I zawsze starała się dojść w głąb kogoś. Dlatego pewnie tylko kila osób było do niej wrogo nastawionych. Spojrzała na niego z wyższością marszcząc swój niewielki nosek, jakby w oburzeniu. Podrapała się po brodzie, jakby poważnie się zastanawiając, czy jest godzien jej wybaczenia. Po chwili uśmiechnęła się w jakimś stopniu złowieszczo. - Błagaj na kolanach o wybaczenie - Rzuciła wskazując mu podłogę, tonem nie znoszącym sprzeciwu. Po chwili jednak tylko zachichotała i cofnęła dłoń. No, aż tak poniżać go nie będzie, chociaż słowo daję, marzyła by chłopak kiedyś przystał na to i przed nią kleknął. - Oh, mogłabym ujrzeć twoją stopę w pełnej okazałości? To chyba dla mnie byłoby zbyt ważnym przeżyciem, by dokonywać tego w pubie, w którym jest tyle ludzi. Takie rzeczy, to się odsłania dopiero w łóżku! - Położyła dłoń na klatce piersiowej, a drugą przyłożyła do ust jakby była zszokowana tak niezwykle śmiałą propozycją z jego strony, dotyczącą owej intymności. Na prawdę ciężko było jej się nie śmiać, kiedy tak się wydurniała. Boże, rozmawia z nim tak dłużej właściwie pierwszy raz, a już robiła z siebie idiotkę. Miała ochotę pacnąć się w czoło i sama na siebie pokrzyczeć.
No raczej, dzieci same sobie zrobić nie mogą, ale jemu już tak się znudziły dzieci, że jak na razie ma do nich wstręt i aż mu ciarki przechodzą gdy o nich myśli. Jak one mogą wykończyć, na prawdę mogą i to bardzo. Takie małe to się położy to będą spały, ale jednak takie już co potrafią chodzić przynoszą ze sobą bardzo dużo kłopotów. - Wiedźmy są bardzo seksowne, a zaraz zaraz... Wiedźma to nie to samo co czarownica? No dla niego to nie robiło żadnej różnicy i tak umie się posługiwać magią i ta druga. Ale co jak co, ale bez magii przynajmniej jego życie byłoby bardzo nudne i chyba nie do wytrzymania. A tak to w szkole może urwać się od tej codziennej nudy i szarej rzeczywistości. Tak on również nie patrzy na wygląd dziewczyny, ale na jej charakter, a już zdążył ją na tyle poznać, że ma u niego bardzo duże szanse. Chociaż czy jemu śpieszy się do bycia z kimś? Jak na razie bardzo dobrze mu jest samemu, ale jak się ma zakochać to się zakocha i będzie z kimś. Miłość nie przychodzi kiedy sobie chcemy. - Uwierz mi gdyby nie było tutaj ludzi to klęknąłbym, chociaż... Spojrzał na nią z lekkim skrzywieniem, ale zaraz znowu się uśmiechnął. A co to tam takie klęknięcie? Ale wiedział, że nie wzięła sobie tego na serio. Bo wtedy już tak miło by nie było. - W łóżku powiadasz? Ale to mnie uprzedź, żebym czasami nie wparował do Ciebie z brudnymi stopami i nie obciętymi paznokciami... Zaśmiał się, ale tak na prawdę bardzo dbał o swoje ciało. Często biega, żeby poćwiczyć i wyrzeźbić sobie ciałko, a już trochę wyrzeźbione jest.
Corin chyba nic nie może zrazić do maluchów. Cokolwiek by jej nie zrobiły, a sporo ich w sierocińcu było, to chciała mieć aż trójkę dzieci w przyszłości. Jej dom był mugolski, więc nie mogły używać magii, ale to nie zrobiło problemu, kiedy na spółkę z najstarszym chłopakiem, a jej były, powiesili ją na żyrandolu głową w dół. Żyrandol się urwał. Plusy? Opiekunka nie pozwoliła jej więcej tknąć. Minusy? Rozbita głowa na szczęście szybko uratowana za pomocą zaklęcia, więc obyło się bez konowałów w szpitalu. - A więc rozumiem, że jak mam ci się pokazywać to rano, bo w tedy jestem... seksowna. Dobrze mówię? - Spytała unosząc znacząco brwi. Z Clearem nie dość, że miło się żartowało to i można było poflirtować. Taki rozmówca to na prawdę na wagę złota. Zdarzało się, że niektórzy co słowo potrafili się na nią obrazić, potem ona przepraszała i jakimś cudem udawało jej się zazwyczaj załagodzić sytuację. - To synonimy... Albo wiedźmy są chyba złe, a czarownice dobre... - Powiedziała właściwie sama nie mając pojęcia, czy tak jest. W końcu pierwsza nazwa kojarzyła się głownie z czarną magią, czy coś. A i domkiem na kurzej stopce. A czarownicą to byłą ona sama. A jeszcze jest czarodziejka. No, sporo tych określeń było. Serce nie sługa. Cornelia nie zaprzeczyłaby, że mieć kogoś i być w stanie zakochania to na prawdę bardzo miłe chwile razem czy osobno. Dlatego trochę szkoda, że rzadko jej się zdarzało zauroczyć jakoś poważniej. Ale, jakby Clear się o nią starał, to pewnie nie miał by sporych problemów. Nie dość, że był krótko mówiąc świetny, to jeszcze miał przewagę będąc blondynem. - Znaj moją ogromną łaskę i miłosierdzie. Wybaczam - Odgarnęła sobie z czoło kilka kosmyków, które uparcie starały się spaść jej na twarz i zawężać obszar widzenia. - Dobrze, to cię już dwa dni wcześniej uprzedzę. Uprzedzam cię... - Mruknęła jak gdyby nigdy nic po czym zaśmiała się pod nosem. Niezłe propozycje tutaj padają, nie ma co. Zaraz się jednak poprawiła. - Może nie koniecznie chodzi mi o łóżko, ale co powiesz na to, by się wybrać na spacer? - Czyżby ona go właśnie zaprosiła na randkę? No, może nie koniecznie. Ale na pewno chętnie chciała się z nim spotkać i pospacerować najzwyczajniej w świecie, porozmawiać. Mogliby pójść na jakieś lody.
Aż trójkę dzieci? Ona chyba nie wie co mówi. Masakra, on nie chce mieć nigdy dzieci. Jak na razie to jest rozumowanie młodego chłopaka, które tak na prawdę jeszcze nic o życiu nie wie. On zawsze mógł w domu używać magii, w końcu wszyscy z jego rodziny są czarodziejami. On sobie nie wyobraża życia bez tego małego, ale jakże potrzebnego patyczka, którego zawsze ma w kieszeni. Ostatnio coś mało go używał i trochę mu tego brakowało, ale jak już wcześnie było wspomniane po prostu nie znał wielu zaklęć, to chociaż nie będzie się ośmieszał, prawda? - Nie musisz konieczne pokazywać mi się rano. Ty zawsze wyglądasz seksownie. Zaśmiała się, no chyba znowu strzelił buraka, a czerwony kolorek wtoczył się na jego policzki. No co, nigdy jeszcze nie solił aż tak dużą ilością komplementów. - Czyżby? To Ty jesteś zła. Zmarszczył brwi, ale zaraz znowu się uśmiechnął. Tak z Cornelią również się świetnie rozmawiało. Dlaczego on nigdy wcześniej z nią nie rozmawiał tylko dopiero teraz? Najwyraźniej rzadko się spotykali, no bo w szkole to wiadomo nauka i te inne rzeczy. - O pani... Dziękuję za przebaczenie! Ukłonił się, aż tak nisko że prawie zmoczył sobie swoje włoski w piwie kremowym, a jeśli o nim mowa. W ogóle o nim zapomniał, że przed nim stoi. Dopiero teraz wziął sporego łyka i w ten sposób pół szklanki zostało przez niego opróżniona. - O matko... Muszę zaoszczędzić na obcinaczki do paznokci. Aż się wystraszył spoglądając na swoje buty. - A jeśli chodzi o spacer to nie ma problemu tylko dopijmy te piwa. Powiedział do niej, teraz dopiero zaczął jej się lepiej przyglądać, była piękną dziewczyną, ale nigdy nie uważał, że będzie mieć jakiekolwiek szanse u takiej dziewczyny.
Corin mimo iż była już w ostatniej klasie to też nie mogła się popisać znajomością jakiś wielu zaklęć na pamięć. Zdecydowanie czytała podręczniki i ćwiczyła różne, przedziwne zaklęcia ale rzadko jej wychodziły i najczęściej kończyło się to albo jakimś wybuchem, albo ona przez tydzień miała wysypkę czy zielony odcień skóry na ręce. - Dziękuję - Szepnęła cicho, kiedy otrzymała komplement. Tym razem oczywiście mocny róż wykwitł na jej twarzy, idealnie kontrastując z bladością. Ale kilka głupich słów do siebie, głębsze oddechy i doprowadziła twarz do normalnego stanu. Chyba była za bardzo wstydliwa. Powinna zacząć z tym walczyć i reagować na komplementy najzwyczajniej w świecie. Na dodatek nie za bardzo umiała darować kogoś innego takimi miłymi słowami. Bała się, że trafi w niewłaściwy punkt. Niektórzy w końcu nie lubią słyszeć pewnych rzeczy na swój temat, nawet jeśli są wypowiedziane miło. Szok. Być w jednym domu i zacząć się poznawać podczas wakacji. Możliwe, że to dla tego, że ona większość swojego czasu spędzała albo z najlepszymi przyjaciółmi, albo przy książkach o przeróżnej tematyce. Taka już była i nic nie mogła na to poradzić. Trochę to dziwne, że nie trafiła do Ravenclaw. Ale tiara przydziału chyba się nie myli... Albo po prostu ten kapelusz się starzeje i dziwaczeje. Widząc jego ukłon i to, że prawie wpadł w swoje piwo zaśmiała się trochę głośniej. Zabójczą miał minę przy tym, że podziękowaniu. Zatkała usta jeszcze chwile nie mogąc się uspokoić. - Piwo kremowe to na pewno bardzo dobra odżywka do włosów - Zagadnęła cicho, a po chwili wytknęła lekko język w jego stronę. Jeden kosmyk włosów na przemian zawijała i odwijała sobie na palcu. Ostatnio nabrała dziwnego nawyku. Zawsze musiała mieć w rękach coś, co można poruszyć, pobawić się tym. Zawsze był to jakiś liść, kwiatuszek, włosy, skrawek materiału. Skąd jej się to tak nagle wzięło, to nie miała różowego pojęcia. - Tylko gdzie my znajdziemy odpowiednie łóżko? - Spytała po czym zrobiła taki ruch, jakby ciągnęła za kozią bródkę - taką, jaką mają starzy mędrcy. Nawet jeśli planowałaby coś takiego, to chyba najlepszy byłby pokój życzeń w Hogwarcie. Ale teraz tam się nie dostaną, więc co? W ogóle o czym ona myśli jak to są tylko żarty. - Okolice Hogsmeade są ładne, tam możemy się przejść. Jak masz pod ubraniem strój kąpielowy, to na przykład górsku strumyk jest zachęcający. Woda jest podobno ciepła w lato - Zagadnęła zastanawiając się, czy pamięta jak ma dojść. Sama miała pod ubraniem strój na każdą ewentualność, a teraz to bardzo chętnie by się wykąpała.
Clear również czytał wiele podręczników i jak tylko działanie zaklęcia mu się spodobało i uznał, że przyda mu się kiedyś próbował się go nauczyć. Lubił się uczyć, nie tylko definicji, ale również rzucania zaklęć, a to że mu tam trochę nie wychodziło to inna bajka. - Proszę... Uśmiechnął się do niej lekko. Jest piękną dziewczyną, a taka powinna dostawać także piękne komplementy, ale to chyba normalne prawda? On się dziwił, że do tej pory nie zainteresował się panienką bardziej niż zwykłą uczennicą. Za to Clear nie lubił jak się mówi o jego osobie, jakoś się wtedy krępował i niezręcznie mu w takiej sytuacji. Clear jest szczęśliwy, że jest w tym domu, a nie w innym. Co ona od niego chciała? Przecież bardzo pozytywni ludzie tutaj trafiają. On ma tutaj swoją grupkę kumpli z którymi często urzęduje. - Mówisz? Zapytał przyglądając się trunkowi, może i się nie myliła. Ale na pewno nie będzie tego sprawdzał w tymże miejscu. A w domu trudno mu będzie zadbać, żeby było piwo kremowe u niego w domu są jeszcze dwa małe bachory przy których taki trunek jest absolutnie zabroniony i to go najbardziej w tym wszystkim denerwowało. - No nie wiem u mnie jest zajęte przez moich starszych... Rzucił i na jego twarzy zawidniał grymas niezadowolenia. - Strój kąpielowy? Emm. A co to dla chłopaka za problem? Chłopak może się wykąpać jak chce. Zwykłe bokserki na pewno wystarczą, a potem najwyżej się wysuszy zna jakieś chyba zaklęcie. Tak znał, a jak nie zadziała to na pewno puchonka mu pomoże.
Zdecydowanie było jej bardzo miło, że chłopak tak otwarcie jej słodzi. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Jak tak dalej pójdzie, to jej ego przy nim zostanie tak wysoko wyniesione, że nikt jej nie będzie dorastał do pięt, zrobi sobie z ludzi niewolników i będzie się pyszniła przy wszystkich jaka jest piękna. Ah, całkiem jak członkini pudermafii, w jej dawnej szkole. Oczywiście choi tu o Beauxbatons. Wiele tam było dam, może dzięki temu i ona nauczyła się być miłą i kulturalną osobą, ale oczywiście zdarzały się takie osoby, które uprzykrzały jej życie. Chociaż w porównaniu z niektórymi ślizgonakami, z którymi obecnie przyszło jej się widywać, to jej najgorsi francuscy wrogowie, to był pikuś! Teraz zdarzało się, że była gnębiona, wieszana pod sufit nawet nie miała pojęcia za to. Najczęściej dowiadywała się, że to dla tego, że jest dziwna, inna. Dobrze, że nauczyciele nad wszystkim w szkole czuwali. - No pewnie - Powiedziała tonem pełnym nut sarkazmu i lekkiej ironii. Po jego minie dostrzegła, że przez chwilę myślał o sprawdzeniu tego, co na prawdę było zabawne. A jeśli chodzi o piwo kremowe, to nie powinno być jakoś szczególnie zabronione. W końcu to prawie nie alkohol. A właśnie. Wyciągnęła z kieszeni sakiewkę z satyny. Z niej odpowiednią kwotę za piwo kremowe, którą położyła na stole, żeby potem nie zapomnieć. - A ja mam współlokatorkę. Czyżby nasz plan miał spełznąć na niczym? - Spytała mając w głosie sztuczne przerażenie i zawiedzenie. Fuknęła pod nosem dodatkowo ukazując swoje jakże wielkie niezadowolenie z tej sytuacji. - No chyba, że nie masz problemu z kąpielą w bokserkach - Dodała jakby odczytując jego myśli. Może to było takie łatwe dlatego, że starała się spoglądać mu cały czas głęboko w oczy. Prawie tak, jakby szperała w jego duszy. Ale prawie zawsze tak robiła. Wtedy łatwo było poznać czy ktoś, kto z nią rozmawia kłamie. Ona zawsze w takim przypadku odwracała wzrok w prawy, dolny róg naiwnie wierząc, że tego nie widać.
Clear cieszył się, że od zawsze uczęszcza do Hogwartu, oczywiście słyszał o innych szkołach, ale najbardziej pasuje właśnie tutaj. Jest najlepsza atmosfera, no chyba że chodzi o tych ze Slytherinu no to nie. Oni są na prawdę wredni, nawet z nikim się lepiej nie zapoznawał, bo nawet nie dawali mu takiej szansy. Każdy tam dba o swój tyłek i nikogo innego. - To muszę ją kiedyś wypróbować. Powiedział do niej i lekko się uśmiechnął, jakoś mu się zachciało spać. Ale nie ukazywał tego, bo jeszcze pomyśli że jakaś nudna jest czy coś w tym rodzaju. Wręcz przeciwnie, po prostu chłopak pół nocy nie przespał przez swoich braci i to wyłącznie ich wina i nikogo innego. Ale teraz nie może przysypiać, nie przy takiej dziewczynie która właśnie gościła w jego towarzystwie. Spoglądał na jej poczynania, również miał zamiar wyciągnąć, ale on od razu zapłacił przy ladzie, więc teraz ma z głowy, a więcej dzisiaj alkoholu nie będzie pić, bo jedno mu w zupełności starczy. - No chyba tak... Wielka szkoda... Ale obiecuję, że jak kiedyś tam będę miał swój zakątek to z pewnością wyślę Ci sowę z zaproszeniem do mnie. Powiedział uśmiechając się lekko. On także w miarę możliwości udawał niezwykłe niezadowolenie. - Nie mam. Chyba nie. Dodał z przekąsem. Łyknął następny łyk kremowego piwa. Znowu umoczył swoje usta, ale to normalne. Piwo się kończyło i bardzo dobrze.