Sklep z zewnątrz jest pomalowany na zielono, a dach pokryty jest czerwoną dachówką. W środku sklepu znajdują się dwa stoły, a przy każdym z nich ustawione są cztery krzesła. W sklepiku można zakupić przybory szkolne, jedzenie na miejscu lub na wynos. Można tu również nabyć słodycze takie jak fasolki wszystkich smaków czy czekoladowe żaby. Czasami można tu spotkać różnych czarodziejów zatrzymujących się na zapleczu za dodatkową opłatą. Motto sklepu: [i]Popsuł Ci się jakiś przedmiot? Przynieś go do nas, a my go naprawimy!/i]
Dostępny asortyment:
► Pergamin ► Atrament w dowolnym kolorze ► Czekoladowe żaby ► Fasolki wszystkich smaków ► Kanapka z szynką ► Notatnik ► Pióro ► Zeszyt ► Samopiszące pióro – 24 g ► Dowolna książka nieobowiązkowa – 30 g ► Chochla odchudzająca (dla opornych) – 35 g ► Dowolny podręcznik – 40 g ► Kociołek miedziany – 80 g ► Kociołek mosiężny – 80 g ► Kociołek srebrny – 120 g ► Kociołek złoty – 120 g
Wszedł do sklepu z Nathalie trzymając ją za rękę. Od razu po wejściu czuć było ciepło. Usiedli przy jednym ze stołów. -Cieplej niż na dworze nie? Oj teraz te incydenty w szkole, niech się uczą. A nie robią jakieś głupoty. Im częściej widywał Nat tym bardziej podobała się Martinowi. -Zgłodniałem, chcesz ?? Ja stawiam. -Ej kelner! Dwie kanapki z szynką. Na miejscu. -Dziś mam zajęcia, pierwsze.
Kobieta wciąż się uśmiechała. Z Martinem wspaniale jej się rozmawiała, do tego zawsze, gdy działo się coś w jej życiu, on był przy niej. Dziś, wchodząc do sklepu "Dervish i Bagnes", trzymali się za ręce, co jeszcze bardziej uradowało Nathalie. Ciepło ogarnęło całe jej ciało, gdy weszli do środka, bowiem na dworze było już bardzo zimno. - Tak, cieplej. - odpowiedziała jakby zahipnotyzowana spojrzeniem Martina. - Tak, możesz mi wziąć jedną. - chodziło jej oczywiście o kanapkę. Zdecydowanie również zgłodniała. Nie wiedziała nawet, że w sklepie są kelnerzy! Cóż za niespodzianka! - No to życzę ci powodzenia. - uśmiechnęła się do mężczyzny, ściskając przy tym jego rękę. - Jak sam widziałeś, uczniowie bywają niemożliwi. - dokładniej mówiła, o incydencie w jej gabinecie. Ach, ci ślizgoni.
Z kanapkami na talerzu przyszedł chłopak. -David to ty tu pracujesz? Czy że coś? Ile płacę? 10 sykli ? Wyjął z kieszeni 10 sykli dał chłopakowi. Ugryzł kawałek kanapki, poczuł smak dobrej szynki. -To jest coś zwykła swojska kanapka, a nie jakieś wynalazki. -No ten incydent był dobry, chociaż ja robiłem gorsze rzeczy, no ale bez przesady raz na ile takie coś można?
Uśmiechnęła się do chłopaka, który przyniósł im kanapki i wzięła swoją. Ugryzła kawałek. Dopiero teraz zauważyła jak bardzo była głodna! Trzeba było przyznać, że kanapka naprawdę była pyszna. - Tak, ja też robiłam różne rzeczy, ale nie nauczycielom. Nie chciałam się w coś takiego wpakowywać. - powiedziała szczerze. Nie chciała robić z siebie jakiejś niegrzecznej dziewczynki, najzwyczajniej w świecie miała stracha przed zrobieniem jakiegoś kawału nauczycielowi, a co dopiero w jego gabinecie! Chociaż trzeba było przyznać, że za czasów jej nauki, nauczyciele byli o wiele bardziej ostrzy i na pewno nie popuściliby uczniom, wręcz przeciwnie, starali się jak najbardziej uprzykrzyć życie dzieciakom. Kiwnęła głową na kelnera i spojrzała na Martina: - Znasz go?
-Robiło się tak, frajda była ale jak się wpadało oj nie najlepiej. Pamiętał jak mnie bił woźny jak coś robiłem. A niech spoczywa w spokoju. Po chwili kanapki było coraz mniej i mniej. Skończył konsumować i zaniósł swój talerz do chłopaka, widział że Nathalie jeszcze je. Taki krótki spacerek do oddawania naczyń był dobry na wyprostowanie nóg. Wrócił usiadł na swoje miejsce. -Taa znam go, to znaczy widziałem go parę razy. A co do incydentów on też miał swoje na karku.
Kobieta dokończyła jeść swoją kanapkę, po czym uniosła z zainteresowaniem brwi, była ciekawa co takiego mógł zrobić Martin. Wydawał się być porządnym mężczyzną i na pewno miałaby niezły ubaw, podczas słuchania jego wybryków. - No to opowiadaj, co takiego zrobiłeś. - uśmiechnęła się promiennie do nauczyciela i spojrzała mu prosto w oczy. Martin był jednym z niewielu mężczyzn, z którymi Nath flirtowała, kobieta bowiem miała wymagania. Nie spojrzałaby nawet kątem oka, na mężczyznę, który nie spełniał pewnych warunków, a Martin zdecydowanie je spełniał.
Teraz kanapka zniknęła w żołądku Nathalie. A tam niech talerzyk leży na stole. Pomyślał, nad uczniami którzy robili wybryki zazwyczaj byli oni w porządku. -Co ja robiłem? Zależy w której klasie z klasy na klasę miałem coraz więcej pomysłów. Mój pierwszy wybryk był w pierwszej klasie i nie był on fajny chociaż wtedy mnie bawił. Na lekcji eliksirów nauczycielowi do kotła wrzuciłem proszek który wybuchał, a że był on koloru czarnego nic nie było widać, nauczyciel pokazywał nam jak to się robi a mój kolega. Oj straszny fajtyłapa powiedział by pan pokazał, facet wlał wodę i i wybuch cała klasa w śmiech. Chociaż nie było do śmiechu mi bo byłem cały mokry od wody. W drugiej klasie nic nie robiłem bo bałem się woźnego. Czwarta klasa była ciekawa na zaklęciach których teraz uczę podłożyliśmy nauczycielowi fałszywą różdżkę, potem wylądował w skrzydle szpitalnym gdyż użył zaklęcia petryfikującego i odbiło się w niego. Dużo było psikusów dużo by tu mówić a ty co robiłaś? Spytał, patrząc w oczy dziewczyny.
Wiatr trzasnął drzwiami otwartymi przez szatynkę. Dziewczyna podeszła do lady, przy której stał ponury blondyn. Podniósł oczy na Elizabet i zapytał: - W czym mogę służyć? - Przyszłam po mosiężny kociołek i może fasolki wszystkich smaków. Tylko szybko, spieszy mi się. Kasjer spojrzał na nią morderczym wzrokiem i poszedł na zaplecze. Dziewczyna westchnęła. Po kilku sekundach mężczyzna wrócił z kociołkiem. Podszedł do jednej z półek wewnątrz sklepu i przyniósł paczkę fasolek. - Sześć galeonów, osiem sykli i knut. Na przyszłość, jest to sklep samoobsługowy. - Oh, to gdzie tu są kociołki, która powinnam sama sobie wziąć? - spytała uśmiechając się chamsko. Mężczyzna westchnął gdy Eli dawała mu pieniądze i wydał resztę, mając nadzieję, że więcej dziewczyny nie zobaczy.
Weszła szybko do sklepu zamykając za sobą drzwi aby chłodne powietrze się nie dostało. Zdjęła powoli kolorowe rękawiczki i zaczęła błądzić wzrokiem po prawie pustym pomieszczeniu. Przyszła tu, ponieważ potrzebowała paru drobiazgów na zajęcia. Chciała też naprawić swoje samopiszące pióro lub zainwestować kilka galeonów w nowe. Taki przedmiot był bardzo przydatny i wygodny. Dziewczyna odgarnęła swoje długie włosy za siebie i zaczęła powoli odpinać guziki z płaszcza.
Wszedł wolno do sklepu zamykając drzwi za sobą. Rozpiął kurtkę i ściągnął rękawiczki, które schował do kieszeni. Przeczesał dłonią po włosach i ruszył w kierunku półek by poszukać kilku rzeczy, które są mu potrzebne. Poprawił torbę na ramieniu, jego nie odłączny atrybut można by rzec.
Dostrzegła chłopaka wchodzącego do sklepu i zamrugała kilka razy opierając się o jakąś półkę. Czyżby ten młody mężczyzna był studentem? Na lekcjach go nie widywała, więc pewnie tak. Przygryzła dolną wargę patrząc dalej. Trochę się zamyśliła...
Zauważył dziewczynę co patrzyła na niego. Trochę go to zestresowało, ale gdy wrócił do poprzedniego zajęcia przeszło mu. Wziął pióro i atrament i zaczął czegoś dalej szukać nie zdając sobie sprawy, że zbliża się do dziewczyny. Chciał wziąść notatnik, ale wypadł mu i wpadł na dziewczynę. - Pardonner - powiedział z przepraszającym uśmiechem.
Gdy Pierre na nią wpadł to uderzyła się głową o szafkę. Już miała krzyknąć na sprawcę wypadku ale gdy zobaczyła jak wyglądał to zapomniała o bolącej głowie. Mmm..francuski, język miłości. Nie Clau! Tylko nie zakochuj się w przypadkowo poznanym chłopaku. Dziewczyna pokręciła czupryną odpędzając te głupie myśli. - Emm..nic się nie stało.
- Ale na pewno? - zapytał z troską w głosie stojąc dość blisko dziewczyny. Było słychać, że nie jest stąd. Francuski akcent wdzierał się lekko w jego angielszczyznę. Podniósł notatnik. - Jestem Pierre - powiedział po chwili.
- Wszystko w porządku. Tak mi się przynajmniej wydaje - Powiedziała z nutką rozbawienia w głosie i spojrzała ponownie na chłopaka. Czyżby jej blade policzki się zaczerwieniły? Niee...to pewnie od mrozu. - Mów mi Clau - Uśmiechnęła się delikatnie podając mu drobną dłoń.
- Milo poznać - uścisnął delikatnie jej dłoń i pocałował patrząc na dziewczynę. Był ciekaw jej reakcji, bo pewnie nie spotkało ją to nigdy albo nie za często. - Szukasz czegoś? Jeśli nie to może przejdziemy się gdzieś?
Przystojny i na dodatek dżentelmen! - Szukam jakiegoś fajnego pióra, może pomożesz mi jakieś wybrać? - Zapytała z błyskiem w oku i powoli opuściła ucałowaną dłoń. Dziś miała szczęście...
- Hmm... Zaraz coś znajdziemy - powiedział z lekkim uśmiechem i zaczął szukać piór. - A jakie ma panienka wymagania? - zapytał zatrzymując się. Spojrzał na Clau czekając na odpowiedź.
- Wygoda na pierwszym miejscu. - Powiedziała z uśmiechem i spojrzała na chłopaka. Podeszła do półki z różnymi piórami. Rany! które teraz wybrać. - Może to zielone? w barwach mojego domu - Pokiwała głową.
Sięgnął po pióro o którym mówiła dziewczyna. - Proszę bardzo w takim razie - podał jej owy przedmiot. - Tak więc czy to wszystko? - zapytał rozglądając sie jeszcze za jakimś piórem, ale zrezygnował po chwili. Jedno już wziął i mu jak na razie wystarczy.
- Tak...to wszystko. Ty też już skończyłeś "łowy"? - Zapytała i odgarnęła grzywkę na bok. Wyjęła portfel i zapłaciła za nowe piórko. Przeniosła wzrok na chłopaka. Prawie go nie znała ale poczuła, że go polubi. Intuicja.
- Tak. Chyba tak. - odparł i także zapłacił za zwoje zakupy. Ruszył razem z dziewczyną w kierunku drzwi. - Panie przodem - przepuścił ją w drzwiach z lekkim uśmiechem. Polubił dziewczynę, ale czy nie za szybko nawiązuje taką znajomość? Wszystko się z czasem okaże.
Wyszła ze sklepu zapinając guziki płaszcza. Jak zimno! - No to może pójdziemy się ogrzać to trzech mioteł? - Zapytała z uśmiechem. To miejsce jest dobre do poznawania się, można pogadać.
- Trzy Miotły? - słyszał o tym miejscu, ale jeszcze nigdy nie był. - Chodźmy więc - uśmiechnął się - Ale prowadź. Pokiwał glową i wystawił ramię by dziewczyna mogła się go złapać i zaprowadzic do pubu.
Złapała się chłopaka i ruszyła w stronę Trzech Mioteł. Ucieszyła się, że poznała tak kulturalnego i przystojnego chłopaka. Przy dobrym towarzystwie nawet uciążliwy śnieg, nie przeszkadzał. Miała nadzieje, że Pierre się z nią nie nudzi.