Oczywiście nie obyłoby się bez jeziora. W końcu nie wystarczy nam nasze Hogwarckie jezioro. Musi być jeszcze tutaj. Jest bardzo duże i ma bardzo ładną barwę. Ciemnoniebieskie, zmieniające się wraz z odległością w lazurowe. Plaża na jezioro jest dość piaszczysta, a także jej dno nie jest zbyt kamieniste. Ale nie jest tutaj taki eden jak może się wydawać. Bowiem w różnych porach dnia pływają tutaj różne stworzenia. Jeśli nie boisz się ryb, krabów, sporej wielkości pijawek, nie przejmuj się i wbijaj do wody. A jeżeli jednak sprawiają ci takie zwierzaczki odrobinę dyskomfortu, wchodź raczej tam gdzie albo jest zupełnie ciemna woda, albo do takiej gdzie wszystko elegancko widać u stóp. Taka „pomiędzy” jest najgorsza jeśli chodzi o różnego rodzaju glizdy. Przyjdź też koniecznie wieczorem. Kto nie chciałby być skuszony przez syreny lub posłuchać wycia trytonów.
Szła sobie grzecznie rozglądając się dookoła co chwilę, bo nadal miała nadzieję, że spotka kogoś znajomego. Podeszła bliżej brzegu jeziora, zdjęła sandały i powoli weszła do wody. Oczywiście tam gdzie jest płytko, gdzieś do kostek, bo jeszcze nam się potopi i co wtedy? W zasadzie to chciała się pokąpać, ale bała się jak nie ma nikogo w pobliżu. Grzecznie poczeka, aż ktoś tu przylezie, o ile to ktoś zrobi, a potem dopiero wejdzie głębiej. W zasadzie, to była "inteligentnie" do tego przygotowana. Miała górną część od stroju, a dolnej już nie. Chociaż dokładniej ma też krótkie spodenki, więc nie jest tak strasznie. Wystarczy, że zdejmie koszulkę i gotowe! Ale do rzeczy, z dnia na dzień coraz bliżej do końca wakacji! [Jak ja to odkryłam?], a Hera nie zrobiła jeszcze nic wyjątkowego, nic co warto jest zapamiętać, nic co mogłaby być przygodą jej życia!... A przynajmniej tego miesiąca. Nawet imprezy nie były takie wyczepiste jak sobie wyobrażała... KATASTROFA, po prostu, no...
Pogoda była cudowna. Ciepło i w ogóle, a księżyc ślicznie świecił (Łojezu jak to zabrzmiało poetycko <3). Quentina w takich wieczorach traciła głowę. Z resztą co tu się dziwić. Q to baaardzo OGARNIĘTA dziewczyna. Przynajmniej tak inni sądzą. Ale do rzeczy. Quenia postanowiła pójść na samotny spacerek przy księżycu nad jezioro. Oczywiście jak na każde wyjście musi wyglądać olśniewająco. Zanim doszła do miejsca oczywiście musiała przeczesać włosy, tak więc wyjęła ze swojej małej torebki szczotkę do włosów oraz lusterko i się poprawiła. Po chwilowym postoju znów szła w kierunku jeziora. Dochodząc z daleka widziała pewną osobę która pluska się w wodzie. Quentina cała z ciekawości obiegła w stronę jeziora i zauważyła pewną nieznajomą dziewczynę. Cóż na sam widok prezentowała się na miłą osobę, tak więc Quen uśmiechnęła się i wrzasnęła: -Heeeej dziewczyno! - krzyknęła i zaczęła machać do nieznajomej jak ludzie z ,,Familliady".
Dreptała sobie powoli w tą i z powrotem, aż w końcu stopą natrafiła na coś ostrego, więc odruchowo podniosła nogę do góry, by sprawdzić, czy się nie skaleczyła. W tym samym momencie przybyłą studentka [choć Hera jeszcze nie wie, że to studentka] głośno się z nią przywitała, a ta... Jak to często jej się zdarza, wykazała się swoją Puchonowatością i pochwaliła się tym, że jest sierotą. A mianowicie, po prostu zdezorientowana nagłym powitaniem i brakiem koordynacji ruchowej, doprawionej tym, że ma nogę w górze, najzwyczajniej runęła zadkiem w dół. Skutek oczywiście jest tego taki, że ponad połowa jej ciała jest teraz mokra.Nie żeby się tym przejęła. Odgarnęła grzywkę z oczu i posłała uśmiech blondynce. - Hej, piękna! - W ustach jakiegoś chłopaka może i zabrzmiałoby to zuchwale, ale w ustach dziewczyny brzmi to raczej po przyjacielsku. No bo w końcu studentka na pewno nie wie, że Hera jest bi!... No chyba, że nagle zrobiła się tak popularna, że każdy ją zna.
Stojąc w miejscu niczym Muminek (sama nie wiem czemu akurat Muminek) patrzyła się na dziewczynę. Raz to z radochą w oczach, a raz z troską, choć sama nie wie dlaczego tak. Ach no tak! Pogoda robi swoje. Tak więc Quentina stała i nic nie robiła. Aż nagle nieznajoma dziewczyna runeła do wody jak kamień. Q jak zwykle nic nie zrobiła tylko popatrzyła swoim zdziwionym wzrokiem w stronę dziewczyny. Fiu! Na szczęście wstała i się ogarnęła, ale nie ogarnęła w sensie, że jest chora psychicznie tylko, że po prostu wstała. Kiedy usłyszała powitanie ze strony dziewczyny Q ni stąd ni zowąd poczerwieniała ze lekkiego wstydu. Dokładniej, to, że takie gadki to tylko chłopak jej gada, ale, że dziewczyna?! Cóż może jest Bi? Och! Bravo Quentino! Z takimi to trza trochę ostrożnie bo nie wiadomo co będzie. A co najważniejsze, że Quenia jest Hetero. -A więc jak masz na imię? Bo ja nazywam się Quentina Joselia F. - znów krzykneła do dziewczyna cały czas stojąc w jednej pozycji drepcząc nogami o ziemię.
Siedziała tak chwilę w wodzie, aż ja olśniło, by wstać, więc... WSTAŁA! [Zaskoczeni?] Powoli wyczłapała się z wody i podeszła do dziewczyny wyciskając rąbek koszulki. - Jestem Haerowen. W skrócie Haer lub Hera, ale wolę te drugie. - Przedstawiła się jak zwykle bez nazwiska, wraz z nieodłącznym uśmiechem. - Co sprowadza cię tu samą o takiej porze? - Hera oczywiście tu jest, bo jest nienormalna i wyczekiwała równie nienormalnych ludzi. Ale fajnie by było gdyby porwali ją kosmici!... Bo pomyliliby ją z krową. Znaczy Hera jest chuda, ale z jej zaniżoną samooceną raz wydaje jej się, że jest anorektyczką, a innym razem, że ma sadło. Tak, tak... to WY doprowadziliście ją do takiego stanu psychicznego! No dobra... to rodzinka, ale cicho. Chciałam wprowadzić napięcie, ale oczywiście to zepsułam. - Może tak jak ja chciałaś się wykąpać? - W końcu wpadła na pomysł, by po prostu zdjąć koszulkę i ją wycisnąć, tak więc za chwilę jak pomyślała, tak zrobiła.
Uf! Na szczęście Quentina Joselie F. nie musiała krzyczeć, gdyż owa niewiasta wyszła z wody. -Miło mi Cie poznać Haer...Hroe...kurde Hera. Masz strasznie trudne imię - rzekła do dziewczyny zmieniając wzrok na wzrok zdziwienia lub olśnienia. Kij z tym, że nie przedstawiła swojego nazwiska. Z resztą Quentina także. No dobra, podała tylko literkę, ale i tak nie zgadnie jakie ma nazwisko. No chyba, że sama Q jej powie. Mnie? Aaaaa...spacer i...dotlenianie się. Takie spacery ,,dobrze" na mnie działają - wytłumaczyła dziewczynie i w mig zmieniła wzrok w ten bardziej pozytywny. -Raczej nie, bo nie mam kostiumu. A tak w ogóle to jesteś uczniem czy ze studiów? Bo ja jestem studentką, ha! Magia Astralna, ha! - jak zwykle Q musiała się polansować swoim IQ, które rosło jej równo z wiekiem, czyli baaardzo wolno.
Zaśmiała się przyjaźnie, Q nie pierwsza miała problemy z jej imieniem. - Właśnie po to wymyślane są skróty, by sobie języka nie łamać. - W końcu język to bardzo ważna część ciała człowieka! Tak wiele od niego zależy! Dzięki niemu potrafimy mówić, a poza mówieniem jest też przydatny w wielu innych sprawach. Hera dobrowolnie nie wybrałaby się na taki zwykły spacer. Bardzo szybko się męczy, więc właśnie dlatego ludzie [głównie faceci] powinni ją ciągle nosić na rękach, o! - Oj, no weź, chodź, możesz się wysuszyć czarami, będzie fajnie. - Powiedziała szybko, wcale nie po to, by opóźnić odpowiedź na jej pytanie... skąd wam to do głowy przyszło, hm? - Uczniem, do tego dość młodym, bo mam dopiero piętnaście lat. - Przez sekundkę, a może nawet mniej, na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. To właśnie przeszkadzało jej najbardziej! Większość jej znajomych jest dużo starsza od niej. Zazwyczaj to nie przeszkadza, bo Hera jest już tak zdemoralizowana, że nikogo to nie rusza, ale czasami jej trochę głupio.
Hera na serio była fajna. Taka miła i w ogóle. Kij z tym, że ciapowata. Z resztą Quentina Joselia F. także, bo ona sama ukończyła pucholand. -Racja! Do mnie inni mówią Quen, Quenia, a z czasem się zdarza, że tylko Q, no ale co j na to poradzę. Rodzie za inteligentne imię mi wybrali - wyjaśniła Quentina Herze po czym znów posłała jej uśmiech. -Kurde, sama chciałabym mieć piętnaście lat, ale no cóż, starzejemy się - Boże jak to mądrze zabrzmiało z ust Quentiny. Tak...profesjonalnie mądrze i jak tam to można jeszcze nazwać. W sumie...mogę - rzekła Q do Hery po czym zdjęła swoje buty. Oczywiście będzie się kąpała w ubraniu. Bo jak tu się obnażać i od razu wskakiwać w bieliźnie do wody. W dodatku z nową poznaną osoba. Choć z drugiej strony obie są dziewczynami i nie powinny się czego wstydzić, ale niech pozostanie jak jest. -No to...kto ostatni w jeziorze to...yyy...boczek - krzykneła po czym wbiegła do jeziora wrzeszcząc jakby miała ADHD i się zanurzyła.
Ciapowatość to jedna z głównych cech Hery. Tuż obok naiwności i podatności na zauroczenia. - Piętnaście to jednak trochę mało. Ja chętnie zatrzymałabym się pryz siedemnastce. - Powiedziała powoli, gdy Quenia zdejmowała swe zacne obuwie. Zanim się zorientowała, dziewczyna już biegła w stronę jeziora, a że nie chciała być gorsza to od razu pobiegła za nią, po drodze upuszczając gdzieś swój biały top. - Jestem boczek. - Dodała z powagą gdy już jej łepek wynurzył się z wody. Właściwie to szkoda, że nie kąpała się w bieliźnie! W końcu strój kąpielowy to coś jak bielizna, nie? Więc czemu w jednym się wstydzimy wyjść, a w drugim nie? Mniejsza o to, Hera i tak jest bezwstydna, więc mogłaby się kąpać w samych gaciach jeśli miałaby się przy tym dobrze bawić.
Moim zdaniem ciapowatość u każdego puchona to przymus na wieki wieków, i nie da się po prostu od tak,wrzucić jak to czasem Quentina ujmuje. -Haha, Boczek, haha,. Dobra już się opanuję. Kurde, ale ciepła woda- i znów rzekła Q dość rozmarzonym głosem kładąc się na plecach w wodzie. Ależ ona długo się nie kąpała w takim jeziorku. Ominęło ją tyle dobrego, że po prostu usiąść i płakać. Ale wracając do rzeczywistości. Leżąc na wodzie Quentina zaczęła gapić się w księżyc po czym dodała: -Ach Hera! Gdybyś ty wiedziała, że mnie tyle ominęło - rzekła po czym się ocknęła i i podpłynęła do brzegu. Wyjęła ze swojej torebki dwie buteli ognistej po czym znów weszła od wody i jedną dała Herze. -Masz! - oznajmiła i dała jej butelkę. W sumie to mogłaby kąpać się w bieliźnie, no ale może później zdejmie mokre ciuchy żeby wyschły. No i morze chyba teraz to zrobi. No bo przecież chyba całej nocy tu nie spędzi. A więc tak poczyniła. Znów wyszła na brzeg. Wzięła skądś dwa długie patyki, ustawiła je tak aby nie spadły, zdjęła mokre ubrania i została w bieliźnie. Powiesiła ładnie ubrania po czym znów weszła do wody. -I już - rzekła do Hery i się do niej uśmiechnęła.
Ciapowatość to taki urok Puchonów, o! Są na to skazani! I dobrze... Proszę mi się nie wyśmiewać z Hery, bo na serio uwierzy, że jest boczkiem i zacznie z siebie wyciskać resztki tłuszczu, aż zostanie z niej sama skóra i organy wewnętrzne, bo kości przerobią na pamiątki dla turystów, a włosy staną się peruką na wzór tej dla Hanny Montanny.... U, smutny koniec. O MATKO! To kobieta idealna. Piękna, zabawna i do tego nosi ze sobą alkohol! No nic tylko się zakochać. - Ładnie dziękować. - Uśmiechnęła się i rozpoczęła próby picia i nieutopienia, bądź zadławienia się jednocześnie. Hie, hie... Już się do niej rozbiera! No dobra, Hera wcale tak nie powiedziała, po prostu przyjaźnie się uśmiechnęła. Co więcej nawet nie gapiła się na piersi, ani pośladki Q! Wyjątkowo była grzeczna i przyzwoita, o! - Dobry pomysł. - Skwitowała, bo przecież jej koszulka gdzieś się walała na piasku.
Piła i piła tą ognistą jak jakiś menel pod jakimśtamsklepie. Z resztą ognista zawsze jest dobra na wszystko, lecz Quenia naprawdę dziwnie się po niej zachowuje. Jak na przykład: ostatnio tak się upiła, że weszła na dach swojego domu, rozebrała się do samej bielizny i zaczęła śpiewać jedną z piosenek pewnej mugolskiej piosenkarki tyle, ze zapomniała jak się nazywa. Ale co tam. -Ależ proszę - rzekła do Hery i sama zaczęła żłopać jak słoń. Mniam. Po protu czego tu chcieć więcej. Ciepła woda, księżyc, Hera, ognista, Hera i wszystko na tym pięknym (prawie) świecie. Po chwili usłyszała komentarz ze strony Haero.., coś tam po czym znów wyszła na brzeg wbiła butelkę w piasek i znów weszła do wody. I zaczęła pływać, skakać w wodzie wywijając rękoma, zaczęła drzeć mordę i oczywiście nurkować. Oho! Coś czuję, że ognista zaczyna działać, a dopiero co wypiła połowę. Już wolę nie myśleć co będzie jak wypije drugą połowę.
Hera zaśmiała się wesoło [a to ci nowość, nie? Pewnie się nie spodziewaliście takiej reakcji!], ale w przeciwieństwie do Quentine [te imię sprawia mi większy kłopot, niż Herowen!] nie miała zamiaru rozstawać się ze swoją ognistą! Powoli sobie żłopała, powoli, bo przecież gdyby się trochę wylało, to byłaby katastrofa! Dla Haer alkohol tak szybko nie uderza do głowy, mała ma silną łepetynkę. - Tylko się nie utop, bo jakby co, to mogłabym ci zrobić usta-usta, ale wyciągnąć cię nie dam rady. - To chyba oczywiste, że Hera dobrze nie pływa. Jest totalnie bezgranicznie kiepska w każdej dyscyplinie sportu. I właśnie dlatego ludzie w końcu powinni zrozumieć, że jej nie można przemęczać i trzeba ją ciągle nosić na rączkach. No niech to ktoś w końcu zrozumie! Toż Hera się odwdzięczy, tylko w jakiś inny sposób.
Nie wiem który raz powiem, ale w tej chwili jest po prostu cudownie. Ciepła woda, księżyc, Hera, ognista i te inne rzeczy, które są warte zapamiętania jak i opisania. Tak! Nie przesłyszeliście się. Quentina ma zamiar napisać książkę, choć jeszcze o tym nie wiem, ale zaraz pewnie wykrzyczy to na głos w jeziorze i znów gdzieś popłynie. Bądź co bądź, ale Quenia jest bardzo dobrą pływaczką. Co z tego, że jest niemodrą blondynka. Pływać każdy może umieć. A to, że Hera nie umie pływać wcale Q nie przeszkadza. -Niee utopię się Hera! Wiesz, że mogę na Tobie polegać - rzekła do dziewczyny po czym głośno się zaśmiała i zanurkowała do wody,aby popływać pod wodą. Ach! Jaka przyjemna ta woda. Nic tylko marzyć. Po chwili z wody się wyłoniła niczym prawdziwa nimfa. Podeszła trochę bliżej gruntu, poprawiła swoje piękne blond włosy, podobnie jak te panienki ze słonecznego patrolu i podeszła do Haerowen. -Wiesz, że zostanę pisarką - i powiedziała te słowa wprost Herze. Tak ludzie! Oto pierwsza osoba, która słyszy jej marzenie oraz przyszły zawód.
Jeeej! PÓŁMETEK! Hera doszła do połowy butelki! No i zaczęła się tak dziwnie podtapiać, ale spoko, jeszcze nie tonie. Znaczy nie zamierzam jej uśmiercać, ale jak zacznie się topić, miło by było, gdyby Quentinka ją wyratowała. - I napiszesz książkę? Taką z kartkami i na każdej z niej będą litery? - Tak, Hera czasami zachowuje się jak typowa blondynka z kawałów, ale cóż... Po prostu taki jej urok i już! - Ciekawy pomysł. Ja chciałam pracować w lodziarni, ale okazało się, że nie starczyłoby mi na życie. - Zwłaszcza jeśli do tego życia potrzebne są też narkotyki, nie? - No i teraz nie mam żadnego pomysłu na życie. - Zrobiła smutną minkę, ale na tak krótko, że Q pewnie nawet tego nie dostrzegła. Na chwilę się zamyśliła i w zadziwiającym tępię dopiła swoją ognistą do końca. - Oooo.... Koniec. - Powiedziała zawiedziona i podtapiając się co chwilę podpłynęła, a raczej podryfowała do brzegu, bez zastanowienia siadając na pisaku. Oczywiście teraz miała całe spodenki nie tylko mokre, ale też obklejone tymi złośliwymi kamyczkami!
Łojezu! Ależ Quentina Joselia F. podnieciła się ciepłą wodą w jeziorze. Szalała w niej jak okoń. A może ona powinna mieć jako patronusa właśnie okonia? Któż może te wiedzieć? Ale do rzeczy. Dziewczyna szalała w wodzie. Skakała, pływała, nurkowała, pływała pod woda i wiele innych rzeczy. No ale w gruncie rzeczy musiała się uspokoić i tak zrobiła. Zanim Hera co do niej powiedziała, ona dla żartów nurkowała i robiła dziwne miny.Kiedy Hera poszła na brzeg Quentina także postanowiła iść za nią. Usiadła koło niej cała mokra, a te malutkie kamyki na złość wbijały się w dupsko Quentiny, bo przecież dziewczyna była w bieliźnie. Wzięła swoją ognistą, pociągnęła spory łyk i odstawiła na miejsce. -Ach! Życie jest cudowne! - krzyknęła na głos dziewczyna i położyła się cała na piasek. Co z tego, że kamyczki się wbijały w plecy, tyłek i jeszcze w inne części ciała. Było, jest i będzie ekstra.!
Wielka szkoda, że Quentinka Joselie F. nie jest bi i nie podnieciła się Herą, zamiast jeziorem. Kiedyś jeszcze nam Q zmądrzeje i doceni magię bycia biseksualną! Zobaczycie. Wasza Haerowen Trowsent wam to rzecze! A to co ona rzecze jest święte! No dobra... Tylko błogosławione. - Ale tylko wtedy gdy się napijesz. - Hera miała swoją ideologię. Prawda jest taka, że gdy jest się tuż po spożyciu alkoholu bądź narkotyków, a w pobliżu nie ma teściowej życie wydaje się piękne! - Może coś pośpiewamy? - Dodała po dłuższej chwili, czyli po dwóch sekundach i zaczęła coś nucić, a po chwili doszły do tego dość wyraźne słowa, które z sekundy na sekundę robiły się coraz głośniejsze. Ojej, coś naszej Herza zaczęła się przestawiać w jej blond główce. Poszła w ślady Q. i także rozłożyła się na piasku, ale będzie miała włosy zasyfione piaskiem.... Z lekka żalem zajechało.
Oj nie martwcie się. Quentina na pewno kiedyś zostanie biseksualną. A może nawet w tej chwili? Może to przez Herę zmieni orientację? Bądź co bądź, ale Q malutkimi kroczkami miała takie jakieś pewne uczucie co do Hery, że miałaby ochotę pocałować ją w policzek. Bo pomyślmy. Quentina i Hera, Hera i Quentina...? Nawet dużo je łączy. Mają trudne imiona. Quentinka ukończyła Hogwart, a Haerowen (Yeah umiem pisać to imię <3) jest w Pucholandzie. Po prostu jak z choinki. Dziewczyna po chwili usłyszała co mówi H. Zgodziła się z nią poprzez kiwanie głową. Usłyszała co śpiewa więc jak każda blondynka zaczęła wywijać rękoma i Bóg wie co? Coś mi się zdaje, że Q niedługo zacznie temat z cyklu ,,rozmowy intymne" i zapyta Herę czy ona jest...wiecie BI.! -Heeeraaaaaaa, jak to jest kiedy podobają Ci się dziewczynyyyy - zapytała baaardzo ociągającym głosem po czym spojrzała na Haerowen i posłała jej uśmiech. Ach! Co ten alkohol robi z człowiekiem.
Ja cię o to bardzo ładnie proszę! Każdy jest bi, tylko nie każdy o tym wie, o! A gdyby nasza kochana Q dla Hery została bi, to pewnie ze szczęścia odwaliłaby w końcu taniec hula. No i w ogóle to oczywiste, że do siebie pasują. Oprócz rzeczy, które wymieniłaś łączy ich o wiele więcej! Chociażby to, że obie są blondynkami i odbija im po alkoholu. - Quentiko, to prawie tak jak z facetami, tylko lepiej! - Uniosła ręce wysoko w górę, chociaż sama nie wiedziała po co. - W końcu kobiety potrafią to co oni, tylko w dodatku na wysokim obcasie! - Hera najbardziej ceniła w innych kobietach ich czułość, podczas tego gdy mężczyźni powtarzają tylko "Twardym trzeba być, nie miętkim". Nie rozumieją, że gdy kobieta jest smutna trzeba ją przytulić, a nie powtarzać, że ma być silna! - A tobie nigdy nie podobała się żadna dziewczyna? - Popatrzyła na nią jakże genialnie ukrywając chwilowy smutek. Ale no proszę was... Chociaż przez chwilę jakaś inna dziewczyna musiała jej się podobać!
- Nie wierzysz mi, prawda ? - Zapytała, uśmiechając się nieznacznie i kciukiem pieszczotliwe przesunęła po aksamitnej skórze policzka Ven, który z nadmiaru pozytywnych dla blondynki, uroczo się zaczerwienił. - Nic nie szkodzi, udowodnię ci kiedyś. Po raz kolejny dzisiejszego dnia, ujęła dłoń Vendetty i pociągnęła ją w kierunku wyjścia z z kaplicy. W głowie już miała zarys romantycznej scenerii w jakiej obie mogłyby wziąć udział, lecz fakt, że mało znała te najpiękniejsze miejsca Nowej Zelandii popsuł jej plany i ostatecznie zdecydowała się na bezpieczną i przyjemną opcję - kąpieli w jeziorze. Myślami już widziała siebie i blondynkę razem w wodzie. Zachodzące już słońce obejmie ich sylwetki, a woda ochłodzi rozgrzaną skórę. Nie ma nic lepszego zdaniem rudej niż ociekające romantyzmem pocałunki w wodzie. Obie nawet nie miały ze sobą strojów odpowiednich do takich przygód, lecz nie zrażało to Hanny ani trochę. Trzeba przecież Ven udowodnić, że ciemne i głuche głębie Nowo Zelandzkiego jeziora nie są jej straszne. Szły w milczeniu. Glau nie usiłowała nawet podejmować bezsensownych prób odgadnięcia myśli kłębiących się w głowie Gellant, skupiała się całkowicie na celu do którego zmierzały. - Mam nadzieję, że nie boisz się wody. - Rzekła zagadkowo chwilę przed tym jak dotarły na miejsce i posłała jej promienny uśmiech gdy ukazała się im linia horyzontu z obu stron obłożona błękitem, różniącym się jedynie odcieniami.
Nie miała pojęcia, gdzie też Hanna postanowiła ją zaprowadzić. Delektując się panującą podczas podróży ciszą, oddała się potokowi przeróżnych myśli, od kompletnie abstrakcyjnych poprzez te, ściśle związane z życiem codziennym i wszystkim co z nim związane. A przynajmniej większością spraw. Dlatego również nie zarejestrowała zmieniającego się krajobrazu, który już mógł bez problemu zwiastować lokację wybraną przez rudowłosą istotę. Vendea natomiast stanowiła swego rodzaju robota w transie, który chodził tylko dlatego, że ktoś ciągle trzymał go za rękę i zmuszał do poruszania się. To było jednak zjawiskiem tak częstym, że Hanna na pewno zdążyła się do niego przyzwyczaić i zaakceptować, chociażby w jakimś, nawet niewielkim stopniu. Szczególnie, że sama również tym razem nie była zbyt rozmowna. - Mogłabym mieć pewne opory, gdyby w tej wodzie znajdował się lewiatan albo kraken - rzuciła wyrywając się z zamyślenia, i wzruszyła lekko ramionami, zupełnie jakby fakt występowania tych stworzeń był potwierdzony naukowo. Gdyby Gellant była mugolką, z pewnością zechciałaby studiować kryptozoologię. W końcu czy jest coś lepszego od zbierania dowodów na istnienie potwora z Loch Ness, Nessie? Urządziłaby ciekawą wyprawę i opisaliby jej szlachetne poczynania na sławetnej Wikipedii, nawet jeżeli nie znalazłaby niczego konkretnego. Ach, co za piękny kierunek! Szkoda, że w Hogwarcie nie było podobnego. Oprócz wydziału magii naturalnej, oczywiście, ale to już nie to samo. Zatrzymała się nad brzegiem jeziora i powiodła spojrzeniem po okolicy, z ciekawością wypatrując jakiegoś nietypowego zjawiska, którym mogłaby się zająć, czy choćby lepiej mu przyjrzeć. Niestety, cichym westchnieniem oznajmiła, iż takowego brakowało na horyzoncie, więc powróciła uwagą do Hanny. - Jak chcesz się kąpać, skoro nie masz stroju? - Spytała, spoglądając sugestywnie na jej ubrania. Przecież oglądanie nagiej Hanny Glau, lub chociaż Hanny Glau w ładnej bieliźnie nie byłoby niczym przykrym, a z pewnością rekompensowałoby brak potworów lądowych. O istnieniu wodnych dopiero się przekonamy.
- Na pewno ich tu nie ma. - Rzekła po dłużej chwili, spoglądając na nią niepewnie. Czy aby nie powiedziała czegoś głupiego ? Pojęcia nie miała o jakich stworzeniach przed chwilą napomknęła, nie chciała jednak wyjść na idiotkę, dopytując się kim mogą być owe istoty. Chciała jej imponować czymkolwiek, czy to wiedzą czy umiejętnościami, a nawet samym wyglądem. Wydawało się jej, że w każdym podpunkcie miała jakieś braki. Nie była obeznana w rzeczach, które Ven obce nie były, nie miała jakiś specjalnych umiejętności, które wykraczałby poza normę, a będąc obok Gellant nie czuł się wyjątkowo piękna. Wszak blondynka była klasyczną pięknością i rudowłosą rozpierała duma za każdym razem gdy razem, trzymając się za dłonie, kroczyły chodnikami. Miała niesamowite szczęście, mogła szczycić się tym, że spędzała z Vendettą więcej czasu niż z kimkolwiek. Gdyby Hannie nie było dane otrzymać magicznych mocy z radością oddałaby się szlachetnym zajęciom jakimi były sprzedaż najróżniejszych słodyczy w uroczym, małym sklepiku. Byłaby zachwycona mogąc polecać dzieciom najlepsze rodzaje czekolady, a dodatkowo miałaby bez przerwy dostęp do najlepszych rzeczy świata. W jej wizji życia bez magii mieszkałaby w małym domku, miała dwójkę dzieci i talent do gotowania. Gdy nie zajmowałaby się własnym interesem, kuchciłaby dla swoich pociech prawdziwe cuda. Do niedawna u jej boku na pewno byłaby Katy Perry, lecz z czasem uległo to zmianie i teraz z radością zastąpiłaby popularną piękność Vendettą i to z nią jadałaby kolacje. Pozwalałaby jej nawet na te dziwne rozmowy ze swoim guru - bo z braku lepszego pomysłu tak go nazywała. Czyż to nie byłoby życie idealne ? - Po co mi strój ? - Zapytała, a przez jej twarz przeszedł cień uśmiechu. Powoli zrzucała z siebie ciuchy, posyłając nieśmiałe spojrzenia w stronę blondynki, a gdy została już w samej bieliźnie posłała jej zachęcający uśmiech. - Chyba nie pozwolisz żebym weszła do tej wody sama ? - Rzekła w jej stronę, odrzucając na bok zwinięte w kłębek ubrania. - Bez ciebie mogłabym utonąć. Zanurzyła kawałek stopy w zimnej wodzie. Nie zrażona temperaturą, coraz odważniej posuwała się w stronę niebieskiej toni. - To dopiero byłaby tragedia. - Mruknęła cicho, bardziej do siebie aniżeli do dziewczyny.
Prychnęła cicho, chcąc tym samym zaakcentować swoje powątpiewanie w śmiałe twierdzenie Hanny. Jak ona bagatelizowała potencjalne zagrożenie czyhające na nią w głębinach jeziora! Gdyby tylko Samael to zobaczył, z pewnością nie pożyłaby już długo. Choćby właśnie za samo ignorowanie niebezpieczeństwa. A to, czy rzeczywiście w wodzie znajdowały się potwory, o których wspominała Vendea, było już sprawą oczywiście drugorzędną. Pokręciła więc jeszcze głową, nie kryjąc swojej dezaprobaty dla tak bezmyślnego postępowania, ale postanowiła tego nie komentować. Jeszcze. Najwyżej nagle panna Glau poczuje okręcającą się wokół jej nogi mackę i wtedy dopiero zacznie się panika. A Ven tylko uśmiechnie się do niej z pobłażaniem i stwierdzi "a nie mówiłam?". Chociaż... Z drugiej strony - miałaby oddać rudowłosą istotkę krakenowi pod opiekę? Jeszcze czego! Sama ją upolowała, Hanna była wyłącznie jej zdobyczą i nie ma mowy o żadnym dzieleniu się, nawet wymuszonym. Dzieciom? O czcigodny Samaelu, jak ona ich nienawidziła! Pobyt w domu swojego ojca i przebywanie w otoczeniu dorastającego braciszka był dla niej męczarnią, a co dopiero powiedziałaby po jednym dniu spędzonym w takim sklepie! Istna tortura, nie ma co. Chyba zresztą najbardziej wyszukana i skuteczna, przynajmniej w przypadku Gellant. I nie przesadzajmy znowu z jej urodą. Wcale nie wyróżniała się spośród swoich rówieśniczek, ba!, było wiele ładniejszych od niej dziewcząt, dopiero dojrzewających. Ale Ven nigdy nie przykładała do tego przesadnej wagi, a więc, delikatnie mówiąc, miała to gdzieś. Fakt faktem, jak na razie uważała za to Hannę za jedną z ładniejszych panien jakie miała okazję poznać, stąd również brała się jej zazdrość względem jej osoby. Całkiem naturalna reakcja! Uniosła nieznacznie brwi ku górze, obserwując rudą zrzucającą ubrania. - Obiecuję, że jeżeli zaczniesz się topić, chętnie popchnę cię jeszcze głębiej - zapewniła uroczyście, podczas gdy jej wargi wygięły się kolejnym, niezbyt milutkim uśmiechu. Tak czy inaczej, kiedy Hanna stopami już była w wodzie, Gellant również zdjęła z siebie ubrania i rzuciła je w miejsce, gdzie znajdowały się ciuchy drugiej ze studentek, i zaraz podążyła w jej ślady. Cóż, nawet ją wyprzedziła. A kiedy znalazła się po pas w wodzie, jak gdyby nigdy nic odpięła stanik i rzuciła go za siebie.
Największym zagrożeniem dla Hanny były kryjące się w wodach glony, czyhające by opleść jej stopę. W nic innego nie była skłonna uwierzyć, a małe rybki wydawały się jej urocze, a nie straszne. Potwory to potwory - istniały jedynie w bajkach, które rudej czytywała matka przed snem. Był z niej mały niedowiarek, który nie zacznie się obawiać dopóty nie przekona się na własnej skórze o istnieniu stworów. Dzisiejszego poranka nigdy nie powiedziałaby, że dusze odważyłby się opuścić swój wyimaginowany raj by zstąpić na ziemię i w murach świątyni czaić się na dwie dziewczyny, których celem było jedynie zwiedzenie starej świątyni. Na chwilę obecną była już całkowicie przekonana o istnieniu istot, które bez ciał pałętają się gdzieś po świecie. Gorliwie twierdziła jednak, że przeważają te dobre promienie, jak już zdążyła je w myślach nazwać, a one pechowo trafiły na te wyjątkowo złośliwe, które w życiu zaznały wielu przykrości. Jeśliby teraz zaatakował ją morski stwór bardzo prawdopodobne, że by uwierzyła. Pytanie tylko czy miałaby szansę z tego wyciągnąć lekcje na przyszłość. Ruda za dziećmi przepadała. Jej brat nie raz dawał jej popalić, lecz mimo wszystko, kochała tego brzdąca i chciała dla niego jak najlepiej. Przepadała za prostotą jaką cechowały się młode osoby. Ba, pewnie sama nieźle by się z nimi dogadała, a dodatkowo przeżyła z nimi kilka miłych chwil. Wreszcie miałaby okazję znów poczuć niczym niezmącony spokój i beztroskę. Cokolwiek sama Vendetta o sobie sądziła, dla Hanny była piękna. - Ja bym cię uratowała. - Zadeklarowała się nieco urażona reakcją Ven. Sprytnie wytłumaczyła sobie jednak, że Gellant na pewno żartowała, a brak szczerego uśmiechu i rozbawionego wyrazu twarzy był spowodowany zimną wodą. - Odważna jesteś. - Krzyknęła za nią, widząc jak odrzuca za siebie stanik. Żałowała teraz, że nie szła przodem i nie mogła tak po prostu się obrócić by dojrzeć więcej.
Glony były niczym w porównaniu ze złem, jakie mogło na nią teraz czyhać, obserwować ją uważnie niemal z samego dna jeziora i jedynie wyczekiwać dogodnego momentu do ataku. Vendea wierzyła w legendy, szczególnie te, które opowiadał jej kiedyś pewien Irlandczyk, którego nie była w stanie po dziś dzień wyrzucić z pamięci. To przecież on zaraził ją tą chorą fascynacją odnośnie strefy o wiele bardziej zaawansowanej i fascynującej niż ludzka, to on pokazał jej inny świat, to on wprowadził ją do niego i, wreszcie, to on zbudował jej dzisiejszą osobowość, wypleniając większość poprzednich przyzwyczajeń i dziecięcych, szczerych zachowań. Dlatego też wszystko o czym mówiło się w sensie abstrakcyjnym, by straszyć dzieci na dobranoc czy w jakimkolwiek innym, równie płytkim celu, dla niej było święte. W innym sensie, oczywiście, niż ogólnie przyjęty, ale stanowiło dla niej wartość priorytetową i poniekąd również sam sens egzystencji. Nie zrezygnowałaby z niego za żadne skarby świata. Jeżeli kiedykolwiek zdarzy się tak, że Hanna i Ven zdecydują się spędzić wspólnie swoją przyszłość, z pewnością nie zdecydują się na adopcję żadnego rozwydrzonego bachora. Cholera, jeszcze tego by jej brakowało! Nerwy Gellant i tak były ostatnio dość mocno poszarpane, a co będzie, jeżeli rozpocznie w końcu jakąś pracę, szczególnie taką, która nie bardzo będzie jej odpowiadać? Obrazek szczęśliwej rodzinki rozpadnie się na mnóstwo drobnych kawałków i po idylli, no. Byłoby szkoda, nie powiem. - Nie byłabyś w stanie. Nie masz tyle siły - mówiąc to wzruszyła obojętnie ramionami, zupełnie jakby było to najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. Spojrzała przez ramię na Hannę. - A ty? Masz zamiar wejść głębiej niż po kostki? - Posłała jej swój firmowy, ni to zły, ni miły uśmiech. - Chyba że tchórzysz, to rozumiem... Kraken od zawsze przerażał nawet najodważniejszych żeglarzy. Zaraz po tych słowach, nie czekając na jej reakcję, zanurzyła się w wodzie i powoli płynęła dalej, w kierunku środka jeziora. Swoją droga, trzeba przyznać, że atmosfera była całkiem przyjemna. Pomijając to, że Hanna dalej stała przy brzegu jak jakiś znak informacyjny z temperaturą wody.
W takim razie rudej będą musiały wystarczyć dzieci odwiedzające jej sklep ze słodyczami. Chyba da jakoś radę, skoro Vendetta nie pała miłością do dzieci. Zresztą gdyby miała codziennie obserwować jak Gellenat terroryzuje dzieciaki lub jest dla nich opryskliwa sama by je gdzieś wywiozła, dla własnego spokoju. Ile można słuchać kłótni i skarg, pełnych rozżaleń. Prędzej czy później Glau by ześwirowała i wszystkie jej romantyczne i piękne wizje szlag by trafił. Blondynka mogłaby od razu zaplanować szczegółową listę zawodów które odpowiednio by ją satysfakcjonowały. Mogłaby to zrobić, jednakże ruda wątpiłaby ktokolwiek oprócz niej wybiegał w tym momencie myślami tak daleko w przyszłość. Fakt, że ona miała już zaplanowaną przyszłość był co najmniej dziwny, tym bardziej, że gorliwie wierzyła, że tak właśnie będzie wyglądać kiedyś jej życie. Zapewne gdyby cokolwiek lub ktokolwiek odważyłby się wtrącić i przypadkiem zniszczyć jej plany wpadłaby w szał. - Mam dużo siły. - Odpowiedziała za pewnie, ruszając przy tym zabawnie głową i opierając dłoń o biodro. Chciała tymi gestami zaprzeczyć w wielkim stylu, lecz marnie to wyszło i poczuła się tak idiotycznie, że omal nie zaczerwieniła się gdy zdała sobie sprawę z tego, że Vendetta musiała to dostrzec. - Idę, idę. - Wymamrotała brnąć dalej w wodę. Idąc za przykładem Ven zanurzyła się w jeziorze.