Oczywiście nie obyłoby się bez jeziora. W końcu nie wystarczy nam nasze Hogwarckie jezioro. Musi być jeszcze tutaj. Jest bardzo duże i ma bardzo ładną barwę. Ciemnoniebieskie, zmieniające się wraz z odległością w lazurowe. Plaża na jezioro jest dość piaszczysta, a także jej dno nie jest zbyt kamieniste. Ale nie jest tutaj taki eden jak może się wydawać. Bowiem w różnych porach dnia pływają tutaj różne stworzenia. Jeśli nie boisz się ryb, krabów, sporej wielkości pijawek, nie przejmuj się i wbijaj do wody. A jeżeli jednak sprawiają ci takie zwierzaczki odrobinę dyskomfortu, wchodź raczej tam gdzie albo jest zupełnie ciemna woda, albo do takiej gdzie wszystko elegancko widać u stóp. Taka „pomiędzy” jest najgorsza jeśli chodzi o różnego rodzaju glizdy. Przyjdź też koniecznie wieczorem. Kto nie chciałby być skuszony przez syreny lub posłuchać wycia trytonów.
Obserwował jej zwłoki przez jakiś czas, zastanawiając się, co teraz zrobić. Zostawienie jej ciała na łódce i odpłynięcie wpław byłoby dość interesującym rozwiązaniem, pozostawiłoby aurę tajemnicy i na pewno, NA PEWNO nie musiałby się tłumaczyć policji, że widziana z nim ostatnio kobieta dryfuje sobie radośnie w łódce, a on ocieka wodą. Ale wcale nie chciało mu się płynąć, ramiona wciąż miał nieco obolałe. Druga opcja była chyba lepszym wyjściem. Amelia była szczuplutka, a więc i lekka. Przerzucenie jej ciała za burtę nie byłoby zbyt trudne. Zapewne musiałby jakiś czas uderzać w nią wiosłem, żeby poszła na dno, a wtedy sam oddaliłby się w łódce, wracając na brzeg i gwiżdżąc przy tym morskie opowieści. Trzecia opcja była jednak najrozsądniejsza, wszak skoro Am była jeszcze ciepła, to... - Tak - odparł natychmiast, gdy zwłoki powróciły do pozycji siedzącej, wyrywając go z niecnych, konspiracyjnych planów. Pokiwał głową, żeby była całkowicie pewna! Wszak musiała upewnić się, że jest pewien, że NA PEWNO to bardziej go uszczęśliwi, a był całkiem - nie - był całkowicie pewny, że tak, że na pewno, że faktycznie tak jest i może być tego pewna i całkowicie upewniona. Tak. - Tak - powtórzył więc z większą siłą, uderzając się lekko otwartą dłonią w tors, by jakoś udramatycznić swoją krótką wypowiedź i stać się bardziej wiarygodnym w upewnianiu Amelii. Jakikolwiek miała w tym cel, hehe!
Alkohol ostatecznie zawładnął przekaźnikami neuronowymi panny de Cheverny, zabrał ze sobą też wszystkie błędniki oraz uogólniając, wszelkie ocalałe do tej pory resztki zdrowego rozsądku, potworne cząsteczki etanolu zwalczały każdą logiczną część jej skromnego jestestwa, zdobywając dowodzenie nad biednym ciałem słodziutkiej istotki, jaką też Amelka była. So saaad. Jej Tarzanek uderzył wojowniczo w pierś, nawet róg Boromira nie byłby w stanie z taką siłą przebicia nakłonić ją do ruszenia w bój. Uniosła się, umożliwiając Morpheusowi obserwowanie zaczarownych, namiętnych kurwików w jej oczach, po czym opadła na niego tak lekko i niebezpiecznie, że nie mógł się ruszyć – przygwoździła go wyjątkowo skutecznie. Tak, moi mili. Słodkie cycki Amelci właśnie muskały tors Morpheusa. Wonsz-Amelia zakradł się do uszka kapitana Phersu, i odtąd rozpoczął żwawe pierdolenie. Coś tam pierdoliła, pierdoliła, pierdoliła, aż wreszcie.. -Pierdolnęłam. - AMELKA PRZEKLNĘŁA, OJ.
David zdjął koszulkę w pokoju, zdjął także skarpetki,spodnie zmienił szybko na takie szorty Zakluczył pokój i wyszedł z dziewczyną nad jezioro. Szedł w adidasach gdyż nie lubił klapków czy czegoś takiego. Idąc złapał niechcący dziewczynę za rękę po czym puścił ją po chwili. -Sorry. Był to czysty przypadek. David był dobrze zbudowany więc nie miał się czego wstydzić idąc przez korytarz. Byli już nad jeziorem. Zdjęli buty i mogli już wchodzić do wody. David wziął dziewczynę na ręce i wbiegł z nią do wody. Dziewczyna była już cała mokra. A tym bardziej niczego się nie spodziewała że w taki sposób znajdzie się w wodzie. Szczęście woda była ciepła więc nie miała na co narzekać. Uśmiechnął się. Puścił dziewczynę w wodzie. Gdyby była to Davis pocałowałby ją. Ah niestety. -Chyba się nie obrazisz ej? Miał taką nadzieje. Dziewczyna była lekka. Gdy z nią wbiegał. Jak była mokra była ładniejsza. -Ładniej wyglądasz niż jak jesteś sucha. Teraz czuł że zaraz dostanie liścia. I dziewczyna obrazi się na niego. Zanurzył się po czym wynurzył. -Aha i ja nie chce łóżka przy oknie bo nie lubię promieni słońca z rana. Śpij tam mój pajączek Ci nic nie zrobi.
- A nie możemy pajączka czymś zakryć chociaż? Tak, żeby go widać nie było - Spytała pełna nadziei. Sama nigdy nie miała zwierzątka, ale marzyła by kiedyś mieć jakieś oprócz sowy. Może pieska? Buldoga lub Dobermana - One były najwspanialsze. Majestatyczne bądź groźne. Idealne wręcz. Cornelia natomiast nie miała zamiaru chodzić w ciepłych butach w taką pogodę, to też na nogach miała japonki o dwóch brokatowych paseczkach między palcami oraz jednym, jak u klapka - czarnym ze srebrnymi kołami. Na lekkim obcasie - dzięki temu czuła się o jakieś 2 centymetry wyższa i... Niewiele to zmieniało. Nadal przy chłopaku była jak kurdupelek. Krasnoludkowi jeszcze tylko brody i wysokiej czapeczki brakuje. Hey.... A w przedstawieniach grała jakoś królewnę Śnieżkę. Ze względu na mocno czerwone usta i skórę jak śnieg oczywiście. Zamrugała szybko zdziwiona, kiedy poczuła jego palce na swojej ręce. Spojrzała na niego nic nie mówiąc. Ich ręce raz na jakiś czas uderzały o siebie, ale żeby od razu ją łapać? Po jego minie zauważyła, że to zapewne zwykły odruch więc nie skomentowała tego jakoś szczególnie. Jedynie uśmiechnęła się. Kiedy stali już na brzegu jeziora zdjęła buty oraz pareo odsłaniając całość swojego stroju... I nim się zorientowała była już w wodzie. Pisknęła oczywiście nie spodziewając się tego. Kiedy już stała spojrzała na niego lekko nadymając policzki w burmuszu, oraz zakładając ręce pod piersiami nieświadomie je podkreślając. Spoglądała na niego złym wzrokiem. - Wiem, że mi ładniej, ale to nie znaczy, że mam zamiar chodzić mokra przez cały dzień! - Powiedziała rozbawionym tonem. Najwyraźniej spodziewanie się chłopaka, że oberwie z w policzek były złudne. Uniosła wysoko głowę w pełnej dumie po czym dodała. - A teraz błagaj na kolanach o przebaczenie - Kącik jej ust uniósł się w dosyć chytrym uśmiechu, a jej wzrok i postawa wskazywały na dość sporą despotyczność.
-On musi mieć słońce. Ale niedługo go oddam bo to nie jest moja własność. Przeczesał się po krótkich włosach. Ale gdy miał błagać na kolanach to to zrobił na życzenie. Klęknął ale pociągnął dziewczynę za nogi i znów była pod wodą. -Dobra idę na szluga Wyszedł na plaże zapalił papierosa wziął parę machów i wyrzucił papierosa gdzieś. Wrócił do wody i zaczął płynąc przed siebie. Po jakimś czasie zauważył że nie ma gruntu. -Fuck jednym słowem. Czuł dno ale po chwili był już na powierzchni. -Płyniesz?
//sr krotki post spieszylo mi sie a jak mialem pol postu na kartce a4 to mi sie przegladarka wylaczyla//
- Nie lepiej żeby zdechł? Śmierć wszystkim insektom włączając w to biedronki - Niby arachnofobia dotyczyła tylko pająków, dlatego tak się ich bała, ale wszystkie inne owady wzbudzały w niej wręcz wstręt. Czasem aż jej się niedobrze robiło na widok jakiegoś karalucha - to dopiero obrzydlistwo. A co do biedronek, to jak była mała to wszystkie na nią wydzielały zapach obronny, co nazywała "sikaniem". Dlatego ich nie lubi. Co każdą biedronkę było " Mamo! Pani biedroneczka mnie posikała!*. Westchnęła głęboko widząc, że cokolwiek zdziała i tak musi spać obok pająka. - To skoro tak, to przysuwam łóżko całkiem do ciebie. Zawsze to będzie jakieś pół meta dalej od pająka, pasuje? - Zarządziła hardo. Zdecydowanie nie przeszkadzało by jej spanie obok niego. Miała tylko nadzieję, że nie obudzą się rano przytuleni do siebie - to już jej się zdarzało, że w nocy przysuwała się tam, gdzie jest cieplej, a w końcu ludzkie ciało to aż trzydzieści sześć stopni więcej. Kiedy nagle została wciągnięta pod wodę wypłynęła jak najszybciej się dało. Normalnie mu łeb ukręci jak tak zrobi jeszcze raz. Fuknęła pod nosem niczym kota, ale potem wróciła do swojego uśmiechu. Pływała sobie trochę, kiedy ten palił - głownie żabką, chociaż zdarzały jej się momenty, kiedy nie miała ani dna pod stopami, ani siły, to wtedy wracała pieskiem co musiało wyglądać nie dość, że słodko to jeszcze komicznie. Kiedy wrócił dopłynęła do niego i nie wiele myśląc ochlapała go. A jak? Położyła się na tafli kawałek od niego i poczęła płynąć machając nogami. Kiedy była już mniej więcej na odległości, na jaką mógł wychylić rękę wytknęła lekko język w jego stronę.
-Jak chcesz to przysuwaj. Uniósł brwi. -Może jeszcze kupisz łóżko dwu osobowe? Bożesz, co ona od niego chce? Nie przeszkadzało mu to że ktoś będzie obok niego leżał. Ale David nie chrapał. I to go cieszył. I miał nadzieje że ona też nie chrapie bo szlag by go trafił. -A jak przylepisz się do mnie w nocy? Spytał badawczo. Przebiegł po nim dreszcz kiedy dziewczyna go ochlapała.Ale zamoczył się i już było mu ciepło. Płynął na głęboką wodę a dziewczynę zostawił za sobą. Nie miał gruntu było około 2 metrów wody czyli około 10 centymetrów nie miał David pod stopami. Zaczął udawać że się utopił. Pływał bezwładnie na brzuchu. Wydawało to realistycznie.
- Pewnie. Może jeszcze takie wodne? Albo najlepiej do masażu, żeby się przyjemnie seks uprawiało - Wystawiła do niego język nie ukrywając dosyć sporej nuty sarkazmu, która wniknęła do jej obecnej wypowiedzi. Ku zapewne zadowoleniu Davida nie, dziewczyna nie chrapała. Ale co gorsza zdarzało jej się śmiać przez sen czy mówić. Ostatnio nawet wołała kogoś po imieniu, ale koleżanki z pokoju do dzisiaj nie chcą jej zdradzić kogo wołała, a tylko się z niej wyśmiewają. Cóż poradzić, taki jej nieszczęsny los. - To będziesz miał powód do tego, żeby się przez cały dzień cieszyć? - Spytała śmiejąc się cicho. No bo w końcu jak można nie pragnąć by przytuliła się taka istota jak Corin? Piękna, mądra, idealna. Czasem do swoich słów wprowadzała sarkazm, ale to głownie dotyczyło żartów na swój temat. Na czyjś inny rzadko śmiała powiedzieć coś, co mogło by ową osobę urazić. - Nie no, żartuje. To weźmiesz skrobaczkę do kuwety tego czegoś brzydkiego co masz w terrarium czy jak to się nazywa i mnie będziesz od siebie odlepiał - Powiedziała po chwili. Spoglądała na niego jak odpływa zastanawiając się, czy to nie za daleko. Ale pływać umiał więc się za bardzo nie martwiła. Do czasu. - David... - Szepnęła cicho spoglądając na niego. - W porządku? - Dopytała się płynąc w jego stronę niepewnie. Podejrzewała, że sobie z niej żartuje, ale i tak troszke się zmartwiła.
-Jak chcesz to mogę uprawiać.Nigdy jeszcze na takich fajnym łóżeczku tego nie robiłem. Uśmiechnął się. Obok niego przepłynęła jakaś większa ryba. Chyba lin. Około 2 kilogramowy. Co nie można nazwać małą rybą. -Nie muszę Cię odkleić chyba że użyjesz kleju by być ze mną dłużej Ha śmieszne... Słyszał że dziewczyna mówi coś do niego lecz był to cichy głos. No jak przypłynie do niego to się utopi. Zabraknie jej sił do utrzymania się na wodzie lub co kolwiek. David sam mógłby tak mieć ale na trochę głębszej wodzie. No ale... Czuł już brak powietrza w płucach. Jakoś udało mu się nabrać powietrze w taki sposób że dziewczyna nie widziała że on żyje. Płynęła do niego powoli. Prąd wody oddalał Davida w prawą stronę. //o ktorej wracasz do pokoju?//
/Nie wiem, a co?/ (Wiesz, że w jeziorze nie ma prądu nie? To jest woda stała zasilana deszczem a nie źródłem czy rzeka xD ale koniec nauki)
- Widzisz, wszystkiego trzeba w życiu zasmakować! Szczególnie takich fajnych łóżeczek. Ja to jestem taka rozpustna, że szkoda gadać - Powiedziała dziewczyna planująca wstępnie być do osiemdziesiątki dziewicą. Chociaż, gdyby ktoś ją zechciał i był z nią tak na prawdę, na dłużej to kto wie. Może jej życie nie skończyłoby się z ogromem kotów targających jej zasłony podczas, gdy ona w drewniany, bujanym krześle będzie robi na drutach czy rozwiązywać krzyżówki. - Polecasz Super Glue, czy bardziej Kropelkę? - Spytała jakby spierając się mocno z dokonaniem odpowiedniego wyboru. Nie, żeby to były jedyne marki klei jakie znała. Jedną musiała kiedyś skleić kolczyki, drugą z tych jakaś panna kleiła sobie tipsa. Ma się tą szeroką wiedzę o świecie. Nie miała siły aż tyle pływać, jej kondycja zdecydowanie była niedopracowana. Ale jak już do niego dopłynie i okaże się, że udaje to na prawdę mu zrobi krzywdę, albo i go od razu ukatrupi. - David, no nie rób tak. Wstawaj! - Krzyknęła żałując, że nie jest teraz obok niego, bo by oberwał mocno w łeb. W pewnym momencie dosyć niespodziewanie wpadła pod wodę.
// xD pomyliłem z rzeka ^^// Skończył sobie żart żeby pogadać dalej z dziewczyną. Nie miał za bardzo siły by płynąć. -To kup to sprawdzimy czy są jakieś fajne efekty. Ale z 2 łóżek też zrobisz takie fajne cuda. Zaśmiał się. -Nie wiem co polecam ale możesz się do mnie przykleić. Zaczął powoli płynąć do brzegu. Gdy dziewczyna wpadła pod wodę wiedział że robi sobie z niego jaja przecież on sobie robił z niej. Ale jak tam bywa zaczął do niej płynąć. Po chwili był już u niej zanurkował i wyjął dziewczynę z dna wody. -To jak z tym łóżkiem kupujesz? Czy wymyślisz coś?
- A co twoja dziewczyna na to, że się do ciebie przykleję? - Spytała unosząc brew i machając mocno nogami by unosić się nadal na powierzchni wody. Rzeczywiście z każdą chwilą miała ochotę zawrócić, no ale jeśli jemu na prawdę coś jest. A potem wpadła na pomysł by sobie trochę odpocząć i oczywiście wpadła pod wodę. Wątpiła, czy go to chociaż trochę przestraszy, bo i nie taki był jej cel. Ale jak człowiek siedzi na dnie przez te dajmy an to 20 sekund, które potrafiła wytrzymać to i nogi przez chwilę się nie męczą i nabierają nowej siły. Kiedy już powoli traciła powietrze i miała zamiar się wynurzyć poczuła - w wodzie miała zamknięte oczy, że ktoś ją łapie i wyciąga w górę. Dopiero kiedy poczuła powietrze odetchnęła głęboko i uchyliła powieki. Zatrzepotała rzęsami strącając z nich resztki kropelek wody. - Ha, wiedziałam, że nic ci nie jest! - Krzyknęła jakby to było wielką tajemnicą, którą tylko ona była w stanie odgadnąć. - A za karę zaniesiesz mnie na brzeg - To mówiąc oplotła go nogami wokół pasa, a rękami wokół szyje. Jeśli ma dziewczynę tak jak przypuszczała, i ta to zobaczy, to zapewne nie miałby już takiego kolorowego życia. No, ale jak się zmęczyła, to kimś się wysłużyć musiała! Przez to pływanie straciła chyba tyle kilogramów, że waży tyle co piórko. Trzeba będzie poprawić czekoladą. Niech jej ktoś kupi bombonierkę to i buziaka dostanie! - Możemy te łóżka po prostu połączyć, a jak się będzie robiło to i owo, to się sama będą trzęsły i tworzyły wibracje - Powiedziała to, do jakiego wniosku doszła. Po chwili przywołała na twarz zabójczy uśmiech. Westchnęła głęboko odchylając lekko głowę i pozwalając, by kropelki wody z grzywki spływały po jej szyi i niżej. Spoglądała w niebo. Powoli zaczynało się ściemniać, niedługo będą musieli już wracać do pokoi.
-A co z moją dziewczyną? Znasz ją w ogóle. Myślisz że będzie wchodzić do mojego pokoju by sprawdzić czy niejaka niunia się do niego nie klei? Ej no. Miał dziewczynę na rękach i widać podobało się jej to że to co mu powie to on robi. -Sprawdzałem ile wytrzymam pod wodą. Ściemnił. Lazł z dziewczyną na brzeg bo co miał robić nie będzie czekać aż z niego zejdzie. A żeby było mu łatwiej to i on musiał ją trzymać rękoma tak też zrobił trzymaj się jej tali. -Chyba sądzisz że będę Ci usługiwał? Ale niestety tak nie będzie. A może chciała by ktoś zobaczył że ona z nim... I powiedzą to Shakurowi albo Angie i będzie wielkie halo. Miał to w dupie. Byli już na brzegu David na ślepo założył swoje buty wziął w ręce buty Brockway. Dał jej i szedł do pokoju. Na złość jej zrobił i zapalił papierosa. Ale dym wydmuchiwał za siebie więc nie powinno jej to przeszkadzać. -Może i tak a ty nie masz żadnych przyrządów wibrujących. Po tym zdaniu wybuchł śmiechem. Teraz to prosił się o liścia. -Ty idziesz pierwsza pod prysznic czy ja? Może zagramy w kamień,papier,nożyce? Potem złączamy łóżka. Poczuł wodę która spływała z dziewczyny. Dziewczyna zaczęła się ześlizgiwać więc jego ręce powędrowały do jej tyłka i podrzucił ją lekko niosąc ją dalej. Teraz schody. Po chwili byli już przy pokoju 51. Od kluczył drzwi. Jeszcze ich nie otworzył odstawił dziewczynę. -Nie przeniosę Cię przez próg małżeństwem nie jesteśmy. Jeszcze... Uśmiechnął się. //kolejny twoj post nasz pokoj//
Agnes wędrowała gdzie popadnie, aż doszła nad jezioro. Po prostu, super miejsce na upał. Zdjęła japonki i usiadła na brzegu jeziora, mocząc nogi. Było to bardzo mile uczucie. Jednak, nad jeziorem było za chicho i za spokojnie... Ciekawiej by było, kiedy ktoś by tutaj przyszedł... Eh... No cóż, ale nic nie dzieje się na zamówienie. Niekiedy, trzeba czekać na kogoś aż się zaśnie. Oby nie stało się tak z Agnes, nie chciała tak długo czekać, że aż zasnąć. Ruszała pod wodą nogami, jak nigdy nic. Próbowała w ten sposób, przypomnieć sobie piosenkę, jaką nauczyła ją mama. Była to piosenka o Marsjaninie, który uczył się mówić. Po chwili, przypomniała sobie piosenkę. Zaśpiewała ją najpierw w myślach, a potem na głos. - Marsjanek pojechał do AAA, By się nauczyć AAA. A gdy już umiał AAA, To wciąż powtarzał AAA. Marsjanek pojechał do LU LU LU, By się nauczyć LU LU LU, A gdy już umiał LU LU LU, To wciąż powtarzał LU LU LU. Marsjanek pojechał do WIU WIU WIU, By się nauczyć WIU WIU WIU. A gdy już umiał WIU WIU WIU, To wciąż powtarzał "I LOVE YOU!" - Śpiewała piosenkę, która zawsze poprawiała jej humor.
Jeśli uważacie, że kiedykolwiek byliście szczęśliwi - nie zadowoleni, ale tak naprawdę, naprawdę szczęśliwi, bo dostaliście się do wymarzonego liceum, zdaliście rewelacyjnie maturę, poderwaliście przystojnego sąsiada albo udało się wam rzucić naleśnikiem i złapać go na patelnię - to tak czy siak gówno wiecie o prawdziwym szczęściu! Tak! Bowiem pojęcie o nim w całej okazałości posiadał tylko i wyłącznie Nicholas Percy Fitzgerald, który od czasu wesołego powrotu w ramiona Joela Fabiena Garcona autentycznie srał tęczą i roztaczał wokół siebie aurę takiej dzikiej radochy, że nawet ingfejs i wub razem wzięte nie wyrażają tych emocji. Ba, nawet w połowie! Czy teraz rozumiecie, jak rozkosznie się czuł? Wiem, że nie, ale chociaż spróbujcie! Pojawił się nad jeziorem, idąc tanecznym krokiem w rytm nikomu prócz niego nieznanej melodii, i nawet mu nie przeszkadzało, że w tej euforii potyka się o kamienie czy inne czyhające tu na niego pułapki. Z zacieszem na ryju i ręcznikiem luzacko przewieszonym przez ramię zasuwał jak dziki, by wreszcie rzucić koc na plażę (trawę? coś, co otaczało jezioro w każdym razie), wdziać swoje superduperhiperkozackie okulary przeciwsłoneczne, a następnie ulokować na ręczniku swój słynny zgrabny tyłek, he he. Nie wiedział, cóż będzie tu robił sam, ale Joel gdzieś tam polazł, niby wyjaśniając, ale przez jego aksęt w ogóle nie skumał, o co kaman, więc swoim zwyczajem "jak nie rozumiesz, uśmiechaj się i przytakuj" - uśmiechnął się i przytaknął i poszedł szukać rozrywek sam, ot co. Urzekające!
Za to Kath ostatnimi czasy naprawdę była z złym humorze. I to wcale nie z powodu powrotu kochającej się i najsławniejszej pary w szkole, Colina i Joela, bo wszak dziewczyna jeszcze nie wiedziała o ich powtórnym związku (a byłaby z tego niesamowicie niezadowolona), ale całkowicie z innych powodów. W końcu były wakacje, a ona po pierwsze; musiała dzielić pokój z tym przydupasem Wilkiem, który już w pierwszy dzień raczył zając jej łóżko i zrobił rozpierdol w całym pokoju, wyskakując jej chamsko z hasłami rodem z American Pie i tak dalej, a po drugie; nie miała ochoty na NIC, co było totalnie nie w jej stylu. W końcu zawsze trafi się jakaś okazja postraszyć kogoś, zniszczyć kilka rzeczy, a teraz po prostu tak bardzo jej się nie chciało, co było dziwne, bo Kath zawsze wszędzie widać, słychać i czuć (perfumami oczywiście). Tak więc dzisiaj musiało być jakieś święto, że Slizgonka nareszcie ruszyła dupsko z pokoju i niespodziewanie znalazła się nad jeziorem. Spacerowała, szpanując swoimi nowymi okularami przeciwsłonecznymi i wymachując torebką, w której posiadała zacne rzeczy przydające się na taki upalny dzień jak ten. Wtem nagle zauważyła pana Kolinisława, który, tak jak ona, przechadzał się wzdłuż jeziora. Ucieszyła się na jego widok, bo w końcu nie widziała go od... ich wycieczki do schowka, hehe. Tak więc spotkanie z nim jak najbardziej jej odpowiadało. Masłowska jak zawsze miała w zwyczaju robić wielkie wejścia, dlatego bezszelestnie wzięła chłopaka od tyłu (ehe) i niczym wściekła małpa rzuciła mu się na plecy, dłońmi zasłaniając jego piękne oczęta. Przez te kilka sekund nie odezwała się ani słówkiem, nie mając zamiaru zejść z chłopaka. Niech Fitzgerald sam się jej pozbędzie, a co!
chcialam odpisac wczoraj ale jak konczylam posta to mi sie internet zjebal :C
W takim razie dobrze się składa, że nie miał pojęcia, któż skrada się za nim aż nad jezioro - zapewne gdyby to wiedział, dawno by uciekł z krzykiem. Albo bez krzyku, tylko tak tajniacko, by go nie dostrzegła i nie zaczęła gonić, hehe. Po pierwsze, wiadomo, tak wybuchowa osóbka w połączeniu z kiepskim nastrojem to mieszanka dość niebezpieczna i jeszcze by na tym ucierpiał, o czym już się kilka razy przekonał na własnej skórze, jeszcze za czasów, gdy byli wrogami. Ehh. Po drugie, wciąż nie miał zielonego ani nawet żółtego pojęcia, jak się zachować po tym, co zaszło między nimi na balu - przykro mi, ale czuł z daleka, że to będzie niezręczne spotkanie i dlatego modlił się, by nadeszło jak najpóźniej, jak już wymyśli jakąś sensowną reakcję. Najpóźniej, ale nie wcale, bo w sumie Kath wciąż lubił, nawet bardzo, no ale nic poza tym. Magia tamtej chwili prysła, puff, a on nie wiedział, czego ona teraz oczekuje, hihi. Coś mu mówiło, że tak samo jak on, niczego, no ale pewności nie miał, i to go przerażało. Po trzecie, czy ona wie, że wrócił do Joela i czy tak jak reszta ludzkości będzie się cieszyć tym faktem? A jeśli nie, jak straszną karę śmierci mu zada w ramach zemsty? Ale chwilowo o tym nie myślał i chilloutował się wesoło na plaży, dopóki jakiś nikczemnik nie rzucił mu się na plecy. W pierwszej chwili poczuł jakże znajomy zapach (albo smród, jak kto woli, he-he) fajek, a także czegoś słodkiego (czyżby to była ta guma do żucia?!), a co za tym idzie, konkluzja była szybka i logiczna - JOEEEEEEEEEEEL. W tej samej sekundzie, w której to pomyślał, zamknął oczy (nie pytajcie, czemu) jakimś sprytnym manewrem, odwrócił się w stronę Garcona (mhm) pocałował w usta w ramach powitania i... i wtedy dotarło do niego, że coś jednak jest nie tak, bo a) jego chłopak nie używa pomadki b) jego chłopak nie ma takich długich włosów i c) jego chłopak nie jest dziewczyną ani anorektykiem, a to mądrze wywnioskował po tym, iż przygniatający go ciężar był podejrzanie lekki. Otworzył zatem jedno oko i ujrzał przed sobą - KATHERINE BUTTERLINE O RETY O RETY O RETY i w następnej sekundzie wymknął się z jej uścisku i wylądował na piasku poza kocem, bo aż z niego spadł z wrażenia. PIĘKNIE!
Cóż, nie róbmy z Kath znowu takiego brutala! Może i tam pobiła Kolonisława jeden czy dwa (czy tam pięć... kto by to liczył) razy, ale z niej to naprawdę jest zacna osóbka, o której zresztą chłopak dowiedział się na balu, hehe. Sama nie przewiduję reakcji dziewczyny, bo uważam ŻE TO DLA NIEKTÓRYCH OSÓB NIE BĘDZIE MIŁE, ale oj tam oj tam, Colin trochę popłacze, pocierpi, no ale przecież do wesela się zagoi, prawda? A pewnie jakieś wesele odbędzie się jeszcze w tym roku; Może Rastamanu i Rastanevaech (pozdrawiamy!) w końcu się pobiorą, a może ktoś inny, kto też w tempie ekspresowym chciałby zapieprzać pod ołtarz (nie wykluczam Garcona i Fitzgeralda). Tak więc naprawdę nie ma się czym martwic. Chyba. Co do ich spotkania w schowku; Kath też zbytnio nie marudziła, że jej się nie podobało (bo podobało! i to jeszcze jak!), ale uważała też, że byłoby o wiele cudowniej gdyby pod sam koniec imprezki nie przeszkodził im woźny. Tak tak, a nie dość, że przeszkodził im on w tak ważnej chwili, to jeszcze Butterline uważała, że wydał ich Dżoel, który był tamtej nocy very zazdrosny o swojego eks chłopaka. Colina oskarżać nie chciała, bo nie miała o co, a poza tym mimo tej całej przeciwności losu jaka ich spotkała to ona dalej go lubiła (miejmy nadzieję, że to się nie zmieni). Kiedy już miała z niego zejść i grzecznie się przywitać nagle dotarło do niej, że już wcale nie siedzi na jego plecach, ale stoją do siebie przodem i... się całują! No takiego odwrotu sprawy się nie spodziewaliśmy, tym bardziej dlatego, że Kaśka wcale nie zamierzała namiętnie całować Kolina nad wodą, co w końcu byłoby równoznaczne z tym, że wylądowaliby gdzieś w krzakach. Miała tylko zamiar z nim porozmawiać, ale skoro już dała się unieść chwili, to czemu nie, hehe. Już miała się wziąć za dość poważniejszy manewr, dotykając chłopaka tu i tam (aha), aż nagle przerwały jej jakieś dzikie krzyki. Dopiero po jakiejś chwili dziewczyna zrozumiała, że ten wrzask dochodzi z ust Fitzgeralda. - KOLIN FITZGERALD TAK TO JA POWIEDZ DLACZEGO DZIKO KRZYCZYSZ - powiedziała za jednym tchem, nagle nie patrząc już na niego "fejs tu fejs", ale z dołu, gdyż jej towarzysz się przewrócił. A Kath przez te kilka sekund zawzięcie zastanawiała się, kogóż też chłopak oczekiwał jak nie jej.
Co do wesela, to przyznam, że Joelowi i Colinowi jakoś się do ołtarza nie spieszyło, a szkoda, bo wówczas mógłby przyjąć po swoim mężu piękne nazwisko – Garsąą. Colin Garsąą, awww, czyż to nie brzmi rozkosznie? No, ale żeby do tego doszło, musiałby go chyba złowić na niechcianą ciążę, czy coś, a z tym jest raczej kiepsko. Ale mniejsza o to! O rety, zatem ma być aż tak drastycznie, że poleje się krew, pot i łzy? NO CÓŻ, przyznam, że w tym momencie spodziewałam się raczej jakiegoś nieszczerego, ale za to pocieszającego zarówno mnie jak i mojego bohatera „nie, coś ty, wszystko będzie w porządku, a przynajmniej obejdzie się bez uszczerbków na zdrowiu”. Co do tej ostatniej kwestii w postaci przeróżnych uszkodzeń, Colin przeżywał właśnie wewnętrzne katusze, bowiem dotarła do niego straszliwa wiadomość, że oto znowu pocałował Kath, tym razem nie będąc wolnym luzackim singlem do wzięcia, a przecież jeśli Joel się dowie, zrobi coś strasznego w stylu wykastrowania go albo obcięcia na łyso jego seksownych blond loczków! Albo spakuje manatki i wyjedzie do Francji hodować ślimaki i żaby na żabie udka. Żadna z tych opcji mu się nie podobała, a obawiał się, że dla tego kalesona nie występują takie okoliczności łagodzące jak „pomyliłem ją z tobą”. Ugh. Ale ale, dobrze że w porę się zorientował i nie doszło do niczego w krzakach, bo wtedy to już w ogóle byłaby total załamka, a nawet gdyby postanowili tą nikczemną zdradę ukryć, to znając jego szczęście, przypadkowo by ją zapylił HE HE to by dopiero było! No, ale dobra, zorientował się, uciekł, teraz sobie pogadają. - PRZESTRASZYŁEM SIĘ TO BYŁA POMYŁKA PRZEPRASZAM – odparł podobnym tonem, na jednym wydechu, trochę jakby to był telegram, ahah, wyborne skojarzenie. Nie, jakoś nie przyszło mu do głowy, że ona może myśleć, że on oczekuje na nią, ehe.
Boże jaki krótki ; O Przepraszam, przepraszam, przepraszam ;<
Gdyby Kolin zaszedłby w ciążę, Kath byłaby załamana, musimy przyznać. A byłoby jeszcze gorzej, gdyby się okazało, że nie z nią! I dlatego tak się fajnie złożyło, iż jest facetem i w ciążę NIE ZAJDZIE. Za to ona by mogła, mwehehehe. I takim zacnym spiskiem mogłaby przytrzymać Colina przy sobie, nie dzieląc się nim z Dżoelem. No, ale cóż, to tylko takie głupie marzenia. W końcu ona w ciąży nie była, a on i tak by z nią nie został. Smutne, ale prawdziwe. Przypuszczam, że właśnie tak się stanie. Krew na pewno nie poleje się strumieniami, co to, to nie, ale na pewno Kolonisław ucierpi na tym fizycznie. A Kath może będzie płakać? W jej stylu to nie było, no ale przecież chłopak się jej podobał, a tu nagle jej marzenia o słodziasznej rodzince, Dżordżu i Ridżu prysnęły jak bańka mydlana! I niestety nie mogę obiecać, że będzie dobrze. A szkoda, hyhy. W krzakach na pewno by nic nie zaszło, bo w końcu Kolin się zdążył zorientować, że Kath to Kath. Już nawet nie mówiąc o tym, że mógłby ją zapylić. Dziewczyna wzięła głęboki wdech, po czym popatrzyła na niego krytycznie. MOŻNA BYŁO ZAUWAŻYĆ, ŻE JEJ OCZY CISKAŁY BŁYSKAWICE. - W takim razie... z kim mnie pomyliłeś? - Zapytała. Była wkurwiona, nie powiem, że nie.
Ach, ależ nikczemny plan! Obawiam się, iż zarazem piekielnie dobry, bo Colin zapewne by jej nie opuścił w tak nikczemnej sytuacji, o nie, poczucie obowiązku i wyrzuty sumienia by mu nie pozwoliły. I nawet gdyby miał ją oszukiwać, zapewne by przy niej został! A fakt, że wymykałby się na potajemne, romantyczne schadzki nieszczęśliwych kochanków wraz z Joelem, przemilczmy. Prawie jak w Tajemnicach Brokeback Mountain, HE HE. Obserwował zmiany w jej twarzy z co najmniej wielkim niepokojem, gotów w każdej chwili zerwać się do dzikiego biegu i uciekać. Nie, wróć. Nie zwieje. Będzie prawdziwym mężczyzną i wyjaśnią sobie wszystko w cztery oczy! Tak! Taki właśnie podjął plan, uzbrajając się w męstwo, odwagę, siłę i wytrzymałość na ewentualny ból fizyczny. Psychiczny przy okazji też, bo coś mu podpowiadało, że to nie będzie ani łatwa, ani przyjemna rozmowa, szczególnie biorąc pod uwagę te straszne błyskawice w oczach Kath. Uhuhu. A najlepsza część przedstawienia pt. "Nicholas F. zostaje w drastyczny sposób pozbawiony swojego pustego łba" dopiero przed nami! - Z Joelem - odpowiedział cicho, cichutko, tak że mogłaby udawać, że nie usłyszała i wszystko okej. Zaraz potem rzucił w jej stronę spojrzenie skruszonego jelonka, które było tak rozkoszne, że powinno skruszyć lód w jej sercu! I morphfejsa na twarzy. Szczerze mówiąc, miał nadzieję, że na jednym złym spojrzeniu z jej strony się skończy, bo w sumie to nie miała powodów, by się ciskać. To była tylko jedna noc (a nawet nie cała), jakże cudowna, ale nic nie znacząca, raczej nie miała podstaw, by sądzić, że on coś do niej czuje i... i czy ona coś do niego czuje? - Ty nic do mnie nie czujesz, co nie? - upewnił się głupio, zanim zdążył się powstrzymać. Oj tam oj tam, przynajmniej przełamie lody i rozpocznie dobrą passę nieowijania w bawełnę. I dowie się, że jest jej tak obojętny jak ten kamień, co tam leży.
Nie no, przesadziłam trochę. W końcu Kath aż tak okropna nie jest i nie sprawdziłaby takiego nikczemnego planu w praktyce, o nie! Sama potem miałaby wyrzuty sumienia, że takim sposobem zatrzymała przy sobie chłopaka, który zapewne teraz bardziej wolałby biegać wraz z Dżoelem po łące niczym dwa konie Rafały, zamiast niańczyć jakiegoś niechcianego bobasa! Katherine już z góry obstawiała, co Kolonisław może jej odpowiedzieć. Jednakże ciągle miała nadzieję, że tego nie usłyszy. A JEDNAK USŁYSZAŁA. I nie miała zielonego pojęcia, jak zareagować. Na początku się nawet uśmiechnęła (obnażyła zęby), a potem spojrzała na niego z półprzymkniętych powiek, robiąc znanego wszystkim morphfejsa. W dodatku kosmyki źle upiętych włosów opadały jej na twarz, co dodawało jej mhrocznego wyglądu i wyglądała niemal jak rozwścieczony wampajer. A mina słodkiego jelonka Bambi w wykonaniu Colina wcale jej nie zmiękczyła, a wręcz odwrotnie. A jednak dziwnym sposobem udało jej się na niego nie rzucić (bo uznała, że zrobi to potem). - JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ?! - Tak tak, wiem, że pojechała tekstem rodem z jakiejś brazylijskiej telenoweli, gdzie to żona jakiegoś grubego ogrodnika- pijaka czepia się o jego dziesięć kochanek, które przy okazji są lesbijkami. Naprawdę nie wiedziałam, co napisać. Oczywiście, że nic do niego nie czuła! W końcu jest ona okropną i pozbawioną serca istotą z zimnej Skandynawii! Jak mogłaby kochać kogoś takiego, jak on! A jednak nie był jej też obojętny, można by powiedzieć, że się jej w jakimś stopniu podobał. To nie znaczy chyba, że go kocha? Każdemu coś/ktoś się może podobać, no proszę was! Kath wzięła niesamowicie głęboki wdech, po czym spróbowała odpowiedzieć spokojnym i poważnym tonem: - Nie, nie czuję. - naprawdę udało jej się opanować swoją wściekłość. Powinniście być dumni. - Więc dlaczego jest mi przykro? - Zapytała samą siebie cichutko, mając nadzieję, że jej towarzysz tego nie usłyszał. No bo właśnie dotarło do niej, że nie jest dla kogoś ważna tak, jak ten ktoś dla niej (ALE ONA GO NIE KOCHA!) I takim drastycznym zdaniem mam zamiar skończyć tego posta, bo zaraz się jeszcze popłaczę, a tragedii starczy jak na ten dzień, hehe. Nie no, żartuję, płakać nie będę.
No właśnie, właśnie, bardo dobrze, że miałaby wyrzuty. O losie, zerkam teraz na kalendarz i widzę cytat: „Jeśli coś naprawdę kochasz, uwolnij to; jeżeli wróci do ciebie, tak naprawdę nie odeszło, a jeśli nie – nigdy nie było twoje”. Czyż to nie adekwatne?! Uwolnij go, Kath. Uwolnij go i dowiesz się, że nigdy nie był twój, mwehe, ależ to brutalne. On tymczasem wcale nie chciał być tak brutalny, ale stwierdził, że kłamstwo na nic się tu nie zda i tylko pogorszy sprawę. Wszak swojego związku z Januszem ukrywać nie zamierzał, a co za tym idzie, dziewczyna i tak by się dowiedziała, a potem miała podwójne pretensje. Ale… czy ona w ogóle jest usprawiedliwiona, czy ma jakiś powód do tej wielkiej złości i strasznych morphfejsów? Przepraszam państwa, może udzieli mi ktoś informacji czy szybki numerek w schowku do czegoś zobowiązuje?! Do tej pory, dopóki nie zobaczył jej reakcji, wydawało mu się, że nie. To znaczy – nie w jej przypadku. Przecież to ona rwała wszystkich, to ona przeleciała połowę szkoły (tak, pamiętam wzmiankę o tym jeszcze z balu) i to ona wiodła tak hulaszczy, luzacki tryb życia i to chyba ona miała tego typu sytuacje na porządku dziennym, tak czy nie? - A-a-ale co? – spytał, bo trochę się pogubił, no ale nie wymagajmy od niego zbyt wiele, szczególnie w takiej dramatycznej sytuacji. Szczególnie w towarzystwie najwyraźniej wściekłej na niego Kath, której, mimo wszystko, wciąż się trochę bał, zwłaszcza w takim stanie. Tymczasem bardzo spokojna, jakże satysfakcjonująca go odpowiedź (NIE NIE NIE) dodała mu trochę odwagi, zatem podniósł się i usiadł obok niej z nadzieją, że niebezpieczeństwo mija. Że minęło – i tak się łudził, dopóki nie usłyszał drugiej części jej wypowiedzi. - Dobre pytanie – odparł ostrożnie, bo nie miał pojęcia. Nie, naprawdę, nie wiedział, cóż też mogło być przyczyną. Gdyby się w nim zakochała, to byłoby absurdalne, no nie? JAK W ZMIERZCHU. LEW ZAKOCHAŁ SIĘ W JAGNIĘCIU, bwahahahhahhhaah.
Dzięki temu cytatowi (i drugiemu akapitowi w poprzednim poście) do Kath nareszcie doszło to, że z Colinem nie będzie. I wiecie co? Jakoś się tym zbytnio nie przejęła. Uśmiechnęła się do niego głupio (tym razem nie obnażając zębów), a miała nawet się ochotę roześmiać, ale w końcu uznała, że co będzie się głupio szczerzyc, jak przecież przed chwilą wszyła na idiotkę. Bo tak naprawdę to chyba nie zależało jej na samemu chłopakowi. Wmówiła sobie, biedaczka to i tyle! W końcu przecież nie mogłaby być z jedną i tą samą osobą do końca życia. Już nie chodziło o to, że Kolin nie chciał z nią być, ale o to, że ONA BY Z NIM NIE WYTRZYMAŁA. No proszę was, jak niby miałaby wyniańczyć trójkę dzieci (Ridża, Dżordża i Kolina)? Tak wiem, paskuda ze mnie i szybko zmieniam zdanie. Jednakże nie miała zamiaru dać chłopakowi satysfakcji z tego, że ją zgasił i ponownie zrobiła przerażającego morphfejsa. - TY WEŹ SIĘ JUŻ SYNEK I NIE UDAWAŁ GŁUPIEGO - wydarła się, a poza tym nie wiedziała, że Kolonisław nie udaje, hehe. Wszak ona nie poznała go jeszcze na tylko dobrze, żeby wiedzieć, że jest on taki w rzeczywistości. Dobra, na balu był trochę dziwny, ale w schowku szybko mu przeszło. Ha, a żeby było tego mało, Kath dźgnęła go kilka razy w pierś palcem, coraz bardziej się zbliżając do niego. Po chwili zauważyła, że oboje teraz stoją na krawędzi jeziora, tak więc popchnęła go i... chłopak wylądował w wodzie. A ona chciała z radości zatańczyć taniec kurczaka, ale szybko jej się odechciało. Puściła w kierunku Puchona wściekłe spojrzenie, po czym zaczęła się oddalać z miejsca "wypadku", przy okazji śpiewając głośno "WEŹ NIE PIERDOL".
O rety, jaka ona zmienna! I to kolejny plus tego, że jednak nie mają szans, by zostać parą, bo gdyby tak było, Colin z pewnością by za nią nie nadążał… on już nie nadążał za tym jej tempem. Najpierw się na niego rzuca, potem wścieka, potem smuci, a teraz jeszcze cieszy, a wszystko to w ciągu zaledwie kilku minut. On tak nie robił (hehe, pozdrawiamy jego zmienność gdy godził się z Joelem!), on siedział cały czas z tą samą miną skopanego, skruszonego jelonka, z której nie zrezygnował nawet gdy już zauważył, że na nią nie działa. To dopiero znieczulica – zignorować coś tak poruszającego?! Naprawdę, zawiódł się na niej. Byłby też zawiedziony, gdyby dowiedział się, że ona naprawdę ma go za normalnego gościa i nie dostrzega emanującej z niego głupoty i niedomyślności. Heloł, jest z Hufflepuffu, to jasne, że rozumiem nie grzeszy, naprawdę, aż dziw bierze, że nie zorientowała się wcześniej. - Ee ale ja… - tylko tyle zdążył powiedzieć, zanim ta bezczelna, nikczemna osoba chamsko wepchnęła jego cudowną osobę do jeziora, co zaskutkowało tym, że ZMOCZYŁ SOBIE FRYZURĘ. O nie. Nie nie nie nie nie nie, tego już było zawiele, autentycznie się wkuwił i z równie groźnym morphfejsem wyszedł z wody i pocisnął za nią. - O CO TO TO NIE – huknął grubiańsko, chwytając dziewczynę w swoje jakże silne ramiona i, nie zważając na ewentualne protesty, zaciągnął w krzaki prosto do jeziora – WEŹ SIĘ KURFA ZDECYDUJ CZY TY CHCESZ SIĘ ZE MNĄ PIEPRZYĆ W SCHOWKU CZY URZĄDZAĆ AWANTURY NAD JEZIOREM BO JA JUŻ NIE OGARNIAM – dodał efektownie, po czym z szatańskim śmiechem wrzucił ją do wody, mweheheh. I komu teraz jest głupio?
Pewnie, że zmienna. W końcu gdyby taka nie była to ciągle stałaby w miejscu z nieogarniętym wyrazem twarzy i nie potrafiłaby nadążyć za wszystkim co się wokół niej dzieje. A ona nienawidzi niewiedzy. Dlatego bierzcie z niej przykład o bądźcie ze wszystkim na bieżąco, robaczki. Och jaka wzruszająca i krótka przemowa. Nie no, doprawdy, kiedyś komuś znudzi się ta jego minka i nieźle by mu za to nakurwi, hehe. W końcu na Kath już nie działała (a działała kiedykolwiek?), ale ona pewnie i tak się nie liczy bo ją takie coś nie rusza. Ano właśnie chodziło o to, iż ona była święcie przekonana o tym, że KOLIN JEST NORMALNYM PUCHONEM A NIE TAKIM JAK RESZTA. W końcu przez cały czas tylko o tym myślała w schowku. Gdyby wiedziała, że jest takim samym dziwakiem jak reszta (pomijając to, że Kolinisław przyszedł w piżamce w świnki na bal) to nigdy by się w nim nie umówiła! W końcu ona z frajerami się nie zadawała, ot co. I pomyśleć, że takie nadzieje żywiła w tym chłopaku... Tak więc ona dumnie opuszczała miejsce, gdzie przed sekundą wrzuciła chłopaka do wody, aż tu nagle jakieś silne ramiona (mweheh) ją podniosły i ruszyły przez całą drogę, którą przed chwilą pokonała. Oczywiście rozpoznała te mięśnie, bo w końcu miała w nimi do czynienia w schowku. Kath wierzgała się i kopała, przy okazji dziko wrzeszcząc. - WEŹ MNIE PUŚĆ BO ZADZWONIĘ DO AGENTA - dopiero po chwili przypomniała sobie, że jej agent jest na Hawajach i nie odbiera jej telefonów po tym, jak się z nim kilka godzin przed wyjazdem przespała. Postanowiła zmienić płytę - NIE MARTW SIĘ MOŻESZ BYĆ PEWNY ŻE JUŻ NIGDY SIĘ Z TOBĄ NIE PRZEŚPIĘ - po chwili była już w wodzie, ALE ALE... PRZECIEŻ ONA NIE UMIE PŁYWAĆ! Tak więc co chwilę wynurzała się z wody, po czym znów pod nią wpływała. Ale skądże, niech sobie Colin już idzie! Ona da sobie radę! I olać to, że lepiej wolałaby się utopić niż żeby potem inni Puchoni mieliby się z niej nabijać, że znają jej okropny sekret!