Przez podziemia ciągnie się długi korytarz oświetlony nielicznymi pochodniami. Podłoga jest wykonana z czarnego kamienia co wcale nie ułatwia utrzymywania ciepła w tym miejscu. Wyraźnie czuć wilgoć, jako że cześć drogi prowadzi pod jeziorem.
***
Usłyszala wołanie Lily. Postanowiła odpowiedzieć, co jej szkodziło. - Tak, Lily, idę do dormitorium. Chce mi się już spać - powiedziała i jak na zawołanie ziewnęła przeciągle. - Zresztą, sama widzisz - dodała.
(Juliette Joan Parker) Lubiła ten korytarz. Ciemno, mrocznie - takie klimaty jak najbardziej jej odpowiadały. Wsunęła ręce do kieszeni i brnęła do przodu, patrząc przed siebie.
Prudence wydawała mu się być miłą, dosyć niewinną dziewczyną. Niemal zapomniał już czasy, kiedy sam był na jej miejscu. Może to dlatego, że był to bardzo krótki okres w jego życiu. Brutalnie zderzył się z rzeczywistością w dosyć młodym wieku, więc mógł trochę zazdrościć tym, którzy nie musieli obcować ze śmiercią w najlepszych latach swojego życia. - Być może migrują na zimę i przypadkiem postanowiły odwiedzić Hogwart. Miejsce tak przepełnione magią, jak ten zamek, zapewne działa jak magnes dla niektórych istot. - stwierdził, biorąc to za jedną z możliwych opcji. Chochlikom pewnie dużo nie potrzeba, wystarczy, że jest jedzenie i dobra zabawa. Niuchaczom z kolei wystarcza, kiedy w okolicy znajdują się różnego rodzaju błyskotki, a tych nie brakowało w Hogwarcie. - Możliwe też, że jakiś opiekun nad magicznymi stworzeniami zwalił nam na głowę ten problem, bo łamało mu się serduszko na widok bezdomnych zwierzaczków. Wysoce nieodpowiedzialne. Bardziej narażone są na niebezpieczeństwa i niedogodności tu, w szkole, niż w dziczy, gdzie potrafią sobie świetnie poradzić. - mówiąc to dostrzegł w oddali niuchacza, który wlókł się po podłodze, zostawiając za sobą plamki krwi. Zapewne oberwał zastawą, która latała po korytarzu chwilę wcześniej. Właśnie o tym mówił. Jak nie złośliwi uczniowie, to same prędzej czy później zrobią sobie krzywdę.
Prudence Nordman
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 170
C. szczególne : Blizny, różnej długości, głębokości i szerokości, głównie na plecach i nogach, choć zdarzają się też na ramionach; dołeczki w policzkach
Ruszający się hełm z rycerskiej zbroi w Hogwarcie w ogóle by mnie nie zaskoczył, gdyby nie fakt, że mknął po podłodze, a właśnie ten widok przyciągnął mnie aż tutaj. Tam musiał być niuchacz! Ciekawe, czy stworzenie było zestresowane przez nagłą ciemność i metal dookoła ciała, chociaż trochę w to powątpiewałam przez szybkość, z jaką mimo wszystko się poruszał. Może i się już do tego przyzwyczaił? Albo nie sprawiało mu to żadnej różnicy? - Jest ich po prostu za dużo - zauważyłam tylko, chociaż o to stwierdzenie wcale nie trzeba było się szczególnie wykłócać. Od kiedy tylko pojawiły się w murach, każdy miał z nimi jakiś problem. Przez tylko obecność mężczyzny zdecydowałam się nie wspomnieć o tym, że boli mnie głowa na tyle mocno, że przestaję powoli myśleć, a moja zdolność do składania zdań niedługo też pójdzie gdzieś daleko. - Wyrządziły panu już jakąś szkodę? W sensie, chochliki? - już chyba nawet w tym momencie coś zaczynało szwankować, skoro zaczynałam czuć potrzebę tłumaczenia. - Na jednym z pięter przewrócili zbroje i... pod jednym z hełmów na bank biegnie niuchacz - widząc kierujący się w głąb korytarza element rycerskiego ubioru, cicho przeprosiłam pracownika i zaczęłam szybkim krokiem za nim iść. Kto wie, może i znajdzie się ich więcej w tej części?
Levitt w końcu wyciągnął swoją różdżkę, aby należycie potraktować zawzięte chochliki. Sprawnymi ruchami posłał kilka zaklęć drętwoty, unieszkodliwiając tym samym część z nich. Starał się być szybki i skuteczny zanim znowu zaczną rozrzucać jakieś przedmioty i narobią więcej kłopotu. Niełatwo jest trafić te latające zwierzaki w locie, kiedy cały czas są w ruchu, ale woźnemu najwidoczniej nie sprawiało to żadnego problemu. Wyglądał, jakby dla niego to była zwykła rutyna. Kolejny dzień pełen sprzątania zakamarków szkoły z nieproszonych gości. Przytaknął tylko na komentarz dziewczyny odnośnie ilości stworzeń, a następnie odpowiedział na jej pytanie - Poza demolowaniem Hogwartu, którego sprzątaniem muszę zajmować się ja. - zaakcentował ostatnie słowo, po czym dodał - To jeszcze udało im się podpalić moje szaty. Nic groźnego. Szybko opanowałem sytuację. - kiedy Dev wypowiadał te słowa, jeden z chochlików zdecydował się na kontratak, szarżując na mężczyznę z okrzykiem bojowym. Woźny jedynie machnął różdżką od niechcenia, wypowiadając zaklęcie Drętwoty i sparaliżował stworzenie w połowie drogi, patrząc jak dalej bezwładnie opada, boleśnie uderzając o podłogę. - Jeśli widzisz niuchacza, to go łap. Uciekają lepiej niż kradną. - zachęcił dziewczynę do pomocy w pozbyciu się problemu szkodników.
Prudence Nordman
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 170
C. szczególne : Blizny, różnej długości, głębokości i szerokości, głównie na plecach i nogach, choć zdarzają się też na ramionach; dołeczki w policzkach
Czasem zastanawiałam się, jak ciężkie musi być sprzątanie tak bardzo przepełnionego magią miejsca. Rozumiałam, jak, na przykład, w moim własnym domu, wraz z ojcem, czasem decydowaliśmy się ręcznie pozbierać pewne rzeczy, zamiast używać magii, jednak w Hogwarcie, gdzie do sprawdzenia jest całe siedem pięter i jeszcze wieże, do tego okolice? Czy robienie wszystkiego bez najmniejszego machnięcia różdżka było opłacalne w jakimkolwiek stopniu? Nie było to chyba dobre pytanie na dany moment; z resztą, to trochę niegrzeczne pytać kogoś o sens jego pracy. Jeszcze go utraci, może i zgubi sens w życiu, a potem trzeba będzie mieć, nie daj Merlinie, życie na sumieniu, albo przynajmniej jakiś, cudzy, nałóg, a to nawet duża odpowiedzialność. Słysząc słowa pracownika, pokiwałam jeszcze głową i w chwili, gdy znalazłam się dostatecznie blisko, złapałam hełm, uniemożliwiając stworzeniu dalszy ruch, po czym wyjęłam je spod niego, mocno trzymając. - I pomyśleć, że przez takie maleństwo można mieć tyle problemów - skomentowałam, trochę bardziej do siebie, choć kierowałam to też do Levitta, jakby oczekując na potwierdzenie. Każdy miał przez nie mniejsze czy większe zmartwienia; czy to po prostu obowiązek patrzenia pod nogi, czy więcej sprzątania.
Um... Chyba wychodziło na to, że był pierwszy w tym całym przedsięwzięciu. Wyjście z podziemi i dormitorium Ślizgonów to najkrótsza droga do miejsca spotkania. No, jeszcze konkurencją byli tylko Puchoni, którzy znajdowali się najbliżej kuchni. Dla Blaine'a stawienie się na lekcji jako pierwszym oznaczało to samo, co zawsze - bycie ambitnym. Ambicja pchała go czasem w najczarniejsze scenariusze życia, ale nawet i wtedy wiedział mniej więcej jak się wydostać. A jeśli nie... To zaczynał kombinować. I wszystko doprowadzać do końca. Miał tylko jedną nadzieję - że nie będzie to coś nudnego. W tym czasie jedynie usiadł na posadzce i wyczekiwał, zerkając na wszystkich, powolnie zbierających się ludzi. W ciszy... i już najpewniej nie spokoju. Przymykając oczy, Ślizgon miał w głowie jedynie domysły i pomysły, ale prawdziwe karty miałyby zostać rozdane dopiero przy przybyciu obu kobiet. Obie były wychowankami ze Slytherinu, a Blaine nie wiedział której powinien się bardziej przestrzegać. Może obie? Być może. Póki co - Jedynie oczekiwał.
Tuilelaith Brennan
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : wysoki wzrost, lekko wystające przednie zęby, zamiłowanie do błyskotek, zapach kwiatowych perfum, głęboka blizna na łydce po wycięciu obscero
Zajęcia z dwóch przedmiotów naraz, i to jeszcze z tak odmiennych, jak wydawałoby się powierzchownie, dziedzin, zdecydowanie zaintrygowało Ślizgonkę. Eliksiry były jeszcze czymś, co szło jej całkiem nieźle, ale obrona przed czarną magią konsekwentnie pojawiała się w koszmarach dziewczyny. Miała jednakże nadzieję, iż uda się jej podszkolić w tym zakresie, a nuż te specyficzne zajęcia miały jej w tym pomóc? W mrocznym korytarzu dostrzegła tylko jedną osobę, siedzącego na podłodze chłopaka, który również przynależał do domu Salazara. No cóż, nie dziwota, że to Ślizgoni pokazywali się tutaj pierwsi, biorąc pod uwagę to, że razem z wychowankami Hufflepuffu mieli dogodność objawić się tu najszybciej. Być może wpływ na to miała także swego rodzaju podświadoma dyscyplina, jaką okazywali wobec nauczającej eliksirów opiekunki swego domu. Brennan skinęła jedynemu towarzyszowi oczekiwań głową i rozejrzała się nieznacznie po lochach, jakby oczekując, kto pojawi się następny. Cisza panująca w korytarzu pozwalała jej na zadumanie się nad potencjalnym tematem lekcji, który do nadejścia nauczycielek miał pozostać tajemnicą.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Ciszę korytarza zakłóciło odbijające się echem ciche posapywanie i kroki, których szybkość wskazywała na bieg. Zaraz też obok dwójki ślizgonów zatrzymał się Tristan, witający ich skinieniem głowy. Na pierwszy rzut oka było widać, że z przybycia na lekcję zrobił sobie małą rozgrzewkę. Pokonanie tylu pięter podwyższyło jego ciśnienie, co uwidoczniło się lekko zaróżowionymi policzkami. Efekty biegu zniknęły po kilku minutach, a ponownie oddychający spokojnie gryfon oparł się o ścianę korytarza i przymknął oczy, przygotowując się psychicznie na nadchodzące zajęcia. Połączenie dwóch dziedzin na lekcji dość mocno zaciekawiło Trisa, nawet jego pozornie spokojna postawa, z którą nie współgrała mimika twarzy, wyrażająca zaciekawienie i nutę niecierpliwości. Swoimi przemyśleniami póki co nie dzielił się na głos, czekając na kogoś z lwiej ekipy.
Camelia Robbins
Rok Nauki : V
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172
C. szczególne : Gibki jak lunaballa (zręczność), Powab willi (zwierzaki),Mocno zmaterializowany, Dwie lewe różdżki (transmutacja)
Podziemia nie należały do najmilszych miejsc. Ciemno i do tego pachniało wilgocią, a umówmy się to nie były zbyt przyjemne oraz miłe zapachy. A to właśnie w podziemiach przyszło zebrać się uczniom w oczekiwaniu na kolejne zajęcia. Cam również udała się na miejsce zbiórki przed kolejną lekcją. Czy się spieszyła? Nie, totalnie nie. Nie chciała się spóźnić, ale też chciała jak najmniej czasu spędzić czekając na zajęcia. Łudziła się w duchu, że przejdą gdzieś indziej, a nie będą się uczyć o kolejnych rzeczach w takim środowisku.
Kiedy dotarła na miejsce, w tym znajdowało się już kilka osób. To w sumie plus, więc przywitała się z nimi skinieniem głowy czując się jakoś tak raźniej i lepiej. Poprawiła torbę na ramieniu i wyczekiwała.
Kolejne zajęcia? Victoria mogła powiedzieć, że miała ich naprawdę sporo, ale była ostatnią osobą, która by się tym martwiła, w gruncie rzeczy była nawet zadowolona, bo mogła poświęcić się nauce, a to sprawiało jej po prostu niekłamaną przyjemność. Taka już była, nikogo zatem nie powinno dziwić, że zjawiła się w wyznaczonym przez profesor Dear miejscu, jak zawsze poważna i gotowa do tego, by gromić żartownisiów spojrzeniem. Pewne było, że z przyjemnością zabrałaby się również za odbieranie punktów, gdyby była tylko taka konieczność, w końcu była sędzią surowym, aczkolwiek sprawiedliwym, nic zatem dziwnego, że spojrzała po zgromadzonych, a wpięta w jej sweter odznaka prefekta naczelnego błysnęła lekko, pokazując wyraźnie, iż zawsze poważnie traktowała swoją pozycję. Skinęła głową na powitanie zebranym, ale nie poświęciła im zbyt wielkiej uwagi i nic nie wskazywało na to, żeby zamierzała z kimkolwiek snuć domysły na temat tego, czym dokładnie będą się zajmować, to w ogóle jej nie interesowało, nie w sposób taki, jak innych uczniów, była o tym przekonana, toteż jedynie stanęła z boku, przyglądając się okolicy i czekając się na pojawienie profesor Dear i, jakkolwiek brzmiało to nieco dziwnie, profesor Lanceley.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Jakżeby mogła ominąć cokolwiek organizowanego przez jedyną w swoim rodzaju, najpiękniejszą w Hogwarcie i najbardziej uzdolnioną profesorce, której nazwisko było drogie jej sercu? No właśnie. Nie mogłaby tego zrobić za żadne skarby. W końcu musiała się popisać swoim brand new głosem przy kobiecie, która miała wkład w jego odzyskiwanie. Tym bardziej, że już raczej nie zdarzało jej się krwioplucie, które nieco psuło radość wynikającą z tego, że mogłaby pracować w domu strachów lub po prostu zostać nowym głosem wrzeszczącej chaty. Chwilowo jednak stawiła się w podziemiach, gdzie mieli oczekiwać na przybycie panny Slytherinu. Ustawiła się gdzieś pod ścianą, opierając się o nią i krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Nie miała pojęcia o co tym razem mogło chodzić, ale z pewnością ta lekcja będzie godna zapamiętania.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Lekcja eliksirów zdecydowanie była punktem w planie, którego Irv opuszczać nie miała zamiaru. Ostatnio, gdy grali w swoisty rodzaj ponga bawiła się naprawdę wyśmienicie i nie mogła się doczekać, co tym razem przygotuje dla nich Beatrcie szczególnie, że miejsce zbiórki wydawało się być dość nietypowe. Nie widziała powodu, dla którego mieliby opuścić miejsce pracowni eliksirów. Snuła więc domysły, co Dear może mieć dla nich przygotowane, gdy opuszczała pokój wspólny ślizgonów. Tyle dobrze, że mieli przynajmniej blisko, bo choć nie narzekała na kondycję fizyczną, ciągłe łażenie po szkolnych schodach bywało naprawdę męczące.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Łączona lekcja elków i OPCM? Tego jeszcze nie grali! Czy Krukonka miała jakiekolwiek podejrzenia co do tego, na czym owe zajęcia mogłyby polegać? Nie, nawet najmniejszych. I nieszczególnie interesowało ją snucie jakichkolwiek teorii spiskowych. Zamiast tego wolała przygotować się na dosłownie wszystko, łącznie z rzucaniem w siebie kociołkami. Nie będąc pewną, czy lekcja będzie bardziej dotyczyła warzenia czy rzucania zaklęć, postanowiła zabrać wszystko, co mogłoby jej się potencjalnie przydać: moździerz, fiolki, kociołek, zestaw podręczników do eliksirów, a także nową różdżkę Fairwynów. Kiedy pojawiła się na miejscu, na korytarzu już czekała sporo grupka uczniów. Ze znajomych twarzy dostrzegła jedynie Strauss, tak więc uśmiechnęła się do niej na przywitanie, podwinęła szatę pod tyłek i usiadła, na zimnej posadzce, tuż obok Krukonki.
Choć w lochach nie bywał zbyt często, to czegoś takiego jak lekcja organizowana przez dwójkę nauczycieli Darren przegapić nie chciał. Tematu zajęć nie znał - chyba nie znał go nikt oprócz samych organizatorek, Dear oraz Lanceley - jednak mógł się jedynie domyślać, że być może chodziło o jakieś zastosowanie eliksirów do obrony przed czarną magią? A może na odwrót, używanie obronnych zaklęć w eliksirach albo odczarowywanie groźnych eliksirów? Tak czy siak, Krukon stawił się podziemiach w szacie Ravenclawu z dodatkowym swetrem pod spodem - w końcu podziemia Hogwartu nie były znane ze szczelności oraz dobrego ogrzewania.
Połączenie eliksirów i obrony przed czarną magią brzmiało na tyle interesująco, że nawet Bodzio się skusił na uczestnictwo w nich, zaintrygowany tym połączeniem. - Będziemy się bronić przed czarną magią eliksirami czy co? - zastanawiał się niesamowicie bystro, kiedy razem z Fillinem wchodzili w czeluścia jednego z podziemnych korytarzy, w którym prowadzące lekcję kazały im się zebrać; nie miał pojęcia czego mogą się spodziewać, ale skoro jedną z nauczycielek miała być Nessa, to na pewno gwarantowało, że nie będzie łatwo i zostaną zmuszeni do przyswojenia solidnego kawałka wiedzy, co jemu akurat z pewnością by nie zaszkodziło, w końcu tak jak szanowny kolega Kolberg, był dupa a nie zaklęciarz. A eliksirowar jeszcze gorszy. - Dziwnie tak, być uczniem Nesski - mruknął jeszcze, kiedy przystanęli w okolicy grupki uczniów czekających na zajęcia; parę miesięcy temu byli jeszcze ziomkami i współlokatorami, a teraz co, ma do niej mówić pani profesor? Fillin tym bardziej musiał czuć się z tym głupio, w końcu przyjaźnił się z nią jeszcze dłużej.
Zdjęła z nadgarstka czarną gumkę, plątając nią brązowe kosmyki w wysokiego kuca i tylko kilka pojedynczych pasm opadało jej na twarz, lekko kręcąc się przy końcówkach. Włożyła na siebie szkolną szatę, chwilę dłużej przypatrując się widocznej bliźnie tuż koło obojczyka, zanim zakrył ją czarny materiał. Hux nakazał smarować ranę maścią, która miała zniwelować jeśli nie całkowicie usunąć skutki "przygody" jaką przeżyła, jednak ostatecznie Olivia się do tego nie dostosowała, rzucając pojemniczek ze śmierdzącą mazią gdzieś w kąt; teraz nie wiedziała nawet gdzie go szukać. Pojawieniu się Callahan w korytarzu, który mieścił się w ciemnych podziemiach towarzyszył głuchy odgłos płaskiej podeszwy trampek, które postanowiła włożyć na stopy, stawiając tym samym na wygodę. Ani eliksiry, ani obrona przed czarną magią nie były przedmiotem w którym dziewczyna czuła się pewnie; miała nadzieję tą pewność siebie podbudować strojem w którym czuła się najlepiej. Z lekkim grymasem na twarzy, poprawiła torbę zawieszoną na ramieniu, kiedy weszła w głąb wąskich ścian, pomiędzy którymi zebrali się już uczniowie. Odnajdując znajome twarze, uśmiechnęła się podchodząc do rudowłosej Ślizgonki, z którą miała okazję ćwiczyć zaklęcia. - Cześć - przywitała się nieśmiało - To trochę zabawne, że temat lekcji jest tajemnicą - przyznała nieco odważniej, na języka mając pytanie czy Irvette (@Irvette de Guise) wie może coś więcej skoro Dear jest opiekunem wychowanków Salazara, jednak ostatecznie nie wypowiedziała go na głos.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Z zamyślenia wyrwał ją znajomy głos. Odwróciła się w stronę młodszej gryfonki, posyłając jej perlisty uśmiech. -Hej. Sama się nad tym zastanawiam, ale może chcą nas sprawdzić w warunkach, gdzie nie mieliśmy okazji się przygotować. - Rzuciła, bo oczywiście nie miała pojęcia, co Dear dla nich dzisiaj szykuje. Może mogłaby zapytać Huntera, czy przypadkiem nie ma jakiś przecieków, ale specjalnie nie interesowało jej drążenie tego. Lubiła stawać przed wyzwaniami i też z takim nastawieniem pojawiła się dzisiaj na tym korytarzu.
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Kompletnie nie miała pojęcia tego, co ją przywiało na te zajęcia, ale jednak zjawiła się. Oto ona, cała na czarno z wyjątkiem czerwonych wstawek u mundurka, które świadczyły o jej przynależności do odpowiedniego domu w Hogwarcie. Nie trudno było jej zlokalizować grupkę śmiałków, którzy postanowili się zapuścić na tereny lochów, skuszeni wizją wiedzy tajemnej lub czegoś podobnego. Dla niej była to tylko kolejna lekcja w terminarzu, na której może się czegoś jednak dowie więc warto by było uważać. Głównie to. Dlatego przytelepała się też na miejsce zbiórki i rozejrzała się po zebranych jakby próbując odnaleźć wśród nich kogoś znajomego. Tylko po to, aby chwilę później stanąć gdzieś z boku i czekać na to, aż dwie prowadzące te zajęcia niewiasty nadejdą.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Już od jakiegoś czasu eliksiry zaczynały coraz bardziej ją interesować. Stwierdziła jakiś czas temu, że ich warzenie z pewnością będzie przydatną umiejętnością, którą warto będzie posiąść. Głównie też ze względu na to, że ostatnio Skyler był na tyle zajęty, że chciała go w ten sposób odciążyć. W końcu nie może być ich jedynym zapracowanym eliksirowarem. W korytarzu położonym w lochach zjawiła się jak zwykle przed czasem choć zdecydowanie nie była pierwsza sądząc po tym jaki tłumik zdążył się już zebrać. Przywitała się pokrótce z osobami, które jakoś kojarzyła, a następnie stanęła pośród całej grupki, czekając na rozpoczęcie zajęć.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Eliksiry mimo wszystko były czymś, co go jeszcze jakoś interesowało, przynajmniej tak mu się wydawało i przynajmniej miał się tutaj na czym koncentrować, chociaż podejrzewał, że jak za chwilę znowu coś wypierdoli w powietrze, to profesor Dear urwie mu łeb przy samej dupie. Nie przejmował się tym jednak jakość szczególnie mocno, wychodząc z założenia, że nie może być aż tak źle, czy coś, a w razie czego po prostu poprawi swoją wiedzę i koniec pierdolenia. Mniej więcej tak do tego podchodził, nie przejmując się niczym i po prostu zszedł do podziemi, by natknąć się tutaj na innych uczniów i studentów. - Co tam, Mushu? Chcesz coś wysadzić w powietrze? - rzucił zaczepnie do @Mulan Huang, kiedy tylko do niej podszedł. Przeciągnął się zaraz, mając wrażenie, że trzeszczą mu dokładnie wszystkie kości, a potem odetchnął głębiej, dostrzegając kilka znajomych mord, ale nie zamierzając jakoś mocno wchodzić z nimi w interakcje, ot, przywitał się skinięciem łba i tyle.
______________________
Never love
a wild thing
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Ostatnio polubiła obronę przed czarną magią. Więc kiedy usłyszała, że kolejna taka lekcja pojawia się w kalendarzu, po prostu musiała się na niej pojawić. A że jeszcze miała to być kolaboracja pomiędzy profesor Lanceley a profesor Dear, to już w ogóle chciała to zobaczyć i przekonać się, co kobiety dla nich przygotowały. Więc chociaż godziny były wczesno poranne, to wyczłapała z dormitorium Ślizgonów, gotowa stawić czoło zadaniu, które kobiety dla nich przygotowały. Zdziwiła się, widząc tyle ludzi, ale nie narzekała na to. Zamiast tego, poprawiła zawiązany pod szyją krawat od mundurka i ziewnęła potężnie. Poprawiła na ramieniu czarną, płócienną torbę, w której to miała dwa podręczniki do dwóch dzisiejszych przedmiotów. Oparła się plecami o ścianę i przymknęła nieco swoje powieki. Podrapała się różdżką po głowie i czekała, na to, aż zjawią się dwie nauczycielki. Ciekawe, gdzie ich zabiorą i co będą musieli robić...
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Nie wiedziałem czego się spodziewać po takiej lekcji "łączonej", ale nie mogłem jej przecież opuścić, odkąd szło mi lepiej w zaklęciach, to sobie postawiłem wymóg przed samym sobą - nie opuszczam żadnych zajęć, które są na to nastawione, na uczenie się zakleć i uroków. Z eliksirów byłem nogą totalną, ale hej, może będę mógł tę lukę załatać właśnie swoimi innymi atutami, jakie posiadam. Tak czy inaczej zszedłem do podziemi, Królestwa Ślizgonów i gdy już z daleka dojrzałem całą grupę, rozglądnąłem się w poszukiwaniu znajomych twarzy i no, znalazłem. Podbiłem do @Mulan Huang z uśmiechem i przybiłem jej skaterskiego żółwika na przywitanie. - Jak myślisz, będzie dało się przebrnąć przez lekcję będąc gumochłonem z eliksirów? - Zagadałem, patrząc to na nią, to na resztę grupy.
Jakże mógłby nie pojawić sie na lekcji związanej z OPCM oraz współorganizowanej przez Beatrice. Był niezmiernie ciekawy jak przebiegnie ta współpraca i co będzie tematem zajęć. Obydwa przedmioty go interesowały, dlatego jak tylko zobaczył ogłoszenie o planowanej lekcji, wiedział, że się tam pojawi. Mógł tylko gdybać w jaki sposób kobiety połączyły te dwie dziedziny, tak aby stworzyć interesujące zajęcia. Pojawił się więc w wyznaczonym miejscu, stając gdzieś z boku, nie mając ochoty zaczepiać nikogo i z nikim rozmawiać. Przez ostatnie kilka dni miał dosyć podły humor, jak na niego, dlatego wolał nie zarażać nim nikogo. Omiótł tylko wzrokiem zbierającą się na korytarzu grupkę i oparł się o kamienną ścianę. Nie miał nastroju nawet na pracę w cieplarni, więc aż dziwne, że wybrał się na zajęcia, ale musiał zająć czymś głowę. Miał nadzieję, że niedługo przyjdzie prawdziwa wiosna i rozgoni te ciemne chmury znajdujące się nad jego głową...
Musiał przyznać, że z niecierpliwością czekał na kolejną lekcje eliksirów. Ostatnio bardzo spodobało mu się "mieszanie w kociołku" (przez prace nad syrenim wywarem), dlatego już wyglądał ogłoszenia obwieszczającego zajęcia u Dear. Odkąd tylko kobieta zaczęła prace jako profesorka, bardzo chwalił sobie obecność na jej lekcjach, ponieważ były ciekawe i dużo z nich wynosił. A tym razem zawiązała współprace z Nessą, więc tym bardziej Lucas nie mógł doczekać się tego spotkania. Z pewnością będzie to coś niecodziennego. Pojawił się więc na jednym z korytarzy w podziemiach, gdzie mieli mieć zbiórkę. Tak naprawdę nie wiedzieli nawet co będzie tematem zajęć, mogli tylko zgadywać. Ale jakoś Sinclair nie chciał tego robić. Wolał mieć niespodziankę i jak zwykle pozytywnie się zaskoczyć. Przystanął przy jednej z kamiennych filarów i cierpliwie czekał na pojawienie się prowadzących.
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Ogłoszenie zajęć na ósmą rano było w mniemaniu Cali zbrodnią, za którą powinno się trafić do Azkabanu na co najmniej kilka lat. Nie jej było to jednak oceniać, a o owej lekcji przypomniała sobie w momencie, kiedy usłyszała donośnie pukanie do drzwi. Prędko zerwała się z łóżka i zaspana poszła otworzyć, widząc w nich zwartą i gotową @Jessica Smith, która doskonale wiedziała, że Reagan ma skłonności do spania do południa. – Nigdzie nie idę – wymruczała w kierunku Krukonki, wpuszczając ją do środka. Koniec końców, ogarnęła się w miarę szybko i paręnaście minut później człapała za Smith w kierunku szkoły, narzekając na wszystko, co się dało, począwszy od tak wczesnej pory, kończąc na tym, że pogoda sobie robi z nich jaja i kolejny paskudny dzień to nieśmieszny żart. Docierając na miejsce, oparła się o ścianę i przykucnęła w rogu, chowając zmarznięte dłonie w kieszeni bluzy w barwach Slytherinu, nie mając kompletnie sił na ogarnięcie czy ktoś znajomy znajduje się w pobliżu, a już na pewno nie na zajęcia z Dear i Lanceley, świadoma tego, że pewnie będą wymagały od nich pełnego skupienia. – Ugh, jakim cudem jesteś taka ogarnięta o tej porze i jeszcze miałaś energię, żeby mnie wyciągnąć z domu? – spytała Jess, wlepiając w nią zmęczone spojrzenie.
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Wiktor niby wypoczęty od tygodnia wkońcu się wyspał a mimo wszystko głowa tętniła chłopakowi od zbytniego bólu. Zwyczajna migrena musiała dopaść akurat dziś Krawczyka ? Zdecydowanie miał pecha w tym roku szkolnym i to już na samym początku. Mimo to nie przejmował się niczym, a wyjście na korytarz i udanie się na zajęcia było najlepszą możliwością jaka teraz przychodziło Puchonowi do głowy. Musiał jednak zbiec to po tych wszystkich schodach z dormitoriu jednak miał bardzo blisko na zbiórkę do zajęć. Na korytarz trafił zatem z mocno roztrzepanymi włosami jednak przywykł do tego, często tak wygląda jak się pokuci z grzebieniem. W sumie mogł wpaść na to że fajnie byłoby poćwiczyć ale to zostawimy na inny dzień. -Cześć piękna - powiedział, lekko zaskoczony tym, że koleżankę spotkał. Zapytał, cały czas na nią patrząc i stojąc praktycznie obok. Rudzielec wolał wiedzieć, czy może @Camelia Robbins ma dobry humor, czy nie i powinien stąd zwiewać.(za pewnego buziaka)
Hope U. Griffin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : Piegi na twarzy i ciele. Kilka blizn po szponach na ramionach i jedna na skroni, skrupulatnie zakrywana włosami.
Nie wiedziała czego się spodziewać, ale z tego co zdążyła zauważyć – nikt zbytnio nie wiedział, co ma być tematem dzisiejszych zajęć, a więc najwyraźniej choć raz nie musiała się obawiać, że będzie nieprzygotowana. Połączenie OPCM i eliksirów wydawało się interesującym pomysłem i zdecydowanie szkoda byłoby to przegapić, więc Griffin pojawiła się na miejscu o czasie, uzbrojona w różdżkę, jakiś stary podręcznik do eliksirów, zeszyt i kilka kolorowych długopisów do sporządzania barwnych notatek, jeśli zajdzie taka potrzeba. Zatrzymała się za @Tristan Kerganton i postukała go w prawe ramię, od razu stając po jego lewej stronie. Z zupełnie niewinnym uśmiechem na twarzy szturchnęła go zaczepnie łokciem.