Miejsce, gdzie dość często zasypia, zaczynany w kolejne magazyny dotyczące quidditcha, albo zwyczajnie wyczerpany dniem. Przytulne, choć może nieco ciemne. Znajduje się tu także kominek dostosowany do podróży przy pomocy proszku fiuu, a także stół jadalniany z krzesłami (choć nie widać na zdjęciu).
Kuchnia
Miejsce, gdzie w wolnych chwilach z wielkim zamiłowaniem oprawiane jest mięso, z którego następnie wychodzą przeróżne przepyszne dania. Także miejsce, które mogłoby opowiadać o porażkach Josha jako cukiernika.
Łazienka
Chwała kanalizacji! Jedno z bardziej wyciszających miejsc, gdzie można zrelaksować się pod prysznicem.
Sypialnia Josha
Ten pokój wyremontowany będzie raczej na samym końcu. W tej chwili wyposażone jest w wygodny materac, a pod przeciwległą ścianą stoi otwarta walizka i kufer z rzeczami mężczyzny
Sypialnia 2
Docelowo ma to być sypialnia babci, pierwsza do zrobienia z pokoi, która w tej chwili jest pustym pomieszczeniem.
Sypialnia 3
Gościnny, gdyby ktoś potrzebował zatrzymać się u nich. Chwilowo pusty ze starym fotelem na środku.
Graciarnia
Pomieszczenie, które ma służyć do składowania sprzętu miotlarskie go, miotły, wspomnień z dawnego, zawodowego życia.
Ostatnio zmieniony przez Joshua Walsh dnia Sro Wrz 09 2020, 16:12, w całości zmieniany 7 razy
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Tego to się na pewno, kurwa, nie spodziewał, no ale dobra. Skoro już miał profesora nauczyć czegoś dotyczącego wróżbiarstwa, to właściwie mógł robić to gdziekolwiek, a skoro Walsh z jakiegoś powodu miał ochotę podejmować go w swoim domu, to niech mu będzie. Gryfon zapakował kilka książek, z których sam korzystał, oczywiście talię kart tarota i po prostu ruszył we wskazane miejsce, mimowolnie naprężając się cały, gdy przyszło mu minąć dom Finna. Spojrzał w tamtym kierunku, jakby zastanawiał się, czy nie powinien sprawdzić, czy z Puchonem aby na pewno wszystko w porządku, ale ostatecznie nie powinien się za mocno wtrącać, więc po prostu ruszył dalej aleją, zbliżając się coraz bardziej do lasu i końca wioski, kiedy stanął przed domem wymagającym niewątpliwie remontu. Uniósł lekko brwi, wzruszył ramionami, a potem przelazł przez płot i po prostu zapukał do drzwi. - Profesorze? - rzucił jeszcze, tak o, dla pewności, a potem założył ręce na piersi i czekał na to, co niby dalej. Zastanawiał się, czy Walsh wyobrażał sobie, że zaserwuje mu jakąś jebana herbatkę, czy co, kurwa, ale jakoś nie zamierzał za bardzo nad tym rozpaczać. Na upartego mógłby go nawet uczyć, jak wróży się z fusów, więc w gruncie rzeczy to też była jakaś opcja. Musiał jednak przyznać, ze nauczyciel to musiał być nieźle pierdolnięty, skoro uznał, że nie zamierza odrywać się od remontu i bez większych problemów poprosił go, żeby do niego przyszedł. Traktował to miejsce, jak jebany drugi gabinet, czy co do chuja pana?
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Tak naprawdę nie widział niczego złego w tym, że zaproponował, aby naukę wróżbiarstwa przenieść do jego domu. Póki co był to po prostu budynek, który stopniowo remontował. Gotowa była łazienka i kuchnia, a poza tym nic. W swojej docelowej sypialni miał materac oraz walizkę z ubraniami, w docelowym salonie dwa chybotliwe krzesła oraz stół. Nawet zastawy nie miał, poza pojedynczymi przedmiotami, jak kubek, miska. Nie traktował tego jak czegoś... Niestosownego? Choć może to mogło wyglądać dziwnie, że zaprosił ucznia do swojego domu. No nic, nie zastanawiał się nad tym, walcząc z przekopywaniem ogrodu. Odprężało go wyrywanie starych, obumarłych już krzewów i niewielkich drzewek. Potrzebował miejsce na nowy ogród, a nie chciał z Chrisem zaczynać zabawy od oporządzenia miejsca do pracy. Plus chciał wiedzieć, jak duży rzeczywiście jest ogród, a suche krzaki niepotrzebnie zabierały miejsce. Akurat wszedł do domu, żeby doprowadzić się do względnego porządku, czyli przemyć ręce i twarz, gdy usłyszał pukanie i głos Maxa. Z butelką wody w jednej dłoni, skierował się do drzwi, aby otworzyć je i przepuścić chłopaka do środka, uśmiechając się lekko. - Dziękuję, że nie było problemu, abyś tutaj przyszedł. Jak widać mam sporo jeszcze pracy przed sobą, a gdybym został w zamku, skończyłoby się jak zwykle, że nie zrobiłbym tu nic - powiedział w ramach powitania, od razu tłumacząc się ze swojej dziwnej prośby. Nauka wróżbiarstwa nie powinna zająć im połowy dnia, więc był dobrej myśli, w sprawie powrotu do wyrywania martwych roślin. - Jak będzie ci się chciało pić, to tam stoi woda i właściwie tylko tyle mam - dodał z cichym śmiechem, wskazując na stojące butelki wody pod ścianą. - Przyznam, że zaintrygował mnie tarot... Nie wiem, czy twoje dodatkowe zdolności, czy same karty, ale miałem ostatnio wrażenie, że odpowiedź na pytanie miała drugie dno... A że mam swoją talię, to szkoda byłoby, aby się marnowała - zaczął mówić, na moment przepraszając, aby skierować się do swojej docelowej sypialni i wrócić po chwili z kartami tarota, które położył na stoliku. Był gotów zacząć naukę.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Uniósł lekko brwi, kiedy profesor już się zjawił i zaczął mu się tłumaczyć, jakby chciał go zapytać na chuj właściwie to robi, skoro to on i tak o wszystkim decydował, a później machnął lekko ręką i po prostu wszedł do domu, który wyglądał, jakby wymagał jeszcze całkiem sporo uwagi, ale nie zamierzał tego w żaden sposób komentować i skupił się na tym, po co się tutaj dzisiaj spotkali. - Wie pan cokolwiek o historii tarota? Znaczeniu poszczególnych kart? Jedno, to ich rozkładanie i odczytywanie, a drugie to jego podbudowa. Wiele osób uważa, że tarot powstał wieki temu, ale gdyby uważnie o nim poczytać, okazuje się, że pochodzi z Włoch. I to zdecydowanie z późniejszego okresu. Dopiero potem narodziła się teoria, która twierdzi, iż tarot tak naprawdę jest jedną ze staroegipskich legend i gdyby przyjrzeć się kartom, można by uznać, że taka jest prawda. Nie wiem, czy kiedykolwiek pan o tym czytał? - rzucił Max, nie sięgając nawet po książki, które wyjął i następnie podsunął Walshowi, żeby mógł je potem poczytać, bo jak miał go czegoś uczyć, to nie mogli bawić się tak całkowicie na oślep i bez najmniejszego pomyślunku, co kurwa odpierdalają. Na spotkaniu koła profesorowi nie poszło aż tak źle, ale mimo wszystko Gryfon wolałby, żeby za tą intuicją i wszystkim, co się z tym wiązało, kryło się coś więcej. - Talia, którą pan ma, to talia uniwersalna, zawiera Duże i Małe Arkana, ale o tym pewnie już pan wie. Istnieją tez inne talie, ale nigdy nie miałem z nimi styczności, więc wiele na ich temat nie powiem. Chciałbym przekonać się, jak dokładnie działają, ale do tego pewnie potrzebuję wiedzy spoza naszego kręgu kulturowego - dodał jeszcze, kiedy założył ręce na piersi i zaczął się zastanawiać, gdzie właściwie profesor chce się uczyć. Na podłodze, czy co, kurwa? Max mógłby z pewną dozą rozbawienia potraktować to spotkanie jako niemoralną propozycję, ale nie zamierzał być aż tak złośliwy i po prostu chciał się skupić na zadaniu, jakie w sumie postawił przed nim Walsh.
I post nauki
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Od razu tłumaczył, zwyczajnie wyjaśniał, dlaczego poprosił o korepetycje z wróżbiarstwa w tak dziwnym miejscu jak jego, niewyremontowany jeszcze dom. Z całą pewnością nie wypadało, z całą pewnością to podpadało już pod jakieś łamanie ogólnych norm, ale Josh w swojej bezpośredniości nie widział w tym problemu. Mimo to, widząc minę Maxa, zwyczajnie wyjaśnił, chcąc mieć to już za sobą i przejść do głównego tematu. Nie mieli obaj czasu na jakieś zwykłe rozmowy, a i wątpił, aby był jednym z tych profesorów, których Brewer miał ochotę poznawać. - Czytałem trochę o tym. Tezie, że tarot pochodzi z czasów starożytnych Egipcjan, przeczy istnienie karty zero, bo nie znali tej cyfry - przyznał, od razu wspominając to, co szczególnie zapamiętał. Nie miał pojęcia, czy było to aż tak ważne, ale lepiej powiedzieć co się wie, niż udawać, że nie wie się nic. To, czy wypadnie dobrze w oczach Gryfona, akurat nie było dla niego ważne. Zerknął na książki, które chłopak mu dał, odkładając je na stolik. Ostatecznie zajrzy do nich nieco później, gdy już będzie sam i będzie mieć wolną chwilę. Dopiero teraz zauważył, że nie mają, jak usiąść. Wrócił się do kuchni, aby po chwili wrócić z dwoma krzesłami, które może nieco się chwiały, ale można było usiąść na nich przy stoliku. - Stopniowo uczę się znaczenia kart, żeby nie mieć z nimi problemu później, choć naprawdę sporo czasu minęło, odkąd skończyłem uczyć się wróżbiarstwa jako takiego. Profesor Albescu, słysząc, że mam jeszcze wahadełko coś wspominała o nauce wróżenia przy jego pomocy z tarota, ale wolę aż tak nie szarżować - mruknął, kręcąc lekko głową, z wyraźnym rozbawieniem. Usiadł na krześle, po czym spojrzał na Maxa z czystą ciekawością w spojrzeniu. Teraz, w pewnym sensie, to on był profesorem.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max właściwie bawił się całkiem dobrze. Ciekaw był, czy za jakiś czas nie poleci w szkole plotka, że chodzi do Walsha do domu nie wiadomo po co i jeszcze mocniej intrygowało go to, co dalej. Teraz jednak miał coś innego do zrobienia, musiał nauczyć go, jak używać kart tarota i z czym się to właściwie je. Na jego uwagę przekrzywił lekko głowę i uniósł brwi, a później zaśmiał się cicho, co może nie było najbardziej eleganckie, ale wcale się tym nie przejmował. - Widzę, że odrobił pan zadanie domowe, profesorze - rzucił dość zaczepnie, ale zaraz wyraz jego twarzy zmienił się, kiedy wyraźnie skoncentrował się na zadaniu, jakie się przed nimi znajdowało. Tak się składało, że wróżbiarstwo brał naprawdę serio i nie zamierzał pozwalać sobie na jakieś niepotrzebne nikomu pierdolenie, więc dość prosto było zauważyć, że mu na tym zależy. - Teoria, o której mówimy, pojawiła się w osiemnastym wieku za sprawą francuskiego badacza amatora, który uważał, że tarot to tak naprawdę Księga Thota, a na kartach marsylskich da się znaleźć hieroglify. Wątpliwe, ale znowu - miał całkiem gładkie wyjaśnienie. Tarot to według niego królewska droga życia, czyli droga do doskonałości i mądrości - dodał, po czym rzucił, że owszem, może numeracja się nie zgadza, ale zgodnie z tą teorią została ona przez wieki pomieszana, a symbole również uległy przekształceniu, stąd też obecny obraz tarota jest inny, niż w Egipcie. Kiedy Walsh przyniósł krzesła, Max usiadł na jednym z nich po turecku i rozłożył swoją talię, całkiem spokojnie i z pewną dozą czułości przesuwając opuszkami palców po kartach, jakby chciał z nimi o czymś porozmawiać. Może tak, może nie, kurwa wie. Spojrzał uważnie na profesora, kiedy ten wspomniał o wahadełku i nieznacznie uniósł brwi, jakby chciał mu powiedzieć, że skoki na głęboką wodę to może jednak nie jest, kurwa, najlepsza myśl. - Zna pan układy, czy mam wyjaśnić wszystko od początku?
II post nauki
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Prawdę mówiąc, nie podejrzewał, że jakakolwiek plotka mogłaby przejść się po szkole. Ba, zastanawiał się, czy znajdzie kogoś wśród starszych roczników, którzy są z kółka kucharzy, co mógłby zajrzeć do jego kuchni. Nie był pewny co i jak powinno w niej się znajdywać i choć potrafił gotować, tak projektowanie kuchni... Owszem, mógłby skopiować wnętrze z domu swojej babci, ale naprawdę nie przepadał za tamtym pomieszczeniem i nie wspominał go dobrze. Ciasno, bez wystarczającej ilości miejsca do pracy i nie pomagał fakt, że większość rzeczy robiła się sama. Gdyby więc zaczęły krążyć o nim tak dziwne plotki... Cóż, najpewniej zagroziłoby to jego pracy, a możliwe, że musiałby ją zmienić. Być może zrobiłoby mu się przykro, a może zwyczajnie zacząłby szukać sobie znajomych spoza szkoły, gdzie głównie przesiadywała młodzież. Uśmiechnął się kącikiem ust, gdy Max wybuchnął śmiechem, żeby w końcu samemu podrzucić brwiami. Czy odrobił zadanie? Cóż, czytał, skoro zaczął się tym interesować. Nie był aż takim dziwakiem, aby brać się za coś, bez wcześniejszego przygotowania. Słuchał jednak kolejnych słów z większą uwagę, obserwując jednocześnie Gryfona, gdy ten ostrożnie zajmował się kartami. Widać, że kochał wróżbiarstwo. Traktował tarota tak, jak Josh nowe modele mioteł. Nie komentował słów dotyczących historii tarota, przyjmując wszystko tak, jak Max mówił. Słuchał go z uwagą, zapamiętując jak najwięcej. Poprawił krzesło, siadając na nim okrakiem i wspierając ramiona wraz z brodą na oparciu. Było mu tak o wiele wygodniej i lepiej widział karty, a przynajmniej bardziej potrafił się na tym skupić. Dostrzegł spojrzenie Gryfona i parsknął śmiechem. - Brałem udział w zajęciach Jones na feriach. W ramach pamiątki zostało mi wahadełko, a profesor Albescu pytała o moje zainteresowanie. Spokojnie, nie zamierzam od tego zaczynać nauki, ani nie wiem, czy do tego dojdę - rzucił, nie mogąc przestać się uśmiechać. Odetchnął głębiej, słysząc pytanie. - Ten z kółka, z trzema kartami, gdzie pierwsza to przeszłość, a później kolejno teraźniejszość i przyszłość... To był jedyny, jaki do tej pory postawiłem. Nie orientuję się w tym jeszcze - odpowiedział zgodnie z prawdą.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Może Walsh powinien zatem czasem pomyśleć, zanim na coś się decydował. Z drugiej strony - Max był już dorosły i w sumie innych chuja powinno obchodzić, co robił ze swoim życiem, a przynajmniej z takiego dokładnie wychodził założenia. Skoro miał czegoś nauczyć Walsha, to na tym zamierzał się skupić, bez durnych odzywek i innego zaczepiania, aczkolwiek dość mocno go to korciło. Nie byłby pewnie sobą, gdyby nie zaśmiał się, czy nie poruszył jakoś zabawnie brwiami. Teraz zaś, siedząc po turecku, bawił się rozwiązanymi sznurówkami przy trampach, jednocześnie jednak wyraźnie koncentrując się na samej kwestii tarota. Kiedy Walsh opowiadał o co chodzi z tym wahadełkiem, Max nieznacznie przekrzywił głowę, jakby chciał powiedzieć, że sam by tego spróbował, ale na razie na pewno nie zamierzał tak głęboko wchodzić w całą tę sprawę. Podstawy, bo inaczej sobie jebane karki połamią. - Najprostsza sprawa to tak zwana karta dnia, określa energetykę konkretnego dnia, czysto teoretycznie stanowi wskazówkę na to, jak powinno się kierować swoim postępowaniem, ale szczerze mówiąc to nigdy z tego nie korzystałem. Jeśli pan chce, możemy spróbować. Układ, który ćwiczyliśmy na spotkaniu to po prostu rozkład ogólny, który ma pomóc odpowiedzieć na proste pytania, bez złożonych decyzji. Kolejne układy są już o wiele bardziej skomplikowane. Może poza rozkładem, który nazywam co zrobić żeby, ale on składa się już z czterech kart. Skoro twierdzi pan, że zna znaczenia, będzie nam łatwiej - powiedział na to, a potem przesunął opuszkami palców po kartach, by położyć przed sobą jedną z nich, po czym uniósł lekko brwi, bo Pięć Mieczy teoretycznie było całkiem adekwatne do sytuacji, ale jakoś tego się nie spodziewał. Zerknął z błyskiem w ciemnych oczach na profesora. - Co pan na to?
III post nauki
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Być może ze względu na fakt, że Max był pełnoletni, Josh nie przejmował się tym dziwnym z pozoru zaproszeniem. Dodatkowo, co było zabawne, biorąc pod uwagę jego sposób rozmowy z większością dorosłych osób - nie dostrzegał ukrytego podtekstu w śmieszkach, czy podrzucaniu brwiami. Zupełnie, jakby miał w tej chwili wyłączone dostrzeganie dwuznaczności. Nastawiony był na naukę wróżbiarstwa i nic innego do niego nie docierało. Jeśli tylko Max chciałby, z całą pewnością Josh pokazałby mu zrobione w trakcie ferii wahadełko z górskiego kryształu, ale to wymagałoby czasu. Pamiętał, że ma je gdzieś w gabinecie, ale gdzie to już pozostawało tajemnicą. Z początku chciał nosić wahadełko na szyi, jako ozdobę, ale utrudniało latanie. Nic przyjemnego, gdy twardy kryształ obija się o ciebie pod wpływem silnego wiatru. Co innego bransoletki, którymi zaczął się bezwiednie bawić, słuchając kolejnych wyjaśnień Maxa. A więc pora przetestować wiedzę... Karta dnia wydawała się nawet ciekawym pomysłem, który może będzie sprawdzał. Przy okazji nauczy się do porządku znaczeń kart. - Pięć Mieczy - rzucił, nieruchomiejąc na moment, po czym wrócił do obracania bransoletką z aleksandrytem na dłoni. To za jej sprawą, a raczej okoliczności, w jakich ją otrzymał, zaczął interesować się wróżbiarstwem. - Mówi o zmaganiu się z trudnościami i akceptowaniu ich, ale także o niejasnych sprawach i zależności od drugiej osoby. Gdybym miał ją potraktować jako kartę dla mnie… - zmarszczył brwi, przesuwając spokojnie spojrzeniem po karcie, aby spojrzeć w końcu na Maxa. Cóż, uczył się znaczeń kart, ale nie wiedział, jak miałby zinterpretować kartę w stosunku do tego dnia. Że będzie mieć nieprzyjemności przez niejasne spotkanie? Jasne, może jeszcze przez to, że uczył się wróżbiarstwa?
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Gdyby Max się uparł, pewnie mógłby robić dalej jakieś niedorzeczności i dalej się z profesorem droczyć, ale jakoś mu się nie chciało, tym bardziej że ten nie bardzo reagował na jego zaczepki, a na dokładkę mieli jeszcze i tak rozmawiać o kwestiach związanych z wróżbiarstwem, więc Brewer w pełni się temu poświęcił, nie bardzo przejmując się tym, co dalej i czy w ogóle powinien tutaj siedzieć albo, czy nie zabawniej by było sprawdzić cierpliwość Walsha. To miało swoje piękne strony, ale nie w tej chwili, kiedy po prostu czekał na jego wyjaśnienia, żeby w końcu unieść lekko brwi i spojrzeć prosto w oczy starszego mężczyzny. - Intuicja - powiedział. - Bez niej równie dobrze może pan czytać opis kart z podręcznika, profesorze. Przyszłość ma to do siebie, że jest w stanie przemawiać w różny sposób, trzeba tylko chcieć jej słuchać, a wydaje mi się, że pan ogranicza się tylko do tego, co widzi, a nie patrzy - dodał, przy ostatnim słowie unosząc ręce i wykonując w powietrzu gest cudzysłowu, który oddawał w pełni to, co chciał w tej chwili Walshowi przekazać. Może i faktycznie czytał, ale nie było w nim za grosz fantazji, a już na pewno nie było w nim jakiegoś intuicyjnego wyczucia dla kart, które zostały przed nim rozłożone i Max obawiał się, ze daleka droga przed nimi, jeśli chcą osiągnąć jakiś sukces, ale z drugiej strony, kurwa, od czegoś trzeba było zacząć. - Wycofanie się można interpretować bardzo różnie, chociażby tak, że nie ma pan przekonania co do tej nauki i nie umie się otworzyć na inne spojrzenie, które tutaj powinno być nieodłącznym elementem. Trudności - jak najbardziej, właśnie ma je pan przed sobą. Zmagania? To samo. Ograniczenia? Również. Skoro zabrał się pan za remont w domu, karta może mówić także o tym, że napotka pan trudności na tym polu, że znajdzie coś, co go ogranicza. Jeśli chce pan zrobić wszystko dobrze, czasami po prostu warto odpuścić - powiedział całkiem prosto, zerkając najpierw na kartę, a później na Josha i uniósł lekko brwi, jakby chciał go zapytać, czy coś podobnego jest naprawdę takie trudne. - Kolejna karta dnia odpada, więc możemy równie dobrze pobawić się w proste pytania, profesorze.
IV post nauki
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Gdyby był nieco bardziej świadom tego, że nie odpowiada na zaczepki Maxa, z pewnością zauważyłby, że poniekąd zachowuje się jak Chris, który nie reagował na niego. Dość zabawne. Kto wie, może po czasie to zauważy? Teraz skupiał się przede wszystkim na nauce, aby wyciągnąć z tego spotkania jak najwięcej. Podniósł wzrok na Brewera, kiedy ten zaczął tłumaczyć mu, że powinien bardziej otworzyć się na karty i ich przekaz. Wciągnął powietrze, pocierając dłonią kark i nieznacznie prostując plecy. Miał rację, nie mógł temu zaprzeczyć. Widać złym pomysłem było zapraszanie w trakcie remontowania, z drugiej strony potrzebował przerwy... Może jednak nie w takiej formie? - Masz rację - rzucił tylko, nie chcąc, żeby uznał, że go nie słucha. W czasie, kiedy Max sam podjął się interpretacji karty dnia, Josh słuchał z uwagą, jednocześnie próbując uspokoić myśli, wyciszyć się. Nie było to proste, mimo wszystko przejmując się zbyt wieloma sprawami naraz, pamiętając zbyt wiele i myśląc o zupełnie innych sprawach niż nauka, czy remont. Jednak chłopak poświęcał czas na podszkolenie go z zakresu tarota, więc powinien dla niego skupić się tylko na kartach. To było możliwe, ale trudne. Interpretacja kart z właściwą... wyobraźnią, brzmiała na bardziej pasującą do sytuacji, niż początkowo myślał. - Rozumiem. Intuicja, otworzyć się na to, co płynie z kart... Wyobraźnia... - zgodził się, oddychając spokojniej. Skinął głową na znak, że jest gotów spróbować z pytaniami. Chwilę wpatrywał się w karty nieobecnym spojrzeniem, żeby zaraz spojrzeć na Gryfona. - Proste pytania. Można pytać o zdrowie osoby trzeciej?
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Patrzył na niego uważnie, jakby chciał się przekonać, czy ten coś ma we łbie, czy po prostu traktuje wróżbiarstwo, jak jakieś pierdolenie, czy coś tam, fikuśny dodatek do całego gównianego życia, jakie mu się trafiło. Ciekawiło go również to, czy Walsh zdołał odczytać ukryte znaczenie kart, jakie przekazał mu ostatnio, bo była to kwestia co najmniej frapująca, a przynajmniej tak uważał Max. - Spokój. Jak pan chce, to może pan teraz spróbować medytować, bo bez tego to nic nie zrobimy. Główny błąd początkujących - chcą na siłę coś zobaczyć, więc, zamiast się odprężyć i pozwolić, żeby to przyszło, patrzą w karty, jak sroki w gnat - wyjaśnił, poruszając lekko nogą i przypatrując się nadal starszemu mężczyźnie, jakby chciał ocenić jego zdolność i gotowość do podjęcia tego działania, chciał się przekonać, czy ten aby na pewno jest pewien, że chce zrobić ten konkretny, teoretycznie prosty, krok. - Na upartego, ale też nie jestem w stanie przewidzieć, co się wtedy dokładnie stanie, profesorze. Odpowiedzi dotyczą najczęściej nas samych, w jakimś sensie, chociaż przyszłość nie jest czymś, co przychodzi i zachowuje się pokornie jak baranek, robiąc dokładnie to, czego od niej oczekujemy i to chyba najważniejsza nauka, jaką powinien pan wynieść z tego spotkania. Ludzie często nastawiają się, że poproszą o wróżbę i otrzymają konkretną odpowiedź, dokładną, taką, jaką chcieliby usłyszeć, a potem nagle okazuje się, że to wszystko gówno prawda i się zaczyna. Podejrzewam więc, że jeśli zapyta pan o coś, co dotyczy pana pośrednio, odpowiedź kart może być niesamowicie enigmatyczna, aczkolwiek mogę spróbować. Ostrzegam tylko, że ja nie owijam w bawełnę - powiedział na to, patrząc uważnie na Walsha i w tym czasie układając karty, by móc pokazać mu raz jeszcze, jak można postawić układ ogólny. Bo kolejne były już bardziej skomplikowane i nie chciał zaczynać od nich w tej chwili. Pokazanie mu podejmowania decyzji, co było już układem liczniejszym, wydawało mu się w tej chwili nieco niepotrzebne, a na pewno na tyle skomplikowane, że profesor mógłby początkowo nie być w stanie odczytać znaczenia zawartego w kartach.
V post nauki
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Najtrudniejsze było odrzucenie myślenia, że wróżby nic nie znaczą, broniąc się przed wieściami usłyszanymi w czasie ferii. Jeśli miał sam próbować sobie wróżyć, nawet ograniczając się tylko do tarota, nie mógł zaprzeczać tamtym wizjom. Swoją drogą, naprawdę można było wróżyć z dymu palonych ziół? To nie było zwyczajnie... Naćpanie się? Korciło go spytać o to Brewera, w końcu był jasnowidzem, a z całą pewnością bardziej ogarnięty w tym temacie, ale uznał, że zostawi to na raz następny. Tak samo przepowiednia dotycząca domu pełnego zwierząt. Po czasie podejrzewał, że zdecydowanie dotyczyła jeszcze kogoś, ale nie chciał jeszcze o tym mówić. Właściwie nie chciał o tym myśleć, aby nie nastawiać się na coś, co mogło się nie udać. Ostatecznie wróżby nie dawały stu procent pewności, prawda? - W porządku, już będzie dobrze - odpowiedział, oddychając spokojniej, wyraźnie rozluźniony. Pora przestać się bać tego, co może zobaczyć. Choć pozostawała jedna sprawa, w której miała mu pomóc April, zanim wyjechała... Babcia. Słuchał uważnie odpowiedzi Gryfona, zastanawiając się, czy prosić o wróżbę dotyczącą jej zdrowia, czy nie. Pytając, powinien wyjaśnić, a tym samym powiedzieć więcej o sobie, czego starał się nie robić. Lepiej nie odsłaniać przed młodzieżą wszystkich słabych punktów, prawda? Ostatecznie młodzież byłą jak drapieżnik, który czeka, aby zaatakować... A przynajmniej on tak to widział. Zaś każdy opiekun domu był niczym treser lwów w mugolskim cyrku. - Nie oczekuję głaskania po głowie przy negatywnej wróżbie - odparł, uśmiechając się kącikiem ust do chłopaka, po czym westchnął. - W trakcie ferii byłem z ciekawości u miejscowego wieszcza... Z ciekawości. W efekcie dostałem coś, jakby wizję, choć nie było to w pełni czytelne. Jedyne co pozostało po tym, to przekonanie o nagłym pogorszeniu się zdrowia babci i cóż, końcu. Jednak było to na tyle mgliste... Nawet nie tyle tyczyło się jej, co tego, że, jakby to powiedzieć to czego sam chciałbym uniknąć, wkrótce zacznie się dziać, o. Czy mógłbyś spróbować dowiedzieć się o jej zdrowiu? - wyjaśnił wszystko, wzruszając lekko ramionami. Choć uśmiech wciąż zdobił jego twarz, spojrzenie miał uważne, nieco smutne. Rozumiał, że wróżba dotycząca osoby trzeciej może nie być pewna, enigmatyczna, ale chciał to sprawdzić. Wciąż szukał czegoś, o co mógłby oprzeć swoją nadzieję... Że może umysł babci zacznie ponownie dobrze funkcjonować.
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max patrzył na profesora dość uważnie, bo doskonale wiedział, jakie błędy popełniała większość osób, które po raz pierwszy brały się do wróżenia, a to wcale takie łatwe nie było. Miał również wrażenie, że Walsh chciał o coś zapytać, a nie umiał sam odczytać kart, ale to mogło być przeczucie. Tak przynajmniej podejrzewał Max do chwili, w której faktycznie nie zaczęły pojawiać się dociekania dotyczące innej osoby, co już mu się niekoniecznie podobało. Nie chciał stanowić narzędzia w cudzych rękach, kurwa, nie chciał mu opowiadać o chuj wie czym, tym bardziej że nie bardzo wiedział, w co ma celować. Niemniej jednak rozłożył karty, skoro zdecydował się podjąć tej pojebanej próby. Umiarkowanie. Dziesięć Kielichów. I co, kurwa? Królowa Denarów? - Tak naprawdę gdyby popatrzeć na odpowiedzi... Mówią o panu. Co możemy różnie interpretować, ale odnosząc się do ogólnego pytania, jakie pan postawił... Niech pomyślę. Najgorsze najwyraźniej jest za panem, miękki grunt pod nogami został usunięty, ale obecnie odczuwa pan lęk i rozterki, co potwierdzałoby stawiane przez pana pytanie. Ostatnia karta... mówi jednak wyraźnie o panu, profesorze. O tym, że pomyśli pan o sobie, o swoich przedsięwzięciach i konsekwencji ich realizacji. Nie chcą pochopnie interpretować kart, ale chyba wie pan, jak można by to odczytać - powiedział spokojnie, nie chcąc nic w niego wmuszać, jednocześnie jednak wyraźnie podkreślając, że jest to dość niepewne. Owszem, dało się pytać karty o innych, ale Max nie czuł tego za dobrze, miał wrażenie, że gdy ktoś je o coś pytał, to odpowiedź dotyczyła tej właśnie osoby, nie zaś trzeciej. Pokręcił lekko głową, a potem wzruszył lekko ramionami. - Nie... widzę tutaj faktycznie przyszłość, to może być bardzo ogólne przeczucie. Lepiej niech sam pan zada im pytanie.
VI post nauki
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Przyglądał się kartom, słuchając tego, co mówił Max i powoli zaczynał uśmiechać się z czymś na kształt niedowierzania. Aż w końcu parsknął gorzkim śmiechem, kręcąc lekko głową. Znieruchomiał, utkwiwszy wzrok w karcie dotyczącej przyszłości, nie mogąc w pełni uwierzyć w to, co ma przed sobą, a co zdawało się tak pasować... Przyszłość była może i niepewna, nieznana, ale sam był w stanie z miejsca powiedzieć, że domyśla się tego, co może się stać. Od ferii przerobił w myślach tyle scenariuszy dotyczących najgorszego, że właściwie spodziewał się już wszystkiego i na tyleż był gotów. - Mówię to tylko po to, żebyś mógł dopowiedzieć, jeśli widzisz coś więcej w kartach - zaczął, nie podnosząc wzroku na Gryfona. - Parę lat temu babcia, która zajmowała się mną, odkąd dostałem list z Hogwartu, zaczęła mieć problemy z pamięcią. Póki dotyczyło to prostych spraw, nie przejmowałem się i zaczynałem karierę w drużynie. Jednak blisko rok temu, przestała poznawać nawet mnie. Musiałem wtedy decydować, czy rezygnuję z kariery i zajmuję się nią, czy oddaję do Domu Spokojnej Starości. Cóż, uczę w Hogwarcie, więc odpowiedź już znamy. Jedna karta wyjaśniona - zaczął mówić, przyglądając się obrazkom. Przeszedł spojrzeniem do następej. - Zastanawiam się stale, ile czasu jeszcze jej zostało i co z chorobą. Czy można to wyleczyć? Mimo to, jakoś nam się żyje w spokoju. Ja udaję, że jestem jej synem i codziennie odtwarzamy ten sam schemat. Jest względnie w porządku… Więc karta dotyczącą przyszłości… Wiem, że nadejdzie w końcu taki dzień, że będę sam. Gorzej, że już teraz zaczynam zastanawiać się nad tym, co wybrałem, jakie to przynosi skutki i co dalej… Niby o mnie, a jednak dostałem to, o co prosiłem - dodał, krzywiąc się nieco. Podejrzewał, że będzie się obwiniać o jej stan zdrowia, że będzie zastanawiać się nad zmianą zawodu, nad przeprowadzeniem się, pomimo kupionego domu. Zbyt wiele poświęcił, żeby zająć się babcią, aby nie rozliczać się z tego po jej śmierci, której nie chciał. Bal się ją stracić. W końcu odetchnął, wyciszając się na nowo i po chwili sięgając po karty, aby je przetasować. Spojrzał nieco wyczekująco na Maxa. Mógł o coś pytać, ale chwilowo wiedział zbyt wiele, żeby znów pytać o siebie. Może jakieś luźne pytanie od Gryfona?
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max wcale nie chciał słuchać tego wszystkiego, o czym opowiadał Walsh. To były kwestie dość intymne, jakby się na to nie zapatrywać, a on niekoniecznie chciał mieć świadomość tego, co dzieje się w życiu profesora. Na dokładkę teraz musiał już spoglądać na niego inaczej, tego po prostu nie dało się cofnąć w żaden sposób i zdał sobie sprawę, że z tego powodu siedzi w niezłym gównie. Nie zamierzał tego komentować, ale na tym przykładzie postanowił całkiem nieźle wyjaśnić mężczyźnie, na czym dokładnie polega wróżenie i rozmawianie z kartami, co wcale takie łatwe nie było, chociaż na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że co w tym, kurwa, trudnego. Otóż wszystko, bo trzeba było umieć je rozumieć, co było już samo w sobie niezłą sztuką. - Dlatego nie jestem w stanie w pełni odczytać kart. Bo nie wiem tego, co pan wie. Zdaje pan pytanie, ja szukam odpowiedzi w kartach, opierając się na intuicji, ale to pan ocenia, co z tego, o czym mówię, ma rację bytu. Karty nie działają tak, jakby pan chciał. Nie znajdę w nich drugiego dna, jeśli takie istnieje, to tylko zadający pytanie jest w stanie je odczytać. Nie ma tutaj karty, która mówi wprost: śmierć kroczy przed panem, ale chyba sam pan rozumie, co przedstawia Królowa Denarów. To nie jest wizja, ale podpowiedź - stwierdził w końcu, a nie chciał za głęboko wchodzić w cały ten temat, zgarnął zatem rozłożone karty i spojrzał na Walsha dość poważnie, zastanawiając się, czy ten zrozumie, co chce mu tym wszystkim przekazać. - Dopytywanie też nie jest odpowiedzią, tej już pan sobie udzielił sam - stwierdził na to i skinął na niego ręką, siadając wygodniej, a później przez chwilę się zastanawiał, bo nie wiedział, o co dokładnie mógłby zapytać, a chciał, żeby profesor sam spróbował dokonać interpretacji kart, jakie zamierzał w tej chwili postawić. To musiało zatem być coś prostego i oczywistego. Odetchnął głęboko. - Czy powinienem przystąpić do egzaminu z magii leczniczej? - zapytał zatem, zakładając ręce na piersi.
VII post nauki
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Co zabawne, Josh nie mówił o tym głośno, bo nie chciał, żeby inaczej na niego patrzono. Każdy miał, jak miał, on sam zdecydował się na takie życie i nie chciał, żeby ktokolwiek komentował jego wybory. Uznał, że nie ma innego wyjścia i tego się trzymał. To, że powiedział o tym Gryfonowi, któremu prawdopodobnie nie powiedziałby niczego bez powodu, był dość zaskakujący, ale przecież tylko on mógł w pełni poprawnie odczytać karty. Nie żałował, że w pewnym sensie odsłonił się przed nim. Kto wie, może kiedyś zadziała to w drugą stronę? Nie, raczej nie. Brewer nie wydawał się kimś, kto szuka pomocy pośród nauczycieli. - Rozumiem - odpowiedział i uśmiechnął się szerzej, jak gdyby nie poruszyli przed chwilą trudnego tematu. Nie zamierzał w tej chwili pochylać się nad tą sprawą, ale można było być pewnym, że nie zaśnie, dopóki nie powtórzy znaczeń kart i nie odniesie tego jeszcze raz do swojego życia. Tak, jak to zrobił z kartami odpowiadającymi na pytanie dotyczące zwierząt. Tak bardzo mówiły o czymś więcej niż o Fruzji i innych skrzydlatych przyjaciołach. Przyszła pora na niego, żeby postawił tarota. A więc pytanie, czy Brewer powinien podejść do egzaminu z uzdrawiania... Karty, karty, co powiecie na to? Giermek Denarów, 3 Mieczy, 3 Buław. - Wygląda na to, że wcześniej nie przywiązywałeś do tego szczególnej wagi. Nauka, a może samo uzdrawianie, nie było szczególnie ważne. W tej chwili na nowo kalkulujesz, co jest dla ciebie ważne. Nadeszła pora rozstrzygnięcia, rozwiązania starych pomyłek. Czy powinieneś podejść do egzaminu? Tak, jeśli wierzyć, że właśnie to jest jedną z możliwości do osiągnięcia celu, z którego będziesz dumny - odpowiedział, spoglądając kolejno na karty, starając się powiedzieć coś więcej, niż proste "tak". Spojrzał na Maxa, unosząc jedną brew ku górze, jakby chciał spytać, czy jest w porządku.
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Nie, Max nie znosił szukania pomocy. Nie znosił się zwierzać, a o pewnych kwestiach mówił jedynie wyjątkowo. Do tej pory nie miał pojęcia, co powinien zrobić ze swoją rodziną, bo w końcu tak naprawdę nikt nie miał świadomości, że nie jest już jej częścią i właściwie powinien wystąpić, bo chyba to tak, kurwa, działało, o wymazanie im pamięci, czy coś tam. Tylko z jakiegoś względu nie chciał - z jednej strony z uwagi na swoją macochę, z drugiej zaś chyba miał chęć stanąć ością w gardle temu jebanemu kutasiarzowi, żeby kiedyś stanąć przed nim i poważnie mu przypierdolić. Odetchnął głęboko, bo zaczynali całkiem przypadkiem wędrować w rejony, które mu nie odpowiadały, a takie zwierzenia ze strony Walsha otwierały zupełnie niepotrzebne przegrody w jego umyśle. - Dobrze. I zaskakująco trafnie - powiedział, kiwając jedynie głową. Nie komentował tego bardziej, ale teraz widział wyraźnie, że profesor wziął sobie do serca jego słowa i wyjaśnienia, i jak widać szło mu dzięki temu lepiej. O to tutaj chodziło, a nie o jakieś kręcenie się, zapieranie, czy, kurwa, wmawianie sobie, że w karcie jest coś, czego nie było. Sam jednak był w stanie wyczytać właściwie dokładnie to samo, co właśnie zaprezentował mu Walsh. - Dobra, żeby za długo nie grzebać się w tym samym, przejdźmy do układu dotyczącego pytań o to, co zrobić, żeby coś tam. Stawia się go osobom, które potrzebują dogłębnej analizy danego problemu i przemyśleć własne reakcje, teoretycznie prosty, w praktyce... skomplikowany. Składa się z czterech kart, a typowe pytania, to: Co możemy zrobić, żeby nasz związek przetrwał kryzys albo Co zrobić, żeby zyskać pieniądze na większy remont. Pańskie pytanie - powiedział zatem, a następnie przetasował karty i ułożył je przed sobą, czekając na moment, w którym będzie mógł je rozłożyć, żeby wyjaśnić Walshowi, o co w tym wszystkim dokładnie, kurwa, chodziło. Na papierze i w teorii wszystko brzmiało zajebiście łatwo, potem jednak było o wiele gorzej.
VIII post nauki
______________________
Never love
a wild thing
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Tak naprawdę żaden z nich nie miał ochoty się zwierzać, a słowa Josha zdecydowanie tym nie były. Gdyby potrzebował rozmowy o chwilowym problemie, odezwałby się do Alexa, czy nawet spróbowałby z Chrisem porozmawiać, choć to ostatnie nie było takie pewne. Jeszcze nie. Dlatego wolał skupić się na kartach, na wyczytaniu czegoś z nich. Musiał jednak przyznać, że zadanie pytanie o babcie, skonfrontowanie tamtej dziwnej wizji z wróżbą bezpośrednią, zadziałały na niego kojąco. Nieznacznie się uspokoił, choć daleko mu było do zaprzestania bania się o zdrowie kobiety. Tego jednak miał się już nie pozbyć i był tego świadom. Uśmiechnął się nieznacznie, gdy został pochwalony. Cóż, wystarczyło rzeczywiście skupić się na tym, żeby nie rozmyślać o wszystkim innym i po prostu otworzyć się na to, co tarot miał do przekazania. Wyglądało na to, że było całkiem nieźle, skoro przechodzili do nowego rozkładu. To brzmiało już o wiele trudniej, a pytanie, jakie miałby zdać, było cóż… Bardziej prywatne. Jednak sam układ zdawał się bardziej potrzebny, częściej używany. W końcu miał dać wskazówkę dotyczącą konkretnego problemu. Chwilę zastanawiał się, o co miałby zapytać, aż w końcu westchnął nieco zrezygnowany. - Co mogę zrobić, żeby wypełnić złożoną babci obietnicę? - spytał lekko, ale dłoń, która zaczęła bawić się bransoletka, zdradzała, że choć chce zobaczyć, jak rozkłada się karty w tym układzie, tak obawia się tego, co mogą przekazać karty. Cóż. Lepiej jednak tak spytać, niż zadawać pytanie o związek, którego nie było. W końcu puścił bransoletkę, aby złapać za butelkę i napić się, tym samym odcinając się nieco od prywatnych rozterek i skupiając na układzie kart.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max powoli rozłożył karty w należyty sposób i spojrzał na nie, marszcząc jednocześnie nieznacznie brwi. Ten układ nie był nazbyt łatwy, wymagał również mocnego wgryzienia się w problem, więc liczył na to, że profesor wysłucha go naprawdę uważnie, by móc odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest ważne, co się liczy i czy należy podejmować jakieś zmiany, czy jednak nie. Czy robić coś, co nie było do końca zgodne z tym, jaki był, czy może jednak spróbować się przełamać. W końcu Gryfon uniósł spojrzenie znad obrazów, jakim się przyglądał i które bardzo uważnie analizował, by pozwolić, żeby poprowadziła go ostatecznie intuicja. Wskazał na kartę znajdującą się na szczycie, na Giermka Denarów. - Symbolizuje to, czego nie da się zmienić. Mówi o tym, że rozrzutność i niefrasobliwość, zwłaszcza materialna, towarzyszą panu od dawna. Jeśli tak na to spojrzeć, to można powiedzieć, że jest to jeden z głównych problemów, który nie pozwala panu na spełnienie obietnicy, jednocześnie jednak trzeba podkreślić, że to coś, co jest, cóż, w panu. To, co można zmienić, znajduje się tutaj - powiedział i na koniec swojej wypowiedzi przesunął palcem na kartę na samym dole. Pomiędzy nimi, na bokach, znajdowały się jeszcze dwie, do nich jednak należało wrócić później, bo oznaczały jeszcze inne sprawy, których oczywiście Max nie zamierzał przegapiać. - As Denarów jest symbolem talizmanu, złotej karty, asa, jokera. Jak zechce pan to nazwać, w każdym razie ma pan to w ręku i może to wykorzystać, bo sprzyja panu szczęście. Musi pan jednak zacząć od początku - stwierdził w końcu, starając się przekazać to, co podpowiadała mu intuicja, jednocześnie nie czyniąc tego zbyt zaplątanym. Przesunął palce nad kartę po swojej lewej i postukał w nią ostrożnie, jakby chciał podkreślić jej znaczenie. - Tutaj jest źródło pana problemu. Trzy Kielichy opowiadają o kontaktach międzyludzkich, narodzinach, tych rzeczywistych i metaforycznych, które doprowadziły do satysfakcji i spełnienia. Nieco dziwne w kontekście tego, o czym mówimy, ale być może chodzi o zbyt, cóż, aktywne życie - powiedział, starając się nieco zaryzykować, ale robił to, co mu podpowiadała intuicja, nie chciał trzymać się ściśle kart, a została mu ostatnia. - Szóstka Mieczy symbolizuje to, co stanie się jeśli nie zastosuje się pan do rady Asa Denarów. Problemy, jakie przed panem staną, będą ciężkie, dostrzegalne, wyraźne. Może poszuka pan na nie zupełnie nowych rozwiązań, ale tak naprawdę... Widzę tutaj bardziej ciężar i ciemność, niż dobre rozwiązania - wyjaśnił w końcu. To, co z tym zrobi Walsh, było już jego decyzją, bo w końcu to ona miał decydować, co ma zrobić, by coś zmienić, nie Max.
IX post nauki
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Popijał spokojnie wodę, obserwując, jak rozkłada karty. To zdecydowanie nie był prosty układ, ale nie zamierzał się wycofać. Ostatecznie próbowali teraz uzyskać odpowiedź na pytanie "co mam zrobić, aby". To nie mogło opierać się na dwóch kartach, więc nie mógł narzekać. W końcu Max, zaczął tłumaczyć, a on sam niepotrzebnie zatrzymał łyk wody w ustach, którym ostatecznie zdążył się zakrztusić, kiedy padła sugestia co do jego zbyt aktywnego życia. Poważnie?! To miało być problemem? Jego lekkie życie towarzyskie, które opierało się tylko na flircie? Od samego początku mógł się zgodzić z kartami, a przynajmniej domyślał się, czego one dotyczyły. Quidditcha. Mógł wydać wszystkie pieniądze na nowy sprzęt, a dopiero później myślał o kimś innym. Wyjątkiem był zakup większego domu niż ten od babci, z planem ściągnięcia tutaj kobiety. Pierwsza w pełni odpowiedzialna myśl, którą przekuł w czyn. Jeszcze nie wiedział, czym miałby być ów as w rękawie, który miał, aby spełnić obietnicę, chyba że nie było to coś, a ktoś... Obraz pewnych lodowato niebieskich oczu pojawił się przed nim, sprawiając, że znów parsknął śmiechem. No pięknie. Jednak przeszkodą był jego styl bycia. To również pokrywało się ze słowami, które usłyszał w banku. Cóż, może jednak nie powinien zadawać tak osobistych pytań. Spojrzał na Maxa z wyraźną próbą powrotu do powagi, ale piwne spojrzenie rozjaśniało rozbawienie całą sytuacją. Szczególnie beznadziejnością. Nie wypełnię tej obietnicy... - Dobra, czyli ta karta mówi o tym, co jest w pytającym. Ta odpowiada za to, co mamy w posiadaniu, co może nam pomóc. Ta mówi o tym, co stoi nam na przeszkodzie w nas samych, a ostatnia przedstawia naszą przyszłość, jeśli nie spróbujemy zastosować się do porady - zaczął dopytywać, pokazując kolejno karty, które przedstawiał mu Max. Samej wróżby nie komentował, było po nim widać, że pasowała.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Mimo tego, iż nie znal go jakoś najlepiej, że nie wiedział o nim wszystkiego, był w stanie pośrednio wyczytać odpowiedzi w kartach, dostrzec je, zrozumieć i po prosty udzielić odpowiedzi, był w stanie zrozumieć więcej, niż mogło się wydawać, a teraz zaczynał podejrzewać, gdzie dokładnie leżał problem. W sumie to chuja go to obchodziło, ale mimowolnie zaczął się zastanawiać, czego dokładnie dotyczy ta obietnica, czy coś tam, dobrze więc, że Walsh jakoś ogarnął dupę i zabrał się za dopytywanie o istotne kwestie, a nie zaczął się rzucać, że co on mu tu opowiada i pierdoli, bo wtedy chyba przyjebałby mu w ryj, tak dla zasady. - Prawie. Pierwszą często nazywa się kartą tego, czego nie da się zmienić. Opisuje część problemu, na którą właściwie nie ma się wpływu. Druga opowiada o tym, co można zmienić, to na co ma się wpływ. Opowiada o tym, jak zadziałać, żeby postąpić zgodnie z sugestią kart. Trzecia opowiada o prawdziwym źródle problemu, o tym, co doprowadziło do takiego, a nie innego stanu rzeczy. Ostatnia pokazuje, co będzie, jeśli niczego się nie zmieni, a zatem nie spróbuje się posłuchać kart. To tak zwany naturalny przebieg wypadków - wyjaśnił spokojnie, zerkając na niego, a później znowu na karty. Nie musiał mówić tego na głos, w końcu Walsh nie był kretynem, ale właśnie dzięki temu pytaniu zdołał znowu się przed nim odsłonić, dopuszczając go do różnych tajemnic, jakich może wcale nie chciał zdradzać. Max nie zamierzał się wpierdalać, ale trzeba przyznać, że naprawdę zdołałby już całkiem sporo o Walshu powiedzieć, zapewne więcej, niż polowa uczniów, jeśli nie kadry. - W porządku, ostatnia będzie decyzja. To układ siedmiu kart, w którym potrzebne są dwie drogi. Coś jak... czy będę lepszym wróżbitą, czy uzdrowicielem. Albo, czy lepiej wybrać na partnera X, czy Y. Ma pan coś takiego? - rzucił spokojnie, bo nie chciało mu się taplać w gównie, a chwilowo nie wydawało mu się, żeby Walsh był w stanie postawić poprzedni układ, był bowiem nieco zbyt skomplikowany, tak samo jak ten, który chciał mu właśnie pokazać. Wymagały większego skupienia, intuicji i wiedzy, ale jeśli już zaczęli, to Max spokojnie mógł je zademonstrować, żeby Walsh wiedział, czym zająć się później.
X post nauki
______________________
Never love
a wild thing
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Nie zdradzał o sobie wiele z prostego powodu - nie widział takiej potrzeby. Nie chronił szczególnie mocno prywatności, ale raczej nikt nie lubił opowiadać o większych, bądź mniejszych problemach każdemu. Szczególnie uczniowi, z którym nie miało się właściwie żadnego kontaktu. Może i był dość luźnym profesorem, ale niektóre granice nie były do przesuwania. Mimo to zdecydował się na naukę wróżbiarstwa pod okiem Brewera, zapraszając go dodatkowo do swojego domu. Wszystko zdawało się bardziej pokręcone, niż przypuszczał, ale nie komentował tego. Tak jak otrzymanych wróżb, a te stawały się coraz ciekawsze. Skupił się na tym, co mówił o kartach, nieznacznie kiwając potakująco głową. - To, co nie ulega zmianie. To, co można zmienić. To, co jest problemem. To, jak będzie, gdy nie posłuchamy rady… Będę to musiał na spokojnie poćwiczyć, ale ten układ wydaje się bardziej przydatny przy wielu pytaniach… Właśnie, czy warto pytać dwa razy o to samo? Przykładowo pytając o to, co przyniesie nam jakaś znajomość. Dostajemy odpowiedź, życie biegnie dalej i po jakimś czasie znowu chcielibyśmy spytać o to karty. Jest sens? - spytał z zaciekawieniem, bynajmniej nie mając zamiaru teraz dopytywać o sercowe sprawy. Zwyczajnie, zamierzając uczyć się układów, chciał na czymś trenować. Najprościej byłoby zadać znów takie samo pytanie, ale jeśli odpowiedź mogłaby wyjść inna, a zakładał, że właśnie tak będzie, nie będzie mieć pewności, że dobrze spytał. Z drugiej strony, jeśli wszystko będzie brzmiało w miarę sensownie… Nadeszła pora na kolejny układ. Decyzje… Czy miał odpowiednie pytanie? Cóż, miał… Nie było ono nawet wielką tajemnicą. Uśmiech przesunął się do jednego kącika ust mężczyzny. - Czy powinienem zostać w Hogwarcie jako profesor, czy zostać trenerem jednej z drużyn?
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max przyglądał mu się, kiedy próbował wszystko zapamiętać, ale niekoniecznie komentował. Uniósł lekko brwi, a następnie spojrzał gdzieś ku sufitowi, jakby chciał powiedzieć, że to chyba jedno z najgorszych możliwych pytań. - Po co? Dostał już pan odpowiedź. To byłaby nieczysta gra i wieczne opieranie się o to, co zostanie zobaczone. W przyszłość zagląda się wtedy, gdy ma się wątpliwości, a nie wtedy, gdy chce się nią bawić albo wspierać na niej, zakładając, że to ona może nam wskazać właściwe wyjścia. Inaczej... w końcu z pana zadrwi - powiedział na to, spoglądając prosto w jego oczy. Ludzie czasami naprawdę go zadziwiali, takie pierdolenie było co najmniej od czapy, do chuja pana. Skoncentrował się zatem zaraz na tym, by udzielić mu właściwej odpowiedzi z kolejnych kart, które zaczął rozkładać. Nie chciał mówić mu o wizjach, bo to było coś bardzo osobistego. - Pierwsza karta opisuje tło pytania, jego sygnifikator i emocje pytającego - powiedział, wskazując na kartę Dziewięciu Kielichów. - Ta tutaj mówi o tym, że wszystko zaczęło się układać, ale nie ma pan pojęcia, jak to zatrzymać i nie zepsuć - wyjaśnił, a następnie wskazał mu pierwszy rząd rozchodzący się po skosie ku górze mówiąc, że on opisuje pierwszą możliwość, a zatem pozostanie profesorem, potem zaś pokazał na drugi rząd, schodzący skosem ku dołowi określając go jako drugi wariant i decyzję o zostaniu trenerem. - W pierwszej możliwości mamy Asa Denarów, Pięć Denarów i Gwiazdę. Mówiąc najprościej karty te stopniują się. As to najbliższa przyszłość, jeśli wybierze pan tę drogę, Gwiazda to coś jak... jej finał. Wyjaśniając ich znaczenie, ta przyszłość wygląda następująco: oczekuje pan powodzenia, nie tylko w kwestiach finansów - powiedział, wskazując na Asa, potem przesunął palce nad kolejną kartę, której lekko dotknął. - Pojawi się lęk przed stratami, trudno powiedzieć jakimi, być może materialnymi, a może chodzi o straty w życiu osobistym, odsunięcie się od świata zewnętrznego, może o utratę kolejnych uczniów, którzy będą opuszczać Hogwart - stwiedził, pozwalając na to, by intuicja sama go prowadziła. Spojrzał na Gwiazdę i uśmiechnął się lekko, nieco zawadiacko, pod nosem. - Gwiazda symbolizuje wielkie możliwości, z jakich będzie umiał pan korzystać. To słuszny kierunek, który przyniesie zaplanowane wcześniej efekty - wyjaśnił, zerkając na niego z pewną dozą zaciekawienia, a następnie spojrzał na drugą możliwość i nieznacznie uniósł brwi. Już teraz widział, co karty chcą Walshowi powiedzieć i doszedł do wniosku, że to dość ciekawe, bo jednak spodziewałby się czegoś dokładnie odwrotnego. Widać jednak przyszłość miała dla niego zdecydowanie inne plany. - Rycerz Kielichów, Siedem Denarów i Koło Fortuny. Po wyborze tej drogi będzie się pan czuł, jakby znajdował się jedynie w drodze przejściowej, gdzieś pomiędzy, choć trudno powiedzieć, gdzie dokładnie. To bardzo niesprecyzowany ruch, który dotyczy pana wnętrza. Na wszelkie efekty pańskich działań, będzie trzeba czekać. Ostatecznie jednak okaże się, że wybór ten nie był do końca właściwy, aczkolwiek na początku drogi mogło wydawać się inaczej. Kiedy skończył mówić, spojrzał na Walsha, ciekaw, co ten na to porwie i jak dokładnie zareaguje. Nie chciał go co prawda naciskać, ale odnosił wrażenie, że dzisiaj bardzo wiele do niego dotarło. I co z tym, kurwa, zrobi? I tym, że się przed nim odsłonił?
XI post nauki
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Widział jego minę i nie mógł powstrzymać się od lekkiego śmiechu. Uniósł nieznacznie dłonie w pojednawczym geście, odstawiając butelkę na podłogę. - Pytam po prostu, z ciekawości. Znam osoby, które uznają, że jeśli jeden wróżbita nie udzielił im odpowiedzi takiej, jakiej chcieli, to na pewno się nie zna i szukają nowych. No i znam takich, którzy całą magię uznają za oszustwo i nie wierzą w żadne wróżby - odpowiedział, mimowolnie myśląc o ojcu, który kiedyś, dawno temu, dał się namówić na wizytę u wróżki… Przynajmniej on myślał, że to wróżka, a nie wiedział, że była to znajoma babci, prawdziwa wiedźma i wróżbiarka. Pytał wtedy o swój związek, licząc, że usłyszy, że to on miał rację, że matka powinna wrócić do niego z przeprosinami… Oczywiście było inaczej, a ojciec uznał, że to wszystko bujda i wyłudzanie pieniędzy. Odchrząknął, wracając do rzeczywistości, gdy tylko Max zaczął rozkładać karty. Zapamiętywał która odnoga tyczy się czego, że jest to forma narastająca. Widząc same karty, powoli podejrzewał wynik tej wróżby, ale wolał nie próbować sam, a skupić się póki co na tym, co mówił Max. Słuchał go uważnie, nie ukrywając lekkiego rozbawienia, które narastało z każdą kolejną kartą. Widział, że będzie wesoło, ale nie podejrzewał, że aż tak. Gdzieś w głębi ducha zaczynał myśleć, że praca w Hogwarcie nie jest zła, a teraz miał tego potwierdzenie. No pięknie. Więc życie trenera jest jednak wielkim zawieszeniem między niespełnionymi marzeniami a trenowaniu nowych. Zastanawiały go jednak wielkie możliwości, z których będzie umiał korzystać względem przyszłości i tego co zaplanował. Czy naprawdę wszystkie te wróżby się łączyły? Cóż… Mógł to sprawdzić. - Wygląda na to, że pisane mi jest użeranie się z młodzieżą, choć zawód wybrany zupełnie przypadkowo… Zastanawiają mnie te wielkie możliwości, ale będę o tym myślał później - skomentował wróżbę z dosłyszalnym śmiechem w głosie. Nie lekceważył jej, ale nie mógł powiedzieć, że go nie bawiła. 0ując palcem konkretne karty. - Możesz jeszcze raz? Dla utrwalenia schematu i cóż, niech będzie, że mam pytanie - dopytał ze śmiechem, podrzucając wesoło brwiami. - Powinienem jechać na wakacje z Hogwartem, czy zostać w Hogsmeade? - zadał pytanie, jeśli tylko Max zgodził się jeszcze raz pokazać układ dla decyzji.
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
- Tak. Pierwsza karta odpowiada za chwilę obecną, za powód, dla którego zadajemy sobie trud, żeby dowiedzieć się, co może się wydarzyć, często odpowiada emocjom pytającego, który z ich względu nie jest w stanie myśleć na tyle logicznie, by dokonać właściwego wyboru - powiedział i skinął lekko głową, a następnie odetchnął głęboko, jedynie potwierdzając słowa wypowiedziane przez profesora, bo w tym zakresie nie miał nic do dodania. Doszedł do wniosku, że pod odpowiedzi na to pytanie, jakie zostało zadane, poprosi jeszcze o prostą wróżbę samego Walsha, bo miał już dość ciągłego gadania, to mogła być, chociażby karta dnia dla niego samego, ciekaw, był, co się na niej będzie kryło. I tyle. - Król Kielichów? - rzucił z nutą zastanowienia w głosie, kiedy już rozłożył karty, a następnie zerknął na Walsha i uśmiechnął się do niego zawadiacko. - Wygląda na to, że stawia pan to pytanie z uwagi na konkretną osobę - mruknął rozbawiony, wskazując mu potem na konkretne, kolejne karty, najpierw pierwszej decyzji, później drugiej i wymieniał je po kolei. - Gwiazda, czyli doskonały początek, start z pozycji wygranej, co stanowi połowę sukcesu, potem mamy Rycerza Mieczy, który symbolizuje nadzieję na pomoc od kogoś, kto nie uznaje kompromisów, a na końcu Sześć Kielichów, które mówią o trafionym wyborze i drodze, jaką należy podążać - powiedział, mając wrażenie, że jeszcze trochę i po prostu straci głos, więc sięgnął po wodę. Tym razem był pewien, że przyszłość odczytała doskonale podwójne dno pytania, które Walsh zadał ze śmiechem, a otrzymał pewnie dokładnie to, czego potrzebował. - Kochankowie to rozdroże, niełatwy punkt startu, Giermek Denarów symbolizuje obce wpływy, rozrzutne i niepoważne, którym może pan ulec, symbolizuje również propozycje, choć trudno powiedzieć, jaką dokładnie. Księżyc to kiepska ocena sytuacji oraz brak potrzebnych informacji. Nie wiem, o co dokładnie pan pytał, to musi już pan sam ocenić, bo to bardzo... ukryty wybór - powiedział, nadal jeszcze rozbawiony, a później odchrząknął. W pewnym sensie był już zmęczony i nawet zaczynał czuć, że boli go chyba głowa, więc należało się jak najszybciej z tym uporać. Czuł zresztą, że zbyt wiele przyszłości zaczęło do niego napływać, pozwolił przejść jej przez drzwi i teraz mierzył się z konsekwencjami, jakie zostały przed nim postawione i rzucone. Zamknął oczy, bo nie chciał teraz paść tutaj jak długi, jak skończony debil. - Pana kolej. Mam wynająć mieszkanie, czy je kupić? - rzucił więc, dochodząc do wniosku, że Walsh powinien sobie z tym poradzić. Kartę dnia zostawiał zatem na sam koniec.