Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Szczyt opuszczonej wieży

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 20 z 22 Previous  1 ... 11 ... 19, 20, 21, 22  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Specjalny




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 8 Maj - 13:02;

First topic message reminder :


Szczyt opuszczonej wieży
Pośród niewielkich budowli w Hogsmeade na ich tle zawsze wyróżniała się stara wieża będąca w niewielkim lasku nieopodal. Budynek ten od wieków był opuszczony, a wejście do niego było zagrodzone. Jednakże na potrzeby turnieju, a raczej na wyznaczenie wieży, jako idealnego miejsca dla widowni, budowla ta została ponownie otwarta.
Mówi się, że grasował po niej przez te wszystkie lata wyjątkowo złośliwy duch, jednakże w obecnej chwili, wyglądało na to, iż dyrektor znalazł mu dogodniejsze lokum. Całość została nieco wysprzątana, tak by uczniowie mogli skorzystać z tego miejsca. Na samym szczycie zostały postawione drewniane ławki wewnątrz całej wieży, ponownie z ozdobami w kolorach pięciu szkół. Każdy kto chciał obserwować reprezentantów mógł wejść na szczyt wieży i zając wybrane miejsce.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyPią 30 Kwi - 17:27;

Dureń
k6: 6
Karta: Moc
Żyćko: 2

Jakoś nie widziało mu się kiblować. Autentycznie, jedno doświadczenie z tego już miał, ale wynikło ono nie z łamania regulaminu szkolnego, a prędzej z sytuacji, która to była reprezentowana przez jego dom w Wilmington. Lowell cieszył się, że ten rozdział życia został w jego przypadku zażegnany, choć trudno było mu odmówić tym samym wpływu na przyszłość. Niby pewne sytuacje zniknęły w eterze rozmyślań, stres powiązany z pieniędzmi, przemocą i koniecznością ukrywania tego wszystkiego - także, niemniej jednak odcisnęło to widoczne piętno na zachowaniu wychowanka Hufflepuffu. Dzieckiem nie był, ale czasami się tak zachowywał - szukał odreagowania, tudzież ucieczki, nie tylko w łamaniu zasad, jakie to wywróżył sobie z łepetyny Hampson. Wcześniej lepiej się z tym krył, ale też, nie odwalał czegoś zjebanego w strefie publicznej. Ukrywał się, korzystając z osłony nocy; włamywał do Działu Ksiąg Zakazanych, nie zamierzając zostać tym samym złapanym. Problem sięgał znacznie głębiej, ale, przebywając wśród ludzi i ucząc się wśród nich żyć, czuł się lepiej. Musiał wśród nich przebywać i nie mógł się od nich izolować. Co prawda wszystko małymi krokami, ale i tak było znacznie lepiej.
Samemu wyrwał się z tej rozgrywki; nie lubił przesądów, nadmiernego wyśmiewania się, jak również tego, że zwyczajnie... to nie ma sensu. Samemu nie rozumiał, dlaczego szkoła podzielona jest na cztery domy, w których trafiają tak samo popierdzieleni (mniej lub bardziej) ludzie. Kategoryzowanie wedle cech również pozostawało nadmiernie krzywdzące. Przykładowo dość często mówi się, że Gryffindor reprezentują idioci, którzy mylą tę cechę z odwagą. Ślizgoni to jawni psychopaci, którzy z żądzą krwi są w stanie kogoś zabić. Krukoni? Kujoni z nosem w podręcznikach i dupą na miotle. Hufflepuff ostatnio przeżywał chyba kryzys, bo od utraty punktów pracowitość poszła na sam dół i trudno było tego nie zauważyć. Śmiesznie będzie, jak się okaże, że nawet Gryffindor, który niedawno miał tysiąc punktów, przebije ziomeczków z Pucholandii.
Adaptował się - za każdym razem - do prawie każdej jednostki, o ile był w stanie ją zrozumieć. Nie bez powodu zatem trzymał sztamę z naprawdę wieloma ludźmi, nie czując żadnej presji wynikającej z pochodzenia, czystości krwi, czy po prostu umiejetności.
- Stary, wyobrażasz sobie żyć bez Internetu? To znaczy się, to jest możliwe, ale po co sobie komplikować życie? - sam specjalnie mieszkał w Londynie ze względu na parę rzeczy. Po pierwsze, wybrał taką dzielnicę, ażeby mieć spokój i ciszę od problemów powiązanych z magicznym światem, dwa - obok znajdował się naprawdę ciekawy park, do którego często się udawał, no i trzy - ze względu na Lydię. Ta nie mogła mieszkać w magicznych dzielnicach, więc z góry był skazany na te pozbawione cząstki czarodziejskości, ale osobiście nie narzekał. Było fajnie, miło, przyjemnie, mógł oglądać seriale o dowolnej porze, posłuchać muzyki, ogólnie wiele rzeczy pozostawało w zasięgu jego własnych dłoni. Trzy puszki pigmejskie lubiły pchać się do łóżka, kruk nadmiernie go dziobał, Ivara znajdowała się gdzieś indziej. Jeszcze taki plus, że w sumie całe podwórko było otoczone żywopłotem, więc wścibscy sąsiedzi nie mogli podglądać dokładnie tego, co tam się dzieje.
- Co parę miesięcy jakaś nowa ofiara? - spojrzał na niego dokładniej, lustrując sylwetkę ciemnymi obrączkami źrenic. Nie czuł się swobodnie, żartując na ten temat. W sumie, był jedną z nielicznych osób, które jakoś starały się coś zrobić w tymże przypadku. Może z Zephem też nie miał zbyt dużego kontaktu, ale czułby się źle, zajmując tylko i wyłącznie własnym życiem. Co prawda nie narzucał mu się, ale też, starał się jakkolwiek pomóc, ażeby ktokolwiek mógł poczuć się lepiej. I chociaż zazwyczaj stawiał siebie na pierwszym miejscu (nawet teraz!), czasami pewne rzeczy wymagały odwrócenia ról. Do Boyda wysłał list z zaoferowaniem pomocy, trochę z nim pogadał, ogólnie nie było źle. Z jego młodsza siostrą nie miał kontaktu.
- Panie, wierzę w to, że masz ziomeczków, którzy ci opylą paczkę papierosów bez konieczności wychodzenia z tego kurwidołka. - prychnął z rozbawieniem, bo rzeczywiście wyglądało to wszystko tak, jakby d'Este posiadał swoje ultra ważne kontakty w każdym spektrum. Cóż za problem poprosić starszaków, by dostarczyli szlugi w umówione miejsce? No właśnie. Kwestia zaradności, a też, nauczyciele jakoś niespecjalnie karali za korzystanie z uroków nikotyny wprowadzanej drogami oddechowymi do organizmu. - Byłoby normalnie jak na początku roku szkolnego. Dwa obozy, napierdalańsko, interwencja nauczycieli, żyć, nie umierać. - trochę trudno było w to uwierzyć, ale naprawdę tak było. Mocny niedobór testosteronu, wynikający z tego, iż Felinus nie chciał mówić o swoim problemie i tym samym ukrywał to wszystko w sobie, przyczynił się do wystąpienia agresji, której to nie był w stanie stłumić. I, jak gdyby nigdy nic, wydostał się z dźwigni zrobionej przez Ślizgona, wybijając sobie bark. Podobne atrakcje były dostępne tylko na specjalne zamówienie.
- Łociępanie, widzę, że ten nowy ziomeczek to praktykuje zasady Vin-Eurico. - uśmiechnął się pod nosem, bo trudno było tego nie zrobić na wspomnienia, które to posiadał z prowadzonej przez niego lekcji. Co jak co, ale eksploracja podwodnego świata, kiedy to ziomkowi rozerwało gacie i pływałby nago, gdyby nie podpierdzielił mu koszulki, była w sumie całkiem śmiesznym przeżyciem. Były opiekun postarał się o to, ażeby ludzie potracili każdy kawałek ubrania w odmętach hogwarckiego jeziora. - Wiesz, Clarke robił zajęcia z malowania aktów, więc w sumie nic mnie już w tej szkole nie zdziwi. - i nie bez powodu te były tylko dla pełnoletnich czarodziejów, w związku z czym widział tylko mordki, które już uczęszczały na te chwalebne studia.
Po tym, jak Gryfon rzucił kostką i wyciągnął kartę, Lowell zauważył, jak część jego prawej ręki zanika. Oho, najwidoczniej zapowiadała się niezła zabawa, bo tym razem przegrał, trochę wyrównując tym samym szanse.
- Nosz kurdebele. - westchnął, biorąc kolejną kartę, którą była Moc. No na pewno zacznie odprawiać jakieś dzikie tańce hulańce i skakać jak goryl po ławkach; na szczęście wyrzucił największą liczbę oczek, w związku z czym nie musiał się martwić o potencjalną przegraną.

Powrót do góry Go down


Percival d'Este
Percival d'Este

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Galeony : 107
  Liczba postów : 958
https://www.czarodzieje.org/t20115-budowa
https://www.czarodzieje.org/t20140-jackson
https://www.czarodzieje.org/t20137-percival-d-este
https://www.czarodzieje.org/t20139-percival-d-este-dziennik
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyPią 30 Kwi - 22:06;

Dureń
k6: 2, następna runda: 1
Tarot: słońce, następna runda: Gwiazda
Żyćko: 1

Byliśmy skrajnie różnymi osobami z innymi podejściami do życia, a także doświadczeniami. Nie miałem nigdy żadnych problemów rodzinnych. Bardzo szybko oswoiłem się z myślą, że nie mam matki, która opuściła nas, kiedy miałem niespełna dwa lata. Gdyby mój ojciec nie był tak wysoko postawionym człowiekiem biznesu, z dużymi pokładami finansowymi to kto wie, może wtedy znałbym tylko matkę, nie ojca jak obecnie. Nie od dziś wiadomo, że częściej dziecko w sądzie jest przyznawane tej, która rodziła, jakoś podświadomie coś nam mówiło, że będzie ona w stanie zapewnić lepsze warunki dziecku. Cieszyłem się zaś, że zostałem z ojcem, ponieważ nigdy mi niczego nie brakowało, on sam również starał się mi zapewnić jak najwięcej ojcowskiego ciepła.
Ja lubiłem zabawę, a te bardzo proste podziały potrafiły tą rozrywkę zapewnić w dni, w których nie było już nic innego do roboty, albo innych punktów zaczepienia. Podział domów dla mnie jest bardzo przyjemną opcją, z teorii faktycznie podobne cechy charakteru powinny wspólnie koegzystować, natomiast przeciwne wręcz na odwrót. Obalono tę tezę tysiące razy, aczkolwiek jeśli kogoś serio nie lubię, to zdecydowanie lepiej mi wiedzieć, że siedzi on w lochach czy kuchni, aniżeli w tym samym dormitorium co ja sam. Zaś co do przesądów – ciężko nie zgodzić się, że Gryfoni potrafią być idiotami, stereotyp Krukonów idealnie wpisuje się w ogół – nie bez powodu piastują obecnie najwyższe miejsce w rankingu zarówno punktów, jak i Quidditcha, kiedy jeszcze na początku marca brakowało im setek punktów do Puchonów.
- No stary, nie tyle wyobrażam sobie, co muszę póki co tak żyć, jako uczeń średnio mogę opuszczać Hogwart i Hogsmeade, więc i średnio z jakimkolwiek elektrycznym sprzętem. Opieram się na tej upośledzonej wersji, Wizbooku, który też jest spoko, ale zdecydowanie gorszy od tego mugolskiego odpowiednika. – Wyraziłem swoje zdanie. Oczywiście, że brakowało mi codziennego sprawdzania sociali, czy tego co się działo na świecie, bądź też po prostu oglądaniu filmów całymi nocami, co niestety w Hogwarcie jest niemożliwe. Pod względem filmografii to jedyne co, to mógłbym iść do teatru, co też było niemożliwe, gdyż teatry znajdowały się w Londynie. No i jak tu nie łamać regulaminu z braku zajęć? Na szczęście ja odnalazłem swoje „powołanie” i odkąd ćwiczę z Felkiem zaklęcia, to zdecydowanie mniej czasu mam na odpały, co jednocześnie zmniejsza szansę na złapanie. Trochę mi tego brakuję, ale trzeba będzie po prostu wymyślić coś fajnego. Może nawet przekraczającego skalę moich obecnych występków w tej szkole, które były raczej marginalne, a jak już to na pewno nie kończyły się utratą rąk, dłoni, zawieszeniem i straceniem milionów punktów.
Wzruszyłem ramionami, nie myśląc o tym w ten sposób, a raczej nawet w ogóle nie angażując się przede wszystkim emocjonalnie w to co się stało. Podchodziłem do tego raczej „no przykro, ale średnio mnie to dotyczy, więc jeśli jest okazja, to mogę sobie z tego pożartować”. Gdyby to były bliższe mi osoby, to owszem. Boydowi współczułem i na rzecz tego nie podchodziłem do niego i nie rzucałem jakieś wysublimowane „kondolencje”, które po prostu zlałyby się w oceanie innych, które mu powiedziano.
- A no mam, wciąż jednak brak perspektywy wyjścia z zamku byłaby okropna, co ja bym tu robił? Uczył się? Chętnie uczę się tylko z jednego przedmiotu i na razie tak się składa, że nawet po te nauki muszę się kierować do Hogsmeade, co wcale nie jest taką złą rzeczą. W Hogwarcie czuję zawsze na sobie niewidzialne szpony nauczycieli i mam wrażenie, że w każdej chwili mi może wejść do jakiejś klasy i chamsko sprawdzić co tam robię. Już na celtyckiej mi ten mały kurdupel zabrał faje. Tutaj jest większa swoboda tego co mogę robić i na co mam ochotę. – Strzeliłem szybki monolog o swoim podejściu do ograniczeniu się tylko do zamku, które byłoby w moim przypadku odebraniem sobie 90% atrakcji i przyjemności, które miałem obecnie.
- Uuu, to ty jesteś większym buntownikiem, na jakiego się malujesz Felku. Tam się napierdalasz, tutaj szmuglujesz uczniów w niedostępne dla nich rejony… No, no, no, a to pewnie nawet nie wszystko – uśmiechnąłem się wymownie, podnosząc dwa razy brwiami w śmiesznym geście, trzymając w ręce fajkę.
- Ano praktykuję, nie żeby mi to przeszkadzało. Widocznie ci za bardzo wzięli do siebie obcowanie z naturą, kiedy przyszło im się opiekować zwierzętami. – Wzruszyłem ramionami, bo nawet nie wiem czemu była taka korelacja, może i błędna.
- Akty to tam wiesz, z tego co wiem to na tej lekcji mogli być tylko studenci bo sam nie mogłem, więc zakładam, że spodziewał się tam, że ma do czynienia z ludźmi, którzy widzieli już to i owo i nie zrobi na nich to już wrażenia, jakby zapomniał, że to Hogwart. – Zaśmiałem się, lecz nie na długo bo to wtedy właśnie pociągnąłem kartę, która trzasnęła mnie niebezpośrednio piorunem. Następna była już łaskawsza, bo przyczyniła się do zaniknięcia prawej ręki chłopaka, lecz następna runda już była przegrana dla mnie. Nie dość, że całe moje włosy stoją teraz we wszystkie strony, to jeszcze słońce zaczęło mnie razić i jak spojrzałem na swoją, zwykle wręcz nienaturalnie bladą skórę, tym razem wyglądała ona dość… niecodziennie.
- Kurwa wyglądam jak te lampucery po samoopalaczach, pojebało ich. Dobra, teraz moja kolej. – Pociągnąłem kartę i oczywiście musiałem natrafić na najmniejszą wartość – teraz mogłem albo zremisować, albo znów przegrać, kończąc tym samym rozgrywkę.

Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyPią 30 Kwi - 22:40;

Dureń
k6: 2
Karta: Księżyc
Żyćko: 2

Takie było życie - jedni mogli zapomnieć o problemach, a raczej zmieść je szybko i bezboleśnie, inni musieli natomiast poświęcić znacznie więcej czasu w celu rozwiązania supła, który kreował się raz po raz na szyi. Brak ojca, bieda ze strony matki, niemożność otrzymania wsparcia ze strony rodziny. Wszystko wskazywało na to, iż Lowell posiadał, jako bliskie osoby oczywiście, tylko niewielką garstkę. Przynajmniej, jak to miał w zwyczaju, kiedy podchodził do innych i naprawdę zauważał pewnego rodzaju iskierkę, jakoby nadzieję, starał się chronić. A nawet jeżeli nie widział - był w stanie i tak poświęcić sporo, ażeby przyczynić się do poprawy życia. Być może miał w tym jakiś cel, a może zwyczajnie widział w innych siebie sprzed paru lat. Zamkniętego w sobie, duszącego liczne sytuacje, które to miały miejsce. Być może poczuwał się, być może miał jakieś egoistyczne pobudki, ale, doświadczając krzywdy, która przyczyniła się do takiego zachowania, a nie bardziej należącego do normalnych i naturalnych, zauważał na przestrzeni lat, że... ludzie są istotami złożonymi. Z każdą należy postępować inaczej, ale nadal, pewne rzeczy łączą się w jedną, bardziej zrozumiałą całość. Nie chciał, by ktoś musiał ponownie przechodzić przez podobne sytuacje, które to mógł uniknąć, gdyby zwrócił się o pomoc.
Ostatnie tygodnie skupiały się głównie na zdobywaniu informacji dotyczących run, jak również przyczyniały się bezpośrednio do powstania pewnego rodzaju... zaintrygowania tworzeniem zaklęć. Raz po raz wpisywał do dzienniczka kolejne pomysły, które to mogły stać się wysoce przydatne względem całego społeczeństwa. Może samemu nie osiągnął zbyt wiele, to prawda. Kiedy jednak znajdował w czymś jakiś potencjał (bądź kimś), dążył do jego rozwinięcia. Czasami zapominał o jedzeniu, ale to był akurat najmniejszy problem. Czuł, że poprzez kreatywność, jaką to czasami przejawiał, może oszczędzić wielu kłopotów, o ile zacznie z rozsądkiem podchodzić do życia.
- Ach, nie ma to jak kopia Facebooka. Ledwo co tam się da jakiekolwiek filmiki umieszczać, ale łączę się w bólu, bo również przez to przechodziłem. - co prawda czarodziejski wynalazek znacząco ułatwiał komunikację, ale nadal nie był tym, z czym inni mieli do czynienia podczas pobytu w niemagicznych dzielnicach. Jedynym jego plusem było to, że działał niezależnie od zasięgu, no i też, nie wymagał ładowania. Chociaż drugą zagwozdkę zawsze można było rozwiązać poprzez posiadanie powerbanka bądź ładowarki w samochodzie, która jest dostosowana do zapalniczki. Aż z przemyśleń Felinus postanowił zaciągnąć się smakiem elektronicznego papierosa, nie czując jednak działania nikotyny. Denerwujące, ale solidarność zobowiązywała.
Jakoś samemu nie potrafił przejść obojętnie, ale też, każdy człowiek inaczej do tego podchodzi i z innymi problemami się zmaga, w związku z czym nie napierał presji na to, że ktoś powinien się zachować w taki czy owaki sposób. To nie był jego interes i dopóki najbliżsi nie cierpieli, a słowa nie krzywdziły, był w stanie przejść obok tego całkowicie obojętnie.
- Ile można wkuwać wiedzy? W takim przypadku bokiem by ci wyszły te wszystkie zaklęcia. - umiar był ważny, a im dłużej człowiek przebywał w danym spektrum, tym prędzej się wypalał. Tracił ambicje, nadzieje, plany. Odczuwał to trochę po sobie, ale nie bez powodu przecież korzystał również z innych aktywności, ażeby móc zregenerować własne baterie i jakoś z tego wszystkiego pokorzystać w mniejszej lub większej części. Co jak co, ale chociażby w wyniku działania na korzyść kółek odczuwał zmęczenie, bóle głowy; winą mogły być wówczas energetyki i brak snu, bo zależało mu na zrobieniu zadań od razu, natychmiast, bez żadnej zwłoki. - W zamku to nawet kostka brukowa przekaże twojemu opiekunowi, że zostawiłeś wypałek papierosa na parapecie. - prychnął na tę wizję, ale taka była prawda. Ściany miały uszy i oczy, a za niedługo by się okazało, że nawet kurz przekazuje informacje za pomocą jakiejś wymyślnej magii, by udupić każdego, kto się nawinie na palec. Absurd goni absurd i był tego świadom; uczniowie przekraczali granice, ale też, pewne rzeczy powinny pozostawać w spektrum wiedzy osób uczęszczających na lekcje. W szczególności, że komicznym było zamykanie nabuzowanych nastolatków w internacie z zakazem uprawiania seksu po kątach, a i tak to robili, otrzymując ujemne punkty.
- Mały kurdupel? Harrington? - spojrzał na niego, zastanawiając się, czy o niego akurat chodziło, ale na myśl o małym kurduplu widział właśnie tego nauczyciela. Zabranie paczki fajek było jednak komiczne, choć znajdowało się w obowiązkach, wszak no, niepełnoletni ze szlugami, jeszcze brakowałoby, ażeby posiadał grzybki halucynogenki w woreczkach strunowych, to już w ogóle można udupiać. Na szczęście pewne rzeczy można było skutecznie ukryć.
- Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. - podniósł kąciki ust do góry w charakterystycznym uśmiechu. To prawda, rozpierdzielał system zawsze wtedy, kiedy mógł. Teraz się przed tym powstrzymywał, wiedząc doskonale o tym, że mogłoby mu to przynieść dodatkową zgubę, konieczność zapłacenia za rok oraz... utratę tego roku. Naprawdę, chciał już to wszystko skończyć, zająć się nowym zawodem, rozpocząć rozdział następny we własnym życiu. Co prawda było to trudne do osiągnięcia, ale starał się jakoś przy tym wytrwać. Też, jego chęci na odpierdalanie skończyły się po wypadku na Nokturnie i konieczności poszukiwania Ślizgona. Miał już wystarczająco wrażeń na następny rok. Na kolejne słowa prychnął z rozbawieniem, bo co nowy nauczyciel ONMS to okazywał się być po pierwsze facetem, a po drugie napierdzielał gołą klatą i pokazywał swoje osiągnięcia życia.
- Ach, na samą myśl przed oczami pojawia mi się zjawiskowa lekcja WDŻ. - no tak, trudno było o niej zapomnieć, kiedy każdy odpierdalał na każdym kroku, Daemonowi przyjaciel stanął dęba, kiedy to obmacywał się z Odeyą, a na domiar złego opiekun Gryffindoru tak się wkurzył, że kazał im pracować w ciszy. No, warunki idealne, nauczyli się o temacie, że hej! Lowell spojrzał raz jeszcze na swoją rękę, która to powoli zanikała i zmarszczył brwi, choć okazało się, że tym razem Percy ma pecha i najwidoczniej stał się piękną przedstawicielką, której do szczęścia brakowało jeszcze innych elementów. - Paznokietki, makijaż i byłaby z ciebie może ładna lampucera, hej! - drażliwy uśmieszek pojawił się na jego własnej twarzy, kiedy to wyciągnął kolejną kartę, czekając na werdykt.

Powrót do góry Go down


Percival d'Este
Percival d'Este

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Galeony : 107
  Liczba postów : 958
https://www.czarodzieje.org/t20115-budowa
https://www.czarodzieje.org/t20140-jackson
https://www.czarodzieje.org/t20137-percival-d-este
https://www.czarodzieje.org/t20139-percival-d-este-dziennik
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptySob 1 Maj - 1:05;

Dureń
No już tam nie pamiętam, ale przegrałem, ty wygrałeś, trafiłem na Gwiazdę.

Grono znajomych mogłem z czystym sercem określić jako całkiem spore, lecz to nie tak, że każdy w mojej głowie był tak samo mi bliski jak inny. Miałem paradoksalnie mało osób, które uważałbym za bliższe memu sercu, choć i tak nie tak bliskie, żebym mógł się z wszystkiego im „wyspowiadać”. Takie osoby nie chodziły po tej ziemi, sekrety zawsze trzymałem tak doszczętnie schowane przed wszystkimi, że czasem sam zapominałem o ich istnieniu.
Moje ostatnie dni wyglądały tak jak i całe ostatnie dwa miesiące – na nauce zaklęć. Protego Maxima było jednym z nich, następnym było przykładowo Obliviate z asystentką obrony przed czarną magią. Całkiem miła osóbka, a przynajmniej na taką się wydaje. W każdym razie nie spoczywałem na laurach, zdobywałem dalsze progi nauki, czyniąc się coraz lepszym. Poniekąd chciałem coś sobie udowodnić, ciężko mi było jednak określić jasno co to mogło być. Nie było to jednak dla mnie tak inwazyjne, żebym miał z tym jeszcze jakieś problemy, na przykład zdrowotne. Nie zaniedbywałem również znajomości z znajomymi, choć z niektórymi już dawno się nie widziałem i w sumie to nie wiem dlaczego.
- Cóż, niech kopiują, niech to będzie podróbka jeden do jeden, Cukenberg raczej nie pozwie o plagiat – uśmiechnąłem się z przekąsem, ponieważ wiedziałem, że nie było możliwości, żeby ten scenariusz się ziścił, chyba że Mareczek się okaże, że jest czarodziejem. Nie tylko jedynym plusem była niekończąca się bateria i zasięg, ponieważ te dwie rzeczy jednocześnie dobitnie podkreślają niewykorzystany potencjał tego, czym mógłby być magiczny smartfon. Bo przecież każdy by chciał mieć coś takiego, nie musząc tego nawet ładować, a jeśli już to magią, którą posiada się w sobie, albo w otoczeniu. Indukcyjne ładowanie za pomocą własnej dłoni i wcale nie trzeba mieć chipa łapiącego sieć 5G.
- A no słuchaj, ostatnio udało mi się również nauczyć Obliviate z Nessą. – Pochwaliłem się, bo wiedziałem, że jeśli już komuś to jemu mogłem, ponieważ był od początku z moim „wspinaniem” się wyżej w magicznych zdolnościach. – Ale masz rację, nie mógłbym tym żyć cały czas, bez wytchnienia. Czasem trzeba przecież wyjść na szludżitsu. – Zaśmiałem się, wiedząc jednocześnie, że w moim przypadku nie miało to znaczenia, ponieważ potrafiłem uczyć się również z papierosem w buzi.
- Dokładnie ten kurdupel. Mały kurdupel. – Skinąłem głową, machając ręką, pokazując gdzie mam tego małego szczyla (który szczylem nie był, ale na pewno wzrostem im dorównuje). – Powiedział, żebym przyszedł odebrać paczkę w dniu siedemnastych urodzin. I kurwa zrobię to, zdziwi się karzeł chędożony. Dawno nim chyba nie rzucano do celu. - Parsknąłem na wspomnienie zabranej paczki. Nie dość, że to były jedne z ostatnich pieniędzy (tak sobie mówię od połowy kwietnia) to jeszcze to była paczka naprawdę rzadkich papierosów, które nie da się kupić byle gdzie. Dlatego też teraz paliłem te paskudne Voldki. Ehh.
- Przypilnuj tylko, żeby faktycznie oczy nie widziały, bo Hampson coś częściej zerka na coś innego niż swoje roślinki, co jest całkiem niepokojące. Żeby nie było, że pomyślał sobie, że będzie tym „wybitnym dyrektorem” chociaż chwilę przed śmiercią, by go godnie zapamiętano. – Machnąłem ponownie ręką, odwzajemniając uśmiech Felkowi. W ciągu ostatniego miesiąca posypało się więcej punktów niż kiedykolwiek wcześniej w tym roku i większość właśnie z ręki dyrektora, tak więc trzeba było przyznać – ogr obudził się z zimowego snu i musiało coś to oznaczać. Jakąś zmianę, lecz jeszcze nie byłem w stanie określić jaką.
- A to o tym nie słyszałem… – Popatrzyłem na niego wymownie, dając po sobie poznać, że nie porzucę tematu, póki nie powie coś o nim. Lekcja WDŻ? Brzmi jak coś naprawdę ciekawego, nie pod względem merytorycznym, o Merlinie, oczywiście, że nie. Pod bekowym, taka lekcja hmm byłaby czymś wyjątkowym w Hogwarcie, który nie tylko wyglądał jak z średniowiecza, ale niektóre praktyki też stamtąd zapożyczono i nie sądzę, żeby każdy w tym zamku wiedział co to jest przykładowo prezerwatywa. Tym bardziej takie czystokrwiste rody, które to by się tylko poiły tym eliksirem, a potem się dziwić będą, że nie mają dziedzica rodu.
- Opowiedzieć ci fraszkę? No, więc spierdalaj – zaśmiałem się i pokazałem środkowy palec do Felka i przełożyłem kolejną kartę, która również okazała się moją przegraną. Nim się spostrzegłem, runęła na mnie fala lodowatej wody. Gra została zakończona, zwycięzcą został puchoński wygnaniec, brawo dla niego!
- No żem się kurwa popisał. – Odpowiedziałem, zauważając, że kolor skóry wrócił już do normy, włosy zaś opadły na skutek wody, która jednak była fizyczna. Dalej siedziałem przemoczony, a najgorsze, że papieros mi zgasł.
- Fovere. Fovere. Foveere. Fovere… – zacząłem rzucać tysiącami zaklęć ogrzewających, byle tylko wysuszyć ubrania, przy okazji zaś wyciągnąłem trzeciego już Voldka dzisiaj.
- Wygrałeś. Weźmy na to, że możesz zadać mi jedno pytanie, na które muszę odpowiedzieć szczerze. Dajesz. – Powiedziałem, ciekaw jego pytania, jeśli faktycznie je zada. Stawiałem się w niekomfortowej sytuacji, ale często było też tak, że gorzej miał ten, który właśnie miał zadać pytanie – tak się zapętlał w własnej głowie, nie wiedząc czy może zadać takie pytanie, że ostatecznie samemu przegrywa. Nie życzyłem tego oczywiście Felkowi, ale uznałem, że tak będzie zabawnie.

Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptySob 1 Maj - 2:33;

Lowell samemu nie wiedział, kiedy od cichego studenta wyrąbał na podium tego popularnego, co chodzi na każde lekcje, a do tego uczęszcza na każde kółko. Mógł na to wzruszyć ramionami, ale w sumie wynikało na to, iż z czasem stał się w miarę rozpoznawalny w świetle Hufflepuffu, do czego wcale nie zmierzał. Co prawda nie wpływało to aż nadto na jego własne życie, ale pozostawiało dziwne wrażenie, że każdy patrzy na jego ręce, chcąc wyłapać coś nieodpowiedniego. Jakieś zachowanie, jakieś zwyczaje, ogólnie nie było z tym za fajnie. Z czasem ludzie jednak odpuścili, choć czucie oddechu na własnym karku nie ustąpiło. Ot, chyba wolał, jak siedział sobie w kątach, w najbardziej oddalonych ławkach, jakie istnieją, a do tego jeszcze nikt nie zwracał na niego uwagi. Po prostu bomba, luz arbuz i ogólnie możliwość samodzielnego uczestnictwa w lekcjach bez konieczności gadania z przymusu. Teraz mu to nie przeszkadzało, choć pewne nawyki pozostawały wysoce widoczne, nawet jeżeli starał się je wyrzucić prawilnie do kosza.
Dwa miesiące minęły w sumie od tego, jak uczestniczył na zaledwie paru lekcjach, wcześniej się rozjebując na Nokturnie. Obecnie miał dość wrażeń, w szczególności, że ważyły one teraz na jego przyszłości. Co jak co, ale zależało mu na podjęciu się posady, w związku z czym był w stanie godnie się zachowywać. Być może nawet przekroczenie tej dziwnej, niewidzialnej bariery pozwoli mu na porzucenie dziecinności?
- A może jest czarodziejem? Chuj wie w sumie. - wzruszywszy ramionami, taki gracz na arenie międzynarodowej byłby coś w stanie podziałać, gdyby posiadał zdolności magiczne i nie musiałby zbyt długo szukać winnych całej sytuacji plagiatowania. Co prawda niewielka garstka osób wychowujących się w czarodziejskich rodzinach jest związana w jakiś sposób ze światem mugolskim, ale w sumie różnie w życiu bywa. Płacenie zbyt ogromnej sumki nie widziało się Faolanowi, w związku z czym liczył na to, że nie będzie trzeba się bawić w jakieś chuje muje dzikie węże. Magiczny smartfon niby istniał i były nim lusterka dwukierunkowe, ale nie posiadały one niczego poza zdolnością komunikacji wideo. Ot, fajny i przydatny gadżet, ale bez jakiegoś większego polotu, normalnie zmarnowany potencjał.
- Obliviate? Oho, startujesz na amnezjatora? - zastanowił się na krótki moment, bo to zaklęcie było specyficzną działką dla tego zawodu, a jeżeli chłopak zdecydowałby się poprawić własne umiejętności, zapewne byłby w stanie raz dwa zmieniać stan pamięci jak wtedy, gdy smartfon woła o wolne miejsce, bo się kończy. Normalnie bomba! A tak naprawdę to wspomnienia z tym czarem nie były zbyt pozytywne (co było u niego pozytywne...), ale tego nie pokazał. Na informację o szludżitsu wypuścił dym z spomiędzy własnych warg, wiedząc doskonale, iż ta tajemna sztuka potrafi momentami wprowadzić swoisty spokój duszy wojownika.
- Rzut karłem do celu? Brzmi jak nowa dyscyplina olimpijska. - prychnąwszy, szkoda było jednak tych fajeczek, bo szlugi były zawsze dobre, a nawet jeżeli teraz Felinus czuł solidarność z kimś innym i też nie dawał sobie nikotyny do organizmu, to rozumiał nałóg i nie zamierzał z nim walczyć w przypadku innych. I tak czy siak - szkoda paczki szlugów, bo prawdopodobieństwo jej wyjebania podczas kadencji karła zdawało się być wysokie i dość trudne do przewidzenia w pierwotnym założeniu. - No i zajebiście, nie po to płacisz za szlugi, by nie móc ich zapalić. - no nie pozostawało nic innego do dodania w tej kwestii. Podjebanie paczki nie wchodziło w grę, skoro obecnie każda ściana miała uszy i była gotowa podjebać biednego ucznia, by ten wylądował na dywanik u swojego opiekuna. No szkoda słów. Tym bardziej szkoda, że jeżeli samemu zauważy kogokolwiek kryjącego się ze szlugami, będzie musiał zareagować podobnie. No cóż, krąg życia i takie tam.
- Co, Hampson interesuje się, bo zauważył, ile mu czasu zostało do emerytury może i jakoś pieniądze się nie zgadzały może? - zażartował. Nie zdziwiłby się, gdyby dziad miał iść na zasłużony odpoczynek dośmiertny, no ale też, Ministerstwo by sobie popatrzyło, no i uznało, że w sumie ten nie przyczynił się do niczego poza pierdzeniem w taborecik. Kolejne pytania, odpowiedzi, no nie, jakoś trzeba sobie zapracować na posiadanie zajebistego czasu bez energii, ale z możliwością kąpania się w galeonach niczym Skwerus McKwacz.
- No jak można było nie słyszeć, stary! - zdziwił się trochę, ale w sumie go nie obwiniał, kiedy to raz po raz ciągli karty z talii, chcąc udupić drugiego. Ciągnij, chociaż plecy mokre czy jakoś tak to leciało. - No, więc Whitehorn, Dear i Williams zorganizowali lekcję WDŻ. Od początku coś się pierdoliło - no tak, pamiętne teksty, na które zareagowała prefekt, mniejsza, bo raczej nie chciał się chwalić tym, że proponował obciągnięcie gały - coś tam ludziom odwalało, czyli typowy burdel na kółkach. W czasie prowadzenia tych zajęć Daemon oraz Odeya postanowili się obmacać poza wzrokiem nauczycieli, lecz bez sukcesu w prywatności. - prychnął na samo wspomnienie, bo przecież wówczas trącił ziomka kolanem, zauważając wyposażenie delikwenta. Dorośli ludzie, nie ma co, po chuj czekać na zakończenie, lepiej tu i teraz, zrzucajcie ciuchy, uprawiajcie seksy, może ktoś dołączy i zamiast lekcji WDŻ w teorii będzie lekcja WDŻ w praktyce z całkiem niezłą penetracją tematu. Normalnie boki zrywać, byleby co innego się nie zerwało albo coś poza przeponą nie pękło. - Ogólnie darmowe porno na lekcji, Dear kazała chłopakowi wstać, a jako że ten miał chujowe spodnie, wszystko było widać. Hux już się przy swojej części chyba trochę zdenerwował i kazał używać uzdrowicielskiej niewerbalki bez jakichkolwiek rozmów między sobą. No i to by było na tyle chyba. - no, pominal kutasorexa czy tam kutasozaura ze strony Keyiry, jakiś napis nad głową innej laski ze strony Violetty. Lekcja naprawdę uderzyła wielu osobom do łba, co było doskonale widać.
- Percy, Percy, ty chuju. - zaśmiał się pod nosem, gdy po pokazaniu środkowego palca i wyciągnięciu karty, lodowata woda spadła z góry na chłopaka, nawiązując do gry wiedźmińskiej, bo był to obecnie najpopularniejszy tekst z całej rozgrywki. No i też, załapał, o co chodziło, więc w sumie nie widział żadnych przeciwwskazań. Lowell podchodził totalnie na luzie i w sumie miał zachowanie na wyjebce, bo skoro mogli sobie organizować tego typu przepychanki, to czemu by nie? - Daleko ci do sytuacji z WDŻ, no ale może... - zastanowił się, patrząc na to, jak chłopak suszył sobie zaklęciem ogrzewającym. Równie dobrze mógł użyć Silverto, ale obecnie nie uświadamiał go w swoim ciut niepoprawnym wyborze.
- Nah, nie mam pytań. - wzruszył ramionami. Nie tyczyło się to ciekawego życia d'Este'a, a po prostu Felinus nie uznawał czegoś takiego w stosunku do innych ludzi. Już raz doświadczył konieczności odpowiedzenia na pytanie zgodnie z prawdą pod rygorem usunięcia wspomnień, w związku z czym koniec końców szanował cudzą, ludzką prywatność. - A jeżeli mam obowiązek, to poproszę o odroczenie terminu wykonania kary. Muszę się zastanowić. - założył dłonie w dach, by tym samym uśmiechnąć się drażliwie. Kto tam wie, co snuło się pod tą kopułą...


+
Powrót do góry Go down


Percival d'Este
Percival d'Este

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Galeony : 107
  Liczba postów : 958
https://www.czarodzieje.org/t20115-budowa
https://www.czarodzieje.org/t20140-jackson
https://www.czarodzieje.org/t20137-percival-d-este
https://www.czarodzieje.org/t20139-percival-d-este-dziennik
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptySob 1 Maj - 17:59;

Cóż, Felek był chyba jednym z tych, którzy wyciągnęli Pucholand na prowadzenie (przynajmniej do czasu, aż prefekt Krukolandu się nie obudziła i odrobiła stratę), więc jeśli przy tym nie chciał się rzucać w oczy to cóż, nie szło mu to za dobrze, zważywszy również inne okoliczności. Ja mimo swojej popularności wśród znajomych, to dla studentów spoza tego grona byłem pewnie kojarzony głównie z tego, że głową górowałem nad innymi uczniami, dorównując wzrostem Voralbergowi. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ja wciąż rosłem i jak ostatnio sprawdzałem to wychodziłoby, że rosnę średnio centymetr na miesiąc. Cóż, ciekawe na czym mój organizm uzna, że spoko, już wyższy być nie muszę, a nikotyna we krwi się zgodzi z tym stwierdzeniem. No bo jak to się mówi, nie pal fajek bo nie urośniesz. Cóż, mi przydałoby się już NIE rosnąć, co jest kolejnym powodem do palenia, acz coś nie działało to zbyt poprawnie, wręcz odwrotnie.
- A do tego reptilianinem i kosmitą, nie o jedno go już podejrzewano – odpowiedziałem z wzruszeniem ramion. Myślę, że gdyby był czarodziejem to nie siedziałby w IT jak mój stary tylko by wynalazł coś czaroIT, co kuleję w obecnych czasach. W sumie zawsze kulało, niezależnie od czasów, ponieważ dopiero ostatnimi czasy czarodziejska społeczność uznała, że no może jednak podjebanie od mugoli czegoś więcej niż kanalizacji nie jest takim złym pomysłem. W każdym razie zawsze istniała możliwość, że rudy jaszczur tak naprawdę był chujowym czarodziejem, więc się przesiadł na mugolskie wynalazki, wykorzystując proste zaklęcia i jedyne jakie potrafił do podpierdalania innym pomysłów i brania jako swoje. Tak, tak, oglądałem jego biografię, więc poniekąd wiem jak to wyglądało, a przynajmniej wiem w jakiej formie podano mi to na tacy.
- Nie mam pojęcia na co startuję, aczkolwiek Obliviate jest zaklęciem, które wydaje mi się bardzo zaawansowane, bo jest, oraz przydatne, gdyż leży niedaleko od umiejętności, którą również chciałbym posiąść w przyszłości, czyli jak już ci wspominałem kiedyś, legilimencję i oklumencję. - Odpowiedziałem całkiem szczerze, nie wiedząc tak naprawdę czy będę w przyszłości amnezjatorem, ponieważ do wyboru zostało mi niemalże pełne cztery lata nauki i zastanawiania się nad swoją egzystencją. Póki co nie ma takiej możliwości, ale co jeśli po drodze skończę w rowie w Hogsmeade przećpany jadem bazyliszka? Była taka szansa, chuj wie jak to się życie potoczy, a z pewnością ja nie wiem.
- E tam nowa. Każde IT celebruje tak każde święto od lat, Harrington pewnie by ci opowiedział wiele historyjek, ale pewnie nie będzie skłonny do tego. – Odpowiedziałem nieco z jadem, już na starcie nie lubiąc małego pokurcza. Pokiwałem mu w zgodzie głową, zgadzając się z nim. Chociaż tak naprawdę to już chuj z fajkami na dłuższą metę, chciałem zobaczyć to zaskoczenie na twarzy karła, kiedy przyjdę odebrać fajki, które z pewnością będą już wypalone przez niego, albo kogoś innego, kogo by w jakiejś alternatywnej rzeczywistości mógł gościć nauczyciel mugoloznawstwa. Chyba że uczennice czy uczniowie skłonni podnieść sobie ocenkę z przedmiotu w jeden wieczór.
- Może znalazł jakiś okaz drzewka kilkusetletniego, który na obecną chwilę jest poza jego zasięgiem, więc będzie upierdalać uczniów, by ci w desperacji dawali mu białe koperty z wiadomo czym i będzie mógł finalnie kupić to o czym marzy. Chuj z nim. – Machnąłem ręką, nawet nie uświadamiając sobie jak bardzo z mojej strony to spotkanie wyglądało krytycznie w stronę nauczycieli Hogwartu. A gdyby tak pomyśleć to może nie byli taci źli? Nie wiem. Nie miałem czasu o tym myśleć, ponieważ Felek zapodawał zajebistą historię, zdecydowanie ciekawszą od takich rozmyślań.
Wybuchłem śmiechem słuchając jego opowieści, która z jednej strony brzmiała jak coś totalnie abstrakcyjnego, kiedy w rzeczywistości jak się pomyśli, że to się działo w Hogwarcie – byłem skłonny uwierzyć w każde słowo chłopaka.
- Normalnie powiedziałbym, że mnie wkręcasz, ale mówimy o Hogwarcie – zaśmiałem się, przelewając swoje myśli w słowa, po czym dodając: - Chyba to była ostatnia taka lekcja, a szkoda, bo na następnej już z pewnością bym się pokazał. Nawet starzejący bym wypił, żeby nie było, że taki młody jestem i nie mogę słuchać bo będę się śmiać z pipki, jajowodów, plemników i siusiaka.
Strzeliłem palcami układając je w pistolet i puściłem mu oczko, rad, że załapał i pociągnął żart dalej, kończąc go w odpowiedni sposób. Następnie wysuszyłem swoje ubrania, całkowicie przemoczone i jednocześnie zrobiło mi się gorąco. Pociągnąłem zapalonego już kolejnego papierosa i wzruszyłem ramionami na jego odpowiedź.
- Nie to nie. Ale no termin wykonania kary zostaję odroczony do końca maja, później zostaną naliczone odsetki w postaci karty odwrócenia i to ja będę mógł zadać pytanie tobie. – Uśmiechnąłem się i popatrzyłem mimowolnie na zegarek.
- Dobra stary, trzeba się zbierać, jestem jeszcze umówiony ze znajomą. To zgadamy się pewnie jeszcze. Do zobaczenia i trzymaj się tam na banicji, pustelniku. –Zbiłem z nim pionę z uśmiechem na twarzy i odwróciłem się, by zejść tymi piekielnymi schodami na dół.


+
Powrót do góry Go down


Sunny O. Saltzman
Sunny O. Saltzman

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 970
  Liczba postów : 988
https://www.czarodzieje.org/t8601-sunny-oriana-saltzman#242812
https://www.czarodzieje.org/t8622-marudz-az-ci-sie-znudzi#243339
https://www.czarodzieje.org/t8624-sunny-oriana-saltzman#243354
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptySob 8 Maj - 23:39;

Wróciła. W końcu wróciła do Hogwartu by kontynuować przerwaną naukę jednak szło jej okropnie. Nie potrafiła się skupić dosłownie na niczym. Wszystko co wydarzyło się w ostatnich latach nie dawało jej spokoju mimo iż minęło tyle czasu Sun nie potrafiła się z tym pogodzić. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Nocne koszmary, budzenie się z krzykiem, płacz. Próbowała chyba wszystkiego by uwolnić się od demonów przeszłości. Narkotyki, alkohol oraz pomoc terapeuty. Nic jednak nie pomagało. Była w totalnej rozsypce. Nie wiedziała co ma robić.
Wstała pospiesznie z kąta pokoju w którym przed chwilą siedziała i pobiegła do łazienki. Odkręciła kran zlewu i nabrała wody w dłonie po czym ochlapała sobie twarz. Westchnęła głośno i spojrzała w lustro. Co zobaczyła? Siebie? Marną wersję siebie? Podkrążone oczy, blada skóra, zapadnięte policzki oraz włosy w nieładzie. Kim teraz była? Nikim! Czuła do siebie wstręt i obrzydzenie. Była po prostu nikim. Thomas zniszczył jej życie. Zabrał wszystko, dosłownie wszystko. Wrzasnęła z wściekłości i zakręciła wodę. Wyszła z łazienki i udała się do sypialni. Nałożyła spodnie, podkoszulek a na ramiona pierwszy lepszy sweter który leżał na wierzchu szafy. W drodze do drzwi wyjściowych wciągnęła na nogi trampki i w końcu wyszła zamykając za sobą drzwi z głośnym trzaśnięciem.
Szła powoli przed siebie w bliżej nieokreślonym kierunku. Wędrowała dość długo bo zapadła już noc i zrobiło się chłodno. Owinęła się szczelniej swetrem i i przyspieszyła kroku. Nim się zorientowała znalazła się na obrzeżach Hogsmeade. Stała przed nią stara opuszczona wieża. Wdrapała się powoli na sam szczyt. Stanęła w oknie i spojrzała w dół. Było dość wysoko. Nie miała konkretnego celu w którym tu przyszła, był to czysty przypadek. Mogła to równie dobrze wykorzystać by uporać się ze swoimi problemami. Wdrapała sie na okno jedną ręką przytrzymując się framugi.
-Żegnajcie..-wyszeptała powoli zamykając oczy. Wreszcie będzie wolna. Powoli zaczęła pochylać się w przód i poluźniła uścisk.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptySob 8 Maj - 23:59;

Opuszczona Wieża obecnie kojarzyła się Lowellowi z rozgrywką z Percivalem w Eksplodującego Durnia. Samemu, w nocy, gdzie było zimno i ponuro, zmierzał do niej w jednym celu - odnalezienia niewielkiej zguby, do której to się przyczynił. Samemu nie wiedział, jak mógł pozostawić tutaj leki, chociaż nie podejrzewał, żeby możliwe było, aby jeszcze tutaj pozostawały. Soczyste przekleństwo miało zamiar wydostać się spomiędzy warg samego Felinusa; miał oszczędzać czyjejkolwiek roboty, a wszystko wskazywało na to, iż nie potrafił poszanować cudzej pracy. Nie bez powodu zatem szedł ostrożnie poprzez schody, które prowadziły w dość kręty sposób na szczyt wieży, gdzie miały znajdować się potencjalne dawki testosteronu. Ostatnio musiał przestawić się na tabletki, a też, pozostawianie jakichkolwiek zapasów było dość nieodpowiedzialne i głupie. A może to właśnie nie tutaj znajdowało się to, czego poszukiwał? Zresztą, samemu już nie wiedział, kiedy to raz po raz wchodził na szczyt Opuszczonej Wieży, nie zamierzając tak łatwo odpuścić. Może jego poczynania były do niczego, ale też, miał przeczucie, że to właśnie tam - mimo wcześniejszych poszukiwań po innych miejscach - może znajdować się potencjalna zguba.
Raz po raz - krok po kroku - wspinając się na wieżę. Felinus nie wiedział, co go tam może potencjalnie czekać, ale też, nie spodziewał się, aby ktokolwiek tam miał się znajdować. Noc była nieprzyjemna, wiatr muskał włosy, chłód przedzierał się przez skórę i działał niemiło na całe ciało, powodując powstawanie gęsiej skórki. Miał w pogotowiu, schowaną w rękawie, różdżkę; rzucone wcześniej Lumos Sphaera przyczyniło się do roznoszenia charakterystycznej mgiełki światła, która pozwalała mu uniknąć potencjalnego potknięcia się i rozwalenia własnej twarzy.
Wreszcie dotarł - rozejrzał się na spokojnie, spojrzał dookoła, ale to nie chęć znalezienia leków stała się elementem na liście oznaczonym numerem jeden - wystarczyło zwrócić czekoladowe tęczówki w stronę okna, gdzie to, w blasku księżyca, zauważył dziewczęcą sylwetkę. Zdziwiło go to, ale jeszcze bardziej zdziwiło go to, że... przeczucie zapaliło od razu czerwoną lampkę, a samemu o mało co nie zamarł, widząc, jak skrajnie blisko krawędzi musiała znajdować się nieznajoma. Albo znajoma? Tego nie wiedział, ale adrenalina wzniosła się ponad wyżyny, ostrzegając przed tym, że coś złego się dzieje. Sama różdżka, chowana w rękawie, zadrżała niemiłosiernie, jakoby chcąc powiadomić jej właściciela o potencjalnym zagrożeniu. Ale... to zagrożenie nie było skierowane w jego kierunku. Tym bardziej, że słowa, które ta wyszeptała, ewidentnie wskazywały na potencjalną próbę samobójczą, czego kompletnie się nie spodziewał, ale nie zamierzał do tego dopuścić - a przynajmniej nie teraz, kiedy to nie wiedział, co targa duszyczką, ale też - nie zamierzał tego tak zostawić, na Merlina.
- Czekaj... - powiedział, zauważając, jak dziewczyna porusza się do przodu, na co był potencjalnie gotowy; nie wiedział, co się z nią musiało dziać, dlaczego postanowiła dotrzeć do takich rzeczy, nie widząc innego rozwiązania. Zacisnąwszy wargi, tudzież usta, początkowo nie wiedział, co powiedzieć, ale na pewno nie robił gwałtownych ruchów, pozostając jednak na pełnej warcie w gotowości. Życie go zaskakiwało raz po raz i kiedy samemu już zdołał jakoś się odratować, podsuwało kompletnie inne okoliczności, tudzież okazję. Był gotów rzucić Arresto Momentum, zastosować zaklęcie poduszkowe, rzucić się na ratunek, cokolwiek - byleby nie musieć widzieć kolejnej śmierci. Powinien się do niej przyzwyczajać, ale nie chciał - nie chciał spoglądać na to, jak ciało roztrzaskuje się o twardą ziemię. - Nie zrobię ci krzywdy, nie mam żadnego takiego zamiaru. - zapewnił ją, spoglądając czekoladowymi tęczówkami w stronę kobiecej sylwetki. - Dlaczego? - spojrzał na nią całkowicie szczerze, czując dziwny uścisk w klatce piersiowej. Samemu kiedyś by się do tego pchnął, ale teraz, kiedy to miał okazję oglądać prawdopodobnie nieznajomą osobę, gotową targnąć się na swoje życie, jeszcze bardziej ten obraz zdawał się utrwalać w jego pamięci.
Chciał rozegrać to spokojnie - głos miał miękki, pozbawiony jakiejkolwiek złości bądź zawodu, czegokolwiek negatywnego, starając się bez żadnych większych emocji przez to przejść. Nie było prosto, to prawda; samemu nie wiedział, jak dokładnie się zachować i co będzie najlepszą opcją. Nie znał jej życia, a każde zdanie z jego własnych ust mogło przyczynić się do obrócenia sytuacji na korzyść kpiny losu.

Powrót do góry Go down


Sunny O. Saltzman
Sunny O. Saltzman

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 970
  Liczba postów : 988
https://www.czarodzieje.org/t8601-sunny-oriana-saltzman#242812
https://www.czarodzieje.org/t8622-marudz-az-ci-sie-znudzi#243339
https://www.czarodzieje.org/t8624-sunny-oriana-saltzman#243354
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 2:06;

Już prawie. Była tak blisko by wszystko zapomnieć, by być wolną. Musiała tylko puścić framugi i polecieć. Polecieć ku wolności. Chłodne podmuchy wiatru mierzwiły jej włosy by po chwili kosmyki opadły jej na twarz i znów wróciły do tańca. Do tańca z mroźnym wiatrem, który sprawiał iż na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Zadrżała lekko po czym westchnęła. W końcu będzie wolna, w końcu zapomni. Będzie mogła wrócić do starej siebie. Tej która wciąż się uśmiechała i cieszyła życiem.
Nagle usłyszała głos. Delikatny i miękki "Czekaj... Czekaj? Na co? Drgnęła niespokojnie i ogarnął ją strach. Powoli odwróciła głowę w stronę z której dochodził ów głos, kolejny podmuch wiatru, tym razem silniejszy. Zachwiała się niebezpiecznie i otworzyła szeroko oczy. Straciła równowagę. Jęknęła bezsilnie próbując złapać ją ponownie. Mocniej chwyciła się framugi okna czując ból gdyż paznokcie zaczęły wbijać się w drewno. Wyprostowała się łapiąc równowagę a chmury odsłoniły księżyc który rzucił na nich swoje jasne spojrzenie. Ponownie spojrzała na osobę która stała w drzwiach. Znów lodowaty podmuch wiatru i kolejne drżenie jej ciała.
-Kim jesteś? Co tutaj robisz?-wyszeptała łamiącym się głosem. -Dlaczego? Chcę zadać ci to samo pytanie.. Dlaczego?-wyszeptała przymykając powieki. Westchnęła cichutko po czym otworzyła oczy i spojrzała przed siebie. Utkwiła wzrok w jasnym księżycu wiszącym nad ich głowami. Był taki.. taki niewinny i czysty. Nie to co ona.
-Zostaw mnie.. idź stąd.-powiedziała nieco głośniej nie odrywając oczu od księżyca. -Proszę..-dodała i w tym momencie głos jej się załamał a oczy zeszkliły. Zacisnęła usta próbując zahamować łzy. -Proszę..-powtórzyła prawie bezgłośnie. Tylko o co prosiła? O to by ją zostawił? By sobie poszedł? Czy by jej pomógł? Sama już nie wiedziała czego chce. Ponownie przymknęła powieki i zaczęła powoli oddychać. Przed oczami znów ujrzała to czego nie chciała. Sceny, które wywoływały u niej panikę, histerię i krzyk. Wrzasnęła głośno łapiąc się lewą ręką za włosy i szarpiąc je. Prawa ręka wciąż trzymała się starej framugi. Po policzkach zaczęły płynąć jej łzy. Otworzyła pospiesznie oczy a jej oddech przyspieszył.
-Nie chcę.. Nie chcę!-zaczęła powtarzać patrząc błagalnie na księży który zaczął znikać za chmurami. -Niech to wszystko zniknie, niech to będzie sen. Długi zły sen..-powiedziała o wiele wiele ciszej niż słowa które wypłynęły z jej ust wcześniej.

Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 7:37;

Nie wiedział, co musiało kierować dziewczyną, by ta - znajdując się w oknie, przytrzymawszy paznokciami jedynie framugi - chciała targnąć się na swoje życie. Być może to tak naprawdę świadczyło o tym, że wiele osób zmaga się z problemami, nie uzyskując odpowiedniej pomocy, a mało kto o tym wie i mało kto jest w stanie na problemy zaradzić. Nie bez powodu starał się jakoś przeanalizować wszystkie potencjalne scenariusze, wszak nie tylko w jego obywatelskim obowiązku znajdowało się to, by jakoś z tego stanu ją wydostać - tutaj chodziło również o wewnętrzne podejście do tego. Potencjalne patrzenie na to, jak ciało uderza o ziemię, szczerze, nie należało do repertuaru wydarzeń, na które to chciał patrzeć. I chociaż Lowell pozostawał świadom tego, iż to tak naprawdę kropla w morzu uczynków, które może poprawią innym życie, chciał spróbować. Nie chciał porzucać tej szansy, tym bardziej, że widać było, do czego to wszystko dąży. Chciał przerwać tę nić, która kierowała nieznajomą w taki sposób - chciał, by wyrwała się spod kontroli własnego niebezpieczeństwa, tudzież chęci popełnienia samobójstwa.
- Sunny... - rozpoznał ją - kiedy to światło Lumos Sphaera leniwie oświetlało otoczenie, nie bez powodu twarz i głos stały się wysoce znajome. I dziewczyny od dawna nie widział, ale pamiętał ją jako radosną, tudzież pogodną; nigdy nie pomyślałby, że do czegoś takiego dojdzie w jej przypadku. Tym bardziej, że ta miała ambicje, plany marzenia, tudzież podobne zainteresowania.
Tym bardziej że człowiek - pozostając we wszystkim samemu i nie mogąc znaleźć rozwiązania - zmaga się z jeszcze większym obciążeniem, z którym to może nie dać sobie rady. Albo czuje pustkę w klatce piersiowej od dawien dawna. Wiele rzeczy jawiło się jako możliwych, poniekąd znajomych dla studenta, ale nadal, jeżeli ma potencjalną okazję na uniknięcie tragedii, chciał się tego dopuścić. Każdy ruch ze strony dziewczyny mógł być tym wieńczącym całe ich spotkanie, więc Felinus starał się uważać. I dobierać tak słowa by te, opuszczając jego własne usta - nie przyczyniły się do pierwotnego osądu.
- Felinus Lowell. Kiedyś uczyliśmy się razem uzdrawiania. - mruknąwszy, spojrzał na Puchonkę, która to stała się teraz bardziej znajoma, a przede wszystkim... ludzka. Nadal wiele rzeczy pozostawało poza zasięgiem jego własnych oczu, nadal nie był w stanie dostrzec głównej przyczyny, ale raz po raz czekoladowe tęczówki bacznie rozglądały się po pomieszczeniu, powracając jednak na osobę w oknie. - Szukałem leków, które tutaj zostawiłem. - odpowiedział zgodnie z prawdą, ale nie mówił, co to są za medykamenty. Nie musiał wspominać, ale jeżeli dziewczyna chciałaby się zapytać, nie widział nic przeciwko, by udzielić większości rzeczy na ten temat jak na otwartej dłoni. Na pytanie, które dziewczyna otrzymała i na które nie potrafiła prawdopodobnie odpowiedzieć... trochę się zdziwił, ale tego nie pokazał. Coś wskazywało na to, że problem leży głębiej, w strukturach świadomości dziewczyny i nie jest on czymś jednorazowym. - Sunny, nie znam przyczyny, ale mogę ci pomóc. - spojrzał na nią dokładniej, chcąc wyłapać jakąkolwiek możliwą reakcję. W torbie może posiadał coś, co mogłoby ją potencjalnie uspokoić, bo wszystko wskazywało na rozchwianie, z którym Saltzman nie dawała sobie rady. Jakiś eliksir spokoju musiał się w podręcznym bagażu zawieruszyć.
Nie zamierzał jej zostawiać, ale wykonał jeden krok do tyłu; potem, zauważając zmianę w zachowaniu, przechodzenie z jednego stanu do drugiego, jakoby niemożność określenia siebie tu i teraz - wykonał z otwartymi do przodu dłońmi dwa kroku do przodu. Ostrożnie, bez jakiegokolwiek napierania, w spokojnym rytmie, by dziewczyna nie musiała się bać czegokolwiek, co mógłby ze sobą ukrywać.
- Ja... nie wiem, nie znam czegokolwiek, co się u ciebie wydarzyło. - to była prawda; skąd miał wiedzieć? Nie był profesjonalnym legilimentą, no ba, brzydził się tej umiejętności, ceniąc sobie klarowność, jasność i kontrolę nad własnym umysłem. Niemniej jednak chciał pomóc - nawet jeżeli ciało samo z siebie chciało odmówić posłuszeństwa, a stres nad tym balansowaniem, gdzie to nie zaklęcia lecznicze, a ludzkie słowa są w stanie przyczynić się do dwóch scenariuszy, zależnie od psychiki Saltzman... to wszystko wymagało ostrożności i odpowiedniego podejścia. Nie bez powodu zatem słowa były miękkie, spokojne, choć poniekąd przepełnione uczuciami, które pozostawały w tej kwestii zupełnie naturalnymi. - Ale... samobójstwo nigdy nie jest rozwiązaniem. - powiedział całkowicie szczerze. W życiu jest różnie, w życiu jest ciężko. Sam miał od początku pod górkę, ale jakoś na prostą wychodził.
Zacisnął zęby na widok i krzyk; nie, to nie tak wszystko powinno to wyglądać. Zrobił, jeżeli było to możliwe, jeszcze jeden krok do przodu.
- Sunny, chcę ci pomóc... - spojrzał na nią spokojnie, a ciemne obrączki źrenic, jeżeli to było możliwe, starały się nabrać jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego. - Muszę jednak wiedzieć, czy chcesz się wybudzić z tej części snu. - i nadal - jeżeli było to możliwe - zrobił jeden niewielki krok do przodu. Ciężko było, bo ciało samo odmawiało posłuszeństwa, zaś stres zjadał tkanki i uniemożliwiał im prawidłowe funkcjonowanie. Ale Lowell nie zamierzał dopuścić do tej tragedii - jeżeli istniała możliwość uratowania tej duszy, chciał się podjąć walki o nią.

Powrót do góry Go down


Sunny O. Saltzman
Sunny O. Saltzman

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 970
  Liczba postów : 988
https://www.czarodzieje.org/t8601-sunny-oriana-saltzman#242812
https://www.czarodzieje.org/t8622-marudz-az-ci-sie-znudzi#243339
https://www.czarodzieje.org/t8624-sunny-oriana-saltzman#243354
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 15:20;

Tak bardzo chciała zniknąć. To było jedyne o co prosiła, jednak nawet tego nie mogła dostać. Chciała zapomnieć o wszystkim co się stało w jej życiu przez ostatnie lata. Dlaczego nic nie pomagało? Przecież próbowała już wszystkiego. Została tylko jedna rzecz którą mogła zrobić. Odebrać sobie życie. Wtedy na pewno było by lepiej. Dla niej, dla innych. Musiała to zrobić. Po prostu musiała. Nie miała innego wyjścia, mimo to nie mogła. Pokręcony los zesłał jej kogoś, by ten osobnik ją powstrzymał. Uratował. Ale czy tego właśnie chciała? Ratunku? Nie, oczywiście że nie!
Odwróciła głowę w stronę chłopaka słysząc swoje imię. Znał ją? Skąd? Przechyliła lekko głowę w prawą stronę i wbiła w niego swoje mleczno-czekoladowe tęczówki. Kto to? Kim on jest? Kolejny podmuch wiatru a jej włosy zawirowały w tańcu i wtedy usłyszała jak się przedstawia. Felinus? Uczyli się razem? Zmrużyła powieki i rozchyliła lekko wargi jak by chciała coś powiedzieć. Jednakże żadne słowa nie wypłynęły z jej ust. Zamknęła znów usta i westchnęła cichutko. Po dłuższej chwili, która wypełniona była cichą odwróciła się do niego plecami. Zaczęła przypominać sobie chłopaka o tym imieniu. Rzeczywiście był ktoś taki, byli w tym samym domu mimo iż był od niej młodszy kilka lat szło mu dużo, dużo lepiej w uzdrawianiu. Był od niej po prostu zdolniejszy. Panienka Saltzman nigdy nie myślała o swojej przyszłości jako uzdrowiciel. Niestety wyszło jak wyszło. Jej ojciec zachorował, nikt nie potrafił mu pomóc. Dlatego też jego jedyne dziecko, córka postanowiła całkowicie oddać się nauce uzdrawiania, eliksirów i zaklęć by mu pomóc. By go uratować, by jej rodzina znów mogła być szczęśliwa. Niestety, nie udało jej się. Mimo iż Thomas zrobił to co zrobił, Puchonka nie poddała się i w najgorszym okresie swojego życia wyjechała do domu po tym jak dostała wiadomość iż ojcu się pogorszyło. Próbowała wszystkiego czego się nauczyła nic jednak nie pomogło. Oczywiście borykała się wtedy z wieloma problemami i już wtedy jej stan psychiczny był w rozsypce. Nie chciała się jednak poddać, chęć uratowania ojca dodawała jej pewności siebie, odwagi i dzięki temu mogła zapomnieć o tym co stało się w szkole. Nie myślała o ciąży, o której dowiedziała się przed wyjazdem, nie powiedziała też o tym rodzicom. I wtedy wszystko się zmieniło.. Na gorsze. Kiedy wypróbowała już wszystkiego by pomóc ojcu, gdy jej nadzieja zaczęła upadać.. Poroniła. Był to najgorszy rodzaj bólu, którego nigdy nie czuła i nie chciała już czuć. Wszystko zaczęło do niej wracać, załamała się. Popadła w alkohol i narkotyki by stłumić emocje, wspomnienia i ból. Wszystko to przez jedną osobę, jednego chłopaka, Ślizgona. Zniszczył całe jej życie, zabrał jej to na co tak ciężko pracowała. Zabrał jej wszystko!
Puchon po raz kolejny się odezwał, tym razem jego słowa zaciekawiły ją. Leki? Był chory? Na co? A może leki nie były dla niego, lub kłamał by odciągnąć jej uwagę i myśli od tego co chciała zrobić. O nie co to to nie. Kasztanowo włosa dziewczyna nie da się oszukać. Chciała to zrobić, chciała zakończyć swoje życie i nikt ani nic jej nie powstrzyma. Znów usłyszała miękki głos Puchona. Powoli odwróciła w jego stronę głowę i spojrzała wprost na niego. Nic nie wiedział? Czyli Ślizgon nie rozpowiedział co się stało, nikt się o tym nie dowiedział. To dobrze, tak jest lepiej. Niech nikt nie wie co się z nią działo i dalej dzieje. Nikt nie powinien wiedzieć.
Chciał jej pomóc? W czym? W skoku? Może mógł by ją pchnąć. Chłopak nie przestał mówić, co trochę ją rozdrażniło. Rozchyliła lekko wargi i westchnęła.
-Jak chcesz mi pomóc? Potrafisz cofnąć czas?-spytała cicho po czym wydała z siebie histeryczny śmiech. -Może wymażesz mi pamięć? Z ostatnich 4 lat gdzieś około..-dodała po czym pokręciła głową z niedowierzaniem. Czy ich rozmowa miała w ogóle jakikolwiek sens? Felinus nie był w stanie jej pomóc, mógł jedynie dać jej odejść w spokoju. Wtedy wszystko było by dobrze, wszystko wróciło by do normy.
-Nie możesz mi pomóc, nikt nie może.-powiedziała po dłuższej chwili milczenia. Na powrót odwróciła się do Puchona plecami i powoli pochyliła się do przodu.

Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 15:43;

Lowell w życiu też nie miał najlepiej. Od początku w domu panowała skrajna bieda, do której to musiał się na samym starcie przystosować. Dodatkowo ojciec pozostawił jego matkę, przyczyniając się tym samym do uszczerbków na jej zdrowiu, wszak pomoc nigdy nie nadeszła. Zawsze działała samodzielnie, zawsze starała się jakoś wykarmić jedynego syna, a do tego, jak się okazało, ten był czarodziejem. Nigdy nie chciał trafić do Hogwartu, a wiele ścieżek, jakie to prowadził, mimo wewnętrznej wojny, ulegały zniszczeniu. Ugryzione przez ząb czasu, miał coraz to więcej skaz, z którymi nie dawał sobie rady. Początkowa rozłąka nie wniosła niczego dobrego, a dopiero potem chłopak zaczął się przyzwyczajać do otaczającej go rzeczywistości.
Nim się obejrzał, a życie, jakie prowadził, skazane było z góry na większość problemów. Demony przeszłości odzywały się, szukając strawy. Trzy wilki funkcjonujące pod kopułą jego czaszki zostawały ponownie rozjuszone. Na razie jednak opierał się na działaniu tego środkowego, który niósł ze sobą spokój i opanowanie. Oklumencja przydawała się mocno - w szczególności teraz - gdy potrafił podejść w miarę racjonalnie do obrazu, który to się dział. W świetle księżyca jeden zły krok, odpowiedzialność za ludzkie życie, a przede wszystkim... brak prostoliniowości, przyczyniały się do powstawania gry ze samym zrządzeniem losu, które to śmiało się wyszczerzać w jego stronę. Wiele razy ratował samego siebie, bliskich, ale to nie były bezpośrednie próby odebrania sobie życia. Im więcej żył w tej szkole, im więcej problemów pojawiało się w życiu innych, tym bardziej zauważał, jak często nie rozmawia się o własnych słabościach. Terapia z psychologiem pomagała - tyle dobrze. Niestety, nie zawsze miał możliwość poprawienia życia innych, mimo że mu na tym zależało bardziej, niż mógłby się do tego w rzeczywistości przyznać. Dlatego słowa, które opuszczały jego usta, były spokojne, pozbawione cienia negatywnych emocji, choć strach chciał się przez nie przelać - i to nie bez powodu.
- Nie potrafię. - przyznał szczerze, spoglądając na nią - śmiech, histeryczny i wskazujący na nieprawidłowości w funkcjonowaniu psychiki, wskazywał na poważne zaburzenia. Albo skrajność w działaniu, brak pohamowań, na razie ciężko było mu to określić. Mimo to możliwe było, iż dziewczyna działa pod wpływem chwili, targana przez negatywne emocje, które przejęły kontrolę nad jej ciałem w pełni. Nie wiedział jednocześnie o chorobie jej ojca, nie wiedział nic na temat Thomasa, no ba - nawet o ciąży nie wiedział, bo nigdy nie wpychał nosa w cudze sprawy. Wiedział jednak, że życie jest ciężkie i momentami człowiek naprawdę jest gotów postawić na szali własne życie. Jeżeli te dostawały się do jego uszu, nie rozpowiadał ich na lewo i prawo. Mimo to cenił sobie prywatność i taką samą zasadę stosował w stosunku do pozostałych. - Miałem okazję mieć usuniętą po tym, co wydarzyło się w moim przypadku. - może drobne przeświadczenie własnych problemów pozwoliłoby nawiązać nić sympatii. Wbrew pozorom miał do czynienia z naprawdę wieloma rzeczami. Krzywdami. Legilimenta na Nokturnie pogwałcił jawnie jego prywatność, wyciągając na światło zewnętrzne wiele prywatnych spraw, tudzież strach. Przyczynienie się do śmierci kobiety na jednej z uliczek tego nielegalnego miejsca. Zobaczenie tego, jak zostaje porażona śmiertelnym, czarnomagicznym zaklęciem. Mógł z tego zrezygnować, odjąć sobie bagażu, ale z niego starał się właśnie wyciągnąć potrzebne doświadczenie, a momentami było to wysoce ciężkie. Gdyby jednak nie to, co miało miejsce - nie byłoby go tutaj.
- Nigdy nie ma jednego wyjścia z sytuacji. - na szczęście dystans trochę wcześniej skrócił, ale w razie konieczności miał przygotowaną możliwość chwycenia za różdżkę znajdującą się w rękawie; niewerbalność przydawała się mocno i pozwalała zaoszczędzić te cenne sekundy. Mimo to jeszcze jej nie wystosował, nawet jeżeli czuł mimowolny odruch, kiedy dziewczyna przechylała się do przodu. Chciał uniknąć tej tragedii, nie chciał do tego dopuścić, czując coraz to większe zdesperowanie we własnej klatce piersiowej. - Na pewno są osoby, którym na tobie zależy. Nikt nie jest w tym wszystkim samemu. - sam myślał, że nigdy nikogo nie ma. Jednak z czasem zaczął rozumieć, że złośliwość nie jest jedynym rozwiązaniem, tak samo samemu kroczenie ścieżkami, a momentami lepiej jest zrzucić bagaż, choć nie nalegał; nie wymagał żadnych wyjaśnień. Nie wiedział, czy może podać jej dłoń, na razie nie chciał dopełnić żadnego negatywnego scenariusza, tudzież dorzucić niepotrzebnej cegiełki. Starał się lawirować ostrożnie, jakby miał do czynienia z czymś delikatnym - ale co mogło być bardziej delikatne od naczynia, w którym przetrzymywana jest dusza?

Powrót do góry Go down


Sunny O. Saltzman
Sunny O. Saltzman

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 970
  Liczba postów : 988
https://www.czarodzieje.org/t8601-sunny-oriana-saltzman#242812
https://www.czarodzieje.org/t8622-marudz-az-ci-sie-znudzi#243339
https://www.czarodzieje.org/t8624-sunny-oriana-saltzman#243354
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 16:13;

Z ust chłopaka wypływały kolejne słowa, zdania.. które zaczęły odbijać się echem w jej podświadomości. Jednakże jedno zdanie wyryło się bardzo dokładnie. Mianowicie chodzi dokładnie o to zdanie "Miałem okazję mieć usuniętą po tym, co wydarzyło się w moim przypadku." Przymrużyła oczy analizując każdą literkę tego zdania. A więc mogła spróbować wymazać pamięć. Dobrze, bardzo dobrze. Teraz musiała się dowiedzieć o najszybszym sposobie.
-Jak mogę to zrobić? Kto może mi w tym pomóc?-zaczęła zadawać pytania z prędkością światła. Chciała zrobić to szybko, jak najszybciej. Chciała już zapomnieć. -Chcę już o wszystkim zapomnieć. Teraz..- dodała kręcąc głową na boki. Kolejne słowa wypływały z ust Pana Lowell'a. Jakieś inne wyjścia z jej sytuacji? Prócz odebrania sobie życia? Przecież próbowała, nic jej nie pomogło. Jeżeli była możliwość na wymazanie pamięci, mogła spróbować. Jednak kolejne jego słowa zmieniły bardzo dużo w tym co dotychczas działo się w jej głowie. Przed oczami zaczęły pojawiać jej się obrazy, których nie chciała widzicie. Osoby którym na niej zależy. Nie miała tak naprawdę nikogo, ojciec umierał i już praktycznie jej nie pamiętał. Matka tak się załamała, że w ogóle się z nią nie kontaktowała. Wszystko przepadło, straciła wszystkich. Była jedna osoba o której kiedyś myślała, że mu na niej zależy. Okazało się jednak iż owa osoba bawiła się nią, jej kosztem, jej życiem oraz jej ciałem. Trwało to o wiele za długo. Za bardzo ją to zraniła. Pod wpływem hipnozy Ślizgona z niczego nie zdawała sobie sprawy, wykonywała każde jego polecenie, każdą jego zachciankę. Robiła dla niego dosłownie wszystko. A co się okazało? Była dla niego zabawką, zwykłą seks lalką. Z czasem jego hipnoza słabła a jej świadomość wracała i zaczęła zdawać sobie sprawę z tego co się działo. Czuła jednak coś do niego i nie potrafiła nic z tym zrobić. Co czuła? Sama do tej pory nie wiedziała. Jak by tego mało okazało się, że jest w ciąży i wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało.
Każdy z tych obrazu wracał raz za razem przed jej oczy. Zagryzła wargę tak mocno że poczuła krople krwi spływające po jej bladej skórze.
-Przestań, nic nie mów..-wydukała drżącym głosem. Kolejne wizje przeszłości wyglądające jak teraźniejszość. Twarz Thomasa, jego uśmiech, jego dotyk, wzrok na jej ciele i ona sama.. rozkoszująca się tym wszystkim co jej robił. Z zadowoleniem wypisanym na twarzy wypełniała każdą jego komendę. Nie ważne czego chciał ona to robiła. Jej uśmiech, skrzące się z podniecenia oczy i znów jego twarz, usta, dłonie na jej ciele.
Poczuła ból, okropny ból przeszywający jej klatkę piersiową. Jęknęła głośno przyciskając dłoń do klatki piersiowej. Słone krople zaczęły spływać po jej policzkach. Kolejne wizje, coraz gorszy ból. Nie wytrzyma nie poradzi sobie z tym. Powoli odwróciła głowę w stronę Puchona i z przepraszającym uśmiechem uśmiechnęła się blado. -Przepraszam, nie miej mi tego za złe..-poruszyła prawie bezdźwięcznie wargami przymykając powieki. Nabrała powietrza do płuc po czym puściła drewnianą framugę i zrobiła krok w powietrzu. Krok w ciemną, zimną noc. Wtedy chmury odsłoniły jasny księżyc, który przywitał ją jasnym światłem z nicości.
Teraz będzie wolna, po tylu latach. W końcu zapomni.

Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 16:47;

Starał się jakoś nawiązać kontakt z dziewczyną, wydobyć ją z tego transu, w który to sama siebie wprowadziła, choć nie do końca - winnymi były także sytuacje, przez które świadomość istnienia innych wyjść z danej sytuacji. Nikt nigdy nie mówił, że życie jest proste, usłane różami, a drogi pozostają wysoce proste i nieskomplikowane w swej strukturze. Niemniej jednak Felinus nie chciał patrzeć, jak kolejna osoba, którą miał okazję uratować, zwyczajnie umiera. I był w stanie przedostać się przez to, użyć prawidłowo zaklęć, jeżeli tylko zaszłaby taka potrzeba. Nawet jeżeli serce biło szybciej, nawet jeżeli nie potrafił powstrzymać dziwnego uczucia solidarności z dziewczyną. Ludzie zmieniają się - na lepsze lub gorsze. Czasami wspinają się na wyżyny, innym razem - z tego szczytu właśnie upadają. Pchnięci przez bliskich lub przez własne, niezaspokojone potrzeby. Obecnie Lowell nie wiedział, co siedziało dokładnie pod kopułą czaszki dziewczyny, ale musiało to być coś nieprzyjemnego. Na razie wszystko pozostawało zakryte tak jakby mgłą, której to nie mógł rozrzedzić w żaden szczególny sposób. Nie chciał bawić się w żadnego bohatera, chciał jedynie, by wszyscy jakoś... szli do przodu. Ile to musiałby w swoim przypadku poświęcić, a ile ona? Jeżeli to ma go kosztować tylko cząstkę samego siebie, był w stanie ten fragment poświęcić.
- Nie wiem, otrzymałem tylko propozycję. - odpowiedziawszy, spojrzał na nią dokładniej, jakoby chcąc wydobyć tym samym z tych pytań, które zadawane były w dość szybkim tempie, no cóż, jakikolwiek sens. Najwidoczniej dziewczynę trapiła przeszłość, która nie zamierzała spuścić gardy i zsunąć z jej gardła pazurów, przyczyniając się do pchnięcia do tego ostatecznego kroku. Działanie samotnie nie pozwala znaleźć sytuacji z wyjściem. Działanie bez bliskich - bez ich obecności - uświadomiło studenta w tym, że życie rzeczywiście jest pozbawione barw. To właśnie inni ludzie powodują wtłoczenie do niego poszczególnej gamy, dzięki którym można skorzystać z własnej okazji nie tylko w postaci konieczności. Bo można istnieć, ale czy to wiąże się bezpośrednio z życiem?
Wszyscy kierują się burzliwymi emocjami. Problem staje się wtedy, gdy te kierują bezpośrednio poczynaniami człowieka, co miało miejsce w przypadku Sunny. Kojarzył ją, znał ją - może wcześniej był osobą nastawioną tylko i wyłącznie na samego siebie, ale z czasem zaczął rozumieć, że wiele osób nie chce tak naprawdę krzywdy. Lawirują w ścieżkach, które to sami stworzyli, nie znajdując czasami tego prawidłowego rozwiązania. Owszem, występują jednostki, które nastawione są na czynienie bezpośredniej szkody, z czym miał do czynienia. Gdyby jednak poddawał się za każdym razem, gdy dzieje się krzywda, już dawno by go tutaj nie było. Chciał być - chciał jakoś też uniknąć konieczności udowadniania, że jest inaczej. Nie bez powodu stał tutaj, teraz, w tym miejscu. Chęć znalezienia dawek testosteronu przyczyniła się - o zgrozo - do absurdalnego zdarzenia. W życiu nawet Lowell nie pomyślałby, że teraz, w tym miejscu, będzie miało miejsce coś takiego.
Nie mówił zatem już nic, ale skupiał się uważnie na jej kolejnych czynach, ażeby mieć pewność, co się następnie wydarzy. Jęknięcie, następnie odwrócenie twarzy - bladej, z raną na wardze, skąd płynęła krew, a na której to znajdował się blady uśmiech - był jednoznacznym sygnałem, jakiego chłopak nie zamierzał w żaden sposób ignorować. Tym bardziej, że głęboki wdech był tym samym wdechem odwagi; wyciągnąwszy różdżkę z rękawa, kiedy to dziewczyna szykowała się do kroku, po słowach przeproszenia, niemal od razu, z odpowiednią dozą mocy skierowanej poprzez rdzeń, zastosował Arresto Momentum zanim jeszcze dziewczyna w ułamku sekundy zdołała osunąć się w nicość. Księżyc został odkryty przez chmarę gęstych chmur, a dziewczyna - wraz z upływającym czasem i przybliżeniem się studenta do okna - w pewnym momencie zawisła w powietrzu.
W ramach czystej przezorności jeszcze rzucił zaklęcie poduszkowe, a następnie, poprzez użycie Mobilicorpusa, ostrożnie wprowadził dziewczynę z powrotem na szczyt wieży, spoglądając na nią z pewną dozą przewrażliwienia pod kopułą czaszki. Cofnął jednocześnie zaklęcie powstrzymujące ruch. - Nie miej mi tego za złe, ale... nie zamierzam patrzeć, jak ktoś - głos mu się o mało co nie załamał, a oczy zaszkliły, ale powstrzymał to, wiedząc, że emocje w jego przypadku, mimo iż konieczne, teraz mogły przyczynić się do kompletnego odwrócenia sytuacji - znowu umiera na moich oczach. - nie podał kontekstu, nie podał niczego; czy obwiniał się za wiele sytuacji? Owszem, nawet mimo pomocy psychologa wiele rzeczy wymagało jeszcze odpowiedniego nakreślenia, choć i tak było lepiej. Gdyby nie poszedł na Nokturn, kobieta by żyła. Gdyby się nie opił, nie doszłoby do porwania Maximiliana. Teraz, gdy miał okazję - nawet wbrew jej woli, nie szanując kompletnie zdania dziewczyny. Nie pozwolił jej zakończyć tego tu i teraz, stając się pewnego rodzaju strażnikiem, nawet jeżeli stres zjadał każdą komórkę jego własnego ciała.
Przy oknach postawił ruchem różdżki niewidzialne ściany; nie chciał dopuścić do ponownego testowania własnego czasu reakcji, bo z czasem ten mógł osłabnąć. A samemu zaczynał odczuwać wyjątkowo mocną chęć zapalenia papierosa.

Powrót do góry Go down


Sunny O. Saltzman
Sunny O. Saltzman

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 970
  Liczba postów : 988
https://www.czarodzieje.org/t8601-sunny-oriana-saltzman#242812
https://www.czarodzieje.org/t8622-marudz-az-ci-sie-znudzi#243339
https://www.czarodzieje.org/t8624-sunny-oriana-saltzman#243354
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 17:17;

Czując chłodne podmuchy wiatru na skórze rozłożyła ręce na boki i czekała. Czekała na koniec, który nie nastał. Zszokowana otworzyła oczy i zobaczyła to czego tak bardzo nie chciała widzieć. Wisiała w powietrzu przez kilka sekund po czym opadła na podłogę z głośnym hukiem. Wstała pospiesznie otwierając oczy szeroko ze zdumienia. Nie dał jej tego zrobić. Powstrzymał, uratował. Wściekłość zaczęła zalewać jej ciało i umysł.
-Jak mogłeś.. jak?!-wrzasnęła łamiącym się głosem. Zacisnęła dłonie w pięści po czym szybko uniosła prawą rękę w górę pospiesznie podchodząc do Puchona. Rozłożyła dłoń by wymierzyć mu tak zwanego liścia gdyż znienacka cofnęło dłoń, otwierając oczy z przerażeniem i zrobiła kilka kroków w tył szybciej niż do niego podeszła. Przylgnęła mocno plecami do zimnej drewnianej ściany po czym opuściła ręce, które luźno opadły wzdłuż jej ciała i osunęła się bezwładnie na ziemię. Był przedstawicielem płci przeciwnej. Nie mogła go dotknąć, była za blisko. Bała się, była przerażona. Drżąc z zimna i strachu podciągnęła kolana pod brodę i oparła o nie głowę ukrywając w nich twarz. Z jej oczu znów zaczęły płynąć łzy. Była tak zmieszana, rozchwiana emocjonalnie że nie wiedziała co robić. Tak bardzo chciała go uderzyć za to co zrobił, ale bała się go dotknąć. Nic nie miało sensu. Zacisnęła powieki szlochając bezgłośnie. Nie chciała żeby tu był, niech zniknie. Niech da jej spokój. Wszystko psuł. Dlaczego nie mógł być dziewczyną? Mogła by go wtedy pobić, wyładować się. Poczuła ogromną chęć upicia się. Tak silną iż nie mogła wyprzeć jej ze swojej podświadomości. Może wtedy odrobinę się uspokoi. Do tego łyknie parę tabletek od lekarza i będzie po sprawie. Będzie prawie jak nowa. Prawie było tu na miejscu. Bo tak na prawdę zmieni się tylko odrobinę. Może przestanie histeryzować. Dalej jednak będzie pamiętała.. wszystko. To co zrobił Puchon też i nigdy mu nie wybaczy. Słysząc jego słowa podniosła głowę i utkwiła w nim załzawione oczy.
-Skoro nie chciałeś tego widzieć wystarczyło odwrócić się na pięcie i wyjść stąd. Nawet nie wiesz jak bardzo byłam szczęśliwa robiąc ten krok w blasku księżyca..-wyjąkała ocierając zły z policzków rękawem swetra, który kompletnie nie chronił jej przed chłodem. Otarcie łez też ich nie powstrzymało bo kolejne słone krople zaczęły spływać po jej policzkach. -W końcu poczułam, że mogę być szczęśliwa, że będzie jak dawniej.. jak by nigdy nic się nie stało..-dodała szepcząc drżącym głosem. Wciąż była wściekła, ale strach przed mężczyzną górował nad tą wściekłością dlatego też przerażone spojrzenie na powrót utkwiła w swoich kolanach. Poczuła też, że nie może na niego krzyczeć. Nie powinna podnosić głosu bo skończy się to karą. Tak jak w przypadku Thomasa. Nie chciała by Puchon ją ukarał, bała się tego co się stanie i jego reakcji. Potwornie bała się, tego że może stać się coś co przechodziła przed laty.

Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 17:54;

Być może nie powinien, a może po prostu rzeczywiście najlepszą opcją byłoby zawrócenie na pięcie i postanowienie o tym, że zapomni. Zapomni to, co miało tutaj miejsce, zniknie gdzieś w odmętach własnych przemyśleń. Wbrew pozorom nie potrafił - cała sytuacja, w której został postawiony, nie mogła zostać od razu wymazana. Nie wiedział, co się działo, wręcz kierował się własnym instynktem, w związku z czym coś nakazywało mu cofnąć czyn dziewczyny. Nie chciał nazywać tego ratunkiem, to jakoś... nie wpasowywało się w czynność, do której to się przyczynił. Nie chciał widzieć, jak kolejna osoba umiera na jego oczach, ale też - świadomość zdawała się być równie bolesna, w związku z czym ciche westchnięcie wydobyło się z jego ust, kiedy to usłyszał słowa, tym razem wypowiedziane poprzez podniesiony głos, załamany, przepełniony poniekąd agresją w jego stronę. Miała prawo być zła - zepsuł przecież jej plan, spowodował, że zakończenie tego, co teoretycznie nie miało już racji bytu, stało się niemożliwe. Ale wewnątrz nie potrafił odejść - nie potrafił przeniknąć w odmęty cieni i zniknąć na dobre, udając, że nic się nie stało. Cofnąwszy zaklęcia, cofnąwszy różdżkę, wszak nie miał zamiaru z niej korzystać bez konieczności, spojrzał na nią ostrożnie, bez żadnego obwiniania.
Nie odpowiedział na pierwsze pytanie, choć też, nie powstrzymywał dziewczyny przed potencjalnym uderzeniem go z liścia. Był gotów wystosować zaklęcie, ale nie zauważył w jej dłoni żadnego niebezpiecznego narzędzia. Też, być może nie powinien od razu oddawać się w ramiona potencjalnie otrzymywanych ran, niemniej jednak nie potrafił obecnie inaczej, czując wewnętrzną bezsilność. Spojrzał na nią, spokojnie, bez żadnego obwiniania, wyciągając z tylnej kieszeni papierosa, by tym samym go odpalić. W ten oto sposób trochę zaprzepaścił swoje odstawienie fajek, ale nadal, nie potrafił jakoś podejść do tego bez żadnego stresu. Odpaliwszy szluga, dym pozwolił mu uspokoić się na ten drobny moment, a przyglądanie się smugom… zdawało się mieć zbawienny wpływ, choć nie wiedział, co teraz. Co dalej? Nie był świadom traumy, jaką dziewczyna przeszła, że była wykorzystywana przez innego mężczyznę, a tym bardziej nie wiedział, jak to wszystko ugryźć.
- To nie jest takie proste, jak ci się może wydawać. Tu nie chodzi o samo patrzenie, a o świadomość. – spojrzawszy, wypuścił z własnych płuc kolejne wciągnięcie palącego się tytoniu, kiedy to nikotyna spokojnie przelewała się przez jego własne ciało. Życie pozostawało trudne; nic nie potrafiło być proste, a nawet relacje międzyludzkie niosły ze sobą ziarno potencjalnego ryzyka. Czuł się winny, ale inaczej nie potrafił zareagować. Może to krok ku lepszemu, nie wiedział. Coś jednak kazało mu rzucić Arresto Momentum i powstrzymać tę ostateczną decyzję, która nie widniała w jego oczach jako potencjalne remedium na wszystkie bolączki. – A potem byłoby nic. Odczułabyś to jedynie na parę sekund. – mruknąwszy, zgasił papierosa, zamieniając go w jeden z guziczków, który następnie wepchnął do kieszeni. Może miał rację, a może nie miał, ale poniekąd to była prawda. Po tym dziewczyna umarłaby, a po śmierci nie wiadomo, co jest. Możliwe, że ciemność. Jeżeli życie pozagrobowe, wpędziłaby siebie do Kręgu VII. – Nie wiem, co się wydarzyło, owszem, nie powinienem decydować za twoje życie, gdyż odpowiadamy za nie sami. Nie mam prawa oceniać i również ku temu się nie przymierzam. Niemniej jednak jaki jest sens z rezygnowania z walki w jakiejś części drogi, na której to jesteś? – przybliżył się na bezpieczną odległość i przykucnął, jakoby chcąc wyłapać tym samym spojrzenie; Lumos Sphaera emanowało delikatnym światłem. – Może mnie praktycznie nie znasz, ale wierzę, że ci się uda przezwyciężyć to, co cię spotkało. Nawet jak to dziwnie brzmi, cokolwiek, wiedz, że nie jesteś w tym sama. – kompletnie nie wiedział, co dalej zrobić, ale też, podłoże mogło znajdować się znacznie głębiej w psychice, niż kompletnie się tego spodziewał. Poniekąd deklarował swoją pomoc, ale, na Merlina, nie chciał widzieć, jak kolejna osoba stacza się na samo dno. – Chcę ci pomóc. Jakkolwiek, ale nie poprzez odwrócenie się i udawanie, że wszystko jest w porządku. – nie obwiniał, nie krzyczał, nie podnosił głosu, działał spokojnie. Być może przeciwieństwo tego, co sobie wyobrażała, ale też, nie widział sensu unoszenia się w żaden sposób.

Powrót do góry Go down


Sunny O. Saltzman
Sunny O. Saltzman

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 970
  Liczba postów : 988
https://www.czarodzieje.org/t8601-sunny-oriana-saltzman#242812
https://www.czarodzieje.org/t8622-marudz-az-ci-sie-znudzi#243339
https://www.czarodzieje.org/t8624-sunny-oriana-saltzman#243354
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 19:29;

Raz za razem jej ciałem wstrząsały dreszcze z zimna, irytacji jak i strachu. Pan Lowell odpaliła papierosa i stał spokojnie niedaleko niej. Wpatrywała się w niego przestraszona i speszona w jednym. Owinęła się szczelniej swetrem i obserwowała każdy jego ruch. Słowa, które wypływały z jego ust docierały do niej powoli zniekształcone i zakłócane jak by szumem. Szumem w jej własnej głowie. Potrząsnęła głową na boki próbując odgonić od siebie wszystko, jego słowa, obecność. Miała dość, dość wszystkiego. Puchon poruszył się i ruszył w jej stronę. Spanikowała. Momentalnie zaczęła kurczyć się przylegając do ściany plecami, aż poczuła ból. Z każdym jego krokiem kurczyła się drżąc coraz bardziej. Kolejna porcja łez zaczęła spływać po jej policzkach i spadać na odzienie. Które kompletnie nie było przystosowane do pogody jaka panowała na zewnątrz. Kiedy Felinus kucnął przed nią zasłoniła się ręką tak jak by chciała obronić się przed uderzeniem. Drżała coraz bardziej, w końcu z jej ust zaczął wydobywać się szloch. -Nie.. proszę..-wyszeptała mimowolnie i błagalnie by jej nie bił. Był za blisko. O wiele wiele za blisko. Strach przed tą bliskością sparaliżował jej ciało i umysł. Nie wiedziała co ma robić. Jak się bronić. Zacisnęła powieki jeszcze bardziej próbując odciąć się od rzeczywistości. Słowa chłopaka nie miały sensu, a może miały? Sama nie wiedziała. Teraz jednak było to nie ważne. Ważne było to co Puchon chciał jej zrobić. Był za blisko, ta bliskość przerażała ją tak bardzo iż zaraz zemdleje. Przylgnęła do ściany jeszcze bardziej, co sprawiło jej ból a na jej twarzy pojawiła się tego oznaka. Drgnęła niespokojnie ale nie zmieniła pozycji. Wciąż unosiła rękę zasłaniając tym samym twarz. -Proszę.. proszę..-wyszlochała błagalnym pełnym strachu drżącym głosem, który załamywał się pod koniec jej słów. Tylko nie dotyk, tylko nie rękoczyny. Niech ją zostawi a obieca, że będzie grzeczna. W momencie gdy Felinus zbliżył się do niej na niebezpieczną dla niej odległość zmieniła się w małą przerażoną dziewczynkę. Pełną smutku, przerażenia i traumy z przeszłości. Tak bardzo bała się mężczyzn ich bliskości, że była gotowa zrobić wszystko by do tego nie doszło. On znów mówił o pomocy. Jeżeli chciał pomóc niech się cofnie. Zostawi ją, idzie sobie. -Nie..-wyjąkała z przerażeniem w głosie i wypisanym na twarzy jak i pochłaniającym jej pełne łez oczy. Musiała wyglądać żałośnie w jego oczach. Przed chwilą była pewna swego, chciała odebrać sobie życie a teraz? Wyglądała jak mała dziewczynka.

Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 20:05;

Każdy krok - każda próba nawiązania bliższego kontaktu - przyczyniała się do zachowywania Sunny niczym przestraszonego, przerażonego zwierzęcia w klatce. Zauważał, powoli, spokojnie, bez pośpiechu, bez jakichkolwiek złych intencji, iż dziewczyna w pewnym stopniu niesie w sobie ciężkość sytuacji, które musiały wpłynąć na jej teraźniejszość. W pewnym momencie, ze studentki gotowej odebrać sobie życie, stała się przewrażliwiona, jakoby jego czyny - mimo iż starał się je nacechować jak najbardziej w sposób spokojny i pozbawiony negatywnego wydźwięku - miały zadecydować o jej dalszym losie. Felinus był świadom, iż to nie jest normalna reakcja, a oczy poszkodowanej, ciemne i charakterystyczne, niosły ze sobą pewien ból, którego początkowo nie był w stanie zidentyfikować. Ta się go bała, jakby chciał zrobić jej realną, prawdziwą krzywdę, nawet jeżeli się do tego nie przymierzał. Zastanowiło go to jeszcze bardziej, ale dało tym samym powód do tego, by nie naruszać jej przestrzeni. Saltzman zdawała się wypełniać każdą możliwą lukę w ścianie, dlatego nie bez powodu postanowił się odsunąć, przywracając jej w pewnym stopniu prywatność, która to mogła być zbawieniem.
- Sunny, nie zamierzam zrobić ci żadnej krzywdy. Obiecuję. - zapewniwszy ją, spojrzał tym samym na własny sygnet, który to znajdował się na palcu. Nie dawał on jednak żadnych oznak, jakoby dziewczyna była z nim szczera, wszak tylko tego dotyczyła moc Myrtle Snow, zakuta w tymże elemencie biżuterii. Pozwolił jej odzyskać przestrzeń, choć samemu nie wiedział, co o tym sądzić. Wszystko wskazywało na jakąś traumę, być może należącą do segmentu przemocy fizycznej? Bez konkretnego powodu ta by go nie unikała i nie reagowałaby aż tak gwałtownie na stukot podeszwy bądź przykucnięcie. Felinus usiadł tym samym trochę dalej, wiedząc, iż bez pomocy magipsychologa ta noc nie będzie normalną - ani dla niego, ani dla znajdującej się nieopodal Puchonki. - Wyciągnę eliksir spokoju. - postanowił powiedzieć, do czego zmierza, by tym samym z dna torby wyciągnąć niewielką fiolkę i postawić ją przed dziewczyną, aby nie naruszać jej przestrzeni. Wymuszanie jakiegokolwiek kontaktu fizycznego mogło być teraz zgubnym posunięciem, czego doskonale był świadom, nawet jeżeli empatia kazała mu wesprzeć dziewczynę w bardziej ludzki sposób. Nie dało się tego jednak osiągnąć, dlatego musiał działać niezwykle ostrożnie, by zyskać jej zaufanie. - Jeżeli chcesz, to możesz go zażyć, by się uspokoić. Nie zmuszam, nie nalegam, ale zalecam. - mruknął, znajdując się w tej prawidłowej odległości, ażeby dziewczyna odzyskała tę pewność siebie. Coś musiało być na rzeczy.
O ile byłoby możliwe wsparcie jej w ludzki sposób - pomyślawszy, spojrzał na nią jeszcze raz. Cały ten widok - mimo że mógł być dla dziewczyny żałosny, pełen wstydu i konieczności ukrycia - powodował wzrost chęci pomocy, nawet jeżeli kiedyś potrafił być egoistyczną mendą nastawioną tylko i wyłącznie na własne dobro. Samemu brzydził się krzywdą słabszych osób, krzywdą ostatnio w ogóle - każdym jej rodzajem - więc nie widział siebie jako osoby potencjalnie karcącej, unoszącej głos. Zachowywał się spokojnie, nie napierając i dając tym samym Sunny czas do namysłu. Czas na uspokojenie się przed podjęciem kolejnych, ważnych kroków. Czas na otarcie łez i uspokojenie samej siebie, bo wszystko wskazywało na istnienie jakiejś niechęci, ale jakiej - konkretnie nie był w stanie ustalić.

Powrót do góry Go down


Sunny O. Saltzman
Sunny O. Saltzman

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 970
  Liczba postów : 988
https://www.czarodzieje.org/t8601-sunny-oriana-saltzman#242812
https://www.czarodzieje.org/t8622-marudz-az-ci-sie-znudzi#243339
https://www.czarodzieje.org/t8624-sunny-oriana-saltzman#243354
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 20:35;

Sekundy a potem minuty mijały. Cisza oraz brak oznak jakichkolwiek zamiarów Puchona stawały się coraz to bardziej nieznośne. Niepewna swojej przyszłości brunetka denerwowała się tym jeszcze bardziej. Strach nasilał się z każdą chwilą. W końcu Felinus postanowił przełamać ciszę i z jego ust wydobyły się słowa na które Sunny drgnęła i wyjrzała z za uniesionej w geście obronnym ręki.
-Nie.. u-uderzysz m-mnie?-wyjąkała cichutko patrząc na niego pytająco. Mimo jego słów strach nie opuścił jej oczu ani ciała. Stała się odrobinę podejrzliwa w jego stosunku. Nie wiedziała co planował ani jakie miał zamiary względem niej. Nie uratował jej bez powodu. Chłopak powoli zaczął się wycofywać tym samym dając jej nieco przestrzeni, na tyle by mogła przestać wiercić dziury plecami w ścianie. Poruszyła się niespokojnie, po czym opuściła rękę nie przestając uważnie go obserwować. Na kolejne jego słowa przechyliła głowę delikatnie w bok i zmrużyła oczy. Nie potrzebowała żadnego eliksiru tylko alkoholu, dużo alkoholu. Puchon postawił fiolkę eliksiru uspokajającego i cofnął się. -Nie chcę.-powiedziała od razu, bez namysłu. -Chcę się napić, czegoś mocniejszego. Chcę choć na chwilę zapomnieć, a to w niczym mi nie pomoże.-dodała prawie od razu, wyrzucając z siebie te słowa. Odwróciła głowę w drugą stronę i wbiła wzrok w ciemność. Jej oczy pociemniały i stały się puste.
-Wiesz dlaczego chciałam to zrobić?-zadała pytanie po dłuższej chwili milczenia. Po chwili nieznośnej ciszy która odbijała się echem w jej głowie. -Bo to było jedyne rozwiązanie. Nie obchodzi mnie co jest po śmierci ale jestem pewna, że było by mi lepiej tam a nie tutaj. Nie oczekuję pomocy. Chcę tylko stąd zniknąć i zapomnieć.-dodała po kolejnej chwili ciszy. Mówiła szczerze, nie miała powodu by go okłamywać.
-Chciała bym cofnąć czas i wrócić do mojego starego życia. W pewnym sensie do szczęśliwego życie jakie wiodłam zanim GO spotkałam. Zabrał mi wszystko..-zaczęła mówić a w pewnym momencie jej głos zaczął się załamywać a do oczu znów napływać łzy. Nie poddała się mimo to i kontynuowała mówienie. -Zniszczył mnie i moje życie..-wykrztusiła z siebie ostatnie słowa i ukryła twarz w dłoniach oddając się żalowi i wściekłości które ją pogrążyły. Zaczęła płakać, na początku był to szloch który z każdą chwilą przeradzał się w głośny płacz małej dziewczynki.
-Chcę o nim zapomnieć..-wyszlochała cicho. -O dziecku..też..-dodała prawie niezrozumiale krztusząc się dławiącymi ją łzami. Skuliła się jeszcze bardziej w kącie tłumiąc swój głośny płacz w dłoniach.

Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 21:16;

Raz po raz - przyglądał się uważnie, spoglądał w świetle nikle działającego już Lumos Sphaera, które niebawem - wraz z ujściem magii, jaką to w zaklęcie wtłoczył - powinna zniknąć. Światło to było łagodne, ale też, nie ujawniało za wiele w otoczeniu. Nie bez powodu - szczyt Opuszczonej Wieży przepełniali obecnie tylko i wyłącznie oni. Godzina była nie ta, a dziewczyna sama na sobie miała prędzej ubrania, które powinny jednak zostać okryte dodatkowym odzieniem. Lowell był gotów pożyczyć jej swoją bluzę, jeżeli ta tylko chciała, ale nadal, na razie niczego nie proponował. Przerwał początkową ciszę, która zdawała się dłużyć w nieskończoność, a która to stawała się coraz bardziej niezręczna, jakoby sapiąc tuż nieopodal ucha. Rozmowa jest możliwością wyjaśnienia tym samym pewnych rzeczy, a próba nawiązania kontaktu z Sunny - przewrażliwioną i postawioną w sytuacji znajdującej się na pograniczu stanu pełnej świadomości - zdawała się być obecnie kluczową.
Na pierwsze pytanie z ust Saltzman zdziwił się, podnosząc trochę brwi do góry jakoby w geście niedowierzenia. Czemu miałby na nią unieść dłoń? Dlaczego - na Merlina - miałby przyczynić się do dodatkowej krzywdy niewinnej dziewczyny? Nie widział przyczyny, po prostu nie widział. Ale to wszystko wskazywało na to, że dziewczyna oczekiwała na karę, którą zapewne by otrzymała w innych okolicznościach. Demony przeszłości musiały stać za jej zachowaniem, a studentka nie mogła sobie z nimi poradzić. Przepędzić, przytrzymać na smyczy.
- Czemu miałbym to zrobić? Brzydzę się jej... i nie jest też rozwiązaniem. Jesteśmy ludźmi i... powinniśmy sobie pomagać. - odpowiedział może prosto, chwytając samego siebie za łokcie, ale też, nie widział, co dotknęło wcześniej znajdującą się na ziemi, opartą o ścianę, młodą duszyczkę. Może nie do końca młodą, bo starszą - doskonale pamiętał różnicę wieku - ale nadal, zbyt młodą, a którą to dotknęło najwidoczniej zbyt wiele. Podwaliny tej odpowiedzi miały miejsce w dwóch strefach. Chęci załatwienia konfliktów (tutaj go nie było) w dyplomatyczny sposób, bez podnoszenia oręża, bez unoszenia własnego głosu, jak również tego, że sam doświadczył przemocy ze strony ojczyma. Doświadczenie, którego się nabawił - a które to wymagało wiele pracy, ażeby stało się prędzej przeszłością z brakiem wpływu na teraźniejszość - nigdy nie zostanie wymazane i pozostawał tego w pełni świadom. Rozmowa z profesorem Williamsem, mimo że normalna, spowodowała zakorzenienie pewnych struktur zachowania. Między innymi tego, że życie nie jest jakąś dżunglą, a miejscem, gdzie, aby żyło się lepiej, należy pomagać.
- Nie mam alkoholu. - utopienie smutku w procentach zdawało się być opcją ciekawą, ale tak naprawdę tylko pogłębiało stan, w jakim dziewczyna się znajdowała. I obecnie nie widział sensu brania jej do jakiegokolwiek pubu, bo, szczerze - i to z własnego punktu widzenia, jako uzdrowiciela, na którego kiedyś ambicjował, jak i nauczyciela, na którego ambicjuje, dziewczyna potrzebuje pomocy. Pozostawienie jej samej sobie nie niosło ze sobą niczego pozytywnego. Jeżeli pierwsza próba się nie udała, to kiedyś nastąpi druga. Prędzej czy później, czego doskonale był świadom. Nie bez powodu w ciszy wypalił papierosa, zastanawiając się nad tym, co począć dalej.
Dym zaniknął w odmętach powietrza, które to dostawało się przez potencjalne szczeliny. Nim się obejrzał, a niedopałek wylądował w kieszeni w postaci guziczka. Wszystko szło w jego przypadku automatycznie, kiedy w grę wchodziła tak naprawdę nikotyna.
- Nigdy nie ma jednego rozwiązania z sytuacji. Zawsze jest drugie wyjście, które nie polega na zniknięciu, ucieczce i zapomnieniu. - życie nauczyło go, że często człowiek, który stracił już jakąkolwiek nadzieję, staje się krótkowzroczny, nie dostrzegając tym samym innych możliwości. Owszem, momentami jest znacznie gorzej, ale życie idzie dalej. Nie wiedział, co się wydarzyło w życiu Saltzman, nie wiedział o niej nic. Wiedział jednak, że jest to gra warta świeczki, bo każda dusza ludzka stanowi coś cennego i niespotykanego. Samemu mógł już wcześniej zakończyć własny żywot, przestać martwić się o matkę, z czasem doprowadził siebie na skraj wyczerpania, ale udało się. Jakoś, bo skrzywienia pozostawały, odzywając się wyjątkowo często, aczkolwiek terapia dawała rady. Łatwo nie miał, każdy z nich zmagał się z wieloma problemami, które się odzywały raz po raz. - On? - to poniekąd pozwalało stwierdzić, dlaczego Saltzman zachowywała się w taki, a nie inny sposób. Chciał podejść, dotknąć, zapewnić, że jakoś - nie wiedział jak - ale jakoś będzie lepiej. Może i to by były złudne obietnice, ale ciężko patrzyło mu się na Sunny, której twarz zalewała się łzami. Różnica była diametralna. - Jak... zniszczył? - zastanowiło go to, ale też, bacznie obserwował ją w nienachalny tego słowa znaczeniu sposób, ale wszystko składało się powoli w jedną, odpowiednią całość. Nie przyspieszał, nie nalegał, ale wiele rzeczy wskazywało na niemożność poradzenia sobie z pewnymi sytuacjami, które miały miejsce. Tym bardziej, że pojawiło się słowo dziecko. Ledwo co zdołał zrozumieć wypowiedziane zdanie, powstrzymując naturalny, prosty odruch dodania jakiejkolwiek otuchy, czując tę granicę, którą dziewczyna wcześniej postawiła. - Dziecku...? - były to wyrywkowe pytania składające się z jednego, być może dwóch słów, ale też, nie chciał w żaden sposób narzucać jej własnego toku rozumowania i myślenia.
- Sunny, to... nie jest coś, co można bagatelizować. To, co tutaj miało miejsce. - wspomniawszy, schował tym samym fiolkę do własnej torby. - Widzę, że sobie z tym wszystkim nie radzisz. Potrzebujesz pomocy nie mojej, a prędzej jakiegoś specjalisty. - musiał rozpocząć ten temat; na Merlina, przecież jej tutaj nie pozostawi. I co potem się stanie? Ponownie skoczy? Wszystko wskazywało na brak stabilności, który mógłby ją popchnąć ponownie w próbę odebrania sobie życia. Człowiek, który zamknie się w pułapce własnych myśli, samemu raczej nie zdoła z niej wyjść.

Powrót do góry Go down


Sunny O. Saltzman
Sunny O. Saltzman

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 970
  Liczba postów : 988
https://www.czarodzieje.org/t8601-sunny-oriana-saltzman#242812
https://www.czarodzieje.org/t8622-marudz-az-ci-sie-znudzi#243339
https://www.czarodzieje.org/t8624-sunny-oriana-saltzman#243354
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 21:42;

Brzydził się przemocy? Słowa Pana Lowell'a sprawiały iż miała mętlik w głowie. Nie wiedziała czy kłamie, może chciał ją zwieść? Oszukać? Nie wiedziała co ma myśleć a tym bardziej jak się zachowywać. Nie chciała tego słuchać miała dość. Była już tym wszystkim zmęczona. Przyłożyła dłonie do uszu jak by chciała odciąć od siebie jego miękki, cichy głos. Ten głos sprawiał, że czuła się zmieszana i niepewna swego. -Przestań..-wypowiedziała cicho lecz twardym tonem. Zacisnęła mocno zęby i zamknęła oczy próbując odciąć się od tej sytuacji i od chłopaka oczywiście.-Nie chcę tego słuchać. Nic nie wiesz, nie rozumiesz i nigdy nie zrozumiesz.-wysyczała przez zaciśnięte zęby. Podciągnęła nogi do siebie i mocniej wcisnęła się w kąt w którym to się znajdowała. Wiatr się wzmagał i czuła coraz to gorszy chłód. Nie chciała jednak nic zmienić. Nie miała zamiaru nigdzie się stąd ruszać. Podobało jej się tu, mogła tu zostać na zawsze. Podobała jej się ta rudera, ta ciemność i samotność którą Puchon zakłócał niwelując jej nagły plan odebrania sobie życia.
Powiedziała mu za dużo, o wiele za dużo. Nie powinna tego mówić, nikomu. W dodatku jego pytania i ostatnie zdanie rozdrażniło ją. Jej oczy pociemniały jeszcze bardziej a jej ciało zalała nowa fala złości. Musiała się go jakoś pozbyć, ale nie miała pojęcia jak. Wtedy przypomniała sobie o różdżce która znajdowała się w tylnej kieszeni dżinsów. Wyjęła ją ostrożnie i zwróciła twarz oraz różdżkę w jego stronę.
-Daj mi spokój!-wrzasnęła sfrustrowana całą tą sytuacją. Miała na prawdę dość. Była zmęczona tym wszystkim, jego towarzystwem niechcianym oczywiście. -Zostaw mnie, idź stąd i zapomnij o tym co mówiłam i robiłam.-wysyczała przez zaciśnięte zęby machając przy tym różdżką. Wiedziała, że nie ma z nim szans był od niej szybszy. Dodatkowo była rozchwiana emocjonalnie, dłonie jej drżały. Wstała szybko nie spuszczając z niego wzroku.
-Nie potrzebuje niczyjej pomocy..-wycedziła przez zaciśnięte zęby. Delikatna poświata z jego różdżki zaczęła znikać. To był ten moment. Mogła uciec, jeszcze tylko kilka sekund. I wtedy nastał ten moment. Światło zniknęło całkowicie i nastała kompletna ciemność. Sunny spojrzała w kierunku w którym powinny znajdować się drzwi i rzuciła się w ich stronę. Najszybciej jak mogła, chwiejnym krokiem i drżącym ciałem. Wbiegła na schody po omacku mrużąc oczy by cokolwiek zobaczyć i puściła się biegiem po schodach potykając się co chwilę. Teraz musiała tylko dotrwać końca tej niebezpiecznej i głupiej ucieczki, która może skończyć się dla niej tragicznie.

Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 22:37;

Nie chciał uwieść, zwieść, czegokolwiek. Powiedział to, co naprawdę się tyczyło jego własnej osoby. Nie znał Sunny na tyle, by móc cokolwiek w jej przypadku stwierdzić, ale nadal, nie należał do osób, które wykorzystałyby kogokolwiek. Brzydził się naruszaniem prywatności, wchodzeniem w sfery, które pozostawał w pewnym stopniu przeznaczone tylko dla właściciela danego ciała i wybranej przez niego partnera bądź partnerki. Zresztą, nigdy nie widział w tym niczego dobrego. Pewne wartości pozostawały bardziej specyficzne, bardziej intymne i samemu nigdy nie dopuściłby w swoim przypadku, by jakkolwiek doświadczenie w tej sferze przerodziło się w traumę. Lawirował zatem spokojnie, starając się zrozumieć, niemniej jednak dziewczyna dość skutecznie przyczyniła się do ostudzenia jego potencjalnych możliwości.
- Dlaczego zakładasz, że niczego nie zrozumiem? - to tak samo, jakby zakładał, że w sumie nie jest warto poświęcać się w imię jakiegoś wyższego dobra. Gdyby każdy podchodził w takim stopniu do innych, uznając, że nic nie zrozumieją, że do niczego nie dotrwają, już dawno populacja - zarówno czarodziejów, jak i zwykłych, niemagicznych ludzi - uległaby znacznemu skurczeniu. - Chcę zrozumieć. - ale bez wiedzy niczego by nie osiągnął. Nie wiedział, co kierowało Sunny w tym przypadku, ale wbrew jej opinii - jakiejkolwiek - nie należał do osób idealnych. Nosił na swoim ciele znacznie większe skazy, które może nie były widoczne, ale część osób o nich wiedziała. I był gotów się do nich przyznać, bo był tylko i wyłącznie człowiekiem. Skomplikowanym, trudnym do zrozumienia, też skrzywdzonym.
Zauważył kolejną falę rozchwiania; spokojnie odsunął się do tyłu, unosząc w obronnym geście własne dłonie. Różdżka w rękach dziewczyny, która obecnie pozostawała nieświadoma własnych czynów, mogła przyczynić się do powstania znacznie większego nieszczęścia. Teoretycznie mógł liczyć na bluzę, w której to lubił ostatnio pieczętować zaklęcie Protego poprzez użycie czaru wchłaniającego, ale kiedy ostatnio je wznawiał? Kiedy ta machnęła dłonią, nie bez powodu wystosował niewerbalnie urok defensywny; nie chciał zakończyć swojego rozdziału tu i teraz.
Następnie obserwował, powstrzymując ciało przed niepotrzebnymi  ruchami, jak światło gaśnie. W palcach prawej dłoni nadal znajdowała się różdżka, kiedy to ciemność nastała, choć wznowiwszy ponownie zaklęcie, nastała tym samym jasność. Dziewczyna jednak szła, biegła przed siebie, wchodząc tym samym na schody bez większego jego źródła. Nie bez powodu Lowell dość pospiesznie wkroczył na schody, trzymając się tym samym poręczy.
- Sunny, czekaj...! - chyba ją nie obchodziło to, czy zrobi sobie krzywdę, ale mimo to szedł na dół, by móc tym samym potencjalnie uniknąć tragedii, gdyby Saltzman niechcący zachwiała się i tym samym rozbiła własną głowę. Raz po raz stukot kroków rozchodził się po piętrach całkiem wysokiej wieży, która wymagała znacznie większej ostrożności, niż dziewczyna mogła się tego spodziewać. Miał ochotę przeklinać pod nosem, ale tego nie zrobił,  idąc dalej przed siebie, w towarzystwie światła, które to zostało wyczarowane z powrotem.

Powrót do góry Go down


Sunny O. Saltzman
Sunny O. Saltzman

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 970
  Liczba postów : 988
https://www.czarodzieje.org/t8601-sunny-oriana-saltzman#242812
https://www.czarodzieje.org/t8622-marudz-az-ci-sie-znudzi#243339
https://www.czarodzieje.org/t8624-sunny-oriana-saltzman#243354
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 23:02;

Dlaczego zakłada, że niczego nie zrozumie? Bo nigdy nie był w jej sytuacji. Mogła być tego pewna w 100%. -Nie przeżyłeś tego co ja więc nie wiesz jak to jest.-powiedziała a jej głos zadrżał. -Brzydzę się siebie, swojego ciała i swojego życia. -wyszeptała spuszczając wzrok. On chciał zrozumieć? Po co? Po co do cholery?! Nie chciała jego litości ani tym bardziej pomocy. Po tej wymianie zdań już wszystko się zmieniło. Światło zgasło a ona rzuciła się do ucieczki.
Biegłam pędem po schodach w dół nie patrząc za siebie. Mroźne powietrze drażniło jej gardło i sprawiało, że miała trudności z oddychaniem. Nie zwracała uwagi na jego wołanie, szedł za nią. Dlaczego nie mógł jej zostawić? Iść sobie. Tego teraz chciała. Tylko tego.
-Przestań za mną iść.-wrzasnęła przyspieszając biegu w dół niebezpiecznych niekończących się schodów. Drżąc z zimna i strachu potykała się o kolejne stopnie. Była już tak blisko końca, tak blisko. Jeszcze kilka stopni. Odwróciła się za siebie by sprawdzić czy ten dalej za nią idzie i to był błąd. Źle stanęła, jej prawa noga wygięła się pod nienaturalnym kątem. Poczuła ból, okropny ból w prawej kostce ale to nie wszystko. Puściła poręcz wydała z siebie głośny krzyk i runęła w dół schodów obijając się o kolejne stopnie. Jej krzyk nie ustał, wrzeszczała jak opętana przez cały czas. Zacisnęła powieki gdyż zorientowała się, że wcale nie była tak blisko końca schodów. Teraz wydawało się, że nie miały końca. Każde uderzenie o stopnie czy ścianę sprawiało coraz gorszy ból, w dodatku różdżka wypadła z jej ręki na samym początku. "To koniec.." powiedziała sobie w myślach. Chciała umrzeć bezboleśnie a stało się jak się stało. Ból stał się nie do wytrzymania, huk odbijającego się ciała i jej krzyk dudnił w jej uszach. W tym momencie Puchonka straciła przytomność na kilka sekund z bólu który rozdzierał każdą cząstkę jej ciała.

Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 9 Maj - 23:21;

Może nie był w jej sytuacji, ale kto wie - być może znajdował się w podobnej? Tego dziewczyna nie wiedziała i nawet dość dokładny research nie pozwoliłby jej zapewne na dowiedzenie się paru realnych rzeczy z życia samego Lowella. Ukrywał się z tym, nie mówił zbyt wiele, a tylko niektóry mieli okazję zaznać tego, z czym chłopak się zmagał. Z początkowym bólem na jakikolwiek dotyk, bliskość, by potem - wraz z pracą, która trwała już cały rok, zgodnie z zapoznawaniem się z innymi - lgnąć do ponownego kontaktu. Samemu bał się skrzywdzenia, wbicia noża w plecy, ale z czasem zrozumiał, że nie wszyscy chcą skrzywdzić, a otaczanie się poszczególnymi jednostkami pozwoliło mu narodzić w sobie pewność siebie na nowo. Nie tylko pod względem relacji, lecz także pod względem poznania samego siebie. Wszystko wskazywało na to, iż Sunny - ten radosny promyk słońca sprzed lat - pałał teraz do samej siebie nienawiścią. Brakiem akceptacji, czegokolwiek.
- Przeżyłem wiele. Może nie wiem, jak to jest, ale potrafię zrozumieć. - doświadczenie na własnej skórze tego, co przeżyła Saltzman, nie było jego marzeniem, ale człowiek, nawet jeżeli nie zaznał danej krzywdy, był w stanie okazać empatię, by wspomóc. Okryć pewnego rodzaju bezpieczeństwem, zrozumieć, wczuć się w sytuację danej osoby. Nie trzeba czuć na własnej skórze toksyczności innych, by tym samym poczuć podobne emocje. Owszem, to pomaga zrozumieć sens traumy, ale nadal, nie oznaczało, że osoba, która tego nie doświadczyła, powinna być porównywana na równi z poziomem życia insektów. Chciał zrozumieć, ale Sunny skutecznie chroniła się przed potencjalną krzywdą. I całkowicie to rozumiał.
Ruszył za nią; nie potrafił przejść obok niej obojętnie, a tym bardziej, że wieża była wysoka, kroki natomiast chaotyczne, wszystko było wręcz idealną okazją do nieszczęścia. I, jak się okazało, chwilowe zwolnienie kroku, zgodnie z własną intuicją i tym, by strach nie kierował czynami dziewczyny, przyczynił się do tragedii; krzyk przedostał się poprzez odbicia od kamiennych, starych ścian budynku, a Lowell postanowił użyć teleportacji, by tym samym przedostać się znacznie szybszy sposób na dół. Chęć wydobycia z siebie siarczystego przekleństwa, w tym konieczność ponownego odreagowania w postaci zapalenia gilzy nabitej tytoniem, zdawały się odzywać skrupulatnie pod kopułą czaszki. Kiedy natomiast znalazł się w bliskiej odległości, nie bez powodu teleportował się tuż przed Sunny, by powstrzymać ją przed kolejnymi upadkami; teoretycznie Protego stosowane na bluzę powinno go uchronić przed obrażeniami, ale tego nie wiedział. Niemniej jednak, kiedy poczuł falę bólu na własnym ciele, zrozumiał, że jedyna opcja to ta, aby się teleportować. Próba zachowania równowagi podczas jakiejkolwiek chęci zatrzymania Sunny i wystosowania zaklęcia, no cóż, spełzła obecnie na niczym.
Celem stał się Szpital św. Munga; naprędce przypomniał sobie zasadę ce-wu-en, do której to ostatnio przywykł, by zabrać ze sobą półprzytomną dziewczynę i mniej poobijanego siebie do miejsca, gdzie powinni uzyskać należytą pomoc.

[ zt x2 ]
+
Powrót do góry Go down


Astrid Nafnisdottir
Astrid Nafnisdottir

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 174
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 520
  Liczba postów : 270
https://www.czarodzieje.org/t19558-astrid-nafnisdottir
https://www.czarodzieje.org/t19591-porarinn#582214
https://www.czarodzieje.org/t19562-astrid-nafnidotter
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyNie 27 Cze - 21:05;

@Alec Taylor

Wyciągnięcie Gryfona na prywatną imprezę zamiast szkolnego balu wydało się Astrid pomysłem doskonałym w swojej prostocie. Bo kto chciałby nosić te śmieszne sukienki, ozdoby we włosach czy frak? Było tak gorąco w tej sali, a do tego na wszystko patrzyli nauczyciele, więc Norweżka kompletnie nie wiedziała, gdzie tam była zabawa. Dzień przed balem wysłała mu więc liścik z miejscem spotkania — w dniu balu, o godzinie rozpoczęcia, tyle że poza szkolnymi murami. Postawiła go teoretycznie przed faktem dokonanym, ale praktycznie to nie miałaby pretensji, gdyby ją olał i jednak wybrał czarnowłosą piękność w szpilkach i obcisłej sukience.
O tym miejscu słyszała kiedyś od Morgan, nawet tu była — więc szansa na spóźnienie była znikoma, przynajmniej w jej głowie. Oczywiście sprawy przybrały całkiem inny obrót, gdy robiła zakupy we wiosce i nie potrafiła z niej wyjść, bo przecież w zabudowaniach czuła się paskudnie. Zdążyła się poirytować, zwyzywać jakąś modnisie — po norwesku i dać płaczącemu dziecku lizaka, których zawsze miała mnóstwo w kieszeniach.
- PRZEPRASZAM! - rzuciła na przychodne, gdy wbiegła po schodach i dostrzegła znajomą postać, ostentacyjnie odkładając siatki. Wyglądała, jakby szła przynajmniej na miesięczną wyprawę wikingów, bo plecak wydawał się większy od niej. Jego też odstawiła, rozglądając się dookoła i opierając dłonie na biodrach, złapała oddech. Oczywiście biegła, bo głupio było kazać mu czekać, a pomimo dobrej kondycji fizycznej, panujące na dworze wysokie temperatury dały jej w kość. - Bo wiesz, nie mogłam wrócić z tej głupiej wioski do lasu! I znaleźć wystającej wierzy, rozumiesz? To nie tak, że kazałam Ci czekać.
Wzruszyła ramionami, posyłając mu jeszcze przepraszający uśmiech. Musiała mu przecież wszystko wyjaśnić, zanim przejdzie do przygotowywania ich indywidualnego balu, bo taki miała plan.
- Wzięłam chyba wszystko! A Ty masz patyk? To znaczy, no wiesz, różdżkę? Żeby zgarnąć te ławki i uprzątnąć tu, na środek przesunąć tamto palenisko z kominka? - zapytała z entuzjazmem, podchodząc do niego i obejmując go zaczepnie ramieniem, zlustrowała go wzrokiem. - Nie jesteś chyba zły, że nie nosisz śmiesznego kapelusza?
Zapytała jeszcze dla pewności, nawiązując do balu. Wolną dłonią zgarnęła kosmyk jasnych włosów na plecy, bo zdołał w jakiś sposób uciec jej z dobieranego warkocza. Podeszła do tobołków, siadając na podłodze na kolanach i przysuwając je do siebie, zaczęła odpinać plecak. -Przepraszam, że Ty zajmujesz się magią, ale ja mogłabym nas wysadzić w powietrze.. Chociaż tamtą babę z miasteczka to może i bym chętnie wysadziła, wiesz? Ci ludzie tutaj, to są naprawdę dziwni, Alec. Wiesz, że kazała mi nie biegać i uważać na siatki, bo trącam ludzi? A co miałam robić, gdy się śpieszyłam, żebyś nie czekał? Bo wiesz, brakowało mi Twojego towarzystwa. Wzięłam nie tylko piwo, więc bądź spokojny!
Zakończyła swój emocjonujący monolog, patrząc na niego z dołu i szczerząc się, oparła się dłońmi o własne kolana. Nie miała pojęcia, jakim cudem nie miał jej dosyć, bo nawet Darren chyba miał — znikając ostatnio w książkach i zapewne w ramionach Jessicy. - Jeśli będziesz chciał, możemy kogoś jeszcze zaprosić, ale jestem pewna, że będziemy sami też się świetnie bawić!
Przygryzła dolną wargę, zaraz przykładając ostentacyjnie palec do ust, że teraz to już na pewno się zamknie.
Powrót do góry Go down


Alec Taylor
Alec Taylor

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : Kilka tatuaży na ciele, mała blizna na prawym policzku, szczególnie widoczna, kiedy się uśmiecha, wyraźny amerykański akcent
Galeony : 153
  Liczba postów : 228
https://www.czarodzieje.org/t20127-alec-dustin-taylor
https://www.czarodzieje.org/t20144-sowa-aleca#623436
https://www.czarodzieje.org/t20143-alec-taylor#623361
https://www.czarodzieje.org/t20651-alec-taylor
Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 EmptyPon 28 Cze - 14:48;

Kompletnie nie wiedział, czego powinien się spodziewać po tym spotkaniu. Kiedy tylko dotarła do niego informacja o balu organizowanym w szkole, oczywistym stał się fakt, że Alec nie zamierza się na niego wybierać, choćby nie wiem kto go tam zapraszał i jak bardzo błagał o to, aby poszedł. Bale były nie dla niego. Nie czuł się dobrze w eleganckich ubraniach i z wystylizowaną na bóstwo partnerką u boku. Znaczy, nie to że nie lubił popatrzeć na piękne panie, jednak rzadko kiedy zdarzało się, aby w czasie wybierania coraz to ciekawszych koncepcji kreacji, nie posunęły się one o krok za daleko. Poza tym, coś mu mówiło, że takie bale są naprawdę mocno przereklamowane. Nie zamierzał ryzykować i sprawdzać, czy aby na pewno ma poprawną opinię na ten temat. Zamiast tego, kategorycznie uznał, że nigdzie nie pójdzie.
Nie planował nic szczególnego na ten dzień. Po prostu uznał, że spędzi go na zwiedzeniu pobliskiej wioski, bo jakoś przez swój pobyt w tej szkole w tym semestrze, nie miał na to zbyt wiele czasu. I kiedy sądził, że jego plany zostały dosyć dokładnie sprecyzowane, okazało się, że był w ogromnym błędzie. Bo oto z pomocą zniszczenia wszystkiego przyszła Astrid. Uśmiech pojawił się na jego ustach, kiedy czytał krótką notatkę, jaką mu przesłała. Bynajmniej nie zamierzał narzekać. Polubił norweżkę i bardzo chętnie spędzał czas w jej towarzystwie. I jak widać, wszystko wskazywało na to, że sama zainteresowana również w jakiś tam sposób polubiła Aleca.
Wybór miejsca nieco zaskoczył chłopaka, jednak nie na tyle, aby w jakikolwiek sposób go kwestionować. Tak więc o odpowiedniej godzinie, opuścił dormitorium z Rosalitą przewieszoną przez plecy i zamist, tak jak wszyscy udać się w stronę Wielkiej Sali gdzie już rozbrzmiewała muzyka, on zszedł po schodach prowadzących na błonia a stamtąd w stronę bramy oddzielającej zamek od całej reszty świata. Dotarcie do opuszczonej wieży zajęło mu niewiele czasu. Nie przejął się, gdy nie dostrzegł jeszcze w pobliżu Gryfonki. W ciszy kontemplował nad wyglądem tego miejsca.
Łomot na schodach kazał mu się odwrócić, by po chwili zobaczyć, jak Astrid wbiega na górę, objuczona chyba wszystkim, co wpadło jej w dłoń. Konsternacja pojawiła się na jego twarzy. On sam nie pomyślał o zabraniu zbyt wielu rzeczy ze sobą...
- Nie powiedziałaś, że zamierzasz tutaj zamieszkać - stwierdził z przepraszającym uśmiechem na ustach. Podrapał się po głowie i ruszył w jej stronę, aby pomóc jej z tym wszystkim. - Na Merlina, Astrid, mogłaś powiedzieć, też bym coś przyniósł, teraz mi głupio, że to wszystko sama targałaś - dodał po chwili, gdy pomógł jej już uporać się z większością naprawdę ciężkich rzeczy.
Dziewczyna dalej mówiła bardzo dużo i bardzo szybko, a przez jej specyficzny akcent, niekiedy Alec miał spore problemy ze zrozumieniem, o co konkretnie jej chodzi. Kiedy jednak zapytała o “patyk”, bez większego problemu domyślił się iż prawdopodobnie chodzi jej o różdżkę. Wyjął swoją z kieszeni spodni i pomachał bezwiednie przez co kilka iskier wyleciało z jej końca.
- Kurde, sory, to nie tak miało wyglądać - przeprosił ją, drapiąc się końcem różdżki po głowie. Zaczął wykonywać jej polecenia. Lewitowanie przedmiotów nie było dla niego większym problemem, więc czym prędzej sprzątał wskazane przez Astrid obszary zajmowanej przez nich przestrzeni. Zerknął na nią przez ramię, kiedy zapytała, czy nie jest zły o to, że nie znajduje się aktualnie na balu. Posłał jej ironiczny uśmiech, który miał dosyć dosadnie tłumaczyć jego obecną postawę.
- Daj spokój, bale są nie dla mnie. Wolę ten czas spędzić z tobą, niż zastanawiać się, komu by tu teraz buty podeptać. - wyjaśnił jej jeszcze. Alec do mistrzów tańca nie należał. Nie ma co ukrywać, wraz z dużym wzrostem wiązała się niezbyt duża koordynacja psychoruchowa. Parsknął śmiechem, kiedy zakończyła swój wywód i podszedł do niej. Jakoś tak korciło go, żeby odgarnąć jej ten blond kosmyk, co tak często błąkał się po jej twarzy, ale grzecznie upomniał się w myślach, aby jednak tego nie robić.
- Teraz nadrobimy te braki, więc się o nic nie martw. I spokojnie, damy sobie radę sami, w to nie wątpię - oznajmił z szerokim uśmiechem. Klasnął w dłonie i rozejrzał się dookoła, jakby szukając cholera tak naprawdę wiedziała czego. - To co, jakie są kolejne polecenia? Co dla mnie zaplanowałaś? - zapytał z błyskiem w oczach. Jak dla niego to mogli po prostu siedzieć sobie na wysłużonej posadzce i nie robić nic konstruktywnego. Mogli po prostu gadać i śmiać się, bo w jej towarzystwie naprawdę czuł się nadmiernie prosto, co cholernie mu odpowiadało. Nie było niedomówień, gryzienia się w język i uważania na nietaktowne zachowania, które dla niego były normalnymi, a dla Brytyjczyków już niekoniecznie.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 QzgSDG8








Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Szczyt opuszczonej wieży

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 20 z 22Strona 20 z 22 Previous  1 ... 11 ... 19, 20, 21, 22  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Szczyt opuszczonej wieży - Page 20 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
 :: 
Opuszczona wieza
-