Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Szczyt opuszczonej wieży

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 21 z 22 Previous  1 ... 12 ... 20, 21, 22  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32734
  Liczba postów : 108771
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Specjalny




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyNie Maj 08 2011, 13:02;

First topic message reminder :


Szczyt opuszczonej wieży
Pośród niewielkich budowli w Hogsmeade na ich tle zawsze wyróżniała się stara wieża będąca w niewielkim lasku nieopodal. Budynek ten od wieków był opuszczony, a wejście do niego było zagrodzone. Jednakże na potrzeby turnieju, a raczej na wyznaczenie wieży, jako idealnego miejsca dla widowni, budowla ta została ponownie otwarta.
Mówi się, że grasował po niej przez te wszystkie lata wyjątkowo złośliwy duch, jednakże w obecnej chwili, wyglądało na to, iż dyrektor znalazł mu dogodniejsze lokum. Całość została nieco wysprzątana, tak by uczniowie mogli skorzystać z tego miejsca. Na samym szczycie zostały postawione drewniane ławki wewnątrz całej wieży, ponownie z ozdobami w kolorach pięciu szkół. Każdy kto chciał obserwować reprezentantów mógł wejść na szczyt wieży i zając wybrane miejsce.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Astrid Nafnisdottir
Astrid Nafnisdottir

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 174
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 520
  Liczba postów : 270
https://www.czarodzieje.org/t19558-astrid-nafnisdottir
https://www.czarodzieje.org/t19591-porarinn#582214
https://www.czarodzieje.org/t19562-astrid-nafnidotter
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyNie Lip 04 2021, 21:13;

Byli podobni, może dlatego dobrze czuła się w jego towarzystwie? Miała nawet wrażenie, że nie postrzegał jej jako typowej, ładnej buźki, co na tle codzienności było kroplą orzeźwienia. Przywykła do tego, co nie zmieniało jednak faktu, że bycie postrzeganą przez pryzmat twarzy i ciała, na dłuższą metę było po prostu cholernie męczące. Był więc pierwszą osobą, która przyszła jej do głowy do prywatnego balu, bez kapeluszników, szpilek, fraków i dziwnej muzyki. Miała wrażenie, że imprezy tego typu organizowane w kamiennym zamku były zwykłą szopką. Kiedyś może się zdecyduje, ale to nie był ten czas. Nie czuła się tam wcale dobrze, nie czuła się wolna i przede wszystkim, czuła się obca. Wciąż. I chociaż notatka napisana była odrobinę koślawo, miała jakiś błąd i podpis był zrobiony runami, podobnie — jak imię, wysłała ją bez zawahania się.
- Nie rób takiej miny! - jęknęła na jego widok ze śmiechem, rzucając rzeczy i otrzepując dłonie, przeciągnęła się, łapiąc oddech po swoim biegu na górę. Wyglądała na naprawdę zadowoloną, a błękitne ślepia błyszczały z podekscytowaniem na widok bruneta, którego twarz oraz ramiona dość bezczelnie lustrowała wzrokiem, bojąc się odszukać jego oczu. - Nie będziemy tu mieszkać, głupku! Będziemy tu noclegować! Zrobimy sobie własny bal, taki dzikszy i na naszych warunkach. To? Daj spokój, wyglądam może i krucho, ale zapewniam Cię, jestem przyzwyczajona do ciężkiego! Pomagam przecież Papie na statku, pomagam na żniwach i we wiosce. Lepsza jestem w siłę niż w czary.
Wyjaśniła, klepiąc go zaczepnie w ramię dla uspokojenia, chociaż zaraz zmierzwiła mu włosy i odskoczyła do tyłu, aby przypadkiem jej nie oddał. Wsunęła dłonie w kieszenie szortów, przechodząc do swoich pośpiesznych, pełnych informacji opowieści. Obserwowała, jak drewniany kijek pojawia się w jego dłoni, a błyszczące iskry z jego końca rozświetlają powietrze w opuszczonej wieży. Wyglądały ładnie, trochę niczym te kwiaty na niebie, co to puszczają z różnych, ważnych okazji.
- Nie masz za co, podobały mi się Alec. - odparła zgodnie z prawdą, uśmiechając się znacznie sympatyczniej w jego stronę i cofnęła się nieco, dając mu pole do popisu. Nie zamierzała w tym przeszkadzać ani tym bardziej pomagać, bo jeszcze zginęliby w płomieniach na skutek jakieś tragicznej eksplozji. Na szczęście radził sobie doskonale, pozbywając się zbędnych przedmiotów ze środka, przygotowując palenisko i pozbywając się otaczającego ich bałaganu.
- Mam pomysł! Żeby nie deptać butów, zatańczymy boso. - oznajmiła, siedząc na ziemi i już pozbywając się adidasów oraz skarpetek. Prawdę mówiąc, to najbardziej lubiła czuć grunt pod skórą, dodatkowo tutejsza podłoga mogła pomóc jej się ochłodzić. Upalny był początek lata w tej Anglii. - Dobrze wspominam ognisko, nie tańczysz tak źle.
Dodała jeszcze, zerkając na niego z dołu i puszczając mu oczko, zaśmiała się zaraz, zgrabnie wstając i podlatując do plecaków. Pełnych skarbów! Widać on też był ciekawy różności w odmętach tobołka, bo znalazł się obok, na co zareagowała z entuzjazmem.
- Od razu lepiej Ci z uśmiechem Alec. Właściwie to nie jestem dobra w organizowaniu, więc może Ci policzę, co mamy... - zaproponowała, stukając palcem o swoje usta i patrząc raz na niego, raz na plecaki, westchnęła. Dopuszczała myśl, że mogła odrobinę przesadzić. - Wzięłam koce i śpiwory, mam jakieś jedzenie, alkohol, wzięłam od Morgan grajka, mam też karty i jakąś grę z dormitorium, pożyczyłam. Wzięłam patyczki i te śmieszne puszki od Ciebie z kraju, co by je zrobić nad płomykami!
Odwróciła się przodem do niego, trzymając w jednym ręku olbrzymią paczkę pianek i jakiś różowo-niebeskich łakoci o podobnym kształcie, a w drugim wspomniane patyczki, ale też paczkę długich, kwaśnych żelek.
- Skrzaty nie były zachwycone, że brałam mięso i jakieś inne jedzenie, więc wszystkie łakocie kupiłam we wiosce. Lubisz takie? Mogę zawsze upolować Ci królika! Alec, Alec, myślisz, że możemy zrobić dziurę w dachu?
Zapytała z powagą, odrzucając wszystko do plecaka i zostając z paczką żelek, którą zaraz otworzyła. Miały jakiś magiczny efekt zmiany koloru języka, a przynajmniej tyle zrozumiała z etykietki — było też coś o smaku wedle gustu, ale tego już nie zrozumiała. Niemniej jednak wsunęła mu jedną do ust i zaraz to samo uczyniła sobie, oblizując usta. - Mmmmm... Jabuszkowe! A Twoje też? Mogę zejść na dół po kamyki i kijki do ogniska!
Powrót do góry Go down


Alec Taylor
Alec Taylor

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : Kilka tatuaży na ciele, mała blizna na prawym policzku, szczególnie widoczna, kiedy się uśmiecha, wyraźny amerykański akcent
Galeony : 153
  Liczba postów : 228
https://www.czarodzieje.org/t20127-alec-dustin-taylor
https://www.czarodzieje.org/t20144-sowa-aleca#623436
https://www.czarodzieje.org/t20143-alec-taylor#623361
https://www.czarodzieje.org/t20651-alec-taylor
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyPon Lip 12 2021, 10:59;

Na pewno między nimi występowały jakieś podobieństwa, czy tego chcieli, czy nie. Wystarczyło bliżej przyjrzeć się temu aspektowi, by dostrzec, że zarówno ona jak i on ewidentnie nie pasowali do całej Brytyjskiej społeczności czarodziejów. Ale tym akurat aspektem nie zamierzał się przejmować. Czuł się dobrze i lekko w jej towarzystwie, a to chyba najważniejsze, prawda? Niejednokrotnie już dostarczyła mu dowodów na to, że ta znajomość mogłaby być bardzo owocną znajomością. To przekonanie pęczniało w momentach takich jak ten, kiedy wymyślała coś kompletnie nieprawdopodobne jak olanie szkolnego balu na rzecz wspólnego spędzenia czasu.
Zaskakiwała go. Gdyby wiedział, co planowała, prawdopodobnie nie dopuściłby do możliwości, aby wysilała się tak bardzo. Był dżentelmenem. Od zawsze go tego uczono. Nie mógł znieść świadomości, że ona się wysilała, a on po prostu przyszedł na gotowe. Godziło to w jego męskość! Co by sobie o nim matka pomyślała w takiej sytuacji...
Mówiła i mówiła, a on przyglądał się jej w milczeniu, bo nawet nie wyłapał odpowiedniego momentu na wtrącenie choćby jednego słowa.
- Czyli ty masz widzę wszystko idealnie zaplanowane. - pokręcił z niedowierzaniem głową, nieco się przy tym uśmiechając. - W takim razie mam nadzieję, że nie powstanie nawet jedna rysa na twoim planie - dodał po chwili, kiedy już łapał różdżkę w dłoń i wykonywał jej kolejne polecenia. Przedmioty przemieszczały się na różne strony, niektóre w bardziej inne w mniej kontrolowanym stopniu, ale jednak próbował dać radę. Astrid w tym nie pomagała i dobrze, bo chłopak uważał, że już wystarczająco się dzisiaj wysiliła. Nie mógłby spojrzeć na siebie w lustrze, gdyby i teraz odwalała za niego całą robotę.
Zaśmiał się głośno słysząc jej słowa, jakoby tańczył całkiem nieźle. Sam przynajmniej bardzo w to wątpił, bo przecież doskonale wiedział, że to ciało nie jest stworzone do tańczenia. W zasadzie... to nie wiedział, do czego jest.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Pewnie skończy się tak, że jeszcze kostkę skręcę, a uzdrawiania nie ogarniam zupełnie, wiec nic dobrego nas nie czeka - protestował, mając szczerą nadzieję, że może jednak uda mu się uniknąć konieczności tańczenia. Podszedł do niej, kiedy zaczęła grzebać w plecakach. Przykucnął obok niej, przyglądając się temu, co spakowała. Trzeba przyznać, że przygotowała się na każdą ewentualność. Zadbała naprawdę o wszystko i nieco mu tym faktem zaimponowała. Ponownie pokręcił głową i odgarnął włosy szybkim ruchem ręki do tyłu, coby mu nie zasłaniały widoków.
- Tutaj ma dołączyć jeszcze z pół tuzina osób? - zapytał z lekkim przekąsem w głosie. Dziewczyna przygotowała się tak, jakby conajmniej mieli spędzić tutaj kolejną wojnę czarodziejów i jeszcze w tym czasie przytyć! - Daj spokój, nie musisz polować! Raczej nie będzie to nam dzisiaj potrzebne. - gadała tyle, że ledwie był w stanie za tym wszystkim nadążyć. Ale nie miał nic przeciwko. Sam zazwyczaj nie mówił zbyt wiele, pozwalając na to, aby to ludzie wokół niego wyrażali siebie i swoje zdanie.
Rozglądał się wokół, bo rozpościerał się stąd cudowny widok i dopiero po sekundzie czy dwóch dotarło do niego, co Astrid jeszcze powiedziała. Spojrzał na nią zaskoczony akurat w momencie, kiedy wepchnęła mu żelka prosto do ust, więc szybko stłumiła słowa, które cisnęły mu się na język. Przegryzł łakocia, niespecjalnie zwracając uwagę na smak czy kolor swojego języka.
- Astrid, nie będziemy robić dziury w dachu! - zaprotestował dosyć żywo, bo naprawdę, coś podobnego nie mieściło mu się w ogóle w głowie. No przecież coś takiego w ogóle nie mogło mieć miejsca! Ciekawe, czym jeszcze go zaskoczy ta dziewczyna...
Powrót do góry Go down


Astrid Nafnisdottir
Astrid Nafnisdottir

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 174
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 520
  Liczba postów : 270
https://www.czarodzieje.org/t19558-astrid-nafnisdottir
https://www.czarodzieje.org/t19591-porarinn#582214
https://www.czarodzieje.org/t19562-astrid-nafnidotter
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyCzw Lip 15 2021, 22:01;

Przez to, że nie pasował do zadufanych w sobie kapeluszników, polubiła go znacznie bardziej. Mogła być sobą, a nie patrzył na nią w ten dziwny, krzywy sposób — nawet jeśli w takowy ciężko było na pół wile zerkać, zważywszy na jej atrybuty wizualne. Jego towarzystwo dawało jej poczucie wolności i perspektywa ta znacznie wygrywała nad strojną suknią i szpilkami. We dwoje mogli bawić się lepiej, była pewna, bo przecież wzięła mnóstwo rzeczy!
Tym razem to ona pokręciła głową, przecząc. Nie była osobą zorganizowaną, planującą.. Raczej taką, która realizuje pomysły bez pomyślunku i niezależnie na towarzyszące im konsekwencje. A tutaj? Chciała po prostu nocowanie z ogniskiem, a potem zaczęła wrzucać do plecaka i toreb rzeczy, które uznała za przydatne lub takie, który zwyczajnie rzuciły się w jej oczy, będąc w dobrym miejscu i o dobrym czasie.
- Tu nic nie jest zaplanowane, mój Drogi. - przyznała z brutalną szczerością, rozkładając odrobinę ręce w teoretycznie przepraszającym geście, sugerującym tyle, że musiał brać, co widział i jaka była, bo Aste nie umiała być inna. Ruchem głowy zgarnęła pojedynczy kosmyk jasnych włosów na bok, warkocze zakołysały się leniwie. Nie spuszczała z niego wzroku, chociaż w oczy wciąż bała się mu spojrzeć — głównie przez to, że była ich ciekawa. Bo gdyby w nie wpadła, urok mógłby się przypadkiem aktywować i jej ulubiony Gryfon miałby papkę zamiast mózgu. - Skoro tu już jesteś i wolisz mnie od balu, to reszta nie ma znaczenia. Będę i tak szczęśliwa z naszej prywatnej zabawy, Bogowie tak chcieli.
Dodała z uśmiechem, kompletnie nie zwracając uwagi na żadne granice relacji czy strefy osobiste, których zwyczajnie nie uznawała. Grzebała chwilę w torbach, myślała, rozglądała się — co prawda opuszczonej wieży daleko było do ideału, ale mogli zrobić tu naprawdę fajne rzeczy. On czarował, co szło mu świetnie, sugerując się jej słowami i samemu angażując się w urządzenie idealnego ogniska na środku izby, przytulnie rozłożonych śpiworów, małych światełek i przygotowanego jadła. Nic im nie przeszkadzało przed wygodnym ułożeniem się na podłodze.
- Oj.. To może faktycznie lepiej nie ryzykować? Jak przyniesiemy drewno i kamyki do płomieni, to się zastawi wejście ławkami. Kto wie, jakie typy po balu tu będą się kręcić, a w szkole to i ponoć silnych ziół halucynogennych niektórzy używają.
Mówiła znad plecaka, grzebiąc w nam zawzięcie, wypakowując przekąski oraz akcesoria do ich przygotowania, takie miseczka czy talerzyki, trochę przypraw. - Dobrze.
Wyjątkowo grzecznie zgodziła się, odwracając głowę i patrząc na jego twarz przez ramię, zamarła na chwilę z piwem tkwiącym w ręku. Może odrobinę przesadziła, ale tak już miała, że gdy w coś się angażowała i na czymś jej zależało, jakimś pomyśle lub nawet jego zalążku, nie umiała się powstrzymać.
Zaatakowany żelkiem, którego ona ze smakiem pałaszowała, ciesząc się kwaśnym jabłkiem i efektami magicznymi słodyczy, uśmiechnęła się niewinnie i całkiem poważnie przy tym, jakby to wpadła na najlepszy pomysł na świecie z tym zrobieniem dziury w suficie. I musiała się pojawić, chociażby sama miała to zrobić poprzez rzucenie zaklęcia innego, niż te trzy czy cztery, które umiała. Pokręciła szybko głową, przysuwając się i kładąc mu ręce na ramiona, wbiła wzrok w jego szyję, co by nie przesadzać.
- Alec, musimy zrobić! Potem to naprawisz tym czarem, co to i szkło skleja.... Bo wiesz, stąd przy ogniu, jako jedynym źródle światła i przy dzisiejszej nocy, pięknie widać będzie niebo! Nie tak, jak w Norwegii, ale zapewniam Cię, obiecuję, sprawdzałam -ma być czyste, bezchmurne. Proszę... Alec, zróbmy dziurę w dachu! Dam Ci całą paczkę żelek i zdecydujesz, co będziemy jeść?
Zaproponowała w ramiach oferty na wymianę, może małego szantażu. Opadła zaraz jednak z kolan na tyłek, zaciskając palce na paczce żelek i wysuwając ją w jego stronę, oblizała wargi z kwasku cytrynowego. Zaczynało zmierzchać, nie mogła długo go przekonywać...
- Mam pomysł! Przemyśl to i podejmij decyzję, a ja pójdę po drewienka i kamyki!
Rzuciła szybko, wsuwając mu w dłoń trzymany przedmiot, ściskając na chwile palce, po czym wstała i złapała za opróżnioną z alkoholu siatkę, a potem skierowała się do wyjścia, zbiegając na dół. Oczywiście, że nie dała mu czasu na reakcję i odpowiedź, korzystając ze swojej doskonałej kondycji fizycznej, którą miała kosztem magii. Już nawet znalazła miejsce z chrustem do ognia, idąc tu z wioski i było raptem pięć minut drogi, kamienie też tam będą. A jak nie, to użyją tych z muru i dachu, jeśli zdecyduje się Gryfon je rozbić. W jej mniemaniu była to ważna sprawa.
Powrót do góry Go down


Alec Taylor
Alec Taylor

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : Kilka tatuaży na ciele, mała blizna na prawym policzku, szczególnie widoczna, kiedy się uśmiecha, wyraźny amerykański akcent
Galeony : 153
  Liczba postów : 228
https://www.czarodzieje.org/t20127-alec-dustin-taylor
https://www.czarodzieje.org/t20144-sowa-aleca#623436
https://www.czarodzieje.org/t20143-alec-taylor#623361
https://www.czarodzieje.org/t20651-alec-taylor
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyPon Lip 19 2021, 14:43;

Miał dziwne odczucie, że Astrid naprawdę była jedną z tych nieskomplikowanych istot, które wprost mówiły o tym, czego chciały od życia, co wolały unikać i dlaczego zachowywały się właśnie w taki, a nie inny sposób. Szanował ją za to. Kobiety potrafiły być tak dziwne, jak to tylko możliwe. A ona naprawdę próbował unikać wszelkich zawiłości, choć nie zawsze mogło mieć to miejsce.
Wydawało się coś zupełnie innego. Że postępowała według precyzyjnie wyznaczonego przez siebie planu i w ogóle nie brała pod uwagę, że cokolwiek mogłoby pójść nie do końca tak, jak to sobie założyła. Jak się okazywało, miła odmiana od monotonni do której przywykł i w której na co dzień funkcjonował, miała miejsce na szczycie tej opuszczonej wieży. Słysząc jej słowa pokręcił tylko głową z delikatnym niedowierzaniem, jakby to, co właśnie mówiła, kompletnie nie mieściło się w jej głowie. Obserwował ją dosyć uważnie, dalej zadziwiony tym, jak wiele emocji na raz potrafiła z siebie uwolnić w momencie kiedy on był dosyć... no spokojny. Chociaż radość aż z niego buzowała, to nie potrafił być w tym tak otwarty, jak ona właśnie była. Poniekąd jej tego zazdrościł, on zawsze trzymał swoje emocje na bardzo krótkich wodzach. - Jasne, że wolę ciebie od balu! Przecież na balu trzeba ładnie wyglądać i tańczyć. Nie oczekuj ode mnie zbyt wiele - stwierdził bardzo gładko i szczerze. Nie zwrócił szczególnej uwagi na to, że w większości czasu nie patrzyła mu w oczy, bo nie miało to dla niego większego znaczenia. Póki co czuł się przy niej świetnie i to było najważniejsze, czyż nie?
Nie wierzył w to, że tak łatwo udało mu się ją przekonać do tego, że wywalanie dziury w dachu nie było najlepszym pomysłem. Węszył tutaj podstęp i z lekko zmarszczonymi brwiami przyglądał się, kiedy ona tłumaczyła, że w zasadzie, to jednak się z nim zgadza. Dopiero po chwili dotarło do niego, że ona się zgadzała z brakiem tańca, nie z tym, aby nie psuli jednak miejsca, które wypożyczyli sobie na swoją dzisiejszą, prywatną imprezę. Bez większego zastanowienia złapał jej dłonie w swoją jedną i powoli wolną dłonią uniósł jej podbródek ku górze, tak aby spojrzała mu prosto w oczy. Nie bardzo rozumiał, czemu tego tak cholernie mocno unikała, ale teraz było to dla niego ważne.
- Astrid, nie. Nie będziemy niszczyć tutaj niczego. Tak nie wolno. Jeśli chcesz, to zejdziemy na dół - mówił to spokojnym i pewnym siebie tonem. Jednak na ten temat nie zamierzał dalej dyskutować. W końcu, to już podchodziło pod niszczenie mienia, a przecież nie na to się pisał. Szybko odsunął dłoń od jej twarzy, żeby nie nadużywać bliskości, która właśnie miała miejsce i po dłuższej chwili puścił też jej dłonie. Przymknął powieki, jakby zmęczony heroicznym gestem, na jaki właśnie się zdobył. Na Merlina, ten, kto myślał, że kobiety są proste w obsłudze, był w cholernym błędzie. A takie narwane potomkinie wikingów to już w ogóle cholernie ciężki temat...
NIm jednak zdążył powiedzieć cokolwiek więcej, bądź zrobić, czy choćby mrugnąć, to ona już wyrzucała z siebie kolejne porcje słów. - A... Astrid! - ale ona już pędziła z powrotem po schodach, jakby przynajmniej goniło ją stado rozwścieczonych hipogryfów. Bezradnie klapnął na swoje pośladki i oparł łokcie o kolana, a następnie schował twarz w dłoniach. Nie miał pojęcia co robić, czy myśleć. Jak tak dalej pójdzie, to bardzo szybko go wykończy to powstrzymywanie jej od realizacji tak szalonych pomysłów jak unicestwienie całego dachu na wieży! Parsknął śmiechem pod nosem, bo o ile uważał to za absurdalne posunięcie, tak w duchu uznał, że wcale nie ma jej za złe tego, jak wiele mówi, jak szybko działa i jak bardzo szalone pomysły mu podsuwała. Poniósł głowę do góry spodziewając się tego, że pewnie będzie gnała jak na złamanie karku i za kilka sekund wpadnie tutaj z powrotem. A w tym czasie otworzył paczkę żelek i zaczął je powoli jeść w oczekiwaniu na jej powrót. Bo co innego mu pozostało?
Powrót do góry Go down


Astrid Nafnisdottir
Astrid Nafnisdottir

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 174
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 520
  Liczba postów : 270
https://www.czarodzieje.org/t19558-astrid-nafnisdottir
https://www.czarodzieje.org/t19591-porarinn#582214
https://www.czarodzieje.org/t19562-astrid-nafnidotter
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyPon Lip 19 2021, 20:59;

Na tle innych kobiet, mogła wydawać się z zachowania i swojej autentycznej bezpośredniości dość męska. Lubiła jasno określać, czego potrzebowała i chciała, jednocześnie wymagając tego samego od rozmówcy lub potencjalnego partnera. Nie była w stanie odgadnąć, a "domyśl się" zachowanie sprawiło, że gdyby nie wieloletnie ćwiczenia panowania nad sobą, pół wila by wybuchła. Była uparta, dziwna, ale prosta i niezbyt skomplikowana, jak to magiczne stworzenia, którym w połowie była. On wydawał się również konkretny, co bardzo sobie ceniła. Umiał odmówić, wyrazić zdanie i miała szczerą nadzieję, że gdy w głowie chodziły mu brzydkie i złe słowa, je też wypowiadał bez skrępowania.
Zazdrościli sobie wzajemnie, bo zawsze irytował ją jej brak powściągliwości w wyrażaniu zachwytu czy dezaprobaty, papa powtarzał, że nie miała umiaru. Patrzyła więc na niego ufnie i z błyszczącymi oczyma, ale bez cienia magii, która mogłaby go z taką łatwością przekonać do zrobienia dziury w dachu. Wyjawiła mu swój diabelski plan w akompaniamencie żelek, doszukując się wszelkich zmian na jego przystojnej twarzy, w ciemnych oczach z długimi, równie ciemnymi rzęsami. To, że nie patrzyła bezpośrednio w te orzechową toń, nie znaczyło, że jej nie widziała. - Myślę, że obydwoje jesteśmy dość ładni i bez sukien, fraków.
Wzruszyła ramionami z rozbawieniem w głosie, gdy wspomniał o oczekiwaniach. Czy jakieś miała? Nie. Chciała tylko prawdziwych rzeczy, a te słynęły z zaskakiwania. Chociaż zastanawiała się nad tym, czego mógł chcieć i oczekiwać Gryfon, nie zapytała, pozwalając zachować mu rąbka swojej tajemniczości. Zarówno kobietom i jak i mężczyznom było z nią do twarzy.
Próbowała zachowywać się jak dorosła, przechodząc do tłumaczenia, dlaczego obserwacja nieba podczas ich prywatnego balu była taka ważna i dlaczego zrujnowanie wieży było kluczowe. Z zamku gwiazd nie było tak ładnie widać przez ogrom świateł z wielkich okien, które odbijały płomienie kominków oraz kandelabrów. Nie przerwała, chociaż się spłoszyła na jego gest. Wzdrygnęła, dreszcz przebiegł po całych plecach i jasnej skórze pozostawił gęsią skórkę. I chociaż coś na jej policzkach na chwilę zapłonęło, podobnie jak w spojrzeniu, była zbyt dumna, aby dać po sobie poznać. Miał ciepłe dłonie i miękkie, większe niż jej, mniej szorstkie, bo mieczem przecież nie walczył. Nie zauważyła, jak na chwilę wstrzymała oddech, gdy zmuszona pozornie łagodnym, ale dominującym ruchem głowa wyprostowała się, a jej błękitne oczy napotkały jego spojrzenie. Teraz bardziej przypominało ten krem do kanapek, którego próbowała w Oslo. Błyszczące i orzechowe. I tylko samodyscyplina sprawiła, że nie zatonęła bardziej, niż powinna. Nie chciała go uwodzić, a przynajmniej nie w sposób, któremu musiałby ulec. Nie zasługiwał na takie wykorzystanie. Zamilkła, tkwiąc chwilę z rozdziawionymi ustami, zanim wydała z siebie westchnięcie, kiwając delikatnie głową. - Otworzymy okno, coś wymyślę.. Może uda Ci się zaczarować parapet, żeby był większy i wygodniejszy?
Nie poddawała się co do nieba i ogniska jednocześnie. Na ustach pojawił się jednak zaczepny, może odrobinę flirciarski uśmiech, zanim uciekła spojrzeniem od jego oczu. Niechętnie.
Musiała odetchnąć, odzyskać panowanie, a okazja ku temu nadarzyła się szybciej, niż sądziła. Czmychnęła więc prędko, nie dając mu szansy na cokolwiek, zasłaniając się chrustem oraz kamieniami, które do pieczenia pianek oraz poniekąd rozgrzania się, były niezbędne.
Schody pokonała prędko, na twarzy zatańczył powiew letniego wiatru, wzbijając w kołysanie dwa srebrne warkocze, mieniające się w bladym wciąż świetle.
Gdy wróciła na górę, tobołki miała pełne materiałów do uwieńczenia ich wieczoru, a ręce i kolana odrobinę umorusane. Rzuciła wszystko na środek, chociaż krąg z kamyków zaczęła układać jednak nieco bliżej okna, wciąż myśląc o parapecie. Spojrzała też w dach, który wciąż miał wszystkie cegły i zaśmiała się, zaraz na Aleca spoglądając ukradkiem. Opychał się żelkami, na co blondynka uniosła brew i na czworaka podeszła do niego, kładąc dłonie między kolanami bruneta. - Daj jedną, zaraz wszystkie zjesz! A mam ręce brudne. - wzruszyła ramionami, tłumacząc mu niemożność skorzystania z własnych palców, a kwaśne żelki bardzo lubiła. Na próżno było w tym szukać też jakichś prób podrywu, bo ona tak bezmyślnie i bezpośrednio po prostu działała. - Nazbierałam tyle, że do rana powinno płonąć. Chcesz sam zapalić, czy nauczyć się krzesiwem? Mam w kieszonce, Papa mówi, żeby zawsze nosić przy sobie. Było na bransoletce, ale się zerwało.
Powrót do góry Go down


Alec Taylor
Alec Taylor

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : Kilka tatuaży na ciele, mała blizna na prawym policzku, szczególnie widoczna, kiedy się uśmiecha, wyraźny amerykański akcent
Galeony : 153
  Liczba postów : 228
https://www.czarodzieje.org/t20127-alec-dustin-taylor
https://www.czarodzieje.org/t20144-sowa-aleca#623436
https://www.czarodzieje.org/t20143-alec-taylor#623361
https://www.czarodzieje.org/t20651-alec-taylor
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyWto Lip 20 2021, 15:07;

Nie wiedział, jaką opinię na temat jej zachowania mogła mieć jej własna rodzina, ale nie bardzo go to intersowała. Nigdy w relacjach międzyludzkich nie bazował na tym, co usłyszał od innych ludzi, bo niejednokrotnie dowiedział się, że takie podejście nie ma najmniejszego sensu. Każdy mógł mieć swoje własne uprzedzenia, wynikające z takiego czy innego obrotu wydarzeń, które miały miejsce pomiędzy dwojgiem ludzi. Mogli znać się lepiej, a mogli praktycznie wcale. Mogli bazować tylko na jednej, przelotnej rozmowie, kiedy to którekolwiek z nich było w nienajlepszej kondycji psychicznej. Dlatego uważał, że tak ważnym było ocenianie ludzi według własnych kryteriów i standardów. Byłby głupcem, gdyby powiedział, że nigdy nie przejechał się na swoim podejściu, ale cóż. W chwili obecnej uważał, że otwartość Astrid była poniekąd urocza i naprawdę to w niej cenił. Nie owijała w bawełnę, mówiła co chciała i robiła co chciała. Czasami nie bardzo licząc się ze zdaniem innych, ale to już inna kwestia. Każdy w końcu miał jakieś wady, prawda?
Czuł jak się wzdrygnęła i automatycznie zaczął się zastanawiać, czy kroki które przedsięwziął, były odpowiednimi. Astrid nie wydawała się być taka, jak każda inna dziewczyna. Ba, był pewien, że odbiegała od wszelkich standardów tak mocno, jak to tylko możliwe. Nie chciał nic psuć, chciał pozwolić, aby czas sam zdecydował, co z tego wyjdzie, jeśli w ogóle miało pojawić się cokolwiek. Może jednak jakakolwiek bliskość nie była dla niej odpowiednia, sądząc po tym, jak na to zareagowała? Przerwał ten kontakt, bo nie chciał sprawiać jej dyskomfortu, a odnosił wrażenie, że właśnie w taki sposób się poczuła. Może naprawdę to złapanie dłoni było nie na miejscu... Nie zdążył jednak powiedzieć nic więcej, czy zrobić, bo po chwili już jej nie było. Westchnął cicho, delikatnie się przy tym uśmiechając. Chociaż jeden efekt osiągnął. Nie chciała zniszczyć całego sufitu w wieży tylko dla jakiegoś ogniska...
Nie pozostawało mu nic innego, jak czekać na jej powrót. Miał dziwne przeczucie, że chęć pomocy manualnej, bądź gonienie za nią spotkałoby się wyłącznie z ogromną zadyszką z jego strony. Dlatego powoli jadł sobie żelka za żelkiem, rozmyślając nad tym, co się tutaj działo. Nie narzekał na to, że nie tańczył właśnie w Wielkiej Sali, tylko spędzał czas z Astrid. Kompletnie nie zamierzał. Była ciekawą osobą, z którą wolał spotkać się samodzielnie, bez konieczności jednoczesnego kontaktu z innymi osobami. W końcu troje to już tłok, co niejednokrotnie powtarzali jemu oraz rodzeństwu jego rodzice. Był zaskoczony, kiedy wróciła tak szybko i przede wszystkim niosąc ze sobą tak wiele rzeczy. Zanim jednak zdążył wstać, czy zareagować w jakikolwiek sposób, ta już była obok niego, a w zasadzie to między jego nogami, żądając dostaw żelków. Zaśmiał się szczerze i od razu wyjął jednego z paczki, po czym włożył do jej otwartych ust. - Przecież nie zjadłbym ich sam. To ty mnie tutaj zaprosiłaś - dodał jeszcze, jakby to wyjaśniało w jego opinii wszystkie istotne aspekty w tej rozmowie.
Powoli wstał z ziemi i otrzepał dłonie z resztek cukru, którym były przyozdobione. Ujął w dłoń różdżkę i podszedł do wskazanego przez nią wcześniej okna. - To jak szeroki parapet sobie panienka życzy? - zapytał jeszcze, nie chcąc psuć jej koncepcji. W końcu może by się jeszcze obraziła, czy coś?
Kiedy powiedziała mu, jak sobie życzy aby ten parapet wyglądał, rzucił odpowiednie czary. Nie ma co, nie poszło mu to idealnie, ale przynajmniej w stopniu znośnym. Ostatecznie był całkiem zadowolony z efektu jaki udało mu się osiągnąć. Obrócił się w jej kierunku słysząc zadane pytanie. Machinalnie podrapał się różdżką po głowie, zastanawiając nad odpowiedzią. - Wiesz, może innym razem? Ty tak się dzisiaj wykazałaś dotychczas, że pozwól, że i ja w końcu coś zrobię - powiedział po chwili namysłu. Pozwolił jej aby ustawiła w odpowiednim w jej opinii miejscu ognisko, nie przeszkadzając kompletnie w tym procederze. Poczekał, aż odsunie się na bezpieczną odległość i rzucił odpowiedni czar. Po chwili przyniesione przez nią drewno zapłonęło w radosny sposób. Uśmiechnął się sam do siebie. - To jaki dalszy plan działania? - zapytał jeszcze, ciekaw, co dalej planowała.
Powrót do góry Go down


Astrid Nafnisdottir
Astrid Nafnisdottir

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 174
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 520
  Liczba postów : 270
https://www.czarodzieje.org/t19558-astrid-nafnisdottir
https://www.czarodzieje.org/t19591-porarinn#582214
https://www.czarodzieje.org/t19562-astrid-nafnidotter
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyWto Lip 20 2021, 22:06;

Jego tok myślenia był mądry, a Aste wychodziła z założenia, że jest po prostu Astrid i nikim mniej ni więcej. On też był przecież tylko Alec, może aż Alec. Słyszała przecież, jak wzdychały do bruneta młodsze i starsze dziewczęta, inni nazywali go nieprzystępnym amerykańcem. I co? Okazał się światełkiem nadziei w jej samotnym, zamkowym życiu — zaraz obok Morgan, bo Darren to ją porzucił na rzecz Jessi i ich wspólnych sprawunków, zapewne chędożenia. Nie miała tego za złe Krukonowi, broń Odynie. Dużo uśmiechała się w jego towarzystwie, a on zdawał się aż tak nie bać jej przyzwyczajeń i zachowań.
Sufit zniszczyć chciała, ale wizja ta została przesłoniona spojrzeniem jego orzechowych oczu, które z tym dobrym kremem mugoli tak się kojarzyły. Pokręciła głową do własnych myśli jakby w rozbawieniu i niedowierzaniu, że tak pięknie ją ograł. Prostym, dominującym gestem. Przekroczeniem granic wobec niej. Była zwyczajna, że to ona balansowała na krawędzi przyzwoitości, naruszania prywatnych stref ludzi. Przywykła do kontroli przez swoją siłę oraz niesioną we krwi, objawiającą się w srebrnych włosach moc.
Działała szybko, jak zwykle i bez pomyślunku, wyłapując pochłaniane przez niego żelki po powrocie do wieży od razu. Błękitne oczy zalśniły subtelnie trochę figlem, trochę zazdrością o kwaskowy przysmak. Porzuciła więc tobołki, domagając się swojej porcji. Za nic miała jego własną przestrzeń, czując, jak do nosa wlatuje jej zapach jego perfum, skóry oraz szamponu, gdy znalazła się pomiędzy nogami Gryfona, klęcząc poniekąd na skrzypiącej, starej i przede wszystkim brudnej podłodze. Zamruczała zadowolona, gdy dostała dostawę, pałaszując z uśmiechem i oblizując usta z resztek kwasku cytrynowego. - Zjadłbyś, bo są dobre, nie kłam. Dawaj jeszcze jedną.
Zawołała, siadając na tyłek — wciąż w tym samym miejscu i łokciami opierając się o jego kolana, zlustrowała twarz chłopaka wzrokiem. Jedzenie żelek w starej ruderze w środku lasu i o pokrytych ziemią kolanach było znacznie lepsze niż głupi bal. Każda sekunda utwierdzała ją w tym przekonaniu.
- Taki, żebyśmy mogli na nim leżeć w śpiworach. - uniosła dłonie, obrazując ogrom swojej wizji, odprowadzając go wzrokiem. Sama jednak została na dechach, zbliżając się jednak do porzuconych darów lasu i wracając do układania kręgu na ognisko, a następnie stosiku z chrustu. - A jak nie parapet, to wciąż może być dziura w suficie albo w ścianie.
Dodała zaczepnie, puszczając mu oczko i zaraz parsknęła śmiechem, kręcąc głową, co w ruch wprawiło nie tak ciasno już splecione warkocze. - To rozpal.. Ogień, rzecz jasna, chociaż innych rzeczy to też nikt Ci nie broni, a ja przyniosę śpiwory na łóżko.
Wstała zgrabnie, zrzucając buty i skarpetki, widocznie lubiąc chodzić na boso, porzucając je w kącie. Wyjęła z plecaka koc, który rozłożyła na olbrzymiej i szerokiej desce parapetu, a na tym ułożyła dwa magiczne śpiwory, które miały w sobie poduchy. Pożyczyła od Morgan, bo ona takich wynalazków nie znała i nie miała.
W izbie zrobiło się jaśniej i cieplej, aromat palonego drewna i sosnowych igieł sprawił, że uśmiech nie schodził jej z twarzy. Stanęła obok niego, obejmując go bezczelnie ramieniem z zamyśleniem na buzi, wbijając błękitne oczy w ogień. - Możemy tańczyć nago dookoła ognia, czarować w starym stylu.
Oznajmiła poważnie, zerkając na niego kątem oka, żeby to dostrzec wyraz jego twarzy. Utrzymanie powagi nie wytrzymało długo, bo zaraz zaczęła się śmiać, szturchając go w bok. - A na co masz chęć? Możemy przecież wszystko, Alec.
Powrót do góry Go down


Alec Taylor
Alec Taylor

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : Kilka tatuaży na ciele, mała blizna na prawym policzku, szczególnie widoczna, kiedy się uśmiecha, wyraźny amerykański akcent
Galeony : 153
  Liczba postów : 228
https://www.czarodzieje.org/t20127-alec-dustin-taylor
https://www.czarodzieje.org/t20144-sowa-aleca#623436
https://www.czarodzieje.org/t20143-alec-taylor#623361
https://www.czarodzieje.org/t20651-alec-taylor
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyCzw Lip 22 2021, 13:48;

Czasami miał wrażenie, że te wszystkie odgórne przeświadczenia, które nakładali na siebie ludzie, są cholernie złym rozwiązaniem. Nie pozwalali oni sobie na to, aby samodzielnie poddać coś pod ocenę, jakby przynajmniej bali się tego, co będzie wynikiem ich rozmyślań i rozpatrywań. Tymczasem okazywało się, że człowiek mógł tak łatwo się pomylić… Wiedział, jakie opinie krążyły na jego temat po szkole. Wiedział również, co ludzie szeptali za plecami Astrid odnośnie jej spojrzenia na świat. Kto by pomyślał, że oboje pomylą się w taki sposób…
Sytuacja była coraz ciekawsze i Alec ani myślał na to narzekać. Okazywało się bowiem, że miał do czynienia z osobą cholernie otwarta i prostą w obsłudze. No bo, jakby nie patrzeć, nie pamiętał kiedy ostatni raz jakaś kobieta sama z własnej woli lądowała między jego nogami i żebrała o żelki i jego uwagę. Miał ochotę śmiać się z tego powodu. Miła odmiana od całej masy głupich zachowań, które ludzie względem niego stosowali, jakby próbowali się podlizać. Jakby jeszcze było po co… Skoro tak stawiała sprawę, oczywiście nie mógł odmówić jej łakoci, których przecież i tak była właścicielką. - Mówię ci, że zostawiłbym coś dla ciebie. No, może z jednego tylko żelka - żartował sobie beztrosko, dalej ją karmiąc, aż nie wstał, by zabrać się do swojej roboty. W końcu i on miał coś tutaj do ogarnięcia, nie zamierzał pozostawać biernym tego wieczoru. Poinstruowany przez Astrid, przemieniał ten stary parapet tak, aby wystarczyło na nim miejsca zarówno dla niej, jak i dla niego.
- Nie namówisz mnie na ten sufit - rzucił tylko, spoglądając na nią przez ramię w trakcie używania kolejnych zaklęć. Może właśnie to było powodem, że przez przypadek wyżłobił różdżką dziurę w jednej z parapetowych desek? A może to efekt dziwnego tekstu, którym go uraczyła, kiedy podjął się chwilę później rozpalania ogniska? Zajął się tym, co miał zrobić, aby nie pozostać kompletnie niepotrzebnym w tym spotkaniu. Chociaż tyle mógł zrobić, skoro ona postanowiła zadbać o wszystko inne.
Bez skrępowania przykucnął obok wyczarowanego ogniska i zaczął wpatrywać się w płomienie. Nic nie mógł poradzić, że wzrok mimowolnie uciekał mu w stronę Astrid, która to krzątała się po całej izbie bez butów. Wstał, kiedy do niego podeszła i patrzył prosto na jej naprawde ładną twarz. Małoby oczy nie wyszły mu z orbit, kiedy usłyszał kolejne jej słowa. Odchrząknął, próbując znaleźć odpowiednie słowa w swoim asortymencie, które byłyby godną odpowiedzią na jej propozycję. Chwilę później i on zaczął się śmiać, kiedy dotarło do niego, że żartowała.
- A już miałem zacząć się rozbierać - stwierdził lekkim tonem, co oczywiście było dalekie od prawdy. Kiedy zadała mu kolejne pytanie, naprawdę przez dłuższy czas milczał. Bo nie bardzo wiedział, co mógłby jej odpowiedzieć. Nie przygotowywał się jakoś specjalnie na ten wieczór. Nie wziął nawet gitary, która była dla niego przecież najważniejsza, uznając, że to bezsensowny pomysł. Spojrzał na nią ponownie, na te ładne, jasne oczy. Jej zapach przywodził mu na myśl las, choć oczywiście nie powiedział tego głośno. Odchrząknął cicho. - Chcę spędzić miły wieczór w towarzystwie bardzo miłej dziewczyny, która nie ocenia mnie na podstawie tego, co mogła usłyszeć na szkolnych korytarzach - uśmiechnął się do niej delikatnie po tych słowach. Nie bardzo wiedział czemu, ale sięgnął dłonią, aby wsadzić za jej ucho jeden z platynowych kosmyków włosów. Pochylił się w jej stronę - No i jeszcze zjeść kilka tych żelków, bo widziałem, że masz ich więcej - szepnął konspiracyjnie, po czym parsknął śmiechem i wyprostował się. Nie chciał jej nagabywać swoją osobą, bo przecież nie wypadało tak robić. A on naprawdę lubił i przede wszystkim szanował Astrid. Nie chciał, by uznała jego zachowanie za niestosowne.
Powrót do góry Go down


Astrid Nafnisdottir
Astrid Nafnisdottir

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 174
Dodatkowo : Półwila
Galeony : 520
  Liczba postów : 270
https://www.czarodzieje.org/t19558-astrid-nafnisdottir
https://www.czarodzieje.org/t19591-porarinn#582214
https://www.czarodzieje.org/t19562-astrid-nafnidotter
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyPon Lip 26 2021, 23:08;

Najlepiej było przekonać się na własnej skórze. O wszystkim. Każda lekcja, każdy ból, każde uczucie, każdy pocałunek, każdy seks i nawet każde spojrzenie doświadczyło, odciskało wewnątrz piętno, maleńkie, które jednak miał miało istotny wpływ na całokształt. Człowiek był kowalem swojego losu i gdyby srebrnowłosa gryfonka miała wyjaśnić te słowa, zrobiłaby to w ten sposób. On decydował, gdzie uderzy młot, gdzie poleci iskra. Co wykuje, co pozna, czego się nauczy.
Była po prostu sobą, pół człowiekiem i pół magicznym stworzeniem, przez co granice świata ludzkiego i ich przyzwoitość całkiem się jej imały. Żyła we własny sposób, a skoro najlepsze rozwiązanie na otrzymanie żelki było takie, nie widziała w tym żadnego problemu. Alec też ładnie pachniał, a ten zmysł miała niezwykle wyczulony. Kompletnie nie dostrzegała dwuznaczności w swoich zachowaniach, którą mogliby widzieć inni. Zresztą, nauczyła się już od września, że tutejsi wyolbrzymiają i robią ze wszystkiego problem, Odyn z pewnością często z ich winy parskał śmiechem. Tych niedorzecznych kapeluszników. Nie stosowała gierek, spojrzeć zalotnych, jakichś szantażów i podtekstów. Nie. Astrid atakowała honorowo, jeśli przeciwnik zasługiwał. Bezpośrednie starcie było najbardziej ekscytujące, na każdej płaszczyźnie.
- Bo wiesz, co dobre. Na Thora, kto żelków nie lubi? To najlepsze dzieło cukierników! A próbowałeś mugolskich? Oni to mają wybór! - zauważyła z podekscytowaniem w głosie na myśl o półkach w sklepie, które widziała podczas pracy w Oslo, gdy dorabiała na wyjazd na studia, jako modelka. Robili zdjęcia również w pozbawionych magii miejscach, dla smaczku. Oblizała usta, wzruszając ramionami. Kwasek rozbił się po kubkach smakowych, zostawiając przyjemny niedosyt. - Zawsze warto próbować, nie?
Obserwowała go z zaciekawieniem. Lubiła patrzeć na efekt czarów oraz tego, jak były rzucane, chociaż sama magii nie lubiła i zwykle nie uprawiała, znając tylko trzy zaklęcia, których opanowanie zajęło jej kilka lat. Zawsze jednak wychodziły, było to wszystko, co miała.
Był niezbędny, tylko tego nie widział!
Był taki niewinny i przyzwoity w swoim zachowaniu, że nie mogła powstrzymać zadziornej i niemoralnej propozycji. Uciekła spomiędzy jej warg szybciej, niż chciała i chociaż zwykle już nie kontrolowała tego, co mówiła, ta myśl była niczym ta magiczna iskra, którą rozpalił ognisko. Ogień pochłaniał kolejne drewienka, wydzielał przepiękny zapach, dawał ciepło, rozświetlał półmrok. Był hipnotyzujący. Tworzył iskry w oczach. Papa mówił, że Loki do figli uwielbiał go wykorzystywać, podobnie jak Freya, tylko bogini miała już inne rzeczy w głowie. Śmiała się pogodnie i wesoło, a widok drobnego rumieńca, które tylko podkreśliło to odchrząknięcie, sprawił, że przekręciła głowę na bok.
- Tak? Nic nie stoi na przeszkodzie, może nawet Ci w tym pomogę.
Odsunęła się znów z tą swoją zadziornością, puszczając mu perskie oczko i zajęła miejsce przy ogniu, czując deski pod stopami. Czując się pewniej. Milczenie nie było czymś złym, zwłaszcza przerywane trzaskaniem pękającego patyka, zmieniającego się w pyłek. Wydała z siebie ciche mruknięcie, marszcząc nieco brwi. Uniosła buzie, przesuwając wzrokiem po jego twarzy. Pozwoliła sobie na odszukanie jego oczu, jednocześnie utrzymując największą samokontrolę. Wiedziała od małego, czym była i pracowała nad sobą, więc to nie tak, że nie mogła prowadzić tego typu konwersacji, bezpośredniej. Po prostu nie chciała ryzykować, nie chciała potem kolejnych plotek, kolejnych słów o manipulacji. Nie chciała być samotna w tłumie zmanipulowanych urodą ludzi. Pokręciła głową. - Dlaczego miałabym Cię oceniać? Bogowie Cię oceniają, ludzie nie powinni tego robić. W końcu każdy z nas jest odmienną historią i muszą się różnić, żeby się uzupełniały. Ty jesteś dobrą historią, tylko chyba obydwoje nas w pewien sposób... No, ludzie stereotypują?
Zapytała na sam koniec z nutą konsternacji na twarzy, bo znów angielski zawodził. Nie drgnęła, nawet gdy zgarnął kosmyk włosów za ucho, znów na chwilę tonąc w brązowych oczach chłopaka. Na słowa o żelkach, jego konspiracyjne nachylenie się, otworzyła usta w niemym oburzeniu, chociaż skutecznie podkreślonym powstrzymywanym śmiechem.
- O nie mój Panie, nie oddam ich bez walki. Zobacz, ile już zjadłeś. Wiedziałam, że taki z Ciebie przebiegły człowiek, Loki Ci mąci! - zarzuciła mu w odpowiedzi, wbijając mu palec w brzuch w ramach ataku niewidzialnym mieczem. - Chociaż, nie mogę być taka paskudna. Spędzasz ze mną bal tutaj, więc mogę się podzielić.. Równo.. - dodała groźnie, machając palcem. Żartując. Opadła do tyłu z cichym hukiem, kładąc się na podłodze i sięgając po tkwiący gdzieś z tyłu plecak. Przysunęła go leniwie, niedbale wysypując jego zawartość pomiędzy nich, gdy tylko usiadł. Była tam paczka pianek, patyczki, lizaki, dwie paczki żelek, jakieś chrupki, napój w kolorowym termosie, pudełeczko ukradzione (podarowane przez skrzaty po jej wyjaśnieniu) oraz bułki. Suche i z ziarnem, alkohol był w innym miejscu. - Dary wieczoru, Alec. Co poświęcimy najpierw? To prawda, że jecie takie pianki?
Mówiąc to, wcisnęła w folię palec, zaginając miękką fakturę z zainteresowaniem.
Powrót do góry Go down


Alec Taylor
Alec Taylor

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : Kilka tatuaży na ciele, mała blizna na prawym policzku, szczególnie widoczna, kiedy się uśmiecha, wyraźny amerykański akcent
Galeony : 153
  Liczba postów : 228
https://www.czarodzieje.org/t20127-alec-dustin-taylor
https://www.czarodzieje.org/t20144-sowa-aleca#623436
https://www.czarodzieje.org/t20143-alec-taylor#623361
https://www.czarodzieje.org/t20651-alec-taylor
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptySro Lip 28 2021, 10:55;

Dalej pozostawał dla niego niesamowitym fakt, jak łatwo można było się dogadać z Astrid. Jej bezpośredniość dalej pozostawała dla niego zagadką, jednak przypisywał to skandynawskiemu pochodzeniu i wychowaniu. A może miał na to jeszcze wpływ fakt, że dziewczyna nie była do końca normalną dziewczyną? W końcu, genetycznie była w połowie innym stworzeniem i sama Astrid nie ukrywała się z tym w żaden sposób. Mówiła otwarcie o tym, skąd się wywodzi i jakie ma korzenie. Wcześniej nad tym nie myślał, ale może to też wpływało na jej zachowanie i postrzeganie świata? Może właśnie stąd brała się jej bezpośredniość i brak zahamowań przed czymś, co normalnie ludzi nazywali brakiem wyczucia?
Przeszli do nieco mniej oczywistych kwestii dzisiejszego spotkania. Mniej oczywistych, ponieważ Alec kompletnie nie spodziewał się tego, że dziewczyna zaproponuje rozbieranie się. Co prawda już wiedział, że żartowała, jednak wciąż nie posiadał całkowitej pewności. A może to w jej rodzinnych stronach jakiegoś dziwnego rodzaju rytuał, który ona ochoczo kultywowała? W jego rodzinnym Nowym Jorku, coś podobnego było... kompletnie niepodobne...
- Wiesz, nie mogę zostawić cię samą, jeśli zadecydujesz, że musisz to zrobić. W końcu obiecałem ci dzisiaj swoje towarzystwo - powiedział w końcu, dalej nieco zaskoczony propozycją. Ale z drugiej strony... To mogłoby być ciekawym doświadczeniem, nie ma co! Choć nie był pewien, czy to był ten rodzaj doświadczeń, których chciał zaznać na dopiero którymś z kolei spotkaniu z Norweżką. Bez wątpienia była piękną i ciekawą osobą, ale nie lubił traktować kobiet w sposób przedmiotowy.
Toczyli dalej rozmowę, a on ponownie mógł napawać się możliwościa patrzenia w te jasne tęczówki. Wzruszył lekko ramionami na dźwięk jej kolejnych słów. - Ludzie mają tendencję do oceniania wszystkich i wszystkiego. Nie wiem czemu, ale może w ten sposób próbują się jakoś dowartościować? Pokazać kogoś w gorszym świetle tylko po to, by samemu prezentować się lepiej?- gdybał nad tym, choć nie miał pojęcia, na ile jego myśli miały pokrycie z tym, jak w rzeczywistości mogło to wyglądać. Nie oczekiwał, że znajdzie jakąś odpowiedź na jego słowa, ale lubił dyskutować na takie tematy.
Zaśmiał się głośno słysząc jej kolejne słowa. W sumie to na tych żelkach aż tak mu nie zależało, jak na kompletnie innych słodyczach.
-To zostaw żelki Lokiemu i powiedz, że masz czekoladę - błagalna nutka pojawiła się w jego głosie, kiedy wypowiadał te słowa. Dziewczyna nie mogła tego wiedzieć, ale on sam kochał po prostu wszelkie wyroby czekoladowe. Aurora niejednokrotnie śmiała się z tego, że zjada jej zdecydowanie zbyt dużo, ale miał to w głębokim poważaniu. Kochał czekoladę. Każdą, bez wyjątku. Czekolada była dobra na smutki, na radość, na stres, na każdą okazję, jaka tylko przychodziła człowiekowi do głowy. - Ej! - skulił się, nagle zaatakowany przez Astridowy palec, ale uśmiech na jego ustach sugerował, że wcale nie miał jej tego za złe. Podobała mu się ta bliskość i to, w jaki sposób się dogadywali. Nie było tutaj niczego ukrytego, czy niedopowiedzianego. Miał dziwne wrażenie, że w jej obecności mógł pozwolić sobie na co tylko chciał, a ona dalej nie uważałaby go za głupka.
- Jedz, ja zjadłem faktycznie więcej, nic mi się nie stanie jak teraz ty napchasz się żelkami - dodał po chwili, delikatnie trącając ją ramieniem. Widząc jak sięga po kolejne produkty spożywcze, tylko pokręcił głową, wprawiając swoje przydługie włosy w ruch. No tak, czego mógł się spodziewać innego jak nie przygotowania na ewentualną apokalipsę? - Tak, faktycznie tak jemy, zaraz ci pokażę - powiedział, zabierając z jej dłoni paczkę pianek. Wyczarował szybko dwa byle jakie patyki, po czym nadział na ich koniec po kilka pianek. Podał jeden Astrid. - One są pyszne i takie ciągnące, jak się je podpiecze nad ogniskiem. Tylko musisz uważać, bo bardzo łatwo można je spalić. Świetnie smakują z krakersami. I z czekoladą - dodał, szczerząc się w jej stronę. Bo z czekoladą wszystko smakowało lepiej, nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Wyciągnął dłoń z patykiem w stronę ogniska i patrzył, czy aby na pewno Astrid za chwilę za bardzo nie przysmaży swoich. W końcu jedzenia nie można marnować, prawda?
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyWto Wrz 07 2021, 20:35;

Zadanie ze ścieżki kariery

Żaba: Amarillo Lestoat

Życie, życie jest nowelą, a przynajmniej to, należące do Solberga. Max jako że nie miał zbyt wiele do roboty, to włóczył się po miejscach, do których nie miał dostępu jako zwykły, szary uczeń Hogwartu, choć tym razem nogi poniosły go do bardzo dobrze znanego miasteczka, jakim było Hogsmeade. Nie był tu jednak sam, a miał u boku kumpla, z którym ostatnio mieli przyjemność macać stuletni szkielet smoka i odkryć należące do niego łuski, które zebrali na pamiątkę.
-Maraton Gry o Tron musi w takim razie poczekać. - Zaśmiał się, gdy okazał się, że żaden z nich nie może obecnie udostępnić swojego mieszkania na podobną przyjemność. -Ale wiesz stary, na piwko zawsze jest czas i miejsce. Tu za rogiem jest taki zajebisty... - I w tej chwili musiał urwać, bo obok nich przebiegł jakiś spanikowany typek, który mamrotał coś pod nosem. Naprawdę ciężko było wyczaić, o co mu chodziło, więc Max spojrzał tylko pytająco na Theo, gdy podeszła do nich lokalna kobiecina, która oznajmiła im, że w opuszczonej wieży osiedliły się potwory i wypędzając z tego miejsca każdego, kto ośmieli się wejść.
-Potwory? Jak myślisz, co to może być? - Rzucił do towarzysza, nie podejmując jeszcze nawet kroku w stronę tego ponoć nawiedzonego miejsca, choć zew adrenaliny poniekąd już sprawiał, że ciężko mu było usiedzieć w miejscu.

@"Theodore Kaine"

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyWto Wrz 07 2021, 20:52;

Czekoladowa żaba: 1. Hogwarckie Osobistości - Rowena Ravenclaw (2.) [będzie rozegrana później]

Życie, życie jest nowelą, raz przyjazną, a raz wrogą… i chyba tym jednym zdaniem można by właściwie określić relację z Maxem. Niby Theo nie znał się z nim tak długo, jak chociażby z Felinusem, a i tak miał wrażenie, że ślizgoński chłopak ma dziwną tendencję do przyciągania do siebie nietypowych przygód. Czasami można było z nim wpaść w tarapaty, ale czego by nie powiedzieć – nigdy nie było z nim nudno. Nic więc dziwnego, że ochoczo zareagował na jego propozycję spotkania, a nawet rad był z tego, że ostatecznie nie przeleżą całego wieczoru na kanapie przed netflixem.
Spokojnie, nie zniknie. Zima długa, to pooglądamy, a na razie trzeba korzystać jeszcze z ostatków przyzwoitej pogody. – Odpowiedział mu równie pogodnym głosem, chociaż zaraz skrzywił się lekko, rozdziawiając już usta, by przekazać tę trudną do uwierzenia wiadomość, że nie ma wcale ochoty na procentowe trunki. Nie zdążył, bo nagle przebiegł obok nich jakiś spanikowany dzieciak, za którym Kain instynktownie podążył wzrokiem. Otrzeźwił go dopiero nieco głos nieznajomej kobiety, która ni stąd ni zowąd poinformowała ich, że w opuszczonej wieży zaaklimatyzowały się jakieś potwory.
Eee… – Teraz był już całkiem zdezorientowany, co zresztą nietrudno było zauważyć w jego otępiałym spojrzeniu. – Niech zgadnę. Chcesz sprawdzić? – Pozwolił sobie zażartować, ale musiał przyznać, że i jego od środka zżerała ciekawość. – Jak chcesz to możemy iść, ale strzelam, że to znowu jakiś nudny atak bahanek… Strasznie się ich namnożyło. Ostatnio nawet pomagałem jakiejś babce unicestwić te szkodniki w domu na ulicy Tojadowej. – Podzielił się z nią niezbyt może interesującą historią, ale przynajmniej wyraził jednocześnie gotowość do zbadania tajemniczego monstrum osiedlającego pobliską wieżę.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyWto Wrz 07 2021, 21:18;

No i widać, że intuicja u Theo działała zajebiście. Max taki już był, a że miał naprawdę dużą łatwość przy nawiązywaniu kontaktów, często też zarażał swoim luzem i śmiechem tych, którzy znaleźli się obok. Wystarczyło kilka chwil, by poczuć się przy nim, jakby byli znajomymi od wielu lat. Taki już miał swój urok.
-To się okaże. Nie wiem, czy na zimę nie wypierdolę gdzieś.... - Puścił mu zagadkowo oczko, bo plany cały czas się tworzyły i choć wiedział, że życie lubi mu psuć zamiary, tak jednak chciał trzymać się tego, że wszystko pójdzie raczej w dobrym kierunku. Zgadzał się mimo wszystko z tym, że nie warto marnować tak ładnej pogody i przede wszystkim młodości, na siedzenie na kanapie i oglądanie bez przerwy serialu. Na to zawsze przyjdzie czas.
Nie miał pojęcia, że Theo chce mu odmówić i nawet dobrze, że im przerwano, bo pewnie byłby wielce oburzony z tego powodu. Jednak mieli teraz coś dużo ważniejszego na głowie i ciężko było tę sytuację tak po prostu pominąć.
-Czy chcę? Niezbyt. Czy mnie tam ciągnie bardziej niż niuchacza do sakiewki? Kurwa, że tak! - Zaśmiał się, a w szmaragdowych tęczówkach pojawiły się charakterystyczne ogniki, które jasno świadczyły o tym, że Max był gotów coś odjebać. -Może i bahanki, ale nie na co dzień masz okazję zostać bohaterem w swojej wiosce, prawda? - Wziął rękę Theo i poprowadził go w kierunku opuszczonej wieży ciekaw, co naprawdę może ich tam spotkać. Czuł już te lekkie nerwy, przyspieszone bicie serca i ogromny uśmiech na twarzy. Potrzebował akcji, a tu możliwe, że właśnie jakąś znalazł.
-Ty, patrz! Ktoś zgubił! - Zatrzymał się przed samym wejściem na klatkę schodową wieży, by następnie podnieść z jednego z najniższych stopni świeżą, czekoladową żabę. -Mam Lestoata! Koleś był wampirem i pisarzem jakoś w osiemnastym wieku. Pamiętam, jak mówili o nim na Historii Magii. - Pokazał kartę Theo, po czym zaczęli wspinaczkę na wieżę, gdzie czekała na nich naprawdę nieprzyjemna niespodzianka.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyWto Wrz 07 2021, 21:50;

Najwyraźniej miał dobre oko nie tylko do magicznych artefaktów, ale i do ludzi… albo to po prostu Max był tak pozytywną, otwartą i bezpośrednią postacią, że trudno było nie wyrobić sobie o nim podobnej opinii. Rzeczywiście Ślizgon nawiązywał kontakty z niebywałą łatwością i zarażał wszystkich wokoło swym śmiechem; nic więc dziwnego, że Theo lubił wyskoczyć z nim gdzieś nieraz, czy to na piwo, czy po prostu przejść się po czarodziejskich ulicach. Spotkania z Solbergiem napawały wszak dobrym humorem i pozwalały zaznać czegoś innego, nietypowego dla codziennej, szarej rzeczywistości. – Oho, co to za tajemnicze plany? Gdzie cię znowu nosi? – Spoglądał na niego podejrzliwie, wcale nie kryjąc się z tym, że próbuje pociągnąć go za język. Liczył na jakąś ciekawą opowiastkę, szczególnie że wiedział, iż ostatnim razem chłopak wylądował w Meksyku i zarobił jeszcze za to sporawą grzywnę. Nawet nie próbował zgadywać, gdzie tym razem zmierzał.
Tak… jeśli chodzi o odmowę wychylenia piwa, to może i dobrze, że ktoś uniemożliwił mu wypowiedzenie jej na głos. Pewnie zdołałby jakoś kumpla udobruchać, ale przynajmniej sytuacja oszczędziła mu tego kłopotu. – Prawie mnie nabrałeś. Po pierwszych słowach poważnie zacząłem się już o ciebie martwić… – Roześmiał się, nie mogąc uwierzyć w swoją naiwność. Max nigdy nie przepuściłby przecież okazji, żeby trochę narozrabiać. – No dobra, panie bohaterze. Może to nie kościelisko smoków, ale czyńmy swoją powinność! – Wtórował mu też zaraz gorliwie, wskazując gestem dłoni, by ruszyli w kierunku wieży. Póki co niespecjalnie się jeszcze przejął, serce nie zabiło mu wcale szybciej, za to ożywił się, kiedy Solberg oznajmił mu, że znalazł nowiutkie pudełeczko z czekoladową żabą. Odruchowo zaczął się rozglądać wokoło, a na stopniu położonym nieco wyżej natrafił na kolejny fioletowy pakunek. – Ej, jest i druga! - Rozpakował go szybko, kompletnie ignorując uciekającą żabę. – Wow. Mam Rowenę! – Rzucił ni to do siebie, ni to do kumpla, odwracając kartę, by zobaczyć co takiego o niej napisali. Jedna z czterech założycielek Hogwartu, ceniła osoby bystre, inteligentne i mądre. Nuda. Ciekawsze informacje znajdowały się na końcu, ale nie za bardzo mógł się nimi na razie podzielić, bo nagle do jego uszu dobiegł paskudny, przeszywający całą czaszkę pisk. – O kurwa… może to jednak wcale nie są bahanki...? – Mruknął, spoglądając z przestrachem na Maxa, jakby w nadziei że rozpozna ten dziwny dźwięk i rozwieje targające nim wątpliwości.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyWto Wrz 07 2021, 22:46;

Zapytany o tajemnicze plany nie chciał się specjalnie rozgadywać. Po pierwsze szukał po prostu zabicia czasu, skoro nadal nie podjął się żadnej pracy, po drugie ciągnęło go do poznawania innych kultur, a po trzecie potrzebował badań do kilku projektów, nad którymi pracował i wierzył, że obczyzna dostarczy mu odpowiedzi, których szukał.
-Wszędzie, jak zawsze! Ale nie martw się, mam już papierek, tym razem wszystko na pełnym legalu. - Sprzedał mu kuksańa pod żebra, bo ciężko było Maxowi nie nawiązać do przypału, jaki miał niedawno z Brooks. Kolejne wspomnienie do kolekcji tych, z których będzie się śmiał jeszcze przez długie lata, bo choć spotkały go konsekwencje, zajebiście się bawił.
-Spokojnie, jeszcze aż tak mnie nie zmiotło z planszy. - No tak, sam pewnie by się zamartwiał, gdyby nagle poczuł, że nie ma ochoty na podobne akcje. Cieszył się za to, że miał obok siebie kogoś, kto chętnie by z nim poszedł w taką akcję i odjebał bohatera. Ważne było jednak jedno - ŻADNYCH PELERYN! -Może dostaniemy rękę księżniczki, albo chociaż jej zdjęcie w nagrodę. - Wyciągnął język w stronę Theo i już wchodzili do wieży, która na samym starcie miała dla nich już niespodziankę. I to naprawdę smaczną niespodziankę.
-Rowena Srowena. - Mruknął, mając nieco dosyć jakichkolwiek wzmianek o Hogwarcie i jego założycielach. -Ty, słuchaj tego! Ten cały Amarillo napisał "Monolog wampira" i był on ponoć tak nudny, że wykorzystywał go do usypiania ofiar, na których następnie żerował. To się nazywa mieć pomysł na bizne! - Nieco żywiej przeczytał to, co znajdowało się na odwrocie karty, a żabie połamał nóżki i zachował sobie ją na później, bo w tej chwili specjalnie nie potrzebował czekolady ani cukru.
-No i teraz to robi się ciekawie. Idziemy! - Usłyszał ten dźwięk, nie mając bladego pojęcia, co ich czeka. Wyciągnął różdżkę i powoli pokonywał kolejne stopnie, lecz nie doszedł nawet na samą górę, gdy po prostu zamarł.
Przed nim, w niewielkim okienku wieży siedziała jego siostra - Flora, która uśmiechnęła się do Maxa smutno, wyszeptała "to dzięki Tobie" i po prostu spadła w przepaść. Solberg nie był w stanie się ruszyć, a gdy tylko rozległ się huk ciała uderzającego o ziemię i krzyk "FLORA, NIE!!!!", z ust Maximiliana, wizja zmieniła się, pokazując płonącego żywcem Felka.
Powietrze ponownie wypełniły psychodeliczne głosy obwiniające Maxa o zaistniałą sytuację, a nastolatek nie potrafił nic zrobić. Łzy spływały mu po oczach, a nogi uginały. Ledwo był w stanie utrzymać różdżkę w drżącej dłoni. Powoli tracił kontakt z rzeczywistością.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyWto Wrz 07 2021, 23:06;

Solberg nie był może zbyt wylewny w swojej odpowiedzi, ale Theo wcale go o to nie winił. Domyślał się, że większość jego życiowych planów zrodzona została na tak zwanym „spontanie”, toteż nie oczekiwał, że usłyszy o najdrobniejszych szczegółach. Pokiwał za to z uznaniem głową, że tym razem Ślizgon pomyślał o środkach ostrożności, a… chwilę później skulił się na skutek sprzedanego przez niego kuksańca, który na szczęście nie był aż tak bolesny. – Nawymyślali tych nowych przepisów, co? Sam zdawałem egzamin wczoraj po południu, także gdybyś chciał gdzieś kiedyś wyskoczyć, to też jestem czysty. – Rzucił mało konkretną ofertę w eter, ale w gruncie rzeczy nie miałby nic przeciwko wyruszeniu poza granice kraju przy użyciu świstoklika. Na razie nie zamierzał wybierać urlopu, ale rzucenie zaklęcia na przedmiot pozwalało na znacznie krótsze wycieczki, które można było nawet zrealizować w trakcie weekendu.
- No ja myślę. Świat czarodziejów umarłby wtedy z nudów. – Trochę mu posłodził, ale czemu by nie? Przynajmniej widać było po jego twarzy, że to zupełnie szczere pochlebstwo. No, przez chwilę, bo zaraz wybuchnął śmiechem na myśl o ręce księżniczki. – Nie wolałbyś jakiegoś przystojnego księcia z sześciopakiem? – Pociągnął ten żart dalej, wymownie unosząc brwi, kiedy tylko Max pokazał mu swój język. Na tym jednak zakończył swoje fantazje, i może to i lepiej, skupiony na odnalezionych przez nich kartach z czekoladowych żab. – Ejejej. Może i Srowena, ale wiedziałeś, że córka zajumała jej diadem? – Wyczytał mu informację z rewersu karty, ale nie podzielił się już dalszą częścią historii, którą jedynie omiótł wzrokiem. Podobno Rowena wysłała na poszukiwania Heleny samego Krwawego Barona! Wstyd przyznać, ale nie pamiętał dokładnie jej życiorysu… za to, o dziwo, wiedział sporo o Amarillo. – Czytałem kiedyś o nim. Podobno zamordował tak co najmniej dwieście ofiar, a wielu pewnie wcale nie odnaleziono. – Chociaż pomysł na biznes wydawał się całkiem zabawny, tak trzeba przyznać, że w swoich czasach wampir siał niezły postrach.
A propos strachu… wcale nie podobał mu się ten pisk, ale trudno było mu nie zareagować na entuzjastyczny ton Solberga. Ot, ruszył tuż za nim, wyciągając swoją różdżkę zza paska spodni, kiedy nagle jego kumpel stanął jak wryty, dłonie mu drżały, a łzy powoli spływały po jego policzkach. – Max…? – Zmartwił się nie na żarty, ale nie zdołał nadal połączyć wątków. Odwrócony twarzą do niego, nie dostrzegł majaczących się przed jego oczami obrazów, a zamiast tego od razu objął go swoim ramieniem, wypychając z powrotem na schody. – Max? Wszystko w porządku? – Mruknął ciszej, głosem przepełnionym troską, nadal nie zdając sobie sprawy z tego, że jego ziomek padł ofiarą przeklętego bogina.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyWto Wrz 07 2021, 23:28;

No i po raz kolejny Theo dobrze odgadł to, jakim Max był człowiekiem. Plany nie były czymś, co dyktowało jak będzie żył. Niby dzięki temu nigdy się nie nudził, ale też przez to znajdował się w sytuacjach takich, jak obecna, gdzie tak naprawdę pasożytował na rodzinie zastępczej.
-A weź nawet nie pierdol. Jakby człowiek chciał się w tym połapać, to by tylko w tych regulacjach musiał siedzieć. To nie dla mnie. - Wzruszył ramionami, po czym spojrzał uważniej, gdy Theo przyznał, że też zdawał egzamin w Departamencie Transportu. -Pewnie jest Ci to niezbędne do roboty, co? - Zgadł, bo przy tym, czym trudnił się Kain, nie ciężko było o podobne wyjazdy. -Słuchaj, jeśli chcesz, pierwszy wypad planuję pod koniec września. Mogę Cię ze sobą zabrać na tydzień. - Powiedział całkiem poważnie, na chwilę porzucając wszystkie śmieszki. Z towarzystwem zawsze było raźniej, a wiedział, że Kain raczej powinien sprawdzić się jako towarzysz podróży. Zawsze jakby się pokłócili, mogli teraz stworzyć świstoklik i po prostu wypierdolić.
-A jak by odetchnął z ulgi. - Zaniósł się po raz kolejny śmiechem, wykazując charakterystyczny dla siebie dystans do własnej osoby. -Ja to bym najchętniej przyjął pakiet. Księżniczkę i księcia. Tylko nie wiem, czy lepiej by nie byli rodziną. Kazirodztwo raczej mnie nie jara w żadnej postaci. - Dodał pół żartem pół serio. -A Ty co byś wybrał? Może smoka? - Ledwo zamienili trzy zdania, a już całą powagę konwersacji chuj strzelił. Nie potrafił jednak inaczej. Takie luźne popołudnie zdecydowanie było mu na rękę.
-Nie pierdol! Widać, że jedyna normalna w rodzinie. - Pokiwał głową, prawie że z podziwem, na informację o tym, że młoda Helenka podjebała matce coś tak cennego, jak jej błyskotka, którą chwaliła się na lewo i prawo.
Niestety Max równie szybko musiał skupić się na czym innym i zdecydowanie mniej przyjemnym. Widząc, jak bliskie mu osoby raz za razem cierpią katusze, po prostu wymiękał, a rodzące się w nim poczucie, że jest to wszystko jego wina, naprawdę pogarszało sprawę. Próbował wyciągnąć dłoń, by dotknąć płonącego Felka, ale wtedy ten zamienił się w leżącego na podłodze Boyda, w którego ramię ze smakiem wgryzał się pustnik. Na szczęście nie dotrwał momentu, gdy zwierzę oderwało mięso od kości, bo Theo przyparł Maxa do ściany, dociągając od bogina, który nie mając przed sobą pożywki, po prostu chwilowo zniknął. Solberg sam na chwilę przymknął powieki, próbując się uspokoić i wsłuchać w głos kumpla.
-Tak... Wszystko jest w porządku. Wydawało mi się, że coś widziałem. Idziemy szukać tych zasranych bahanek. - Jak zwykle umniejszył problemu, przetarł łzy z policzków i z zaciętą twarzą chciał ruszać dalej. Rozglądnął się wokół widząc, że wizja zniknęła. Nie pocieszało go to, że po Derwiszach miał naprawdę wiele takich sytuacji, choć ta była wyjątkowo żywa i namacalna. Nie chciał jednak, by zawarzyła na ich zadaniu.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyWto Wrz 07 2021, 23:53;

Solberg był człowiekiem bezpośrednim i gadatliwym, nieskrywającym przed innymi swoich emocji i niebaczącym zbytnio na słowo, a z tego względu można było czytać z niego jak z otwartej księgi. Rzeczywiście, mimo że poznali się nie tak dawno temu, dzięki wspólnym znajomym, czasami odnosił wrażenie, że kumplują się od zawsze, co zdecydowanie należało uznać za komplement. – Nie da się specjalizować we wszystkim. – Potwierdził, ale nie rozwijał tematu podziału funkcjonalnego Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów, bo byłaby to znacznie dłuższa rozmowa, nad którą na pewno żaden z nich nie miał ochoty obecnie się pochylać. – Prawnikami niby nie jesteśmy, ale w pewnym zakresie tak. Niekiedy trzeba zajrzeć do kodeksów i innych ustaw. – Skinął mu również głową z uśmiechem, pokazując że trafił w dziesiątkę, nawet jeśli z robotą w banku Gringotta nie miał zbyt wiele wspólnego. Niestety jego twarz przyozdobił delikatny grymas, kiedy kumpel zaproponował mu wypad za granicę. – Ehh, stary… Na tydzień nie da rady. Dopiero co dostałem awans, więc we wrześniu raczej mogę o urlopie pomarzyć. – Westchnął głośno, bo akurat podróż w towarzystwie Ślizgona mogłaby się okazać ciekawym doświadczeniem. Chociaż… czy musiał z niej rezygnować? – No ale mógłbym w sumie dolecieć świstoklikiem na jakiś dzień lub dwa. – Zaproponował alternatywę. Marne pocieszenie, ale przynajmniej jakaś była.
Parsknął pod nosem, zdając sobie sprawę z tego w jak dziwne rejony zabrnęła ich rozmowa, przez co nie mógł od razu odpowiedzieć na jego pytanie o romans ze smokiem. – Nah. Zbyt ognisty temperament. Chyba poprzestałbym na księciu. – Rzucił żartobliwym tonem, zastanawiając się, czy w ogóle kiedykolwiek zdradził Maxowi, że podobają mu się inni mężczyźni. Większość znajomych nadal miała go za heteroseksualnego chłopaka i nie było w tym nic dziwnego, skoro Theo sam nie tak dawno temu przekonał się, że jest inaczej.
- No nie? Dziwne, że się matka nie wkurwiła… – To były ostatnie luźne słowa, jakie udało mu się z siebie wyrzucić, bo chwilę później ogarniał już kumpla, który nie wiedzieć czemu nagle jakby zatracił kontakt z rzeczywistością. Nogi miał jak z waty, ale wydawało się, że powoli dochodzi do siebie, próbując uspokoić nierównomierny oddech. – Jesteś pewien? Ustaliliśmy już chyba, że to nie bahanki. – Dla pewności zapytał raz jeszcze, ale widząc z jakim uporem Solber ociera łzy, ruszając ponownie do przodu, nie mógł go nie wesprzeć.
Tym razem jednak przezornie go wyprzedził i podkręcił tempo marszu… przynajmniej do momentu, kiedy sam nie uskoczył w tył na skutek przerażającego do cna widok. Przed jego oczyma znikąd wyrosła bowiem smolista chmura dymu otoczona rażącymi wiązkami skupionej energii. Przypominał trochę chmurę burzową, tyle że w pełni stworzoną z magii. Potężnej i zakazanej, gotowej zniszczyć wszystko na swojej drodze. – O ja pierdolę… – Przeklął pod nosem, od razu spoglądając panicznie w stronę swojego towarzysza. – Max! Nie podchodź tutaj! Ani kroku bliżej! TO PUŁAPKA! – Wykrzyknął gwałtownie, kiedy tylko go namierzył, a sam powolutku zaczął się wycofywać, przypominając sobie jak w starciu z czarną magią skończył jego o wiele bardziej doświadczony szef. Serce biło jak rozszalałe. Miał też niemałe problemy ze złapaniem pełnego, głębokiego oddechu, bo szybko uzmysłowił sobie, że magiczny dym podąża z zawrotną prędkością w jego kierunku.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptySro Wrz 08 2021, 12:35;

Theo mógł sobie myśleć co chciał, ale Max miał chore ambicje i jak już zaczął się za coś brać to chciał być w tym najlepszy, więc jego powiedzenie, że nie można specjalizować się we wszystkim, po prostu irytowało.
-No tak, prawnicy a klątwiarze i artefakciarze to nie to samo. - Tutaj akurat się musiał zgodzić, bo wiadomo, że zawody te dość mocno się od siebie różniły. -Awans? Kurwa stary, gratuluję! No wiadomo, że w takim wypadku nie możesz brać tygodnia wolnego, ale jakbyś chciał dolecieć na dzień, czy nawet pół, to jak najbardziej zapraszam. - Alternatywa też nie brzmiała źle. Zawsze to trochę spędzonego razem na chillerce czasu, a Max wiedział, że będąc samemu pewnie będzie się zajeżdżał do oporu, albo wręcz przeciwnie, imprezował do odcięcia świadomości tak, że po miesiącu ktoś w końcu wyśle po niego ekipę poszukiwawczą. -Książe zdecydowanie bezpieczniejsza opcja. - Zgodził się ze śmiechem, nawet nie zwracając uwagi na to, że Theo chyba po raz pierwszy wspomniał mu o swoich preferencjach. Dla Maxa w końcu nie miało to najmniejszego znaczenia i nie zmieniało to jemu podejścia do drugiego człowieka.
-Myślę, że się wkurwiła i to srogo. Myślisz, że czemu młoda spierdoliła? - Kręcenie beki z założycieli Hogwartu było tym, co Max uwielbiał. Do dziś pamiętał, jak wymyślili porno wersję ich życiorysów z Felkiem, podczas jednej z rozmów na wizzie. Takich rzeczy się po prostu nie zapomina.
-Tak. - Powiedział tylko krótko, próbując wyczyścić umysł z tych nieprzyjemnych wizji i głosów, które jeszcze go nawiedzały. Nienaturalnie często mrugał, ale bez eliksiru spokoju pod ręką, uspokojenie się wcale nie było takie łatwe.
Nie do końca podobało mu się to, że Theo poszedł przodem, ale nie miał chyba innego wyjścia. Z uniesioną różdżką kroczył więc za nim, uważnie obserwując każdy kąt, byle tylko być gotowym odeprzeć atak, czy powstrzymać jakieś nieszczęście. Jego obawy niestety zostały po chwili potwierdzone, gdy kumpel zatrzymał się i kazał mu trzymać się z dala.
Solberg nie byłby oczywiście sobą, gdyby go posłuchał. Szczególnie teraz, gdy przed chwilą widział, jak innym działa się krzywda i nic z tym nie zrobił. Przycisnął się do ściany, by cofający się Kain na niego nie wpadł, po czym praktycznie się z nim zrównał. Nie miał pojęcia, o co może chodzić, dlatego też podjął jedyny słuszny w jego opinii krok.
-Theo, jaka kurwa pułapka? Co się dzieje? - Zapytał, po czym dla zapobiegnięcia katastrofy wyczarował przed nimi mur obronny, nie mając pojęcia, że trochę nie w tę stronę powinien myśleć.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptySro Wrz 08 2021, 14:13;

Na pewno w innym czasie
2021/09 - Ścieżka Kariery (Czarnoksiężnik)

Przebywał w Hogsmeade wedle własnego widzimisię - niemniej jednak musiałby być ślepy oraz głuchy, by nie zauważyć zmian, które zaszły w zachowaniu mieszkańców. Liczne szmery oraz plotki wskazywały na niepokojące krzyki, które wydobywały się z Opuszczonej Wieży, gdzie wcześniej grał z Percivalem w partyjkę Eksplodującego Durnia. Zastanowiło go to, ponieważ nie mógł jako tako zdzierżyć myśli, jak wiele tam uczniów i studentów postanawiało się udawać. Po to, by odpocząć od szkolnego zgiełku albo po prostu ukryć się przed nieprzychylnymi oczami - nieważne. Nie wiedział, jakim cudem postanowił jednak pomóc od razu, kiedy to jakaś koleżanka sąsiadki kobiety - nie wypytywał osobiście, bo nie zamierzał - oznajmiła mu o tym, że jeden z uczniów Hogwartu uciekał stamtąd może nie z płaczem, ale z ewidentnym uczuciem bycia poganianym, tudzież jakby coś postanowiło go naprawdę ścigać. A przynajmniej tak wywnioskował z opowieści całkiem widocznie przerażonej miejscowej.
Różdżka w gotowości, głębszy wdech, zastanowienie się nad tym, jak najbardziej prawidłowo do tego podejść. Ledwo co wrócił z asystowania, gdy okazywało się, że gdzieś indziej był potrzebny. Żwawym krokiem zatem udał się w kierunku Opuszczonej Wieży, która kojarzyła mu się jeszcze z jedną rzeczą - próbą samobójczą Sunny. Ewidentnie wspomnienia w tym miejscu miał mieszane i nie zamierzał z tym jakkolwiek walczyć. Pewnych schematów nie da się z siebie wymazać, a wiele demonów, mimo ciągłej walki, nadal będzie ciągnęło się za człowiekiem bez krzty najmniejszej litości.
Pogoda w Wielkiej Brytanii nie dopisywała żadnym tego typu przygodom. Samemu nie przepadał za deszczem, w związku z czym nic dziwnego, iż dość szybko pojawił się przy wejściu, by następnie pognać cichym stukotem kroków do środka. W dłoni znajdowała się różdżka, natomiast cicho rzucone Lumos Sphaera spowodowało powstanie świetlistej kuli, która za nim podążała. Nie chciał mieć do czynienia z żadną niespodzianką, w związku z czym ostrożnie i powoli poruszał się po kolejnych stopniach prowadzących na sam szczyt. Coś tutaj musiało być - i intuicja wskazywała mu odpowiednią ku temu drogę. Albo może szczęście (bądź jego brak) przyczynił się do objawienia ciemnej, snującej się po podłodze masy, która przybrała następnie postać. Postać, której najbardziej się bał; jakby te lekkie nawet promienie słońca przebijające się przez chmury zaniknęły, a chłód objął jego ciało, przyczyniając się do powstania charakterystycznej, gęsiej skórki.
Stanął jak wryty; niczym słup soli. Przyglądał się własnej, idealnej wręcz kopii, aczkolwiek znacząco różniącej się od jego obecnej. Czarny podkoszulek wręcz wisiał na wyjątkowo chudym cielsku, a blada skóra odznaczała się na tle lekkiego, rzucanego przez wcześniejsze zaklęcie światła. Po dłoniach, rękach i odkrytych częściach ciała snuły się widoczne blizny, jakie to doskonale rozpoznał - przecież sam je posiadał wcześniej, przez ich realnym usunięciem. Postać ta bardzo niepokojąco spoglądała wręcz lodowatymi źrenicami w jego kierunku, uśmiechając się pod nosem wyjątkowo perfidnie. Po posadzce lała się krew, ale już nie wiedział, czy to rzeczywiście była jego, czy jednak bogina. Chwilę mu zajęło, gdy zamknął oczy a strach przed swoją poprzednią formą dał się we znaki, powodując częściowy paraliż kończyn. Chciał tego losu uniknąć. Tak cholernie się bał, że powróci do bycia niestabilnym, poddającym się jedynie temu, by z łatwością zapomnieć o najbliższych w celu... prostego wyżycia się. Bał się jednocześnie, iż przez to spartaczy nie tylko związek, ale także relacje z innymi; nie bez powodu stał i spoglądał uważnie, choć z widocznymi ognikami przerażenia w oczach. Płomień ich był równie chłodny, niebieskawy, nawet jeżeli tęczówki pozostawały brązowe; przybrały po prostu chłodniejszej barwy przez blade ściany Opuszczonej Wieży.
Serce biło pod sklepieniem żeber niespokojnie, a z czasem opamiętał się, że po coś ma jednak różdżkę. Spojrzawszy na nią, nic dziwnego, jak z końcówki wydostał się promień światła, a palce mocniej musnęły drewniany patyczek, jakoby chcąc znaleźć sobie w nim oparcie. Dzikie boginy potrafiły być znacznie silniejsze, w związku z czym nie bez powodu zamienił siebie samego w coś śmiesznego - a przyszła mu do głowy właśnie ta wersja z tęczowymi kosmykami. Lekko się zaśmiał, by go odstraszyć, choć śmiech ten nie był sztuczny - jeżeli tak wyglądał, to wyglądał komicznie. To wystarczyło, by go unieszkodliwić, choć cień zaistniałej sytuacji krążył za nim nieustannie, nie dając wymarzonego spokoju, gdy wyszedł z pomieszczenia, nie zamierzając do niego już wracać.

[ zt ]
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptySro Wrz 08 2021, 17:37;

Gotów byłby zrozumieć tak chorobliwe ambicje Maxa, jak i jego irytację, bo sam był przecież perfekcjonistą i poświęcał zdecydowanie zbyt wiele czasu na szlifowanie czarodziejskich umiejętności, dopieszczanie sporządzanych w dniach pracy bankowych dokumentów, czy teraz – nawet i własny projekt magicznego przedmiotu. Mimo wszystko starał się ograniczać do tych dziedzin, w których czuł się najlepiej, mając świadomość, że nie można osiągnąć ideału we wszystkich. – Zdecydowanie nie to samo, ale jest wiele elementów stycznych. – Przyznał zgodnie z prawdą, zdając sobie jednocześnie sprawę z tego, że nie zdążył pochwalić się kumplowi swoim awansem. – Dzięki. – Odpowiedział mu z uśmiechem, mimowolnie wypinając z dumą pierś do przodu, ale zaraz skupił się już na planach wyjazdu. – Czemu nie? Jak się uda, to może i dołączę na przykład na weekend. Dawaj tylko znać, gdzie się wybierasz. Sową albo na wizbooku. Obojętne. – Wreszcie udało im się wypracować jakieś sensowne rozwiązanie, a tym samym mogli powrócić do rozmów o kompletnych bzdetach, takich jak randkowanie z rodziną książęcą, czy ciśnięcie beki z perypetii Roweny Ravenclaw.
- Hmm… może w sumie zbyt bezpieczna… – Mruknął zamyślony a propos księcia, ale nie dodał już nic więcej, kiedy jego wyobraźnia przywołała znajomą sylwetkę Walkera. No tak, romans z własnym szefem z pewnością należał do tych bardziej ryzykownych, ale dzięki temu również intensywnych i emocjonujących. – Myślisz, że zwiała, bo dostała srogi opierdol od Roweny? Ty, to by miało sens. Może dlatego mamuśka tak to przeżywała i zaciągnęła nawet Krwawego Barona do współpracy. Dręczyło ją poczucie winy. – Wtrącił również swoje trzy knuty i nawet nie zauważył, kiedy wraz z Solbergiem wymyślali już alternatywną historię jednej ze słynnych założycielek Hogwartu.
Niestety tajemnicze „potwory” z wieży uniemożliwiły im dalszą, luzacką pogawędkę, wpędzając jego ślizgońskiego kompana w przykry, niespokojny stan. Co prawda Kain zareagował stosunkowo szybko, wyciągając chłopaka z opresji, ale nie był do końca pewien, czy rzeczywiście powinni iść dalej… Problem tkwił w tym, że obaj nie chcieli się zatrzymywać, a po chwili to Theo padł ofiarą własnych lęków i demonów. Nie był naiwny, ale obraz malujący się przed jego oczami okazał się niezwykle wiarygodnym. Nie zdołał również połączyć go z potencjalnym atakiem magicznego stworzenia, żywiącego się strachem, a to przede wszystkim z tego względu, że nie był nawet świadom zmian, jakie nastąpiły w związku z jego wewnętrznym boginem. Patrzył więc rozszerzonymi na skutek targających nim emocji źrenicami na złowrogą chmurę magicznej energii, nie będąc w stanie wykonać kolejnego kroku. Nagle znieruchomiał i dopiero głos Maxa, jak i rzucone przez niego zaklęcie obronne, wybudziło go z kompletnego otępienia.
Dobra. Głęboki oddech. – Nie wiedział czy bardziej próbował uspokoić kumpla czy raczej siebie, bo serce nadal kołatało groźnie w jego klatce piersiowej, odbierając umiejętność logicznego myślenia. – Tak, to na sto procent pułapka, do tego czarnomagiczna. Spójrz na te wychylające się spod dymu wiązki. Lepiej, żebyśmy na to gówno nie wpadli. Ostatni raz widziałem coś takiego przy wybuchu czarnomagicznego artefaktu. Wystarczy, że uwalniająca się magia zetknie się ze skórą, by całym ciałem zawładnęła klątwa. – Podzielił się z Solbergiem swoją wiedzą, ściskając różdżkę jeszcze mocniej, ale nie miał pojęcia, w jaki sposób mieliby walczyć z potężnym zaklęciem, którego nie znali. – To chyba nie na nasze możliwości, powinniśmy stąd wiać. – Czyżby przemawiała przez niego panika? Niestety, o czym świadczyło zresztą wyraźnie to, że mimo swych słów, nie ruszył się z miejsca, a zamiast tego przylgnął plecami do zbudowanego przez Maxa muru, nijak nie mogą opanować drżenia swoich rąk.



Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptySro Wrz 08 2021, 23:26;

Nie potrafił zbyt wiele już włożyć do rozmowy, bo po prostu nie miał najmniejszego pojęcia, jak te zawody działają. Mógł opierać się jedynie na domysłach i kilku historiach, które gdzieś tam usłyszał, ale wciąż nie było tego wiele. Przytaknął więc Theo i skupił się na ciekawszej części jego wypowiedzi, jaką był nagły awans kumpla.
-Będziemy w stałym kontakcie! Pewnie będę potrzebował dnia, czy dwóch na zaklimatyzowanie się, ale nie ma opcji, że się nie odezwę. - Zapewnił go, dając sobie bezpieczny margines błędu, gdyby przypadkiem miał ochotę coś odjebać, albo nieco się mocniej stoczyć, niż akurat planował. Jak to mówili, przezorny zawsze ubezpieczony.
-Bezpieczny nie znaczy nudny! - Dodał jeszcze, choć w sumie sam poniekąd tak uważał. Nie mógł zbyt wiele jednak powiedzieć, gdyż jeżeli chodziło o poważne związki to dopiero co wszedł w pierwszy. Cała reszta była dla niego dobrą zabawą i okazją szlifowania swoich umiejętności podrywu i manipulacji.
-Wiedziałem, że cały Hogwart jest ze sobą połączony. Zaraz się okaże, że Prawie bezgłowy Nick zauważył barona kroczącego za córką Ravenclaw i z zazdrości odjebał mu głowę, tylko mu się ręka omsknęła i nie do końca robota się udała, a Gruby Mnich akurat przechodził obok i jeszcze truchełko pobłogosławił. - Jakoś za ładnie mu leciało flow na tę historię, by mógł sobie odpuścić. Oczami wyobraźni widział tę scenę, jak młoda, piękna, zapłakana córka Roweny drze japę na Krwawego Barona, że co do jasnego chuja zrobił, a ten spokojnie wyciera zakrwawione łapy w szatę modlącego się nad konającym Nickiem mnicha i mruczy pod nosem żeby baba zamknęła ryja, bo to męskie porachunki i niech lepiej się zajmie swoją koroną.
Bogin dość bezproblemowo zepsuł tę wesołą aurę, jaka otaczała dwóch dorosłych czarodziejów, próbujących zostać bohaterami w nie swojej wiosce. Wizje, jakie pojawiły się przed Maxem, skutecznie złamały po raz kolejny jego ducha i był naprawdę wdzięczny, że Theo przywrócił go do rzeczywistości. Nie mieli jeszcze pojęcia, że tak naprawdę mierzą się tylko z boginem, który zamieszkał sobie w tej opuszczonej wieży. Sam zresztą też nie stał bezczynnie, gdy ten zaczął pierdolić coś o pułapce i od razu wyczarował barierę ochronną mimo, że nie widział absolutnie żadnej ku temu potrzeby.
-Theo, na fiuta błotoryja, coś Ty kurwa ćpał? Przecież tu nic.... - I wtedy zamarł. Trybiki w mózgu zaczęły działać, a on chyba w końcu zrozumiał co tu się odpierdala i że to, co sam widział jeszcze chwilę temu, to nie była kolejna wizja z dupy, a coś konkretnego. Coś, co wielokrotnie już go pokonywało i czemu nie miał siły stawiać czoła po raz kolejny. -Kain. Bogin! - Wydusił tylko z siebie, mając nadzieję, że Theo zrozumie o co mu chodzi i uda mu się spojrzeć poza tworzoną przez istotę iluzję.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyCzw Wrz 09 2021, 19:21;

- No ja myślę. Jeżeli zobaczę jakieś twoje zdjęcie na wizbooku z Meksyku czy innego egzotycznego kraju, a nie napiszesz do mnie żadnej wiadomości, to uprzedzam, że się obrażę. – Obrzucił go upominającym spojrzeniem, ale jego twarz zaraz rozpromieniała szerszym uśmiechem, a i jego ton przybrał żartobliwą nutę, która wcale go nie opuściła, kiedy zgrabnie przeszli do tematu przystojnego księcia. – Czy ja wiem… czasami jednak dobrze trochę zaszaleć. Za młodzi jesteśmy, żeby spędzać całe dnie w królewskich komnatach przy filiżance w chuj drogiej herbaty. – Może i nie odwalał takich numerów jak Solberg, ale jednak wolał korzystać z młodości, a o ile nie było niczego złego w określeniu swojego partnera mianem „bezpiecznego”, czy lepiej „dającego poczucie bezpieczeństwa”, tak wolałby by nie była ta jedyna łatka, która do niego przylgnęła.
- Oho, kogoś wyobraźnia poniosła. – Parsknął śmiechem, słysząc alternatywą historię hogwarckich osobistości w wykonaniu kumpla, a chociaż chciał się jakoś włączyć w tę wesołą twórczość, tak nic kreatywnego nie przychodziło mu akurat do głowy. Prawdopodobnie dlatego, że trudno było przebić barwną opowieść ślizgońskiego druha. Zresztą… nie mieli już zbytnio czasu i okazji na pogawędki, skoro przyszło im zawalczyć z własnymi lękami.
Nie zdawał sobie sprawy z tego, że mówiąc o zastawionej na nich przez czarnoksiężnika pułapce, pierdoli trzy po trzy. Obłok magicznej energii wyglądał rzeczywiście i łypał na niego groźnie, przez co nijak nie mógł się skupić. Zabawne jak niewiele było trzeba, by sprawić, że ktoś, kto różdżką posługiwał się z niebywałą wręcz biegłością, zapomniał nagle jak poruszyć nadgarstkiem. Cały poznany arsenał zaklęć uleciał również nagle z jego głowy, a w konsekwencji Theo stał się kompletnie bezbronnym, wystraszonym chłopaczkiem, któremu trzeba było sprzedać mocnego kopniaka w tyłek, by przypomniał sobie po co w ogóle się tutaj znaleźli. Na szczęście Solberg przybiegł z odsieczą, chociaż wstyd przyznać, po pierwszych jego słowach Kain sam miał ochotę zdzielić go w łeb, bo jakim cudem ten nie dostrzegał skali zagrożenia… Chwila. Nie widział niczego podejrzanego…. W końcu niedoszły auror poruszył swą mózgownicą, ale nie zdążył nawet podzielić się swoimi przemyśleniami z towarzyszem, kiedy ten wpadł dokładnie na ten sam pomysł. No jasne. Bogin!
- Ja pierdolę. Nie wierzę… – Westchnął głośno, nagle doprowadzając samego siebie do porządku. Uspokoił nierówny oddech i powstrzymał drżenie dłoni, a po chwili skinął głową do Maxa, mając nadzieję, że zrozumie, co powinni zrobić. Sam odepchnął się od muru, wyskoczył zza niego i cisnął niewerbalnym zaklęciem Riddikulusa, zamieniając bogina w… malutką Helenkę, z diademem na głowie, w objęciach dwóch duchów: Prawie Bezgłowego Nicka i Krwawego Barona. – Pewnie jest ich więcej. Dawaj, lecimy z kurwami. – Zagrzał kumpla do walki po tym jak przemieniony przez niego bogin zniknął, podążając dalej w głąb pomieszczenia, by wreszcie rzucić czar na kolejną wyfruwającą zza ściany zjawę.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyPią Wrz 10 2021, 13:16;

-Zapamiętać, nie chwalić się wszystkim na wizzie. - Udawał, że zapisuje coś na niewidzialnym pergaminie, by następnie roześmiać się szczerze. Sam raczej nie był specjalnie kimś, kto każdą minutę swojego życia dokumentował na wizzbooku, choć wizzenger był jego chorą słabością, do której musiał się już dawno temu przyznać. -No i z tym podejściem nie mogę się nie zgodzić! - Tutaj już kompletnie był po stronie Theo. sam żył przecież chwilą, czerpiąc ze swojego istnienia garściami. Często niestety zbyt mocno i zdawał sobie z tego sprawę, ale też gdyby nie to ryzykanckie podejście do życia prawdopodobnie miałby teraz o połowę mniej zajebistych wspomnień. O świetnych znajomych już nie wspominając.
-Wychowałem się pod jednym dachem z pisarką, to tylko mały ułamek tego, na co mnie stać. - Błysnął przed Theo białymi ząbkami, bo co jak co, ale życie ze Stacey naprawdę rozwinęło jego wyobraźnię. Kochał kobietę dużo bardziej niż rodzoną matkę i cieszył się, że to ona stała się jego prawnym opiekunem na tyle lat.
Bogin idealnie pokazywał to, że nawet najpotężniejsza magia jest bezużyteczna w obliczu zwykłego, ludzkiego strachu i psychiki, która potrafiła sprawić, że człowiek po prostu czuł się jak sparaliżowany, zapominając o najbardziej podstawowych funkcjach życiowych.
Fakt, że stali przed boginem bardzo Maxa nie pocieszał. Nie miał ochoty z tym walczyć. Nie chciał ponownie stawać przed tymi nieprzyjemnymi wizjami, ale czy miał teraz jakiekolwiek inne wyjście? Tak średnio..
-Ubezpieczaj mnie, okej? - Powiedział słabo, a w jego oczach widać było czyste przerażenia. Był praktycznie pewien, że nie podoła temu zadaniu i chciał mieć pewność, że Theo wyratuje go, gdyby przypadkiem zawiódł.
Pierwszy upiór został pokonany, ale musieli zrobić obchód, by upewnić się, że wieża będzie czysta z całego tego kurestwa. Daleko nie musieli szukać, gdy kolejny bogin wylazł na nich zza rogu. Max od razu zaczął skupiać się na tym, że to tylko wytwór wyobraźni, projekcja jego strachu i że musi jakoś to pokonać. Udało mu się. Pożar trawiący jego ukochanego zamienił się w łaskotki, a śmiech Felka nieco nawet poprawił mu humor widząc, że faktycznie da się z tym coś zrobić. Natrafili na jeszcze jednego bogina i choć Solberg był wykończony psychicznie, Theo stanął na wysokości zadania.
-Nigdy. Kurwa. Więcej. - Powiedział, gdy opuszczali wieżę, wracając do miasteczka. Spotkali nawet na ławce kobietę, która ich wcześniej zaczepiła i poinformowali, że problem powinien być już rozwiązany, a potem, bez względu na to, czy mógł liczyć na towarzystwo Theo, czy też nie, Max udał się prosto do baru, żeby całe to gówno odreagować.


//zt x2

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Vinzent M. Vonnegut
Vinzent M. Vonnegut

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : stara blizna przecinająca lewą brew, nieułożone kręcone ciemnobrązowe włosy
Galeony : 671
  Liczba postów : 194
https://www.czarodzieje.org/t20744-vinzent-m-vonnegut
https://www.czarodzieje.org/t20751-vinzent-m-vonnegut-korespondencja
https://www.czarodzieje.org/t20745-vinzent-m-vonnegut
https://www.czarodzieje.org/t20753-vinzent-m-vonnegut-dziennik#6
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyPon Wrz 27 2021, 23:34;

Ścieżki Kariery - Czarnoksiężnik: Zadanie

Będąc mieszkańcem Hosmeade, trudno było nie słyszeć krążących po mieście pogłosek o niepokojących krzykach rozlegających się po mieście co jakiś czas. Starsze czarownice żywo plotkowały o tym w sklepach i na poczcie, a młodsi czarodzieje dzielili się domysłami w barach, dodając tym samym coraz więcej niewiadomych do całej tajemnicy. Okazja do rozwikłania tej zagadki pojawiła się dosyć nieoczekiwanie, bo akurat, gdy Vinzent wracał ze spaceru.
        Zatrzymała go jakaś kobieta, twierdząc, że koleżanka jej sąsiadki widziała uciekającego w popłochu przez miasteczko ucznia Hogwartu. Podobno przybył od strony opuszczonej wieży. Wiadomość ta mocno zmartwiła młodego asystenta. Czy to przypadkiem nie były ruiny? Skoro zapuszczali się tam uczniowie ze szkoły, to chyba trzeba było sprawdzić, czy nie dzieje się tam nic podejrzanego, prawda?
        Pierwszą jego myślą było to, aby przy najbliższej okazji poruszyć ten temat w obecności dyrektorki lub Oberona, jednak szybko odrzucił ten pomysł. W końcu nie wiadomo co właściwie się tam kryło, prawda? Równie dobrze dzieciaki mogły się wystraszyć jakiegoś zwierzaka buszującego w okolicy. Poza tym powszechnie wiadomo, że wyobraźnia również potrafi płatać nie lada figle. Mimo to, ciekawość mężczyzna przeważyła i zdecydował się on zbadać to zdarzenie.
        Sądziłem, że to miejsce jest w gorszym stanie, skomentował bezgłośnie, wspinając się po schodach. Z daleka wieża wyglądała jak pozostałości po innej – większej – budowli i w życiu nie pomyślałby, że mogłaby być ona zdatna do użytku. Tym bardziej wystrój wnętrza go zaskoczył, że wszystko wskazywało na to, że służyło ono za miejsce regularnych spotkań uczniów i studentów.
        Co w takim razie wystraszyło tego chłopaka? Koledzy? A może faktycznie przybłąkało się tutaj jakieś zwierzę? Vonnegut zacisnął palce na różdżce i zaczął przy pomocy magii otwierać szafki i kufry na kolejnych poziomach wieży, licząc, że uda mu się dostać na samą górę. Mniej więcej w połowie wspinaczki, rzucił mu się w oczy, lekki ruch za kotarą. Sowa? Kot? A może coś gorszego? Trzy... Dwa... Jeden, odliczał, aż odsunął gwałtownie zasłonę, nastawiając się z góry na to, że wyskoczy na niego jakiś futrzak. Tak się jednak nie stało.
        Przewrócił oczami. Może kobieta się pomyliła? Może to wcale nie był uczeń, tylko dorosły człowiek, który spieszył się do pracy? Vinzent odwrócił się, mając zamiar od razu opuścić wieżę, jednak zamiast tego stanął jak wryty. W pomieszczeniu nagle zrobiło się ciemniej, zupełnie jakby słońce schowało się za chmurami, a na zewnątrz zaraz miał zacząć padać deszcz. Nie była to jednak jedyna zmiana, jaką zauważył. Na dywanie zmaterializował się cień o jego sylwetce z rękami zakutymi w kajdanach, które z kolei były przykute do podłogi.
        Czarodziej cofnął się gwałtownie, a jego puls gwałtownie podskoczył. Nie był to pierwszy raz, gdy był świadkiem takiego widoku, jednak akurat tutaj się nie spodziewał takiej powtórki z rozrywki. Bogin. Cholerny bogin. W samym środku Hogsmeade. Vinzent zacisnął jeszcze mocniej palce na różdżce, z lekkim wahaniem wypowiadając formułkę zaklęcia Lumos. Zbliżył się powoli do cienistej sylwetki, starając się zwalczyć własny strach.
        Każdy bogin był inny i objawiał się na wiele różnych sposobów, jednak akurat ten starający się dostosować do lęków Vinzenta miał stosunkowo trudne zadanie. Jak odwzorować strach przed brakiem kontroli nad życiem? Cóż, najwyraźniej idealnym rozwiązaniem było objawienie się głównemu zainteresowanemu w formie jego samego w kajdanach. Kiedyś byłeś zupełnie inny, pomyślał, przypominając sobie dawne zajęcia w Trausnitz z czasów szkolnych. Teraz był w dużej mierze zupełnie innym człowiekiem, więc nie powinno być nic dziwnego w tym, że wraz z tym, jak dorastał, zmieniał się także jego lęk, stając się bardziej abstrakcyjny.
        Przerażał go brak kontroli nad własnymi decyzjami i losem, a przez to, że trudno było nadać konkretny kształt temu lękowi, bogin zyskiwał tylko nad nim większą przewagę. Pastwił się nad nim. Vinzent starał się ignorować na co dzień te niepokojące myśli, wmawiając sobie, że każdy swój sukces zaskarbia sobie i swoim umiejętnościom. Nie spodziewał się spotkać tutaj bogina, więc zupełnie nieświadomie odsłonił się przed tym magicznym stworzeniem. Błąd. Straszny błąd.
        Mężczyzna wziął głęboki oddech i wyrysował w powietrzu prosty znak, mrucząc pod nosem inkantację. Po chwili z końca jego różdżki wystrzeliły iskry, które następnie poleciały w bogina, zmieniając go... w postać z teatrzyku cieni, której wielkie kajdany zmieniły się w talerze perkusyjne, na których zaczął grać, wyginając przy tym swoje ciało w zabawne pozy.
        Vinzent zaśmiał się parę razy, czując, jak powoli stres zaczyna z niego uchodzić. Nie odpędzi bogina na zawsze, bo ten pewnie zaszyje się w innym kącie wieży lub przemieści się tylko po to, aby tu wrócić za jakiś czas, jednak kilka godzin, dzień, może dwa spokoju dobrze zrobi okolicy. Jedno było pewne, nie miał zamiaru wracać tu drugi raz, aby pozbyć się tego problemu kolejny raz. Kto wie, może w okolicy czaił się kolejny śmiałek pragnący uratować Hogsmeade przed tym drobnym zagrożeniem?

z/t
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8




Gracz




Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 EmptyPon Paź 25 2021, 11:40;

Szczerze? Niespecjalnie przepadał za Opuszczoną Wieżą. Doskonale pamiętał, jak miał tutaj do czynienia z boginem i wcale mu się nie widziało ponowne zetknięcie ze swoim największym koszmarem. Jakby ciemność starała się go okryć płaszczem mroku, uniemożliwiając rozkwitnięcie, a kwiaty upadały na podłogę, przyczyniając się do więdnięcia. Cicho westchnął; może to jest przeszłość, ale to jest również coś, z czym musi nauczyć się żyć. Urlop dawał mu nadzieję i pozwolił na dostrzeżenie pewnych rzeczy w innym, bardziej zrozumiałym tego spektrum - w szczególności wtedy, gdy niósł ze sobą potrzebny sprzęt i składniki. A wziął ich całkiem sporo, mając zamiar nauczyć Rylana czegoś, co go po prostu zainteresuje, a nie tego, co narzucają podręczniki w ramach odpowiedniej ilości nauki. To naturalne - wiedział, gdy pozostawał tym samym odpowiednio dostosowany do metod nauczania - że pewne rzeczy wchodzą do głowy łatwiej lub trudniej.
Sam z eliksirami miał nieco problemów, jako że nie potrafił specjalnie przyzwyczaić się do procesu tworzenia tych zwykłych i interesowały go w sumie tylko te lecznicze. Nic dziwnego zatem, gdy powoli przygotowywał stanowiska, jedno ze srebrnym kociołkiem, drugie ze zwykłym, mając także na wyposażeniu odpowiedni do tego sprzęt, dokładnie myślał nad strategią i tym, jak wyglądają procesy zachodzące podczas tworzenia poszczególnych mikstur. Miał ze sobą także podręcznik receptur oraz, jak żeby inaczej, magiczny dziennik, w którym trzymał większość pomysłów, jakie zamierzał zrealizować. A było ich sporo, tylko czasu nie tyle brak, co musiał nim rozporządzać w taki sposób, by tego nie żałować. By ponownie nie spowodować osłabienia organizmu i wylądowania z powrotem na oddział św. Munga; nie chciał tego scenariusza.
Zapalił zatem papierosa, gdy dokładnie wszystko przygotował, nie chcąc, by cokolwiek nieprawidłowego wypłynęło z niedoczyszczonego kociołka bądź nieświeżych składników. Szczyt Opuszczonej Wieży wiązał się jeszcze z jednym wspomnieniem, o którym to starał się nie myśleć. Jak często zdarza się, że dwie dusze spotykają się w tym samym miejscu o tej samej porze, tylko jedna z nich chce skoczyć, by zakończyć własny żywot? Nie wiedział, ale jakoś nieprzyjemnie mu się patrzyło w dół, czując, że to mógłby być on, gdyby jednak coś potoczyło się inaczej. Wyrzuciwszy wypalonego szluga z tej wysokości, przyglądał się tylko krajobrazowi, jaki koił jego skołataną obecnie głowę. Również wyczuł przesuwanie się tatuażu po ciele, a kojot i wilk na bluzie, jaką miał, ustali w miejscu, czekając i być może przyglądając się okolicznym terenom.
To tylko przeszłość. Liczy się teraźniejszość i przyszłość.

Powrót do góry Go down


Sponsored content

Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 QzgSDG8








Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty


PisanieSzczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty Re: Szczyt opuszczonej wieży  Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Szczyt opuszczonej wieży

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 21 z 22Strona 21 z 22 Previous  1 ... 12 ... 20, 21, 22  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Szczyt opuszczonej wieży - Page 21 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
 :: 
Opuszczona wieza
-