Nieco opuszczone miejsce, w którym można znaleźć kamienne schody prowadzące wprost do kanału. Według legendy było to miejsce schadzek pewnej czarownicy i jej ukochanego trytona, często więc zapuszczają się tu zakochani na chwilę romantycznego tête-à-tête.
Tu możesz spotkać ducha kota Murano.
Autor
Wiadomość
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Jedyną nadzieją Harmony na ten moment było to, żeby przypadkiem nie trafić w kogoś czarną magią, bo sama też nie miała wątpliwości, że to właśnie ona się tutaj działa. Skąd to przeświadczenie? Co innego by jej samej sprawiało tyle krzywdy, przy jego rzucaniu. Po drugie przecież wykradła te książki z Artiem i widziała już trochę ich treści. Nie planowała się jej uczyć, CM to wciąż zaklęcia, które były jej nie po drodze, ale powiedzmy, że wiedziała jak w tym temacie dodać dwa do dwóch. Na pytanie Chrisa przyłożyła dłoń (bo w drugiej tkwiła buzująca magią różdżka) do maski i spróbowała ją z całej siły szarpać, aż knykcie jej zbielały – nic to nie dało. Magiczny dodatek ani drgnął. - Nie mogę! Próbowałam wcześniej, teraz też, nie schodzi! – jęknęła, jeszcze raz szarpiąc, ale nic z tego. Przykleiła się jak zlep do psiego ogona i ani na chwilę nie zamierzała puścić. – Nie wiem co robić… Naprawdę nie chcę rzucać tych zaklęć! Proszę pana, no czy pan mnie widział kiedykolwiek ćwiczącą zaklęcia?! To naprawdę nie ja, nawet nie wiem co rzucam i w jaki spo… NA MERLINA! – pisnęła, gdy różdżka po raz kolejny chciała jej się wyrwać, omal nie wrzucając jej w toń wody. W ostatniej chwili złapała się Chrisa, a oburzona popsuciem jej planów różdżka miotnęła kolejnym, czarnomagicznym zaklęciem w wodę, wielka, czarna kula mgły i błysków wpadła w nią jak kula armatnia, rozbryzgując wielką falę na boki. Tafla jeszcze chwilę się elektryzowała. – Bardzo pana przepraszam… Oczywiście, że rozważała odłożenie różdżki, no bo jak! Ale tak jak znalezienie duchów kotów, to także zupełnie nie działało. Spróbowała ją sobie wyjąć siłą z ręki jednak było to samo co przed chwilą z maską. A różdżka w kolejnym oburzeniu zawrzała srodze. - Nie mogę, nie da się i… Słodka Morgano, czy to grupa turystów? – wskazała na czarodziejów schodzących do wody, która wciąż tliła się na czarno ze złowrogim pomrukiem. – Musimy stąd iść proszę pana! – oznajmiła, szukając najszybszej drogi ucieczki. Nie chciała nikomu połamać kości, a zdecydowanie nie panowała nad zaklęciami.
Każda z panien Brandon była inna i w tym momencie ta świadomość uderzyła w Larkina ze zdwojoną siłą. Lata panowania nad swoimi emocjami pozwoliły mu zachować kamienny wyraz twarzy, kiedy uslyszał słowa dziewczyny, a także pasję, z jaką je wypowiadała. Co prawda w głowie kołatało mu się proste pytanie o to, co się właśnie dzieje, o czym ona mówi, ale po chwili przypomniał sobie Zoe i odetchnął bezgłośnie. Uśmiechnął się kącikiem ust do Anny, nie przerywając ani na moment tworzenia pierwszego szkicu. Słuchał jej przy tym uważnie i cóż, dostrzegał w jej wywodzie o wiele więcej tematów do rozmowy, niż mogłoby się wydawać. - A więc zwalniam cię z tej prośby, pod warunkiem, że opowiesz mi o niej, gdy twa przygoda z jej treścią dobiegnie już końca - powiedział spokojnie, spoglądając na chwilę na Annę, aby zaraz poprawić w szkicu kontur jej twarzy. Obserwował, jak oddycha ciężko, wyraźnie przejęta wszystkim, o czym mówiła, wyraźnie poruszona treścią powieści i tak naprawdę właśnie taką chciał ją odtworzyć w szkicowniku. Pełną emocji, niczym młody płomień, który jeszcze nieokiełznany gotów jest spalać wszystko wokół, gwałtownie, bez pozostawiania po sobie niczego. Dostrzegał różnicę między nią a chociażby Charlotte, która z kolei była ogniem płonącym równo, bez zachwiań, kontrolowanym przez narzucone sobie zasady. - Wiesz, nie uważam, aby Nemezis była gorsza od ostoi ciepła i łagodności. To tak jakbyś chciała zaprzeczyć istnieniu jakiejś twojej części, która jest równie atrakcyjna i warta uwiecznienia. Ten ogień w twym spojrzeniu i pasja, które świadczą, że nie przejdziesz obojętnie obok niesprawiedliwości i gotowa jesteś zawalczyć o wszystko, choćby miłość. Z kolei łagodne usposobienie, choć miłe dla oka, tworzy obraz osoby niezwykle kruchej, słabej - zaczął mówić, przerywając na moment tworzenie szkicu. - Wolałabyś być feniksem, czy kanarkiem, panno Brandon? Jak zechcesz, tak cię narsuję, jednak nie zdołam zachować tego rysunku dla mych oczu. Takie zachowanie mogłoby również zostać źle zrozumiane przez innych, mam rację? Pytanie, choć zadane poważnym tonem, jak wszystko co mówił, kryło w sobie zwykłe droczenie się, chęć sprowokowania dziewczyny do jeszcze bardziej wyrazistych reakcji. Chciał obserwować ten płonący w jej oczach ogień, a później przenieść go na karty szkicownika. Pospiesznie kreślił jej zmarszczone brwi, jak i łagodny uśmiech, pokrywając kartkę szybkimi, nieskończonymi szkicami emocji, jakie odbijały się na twarzy Anny, gotów pokazać jej, że jak każdy, była piękna w złości i radości.
Podczas przechadzki aleja smakoszy nie mogła się zdecydować co właściwie zeżreć. Z jednej strony żołądek miała związany w supeł ze stresu, z drugiej, włoskie kulinaria były cudowne i śmiało mogłaby się nimi zajadać całymi dniami do końca życia. Rozważała już niejednokrotnie zostać w tej Venetii na zawsze. Przycupnęła na jednym ze schodków absolutnie nie bacząc na to, że z poziomu wody i przepływających obok gondoli był świetny widok na jej majty, jako, że jak każda normalna dziewczyna, latem nosiła sukienkę. - Fakty. - przyznała objadając się swoim z takim umiłowaniem, że zaraz miała umorusane kąciki ust jak zbyt rozentuzjazmowany sześciolatek. Ściągnęła drugą ręką buty i skarpety, po to, by zanurzyć stopy w wodzie dla ochłody, ale jedynie do kostek na wypadek, gdyby Maxowi przyszło do głowy znów gdzieś ją wrzucać. Miała nieopodal kawałek kamiennej barierki więc liczyła na to, że zdąży się jej złapać. - Karnawału? - uniosła brwi, spoglądając na niego i pokręciła przecząco głową. Wyglądał na takiego spokojnego i zrelaksowanego, leżąc z lodem na słoneczku, że aż się uśmiechnęła ze wstydem, bo pozwoliła sobie popatrzeć na niego chwilę dłużej, odrobinę bardziej zachłannym spojrzeniem, nim nie spaliła intensywnej cegły i nie odwróciła wzroku. - A Ty? - odbiła pytanie, obserwując błyski światła, tańczące po wodzie.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Sam to najchętniej zjadłby tam wszystko, ale ostatecznie zdecydował się na lody. Jakby nie było, w bluzie i dżinsach doskwierał mu upał i chciał się chociaż tak spróbować ochłodzić. Nie zwracał uwagi na jej bieliznę, choć zarys ciała krukonki odbił się w jego umyśle. Była cholernie zgrabna i zdawał sobie z tego sprawę, ale dopiero na masażu tknęło go to tak mocno. -Jakbyś nie mogła w nocy spać, polecam Ci mały włam do spiżarni w Koloseum. - Puścił jej oczko, z lisim uśmieszkiem. Tak, tam to się nażarł takich skarbów, że chętnie by to jeszcze powtórzył, a w miłym towarzystwie, jadło się zdecydowanie przyjemniej. -No, karnawału! - Nieco się ożywił. -Jest naprawdę super! Możesz poznać historię Venetii i jej zwyczaje. No i wziąć udział w wielu ciekawych rozrywkach. Matko, mnie nawet wzięli za jakiegoś aktora, czy inną sławę, wyobrażasz to sobie? - Wybuchnął śmiechem, opowiadając, jak to zaczepiali go na ulicy i pytali o zdjęcia i autografy po wieczorze w teatrze, gdzie ktoś pomylił się i wciągnął go na czerwony dywan i prosto do vipowskiej loży. -Jakbym mógł, zamieszkałbym tutaj na zawsze. Jakiś mały apartamencik z oknami do ziemi i spoko tarasem. Kawałek ogródka, czy innej zieleniny dla Buddyego i po prostu spokój. Święty spokój.... - Aż się rozmarzył, jeszcze bardziej odlatując i relaksując się na tych schodkach. Aż przez moment zapomniał o lodzie, który siłą rzeczy topniał i powoli spływał mu na dłoń, w której go trzymał.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Na dźwięk jego słów jej czerwone uszy nabrały na intensywności, przelewając rumieniec dalej w stronę policzków. Rzeczywiście miała problemy ze snem, ale nie chciała o nich mówić. Zapytany dlaczego, a ona przecież nie mogłaby się przyznać, że to przez niego. Że o nim myśli, że żałuje, że tęskni, że wmówiła sobie głupie zainteresowanie a teraz musi mierzyć się z gorzką rzeczywistością. Rozciągnęła usta w głupim uśmiechu, bo to był jej jedyny ale i też zawsze działający sposób na zamaskowanie ukrywających się w głowie emocji. - P-poszukam. - zająknęła się, ale zaraz prędko zamaskowała to otarciem ust nadgarstkiem z resztek lodów- Znając moje szczęście to akurat jak ja się będę włamywać to mnie ktoś nakryje i mnie wyrzucą z hotelu. - zaśmiała się wesoło - Będę ósmym bezdomnym kotem Venetii, czy coś... - chrupnęła wafla przysłuchując się jego bardzo przekonującemu opisowi karnawału, jedna zaraz odwróciła wzrok, by popatrzeć na migoczące pod powierzchnią wody, kolorowe rybki. Uśmiechnęła się pod nosem, bo nie wydawało się to jej wcale takie niewyobrażalne. Był piękny, miał w sobie taką niewymuszoną elegancję, nawet, jeśli ukrywał ją pod płaszczem czarnego humoru i różnych głupot. W jej oczach od czasów popisów na szkolnym boisku był celebrytą. Zanim jeszcze wiedział o jej istnieniu. Zaśmiała się jednak razem z nim, nie chcąc zdradzać gdzie odpływają jej myśli. Dojadłszy swojego loda pochyliła się do wody by obmyć w niej okropnie umorusane ręce i obracając się do Maxa bardziej przodem, podciągnęła wyżej krawędź sukienki, by wytrzeć w nią ręce. - Totalnie! - przyznała mu entuzjastycznie rację - Kiedyś będzie mnie na to stać i kupie sobie tu małe mieszkanko i będę żyć z czegoś super. Może zostanę mistrzynią robienia lodów? - zamyśliła się poważnie, jednocześnie oczywiście absolutnie nieświadoma tego, jak zabrzmiało jej marzenie.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Jakby usłyszał, że ma problemy ze snem, bez chwili zawahania poleciałby upichcić jej najlepsze eliksiry na tę dolegliwość. Gorzej, gdyby usłyszał o powodzie tego stanu rzeczy, bo z tym mógłby mieć większy problem, żeby jakoś znaleźć odpowiednie rozwiązanie. -Napisz mi na wizzie, będę stał na czatach, albo wywalą nas razem. - Zaproponował przyjemniejsze rozwiązanie, z korzyścią dla nich obydwoje. Ona nie zostałaby sama z ewentualnym problemem, on mógłby się znowu nażreć w ciasnej spiżarni z piękną kobietą u boku. Ona wpatrywała się w wodę i rybki, on podziwiał sunące po niebie chmury i rozprawiał o urokach tutejszego karnawału. Nie wiedział, że uważała go za pasującego na gwiazdora. Pewnie nawet by się nieco roześmiał, gdyby wypłynęło to na wierzch, bo sam miał o sobie zdecydowanie mniejsze mniemanie. Miał już coś rzucać, że może zostaliby sąsiadami, gdy Dolly zrzuciła lodową bombę, a Max o mało co nie prychnął potężnie ze śmiechu. Powstrzymał się resztką woli znając ją na tyle, że wiedział, że mogła nie zrobić tego specjalnie, ale już nie potrafił zatrzymać słów, które same opuściły jego krtań. -Może. Chętnie zostanę Twoim pierwszym klientem. - Musiał aż zakasłać, żeby zakryć śmiech, który coraz mniej potrafił opanować. Nie wyobrażał sobie jej nigdy w tej pozycji, choć teraz jego myśli pomknęły w tym kierunku, tworząc niebezpieczne wizje w wyobraźni. -Albo pizzy. Tak, pizza to też nie jest przecież zły pomysł! - Starał się być taktowny, okej? Może średnio mu to wychodziło, bo wyglądał komicznie, próbując zachować powagę, ale na pewno nie można mu było zarzucić, że nie próbował być kulturnym panem.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Zaśmiała się wesoło na propozycje stania na czatach. Cały Max, zawsze gotowy nadstawić za nią karku. Bardzo łatwo jej było poczuć się w takich chwilach wyjątkowo. Był pierwszą i jedyną osobą, która w ten sposób z nią rozmawiała, która była zawsze otwarta na jej pomysły i problemy, osobą która tak bez wysiłku wyciągała pomocną dłoń, niezależnie od rozmiaru problemu. Chciała wmawiać sobie, że to co do niego czuła było głupie i dziecinne, ale przecież, choć umysłowo wciąż dzieckiem, emocjonalnie była wystarczająco dojrzała by rozumieć, że to naturalne kochać kogoś, kto jest dla Ciebie dobry. Nawet psy to rozumieją, więc czemu nie ludzie? Kiedy się tak znienacka zakrztusił spojrzała na niego zdziwiona. - Dobra! - ucieszyła się, klaszcząc w ręce - To jesteśmy umówieni! - pokiwala entuzjastycznie głową, mając już w głowie wizję swojej małej lodziarni, oczywiście zupełnie inną, niż ta, która pojawiła się w głowie Maxa- A tam pizze. - machnęła ręką - Każdy głupi może być pizzermanem, ale mistrzem gelato? - uśmiechnęła się, dumnie wypinając pierś, po czym wycelowała w nią kciukiem - To będę ja. Tylko przydałoby się nauczyć... - zamyśliła się, załączając dłonie jak do modlitwy- Znasz się na robieniu lodów? - zapytała spoglądając na niego jak olśniona. Przecież w jej oczach Max znał się na absolutnie wszystkim, był wcieleniem doskonałości. Jaką ironią losu było to, że na robieniu lodów się znał, tylko nie takich, o które pytała Fowler- Chyba średnio, co? Nawet jedzenie ich Ci słabo wychodzi! - zaśmiała się, wskazując na loda, który niewzruszenie rozpływał mu się po dłoni, po czym wyciągnęła rękę, by chwycić jego nadgarstek i oblizać go z cieknącego słodycza- Musisz szybciej lizać, bo Ci się cały rozpłynie. - zauważyła rzeczowo, kiedy kilkoma liznięciami opanowała kilka strużek rozplywajacego się deseru- Widzisz? Ja już nawet brzmię jakbym się znała. Wystarczy że znajdę dobry przepis, poćwiczę i się nie poddam. - kiwnęła głową w zgodzie ze swoimi myślami - Będziesz moim obiektem testowym, co Ty na to? - uśmiechnęła się promiennie jak słońce, czując jakąś radość z tego, że może rzeczywiście jest jej udane w życiu coś miłego.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nie mógł nic poradzić na to, że był jaki był. Z jednej strony zachowywał się jak gentleman, z drugiej wybuchał śmiechem na te lodowe skojarzenia. Starał się pozostać kulturalny, ale Dolly zdecydowanie nie ułatwiała mu tego zadania. Chciał przekierować jej myśli w stronę innych przysmaków, ale jak widać młodym krukonkom w głowie były jedynie lody. -Mistrzem... Co? - Przełknął ślinę, bo zdecydowanie usłyszał coś innego niż ona powiedziała. Ogarnął się jednak chwilowo, próbując uspokoić ciało i umysł. Szło mu to fatalnie i do tego jeszcze gorzej z każdym kolejnym słowem Fowler. Gdy strzeliła następnym pytanie nie potrafił już dłużej wyciskać z siebie powagi. Prychnął tak potężnie, że aż okulary nieco mu spadły z nosa, odsłaniając błyszczące, zielone oczy chłopaka. -Coś tam wiem. - Mruknął cicho pod nosem, zdecydowanie mocno rozbawiony, jak na tak pozornie niewinny temat. Jego mózg daleko był od niewinności. Zbyt długo unikał jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, a choć psychikę miał uszkodzoną do granic, to jednak jego libido wcale nie ucierpiało i wciąż działało na dość wysokich obrotach. -Och, słodka Dolly... - Wyrwało mu się głębokie westchnięcie, gdy poczuł jej język na swoim nadgarstku. Nie miała bladego pojęcia, co robiła, albo udawała, że jest tego nieświadoma. Wystarczyło jednak, by przez chwilę zwróciła uwagę na jego płytszy oddech, czy zdecydowaną ciasnotę i ciepło w okolicach jego spodni, by mogła zorientować się, co jest grane. -Yhym, nie poddawaj się. - Coraz ciężej mu się mówiło. Próbował skierować myśli gdzieś indziej, gdzieś daleko stąd, ale nie było to łatwe, gdy całego ogarniało go gorąco, nie mające nic wspólnego z upalnym słońcem Venetii. -Chętnie. - Mruknął, zamykając powieki i skupiając się bardzo mocno na czyrakach, zgniłych truchłach i innych zdecydowanie niepodniecających rzeczach. -Możemy.... Zmienić temat? Robię się zazdrosny o Twoje plany na przyszłość. - Próbował zażartować, ale nie wiedział, jak mu to wyszło, bo myślami zdecydowanie robił wszystko, by opanować swoje ciało i żądze.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Była nieco zbita z tropu jego wybuchem śmiechu, ale odruchowo również zaczęła się śmiać w odpowiedzi na jego rozbawienie, to było silniejsze od niej, mimo, że jakiś cichy głos w głowie pytał, czy on się śmieje z jej świetlanych planów na przyszłość, czy ona jest dla niego po prostu śmieszna. - Dobry pseudonim, dla mistrzyni gelato. Słodka Dolly. - promienny uśmiech nie schodził jej z twarzy. Jakby nie patrzeć i plan był dobry i nazwa dobra i lody były super sprawą, choć niewątpliwie dla Solberga bardzo trudnym tematem, skoro jego myśli zboczyły już na zboczony tor. Przekrzywiła głowę, nieco zmartwiona, zwracając rzeczywiście uwagę na jego głębsze oddechy, którymi próbował uspokoić rozochocone ciało, całkowicie przecież nieświadoma, że była temu winna. - M-możemy... - zająknęła się dziwnie speszona, czując się nieco głupio, bo wyraźnie widziała, że Max nie chciał z nią teraz rozprawiać o jej marzeniach na przyszłość, jednocześnie przecież, ona z nikim innym o tej przyszłości rozprawiać nie chciała. Jej brwi wygięły się w smutne łódeczki - Wszystko ok? - nachyliła się, opierając dłonią o jego udo, by dotknąć drugą delikatnie jego czoła, a potem policzka, chcąc sprawdzić, czy wszystko w porządku- Może to udar... - powiedziała cicho, sama do siebie, po raz kolejny plując sobie w brodę, że nie była chociaż odrobinę lepsza w magii leczniczej- Chcesz wrócić do koloseum? - zapytała cicho, pochylając się bardziej i zaglądając mu z troską w oczki przez okularki.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Absolutnie nie uważał jej za śmieszną. Starał się jakoś zmienić temat, przekierować na inne tory i zdecydowanie rozluźnić atmosferę, która gęstniała z każdym kolejnym gestem dziewczyny. A jak miało się okazać, tych w zanadrzu posiadała jeszcze kilka. -Mistrzyni Fe....Gelato. Myślę, że biznes zrobi szał nie tylko tutaj. - Próbował, starał się niewinnie prowadzić tę rozmowę, ale tracił rozum z każdym kolejnym mililitrem krwi, który zamiast do mózgu, trafiał w bardziej południowe regiony jego ciała. Zdecydowanie nie tak wyobrażał sobie, że ten dzień się potoczy. Powoli wypuścił powietrze z ust, gdy zgodziła się na zmianę tematu. Chwilowo poczuł ulgę, że zaraz wyzwoli go z tych słodkich męczarni i będą mogli na spokojnie powrócić do tematu w mniej gorącej atmosferze. Niestety, nie docenił niewinności i troski Dolly, która zamiast ulżyć mu cierpienia i się odsunąć, tylko pogłębiła fizyczny kontakt, pochylając się nad nim i kładąc dłoń na jego rozgrzanym udzie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Troska obejmowała ją jakimś ciepłym skrzydłem, uczucie, że może ma właśnie okazję odwdzięczyć mu się za te wszystkie okazje, kiedy to on troszczył sie o nią, nawet, jeśli robił to ze zwykłej grzeczności, nawet jeśli jej głupia naiwność chciała wierzyć, że to ze szczerej sympatii. Możliwość odwdzięczenia się za czyjeś dobro była zawsze satysfakcjonująca i chyba to pragnienie satysfakcji tak ją pchało w poczucie powinności niesienia braterskiej pomocy. Uśmiechnęła się miękko na jego słowa. Zawsze był taki uprzejmy, nawet kiedy nie chciał czegoś robić albo o czymś rozmawiać przykładał wielka wagę do tego, y łagodnie zejść z tematu. Podziwiała w nim tę cechę, jak i wiele innych cech o których wiedziała, a nawet o tych, o których nie wiedziała. Miał przecież swoje tajemnice, jak dziki kot, jeden z tych zamieszkujących Venetię. - Jesteś pewien, że wszystko w porządku? - zapytała cicho, w końcu była już o cal od jego twarzy.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Owszem, dla niej był łagodny i kulturalny. Nie znała jego bardziej brutalnej strony, nie widziała jak skopał tych gości we wrzeszczącej chacie kilka lat temu. Nie miała pojęcia, jak łatwo wybuchał gniewem i z jakim brakiem wysiłku potrafił ranić ludzi tam, gdzie wiedział, że zaboli ich najbardziej. Nie wiedziała tego wszystkiego, bo nie była kimś, kto budził w nim tę ciemną stronę. Poniekąd była jego aniołem na ziemi. Słodką Dolly, której niewinność zdawała się być niewiarygodnie naturalna. Chętnie jej pomagał i spędzał z nią czas, bo zarażała swoim uśmiechem i radosnym sposobem bycia.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Po ostatnim spotkaniu z Harmony Nicholas był raczej w średnim humorze. Od tamtej pory jednak trochę się zmieniło i bardzo możliwe, że miał w tym swój udział pewien wyjątkowo pociągający, pachnący drzewem sandałowym mężczyzna. Na tym etapie trudno było orzec, czy znajomość z Tonio była dla Nicholasa czymś dobrym, czy wręcz przeciwnie, grunt, że chłopak zdawał się obecnie dużo bardziej rozmarzony, w odróżnieniu od poddawania się mrocznym rozmyślaniom. Mogło się nawet zdawać, że na ustach Nico błąkał się ulotny uśmiech, ale było to zbyt ulotne, by móc określić to jednoznacznie. Tematyka rysunków Seavera zdążyła się zmienić. Zaniechał tymczasowo rysowania sztywnych brył i przedmiotów, a skupił się na dynamice, na ekspresji i na ludzkim ciele. Jego szkice były coraz mniej koślawe i dotyczyły coraz bardziej zaawansowanego zakresu. W tej chwili rysował dwie sylwetki splecione w czymś, co mogło być namiętnym pocałunkiem, albo czułymi objeciami. To nie były detaliczne sylwetki, tylko gesture mające oddać z grubsza pozycję. Niestety rysowanie z pamięci miało to do siebie, że nie zawsze było proste dla początkujących. Nicholas wciąż był niezadowolony, a po rzuceniu zaklęcia rysunki nie nabierały takiego ruchu, jakiego by sobie życzył. Przydałby mi się model, a najlepiej modelka. Najlepiej taka pełna energii. Najlepiej na butach do jazdy na wodzie. I właśnie taka istotka miała mu się zaraz objawić w pełni swojej okazałości.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Ostatnie tygodnie były pełne skrajnych emocji. Powrót Nico sprowadził ze sobą tak wiele uczuć tych dobrych i złych, bolesnych i pełnych nadziei, że aż targały nią od środka w wizji nowego programu. Z kolei spotkania z Artiem… Uspokajały ją, jakby wygładzały samą jej duszę i zszargane nerwy. Jakby swoimi słowami i czynami tańczył z nią, by tylko wyciszyć jej emocje. I dziś tańczyła z nią też woda. Od rana, od założenia maski ta zdawała się podążać za każdym jej krokiem i Remy potrafiła zrobić z niej nawet kształty. Więc, stając na wodzie w swojej codziennej przejażdżce, stworzyła sobie partnera do tańca, na kształt pewnego blondyna, który kroczył foxtrotem w jej sercu. Tak też zaczęła jechać i na powierzchni wody, tańcząc i kręcąc piruety ze swoim zaklętym z toni partnerem, przemierzając kanały. Skoro nie potrafiła powiedzieć o tych uczuciach, zawsze mogła je wytańczyć.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Model był potrzebny, model się pojawił. Harmony Seaver jak zwykle stanęła na wysokości zadania, pojawiając sie wtedy, gdy najbardziej tego potrzebowano. Nicholas wpatrywał się w nią jakiś czas, zastanawiając się, czy zamierzała tutaj pozostać, czy odpłynie zaraz w siną dal. Postanowił nie ryzykować i ją zawołał. - Znowu cie nosi, Psidwaku! - zagadnął wesoło, zupełnie inaczej niż przy ostatnim rozstaniu. - Zechciałabyś nie odtańcowywać stąd za daleko? Staram się nauczyć uchwycać dynamikę w rysunku, przydałaby mi się modelka. Pokazał jej kartki papieru i ołówek, choć z tej odległości nie mogła nic widzieć. Miał sporo nagryzmolone, ale chciał się dzisiaj zająć tym naprawdę na poważnie. Miał zapas papieru, miał czas, miał dużo zapału. Miał też możliwości, żeby się rozwijać. I to właśnie robił.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Kręciła się i wirowała ze swoim partnerem wyczarowanym z wody, aż usłyszała czyiś głos. A dokładniej głos Nico. Postać z toni rozpadła się, a ona zamachała do niego. Woda podniosła się razem z nią i też zamachała. - Nico! – nie kryła swojej radości, która była podwójna dzięki temu, jak się odzywał. Zdawał się być pogodny, a to więcej niż mogła prosić. – Mogę tańczyć tutaj! – aż podskoczyła ze śmiechu. – Dziś chyba też sprzyja mi woda, spójrz! – i na nowo wyczarowała ruchem rąk postać jej partnera o kształcie Artiego. – Nieźle, co? Może być slow foxtrot? A może wolisz walca? Czy w ogóle coś szybszego? Tango na przykład? – i przywołując we wspomnieniach dzień, w którym tańczyła z chłopakiem wszystkie te gatunki, ruszyła żywym krokiem tango, od początku nadając ekspresji ruchom wszystkimi ciepłymi wspomnieniami. Tak, jakby tańczyli to teraz razem.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Dzięki, Rems! - ucieszył się, przysiadając znów na schodach. - Myślę, że każdy rodzaj tańca będzie wspaniały. A umiesz... Umiesz te takie skoki? Nie wiem jak to się nazywa. Takie z obrotami, albo bez obrotów. Zależy mi na różnych dynamicznych pozycjach, ale też chciałbym, żebyś je powtarzała, żebym był w stanie je uchwycić. I od razu mówiąc to zaczął nanosić na papier energiczne linie, mające przedstawiać w uproszczony sposób taneczne popisy kuzynki. Nie mógł się zamykać w rzemieslnictwie rysowniczym, chciał się nauczyć tworzyć piękne, pełne pasji rzeczy, które mógłby uwieczniać i zamieniać w coś praktycznego. Czy pozytywka z taką tancerką nie byłaby czymś wspaniałym? Taka ze srebra, rozpryskująca srebrne fale, które jednak zawsze magicznie by wracały na swoje miejsce. Byk tak pochłonięty pracą, że z początku nie skojarzył, że coś jest nie tak z postacią, która towarzyszyła Harmony.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Wykonała kilka kroków tango, gdy Nico poprosił ją o skoki. - Oh! Łyżwiarskie? – dopytała z uśmiechem. – Nie ma problemu! Co prawda ten układ był do programu solo, aleee – zastanowiła się chwilę i puściła swojego partnera z wody, który teraz stał obok niej. – Mogę ci zatańczyć układ z poprzedniego sezonu, uwielbiam go. Jakoś go pokombinuję na dwie osoby, szkoda tylko, że nie możesz usłyszeć muzyki do niego – aż westchnęła, przypominając sobie tamtą melodie, którą skomponował jej Artie, była idealna. W myślach przywołała sobie muzykę i ruszyła do niej, jednocześnie animując wodnego partnera, żeby tańczył z nią, zjeżdżał się i rozjeżdżał, obracał, trzymając w talii jak wtedy, gdy omal nie odleciała przez maskę. Delikatnie, jakby mógł jej tym zrobić krzywdę i pewnie, jakby faktycznie uciec mu mogła. Musiała przygotować się do skoku, musieli się więc od siebie bezpiecznie oddalić, tęskne spojrzenie, przeciągnięty dotyk, jakby nie chcieli puszczać, zostawiona w powietrzu ręka, wyciągnięta w swoją stronę… Obrót w przód, przyspieszyła na dwa kroki, by lepiej wejść w rotację i wykręciła potrójnego axla w powietrzu, tak samo jak wodny partner, lądując go z gracją.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas z zapałem zabrał się za szkicowanie niesamowitych układów, wyskoków, pozycji możliwych wyłącznie u wygimnastykowanej osóbki, takiej jak Harmony. Jego myśli na moment odpłynęły w stronę Tonio i pewnych kombinacji, które umożliwia taki poziom wygimnastykowania. - Rems, myślisz, że ja też bym tak mógł? Nie mówię o tych szalonych wyskokach, chociaż... Wiesz, chodzi mi o tę giętkość. To możliwe dla kogoś w moim wieku? Czy do tego trzeba zacząć we wczesnym dzieciństwie? Para na wodzie zyskiwała coraz więcej szkiców, aż wreszcie Nicholas tchnął w te rysunki magię i szkice zaczęły się poruszać, odwzorowując to, co Seaver widział przed chwilą na własne oczy. - Gotowe! Chcesz ocenić? Chcecie...? Rems, co do ciężkiego venerata...? Otworzył szerzej oczy, zaskoczony ttm, co właściwie ujrzał. A właściwie to, na co patrzył przez cały czas, a do niego nie docierało. Czym była wodna postać obok jego kuzynki? Czy naprawdę tak już odpłynął myślami, że nie widział szalonej magii działającej tuż przed jego nosem?
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Nigdy nie jest za późno! – zapewniła z pełnym przekonaniem. – Wiadomo, jest dużo trudniej, ale będziesz w stanie się wygimnastykować! No i to zdrowe dla mięśni – pokiwała głową z uznaniem i dała mu nawet kciuki w górę! Przecież, o co innego mogło mu chodzić niż dbanie o siebie, prawda? Tańczyła z coraz większymi emocjami, kreśląc je jasno i tak mocno, jak wygrywały jej w sercu. Nigdy nie jeździła w parach, jedynie dla zabawy wykonywała podnoszenia z kolegami z lodowiska, ale teraz miała takie panowanie nad wodą, że mogła się nią unieść! Zrobiła więc to! I podrzut w powietrzu! Tak żałowała, że nie słyszała muzyki specjalnie dla niej, ale uczucia i tak wybrzmiewały teraz głośniej, niż pluski wody. Gdy weszli w pozycję końcową, zatrzymali się w pozie niczym z walca, ona w głębokim odchyleniu, trzymając jedną dłoń na ramieniu wodnego partnera, drugą na jego policzku, patrząc mu prosto w… Miejsce, gdzie byłyby oczy, gdyby to był człowiek. - No pewnie, że chcę! – zawołała, szybko podjeżdżając do brzegu, jednak, nim zdążyła zerknąć na kartkę, zatrzymała się w pół kroku. – Jak to co? To był układ? – nie do końca rozumiała pytanie, cały czas zamknięta jeszcze w emocjach sprzed chwili, z dudniącym sercem i maślanymi oczami.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Policzki Nicholasa nabrały nieco kolorów, kiedy usłyszał odpowiedź. A więc była taka opcja! Jeszcze nie wiedział jak dokładnie mógłby wykorzystać takie umiejętności, ale perspektywa wydała mu się niesamowicie kusząca. No i tak jak Remcia mówiła, to było zdrowe! Zawsze mógł zwalić ten pomysł na kwestie dbania o siebie. - Nie układ... To... Ta postać! Czy to woda? Czekaj, mówiłaś, że woda ci sprzyja... Masz to samo co ja wcześniej z powietrzem? - Nicholas aż się zapalił do możliwości, które dawała ta sytuacja. - Rems, a nie chcesz wyzwolić kilku fali? Bardzo chciałbym nauczyć się je rysować, a nie miałem okazji. Owszem, jesteśmy nad morzem, ale pogoda jest wyjątkowo spokojna. Mogłabyś? Naostrzył zaklęciem ołówek i sięgnął po kolejną kartkę, wcześniejsze rysunki pokazując Remci. Nie mogła tam dostrzec podobieństwa jeśli chodzi o rysy twarzy, bo wszystkim postaciom za twarz robił owal. Wszystko jednak skupiało się na dynamice ruchów i nawet te rysunki, których jeszcze nie zdążył zaczarować, ukazywały energię płynącą z pokazu, który zaprezentowała mu Remcia. - A tak poza tymi rysunkami... Wspaniale jeździsz na łyżwach. Sporo się zmieniło od czasów tamtego jeziora. I ja wciąż pamiętam o tym wisiorku. Kiedy tylko będę umiał dość dużo, dostaniesz najpiękniejszy medalion, jaki stworzę. Nie zdążę z nim na prezent urodzinowy, ale... Wiesz. Chyba warto zaczekać, prawda?
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Oh! No tak! Nie zauważyłeś? Przyjechałam z nim tutaj – i poruszyła się tak, by postać naśladowała dokładnie jej ruchy i kroki. – Jakoś tak dziś woda ze mną współpracuje całkiem wesoło – uśmiechnęła się szeroko, zbijając piątkę z partnerem do tańca. – No pewnie, że mogę! Spójrz – i jednym kiwnięciem palca zmieniła podobiznę w morską falę, kręcąc nią dookoła siebie jak w rozpoczynającym się sztormie, choć pogoda była przecież tak przyjazna. – Jak się podoba? – zachichotała. – Taka może być? Przyglądała się uchwyconej przez Nico dynamice i aż podrygiwała w miejscu wraz z tańczącymi postaciami. Tak wspaniale wirowały! - Nico, rozkwitasz z dnia na dzień – pochwaliła go zupełnie szczerze, spoglądając na niego czule. – Cieszę się, że tak uważasz, kiepsko by było, jakby nic się nie zmieniło, co? – zażartowała, a zaraz serduszko jej się rozpłynęło na wieść o wisiorku. – Naprawdę chciałbyś go zrobić?! Będę czekać tyle ile tylko trzeba!
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
- Ja... Uhm... Zamyśliłem się. - Nicholas zmieszał się okropnie i uciekł spojrzeniem przed wzrokiem dziewczyny. Nie był gotów jej opowiadać o Tonio. Z resztą tak naprawdę nie było o czym. To zbyt krótka znajomość. Z Anabell zaprzyjaźnił się zbyt szybko i skończyło się niezbyt szczęśliwie. Tym razem nie chciał o niczym opowiadać, żeby się później nie tłumaczyć. Ale jego delikatnie zarumienione policzki i rozmarzone spojrzenie mogły dać cień podejrzeń. Tylko że on nie zauważył tego samego u Rems. Najwyraźniej tak już miało pozostać, że kompetencje społeczne nie były jego mocną stroną. - Doskonałe! Ale mniej kręcenia w kółko, więcej naturalności Chyba że lubisz fale kręcące się w kółko. Ale ja proponuję mniej magii, a więcej naturalnych rozprysków. Nicholas szkicował zawzięcie, starając się stworzyć jak najbardziej precyzyjny szkic rozbryzgu wody. Zastanowił się jeszcze raz, patrząc na fale ze szkicownika i te tworzone przez Remcię. - A mogłabyś rozpędzić się na łyżwach i hamując po łuku wywołać falę? I nawet nie był zawstydzony tym jak bardzo rozstawia Remcię. Był pochłonięty ćwiczeniami i wpadał co rusz na nowe pomysły. Jego palce zaciskały się na ołówku z wrażenia, kiedy szkicował, a później na różdżce, kiedy ożywiał obrazy. - Oczywiście, że chcę. Obiecałem Ci i dotrzymam słowa.
+
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Zamyśliłeś? – uniosła brew w górę, bo jego zachowanie było co najmniej niecodziennie i doskonale widziała w nim odbicie samej siebie. Jej wesoła, plotkarska i zawsze do ludzi część chciała wyskoczyć na niego i trochę się podroczyć, kto tak mu w głowie zawirował. Jej opiekuńcza część miała ochotę upewnić się już teraz z łyżwą gotową do rzutu, że nie robił nic głupiego z Anabell, która przecież była dzieckiem w porównaniu do niego. A rozsądek i empatia kazały jej po prostu się zamknąć, bo nie wyglądał na kogoś, kto chciał się tym otwarcie dzielić. A przynajmniej nie z nią i musiała to zaakceptować. Szybko się z tego otrząsnęła, to był szczęśliwy czas. Czas zabawy, dzień, w którym Nico był pogodny! Nie mogła mu psuć humoru ani sobie! - O! Okej, rozumiem! – przyjrzała się szkicowi i zaczęła bawić się układem wody, posyłając energiczne fale. Jak poprosił, tak zrobiła. Nabrała rozpędu, popychając się jeszcze dodatkowo siłą wody i zahamowała, tworząc od swojego ciała wielką falę. Fala byłaby dużo mniejsza, ale wzmocniła ją magicznie tak, by stworzyła piękną scenę. - Wow! Ależ to wyglądało! Mogę tak jeszcze kilka razy! – wyćwierkała, bawiąc się ruchami wody. - W takim razie czuję się jeszcze bardziej zobowiązana do pomocy! – uśmiechnęła się do niego promiennie. – To co teraz chcesz narysować? - spytała, mając nadzieję spędzić z nim jak najwięcej czasu.
Aneczkę ogarnęła ulga i wdzięczność względem LJ'owej wyrozumiałości. Zaiste godnym jest małżonkiem dla przyszłej królowej Viktorii! - Jestem ogromnie wdzięczna za twą wyrozumiałość. I sądzę, że uniosę trud opowieści, gdy będzie już po wszystkim. Ostatecznie emocje, nawet te najpotężniejsze w pewnym momencie mijają, zostawiając po sobie wyrwę w sercu i pustkę bezdennej otchłani rozpaczy... Wtedy już nic nie może człowiekowi bardziej zaszkodzić. Wciąż przeżywała sceny z książki, przejęta nimi w sposób przechodzący pojęcie, ale słowa Larkina szczerze do niej trafiały. Czy chciała zatracić część siebie? Wyprzeć się jej? Porzucić? O nie. Nie było mocy, która zmusiłaby ją do wyparcia tego, kim jest. W końcu była panną Brandon! I już sam ten fakt napawał ją bezbrzeżną dumą. - To nie jest proste pytanie. Odpowiedź nie może być jednoznaczna. - powiedziała bardzo poważnie Aneczka, traktując to zagadnienie z większą dociekliwością, niż prawdopodobnie zakładał to Larkin. - Feniksy są potężne, ale jest w nich też łagodność. Czy inaczej mogłyby zapłakać swymi uzdrawiającymi łzami? Łagodność nie może być słabością. Ja chcę być łagodna i dobra, ale też odważna i nieugięta, gdy trzeba. Walczyć jak orzeł o tych, nad którymi sprawuję opiekę, być delikatną i troskliwą niczym gołębica, z kruczą mądrością stawiać czoła wyzwaniom, jednocześnie będąc pogodną i barwną jak radosna sikorka. Nie można być w życiu jedynie feniksem. Feniks zachwyca, ale można się sparzyć jego płomieniem.