C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Zapomniana i dobrze ukryta pracownia alchemiczna, znajduje się w piwnicach Kociej Kawiarni, gdzie przed wiekami pracował najsłynniejszy z Weneckich alchemików. Legenda głosi, że to on stał za stworzeniem cudownej mikstury uzdrawiającej, na bazie purpurowego bzu.
Aby się tu dostać rzuć kością k6. Wyniki 3 oraz 5 oznaczają, że spotykasz ducha kota alchemika, który prowadzi Cię do tego zapomnianego miejsca. Pozostałe wyniki oznaczają, że nie udało Ci się znaleźć lokacji.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Przygoda przy Studni Snów się trochę rozwlekła, ale Yekaterina wyniosła z niej dwie ważne lekcje. Pierwszą bylo - ufać sobie, jeśli się jest czegoś pewnym. Druga - działanie jest lepsze od gdybania. Dlatego po wizji, którą jej zafundowano, przeszła do dalszej akcji. Zweryfikowała okoliczne miejsca pod kątem połączenia dwóch cech wspólnych i ustaliła, że najbardziej prawdopodobnym miejscem na odkrycie kolejnej wskazówki byla zrujnowana pracownia alchemiczna, znajdująca się w podziemiach Kociej Kawiarni. Oczywiście nie trafiła tu bezpośrednio. Zanim dowiedziała się o istnieniu tego miejsca stoczyła sporo rozmów, poznała kilku miejscowych, nasłuchała się jakiś plotek j legend, aż wreszcie po uzupełnieniu braków w posiłku i obiecując sobie, że wróci do kociej kawiarni, kiedy już będzie "w cywilu" ruszyła na poszukiwania. Natrafiła prosto na kociego ducha, ale innego niż poznana wcześniej Donatella. To byl kot alchemika, choć oczywiście Yekaterina nie mogła tego wiedzieć tak po prostu. Gdy została wprowadzona do środka, ruszyła wgłąb pracowni, rozgladajac się za piecem alchemicznym. Piecz duża sprawa. Trudno przegapić, prawda? A lrzy okazji rozglądała się za jakimiś wskazowkami innego rodzaju i... Kto wie, może za jakąś szczególną filiżanką do kawy?
Yekaterina nie była mistrzynią Astronomii, ale odbyła podstawową edukację magiczną i miała jakieś pojęcie na temat przypasowywania znaków zodiaku do żywiołów. Planety ogarniała, powiedzmy, umowie, a z metalami musiała już polecieć na jakąś logikę, bo niespecjalnie zdawała sobie sprawę z tego co było czym.
Ostatnio zmieniony przez Yekaterina Korolevskaya dnia 17/7/2023, 11:09, w całości zmieniany 2 razy
Yekaterina zmęła przekleństwo w ustach i zabrała się za układania elementów od nowa. Nie było to łatwo, bo wszystko jej się pomieszało. Wcześniej była pewna ciał niebieskich, teraz już średnio. Bawiła się w układanie, przekładanie, przesuwanie, zamienianie, aż wreszcie udalo jej się do konsensusu. Najwiekszy dylemat miała z zodiakiem, ale wreszcie mając dwie rzeczy do wyboru, podjęła ostateczną decyzję. Jeśli to się nie uda, to zrobi inaczej... O ile się da. Nie miała pojęcia ile ma prób. Może to ostatnia szansa? Wzięła kilka wdechów, zamieniła ostatnie elementy i zobaczyła, co się zacznie dziać.
Rosjanka przyglądała się uważnie całemu procederowi, analizując następujące po sobie zdarzenia. Figurki znów się roztopiły, dokładnie tak samo jak wcześniej, a następnie zmaterializowały się w swoim poprzednim miejscu. Cóż, w takim razie musiała podejść do tematu od drugiej strony, wybierając alternatywny dla poprzedniego scenariusz. Jedno miejsce, jeden element. Zobaczy co z tego będzie. Jeśli to się nie uda... Cóż, mógł się wkraść jeszcze jakiś drobny błąd, ktory przeoczyła, ale tym razem najprawdopodobniej bedzie musiała całkowicie zmienić podejście do problemu.
Dziewczyna wpatrywała się tępo w bibliotekarza, nie bardzo rozumiejąc, co do niej mówił. Jak to wszystko wypożyczone? Wszystkich ogarniała nagła fascynacja alchemią? No pięknie! Czyli czekała ją dziubanina aż wreszcie się uda, tak? Cztery pola po cztery elementy, to dawało całe dwieście pięćdziesiąt sześć kombinacji. Czy ona była taka uparta? Być może. Nie marudziła dłużej w bibliotece, w końcu nie miała tam nic do roboty. Wróciła za to do zrujnowanej pracowni alchemicznej i zaczęła skrupulatnie przeszukiwać ją, mając nadzieję na znalezienie jakichkolwiek wskazówek, a w międzyczasie ułożyła kolejne zestawienie, starając się sprawdzić w międzyczasie kolejny układ.
Kati była zdeterminowana, by walczyć do upadłego, ale wszechświat w postaci kociego ducha miał inne plany. Wyganiana nie miała większego wyboru, jak po prostu iść spać i nastepnego dnia usiąść do wszystkiego z nową głową. Kiedy chodziła z kotem przy nodze, usiłowała nawiązać z nim jakiś kontakt. Pytała go o figurki, starając się od niego dowiedzieć czegokolwiek, co mogło mieć jakikolwiek związek z mechanizmem. - Powiesz mi czy mam dać dwie figurki do ognia? - spytała duszka, starając się nawiązać z nim kontakt. - Dopasować do ognia barana? Może strzelca? A może obydwa? Powiesz mi duszku? A może brakuje samego żywiołu? Mam to ustrojstwo zalać, podpalić i zasypać ziemią? Starała się wyczytać z kociej mowy ciała cokolwiek, co sugerowałoby odpowiedź przeczącą lub twierdzącą. A potem weszła do pracowni. Tym razem postanowiła podejść do tematu troszeczkę inaczej. Zamiast wykładać wszystko naraz, zaczęła kategoriami. Najpierw rozłożyła metale i obserwowała, czy znikną, czy zostaną na swoich miejscach. Potem dopasowywała ciała niebieskie, których też była w miarę pewna, a potem przeszła do znaków zodiaku, substancje zostawiając na sam koniec.
Nowy dzień, nowa próba, nowa porażka. Yekaterinę zaczęło to irytować. Okej, może nie była jakoś wybitnie zdziwiona tym, że jej się nie udało, ale na Merlina, to było jak chodzenie we mgle z zawiazanymi oczami, przy każdym kroku obracając się kilka razy wokół własnej osi. Ale póki co, wciąż była ciekawa co z tego wszystkiego wyjdzie, więc zaczęła wybierać dalej. Kiedy zaczęła liczyć ile opcji jej jeszcze zostało, parsknelam głośno, uświadamiając sobie, jak grubo się pomyliła we wcześniejszych obliczeniach. I ona była z Ravenclaw? Nie do pomyślenia. Same błędy waliła od początku. Planet i metali była pewna. W zodiaku miała wątpliwości, a fiolki z substancjami były jedną wielką niewiadomą.
Yekaterina dała się kotu ponownie poprowadzić do zrujnowanej pracowni alchemicznej w piwnicy Kociej Kawiarni. Tym razem jednak nie zajęła się od razu ustawieniem figurek i fiolek. Zamiast tego skupiła uwagę na kocie. Na Merlina, znalazła się przecież na zwierzętach i nawet jeśli ten konkretny miał eteryczną formę, to mogła spróbować coś z niego wyciągnąć. - Słuchaj, przyjacielu. Wiem, że mam uruchomić mechanizm, ale nie wiem jak. Pomożesz mi troszkę? Na pewno widziałeś wiele razy, jak to robił Alchemik, prawda? Zobacz. Sięgnęła po figurki znaków zodiaku. - Mam tutaj Raka, który odpowiada wodzie i pannę, która odpowiada ziemi, zgadza się? A teraz mam barana i strzelca. To są znaki ogniste. Oba mają być przy ogniu? Tak kotku? Czy każde ma być przy innym żywiole? Potrzebuję twojej pomocy, inaczej sobie nie poradzę, a przecież oboje chcemy, żeby ten mechanizm ruszył, prawda?
Co za uparte kocisko. No dobrze, widziała, że pokazywał mechanizm. Jednoznacznie dawał znać, że dalsza droga jest tylko jedna. Ale ona nie miała wystarczających informacji! Czy ten zwierzak naprawdę tego nie rozumiał?! - Dobrze już dobrze! Zaraz będę znów bawić się figurkami. Ale może najpierw przyjrzę się temu ustrojstwu, dobrze? Może to na nim są jakieś znaki? Jakiekolwiek symbole i wskazówki? Rozświetliła sobie wszystko zaklęciem lumos, żeby dobrze widzieć każdy zakamarek i szukała. Jesli nic nie znalazła, to znów sięgnęła po figurki i zaczęła je ustawiać. Tym razem jednak wyszła na moment na dwór, żeby przynieść do piwnicy garść ziemi, którą położyła na brązowym polu. Ustawiła przedmioty, a potem z fiolek wylewała odpowiadające im według niej substancje, następnie dolewając wody tam, gdzie był żywioł wodu, , dmuchajac tam, gdzie powietrze, a na koniec małym płomyczkiem podpaliła część ognistą, mając nadzieję, że nie wybuchnie jej to wszystko w twarz.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Oh! – szybciutko wylała z wiadra kawę. – Przepraszam Domi! Myślałam, że będzie ci smakować!... Może wolisz herbatę? – zaproponowała, jednak nim zdążyła zadecydować po migowym skakaniu podręcznego przyjaciela, czy to faktycznie chciałoby inny napój, pojawiło się przed nią coś nietypowego. Kot, ale nie kot. Kot-duch. - Przysięgam Domi, jeżeli w zemście dodałeś mi coś do kawy, to będę bardziej oburzona niż tą bielizną – powiedziała bardzo poważnie, jednak złapała pomocnika na ręce i ruszyła za kotem. Może faktycznie chodzenie za pierwszym, lepszym zobaczonym duchem nie zawsze mogło należeć do najlepszych pomysłów, jednak ten bardzo dobrze jej się udał! Tak, wciąż jej bulgotało, tak, już miała halucynacje trytonowe i rozmawiała z wia… Przepraszam, z przyjacielem podręcznym, a teraz widziała ducha kota. To wszystko było co najmniej szalone i pewnie gdyby nie to, że sama do najbardziej uziemionych osób nie należała, pewnie zaczęłaby powątpiewać. Nigdy jednak nie należało wątpić w Seaverski zew przygody! A ten czuła całą sobą! Szczególnie, jak po cichu musiała wkraść się do piwnicy. - O żesz ty w różdżkę Merlina! – pisnęła na bezdechu, kiedy ciasnymi, ukrytymi korytarzami udało jej się przejść do pracowni. Tylko… - Kocie, Domi, o co w tym wszystkim chodzi? – zapytała swoich towarzyszy, wciąż niezwykle zachwycona widokiem. – Czemu mnie tu przyprowadziliście? Czy to ma związek z tymi znakami? Zapytała i natychmiast wyjęła wszystkie swoje notatki, świetlika i zdjęcia tajemniczych znaków i płaskorzeź, by zacząć je porównywać z rzeczami tutaj, które kot chciał jej pokazać.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Spojrzała na dziwne koło, na wszystkie figurki i fiolki i oczy aż jej się zaświeciły – stara alchemia. No tak! Przecież pan Domenico był alchemikiem, nic dziwnego, że ta dziwaczna zagadka związana z nim i uleczaniem i wodą życia miała coś wspólnego z alchemią. Może i mała Seaver nie była wspaniałą eliksirowarką, ale wychowała się w rodzinie badającej historię i stare korzenie magii i jej uprawiania. Alchemia była jedną z nich. Chociaż, jeżeli miała być ze sobą szczera, pierwszy raz trochę zwątpiła, czy na pewno powinno to robić. Alchemia polegała na zasadzie równowartej wymiany, równowagi przyrody i stabilnym rozłożeniu jej sił. To, że wiele razy widziała, jak Seaverowie zajmują się kołami alchemicznymi czy je badają, nie znaczyło, że potrafiła to powtórzyć. Co nie znaczyło, że miała zamiar dać się pokonać wątpliwościom. Przypisała wszystkie znaki zodiaku, do pasującego do nich żywiołu, planety do znaków, metale do planet i w końcu związki… One były najtrudniejsze. Wiedziała, że każdy znak zodiaku miał przypisany jeden z dwunastu alchemicznych technik, ale to, co wytwarzało się jaką techniką wymagało od niej więcej grzebania w notatkach, niż się spodziewała. Cóż, miała nadzieję, że duch Domenico, gdziekolwiek by nie był, nie obraziłby się na nią.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- O kuźwa, Domi! – złapała podręcznego przyjaciela, odskakując w tył, gdy tylko przedmioty się rozpuściły… To nie wróżyło niczego dobrego. – Nic ci nie jest? – zapytała pomocnika, upewniając się, że żadne z tego dziwacznego rozpuszczania go nie dotknęły. – I co my teraz mamy zrobić? – jęknęła, patrząc na puste pola. – Nie narysuję ich na no… wo?! – i podskoczyła po raz drugi, gdy figurki wróciły. – Gdziekolwiek pan jest, panie Domenico, jest pan wielki! – wykrzyknęła w sufit, żeby alchemik wiedział, jak bardzo uratował jej tyłek. Spisała swoje poprzednie ustawienie, była praktycznie pewna co do właściwości swojego rozpisania żywiołu ognia, ale to wprowadzało zbyt duży dysbalans. Musiała coś pozmieniać. Patrzyła na notatki, dopisywała kolejne spostrzeżenia, aż w końcu wyszła z nowym pomysłem po rozpisaniu kilku kół alchemicznych. I tym razem dla pewności odsunęła się szybciej z Domim, nim cokolwiek zdążyło się zadziać.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Coś wciąż jest nie tak… – mruknęła, gdy figurki się roztopiły. Na chwilę wstrzymała oddech, nie będąc pewną, czy tym razem wrócą, ale po upłynięciu kilku sekund pojawiły się na nowo. Remy zerknęła w kierunku kota i kiwnęła na niego głowa. - Jeżeli to twoja sprawka, dzięki wielkie – uśmiechnęła się do niego i zebrała do dalszej analizy, nie bardzo rozumiejąc, co tutaj było nie tak. Największy problem miała z samymi fiolkami. – W sumie… Jak uzyskuje się destylowany ocet? – mruknęła do siebie. Zdawało jej się, że rozumiała na jakiej zasadzie powinna dopasować fiolki, za to nie wiedziała, jak ich zawartość była dobierana. No bo… Skoro coś było destylowane, to zostało stworzone w procesie destylacji, prawda? Cóż, po przejrzeniu znalezionych notatek okazało się, że wcale niekoniecznie. - To może… W ten sposób? – zamieniła miejscami z poprzedniego ustawienia dwie fiolki, czekając na reakcję. – Co o tym myślisz, Domi? – zapytała jeszcze podręcznego przyjaciela.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Wcale nie zamierzał schodzić do piwnicy. Nienawidził piwnic, podziemi,a już szczególnie lochów, ale kot wybrał się tam tak sugestywnie, że czarodziejowi nie pozostawało nic innego jak po prostu pójść za nim. Wcale nie czuł się z tym dobrze, ale przecież był na opuszczonej Wyspie w szpitalu Magipsychiatrycznym i zwalczył swoje lęki. Teraz tym bardziej nic nie mogło mu się stać. To bylo centrum miasta, zatłoczona kawiarnia, pełno ludzi i z pewnością żadnej czarnomagicznej wiedźmy, która dybała na takich jak on. Wziął głęboki oddech i zaciskając usta zebrał całą swoją siłę woli, po czym zszedł za kotem do czegoś, co na oko wyglądało jak bardzo stara i opuszczona pracownia.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Czarodziej rozejrzał się dookoła bardzo niepewnie. Nie było to komfortowe miejsce, ale jakoś musiał się z tym ogarnąć. Ewidentnie najważniejszym obiektem tutaj był mechanizm i zdaje się, że należało na nim postawić we właściwej konfiguracji figurki. Dobrze. Mógł spróbować. Nie miał w tym zakresie jakiejś ogromnej wiedzy, ale na logikę mógł spróbować, prawda? Najpierw zaczął sobie dzielić elementy na półce, zanim zaczął je odkładać na mechanizm. Zloto połączył ze Słońcem, a srebro z Księżycem. To wydawało się w miarę proste. Dalej ołów dopasował do Saturna, a miedź z Wenus. Dlaczego akurat w ten sposób? Bo od kiedy spędził trochę czasu wśród mugoli, dowiedział się o istnieniu czegoś takiego jak miedziana spirala do antykoncepcji. Nie budziło to w nim pozytywnych skojarzeń, ale od tamtej pory miedź identyfikował bardzo kobieco. A lepszego pomyslu nie miał. Co jeszcze wiedział? Jak przez mgłę powiązał fakty ze szkoły i z jakiś opowieści o różnych procesach chemicznych łączonych z konkretnymi znakami zodiaku. I w ten sposób mógł dopasować fiolki do znaków. Co tu było? Rak. Do niego bylo rozpuszczanie. Odruchowo od razu powiązał akurat to zestawienie z wodą, więc znów był do przodu. Dalej. Destylacja była z Panną. Tutaj z pewnym szczeniackim uśmiechem podsunął etanol. Strzelec, o ile pamiętał, był od zmiękczania, a baran od kalcynowania. Nicholas za stos galeonów nie potrafiłby sobie przypomnieć, czym było kalcynowanie, ale nazwa była tak dziwna, że utknęła w jego umyśle i nagle przywołana obudziła się. Tylko co mu to dawało? Dopasował do siebie dwie całkowicie obco brzmiące nazwy, czyli kalcynowanie i flogiston, a reszta stała się dla niego czarną magią. Zaczął więc dopasowywać jak akurat wyszło, po czym postawił figurki na mechanizmie zgodnie ze swoją koncepcją.
Caroline O. L. Dear
Rok Nauki : VI
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.73 m
C. szczególne : szkocki akcent, uboga mimika twarzy, brak gestykulacji
Coś podejrzewała, że venetyjskie koty będą jej się śnić, jeszcze długo po opuszczeniu miasta. Uważała, że to jest lekko niepokojące, oczywiście nie tylko to, że ze wcześniejszej wizji wypluła kłaczka. Nie zamierzała jeszcze przemieniać się w sierściucha, ale sądziła, że gdyby przyszło jej wybrać kolejne życie, mogłaby ewentualnie wybrać życie kota, w końcu mają dziewięć, ile to by wrednych rzeczy można było zrobić ludziom, jako mruczek. Wchodząc do Kociej Kawiarni, właściwie przygotowała się na utratę świadomości i pochłonięciu przez halucynacje, ale nic takiego się nie wydarzyło. Może to i lepiej, przyglądała się kocim duchom, które niemal ją otoczyły, a jeden z nich widocznie zabiegał o uwagę Caroline. Postanowiła schylić się do niego, aby go sięgnąć, ale ten nagle zmienił zdanie. Wydawał się gdzieś prowadzić ślizgonkę. Spojrzała za nim, ignorując resztę zwierzęcych duchów, skupiając się na tym konkretnym. Drzwi na zaplecze, które otworzyła, prowadziły do magicznej piwnicy. Ostrożnie postanowiła zjeść po schodach, wypatrując kolejnych znaków lub ducha kota, robiącego za jej przewodnika.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
No cóż. Nicholas nawet nie zakładał, że mu się uda przy pierwszym razie. Zaskoczyło go natomiast to, że mógł podejść do zagadki jeszcze raz. Skoro magia tego miejsca życzyła sobie, by spróbował jeszcze raz, to zamierzał z tego skorzystać. Na pewno pokręcił te fiolki, to było pewne. Skupił się zatem jeszcze raz. Chciał zostać twórcą pięknych rzeczy, musiał się dobrze znać na substancjach różnego rodzaju. Zamierzał być w tym naprawdę dobry, więc obecne rozmyślania dawały mu dobitnie znać, że musi poszerzyć swoją wiedzę w tym temacie. Musiał się zastanowić jeszcze raz nad tymi reakcjami powiązanymi z zodiakami. Rozpuszczanie. Co tu było rozpuszczone? Etanol, czysty etanol nie mógł być rozpuszczony. Był po prostu alkoholem, a alkohol tworzyło się przez... No właśnie, przez fermentację? Ale to było do koziorożca... Ale żeby go oddzielić, potrzebna była destylacja. Ostatecznie mógł się tu zdać na intuicję i po prostu swoim prawie studenckim umysłem łączył destylację z alkoholem i tyle. No ale co z tym rozpuszczaniem? A co jeszcze? Zmiękczanie, kalcynacja. Co mu zostało? Destylowany ocet... No właśnie, destylowany! Ale ocet sam w sobie był roztworem czyli... Tak! Mógł to dopasować do rozpuszczania! Na koniec zostawił sobie aqua fortis i flogiston. Flogiston, ten cholerny flogiston. Na pewno miał coś wspólnego z ogniem i wybuchami. O tym Nicholas był przekonany. Ale kalcynacja czy zmiękczanie? Chyba musiał skupić się na ostatniej substancji. Aqua fortis to był kwas. Może więc zmiękczanie? Kwas zwykle kojarzył się z rozpuszczaniem czegos... Ale rozpuszczanie było od raka, a tam młody Seaver dopasował już ocet. Ostatecznie nie był zdolny podjąć decyzji na podstawie rozumowych rozważań, więc zabrał się do tego od innej strony. Połączeń ciał niebieskich z metalami był pewny. Niektórych innych dopasowań również był pewny. Mógł więc podopasowywać żywioły. Pewność miał teraz właściwie tylko przy wodzie. Wodę ustawił od razu i nie zamierzał zmieniać. Słońce, złoto i flogiston dopasował do ognia, wahał się tylko w sprawie znaku. Problemem był jednak ciąg dalszy. Zestawienie ze sobą wenus, panny, miedzi i etanolu było chyba pewniakiem, a że kojarzyło mu się z płodną matką, dopasował je do ziemi. Drogą eliminacji saturn, ołów i aqua fortis dopasował do powietrza. No a co z baranem i strzelcem? Oba znaki ogniste. Po chwili niepewności dopasował strzelca do powietrza a barana do ognia. Może teraz się uda?
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas zastanowił się. Błąd. No, nie czuł nawet cienia rozczarowania, bo przecież wiedział, że w ten sposób mógł sobie próbować w nieskończoność, ale jednak jakąś metodę w tym wszystkim miał i planował się jej trzymać. Skoro ten wariant się nie udał, należało zweryfikować inne opcje. Co nie działało? Ciala niebieskie z metalami, pewniak. Woda, pewniak. Ogień, pomijając znak, pewniak. Chyba. Powietrze całkowicie z eliminacji. Ale chyba się zgadzało, prawda? Saturn, ołów, to do siebie pasowało. Ale... Ech, nie, nie był pewien połączeń. Ostatecznie zamienił miejscami barana i strzelca i sprawdził, czy przyniesie to jakikolwiek efekt. W końcu te znaki wprawiały go w największą niepewność.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- To jest to Domi, mówię ci! – ucieszyła się, gdy chwilę nic się nie działo. Czy nic nie robienie było dobrym znakiem? Na pewno lepszym niż topnie… nie. – Albo i nie – westchnęła ciężko. No to raz jeszcze. Niebieskiego i czerwonego nie miała zamiaru ruszać choćby i pięciometrowym kijem, bo była pewna, że ustawienie, na które wpadła było dobre. Tak więc zrobiła tak, jak poprzednio. Z kolei ziemia i powietrze… Raz jeszcze zerknęła do notatek swoich i tych porozrzucanych po zniszczonej pracowni. Coś jej cały czas się nie kleiło, ale skoro dwa musiały być dobrze, może by tak po prostu zamienić znaki zodiaku? A tym samym planety z nimi związane? Czy to by zadziałało? Cóż, na to pytanie nie mogła sobie niestety sama odpowiedź, pozostało kombinować. Więc zmieniła ustawienie, czekając na reakcję.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Oj no serio?! – wykrzyknęła, załamując ręce i patrząc bezradnie na ducha kota. Kot, jak to kot, za bardzo nie chciał jej pomóc i tylko miauknął z dezaprobatą. - A ty co powiesz, Domi? – przytuliła podręcznego przyjaciela, ale i ten nic nie mówił. – Czyli zostałam z problemem sama… – westchnęła, łapiąc się za głowę. – No dobra, nie ma co narzekać, jeszcze raz! – zakibicowała sama sobie, unosząc pięść do góry. Woda i ogień były dobrze, ale cały czas dwa pozostałe żywioły nie dawały jej spokoju. Wczytała się uważniej w koło alchemiczne w notatkach pana Domenico. - A gdyby tak… – i tym razem zamieniła metale.
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Oho! No i tak można było rozmawiać! Taka przygoda jej się podobała. Bo oczywiście Xan poszła za kocim duchem. W zestawieniu z półżywym wiadrem, śpiewającym nieznajomym i wizjami zsylanymi przez plujace delfiny, koci duch wydawał się czymś względnie normalnym. Pracownia sprawila, że serduszko czarownicy zbiło mocniej. Uwielbiała takie klimaty z nutą tajemnicy zabarwionej magicznymi eksperymentami. Kto wie jaka wiedza może się tu kryć?! Xanthea przede wszystkim przyjrzała się, czy w pracowni leży kurz i pajęczyny. Oczywiście na pewno dało się to jakoś zabezpieczyć zaklęciami, ale jeśli jednak kurz by się tu znajdował, mogłaby sprawdzić, czy są tu jakieś ślady i czy ktokolwiek tutaj niedawno był. Poza tym chciała poszukać jakiś notatek, fiolek z miksturami i ksiąg z zapomnianymi od dawna recepturami.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas tym razem miał nadzieję, że się uda mu się rozwiązać zagadkę, ale najwyraźniej źle się do tego zabierał. Zadumał się chwilę, patrząc na etanol. Co ma etanol do ziemi? Już pomijając całą resztę, gdyby miał rozpatrywać sam etanol, na pewno nie dałby go do żywiołu ziemi. Ale skoro nie tam, to gdzie? Etanol łatwo się pali, ale w ogniu niekwestionowanym faworytem był flogiston. A może by tak to zmienić? Do wody na pewno nie. A zatem powietrze? Etanol łatwo się ulatniał, zatem miało to swój sens. Tylko że wtedy za etanolem musiała pójść panna, a za panną Wenus i miedź. Nicholas miał dość sceptyczne podejście do takiego obrotu sprawy, ale skoro fiolki i tak wracały na swoje miejsce, to czemu by nie wypróbować tej opcji? Raczej niczego do stracenia nie miał. Poukładał elementy na wybrane miejsce, nieszczęsne resztki wrzucający tym razem w ziemię, zdecydowany by nastepnym razem zamienić miejscami wątpliwego strzelca z baranem.
Caroline O. L. Dear
Rok Nauki : VI
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.73 m
C. szczególne : szkocki akcent, uboga mimika twarzy, brak gestykulacji
Piwnica to nie były jej klimaty, raczej to puchoni pewnie czuli się dobrze w zapachu kurzu, stęchlizny, przechodząc przez beczkę do swojego dormitorium, żeby ta beczka jeszcze była pełna wina... Nie, nie nie... Najebani wychowankowie Helgi Hufflepuff nawet dla Hogwartu byłoby tego zbyt wiele. Duchowy kot przewodnik zaprowadził Caroline do mechanizmu — koła podzielonego na cztery części. - A to ciekawe. - Powiedziała sama do siebie. Ciekawe dla tych krukońskich pedałów. Podeszła bliżej do zagadki, w końcu robiło się interesująco, o ile nie utknie tu na dłużej niż chwile. Jak się domyśliła, kolory świadczyły o żywiołach, a półka z lewitującymi przedmiotami sugerowała, aby dopasować to wszystko do odpowiedniego koloru. Czysta alchemia, zaraz to zwróciła uwagę na fiolki, jak na prawdziwego Dear'a przystało. - Hmm...- Wymruczała do siebie, bawiąc się w dopasowania, odpowiednich kategorii. Na pierwszy rzut oka dla prawdziwego alchemika zapewne byłoby proste, jednakże coś jej tu nie pasowało z tymi zodiakami. No cóż trzeba było po prostu sprawdzić i zobaczyć czy coś się stanie.
Patrzyła, jak figury na jej oczach topią się, zapaliły się tak niespodziewanie, że ze zdumienia niemal zrobiła zaskoczoną minę. Jeśli miała tylko jedno podejście, mogła dobrze się zastanowić. Już myślała, że to koniec jej zmagań z zagadkami. Wyjdzie z tej dziury, kociej kawiarni i skieruje się w stronę jakiegoś dobrego lokalu, zamawiając coś dobrego do picia i jedzenia przy okazji. Nagle jednak stopione figury na nowo się pojawiły przed nią, co prawda w innej kolejności, ale można było spróbować podejść do tego jeszcze raz. No mogła ewentualnie to zrobić. Tak myślała, że uporządkowanie tego nie byłoby tak oczywiste. Zresztą nie interesowała się szczególnie alchemią, co prawda miała jako takie pojęcie. Dlatego była przekonana, że dobrze ustawiła ciała niebieskie z metalami? Kolory też powinny być dobrze, chociaż miała lekkie wątpliwości, najgorsze jednak były te znaki zodiaku, z fiolkami. Rozumiała, że może chodzić o jakieś procesy zachodzące w substancjach, a znaki zodiaku miały ją w tym naprowadzić, właściwie to tak przecież było z tą alchemią, wszystko ze sobą się łączyło.
- Szedłbym szybciej, gdybyś był psem - burknął widząc niezadowolenie kota, ponownie odchrząkując. Naprawdę, człowiek mógł się zniechęcić do sierściuchów, kiedy miał dwukrotnie możliwość wyrzucić z siebie kłak ich sierści, nie mówiąc juz o tym wściekłym miauczeniu w głowie. Cokolwiek sie działo i czegokolwiek ten kot od niego nie chciał, powinien uzbroić się w cierpliwość i zwyczajnie poczekać, skoro tak mu zależało, aby zaprowadzić go we właściwe miejsce. - Zakładam, że nie mam zrobić tu remontu? Wiesz, że na warsztatach nie byłem najzdolniejszy? - burknął do kota, rozglądając się po wnętrzu, mimowolnie czując dreszcz ekscytacji na widok alchemicznych przyborów, wiedząc, że co jak co, ale pracujący tutaj przed laty czarodziej był niezwykłym eliksirowarem. Kimś, kogo można chcieć naśladować, jeśli zignoruje sie konieczność rysowania dziwnych znaków.