C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Klub założony przez Maximiliana Solberga i Lucasa Sinclair, nastawiony głównie na drinki i dobrą zabawę. Z głośników cały czas leci muzyka, a na podestach można dostrzec zgrabne tancerki i tancerzy. Choć wystrój może wydawać się luksusowy, bar nie jest nastawiony tylko na taką klientelę. W piwnicy znajduje się laboratorium eliksirowarskie Maxa, gdzie chłopak warzy eliksiry, jakie dodawane są do ich autorskich drinków. Jeżeli macie dobry kontakt z właścicielami możesz zaopatrzyć się u nich w niektóre z magicznych mikstur. W klubie znajduje się również V.I.P room, a to co się tam dzieje, zostaje w ścianach tego pomieszczenia. W każdy piątek w klubie zatrudniany jest dj puszczający muzykę na żywo.
Autorskie drinki:
Stworzone przez chłopaków magiczne koktajle z dodatkiem warzonych przez Maxa eliksirów:
„Spokojna głowa” - Whisky sour z dodatkiem eliksiru spokoju
„Płonący Feniks” – Rum z pomarańczami, przyprawami i eliksirem pieprzowym dobry na zimowe wieczory i przeziębienia
„Szczęście początkującego” – Blueberry lavender coctail z paroma kroplami felix felicis
„Piąty wymiar” – Klasyczne martini z dodatkiem do wyboru: eliksiru otwartych zmysłów lub eliksirem tęczowym
„Pierwszak” – Mojito z eliksirem młodości
„Grom z jasnego nieba” – Espresso martini z dodatkiem do wyboru: gromu, eliksiru czuwania lub euforii
„Tłuczek Brooks” – Przepalanka Avgusta z dodatkiem eliksiru bełkoczącego
Amarlena - Tani, a raczej najtańszy winiacz dostępny w dwóch odsłonach: Brzoskwiniowy podawany z krakersami oraz Wiśniowy podawany z chipsami.
Kostki na eliksiry spod lady:
W klubie można zaopatrzyć się też w niektóre z magicznych mikstur przygotowywanych przez Solberga. Asortyment uwzględnia wszystkie eliksiry zawarte w autorskich drinkach oraz: migrenowy, po-zatruciowy, regenerujący, dictum oraz nopuerun. Chłopaki nie sprzedają eliksirów zaawansowanych i specjalnych.
1,2,6 – dostajesz cokolwiek poprosisz w cenie równej 50% ceny spisowej 3,4,5 – niestety to nie jest Twój szczęśliwy dzień, nie dostajesz nic.
Urodziny Harmony:
Urodziny Harmony Seaver
Nadszedł dzień wielkiego święta. Siedemnaste urodziny to wydarzenie, które trzeba odpowiednio celebrować i Max bardzo dobrze to wiedział. Klub Pure Lux został przygotowany tak, by każdy znalazł coś dla siebie. Siedem sal zostało podzielone tematycznie na siedem kontynentów. Główne pomieszczenie, gdzie znajduje się parkiet, jest centrum całego wydarzenia. Goście mogą śmiało poruszać się po całym lokalu, a jedynie wstęp do Maxiowego laboratorium jest surowo wzbroniony i pilnowany przez pracowników. Główny bar został opłacony, więc kosztami picia, tak samo jak żadnej innej rozrywki nie musicie się przejmować. Na start każdy otrzymuje kieliszek szampana, by wspólnie wznieść toast na cześć solenizantki. O północy wjeżdża tort, więc zostawcie sobie na niego trochę miejsca i bawcie się dobrze!
To tutaj pojawia się każdy z gości, po przekroczeniu progu "Luxa". Wszędzie widać lód i śnieg, a tu i ówdzie można spotkać bardzo realistyczne psingwiny. Tylko Solberg wie, że jeszcze godzinę temu, były to bezdomne koty, wyłapane na Pokątnej. W sali Antarktydy znajduje się ogromny parkiet i podest dla DJa. Tutaj też mieści się główny bar i pierwsza z niespodzianek. Uwaga, wieje tutaj chłodem!
Atrakcja
Tam, gdzie zazwyczaj widać podesty dla tancerzy i tancerek, teraz znajduje się lodowisko! Przed wejściem, każdy może wybrać lub wylosować łyżwy, jakie na siebie założy. Ich rozmiar magicznie dopasowuje się do nogi łyżwiarza.
1.Różowe - Sunąc po lodzie czujesz niezwykłą lekkość. Twoje ostrza delikatnie topią pierwszą warstwę lodu, a kropelki wody unoszą się i wirują wokół Ciebie, jakby tańczyły w rytm Twoich ruchów. 2.Niebieskie - Zostawiasz za sobą lodowe ślady. Twoje ruchy sprawiają, że za Tobą pojawiają się lodowe wzory kwiatów i winorośli. 3.Złote - Pisane Ci jest błyszczeć! Gdy tylko założysz łyżwy na nogi, Twój strój zamienia się W sukienkę konkursową i owszem, magia nie patrzy na to, czy akurat nie jesteś chłopakiem! 4.Białe - Gdy tylko dotykasz stopą lodu czujesz, jak całe Twoje ciało zostaje ogromnie obciążone. Nic dziwnego, bo właśnie znalazłeś się w bardzo realistycznym przebraniu Morskiego Olifanta! 5.Holograficzne - Początkowo masz wrażenie, że oprócz zajebistych łyżew, nic więcej Cię nie spotka. Nic bardziej mylnego! Gdy tylko wykonasz pierwszy zakręt, nad lodowiskiem pojawia się magiczny reflektor, który podąża za Tobą aż do zejścia z lodowiska. 6.Cytrynowe - Zdecydowanie nie da się Ciebie pominąć! Twoje łyżwy, przy każdym kontakcie ostrza a lodem, wydają dźwięk, niczym piszczący nos klauna!
Jedzenie i napoje
Kuchnia jest niezwykle prosta i oparta głównie na rybach i rozgrzewających napojach.
1. Plumki - Do wyboru smażone, pieczone i duszone. Podbijają zdrowie każdego, kto je zje! 2. Potrawka Moczygęby - Obowiązkowa dla każdego imprezowicza, skutecznie niweluje skutki zbyt dużej ilości wypitego alkoholu. 3. Wściekłe kałamarnice - Dzięki nim jesteś w stanie wytrzymać pod wodą nawet pół godziny! 4. Lodowe gwiazdki - Lekkie niczym śnieżny puch deserki, w kształcie płatków śniegu. Sprawiają, że włosy tego, kto je skosztował, stają się białe. 5.Ognista Whisky 6.Rum porzeczkowy 7. Samogon
Afryka
W tym pomieszczeniu odnajdą się Ci, którzy wolą zdecydowanie bardziej gorące klimaty i chłodne drinki. Wszędzie widać skóry zwierząt i palmy, a z boku znajduje się mała "oaza". Odważycie się sprawdzić, czy to w środku, to na pewno woda? Tutaj możecie rozkoszować się przede wszystkim muzyką graną na różnego rodzaju bębnach.
Atrakcja
Każdy, kto napije się z "Oazy" może liczyć na niespodziewany efekt! Rzućcie k6:
1. - Twoja skóra robi się grubsza, a zamiast nosa wyrasta Ci trąba! Może bycie ludzką hybrydą słonia nie jest najbardziej atrakcyjne, ale przynajmniej możesz wypić o wiele więcej nim się całkiem upijesz! 2. - Nie wiesz jak, nie wiesz dlaczego i nie wiesz kiedy, ale posiadłeś cudowną moc, wykonywania magicznej sztuczki! Za każdym razem, jak sięgniesz czyjegoś ucha, w Twojej dłoni pojawia się banan. 3. - Uff, jak tu gorąco! Przez następne trzy posty czujesz niesamowite ciepło i nie możesz myśleć o niczym innym tylko o tym, że chcesz zrzucić z siebie ubrania! 4. - Próbujesz napić się z magicznego źródełka, a to, zamienia się w Twoich dłoniach w piasek. Jednak nie byle jaki, bo jak się lepiej przyjrzysz, zdajesz sobie sprawę, że to brokat w wyjątkowo oryginalnym kolorze! Od Ciebie zależy, jak go wykorzystasz. 5. - Gorąca atmosfera zdecydowanie się podgrzała, a to wszystko za sprawą dolanej do Oazy Amortencji. Kto dziś będzie Twoim wybrankiem? Efekty odczuwasz przynajmniej przez 3 posty. 6. - Trafiło Ci się coś zdecydowanie mniej.... Oczywistego. Po napiciu się, zaczynasz widzieć świat we wszystkich kolorach tęczy, a czas jakby dla Ciebie spowolnił się dwukrotnie. Efekt odczuwasz przynajmniej przez 3 posty.
Jedzenie i napoje
Tu królują owoce i słodkie drinki. Jeśli szukasz orzeźwienia, podjedź do ustawionego pod ścianą bufetu!
1. Plater owoców - Tu żadnej zagadki nie ma. Na platerze znajdziecie każdy orzeźwiający i egzotyczny owoc, jaki możecie sobie wymarzyć. 2. Malinowy zawrót głowy - Czujesz, że samemu to nawet żal się wysikać. Zdecydowanie potrzebujesz kontaktu fizycznego z drugą osobą. 3. Banabongo - Niewielkie babeczki bananowo-cynamonowe sprawiające, że każdy kto je zje, nie może powstrzymać się od śpierwania! 4. Miętowy memrotek 5. Malinowy znikacz 6.Łzy Morgany Le Fay
Ameryka Północna i Ocean Spokojny
Lądujecie w kolorowym świecie majów i azteków. Wszędzie jest ciemno, a w mroku widać tylko fluorescencyjne symbole i maski. Na podeście w kształcie azteckiej piramidy króluje DJ, zapuszczający techno wymieszane z tradycyjną muzyką tych ludów. Czegoś takiego na pewno jeszcze nie słyszeliście. Wiecie natomiast, że jest to jedyna taka dyskoteka w całym kraju! U podnóży piramidy stoi basen, gdzie każdy, po wypiciu eliksiru, może poczuć się jak prawdziwa Syrenka z Karaibów i potańczyć w wodzie!
Atrakcja
Kiedy balujesz u Solberga musisz liczyć się z tym, że zmienisz się w coś, lub kogoś innego. Tym razem, klasycznie postawił na syreny, ale tylko on wie, że pozmieniał nieco receptury na Somnium i każda fiolka jest nieco inna. Rzuć k6, by zobaczyć, co trafi się Tobie! UWAGA! Maxiowe syrenki nie posiadają ubrania na górną część ciała!
1. - Zdecydowanie jesteś najbardziej oryginalną syreną na imprezie. Zamiast jednego ogona, wyrastają Ci dwa, a każdy z nich ma inny kolor. Jaki? Pierwszy ogon to barwa Twojego ulubionego owocu, a drugi - kolor Twojego ulubionego kwiatu. 2. - Idealnie wpasowujesz się w klimat tego miejsca. Na Twojej twarzy pojawia się makijaż w kształcie azteckiej maski i zarówno on, jak i Twój ogon, są fluorescencyjne! 3. - Jesteś najbogatszą syreną w tym bajorku! A przynajmniej z pozoru. Całego Ciebie obrzuca biżuterią z... Czekoladowych monet! 4. - Czy to ptak? Czy to samolot? Nie, to Ty - syrenka na speedzie! Nie potrafisz ustać w miejscu. Musisz cały czas się ruszać. Dobrze, że DJ gra do końca imprezy! 5. - Trafiła Ci się prawdziwa córa pirata i ryby. Zaczynasz bajdurzyć, co Ci ślina na język przyniesie, a do tego klniesz jak prawdziwy syn morza. 6. - Ty jesteś dziś piękniejsza! Działasz na najbliższą osobę w otoczeniu, jak Amarlena na żula. Przyciągasz do siebie głosem, wyglądem, a nawet samym spojrzeniem.
Jedzenie i napoje
Jak Ameryka Północna to zdecydowanie potrawy dobrze przyprawione i czekolada. Ogrom kakao wręcz, bo jedna ze ścian tworzy wodospad z płynnej czekolady. Tak, idealnie się do niego zmieścisz.
1. Nacho z Sirachą - Coś dla fanów pikantnego jedzenia i pikantnego humoru! Kojarzysz typowego wujka na imprezie i jego niewybredne zaloty? Tak, przez następne trzy posty to właśnie Ty, a żeby nie było wątpliwości, dostajesz nawet bujne wąsiko pod nosem! 2. Trytoni przysmak - Jestem królem dowcipów! Wszystko Cię bawi i co rusz przypomina Ci się jakiś żart. 3.Jambalaya - Stajesz się niesamowicie ciekawski i próbujesz wpychać wszędzie swojego nochala. 4. Czekoladowe serca - Kakaowe słodycze w kształcie anatomicznego organu odmładzają Cię o 10 lat! 5. Kakaowy likier - Słodki, acz wysokoprocentowy napój dodający wigoru. Dzięki niemu do końca imprezy na pewno nie zabraknie Ci sił na zabawę! 6. Tequila!
Ameryka Południowa
Kolejna sala zdecydowanie jest najbardziej kolorowa ze wszystkich. Trafiliście na prawdziwy, Brazylijski karnawał! Wszędzie pełno jest barwnych piór i ozdób, a pod sufitem latają papugi, które czasem przysiądą gdzieś na ramieniu i poskrzeczą komplementy do ucha.
Atrakcja
To miejsce to raj dla fanów zmysłowej samby! Na platformie ustawionej pośrodku sali czekają na was najlepsi tancerze "Luxa", gotowi wziąć was w obroty. Jest tylko jedna zasada, na podest nie ma wejścia bez tradycyjnego, karnawałowego stroju! Rzućcie k6 lub wybierzcie sami, jaki wam przypadł.
1.Biało-niebieski - Coś to nie jest Twój dzień. Gdy dotykasz dłoni tancerza czujesz, jak ogarnia Cię smutek. Wasza Samba to raczej Depresja niż żywy taniec rodem z karnawału. 2.Czarno-złoty - Wystarczy spojrzenie w oczy partnera do tańca i już wiesz, że magia zadziałała, bo.... Zamieniliście się płciami! 3.Purpurowo-srebrny - Wiadomo, że jak Samba to bioderka. Szkoda tylko, że Twoje odczepiły się od reszty ciała i dylają kilka kroków przed Tobą! Nie martw się, to tylko iluzja i mija gdy tylko zejdziesz z parkietu. 4.Żółto-zielony - Wstępuje w Ciebie dzika energia. Przebierasz nóżkami, jakbyś nie tylko był urodzony do tego tańca, ale też jakbyś leciał na jakiś wspomagaczach! Twój partner ledwo za Tobą nadąża! 5.Czerwono-beżowy - Zakładasz ten strój i czujesz się nagle dziwnie lekko. Nie powinno to być niespodzianką, bo Twój strój zmienił się z materiału w body paint. 6.Pomarańczowo-brązowy - Połączenie niczym pomarańcza w czekoladzie. Więc nie dziw się, że jak zejdziesz z parkietu każdy ma na Ciebie ochotę!
Jedzenie i napoje
1. Arepas bravas - Po zjedzeniu tego przysmaku, zostajesz pozbawiony wszelkich wątpliwości. Wstępuje w Ciebie niesamowita odwaga. Może to dobry moment, by zrobić to, czego się zawsze wstydziłeś? 2. Stek z kołkogonka w bąbelkowym sosie - Po zjedzeniu, gdy tylko się odzywasz, z Twojej buzi wylatują kolorowe bąbelki. 3. Roastatoes - Pieczone ziemniaczki, po których masz ochotę dissować wszystkich i wszystko wokół 4. Mocca brasiliana - Wyjątkowa kawa sprawiająca, że z Twoich ubrań wyrastają pióra, jak u egzotycznego ptaka, a Ty lewitujesz 5-10cm nad ziemią. 5. Matcha siłacza - Po wypiciu nawet kilku łyków, wstępuje w Ciebie niesamowita siła fizyczna. Może to czas ponosić solenizantkę na rękach? 6.Vino bambino - Czerwone, wytrawne wino sprawiające, że ten, kto się go napije, mówi do wszystkich zdrobnieniami jak do dziecka, lub szczeniaczka.
Australia i Oceania
Wszystkich tych, którzy wolą nieco bardziej przyziemne klimaty, zaprasza sala Australii i Oceanii. Tutaj znajdziecie swojskiego, mięsistego grilla i piwko. Dużo piwka!
Atrakcja
W tym miejscu czeka was stary, dobry konkurs picia piwa. Zasady są banalne. Każdy ma przed sobą 6 piwek i kto pierwszy je wypije ten wygrywa. Rzucacie 6xk100 i porównujecie z kostkami przeciwnika. Im mniejszy wynik, tym szybciej pijecie oczywiście!
Jedzenie i napoje
1.Stek z kangura w liściach eukaliptusa - Widzieliście kiedyś koalę? Jeśli tak, to wiecie czego się spodziewać, jeśli nie... Cóż, stajecie się spowolnieni i ledwo kumacie, gdzie góra a gdzie dół. Lekki haj bez palenia dla miłośników liści. 2.Wątróbka z cebuli - Potrawa była tak pyszna, że zapomnieliście kompletnie o zmartwieniach, które was gryzą. W waszej głowie pozostaje tylko szczęście! 3. Szaszłyki warzywne - Nawet na grillu znajdzie się coś dla wegetarian. Pieczone warzywka są idealne i lekkostrawne, ale nie zwykłe. Po tym smakołyku budzi się w was zwierzę. Jakie? Oczywiście, że kangur! Hopsacie wesoło wokół, bo chodzenie jest dla ludzi! 4. Australijski Stout - Mocne, ciemne piwerko, szybko uderzające do głowy. Po jego wypiciu, widzicie dużo lepiej w ciemności! 5. Wyspiarska IPA - Posiada lekko słonawy posmak morski i jest bardzo dobre na trawienie. W dodatku każdy, kto go spróbuje zaczyna widzieć wszelkie stoły i lady barowe jako deski do surfowania, na których koniecznie musi popływać! 6.Piwo figowe - Coś dla fanów smakowych trunków. Każdy, kto się go napije, nagle odblokowuje swoją wewnętrzną kobiecość, bez względu na płeć!
Azja i Ocean Indyjski
Sala Azjatycka czerpie bardzo mocno z japońskiej kultury. Nic więc dziwnego, że to jasne, kolorowe miejsce pełne słodyczy i oczywiście dobrej zabawy!
Atrakcja
Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że można tu wziąć udział w magicznym karaoke. Piosenek do wyboru jest mnóstwo, więc wybieracie co wam w duszy gra, ale to nie wszystko, bo musicie jeszcze wybrać swój mikrofon! Do tego rzucacie k6:
1. Mikrofon w kształcie syreny sprawia, że pokrywacie się łuskami, ale za to wasz głos jest wręcz nieziemski! 2. Mikrofon w kształcie pandy sprawia, że nagle stajesz się strasznie leniwy. Stanie? Za dużo wysiłku. Lepiej się położyć na czas wykonu i poturlać po scenie. 3. Mikrofon w kształcie łososia sprawia, że Twoje zmysły niesamowicie się wyostrzają. Jesteś w stanie wywąchać nawet zasikany zaułek przecznicę dalej! 4. Mikrofon w kształcie zouwu sprawia, że nie jesteście w stanie zaśpiewać żadnych słów. Za to przepięknie ryczycie do melodii. 5. Mikrofon w kształcie pająka sprawia, że zaczynacie dosłownie chodzić po ścianach w trackie wykonu. Tak, zyskujecie nadludzką przyczepność i możecie wykonywać triki o jakich zwykłym śmiertelnikom się nie marzy. 6. Mikrofon w kształcie pappara sprawia, że skrzeczycie okropnie. Co jak co, ale nie da się was słuchać i w końcu ktoś postanawia przegnać was ze sceny.
Jedzenie i napoje
1.Kokospanki - Po ich zjedzeniu masz wrażenie, że śnisz, ale to tylko halucynacje. I to jakie! Widziałeś kiedyś kosmitów zrobionych z rożków lodowych? A może ściana wyznawała Ci sekrety Twoich przyjaciół? 2.Cukrowe grzybki shitake - Po czymś takim nie ma opcji na realny świat. Cukier rozpuszcza się na Twoim języku, a Ty zaczynasz podróż do piątego wymiaru. Jesteś pewien, że zaraz sam Merlin zdradzi Ci tajemnice wszechświata. 3.Marcepanowe smoki - Słodkie jak miód, ale w ustach pieką jak chili. Nic dziwnego, że po nich ziejesz ogniem. Nie martw się, nie zabijesz nikogo, bo ten ogień łaskocze każdego, kto się na niego napatoczy. 4.Wino palmowe 5.Sake 6. Mleczne koktajle - Słodkie napoje w każdym smaku, jaki można sobie wyobrazić. Stawiają na nogi lepiej niż nie jeden energetyk.
Europa i Ocean Atlantycki
Ostatnia sala przenosi nie tylko w miejscu, ale i czasie. Trafiacie na strawę do średniowiecznej Europy. Na wejściu do pomieszczenia wasze stroje zmieniają się w zbroje, ale nie ma co się martwić, są one leciutkie, niczym z lnu i wcale nie ograniczają ruchów i możliwości zabawy!
Atrakcja
W takim miejscu można robić tylko jedno! Zostaliście zaproszeni do turnieju o pukiel włosów solenizantki. Zwycięzca może być tylko jeden! Żeby go wyłonić dobieracie się w pary i rzucacie literką. Im bliżej J, tym lepiej wam idzie. Dwie osoby z literką najbliżej A odpada z turnieju i tak do momentu, aż zostanie ostatni rycerz na polu bitwy. Uważajcie tylko, bo walczycie niezwykle śmiertelną bronią! Gumowymi łyżwami!
Jedzenie i napoje
1. Do wyboru, do koloru! Przygotowano zarówno zwykłe z mięsem, ruskie, z grzybami, ale także z magicznym nadzieniem. Rzuć k6, jeśli się na nie decydujesz: 1, 6 - z serem! Ślimak, ślimak pokaż rogi, dam ci sera na pierogi... Po ich zjedzeniu wyrastają Ci ślimacze czułki. Powinieneś uważać na swoje oczy, które znajdują się na ich końcu i przyzwyczaić do nowego punktu widzenia. 2, 5 - z dziczyzną! Pierogi dla prawdziwego faceta, a dowodem na to jest potężne poroże, które wyrasta po ich zjedzeniu. 3, 4 - ze śliwkami! Nawet jeśli nie jesteś fanem pierogów na słodko, musisz przyznać, że te są naprawdę pyszne. Zresztą widać od razu, że zostajesz ich fanem - Twoje ciało przybiera intensywny fioletowy kolor. Efekty utrzymują się przez 3 posty. 2.Nadziewany łabędź - Przysmak dawnych lat, ale działający do dziś. Stajesz się po nim giętki aż nadto. Jakby ktoś wyparował Ci trochę kości z ciała. 3.Pieczone kasztany - Zgodnie z tradycją, to przepiękny afrodyzjak. Tak cudny, że nie możesz powstrzymać się przed podrywaniem współimprezowiczów najbardziej żenującymi tekstami. 4.Różowy druzgotek 5. Papa vodka 6.Grzany miód z korzeniami
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Czw 7 Wrz 2023 - 21:40, w całości zmieniany 8 razy
Autor
Wiadomość
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Uśmiechnął się, gdy poczuł, jak delikatnie trąca go w bok. Naprawdę doceniał to, że odczytuje sygnały i nie drąży tematu. A nawet wszystko próbuje obrócić w żart, w sumie jeszcze bardziej ją polubił i tym bardziej zdziwił się, że z tak fajną osobą łączą Solberga jakieś pozytywne relacje. - A ty skąd wiesz? – zaśmiał się, czując jak chwilowe spięcie opuszcza jego ciało. Wysłuchał jej do końca, mimowolnie zastanawiając się, co to było za mieszkanie. Jak wyglądało i nie ze szczególnym uwzględnieniem sypialni a po prostu – jaka była przestrzeń Julii Brooks? W tym, co mówiła było coś smutnego. Coś, co pojął w mig i należało to opić, toteż wzniósł toast razem z nią, w dalszym ciągu ignorując istnienie Solberga. Miała rację, mówiąc, że się zdziwi. Nie sądził, że trafi w jej gust i nie przypuszczał, że mugolski artysta jest jej nieobcy. Oczy zalśniły mu z fascynacji i szczęścia, gdy podłapała temat, nawet jeśli znała góra dwa, trzy kawałki. To już było coś, a fakt, że zachęciła go do pisania, tylko połechtał jego ego. W tamtej chwili pomyślał sobie, że być może to przypadkowe spotkanie to początek jakiejś relacji. Nie wiedział, czy takiej, która skończy się wiadomo gdzie – nie wszystkie przecież musiały – a przy ludziach tak sławnych jak Brooks po prostu należało uważać. Na to, co się mówi i robi i gdzie chadza. - Nie omieszkam napisać. – Uśmiechnął się do niej, a potem zmienili temat na to, o czym mówić nie chcieli. Docenił ten gest i jej decyzję, w końcu od spraw poważnych mamy bardziej poważne okoliczności. Takie jak wyprawa, na którą ostatecznie się wybrał, która niemal skończyła się dla niego tak źle, bo przecież się nie popisał. Nie miał prawa jednak o tym teraz wiedzieć, żył póki co w błogiej nieświadomości, że nadejdzie jeszcze taki dzień, gdy tak bezceremonialne się przed nią zbłaźni. Gdy znowu zabrała głos, pierwszy raz od dłuższej chwili spojrzał na Maxa, jakby reflektując się, że wciąż przy nim był. Zasznurował usta i po raz pierwszy pomyślał sobie, że może ich niechęć jest głupia. Wciąż byli młodzi, cóż, może Solberg o wiele młodszy od niego i może przyjdzie jeszcze dzień, gdy wytłumaczą sobie wszystkie niedopowiedzenia. Okazało się przecież, że pomimo swoich licznych wad, chłopak miał jakieś tam zalety, spośród których szczególnie wyróżniało się poczucie humoru. I swoisty dystans, skoro tak ochoczo wszedł w rolę eks-kochanka Bena. Pocieszyła go ta myśl, dając ulotną nadzieję, że być może zaistnieją okoliczności, w których być może nie będą pić sobie z dziubków (bądźmy realistami) ale przynajmniej nie będą skakać sobie do gardeł. - Pracowita pszczółka? – mruknął, kryjąc uśmiech za szklanką whiskey. - No cóż, kto nigdy nie dostał szlabanu, niech pierwszy rzuci kamieniem. Śmiem twierdzić, że o wiele gorzej być po drugiej strony barykady i ów szlabany rozdawać. Nie cierpię konfidentów – dodał, między słowami zdradzając przebłysk tego, jak wyglądało jego życie w Hogwarcie. Potem po prostu jej słuchał, parsknął śmiechem na wspomnienie Williama, przemilczał kwestię rozstania (które, skoro musiała znaleźć sobie nową pasję na pewno nie było proste). - Uff, a już myślałem, że spotykasz się z jakimś artystą. Co ja lubię robić? Hmm, oprócz pracy dużo spaceruję, ale to też poniekąd praca, bo głównie obserwuję wtedy ludzi. Zbieram inspirację, oglądam miejsca, które chcę opisać i podłapuje niuanse, wiesz. To co ludzie robią i mówią, gdy myślą, że nikt nie patrzy jest dla mnie najcenniejszą lekcją… I zbierał się już do wyjścia, niby na szluga, ale de facto chciał się po prostu stąd zwinąć. Umknąć spod czujnego spojrzenia Maximiliana, który (jak podejrzewał Ben) wcale nie był szczególnie zadowolony z tego obrotu sytuacji. Zabrał swoje graty i przepuścił Julię pierwszą, ale zanim odszedł od baru spojrzał raz jeszcze w miejscu, w którym zniknął Solberg. Myśląc sobie, że muszą sobie koniecznie to i owo jeszcze wyjaśnić.
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Pora dnia nie robiła różnicy, gdy Solberg był w robocie, bo choć lokal świecił pustkami, ślizgon miał ręce pełnie roboty. Od rana uwarzył potrzebne eliksiry, wciąż czując się jak zdjęty z krzyża z jakiegoś powodu, a następnie zabrał się za porządki na barze, gdzie robił listy zaopatrzeniowe i naprawiał pobite sprzęty. W tym wszystkim złapało go niespodziewane pukanie do drzwi. Zastanawiał się, kogo to niesie, bo z tego co pamiętał, nie miał nic nagrane na tę godzinę, a i żaden znajomy nie mówił, że wleci. Co prawda była opcja, że Brooks, czy ktoś tego pokroju, szwędali się po Pokątnej i postanowili zajrzeć, ale miał przeczucie, że nie w tym rzecz. Zostawił więc to, co akurat robił i poszedł otworzyć drzwi, zdziwiony na widok nieznajomego przybysza. -Otwieramy o osiemnastej. Mogę w czymś pomóc? - Przywitał się raczej nonszalancko, nie wpuszczając jegomościa do lokalu, nim poznał powód jego wizyty.
Tak się wpatrywał w te drzwi, że jak w końcu się otworzyły, aż podskoczył w przestrachu. Jego śmiesznie powiększone przez grube korekcyjne szkła okulary rozwarły się w wytrzeszczu. Wyglądał jak ten typ człowieka, który równie dobrze może mieć lat 20 albo 60 zależy, jak padnie światło. - Dzień dobry - wyciągnął rękę, ale zaraz ją cofnął, jakby złapał go skurcz, krzywiąc się lekko jakby w obawie, że mu Solberg sprzeda lepę na łeb, jak ten tylko wyciągnie za daleko rękę i sięgnie zbyt blisko przestrzeni osobistej eliksirowara. Był od niego wyższy o głowę i szeroki jak dwóch Lawrenców, przez co chłopina w okularach poczuł, jak mu się pocą kolana. - Ch-chciałbym zostawić CV. - powiedział, mrugając zawzięcie, by krople potu stresu nie wpadły mu do oczu, a płynęły mu z czoła niemal ciurkiem - Zanim Pan odmówi! Robie bardzo dobre drinki! - powiedział, kładąc rękę gwałtownie na drzwiach, jakby w obawie, że mu Max zatrzaśnie je na mordzie. Ewidentnie już próbował w różnych miejscach i miał doświadczenie w otrzymywanie luta drzwiami na twarz. - Znaczy... prosze chociaż spróbować...
| Lockie
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nie skomentował cofającej się ręki, patrząc uważnie na gościa. Wiedział, że może się to różnie skończyć i lepiej być ostrożnym. Zresztą, Paco mu nawtykał wiele do głowy i Max nie miał zamiaru ryzykować. Nawet jeśli czarodziej nie miał złych zamiarów, wolał chuchać na zimne. -CV? Na jakie stanowisko? - Zainteresował się, choć nie szukał obecnie nowych pracowników. Zawsze warto było mieć jednak jakiś backup, gdyby coś miało się wydarzyć. A w życiu Solberga często coś się działo. Uniósł jedną brew słysząc o tym, jako to niby jegomość robił bardzo dobrze drinki. Cóż, trafił na ciężkiego krytyka, ale Max nie miał w zwyczaju skreślać ludzi bez powodu. Chyba, że wkurwiających gryfonów, to była inna historia. -Dobrze, niech Pan wejdzie i pokaże co potrafi. - W końcu z uśmiechem zaprosił go o środka, zamykając za nimi drzwi i prowadząc czarodzieja do baru. -W czym dokładnie się Pan specjalizuje? Chciałbym spróbować najlepsze i najgorsze Pana dzieło. - Powiedział, siadając na hokerze i odpalając papierosa.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lawrence nie wyglądał na szczególnie atrakcyjnego barmana. Wiele mu brakowało do długonogich brunetek, które zbierały największe napiwki albo przystojniaków, przyciągających do barów kobiety. To działało silnie na jego niekorzyść i choć mama mu mówiła, że jest bardzo przystojny, to miał w domu lustro i nie był idiotą. Nawet, jeśli na idiotę wyglądał. Na słowa Solberga westchnął z taką ulgą, że aż na głos, wyglądając, jakby się miały pod nim załamać kolana. Przygładził zaczesane włosy, wyprostował koszulę i na piękny maksowy uśmiech odpowiedział niepewnym swoim uśmiechem. Wszedł za właścicielem do baru, rozglądając się na boki wielkimi oczami. Widać wnętrze robiło na nim ogromne wrażenie. Zazwyczaj chadzał do jakichś tanich podmiejskich spelunek, gdzie musiał pić szczyny, wiedząc, że jest w stanie sam zrobić coś lepszego i to za połowę ceny tych szczyn. Dziś był chyba dzień bożego narodzenia, bo miał okazję zobaczyć taki piękny przybytek z bliska. I to całkiem za darmo! - A pewnie! - zawołał entuzjastycznie, zatrzymując się przed barem na chwilę z rozdziawioną gębą. Nigdy w życiu nie widział takiej ilości trunków na raz. Miał ochotę zaraz zacząć wszystkie odkorkowywać, wąchać i smakować po kropelce pipetką, by wiedzieć, co z czym dobrać. - Mogę? - upewnił się, wskazując wejście za bar, choć teoretycznie Solberg nakazał pokazać, co potrafi, to jednak onieśmielał go rozmach tego miejsca. Dostając zezwolenie, wpakował się do środka i otworzył swoją skórzaną nesesero-kuferko-torbę. Ze środka zaczął wyciągać własne przyrządy, pośródk których można było rozpoznać typowe narzędzia barmańskie jak szejker, sitko czy ubijak, ale miał tez jakieś dziwne dodatki, typu miseczki z podziałkami do dekoracji kieliszków, czy coś co wyglądało jak popielnica na cygara, ale z dziurą w środku, co ewidentnie zaprzeczało użyteczności takiej popielnicy. - Zasadniczo mogę przygotować wszystko, co Pan zechce. - zaczął, rozstawiając swoje narzędzia i wyciągając z kuferka kolejne elementy, które zaczęły wyglądać dla Maxa coraz bardziej znajomo i coraz mniej barmańsko. Płuczka Dreschla, podstawiona pod nią parownica, kilka długich chłodnic, które cale nie musiały być takie długie, ale długie robiły znacznie lepsze wrażenie na laikach, a Lawrence ewidentnie chciał zrobić dobre wrażenie, więc przyniósł najlepsze co miał. Chłodnica Dimrotha ze sprężynką w środku migotała kolorowym szkłem, co nie było typową produkcją i musiało być robione na zamówienie i ekstraktor kierujący wylew do krystalizatora. - Widzi Pan, ja zawsze chciałem być eliksirowarem. Ale pochodzę z Doliny Godryka i nigdy nie miałem szans z biznesem Dearów. - przyznał - Mogę? - wskazał na butelki za plecami, chcąc wiedzieć, czy może posłużyć się zasobami barowymi, po czym zaczął zbierać różne specyfiki z półek, wlewać je do durszlaków, przelewać przez probówki i kolby, dorzucać jakieś kwiatko-ziółka z torby - Drinkotwórstwo wbrew pozorom wcale nie jest takie różne od warzenia eliksiru. Intencja jest bardzo podobna... - zaczął mamrotać, nie mając pojęcia, że próbuje sprzedać piasek pustyni człowiekowi, który na pustyni spędzał całe swoje życie. Przez ten krótki czas, kiedy niski blondyn wymachiwał szejkerem i zbierał skapujące z aparatury kropelki, wydawał się być bardzo w swoim żywiole, ale kiedy tylko przelał kilkuwarstwowego, kolorowego drinka do pięknie ozdobionego kieliszka, cała ta brawura i pewność siebie uleciały jak powietrze z balonika. Odchrząknął niepewnie. - To ulubiony mojej mamy. - bąknął słabym głosem. Trunek w kieliszku powoli z kilkuwarstwowego zaczął zmieniać się w spiralę, a liniowo ułożone kolory zaczęły przybierać charakterystyczne kształty leśnych owoców, jagód, malin, które unosiły się na powierzchnię jak bańki, po czym pękały i opadały na dno kieliszka.
| Lockie
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Postawa czarodzieja nie pasowała do tego miejsca za grosz, ale Solberg sam nie był kimś, komu kiedykolwiek wróżono sukces. Owszem, miał przystojną twarz i pewność siebie, nawet jeśli tylko udawaną, to jednak wiele mu to w życiu pomagało, ale tak naprawdę otwarcie "Luxa" zawdzięczał zupełnie innym rzeczom. Dziś powoli już dochodziło do niego, co zrobił, ale początkowo czuł się jak oszust, który tylko bawi się w jakiegokolwiek właściciela. Był młody, nierozgarnięty i zdecydowanie skreślony w oczach wielu. Tym bardziej sukces z czymś takim był dla niego ważny i tym bardziej chciał pomagać innym którzy na pierwszy rzut oka mogli nie wpasowywać się w ulubieńców społeczności. Choć lubił zatrudniać atrakcyjną kadrę, przede wszystkim zależało mu na ich zdolnościach i jakości lokalu. Postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko i zdecydowanie nie chciał jej obniżać z żadnego względu. Może i brał przez palce zapewnienia gościa, ale postanowił sprawdzić, czy naprawdę wie, jak obchodzić się z alkoholem. -Proszę się rozgościć i tak właśnie robię zamówienia. - Jasno dał znak, że czarodziej może korzystać z czego tylko ma ochotę, nim sam rozsiadł się i z fajką w ustach, przyglądał jego poczynaniom. Wyciągnięte sprzęty dziwiły Maxa mocno. Wskazywały na profesjonalizm, owszem, ale raczej nie widział, by ktoś w barach szedł w aż tak skomplikowane procedury. Wyczuł w tym potencjał, jeśli oczywiście, cokolwiek z drinków będzie warte uwagi. -Dearowie to ciężki konkuernt. - Zgodził się z lekkim uśmiechem na twarzy. Sam nigdy nie próbował konkurować z tą rodziną, choć miał zaszczyt uczyć się u boku Beatrice podczas mniej lub bardziej oficjalnych lekcji. Zawdzięczał jej wiele, choć sukces osiągnął też dzięki swojej ciężkiej pracy i eksperymentom, które wielokrotnie wpędzały go w kłopoty. Nie zdradzał jednak, że wie coś więcej, bo nie był typem chwalipięty. Czekał cierpliwie na drinka, obserwując po prostu uważnie cały proces jego przygotowywania. -To samo mówią o eliksirach i gotowaniu. - Zauważył z jeszcze większym uśmiechem, bo słyszał ten tekst miliony razy, a wciąż przypalał wodę na makaron, gdy ktoś zmusił go do zrobienia czegoś jadalnego. I to wcale nie specjalnie. -Specjał mamy? Ma jakąś nazwę? - Zapytał, przekładając papierosa do drugiej ręki i chwytając za szkło, by przyjrzeć się temu, co w nim pływało. Musiał powiedzieć, że był zdecydowanie pod wrażeniem, choć nie spróbował jeszcze ani kropli. -A najgorszy drink? -Przypomniał o drugim, co chciał zobaczyć, widocznie czekając z degustacją, gdy będzie miał obydwa kieliszki pod nosem.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Troche się spocił, to fakt, ale głównie ze stresu. Szukał pracy już bardzo długo i mało kiedy docierał do etapu, kiedy ktoś rzeczywiście był skłonny dać szansę jego umiejętnościom. - To aparatura - wskazał swoją kuriozalną konstrukcję- którą skompletowałem sam. Myślę, że jej obecność na barze jest intrygująca, a przy długich kolejkach pozwala klientom pooglądać ciekawe show, jak się robią takie fikuśne drinki. - zachwalił swoje dzieło. Uśmiechnął się słabo, przy pytaniu o nazwę drinka i bąknął tak cicho, że ledwie dosłyszalnie "malinka", pąsowiejąc jak dziewica. Mina mu jednak zrzedła, kiedy powściągliwie właściciel obejrzał krytycznym okiem jego kieliszek. - Naj... najgorszy? - wpatrywał się w bruneta jak ciele we wrota od stodoły po czym odwrócił się nieco mechanicznie po szklankę, wlał do niej wódki i dopełnił sokiem pomarańczowym, czerwieniąc się jeszcze bardziej, ale uważał, że nie ma gorszego drinka od "wódka z sokiem".
| Lockie
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Solberg wyglądał i czuł się spokojnie, choć fizycznie parę rzeczy mu dolegało. Musiał jednak przyznać, że przez chwilę o tym zapomniał, ciesząc się poniekąd, że czarodziej urozmaicił mu ten dzień pełen obowiązków. -To na pewno. Efektowności nie można jej zaprzeczyć. - Potwierdził z lekkim podziwem, że aspirujący barman poskładał coś takiego sam. Jeszcze bardziej przyglądał się więc aparaturze, wyciągając z niej pewne lekcje dla siebie samego, nie tylko pod względem drinków, ale głównie eliksirów. Podobało mu się, że czarodziej nabierał nieco pewności siebie, gdy wchodził za bar. To zdecydowanie działało też na jego korzyść. Skinął jeszcze głową, nie komentując nazwy drinka, bo nie to było w nim najważniejsze, choć zawsze warte dopytania. -Najgorszy. - Potwierdził jeszcze raz, zaciągając się szlugiem, po czym roześmiał się widząc tradycyjnego "śrubokręta". -Zdaje Pan sobie sprawę, że właśnie obraził wiele pokoleń młodocianych alkoholików? - Zapytał rozbawiony, samemu poniekąd należąc do wspomnianej grupy. Znał o wiele ohydniejsze napitki, ale ten faktycznie nie robił szału. W końcu jednak Max przystąpił do degustacji. Zgasił fajkę i spróbował najpierw wódeczki z sokiem, która wleciała gładko do gardła. Nie skrzywił się nawet, gdy alkohol uderzył jego kubki smakowe i musiał przyznać, że proporcje były naprawdę dobrze dobrane, co wbrew pozorom nie było tak proste. Nie mówiąc nic więcej, sięgnął po bardziej efektowne szkło, biorąc z niego kulturalnego, aczkolwiek porządnego łyka. Przez chwilę milczał, gdy smaki tańczyły na jego języku, po czym uśmiechnął się do gościa. -Widać mama wie co dobre. - Skomplementował wyczyn, nie kończąc jednak na tym. -Mieszał Pan kiedyś drinki z eliksirami? - Zapytał, wchodząc za bar i wyciągając z jednej z szuflad przepis na "Płonącego feniksa". -Jest Pan w stanie to odtworzyć? - O ile umiejętności miał imponujące, to jednak nie mógł sobie pozwolić na pracownika, który nie potrafiłby działać na stałym menu. Wszystko musiało się ze sobą zgrywać i Max powoli już wiedział, jak rozpatrywać kandydatów na barmanów, czego początkowo też musiał się nauczyć.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
- Bo nie wiedzą co dobre! - wypalił, zanim zdołał ugryźć się w język i z klaśnięciem zasłonił usta dłonią. Jako, że uważał, że za taką samą cenę i niewiele większym wysiłkiem można było stworzyć coś znacznie bardziej smakowitego niż wódka + sok pomarańczowy, bardzo ciężko przychodziło mu akceptowanie, że ludzie chcą pić siki. To coś, nad czym z pewnością musiałby popracować, gdyby kiedykolwiek przyszło mu dane pracować z klientem. Przyglądał się Solbergowi jak sroka złotym pierścionkom, król malowany, jak popijał jego drinka. Sam Lawrence czasem myślał, że jego mama to lubi wszystkie drinki, które jej przygotowywał i że to po prostu alkoholizm, ale "malinka" była naprawdę dobra. I jak prawdziwa malina, bardziej kwaśna niż słodka. Uśmiechnął się zadowolony z zadowolenia klienta i położył dłoń na piersi, robiąc mały pokłon. - Oczywiście. Nawet w malince znajduje się odrobina eliksiru. Biorę do niej odrobinę naparu z tykwobulwy i destyluje z sokiem z granatu, ale przerywam proces warzenia i zamiast owoców dzikiej róży dodaje olej z nasion dzikiej róży. - wyjaśnił, ale wiedząc, że eliksiru neonu absolutnie nie należy pić, dodał szybko - Dlatego nie jest trujący! ...ale barwi dowolny alkohol, jaki się doda do samego drinka. - uciekł spojrzeniem, jakby właśnie przyznał się do czegoś nielegalnego. Wziął od bruneta pergamin z recepturą Płonącego Feniksa i przyjrzał się składnikom. - Nie mam eliksiru pieprzowego. - przyznał od razu, zaglądając do swojego neseserka- Ale mam trochę po-zatruciowego, z którego mógłbym wydestylować aromat mięty pieprzowej. Gdyby poza rumem dodać z 20ml wódki... - podniósł wzrok na bruneta- Znaczy, przepraszam. Tak, myślę, że mając składniki, mógłbym go odtworzyć. - znów nerwowo przygładził włosy - Tylko nie mam składników...
| Lockie
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Roześmiał się jeszcze bardziej na ten komentarz. Owszem, czarodziej potrzebował ogłady, jeśli miał pracować z klientami, bo mógł trafić praktycznie na każdy typ człowieka, ale w tym momencie bawił Maxa, a to już był jakiś plus. Przynajmniej go nie wkurwiał, bo za to na pewno nie dostałby szansy. -Ciekawe podejście. - Nie rozgadywał się za bardzo, choć chciał i to niezwykle, ale nie był tu na pogaduszkach. Przynajmniej nie w tym momencie. Zapamiętał sobie jednak tę metodę, mając zamiar ją wykorzystać i sprawdzić przy pierwszej lepszej okazji. -Gdyby był trujący, zdecydowanie byłoby to niefortunne dla mnie. - Dodał żartobliwie, biorąc kolejny łyk "malinki". Skoro już miał darmowego drinka, nie miał zamiaru go przecież marnować. Głupi nie był. Czarodziej po raz kolejny miło zaskoczył Maxa, gdy zaczął kombinować, jak przygotować "Feniksa" bez odpowiednich składników. Solberg coraz bardziej był pod wrażeniem wiedzy i umiejętności mężczyzny, który musiał posiadać wiedzę nie tylko z zakresu alkoholu, ale i faktycznie eliksirów. Zamiast jednak powiedzieć cokolwiek, otworzył inną barową szufladę, wyciągając świeżo upichconą fiolkę z eliksirem pieprzowym. -Składniki u nas to nie problem. Śmiało. - Zachęcił gościa do przygotowania jeszcze jednego drinka, wracając na swoje miejsce przed barem i obserwując, czym teraz czarodziej go zaskoczy.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lawrence widać nigdy z klientem nie pracował. A i ze znalezieniem pracy samej w sobie miał problem, szczególnie, że nie zbierał punktów ani za twarzowe, ani za styl, ani za niezręczny charakter. jedynie doświadczeni w biznesie ludzie potrafili dostrzegać plus umiejętności, które przeważają nad ogólnym fizis, a talenty socjalne, jakie powinien mieć barman to z pewnością nie rocket-science i taki bywalec salonów jak Solberg z pewnością byłby w stanie nawet kamień nauczyć bycia klubowiczem. Czego nie można powiedzieć ani o umiejętności przyrządzania dobrych drinków ani o zdolności rozmienia zależności między składnikami eliksirów. Otrzymawszy fiolkę z pieprzowym przyjrzał się pozostałym składnikom na liście. Jako, że bazowym alkohol;em był rum, wybrał ściętą szklankę o szerokim dnie, którą wypełnił lodem, by chłodziła się, kiedy mieszał pozostałe składniki. Rum z pomarańczą, odrobinę podgrzany by się połączył z przyprawami, a później gwałtownie schłodzony przed dodaniem eliksiru, coby nie zmienić jego właściwości nieodpowiednią temperaturą wywaru. Obtarł krawędź szklanki zgniecioną skórką pomarańczową i zasypał kruszonym lodem, na szczycie którego położył listek mięty. - Nie wiem, jak dekoruje Pan swoje drinki. - przyznał nieco skrępowany - Więc nie szalałem...
| Lockie
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Charakter to jedno i Max wiedział, że to akurat w ludziach dało się ukształtować, jak ktoś był wyjątkowo bezczelny, ale dobrych umiejętności już nie można było znaleźć w każdym. Dlatego też poddawał czarodzieja kolejnym testom, widząc w nim nadzieję na naprawdę dobrego pracownika. Stylem się nie przejmował, bo załoga miała swoje komplety, w których pracowali, a przebojowość, choć na początku zawsze potrzebna, dało się udawać na tyle długo, by dotrwać do momentu, gdy klienta nie obchodziło już nic więcej niż kolejna lufa. -Nie ma znaczenia, w tej chwili. - Machnął ręką w kwestii dekoracji, bo ważniejszy był smak i cały proces, który wyglądał na bezbłędny i choć Solberg wiedział, że beknie za to niedługo, dzięki wróżkom, to umoczył usta w "Feniksie", ciesząc się rozchodzącym po jego ciele ciepłem. -Cóż, mogę powiedzieć. Przykro mi, że będę musiał wcisnąć w kosztorys kolejną wypłatę. Jeśli oczywiście jesteś zainteresowany. - Uśmiechnął się do gościa, wstając z hokera. -A skoro mam być Twoim szefem... Maximilian Felix Solberg, ale mów mi Max. - Wyciągnął dłoń, by oficjalnie zakończyć to spotkanie. -Masz jakieś pytania? - Zapytał jeszcze, gotów wyjaśnić czarodziejowi wszelkie niuanse i zasady, jakie obowiązywały w "Pure Lux".
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Mężczyzna zdjął z nosa okulary i przetarł je nerwowo, chyba mu zaczynały z wrażenia parować, albo to po prostu jakiś nerwicowy odruch. Wpatrywał się w Solberga, oczekując werdyktru i chyba na chwilę przestał oddychać. Zamrugał, słysząc co też ten brunet mówi, z miną, jakby przestał rozumieć język angielski. - W sensie że... - nie był na to przygotowany. Jasne, założył swoją najlepszą koszulę (i najmniej obsceniczną) i zrobił co mógł, żeby się cieszyć drinkami, jakie mieszał, ale nigdy nie dotarł tak daleko podczas procesu rekrutacyjnego, więc nie wiedział, jak się zachować.- ...że co. - niepewnie złapał jego rękę - L-lawrence Llanfairpwllgwyngyll... - charknął twardym walijskim- Py-pytania? - podrapał się w głowę- W sensie... no... znaczy... kiedy zaczynam? - zaraz chyba zemdleje. Jego matka nigdy nie uwierzy, że w końcu znalazł prace. Aż mu sie oczy zaświeciły!
| Lockie
+
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max musiał się srogo powstrzymać, żeby nie zaśmiać się w głos widząc szok na twarzy barmana. Pozostał jednak kulturalny i czekał tylko na jakiekolwiek słowa z jego strony. A i te były dość skromne, trzeba przyznać. -W sensie, że masz tę robotę. - Powiedział już dobitnie, by nie zostawiać żadnych wątpliwości w głowie zestresowanego czarodzieja. -Miło Cię poznać, Lawrence. Wybacz, nie będę nawet próbował powtarzać Twojego nazwiska. - Podał mu dłoń z uśmiechem na ustach, by zaraz też poprosić go o spisanie swoich danych na serwetce. Może i mówić tego nie zamierzał, ale już pisać musiał, skoro miał przygotować czarodziejowi umowę. -Przyjdź jutro. Powinienem mieć gotowe dokumenty dla Ciebie i zrobimy sobie małe szkolenie wprowadzające. Ściągnę też resztę barmanów i managerkę, a właściwą robotę możesz zacząć w poniedziałek. -Zaproponował, gotów dostosować się ewentualnie do planów Lawrenca, które ten mógł przecież mieć. Gdy dogadali się co do wszystkich formalności, Max pożegnał gościa i wrócił do swoich zajęć, rozkminiając to, czego właśnie był świadkiem.
//zt
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Wiedział, że zbliżają się wakacje, a co za tym szło i jego urlop. Ten rok pozwolił mu powrócić do dawnych projektów, co bardzo Maxa cieszyło i choć czasu nie miał wcale więcej, to próbował uszczypnąć z niego co się dało dla własnego rozwoju. Tego dnia usiadł nad kociołkiem, by powrócić do eliksiru pomagającego podróżnikom. Pomimo czasu, jaki upłynął, wciąż uważał ten pomysł za bardzo dobry i chciał doprowadzić projekt do końca. Musiał jednak przypomnieć sobie, co z czym się wiązało, więc zrobił sobie kawę i zasiadł do przeglądania notatek, jakie zdążył już na ten temat sporządzić. Przy okazji pomyślał też o ponownej praktyce w stronę eliksiru animagicznego, który miał zamiar warzyć, gdy tylko dolegliwości związane z eliksirami mu miną. Wrócił też do studiowania specyfiki przemian w zwierzę, by jak najlepiej przygotować się do tego, co go czeka. Przeglądał notatki, wynajdując już kilka błędów, które mogły zaprzepaścić cały projekt. Możliwe, że potrzebował tej przerwy, by spojrzeć świeżo na tworzoną recepturę. Bez nauki na karku dużo łatwiej było mu się skupić na projekcie. W końcu wstał, przyszykował kociołek, rozłożył obok potrzebne składniki i zaczął pracować. Na początku przygotował wszystko pod sprawdzenie tego, co miał już spisane, choć rozstawił też mniejsze stanowisko, na którym miał zamiar testować poszczególne reakcje ingrediencji w czasie, gdy wywar będzie się gotował, czy chłodził. Uwielbiał wielozadaniowość i nie potrafił pracować spokojniej. Marnowanie czasu zdecydowanie nie było w stylu Solberga. Przyszykowane bazy wstawił na ogień, a następnie wziął się za pozyskiwanie oleju z agawy i marynowanie krwi salamandry. Proces ten wymagał dokładności i odpowiednio odmierzonych proporcji, które wielokrotnie próbował już wcześniej i teraz miał pewność, że ten krok dopracował do perfekcji. Na drugim stanowisku przyszykował sobie z kolei papryczki habanero i wątrobę azjatyckiego tura. Liczył na to, że dadzą one odpowiedni efekt w kwestii przystosowania organizmu do panujących na kontynentach warunków pogodowych. Wątrobę podgotował lekko, a następnie posiekał i wymieszał z papryczkami. Podczas gdy w pierwszym kociołku tworzyło się dokładnie to co widniało w Maxiowych notatkach, w drugim wywar zawierał ten właśnie dodatek. Max miał zamiar porównać mikstury co do ich reakcji i poprawności. Chciał zabrać obydwie próbki na zbliżający się wyjazd do Kolumbii i przetestować je w celu porównania efektów. Szybko jednak się okazało, że nie będzie to potrzebne, gdy drugi wywar okazał się stabilniejszy, a jego konsystencja o wiele łatwiejsza do przyswojenia. Skąd to wiedział? A stąd, że milion eliksirów w życiu już wypił i wiedział, jak powinno to wyglądać. Na testy właściwe miał oczywiście przyjść jeszcze czas. Gdy ten etap miał z głowy, przeszedł do mieszania, by dodać do kociołków również i krylicę. Wiedział już, że najlepiej sprawdzi się ta w fazie rozwoju, więc właśnie na taką postawił. Roślina początkowo wyglądała, jakby nie chciała się związać z resztą mikstury, więc ślizgon wprowadził niewielką korektę w temperaturze eliksiru i okazało się, że był to klucz do rozwiązania tego problemu. Chłopak od razu zapisał nowe szczegóły w swoim notatniku, nie chcąc tracić tak ważnych szczegółów przez problemy z pamięcią czy inne roztargnienie. Niestety pojawił się problem przy ostatnim etapie procesu. Z kociołka zaczął wydobywać się naprawdę nieprzyjemny zapach i Max był pewien, że oznacza on kłopoty. Sięgnął więc po jeden z tomów na temat eliksirowarstwa i zaczął szukać rozwiązania, posiłkując się przy okazji własnymi notatkami. Nie było to łatwe, ale w końcu miał wrażenie, że znalazł dokładnie to, czego szukał. Wprowadził kilka modyfikacji i zastosował pomysł w swoim eliksirze, który następnie stopniowo poddał ochładzaniu. Proces był długi i mozolny, co nie odstraszało jednak Solberga. Wręcz przeciwnie, chłopak poczuł dziwną ekscytację, która już dawno nie gościła w jego umyśle. Miał wrażenie, że zbliża się do końca projektu, a co lepsze, był pewien, że raczej nie powinien umrzeć podczas testów, co było dość ważnym aspektem całego przedsięwzięcia. Gdy wywar osiągnął temperaturę pokojową, Max przelał go do fiolek i schował w specjalnie zacienionej i wychłodzonej szafce, skąd miał je zgarnąć później, podczas pakowania się do Kolumbii i poszedł zaparzyć sobie ziołowej herbaty, bo od tych wszystkich oparów znów rozbolał go łeb. + //zt #nacechowany: wiecznie struty
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Loka dwa razy na flaszkę zapraszać nie było trzeba. Co więcej, był człowiekiem kultury, więc na takie schadzki przychodził, przynosząc również i swoją flaszkę. Wprawdzie nie ma co nieść szklanki wody do oceanu i niesienie wódki do klubu z alkoholem mogło wydawać się dziwne czy bezcelowe, ale Swansea swoje debilne zasady miał i już. Nie wytłumaczysz. Jak było zapowiedziane, stawił się przed lokalem i wcale go nie zdziwiło, jak wszedł, że w środku było już tłoczno. Pure Lux był wciąż w szczycie swojej popularności, na szczęście Swansea ze względu na gabaryty i bezpardonowość nie miał większego problemu z rozgarnianiem ludzi na swojej drodze. Uniósł rękę w geście powitania barmanowi i managerce, których zauważył, jednocześnie chcąc zasygnalizować, że on idzie na dół, coby się nie zaniepokoili, że jakiś obcy Czesiek wbija na zaplecze. Zszedł po schodach do Maxowej pracowni jakby schodził do siebie - był tu już tyle razy i Solberg sklejał go do kupy tylekrotnie, że jak mijał meble, mógł sobie śmiało wspominać, że tu się wykrwawiał, tam się zrzygał, o a na tej komodzie chyba nawet zemdlał, nawet miała przekrzywioną nóżkę, odkąd zjebał się na nią całym ciężarem. To były czasy. Nie najlepsze. - Siema. - przywitał się, wchodząc do pracowni i rozejrzał się, by skontrolować, czy to impreza zamknięta, czy Max może nie zaprosił tu więcej osób.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Flaszka zawsze była dobrą okazją i choć Max mógł sam ją przetestować, to jednak w towarzystwie smakowała lepiej. Poza tym, chciał z Lockiem pogadać, a tak na trzeźwo to nie było co. Zanim jednak miało do tego dojść, chłopak wziął inną butelkę i zamknął się w pracowni. W końcu mógł posiedzieć nad kociołkiem, więc robił to od rana, olewając zielarstwo i wszystkie inne lekcje tego dnia. Trudno, najwyżej zarobi kilka Trolli więcej w tym roku. Biznes był dla niego ważniejszy niż papier od Wang. Lux faktycznie był dziś zapełniony, pomimo faktu, że był środek tygodnia. Ekipa sprawnie radziła sobie jednak na górze i nie potrzebował nadzorować tego, co tam się działo. Uważał się za szczęściarza, że udało mu się zebrać taką ekipę, choć nie było to wcale łatwe zadanie. Kończył właśnie ostatnie porcje eliksiru, gdy drzwi się otworzyły. -A, to Ty. Wchodź. - Przywitał Lockiego, przelewając miksturę do fiolek, które następnie szczelnie zakorkował i odesłał na półkę. -Weź się gdzieś tam posadź. - Machnął ręką na zajebane rzeczami powierzchnie. Był wyjątkowo chaotyczny i to wcale nie miało to nic wspólnego z opróżnioną już do połowy flaszką. Zabrał się za szybkie ogarnięcie na stole, żeby było gdzie położyć szkło, po czym podsunął między nich popielniczkę i zapalił. -Coś mnie dzisiaj ominęło? - Zapytał, zaciągając się dymem. Najpierw papierosek, później alkohol.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Postawił swoją flaszkę na stoliku i rozejrzał się po pracowni w ramach oceniania zagracenia powierzchni płaskich. Nie miał problemu z pierdolnikiem, wiedział zresztą, że wszędzie mógł być bałagan, a Solberg i tak będzie miał pedantyczny porządek wokół kociołka, z ingrediencjami ustawionymi co do milimetra. Tak długo, jak mu bajzel nie właził do eliksiru to wszystko jedno - i Swansea był skłonny to uszanować. Zgarnął z jednego z foteli jakieś szmaty, chyba po ostatnim spaniu tutaj po robocie ii pchnął go bliżej wolnego stolika, na którym gospodarz ustawił popielnicę, po czym sadził dupę z - oczywiśćie - cięzkiim stęknięciem. Nie było dobrego odpoczynku bez utyskiwania na swoją niedolę, bolączki i niedospanie. - Nic kurwa. - jęknął, czyniąc samoobsługę paczki fajek Solbiego - W nocy byłem na patrolu, bo wyobraź sobie, że przy tych ŻADNYCH benefitach bycia prefektem, mam jeszcze wpizde obowiązków i Irytek zrobił bajlando w łazience na drugim pietrze. Czaisz, odkręcił wszystkie zlewy i napiżdżał pokrywkami od garnków mówiąc, że nadeszła burza. - ścisnął palcami kąciki oczu, bo wyobraźnia poltergeista zawsze była dla niego niezmierzona, ale zdawało się, że duch z roku na rok, wprost proporcjonalnie do zjebania tej szkoły, robił się coraz gorszy. Jakby tylko świętej pamięci McGonagall była w stanie nad nim kiedykolwiek zapanować. - A tu? Jak? - kiwnął głowę w stronę kociołka, ciekawy, czy to jakiś nowy wynalazek. Nie był ani znawcą eliksirów, ani ich szczególnym miłośnikiem. Ba, on był chyba nawet eliksirowym hejterem na tym etapie, ale szanował pasje przyjaciela, jakie by one nie były. Od tego są kumple - gdyby Solberg pasjonował się mordowaniem ludzi, to by pomagał mu zakopywać ciała. W ramach warzenia eliksirów mógł jedynie pytać "jak idzie?".
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Uśmiechnął się widząc flaszkę. W końcu litr na dwóch to nic, a Lockie obiecał przyprowadzić kolegę. Takie towarzystwo to on rozumiał i to wyjątkowo dobrze. Przez myśl przemknęło mu, że brakuje mu tu jeszcze białej damy, ale szybko to od siebie odpędził. Ostatnio przechodził kryzys w temacie narkotyków, ale póki co udawało mu się z nim wygrywać. -Ten to ma fantazję, nie powiem. Z drugiej strony lepsze pokrywki, niż jakby miał w tę powódź kable od prądu wsadzić bo mu błyskawic brakowało. - Zaśmiał się, bo wyobraził sobie już tę scenę. Jak dobrze, że nie był odpowiedzialny za naprawianie bałaganu po Irycie. Choć z drugiej strony można było czerpać z jego pomysłów inspirację. Nigdy nie wiadomo, kiedy się takowa przyda. -A nawet nie pytaj. Chyba w końcu narobiłem wszystko, co miałem. Padam na ryj. - Mimowolnie rozejrzał się po otoczeniu, jakby szukał oznak, że jednak coś pominął. Ostatnie dni chodził kompletnie wymęczony psychicznie i fizycznie, ale powoli wracał do siebie. Na szczęście, bo taki brak myślenia z przemęczenia, był cholernie niebezpieczny. Wziął przysłaną mu butelkę wódki, którą trzymał w specjalnym, schłodzonym miejscu i zaczął polewać do kieliszków, po czym podał jeden kumplowi. -To do dna. - Skinął mu głową i wlał w siebie wódkę, wzdrygając się lekko, gdy poczuł jej gorzki smak na języku. -No nie wiem. Chyba potrzebuję bardziej szczegółowej analizy. - Prychnął, od razu polewając następnego. -Jakaś nowa gorzelnia spod Hampsted chce podpisać umowę. Chciałem ich zlać, ale zaoferowali próbki, a co ja głupi jestem, żeby odmawiać? - Wyjaśnił, skąd w ogóle to wszystko, po czym podał Lockiemu butelkę, by ten mógł sobie popodziwiać nie tylko smak, ale i opakowanie wódeczki. -Myślałeś już, co z tą Afryką? - Rozsiadł się na biurku, odsuwając jeszcze jakieś zagubione notatki. Zdecydowanie musiał tu posprzątać. Sam nie wierzył, że doprowadził to miejsce aż do takiego burdelu.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Można było tylko mieć nadzieję, że się Solberg podzieli swoim kryzysem z Lokim, w końcu kto inny mógłby go wesprzeć i pilnować niż najlepszy kumpel. O ile ich relacja w oczach Maxa była taka, jak widział ją Locke, który na brunecie polegał całkowicie ze swoimi niewątpliwie intymnymi bolączkami życia codziennego. - Jakby w Hogwarcie był prąd, to ja bym tam już dawno wetknął nożyczki. - westchnął. Śmierć przez porażenie prądem była ponoć lepsza niż przez utonięcie. Uniósł toast podarowanym mu kielonkiem i golnął jego zawartość, by posmakować jak jakiś sommelier wyszukane wino. Pokiwał głową, sięgając po podawaną butelkę, a swoją posyłając do chłodzenia. - I to takie nowe-nowe? - zainteresował się, przyglądając ruchomej etykiecie - Trochę zalatuje dziwną pastą do zębów. Jak taki likier Berliner luft. Co to za zioła? - odkręcił butelkę, żeby ją poniuchać. Mimo że ziołowe - wchodziło dobrze. Ale takie bywały te wódki zaskakujące, jak jaegermeister. Polał im po jeszcze jednym, nim nie odstawił butelki na blat. - Trochę tak. - odbiło mu się tymi ziłami i zmarszczył brwi - Wysłałem parę kartek do dwóch tłumaczy, z zapytaniem, czy są w stanie rozpoznać ten język, a jeśli tak, to czy mogą go przetłumaczyć, a jeśli nie, to czy znają kogoś, kto by mógł ble ble ble... - pokiwał ręką - Teraz czekam. Szkoda mi sypać dalej hajsem. - uniósł kieliszek, bo ewidentnie rozmawianie o tym na trzeźwo, bez filtra bezsennej nocy, nie było lekkie, choć starał się brzmieć, jakby rozmawiali o zakupach szkolnego ekwipunku - Chcę najpierw wiedzieć wszystko, czego mielibyśmy w tej Afryce szukać, zanim się tam wybierzemy. Nie wiem, co tam nas czeka, a wole nastawiać się na to, że da radę to załatwić jedną podróżą... - gdyby ktoś mu kazał wracać do Kolumbii, to chyba by nie podołał. Wolał więc nie ryzykować z żadnym innym krajem.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ze zwierzeniami Solberga trzeba było trafić. Owszem, bliska relacja pomagała w jego otwarciu się, ale niewiele. Chłopak nadal stronił od takich wyznać, nie chcąc obarczać innych swoimi problemami. Poza tym, to nie tak, że trzymał dilera na szybkim łączu, po prostu coraz częściej o tym myślał szczególnie, gdy potrzebował tego napędu, by ponadrabiać wszelkie zaległości. Gdyby był wyjątkowo bezczelny, zwaliłby nawrót tych myśli na O'Malleya, przez którego w ogóle te zaległości miał. -Ale tak od razu? Ja bym najpierw popieścił parę osób. - Niebezpieczne iskierki pojawiły się w jego oczach na ułamek sekundy, a następnie równie szybko przygasły. Listę ludzi do odstrzału miał dużą i minęły już te czasy, kiedy jakkolwiek próbował to ukryć. -Nowe-nowe. - Potwierdził, wracając do papieroska. -Właśnie coś z melasą. Na czysto nie do przepicia według mnie. Ale może do drinów.... - Zaczął myśleć na głos, próbując wyobrazić sobie, jak mógłby wykorzystać ten smak, żeby nie odstraszyć, a wręcz zachęcić klientów, jednocześnie przecząc własnym słowom i wlewając w siebie kolejny kieliszek tego specjału. -Oby się ktoś znalazł kompetentny. Chociaż jak mnie zapytasz, to mogę i szukać po całym świecie. Potrzebuję zmiany otoczenia. - Ta cała przeprawa z tłumaczami nie brzmiała zbyt przyjemnie, ale nie miał takich kontaktów by móc cokolwiek w tym temacie ruszyć. Runy to nie były, tyle wiedział. -Nie chciałbyś w międzyczasie skoczyć na Syberię? - Zaproponował, wstając i podchodząc do jednej z szafek, w której zaczął grzebać, aż w końcu wyciągnął z niej kawałek pergaminu, który dostał od pewnego staruszka w Japonii. -Spójrz na to. - Podał Lockiemu pergamin, na którym widniało kilka rysunków. Może nie były takie same, jak te, które ślizgon mu pokazywał, ale zdecydowanie miały klika wspólnych cech. -Nie wiem, czy cokolwiek pomoże to Tobie. Ale może pomóc mi. Problem jest taki, że jest to silnie związane z czarną magią. - Wpatrzył się w kumpla, czując rosnące w nim napięcie. Wracając do pracy wrócił też do dawnych projektów, a jeden z nich wydawał mu się wyjątkowo kuszący. Próbował sobie wmawiać, że nie pcha się znów po uszy w to gówno, ale szczerze wątpił, by dał radę zatrzymać się w odpowiednim momencie, gdy już znajdzie odpowiedni katalizator do prac. W tym wypadku musiał znaleźć kogoś, kto w razie czego pierdolnie go w łeb i sprowadzi na ziemię.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Parsknął, bo i owszem, fajnie byłoby najpierw wysłać na tamten świat kogoś innego, ale z drugiej strony wychodził z założenia, że jak już się przekręci, to jego nie będzie obchodziło, kto został i jaki jest. Nic już go nie będzie obchodziło. Wyjął smoczą zapalniczkę, którą notabene dostał od Kate i odpalił papierosa i sobie, po czym rzucił ją bezładnie na blat. - Melasa! No właśnie. - pokiwał głową - Ty, ale taki after-taste ma jakiś słodki... - pomlaskał teraz, kiedy już kubki smakowe wynurzyły się z pierwszego szoku wysokich procentów spirytusu i ziół. Zmarszczył brwi - Dziwne, ale powiem Ci, że mógłbym się wkręcić. - spojrzał na butelkę, kiedy napełniał kieliszki, bo, no nie należeli oni do chłopów, którzy się jakoś specjalnie ociągają przy konsumpcji. Alkohol był po coś i używanie go w innych celach niż napierdolenie, wydawało się Swansea co najmniej głupie, a już na pewno bez sensu. - Myślę, że jak przetoczę się przez ten jebany rok i nie wyhuśtam, to następny rok nie będzie mnie w Anglii wcale. - tez mu się marzyły podróże po całym świecie, choć wolał, by to było opierdalanko na plaży, siedzenie w jacuzzi i jedzenie muszli z szampanem, niż wyprawy mogące dać traumy jego traumom. Odprowadził Solberga wzrokiem, popalając peta, którego odłożył do popielnicy, by wziąć pergamin i mu się dobrze przyjrzeć. Zmrużył oczy, bo i on widział pewne podobieństwa - Skąd to masz? - miał nadzieję, że to nie coś, co Lockie namalował przez sen w dormitorium, bo to by był dopiero wstyd - Syberia brzmi jak zajebisty mróz. Jeśli Twój eliksir ogrzeje mi dupę, to możemy jechać. - wzruszył ramionami niby bez przejęcia, ale spojrzał na Maxa z uwagą. Niewątpliwie bez słów już był w stanie zakomunikować samą swoją oszczędną mimiką, że jest uważny, że to dla niego brzmi poważnie, że traktuje to serio, nawet jeśli mówi o tym błahym tonem i wzrusza ramionami -= Wiesz, że ja specem od czarnej magii nie jestem? - uniósł brwi. Największa czarna magia, z jaką miał styczność, to podręcznik do zaawansowanej transmutacji detali elementów biologicznych. To, co tam było nawypisywane to dopiero czarna magia.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Mimowolnie powiódł wzrokiem za zapalniczką. Sam miał podobną, którą dostał chyba na swoje siedemnaste urodziny. Zazwyczaj żonglował między nią, a zwykłym, mugolskim badziewiem, choć zdarzało mu się nawet rozpalać peta od różdżki, gdy nie miał innego wyboru. -No to pierwszego klienta już mam. Jeszcze kilku i będzie mi się opłacać. - Wyszczerzył się durnie. Narazie nie był szczególnie przekonany. Wiedział, że ludzie różne dziwactwa pili, ale było to dla niego ryzyko. Owszem, mógł sobie na nie pozwolić. Pytanie tylko, czy chciał. -I zostawisz mnie tu samego? Taki z Ciebie ziom. - Udał wielce obrażonego, choć doskonale to rozumiał. Jemu dupa paliła się o podróży co chwilę i choć nie zawsze kończyły się one szczęśliwie, to jednak z każdej wynosił coś ważnego, a rozwoju to akurat potrzebował bardziej niż tlenu. -Jak mnie wyjebali poleciałem do Japonii. Beatrice dała mi namiar do jednego typa od eliksirów. Gadał coś o robalach, ale dał mi to. Wspominał o jakiejś czarownicy z Syberii, która wykorzystuje niskie temperatury przy eliksirach i inne takie. W każdym razie pogrzebałem trochę i dokopałem się do jednej księgi, która niby to potwierdza, ale też wspomina o pewnych niebezpieczeństwach. - Wyjaśnił pokrótce, jednocześnie zaznaczając, że wiele więcej nie wie i to już będą musieli odkryć sami. -Wiem, ale obawiam się, że będziemy musieli w tym pogrzebać jak chcemy znaleźć odpowiedzi na te Twoje bazgroły. - Wykrzywił twarz z niezadowoleniem, co pchnęło go następnie do polania im po raz kolejny. -Te suszone nasiona daktyli? Najczęściej używa się ich do dość skutecznej trucizny. Wręcz bezbłędnie skutecznej. - Nigdy nie rozmawiał o tym, ile wiedzy w tym zakresie posiadał, ale teraz, gdy już się przed Lockiem trochę otworzył, a do tego drugi ślizgon widział te składniki w snach, to nie mógł udawać, że nie widzi związanego z tym niebezpieczeństwa. Nie wiedzieli, gdzie z tym idą, ale Max miał coraz większe wątpliwości. Co gorsza, jego ciekawość rosła wprost proporcjonalnie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Czy był przywiązany do tej zapalniczki? Przez pewien czas może i owszem, z biegiem kolejnych dni i miesięcy jednak, sentyment powoli gasł. Poza tym, był wciąż tylko Lokiem Swansea i jak mu w ręce wpadła jakaś zwykła mugolska zarzygałka z cycuszkami albo inną gołą babą, to przecież wiadomo, co wybierał. - Nikt Ci nie broni kopnąć w kalendarz ze mną. Możemy zrobić suicide w tandemie. - odpowiedział równie szerokim uśmiechem, bo, cóż, z kim jak z kim, ale z Maxem zawsze swobodnie żartował o umieraniu. Choć czasem to wcale nie były żarty. Pocierał bezwiednie szczecinkę brody, którą wiecznie pielęgnował na mordzie i myślał. Rzadko to robił, bo łatwiej było nie myśleć, ale teraz myślał. Zastanawiał się. Prawdą było, że i mu zimno zawsze pomagało na jego boleści, wszelkie kąpiele w lodzie, zaklęcia chłodzące czy inne kriogeniczne doświadczenia. Czy odpowiedź może ukrywać się tam? Przepił perspektywę kolejnym kielichem i odchrząknął: - Stary, jak będzie trzeba to i avady się nauczę, czy coś. - przyznał, podnosząc peta i zaciągając się nim - Podsuń mi, z czego mam się przygotować, to się doedukuje. Z tym problemów wbrew pozorom nie miewam. - Swansea nie był głupi, mimo że bardzo dobrze udawał. A jak jeszcze ktoś go dobrze nakierował w stronę, w której miał się rozwijać? Szedł jak walec drogowy. Powoli, do celu, nie bacząc na przeszkody. Uniósł brwi, słuchając o nasionach daktylowca i milczał chwilę, a zanim to milczenie przekuł w słowa, polał jeszcze po jednym. - Może to kurwa sugestia mojej podświadomości, że mam się po prostu otruć czymś solidnym i to będzie rozwiązaniem moich problemów. - rzucił pół-żartem pół-serio. Przełknął ziołową przepalankę i strzepnął kiepa - Jeżeli masz jakiś trop, to możemy tam zacząć, póki ja się nie dowiem czegoś więcej o Afryce... - powiedział, choć nie musiał ukrywać, że brał tę wyprawę znacznie poważniej, niż potencjalne wczasy krajoznawcze. Podniósł na bruneta spojrzenie i wpatrywał się w niego chwilę - Dużo mamy do stracenia? - uśmiechnął się. Może i mieli jakieś biznesy na oku, jakiś dom, jakieś plany, ale czy Swansea uważał, że byłoby mu żal? Czy ciężko było mu myśleć o tym, że taka wyprawa mogłaby go zdmuchnąć z powierzchni ziemi? Niespecjalnie. Nic nie miał tak naprawdę, nic wartościowego, był sam, mieszkał w ruderze i nie miał nawet pomysłu na przyszłość. Idealny kompan do tego typu wyprawy. Tylko szkoda ghula osierocić, ale zdawało się, że Stachu poradzi sobie tak długo, jak będzie miał dostęp do modowych nowinek i zwiewnych apaszek.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Prychnął na tę cudną propozycję. Owszem, razem zawsze raźniej ale historia pokazała, że Max to jednak wolał chyba umierać w samotności. Niby mówił, że tak lepiej, a jednocześnie sprawiał tym większy ból ludziom, którym na nim zależało. Wciąż nie potrafił pojąć pewnych zależności, choć na szczęście nie popełniał z uporem tych samych błędów. -Szczerze? Nie wiem, czy chcę żebyś dotykał tego gówna. - Podciągnął nosem, wyraźnie krzywiąc się na samą myśl. -Jakbyś mnie tylko nie zostawiał tam na pożarcie pingwinów, to będzie spoko. - Wiedział, że Lockie był twardy, ale tu chodziło o coś więcej. Psychika różnie reagowała na kontakt z zakazanymi zaklęciami i chyba by sobie w życiu nie wybaczył, gdyby jego kumpel wpał po pas w to bajoro tak, jak on sam. Musiał jednak wyłożyć mu, jak sprawa wyglądała, bo kłamanie, że polecą na przyjemną wycieczkę pełną słodziasznych przygód, obrzydzało go równie mocno. Na szczęście na ratunek przychodziła wóda, a chłopaki nie szczędzili sobie wcale. Kielon leciał za kielonem, a butelka powoli zaczynała świecić pustkami. Dobry start, który zapowiadał równie prędki koniec. -Może. A może nie. Z trucizny można zrobić zajebiste lekarstwa, a pozornie śmiertelne składniki potrafią okazać się niegroźne po dobrej obróbce. Problem jest taki, że tych nie znam, a dotarcie do źródeł z tych części świata jest praktycznie niemożliwe. - Miał zdolności, miał wiedzę i praktykę, ale wciąż nie wiedział wszystkiego. Eliksiry wyglądały różnie w różnych zakątkach świata tak samo, jak używane do nich składniki. Max pluł sobie w brodę, że posiada tak ogromną niewiedzę. Chciał więcej. Chciał być w stanie znaleźć rozwiązanie tu i teraz, ale nie mógł, a przez to ryzyko było nie do pominięcia. Nawet, gdyby dostali odpowiednie ingrediencje, mogli nie być w stanie odpowiednio się nimi zająć. -Szczerze? Między wszystko a nic. - Nie było mu łatwo to powiedzieć, ale skoro wykładał karty na stół, to nie mógł chować połowy talii w rękawie. -Przynajmniej Ty. Paco mnie żywcem zajebie, jak się dowie. - Nie była to przyjemna myśl, ale prawdziwa. Sal zbyt wiele widział, by szczęśliwie puszczać go na takie eskapady. Max nie miał zamiaru ukrywać, że wyjeżdża, ale nie do końca chciał się dzielić z partnerem całą prawdą, jeśli chodziło o cel tej wyprawy.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Locka nigdy szczególnie nie ciągnęło do czarnomagicznych tajników. Może to jakaś awersja, która weszła mu do krwi wraz z połamanymi runami i zaklęciami, które wypisywała mu na ciele matka od najmłodszych lat, może podświadomie wieidział, że reakcja jego ciała samego w sobie, jako konduktora energii magicznej, przy czarnej magii może być tragiczna. Albo żadna. Przy czym nie czuł, że zależy mu na tym na tyle, by ryzykować. Wystarczyło mu, że pamiętał, jak zwijał się w agonii, kiedy dotykały ich klątwy szaleństwa rok temu i szczerze, przeczuwał, że może go odkleić od rzeczywistości, jeśli zacznie się parać zaklęciami zakazanymi. No ale. Jeśli cel Solbiego by tego wymagał, to by Swansea nie mrugnął okiem nawet, by się tego nauczyć i zacząć używać. - Spoko. - kiwnął głową - Pokonam wszystkie pingwiny. - zapewnił, kładąc dla podkreślenia dłoń na piersi. Co innego fomisie, te to były bestie, no ale jak będzie trzeba, to przecież i fomisie będzie walił z karata. Jak na ziołowy alkohol, napitek wchodził naprawdę nieźle, a gardło nie domagało się przepłukiwania, jak po czystej czy samogonie walonym kielich za kielichem. Zmarszczył nieco brwi, bo dla niego trucizna to trucizna, ale też nie kwestionował, bo to nie on tu był mistrzem. Czegokolwiek. A co dopiero eliksirów. Zagasił peta w popielnicy i podniósł dupę z fotela, wypuszczając dym nosem. - ja nic nie mam. - wyszczerzył się, sięgając po schłodzoną flaszeczkę, którą sam przyniósł, a spożyte procenty już owocowały tym, że jego szczerość wzrastała wprost proporcjonalnie do malejącego rozsądku, którego i tak było mało już na starcie - Więc nic nie tracę. Sam żeś się dał uwiązać. - wskazał go palcem, łapiąc równowagę dziwnie i odkręcił butelkę, co ciekaw, przy polewaniu nawet nie drgnął. Zwalił się na fotel, ponownie stękając i uniósł kieliszek: - Za Twego troskliwego Paco? - zaproponował toast.