C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Klub założony przez Maximiliana Solberga i Lucasa Sinclair, nastawiony głównie na drinki i dobrą zabawę. Z głośników cały czas leci muzyka, a na podestach można dostrzec zgrabne tancerki i tancerzy. Choć wystrój może wydawać się luksusowy, bar nie jest nastawiony tylko na taką klientelę. W piwnicy znajduje się laboratorium eliksirowarskie Maxa, gdzie chłopak warzy eliksiry, jakie dodawane są do ich autorskich drinków. Jeżeli macie dobry kontakt z właścicielami możesz zaopatrzyć się u nich w niektóre z magicznych mikstur. W klubie znajduje się również V.I.P room, a to co się tam dzieje, zostaje w ścianach tego pomieszczenia. W każdy piątek w klubie zatrudniany jest dj puszczający muzykę na żywo.
Autorskie drinki:
Stworzone przez chłopaków magiczne koktajle z dodatkiem warzonych przez Maxa eliksirów:
„Spokojna głowa” - Whisky sour z dodatkiem eliksiru spokoju
„Płonący Feniks” – Rum z pomarańczami, przyprawami i eliksirem pieprzowym dobry na zimowe wieczory i przeziębienia
„Szczęście początkującego” – Blueberry lavender coctail z paroma kroplami felix felicis
„Piąty wymiar” – Klasyczne martini z dodatkiem do wyboru: eliksiru otwartych zmysłów lub eliksirem tęczowym
„Pierwszak” – Mojito z eliksirem młodości
„Grom z jasnego nieba” – Espresso martini z dodatkiem do wyboru: gromu, eliksiru czuwania lub euforii
„Tłuczek Brooks” – Przepalanka Avgusta z dodatkiem eliksiru bełkoczącego
Amarlena - Tani, a raczej najtańszy winiacz dostępny w dwóch odsłonach: Brzoskwiniowy podawany z krakersami oraz Wiśniowy podawany z chipsami.
Kostki na eliksiry spod lady:
W klubie można zaopatrzyć się też w niektóre z magicznych mikstur przygotowywanych przez Solberga. Asortyment uwzględnia wszystkie eliksiry zawarte w autorskich drinkach oraz: migrenowy, po-zatruciowy, regenerujący, dictum oraz nopuerun. Chłopaki nie sprzedają eliksirów zaawansowanych i specjalnych.
1,2,6 – dostajesz cokolwiek poprosisz w cenie równej 50% ceny spisowej 3,4,5 – niestety to nie jest Twój szczęśliwy dzień, nie dostajesz nic.
Urodziny Harmony:
Urodziny Harmony Seaver
Nadszedł dzień wielkiego święta. Siedemnaste urodziny to wydarzenie, które trzeba odpowiednio celebrować i Max bardzo dobrze to wiedział. Klub Pure Lux został przygotowany tak, by każdy znalazł coś dla siebie. Siedem sal zostało podzielone tematycznie na siedem kontynentów. Główne pomieszczenie, gdzie znajduje się parkiet, jest centrum całego wydarzenia. Goście mogą śmiało poruszać się po całym lokalu, a jedynie wstęp do Maxiowego laboratorium jest surowo wzbroniony i pilnowany przez pracowników. Główny bar został opłacony, więc kosztami picia, tak samo jak żadnej innej rozrywki nie musicie się przejmować. Na start każdy otrzymuje kieliszek szampana, by wspólnie wznieść toast na cześć solenizantki. O północy wjeżdża tort, więc zostawcie sobie na niego trochę miejsca i bawcie się dobrze!
To tutaj pojawia się każdy z gości, po przekroczeniu progu "Luxa". Wszędzie widać lód i śnieg, a tu i ówdzie można spotkać bardzo realistyczne psingwiny. Tylko Solberg wie, że jeszcze godzinę temu, były to bezdomne koty, wyłapane na Pokątnej. W sali Antarktydy znajduje się ogromny parkiet i podest dla DJa. Tutaj też mieści się główny bar i pierwsza z niespodzianek. Uwaga, wieje tutaj chłodem!
Atrakcja
Tam, gdzie zazwyczaj widać podesty dla tancerzy i tancerek, teraz znajduje się lodowisko! Przed wejściem, każdy może wybrać lub wylosować łyżwy, jakie na siebie założy. Ich rozmiar magicznie dopasowuje się do nogi łyżwiarza.
1.Różowe - Sunąc po lodzie czujesz niezwykłą lekkość. Twoje ostrza delikatnie topią pierwszą warstwę lodu, a kropelki wody unoszą się i wirują wokół Ciebie, jakby tańczyły w rytm Twoich ruchów. 2.Niebieskie - Zostawiasz za sobą lodowe ślady. Twoje ruchy sprawiają, że za Tobą pojawiają się lodowe wzory kwiatów i winorośli. 3.Złote - Pisane Ci jest błyszczeć! Gdy tylko założysz łyżwy na nogi, Twój strój zamienia się W sukienkę konkursową i owszem, magia nie patrzy na to, czy akurat nie jesteś chłopakiem! 4.Białe - Gdy tylko dotykasz stopą lodu czujesz, jak całe Twoje ciało zostaje ogromnie obciążone. Nic dziwnego, bo właśnie znalazłeś się w bardzo realistycznym przebraniu Morskiego Olifanta! 5.Holograficzne - Początkowo masz wrażenie, że oprócz zajebistych łyżew, nic więcej Cię nie spotka. Nic bardziej mylnego! Gdy tylko wykonasz pierwszy zakręt, nad lodowiskiem pojawia się magiczny reflektor, który podąża za Tobą aż do zejścia z lodowiska. 6.Cytrynowe - Zdecydowanie nie da się Ciebie pominąć! Twoje łyżwy, przy każdym kontakcie ostrza a lodem, wydają dźwięk, niczym piszczący nos klauna!
Jedzenie i napoje
Kuchnia jest niezwykle prosta i oparta głównie na rybach i rozgrzewających napojach.
1. Plumki - Do wyboru smażone, pieczone i duszone. Podbijają zdrowie każdego, kto je zje! 2. Potrawka Moczygęby - Obowiązkowa dla każdego imprezowicza, skutecznie niweluje skutki zbyt dużej ilości wypitego alkoholu. 3. Wściekłe kałamarnice - Dzięki nim jesteś w stanie wytrzymać pod wodą nawet pół godziny! 4. Lodowe gwiazdki - Lekkie niczym śnieżny puch deserki, w kształcie płatków śniegu. Sprawiają, że włosy tego, kto je skosztował, stają się białe. 5.Ognista Whisky 6.Rum porzeczkowy 7. Samogon
Afryka
W tym pomieszczeniu odnajdą się Ci, którzy wolą zdecydowanie bardziej gorące klimaty i chłodne drinki. Wszędzie widać skóry zwierząt i palmy, a z boku znajduje się mała "oaza". Odważycie się sprawdzić, czy to w środku, to na pewno woda? Tutaj możecie rozkoszować się przede wszystkim muzyką graną na różnego rodzaju bębnach.
Atrakcja
Każdy, kto napije się z "Oazy" może liczyć na niespodziewany efekt! Rzućcie k6:
1. - Twoja skóra robi się grubsza, a zamiast nosa wyrasta Ci trąba! Może bycie ludzką hybrydą słonia nie jest najbardziej atrakcyjne, ale przynajmniej możesz wypić o wiele więcej nim się całkiem upijesz! 2. - Nie wiesz jak, nie wiesz dlaczego i nie wiesz kiedy, ale posiadłeś cudowną moc, wykonywania magicznej sztuczki! Za każdym razem, jak sięgniesz czyjegoś ucha, w Twojej dłoni pojawia się banan. 3. - Uff, jak tu gorąco! Przez następne trzy posty czujesz niesamowite ciepło i nie możesz myśleć o niczym innym tylko o tym, że chcesz zrzucić z siebie ubrania! 4. - Próbujesz napić się z magicznego źródełka, a to, zamienia się w Twoich dłoniach w piasek. Jednak nie byle jaki, bo jak się lepiej przyjrzysz, zdajesz sobie sprawę, że to brokat w wyjątkowo oryginalnym kolorze! Od Ciebie zależy, jak go wykorzystasz. 5. - Gorąca atmosfera zdecydowanie się podgrzała, a to wszystko za sprawą dolanej do Oazy Amortencji. Kto dziś będzie Twoim wybrankiem? Efekty odczuwasz przynajmniej przez 3 posty. 6. - Trafiło Ci się coś zdecydowanie mniej.... Oczywistego. Po napiciu się, zaczynasz widzieć świat we wszystkich kolorach tęczy, a czas jakby dla Ciebie spowolnił się dwukrotnie. Efekt odczuwasz przynajmniej przez 3 posty.
Jedzenie i napoje
Tu królują owoce i słodkie drinki. Jeśli szukasz orzeźwienia, podjedź do ustawionego pod ścianą bufetu!
1. Plater owoców - Tu żadnej zagadki nie ma. Na platerze znajdziecie każdy orzeźwiający i egzotyczny owoc, jaki możecie sobie wymarzyć. 2. Malinowy zawrót głowy - Czujesz, że samemu to nawet żal się wysikać. Zdecydowanie potrzebujesz kontaktu fizycznego z drugą osobą. 3. Banabongo - Niewielkie babeczki bananowo-cynamonowe sprawiające, że każdy kto je zje, nie może powstrzymać się od śpierwania! 4. Miętowy memrotek 5. Malinowy znikacz 6.Łzy Morgany Le Fay
Ameryka Północna i Ocean Spokojny
Lądujecie w kolorowym świecie majów i azteków. Wszędzie jest ciemno, a w mroku widać tylko fluorescencyjne symbole i maski. Na podeście w kształcie azteckiej piramidy króluje DJ, zapuszczający techno wymieszane z tradycyjną muzyką tych ludów. Czegoś takiego na pewno jeszcze nie słyszeliście. Wiecie natomiast, że jest to jedyna taka dyskoteka w całym kraju! U podnóży piramidy stoi basen, gdzie każdy, po wypiciu eliksiru, może poczuć się jak prawdziwa Syrenka z Karaibów i potańczyć w wodzie!
Atrakcja
Kiedy balujesz u Solberga musisz liczyć się z tym, że zmienisz się w coś, lub kogoś innego. Tym razem, klasycznie postawił na syreny, ale tylko on wie, że pozmieniał nieco receptury na Somnium i każda fiolka jest nieco inna. Rzuć k6, by zobaczyć, co trafi się Tobie! UWAGA! Maxiowe syrenki nie posiadają ubrania na górną część ciała!
1. - Zdecydowanie jesteś najbardziej oryginalną syreną na imprezie. Zamiast jednego ogona, wyrastają Ci dwa, a każdy z nich ma inny kolor. Jaki? Pierwszy ogon to barwa Twojego ulubionego owocu, a drugi - kolor Twojego ulubionego kwiatu. 2. - Idealnie wpasowujesz się w klimat tego miejsca. Na Twojej twarzy pojawia się makijaż w kształcie azteckiej maski i zarówno on, jak i Twój ogon, są fluorescencyjne! 3. - Jesteś najbogatszą syreną w tym bajorku! A przynajmniej z pozoru. Całego Ciebie obrzuca biżuterią z... Czekoladowych monet! 4. - Czy to ptak? Czy to samolot? Nie, to Ty - syrenka na speedzie! Nie potrafisz ustać w miejscu. Musisz cały czas się ruszać. Dobrze, że DJ gra do końca imprezy! 5. - Trafiła Ci się prawdziwa córa pirata i ryby. Zaczynasz bajdurzyć, co Ci ślina na język przyniesie, a do tego klniesz jak prawdziwy syn morza. 6. - Ty jesteś dziś piękniejsza! Działasz na najbliższą osobę w otoczeniu, jak Amarlena na żula. Przyciągasz do siebie głosem, wyglądem, a nawet samym spojrzeniem.
Jedzenie i napoje
Jak Ameryka Północna to zdecydowanie potrawy dobrze przyprawione i czekolada. Ogrom kakao wręcz, bo jedna ze ścian tworzy wodospad z płynnej czekolady. Tak, idealnie się do niego zmieścisz.
1. Nacho z Sirachą - Coś dla fanów pikantnego jedzenia i pikantnego humoru! Kojarzysz typowego wujka na imprezie i jego niewybredne zaloty? Tak, przez następne trzy posty to właśnie Ty, a żeby nie było wątpliwości, dostajesz nawet bujne wąsiko pod nosem! 2. Trytoni przysmak - Jestem królem dowcipów! Wszystko Cię bawi i co rusz przypomina Ci się jakiś żart. 3.Jambalaya - Stajesz się niesamowicie ciekawski i próbujesz wpychać wszędzie swojego nochala. 4. Czekoladowe serca - Kakaowe słodycze w kształcie anatomicznego organu odmładzają Cię o 10 lat! 5. Kakaowy likier - Słodki, acz wysokoprocentowy napój dodający wigoru. Dzięki niemu do końca imprezy na pewno nie zabraknie Ci sił na zabawę! 6. Tequila!
Ameryka Południowa
Kolejna sala zdecydowanie jest najbardziej kolorowa ze wszystkich. Trafiliście na prawdziwy, Brazylijski karnawał! Wszędzie pełno jest barwnych piór i ozdób, a pod sufitem latają papugi, które czasem przysiądą gdzieś na ramieniu i poskrzeczą komplementy do ucha.
Atrakcja
To miejsce to raj dla fanów zmysłowej samby! Na platformie ustawionej pośrodku sali czekają na was najlepsi tancerze "Luxa", gotowi wziąć was w obroty. Jest tylko jedna zasada, na podest nie ma wejścia bez tradycyjnego, karnawałowego stroju! Rzućcie k6 lub wybierzcie sami, jaki wam przypadł.
1.Biało-niebieski - Coś to nie jest Twój dzień. Gdy dotykasz dłoni tancerza czujesz, jak ogarnia Cię smutek. Wasza Samba to raczej Depresja niż żywy taniec rodem z karnawału. 2.Czarno-złoty - Wystarczy spojrzenie w oczy partnera do tańca i już wiesz, że magia zadziałała, bo.... Zamieniliście się płciami! 3.Purpurowo-srebrny - Wiadomo, że jak Samba to bioderka. Szkoda tylko, że Twoje odczepiły się od reszty ciała i dylają kilka kroków przed Tobą! Nie martw się, to tylko iluzja i mija gdy tylko zejdziesz z parkietu. 4.Żółto-zielony - Wstępuje w Ciebie dzika energia. Przebierasz nóżkami, jakbyś nie tylko był urodzony do tego tańca, ale też jakbyś leciał na jakiś wspomagaczach! Twój partner ledwo za Tobą nadąża! 5.Czerwono-beżowy - Zakładasz ten strój i czujesz się nagle dziwnie lekko. Nie powinno to być niespodzianką, bo Twój strój zmienił się z materiału w body paint. 6.Pomarańczowo-brązowy - Połączenie niczym pomarańcza w czekoladzie. Więc nie dziw się, że jak zejdziesz z parkietu każdy ma na Ciebie ochotę!
Jedzenie i napoje
1. Arepas bravas - Po zjedzeniu tego przysmaku, zostajesz pozbawiony wszelkich wątpliwości. Wstępuje w Ciebie niesamowita odwaga. Może to dobry moment, by zrobić to, czego się zawsze wstydziłeś? 2. Stek z kołkogonka w bąbelkowym sosie - Po zjedzeniu, gdy tylko się odzywasz, z Twojej buzi wylatują kolorowe bąbelki. 3. Roastatoes - Pieczone ziemniaczki, po których masz ochotę dissować wszystkich i wszystko wokół 4. Mocca brasiliana - Wyjątkowa kawa sprawiająca, że z Twoich ubrań wyrastają pióra, jak u egzotycznego ptaka, a Ty lewitujesz 5-10cm nad ziemią. 5. Matcha siłacza - Po wypiciu nawet kilku łyków, wstępuje w Ciebie niesamowita siła fizyczna. Może to czas ponosić solenizantkę na rękach? 6.Vino bambino - Czerwone, wytrawne wino sprawiające, że ten, kto się go napije, mówi do wszystkich zdrobnieniami jak do dziecka, lub szczeniaczka.
Australia i Oceania
Wszystkich tych, którzy wolą nieco bardziej przyziemne klimaty, zaprasza sala Australii i Oceanii. Tutaj znajdziecie swojskiego, mięsistego grilla i piwko. Dużo piwka!
Atrakcja
W tym miejscu czeka was stary, dobry konkurs picia piwa. Zasady są banalne. Każdy ma przed sobą 6 piwek i kto pierwszy je wypije ten wygrywa. Rzucacie 6xk100 i porównujecie z kostkami przeciwnika. Im mniejszy wynik, tym szybciej pijecie oczywiście!
Jedzenie i napoje
1.Stek z kangura w liściach eukaliptusa - Widzieliście kiedyś koalę? Jeśli tak, to wiecie czego się spodziewać, jeśli nie... Cóż, stajecie się spowolnieni i ledwo kumacie, gdzie góra a gdzie dół. Lekki haj bez palenia dla miłośników liści. 2.Wątróbka z cebuli - Potrawa była tak pyszna, że zapomnieliście kompletnie o zmartwieniach, które was gryzą. W waszej głowie pozostaje tylko szczęście! 3. Szaszłyki warzywne - Nawet na grillu znajdzie się coś dla wegetarian. Pieczone warzywka są idealne i lekkostrawne, ale nie zwykłe. Po tym smakołyku budzi się w was zwierzę. Jakie? Oczywiście, że kangur! Hopsacie wesoło wokół, bo chodzenie jest dla ludzi! 4. Australijski Stout - Mocne, ciemne piwerko, szybko uderzające do głowy. Po jego wypiciu, widzicie dużo lepiej w ciemności! 5. Wyspiarska IPA - Posiada lekko słonawy posmak morski i jest bardzo dobre na trawienie. W dodatku każdy, kto go spróbuje zaczyna widzieć wszelkie stoły i lady barowe jako deski do surfowania, na których koniecznie musi popływać! 6.Piwo figowe - Coś dla fanów smakowych trunków. Każdy, kto się go napije, nagle odblokowuje swoją wewnętrzną kobiecość, bez względu na płeć!
Azja i Ocean Indyjski
Sala Azjatycka czerpie bardzo mocno z japońskiej kultury. Nic więc dziwnego, że to jasne, kolorowe miejsce pełne słodyczy i oczywiście dobrej zabawy!
Atrakcja
Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że można tu wziąć udział w magicznym karaoke. Piosenek do wyboru jest mnóstwo, więc wybieracie co wam w duszy gra, ale to nie wszystko, bo musicie jeszcze wybrać swój mikrofon! Do tego rzucacie k6:
1. Mikrofon w kształcie syreny sprawia, że pokrywacie się łuskami, ale za to wasz głos jest wręcz nieziemski! 2. Mikrofon w kształcie pandy sprawia, że nagle stajesz się strasznie leniwy. Stanie? Za dużo wysiłku. Lepiej się położyć na czas wykonu i poturlać po scenie. 3. Mikrofon w kształcie łososia sprawia, że Twoje zmysły niesamowicie się wyostrzają. Jesteś w stanie wywąchać nawet zasikany zaułek przecznicę dalej! 4. Mikrofon w kształcie zouwu sprawia, że nie jesteście w stanie zaśpiewać żadnych słów. Za to przepięknie ryczycie do melodii. 5. Mikrofon w kształcie pająka sprawia, że zaczynacie dosłownie chodzić po ścianach w trackie wykonu. Tak, zyskujecie nadludzką przyczepność i możecie wykonywać triki o jakich zwykłym śmiertelnikom się nie marzy. 6. Mikrofon w kształcie pappara sprawia, że skrzeczycie okropnie. Co jak co, ale nie da się was słuchać i w końcu ktoś postanawia przegnać was ze sceny.
Jedzenie i napoje
1.Kokospanki - Po ich zjedzeniu masz wrażenie, że śnisz, ale to tylko halucynacje. I to jakie! Widziałeś kiedyś kosmitów zrobionych z rożków lodowych? A może ściana wyznawała Ci sekrety Twoich przyjaciół? 2.Cukrowe grzybki shitake - Po czymś takim nie ma opcji na realny świat. Cukier rozpuszcza się na Twoim języku, a Ty zaczynasz podróż do piątego wymiaru. Jesteś pewien, że zaraz sam Merlin zdradzi Ci tajemnice wszechświata. 3.Marcepanowe smoki - Słodkie jak miód, ale w ustach pieką jak chili. Nic dziwnego, że po nich ziejesz ogniem. Nie martw się, nie zabijesz nikogo, bo ten ogień łaskocze każdego, kto się na niego napatoczy. 4.Wino palmowe 5.Sake 6. Mleczne koktajle - Słodkie napoje w każdym smaku, jaki można sobie wyobrazić. Stawiają na nogi lepiej niż nie jeden energetyk.
Europa i Ocean Atlantycki
Ostatnia sala przenosi nie tylko w miejscu, ale i czasie. Trafiacie na strawę do średniowiecznej Europy. Na wejściu do pomieszczenia wasze stroje zmieniają się w zbroje, ale nie ma co się martwić, są one leciutkie, niczym z lnu i wcale nie ograniczają ruchów i możliwości zabawy!
Atrakcja
W takim miejscu można robić tylko jedno! Zostaliście zaproszeni do turnieju o pukiel włosów solenizantki. Zwycięzca może być tylko jeden! Żeby go wyłonić dobieracie się w pary i rzucacie literką. Im bliżej J, tym lepiej wam idzie. Dwie osoby z literką najbliżej A odpada z turnieju i tak do momentu, aż zostanie ostatni rycerz na polu bitwy. Uważajcie tylko, bo walczycie niezwykle śmiertelną bronią! Gumowymi łyżwami!
Jedzenie i napoje
1. Do wyboru, do koloru! Przygotowano zarówno zwykłe z mięsem, ruskie, z grzybami, ale także z magicznym nadzieniem. Rzuć k6, jeśli się na nie decydujesz: 1, 6 - z serem! Ślimak, ślimak pokaż rogi, dam ci sera na pierogi... Po ich zjedzeniu wyrastają Ci ślimacze czułki. Powinieneś uważać na swoje oczy, które znajdują się na ich końcu i przyzwyczaić do nowego punktu widzenia. 2, 5 - z dziczyzną! Pierogi dla prawdziwego faceta, a dowodem na to jest potężne poroże, które wyrasta po ich zjedzeniu. 3, 4 - ze śliwkami! Nawet jeśli nie jesteś fanem pierogów na słodko, musisz przyznać, że te są naprawdę pyszne. Zresztą widać od razu, że zostajesz ich fanem - Twoje ciało przybiera intensywny fioletowy kolor. Efekty utrzymują się przez 3 posty. 2.Nadziewany łabędź - Przysmak dawnych lat, ale działający do dziś. Stajesz się po nim giętki aż nadto. Jakby ktoś wyparował Ci trochę kości z ciała. 3.Pieczone kasztany - Zgodnie z tradycją, to przepiękny afrodyzjak. Tak cudny, że nie możesz powstrzymać się przed podrywaniem współimprezowiczów najbardziej żenującymi tekstami. 4.Różowy druzgotek 5. Papa vodka 6.Grzany miód z korzeniami
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Czw Wrz 07 2023, 21:40, w całości zmieniany 8 razy
Autor
Wiadomość
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Odchylił łeb do tyłu, by zapuścić po kropelce na czerwone spojówki. Rzeczywiście, dokładnie tak jak się spodziewał - przyszła ulga bez tego poczucia cierpkości i piasku pod powiekami. Uśmiechnął się do Maksa, bo ten sprawiał, że jego leczenie cierpienia mogło być odrobinę mniej ...cierpiące. Zagasił peta w popielnicy, wypuszczając dym nosem i zamilkł na chwilę, obracając flakon z kroplami w palcach, obserwując przelewający się w środku płyn. Parsknął po chwili ciszy: - Przecież ja sam zdechnę w kolumbijskiej puszczy... - powiedział, obracając flakon - już chyba wole, żeby mnie jednak ktoś znalazł, niż żeby zeżarły mnie małpy, zanim odnajdę jakiegoś mistycznego szamana. - podniósł na niego spojrzenie, próbując zamienić to w żart. Niby powiedział, że chętnie pojedzie do sanatorium w Ciechocinku, ale myśl o tym, że miałby przemierzyć pół świata po to, by ostatecznie nie znaleźć miejsca docelowego i zdechnąć gdzieś sam pod wielkim liściem bananowca, trzęsąc się z gorączki czy innej kurwicy, którą zaraził go jakiś przerośnięty lokalny komar to nie do końca wizja końca, na którą był gotowy. Niemniej zapamiętał, by tę Kolumbię włożyć między potencjalne rozwiązania i sprawy "do sprawdzenia". W bliższej niż dalszej przyszłości. Parsknął, kręcąc głową, na takiego Solbiego to zawsze można było liczyć. Choćby się zapierał i wyrzekał, jakby go połamało, Max by mu nie kazał wypierdalać. Zresztą, chciał, nie chciał, sprawdzili to już nie raz, kiedy mu sie teleportował na wycieraczkę z lewym płucem w ręku, mówiąc "ups, wypluło sie" czy z jakimkolwiek innym, równie debilnym scenariuszem za pasem. - Berbelucha na podróże. Chwytliwa nazwa. - uniósł rozbawiony brwi, zaglądając do gara zza tej bariery, którą Max stworzyłby swój cenny eliksir chronić przed dymem, popiołem, no i wszelkim potencjalnym debilizmem jakim emanował Swansea. - Brzmi przydatnie. - dla niego wyglądało to mniej więcej jak breja z glutem doprawiona jakimś sikiem, ale on nawet nie próbował udawać, że wie co sie dzieje - Potrzebujesz chomika doświadczalnego? - spojrzał na Solbiego - Jak już i tak umieram, to chociaż niech sie to ciało do testów przyda... - zauważył, jednocześnie zastanawiając się, czy wyniki takich testów nie byłyby zakłamane przez to, co mu dolegało.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Odwzajemnił uśmiech kumpla, nie potrzebując w tej chwili niczego więcej. Zbyt długo już żyli w tym układzie, by potrzebować słów. Max dobrze wiedział, że choć tak mógł Lockiemu ulżyć i widząc, jak ten nie krzywi się po zażyciu leku, sam czuł się trochę lepiej. Tak samo zresztą milczał, gdy ślizgon rozgadał się o Kolumbii. Solberg mógł wiele mu opowiedzieć o tamtym miejscu i o tym, że w dżungli kryły się o wiele gorsze rzeczy niż małpy, ale nie był w stanie i też nigdy nie zakładał, że ten temat poruszy. Nawet Walshe i Paco nie znali pełnej wersji wszystkich wydarzeń. Eliksirowar wyraźnie spochmurniał, przenosząc po prostu uwagę na kociołek, swoją bezpieczną przystań. -Dobry marketing, co? - W końcu znów się wyszczerzył. Nie wiedział, jak ostatecznie nazwie końcowy produkt, więc na ten moment po prostu obrażał go wieloma słowami. -Narazie jest tak przydatne jak woda z kibla do odpalenia bryki. - Sprowadził nadzieje Lockiego na ziemię. Praca trwała, owszem i to od wielu miesięcy, ale zdawało się, że Max nie robił żadnych postępów. Wkurwiało go to strasznie, a kociołkowa frustracja odbijała się praktycznie na każdej sferze jego życia. -Nie... - Zaczął, ale zaraz potem zupełnie zmienił tor myślenia. Nim zdążył przemyśleć to wszystko, słowa już wypadały z jego ust, napawając chłopaka przerażeniem. -Przetestujemy to. W Kolumbii. Pojadę tam z Tobą. - Nie tyle proponował, co stawiał kumpla przed faktem dokonanym. Czuł, że może to być tak samo śmiertelny, jak i dobry dla jego psychiki pomysł. Bez względu jednak na rezultaty, musiał się w końcu zmierzyć z demonami, które tam pozostawił.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Nie był podróżnikiem. Nawet na szkolne wycieczki wcale się nie załapywał, większość wolnych wakacji czy ferii odkąd przeprowadził się do Anglii spędzał w Mungu. Nie miał okazji opuścić starego kontynentu nigdzie poza zeszłorocznymi feriami na Antarktydzie. Sama koncepcja tak dalekiej podróży, choćby udawał, że jest inaczej, była dla niego trochę przerażająca. Szczególnie w perspektywie robienia tego w pojedynkę. Ile by sam sobie nie obiecywał i sam siebie nie zapewniał, że ze wszystkim był sam, to jednak, w takich chwilach, nawet silne samoprzekonanie o tym jak świetnie ogarnia życie w pojedynkę, malało pod presją nieznanego. Strachu? Niechęci? Podejmowanie decyzji mogących zmienić życie było trudne, było czymś, na co nigdy nie był gotowy. Czymś, co odwlekał, przed czym uciekał, a jednak przychodził do Maxa, bo wątpliwości i jakaś nadzieja na to, że może mieć jakąś przyszłość, tliła się w nim słabo i tylko w Solbergu widział kogoś, kto mógłby zrozumieć jego perspektywę. Parsknął na porównanie eliksiru do wody z kibla, cóż, Swansea półgłówek pewnie i wodę z kibla by pił, gdyby my Max powiedział, że może mu to pomóc w doskonaleniu swojego rzemiosła. Uniósł rozbawiony brwi, z jakąś wyczekującą miną, kiedy brunet podjął się wypowiedzi, która jednak urwała się niedokończona. Kąciki jego ust opadły lekko, gdy dotarła do niego waga tego, co mu drugi ślizgon powiedział. Patrzył na niego przez chwilę, próbując gdzieś połączyć te kropki, które na logikę nie miały żadnych punktów wspólnych. Dlaczego mógłby chcieć tam jechać z nim? Pewnie dlatego, że Locke też, bez zbędnych pytań, pojechałby z Solbergiem gdziekolwiek ten by potrzebował. Nie wiedział, co odpowiedzieć, dziękowanie wydawało mu się jakieś śmieszne i niewspółmierne do tego, na co brunet się teraz zgodził. Kiwnął jedynie słabo głową, nawet nie zdając sobie sprawy z tego ile to będzie go kosztowało wysiłku i walki ze sobą, by Locka po tej dżungli przeciorać. Trudno było wyplatać się z tego ciężkiego klimatu, ale oboje byli nie za bystrzy, więc zaraz jeden czy drugi niewybredny żarcik przysłoniły to zobowiązanie kurtynką, przynajmniej na jakiś czas...
2 x zt +
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Mieszkanie w Londynie miało wiele zalet, o których przypominała sobie za każdym razem, gdy zamieniała Dolinę Godryka na Kensington, chociażby na kilka dni. Przede wszystkim, tutaj zawsze coś się działo! Spokój, zieleń i natura były nieocenione, ale Julka w końcu była młodą i energiczną kobietą, a nie starą boomerką. Lubiła wyjść z domu, błąkać się przeludnionymi ulicami, głównie mugolskimi, zaglądać do nieznanych knajpek i eksperymentować. Lubiła to, że w tłumie była nikim szczególnym, nikt jej nie zaczepiał ani niczego od niej nie chciał. W Londynie mieszkał też jej brat i jego dzieciaki, którymi ciotkowała na każdym kroku. Teraz, gdy skończyła Hogwart, miała naprawdę sporo okazji do rozpieszczania Alfiego i Seamusa. No i, last but not least, w Londynie znajdował się lokal jej przyjaciela. Odwiedzała go tylko i wyłącznie z tego powodu, nie dlatego, że miała darmowe drinki!
Dziś, jak by to ujął Ice Cube, był dobry dzień. Po wygraniu ostatniego spotkania dostali dzień wolny, który Julka bez wstydu wykorzystała, a jego finałem była wizyta w „Pure Lux”. Ubrana cała na czarno, w ramonesce, okularach przeciwsłonecznych i z nadgryzionym kebabem w ręce, nie przypominała pałkarki, ale raczej zwykłą dziewczynę z gastronomii. I tak właściwie było. Krukonka rozejrzała się po wnętrzu lokalu, ale nigdzie nie mogła znaleźć Maxa. Ruch był dziś niemały, więc pewnie kręcił się na zapleczu, zabawiał gości lub po prostu zrobił sobie przerwę na papierosa. Brooks podeszła do baru, uprzednio wyrzucając do kosza przemokniętą sosem końcówkę kebaba. Otarła usta serwetką, odetchnęła z przyjemnością i usiadła.
- Spokojną głowę z odrobiną mięty i nerkowce. Dużo solonych nerkowców – złożyła zamówienie, zapłaciła i upiła łyk. Drink był cudowny w smaku, znacznie lepszy niż „Tłuczek”, po który sięgają chyba tylko ci, którym ten już zdążył wypalić kubki smakowe i teraz jest im wszystko jedno. Czekając na Maxa, kiwała głową w rytm muzyki i… nieco się nudziła. Jak walczyła z tą nudą? W najbardziej dojrzały ze wszystkich sposobów – starała się trafić orzeszkiem do pustej szklanki zamyślonego faceta. Ten jeszcze chwilę wcześniej siedział przy barze, zanim odszedł w sobie tylko znanym kierunku, zostawiając drineczka na pastwę losu i Julki.
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Jak to było Ben, „w czasie wolnym od pracy nie zwykłem bywać w miejscach, gdzie jestem niemile widziany”. Tak? Więc co do cholery robisz w Pure Luxie? Ale od początku – dzisiaj zapowiadał się całkiem normalny dzień, ot - rano kawa po irlandzku, potem zwykła kawa i praca, potem kawa i przerwa na papierosa, praca, praca, jeszcze więcej pracy, kawa, kanapka i fajrant. W sumie akurat dzisiaj nie wychodził w redakcji i zamierzał ten trend utrzymać, spędzając resztę wieczoru w domu. Tak się jednak feralnie złożyło, że paląc te wszystkie papierosy, wdychał również więcej wróżkowego pyłu niż był w stanie znieść. I w końcu go trzepnęło. Ostatnie co pamiętał, zanim się tu pojawił, to to, że znalazł na ziemi gustowne nakrycie głowy. A teraz mył ręce w toalecie w Pure Luxie, klubie, do którego nie lubił już wcale przychodzić. To znaczy od pewnego czasu, a mówiąc konkretniej od bardzo chłodnego październikowego popołudnia i nie miał bynajmniej na myśli temperatury powietrza, a atmosfery, w której rozstał się z właścicielem. Teraz jednak postanowił pójść za ciosem i zamówić sobie coś w barze. Kto wie, może przez wyprawą na wróżki przyda mu się jakaś rozgrzewka. Cokolwiek miało to znaczyć w przypadku Bena w towarzystwie alkoholu, nielubianego barmana i na pierwszy rzut oka nieznanej dziewczyny. Dopiero gdy podszedł bliżej, zrozumiał z kim ma do czynienia. Auster miał nosa, był wścibski, w końcu taki miał przecież zawód. A okulary przeciwsłoneczne nosili w klubie tylko ludzie sławni i naćpani. Julia Brooks niewątpliwie zaliczała się do pierwszej kategorii, pytanie czy tylko czy do drugiej też. Celebryci Quidditcha, czy oni biorą, co oni biorą? Sprawdźmy to! Minął szklankę z orzeszkami, która notabene była jego, na jej widok myśląc sobie, że niedopicie drinka to marnotrawstwo i przeokropny grzech. Usiadł ze dwa krzesełka barowe od niej, zerknął na obsługującego bar (na szczęście póki co nie była to Josephine ani co gorsza Solberg), zamówił szklaneczkę łyszki z kroplą wody. Obserwował przy tym, co też najlepszego wyczyniała z nieudolnie skrywanym rozbawieniem. W końcu odwrócił się i uśmiechnął, kierując do niej słowa. - To jakiś uwspółcześniony podryw na kasztana? - mruknął, upijając łyk drinka. Nie czuł się skrępowany, zażenowany i niepewny swego. Choć pewnie byłoby inaczej, gdyby był świadomy, że osobą, którą miałaby rzekomo na celu był on sam.
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
W przeciwieństwie do pozostałej dwójki, on tego dnia ciężko pracował. Od rana musiał użerać się z klientem, który próbował wynająć klub, nie mając złamanego galeona przy duszy, później problemy z dostawami, a gdy w końcu usiadł do kociołka i zapalił szluga, Grom wjebał mu się pod nogi i Max wywalił się na ryj, rozcinając sobie łuk brwiowy. Miał dość. To nie był jego dzień, a że sam sobie był szefem, sterem, okrętem i kołkiem do trumny, postanowił odłożyć resztę roboty na jutro i po prostu jak człowiek napić się własnego towaru. Ruszył na górę, nie przejmując się za bardzo krwią kapiącą mu jeszcze z czoła. Różdżkę zostawił gdzieś między składnikami, a apteczka i tak była dopiero za barową ladą, w której kierunku kroczył. Chciał machnąć sobie coś mocnego i w spokoju napić się w swojej piwnicy, ale gdy zobaczył skórzaną kurtkę już wiedział, że jego plany się zmieniły. -A kogo ja tu widzę? No hej, piękna. Co dzisiaj pijesz na mój koszt? - Wyszczerzył się do Julki, przytulając ją na dzień dobry i dopiero, gdy odsunął się od niej, chcąc wejść za bar, zauważył, kto siedzi obok. Co gorsza nie tylko siedzi, ale Auster wyglądał, jakby rozmawiał, albo przynajmniej miał zamiar rozmawiać z Brooks. Solberg poczuł, jak mimowolnie rzyga do wewnątrz na widok tej mordy, ale kulturalnie chwilowo ignorował obecność czarodzieja, zamiast tego zajmując się nalewaniem sobie whisky.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dwójka nieznajomych siedziała naprzeciw siebie, a każda z nich weszła dziś do „Pure Luxa” z zupełnie innym nastawieniem. Auster był niechcianym gościem, mającym na pieńku z wysokim właścicielem, znanym z umiejętności przygotowywania zarówno eliksirów, jak i nowatorskich drinków. Brooks, z kolei? Dla niej lokal nie był paszczą lwa, a bezpieczną przystanią, do której przybijała zawsze, kiedy była w pobliżu. Ten sam wysoki właściciel, będący dla Bena kimś niezbyt mile widzianym, dla niej był najlepszym przyjacielem, którego znała od dzieciństwa.
Ich dzień również znacznie się różnił. Julka zatrzymała się na jednej kawie, i to takiej bez alkoholu i papierosa. Szczerze mówiąc, nie ceniła tego, co nazywała „fińskim śniadaniem” i zostawiała to osobom, które już miały wrzody żołądka lub marzyły, aby się takich nabawić. Nie musiała pracować tego dnia, więc od rana towarzyszył jej cudowny, pozytywny nastrój, podsycany doskonałą pogodą i nie tylko.
Ben miał więc rację w jednym: jedynymi osobami noszącymi ciemne okulary w klubach byli, oprócz niewidomych, sławni, skrywający swoją tożsamość, albo osoby pod wpływem środków odurzających. Julka nie musiała się kryć, bo tę charakterystyczną grzywkę znało pół Brytanii. Skrywała jednak przekrwione oczy, ponieważ przez cały dzień płynęła w oparach mugolskiej trawki. Efektem ubocznym było ssące poczucie pustki w żołądku, z którym walczyła kebabem i orzeszkami. Korzyści było jednak znacznie więcej. Przede wszystkim, wszystko stawało się znacznie ciekawsze. Weźmy na przykład wizytę w Muzeum Madame Royce, które odwiedziła tuż przed kebabem. Normalnie oglądanie woskowych figur nie należało do zbyt rozrywkowych doświadczeń. Po blancie? Słodki wężu Salazara! Julka była w siódmym niebie, obserwując te wszystkie figurki, niezbyt sprawnie imitujące oryginały. Gdy Brooks zobaczyła Gwenog Jones, którą znała osobiście, uśmiała się widząc nienaturalnie duże oczy czy też uśmiech, który gościł na Gwenogowej twarzy równie rzadko, co Dżuls na lekcjach wróżbiarstwa.
Najlepsze było już za nią, a magiczne efekty trawki powoli z niej schodziły, zostawiając przyjemny spokój i luz – oraz czerwone oczy. Była zdziwiona, widząc nieznanego mężczyznę mijającego swoją szklankę i zamawiającego kolejnego drinka. Przysiadł się bliżej i nawet zagadał, choć dotarło to do niej z lekkim opóźnieniem, wywołanym oczywiście zmęczeniem po tym całym zwiedzaniu muzeum!
- Nie. To nuda – uśmiechnęła się ciepło, zważyła orzeszek w dłoni i rzuciła nim w kierunku tej samej szklanki, co wcześniej. Trafiła i z lekką nonszalancją przesunęła miseczkę z nerkowcami w kierunku mężczyzny. - Jednego? – zapytała, upijając drinka.
Niedługo potem, kątem oka dostrzegła Solberga, który wyglądał jak po walce z pustelnikiem. I to takim nabitym jak Błędny Rycerz w godzinach szczytu.
Słodki Jezu w morelach! A tobie co się stało? – zapytała Maxa, odsuwając się strategicznie podczas przytualnia, by nie ubrudzić się krwią. - Mam się tym zająć? – dopytała, gotowa zaleczyć rany, ale od feralnej pomyłki z siostrą Callahana, unikała narzucania się ze swoją pomocą medyczną
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Nuda. Auster jej nienawidził i unikał jak ognia, być może dlatego tak często w jej wypadku zwykł wymyślać różne scenariusze w swojej głowie. I choć niby mówi się, że ludzie kreatywni nigdy się nudzą, to była tylko częściowo prawda. Nie znał co prawda potencjału twórczego zawodniczki Quidditcha, lecz na swoje możliwości narzekać nie miał prawa. A i on jemu doskwierała dzisiaj monotonia, był znużony pracą i zmęczony brakiem towarzystwa. I żadne wymyślanie historii do nowej książki nie było w połowie tak atrakcyjne jak perspektywa poznania jej osobiście. Spodobał mu się jej uśmiech, choć zauważył lekkie opóźnienia. Trochę go to zaintrygowało, ale nie musiało to koniecznie czegoś oznaczać, po prostu mogła z nim igrać albo zastanawiać się nad odpowiedzią. Może się jej spodobał, choć to mało możliwe. Choć nie lubił tak o sobie myśleć, grudniowa trzydziestka trochę sprowadziła go na ziemię. Aspirował do bycia naczelnym, przez książki stawał się bardziej rozpoznawalny i nawet przelotna znajomość z kimś o wiele młodszym mogłaby zostać źle odebrana. Co przecież nie przeszkadzało mu w zaproszeniu Carly do eleganckiej Feeri, ale to szaleństwo to temat na inny dzień. Dlatego powinien powstrzymać dawne, złe nawyki i spróbować zagadać po ludzku. W tym nie był jednak taki dobry jak w rozmowach podszytych złymi intencjami, choć w nich również nie zawsze udawało mu się uzyskać pożądany rezultat. - Nuda przykra sprawa - mruknął, śledząc spojrzeniem orzeszka, który (kto by się spodziewał) trafił do szklaneczki. Bez pośpiechu odwrócił się do niej z powrotem, dodając jeszcze. - Może jednak da się na to jakoś zaradzić. Jestem Ben. Skinął głową z wdzięcznością i poczęstował się nerkowcem. I wszystko byłoby naprawdę cudownie, gdyby nie to, że na horyzoncie musiał pojawić się on. Wyglądał jak siedem nieszczęść, co nieco Austera ucieszyło. Mniej zadowolił go fakt, że ewidentnie ją znał. Nieco spochmurniał, ale nadzieja jest matką głupich, a jak powszechnie wiadomo, Benjamin do tych mądrych się nie zaliczał. Nie ruszył się więc z miejsca, ani brew mu nie drgnęła, ani ręce nie zacisnęły się na chłodnym szkle. Ich ostatnie spotkanie nie było co prawda zbyt udane. Ale kiedyś może nadejdzie ten pierwszy raz. - Hej - zwrócił się do niego z mniejszą pewnością niż do Brooks, jakby badał teren. Dobrze wiedział, że nie jest u siebie a u niego. I że jeśli każde mu stąd spierdalać w podskokach, może nierozsądnie byłoby się z nim kłócić. Jakoś przeczuwał, że szansa na nawiązanie przyjacielskiej relacji z dziewczyną legła w gruzach. Popsuło mu to humor, ale z drugiej strony nie odda satysfakcji Solbergowi walkowerem.
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Piwerko z Brooks, było dzisiaj tym, co zdecydowanie odczarowałoby mu ten dzień. Nie przewidział jednak tego, że przyjaciółka się tam pojawi, nie mówiąc już o tym, że obok niej zastanie człowieka, który raczej podnosił mu ciśnienie niż je obniżał. Widać było, że ten dzień zdecydowanie nie należał do ślizgona, choć ten jeszcze o tym nie wiedział, wspinając się po schodach w stronę baru. -Grom. - Wyjaśnił krótko pałkarce, nie czując potrzeby żeby jej tłumaczyć, czy chodzi może o eliksir, czy o jego kocura. Brooks miała okazję na tyle długo ze zwierzakiem mieszkać, że wiedziała, do czego ten był zdolny i jakie szkody zdarzało mu się wyrządzać. -Byle szybko. - Mruknął tradycyjnie niezadowolony, gdy ktoś próbował naprawiać jego stan fizyczny. Jeśli jednak istniała na świecie osoba, której ufał w tym temacie, to poza Brewrem zdecydowanie była do Julka. Podziękował dziewczynie za zdrowotne czary-mary i wszedł za bar, by samemu uleczyć się, tym razem od środka. Dopiero słysząc niemrawy głos Austera, przeniósł na niego wzrok, który był raczej pusty. Max dotrzymywał słowa i nie miał zamiaru wyjebać go z lokalu, choć nie oznaczało to, że musiał cieszyć się z jego obecności w tym miejscu. -Powinienem zapytać, skąd ta nagła zmiana zdania, ale szczerze mam do w dupie. - Odpowiedział na jego "hej", zdecydowanie śmielej niż czarodziej. -Przyszedłeś do mnie czy po prostu się napić? - Zapytał już konkretnie, próbując ustalić, jak wiele energii musi mu poświęcać. Sam zdecydowanie optował za opcją numer dwa i czekając na odpowiedź, wyzerował podwójną whisky, by zaraz nalać sobie kolejną szklaneczkę.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
- Oj, przykra sytuacja. Bardzo przykra.– Stwierdziła z tak poważnym tonem, że aż trudno było to traktować serio. Julka była gotowa podpisać się pod tym stwierdzeniem obiema rękami, i to nie tylko dlatego, że miała taką umiejętność. Od najmłodszych lat jej największym wrogiem, obok niej samej, była monotonia. Może i nie była pisarką, kreującą w swojej wyobraźni ludzkie losy, które byłyby znacznie ciekawsze niż jej własne, ale zawsze potrafiła znaleźć coś, co pozwalało jej zająć myśli. Ponieważ była również zapaloną miłośniczką adrenaliny, nie było nic dziwnego w tym, że wpadała w kłopoty na każdym kroku, odkąd tylko nauczyła się chodzić. Gdy nauczyła się latać, szkolne korytarze nie znały dnia ani godziny przybycia ich stałej bywalczyni.
Dziś trochę wyrosła z szukania przygód na każdym kroku, ale jej niechęć do bezczynności pozostała głęboko zakorzeniona i starała się zwalczać śmiertelną nudę nawet tak absurdalnymi czynnościami, jak rzucanie orzechami do szklanki. Alternatywą okazała się rozmowa z nowo poznanym mężczyzną o całkiem zwyczajnym imieniu – takim jak jej własne! - Julia – przedstawiła się, sięgając po orzeszek i spoglądając na rozmówcę kątem oka. Nie zdążyli porozmawiać zbyt długo, gdyż nagle pojawił się zakrwawiony Felix. Julia zauważyła niezgrabne i nieśmiałe powitanie Bena, a reakcja przyjaciela nie pozostawiała miejsca na wiele interpretacji. Panowie znali się i najwyraźniej nie przepadali za sobą. Julia parsknęła śmiechem, obserwując zmarszczonego i osowiałego Maxa. Cóż, po kilku drinkach bawiły ją różne rzeczy, również te, które zwykle by jej nie rozbawiły.
- Dobra, przestań się ruszać przez chwilę i strzelać do niego laserami z oczu. – Zwróciła się do przyjaciela, wyciągając różdżkę. Po szybkich oględzinach okazało się, że rana nie była specjalnie groźna i wystarczyło proste zaklęcie uzdrawiające, aby zasklepić tkankę i zatamować krwawienie. – Już, gotowe. Wystarczy, że się umyjesz i będziesz wyglądał tak pięknie jak zawsze. – Poczochrała go jeszcze po włosach i upijając kolejny drobny łyk ze szklanki, postanowiła włożyć kij w mrowisko. – A wam, o co poszło? – Zapytała niewinnie, nie kryjąc przy tym szelmowskiego uśmiechu, który rozlał się po jej twarzy. – Niech zgadnę. Kłótnia byłych kochanków?
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Obserwował z uwagą popis leczniczej magii i niewątpliwy wyraz czułości ze strony dziewczyny. Musieli się bardzo dobrze znać, ba!, może nawet łączyła ich przyjaźń. Ta rewelacja sprawiła, że jego sercu wykiełkowała zazdrość. Sam praktycznie nie miał przyjaciół i był święcie przekonany, że wiele osób poprawiłoby brzydką raną, zamiast dać się jej zasklepić. Przykre, ale sam sowicie sobie na to zapracował. Nie zdziwił go ten impertynencki ton Maximiliana. Powiem więcej - gdyby nie to, że wszedł prosto w paszczę smoka i fakt, że obok nich siedziała niewinna osoba, która mogłaby dostać rykoszetem, pewnie odpłacił by mu pięknym za nadobne. Ale ma się tylko jedną szansę na zrobienie dobrego pierwszego wrażenia. Nie żeby miał akurat w tym przypadku jakieś wielkie szanse. Jego drink ubywał już znacznie szybciej, gdy w końcu zdecydował się na dosyć bezpieczną i bardzo m i ł ą odpowiedź. Co najśmieszniejsze, nie była wcale daleka od prawdy. - Zgubiłem się, a ty masz tu wyborową whisky. Nie mogłem oprzeć się pokusie. - Nie chodziło mu oczywiście o chęć zobaczenia jego, jak się okazało, poharatanego ryja. A raczej o próbę bardzo smakowitego znieczulenia. Którym zresztą zakrztusił się, słysząc jej słowa. Spojrzał na Solberga, ocierając łyszkę z brody. Może to to światło, może krew w okolicy skroni, może fakt, że wyzerował przed chwilą podwójnego drinka. M u s i a ł przyznać, że faktycznie brzydki to on nie był, choć nigdy nie postrzegał go w takich kategoriach. Przynajmniej do tej pory. W każdym razie ślepy traf Brooks bardzo przypadł mu do gustu i uznał, że to w sumie lepszy powód do takiej czystej nienawiści niż jakaś nic nie warta bójka. Przeniósł spojrzenie na Julię i momentalnie spodobał mu się jej łobuzerski uśmiech. A jako, że nie miał krztyny rozumu, odpowiedział jej z udawanym zdziwieniem. - Skąd wiedziałaś? - A potem szybko się uśmiechnął i odstawił szklankę na blat, ale nie wypuścił jej z ręki, tylko machinalnie zaczął przesuwać po kciukiem w górę i dół. Z zaciekawieniem czekał na jego reakcję, prowokacje były wszak nie tylko jego chlebem powszednim, ale i główną rozrywką. Tak, to było niemądre. Ale co z tego, skoro tym razem nie byli sami. Solberg mógł pyskować, ile dusza zapragnie, ale zanim rzuci się na niego z łapami, może dwa razy się zastanowi.
______________________
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Bez względu na obecność Austera, ciężko było mu zachować dzisiaj dobry humor, ale starał się nie wiercić za bardzo, gdy Brooks sklejała go do kupy. -Jesteś najlepsza. A co do mojej pięknej buźki, to musisz wpaść kiedyś do mnie do pracowni. Grzebałem ostatnio przy wielosokowym i chcę Ci coś pokazać. - Posłał jej uśmiech, a w szmaragdowych tęczówkach pojawiły się łobuzerskie iskierki. Nie zamierzał więcej jej zdradzać, w końcu przyszedł tu by odpocząć od pracy, w każdym znaczeniu tego zamiaru, ale zdecydowanie dawno nie chwalił się dziewczynie swoją głupotą. Czy tam wątpliwym geniuszem. -Nie zaprzeczę. - Skinął głową, przyjmując wyjaśnienia Benjamina. Wiele wybaczał, ale na pewno nie krytyki jego whisky. Miło, że czarodziej doceniał trunki, co nie zmieniało, że Max doceniał jego. Z tym ślizgon się aż tak nie spieszył. Pytanie Brooks o mało co nie zabiło Solberga, który zakrztusił się własną śliną, słysząc te herezje. Miał zamiar odpowiedzieć jej jakimś głupim tekstem, ale Auster go uprzedził. Czy chciał grać w tę grę? Może. Czy miało to jakikolwiek sens? Absolutnie nie. -Wiesz jak jest. Raz się dobrze bawisz, a raz słuchasz, jak facet krzyczy imię twojej starej, jak dochodzi. - Dodał swoją cegiełkę, nonszalancko wzruszając ramionami. Wyłożył precelki na ladę i napchał sobie kilka do mordy, bo choć samym alkoholem Solberg żyje, to jednak czuł, że i jego żołądek domaga się nieco uwagi ze strony jedzenia. -Ale luz, jak macie swoje plany na wieczór, nie będę wam przeszkadzał, chociaż wątpię, że zmieniłaś zdanie co do tykania moich byłych. - Dorzucił jeszcze, przepłukując gardło whisky. Zdecydowanie wolałby, gdyby Brooks jednak nie planowała romantycznych uniesień z obecnym tu dziennikarzem, ale z drugiej strony, Max wierzył, że gdyby czarodziej tylko coś zjebał, dziewczyna i jej prosta grzywka tak skopałyby mu dupę, że zapamiętałby to do końca życia.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Ah, gdyby tak mogła wejść na moment do umysłu Bena i dowiedzieć się, co sobie akurat myśli! Czy uznałaby, że brak prawdziwych przyjaciół i zazdrość o taką zażyłość to czerwona flaga i też należałoby omijać go szerokim łukiem? A może by dostrzegła w nim człowieka, który jest doskonale świadomy własnych wad, które mu, nomen omen, wadzą? Odpowiedź na te pytanie pozostanie niepoznana, tak jak i myśli pisarza. Widoczne i bez legilimencji było z kolei to, że Max był jej życiu stałą, którą doceniała z każdym kolejnym rokiem znajomości. Od dwójki małolatów, rozwiązujących krzyżówkę na szpitalnym łóżku, przez szukających swojego celu nastolatków, wspólnie eksperymentujących z używkami i wpadających non-stop w kłopoty, po dwoje dorosłych ludzi, przed którymi świat stał otworem – i to tym dobrym otworem. Dziewczyna sprawnie i szybko ogarnęła łuk briowy Maxa, stając się przy tym niemym świadkiem jakiejś dziwnej animozji. No i nie byłaby sobą, gdyby co jakiś czas nie podsycała ognia, żeby dowiedzieć się więcej. Czy robiła to z przyjacielskiej przekory i złośliwości? Częściowo. Przede wszystkim robiła to jednak dla siebie, bo ją to po prostu bawiło.
- Wielosokowy? Nie mów nic więcej. Wchodzę w to, Felixo – Przystała wesoło na propozycję przyjaciela. I nawet nie śmiała się zastanawiać, jaki posrany pomysł przyszedł mu do głowy tym razem, bo z miejsca jej się podobał. Jeździli razem na centaurze w Zakazanym Lesie, zamienili się z giganta i mysz, topili się na jakichś cholernych irlandzkich dożynkach i udawali dzieci Avgusta na szkolnym balu. Nienormalność była wpisana w tę relację i pewna była tego, że tym razem będzie podobnie.
– Też bym nie mogła, ale polecam spróbować jego drinków. Są naprawdę świetne. „Grom z jasnego nieba” jest idealny na zarywanie nocek, „Płonący Feniks” na zimne dni, a „Spokojna głowa”… spokojna głowa idealna jest zawsze, choć lepiej smakuje z miętą. Zresztą, sam spróbuj. – Przedstawiła dziennikarzowi najlepsze pozycje z menu przyjaciela i poczęstowała go własnym drinkiem. Sama nie przepadała za whisky, choć musiała szczerze przyznać, że ta serwowana przez Luxa, stała kilka półek wyżej od tej sklepowej. Rzecz jasna mogłaby poprosić Maxa, żeby przygotował kolejnego drinka, specjalnie dla nowego rozmówci, ale po zacięciu na jego twarzy wiedziała, że to mogłoby przelać czarę goryczy. Co innego niewinne żarty, a co innego zmuszanie ziomka do przygotowywania specjalnego drinka swojemu wrogowi…
… albo i kochankowi, bo Ben potwierdził jej fałszywe akuzacje, równie fałszywym zdziwieniem. Reszty dowiedziała się z kolei od Maxa i aż zarechotała wesoło na te nowiny.
- Hola hola, Felixo! – Rzuciła wesoło, starając się przybrać poważną maskę. Wychodziło jej to niezbyt, czego można było się spodziewać. – Mam tylko jedno pytanie: KTÓREJ STAREJ? – Zapytała, jak gdyby doprecyzowanie tego miało coś zmienić. W obu przypadkach było to niepokojące, tylko że w jednym, zahaczało przy okazji o nekrofilię. – Nie zmieniłam, ale nie narzekaj, bo mogłeś trafić gorzej. - Skwitowała słowa o byłych. - Tobie się trafił prawdziwy ANGLIK z krwi i kości. A nie jakiś szkot, który nie dość, że mówił mało, o ile nie wcale, to jak już to robił, to z takim akcentem, że rozumiałam tylko znaki interpunkcyjne. Bez obrazy, Max. – Dodała szybko, bo się zreflektowała, że jej przyjaciel również był Szkotem, o czym często zapominała. Raz, z powodu bardziej zrozumiałego artykułowania własnych myśli i dwa, z powodu iberyjskiej krwi w jego żyłach.
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Prychnął z rozbawieniem, słysząc uwagę Solberga. Auster był dupkiem i nieraz zdarzyło mu się pomylić imię swojej lubej w łóżku, mógł mieć tylko nadzieję, że nie z jej matką. Zresztą, niewiele wiedział o kobietach, z którymi sypiał i nie widział zysku w nadrabianiu potencjalnych zaległości. A jak wiadomo, Ben to istota interesowna, która nie robi rzeczy nieopłacalnych. Max zyskał jednak w jego oczach, kontynuując farsę. Nie był pewien, czy Brooks to kupi, ale świadczyło to niejako o dystansie chłopaka do samego siebie. Szczerze mówiąc, w ogóle go o to nie podejrzewał. Myślał, że Solberg to zadufany w sobie buc. - Miło mi słyszeć, że jednak bawiłeś się ze mną dobrze. – Oczy błysnęły mu drapieżnie, nie ukrywał złośliwości w tonie głosu. Przez chwilę zastanawiał się, jak odeprzeć ten atak i w końcu uznał, że najlepszą obroną będzie odpłacenie się pięknym za nadobne. - Przy dobrych kochankach mi się to nie zdarza. Wiesz jak jest. Potem zwrócił się w kierunku Brooks, jak gdyby nic podejmując niejako przerwaną rozmowę. - Przyznam, że brzmi bardzo kusząco. Nie wiedziałem, że Maximilian to taki utalentowany barman. Choć przyznam, że wie jak zamieszać w głowie – uśmiechnął się dziko, przyjmując drinka od dziewczyny. Faktycznie, musiał przyznać, że smakuje nienajgorzej. Choć to whisky to whisky, zwłaszcza taka, co nikt nie zdążył do niej napluć. Zastanawiały go jej słowa, w końcu starą ma się zazwyczaj tylko jedną. Nie żeby coś o tym wiedział, skoro jego własna zostawiła go samemu sobie, gdy jeszcze był gówniakiem. I fakt, że pisze do niego listy wcale nie rekompensowały obrazu Sophie w oczach Bena. Choć najgorszy był fakt, że niejako sympatyzował z jej nienawiścią wobec swojej własnej skromnej osoby, no i przede wszystkim sylwetki ojca. Uśmiechnął się, słysząc, że tamten mógł trafić gorzej. Taka była święta prawda, gdyby faktycznie coś między nimi kiedyś było, na pewno nie dałby mu powodów do narzekania. Mina nieco mu zrzedła, gdy zrozumiał, że to nie jego bajera i wygląd zostały tu docenione. A narodowość, na którą nie miał przecież wpływu. Zanotował również skrzętnie w pamięci, że Brooks nie po drodze ze Szkotami. Miał jednak jakiś pokrętny, moralny kodeks i póki co pomyślał sobie, że ów informację zachowa dla siebie. Choć już kusiły go nagłówki, Brooks nienawidzi Szkotów. W obliczu ich nieudanej walki o autonomię i wszystkich kontrowersji z tym faktem związanych, mogłaby wybuchnąć mała, malutka, maciupeńka aferka. Nie zamierzał robić sobie jednak kolejnych wrogów, zamiast tego postanowił, że spróbuje ją pociągnąć ich język. Chętnie dowiedziałby się tego i owego o Szkocie, który wyglądał jak Latynos. Miał dwie matki i najwyraźniej w innej rzeczywistości, mógł być jego kochankiem. - Właśnie, Max, nie narzekaj. I tak wymsknęło ci się, że było ci ze mną miło. Polej coś mocnego i powiedz, kogo widujesz teraz? Może chciał wbić mu szpilę. A może był autentycznie ciekawy. W każdym razie ciągnięcie tej farsy niezmiernie go bawiło. Nie sądził jednak, że dzięki temu odbuduje swoją reputacje w jego oczach. Szczerze powiedziawszy przypuszczał, że to po prostu niemożliwe.
______________________
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zabawne, jak wiele osób uważało, że jest zadufany w sobie. Daleko mu było do tego, choć budował fasadę fałszywej pewności siebie. Z obecnych tutaj, Brooks dobrze wiedziała jednak, jak dalekie było to o prawdy. -Nie pożałujesz. - Odpowiedział jej, choć zapewne nie musiał. Ich przygody z jego eliksirowymi eksperymentami raczej nie bywały nudne. -Przestań, bo zaraz zatrudnię Cię do marketingu. - Zaśmiał się, nie mogąc jednak zaprzeczyć, że zrobiło mu się miło, że doceniała jego autorskie drinki. A nie musiała, chociaż wtedy zapewne nie figurowałby w menu "Tłuczek Brooks", który musiał po prostu nazwać na cześć przyjaciółki. -W głowie, w garze, w życiu. Wybierz co chcesz. - Te słowa skierował już do Austera, zdecydowanie najbardziej chcąc zamieszać mu w życiu. Może nie był kobietą, ale pamiętliwością i mściwością często słabszą płeć przeganiał. Taki już był Solberg i nic na to nie dało się poradzić, jego mordę albo się kochało, albo nienawidziło. Albo kochało nienawidzić. Choć musiał przyznać, że ten nagły komplement na chwilę zbił go z tropu. Ślizgon o mało co nie zakrztusił się, gdy usłyszał pytanie Brooks. Bardzo ważne pytanie, jakby nie było. Spojrzał na nią z wymownym wyrazem twarzy, choć słowami rozwiał wątpliwości dopiero, gdy Benjamin dodał swoje trzy grosze. -Skoro trupy są tym, czego szukasz w łóżku, to wybacz, nie zadowolę Cię tak prędko. - Wzruszył ramionami, jakby trochę było mu przykro z tego powodu, ale nie za bardzo. Taki już los, jeden lubił dziewczyny, jeden facetów, a jeszcze jeden martwe ćpunki spoczywające pięć stóp pod ziemią. Julia rację miała. Auster mimo, że miał paskudny charakter, to buźkę nawet niezłą i jeśli życie poukładałoby się inaczej, to może nawet skusiłby się na jego inne części ciała. No ale nie wyszło. -Obraza wzięta mocno. - Udał obruszonego, gdy Brooks obraziła mu Szkotów. -Te bełkoczące durnie dostarczają mi najlepszą łychę w Europie, więc lepiej się z nimi przeproś. - Pogroził jej paluszkiem, ale wiedział, skąd te słowa wynikały. On faktycznie nie miał tego ciężkiego akcentu, za co dziękował nieistniejącym bogom, ale żyjąc wśród szkotów nie miał najmniejszego problemu ze zrozumieniem ich mowy. Na szczęście, bo biznesowa współpraca mogłaby nie iść tak gładko. -Nie pracuję już dzisiaj. Laura! - Przywołał barmankę i skinął na Austera, żeby spełniła jego zachcianki co do napojów. -Twojego starego. - Odparł na zadane jeszcze przez Bena pytanie, nieco rozbawiony tym faktem. Cóż, dziwnie się losy potoczyły, nie ma co.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Atmosfera była gęsta jak żurek na Wielkanoc. Coś nieoczekiwanego i tajemniczego wisiało w powietrzu, mamiąc obietnicą nadchodzącej burzy. Wokoło panowało napięcie, które można było kroić nożem, a ona, z podekscytowaniem rozbłyskującym w oczach, nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie ujrzy to, co miało się wydarzyć. To, co rozpoczęło się jako niewinny żart na temat kochanków, szybko przekształciło się w rozwlekłą dyskusję o mieszaniu w głowie czy kociołku, krzyczeniu imienia zmarłej matki podczas stosunku i innych trupach w łóżku. Jeżeli ktoś zamieszał, to Brooks. I nie w kociołku, a w metaforycznym garze. Miotając spojrzeniem od Bena do Maxa, czuła się jak w kinie. Nie, raczej na sztuce w teatrze, i to takiej kiepskiej, na którą bilety dorzucają gratis do paczki kociej karmy. I co tu dużo mówić, pomimo aktorów na nie najwyższym poziomie, bawiła się dosko.
-Żebyś Ty wiedział, jak bardzo - rzuciła, podsycając dyskusję. Nie kłamała, mówiąc to. Lista kochanek, kochanków i innych janków Solberga była dłuższa niż lista sukcesów krukońskiej drużyny quidditcha (ale tylko o włos!). Rozmowa o matce jednego z przyjaciół stała się równie zaskakująca, co najlepsze zwroty akcji w filmach Hitchcocka. Ona, zamiast wtrącać się, postanowiła milczeć i przysłuchiwać się słownej przepychance, jaka wywiązała się między jej przyjacielem a starszym Anglikiem.
- Ok, now kiss - szepnęła cicho, szczerząc się wesoło, jakby była na najlepszej komedii świata. Jej uśmiech trwałby zapewne wiecznie, gdyby nie to, że Max nie wystawił się tak kusząco na strzał. - Wiekowo to by się zgadzało - zachichotała złośliwie jak chochlik i rozbawiona schowała głowę w rękach, jakby spodziewała się od Maxa wpierdolu za te heheszki. Czy wyśmiewanie sędziwego wieku Moralesa, który siedział w jednej ławce z Merlinem, było dojrzałym zachowaniem? Nie, zdecydowanie nie. Ale życie byłoby o wiele nudniejsze i smutniejsze bez tej odrobiny humoru, nawet jeśli nie był on najwyższych lotów.
A mówiąc o najwyższych lotach... Orzeszki, do których się przed chwilą dorwała, były zajebiste. Zjadła je wszystkie, jednego po drugim, i poprosiła Laurę o kolejną porcję. Sztuka teatralna, jaką obserwowała, wciąż trwała, a ona zamierzała cieszyć się każdą minutą tego spektaklu.
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Od seksu szybko przeszli do spraw ostatecznych, na co po prostu uniósł brwi w geście zdziwienia. Nie miał pojęcia, że jego matka nie żyje, ale to by tłumaczyło, dlaczego ma ich dwie. Warto również dodać, że może go trochę nie lubił, ale nie aż tak, by życzyć mu najgorszego. W łóżku szukał zdecydowanie wrażeń, wrażeń ciekawych, przyjemnych i ulotnych. Zerknął przelotnie na Brooks, która niejako z mąciciela stała się obserwatorem. I zastanowił się, czego ona szukała w swoim życiu po zmroku. Nie interesowały go ich przyjacielskie przepychanki, Auster miał osobiście kwestię szkocką w dupie, choć musiał przyznać, że łyszkę robili wyśmienitą. Obserwował więc krótką wymianę zdań, nieco mu ulżyło, gdy ośrodek ciężkości chwilowo ześlizgnął się z jego ramion. Obserwował, wiele widząc, jeszcze więcej sobie dopowiadając i racząc się drinkiem. Coraz więcej alkoholu płynęło w jego żyłach, podpowiadając śmiałe i niekoniecznie mądre pomysły. Solberg szybko nie pozostawił go jednak bez uwagi, może faktycznie wpadł mu w oko? Na jego odpowiedź po prostu się uśmiechnął, myśląc sobie, że jego ojciec osobiście by go zajebał, gdyby tylko dowiedział się o biseksualności syna. Już nie mówiąc o dogadzaniu Maxowi, którego impertynencji po prostu by nie tolerował. Wtedy Brooks wbiła kij w mrowisko, chyba lubiła po prostu popsocić. Grunt, że dobrze się bawiła, choć nie powiem – cała ta sytuacja poprawiła Austerowi humor. To było o wiele bardziej przyjemne niż bezmyślne skakanie sobie do gardeł z gwałtownym pół-Szkotem. Ale kolejna z wypowiedzianych przez nią rzeczy zapaliła lampkę w jego głowie. - Chyba nie nadążam… – odpowiedział, patrząc to na nią, to na niego z dziwnym uśmiechem. Skąd mógł wiedzieć, że chodzi nie o Paula Austera a Moralesa? Z którym notabene miał pewne doświadczenia, które miło wspominał. Miał też takie, o których nikomu nie mówił, bo nawet dorywczy przemyt mógłby zrujnować jego ułożone już życie. To było dawno temu i na szczęście nikt nie złapał go wówczas za rękę. Szczerze mówiąc, kompletnie już o tym zapomniał, w czym duże dawki peruwiańskiego ziela dosadnie mu pomogły. To była uwaga skierowana głównie do Solberga, ale pomyślał sobie, że Julia stanowczo za dobrze bawiła się ich kosztem. Zerknął pobieżnie na Laurę, która na polecenie szefa kręciła się gdzieś w pobliżu. Wyglądał tak, jakby się nad czymś zastanawiał. Tylko udawał, bo doskonale wiedział, jakim tekstem uraczyć figlarną pałkarkę. - A więc gustujesz w Anglikach? Dobrze wiedzieć, być może twoja kategoryczna odmowa była przedwczesna? Sama słyszałaś, że ludzie dobrze się przy mnie bawią. – Mrugnął zalotnie, zerując szklankę. Nie był w stanie przewidzieć, jaka będzie ich reakcja. Ale Julia była ładna, sławna i Auster przeczuwał, że ma wiele do zaoferowania. Aż żal chociaż nie spróbować, zresztą, czy nie taki był jego zamiar przed pojawieniem się przyzwoitki?
______________________
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Cóż, święty nigdy nie był, choć ostatnimi czasy praktykował monogamię i poważne związki. I dobrze, bo chociaż w jakimś temacie trochę spokoju mu się przydało. Co prawda ten spokój był ciężko wywalczony i okupiony wieloma pojebanymi sytuacjami, ale ostatecznie na ten moment mógł uznać, że go osiągnął. -Chciałbym, ale staram się nie puszczać przy pracownikach. - Odpowiedział na komentarz Julki co do ich pocałunku. Może i rozmowa była przyjemniejsza niż jakakolwiek inna, jaką do tej pory przeprowadzili, ale do takich czułości zdecydowanie było im daleko. Na szczęście Auster nie wiedział, jak wiele szczęścia i wolności przyniosła Maxowi śmierć Frei. Jeszcze tego by brakowało, żeby zaczął grzebać w tej części historii Solberga. Skupili się za to na obecnym partnerze chłopaka, co było dość zabawne ze względu na to, jak bardzo Ben nie rozumiał, o kogo chodziło. Solberg zdecydowanie nie zamierzał mu tego tłumaczyć. -Spokojnie, w końcu do Ciebie dojdzie. - Rzucił tylko z łobuzerskim uśmiechem. Nie wiedział o wspólnej przeszłości tamtych dwojga, w kontekście intymnym, co pewnie na chwilę by mu obrzydziło czułości w stronę partnera i było źródłem wielu żartów, do końca istnienia Solberga. Prychnął, słysząc tekst Austera w stronę Brooks. Tym razem to on postanowił się wyłączyć i słuchać, do czego może to doprowadzić. Jak powiedział, przeszkadzać im nie miał zamiaru, jeśli coś planowali, ale nie oznaczało to, że pochwalał taki stan rzeczy. Zadbał więc o zamknięcie sobie mordy kolejnym drinkiem. Na tyle dawno nie chlał, że sam powoli odczuwał skutki wlanego w siebie alkoholu, co mogło się skończyć bardzo różnie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
- Oj tam, oj tam. – Mruknęła cicho pod nosem, kiedy to przyjaciel stwierdził, że stara się nie puszczać. Tak po prawdzie to mu winszowała i nawet się ucieszyła, że szansa Maksia na wenerę drastycznie spadła. Ten chłopak już się wystarczająco wycierpiał i dokładanie kolejnego kamyczka do ogródka nie było konieczne.
Drinka stopniowo ubywało ze wciąż zimnej szklanki, a Brooks odczuwała pełną satysfakcję z wieczoru. Na blade dotychczas policzki wdarł się rumieniec, sama nie była pewna czy od alkoholu, czy od śmiania się. Benjamin okazał się całkiem ciekawym i całkiem przystojnym gościem. No i podobało jej się to, że trudno było go zbić z tropu.Dziewczyna zdjęła ciemne okulary, potem kurtkę i rozprostowała się na krześle, wyciągając dłonie nad głowę, aż coś chrupnęło w kręgosłupie, ku jej satysfakcji. Końcówka sezonu dawała jej kość i momentami jechała już na przysłowiowych oparach. Pojedyncze dni wolnego, takie jak ten, nie były dla ciała. Były dla głowy. Pozwalały na chwilę oderwać myśli od latania, spuścić parę z gwizdka. Takie dni były pełne niespodzianek, takich jak osoba Austera.
- A jak dojdzie, to zapiecze. – Dokończyła za przyjaciela. Zagadka nie była łatwa, ale ktoś tak bystry jak dziennikach Proroka, poradzi sobie z połączeniem wszystkich kropek, prawda? Julka spojrzała na niego spod wpół zamkniętych powiek, kiedy to ładowała sobie do ust kolejną porcję orzeszków. Z boku mogło to wyglądać, jak by się zastanawiała nad odpowiedzią. Prawda była taka, że po prostu złapała zwiechę. – C-co? – Zapytała, kiedy zdała sobie sprawę, że Ben coś do niej mówi. Pytania w końcu jednak dotarły, choć z kilkusekundowym opóźnieniem.
– Oj tak. Oczywiście, że tak. Angielscy mężczyźni dosłownie podbili cały świat dla swojej królowej. Fakt historyczny, nie ma z tym, co handlować. – Stwierdziła z uśmiechem i popiła orzeszki drinkiem. - Czy kobieta może oczekiwać od mężczyzny więcej? Nie sądzę. – Dokończyła swój wywód i odwróciła stołek w kierunku mężczyzny. - Ciekawy czy widać po mnie, że się zjarałam? - Przeszło jej na myśl i aż zachichotała. – Taaaak, Max zdecydowanie wyglądał, jak by się dobrze bawił. – Skwitowała niewinnie po dłuższej chwili, choć całej tej szmerki bajerki nie kupowała. Solberg się często wkurwiał, ale zazwyczaj miał ku temu poważny powód. Może potem go zapyta, o co poszło? A może nie, bo po co wyrabiać sobie opinię o kimś, zanim się go tak naprawdę pozna? – Brzmi zachęcająco, ale nie jestem jeszcze w stu procentach przekonana. Powiedz mi proszę, jak wygląda „dobra zabawa” w wydaniu Benjamina?
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Ben zdziwił się, gdy Solberg zabrał łychy w usta. Bo jego chamska uwaga w ogóle go nie zaskoczyła, z kolei ta druga, nieco bardziej enigmatyczna jakby utwierdziła go w przekonaniu, że tamto to była nic niewarta pyskówka. Którą Brooks albo złapała w locie, albo po prostu udawała, w każdym razie nie przeszkadzało jej to w dobrej zabawie. Owszem, z jednej strony Max nic nie wiedział o nocy w El Paraíso, zaś z drugiej Auster w najśmielszych snach nie przypuszczałby, że ktoś taki jak Paco zawiesi oko na Solbergu. Owszem, byłby zakłamany twierdząc, że nie dostrzega jego niektórych zalet. Ładna buźka to jedno, ale chłopak był w gruncie rzeczy rezolutny i zaradny – w końcu jakoś stał się właścicielem tego znamienitego przybytku. Co nie zmieniało faktu, że zachowywał się jak rozpieszczony gówniarz. Dlatego tak wielkim zaskoczeniem okazało się, że nie rzucił mu się do gardła w odpowiedzi na śmiały tekst rzucony w stronę, jak podejrzewał, przynajmniej przyjaciółki. A już na pewno dobrej znajomej. Maximilian stwierdził chyba, że odda im pole do popisu, co tylko sprawiło, że Ben w duchu nieco się rozpromienił. Zerknął na niego pobieżnie, a jego oczach skrzyła się chyba po raz pierwszy w życiu jakaś wdzięczność i… sympatia? Wszyscy tu doskonale wiedzieli, że to tylko taka gra. Że nic nie jest na serio, choć intencje Austera z pewnością czyste nie były, ale szanse? Dajcie że spokój. To był gol wymierzony na oślep, trochę prowokacja Solberga, trochę sposób na to, by przypodobać się Julii. A trochę szczera próba zaciągnięcia jej do łóżka, bo jak wiadomo, kto nie gra, ten nigdy nic nie wygrywa. Jako że zdjęła okulary, mógł w końcu spojrzeć w jej oczy. I natychmiast zobaczył w nich to, co w swoich niegdyś widywał codziennie, potem sporadycznie, a ostatnio coraz częściej. Była zjarana, co tłumaczyło wiele rzeczy. Jej apetyt, chichoty, opóźnione reakcje. Ale to bynajmniej go zraziło, a może wręcz przeciwnie? I bez tego udowodniła mu, że jest ciekawa i potrafi się bawić. Uśmiech wstępował na jego twarz powoli, niespiesznie, jakby dopiero składał fakty do kupy. Nie czuł się zbity z tropu nawet wtedy, gdy w pewien sposób zdyskredytowała całą jego płeć, ot, takie przemiłe przytyki stanowiły stały element gry pomiędzy kobietami i mężczyznami. Kolejny chichot potwierdził jego przypuszczenia, na co po prostu przekrzywił z zaciekawieniem głowę. - Max? Nie słuchaj Maxa, nie zna się, skoro woli mojego starego. – Ben machnął ręką, poniekąd zdradzając, jaki ma stosunek do tej kwestii. - Ależ Julio, od mężczyzn można i należy oczekiwać znacznie więcej. Skoro potrafili podbić świat dla jednej kobiety, może dla innej zawojują, nie wiem, kosmos? – Mrugnął zalotnie, obiecując być może gruszki na wierzbie. Prawda była taka, że wszystko co robili mężczyźni umotywowane było tylko i wyłącznie ich personalnymi ambicjami. Co do ostatniej kwestii, ją zostawił za deser. Gdyby to nie była Julia Brooks, a obok nie siedział Solberg, zapewne już powoli niby to przypadkiem nawiązałby jakiś kontakt fizyczny. Coś delikatnego, muśnięcie jej ręki, cokolwiek. Ale zbyt wiele razy zdarzało mu się przegrać, by nie wiedzieć, że taki ruch to skucha. - Dobrze się składa, że bywam bardzo przekonujący – mruknął, nie tracąc pewności siebie. Wiedział, że to jego najmocniejsza karta (choć dosyć niestabilna, szczerze mówiąc), a nie miał zbyt wielu z nich. - Dobra zabawa, hmm… pomyślmy. Niebotycznie drogi alkohol, doskonała muzyka, interesująca rozmowa. Nie ma nic bardziej ożywczego niż intelektualna dysputa. Najbardziej w ludziach cenię ostry język. Co zresztą widać po moich wcześniejszych preferencjach.
______________________
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nie zamierzał niczego Austerowi rozjaśniać. Zamiast tego przyssał się do alkoholu, przysłuchując się temu, co tamten miał do powiedzenia Brooks. I to ze wzajemnością. Dziewczyna brzmiała, jakby dobrze się bawiła i Solberg był ciekaw, gdzie próbuje tę rozmowę zaprowadzić. Jeśli w ogóle miała jakieś plany, ale jak ją znał, to mógł przypuszczać, że zamierza iść za flow i zobaczyć, gdzie ją to doprowadzi. Sam przywołał do siebie barmankę i poprosił o podwójną dolewkę oraz popielniczkę, bo właśnie odpalał papierosa. Był u siebie i mógł co tylko mu się żywnie podobało i choć niektórzy jego pracownicy nie byli z tego powodu szczęśliwi, to Max im to często wynagradzał. Co jak co, ale szefa może mieli popierdolonego, ale za to atmosfera w pracy była niepowtarzalna i to raczej w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Brał właśnie do ust nową porcję whisky, kiedy usłyszał, co tam Auster pierdoli i tak porządnie się zakrztusił ze śmiechu, że był pewien, że zaraz im tam zejdzie. Oczy Solberga zaszkliły się, gdy próbował nie wypluć swoich płuc, ale ciężko było, gdy alkoholowy trunek palił go w gardło jak jasna cholera. No tego to się ni chuja nie spodziewał.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Brooks była zbyt mądrym kruczkiem (orłem właściwie, to on był w herbie jej szkolnego domu!), żeby nie potrafić czytać między wierszami. Potrafiła doskonale, ale po prostu była jednym z tych ludzi, którzy lubią, gdy świat płonie. Bawiło ją wprowadzanie ludzi na miny, a potem obserwowanie, jak próbują sobie z tym poradzić. Nie omijało to również przyjaciół, takich jak Max, szczególnie gdy w głowie jej szumiało od zielska. Wtedy Dr. Jekyll szła spać, a budziła się Ms. Hyde o charakterze i uroku chochlika kornwalijskiego. Kiedy więc było jej to na rękę, ignorowała pewne rzeczy i pozwalała biegowi wydarzeń płynąć niezakłóconym nurtem. Tak więc Brooks milczała, słuchała, uśmiechała się półgębkiem i tylko co jakiś czas dorzucała drewna pod ogień, by w towarzyskim kociołku buchało.
Czy Max zachowywał się jak rozpieszczony gówniarz? Nie nazwałaby tego w ten sposób. Znała go tak długo, by wiedzieć, że jest zgoła inaczej i Felix potrafi być czarującym i ciepłym facetem, zdolnym wskoczyć za tobą w ogień. Jednocześnie brakowało mu niekiedy pokory i miał krótki lont. Ale czy można go winić, szczególnie że tak naprawdę miał dopiero 20 lat i całe życie, by tę ogładę zdobyć? Kochała go takim, jakim był, mimo że wielokrotnie ją wkurzał, szczególnie swoją skłonnością do autodestrukcji. Kiedy trzeba było, a w grę wchodziła Julka, Max potrafił jednak zluzować i dlatego była mu w duchu wdzięczna, że nie skończyło się na jakiejś karczmianej burdzie, którą musiałaby przerywać. Zamiast tego bawiła się doskonale i nawet nieco ucieszyła, że mogła porozmawiać z Benkiem normalnie, bez nienawistnych komentarzy ze strony Maksia.
Była zjarana, co tłumaczyło wiele rzeczy. I miała to gdzieś. Może gdyby wiedziała, że rozmawia nie z jakimś pierwszym lepszym moczymordą, tylko uznanym dziennikarzem, którego felietony czytała na tronie, to zachowałaby więcej ogłady i dystansu. Nie wiedziała jednak, więc była sobą w stu procentach, ze wszystkimi zaletami i przywarami. I czerwonymi oczami. Zresztą, te czerwone oczy były niczym innym jak dowodem na self-care. Przy tej całej presji związanej z quidditchem oraz psidwaczkiem obserwującym cię na każdym kroku, ze wściekłymi kibicami po przegranych meczach oraz wymaganiami sponsorów, trenerów, bliskich, łatwo było się zagubić i pozwolić stresowi rządzić własnym życiem. Takie wyjścia jak to, raz na jakiś czas, pozwalały jej na moment zapomnieć o tym wszystkim i po prostu być sobą, Julką, a nie pałkarką, siostrą, ciotką, przyjaciółką.
– Słuszna uwaga. I właśnie za takie podejście cenię Anglików. Skąd pochodzisz? – zapytała jeszcze, zaciekawiona korzeniami tej zarośniętej, choć uroczej gęby naprzeciwko. A potem głośno wybuchła niekontrolowanym śmiechem, słuchając tej całej bajerki Beniamina. – Niebotycznie drogi alkohol? Mój drogi, rozmawiasz z dziewczyną, która przez całą szkołę osuszała Irka z druzgotkowego wina. Nie miała jakiegoś wykwintnego gustu, jak jej rozmówca, i druzgotkowe spełniało jej dwa jedyne wymogi, jakie miała w stosunku do wina – było tanie i dobre. Wyjaśniła mu pokrótce również to, kim był Irek, zbuntowany skrzat z Hogwartu, który prowadził za kuchnią sekretny bar. – Dobra, to teraz skupmy się na muzyce i rozmowach. Czego ostatnio słuchasz i o czym lubisz dyskutować najbardziej? Nie miała wątpliwości, że mężczyzna, tak jak ona, potrafi rozprawiać o strategiach defensywnych drużyny Bułgarii na mundialu w 1994 roku i co mogliby zrobić, by wygrać z Irlandią, ale może jakieś punkty zaczepne się znajdą? Koniec końców Benek wydawał się wyjątkowo inteligentnym rozmówcą.
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Zignorował Maksa, bo to, że zakrztusił się w tym momencie łyszką było najmądrzejsza uwagą, jaką dzisiaj z siebie wykrzesał. Nie omieszkał przy tym przewrócić teatralnie oczami, ale chusteczki mu nie proponował. W końcu jego lokal, co będzie się tu szarogęsił. Swoją uwagę skupił na Julii, którą obserwował z zaciekawieniem. Nieco się skrzywił, gdy zapytała, skąd jest, bo dzieciństwo miał akurat smutne. - Z Doliny Godryka, ale to dawno temu i nieprawda – mruknął, spoglądając przelotem na dno swojej szklanki. Niewątpliwie była ona tak często zbyt szybko pusta właśnie ze względu na to, że pochodził ze znamienitej, czarodziejskiej rodziny. Gdzie mało się mówiło i jeszcze mniej okazywało jakichkolwiek uczuć, bo w sumie co tu okazywać. - Układam sobie życie na nowo tutaj, w Londynie. Humor poprawił mu jej śmiech. Zerknął na nią z wykrzywiając kąciki ust do góry, gdy zrozumiał, że nie trafił w jej gusta. No cóż, zdarza się. Szczególnie jemu. - Moja droga. Każdy jakoś zaczyna. Jeśli myślisz, że moje początki są skrajnie różne, to grubo się mylisz – odparł, a potem słuchał już o Irku, myśląc sobie, że za jego czasów nie było takich bajerów. On pił po bożemu, w zaułkach Hogsmeade. Ale mimo trudności, to też były dobre lata jego życia. - W porządku. Hmm, zastanówmy się – odpowiedział, trochę grając na czas. Skąd mógł wiedzieć, jaka odpowiedź przypadnie jej do gustu. Postawił więc po prostu naprawdę. - Nie ma muzyki, którą jednoznacznie odrzucam. Ale szczególnie lubię jazz. I rap, jest taki mugol, Stormzy, kojarzysz może? – Wzruszył ramionami, czując się nieco dziwnie deklarując swoje preferencje przy Solbergu. A może czuł się dziwnie, bo na co dzień rzadko kiedy ktoś interesował się nim samym? Wszyscy pytali kim jest Ben, ile Ben ma kasy ale nigdy jak Ben się miewa. Czego słucha i tak dalej. - A dyskutować mogę o naprawdę wielu sprawach. Tylko błagam, nie o wróżkowym pyłku, bo za dużo tego mam w pracy. – Odsłonił kolejną kartę, licząc cicho, że go o to zapyta. Nie miał się specjalnie czym chwalić w życiu, ale posada w „Proroku” była jedną z takich rzeczy. - No i literaturze, o niej mogę mówić godzinami. To moja druga praca, ale ta przyjemniejsza. Widział, że Max pali i trochę go to zirytowało. Sam miał ochotę na buszka, ale może dla odmiany takiego, którym wcześniej raczyła się Julia. Na którą po raz kolejny przeniósł swoją uwagę. - A ty? Co porabiasz w wolnym czasie? – zapytał, podpierając się łokciem o blat. Tak żeby oszczędzić sobie widoku Solbergowego ryja. - Chcesz zapalić, zaczerpnąć świeżego powietrza? Strasznie tu duszno.
______________________
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
On obserwował ją z zaciekawieniem, a ona, kiwając czasem subtelnie głową, słuchała go z równym zainteresowaniem. Przyglądała się każdemu niuansowi jego twarzy. Nieco opóźniona reakcja, ale w końcu dostrzegła, że przy wspomnieniu o rodzinnym domu mężczyzna lekko się zmroził i zaczął spoglądać na dno własnej szklanki. Pomyślała, że musi to być związane z jakimiś wydarzeniami z przeszłości i, mimo swojego stanu i lekkiej złośliwości, znała moment, kiedy należy przestać. Postanowiła poprawić mu humor, obracając wszystko w żart, i sprzedając mu delikatnego kuksańca w bok, lekko rzuciła: – Niech zgadnę. Zbałamuciłeś córkę ministra i teraz musisz się tutaj ukrywać? - Nie zdziwiłaby się, gdyby to była prawda, bo musiała przyznać, że miał gadane, a ten szelmowski uśmieszek… było w nim coś nieuchwytnego. – Mam mieszkanie w mugolskiej dzielnicy, niedaleko Hyde Parku. Cudownie jest się tam zaszyć od czasu do czasu i wiesz… – Zawahała się, szukając odpowiednich słów, które oddałyby jej uczucia, nie czyniąc z niej smutnej niewdzięcznicy. – … być po prostu sobą, a nie wyobrażeniem istniejącym w głowach innych. W każdym razie, za nowe początki. – Zamknęła temat, podniosła szklankę, toastując, a po chwili upiła łyk, delektując się rześkością drinka i jego pikantnym finiszem. – Mmm… Solberg. Szapoba. – Skinęła z uznaniem w kierunku przyjaciela, zanim znów skupiła się na Benjaminie.
Co tu dużo mówić, Ben wiele stracił, nie znając Irka, ale to właśnie sekretny charakter tego lokalu otworzył mu drzwi, dzięki przyjaźni z Gwizdkiem, skrzatem ze szkolnej kuchni, i obowiązkowemu mytu w postaci słoika kiszonych ogórków, które skrzat uwielbiał. Tak więc, podsumowując, Ben wiele stracił, ale ona słuchała go w skupieniu. Zmierziła się na chwilę, słysząc o jazzie, którego unikała jak ognia, ale zaraz ożywiła się na wieść o Stormzym. – Pewnie cię zdziwię, ale znam, choć może dwa, góra trzy kawałki. Mam za to w domu pierdyliard innych winyli, głównie mugolskich od taty, więc jeśli szukasz muzycznych inspiracji, to pisz. Coś dla ciebie znajdę.
Skinęła głową na wspomnienie o wróżkowym pyłku, przejechała symbolicznie palcami po ustach, zamykając je na wyimaginowaną kłódkę, a równie wyimaginowany kluczyk wyrzuciła za siebie. Tak naprawdę, nie miała ochoty o tym rozmawiać, podobnie jak większość na Wyspach. Chciała raczej dowiedzieć się, co rozpala jego wyobraźnię na co dzień. Sama nie była wielką miłośniczką literatury; jej ulubioną rozrywką przed snem było czytanie jakiegoś odmóżdżającego akcyjniaka, jednak podziwiała pasję u innych. Jego oczy rozbłysły, gdy wspomniał o czytaniu.
- Ostatnie trzy lata studiów, szczególnie ostatni rok, wypełnione były ciągłymi zajęciami, kółkami, treningami i pracą, więc to, co robiłam w wolnym czasie, to głównie odpoczywałam. Albo starałam się z tym tutaj - Wskazała na Maksia - zrobić coś głupiego i nie zarobić przy tym szlabanu... z różnym skutkiem – Przyznała po dłuższej przerwie. – Szczerze mówiąc, dopiero odkrywam, co naprawdę lubię robić. Po rozstaniu z chłopakiem we wrześniu, kupiłam perkusję i staram się, chociaż kilka razy w tygodniu ćwiczyć. Hmm, co jeszcze? Dużo spaceruję z Williamem, bo jak mu nie poświęcę wystarczająco wiele uwagi, to mi potem wali kasztana na wycieraczkę. William to mój pies, nie żaden ekscentryczny kochanek. – Uśmiechnęła się szeroko, wyraźnie rozbawiona własnym żartem. – No i jak już wspomniałam, lubię zaszyć się w mugolskiej części Londynu, chodzić do kina, jeść kebaby i robić wszystko, co normalne dziewczyny w moim wieku. A ty jak spędzasz czas w Londynie, nie licząc denerwowania biednego Solbiego? - Zapytała, zakładając kurtkę i szykując się na fajeczkę. - Zaraz wracamy, Max, spokojnie. - Pocieszyła jeszcze przyjaciela, choć chyba ten by się ucieszył, że Auster zniknął mu z pola widzenia.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Przysłuchiwał się ich rozmowie, choć szczerze mówiąc, z każdą sekundą coraz mniej go ona interesowała. Skinął z uśmiechem głową, gdy Julka pochwaliła jego drinka, a potem spoglądał na to, jak zbierają się do wyjścia. Nie do końca dotarło do niego, czy idą na fajkę, czy gdzieś indziej. Sam palił w lokalu i nie przejmował się tym, choć jakby nie patrzeć miał ten przywilej bycia właścicielem. Brooks wiedziała jednak, a przynajmniej powinna, że jej by szluga przy barze nie odmówił. -Ja wracam do roboty. Baw się dobrze. - Zignorował osobę Austera, zwracając się tylko do przyjaciółki, po czym na bardzo chwiejnych nogach udał się w stronę przeciwną do tej, w jaką udała się tamta dwójka i zniknął za drzwiami swojej pracowni.
//zt
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Wczesnym popołudniem, choć to pora dość niespodziewana na wizytacje w lokalach pokroju Pure Lux, bo ani muzyki, ani świateł, ani nawet tancerek czy tancerzy, ale rozległo się pukanie do wrót tegoż przybytku rozpusty i przyjemności. Lawrence stał ze skórzaną torbą przewieszoną przez ramię i poprawiał okulary korekcyjne w stylu lat osiemdziesiątych, w beżowej, plastikowej oprawie, z bardzo dużymi szkłami. Na okazję tego, że przyszedł tutaj, uczesał swoje cienkie i rzadkie włoski, czego nie robił za często, a fartuch zamienił na koszulę. Matka zawsze powtarzała, że powinien kupić sobie eleganckie ubrania, ale nie potrafił wytłumaczyć jak to sie działo, że kiedykolwiek szedł kupić zwykłą, niebieską koszulę, wychodził ze sklepu w takich ze skaczącymi małpami albo jednorożcami srającymi tęczą. Wygładził materiał tej, którą uznał za najmniej obraźliwą, bo kolorowe koczkodany przynajmniej nie wypinały dupy, tylko łaziły we wszystkie strony i odchrząknął, nim nie zapukał raz jeszcze. Po chwili zamyślenia, wyciagnął jeszcze z kieszeni odświeżacz do ust, ktorym spryskał sobie gardło, powąchał się pod pachą i zacisnął ręce na skórzanym pasku torby, wpatrując się w szczelinę między drzwiami a framugą z taką intensywnością, jakby samym spojrzeniem mógł zmusić drzwi do otwarcia sie.