C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Klub założony przez Maximiliana Solberga i Lucasa Sinclair, nastawiony głównie na drinki i dobrą zabawę. Z głośników cały czas leci muzyka, a na podestach można dostrzec zgrabne tancerki i tancerzy. Choć wystrój może wydawać się luksusowy, bar nie jest nastawiony tylko na taką klientelę. W piwnicy znajduje się laboratorium eliksirowarskie Maxa, gdzie chłopak warzy eliksiry, jakie dodawane są do ich autorskich drinków. Jeżeli macie dobry kontakt z właścicielami możesz zaopatrzyć się u nich w niektóre z magicznych mikstur. W klubie znajduje się również V.I.P room, a to co się tam dzieje, zostaje w ścianach tego pomieszczenia. W każdy piątek w klubie zatrudniany jest dj puszczający muzykę na żywo.
Autorskie drinki:
Stworzone przez chłopaków magiczne koktajle z dodatkiem warzonych przez Maxa eliksirów:
„Spokojna głowa” - Whisky sour z dodatkiem eliksiru spokoju
„Płonący Feniks” – Rum z pomarańczami, przyprawami i eliksirem pieprzowym dobry na zimowe wieczory i przeziębienia
„Szczęście początkującego” – Blueberry lavender coctail z paroma kroplami felix felicis
„Piąty wymiar” – Klasyczne martini z dodatkiem do wyboru: eliksiru otwartych zmysłów lub eliksirem tęczowym
„Pierwszak” – Mojito z eliksirem młodości
„Grom z jasnego nieba” – Espresso martini z dodatkiem do wyboru: gromu, eliksiru czuwania lub euforii
„Tłuczek Brooks” – Przepalanka Avgusta z dodatkiem eliksiru bełkoczącego
Amarlena - Tani, a raczej najtańszy winiacz dostępny w dwóch odsłonach: Brzoskwiniowy podawany z krakersami oraz Wiśniowy podawany z chipsami.
Kostki na eliksiry spod lady:
W klubie można zaopatrzyć się też w niektóre z magicznych mikstur przygotowywanych przez Solberga. Asortyment uwzględnia wszystkie eliksiry zawarte w autorskich drinkach oraz: migrenowy, po-zatruciowy, regenerujący, dictum oraz nopuerun. Chłopaki nie sprzedają eliksirów zaawansowanych i specjalnych.
1,2,6 – dostajesz cokolwiek poprosisz w cenie równej 50% ceny spisowej 3,4,5 – niestety to nie jest Twój szczęśliwy dzień, nie dostajesz nic.
Urodziny Harmony:
Urodziny Harmony Seaver
Nadszedł dzień wielkiego święta. Siedemnaste urodziny to wydarzenie, które trzeba odpowiednio celebrować i Max bardzo dobrze to wiedział. Klub Pure Lux został przygotowany tak, by każdy znalazł coś dla siebie. Siedem sal zostało podzielone tematycznie na siedem kontynentów. Główne pomieszczenie, gdzie znajduje się parkiet, jest centrum całego wydarzenia. Goście mogą śmiało poruszać się po całym lokalu, a jedynie wstęp do Maxiowego laboratorium jest surowo wzbroniony i pilnowany przez pracowników. Główny bar został opłacony, więc kosztami picia, tak samo jak żadnej innej rozrywki nie musicie się przejmować. Na start każdy otrzymuje kieliszek szampana, by wspólnie wznieść toast na cześć solenizantki. O północy wjeżdża tort, więc zostawcie sobie na niego trochę miejsca i bawcie się dobrze!
To tutaj pojawia się każdy z gości, po przekroczeniu progu "Luxa". Wszędzie widać lód i śnieg, a tu i ówdzie można spotkać bardzo realistyczne psingwiny. Tylko Solberg wie, że jeszcze godzinę temu, były to bezdomne koty, wyłapane na Pokątnej. W sali Antarktydy znajduje się ogromny parkiet i podest dla DJa. Tutaj też mieści się główny bar i pierwsza z niespodzianek. Uwaga, wieje tutaj chłodem!
Atrakcja
Tam, gdzie zazwyczaj widać podesty dla tancerzy i tancerek, teraz znajduje się lodowisko! Przed wejściem, każdy może wybrać lub wylosować łyżwy, jakie na siebie założy. Ich rozmiar magicznie dopasowuje się do nogi łyżwiarza.
1.Różowe - Sunąc po lodzie czujesz niezwykłą lekkość. Twoje ostrza delikatnie topią pierwszą warstwę lodu, a kropelki wody unoszą się i wirują wokół Ciebie, jakby tańczyły w rytm Twoich ruchów. 2.Niebieskie - Zostawiasz za sobą lodowe ślady. Twoje ruchy sprawiają, że za Tobą pojawiają się lodowe wzory kwiatów i winorośli. 3.Złote - Pisane Ci jest błyszczeć! Gdy tylko założysz łyżwy na nogi, Twój strój zamienia się W sukienkę konkursową i owszem, magia nie patrzy na to, czy akurat nie jesteś chłopakiem! 4.Białe - Gdy tylko dotykasz stopą lodu czujesz, jak całe Twoje ciało zostaje ogromnie obciążone. Nic dziwnego, bo właśnie znalazłeś się w bardzo realistycznym przebraniu Morskiego Olifanta! 5.Holograficzne - Początkowo masz wrażenie, że oprócz zajebistych łyżew, nic więcej Cię nie spotka. Nic bardziej mylnego! Gdy tylko wykonasz pierwszy zakręt, nad lodowiskiem pojawia się magiczny reflektor, który podąża za Tobą aż do zejścia z lodowiska. 6.Cytrynowe - Zdecydowanie nie da się Ciebie pominąć! Twoje łyżwy, przy każdym kontakcie ostrza a lodem, wydają dźwięk, niczym piszczący nos klauna!
Jedzenie i napoje
Kuchnia jest niezwykle prosta i oparta głównie na rybach i rozgrzewających napojach.
1. Plumki - Do wyboru smażone, pieczone i duszone. Podbijają zdrowie każdego, kto je zje! 2. Potrawka Moczygęby - Obowiązkowa dla każdego imprezowicza, skutecznie niweluje skutki zbyt dużej ilości wypitego alkoholu. 3. Wściekłe kałamarnice - Dzięki nim jesteś w stanie wytrzymać pod wodą nawet pół godziny! 4. Lodowe gwiazdki - Lekkie niczym śnieżny puch deserki, w kształcie płatków śniegu. Sprawiają, że włosy tego, kto je skosztował, stają się białe. 5.Ognista Whisky 6.Rum porzeczkowy 7. Samogon
Afryka
W tym pomieszczeniu odnajdą się Ci, którzy wolą zdecydowanie bardziej gorące klimaty i chłodne drinki. Wszędzie widać skóry zwierząt i palmy, a z boku znajduje się mała "oaza". Odważycie się sprawdzić, czy to w środku, to na pewno woda? Tutaj możecie rozkoszować się przede wszystkim muzyką graną na różnego rodzaju bębnach.
Atrakcja
Każdy, kto napije się z "Oazy" może liczyć na niespodziewany efekt! Rzućcie k6:
1. - Twoja skóra robi się grubsza, a zamiast nosa wyrasta Ci trąba! Może bycie ludzką hybrydą słonia nie jest najbardziej atrakcyjne, ale przynajmniej możesz wypić o wiele więcej nim się całkiem upijesz! 2. - Nie wiesz jak, nie wiesz dlaczego i nie wiesz kiedy, ale posiadłeś cudowną moc, wykonywania magicznej sztuczki! Za każdym razem, jak sięgniesz czyjegoś ucha, w Twojej dłoni pojawia się banan. 3. - Uff, jak tu gorąco! Przez następne trzy posty czujesz niesamowite ciepło i nie możesz myśleć o niczym innym tylko o tym, że chcesz zrzucić z siebie ubrania! 4. - Próbujesz napić się z magicznego źródełka, a to, zamienia się w Twoich dłoniach w piasek. Jednak nie byle jaki, bo jak się lepiej przyjrzysz, zdajesz sobie sprawę, że to brokat w wyjątkowo oryginalnym kolorze! Od Ciebie zależy, jak go wykorzystasz. 5. - Gorąca atmosfera zdecydowanie się podgrzała, a to wszystko za sprawą dolanej do Oazy Amortencji. Kto dziś będzie Twoim wybrankiem? Efekty odczuwasz przynajmniej przez 3 posty. 6. - Trafiło Ci się coś zdecydowanie mniej.... Oczywistego. Po napiciu się, zaczynasz widzieć świat we wszystkich kolorach tęczy, a czas jakby dla Ciebie spowolnił się dwukrotnie. Efekt odczuwasz przynajmniej przez 3 posty.
Jedzenie i napoje
Tu królują owoce i słodkie drinki. Jeśli szukasz orzeźwienia, podjedź do ustawionego pod ścianą bufetu!
1. Plater owoców - Tu żadnej zagadki nie ma. Na platerze znajdziecie każdy orzeźwiający i egzotyczny owoc, jaki możecie sobie wymarzyć. 2. Malinowy zawrót głowy - Czujesz, że samemu to nawet żal się wysikać. Zdecydowanie potrzebujesz kontaktu fizycznego z drugą osobą. 3. Banabongo - Niewielkie babeczki bananowo-cynamonowe sprawiające, że każdy kto je zje, nie może powstrzymać się od śpierwania! 4. Miętowy memrotek 5. Malinowy znikacz 6.Łzy Morgany Le Fay
Ameryka Północna i Ocean Spokojny
Lądujecie w kolorowym świecie majów i azteków. Wszędzie jest ciemno, a w mroku widać tylko fluorescencyjne symbole i maski. Na podeście w kształcie azteckiej piramidy króluje DJ, zapuszczający techno wymieszane z tradycyjną muzyką tych ludów. Czegoś takiego na pewno jeszcze nie słyszeliście. Wiecie natomiast, że jest to jedyna taka dyskoteka w całym kraju! U podnóży piramidy stoi basen, gdzie każdy, po wypiciu eliksiru, może poczuć się jak prawdziwa Syrenka z Karaibów i potańczyć w wodzie!
Atrakcja
Kiedy balujesz u Solberga musisz liczyć się z tym, że zmienisz się w coś, lub kogoś innego. Tym razem, klasycznie postawił na syreny, ale tylko on wie, że pozmieniał nieco receptury na Somnium i każda fiolka jest nieco inna. Rzuć k6, by zobaczyć, co trafi się Tobie! UWAGA! Maxiowe syrenki nie posiadają ubrania na górną część ciała!
1. - Zdecydowanie jesteś najbardziej oryginalną syreną na imprezie. Zamiast jednego ogona, wyrastają Ci dwa, a każdy z nich ma inny kolor. Jaki? Pierwszy ogon to barwa Twojego ulubionego owocu, a drugi - kolor Twojego ulubionego kwiatu. 2. - Idealnie wpasowujesz się w klimat tego miejsca. Na Twojej twarzy pojawia się makijaż w kształcie azteckiej maski i zarówno on, jak i Twój ogon, są fluorescencyjne! 3. - Jesteś najbogatszą syreną w tym bajorku! A przynajmniej z pozoru. Całego Ciebie obrzuca biżuterią z... Czekoladowych monet! 4. - Czy to ptak? Czy to samolot? Nie, to Ty - syrenka na speedzie! Nie potrafisz ustać w miejscu. Musisz cały czas się ruszać. Dobrze, że DJ gra do końca imprezy! 5. - Trafiła Ci się prawdziwa córa pirata i ryby. Zaczynasz bajdurzyć, co Ci ślina na język przyniesie, a do tego klniesz jak prawdziwy syn morza. 6. - Ty jesteś dziś piękniejsza! Działasz na najbliższą osobę w otoczeniu, jak Amarlena na żula. Przyciągasz do siebie głosem, wyglądem, a nawet samym spojrzeniem.
Jedzenie i napoje
Jak Ameryka Północna to zdecydowanie potrawy dobrze przyprawione i czekolada. Ogrom kakao wręcz, bo jedna ze ścian tworzy wodospad z płynnej czekolady. Tak, idealnie się do niego zmieścisz.
1. Nacho z Sirachą - Coś dla fanów pikantnego jedzenia i pikantnego humoru! Kojarzysz typowego wujka na imprezie i jego niewybredne zaloty? Tak, przez następne trzy posty to właśnie Ty, a żeby nie było wątpliwości, dostajesz nawet bujne wąsiko pod nosem! 2. Trytoni przysmak - Jestem królem dowcipów! Wszystko Cię bawi i co rusz przypomina Ci się jakiś żart. 3.Jambalaya - Stajesz się niesamowicie ciekawski i próbujesz wpychać wszędzie swojego nochala. 4. Czekoladowe serca - Kakaowe słodycze w kształcie anatomicznego organu odmładzają Cię o 10 lat! 5. Kakaowy likier - Słodki, acz wysokoprocentowy napój dodający wigoru. Dzięki niemu do końca imprezy na pewno nie zabraknie Ci sił na zabawę! 6. Tequila!
Ameryka Południowa
Kolejna sala zdecydowanie jest najbardziej kolorowa ze wszystkich. Trafiliście na prawdziwy, Brazylijski karnawał! Wszędzie pełno jest barwnych piór i ozdób, a pod sufitem latają papugi, które czasem przysiądą gdzieś na ramieniu i poskrzeczą komplementy do ucha.
Atrakcja
To miejsce to raj dla fanów zmysłowej samby! Na platformie ustawionej pośrodku sali czekają na was najlepsi tancerze "Luxa", gotowi wziąć was w obroty. Jest tylko jedna zasada, na podest nie ma wejścia bez tradycyjnego, karnawałowego stroju! Rzućcie k6 lub wybierzcie sami, jaki wam przypadł.
1.Biało-niebieski - Coś to nie jest Twój dzień. Gdy dotykasz dłoni tancerza czujesz, jak ogarnia Cię smutek. Wasza Samba to raczej Depresja niż żywy taniec rodem z karnawału. 2.Czarno-złoty - Wystarczy spojrzenie w oczy partnera do tańca i już wiesz, że magia zadziałała, bo.... Zamieniliście się płciami! 3.Purpurowo-srebrny - Wiadomo, że jak Samba to bioderka. Szkoda tylko, że Twoje odczepiły się od reszty ciała i dylają kilka kroków przed Tobą! Nie martw się, to tylko iluzja i mija gdy tylko zejdziesz z parkietu. 4.Żółto-zielony - Wstępuje w Ciebie dzika energia. Przebierasz nóżkami, jakbyś nie tylko był urodzony do tego tańca, ale też jakbyś leciał na jakiś wspomagaczach! Twój partner ledwo za Tobą nadąża! 5.Czerwono-beżowy - Zakładasz ten strój i czujesz się nagle dziwnie lekko. Nie powinno to być niespodzianką, bo Twój strój zmienił się z materiału w body paint. 6.Pomarańczowo-brązowy - Połączenie niczym pomarańcza w czekoladzie. Więc nie dziw się, że jak zejdziesz z parkietu każdy ma na Ciebie ochotę!
Jedzenie i napoje
1. Arepas bravas - Po zjedzeniu tego przysmaku, zostajesz pozbawiony wszelkich wątpliwości. Wstępuje w Ciebie niesamowita odwaga. Może to dobry moment, by zrobić to, czego się zawsze wstydziłeś? 2. Stek z kołkogonka w bąbelkowym sosie - Po zjedzeniu, gdy tylko się odzywasz, z Twojej buzi wylatują kolorowe bąbelki. 3. Roastatoes - Pieczone ziemniaczki, po których masz ochotę dissować wszystkich i wszystko wokół 4. Mocca brasiliana - Wyjątkowa kawa sprawiająca, że z Twoich ubrań wyrastają pióra, jak u egzotycznego ptaka, a Ty lewitujesz 5-10cm nad ziemią. 5. Matcha siłacza - Po wypiciu nawet kilku łyków, wstępuje w Ciebie niesamowita siła fizyczna. Może to czas ponosić solenizantkę na rękach? 6.Vino bambino - Czerwone, wytrawne wino sprawiające, że ten, kto się go napije, mówi do wszystkich zdrobnieniami jak do dziecka, lub szczeniaczka.
Australia i Oceania
Wszystkich tych, którzy wolą nieco bardziej przyziemne klimaty, zaprasza sala Australii i Oceanii. Tutaj znajdziecie swojskiego, mięsistego grilla i piwko. Dużo piwka!
Atrakcja
W tym miejscu czeka was stary, dobry konkurs picia piwa. Zasady są banalne. Każdy ma przed sobą 6 piwek i kto pierwszy je wypije ten wygrywa. Rzucacie 6xk100 i porównujecie z kostkami przeciwnika. Im mniejszy wynik, tym szybciej pijecie oczywiście!
Jedzenie i napoje
1.Stek z kangura w liściach eukaliptusa - Widzieliście kiedyś koalę? Jeśli tak, to wiecie czego się spodziewać, jeśli nie... Cóż, stajecie się spowolnieni i ledwo kumacie, gdzie góra a gdzie dół. Lekki haj bez palenia dla miłośników liści. 2.Wątróbka z cebuli - Potrawa była tak pyszna, że zapomnieliście kompletnie o zmartwieniach, które was gryzą. W waszej głowie pozostaje tylko szczęście! 3. Szaszłyki warzywne - Nawet na grillu znajdzie się coś dla wegetarian. Pieczone warzywka są idealne i lekkostrawne, ale nie zwykłe. Po tym smakołyku budzi się w was zwierzę. Jakie? Oczywiście, że kangur! Hopsacie wesoło wokół, bo chodzenie jest dla ludzi! 4. Australijski Stout - Mocne, ciemne piwerko, szybko uderzające do głowy. Po jego wypiciu, widzicie dużo lepiej w ciemności! 5. Wyspiarska IPA - Posiada lekko słonawy posmak morski i jest bardzo dobre na trawienie. W dodatku każdy, kto go spróbuje zaczyna widzieć wszelkie stoły i lady barowe jako deski do surfowania, na których koniecznie musi popływać! 6.Piwo figowe - Coś dla fanów smakowych trunków. Każdy, kto się go napije, nagle odblokowuje swoją wewnętrzną kobiecość, bez względu na płeć!
Azja i Ocean Indyjski
Sala Azjatycka czerpie bardzo mocno z japońskiej kultury. Nic więc dziwnego, że to jasne, kolorowe miejsce pełne słodyczy i oczywiście dobrej zabawy!
Atrakcja
Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że można tu wziąć udział w magicznym karaoke. Piosenek do wyboru jest mnóstwo, więc wybieracie co wam w duszy gra, ale to nie wszystko, bo musicie jeszcze wybrać swój mikrofon! Do tego rzucacie k6:
1. Mikrofon w kształcie syreny sprawia, że pokrywacie się łuskami, ale za to wasz głos jest wręcz nieziemski! 2. Mikrofon w kształcie pandy sprawia, że nagle stajesz się strasznie leniwy. Stanie? Za dużo wysiłku. Lepiej się położyć na czas wykonu i poturlać po scenie. 3. Mikrofon w kształcie łososia sprawia, że Twoje zmysły niesamowicie się wyostrzają. Jesteś w stanie wywąchać nawet zasikany zaułek przecznicę dalej! 4. Mikrofon w kształcie zouwu sprawia, że nie jesteście w stanie zaśpiewać żadnych słów. Za to przepięknie ryczycie do melodii. 5. Mikrofon w kształcie pająka sprawia, że zaczynacie dosłownie chodzić po ścianach w trackie wykonu. Tak, zyskujecie nadludzką przyczepność i możecie wykonywać triki o jakich zwykłym śmiertelnikom się nie marzy. 6. Mikrofon w kształcie pappara sprawia, że skrzeczycie okropnie. Co jak co, ale nie da się was słuchać i w końcu ktoś postanawia przegnać was ze sceny.
Jedzenie i napoje
1.Kokospanki - Po ich zjedzeniu masz wrażenie, że śnisz, ale to tylko halucynacje. I to jakie! Widziałeś kiedyś kosmitów zrobionych z rożków lodowych? A może ściana wyznawała Ci sekrety Twoich przyjaciół? 2.Cukrowe grzybki shitake - Po czymś takim nie ma opcji na realny świat. Cukier rozpuszcza się na Twoim języku, a Ty zaczynasz podróż do piątego wymiaru. Jesteś pewien, że zaraz sam Merlin zdradzi Ci tajemnice wszechświata. 3.Marcepanowe smoki - Słodkie jak miód, ale w ustach pieką jak chili. Nic dziwnego, że po nich ziejesz ogniem. Nie martw się, nie zabijesz nikogo, bo ten ogień łaskocze każdego, kto się na niego napatoczy. 4.Wino palmowe 5.Sake 6. Mleczne koktajle - Słodkie napoje w każdym smaku, jaki można sobie wyobrazić. Stawiają na nogi lepiej niż nie jeden energetyk.
Europa i Ocean Atlantycki
Ostatnia sala przenosi nie tylko w miejscu, ale i czasie. Trafiacie na strawę do średniowiecznej Europy. Na wejściu do pomieszczenia wasze stroje zmieniają się w zbroje, ale nie ma co się martwić, są one leciutkie, niczym z lnu i wcale nie ograniczają ruchów i możliwości zabawy!
Atrakcja
W takim miejscu można robić tylko jedno! Zostaliście zaproszeni do turnieju o pukiel włosów solenizantki. Zwycięzca może być tylko jeden! Żeby go wyłonić dobieracie się w pary i rzucacie literką. Im bliżej J, tym lepiej wam idzie. Dwie osoby z literką najbliżej A odpada z turnieju i tak do momentu, aż zostanie ostatni rycerz na polu bitwy. Uważajcie tylko, bo walczycie niezwykle śmiertelną bronią! Gumowymi łyżwami!
Jedzenie i napoje
1. Do wyboru, do koloru! Przygotowano zarówno zwykłe z mięsem, ruskie, z grzybami, ale także z magicznym nadzieniem. Rzuć k6, jeśli się na nie decydujesz: 1, 6 - z serem! Ślimak, ślimak pokaż rogi, dam ci sera na pierogi... Po ich zjedzeniu wyrastają Ci ślimacze czułki. Powinieneś uważać na swoje oczy, które znajdują się na ich końcu i przyzwyczaić do nowego punktu widzenia. 2, 5 - z dziczyzną! Pierogi dla prawdziwego faceta, a dowodem na to jest potężne poroże, które wyrasta po ich zjedzeniu. 3, 4 - ze śliwkami! Nawet jeśli nie jesteś fanem pierogów na słodko, musisz przyznać, że te są naprawdę pyszne. Zresztą widać od razu, że zostajesz ich fanem - Twoje ciało przybiera intensywny fioletowy kolor. Efekty utrzymują się przez 3 posty. 2.Nadziewany łabędź - Przysmak dawnych lat, ale działający do dziś. Stajesz się po nim giętki aż nadto. Jakby ktoś wyparował Ci trochę kości z ciała. 3.Pieczone kasztany - Zgodnie z tradycją, to przepiękny afrodyzjak. Tak cudny, że nie możesz powstrzymać się przed podrywaniem współimprezowiczów najbardziej żenującymi tekstami. 4.Różowy druzgotek 5. Papa vodka 6.Grzany miód z korzeniami
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Czw Wrz 07 2023, 21:40, w całości zmieniany 8 razy
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
W tej kwestii byli widocznie zgodni i żaden nie musiał wykłócać się o swoje racje. Skoro Max już i tak był popaprany czarną magią, w razie czego zamierzał brać to na siebie. Jeśli miał być szczery, to od zawsze podejrzewał, że jeśli istnieje jakiekolwiek lekarstwo na te wszystkie problemy Swansea, to nie jest ono do końca miłe. Matka Lockiego nieźle odleciała ze swoimi czarami, które wychodziły poza wszelkie ludzkie pojęcie. A może właśnie nie. Może to zacofana Wielka Brytania nie potrafiła znaleźć odpowiedzi, usilnie odrzucając mniej konwencjonalne dziedziny magii. -Ty mój bohaterze. - Aż wstał i dał mu soczystego buziaka w policzek, przy okazji gasząc resztki peta w popielniczce, żeby nie trzeba było dwa razy dupska ruszać. O truciznach mógł gadać nawet i tydzień. Strasznie wkręcił się w temat. Praktycznie już jako dzieciak interesowały go takie mikstury, choć wtedy bardziej były to jakieś jego wyobrażenia. Nigdy bezpośrednio nie sięgał po podobne specyfiki, chyba, że liczyć do tego dragi. Kiedy jednak Feli zaczął mieć poważne kłopoty z czarną magią, Max skręcił na tę ścieżkę na poważnie. Szukał rozwiązania, a znalazł jeszcze więcej pytań, które go pochłonęły całkiem. Owszem, był teraz bardziej świadomy i rozwinięty, ale zapłacił też swoją cenę. -Czyli możesz tylko zyskać. - Wyszczerzył się, przerzucając sobie pustą butelkę między dłońmi. Wciąż nie wiedział jeszcze, co ma zrobić z tym alkoholem. Miał wrażenie, że po którymś kielichu kompletnie przestał zwracać uwagę na ziołowy posmak, ale też powoli mało co zwracał uwagę na cokolwiek. -Żeby to takie proste było. - Westchnął, wspominając swoje początki z Moralesem, by zaraz otrząsnąć się na myśl o dniu, gdy zadał mu to przeklęte pytanie. Jak to jest kogoś zabić? -Niech mu ziemia lekką będzie. - Wrócił do rzeczywistości, bo w niej był alkohol, który szybko zniknął w żołądku ślizgona. -A Ty jak teraz z dupeczkami? Skoro Cię w Kolumbii trochę naprawili to wracasz do gry? - Zapytał, bo przecież jak ostatnio rozmawiali, to Lockie podawał argument zdrowotny, jako powód jego celibatu, czy jak on to tam wtedy określił.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
- Kłaniam się uniżenie, Białogłowo. - skłonił się, rycerzyk chędożony, jednocześnie wielce zadowolony z tego tytułu jak i niewątpliwie soczystego buziaka. Odkręcił flachę i nalał im czegoś, co już nie zalatywało kroplami na żołądek, tylko zwykłą, przaśną, solidną palinką. - Otóż to. - wskazał go butelką, nim nie odstawił ją na blat - Jakby to było proste, to by każdy to miał. - zauważył roztropnie, jak to po alkoholu, jednocześnie wskazując na siebie, który w domyśle nie miał. Parsknął na ten toast, ale skoro taki Maxa humor, by życzyć ukochanemu lekkiej ziemi w trumnie, to kimże on był, by odmawiać. Wypił i za to, wydając z siebie 'ach!' po przełknięciu kielicha. Uniósł brwi na kolejne pytanie bruneta i najpierw polał im jeszcze po jednym, walnął na rozgrzewkę i wyciągnął kolejną fajkę. Robił się, aż miło, ale czasem i to było potrzebne. Oparł się w fotelu, przymykając oczy i wzruszył ramionami: - Szczerze? Dupy są pojebane. - wypuścił dym w sufit - Rozważam zostać księdzem. Albo przepisać się do tej drugiej parafii, if you catch my drift. - zerknął na niego. W Lokim Swansea nie było nawet jednej homoseksualnej nitki, ale musiały mu babska zajść za skórę wystarczająco bardzo, skoro to rozważał. - Gryfonki będą moją śmiercią. Puchonki robią ze mną, co chcą. Ślizgonki kuszą do kurwa rękoczynów, a nigdy ręki na babę nie podniosłem. - potarł palcami oczy - Myślę, że jakiekolwiek relacje, to ja znajde dopiero, jak sie uwolnię z tego piekła, jakim jest ta uczelnia. - a to mówił szczerze, jak na świętej spowiedzi. Hogwart był bowiem środowiskiem zjebanym w więcej niż jednej kwestii, więcej niż jednym aspekcie, włączając w to gnieżdżenie się ze sobą obu płci, co w pewnym już wieku mogło prowadzić tylko do seksualnych frustracji.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
U nich roleplay wychodził zawodowo za każdym razem. Aż cud, że jeszcze nie paradowali przed sobą w jakiś wyuzdanych strojach, choć kto wiedział, co działo się po którejś flaszce z kolei? Max nie zawsze wiedział i to była część zabawy, choć ze Swansea to by i na trzeźwo pokazał poślady w za krótkiej spódniczce pokojówki, czy czymś podobnym. Dzisiaj przyjął rolę damy w opałach i między Merlinem a prawdą, niedługo mógł mieć niemałe kłopoty, jak nie zwolni trochę tempa chlania. Puścił wódę nosem na te religijne rewelacje, mierząc kumpla wzrokiem i wyobrażając go sobie w sutannie. -Powinienem już klękać? - Nie mógł się powstrzymać przed tym komentarzem. To było po prostu silniejsze od niego. Wstanie z biurka groziło jednak wyjebaniem się na ryj, a to było już zdecydowanie mniej sexi, choć pewnie o wiele bardziej zabawne. -Ale tak, są pojebane. - Dodał jeszcze, bo pewne rzeczy były po prostu faktem i nie dało się temu zaprzeczyć. -Czeeeeekaj. - Zwolnił go trochę, bo Lockie zaczął się rozkręcać, a Max musiał to przecież przeanalizować. -Z puchonką to Cię chyba lata nie widziałem, chyba że mówisz o Norwood, to tak, ona jest przeklęta. - Zaczął powoli, przeglądając we łbie katalog dziewczyn, z którymi Lockie się bujał. -Ślizgonki są nie do ujechania, chociaż nieźle zakręcone w wyrku. Tak samo zresztą gryfonki, ale to na pewno wiesz bo Milburn i Adeli. - Nigdy nie rozmawiali o szczegółach niektórych relacji i Max jechał na własnych urojeniach, a alkohol go tylko do tego zachęcał. Był jednak pewien, że Lockie na pewno coś z tymi dwoma zakombinował. -Zapomniałeś o krukonkach. Larson? - Spojrzał na niego pytająco, bo miał wrażenie, że pałkarka krukonów ma dobry vibe z Lockiem, ale też nie za wiele widywał ich razem, poza szkolnymi zajęciami, a tam nie zawsze zwracał uwagę na ich rozmowy. Ślepy był, ale jednak interesowało go zdanie kumpla na temat dziewczyn spod niebieskiej bandery. -Kto mówi o relacjach? Używaj, póki jeszcze możesz. - Spojrzał na niego jak na debila, bo sam po prostu takim był. Skoro jednak Swansea nie sypiał z nikim od dłuższego czasu, bo nie był w stanie przez swoje pojebane choroby, to dla Maxa było naturalnym, że najpierw trzeba to nadrobić, a później szukać ewentualnie czegoś większego.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Zasadniczo gdyby teraz otworzyła się sekretna ściana, za którą Max ukrywał pokój uciech, w którym Swansea dostrzegłby jakieś latexowe uprzęże - istniało wysokie prawdopodobieństwo, że poleciałby je zakładać, choćby z czystej ciekawości i podjarki tematem. Był już najebany, więc nie miał żadnych mentalnych, moralnych ani logicznych hamulców. Na trzeźwo też miał dość małe, ale jednak istniejące. Wyszczerzył zęby w uśmiechu: - A dasz radę? - pokiwał brwiami, obawiał się bowiem, wiedząc, jak mu samemu ciężko było ustać, że z klęczeniem Maxa może być wcale podobnie. Rozłożył bezradnie ręce, kiedy kumpel potwierdził jego słowa, bo no nie było innych wyjaśnień tego obrotu spraw. - Carly, to tak mówi do mnie, że jakby mi powiedziała Lockie idź pocałuj Wang w stopę, to kurwa pewnie bym poszedł. - powiedział, krzywiąc się. Norwoodówna miała nad nim władzę jak mistrz marionetek - Nie będę wspominać o wielkich oczach tej młodszej Skylight - zasłonił dłonią twarz w wyrazie zażenowania, w końcu Iris była młodsza od niego o sześć lat. Zrzucił płachtę milczenia na Lily, która również sukcesywnie owinęła go sobie wokół palca, choć zupełnie innym sposobem - Puchonki są wcielonym złem, mowie Ci. - pokiwał gorliwie głową, ale zaraz pożałował, bo mu się zaczęło w niej kręcić i zbierać na bełta - O gryfonkach Ci nic nie powiem, bo poza tym, że mnie mielą, dręczą i wodzą za nos, to wyobraź sobie, że z żadną nigdy. - załamywał ręce - Kiedyś w skrzydle szpitalnym kimaliśmy z Adelą, ale miałem taką niewydolność nerek, że nawet nie zwróciłem uwagi czy śpi w piżamce, czy w szpitalnej podomce. - pokręcił głową, wyraźnie zawiedziony sam sobą. Była też Imogen, ale to zupełnie inny rodzaj relacji niż Adela. No i Kate. Kate, której nie było, a która miała permanentne miejsce w jego głowie, choćby udawał, że wcale nie. Przyglądał się Solbergowi przez chwilę, gdy ten wspomniał Saskie. Milczał. Aż westchnął. - Mówiłem Ci, że porwałem ją z domu? - zapytał i parsknął idiotycznym śmiechem, choć to nie było wcale aż takie śmieszne - Siedzi teraz w Caringhorn. Sam nie wiem, co Ci powiedzieć. - przetarł dłonią mordę i wetknął do buzi kiepa. - Ale ta kelnerka u Madam Puddifoot... - uniósł brwi - Szyny takie, że stacja - mucha nie siada. - pokiwał z powagą głową, jakby mówił o wielce ważnych rzeczach. - Swoje łóżkowe podboje staram się trzymać z daleka od szkoły. - przyznał - Nie mam do tego psychy, żeby potem oglądać te dupy codziennie na zajęciach. - wolał jak sprawy "bez zobowiązań" pozostawały bez zobowiązań. Bo potem ciągnęły się za nim przez pół roku jak smród za taczką gówna. On był tą taczką. I tym gównem.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Skoro Lockie był najebany, to co miał powiedzieć Max, który chlał tu już wcześniej. Ślizgon wyczuł wyzwanie, a wiadome było, że Solberg przed takimi nie ucieka. Spojrzał więc wyzywająco na kumpla, nim w końcu się odezwał. -Ja nie dam rady? JA? Potrzymaj mi kielona. - Podał mu szkło. -I napełnij od razu. - Dodał, bo przecież niech Lockie też się wykaże. Ześlizgnął się z biurka dość niezgrabnie i chwiejnie, po czym spojrzał kumplowi prosto w oczy. Szmaragdowe tęczówki jasno pokazywały, jak bardzo napierdolony Solberg już jest, ale też tańczyły w nich charakterystyczne iskierki. Nie spuszczając wzroku z oczu Lockiego, klapnął na kolanka, co było dość bolesne na tej twardej posadzce, ale na szczęście był znieczulony. Mógł jednak wyjść z charakterystycznymi siniakami na kolanach, choć to był jego problem z przyszłości. -Ciało Chrystusa. - Wpatrzony prowokacyjnie w blond loczki otworzył usta, jak niewinny dzieciak czekający na przyjęcie komunii i choć wypity alkohol krążył mocno w jego organizmie, to przez chwilę Max wyglądał, jakby był zupełnie trzeźwy. Pewne wyuczone odruchy widać zostawały z nim na dłużej.
Oblizał powoli usta, delektując się tym, co na nich zostało. -Musimy to kiedyś powtórzyć. - Rzucił radośnie, po czym oparł się dupskiem o blat i zaczął walkę z zapalniczką, bo po takim wysiłku, to oczywiście że trzeba było zapalić. W końcu krzemień zaskoczył i zbawienna dawka nikotyny znów mogła nawiedzić dwudziestoletnie płuca. O Norwood nie było co więcej mówić, bo ten temat przerabiali już wielokrotnie. Max o wiele bardziej zainteresował się tematem Skylight. Kojarzył mordę, ale dziewczyny za bardzo nie znał, jeśli miał być szczery. -Ty się najpierw upewnij czy letnia, a potem to myśl sobie o tych oczach co tylko chcesz. - Ostrzegł go żartobliwie. Puchonka wyglądała jednak dość młodo i Solberg nie wiedział, jak bardzo powinien martwić się o upodobania kumpla. -Borsuki zawsze jakieś takie przeklęte były. - Westchnął, wspominając jeszcze Felka, bo nie dało się pominąć tutaj tego elementu równania. Szybko jednak zapomniał o byłym partnerze i o mało co z szoku nie wypuścił trzymanego w ręku szluga. -Czekaj, czekaj. - Uniósł wolną dłoń, zatrzymując galop słów kumpla, bo tutaj to musieli sobie kilka rzeczy wyjaśnić. Przy okazji strącił jedną z metalowych misek na ziemię, co wywołało nieprzyjemny hałas. -Lachlanie. Innocenty. Swansea. Co Ty do mnie właśnie pierdolisz? - Wytrzeszczył oczy, mrugając jak pojebany, bo we łbie mu się te rewelacje nie mieściły. -Obrażasz mnie. Jak to nigdy z żadną gryfonką? Przecież to grzech ich nie wziąć. Nie mówię już o tym, że tam się kotłowało jak złe między wami. Na tym to ja się znam. Klęknąć jeszcze raz? - Oczywiście kolana oferował żeby udowodnić swoją ekspertyzę w temacie, ale coś mogło mu nie do końca się poskładać w logiczną całość, skoro byli już w połowie drugiej flaszki, a dla niego to w sumie już trzeciej. Musiał jednak przyznać, że trochę mu to wygięło teraz światopogląd. Był pewien, że Lockie miał przynajmniej jedną z gryfonek na koncie. Jak nie obie naraz. Jakieś nocowanki z Adelą zdecydowanie nie były tym, co chciał usłyszeć. Zaraz znowu oberwał informacją, której się nie spodziewał. Nogi to się pod nim prawie załamały, więc oczywiście wzmocnił się kielichem. -Na chuj żeś biedną kobietę porywał? - Już nie łudził się, że szło za tym coś wielkiego, ale potrzebował wyjaśnienia tej sytuacji. -Ta to marzenie. Chętnie bym się tam wykoleił na tych szynach. - Mruknął zaraz, wspominając tę kelnerkę. Swansea nie musiał precyzować, o którą chodziło, bo obywdoje dobrze wiedzieli. Niewiele takich dziewczyn pracowało w tamtym przybytku i niewiele było powodem, dla którego czasem właśnie tam wybierali się na kawę. -A ja lubię tak czasem powspominać miłe czasy na jakiejś Historii Magii czy innym gównie. Od razu szybciej zlatuje. I przyjemniej. - Rozmarzył się na chwilę, ale zaraz umysł podrzucił mu scenę, której chyba nie powinien, więc ze wszystkich sił spróbował wrócić myślami na inne tory.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Parsknął, bo początkowo nie brał na poważnie tej jakże poważnej groźby, a kiedy się Solberg praktycznie spierdolił z biureczka, zarechotał już w pełni. Wziął jednak jego kieliszek, napełnił, tak jak i swój, śledząc wzrokiem jego wątpliwe kocie ruchy, raczej jakieś takie wężowe. Zaintrygowało go spojrzenie, które mu rzucił, rzadko je widywał. Max, który się na coś namyślił i nie da się go od tego odwieść. Uniósł kieliszki w obu rękach, myśląc, że ten po to się właśnie gramoli i jakie było jego zdziwienie, kiedy ta ludzka góra zwaliła się na kolana, aż Swansea sam się skrzywił, myśląc, że gdyby nie alkohol, to to pewnie bolało. Rozciągnął usta w leniwym uśmiechu, słysząc tę słowną igraszkę, a widząc rozwarte usta bruneta, wiedział, że no z kieliszkami w rękach nie da mu tego, po co ten przyszedł. Może nie powinien, może to niemoralne, pewnie, że nie w jego stylu, ale za to był najebany, więc nie robiło mu to w tym momencie żadnej różnicy. Odstawił więc naczynia i przechylił głowę.
Stęknął, opierając się w fotelu i odchylając głowę, żeby odnaleźć równowagę. Zaśmiał się cicho, bo na głośniejszy rechot jeszcze nie miał koncentracji, skupiając się na tym, czy mu wraca czucie. - Kiedy tylko będziesz czuł taką potrzebę, baranku boży. - potwierdził, że on i jego rozgrzeszenie zawsze są do Solbergowych usług. Sam opróżnił kieliszek i pomachał ręką, by ten mu zapodał papierosy, bo swoje miał w kieszeni, ale już zdążył o tym przecież poalkoholowo zapomnieć, a nic nie smakuje tak, jak cudzesy. - Ja nawet nie myślę, nie próbuję, ale mi dała jedzenie, wiesz, i patrzy się na mnie tymi wielkimi oczami. - jęknął, rozkładając bezradnie ręce, bo to było ponad siły takiego biednego ascety jak Swansea. Rozkręcił się ze swoim utyskiwaniem na życiową posuchę, kiedy mu brutalnie przerwano jakimiś pretensjami, na co Lockie zrobił oburzoną minę, bo to przecież - oczywiśćie - nie była wcale jego wina. - No co ja Ci poradzę Maksymilianie. Jak się coś święciło, to mnie paliły kości, jak już byłem zdrowszy, to mnie jedna z drugą wodziły za nos, jak się chciałem rzucić w wir zabawy, to jedna powiedziała mi w ryj, że się tylko kumplujemy - za co nie powiem, szanuje, a druga zaczęła randkować z Baxterem. - uniósł brwi z miną, z której Max jak z otwartej księgi teraz, po alkoholu, kiedy Swansea nie panował nad grymasami, mógł wyczytać, że to jedna ze składowych jego niechęci do Royce'a. Poza drużyną najwyraźniej była jeszcze jakaś zadra. On by sam klęknął i zdrowaśki zmawiał, gdyby mógł dwie gryfonki swoje piękne na raz, ale ewidentnie osiołkowi nie było nic w żłoby dano, a nie - tak jak sądził - w jednym owies w drugim siano. Osiołek miał ewidentnie zdechnąć z głodu. Parsknął, przypominając sobie tamte wydarzenia: - To była wielka misja ratunkowa, wyobraź sobie, że z tym rycerzem dziś, to żeś trafił w punkt. Stary Larson zapieczętował ją w domu, bo miała w lipcu mieć ślub i wiedzieli, że jak jej nie przytrzymają, to spierdoli. - popatrzył na niego rozbawiony- A ja tam właściwie pojechałem zapytać o chuj jej chodzi, bo mi przestała odpisywać, a zawsze tak obszernie i wylewnie opowiadała mi co u niej słychać na prywatnym kanale. - pokręcił głową - Podjechałem, drzwi były zamknięte. Jebłem bombardą w ścianę i jakoś tak wyszło no. Przecież nie mogła se tam wrócić, więc mieszka w jednym z tych pokoi w domu, w których już nie świszcze wiatr. Uniósł rękę, sygnalizując "preach" i obaj uczcili dziewczynę z Puddifoot minutą ciszy. Nie studiowała, tego był pewien, widziałby ją na szkolnych korytarzach. Może to lepiej, że nie studiowała? Mogła pozostawać nieskalaną fantazją z najbardziej czerstwej kawiarenki w Hogsmeade i okolicy. - Na Historii magii to ja fantazjuje tylko o śmierci. Tak jak na numerologii...
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Chyba żaden z nich nie spodziewał się, w którą stronę pójdzie to spotkanie. Max ostatnio robił jednak dużo głupich rzeczy, a przed sobą miał Lockiego, swojego funfla do tańca i do różańca, a że ostatnio partnerowali sobie w tangu, to przyszedł czas wykazać się w modlitwie. Albo przynajmniej w czymś, co wymagało podobnej pozycji. Zanim więc zarejestrował, co robi, już klęczał na podłodze z otwartymi ustami. Po prostu Solberg w swoim żywiole, nic dodać, nic ująć.
-Mrrr... Baranku? Mów mi tak jeszcze. - Rzucił mu paczkę szlugów, bo te zawsze miał pod ręką. Gdyby ktoś zaczął przetrzepywać jego rzeczy, mógłby posądzić go pewnie o przemyt, ale on po prostu nie szukał zostawionych gdzieś resztek tylko kupował kolejną paczkę, więc zawsze jakiś jeden czy dwa stare papieroski czekały, aż Solberg łaskawie sobie o nich przypomni. -I wszystko jasne. Po prostu lecisz na żarcie, nie na nią. - Podsumował ze śmiechem. Jakby się tak zastanowić, to z Carly sytuacja mogła się mieć podobnie. Merlinie, jak ta dziewczyna potrafiła popieścić żołądek. Dałby się jej podeptać za kawałek świeżutkiego wypieku prosto z jej piecyka. Zaraz jednak obruszył się, bo uważał, że Lockie zawiódł nie tylko jego, ale i cały ślizgoński ród. Niby wytłumaczenie miało jakiś sens, ale najebany Max musiał swoje trzy knuty wtrącić. -Czekaj, która była która? - Pogubił się już w tym, a niespecjalnie był na bieżąco z nowinkami związkowymi na terenie Hogwartu. Co zresztą jasno pokazywał. -Ty to chyba naprawdę potrzebujesz mnie, a nie jakiś tam lasek. - Posłał mu wymowne spojrzenie. Widocznie razem nadawali na o wiele zgodniejszych falach. Według Maxa, Lockie wiele tracił zamykając się tylko na kobiety, ale przecież nie będzie tu przed nim klękał i pokazywał, co go omija. Ups...
Tematy mieszały się od tych luźniejszych, po te bardziej wrażliwe. Gdyby nie alkohol, zapewne tak by się na kumpla nie otworzył, a tu proszę. Czego to trzecia flaszka nie zrobi z człowiekiem. Max miał nadzieję, że nie zacznie zaraz zwracać, bo wieczór był jeszcze młody. Trzeba było zwolnić. Albo coś zjeść. Kebab. Jak on ojebałby teraz taki porządny kawał zdrowego mięcha. I tym razem nie miał na myśli Swansea w żadnym znaczeniu. -Jej stary zrobił CO? - Zdziwił się, słysząc początek historii. Nawet nie wiedział, że Larson była zaręczona. -No i to ja szanuję. Jak nie drzwiami, to ścianą. Szkoda, że staremu się nie oberwało cegłą przy okazji. Albo pięcioma. - Tutaj akurat musiał oddać piękne zagranie. Sam pewnie nie pierdoliłby się z półśrodkami i też zrównał mury z ziemią, jakby mu kogoś tak uwięzili. -No i zamiast ulokować ją u siebie. Ehh stary, stary. - Pokręcił głową zawiedziony, choć chyba bardziej sobą, jak miał być szczery. Od jakiegoś czasu dostawał pierdolca w Hogwarcie, a wszystkie jego stare przyzwyczajenia zaczęły wracać i potrzebował nieco szaleństwa. Szaleństwa, na które praktycznie w żaden sposób nie mógł sobie pozwolić, bo albo by kogoś zranił, albo znów wyleciał ze szkoły, a nie zamierzał, jak zostało mu już tak niewiele, żeby dostać ten pierdolony świstek zwany dyplomem. -No ale szacun. Dobrze, że ją z tamtego miejsca wyrwałeś. - Przyznał z ręką na serduszku, bo był to czyn godny rycerza. I to takiego prawdziwego, z włócznią i w ogóle. Z szacunku zamilkł na wspomnienie kelnerki, by zaraz powrócić do tematu dziewczyn, chłopów, czy z czym tam jeszcze sypiali. -Dla każdego coś miłego. Ale nie jestem w stanie myśleć o zajebaniu się, jak obok siada taka Trish i co chwila miętoli tę swoją spódniczkę od mundurka. Jestem pewien, że robi to celowo. - Zmrużył oczy, podkreślając swoje podejrzenia co do zamiarów ślizgonki. O niej też chodziło wiele plotek w szkole. Niektóre Max miał okazje sprawdzić na własnej skórze, niektóre pozostawały dla niego w strefie domysłów.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Spuścił smętnie łeb na te definicje, która opuściła jego pełne wargi. - Winny. - Loka było bardzo łatwo kupić na jedzenie. Był większość czasu głodny, a jak nie był głodny, to i tak był pazerny więc jak mu ktoś dawał jedzenie, to pakował wszystko do mordy, jakby miało mu zabraknąć, albo jakby doświadczył w życiu klęski głodu. Kto wie, może i tak było, nikt nie miał ani okazji, ani pomysłu, żeby zapytać. W międzyczasiu analizy personalnej, jaką Solberg nad nim odprawiał, Lockie wytężył wszystkie zakończenia nerwowe i nitki neuronowe, by nalać do kieliszków i nierozlać, ale wyszły mu takie z meniskiem wypukłym, a szkoda było marnować dobry alkohol. Nieważne, że byli w piwnicy klubu i piętro wyżej mogli dostać dowolną butelkę w dowolnym rozmiarze - w takich chwilach człowiek nie myśli rozsądnie. Pochylił się więc nad stolikiem, robiąc dzióbek, by spić troszeczkę z przepełnionego kieliszka i spojrzał na Maxa z tej niezręcznej oddolnej pozycji.
Kebab albo cycuszki, to był ulubiony wieczorny dylemat Loka po alkoholu. Bez alkoholu zresztą też. - Ponoć jej stary to jakiś pojeb czarnoksiężnik co to czarną magią robi otak... - tu wykonał nieokreślony gest ręką - i ludzie znikają. A jak już dziś ustaliliśmy, ja w czarną magię to tak średnio. - zachwiał się, mimo że siedział - Więc nawet się ciesze, że go nie trafiłem. Jej narzeczony ponoć jeszcze gorszy. - spojrzenie, które przeniósł na kumpla, było jakieś pomiędzy ulgą a niepewnością. Normalnie, komukolwiek innemu by się nie przyznał, że mu ulżyło, że nie musi brać klątwy na klatę, żeby ratować damę z opresji, ale przed Maxem nie wstydził się takich słabości. Przynajmniej po kilku głębszych, a dziś wjechało ich więcej niż kilka. Zachichotał pod nosem na wspomnienie Trish i pokiwał głową. - Z mojego miejsca na auli widać, że w czwartki nosi czerwoną bieliznę. - pokiwał brwiami - Ja mam ogólnie wrażenie - zaczął przemądrzałym tonem - że w tym roku spódniczki mundurków dziewcząt są o cal dłuższe niż w zeszłym! - uniósł palec z miną, jakby to była najgłębsza obraza majestatu ludzkości- Ale jak chcesz wrażeń, to na astrologii weź się do pary z Celine, tą co kibluje drugi rok na pierwszym roku, wiesz, te Murray, czy tam Murphy. - pokiwał głową z miną mędrca. Pod osłoną ciemności na nocnych lekcjach różne rzeczy się zdarzały, szczególnie, jak Kersey był zajęty tłumaczeniem po raz dwudziesty tego samego jakiemuś jełopowi z czwartej klasy.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Wiele mógł o Swansea powiedzieć, ale polewać to potrafił jak profesjonalista. Aż dziw, że nie stał na górze za barem. A może to i dobrze, bo nie mogliby dzisiaj zaciskać więzi. A tak to proszę. I pogaduszki, i mizianko i piękne mieniski. No nic tylko zapamiętać ten wieczór. Albo i nie, bo istniała duża szansa, że jutro niewiele z tego będą w stanie odtworzyć. Sam też nie chciał marnować alkoholu, ale podszedł do sprawy nieco inaczej. Pochylił się nad kieliszkiem, objął go całego ustami i przechylił łeb do tyłu, a calutki alkohol bezbłędnie wylądował w gardle ślizgona, który rozpędem położył się na blacie i zamiast w kumpla wpatrywał się teraz w sufit. Kieliszek wypluł, nie zwracając nawet uwagi na to, gdzie ten poleciał.
Kebab z cycuszkami to było połączenie, którego nie powinno się rozdzielać. Max nie widział powodu, by musieć rezygnować z jednego, na rzecz drugiego. Obecnie jednak miał tylko wóde i pałę przyjaciela. Trochę uboższy zestaw, ale na bezrybiu... -O kurwa, w co Ty się pakujesz mordo? - Otworzył szerzej oczy na te rewelacje o Saskii. W życiu by nie przypuszczał, że krukonka ma tak popierdoloną rodzinę. No ale, o jego historii też mało kto wiedział. -Wiesz co, może jednak powinienem Ci pokazać chociaż kilka zaklęć obronnych. Tak, jakbyś chciał kolejną roszpunkę z lochu uratować. - Zaproponował całkiem serio. Nie zamierzał Swansea w żaden sposób powstrzymywać, co to to nie, ale jednak średnio chciał znaleźć jego wielkie cielsko zmasakrowane zakazanymi zaklęciami. Temat koleżanek i kolegów ze szkolnych korytarzy był rozległy, więc nic dziwnego, że musieli go poruszyć, zaczynając od Trish i jej spódniczki. -Kurwa, zazdro. Pamiętam, jak kiedyś Bianca przyszła bez bielizny. Myślałem, że nie wydoję do końca zajęć, tak mnie rozsadzało. - Westchnął z żalem na to wspomnienie. -Ty wiesz, że możesz mieć rację. Też mi się wydawały jakieś takie zbyt grzeczne. Weź to napraw jakoś. Masz tę odznakę, zarządź zarządzenie! - On to już w głowie planował całą kampanię dla krótszych spódniczek, a wóda podpowiadała mu, że na lepszy pomysł w życiu już nie wpadną. -Cycata Celine? - Zapytał, bo nie był pewien, czy wie o kim mówią, ale jak tylko Lockie potwierdził jego przypuszczenia, to dopytał, co takiego sprawia, że warto mieć ją obok siebie podczas tych późnych lekcji w wysokiej wieży.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Nie stał na górze za barem prawdopodobnie dlatego, że więcej by pił niż pracował i Max musiałby go wyciągać z cugu alkoholowego, a nie emocjonalnych rozterek, a w tym układzie nie wiadomo co gorsze. Loki obserwował wyczyn Solberga z miną, jakby widział na żywo narodziny jednorożca i myślą, że też sam o tym nie pomyślał, no ale cóż, mleko się rozlało, czy tam wódka na jego mordę.
Westchnął w końcu ciężko, czując fizyczne zmęczenie tym tempem, jakie między nimi się działo, jakby byli głodni tego, co mają do zaoferowania nawzajem. Powinni częściej spotykać się przy flasze, a nie jak apostołowie o kromce chleba. - Gdybym sam wiedział, to nie wiem, czy bym tak odważnie się w to wjebał na główkę. - powiedział nieco bełkotliwie, ale było to wierutnym kłamstwem. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby fizyczne niebezpieczeństwo powstrzymało Swansea przed czymkolwiek. Do niedawna przecież wierzył, że zaraz i tak kopnie w kalendarz, więc co za różnica prędzej czy później. Dopiero od dwóch miesięcy w jego głowie w ogóle pojawiały się jakiekolwiek refleksje związane ze skutkami jego poczynań. - Może mi się przydać, wiesz. - przyznał - Słyszałem, że rodzina jej narzeczonego, organizuje sezonowe polowania na mugolaków. Tak dla zabawy. Jak poluje się na jelenie. - uniósł brwi, bo dla niego to już było zbyt dalece pojebane - Tylko... - przełknął ślinę, ale musiał to powiedzieć, bo jak już mówili o wszystkim to o wszystkim i otwarcie - ...nie wiem, jak zareaguje. W sensie wiesz... - tu klepnął się w tors, sygnalizując, że chodzi o jego cielsko - ...to wszystko. Na czarną magię. - zacisnął lekko zęby. Było słusznym nie unikać tego zagadnienia, wiedział, że najlepiej uczyć się całej magii, a nie tylko części - ale jednocześnie nie podjąłby się tego sam. Ledwie otrzymał od losu drugą szansę, życie bez bólu i jeśli Max nie zadeklaruje, że napompuje go uśmierzającym, wiggenowym i każdym innym, dostępnym eliksirem w przypadku, gdyby jednak jakieś "zaklęcia protekcyjne" jego matki się uruchomiły przy użytkowaniu czarnej magii, to nie miał jaj tego dotknąć. For reals. Parsknął pijackim śmiechem i pokiwał gorliwie głową, aż mu się zebrało na bełta, więc się uspokoił. - Na pierwszym roku siedziała ze mną w ławce na uzdrawianiu. Od maja do października byłem ostatnią osobą wychodzącą z klasy, bo przecież wstyd paradować po korytarzu z namiotem. - chrumknął, ale Bianca była albo jakaś wyjątkowo nieroztropna, ale czasem zapominało się jej gaci, czasem stanika, a w okresie letnim lubiła dekolty i Swansea nie raz i nie dwa odpływał myślami w fantazje o zanurzeniu się w jej biust twarzą. Uduś mnie Bianca, proszę. - Jeśli bycie prefektem ma się na coś nadać, to tylko na to. Jutro napisze list do Wang! - i naprawdę dziś myślał, że jutro to zrobi. - Jutro zapomnę, napisze go teraz. - zaczął się rozglądać za kawałkiem papieru, gotów natychmiast smarować do dyrektorki ważny list zarządzający. - No powiem Ci, że... - uśmiechnął się chytrze, na wspomnienie Cycatej Celine.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max był człowiekiem praktycznym. Jeśli widział, że alkohol może się rozlać, to brał się za pierwsze rozwiązanie, które przyszło mu do głowy, by zapobiec tej sytuacji. Nie zawsze było to dobre i mądre, ale póki on nie cierpiał, to wszystko się zgadzało. No prawie, bo był pewien, że jutro będą odchorowywać to tempo chlania. Nawet nie patrzył na zegarek a wiedział, że przypierdolili gaz, jakby przynajmniej ktoś postawił ich na torze formuły 1.
Flaszka rozwiązywała języki na wiele sposobów, co dzisiaj jasno było widać. Max wiedział, że będzie musiał poważnie porozmawiać z Paco i to im szybciej, tym lepiej, ale zostawiał ten problem na inny dzień. Nie byłoby to dobre, gdyby poszedł prosto stąd i to jeszcze najebany jak szpadel, oświadczając partnerowi, jakie nowe wyzwania pojawiły się na drodze ich związku. -Gdybyś wiedział, to powiedziałbyś mi wcześniej, gdzie Cię zakopać. Taka różnica. - Sprostował Lockiego, bo nawet nakurwiony wiedział, że nie tak ślizgon działał. Zresztą, sam też nie był o wiele lepszy. -Brzmi jak cudowna zabawa. Rozlew brudnej krwi dla wzmocnienia rodzinnych więzi. Że też moja stara na to nie wpadła. - Naprawdę myślał, że to on jest na tym świecie pojebany, ale okazywało się, że są większy pokurwieńcy na tej planecie. Max miał mocno otwarty umysł, ale pewnych rzeczy pojąć po prostu nie potrafił. -Tego też nie wiem. Tym bardziej musimy spróbować się tego pozbyć i zacząć jakoś delikatnie. Jak z dziewicą. - Podchodził do tematu poważnie i ostrożnie, bo nie po to leciał z nim do jebanej Kolumbii, żeby teraz przypadkiem pogrzebać go przez jedno zaklęcie. Był pewien, że jakoś ten temat ogarną. A może i nie, bo ten pomysł na trzeźwo okaże się kompletnie do wyjebania, co normalny Max przyjąłby z większą ulgą. Chodziło tu jednak o zdrowie i bezpieczeństwo kumpla, a nie o jego własny komfort. Temat powrócił jednak na przyjemniejsze tory i Max znowu odpłynął w krainę wspomnień i fantazji. -To tak jak ja po wróżbiarstwie w piątej klasie. Trevor Allister i jego błądzące łapy. Byłem pewien kilka razy, że serio mi zwali pod ławką. - Westchnął, ponownie zaciągając się szlugiem. Przynajmniej w jednym Hogwart go nie zawodził i zdecydowanie nie chodziło tu o jakąkolwiek edukację. Rzucił Swansea długopisem, bo oczywiście, że nie było co czekać z tak ważnym listem. Co do pergaminu, to musiał już sobie coś zorganizować, bo Max był pewien, że jak wstanie to się zrzyga.
-Ciekawe, co teraz robią. Słyszałem, że wjebała się w dzieciaka. - Przewrócił oczami na samą myśl. Nie wyobrażał sobie w tym wieku być rodzicem. Jak miał być szczery, to w ogóle sobie nie wyobrażał siebie w tej roli i to był plus z bycia w homoseksualnej relacji - posiadanie biologicznego, przypadkowego dzieciaka spadało drastycznie do zera.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Zasadniczo kara za takie zachowanie mogła przyjść prędzej niż później, bo Max wypluł ten kieliszek z taką siłą, że ten rozbił się kawałek dalej o ziemię, a nie jest powiedziane, że jeden czy drugi z nich nie runie jak ustrzelony cielak gdzieś na glebę, skoro klękanie mają już za sobą.
Zawsze też mogli pozostać przy kwestii klękania i późniejszej spowiedzi. - Fakty. - uniósł brwi i skinął głową. Max by był pierwszą osobą, która by się dowiedziała o potencjalnej samobójczej misji. Wzdrygnął się, dla niego koncepcja nietolerancji względem czystości krwi była tak abstrakcyjna, że nawet na trzeźwo od myślenia o tym bolała go głowa, a co dopiero pod wpływem. - Troszeczkę mi brakuje do dziewicy - zrobił smutną minkę - ale jak będziesz udawał, że o tym nie wiesz, to postaram się udawać, że nią jestem. - pokiwał powoli głową, bo wiedział już, mądrzejszy o doświadczenie, że jak zrobi to szybciej, to się zbełta. Pokręcił ręką, bo jednak Trevor Allister kojarzył mu się tylko z przypinką Celestyny Wareback, której nie chciał mu odsprzedać, ani nawet założyć się o nią w partyjce krwawego barona. Złapał długopis i ociężale, niemniej bardzo ostrożnie, wstał, chwiejąc się i trzymając mebli: - ja pierdole masz tu wszystko, a nie masz papieru? - rozejrzał się po niewątpliwym bałaganie. Złapał jakiś plik dokumentów i zwalił się na krzesło przy biurku, na którym legł Solberg, aż mebel zatrzeszczał pod jego ciężarem- Faktura, faktura, spis inwet... inwer... inter... jakiś kurwa spis. - przekartkował, aż znalazł dobry papier, a resztę bezceremonialnie "odłożył" na bok, tylko że z boku już nie było mebla, więc rozsypały się po podłodze. Polizał czubek długopisu: - Droga profesor... nie, SZANOWNA - parsknął, bo przecież jej nie szanował - profesor dyrektor Wang... - zaczął pisać, ale gryzmolił tragicznie, bo mu się dwoiło przed oczami.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Dobrze, że kielon to tylko szkło. Z tym dało się jakoś sobie poradzić i to nawet po pijaku, chociaż zdecydowanie przydałaby się jakaś kampania "Piłeś? Nie czaruj!", bo podobne eksperymenty mogły się skończyć naprawdę źle.
Pozostać mogli. Prawdopodobnie następnego dnia i tak nic by z tego nie pamiętali, a jednak więzi zostały zaciśnięte i to chłopacy naprawdę przekroczyli pewną granicę, która, przynajmniej z jednej strony, zawsze była mocno nakreślona. -Nie wiem, czy umiem aż tak kłamać. Ale spróbuję. - Obiecał z ręką na sercu. Lockie to taki święty jak z trawy hamburger, ale akurat w czarnej magii wciąż pozostawał niewinny. Max ciągle był zdania, że tak dla niego było lepiej, ale jeśli miał się mierzyć z kimś, kto się tym jarał, to zawsze lepiej było wiedzieć, z czym ma się do czynienia. Lockie zaczął się ruszać, ale Max nie i nawet, gdy ten usiadł przy biurku, to musiał poradzić sobie z tą przestrzenią, na której Solberg akurat nie leżał, bo wstanie nie było dobrym pomysłem, a poza tym, to jego biuro było i będzie sobie leżał na kim czym tylko chciał i kiedy tylko chciał. -Nie można mieć wszystkiego. - Odpowiedział mądrze, licząc na to, że jednak Swansea nie postanowi nabazgrać nic na jakiejś umowie, bo wtedy miałby przejebane, ale jednocześnie nie wyrażając tego na głos, bo akurat mordę miał zajętą wódą. Lockie na szczęście sobie poradził i mógł w końcu przejść do wyżywania się kreatywnie. -Profesor dyrektor... Ona ma profesora? - Zainteresował się nagle, bo tak serio to chuja o Wang wiedział i jakoś mu to nie przeszkadzało. -Tam wrzuć jakieś mądre coś. Nie wiem, APELUJEMY, albo WNIOSKUJEMY, czy coś. Ty jesteś tu poetą... - Mamrotał, powoli czując, że przesadził ostro, a jutro mieli dzień pełen lekcji i jeśli się nie mylił, to nawet jakiś trening.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Zachichotał głupio na to przyrzeczenie, ale rozczuliło go to jakoś. Pewnie przez to najebanie był jakiś wrażliwszy na te uczucia głębokie, których do siebie nie dopuszczał szczególnie mocno na co dzień. Ważnym było coś innego, mianowicie napisanie listu. Nie, nie listu. Arcyważnej petycji. Skupiał się na tym pisaniu, jakby znów miał cztery lata i uczył się stawiać pierwsze litery. - Masz racje, chuj, niech będzie Dyrektor Wang. - skreślił szanowną tak jak i profesor - W-n-i-o... - literował powoli - Kurwa, źle. - urwał kawałek kartki i kontynuował - jeszcze raz. Wnio-sku-jemy o zmianę szkolnych... DZIEWCZĘCYCH mundurków. Mundurkuw? - podrapał się końcówką długopisu w czoło. Nichuja nie umiał rozczytać jakie "u" napisał, więc jedynie wzruszył ramionami - Zawołaj mi sowę. Czy coś. Trzeba wysłać, póki widno. - wcale już nie było widno, ale czy Loki czas liczył, jak był szczęśliwy? A no nie. - Przeliteruj mi rozpatrzenie, bo nie wiem, czy dobrze napisałem... - szturchnął go lekko, wytężając wzrok na kartce - Podpiszę... ZMARTWIENI ŚLIZGONI. To brzmi odpowiednio. - tak. Tak zadecydował, po czym spojrzał na Maxa, czy ten życzy sobie coś do tego dzieła dodać.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Całe szczęście, że to Lockie wziął się za długopis, bo Max na trzeźwo już tak koślawił, że nauczyciele nienawidzili czytać jego prac, a co dopiero w stanie, w którym był teraz. Mógł służyć jedynie swoim doradztwem, o które Lockie wcale nie musiał chcieć prosić. Słuchał, jak kumpel na głos dyktował to, co spisywał na papierze. Brzmiało dla niego dobrze, to się nie wpierdalał. -Tak, tak koniecznie dodaj, że dziewczęcych. - Potwierdził głosem mędrca, mówiąc mu jeszcze, że jeden chuj, jakiego "u" użyje. -Wróćcie stare, bo to niezdrowe tak zakrywać dobre dupy... - Podyktował mu dalej swoją myśl, licząc (lub nie) na to, że Swansea zrobi z tego coś bardziej kulturalnego, co by się Wang od razu nie oburzyła i nie musiała umyć wszystkich swoich trzech oczu, które i tak już były ślepe. -A co ja jestem, zaklinacz ptaków? - Zapytał na ten rozkaz, ale zaraz przystąpił też do działania, jak tylko przypomniał sobie, jak ten pierzasty skurwiel się wabił. -JAKKO!! CIP CIP KURWO. JAKKO TAKKO! - Zaczął drzeć morde i się śmiać, bo przecież nie dało się inaczej, a kto normalny wiedział, jak się woła sowę? Na pewno nie Max, ale on też do tych normalnych nie należał. -R-o-s-nie z - p-a-trzenie. - Przyszedł z pomocą, zapewne bardzo użyteczną. Wszystko mu się plątało i kręciło i ogólnie czuł się lepiej niż powinien. Szczególnie we wtorkowy wieczór. A właściwie to noc, bo nagle zrobiło się jakoś cholernie późno. -Brzmi poważnie. Ja bym się przejął. - Podjął próbę wstania, by przeczytać ten list, ale znów poczuł, że rzygnie, więc ponownie oklapł na biurko, wyciągając kartkę przed siebie i próbując cokolwiek rozczytać, choć literki tańcowały mu przed mordą, jakby Rain kazał im popierdalać tango w kowbojkach. -No i A-MEN. - Przypieczętował, biorąc długopis i krzywo kreśląc to jedno słowo na boku kartki, żeby adresatka nie miała wątpliwości, jak poważna sprawa to była.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Cmoknął zniecierpliwiony, bo on tu tworzył ważny dokument polityczny, a ten pierdolił, że nie umie ptaka zawołać. Tu się ważyły losy świata! A przynajmniej ich świata, czy tam codzienności. I spódniczek. Wszystko chodziło o spódniczki. - Niezdrowe! Dobre, napisze, że szkodzi na zdrowie, to się stara torba przejmie bardziej... - klepnął ręką w blat, bowiem było to genialne. Nie miał pojęcia, co właściwie pisał, wiedział, że stara się, by to było bardzo piękne, odręczne pismo, takie jak kaligrafiści tworzyli na zaproszeniach na śluby i pogrzeby. - Co kurwa? - podniósł spojrzenie, słysząc, jak Solberg drze dupę na jako-tako i zaczął się chichrać jak opętany, aż rozlał resztkę kieliszka na papier - Ociechuj, zmokło! Trzeba podmuchać. - wymyślił genialnie, podnosząc kartkę papieru i majtając nią podmuchiwał na jej oblany skrawek. Jak to się stało, że Jakko usłyszał wezwania Solberga, to nie było jasne. Jak w ogóle funkcjonowały sowy? Czy śledziły swoich właścicieli na wypadek, gdyby ci chcieli wysłać jakąś wiadomość? A może materializowały się z ich myśli w miarę potrzeby? Ptaszysko zastukało w lufcik pod sufitem piwnicy, w której się gnieździli. - Jakko! Wchodź mordo, wchodź! - zachęcił ptaka gestem, jakby ten mógł rzeczywiście sam się wpuścić, ale uczynił to tylko dlatego, że wiedział, że nie da rady wstać, a co dopiero podejść do okna- Max, bądź dobrym gospodarzem i wpuść gościa! - tak se to sprytnie wymyślił, po czym zaczął pchać cielsko bruneta ku krawędzi wielkiego blatu.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Odebrał cmokanie Lockiego, jako wskazówkę, więc włączył ten element to późniejszych wołań jego sowy. -Dobrze, jak się w ogóle przejmie. - Zauważył, bo jakkolwiek temat nie był dla nich poważny, to jednak dyrektorka jasno pokazywała, że nawet najbardziej niecierpiące zwłoki sprawy miała głęboko w poważaniu. Skupił się na szukaniu sowy, bo bez tego ni chuja nie dowiedzieliby się, co Li uważa na ten temat. A odpowiedzi potrzebowali. Najlepiej zaraz. Jakimś cudem ptak się pojawił, co zaskoczyło chyba wszystkich tu obecnych, czyli całą dwójkę. Max aż zaniemówił na chwilę z tego wrażenie, budząc się dopiero, jak poczuł, że kumpel spycha go z biurka. I to skutecznie, bo zaraz Solberg jebnął na podłogę jak długi, nabijając sobie z pewnością siniaka czy pięć. -NO IDE. Albo nie ide. - Musiał oprzeć się o szafkę, tak zaczęło mu się cofać. Ostatecznie nie rzygnął, ale naprawdę niewiele brakowało. Gabinet zamienił się w jebaną karuzelę i wpuszczenie sowy wyglądało teraz jak przygoda i to taka bardzo skomplikowana. W końcu jednak Max podołał tej misji i sowa znalazła się w środku, przysiadając na ramieniu Lockiego. -Póki pamiętam. - Krzywym krokiem powlókł się z powrotem do biurka, stanął nad kumplem i z całej obecnej siły przypierdolił mu prosto w szczękę, za tego okropnego bludgera.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Uradował się, jak dziecko na gwiazdkę, kiedy Max spierdolił się z biurka, bo uważał, że to prze-za-ba-wne, ale kibicował mu jak na meczu mistrzostw świata, gdy podjął się karkołomnej próbuy przedostania do okna, czepiając się mebli, niemalże jakby zdobywał Nanga Parbat. - Jakko! - zawołał ptaka, gdy lufcik został uchylon i pogładził kochaną, krzywą sowę po brzuszku. Nie zdołał się jednak ptaszkiem nacieszyć, bo plomba w ryj aż mu zakręciła oczami w głowie, a przez to i całym światem, a Jakko, kompletnie zdezorientowany, zerwał się i odleciał przycupnąć na oparciu fotela. - Osziechuj. - podsumował, przejeżdżając językiem po zębach kontrolnie, czy mu Solberg żadnego nie wybił. Najebane pierdolnięcie miało mocne i słabe strony. Ciężko było o wyczucie siły, ale też po alkoholu ból nie następował tak gwałtownie, jak pewnie powinien. Powoli odsunął krzesło, podnosząc się i wykonał niejasny gest rękoma, szykując się do kontynuacji tego wpierdolu. Ugiął lekko kolana, przyjmując pozę do typowej sesji napierdalanki i uśmiechnął się do Maxa. - Dawaj.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Sam się zarechotał jak głupi, chociaż czuł pulsujący ból w miejscu, gdzie przyjebał najbardziej. Misję jednak miał i trzeba było ją wykonać, żeby biedna sówka nie zadziobała mu szyby, czy coś. Ptak od razu poleciał na pieszczotki, ale nie nacieszył się nimi długo, bo chłopaki miały ważniejsze sprawy do załatwienia. Pierwszy cios padł z malutkim ostrzeżeniem, żeby nie było, że niekulturalnie dał kumplowi w mordę. Tak jak Max się spodziewał, Lockie od razu stanął gotowy by kontynuować ten rytuał. -Tylko uważaj na kociołek. - Ostrzegł go, przyjmując pozycję i próbując trafić w kumpla po raz drugi, co nie było już wcale takie proste, gdy ten stał i jakoś tak jego powierzchnia się zmieniła. Nie mówiąc już o tym, że sam Solberg mocno chwiejnie trzymał się na własnych nogach.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Przyszła kolej oficjalnej pracy. Alkohol to zadanie poboczne, powiedzieć można, że właściwie - materiał rozgrzewkowy. Swansea podniósł rękę, w geście "zaczekaj", bo w przebłysku pamięci przypomniało mu się, że on przecież taką ważną petycję pisał - wręczył więc sowie ogryzek papieru i nakazał lecieć z misją, choć nie sprecyzował za bardzo dokąd, bo już myślami był przy kociołkach. - Na ten rozgrzany? - pokiwał brwiami, okręcając się i przechylając głowę, by rozciągnąć mięsień w karku, co mu ścierpł od garbienia sie nad listem, ale odsunął się od kociołka - i dobrze, bo mu zaraz Max zamachnął się prawym prostym i byłby trafił go prosto w nos, gdyby nie alkoholowa wzmożona grawitacja, która zachwiała Swansea, niczym Pijany Mistrz karate, uchylił się przed ciosem, nieświadom nawet, że się uchyla. Rozłożył ramiona, by złapać równowagę, głupio byłoby się wyjebać nawet nie otrzymawszy ciosu, po czym sam zamachnął się z zamiarem zasadzenia solidnego kopa brunetowi w żebra. Wykonał przy tym iście kickboxerski piruet, do którego nigdy by nie był zdolny na trzeźwo, a dla efektu dodał "hiijjaa!" w trakcie wykonywania półobrotu w klatę.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Lepa na ryj to jedno, ale jak już zaczęli ważne pismo, to trzeba było je skończyć. W końcu sówka została jednak wypuszczona i mogli przejść do deseru w postaci napierdalanki. -Jak się postarasz to i wrzący. - Puścił mu oczko, bo nie mógł sobie odpuścić tej gry wstępnej, przed zlaniem mu mordy. Albo przed skończeniem ze zlaną mordą, wszystko mogło się zdarzyć. Lockie pijacko sprawnie uchylił się przed lepą, którą Max mu wymierzył i postanowił odegrać się przy pomocy nie pięści, ale nóg. Kulasy to miał długie, przy tych rozmiarach i nie łatwo było ich uniknąć szczególnie, kiedy nie do końca wiedziało się, gdzie jest prawo, a gdzie lewo. Może w żebra nie zarobił, ale w biodro już porządnie tak, zataczając się kilka kroków do tyłu, nim nie zatrzymał go stolik. Przetarmosił sobie włosy, żeby lepiej widzieć, czy coś i zabrał się do kontrataku. Chciał jebnąć go z pięści w klatę, ale gdzieś między jednym krokiem a drugim po prostu się potknął i ostatecznie zwalił się na Lockiego całą swoją pijaną masą.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Jak on to zrobił, że oderwał jedną nogę od ziemi i nie upadł, pozostanie zagadką, bo jak trafił Maxa w biodro, posyłając go na mebel, znów stał na dwóch nogach z miną tak zdziwioną, jakby mu złote ciele z nieba spadło przed twarzą. Pokiwał głową na boki, znów uginając nogi, gotów odebrać jakikolwiek cios Solberg mu nie zaserwuje i tak się skupił na tej pięści, lecącej wprost niczym pocisk, że nie zarejestrował tego ważnego faktu, ruchu całego ciała Maxa w jego stronę. Ze spojrzeniem utkwionym w pięści przegapił, że ta pięść to już po skosie sunie, ciało bruneta grzmotnęło w niego jak pociąg towarowy, poczuł jak czoło Maxa odbija się od jego kości policzkowej, na bank podbijając mu oko i obaj polecieli siłą impetu w tył - dla Swansea, w przód dla Solberga. Całę szczęście, że po alkoholu człowiek to taki trochę jest z gumy, bo dobrze byłoby, gdyby oni tak na gołą posadzkę, ale nie. Swansea pierdolnął plecami w krzesło, które może jego zwalenie się, kiedy siadał, było w stanie wytrzymać, ale upadek z rozmachu i ciężar obu ich ciał to było za wiele jak dla drewnianego mebla. Łupnęło, chrupnęło, drewniane nogi trzasnęły, a oni obaj legli na glebie na kanapeczkę, z czego Lockie jęczał coś, bo teraz to jednak już poczuł, że coś boli go w plecach, a od przypierdolenia potylicą w dywan zakręciło mu się w głowie podwójnie, w lewo od alkoholu, a w prawo od, kto wie, może wstrząśnienia niezmieszania resztek mózgu. Max, który niefortunnie wylądował mu na brzuchu, też nie pomógł. Tego było za wiele, odchylił głowę w bok - by jednak nie rzygać na wielorybka - i puścił hafta gdzieś pod biurko.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Styl pijanego mistrza widać mieli opanowany, choć meble w laboratorium cieszyły się z tego powodu o wiele mniej niż sami zaangażowani w ten pijacki pojedynek. Lockie nie zdążył zejść Maxowi z drogi, co spowodowało, że przeszli raczej do zapasów niż faktycznej bójki. A raczej przeszliby, gdyby Swansea nie zaczął rzygać. Widok i zapach były równie przyjemne co komentarze Pattola, więc Max też poczuł, że zaraz zwróci cokolwiek w żołądku miał. Cudem tylko zdążył się odwrócić, żeby nie zbełtać koledze na mordę. -Nie ma rzygania przy kociołku. - Wybełkotał, podnosząc się z trudem na nogi, choć biurka nie puszczał, bo mu się ziemia spod nóg ciągle osuwała. -Cho na górę. Tam powinien być fajrant. - Wskazał, a raczej chciał wskazać głową właściwą część klubu, ale mu się tak zachwiała, że w efekcie zrobiła bezwładne kółeczko na szyi. Zaczął więc żmudną wyprawę po tych kilku stopniach, które prowadziły z laboratorium do części właściwej klubu. Może poczucia czasu nie miał, ale za to rację tak. Klub był już opustoszały, nie licząc pracowników, którzy ogarniali cały ten majdan po swojej zmianie. -Angie! Załatw nam z kolegą po drineczku i leć do domu. Zamknij za sobą jak normalnie, jak gdzieś tam mam klucze. - Uśmiechnął się do barmanki, ale musiało to wyglądać średnio w jego stanie. Mądra czarownica owszem, drineczki przygotowała, ale lekko zakropione tylko alkoholem, po czym zniknęła im z pola widzenia. -Musisz serio pomyśleć o tej winnicy. Zmiana repertuaru by się przydała. - Dźgnął Swansea paluchem w klatę, rozwalając się na kanapie w V.I.P. roomie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Czuł, że jakoś mu ciężko oddychać, ale nie umiał powiedzieć, czy to przez ciężar Solberga, czy może wbił sobie połamane nogi od krzesła w płuca i to już stacja końcowa (byłoby całkiem wpyte). Stęknął, bo dopiero słowa Maxa uświadomiły go, że rzygał i kiedy podnosił się z ziemi, pokazał mu ręką międzynarodowy znak STOP, po czym wycelował różdżką w ziemię: - Chszłoszśszćcz. - wybełkotał, posyłając wiązkę zaklęcia w podłogę. Resztki wódy i treści żołądkowych może i zniknęły, ale w oczach mu się dwoiło, bo chyba zniknął też kawałek posadzki i dywany. Wizzbook zabrzęczał mu w kieszeni, wyjął więc notes: - Ej Baxton chce wpaść. - powiedział, czytając wiadomość Danny'ego, ale zupełnie nie łącząc jej z wysłanym nie tak dawno temu listem. Obejrzał się na Maxa, chwiejąc nieco i tropem węża ruszył za nim. Okazało się jednak, że schody są takim wyzwaniem, że musiał zrobić w międzyczasie dwie przerwy. - Aaaangie! Nie idź, zostań ze mnąąą! - zawołał po Solbergu, bo o ile dobrze kojarzył, Angie to była ta ładna. W sumie prawie wszyscy za barem Maxa byli ładni. Na trzeźwo by sie chyba aż tak nie spoufalał z barmankami, mając Maxa pod ręką, ale od obecnie do trzeźwości miał bardzo daleko. Jakoś się do tego VIP roomu doczołgali. Jak? Pozostanie zagadką. Lockie usiadł, by coś odpisać Baxterowi, ale nawet nie myślał za bardzo, co właściwie tam skrobie. - pracuje nad tym! - zarzekł się, trochę zbyt głośnym krzykiem, jak to najebaniec - Byłem w Ministerstwioe, próbuje załatwić te... - pstryknął palcami - te... upozwo... cetry... no, że wolno sadzić. - pokiwał głową, wciskając się głębiej w wielką kanapę. Na widok przyniesionych drinków uśmiechnął się tak szeroko, że aż zamknął oczy. Cała nadzieja w tym, że pracownicy Solberga widzieli w życiu gorsze stany zniszczenia.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zatrzymał się, nie wiedząc, co Swansea ma w planach, ale brzmiało jak coś ważnego. Ze zdziwieniem popatrzył na jego różdżkę, jakby pierwszy raz w życiu widział coś takiego na oczy. Zanim więc dodał dwa do dwóch już nie miał kawałka podłogi. -Ejejejejej! Co Ty mi tu mi tu Ty tu mi? - Zaplątał się sam we własnym pytaniu, chaotycznie wskazując na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą było drewno i rzygi, a teraz konieczność remontu. -Nie chłśz...chśczł...szchł...KURWA NIE SPRZĄTAJ. - Zdecydowanie trudne słowa sobie wybrali jak na taki stan. Max wyrwał Lockiemu różdżkę, bo czyny szły mu mimo wszystko lepiej niż słowa nawet, jeśli był cały poobijany. Ból miał przyjść jutro, teraz była impreza. -Który? - Zapytał rozsądnie, bo było ich od chuja i więcej. -Nieważne, impreza zamknięta dzisiaj. Napisz, że widzimy się na treningu. - Postanowił, bo nie potrzebował żadnego Baxtera do kompletu. Szczególnie, że dzisiaj z Lockiem mocno zacieśniali więzi. Taki dzień nie zdarzał się często, choć niestety w większości nie miał zostać zapamiętany. Musiał jednak wydobyć z siebie ten żarcik, śmiejąc się pod nosem jak debil. Bez względu na to, o którego Baxtera chodziło, Max odczucia miał chwilowo podobne. Angie na szczęście miała więcej rozumu niż te dwa pawiany i nie dała się namówić na wspólną imprezkę, choć gdy przyniosła drinka, zostawiła Lockiemu na serwetce swojego wizza. Może wcale nie była tak rozsądna, jak się wydawało. -Ło kurwa, pan binsemnsem Swansea! - Wyciągnął rękę, by poklepać go po ramieniu, ale niekoniecznie trafił tam, gdzie miał, bo poczucie odległości i wszystkiego miał już trochę zaburzone. -Zanim się obejrzysz będziesz tu przychodził i mi dziewczynom dawał zarobić na tańcach. - Wskazał na stojącą nieopodal metalową rurę, pod którą cały czas paliło się magiczne światło, mające na celu uwydatniać ruchy tancerek i tancerzy.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Kiedy Max ogarniał coś ze swoją pracownicą, jakieś kwestie rozliczenia kasy czy zamykania lokalu, Lockie wziął do ręki znów swego wizzengera i odpisał coś Baxterowi, choć miał problem z połapaniem się, z którym właściwie człowiekiem rozmawia i co oznacza BOIIIIII. Skończył akurat jak dostali drinki, a Lockie włożył serwetkę z pieczołowitością między kartki notesu, bo to skarb, którego nie planował gubić. Na dodatek, ładne drinki z palemką i parasolką były milsze oku niż kieliszek wódki, nawet jeśli to szklanka mająca głównie dużo soku i kilka kropek eliksiru wspomagającego. Uśmiechnął się zadowolony na komplement, bo pewnie, że kurwa biznesmen, ale jaką miał zdziwioną mordę, jak zamiast klepnięcia w ramie dostał lepa w potylice. Zamrugał, ale wzruszył ramionami, bo skoro dostał, to pewnie zasłużył, a nie pamiętał, bo już nie był w stanie nic pamiętać dalej niż dwie sekundy wstecz. - O jak bym im płacił, chopie. - jęknął, rozwalając sie na kanapie - Wszystkie by tak o tańczyły. - wykonał niejasny gest dłonią, obejmując najbliższą rurę gestem z oddali - A ja będę tak o sypał hajs. - i tu wykonał znajomy gest sypania dolarami, wykonywany przez amerykańskich raperów. Patrzył się chwilę na te rury - Szerze? Ale tak szerze. - zaczął bełkotliwie - To la mnie niezwykły talent jest umieś tak na tej rurze... - gibał głową i spóbował złapać słomkę, by siorbnąć drinka.