Dziedziniec wieży z zegarem wydaje się być jednym z najstarszych miejsc w zamku. Łączy most wiszący z resztą budowli, a również wysoką wieżą zegarową. Na prawie samym szczycie znajduje się ogromny, przeszklony zegar. Można się do niego dostać pokonując wąskimi, drewnianymi schodkami pięć piętr. W środku znajdują się różne mechanizmy a także dzwony; niektóre ogromne, miedziane inne zaś złote. Na środku dziedzińca wybudowana natomiast została niewielka fontanna z czterema gobelinami.
UWAGA! W tej lokacji na okres październik/listopad musisz rzucić kostką kiedy tu jesteś, ze względu na wykonane tu zadanie na kółka przez Fillina Ó Cealláchaina.
Zmiana wyglądu lokacji: Z goblinów nie leci woda, a z jednego krew (albo coś co ją przypomina), drugiego mleko, trzeciego atrament, czwartego sok dyniowy. Wszystko to wlatuje do fontanny.
Rzuć kostką k6 na efekt:
1 - Próbujesz przysiąść gdzieś sobie a tutaj okazuje się, że rzucone tu było zaklęcie Spinale. Ha, ha bardzo zabawne, teraz jesteś cały w drobnych ranach na Twoich Twoich pośladkach. Dodatkowo rzuć kostką. Parzysta - podarło Ci również dużą część ubrania, Nieparzysta - nie szarpnąłeś ubrań aż tak, więc nic ci nie podarło, a jedynie lekko zraniło. 2 - Chcesz oprzeć się o kolumnę obok której stoisz... A jej nie ma tak naprawdę. Przenikasz przez coś co tak naprawdę nie istnieje i wpadasz do fontanny. Cały lub połowicznie, jak wolisz. W każdym razie ociekasz mieszanką czterech cieczy wylatujących z fontanny. Apetycznie! 3 - Nie masz pojęcia, że fontanna została odrobinę przerobiona i Kiedy chcesz usiąść na niej tak jak często robią tu uczniowie, okazuje się, że została ona lekko transmutowana i tam gdzie siadasz, wcale nie ma kamienia... Wpadasz całkowicie do fontanny. No pięknie. 4,5,6 - Nie musisz nic robić, a fontanna i tak Cię dopadnie! Co jakiś czas gobliny obracają się i robią niewielki raban na dziedzińcu. Niektóre z nich buchają swoimi cieczami gdzie popadnie, od czasu do czasu ubrudzając uczniów. Kiedy ty wchodzisz na dziedziniec, właśnie jest jeden z tych momentów. Możesz spróbować uciec przed cieczą jeśli chcesz. Rzuć kostką k6 by sprawdzić czym zostałeś oblany. 1 - mleko, 2 - krew, 3 - atrament, 4 - sok dyniowy, 5 i 6 - wybierasz sam. Dodatkowo możesz, aczkolwiek nie musisz, rzucić na unik. Rzucasz literką. Samogłoska - udaje Ci się uniknąć goblina Spółgłoska - niestety i tak zostajesz zachlapany
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 18:16, w całości zmieniany 3 razy
Autor
Wiadomość
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
- Miało być jedno pytanie. Ale tak. Jesteś Georgem. - odetchnęła, patrząc w niebo i modląc się, by i dla niej to wszystko się zaraz skończyło. Miała chyba ostatnie pytanie. - To wszystko brzmi jak Filius Flitwick. Jestem nim? - rzuciła poniekąd w ciemno, choć nie wszystko jej się zgadzało. Nie chciała jednak tego chwilowo roztrząsać, bo i nie miała pewności. Być może chodziło o kogoś mniej uzdolnionego magicznie, a nie mistrza zaklęć? Ah, cholera. Mogłaby być mistrzem zaklęć. Albo chociaż tworzyć jebane horkruksy.
— Tak! Jesteś Filiusem Flitwickiem! — Odpowiedział do niej kiwając głową, zaraz potem wystawił do niej zaciśniętą pięść w geście zbicia "żółwika". Udało im się zrobić to jakimś cudem, chociaż obawiał się, że nie podoła. Ale w sumie pytanie o otarcie się o śmierć, potem nie bycie wilkołakiem, bycie rudym i mężczyzną... Wszystko ułożyło się w jedną całość. Rasmus był z tego powodu całkiem... ucieszony. — Coś jeszcze mieliśmy... zrobić? — Bo w sumie nie wiedział co dalej robić, chyba tylko poczekać aż lekcja się skończy. Czy coś.
Przechyliła delikatnie głowę, kiedy na jej pytanie zareagował w sposób jasno dający do zrozumienia, że wyrwała go z zamyślenia. W jej mniemaniu był obecny ciałem, ale duchem szybował w kierunkach kompletnie jej nieznanych, do których nie miała wglądu. Nie zdawała sobie przecież sprawy, że zwyczajnie koncentruje się na wypełnianiu kolejnych potencjalnych luk z zadania i układaniu w głowie pytań, na które mógł uzyskać odpowiedź. W gruncie rzeczy wydawało jej się, że ilekroć miała okazję minąć go gdzieś na hogwarckich terenach, spotykała się z jego prezencją wskazująca na brak stuprocentowej obecności w miejscu, w którym zwykł przebywać. Zupełnie jakby jego cząstka szybowała w przestworzach dających mu wytchnienie. Mogło to być jednak wyłącznie złudzenie - nie zwykła obserwować go ukradkiem zza futryn czy czaić się w zakamarkach będących punktem obserwacyjnym, pozwalającym jej jednoczenie pozostawać niewidzialną. W gruncie rzeczy zdawało jej się, że ma do niego znacznie dalej niż do osób jawiących się jako tutejsze. - Nie w tym przypadku - odpowiedziała, zerkając na żeńskie imię wypisane nad jego głową. - Straciłam życie w bitwie? - zapytała, nie czując oporów przed taksowaniem błękitnymi tęczówkami jego twarzy. Jakoś nigdy wcześniej, mimo tak wielu okazji i szans danych jej na terenie Stavefjord, nie skupiła na nim większej uwagi. Z reguły ich dyskusje polegały na wzajemnych docinkach, więc podejrzewała, że tak też zapisali się w swej pamięci - skrzywieni w ironicznych uśmiechach z prowokującą melodią na ustach.
- Już lepiej nic. - burknęła, kręcąc głową, po czym obejrzała się na kilka najbliższych par uczniów i zamrugała kilkukrotnie, a wzrok nieco jej się zmienił. Kiedy jej spojrzenie padło na Elijah siłującego się z Maxem, na jej twarzy pojawił się nieco bardziej znajomy i rozpoznawalny na jej twarzy, miękki i nieco pobłażliwy uśmiech. Czy dobrze się bawili razem? Chyba żaden z nich nie należał do orłów z historii, ale była gotowa na pozytywne niespodzianki. - Dzięki, Ras. Daliśmy radę. - odwróciła się do swojego towarzysza niedoli i wzruszyła bezradnie ramionami, zdając sobie sprawę, że na swoje wcześniejsze myśli i słowa nie miała już za bardzo wpływu. Jedna rzecz jednak jeszcze ją gnębiła. Taka, która mogłaby ją pogrążyć, gdyby nie późniejsza podpowiedź. - Profesorze, czy Filius Flitwick był członkiem Zakonu Feniksa?
Nie spodziewała się tego jakie zadanie zostanie im przydzielone. Tak samo jak była zdecydowanie zaskoczona bluzgami płynącymi z ust nauczyciela, które szczęśliwie okazały się być jedynie objawem paskudnej klątwy. Ot czuła się nieco nieswojo przy tym całym przeklinaniu. Dopiero po chwili spojrzała na Gryfonkę, która się do niej zbliżyła, aby mogły razem przystąpić do wymyślonej przez Shercliffe'a gry. - Yuuko, miło mi - powiedziała, a następnie przystąpiła do wypisywania odpowiedniego nazwiska nad głową Smith. - Nie - odpowiedziała, gdy tylko dziewczyna spytała o to czy jest postacią żeńską. Po chwili jednak zastanowiła się dłużej nad tym o co mogłaby spytać Isilię. Chyba musiała zacząć od czegoś prostego. - Czy jestem uczniem? Wpierw wolała określić przedział wiekowy, w którym powinna się rozglądać za odpowiednią osobą. Przynajmniej był to zawsze jakiś start, prawda?
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Wspomagając się postawą i ułożeniem ciała, pomagał sobie się rozluźnić. Samo przebywanie ostatnimi czasy na lekcjach stwarzało jego życie większym utrapieniem. Towarzystwo Freji, w tym konkretnie momencie jego życia, z kolei było niepotrzebnym na tę chwilę wyzwaniem. Uśmiechnął się kącikowo z jej łaskawej odpowiedzi, nie ubliżającej jego męskości i za to akurat nieco spuścił z tonu. Już dawno przekonał się, że w Hogwarcie nie była tak irytująca, jak w Stavefjord, gdzie ulegał ogólnemu wrażeniu “grupy”. — Nie. Przeżyłaś — odpowiadanie “nie” i “tak, bez parafrazowania pytania zdawało się zbyt puste i pozbawione polotu, dlatego powtarzał po niej jej słowa. Prychnął jednak rozbawiony, bo od razu chciała być wielką bohaterką z pomnikiem pośmiertnym i celebracją? — Takie ambicje, Nielsen. Tiara może pomyliła się z doborem domu? Tiara nigdy się nie myliła… przez co nie rozumiał, dlaczego trafił do Slytherinu. Przecież tak równy z niego gość… otwarty, sympatyczny, wcale nie gwałtowny, pokorny... Taaa. Znużony szufladkowaniem domów, nie wiedział kiedy sam padł ofiarom tych stereotypów. — Czy walczyłem w Wielkiej Sali w kluczowej bitwie? Konsekwentnie, nie odmówił sobie męskiej końcówki.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Pomimo początkowych krzywych min, spojrzeń pełnych niezadowolenia i westchnień, Elijah też szybko doszedł do wniosku, że nie ma co przesadzać. Może czas przywyknąć do tego, że otaczają go kretyni? Nawet we własnym rodzinnym domu znalazł się jeden taki i był nim chyba nawet w większym natężeniu niż Brewer. Widać miał do nich wyjątkowe szczęście... albo wyjątkowego pecha. Wzruszył ramionami, pozwalając by Gryfon nieco ponabijał się z jego słów, miał wszak do tego prawo; nie znaczyło to jednak, że odpowiedź na jego wcześniejsze pytanie nie niosła ze sobą satysfakcji – nawet jeśli nie była zbyt wyrafinowana. — Nie byłaś — odpowiedział dość szybko i zdecydowanie. — Czy walczyłem po stronie Lorda Voldemorta? Dziwnie wypowiadało się to imię, mając świadomość z jaką trudnością przychodziło to chociażby rodzicom. Byli jednak kolejnym pokoleniem, dla nich były to już tylko opowieści – jakim cudem zwykłe nazwisko miałoby wzbudzać w nich aż taki lęk? — Sam-wiesz-kogo — dodał z nutą zastanowienia, tylko po to żeby poczuć te słowa na języku — To musiały być dziwne czasy.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Zabawne było to, że myśleli nawzajem o sobie jako o skończonych kretynach i debilach. Tak to już jednak bywało i ich relacje łagodziła chyba jedynie Alise, dla której się starali. Zresztą, kurwa, mniejsza o to. Skinął lekko głową na jego odpowiedź, dochodząc do wniosku, że coś tam już wie i w miarę wie w jakich regionach się poruszać, a potem zaprzeczył, gdy Elijah zadał swoje pytanie. - Nie - rzucił tylko i uniósł lekko brwi, kiedy nagle chłopakowi zebrało się na jakieś filozofie. - Pojebane w chuj. Założę się, że w tamtych czasach szybko trafiłbym na czarną listę, jako szlama - stwierdził jedynie. Bo chociaż płynęła w nim krew czarodziejów, chociaż jego matka była jedną z nich, jego dziadkowie również, to nie miał pojęcia, jak było wcześniej. Może zresztą tylko jedno z dziadków było? Tego nie odkrył nigdy, ale biorąc pod uwagę, jak niewiele było wzmianek o jego rodzinie, nie sądził, by w ogóle byli kimś. Na dokładkę wychował się w srogo pojebanej mugolskiej rodzinie, więc i tak pewnie poszedłby do odstrzału, jako śmieć. - Dobra, skoro nie jestem uczennicą, to może jestem jedną z profesorów? - rzucił więc, skupiając się na nowo na grze, nie chcąc za mocno zastanawiać się nad tym, jak skończyłby, gdyby urodził się wcześniej.
______________________
Never love
a wild thing
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Rudzielec zakrył sobie dłonią usta, żeby przypadkiem nie ryknąć nagle śmiechem, gdy Shercliffe rozpoczął swój festiwal bluzgów, rzucając łaciną podwórkową na prawo i lewo, co brzmiało wyjątkowo komicznie w ustach tak dystyngowanego gościa zdolnego uwalać punkty za najdrobniejsze uchybienia w szkolnym umundurowaniu; nie ma co, dla czegoś takiego warto było przyjść na te zajęcia, nie żałował teraz ani trochę. Ta karuzela śmiechu za sprawą interwencji Strauss dobiegła jednak szybko końca i lekcja mogła dalej potoczyć się normalnym tonem. Nie oczekiwał podziękowań, zrobił po prostu to co trzeba było i tyle, dlatego poczuł się zaskoczony – choć tego po sobie nie pokazał – kiedy Katherine ni stąd ni zowąd do niego podeszła i… go serdecznie przytuliła, dziękując przy tym wylewnie za wcześniejszy ratunek na Zwodzonym Moście. — Nie pozwoliłbym przecież, żeby członkowi drużyny coś się stało, szczególnie jeszcze przed tak ważnym dniem, nie? — odparł jedynie z uniesionym kącikiem ust, wzruszając nieznacznie barkami, kiedy dziewczyna go puściła. Jedna z jego brwi zaraz powędrowała w górę, gdy brunetka zaproponowała, żeby pracowali razem, niezmiennie susząc przy tym zęby, co wyglądało dość… nienaturalnie, jakby nie współgrało do końca z jej osobą, choć de facto jej za bardzo nie znał. — Wszystko gra, Russeau? Wyglądasz jakoś… inaczej. Nie protestował jednak, gdy Ślizgonka jakby nigdy nic wypisała nad jego głową czyjeś nazwisko, nie poczekawszy na zgodę. Nie robiło mu to większej różnicy z kim wyląduje w parze, a skoro już się zaoferowała sama, to czemu nie? Wzruszył więc ponownie barkami i dobywszy własnej różdżki, po krótkim namyśle nakreślił imię postaci nad jej głową. — Dobra, czy stoję po stronie Voldemorta? — zapytał na dobry początek, chcąc zawęzić pulę swoich możliwości do konkretnej strony konfliktu. Na bardziej konkretne i sprecyzowane pytania przyjdzie czas później.
Czyli była facetem. To już jakoś zawężało poszukiwania, teraz należało zadać jeszcze kilka innych pytań, które miały doprowadzić ją do wyczarowanego nad jej głową nazwiska postaci. Tylko one nie mogły być zupełnie na chybił trafił i to było najgorsze. Znaczy teoretycznie może i mogła zadawać te, które jako pierwsze przyszłyby jej do głowy, ale z jej wiedzą to, że ktoś nosił okulary wcale by jej nie pomogło. Za cholerę nie była dobra w takich grach, bo nigdy nie wiedziała, od której strony zacząć. - Tak. - odpowiedziała i chwilę się zastanowiła. - Zbierali moje zwłoki po bitwie? - pytanie, czy umarła mogło jej trochę pomóc w odgadnięciu tożsamości. O ile będzie to postać, którą uda jej się znaleźć w zakamarkach swojej pamięci. @Yuuko Kanoe
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Słysząc pytanie dziewczyny o to czy jej bohater zginął w czasie bitwy jedynie przygryzła dolną wargę. Isilia nawet nie zdawała sobie sprawy, że idealnie wpasowała się pytaniem w swoją postać. Dopiero teraz miała ją o tym uświadomić. - Tak. Sama przynajmniej wiedziała już, że będzie musiała szukać swojego bohatera pośród młodszych postaci, które brały udział w bitwie o Hogwart. Tyle dobrego. Teraz musiała tylko pomyśleć o tym o co jeszcze mogłaby spytać Gryfonkę. Chyba kolejne było dosyć oczywiste skoro domyślała się, że raczej będą mówili o postaciach pozytywnych, ale mimo wszystko postanowiła o to spytać: - Czy walczę przeciwko śmierciożercom? - niby pytanie oczywiste, ale wolała wykluczyć minimalną opcję, że trafił jej się czarny charakter.
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
- Cóż, ja w przeciwieństwie do niektórych nie mam kompleksu domu, do którego przyszło mi należeć - skomentowała jego uwagę, podkreślając znacząco poszczególne wyrazy padające z jej ust. Nie widziała także nic pięknego w śmierci, nawet jeśli miałaby zostać ona okraszona łamiącymi serce przemowami na temat jej wewnętrznego dobra i zasług, którymi wpisała się w życie społeczne lub zawodowe. Szczerze wątpliwym było również, aby zaznała pośmiertnego zaszczytu i czynienia podobnych honorów nad jej ciałem. - Tiara się nie myli. Ale słucha uważnie, co komu w duszy gra. Albo czego przydzielana dusza pragnie. I jakim kosztem. Pozwoliła sobie docenić fakt, że żyła w czasach spokojnych, w których mogła cieszyć się wyśnioną w niektórych przypadkach anonimowością. Żyła. I to jej w zupełności wystarczyło. Tak jak zapewne postaci, która tańczyła nieodgadniona nad jej głową. Przez chwilę rozważała z którym z pytań powinna wyruszyć dalej, więc pozwoliła na to, by pomiędzy ich sylwetki wkradła się cisza przerywana poprzez rytmiczne i zupełnie mimowolne wystukiwanie palcami o murek melodii norweskiej kołysanki, za którą nieszczególnie przepadała. - No dobrze - westchnęła, zakłądając nogę na nogę i zwróciła się w stronę Gunnara z odpowiedzią na ustach. - Tak. Tak przynajmniej mi się wydaje. - dodała po chwili zastanowienia, szczerze chcąc poprawnie naprowadzić go na odgadnięcie zagadki. Bez zbędnego utrudniania, kombinowania i podstawiania nóg. Zaraz też zwróciła się ze swoim pytaniem: - Czy moja postać ma potomstwo?
Czar prysł, nagle poczułem się jak dawniej, normalnie. Odetchnąłem z ulgą, mając już pełną kontrolę nad swoim ciałem. Pierwsze co chciałem zrobić to było konieczne przeproszenie Puchonki za swoje zachowanie i ten kompletnie wyjęty z kontekstu komplement, lecz nie zdążyłem, lekcja się rozpoczęła. Tutaj nie mogłem się nadziwić, to jak ta lekcja wyglądała przeszło wszelkie moje wyobrażenie, nie będąc przygotowanym na to, że Caine w jednej chwili zacznie kląć jak szewc. Nie dało się zrozumieć niczego z wypowiedzi nauczyciela, który miał chyba za zadanie obrazić każdego z osobna. Tak, jakby się bawił w moje wyobrażenie Craine’a z młodości – bo taki chyba musiał być ten stary pierdziel, że zestarzał się w tak koszmarny sposób? Jak się jednak powoli okazywało, sam ten styl wypowiedzi wyraźnie irytował profesora i nie było to coś zależne od niego. Coś czułem, że nasz podopieczny stał się podobną ofiarą co ja chwilę temu, kiedy robiłem rzeczy, których nigdy bym się nie podjął. Uśmiechnąłem się w duchu, całą sytuację oceniając na co najmniej komiczną. Jednak musieliśmy powoli skupić się bardziej na lekcji, aniżeli bogactwie językowym naszego profesora. Dobrawszy się w pary, mięliśmy zgadywać kim byliśmy z kanonu postaci Bitwy o Hogwart. Bardzo ciekawe zajęcie. Lustrując wzrokiem zebranych, napotkałem się na spojrzenie mojego znajomego z prób, Felixa. Jakoś tak przyjemniej mi było się do niego zwracać drugim imieniem, Maximilian było za długie, a Max za krótkie w moim odczuciu. Podążając za jego przykładem, wyczarowałem nad jego głową imię postaci, nie chcąc zdradzić mimiką twarzy jakie uczucia ona we mnie wzbudza. - Gotowy. To może ja zacznę? Okej… to dość proste pytanie. Czy walczyłem w Bitwie o Hogwart po stronie Voldemorta? – Było to dość ważne pytanie, które przekreślało mi z połowę potencjalnych osób, którymi mógłbym być.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
W.końcu nadszedł czas rozpocząć tę grę w zgadywanie. Max widział jak inne pary mniej lub bardziej sprawnie radzą sobie z postawionym przed nimi zadaniem. Był ciekaw, jakie imię widnieje nad jego głową. Sam Solberg nie miał nieograniczonego zasobu wiedzy na temat osoby, którą "był" Shawn. Miał jednak nadzieję, że to co wie wystarczy koledze aby odgadnąć swoją postać. Z pierwszym pytaniem nie miał żadnego problemu. - Zdecydowanie nie - odpowiedział koledze i zzaczął myśleć nad tym, o co powinienem zapytać by nie zmarnować pytania. - To ja zacznę klasycznie. Czy jestem kobietą? - Miał nadzieję na.odpowiedź twierdzącą, gdyż wyeliminował by wtedy większą część znanych mu bohaterów lub antybohaterów.
Zgadywanie postaci biorących udział w bitwie o Hogwart mogło być ciężke, bowiem cholernie dużo osób tam walczyło, często oddając swoje życie za sprawę. Sama forma lekcji bardzo mi odpowiadała, była zarazem ciekawa i edukacyjna. Mogliśmy chwile się pobawić, co było chyba najlepszym pomysłem na prowadzenie tej lekcji, która w powszechnej opinii uchodziła za najnudniejszą. Cóż, sam się z tym nie zgadzałem, ta lekcja udowadniała, że było inaczej. Okej, czyli jego postać była z tych "dobrych". Cóż, liczyłem, że będzie inaczej, gdyż znanych śmierciożerców było zdecydowanie mniej od popleczników Pottera. - Nie, raczej nie. Okej, moja kolej. Czy przeżyłem tę bitwę? - Zapytałem, analizując, kim mógłbym być.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Odpowiedź rozczarowała Maxa, który swoja pracą domową udowodnił, że jego wiedza o tej bitwie, a co za tym idziejo jej bohaterach, jest bardzo mała. - tak, przeżyłeś. - Tego Silberg był pewien. Akurat to, kto zmarł przestudiował bardzo dobrze. Miał kiedyś okres.fascynacji poległymi bohaterami wojen. - Czy w czasie bitwy miałem.17lat lub mniej? - Postanowił jeszcze bardziej zawęzić obszar poszukiwań, a to ,czy ktoś był uczniem podczas bitwy mogło mu zdecydowanie pomóc.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Przewróciłby oczami, ale komentarz Freji był tak nietrafiony, że nawet nie chciało mu się wysilać. Jeśli kiedykolwiek cokolwiek zasłyszała o nim, czy jego opinii o domach, albo źle to zinterpretowała, albo były to zwykłe plotki. W żaden sposób jej wypowiedź nie trafiła w czuły punkt. Gunnar nie miał kompleksu domu. Nie lubił szufladkowania. I nie przywiązywał się do idei bycia częścią takiej szerokiej łatki. — Jakich niektórych? — spytał tylko zaczepnie zanim zdecydował się jednak skoncentrować na ich dzisiejszym zadaniu. — Ok. Nie jestem z kadry Hogwartu? Jestem Molly Weasley? Miał takie przeczucie. Nawet nie na podstawie zadanych przez siebie pytań, a bardziej tych, które zadawała ona. — Nie. Jej postać nie miała potomstwa. Przynajmniej zgodnie z wiedzą, jaką na ten temat miał Gunnar.
przyśpieszam i skupiam się na pytaniach, zebyśmy zdążyły xD
Zauważyła reakcję Yuuko na swoje pytanie i w myślach przybiła sobie piątkę. Udało jej się dobrze strzelić i to już był krok w przód. Chociaż gdyby odpowiedź brzmiała nie, to chyba nie byłoby dużej różnicy? Jedynie taka, że postaci musiałaby szukać w tych ocalałych. Ale z drugiej strony tych, którzy wąchali kwiatki od dołu było chyba mimo wszystko mniej. A przynajmniej tych bardziej zapamiętanych z bitwy, o których najwięcej się wspominało. - Tak, zdecydowanie. - odpowiedziała pewnym tonem, bo co do tego nie było żadnych wątpliwości. Nawet ona, przysypiająca przecież w czasie wcześniejszego wykładu profesora nie musiała zastanawiać się teraz nie wiadomo ile nad potwierdzeniem słów umieszczonych w pytaniu dziewczyny. Swoją drogą, wyglądało na to, że ona radziła sobie bardzo dobrze, bo do tej pory odpowiedzi Isilii ograniczały się do przytakiwania. - Jestem dorosłym?
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Zdecydowanie Isilia robiła sobie coraz lepiej i zbliżała się zdecydowanie do rozwiązania zagadki jakiego bohatera jej przypisano. Miała tylko nadzieję na to, że uda jej się w miarę szybko odgadnąć o kogo w ogóle chodziło. Chociaż uczniów akurat w tamtym czasie walczących po stronie dobra było naprawdę wielu. - Tak - potwierdziła, bo po raz kolejny Smith dążyła w dobrym kierunku i zbliżała się do efektu końcowego. W tym samym czasie rozmyślała również nad tym jakie pytanie mogłaby sama zadać. I chyba nadeszła pora, by zadała kolejne dosyć proste pytanie. - Czy jestem chłopakiem? Kolejna ważna kwestia, która dostatecznie mogłaby zawęzić pole jej poszukiwań.
Okej, czyli przeżyłem. Niewiele postaci wyeliminowałem, ale no cóż, mogłem tym pytaniem nieźle zapunktować. Sama bitwa o Hogwart była dla mnie niezwykle ciekawa, tak samo jak same dzieje Pottera. Tym bardziej, że ostatnio miałem wspólny z Gabrielle cel studiowania jego losów. - Raczej starsza. - Odpowiedziałem, nie do końca pewny swojej odpowiedzi. Nie było o tym dużo w książkach, lecz tak mi się właśnie wydawało, że było. Okej, przyszła moja kolej na pytanie. - Czy jestem spokrewniony z kimś z Ronem Weasleyem? - Zapytałem, bowiem jego rodzina była liczebności wszystkich znanych mi śmierciożerców, dlatego wyeliminowanie ich dawało mi przyjemną przewagę.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Fakt, że jego postać była pełnoletnia trochę dodał Maxowi nadziei. Takie osoby dużo lepiej zapadały mu w pamięć niż banda jakiś uczniaków. Często też przez to, że mieli dużo większe znaczenia w bitwie. -Nie jesteś. - No tak, strzał w rodzinę Weasley`ów był bardzo dobry ze względu na ich liczebność i jeżeli postać Shawna byłaby z nimi spokrewniona, bardzo by mu to ułatwiło zadanie. -Czy moja postać była po stronie atakujących Hogwart? - Teraz już musiał zadać to pytanie. Jeżeli uda mu się wyeliminować jedną ze stron, łatwiej będzie mu pytać o resztę szczegółów. Zanotował na pergaminie, że nie jest ani kobietą ani osobą w wieku 17 lat lub mniej. Chciał notować takie szczegóły, aby przez przypadek nie zapytać dwa razy o to samo, co byłoby tylko marnowaniem czasu.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Shawn A. McKellen II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Nie jestem z rodziny Weasleyów, okej. Pytanie tylko brzmiało czy taki Potter mógł się do niej zaliczać, czy Granger, skoro po całej bitwie Harry ożenił się z Ginny, a Hermiona wyszła za Rona. Na wszelki wypadek ich nie skreślałem. - Nie, broniłeś Hogwart. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, nie mając co do tej odpowiedzi wszelkich wątpliwości. Przyszło mi teraz sam zadać pytanie. Cóż, skoro już wiedziałem, że moja postać nie jest Weasleyem, walczyła po stronie Pottera i że przeżyłem tę bitwę... pozostało mi zadać to samo pytanie, co Max zadał mi chwilę temu. - Okej, a czy w czasie bitwy moja postać miała siedemnaście lat lub mniej?
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Gra robiła się coraz ciekawsza. Postać, którą miał zgadnąć Shawn była chyba jedną z tych, które Max lubił i podziwiał najbardziej. Starał się jednak trzymać kamienną twarz, aby nie zdradzić chłopakowi, co jest napisane nad jego głową. -Nie. I to zdecydowanie nie. - Kolejne pytanie z tych, co do których nie było wątpliwości. Solberg mógł gubić się w koneksjach postaci, i ich talentach, ale akurat pełnoletniość była tą cechą którą zapamiętywał od razu. Może przez fakt, że sam Potter był wtedy dzieciakiem i postaci dzieliły się na pokolenie Pottera i to starsze. -Czyli byłem pełnoletnim mężczyzną broniącym Hogwart.... - Podsumował krótko to, czego się do tej chwili dowiedział. -Czy w takim razie byłem kiedykolwiek, w sensie przed lub w trakcie bitwy, opiekunem jednego z Hogwarckich domów? - Znów pomyślał o pytani, które pomogłoby mu wyeliminować jak najwięcej możliwości. A opiekunowie akurat zawsze byli dość znanymi postaciami.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
Wiedziała o nim tylko tyle, na ile sam jej pozwolił. Czyli de facto nic - faktycznie niosła na ustach wieści zasłyszane gdzieś w bliżej niezlokalizowanych miejscach przez bliżej nienazwanych ludzi. Strzępki porozrzucanych w nieładzie informacji oklejonych nalepką z jego personaliami dźwięczały jej gdzieś w głowie. Może mogłaby poświęcić choć trochę czasu i któregoś dnia zrobić z nimi porządek? - Jesteś z kadry Hogwartu - rzekła, dając tą odpowiedzią już niemal dobitnie znać czyje imię i nazwisko tańczy nad jego głową. Jednocześnie zaczęła się głowić kto jawi się nad jej jasnymi włosami, a pole poszukiwań miała szerokie i głębokie, bo skopała precyzję w pierwszym pytaniu. - Mam ciemne włosy? Mam na myśli czerń lub brąz. - zapytała, próbując choć wykluczyć blondwłose i rude istoty z puli podejrzanych, wyszczególniając interesujące ją kolory, bo powszechnie wiadomo, że rudość może mieć i ciemne tony.
Zaświtała jej w głowie pewna sugestia co do postaci, której imię i nazwisko nad nią widniało. Po trzech pytaniach trochę za szybkie wydawało jej się spróbowanie odgadnięcia, więc odpowiadając Yuuko już myślała nad kolejnym, które miało ją upewnić w swoich podejrzeniach. Albo i przekreślić je wielkim czerwonym iksem, bo przecież i to było możliwe. - Nie. - tym razem Puchonka nie trafiła z pytaniem, ale było to jedno z takich, gdzie i "tak" i "nie" stanowiły dość dobry trop. - Byłam kiedykolwiek w kadrze Hogwartu? - jeśli na to dostanie odpowiedź twierdzącą, droga do końca nie powinna sprawiać jej już żadnych problemów. Musiała doprecyzować pytanie w ten sposób, bo gdyby sformułowała je w czasie teraźniejszym, niewiele mogłoby jej to dać. W roku, w którym toczyła się bitwa o Hogwart postać mogła już nie być w gronie pedagogicznym, a wcześniej owszem.
W takim razie zostały mi same postacie dorosłe. Pytanie tylko jak starą byłem postacią. Zanim jednak mogłem wymyślić własne pytanie, przyszło mi odpowiedzieć na jego. Uśmiechnąłem się nieznacznie, wyobrażając sobię jego postać na stołku opiekuna domu. - Absolutnie nie.- Odpowiedziałem, w myślach konstruując odpowiednie pytanie, które przybliżało mnie do zgadnięcia postaci. - Czy moja postać wyróżniła się jakimś szczególnym czynem podczas bitwy? - Zapytałem, mając wrażenie, że to pytanie będzie najważniejsze z tych co do tej pory zadałem.