Dziedziniec wieży z zegarem wydaje się być jednym z najstarszych miejsc w zamku. Łączy most wiszący z resztą budowli, a również wysoką wieżą zegarową. Na prawie samym szczycie znajduje się ogromny, przeszklony zegar. Można się do niego dostać pokonując wąskimi, drewnianymi schodkami pięć piętr. W środku znajdują się różne mechanizmy a także dzwony; niektóre ogromne, miedziane inne zaś złote. Na środku dziedzińca wybudowana natomiast została niewielka fontanna z czterema gobelinami.
UWAGA! W tej lokacji na okres październik/listopad musisz rzucić kostką kiedy tu jesteś, ze względu na wykonane tu zadanie na kółka przez Fillina Ó Cealláchaina.
Zmiana wyglądu lokacji: Z goblinów nie leci woda, a z jednego krew (albo coś co ją przypomina), drugiego mleko, trzeciego atrament, czwartego sok dyniowy. Wszystko to wlatuje do fontanny.
Rzuć kostką k6 na efekt:
1 - Próbujesz przysiąść gdzieś sobie a tutaj okazuje się, że rzucone tu było zaklęcie Spinale. Ha, ha bardzo zabawne, teraz jesteś cały w drobnych ranach na Twoich Twoich pośladkach. Dodatkowo rzuć kostką. Parzysta - podarło Ci również dużą część ubrania, Nieparzysta - nie szarpnąłeś ubrań aż tak, więc nic ci nie podarło, a jedynie lekko zraniło. 2 - Chcesz oprzeć się o kolumnę obok której stoisz... A jej nie ma tak naprawdę. Przenikasz przez coś co tak naprawdę nie istnieje i wpadasz do fontanny. Cały lub połowicznie, jak wolisz. W każdym razie ociekasz mieszanką czterech cieczy wylatujących z fontanny. Apetycznie! 3 - Nie masz pojęcia, że fontanna została odrobinę przerobiona i Kiedy chcesz usiąść na niej tak jak często robią tu uczniowie, okazuje się, że została ona lekko transmutowana i tam gdzie siadasz, wcale nie ma kamienia... Wpadasz całkowicie do fontanny. No pięknie. 4,5,6 - Nie musisz nic robić, a fontanna i tak Cię dopadnie! Co jakiś czas gobliny obracają się i robią niewielki raban na dziedzińcu. Niektóre z nich buchają swoimi cieczami gdzie popadnie, od czasu do czasu ubrudzając uczniów. Kiedy ty wchodzisz na dziedziniec, właśnie jest jeden z tych momentów. Możesz spróbować uciec przed cieczą jeśli chcesz. Rzuć kostką k6 by sprawdzić czym zostałeś oblany. 1 - mleko, 2 - krew, 3 - atrament, 4 - sok dyniowy, 5 i 6 - wybierasz sam. Dodatkowo możesz, aczkolwiek nie musisz, rzucić na unik. Rzucasz literką. Samogłoska - udaje Ci się uniknąć goblina Spółgłoska - niestety i tak zostajesz zachlapany
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz - 18:16, w całości zmieniany 3 razy
Autor
Wiadomość
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
Zareagowała jakimś dziwnym rodzajem rozbawienia na jego oburzony, podniesiony głos i nerwowość. Przechyliła tylko nieznacznie głowę i próbując powstrzymać się od parsknięcia śmiechem obserwowała, jak targają nim emocje. Kiedyś rzuciłaby się w wir wzajemnych dogryzań i obelg, ale stwierdziła, że to nie czas i miejsce na podobne pstryczki w nos. - No co. Myślałam, że wydumałeś dla mnie jakąś Hermionę Granger albo inną Ginny Weasley. Wiedząc, że mam poniżej dwudziestu lat chciałam wykluczyć którąś z uczniowskich grup. - powiedziała niewzruszona, nie mogąc się nadziwić jak łatwo było wyprowadzić jego osobę z równowagi. Nie mówiąc o tym, że osób które skończyły osiemnaście lat i pochodziły z Gryffindoru było całe mnóstwo, ale ugryzła się w język zanim przyszło jej na myśl wypowiedzieć te słowa na głos. - Może to jednak Luna Lovegood? Albo Hanna Abbott, co, Gunnar? - zapytała, nie mogąc powstrzymać wesołości w swym głosie.
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
— Przecież powiedziałem, że NIE MASZ poniżej dwudziestu lat. Czy Ciebie Freja wychowywały górskie trole? Tak? O to chodzi? Walnął cię kiedyś ciutludź w gęstym lesie? Albo elf obrzucił magicznym proszkiem? Może cię z jednym podmienili? Są ładne, cwane, ale najwyraźniej te podrzutki jakieś upośledzone. Jeśli tak chciała z nim pogrywać i podżegać jego rozdrażenienie to znalazłby jeszcze wiele epitetów, żeby jej odpowiedzieć. Rzuciłby ich dostatecznie dużo, żeby dać jej czas na zastanowienie się nad porządnym pytaniem, bo teraz... nie zadała żadnego. — Kto to, do chuja wafla, Hannah Abbott? — to już tak po cześci rzucił do siebie, a po części do niej i przewrócił oczami. Miał pewną sugestię... — Jak wcale nie chcesz zgadnąć, to może ci po prostu powiem, Nielsen? Jak na Krukona brakuje ci piątej klepki. Dobrze, że mówili po norwesku. Jeszcze by mu się oberwało za tego chuja.
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
No teraz to przegiął pałkę - żywo się w niej zagotowało, bo wiele jej można było zarzucić, ale zdecydowanie nie to, że nie słuchała co do niej mówił. Chyba trzeba było tępemu Ślizgonowi odświeżyć pamięć? - Pragnę zauważyć jełopie, że zapytałam czy, uwaga cytat, mam WIĘCEJ niż dwadzieścia lat, na co ty pokręciłeś głową i odpowiedziałeś głośno i wyraźnie, że NIE. Chyba logiczne więc, że to oznaczało, iż mam MNIEJ? - powiedziała dobitnie akcentując poszczególne słowa i starając się mówić powoli, jakby trzeba było wyłożyć upośledzonemu człowiekowi budowę cepa. No łeb jej parował. Zrobił to specjalnie czy faktycznie był takim idiotą? Jeśli celowo, to w ilu jeszcze sprawach podał jej błędną odpowiedź? No naprawdę, o tytuł gumochłona roku to mógł konkurować z Coltonem, chociaż Aslan w tej chwili zdawał się być przy nim prawdziwym tytanem intelektu. - Zjebałeś okrutnie, Ragnarsson. Profesor powinien wziąć to pod uwagę, bo wprowadziłeś mnie debilu W BŁĄD, z powodu własnego niedojebania mózgowego. - warknęła, czując jak ma serdecznie dość. No słabo jej było niesłychanie i miała nadzieję, że wszyscy są na tyle zaangażowani we własne zagadki, że nie zerkali teraz na nich bez zrozumienia, ale z ciekawością wywoływaną uniesionym głosem. - To Pomona Sprout? Sybilla Trelawney? - wymieniła beznamiętnie pierwsze z brzegu nazwiska, które przyszły jej do głowy, czując, że pula jej pytań chyba zbliża się ku końcowi. Myślała, że zaraz urządzi mu własną bitwę, w której polegnie, a ona jakimś zupełnym przypadkiem powie, że no przecież przeżył.
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Teraz to się odrobinę zdziwił. Choć zdziwił to było nieco nad wyrost powiedziane. Jego twarz nie wyrażała żadnego zaskoczenia, a zwykłe poirytowanie. Wstał aż z miejsca, zamykając ją między ramionami, kiedy pochylił się nad nią, żeby chłodnym, niebieskim spojrzeniem przeszyć ją tak, jak tylko mógł ktoś, kto znał lodowatość islandzkich lodowców. — Tak? — wydawał się zupełnie nieprzejęty swoją pomyłka, ani w żaden sposób się do niej nie przyznał, choć ewidentnie dała mu do zrozumienia, ze to on popełnił oczywisty błąd. Prychnął jej prosto w twarz, ściągając mocniej brwi — To przestań bełkotać, jakby ci ktoś nawpychał zioła do gęby. Czy on był dzieckiem, że mu trzeba było jak głupiemu tłumaczyć co znaczy więcej, a co mniej? Może norweski, jak angielski, nie był jego rodowitym językiem, ale w obu poruszał się bez zarzutu, o ile nie trafiał na przyjezdnych z Rosji, którzy wtrącają swoje rosyjskie idiomy. — Uważaj kogo nazywasz jełopem, bo może wyglądam na miłego, ale daleko mi do sympatyczności. Szczególnie dla takich norweskich pomiotów bahanek jak ty. Ta rozmowa niebezpiecznie zbliżała się do ostrzejszej kłótni, bo chociaż Freja jeszcze o tym nie wiedziała, poruszyła w nim to rozdrażnienie, które tłumił w sobie od prawie już trzech miesięcy. Niewiele to miało wspólnego z lekcją historii magii i niewiele w tym było jej winy, oprócz takiej, że dodała jedną cegiełkę za dużo i cała konstrukcja spokoju posypała się w Ragnarssonie dokładnie w tym momencie. — A co to kurwa, gra w gargulki, liczysz punkty ujemne za ilość nieudanych prób? Pomona Sprout! TAK. To co się rzucasz? Trzeba było nie pytać o zjebane dzieci. Kto w tych czasach w świecie czarodziei bawi się w dzieci? Ilu znasz bohaterów Bitwy o Hogwart z dziećmi? Odynie… widzisz i czemu nie grzmisz? Parsknął i na jednej ręce obrócił się z powrotem na swoje miejsce, tym razem wyklinając już w kierunku dziewczyny w islandzkim. Nawet nie w norweskim, bo czemu miał jej robić tą uprzejmosć, zeby miała zrozumieć, co tam sobie na nią narzekał?
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
Typowy Ślizgon jest typowy - zerowy intelekt nadrabia jakże widowiskowym pokazem siły. Niejednokrotnie miała okazję obserwować podobne potyczki na szkolnych korytarzach, także tych budowanych krystalicznie czystym lodem. Różnica polegała wyłącznie na tym, że nie dane jej było uczestniczyć w centrum wydarzeń. Nie ruszyła się z miejsca, kiedy natarł na nią z całą swą gwałtownością zamkniętą w dłoniach i spojrzeniu. Wytrwale podtrzymała wzrok, nie pozwalając sobie na przeznaczenie choćby chwili na zbędne mrugnięcie czy ucieczkę tęczówek w inne miejsce. - Pora zainteresować się dbaniem o zmysł słuchu - odpowiedziała prosto i bez zbędnych dywagacji, wręczając mu poniekąd radę na przyszłość, która może jeszcze uchroni go od podobnych kompromitacji. Niestety, ale na sile umysłu zdecydowanie polegać nie mógł - jak tak na niego patrzyła to była pełna podziwu wobec faktu, że Ragnarsson jednocześnie mówi i się przemieszcza. Jego następne słowa skomentowała tylko znaczącym uniesieniem jednej z brwi w górę, nie mogąc dać wiary z jaką łatwością można było wyprowadzić tę kupę mięsa z równowagi. Zero chłodnej kalkulacji i dystansu. Zero opanowania. Chyba zapomniał już, w której ze szkół zwykł dorastać, bo przejął wszelkie zwyczaje i zachowania z nizin społecznych, nie bez powodu usytuowanych w lochach hogwarckiego zamku. Tak czy siak - byli na lekcji historii magii. Ucieszyła się w duchu, że cymbał choć zdaje sobie sprawę z luk w mózgu i ma zamiar je czymś wypełniać, bo kiedy zapytał (retorycznie) czy zna bohaterów Bitwy z dziećmi, nie mogła się powstrzymać, aby mu nie dopiec odpowiedzią, której zdecydowanie nie oczekiwał i której na pewno nie chciał usłyszeć. - Choćby Molly Weasley. Narcyza Malfoy. - rzekła z przekąsem, nie mogąc dłużej powstrzymać czającego się w kąciku ust uśmieszku. - Zaskakuje mnie twoja ignorancja, Ragnarsson. Choć teraz zdecydowanie mniej. Ciekawe ilu ludzi postawiło już dawno na tobie krzyżyk. I wiesz co? Wcale się, kurwa, nie dziwię. Nikt nie chce się otaczać towarzystwem podobnych tobie skretyniałych ghuli. Takich się po prostu zamyka i izoluje od społeczeństwa - dodała po chwili, nie mając zamiaru kroczyć utartym przez niego szlakiem i zbędnie podnosić się z miejsca. Nigdzie się nie rusza. A on niech psioczy pod nosem co mu się żywnie podoba. Przykra sprawa być tak słabym człowiekiem.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Pozostawało im cieszyć się, że nie żyli w tamtych czasach. Zresztą, Brewer, który tyle lat wychowywał się w mugolskim świecie, naprawdę nie do końca wiedział, jakby to mogło być. Inna sprawa, że nie umiał sobie wyobrazić również nic gorszego od tego, czego doświadczał ze strony ojca, nic zatem dziwnego, że takie jakieś pierdolone dywagacje nie były na pewno dla niego. A może były? Może powinien się jednak nad tym zastanowić. Chociaż - na pewno nie w tej chwili, kurwa. - Oj nie - powiedział na to z zasmuconą miną i lekko pokręcił głową. Nie, zdecydowanie nie, nie był kimś wybitnym, tylko jednym z wielu, którzy wtedy toczyli ten bój, a przynajmniej tak uważał Brewer, bo jakby się, do chuja, uprzeć, to tak naprawdę każdy się tam czymś wyróżnił, chociażby, kurwa, tym, że przeżył. To też trzeba było brać pod uwagę, ale właściwie większość osób to bagatelizowała. Ostatecznie zaś zmierzwił sobie teraz włosy, zastanawiając się nad kolejnym, jebniętym pytaniem, żeby jakoś to sobie dalej zgrać. Skoro wychodziło na to, że był jedną z pań profesor, to... - Byłam mistrzem transmutacji? - wypalił zatem, zastanawiając się, czy to może być aż takie łatwe, ale no bardzo przepraszam, jednak kojarzyło się tych naprawdę, kurwa, wielkich.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Kiwnął jedynie głową na znak zrozumienia, gdy Katherine wyjaśniła co odpowiada za jej… niecodzienny stan; obiło mu się o uszy, że niektórych ostatnio jakby wywróciło na drugą stronę w kwestii osobowości i przez jakiś czas stanowili swoje absolutne przeciwieństwo Widać dziewczyna też musiała paść ofiarą żartu tego śmieszka czy kto tam za to odpowiadał. Dobrze, że jemu nikt nie postanowił wywinąć podobnego numeru; rudzielec nawet nie chciał myśleć jakiego przypału by sobie najpewniej narobił, będąc w takiej inwersji. William przytaknął na jej odpowiedź; dzięki temu mógł śmiało odrzucić część opcji i skupić się na bohaterach, którzy walczyli o Hogwart. Oczywiście to wciąż było zbyt mało, żeby już mieć jakikolwiek typ, ale Ślizgon zamierzał działać na razie metodą ‘od ogółu do szczegółu’. — Tak — odparł z kolei na pytanie zadane przez nią, by moment później unieść kącik ust w nieco rozbawionym uśmiechu, gdy brunetka go sprostowała po tym jak zwrócił się do niej po nazwisku, błędnie interpretując powód, dlaczego to zrobił. — Nawyk, nie bierz tego w żadnym razie osobiście — rzucił z nieznacznym wzruszeniem ramion. Różnica wieku nie miała tu akurat nic do rzeczy, bo mimo wszystko nie była aż tak kolosalna. Praktycznie każdemu mówił po nazwisku, wyjątki można byłoby policzyć chyba na palcach jednej ręki. — Jestem uczniem? — zapytał po krótkiej chwili, wracając tym samym do gry. Wiedział już po której stronie barykady stała jego postać, teraz chciał sprecyzować jej grupę wiekową; pozwoli mu to jeszcze bardziej zawęzić pole wyboru.
Tak jak obstawiała, Puchonka już doskonale wiedziała, kim jest, zresztą po takich pytaniach nie było co do tego wątpliwości. Z Gryfonów płci żeńskiej to właśnie Granger była tą, o której najwięcej się mówiło. To wiedziała nawet Smith, choć jej wiedza z historii magii powalająca nie była. No i chyba całkiem nieźle im to poszło, skoro udało im się odgadnąć tożsamość bohaterów przed końcem czasu, o ile jakiś był. - Dokładnie tak. - zostało jej tylko przytaknięcie. Sama już prawdopodobnie mogłaby zadać ostateczne pytanie, ale wolała się upewnić, że znowu jej się nie powinie noga, kiedy już będzie jej się wydawać, że jest na prostej do mety. - Jestem jednym z bliźniaków? - o ile dobrze kojarzyła, to jeden z nich zginął w bitwie o Hogwart, a skoro była ruda... Oczywiście mogło chodzić o kogoś innego, jednak to jedna rodzina o płomiennych włosach odznaczyła się w historii. - A tak poza grą, na którym jesteś roku? - spytała z ciekawości, bo nie miała zamiaru siedzieć do końca w ciszy. Była to idealna okazja, żeby poszerzyć kręgi swoich znajomych, a poza tym zainteresowała ją uroda dziewczyny.
Jak ona była wdzięczna losowi, że inwersja już ją opuściła i w końcu mogła być już sobą. To było straszne, gdy wiedząc iż chcesz inaczej, to i tak robisz coś wbrew sobie, bo coś to na tobie wymusza. -W przypadku zwracania się do kogoś po nazwisku, ja to stosuję często jeśli ktoś mnie zdenerwuję Willi - powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy, gdyż celowo zdrobniła delikatnie jego imię. Ręka po ostatnim meczu odrobinę ją bolała, ale ona tak nie lubiła lekarzy, ani Skrzydła Szpitalnego, że wcale się tam nie wybrała. Poszłaby tam tylko wtedy, gdyby ktoś naprawdę ją do tego zmusił, a że nikt jej nie zaciągnął tam siłą, to po prostu to zignorowała. Była słaba w zaklęcia magiczne, więc nałożyła na rękę tylko magiczną opaskę uciskową, by unieruchomić nadgarstek, jednakże teraz za mocno machnęła ręką i po prostu syknęła z bólu, cicho klnąc pod nosem. Na zadane przez chłopaka pytanie, skinęła po chwili potakująco głową. -Tak, jesteś uczniem, to jednak tylko odrobinę zawęża twoje poszukiwania, działaj dalej- powiedziała tym samym zachęcając do dalszego działania, a sama zaczęła się zastanawiać nad pytaniem jakie powinna zadać, jednakże w danym momencie do głowy przychodziło jej tylko i wyłącznie jedno pytanie, bez tego nie była w stanie ruszyć się dalej. -Czy walczyłam po stronie Lorda Voldemorta? - zapytała w lekkim zamyśleniu. To wypytywanie powoli zaczynało ją nudzić, ale nie dawała tego po sobie poznać. Jeżeli będzie po stronie złych, będzie już prawdopodobnie znała odpowiedź.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Trudno mu było wyciągnąć z niego odpowiedź, która naprowadziłaby go na właściwą odpowiedź – na to jedno z całego morza nazwisk, o których czytał w podręcznikach. Kiedy o tym myślał, uświadamiał sobie jak wiele ludzi przewinęło się przez mury tej szkoły – i jak wielu w nich zginęło. W normalnej sytuacji dałby się ponieść płynącej z tej myśli nostalgii i może przelałby ją nawet do swojego dziennika, ale teraz nie miał przecież na to czasu, a spiesząc się, jedynie pogwałciłby pamięć o tamtym wydarzeniu. No i uważał, że nie wypada zbyt intensywnie myśleć przy Brewerze – mógłby przypadkiem wpędzić chłopaka w kompleksy. — Tak — powiedział naprawdę niechętnie, świadom, że następnym pytaniem będzie już to o postać. Nie mogło być inaczej, mistrzyni transmutacji w tamtych czasach była tylko jedna. Niezwykła postać, o której nie sposób było zapomnieć. — Czy uczyłem eliksirów? — zapytał z powątpiewaniem.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Myślenie miałoby wpędzić Maxa w kompleksy? Och, zabawny był ten Swansea, ale w gruncie rzeczy Brewera w chuj to w ogóle nie obchodziło, bo nie miał o nim zbyt dobrego zdania, a skoro ten był takim pierdolniętym kretynem, że żadne słowa nie docierały do jego zakutego łba, to trudno było podejmować jakąś dyskusję. Alise na pewno byłaby na nich zła, że tak patrzą na siebie, jakby sobie chcieli dupy wzajemnie podpalić, ale właściwie, kurwa, nie można było się tutaj niczego innego spodziewać. Elijah miał go za półgłówka, on go za lalusia, nie mogli się więc w żaden sposób dogadać, bo po prostu wędrowali po zupełnie różnych torach i nic by z tego nie wyszło, do chuja pana. - Nie - powiedział prosto i wzruszył ramionami. Cóż, musiał strzelać dalej, jeśli chciał się przekonać, kim właściwie był, ale skoro musieli używać tylko tych prostych odzywek, to nawet gdyby chciał, nie miał go właściwie jak naprowadzić na odpowiednie tory. Nie miał jednak powodów do tego, żeby wprowadzać debila w błąd, bo to byłaby akurat nudna zabawa, więc odpowiadał zgodnie ze stanem swojej wiedzy. - Skoro dalej zgadujesz, to powiedz mi, czy byłam opiekunką Gryfonów? - rzucił na to, jakby chciał mu pokazać, że może jeszcze zrobić dla niego to i po prostu zgadywać dalej, chociaż właściwie znał odpowiedź, ale dobra, niech będzie jeszcze jeden ruch, specjalnie dla Swansea!
______________________
Never love
a wild thing
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
— Will, Fitz, Fitzu czy nawet Rudy, wedle uznania, byle tylko nie Willy i pochodne — sprostował, bo w zasadzie się nie znali poza przelotnym mijaniem się gdzieś na korytarzach czy spotkaniami na drużynowych treningach, więc dziewczyna mogła nie być świadoma, że pewnych zdrobnień swojego imienia nie tolerował i jeśli chciała pozostać z nim na dobrej stopnie, to najlepiej by było, żeby ich po prostu unikała. Resztę jej słów skwitował jedynie wzruszeniem barków. Kiwnął przytakująco, gdy udzieliła mu odpowiedzi i parsknął przy tym krótkim, cichym śmiechem, słysząc jej słowa zachęty. — Spokojna twoja rozczochrana, dopiero zaczęliśmy — odparł nonszalancko, zastanawiając się już jednak nad kolejnym pytaniem, bo choć był w stanie sporo postaci na ten moment wykluczyć, to ich pula nadal pozostawała zbyt duża, żeby być w stanie wycelować w konkretną jednostkę. — Nie — odpowiedział na jej pytanie, kręcąc przy tym lekko głową. — Jestem chłopakiem? — Odbił po krótkiej chwili piłeczkę, decydując się na jeszcze jedno podstawowe, choć jednak dość istotne, pytanie, dzięki któremu da radę wykluczyć kolejną część nazwisk z puli.
Wyglądało na to, że intuicja jej nie zawiodła i faktycznie chodziło o tę jedną konkretną Gryfonkę, która zdołała się wsławić swoim udziałem w Drugiej Wojnie Czarodziejów. Proszę, proszę... jednak brytyjska historia magii nie szła jej znowu aż tak najgorzej. Lub po prostu mieli dobrego nauczyciela, który w ciągu tej długiej i wyczerpującej wycieczki zdołał im przekazać naprawdę sporą dozę informacji. - Tak - odpowiedziała na zapewne finalne już pytanie blondynki, bo była pewna, że ta już i tak wie o kogo chodziło i jedynie stara się upewnić co do tego. Nie spodziewała się jedynie tego, że wkrótce ta zada jej pytanie, które nie odnosiło się do żadnej historycznej postaci, a do samej zainteresowanej Japonki. - Na ósmym. Przeniosłam się ty na studia, a ty? - spytała, żeby jakoś bardziej pociągnąć tę rozmowę i nie skupiać jej całkowicie na swojej osobie. Może faktycznie uda jej się dowiedzieć czegoś o dziewczynie i nawiązać nową znajomość?
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Fakt, że dalej pytał był... zaskakujący. Zaskakująco miły – i z tegoż powodu taki szokujący. To nie zdarzało się często, w każdym razie nie w tych nielicznych momentach kiedy zostawali sam na sam i z jakiegoś powodu nie rezygnowali z wzajemnej obecności na rzecz lepszego zajęcia czy towarzystwa – czyli jakiegokolwiek, gwoli ścisłości. A jednak tym razem Brewer w pewnym sensie wyciągnął do niego dłoń (a przynajmniej tak patrzył na to Swansea, za cholerę nie wiedział co siedzi w tym kapuścianym łbie, pewnie niewiele), ciągnąc tę grę i nie zostawiając go w tym samego. Nie wyraził tego niczym poza może nieco bardziej przychylną miną, ale naprawdę był mu za to wdzięczny. Za tę drobnostkę, która poprawiła mu humor. — Tak. A czy ja jestem człowiekiem? Stuprocentowym, żywym człowiekiem? — zapytał dość precyzyjnie, poszerzając swoje poszukiwania o inteligentne istoty jak centaury, pół-ludzkie mieszanki jak półolbrzymy, a nawet duchy. W ten sposób mógł wykluczyć sporo znanych mu nazwisk... albo mocno zawężyć krąg poszukiwań.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
- Nie - powiedział na to właściwie od razu, mając ochotę odetchnąć nieco głębiej, bo w końcu trafił na jakiś pierdolony ślad i może dzięki temu będzie szło im lepiej, chociaż pula pytań powoli się kończyła, ale no, zawsze istniała szansa, że Swansea przypomni sobie, kto tam jeszcze dokładnie lał się po mordach, kiedy wszystko się tutaj w Hogwarcie pierdoliło. Oczywiście, sam mógłby już w tej chwili powiedzieć, kim dokładnie był, ale skoro Krukon nadal błądził po jakichś manowcach i chyba nie bardzo wiedział, co ma z tym fantem zrobić, to trzeba było ciągnąć tę farsę, bo za chwilę po prostu zejdą tutaj z nudów. Potarł przez chwilę czoło, jakby zastanawiał się nad tym, co dalej, bo po prostu nie wiedział już, o co właściwie mógłby pytać, ale dobra, chuj z tym, jakoś sobie poradzi. - Czy po bitwie o Hogwart pozostałam w szkole? - spytał zatem, mając w końcu nadzieję, że Swansea i jego rzekomo mądry łeb, wpadną w końcu na właściwy trop. Jak widać, Krukońska mądrość to czasami było tylko totalne pierdolenie, a jemu zostało, ile, cztery albo trzy pytania.
Jak się ucieszyła z twierdzącej odpowiedzi Puchonki, to tylko ona wiedziała, bo ukazała to jedynie lekkim uniesieniem prawego kącika ust. W środku jednak skakała jak dziecko, że w końcu i jej się udało odgadnąć. Ostatnie pytanie było już tylko formalnością, której chcąc nie chcąc musiała dopełnić. - Moja postać to Fred Weasley? A więc Yuuko nie była stąd. Smith nie była zaskoczona, ale zawsze mogło się okazać, że rodzina dziewczyny mieszkała od jakiegoś czasu czy nawet pokoleń w Anglii. Stąd też pojawiło się kolejne pytanie. - Co Cię skierowało akurat tutaj, jeśli mogę spytać? - wolała dodać tę drugą część do pytania, bo czasem decyzje o wyjeździe były podejmowane przez niekoniecznie przyjemne sytuacje i mówienie o tym było niezbyt pożądane. Nie chciała wyjść na wścibską przy pierwszej rozmowie. - Niestety ostatni. Mogłabym tu zostać jeszcze dłużej. - uśmiechnęła się po czym westchnęła, uświadamiając sobie, jak ten czas zleciał. Dopiero co pierwszy raz przekraczała próg szkoły i mogła przysiąc, że wyraźnie słyszała głos wywołujący ją do podejścia do Tiary Przydziału. A teraz? Dorosłe życie chwytało ją obiema rękami i ciągnęło w swoją stronę silniej. Wiedziała, że da sobie radę, o to się akurat nie obawiała. Ale będzie tak... Inaczej. Zamknie się pewien etap w jej życiu i to ten, który do tej pory trwał najdłużej.
Uśmiechnęła się, gdy tylko usłyszała z ust blondynki poprawne pytanie odnośnie postaci, którą była. W takim razie chyba skończyły grę, bo obu udało się dojść do poprawnych rozwiązań zagadek. Jeszcze tylko musiała Gryfonkę uświadomić o jej zwycięstwie. - Zgadza się - odpowiedziała, ciesząc się z tego, że udało im się zakończyć tak szybko i sprawnie całą rozgrywkę. Chociaż chyba miały jeszcze nieco czasu na to, by ze sobą porozmawiać i oczekiwać na dalsze instrukcje lub zakończenie lekcji. Dlatego też nie nie miała nic przeciwko temu, by wdać się w krótką rozmowę ze swoją dotychczasową towarzyszką zabawy. Nie sądziła, aby pytanie o to czemu przeniosła się do Hogwartu było wścibskie. Po prostu Isilia kierowała się naturalną ciekawością. Co wcale nie oznaczało, że Japonka czuła się w tej sytuacji komfortowo. Nigdy nie wiedziała co powinna powiedzieć na podobne pytania i zwykle ograniczała się do dosyć dyplomatycznych odpowiedzi. - Hogwart to jedna z najlepszych szkół. Poza tym zagraniczne studia czasem potrafią zapewnić lepszą szansę rozwoju - stwierdziła, bo to chyba było najlepsze, co mogła w tej chwili rzec. I nie było to całkowicie kłamstwo. - Pewnie trudno będzie ci się rozstać ze szkołą. Masz już jakieś plany co będziesz zrobić później? - zapytała jeszcze również nie chcąc wyjść na zbyt wścibską, ale stwierdziła, że jeśli tylko podobne pytanie nie bardzo by odpowiadało blondynce to zawsze może za nie przeprosić.
-Dobrze, Will, więc niech będzie po prostu Will, mam specyficzny czasem humor, więc można mnie zagryźć na śniadanie, jeśli za bardzo kogoś irytuję- powedziała pewnym siebie tonem, po czym przesunęła dłonią po włosach by je odrobinę przygładzić, ot tak odruchowo. Wspomniał, że nie stała po stronie Lorda Voldemorta, więc tutaj "krąg podejrzanych" strasznie jej się zawężał, myślała nad tym jakie kolejne pytanie powinna zadać, jednakże zanim to zrobiła, to odpowiedziała na pytanie zadanie przez Williama. -Tak, jesteś uczniem Hogwartu- powiedziała z przekonaniem w głosie, czekając na jego kolejne pytania. Już był coraz bliżej, ale tak naprawdę miał jeszcze bardzo dużo opcji do sprawdzenia, by ustalić kim tak naprawdę jest. W końcu wpadła na pewien pomysł, jak może wyeliminować większość niejasności ze swojej postaci i zadała swoje pytanie. -Czy oddałam życie za Harrego Pottera podczas walki o Hogwart? - zapytała, jeżeli odpowiedź będzie prawidłowa to już miała w głowie kilka informacji, które w sumie mogły jej w tej kwestii pomóc. Ta lekcja tak naprawdę mogła się ciągnąć w nieskończoność.
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Prawie widocznie odetchnął z ulgą, tak bardzo ulżyło mu, że w końcu zapytał o coś, co naprowadziło go na konkretniejszy trop. Skoro nie był człowiekiem, miał kilka możliwych opcji, dodatkowo zawężonych faktem, iż w tamtym czasie nauczał w Hogwarcie. To wyłaniało naprawdę niewielką grupę postaci... a jeśli wzięło się pod uwagę, że nie wiadomo zbyt wiele o losach jego postaci w czasach bitwy, zdawało mu się, że jest już prawie pewien co powiedzieć. Dużo ułatwiało mu to, że dobrze przygotował się na te zajęcia. — Tak, zostałaś — skinął głową na dodatkowe potwierdzenie swoich słów i wypowiedział własne pytanie — Czy moja postać to centaur Firenzo? — mimo wszystko rozbrzmiało w nim sporo niepewności. Jeśli mu się udało, trzeba przyznać Maxowi, że wymyślił mu naprawdę niełatwą do zgadnięcia postać. A jeśli nie, to właściwie świadczyło to dokładnie o tym samym. Chłopak zdecydowanie wygrał w tym starciu.
Może jednak nie była taka najgorsza w tego typu grach? Ostatecznie udało jej się odgadnąć nazwisko postaci widniejące nad jej głową. Przyjęła jednak z ulgą zakończenie rozgrywki, bo czuła, że jeszcze ze dwa nietrafione pytania i zacznie się niepotrzebnie denerwować, a wtedy to już zupełnie by nie zgadła. - Cóż, ciężko się nie zgodzić. - nie wiedziała, co może dodać, żeby trochę bardziej pociągnąć ten temat. Szczerze mówiąc, nigdy nie lubiła tych pierwszych rozmów, kiedy kogoś poznawała. Wydawały jej się takie suche. Teraz co prawda nie czuła, że to wszystko jest wymuszone, bo przecież gdyby tak było, to zapewne skończyłoby się na wymianie dwóch zdań. Jednak nie zmieniało to faktu, że zwyczajnie nie wiedziała, o co zapytać. Było tych rzeczy za dużo i w pewnym sensie za mało. - Właśnie w tym problem, że nie do końca. Coś tam mi siedzi w głowie, ale wciąż nie wiem, czy na pewno chcę iść w tym kierunku i czy w ogóle się uda, a czas ucieka jak szalony. Pewnie nie wymyślę nic lepszego, więc będę próbować, ale z jakim skutkiem, to trudno powiedzieć. - odpowiedziała i przez chwilę przeszło jej przez myśl, że w sumie nie byłoby wielką tragedią, jakby powtarzała rok. Szybko odgoniła ten plan, bo czy naprawdę to był dobry pomysł? Czuła się tak głupio, nie mając wyraźnie zarysowanego planu awaryjnego. - Ah, właściwie to zboczyłam trochę i nie odpowiedziałam na Twoje pytanie. Chciałam być aurorem, ale co z tego wyjdzie, to się zobaczy. A Ty masz już jakieś plany? - może Puchonka będzie miała coś ciekawszego do powiedzenia na ten temat.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
- Tak - stwierdził od razu, ciesząc się, że Swansea wreszcie na to wpadł, bo naprawdę istniała szansa, że będę się z tym pierdolić jeszcze do rana, a to raczej nie wchodziło w ogóle w grę. Pula pytań się kończyła, ale udało im się dobrnąć do brzegu przed czasem, na całe, kurwa, szczęście. - Jestem Minerwą McGonagall - powiedział jeszcze, co zabrzmiało bardziej jak stwierdzenie, niż pytanie, ale właściwie miał całkiem sporo podpowiedzi i nie powinien był się pomylić. Miał nadzieję, że będą mogli skończyć już tę grę, a co za tym idzie, nie będą musieli już przy sobie sterczeć, jak dwa kołki w płocie, bo raczej ani jeden, ani drugi nie mieli na to najmniejszej ochoty. Spokojnie można było uznać to za swoiste poświęcenie z ich strony, bo oczywiście mogli się po prostu klasycznie obrazić i dojść do wniosku, że po prostu to pierdolą.
______________________
Never love
a wild thing
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Cóż takie już były uroki pierwszych rozmów, że czasami wychodziły one niezwykle niezręczne, a rozmówcy czuli się jedynie skrępowani i uważali na to, by przypadkiem nie powiedzieć czegoś, co mogłoby być odebrane w negatywny. Jednak całe szczęście w tym przypadku nie było aż tak źle. Tym bardziej, że Isilia zdawała się całkiem dobrze podłapać temat swojego poszkolnego życia. I doskonale ją rozumiała w tej kwestii, bo sama również miała swoje wątpliwości co do swoich planów i ambicji. Przynajmniej miała jakiś konkretny pomysł na dobre zajęcie dla siebie. I był to w miarę pewny zawód. Zupełnie inaczej niż w przypadku Kanoe. - Mam nadzieję, że wszystko ci się uda, bo to naprawdę ciekawe plany i dosyć konkretne - może i Smith przed chwilą powiedziała, że sama nie jest pewna tego wszystkiego, ale jak dla niej brzmiało to jak dosyć solidny plan, który jedynie nieco popadł w wątpliwość samej Gryfonki. I pewnie miał o wiele większe szanse powodzenia niż marzenia Japonki, która może i przystąpiła do ich realizacji, ale wciąż nie miała pewności czy będzie w stanie wyżyć z tego, czym chciała się zajmować. - Cóż... chciałabym zajmować się muzyką - powiedziała, bo chyba w tak dobrane słowa brzmiało to najlepiej. - Może i zawód muzyka nie jest zbyt pewny, ale ewentualnie zawsze mogłabym uczyć innych gry na instrumentach lub śpiewu. Zawsze było to jakieś wyjście. Nie oczekiwała międzynarodowej sławy, ani nawet takiej na stopniu krajowym. Wystarczyłoby jej, gdyby po prostu miała czas na swoje największe hobby i mogła je jakoś połączyć na stałe ze swoim życiem. To brzmiało idealnie.
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Rudzielec kiwnął tylko głową, obdarzając Ślizgonkę połowicznym uśmiechem, gdy zgodziła się zwracać do niego jednym z wymienionych zdrobnień i tym samym nie robić mu na złość, jak chociażby Dearówna, która czyniła to wręcz namiętnie. — Nie ty jedyna, wierz mi — rzucił w odpowiedzi na jej słowa o specyficznym poczuciu humoru, podtrzymując swój uśmiech z uniesionym kącikiem ust. Podsumowując – wiedział jak na razie, że jego postać to chłopak, uczeń Hogwartu i jeden z obrońców tego starego zamczyska. I choć zawęziło to dość mocno jego możliwości, to nadal pozostawało nieco zbyt mało, żeby próbować już rzucać jakimiś konkretnymi nazwiskami. Ale skoro już znał ogólne informacje, mógł zacząć pytać o bardziej szczegółowe rzeczy. — Nie — odparł jednak najpierw na pytanie Katherine, w międzyczasie rozmyślając nad tym o co sam powinien zapytać w następnej kolejności. — Czy miałem bezpośrednią styczność z którymś z horkruksów, w sensie czy zniszczyłem jakiś z nich? — Zdecydował się na mocno skonkretyzowane pytanie, które albo bardzo ograniczy jego wybór, albo pozwoli wykluczyć przynajmniej kilka ewentualności.
Katherine miała wrażenie, że im bardziej w to wszystko brną to ona nadal nie ma sensownych informacji, bo zostawało jej bardzo dużo opcji aczkolwiek wiedziała już, że na pewno była kobietą, nie zginęła w Bitwie o Hogwart, czyli przeżyła, a wbrew pozorom odrobinę jej to zawężało poszukiwania, nie była też po stronie Lorda Voldemorta. Przemyślała to wszystko, by wiedzieć jakie pytanie zadać w następnej kolejności. Nie chciała wyjść na idiotkę i nie odgadnąć postaci, którą przedstawiała. Gdy chłopak jej powiedział, że nie oddała życia za Harry'ego Pottera, nie wiedziała w pierwszej chwili jakie sensowne pytanie powinna zadać. Odpowiedziała więc na pytanie Williama. -Bingo, jest już naprawdę gorąco - powiedziała, niczym w popularnej zabawie ciepło-zimno. Chłopak zadał naprawdę bardzo sensowne pytanie, dzięki któremu tak naprawdę jego wybór ograniczał się już do trzech postaci. Nadal nie miała pojęcia jakie pytanie zadać, więc zagryzła lekko wargę, próbując się skupić chociaż odrobinę. -Powiedz, czy moja postać miała rodzeństwo w Hogwarcie? - zapytała mając nadzieję, że wpadła na odpowiednio dobry trop.
@"Wiliam S. Fitzgerald"
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
I to była naprawdę dobra decyzja, bo dzięki twierdzącej odpowiedzi ze strony Katherine jego wybór ograniczał się w tym momencie do dwóch czy tam trzech postaci, jeśli dobrze kojarzył. Dobra nasza, mógłby już wprawdzie wymienić te osoby i tyle, przy którymś nazwisku by mu przytaknęła przecież, ale wciąż mu pozostało… ile? Sześć pytań? Mógł to śmiało wykorzystać i upewnić się w stu procentach o kogo konkretnie chodzi, miast zwyczajnie strzelać. Bo co do tego, że uda mu się odgadnąć, nie miał żadnych wątpliwości. A to w końcu zabawa, nie? — Tak — odpowiedział na pytanie o rodzeństwo jej postaci, co także powinno już naprowadzić ją na całkiem konkretny trop; wcale nie byłby zaskoczony, gdyby po otrzymaniu tej informacji była w stanie podać imię swojej postaci. — Noszę okulary? — rzucił zaraz, ciekaw czy został może samym Wybrańcem; w końcu tylko on jeden, spośród tych trzech, między którymi miał wybierać, je nosił.
No i BINGO! Chyba... tutaj nie była pewna w stu procentach. Widziała, że niektórzy już odgadli swoje imiona i nazwiska. Oni nadal jednak próbowali dotrzeć do odkrycia życiowego na tych zajęciach. Gdy zapytała o to, czy ma rodzeństwo, a chłopak odpowiedział, że tak, to zaczęła myśleć kto mógł mieć rodzeństwo i z płci żeńskiej, tylko jedna postać przyszła jej do głowy, bardzo charakterystyczna w Bitwie o Hogwart. -Zgaduję. Czy moja postać to Ginny Wesley? - zapytała z lekkim powątpiewaniem w głosie. Jeżeli to zły trop to będzie musiała jeszcze raz przeanalizować książkę z historią tej bitwy. William był już bardzo blisko odgadnięcia, ale teraz musiał jeszcze wykluczyć 3 osoby z całej czwórki, które zniszczyły horkruksa, gdy zapytał o okulary, to pokręciła głową w prawo i w lewo. -Niestety nie, próbuj dalej - powiedziała z lekkim, ledwo dostrzegalnym uśmiechem. Te całe zajęcia ciągnęły się i ciągnęły, była ciekawa czy po tej mugolskiej zabawie zajęcia się skończą czy będą jeszcze coś robić z profesorem.