Kości / Litery / Przerzuty:4 Kuferek:72 Własny sprzęt: Varápidos (+6) Wykorzystany sprzęt drużyny: kask (+1), ochraniacze (+1), koszulka (+1), kompas (+1) Łączna liczba punktów: 82 Pozostałe przerzuty: 7/8
Chociaż starała się bardzo, nie była w stanie niczym zastąpić tej adrenaliny, która towarzyszyła jej podczas rozgrywek. I właśnie dlatego tak bardzo kochała Quidditcha. Rywalizacja i zabawa, które świetnie ze sobą współgrały - uwielbiała to. Dodatkowo wrzawa widzów na trybunach w tle, dodatkowo zagrzewała ją do walki i nie wyobrażała sobie ich zawieść. Po przejęciu piłki, wiedziała, że nie ma wyjścia i musiała zdecydować się na podanie do Gryfona, który po chwili również został otoczony i wrócił kafla ponownie w jej dłonie. Sprawnie go przyjęła i wystrzeliła ku obręczom, aby szybko rozeznać się która z nich jest jednocześnie najbardziej dostępna dla niej, ale też najmniej w zasięgu O'Connora. Celując w jedną z bocznych poderwała się z miotły, aby wyskoczyć ku górze i stosując Łomot Finbourgha wykonać szarżę na pętle.
K6:3 Kuferek: 7 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 17 Pozostałe przerzuty: 1/1
Na wszystkie skowronki i pierwiosnki tego świata, jak ona nie chciała tu w tej chwili być. Źle jej było z tym, że wpuściła gola, a teraz leciał na nią kolejny. Drużyna Gryfonów miała naprawdę silnych zawodników, a przez miażdżącą różnicę poziomów grało jej się naprawdę średnio. Kiedy zobaczyła nadlatującą znów Marlę czuła, że to się nie skończy dobrze. Gryfonka pokazała już co potrafi i teraz zrobiła to ponownie. Pani Blackwood poczuła, że policzki jej się czerwienią, kiedy po raz drugi wpuściła bramkę. Jedna wielka tragedia. Podała do Terrego, mając nadzieję, że tym razem Drake nie obroni jego wzorowych rzutów.
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, w trakcie mutacji
K6:1 Kuferek: 24 GM Wykorzystany sprzęt drużyny: wsio Łączna liczba punktów: 34 Pozostałe przerzuty: 3/3 Widziadła:nie
To był naprawdę dobry rzut, który miał potencjał zapewnić im wczesną przewagę. Terry wpatrywał się jak zaklęty w lecącą w kierunku pętli piłkę, mimowolnie wstrzymując oddech na kilka sekund, kiedy wydawało się, że kafel przeleci przez bramkę. Niestety, w ostatniej chwili obrońca gryfonów wykazał się godną podziwu zręcznością i przechwycił piłkę, podając ja z powrotem w ręce swojej drużyny. Terry próbował dogonić lecącą w zawrotnym tempie Marle, ale mimo najszczerszych chęci chłopak nie był w stanie wytrącić jej kafla z rąk. Szkarłatna szata sportowa wciąż majaczyła w pewnej odległości przed nim, kiedy z trybun doszedł go dziki wrzask sygnalizujący zdobycie gola. Puchon jęknął w duchu, ale postanowił się nie poddawać, w końcu dopóki nikt nie złapał złotego znicza, wszystko mogło się jeszcze zdarzyć. Przez kolejnych kilkanaście minut gryfoni utrzymywali kontrolę nad kaflem, którego pomimo prób nie udało się borsukom odzyskać. Terry na moment zawiesił wzrok na Val, która zdawała się wyczyniać szaloną choreografię na miotle. Kręciła obłąkańcze kółka, momentami wychylając się zdecydowanie zbyt ryzykownie. Ostatnio rzadko się widywali, co chłopak tłumaczył intensywną nauką przed egzaminami, ale widząc jej dzisiejsze zachowanie, Terry zaczął się zastanawiać, czy u przyjaciółki na pewno wszystko w porządku. Obiecał sobie w duchu, że po meczu spędzi z nią trochę czasu, teraz jednak oboje musieli skupić się na grze, która przyjęła dla Puchonów zdecydowanie niedobry obrót. Gryfoni zdobyli kolejną bramkę, powiększając istniejącą już przewagę punktową. Musieli nadgonić i to prędko. Na piegowatej twarzy malowało się najwyższe skupienie, kiedy chłopak odebrał kafel od Lily i poszybował przez całą długość boiska aż pod bramki gryfonów. Przymierzył i rzucił, licząc, że tym razem uda mu się zdobyć punkty dla borsuków. Gol mógłby poprawić morale drużyny i zachęcić ich do kontrofensywy.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
K6:4 Kuferek: 40 GM Własny sprzęt: błyskawica doskonaka Wykorzystany sprzęt drużyny: cała reszta Widziadła:Brak Łączna liczba punktów: 52 Pozostałe przerzuty: 5/5
Ostatnio udało mu się ładnie obronić i odrzucić Marlence piłkę. A ta dzięki bogom wykorzystała okazję i cisnęła kaflem w pętlę puchonów strzelając przy tym pięknego gola. Długo na kolejnego też nie trzeba było czekać, co oglądał z daleka i to z ogromną satysfakcją. Szczerze Miał nadzieję że Moe uda się złapać znicza, bo szkoda by było przegrać mając już tak ładną przewagę punktów. W końcu doczekał się kolejnej akcji puchonów. Tym razem od Terrego. Oczywiście wilkołak mu nie popuścił i kiedy rzucił piłką, Drake niemal zeskoczył z miotły by ją wykopać hen daleko gdzieś w okolice Marlernki i Darby. Chociaż znacznie bliżej leciała tej drugiej.
Darby Easton
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Sarnie spojrzenie, opadająca powieka i melodyjny głos. Pachnie olejkiem arganowym.
K6:5 Kuferek: 4 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały secik Łączna liczba punktów: 14 Pozostałe przerzuty: 1/1
Mecz trwał w najlepsze i powoli przewaga gryfonów stawała się nieco bardziej realna, niż by na to wskazywała pierwsza akcja. Lwia drużyna, niczym jeden organizm lub chociaż połączony umysł, starała się wykorzystywać każdą potencjalną sytuację i Darby, ku swojemu zdziwieniu, złapała się na myśli, że chyba mogłaby to polubić. Nawet, jeśli Winniego już nie ma i powody jej pozostania w drużynie stały się jeszcze bardziej niejasne, to dobrze się bawiła, pozbawiona jednak jakiegokolwiek ciśnienia na wygraną i puchar. Kolejnego kafla złapała szybciej (dzięki Drake!), niż myślała że to się stanie, przyciskając go do boku ciała, gdy przecinała powietrze, kierując się do obręczy puchonów. O tak, to jest ten moment. Na peryferiach spojrzenia, uchwyciła obraz czyjegoś (@Valerie Lloyd) profilu. Umysł natychmiastowo zidentyfikował właścicielkę tej twarzy — mimo, że jej lwia część schowana była za goglami, a brązowe włosy przysłaniał kask to wspomnienie ich zapachu nawiedziło ją znikąd, jakby wąchała je jeszcze przed sekundą. Rzucając kaflem w bramkę, odwróciła głowę w jej kierunku — daleka od jakichkolwiek bezsłownych przechwałek w mimice, chcąc tylko się upewnić, że jej jednorazowa randka, widziała, że Darby coś wyszło. To było może i głupie, nawet nieco dziecinne, ale coś w dolnych rejonach gryfońskiego brzucha zacisnęło się w supełek, gdy posłały do siebie uśmiech.
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Widziadła:B - nie K6:3 → 5 Kuferek: 41 GM Własny sprzęt: błyskawica +6, rękawice sportowe +1, opaska kapitańska Wykorzystany sprzęt drużyny: gogle +1, ochraniacze +1, koszulka +1 Łączna liczba punktów: 51 Pozostałe przerzuty: 1/5
Szło jej beznadziejnie, jej w szczególności, bo reszta drużyny radziła sobie znakomicie i była z nich najdumniejsza na świecie. Ona jednak grała w kratkę, raz jej coś wychodziło, innym razem odnosiła wielką porażkę i tak też było tym razem, kiedy chciała spałować Lily. Wybitnie jej dzisiaj nie szło pałowanie tej Puchonki, bo i tym razem spudłowała jakby pierwszy raz widziała piłki do quidditcha na oczy. Co za wstyd… Naprawdę czuła się paskudnie, bo przecież zawsze jakoś to szło! Może faktycznie wzięła na siebie ostatnio za dużo i teraz były tego skutki.
K6:5 przerzucone na 2 Kuferek: 7 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 17 Pozostałe przerzuty: 0/1
Lily była kwiatem lotosu na spokojnej tafli jeziora, była jak wagon tybetańskich mnichów. Nie denerwowała się, a już na pewno nie zamieni się w harpię na oczach całej szkoły. Kołowała nad pętlami w bardzo bliskiej odległości, żeby nie przegapić swojej szansy, którą dostrzegła widząc jak zamierza się na nią Darby. Przegapiła nawet tłuczek, który Ruby chciała w nią wpakować. A potem obroniła. Chwyciła kafla czując, że trochę odżywa w niej wiara w cokolwiek. Podała piłkę do Val, mając nadzieję, że zrobi z niej dobry użytek.
Valerie Lloyd
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
K6:6 Kuferek: 7 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: full Łączna liczba punktów: 17, źle policzyłam ostatnio Pozostałe przerzuty: 1/1
Nie za bardzo ogarniała co się dzieje, próbując z jednej strony tańczyć nadobnie jak rusałka, zaś z drugiej w ogóle utrzymać się na miotle. Chyba przegrywali, ale niczego nie była pewna, dopóki nie odzyskała nad sobą panowania. W międzyczasie swoim sokolim okiem wypatrzyła @Darby Easton i nie mogła nie uśmiechnąć się w jej kierunku. Owszem, były rywalkami, ale niedawną randkę w Himalajach wspominała bardzo miło. To ją zdekoncentrowało, albo może i nie? Bo w tym momencie poczuła, że widziadła mijają i że ma szansę popisać się przed nią swoimi (wątpliwymi) umiejętnościami. Ustawiła się na pozycji gdzieś niedaleko Lily, której udało się obronić kolejny atak. Spojrzała na nią porozumiewawczo i zanurkowała, by przejąć piłkę. Myśląc sobie, że Gryfoni ewidentnie nachlali się jakiegoś Redghulla i że może dobrze byłoby robić antydopingowe testy przed meczem, nawet szkolnym. Gdy wróciła do gry była już mocno poddenerwowana, toteż z pewnym brakiem gracji śmignęła tuż przed nosem przeciwnika. Nie myślała za dużo, bo od tego podobno boli głowa, po prostu pomknęła w kierunku pętli czerwonych i zaatakowała środkową. Siła uderzenia jak na nią była niezła, celność też nienajgorsza. No cóż, teraz tylko mogła obserwować, co z tego wyniknie.
K6:6 Wykorzystany sprzęt drużyny: all in Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 1/1
Eustace miał sporo problemów. Z jednej strony nadciągało widmo zbliżających się egzaminów, zaś z drugiej prześladowało go piękno oczu pewnej koleżanki z domu i roku. Nie umiał się skupić, a w środku czuł kłębek trudnych emocji. Dlatego miotał się na miotle jak szalony, próbując skorzystać na pierwszej nadarzającej się szansie. W końcu! Podleciał do tłuczka* i z całej siły zamachnął pałkę na tego wysokiego Gryfona. Nie żeby którykolwiek z nich był niski, choć tego nie było widać na miotłach, no ale. Obrońca to najważniejszy zawodnik na boisku, poza tym był wkurzająco utalentowany. A nóż się uda zwalić go z miotły? Może wtedy Liliana spojrzy na niego przychylnym okiem?
~ Valerie Lloyd
Ostatnio zmieniony przez Czarodziejowa Dusza dnia Nie 19 Maj 2024 - 21:01, w całości zmieniany 1 raz
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Widziadła:B - nie K6:1 → 6 Kuferek: 41 GM Własny sprzęt: błyskawica +6, rękawice sportowe +1, opaska kapitańska Wykorzystany sprzęt drużyny: gogle +1, ochraniacze +1, koszulka +1 Łączna liczba punktów: 51 Pozostałe przerzuty: 0/5
W kratkę, naprawdę grała w kratkę. Może ta dziewczyna po prostu rzuciła na Ruby jakąś klątwę, że nie udawało jej się spałować. A może Rubs czuła jakiś obowiązek w bronieniu swoich, jak lwica przecież. Leciała jednak z wiatrem i pod wiatr, żeby tylko zdążyć dolecieć do tłuczka, który wycelowany był w stronę gryfońskiego wilkołaka. Przymierzyła się szybko i odbiła piłkę, by ta nie trafiła w żadnego już z jej graczy. Najważniejsze było to, że jej Gryfony jeszcze nie oberwały, a Puchoni po prostu mieli szczęście, że w nich nie trafiała, może faktycznie rzucili na nią jakiś urok?
______________________
without fear there cannot be courage
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Nie poświęcała dłużej uwagi wydarzeniom, które miały miejsce nad szkolnym boiskiem. Wyglądało na to, że Gryfonom szło wcale spektakularnie, a Marla i Drake absolutnie rozdawali karty, jeżeli chodziło o dotychczasowy rezultat spotkania. Davies z całych sił starała się postawić piękny stempelek na ich wysiłkach, jednocześnie usiłując nie dopuszczać do siebie większej presji i rozważań na temat całego sezonu. Cel był tylko jeden i był on obdarzony złotymi skrzydełkami. Gdzie jednak, na koronkowe majtki le Fay, obecnie się podział?!
K6:1, 2 Kuferek: 154 GM Własny sprzęt: full+ Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 167 Pozostałe przerzuty: 17/16 xD
K100 / litery:5 i 6 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 1/1
Czy ją bolało, że gryfoni wygrywali z tak silną przewagą? Tak. Ale Evangelina lubiła ból. Ach, gdyby tylko wiedzieli. Gdyby oni wszyscy wiedzieli co ona potrafiła, gdy nie była w swoim przesyconym romantyzmem wcieleniu... Odrzuciła warkocz na plecy, a potem pomknęła w stronę znicza, który minął Morgan, a potem przemknął tuż obok niej samej, znikając znów gdzieś wśród graczy. Tak blisko! I tak daleko. Szkoda, ach, wielka szkoda! Czy reszta drużyny jej wybaczy? Oby. I właściwie dlaczego by nie staranować Morgany własnym ciałem? Gdy obie runą w przepaść, zginą, a wtedy mecz będzie unieważniony. Czy warto było poświęcić się dla wyższego celu? Evangeliną targały wciąż wątpliwości, choć perspektywa śmierci na oczach tłumu była szalenie kusząca.
~Nicholas Seaver
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
K6:6 Kuferek: 40 GM Własny sprzęt: błyskawica doskonaka Wykorzystany sprzęt drużyny: cała reszta Widziadła:Brak Łączna liczba punktów: 52 Pozostałe przerzuty: 4/5
Dzisiejsza gra była naprawdę intensywna. Kafel leciał tu i ówdzie, a on naprawdę Cieszył się że postanowił dziś stanąć na bramcę, bo ścigający borsuków dziś byli naprawdę zacięci. Nie odpuszczali ani na moment. On również, nie dawał za wygraną. Manewrował pomiędzy pętlami rysując w powietrzu przewróconą ósemkę. I właśnie dzięki temu ponownie udało mu się odeprzeć nadciągający atak i odrzucił kafla do Marleny po tym jak już go przejął. I tylko dzięki Ruby, która uratowała jego psi łeb przed randką z tłuczkiem. Potem postawi jej za to kolejkę. Potem. Po meczu i poza Zamkiem.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
K6:4 -> 6 K100 / litery: - Kuferek: 43 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: full Łączna liczba punktów: 53 Pozostałe przerzuty: 3/5 widziadła:nie
Chyba jeszcze n i g d y nie szło jej tak wspaniale. Kolejny rzut i kolejny zakończony sukcesem, czyt. zdobyciem punktów na konto drużyny czerwonych. Była z siebie maksymalnie dumna, zresztą, tak jak i z całego teamu, który dawał z siebie wszystko i robił co mógł, aby to po prostu wygrać. Czas na świętowanie sukcesów miał jednak dopiero nadejść; póki co musiała się skupić na grze. Czujna jak kojot pojawiła się przy Drejku, który fenomenalnie dziś bronił, a gdy podał jej kafla, zaczęła robić to, co do niej należy. W pierwszym odruchu chciała podać do Darby, ale gdy dostrzegła w jej pobliżu ścigającego Huffu, prędko zmieniła tor lotu. I, tak dla odmiany, oddała kolejny strzał poprzedzony kombinacją.
K6:5 Kuferek: 7 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 17 Pozostałe przerzuty: 0/1
Lily zupełnie nie pojmowała tego co się wydarzyło na boisku. Valery rzuciła pięknie. Eustachy też miotnął tłuczkiem pięknie. Ale jedno i drugie spełzło na niczym. Dlaczego? Puchonce opadły ręce. Nie wiedziała co robić, żeby pomóc drużynie. Kiedy zobaczyła Marlę lecącą w jej stronę zastanawiała się, czy w ogóle próbować, czy lepiej zejść jej z drogi, zanim jeszcze połamie sobie paznokcie przy beznadziejnej próbie obrony. W końcu przeważyło poczucie, że nie należało się poddawać. Spróbowała i... nie wyszło. Naprawdę, jej jedynym celem teraz było po prostu zejść już z boiska.
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, w trakcie mutacji
K6:1 Kuferek: 24 GM Wykorzystany sprzęt drużyny: wsio Łączna liczba punktów: 34 Pozostałe przerzuty: 3/3 Widziadła:nie
Kolejny rzut i kolejna skuteczna obrona. Terry odleciał spod bramek z kwaśną miną. Jeśli tak dalej pójdzie, to nie wbiją dziś ani jednego gola. Nadal istniała szansa, że szukająca puchonów złapie znicz, ale jeśli dziewczyna się nie pośpieszy, to nawet to nie pomoże im pokonać gryfonów, którzy zdobywali dziś punkty w zastraszającym tempie. Może to wina braku treningów? Odkąd zabrakło wśród nich kapitana, Puchoni zdawali się podupaść na duchu. Terry musiał przyznać, że brakowało mu drużynowych ćwiczeń, nawet jeśli podczas treningów zdarzało mu się robić z siebie głupka. Chłopak potrząsnął głową – to nie był dobry moment na podobne zmartwienia. W międzyczasie Val przejęła kafla i jak torpeda pomknęła w kierunku bramek, wykonując na końcu taki rzut, że Terry by przekonany, że właśnie zdobyli pierwszego gola. Niedoczekanie. Obrońca gryfonów był dziś w szczytowej formie, broniąc nawet ich najlepsze ataki. No cóż, przynajmniej Val zdawała się wrócić do formy. Nim Puchonom udało się odzyskać kafla, Gryfoni zdążyli zdobyć kolejnego gola, tym samym pozbawiając Terry’ego jakichkolwiek złudzeń. Jeśli chcą wygrać ten mecz, muszą złapać znicz. Zmrużył oczy i skierował miotłę w stronę przeciwnych bramek. Dwie poprzednie próby zakończyły się fiaskiem, ale chłopak nie poddawał się i z determinacją godną lepszych od siebie, zamierzył się do rzutu. Rozpędził się, wycelował i… w ostatniej chwili wykonał zwrot, rzucając do skrajnie lewej pętli w nadziei, że dzięki tej zmyłce uda mu się wyprowadzić w pole do tej pory niepokonanego obrońcę gryfonów.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
K6:5 Kuferek: 40 GM Własny sprzęt: błyskawica doskonaka Wykorzystany sprzęt drużyny: cała reszta Widziadła:Brak Łączna liczba punktów: 52 Pozostałe przerzuty: 1/5
Uderzało go też znużenie następujące przed pełnią. Z każdą chwilą coraz bardziej, bo ta po prawdzie miała być całkiem niedługo. I chociaż nie musiał pić tojadowych, to nadal to robił. Tak na wszelki wypadek. Mimo to zmęczenie nie ustępowało, a wspomagane zmęczeniem poprzez grę sprawiło że w końcu nie wyrobił się z obroną, a piłka prześlizgnęła mu się po palcach i wpadła do pętli dając Puchonom pierwsze punkty tego spotkania. No należało im się po tylu próbach. Prawda? Dlatego utrata jednej bramki przy tylu zdobytych nie bolała go aż tak mocno. W końcu czasem się zdarzało.
Darby Easton
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Sarnie spojrzenie, opadająca powieka i melodyjny głos. Pachnie olejkiem arganowym.
K6:5 Kuferek: 4 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały secik Łączna liczba punktów: 14 Pozostałe przerzuty: 1/1
Pomiędzy wyłapywaniem każdej okazji na złapanie kafla, a próbą odklejenia się chociaż na chwilę od ścigającego puszków, który czaił się w okolicy niczym cień, głównie obserwowała Marlę. I to z ogromnym podziwem, niemal z taką miną, jak wtedy gdy zobaczyła Wielką Salę po raz pierwszy — starsza gryfonka poruszała się na miotle, jakby miała od niemowlęcia przyrośniętą ją do tyłka, a robiła to z taką pełnej zawziętości gracją, że gdyby tylko mogła, nie odrywałaby od niej wzroku. Jednak nie za to jej płacili (tak naprawdę nikt jej nie płacił, a szkoda). Wściekłe warknięcie gryfońskiej kapitan skutecznie przyciągnęło uwagę Darby. To zdecydowanie nie był dzień Ruby, ale masa treningów jakie przeszli, jako drużyna, wydawała się teraz przynosić efekty — jedno chwilowo gorsze ogniwo chronione było przez resztę. I tak po raz kolejny, gdy kafel trafił w ręce Easton, ta bez zawahania posłała go w kierunku Lily, licząc, że tym razem uda się jej skutecznie zdobyć punkty.
K6:6 Kuferek: 7 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 17 Pozostałe przerzuty: 0/1
Teraz to już nawet złapanie znicza nie miałoby znaczenia. Przewaga Gryfonów była tak druzgocąca, że po prostu nie dało się nadrobić strat. Na szczęście tym razem nie pikowała na nią znów ta miażdżąca skutecznością Marla, która chyba napiła się Felix Felicis przed meczem, tylko Darby, która była niekoniecznie słabszym, ale po prostu dawała Lilce jakiekolwiek szanse. Pani Blackwood wzięła się w garść i po głębszym oddechu zanurkowała do pętli, łapiąc kafla w ostatniej chwili. Nie chciała dać za wygraną nawet jak sytuacja była beznadziejna.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Ktoś podmienił Ruby. Po meczu zdecydowanie czekał ich kapitankę jakiś test na użycie wielosokowego, bo o ile sumienie chyba nie pozwalało jej przepuszczać wrogich tłuczków, tak ataki na rywali szły jej na tyle miernie, że prędzej ich nierozważne próby manewrowania za Marlą mogłyby sprowadzić na nich krzywdę, niż te niegramotne wymachy Maguire. Ale mniejsza. Ruby broniła to, co okazywało się kluczowe dla drużyny, Drake po genialnych interwencjach jednorazowo skapitulował, Darby dzielnie szarpała się z Blackwood o kolejne bramki. Zakończenie zmagań przyszło poniekąd z zaskoczenia, choć przed meczem zdecydowanie nie byłaby to żadna niespodzianka. Davies, pchnięta instynktem ruszyła gdzieś za trybuny, zawisła głową w dół, zapikowała w kierunku twardego podłoża... A niedługo po tym usłyszeli kończący spotkanie gwizdek. Udało się.
K6:6 + 6 po 3 przerzutach Kuferek: 154 GM Własny sprzęt: full+ Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 167 Pozostałe przerzuty: 14/16
Wrócił myślami do tamtej lekcji, marszcząc nieco brwi. To nie było dobre wspomnienie. Zupełnie przeciwne temu, co Anderson o ślizgonie uważał, akurat publiczny negliż był najgorszą rzeczą, która mogłaby mu się zdarzyć. Dywagując w głowie nad odpowiedzią, odruchowo położył dłoń na szyi, sprawdzając, czy jego golf wciąż jest golfem i wciąż jest na swoim miejscu. Swansea od lat ukrywał się pod tkaninami materiałów. Nie, żeby szczególnie wstydził się swojego działa, ale nosiło ono znamiona trudnej miłości jego matki, a Locke nigdy nie był w stanie dobrze wytłumaczyć ludziom, co to właściwie jest. Każdy reagował nerwowo, niektóre dziewczęta czasem płakały, więc Swansea stawiał na to, żeby po prostu zachować akurat ten element siebie w całkowitej tajemnicy. Wszystko inne bowiem, zgodnie z podejrzeniami młodszego kolegi, miał centralnie w dupie czy ktoś wie, widzi czy robi. - Dalej się dziwię, że mi nie wjebał szlabanu. - przyznał, unosząc brwi. Czasami zdarzały się takie cuda, małe, miłe rzeczy, przejawy normalności u niektórych profesorów i profesorek. Kersey rozumiał, że to nie patologiczna potrzeba szlifowania talentów chippendale'a, tylko wróżkowy pył i poza regularną burą, po prostu odesłał go do dormitorium (co nie było złym posunięciem, bo przynajmniej się chłopak wyspał). Jak się pobił z Solbergiem na schodach, to Whitelight też z wyrozumiałością podszedł do tematu, wysłuchał ich argumentów i obeszło się bez polerowania kul. Uśmiech zadrgał mu na wargach, bo mu się przypomniało, że nie jest w to polerowanie najlepszy. Widząc uśmiech z wolna kwitnący na twarzy puchona, w końcu podniósł dupę z ziemi i otrzepał portki, odwracając się tyłem do kolegi. - Czyste? - czyścioszek Swansea, ale nigdy nie wiadomo, kiedy usiądziesz w guano sowy albo magiczną gumę do żucia. Hogwart nie słynął z czystości. Nie mieli nawet woźnego. Wtedy jednak Terry użył magicznego słowa, które na Loka działało jak zaklęcie. Złoty błysk jak z japońskich kreskówkach pojawił się w jego złotych oczach, a chytry uśmiech rozciągnął usta. Pochylił się w stronę blondyna z łakomym wyrazem twarzy. - Chce. O co? - powiedział z pełną powagą, już czując dopaminę uwalniającą się w jego głowie- Zaskocz mnie.
K6:4 podanie do CD Kuferek: 10 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 20 Pozostałe przerzuty: 2/2
Pierwszy prawdziwy mecz quidditcha w życiu. Christian była bardziej zestresowany niż podejrzewał, że będzie. W każdym razie przed rozpoczęciem meczu był zestresowany, bo kiedy kafel poszybował w górę, instynkt fightera zaczął działać. Adrenalina trafiła do krwioobiegu i zmysły zaczęły działać tak jak powinny, czyli na podwyższonych obrotach. Jakoś tak wyszło, że właśnie on złapał kafla, ale zgodnie z tym czego uczyła go Jenn, nie pchał się od razu pod pętlę, tylko podał do drugiego ścigającego, który był na lepszej pozycji. Był w lepszej kondycji niż na ostatniej lekcji, więc celność też miał lepszą, niż wtedy.
K6:2 Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 1/1
Rozpierzchli sie po boisku jak myszy, natychmiast zaczął wypatrywać dogodnych pozycji i układu, by podlecieć pod pętle, kiedy pozostali gracze skupieni byli na trzecioklasiście z kaflem. Zanurkował, kładąc się płasko na miotle i poderwał się ku górze przy samych obręczach, przechwytując kafla, rzuconego mu przez @Christian Hastings. - Dobrze! - krzyknął do młodszego zawodnika i slalomem zawinął się, by zrobić zmyłkę, a ostatecznie rzucić w inną pętlę niż podlatywał. Była szansa na gola, wszystko zależało od tego, czy ten chudy ślizgon będzie utrzymywał tradycje Slytherinu z wszystkich meczy w tym roku i wpuści szmatę, czy nie. Liczył na pierwsze. Węże nie dawały najlepszego popisu, a kto zjada chore węże? POTĘŻNE KRUKI.
K6 + przerzuty:1 -> 2 Kuferek: 12 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: (ekwipunek szkolnych drużyn) Łączna liczba punktów: 12 Pozostałe przerzuty: 0/1 Oberwania tłuczkiem: X
W drużynie byłem od jakiegoś czasu. Nie wyróżniałem się niczym szczególnym, po prostu latałem i starałem nie zrobić z siebie debila. W końcu zapisanie się do składu jako rezerwowy gracz dla pośmiewiska z pewnością nie było cechą ślizgońską, a raczej puchońską do tych drugich nie należałem. Odpukałem w trzonek miotły, jakbym przeganiał strzygi ze strychu babci i na znak wzbiłem się do góry. Było ciepło, tak więc im wyżej i bliżej słońca, zwiastowało to tylko jednego rodzinnego grilla, jak to mawiał mój mugolski rówieśnik Daniel, taka pogoda najlepsza jest na posiedzenie z rodziną i podsmażenie mięsa na ruszcie. Czułem się jak ta karkówka, którą z takim apetytem trzęsących uszów zjadał Daniel, w tę pamiętną sobotę w Lunt, kiedy spędzałem lato w domu. No i to prawda drużyna była niczym familia, gówno o siebie wiedzieliśmy, na treningach patrzyliśmy na siebie spode łba, a jak ktoś wyrżnął w słupek, po cichu mamrotaliśmy modlitwy do Salazara Slytherina i Wielkiego Merlina, że dzięki najwyższym magom to nie my, będziemy musieli zaklęciem składać sobie zęby bez alkoholowego znieczulenia. Ustawiłem się na swojej pozycji, korzystając ze szkolnego sprzętu i obserwowałem naszą rodzinę specjalnej troski, a potem przeniosłem wzrok na rywali, by stwierdzić, że wyglądali równie żałośnie, jak my. Następnie skupiłem się na najważniejszym na obręczach, których musiałem bronić. Złapałem kafla i podałem do Aoife, byłem zadowolony, że przy pierwszej akcji na bramkę nie zeszmaciłem się tak szybko.
Aoife Dear-Aasveig
Rok Nauki : VI
Wiek : 15
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Farbowane na biało włosy, bardzo jasna cera, trochę piegów na nosie, jasnobłękitne oczy, ubiera się jak gotka.
K6:3 przerzucone na 4 Kuferek: 9 GM Własny sprzęt: magiczna koszulka quidditchowa (+1), gogle quidditchowe (+1) Wykorzystany sprzęt drużyny: miotła (+4), kask (+1), ochraniacze (+1), kompas (+1), rękawice (+1) Łączna liczba punktów: 19 Pozostałe przerzuty: 0/1
Mecz zaczął się z kopyta, a małolat z drużyny Krukonów, którego wcześniej na oczy nie widziała, przejął kafla nim zdążyła mrugnąć. To z marszu zakwalifikowało dzieciaka jako wroga publicznego numer jeden, o czym zamierzała pamiętać i skrupulatnie wykorzystać tę wiedzę na lekcjach i poza nimi. Natomiast Laurent, no, tu co innego. Udało mu się obronić, choć Aoife oceniłaby tę obronę jako mierną. Wiadomo, sama wszystko zrobiłaby lepiej, a do Laurenta żywiła osobistą antypatię po pamiętnym spotkaniu na korytarzu. A może to tylko babski foch? W gruncie rzeczy Aoife była wściekła na wszystko i wszystkich od czasu gdy ta żałosna imitacja opiekuna Ślizgonów zabroniła jej zabrać pantery. No i gdzie teraz był Camael? Ni ebyło. Pantery też nie. Za to była Aoife ze starannie pielęgnowaną nienawiścią do świata. Zgarnęła kafla i śmignęła w stronę pętli, ale nie miała czystego pola, więc podała do innego ścigającego, licząc że ten zrobi z piłki właściwy użytek.