Dosyć osobliwe, bardzo przestronne pomieszczenie znajdujące się niedaleko kuchni. Jest podzielone na pół: lewa strona posiada wyposażenie niezbędne do realizowania pasji kulinarnych i znajdziesz tu wszelakie przybory, sprzęty i niewielką spiżarnię, prawa z kolei służy do wykonywania najróżniejszych zajęć kreatywnych i w zależności od potrzeb może służyć za pracownię malarską, pokój muzyczny czy kameralną scenę dla aktorów.
Autor
Wiadomość
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Produkt: Konfitura, kompot, marynowane grzyby, zacier Kostki: Konfitury: 6, kompot: I wykorzystuję oczko w górę z eliksirów: 3, ale to nic nie daje; Grzyby: 3; Zacier: F, 6 Punkty końcowe: 4 (etap 1) + 3 + 1 + 1 + 3 (+1 za wynik z pierwszej części) = 13 Pozostałe próby: 0/4
Carly była tak rozpędzona, tak zachwycona tym, co się działo, że zwyczajnie nie można było jej przed niczym powstrzymać. Frunęła, jak oszalała, taka była prawda i widać to było również teraz kiedy zwyczajnie nie mogła zdecydować się na jedną rzecz. Spojrzała na wszystkie przyniesione produkty, na wszystko to, co miała przed sobą i zakasała rękawy. By już po chwili wprawić wszystko w ruch, pędząc do konfitur, które były jedną z jej ulubionych rzeczy na świecie, tworząc je pieczołowicie, z wielką radością, podczas gdy jednocześnie zabrała się za kompot z suszu, wiedząc, że konfitury potrzebowały również nieco czasu, żeby stężeć. Nastawiła więc wodę, szykując susz i przez krótką chwilę wymieniała się uśmiechami z kucharzem z obrazu, wiedząc, że ją znał i mając świadomość, że dobrze się bawiła. To jednak było za mało, więc grzyby poszły do marynowania! A jakże! Kiedy konfitury się przegryzały, a woda z suszem powoli się gotowała, Carly przystąpiła do robienia odpowiedniej marynaty, krok po kroku, choć na tym aż tak dobrze się nie znała. Z grzybami - do tej pory! - nie miała aż tak wiele do czynienia. Wiedziała jednak, że może również stworzyć zacier, więc po prostu wsunęła przyniesione grzyby w marynatę, kiedy uznała, że ta ma przyzwoity smak i tak oto sprawdziwszy gotujący się kompot, który miał taki sobie smak i upewniwszy się, że konfitury mają się dobrze, pomknęła dalej. Tańczyła między tym wszystkim, nucąc sobie zawzięcie, bez chwili zatrzymania, mknęła jak prawdziwa tancerka, z rozbawieniem odkrywając, że zacier wychodził jej lepiej, niż ten kompot! I lepiej od marynaty, co uznała za pewną hańbę, chociaż jednocześnie ją to bawiło.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Produkt: kompot z suszu Kostki:B Punkty końcowe: 2 + 2 = 4 Pozostałe próby: 1/2
Na kuchni to znała się jak na eliksirach — improwizowała, bo takie są te zajęcia pełne fantazji i kreatywności. Nie miała jednak pojęcia, że dobrze jest pójść na kółko pozalekcyjne, żeby mieć więcej składników do lekcji. Na szczęście pojawia się on rycerz na białym rumaku, wybawiający z opresji takie panny jak Hudson! @Maximilian Felix Solberg chyba nie ma konia, tylko kota? Nie jest, to jednak takie ważne liczą się jego dobre intencje. - Oh dziękuję. Nie pisnę ani słówka. - Mruga porozumiewawczo do Maxia, który nie szczędzi ani troszkę zbiorów dla uroczej krukonki. Dobry z niego chłopiec jest. Odpowiada na entuzjastyczne "cześć" (@Harmony Seaver), również miłym cześć, ale takim typowo marcellinowym, spokojnym, lecz słodkim. Po umyciu i tych ziółek od ślizgona stawiających na nogi niczym poranne smocze espresso nie pozostaje jej nic innego jak zająć się przygotowaniem suszu z kompotu. Może jej wyjdzie taki jak babci! Gotuje wodę, aby zaraz to wrzucić wszystkie te pyszne składniki, które nadają się na wigilijną popijawę, nie każdy kocha owoce w kompocie wyglądające jak zwiędłe policzki dziadka Marcelli, ale ona nie należy do tych pomyleńców! Bulgotanie, zapach, a nawet smak mówią o tym, że udało się — kompocik ma odpowiednią słodkość. Pycha proszę pani!
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Produkt: grzyby Kostki:3 Punkty końcowe: 4? Pozostałe próby: 0
Puchon albo nie usłyszał, albo ją po prostu zignorował, a Kate nie miała czasu na gdybanie nad sprawą, bo jej grzyby nie robiły się czystsze od samego patrzenia na nie. Dostała przydział wyjątkowo zabrudzonych grzybków, a część z nich była dziwnie zbrązowiała i miała problem z określeniem, czy jest to plama, która wymagała zmycia, czy była już na stałe wbita w strukturę grzybni. Zajęła się dalszym myciem, aż szum wody musiał ustać, bo prowadząca zaczęła udzielać dalszych instrukcji. Kate nie miała jakichś wygórowanych oczekiwań, w końcu nie potrafiła gotować za grosz. Należała do tego uprzywilejowanego grona, które miało wszystko podstawione pod nos - w domu przez mamę i babcię, a w szkole przez skrzaty. Przywykła do tego, że jedzenie magicznie pojawiało się na stole i nigdy nie zastanawiała się ile pracy wymaga jego przygotowanie. Przyrządzanie marynaty wydawało się mało skomplikowane w porównaniu do tego, co robili inni ze swoimi jeżynami i jagódkami. I marynata, którą miała przygotować Kate też się całkiem udała. Pewnie mogła być lepsza, ale jak na zupełnego nowicjusza poradziła sobie nieźle!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Produkt: Dżem Kostki:5 Modyfikatory: w kompocie - następną literkę, w zacierze - punkt wyżej w próbie smaku. +1 do k6 w następnym etapie, 1 za mycie do końcowego wyniku, przerzut na zacier, kompot i grzyby (spotkanie kółka) Punkty końcowe: 4(Etap I) + 5(etap II) = 9 Pozostałe próby: 2/4
Zacierek był gotowy, a Max miał jeszcze pełno składników, więc choć konfiturą nie był, postanowił jedną tutaj zmajstrować. Nigdy sam nie robił dżemu, ale widział nie raz, jak przygotowuje je Stacey i z tej wiedzy czerpał mimo, że kobieta nie używała przecież magii. Za bardzo to się jednak nie różniło, gdy tak patrzył na przepis. Zaklęcia po prostu przyspieszały robotę, ale niespecjalnie modyfikowały to, co potrafili mugole. Czy był więc w tym jakikolwiek sens? Pewnie dla większości magicznego społeczeństwa tak, ale nie dla Solberga, który przewrócił tylko oczami, myśląc sobie, że to samo by zrobił bez różdżki. Użył jednak wymaganych zaklęć i znów sam siebie zadziwił, gdy uzyskał dżemor o idealnej konsystencji. Jeszcze chwila i chyba zacznie lubić to całe gotowanie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Czw Lis 23 2023, 10:57, w całości zmieniany 1 raz
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Produkt: samogon Kostki:4, H Punkty końcowe: 6? XD Pozostałe próby: 1/2
Przysposobienie jagód przez @Wilkie Marrok zdawało się dość ciekawym przeżyciem. Głównie dlatego, ze Wacław zaniemówił jak gimnazjalistka zauroczona napalonym licealistą, który ośmielił się do niej odezwać w bibliotece, kiedy ta poczytywała przygody Haile Monet. A cóż takiego się właściwie wydarzyło? Więc Wacławowi nikt nigdy nie kradł jagód. Zaś sama ta czynność wydaje się taka romantyczna, wręcz mistyczna. Od wieku literatura sławi motyw tego jak dwóch kochanków zakrada się do ogrodu, przezywają wszystko i wychodzą cali w śladach swej niecnoty. I o tym wszystkim myślał Puchon, kiedy z dziwnym uśmiechem obserwował jak odchodzi od niego Ślizgon. - Jasne, że ci pomogę. Wiem o gotowaniu tyle, ze jego produktem jest jedzenie, ale to żaden problem - odparł z uśmiechem do @Kate Milburn gotów jej zrobić wszystko, o co poprosi. Po czym zaczął sprawdzać, co on w ogóle musi zrobić z tym zacierem.
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
Produkt: Dżem z owoców kaliny, konfitura z owoców głogu, marynowane kanie Kostki:5, 6, 6 Punkty końcowe: 3 + 8 + 1 = 11 Pozostałe próby: 0/3
Wydało mi się to fajne, że nauczycielka pracowała razem z nami. Czułam, że dzięki temu jest ciągle zajęta i nie ma za dużo czasu na to, aby kontrolować jak nam idzie. Trochę niepewnie zabierałam się za dalszą część zajęć, bo tak trochę nie wiedziałam, co robić. Żadnych przepisów nie znałam i tylko możliwość patrzenia, co robią inni, okazała się działać. Wykonywałam podobne kroki, oddzielając owoce kaliny na zrobienie dżemu. Inni łapali za rondelek, więc najwyraźniej to tego naczynia używano do zrobienia dżemu. Pewnie te owoce należy rozgotować z wodą na paćkę i dodać cukier. Tak mi się wydawało. Wrzuciłam czyste jagódki do wody i podgrzałam w mugolski sposób, na palniku. W ogóle nie chciałam korzystać z magii póki absolutnie nie musiałam. Za dużo rzeczy zdążyłam spalić w ten sposób na kółku i też na tej lekcji. Stałam przy rondlu, uważnie obserwując stan owoców i pilnując, aby niczego nie przypalić. Moje wysiłku zostały wynagrodzone wręcz idealnym dżemem. Wow! Aż w sumie zgłodniałam i zatęskniłam za dobrymi naleśnikami ryżowymi. Następnie z werwą wzięłam na siebie zrobienie konfitur z głogu. Ta sama technika, nie miałam pojęcia czym się różnią konfitury od dżemów, ale szłam zgodnie z intuicją. Ta kierowała mnie tak dobrze, że jeszcze lepiej mi poszło. Prawie zjadłam wszystko z rondla od razu, jak trochę ostygło. Bogowie... no to, jak już wykorzystałam całe swoje zapasy owoców to wzięłam się za grzybki. Duże, piękne kanie pokroiłam na mniejsze kawałki. Czy tak się powinno? Skąd miałam wiedzieć, prawie niczego w życiu nie gotowałam, a już na pewno w Egipcie nie spotykałam się z kaniami, bo występują w Europie. Ale próbowałam się nie przejmować i po prostu cieszyć z pracy rękoma. Lekki problem miałam z marynatą, bo nie wiedziałam co się do niej dodaje. Woda i ocet? Jakieś przyprawy? Musiałam podpatrzeć kogoś obok, aby zrozumieć. Wtedy przygotowałam wszystkie składniki, dodałam do grzybków i pozamykałam słoiki. Wydawało mi się, że odniosłam aż trzy wielkie sukcesy. Usiadłam na krześle, przecierając dłonią w rękawiczce czoło. Narobiłam się mocno, mając sporo rzeczy do obrobienia, więc nic dziwnego, że ledwo zdążyłam przed końcem zajęć. Mimo to aż roznosiła mnie duma.
Wilkie Marrok
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 182.5
C. szczególne : Blizny po pełniach, tatuaże, gdy może i jest ciepło - chodzi boso, zapach mięty, lekko warczący sposób mówienia, śmiech podobny do szczeknięć
Produkt: zacier owocowy Kostki:H i 1 Punkty końcowe: …1? Pozostałe próby: 0/1
Nie musiał zastanawiać się dwa razy, by być pewnym, że najlepszą opcją do wyboru będzie zacier z kradzionych jagódek, skoro w Rezerwacie pomagał przy produkcji nalewek odkąd tylko nauczył się chodzić. Nie do końca przekonywała go produkcja alkoholu z wysuszonych owoców i z pewnością osobiście zabrałby się do tego wszystkiego zupełnie inaczej, ale kimże był w tej europejskiej społeczności, by podważać w kuchni zdanie kogokolwiek z nazwiskiem Honeycott? Bez gadania zabrał się więc do pracy według wystosowanych przez nauczycielkę instrukcji, bezgranicznie wierząc w to, że nawet jeśli efekt końcowy nie będzie tak samo smaczny jak znane mu z Rezerwatu trunki, to może chociaż moc procentowa będzie nieco większa od do tej pory serwowanego mu po przeprowadzce alkoholu. Z nieskrywaną nadzieją w ciemnych oczach spojrzał na przygotowaną przez siebie breję i - tylko przez obecność Gwen - w ostatniej chwili powstrzymał się od zgarnięcia paluchem ciemnej papki do wypróbowania jej smaku, od razu instynktownie przeskakując rozbawionym spojrzeniem do Carly, doskonale wiedząc, że to przez obserwację jej sposobu pracy wyrobił w sobie ten niezbyt higieniczny odruch.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Produkt: Grzyby Kostki:6 Punkty końcowe: 1??? + 3 = 4 Pozostałe próby: 0?
Ataku Maxową śliną się nie spodziewała, więc kiedy dostała opluciem prosto na twarz, zareagowała jak najbardziej właściwie: - Ty no ale jak nie umiesz powstrzymać ekscytacji, to chociaż weź pryskaj na tego, kto ci ją wywołał – zaśmiała się do @Maximilian Felix Solberg, wytykając na niego język i zaraz się wytarła. – Nie każdy chce uczestniczyć w waszym przekazywaniu sobie grzyba – wywróciła oczami z chichotem na ustach, wracając do swojego zadania. Na gotowaniu znała się mało, na gotowaniu z użyciem zaklęć jeszcze gorzej, ale tyle świata zjeździła i kultur poznała, że jedno wiedziała na pewno – umiała łączyć ze sobą przyprawy. Lubiła przyprawy i zabawę nimi. Nie musiała niczego z nimi próbować, wystarczył sam węch, wszak to on odpowiadał za siedemdziesiąt procent odczuwanego smaku. Więc i zaczęła łączyć ze sobą rzeczy, które zdawały się aromatem idealnie pasować, łącząc je w jedną marynatę. - Powąchasz Marcyś? – zapytała się @Marcella Hudson, podsuwając jej słoik pod nos. – Myślisz, że coś jeszcze dodać czy dobrze pachnie? Niedługo potem dodała wszystkie przygotowane wcześniej grzyby, które od razu nabrały kolorów w idealnie doprawionej marynacie.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Produkt: Marynowane grzyby Kostki:5 Modyfikatory: w kompocie - następną literkę, w zacierze - punkt wyżej w próbie smaku. +1 do k6 w następnym etapie, 1 za mycie do końcowego wyniku, przerzut na zacier, kompot i grzyby (spotkanie kółka) Punkty końcowe: 4(Etap I) + 7(etap II) = 11 Pozostałe próby: 1/4
Coś za dobrze mu dzisiaj szło. Może nie było mu pisanie gotowanie, a robienie przetworów na zimę? Babcia Felicja naprawdę musiała być jego alter ego, bo nie widział, co sam by miał z tym wszystkim zrobić, jak nie porozdawać swoim kochanym skarbeńkom, żeby przypadkiem nie były zabiedzone z głodu. Zaśmiał się sam do siebie na tę myśl, po czym spojrzał na grzyby, które zebrał podczas spotkania koła. No to już zdecydowanie była jego branża, tak samo, jak zacier na alkohol. Na grzybkach znał się dobrze, choć nigdy żadnych nie marynował w czymś zwyczajnie jadalnym. Postanowił iść za ciosem i tutaj też spróbować swoich sił, skoro dzisiaj wyjątkowo dobrze mu szło. Pokroił swoje skarby lasu, przygotował marynatę i wrzucił je do środka, szczelnie zamykając słoik. Był z siebie zadowolony, bo z tego, co spróbował, płyn był naprawdę dobrze doprawiony i istniała szansa, że końcowy produkt będzie naprawdę smaczny.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Przechadzając się pomiędzy stolikami pilnowała, żeby nic nikomu nie odpadło ani nikt nikomu nie podpalił szaty. Jak była na szóstym roku przerabiali "stop-drop-and-roll" co później zakwitło memicznym tańcem po kątach korytarzy, dzięki Merlinowi za to, że wtedy nikt nie wrzucał niczego nałogowo na wizzbooka. Uśmiechnęła się do @Maximilian Felix Solberg, bo takiego zapału do zacieru nie widywała często i pokiwała głową, by zaraz wskazać dwoma palcami swoje oczy a potem jego stanowisko pracy, żeby nie myślał, że cokolwiek sprytnie wyniesie z jej zajęć poza wiedzą, nim nie zwróciła się do @Elaine Morieu: - Wygląda pysznie, konfitury z jagód na pankejkach z rana... - pokręciła rozmarzona głową na boki, czując, że robi się głodna. Przysiadła między puchonkami, by popatrzeć z uśmiechem na @Scarlett Norwood która z ogromną pasją i prawdziwym zaangażowaniem zasuwała po przestrzeni kuchennej salki koła realizacji twórczych wyglądając, jakby żałowała, że ma tylko dwie ręce, bo czterema mogłaby zrobić więcej. Aż miło było patrzeć na pasję do gotowania, kiedy jej nosa dobiegł zapach bulgoczącego suszu @Marcella Hudson, zajrzała jej przez ramię, sięgając po łyżeczkę i wyłowiła kilka kropel, by ostrożnie popróbować. - Pycha. - przyznała - Jeśli wygotujesz go wystarczająco długo i dobrze odcedzisz, mogę potem pokazać CI jak zrobić z niego cukierki. - zaproponowała, kiwając brwiami. Zaśmiała się machając ręką, nie chciała bowiem dalej wytrącać dziewczyny ze skupienia i uśmiechnęła się do @Kate Milburn mijając jej stanowisko pracy. Nawet jeśli uczennica nie miała zapału do gotowania czy była przekonana o swoim braku do gotowania talentu - Gwen byłą tu po to, by im wszystkim pokazać i udowodnić, że każdy może gotować, a jedzenie po prostu trzeba zrozumieć. W międzyczasie wróciła do swojego stanowiska, zobaczyć jak się ma jej gotująca konfitura, którą doprawiła lekko ostrą papryką, jak to miała w zwyczaju ze słodkimi produktami. Zmniejszyła też zaklęciem ogień pod kociołkiem z zacierem, bo, no cóż, nie mogła sobie odmówić przygotowania go, wiedząc, że @Viego Honeycott z pewnością będzie w tym roku robił nalewki na święta i odwróciła się ponownie do uczniów. Nie umiała ominąć wzrokiem pełnego dumy uśmiechu @Cleopatra I. Seaver. To był mniej więcej nastrój, którego wywoływanie w uczniach było powodem, dla którego chciała być nauczycielką. Pokazać ile przyjemności płynie z pracy w kuchni, która przecież - jako środek produkcji konsumpcji - była nieuniknionym i niezbędnym miejscem w każdym domu. Lepiej umieć się w niej odnaleźć, prawda? - Podzielę się swoim... - szepnęła pocieszająco do @Wilkie Marrok którego zacier miał odcień dość brunatny i Gwen miała pewną obawę, czy picie czegokolwiek warzonego na tym półprodukcie nie byłoby szkodliwe dla zdrowia. Zgasiła ogień pod swoimi rondelkami, przyglądając się gryfonce @Harmony Seaver, stosującej jej personalnie ulubioną metodę oceny gotowania, czyli "na węch", metoda ta bowiem nigdy nie zawodziła, a nos był w kuchni wielkim przyjacielem i doskonałym niezawodnym narzędziem pracy. Po chwili czasu, potrzebnej do pokończenia gotowania się dżemów i konfitur, kompotów, zacierów i marynaty pomogła wszystkim popakować i pozamykać swoje produkty. - Jak sie pewnie domyślacie, marynata musi swoje odleżeć, by nabrać swojej mocy, jednak moją małą tajemnicą jest wykorzystanie zaklęcia, przyspieszającego wzrost owoców na słoikach. - zasugerowała chytrze - Proces zachodzący podczas marynowania to po prostu szybka metoda konserwacji, w odróżnieniu od kiszenia, opierającego się na fermentacji. - machnięciem różdżki zebrała gary po gotowaniu uczniów- Możecie śmiało zabrać swoje dzieła ze sobą, lub zostawić tu a ja przekaże je skrzatom domowym. Pamiętajcie, żeby trzymać zacier w stałej temperaturze, może się wam przydać na zajęciach przed świętami. - dodała - Jesteście wolni.
Za wynik powyżej 10 jest ocena wybitny za pracę na lekcji. Osoba z najwyższym wynikiem otrzymuje od Gwen lojalnościowy napiwek kucharski w wysokości 40g - gratulacje Carly (@Scarlett Norwood) Osoba z najniższym wynikiem musi pomóc zmywać gary - sorry Wilkie pamiętaj by wspomnieć na fabule, że musiałeś myć gary i otagować mnie! (@Wilkie Marrok)
Punkty domów:
0-5 - 5 pkt 6-10 - 10 pkt 10+ - 15 pkt
+2 za sukces w etapie 1 (pachnieć suszonką) +2 za pomaganie kolegom/koleżankom +2 za wybitny dżem (k6 - 6) +5 za podpowiedź od kucharza z obrazu (kompot kość litery - J)
Widziadła:C - nie Krzątała się po salce koła realizacji twórczych, jak zwykle próbując doprowadzić przynajmniej tę kucharską połowę do stanu nieskazitelnej czystości. Oczywiście zakątek, w którym grzebali się w glinie artyści, obrzucała nieprzychylnym okiem, blaty kuchenne jednak i wszystkie utensylia błyszczały jak nówki (a nówkami, nie oszukujmy się, nie były). Przychodzących uczniów witała uśmiechem, zapraszając do tej grzebaniny. - Jak już wiecie, naszym planem na wiosnę jest organizacja kameralnego konkursu kulinarnego. Żeby się za cokolwiek zabrać, musimy doprowadzić tę salę do jakiegoś stanu prezencji... - uniosła brwi, podpierając się pod boki jak gderająca babcia- Magicznych farb nie pozeskrobujemy z parapetów, ale przynajmniej ten zakątek może uda się jakoś... ogarnąć. - potarła palcami brodę, zerkając na swoich uczniów.
Wielkie sprzątanie
Określ, za co zabierasz (rzut k6 nieobowiązkowy):
zadania:
1 - przegląd zwietrzałych przypraw 2 - przegląd szafek w poszukiwaniu moli i chochlików 3 - przegląd naczyń i wybranie tych poobtłukiwanych bądź zdekompletowanych 4 - mycie blatów i kuchenek 5 - przypalone gary 6 - polerka sztućców
Rzuć k6 na to, jak Ci idzie:
przygody:
1 - uwijasz się bardzo szybko, chyba coś Cie natchnęło do tej roboty! Możesz raz jeszcze rzucić kostkami i posprzątać coś jeszcze! 2 - to pył? Przyprawy? Kurz? Czegoś się nawdychał*ś i nie możesz opanować kichania 3 - to, czym się zajmujesz, strasznie Cię wciąga; znalazłeś jakiś śliczny widelec, wyjątkowy talerzyk, albo jakiś sekretny przepiśnik? 4 - znajdujesz składnik eliksiru stopnia I! Dorzuć k6, by dowiedzieć się jaki: parzysta: suszone figi abisyńskie nieparzysta: korzeń morwy białej 5 - wyskakuje na Ciebie chochlik i zaczyna ciągać Cię za uszy! 6 - coś nie masz dziś weny, jakaś senność Cię łapie, lepiej poproś, żeby ktoś porobił to z Tobą...
Za używanie zaklęć i podkreślenie ich w poście można zdobyć dodatkowe punkty!
Kod:
<zgss>Widziadła:</zgss> [link=url]wynik kości litery[/url] <zgss>Scenariusz:</zgss> [link=url]wynik tarota[/url] <zgss>Zadanie:</zgss> za co się zabierasz? <zgss>Przygody:</zgss> [link=url]jak Ci idzie?[/url]
- Chciałabym z wami, jako, ze jesteście członkami i członkiniami Koła, zaplanować szczegóły konkursu. - kontynuowała, rzucając odpowiednie zaklęcia na szafki, by wywołać z nich zawartość i móc wpuścić tam kolejne zaklęcia szorujące - Mam pewien plan, ale interesują mnie wasze propozycje odnośnie tego, czy może chcecie, by konkurs był tematyczny, z ilu składał się dań, a przede wszystkim... kogo byście chcieli widzieć w składzie jury? - spojrzała na nich z błyskiem w oku. Miała nadzieję, że nie zagłosują jak jeden mąż na Pattona Craine'a, ale z drugiej strony może jak się dziadek naje dobrego, to choć raz się uśmiechnie?
Ostatnio zmieniony przez Gwen Honeycott dnia Sro Mar 20 2024, 23:23, w całości zmieniany 1 raz
Widziadła:H, nie Zadanie: mycie blatów i kuchenek Przygody:dosko, bo znajduję składnik eliksiru stopnia I! dorzuciłam nieparzystą, więc korzeń morwy białej
Przyszła na zajęcia w y j ą t k o w o spinając włosy. Może i miała odstające uszy, których nienawidziła i które to starała się ukryć za wszelką cenę, ale jednak Koło Realizacji Twórczych polegało również na gotowaniu, szczególnie w przypadku tych spotkań, które prowadziła profesor Honeycott. A jako, że Vera zamierzała przeprowadzić się do kuzyna, czas najwyższy, by nauczyć się ugotować chociażby jajko. Najlepiej na miękko, bo takie lubi najbardziej. Dotarła do sali i przywitała się z nauczycielką. Stanęła po tej obcej stronie tego pomieszczenia, rzucając przelotnie tęskne spojrzenie na część kreatywną. Dobra, dobra. Trzeba się skupić. W końcu nowy semestr, nowa ja – tym razem chciała się postarać i pokazać, jaka to nie była ambitna! Wysłuchała pani profesor z delikatnym uśmiechem na twarzy, starając się nie patrzeć krytycznie na syf, jaki przyjdzie im sprzątać. No cóż, na pewno nie będzie to gorsze niż ogarnianie przedwcześnie wypalonych łajnobomb w Zonku. Gdy wstęp do zajęć się zakończył, bez słowa narzekania podeszła do mycia blatów i kuchenek – uwielbiała pozbywać się brudu uciążliwym szorowaniem, przywracanie porządku sprawiało jej dziwną satysfakcję. Miała chyba dzisiaj odrobinę szczęścia, bo w pierwszej kuchence, którą otworzyła, znalazła całkiem nieźle zachowany korzeń morwy białej. Schowała znalezisko do kieszeni i sięgnęła po płyn i wiaderko, chcąc rozcieńczyć detergent przeciw przypaleniom. Oczywiście taki o naturalnym składzie, w końcu mowa o przestrzeni, w której przyrządza się jedzenie. Rzuciła calefactio na wodę, czekając cierpliwie, aż będzie nieco cieplejsza. Nawet taki debil jak ona wiedział, że cukier lepiej rozpuszcza się w chociażby letniej herbacie. Przysłuchiwała się przy tym słowom nauczycielki i po chwili milczenia, odważyła się zabrać głos. - A może profesor Forester? Albo pani profesor Fran? – zaczęła od końca, bo tak było jej łatwiej. Propozycje dań? Co miała powiedzieć, parówki z wody?
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Widziadła:wynik kości litery Scenariusz:wynik tarota Zadanie: przegląd naczyń i wybranie tych poobtłukiwanych bądź zdekompletowanych Przygody:jak Ci idzie? - 1, czyli zajebiście, sprzątnę zaraz coś jeszcze
Koło realizacji twórczych prężnie działało, a Kate starała się tak często jak to możliwe uczestniczyć w tych spotkaniach, które interesowały ją nieco bardziej. Niekoniecznie zabierała się za rzeźbę i malowanie, ale na gotowanie zawsze mogła znaleźć wolną chwilę! Wpadła do sali przygotowana na wszystko, spodziewając się po prawdzie pichcenia czegoś, niekoniecznie sprzątania... Och, jakiż los był okrutny! Nienawidziła sprzątać! Od tego były przecież zaklęcia, które od pierwszej klasy wpajano im do głowy. Starała się jednak nie tracić zapału, szczególnie że wszystko miało być przygotowaniem pod konkurs kulinarny, na który już zacierała ręce! Podejrzewała, że będzie miała marne szanse w porównaniu z taką Adelą czy Scarlett, niemniej jednak nie zamierzała od startu poddawać się i nawet nie spróbować. Zabrała się za przegląd naczyń, by uprzątnąć nieco znajdujące się w szafkach komplety. Niektóre były trochę poobijane, inne nieco pobrudzone (czyżby malarze pożyczali sobie ich talerze jako robocze palety? - Chyba dobrze, jakby miał jeden temat, żeby potrawy były w miarę spójne - zauważyła, gdy Gwen podrzuciła im tę kwestię. - Wydaje mi się, że ciężko będzie ocenić w tych samych kategoriach kuchnię azjatycką i, no nie wiem, tort czekoladowy - dodała dla umocnienia swojego zdania. Określenie luźnych ram nie powinno jakoś specjalnie zaważyć na czyjejś kulinarnej fantazji. - O, profesor Forester! - westchnęła rozczulona, bo sympatia, z jaką darzyła tego staruszka sięgała zenitu. - Może profesor Rosa? - zapytała z nieskrywanym entuzjazmem i błyskiem w oku. Jego to chyba każda by chciała dobrze nakarmić... Okazało się, że tych wadliwych talerzy i kompletów nie było aż tak wiele, w związku z czym uwinęła się naprawdę szybko i zaczęła rozglądać się po sali, czy ktoś nie potrzebował dodatkowych rąk do pracy.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Widziadła:G Scenariusz: - Zadanie: przegląd szafek w poszukiwaniu moli i chochlików Przygody:2 to pył? Przyprawy? Kurz? Czegoś się nawdychałaś i nie możesz opanować kichania
Oczywiście, że wybrała się na spotkanie koła. Oczywiście, że nie mogła wysiedzieć w miejscu i przygotowania do konkursu również uznała za niesamowicie ważne, bo w końcu musiało być na niego odpowiednie miejsce. Bez tego to sobie mogła na kolanie pracować, a i tak nic by z tego wszystkiego nie było i cóż, tyle w temacie. O tym była przekonana, do tego stopnia, że aż westchnęła przeciągle, nim ostatecznie uznała, że trzeba przekonać się, co dokładnie znajdowało się w przepastnych szafkach. Bo, jak łatwo się domyślić, mogło tam być dosłownie wszystko i lepiej było to sprawdzić, zanim zacznie się jakieś porządku. Bo jeśli siedziało tam jakieś stado robaków... - A ja tam zrobiłabym jeden temat i brzmiałby: obiad na dwa dania z deserem - zakomunikowała, wychylając się z głębokiej szafki, w której właśnie myszkowała, starając się rozświetlić ją odpowiednio przy pomocy lumos sphaera, uśmiechając się lekko. Kula światła kołysała się tuż przy niej, starając się rozjaśnić ciemność w zakamarkach szafek, do jakich mimo wszystko trudno było dotrzeć, a już na pewno, kiedy było się tak małym, że można było uchodzić za chochlika albo mola we własnej osobie. Musiała upewnić się, czy coś się tutaj znajduje, a tak, w jakim dokładnie jest stanie, ale żeby tego dokonać, musiała najpierw zajrzeć dosłownie w każdy kąt, a później zabrać się za sprzątanie. Potrzebowała do tego chłoszczyść, bo nic lepszego tutaj na razie nie wchodziło w rachubę, ale skoro padły już pytania, to na chwilę oderwała się od swojej inspekcji. Zaraz jednak kichnęła dość mocno, potem kolejny raz i przez chwilę zachowywała się, jakby nic innego nie była w stanie robić. Poza tym, że gdzieś w międzyczasie wydusiła jeszcze: - Profesor Sanford... jury - ale nie mogła tego wyjaśnić.
Adela bardzo cieszyła się na każde spotkanie Koła Realizacji Twórczych - powiedzmy sobie szczerze, w większości przypadków nie była ona wielbicielką zorganizowanych zaklęć pozalekcyjnych, ale tutaj miała do czynienia z dziedzinami, które naprawdę lubiła, a gdy zajęcia prowadziła jej ulubiona kuzynka... po prostu nie mogło być lepiej! Na początku, zgodnie z prośbą nauczycielki, wzięła się za pomoc w sprzątaniu. W jej wypadku, zadaniem był przegląd zwietrzałych przypraw - na początku sprawdzała słoiczki ręcznie, badając zapach i kolor poszczególnych ziół i innych dodatków, a później, gdy któraś przyprawa nie nadawała się do dalszego użycia, rzucała na słoiczek zaklęcie "Chłoszczyć". Szło jej dość sprawnie, ale niestety, któraś z przypraw dostała się do jej nosa, wywołując kichanie, które nie mogło się skończyć i towarzyszyło jej przez dalszą część spotkania, utrudniając udział w dyskusji. - Może konkurs "Dookoła..." - urwała, by przeraźliwie kichnąć - ... dookoła świata". Po jednej potrawie z każdego kontynentu? Pewnie trudne do porównania, ale na pewno testujące kreaty.... Nie była w stanie powiedzieć nic więcej, bo kolejny atak kichania, z jednym kichnięciem następującym po drugim, odebrał jej mowę. Trudno, w gruncie rzeczy powiedziała co miała. Wróciła więc do swojej pracy, przetykanej kolejnymi kichnięciami, jednak gdy pojawił się kolejny temat do obgadania, natychmiast się ożywiła. - Profesor Forrester to dobry pomyyy... - urwała, by ponowie kichnąć Może profesor Scrivenshaaaaaft? Podawała osoby, które uważała za przyjazne i zaangażowane w życie szkoły, tak by nie narażać biednych uczniów i studentów na nieprzyjemności, bo w końcu to miała być dobra zabawa, a nie kolejne spotkanie z Patolem, który pastwiłby się nad uczniami nawet podczas dodatkowych aktywności.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Od kiedy odkrył jak zabawne może być gotowanie, nie przepuszczał okazji, by nieco sobie w ten sposób humor poprawić. Nie zdziwił się wcale, gdy zauważył w sali Carly, do której uśmiechnął się szeroko, a następnie zachichotał, gdy usłyszał, nad czym mają dzisiaj myśleć. Zdecydowanie nie powinno go tu być, gdy tryskał dobrym humorem. Zabrał się za ogarnianie potłuczonych talerzy, których było o wiele więcej niż się spodziewał. Uzbrojony w Reparo przede wszystkim, zabrał się za machanie różdżką i słuchanie odpowiedzi innych uczestników koła. O ile w kwestii tematyki mieli dość dobre pomysły, to w kwestii jury absolutnie się z nimi nie zgadzał. -A ja bym zrobił coś bliższego naszym uczniom. "Wykwintna kolacja za pięć galeonów". Niech się namęczą i zrobią coś z niczego. - Zaproponował wiedząc, że czasem skleić obiad, kiedy nie ma się knuta przy duszy, to ogromny wysiłek, nie mówiąc już o czymś, co miałoby zadowolić komisję. -A co do jury, to zdecydowanie odpuściłbym nauczycieli. Niech decydują Ci, co muszą się tak żywić. - Wzruszył ramionami, wyrzucając jeden porcelanowy zestawik, który nie nadawał się już absolutnie do niczego nawet po użyciu zaklęcia scalającego. Zaraz też miał kontynuować swoją wypowiedź, ale dopadły go chochliki i zaczęły ciągnąć za uszy. -A macie, wy skurwysyny! - Dźgnął jednego w oko różdżką, a drugiego ostrym kawałkiem porcelany. Jak on, kurwa nienawidził tych stworzeń.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Zagotowała zaklęciem wodę w kociołku i przelewitowała go na szafkę, której szuflady pełne były sztućców. Sprawdzonym sposobem nadstawiała po kolei każdy widelec, nóż i każdą łyżkę nad gorącą parę, po czym sprawnie i elegancko polerowała wszystko na błysk, do takiego stopnia, że można było się w tym przeglądać. Kiwała głową, słuchając tego, co mieli do powiedzenia, bo zajęcia z kółka były, w jej opinii, bardziej w rękach uczniów niż nauczycieli. Chciała wspierać ich kreatywnośći stanowić podporę pomysłów, jednocześnie nie chciała im narzucać zbyt wiele własnych wymysłów, w końcu to nie była lekcja, a zajęcia dodatkowe. - Okej. - machnęła różdżką, a na ścianie po stronie rzeźbiarzy-gliniarzy pojawiły się wymienione przez nich nazwiska i pomysły. Jak mogła się spodziewać po takich indywidualistach jak uczniowie Hogwartu - jednogłośności nie było.
Dania spójne Obiad na dwa dania z deserem Dookoła świata Kolacja za pięć galeonów
Profesor Forester Profesor Fran Profesor Rosa Profesor Sanford Profesor Scrivenshaft Loża uczniowskich szyderców degustatorów
- Rozpytam sie w pokoju nauczycielskim, kto miałby ochotę i czas wziąć udział w naszym małym konkursie, z uwzględnieniem waszych faworytów. - uśmiechnęła się, wracając do polerowania widelców - Gdybyście mieli powiedzieć, czyjej opinii wierzycie najbardziej. Kiedy gotujecie coś, kto - według was - ma zdanie, albo mógłby mieć opinię, która by się dla was liczyła? - zainteresowała się. Ona od dziecka wszystko podtykała pod nos wujkowi Benowi, a później, kiedy Ben znów wyjeżdżał na dalsze podróże, jego niechlubną rolę testera wszelkiego badziewia przejął Viego, jak każdy dobry starszy brat. Mając w jury ludzi, których opinia dla uczniów się liczy, na pewno znowytuje ich bardziej do kreatywności i nastarania. Kto jak kto, ale ona wiedziała, że niektórzy z profesorów nie szczycili się sympatią gawiedzi, niektórzy nawet nie zaskarbili sobie ich szacunku. - Myślę, że jeśli chodzi o dania, możemy zrobić miks waszych propozycji. - uśmiechnęła się, przyglądając wypisanym na ścianie słowom - Co powiecie na trzydaniowy obiad, jedno danie reprezentujące jakiś, wybrany przez was zakątek świata, jedno danie mieszczące się w dwóch galeonach dziesięć sykli, a na deser... deser! - pokiwała brwiami. I wilk syty i owca cała.
Finger food challenge
Gwen przyniosła z głównej kuchni odrobinę składników i przypraw, oraz oczywiście podpierdoliła profesorowi O'Malleyowi kilka eliksirów ze składziku jak nie patrzył, które teraz są do waszej dyspozycji. Danie wymyślacie dowolnie, byle mieściło się w kategorii i rozumieniu "finger food". Jeśli ktoś się nie orientuje co to, może zapytać ciocie Gwen B)
Rzut k100 - plus za każde 10 pkt w kuferku można dodać 5 pkt Wynik rozpatrz według kategorii poniżej: 1-44:klapa
scenariusz:
Spróbuj uratować danie: Rzuć kością litery, a następnie licząc A-1, B-2, itd. tyloma k6 - za każdą parzystą dodaj +5
45-80:widać jakieś chęci:
scenariusz:
Spróbuj namówić innego gracza, by popróbował Twojego dania i dał Ci radę, jak je udoskonalić. Za każdego namówionego ucznia, możesz dodać sobie +10 pkt!
81-120:to jest dobre danie
scenariusz:
Cóż. Po prostu dobre danie. Niestety, te chochliki, z którymi borykał się przed chwilą Max, chyba uznały, że chcą się załapać! Rzuć k6 by dowiedzieć się, czy udaje Ci sie ochronić swoje danie przed ich zakusami: 1,3 - chochliki kradną połowę z tego, co przygotował*ś 2,5 - czeka Cie walka na pięści z chochlikami, ale wygrywasz ten bój, danie jest bezpieczne 4,6 - przypominają Ci się treningi z Antoshą Avgustem i niewiele myśląc sypiesz chochlikom pieprzem w oczy. Bronisz swojego dania, ale jednocześnie obsypujesz nim innego gracza, oznacz kogo.
120+:ślinka cieknie
scenariusz:
Wychodzi Ci coś tak iście bajecznego, że łzy wzruszenia kręcą się w oczach. Zdobywasz +10 pkt dla swojego domu
Kichała, jakby ją pokręciło i nie mogła przestać, co było o tyle komiczne, że śmiała się przy okazji z uwagi Maxa. Ostatecznie miał rację, w końcu wymyślenie prostego jedzenia za bardzo niewielką kwotę nie było wcale takie proste i zdawała sobie z tego w pełni sprawę. Dlatego też uniosła w jego stronę kciuki, mając wrażenie, że za chwilę ją przekręci. Niewiele wyszło jej przez to ze sprzątania, ale i tak okolica nie wyglądała tak źle, jak wcześniej, co już uznała za sukces, od którego nie udało się na pewno uciec. Ciekawa była, jak ostatecznie będzie wyglądał ten cały konkurs, ale już teraz sprawiała wrażenie nie tylko niesamowicie zaciekawionej, ale i mocno zaangażowanej w to, co się działo, a oczy jej świeciły jak dwie latarnie, czego nie dało się w ogóle ukryć. - O, deser to może być wyzwanie, bo czy to ma być pięciopiętrowy tort, czy ciastko na raz? - zapytała od razu, rozbawiona, kiedy udało jej się już przestać kichać, a potem aż rozchyliła usta, kiedy okazało się, co mieli robić. Carly aż zatarła ręce, a później przez dłuższą chwilę wyglądała, jakby miała odlecieć do kosmosu, bo nie była w stanie zdecydować, co dokładnie zrobić i przypominała rakietę przed startem, zanim zabrała się za robienie mini pizzerinek, bo to było zdecydowanie finger food. Ciasto drożdżowe nie miało dla niej tajemnic, tak samo jak odpowiednie tarcie sera, czy krojenie składników takich jak papryka, czy smakowita szynka, na odpowiednio niewielkie kawałeczki, którymi mogła obłożyć przygotowywane dzieło. Zerkała również w stronę eliksirów, wyraźnie rozważając z rozbawieniem, co by tutaj można było dodać, bo miała w tym, cóż, niemałe doświadczenie. Cały czas przy tym sobie coś nuciła, sprawiając wrażenie, jakby zamierzała tańczyć, chociaż nie nawiedzały jej żadne halucynacje. I nie nawiedziły jej, kiedy chochliki rzuciły się, żeby porwać jej danie, kiedy miała wsunąć je właśnie do pieca! - Sio! A wy paskudy, a zjedzcie sobie surowego ciasta, to was brzuchy będą boleć - krzyknęła i skończyło się na bitwie na pięści z paskudami, które przegrały z kretesem, a ona okazała się jednym, jedynym i niepodzielnym zwycięzcą! - Ha! Żryjcie gruz, a nie pizzę!
K100:18 + 10 (20 w kuferku) + 10 (H i 2 parzyste)=38
Pytanie, które zadała Gwen, nie było szczególnie trudne - w kwestii gotowania Adela miała dość jasno określone wzorce, zadziwiająco zbieżne z tymi należnymi do jej kuzynki. Jej najlepszym sędzią przy daniach głównych był oczywiście tata, zaś w przypadku słodyczy - nie kto inny, a dziadzia, słynny koneser słodkości. Mimo wszystko Adeli było się trochę głupio odezwać - w końcu ich rodzina była w tym temacie dość specyficzna, a starsza Honeycottówna bez wątpienia wiedziała jak to wygląda u młodszej kuzynki, więc wychylanie wydawało się średnio sensowne. - Dobry pomysł, chociaż sprecyzowałabym reguły wyboru dań - skomentowała pomysł nauczycielki - Bo trudno porównać danie główne z przystawką. Zabrali się za przyrządzanie finger foods. Adela zdecydowała się przetestować Przysmak Korsarza - wydawało jej się, że to dobra, ciekawa i w miarę szybka propozycja. Niemal natychmiast zabrała się do pracy, zupełnie nie dbając o swoją uważność wobec zadania. Jej myśli zboczyły w dziwnie dalekim kierunku, przetaczając drogę od wspomnienia pewnego wesela i bardzo niezręcznej sytuacji, która na nim zaistniała, aż po wszystkie dziwne przygody, które przydarzały jej się przez ostatnie tygodnie. Odpłynięcie jej myśli nie było czymś szczególnie dziwnym, niemniej wpłynęło na to, że dość mocno schrzaniła przygotowaną potrawę, zdecydowanie przesadzając z pieprzem. Próbowała jeszcze to uratować i faktycznie - z pomocą magii, starła odrobinę pieprzu z wierzchu krakersów, ale i tak było go tyle, że trudno było nazwać tę potrawę pieprznymi krakersami - był to raczej krakersowy pieprz.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Ty wiesz na co tak się kicha. - Rzucił do @Scarlett Norwood, choć nieco ucieszyły go te kciuki w górę z jej strony. Zawsze był to jakiś punkt na jego koncie i choć wiedział, że uwielbiała durne pomysły, to wcale mu to nie przeszkadzało. On na przykład, nie potrafiłby nawet za pięćset galeonów zrobić za wiele jadalnych potraw, więc takie wyzwanie uważał za coś na prawdę trudnego. -Ja to nie wiem, kto się zna. Pewnie Carly by się nadawała, chociaż ta to nikogo by nie przepuściła, znając życie. - Rzucił koleżance jeszcze przytykiem, po czym skupił się na finger foodach. Tyle jeszcze kumał, że znał ogólny zamysł tych przekąsek. Dużo gorzej szło mu z wykonaniem. -Trochę tego dużo na jeden konkurs. - Zwrócił się ponownie do @Gwen Honeycott , chociaż propozycja wydawała mu się ciekawa. Sam by chętnie zasiadł do takiego jury, jeśli miał się tak nażreć, jak to proponowała. Zgarnął ze stołu jakieś krakersy, trochę ryby i szynki, a na koniec jakiejś pasty z twarożka i zaczął sklejać to niezdarnie ze sobą. Najpierw pieczywo, potem serek, a na szczyt łosoś lub szynka. Wyglądało dobrze, więc wrzucił sobie do mordy jedną sztukę. Cóż, smakiem zdecydowanie nie powalało. -Weź coś doradź. Za mamusię. - Przyłożył Carly do mordy swój wynalazek licząc na to, że pomoże mu zrobić z tego coś bardziej... Na poziomie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Veronica nie czuła się jak ryba w wodzie. Prędzej możnaby ją porównać do dżdżownicy, która wyszła z powodu deszczu na powierzchnie i wije się bez sensu na chodniku. Westchnęła, nie dorzucając do dyskusji swoich trzech knutów. Była jak na siebie wyjątkowo bierna, po prostu przysłuchiwała się rozmowie, rejestrując dokładnie kto zaszczycił opiekunkę koła swoją znamienitą obecnością. Zadano jej jednak pytanie, a niegrzecznie byłoby odpowiedzieć. Vera splotła ręce na piersi i zabrała w końcu głos. - Profesor Scrivenshaft wydaje się najbardziej odpowiedni – Propozycja profesor Honeycott dotycząca menu brzmiała bardzo rozsądnie, toteż kiwnęła głową z uznaniem, bo nauczycielce udało się pogodzić niebo i ziemię – czyli rozbieżne zdania kreatywnych uczniów Hogwartu. Gdy usłyszała, co jest ich zadaniem nawet się uśmiechnęła. Pochodziła przecież ze słonecznej Italii, która według niej szczyciła się najlepszą kuchnią na świecie. Bruschetta – no przecież nie da się tego spierniczyć? Wzięła bagietkę, zaczęła ją kroić, dobrała garść pomidorków, bazylię i mozzarellę. Szybko skleciła to w jedną całość, ale coś jej się zdawało że czegoś może tu brakować. Podeszła nieśmiało do Kate, z kanapeczką w dłoni. Uśmiechnęła się nieśmiało i westchnęła. - Coś tu nie pasuje. Yyy… czy możesz podpowiesz mi co to może być?
Wyciągnęła z szafki skrzynki pełne torebek z przyprawami i zaczęła przeglądać je, segregując te zwietrzałe czy po terminie, od tych które były jeszcze znośne, aromatyczne i nadawały się do konsumpcji. - Moi drodzy, jak wam idzie? - zapytała, kiedy ocknęła się, że przecież są tu jeszcze uczniowie, akurat by zobaczyć jak @Scarlett Norwood walczy na pięści z chochlikami i - a jakże! - wygrywa, na co parsknęła wesoło - Tej puchonce podczas konkursu w drogę nie wchodźcie! - zażartowała. Posłała zaklęciem zwietrzałe przyprawy do jednego z kociołków, a kociołek posłała w palenisko. Niech przynajmniej posłużą do rozesłania po sali przyjemnego zapachu ziół. Podeszła do @Adela Honeycott by popatrzeć na to co czyni i nachyliła się, mówiąc półgębkiem do kuzynki: - Ty chyba jkakaś zakochana, co? - zachichotała cicho - Spróbuj jeszcze raz, mamy czas... - mimo to wzięła jeden z krakersów i obwąchała ostrożnie nim nie polizała pieprzy z jego powierzchni i wzdrygnęła się. - Może serek pana Solberga pomoże? - obejrzała się na to, co czynił @Maximilian Felix Solberg z nadzieją, że może jego krem za to był niewystarczająco doprawiony i idealnie się złoży z przesadnie popieprzonymi krakersami Adeli. W końcu najbardziej dla Gwen liczyła się współpraca. Przynajmniej dopóki nie stawali w szranki podczas konkursu. Ostatecznie podeszła bliżej @Veronica H. Seaver, która słusznie i rozsądnie spróbowała ulepszyć swoje danie, dając je do posmakowania komuś, by uzyskać radę co można zrobić lepiej i kiedy ta nie patrzyła - podpierniczyła jej jedną kanapeczkę z talerza. - Spróbujcie wzajemnie ocenić, jak wam wyszło. - powiedziała z ustami pełnymi bruschetty - Takie preludium konkursu...
everybody jury
Napiszcie w poście, jak próbujecie dań pozostałych uczniów i wystawiacie im notę od 1 do 5. Zachęcam do spróbowania połączenia sił, jeśli nie poszło wam najlepiej! Zwycięzca otrzyma drobny upominek.
Bardzo was przepraszam za obsuwę, miałam małe turbulencje. Zamknę kółko we wtorek 16.02 po 20:00. Spodziewajcie sie wlotu zasad konkursu soonTM.
Kod:
<zgss>Danie:</zgss> <zgss>Ocena:</zgss>
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
- Żadne chochliki nie będą kradły mi jedzenia sprzed nosa. Nawet, jeśli miałby to być chochlik w postaci wicedyrektora - oznajmiła buńczucznie, jak zawsze, bo chyba zwyczajnie inaczej już nie umiała. Nie potrafiła się zatrzymać, nawet kiedy chciała, a w tej chwili zupełnie nie chciała, w pełni skoncentrowana na tym, co się działo, bo w końcu warzenie eliksirów i warzenie jedzenia było tak samo ważne i niesamowicie istotne i nie dało się tego w żaden sposób pominąć. Co to, to nie, musiała się na tym skupić, jeśli coś miała z tego mieć, a dostała faktycznie maleńkie pizze, które jej skromnym zdaniem idealne nie były, ale znajdowała się naprawdę blisko czegoś, co uznałaby za wspaniałe jedzenie. Zaraz jednak przyszła pora na próbowanie, a Carly była zawsze pierwsza do czegoś podobnego, więc najnormalniej w świecie poszybowała w stronę @Veronica H. Seaver, żeby spróbować przygotowanego przez nią dania, strojąc przy tej okazji miny, sugerujące, że bardzo starała się znaleźć odpowiedź na pytanie, jak jej to odpowiadało. - Niewątpliwie brakuje tutaj jakichś przypraw, ziół? Teraz jest mdłe i wydaje mi się, że nie tak kruche, jak powinno być, ale całościowo prezentuje się naprawdę smacznie, tylko brakuje, o, tej szczypty magii, która użądliłaby cię w język i pokazała, że to coś mmm, wyjątkowego! - stwierdziła ostatecznie, kiwając lekko głową, uznając, że dokładnie tak mogła opisać swoje doznania.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Marzenia się spełniały, choć na nieco innym poziomie. Mieli sami oceniać to, co koledzy i koleżanki przyrządzili na zajęciach. Max już wiedział, że jego dzieło raczej nie ma szans na podium i specjalnie się tym nie martwił. -Skoro sama nauczycielka to zaproponowała, to dawaj chapsa. - Wyszczerzył się do @Adela Honeycott , porywając jeden z jej krakersów. Chrupiące były fajnie, ale za to ilość pieprzu sprawiła, że Maxa prawie że zatkało na śmierć. -Dobre. Mocne. - Wyszczerzył się, popijając wodą, bo nie było łatwo się po tym pozbierać za szybko. -Ja tam nie narzekam. Posmarujesz czymś łagodnym i zjem całą blachę. Mocne trzy. - Jakby na potwierdzenie swoich słów, wrzucił do gęby kolejnego, mając oczywiście na podorędziu coś do popicia.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Adela nie miała szczegolnie dobrego humoru przez nie udaną przystawkę - można wręcz powiedzieć, że zwiesiła ramiona i smutno ułożyła usta w podkówkę. Humor poprawił jej dopiero Max i jego serek, dzięki któremu jej danie stało się prawie zjadliwe. Podziękowała koledze za pomoc, a następnie zabrała się za ocenę dań, zaczynając oczywiście od Maxa, którego danie mogła już spróbować, w trakcie łagodzenie swoich krakersów. Było całkiem dobre, choć trochę brakowało w nim czynnika "wow". Następnie oceniła bruschetty Verki, którym trochę brakowało przypraw. Na koniec zostawiła sobie danie Scarlett, które wyraźnie było najlepsze. Konkurencja szykowała się na poziomie, szczególnie że strony Scarlett...
Przysłuchiwała się ich wypowiedziom z uśmiechem, zadowolona, że każdy przynajmniej spróbował zaangażować się w posmakowanie i ocenę pracy innych. Ważnym elementem rozwoju kulinarnego, było tworzenie dań, które później próbowali inni ludzie, niekoniecznie tylko ci, którzy wiadomo, że te smaki polubią. Umiejętność rozumienia preferencji różnych konsumentów, łączenia smaków, balansowania przesadzonych nut, podkręcania innych, a to wszystko, by dopasować się do kubków smakowych jak największej ilości osób, by móc zachwycić wszystkich. Prawdziwe wyzwanie i prawdziwa sztuka. Ponieważ się już nasprzątali, pod koniec spotkania zwolniła wszystkich z zajęć i sama ogarnęła salkę koła realizacji twórczych, by mieć wszelką pewność, że pozostanie ona odpowiednio czysta do ich przyszłych, konkursowych i kulinarnych zmagań.