Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 5 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11 ... 17  Next
AutorWiadomość


Daemon Avrey
Daemon Avrey

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : lekka wada wzroku, blizna w okolicy serca, sygnet rodu Avery na placu wskazującym
Galeony : 542
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t19324-daemon-avrey-iii
https://www.czarodzieje.org/t19330-luna
https://www.czarodzieje.org/t19325-daemon-avrey-iii
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyPon Paź 26 2020, 20:26;

First topic message reminder :

Ale czy nie właśnie na tym polegało życie? Człowiek świadomie oddawał się w ręce przewrotnego fatum, które często z nim igrało. Świadomie godził się z tym co przynosi los, jedynie czasem wyrażając swoją sprzeciw, który często był jedynie zbędnym zrywem wynikającym z dumy istoty ludzkiej i jej naiwności. W ich relacji nie było niczego, czego wcześniej nie doświadczyli, choć tym ją wyróżniało był fakt, że trwali w tym razem. Wydawało się, że ścieżką życia łatwiej jest podążać, gdy ma się kogoś u boku, jednak Odey nie do końca chciała się na to zgodzić. Niezależna, pozbawiona pokory, dzika.
Ich zachowanie było również niejako ironią losu. Przy każdym spotkaniu wzajemnie poddali się próbom, którym nie byli w stanie sprostać, a jednak tworzyli pozory, żyli w kreowanej przez siebie rzeczywistości licząc, że to wszystko w końcu nie pierdolnie. A przecież to było oczywiste, jak fakt, że człowiekowi do życia potrzeby jest tlen. Lubił ją zaskakiwać, malujące się w jej lazurowych tęczówkach zdziwienie nadawało im blasku i którego nie był w stanie porównać do niczego innego, co widział na własne oczy. Było w nich coś bardziej magicznego niż poświata rzucanego zaklęcia.
Słysząc pytanie padające z ust ciemnowłosej przybrał bliżej nieokreślony wyraz twarzy. Z jego ust znikł delikatny uśmiech, zamiast tego tworzyły teraz cienką linię, natomiast w stalowo-niebieskich tęczówkach malowało się zastanowienie.
- A co znaczy dla ciebie? - w końcu po kilku długich sekundach odpowiedział pytaniem na pytanie, badawczo przyglądając się twarzy Gryfonki. Powietrze wokół nich powoli zaczynało gęstnieć, jednak tym razem nie było przesycone ani namiętnością, ani pożądaniem, tylko zupełnie czymś innym. Budziło to pewne obawy, jednak Avrey odsunął je od siebie, jak znienawidzone brokuły, którymi karmiła go matka w dzieciństwie.
- A sądziłem, że ten etap mamy już za sobą - zaśmiał się, wracając do swojej naturalnej postawy dupka.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyWto Cze 29 2021, 23:12;

Jak zwykle przeceniał ją w swojej głowie, a ujmował sobie. Wszystko to, co się dookoła nich działo oraz rozdziały historii, którą tworzyli — było wspólne. Dopełniali się, byli w stanie uzupełnić swoje braki i wspomóc słabe strony, co szczerze w tym związku uwielbiała. Żadne z nich nie było idealne, ale razem potrafili znaleźć rozwiązanie i dać sobie wsparcie, nawet w obliczu tak wielkiej tragedii, jaka go spotkała w ostatnich miesiąc. Był wrażliwy, niezależnie na jakiego się kreował, chociaż szanowała to, że nie lubił upubliczniać tej strony siebie. To była twarz tylko dla niej i być może Maxa, Eskila, Sophie.
Schodząc do niego jeszcze, obróciła się, prezentując wybraną kreację. Nie była to klasyczna sukienka, raczej komplet, na który składała się spódnica oraz bluzka w pastelowo-różowym kolorze. Wybrała bardziej dziewczęcy strój niż seksowny czy kobiecy, uznając, że na te ma jeszcze mnóstwo czasu, a nastoletnie lata dobiegają końca. Trzeba było je wykorzystać. Aprobata w jego spojrzeniu wynagradzała jej absolutnie wszystko, nawet to nieznośne układanie włosów. Zwilżyła usta, czując wciąż mrowienie po czułym pocałunku na przywitanie.
- Mhmmmm... Możemy też wybrać bardziej ustronne miejsce niż schodek na miotły, gdy znudzi nam się bal. -odparła ze wzruszeniem ramion, kokieteryjnie puszczając mu oczko i ruchem głowy zgarniając na plecy złote, wijące się pasma. Wcale nie narzekałaby na krótszy bal. Zdecydowanie była wobec niego zbyt uległa, robił, co chciał. - Tylko troszkę.. Wiesz, to ta babska rywalizacja, chociaż tego do końca nie rozumiem. Nie muszę przecież podobać się wszystkim, wystarczysz mi Ty.
Dodała jeszcze z rozbawieniem w głosie na myśl, o strojących się koleżankach, które szukały adoracji w spojrzeniach całej męskiej części szkoły. Alise kompletnie nie potrzebowała takich rzeczy, zapewnień o tym, że wciąż jest ładna i lubią na nią patrzeć. Ba, czułaby się z tym niekomfortowo. Może dlatego tak mocno trzymała jego dłoń, dumnie zadzierając brodę. Bo przecież miała jego!
Wielka sala tętniła życiem. Grająca muzyka wpadała w ucho, wszędzie były śmiechy, szepty i przytulające się w kątach pary. Kolorowe i eleganckie strony przywodziły jej na myśl ogród, zwłaszcza strój Profesora Huxa oraz Pani Perpetuy, którzy wychodzili właśnie gdzieś w stronę tarasu, mając dopasowane kreacje, co było urocze. Uniosła brew na jego słowa, zaciskając palce na otrzymanym napoju.
- A niby dlaczego miałoby być inaczej? Twoje też! - odparła z uśmiechem, zaraz stukając w jego szklankę i upijając swojego, jak się okazało, soku z dyni. Zwilżyła usta, pozbywając się jego resztek i wciąż miło, chociaż z odrobiną wyrzutu zerknęła w stronę skrzata. Odstawiła puste naczynie, nie zdając sobie sprawy z magicznych efektów, które towarzyszyły napojowi.
Idąc za spojrzeniem Lucasa, natrafiła na @Maximilian Felix Solberg w towarzystwie @Felinus Faolán Lowell, którego miała okazje poznać na wyścigu. Wyglądali razem na szczęśliwych, co wywołało pełen radości i ulgi uśmiech na twarzy Krukonki, bo z opowieści Lucasa wiedziała, że Max przechodził ciężki okres. Dobrze, że miał obok kogoś o rozsądku Felinusa. Trzymanie się przez nich za ręce było czymś dobrym, co może powinno zdarzyć się już dawno — mogłoby oszczędzić różanemu chłopcu kłopotów. Nie skomentowała tego jednak, przysuwając się tylko bliżej Lucasa i obejmując go w pasie, oparła się delikatnie o niego.
- Lubię patrzeć, jak ludzie są szczęśliwi. - mruknęła jedynie, przenosząc na niego spojrzenie niebieskich oczu. Bił od niego chłód, chociaż nie tak odczuwalny przez marynarkę, jak gdy trzymała go za rękę. Dostrzegła również @Eskil Clearwater, na którego widok również dość czule się uśmiechnęła. Przystojny chłopak przyprowadził naprawdę ładną partnerkę — nic dziwnego, gdy wyglądało się niczym książę z bajki i ściągało spojrzenia chyba każdej dziewczyny ze szkoły. Zaczepiona przez znajomą, odwróciła się na chwilę, niechętnie odsuwając od Sinclaira, który chyba wszedł w konwersację z kuzynem. Nie była wścibska, nie podsłuchiwała.
- Słucham? - powtórzyła z niedowierzaniem, łapiąc za jasny kosmyk, który faktycznie, zaczynał przypominać marchewkę. Zamrugała zaskoczona, kręcąc głową.- No nie, to się gryzie z różem...
Zabrzmiała jak typowa kobieta, całkiem nie zdając sobie z tego sprawy. Bliskość chłopaka i jego szept dotyczący piegów sprawił, że uniosła nieco brew z rozbawieniem. - A więc powinnam się przefarbować na rudo i załatwić sobie piegi, tak?
Szturchnęła go łokciem zaczepnie, kręcąc głową, powstrzymując śmiech. Przesunęła spojrzeniem po twarzy bruneta, napotykając granatowe tęczówki. Miał szczęście, że miała do niego taką słabość. Chociaż faktycznie przemknął po jej skórze dreszcz, nie zwróciła uwagi na źródło jego pochodzenia, którym był jego palec. Nie zdążyła zareagować, zanim ułożył jej marynarkę na ramionach. Pachnącą jak on. Zaciągnęła powietrze nosem, kiwając głową.
- Tak, to nic. Usiąść? O nie, nie mój Drogi. Masz ze mną zatańczyć. Co to za bal, bez tańca? Ale wiesz co.. Nasza sytuacja jest niczym scenariusz z mugolskiego pudełka z obrazkami i muzyką! Lub książki! Koleżanki moje to lubią. - zaczęła, łapiąc go pod rękę i leniwie zaczęła go ciągnąć w stronę parkietu, co rusz odszukując jego spojrzenie. - Najpierw dziewczyna mówi, że jej zimno — gdy podoba się jej chłopak. Ten oddaje jej ubranie, a potem i tak musi ją dogrzać i kończą, całując się przy fontannie w blasku księżyca. Ewentualnie w łóżku.
Wzruszyła ramionami, znajdując odpowiednie miejsce na parkiecie. Bez cienia ostrzeżenia odłożyła jego marynarkę na pobliskie krzesło obok, zarzucając mu ramiona na szyję i układając palce na karku, przysunęła się bliżej. Akurat trafili na środek wolnej piosenki, chociaż nie miała pojęcia, co będzie następne. Argent spojrzała mu w oczy z uśmiechem, przesuwając palcami po chłodnej skórze, ignorując okazjonalnie pokazującą się gęsią skórkę na swojej.
- Gratuluję wyników, Panie Prefekcie. Nie wiem, jak to zrobiłeś z tym wszystkim, ale jesteś niesamowity i jestem z Ciebie bardzo dumna.
Mruknęła cicho w jego stronę, pełna podziwu.

@Lucas Sinclair
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptySro Cze 30 2021, 15:08;

Atrakcja: Taniec
Kości: 57, na zdarzenie 1

Dla niego relacja z Alise była idealna. Nie raz przekonał się już, że właśnie potrafią jedno drugiego dopełniać i wspierać się nawet w nieprostych do pozbierania się sytuacjach. To oczywiste, że mieli swoje mankamenty - bo każdy je miał - ale dla Lucasa liczyło się to, że razem stworzyli miedzy sobą wyjątkową więź, która teraz owocuje. Mając przy sobie wszystkie bliskie mu osoby i czując ich wsparcie, udało mu się przekonać samego siebie, że warto się podnieść, nawet z najgłębszego dołka.
Jednak teraz, przed balem, kiedy spotkali się przy wejściu do Pokoju Wspólnego Ravenclawu, nie pamiętał nawet o tym co jakiś czas temu go przygnębiało. Chwytając dziewczynę w pasie i całując czule nie mógł wyobrazić sobie innego biegu wydarzeń i cieszył się, że postanowili tego wieczoru celebrować zakończenie roku szkolnego wspólnie.
- W takim razie... powiedz tylko słowo, kiedy Ci się znudzi - oznajmił bez zawahania, po jej słowach, zadowolony z siebie, po czym nachylił się ku niej, aby jeszcze raz skraść jej słodkiego buziaka. - Powiem Ci w takim razie, że dziś przeszłaś samą siebie. Jeśli wystarczy Ci moje uznanie, to w tym wypadku daję Ci najwyższą notę. Wyglądasz obłędnie i nie zdziwiłbym się, gdyby wszyscy się za Tobą oglądali - dodał po chwili, uśmiechając się szeroko i lustrując jej twarz, wyraźnie rozanielony. Co ona z nim robiła? Czuł, że z każdym dniem kocha ją coraz bardziej i nie potrzebuje do życia niczego więcej oprócz jej odwzajemnionego uczucia.
Rzeczywiście, kiedy weszli do Wielkiej Sali w środku zabawa rozkręciła się już na dobre. Masa znajomych twarzy, w tym jego najlepszy kumpel, w końcu w towarzystwie wyjątkowej osoby; kuzyn, któremu jedzenie uciekało z rąk - może specjalnie, byleby tylko został nakarmiony przez prześliczną partnerkę... Cóż, z pewnością świetna muzyka i jedzenie stanowiły jedynie tło. Bal był czymś więcej. Tworzyli go ludzie, którzy zebrali się tutaj, aby doskonale bawić się w doborowym towarzystwie. I właśnie dlatego palce Lucasa nieco mocniej zacisnęły się na drobnej dłoni Krukonki, kiedy przystanęli przy stoliku z napojami i za moment raczyli się bezalkoholowymi trunkami, ze specjalnymi efektami, które przygotowały dla nich skrzaty.
- Masz rację, nie biorę pod uwagę innej ewentualności - odparł na jej słowa z łagodnym uśmiechem, po czym wziął kolejnego łyka swojego rześkiego, cytrynowego picia. - Ja też to lubię. Wszystko wydaje się wtedy takie... jak powinno być. - wraz z tymi słowami przytulił ją, wciąż zerkając w stronę promieniejących Maxa i Felka. Zdecydowanie, był to piękny widok.
Nie mógł pozostawić tego dla siebie, kiedy dostrzegł zmianę koloru jej włosów, a jednocześnie musiał poinformować ją o tej jakże uroczej anomalii, która sprawiła, że nagle stała się ryżą dziewczyną z delikatnymi piegami - w jego odczuciu nadal bardzo urodziwą. Zaśmiał się kiedy zapytała go czy ma tak pozostać na stałe.
- Tobie do twarzy byłoby z każdym kolorem włosów. A wiesz, że ja uwielbiam Cie w każdej odsłonie. Nawet tej, lisico - oznajmił po chwili, zbliżając ku niej twarz, aby ostatnie słowa wyszeptać jej przy samym uchu i cmoknąć subtelnie w policzek. Za moment jednak zauważył, że widocznie jej skórę omiótł chłód, dlatego prędko oddał jej swoją marynarkę, aby jej ciało nie traciło więcej ciepła, a następnie przytulił ją nieco, odkładają swój i jej napój na bok. - Ah, tak. Chcesz zatańczyć? Nie ma sprawy. Jeśli taka jest wizja z niemagicznego pudełka z obrazkami... - rzucił zawadiacko się przy tym uśmiechając, kiedy ruszyli w stronę parkietu. - Ale nie powiem, bardzo podoba mi się zakończenie tej historii. A za chwilę okaże się, że specjalnie założyłaś sukienkę z krótkim rękawem, abym mógł Cię ogrzać - zaśmiał się, widząc jak odkłada jego marynarkę na krzesło, a następnie podszedł do niej, by chwycić jej dłoń, unieść ich złączone ręce oraz okręcić ją wokół własnej osi, na koniec łapiąc w objęcia. Co prawda melodia w tle była spokojna, jednak nie mógł powstrzymać się, aby z nią nie zawirować wśród tańczących wokoło par. Uśmiechnął się szczerze, kiedy pogratulowała mu zdanych egzaminów. Sam też był zadowolony z ich przebiegu.
- Dziękuję. Ty też poradziłaś sobie wyśmienicie. Zresztą jak zawsze. Wiele nauczyłaś się w klinice i na praktykach w Rumunii - pewnie zabłysnęłaś na egzaminie z opieki - zauważył również niezmiernie dumny ze swojej dziewczyny, która w tak młodym wieku, zebrała już tak wiele doświadczenia w swoim wymarzonym zawodzie. - Jesteś naprawdę zdolną bestią - dorzucił po chwili, żartobliwie, kołysząc się z nią w rytm wolniejszej piosenki, dzięki której mógł mocniej ją do siebie przygarnąć, z dłońmi ułożonymi na jej biodrach.

@Alise L. Argent
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptySro Cze 30 2021, 21:51;

Atrakcja: Taniec w parach
Kości: 8 xD
Efekt: k6 rzucę później

Przez fakt przyglądania się Dorieann dłużej niż te dwie-trzy sekundy mógł odkryć, że rumieniec na jej twarzy nie jest wywołany pościgiem za żabą, a najwyraźniej słowami, które padły. Nie był pewien o które chodziło, ale też nie chciał pytać jej wprost… bo co, jeśli jej ucieknie? Nie chciał zostać sam, choć na deficyt zainteresowania zapewne nie mógłby narzekać. Co mu jednak po zaciekawionych spojrzeniach młodszych koleżanek skoro przyszedł tu z Dorieann. Nie wyglądała źle z takim rumieńcem na policzkach choć jeśli będzie mieć go na sobie zbyt długo to jeszcze ktoś posądzi ich o przemycanie alkoholu. Nie obraziłby się za jakąś odrobinę ale bez przesady. Wystarczająco dużo napsocił tego roku, aby pakować się w kolejne kłopoty. Nie może tego robić pani Dear, jego tak jakby zastępczej matce od paru miesięcy. Nadchodzą wakacje, tam dopiero zacznie się dziać… póki co, teraz koncentrował się na burczeniu w brzuchu i soczyście czerwonych policzkach Puchonki, które aż prosiły się o dotknięcie - a czego nie zrobił z jakiejś wewnętrznej przyczyny. Być może z szacunku…? Odchylił jej dwa palce ściskające mocno czekoladową żabę. Chciał zerknąć. - Co najwyżej zostałaby zmiażdżona. Przecież to jedzenie, Dorieann. - totalnie nie rozumiał jej odczuć związanych z łakociami aczkolwiek to nie było teraz takie ważne. Usiadł okrakiem na ławce, gotów już nieelegancko pożreć czekoladową żabę kiedy usłyszał komentarz dziewczyny. Zasłonił ręką jej dłoń (przez co żaba zniknęła, bo nawiązała kontakt z jego osobą, której jedzenie się dzisiaj nie trzymało… może minie to za parę chwil…? Oby!!), przechylił lekko głowę na bok, aby zerknąć na jej twarz i uśmiechnął się od ucha do ucha, podarowując jej naprawdę ładny wyszczerz, nawet jak na jego możliwości. - Ty chcesz romantyzmu? No dobra!- pomysł mu się spodobał. Zamiast puścić dłoń dziewczyny, gładko przesunął ją pod jej spód i objął jej delikatną dłoń palcami. - Zatańczmy! Postaram się być romantyczny. - aż się postarał być przez chwilę Lucasem i lekko ucałował wierzch jej dłoni (co mu się bardzo podobało, niemal tak jak faktura jej skóry). Oczywiście popełnił faux pas bowiem tak gest wypada uczynić na koniec tańca, w podziękowaniu ale nie można być idealnym, prawda? Musi być jakaś równowaga. Wystarczyło przyjrzeć się błyskom w jego oczach, aby zorientować się, że on doskonale zdaje sobie sprawę, że nie to Dorieann miała na myśli. Robił jej na przekór, ale starał się być przy tym naprawdę uroczy. Podniósł się z ławki i nie puszczał jej dłoni, tylko zachęcał ją, aby wstała. Specjalnie dla niej rezygnował z walki o jedzenie (!!!), a to zasługiwało na docenienie. Zabrał dziewczynę na parkiet, to jest, do tej chmary osób tańczącej w parach. Podpatrzył oczywiście jak tańczy @Lucas Sinclair z piękną @Alise L. Argent, się chcąc nie chcąc oparł dłoń na talii Dorieann i jako tako stanął w odpowiedniej odległości (może nie tak bliskiej jak zakochańcy, ale na tyle odczuwalnej, iż poznał zapach jej perfum). - Gotowa? Obiecuję cię nie deptać. Chcę, żebyśmy trafili do Obserwatora. - te słowa kierował już prosto do jej ucha, bowiem nie usłyszałaby co mówi gdyby się do niej nie nachylił. Jak się bawić to na całego, prawda? Zjedzą później.

@"Dorieann Sheenani"
Powrót do góry Go down


Mulan Huang
Mulan Huang

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Galeony : 1636
  Liczba postów : 1452
https://www.czarodzieje.org/t20227-mulan-huang#630198
https://www.czarodzieje.org/t20246-lacze-lan
https://www.czarodzieje.org/t20228-mulan-huang#630207
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 01:44;

Atrakcja: chwilowo nic
Kości: -
Efekt: -

Hah, jak Krukoni wygrają Puchar Quidditcha to farbuję się na niebiesko! Tak powiedziała. I oto teraz znajdowała się w Wielkiej Sali... Z włosami sięgającymi ramion przefarbowanymi na jebitną niebieską barwę. Bo w końcu ona miałaby rezygnować i stchórzyć? W życiu.
Nieco nerwowym gestem odgarnęła z czoła wpadające do oczu włosy, do których chwilowo jeszcze nie przywykła po czym odwróciła głowę w kierunku stojącego tuż obok niej Drake'a, do którego uśmiechnęła się trochę niezręcznie. Tak naprawdę nie miała wcale tak wielkiej ochoty na to, żeby przychodzić na bal, ale jakoś tak się złożyło, że wszyscy wokół o tym gadali i jakoś tak wyszło, oboje nie idą z nikim. 'To co pójdziemy razem?' Naprawdę nie miała nic przeciwko temu.
Nie chciała się jakoś szczególnie stroić na to wyjście. Zresztą szansa na to, że miała pełnoprawną suknię wyjściową na wieczór była naprawdę znikoma. Prędzej szło w jej szafie odnaleźć kilka dobrze skrojonych garniturów lub prostych marynarek dobieranych do stylowych materiałowych spodni. Tego dnia zdecydowała się natomiast na białą koszulę pod krawatem i shorty. Do tego jeszcze narzuciła jeszcze czarną szatę dla dramatycznego efektu. Lub coś w tym stylu.
- Heeej... - festiwal niezręczności można było zacząć. Kompletnie nie miała pojęcia jak powinna się teraz zachować. - Too... co robimy?
Bo sama oczywiście chwilowo nie miała pomysłu. Żadnego. Pomroczność ciemnista czy coś takiego.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 02:05;

Atrakcja: Taniec w parach
Kości: 63 + 8 = 72 [po zaokrągleniu] || 36 + 20 [za efekt] = 56 || 4
Efekt: Doireann bardzo ładnie tańczy, ale jeszcze nie w tym poście.

  A więc taniec.
  Doireann, jak każda rasowa romantyczka, miała w głowie już dawno temu stworzony idealny scenariusz pierwszego tańca. Wyobrażała sobie w nim siebie, nieco wyższą i z ładniejszą fryzurą, w pięknie połyskującej sukni, otoczoną tą niesamowitą aurą tajemniczości. Ta zaś miała za zadanie przyciągnąć do niej absolutnie urokliwego gentelmana, na tyle śmiałego, by nie bać się zaproponować wspólnej zabawy - koniecznie odbywającej się w wiktoriańskiej sali z wielkimi oknami, na dodatek nocą, najlepiej kompletnie rozgwieżdżoną nocą i o pełni.
  Marzenia zaś miały to do siebie, że spełniały się często w dość zabawny sposób. Była obecnie wyższa o te nieszczęsne pięć centymetrów i najwyraźniej porywana na parkiet przez niezaprzeczalnie przystojnego Clearwater'a, który zdawał się być na tyle śmiały, by nie bać się zrobić czegokolwiek. Na tym jednak wszelkie podobieństwa się kończyły, co odrobinę łamało młode serduszko dziewczyny, które zdecydowanie wolało o pewnych sprawach fantazjować, niż je urzeczywistniać. W końcu to nie tajemniczość pchnęła półwila do tańca, a jej całkiem bezpośredni żart. Puchonka nie sądziła, że jej partner potraktuje jej słowa w jakikolwiek sposób poważnie.
  Dziewczyna otworzyła więc usta, jakby chciała coś powiedzieć, będąc przy tym absolutnie zaskoczoną. Naprawdę sądziła, że tańczyć nie będzie - co najwyżej obserwować, jak Eskil używa wszelkich balowych przywilejów, kiedy ona sama będzie podpierać ścianę. I wcale ta wizja jej nie smuciła; w końcu w żaden sposób nie naruszała jej strefy komfortu. Lubiła się chować i nie skupiać na sobie zbyt wielu spojrzeń. Jednocześnie nie czuła się wystarczająco dobra w tańcu, by w ogóle ryzykować zbłaźnienie się. Była więc skora zaprzeczyć własnej potrzebnie romantycznych doznań i wrócić do karmienia Ślizgona tuzinami czekoladowych żab, kiedy spostrzegła jego uśmiech. To i widoczny entuzjazm sprawiły, że Sheenani zawahała się. I nim zdołała cokolwiek wykrztusić, poczuła, jak eskilowe palce zaciskają się wokół jej dłoni, by zaraz potem jej skóra uraczona została pocałunkiem.
  Z wrażenia, pomimo pewnej wiedzy na temat obyczajów, całkowicie zignorowała niepoprawne umiejscowienie pocałunku w czasie. Już całkowicie onieśmielona, i wciąż rumiana, skinęła głową, pozwalając się wyprowadzić na parkiet, po drodze również zaciskając palce na dłoni Eskila. Nie był to uścisk mocny, ale wyczuwalny.
  Doireann miała siedemnaście lat i całkowicie skupiała się na myśli, że oto nadszedł dzień, w którym po raz pierwszy trzyma chłopaka za rękę. Wcześniejsze wspinanie się na drzewo się nie liczyło; asekuracja była w końcu pozbawiona większej uczuciowości. A teraz miała ową romantyczność obiecaną. Dziewczyna pozwoliła sobie podnieść wzrok na Ślizgona, zauważając jednocześnie, że ten zerkał w stronę swojego kuzyna. Sama również pozwoliła sobie na krótkie spojrzenie w stronę  @Lucas Sinclair i  @Alise L. Argent. Wyglądali razem ładnie; ładnie też poruszali się w tańcu i patrzyli sobie w oczy. Ich widok, mimo, że był naprawdę uroczy, sprawił, że Puchonka poczuła się nieco... zazdrosna.
  Ponownie skierowała swoją uwagę na Clearwater'a, tym razem przyglądając się mu nieco uważniej. W jego oczach widziała sporo rzeczy; wydawał się jej być zadowolony, może nawet nieco rozbawiony i zrelaksowany. Ten flirt zdecydowanie przychodził mu z łatwością. Nie można było też powiedzieć, że nie przyśpieszył swoim zachowaniem bicia serca dziewczyny. Mimo to Doireann czuła się trochę zawiedziona tym, że Eskil nie patrzy na nią w taki sposób, w jaki Lucas spoglądał na Alise. Oni nie widzieli poza sobą świata; Edward zdawał się za to doskonale widzieć każdy detal tła. Oczywiście, nie winiła go o brak uczucia. Znali się przecież krótko i niespecjalnie zależało jej na tym, żeby zaraz się zakochiwać. Po prostu... Chyba chciałaby się w końcu zadurzyć, w kimkolwiek, nawet gdyby nic miało z tego nie wyjść.
  Wprawiona w nieco melancholijny nastrój (na dodatek na własne życzenie), odetchnęła cicho, gdy poczuła dotyk Eskila na swojej talii. W odpowiedzi na ten gest oparła rękę na jego ramieniu, a potem lekko uniosła ich nada złączone dłonie, tworząc raczej amatorską ramę. - Gotowa. - Odparła, starając się uważać na własny ton. Nie chciała brzmieć na roztrzęsioną - zwłaszcza, że Clearwater trzymał wargi tuż koło jej ucha. Ten gest zdecydowanie naruszał jej przestrzeń. - Mam nadzieję, że napiszą o nas miło. - Dodała, może odrobinę zbyt cicho. Jeśli półwil postanowił się wyprostować, to mógł wyłapać dość intensywne, pełne oczekiwania spojrzenie Doireann.

@Eskil Clearwater
Powrót do góry Go down


Drake Lilac
Drake Lilac

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Dodatkowo : Wilkołak, prefekt
Galeony : 1195
  Liczba postów : 2094
https://www.czarodzieje.org/t20288-drake-lilac
https://www.czarodzieje.org/t20289-poczta-drake-a#636524
https://www.czarodzieje.org/t20286-drake-lilac#636463
https://www.czarodzieje.org/t20314-drake-lilac-dziennik#638560
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 03:13;

Atrakcja: Jedzenie
Kości: 2
Efekt: Miotacz płomieni z ust przy otwieraniu ich.

Sam niezbyt planował wybrać się na bal, bo szczerze nie miał nikogo do pary, ale ostatecznie wyszło na to że przyszedł na bal razem z Mulan. W sumie to sam do końca nie wie jakim cudem do tego doszło. Po prostu rozmawiali, wskoczył temat balu, obydwoje nie mieli z kim iść i jakoś to tak samo wyszło. A jako że Mulan lubił, to raczej nie będzie się przy niej nudził albo krępował. Ubrany był dosyć standardowo. No... Może nieco lepiej niż zazwyczaj.-Nie wiem. Chcesz coś zjeść?- Spytał się koleżanki. W sumie tancerzem nie był najlepszym, a nie chciał się wystawić na pośmiewisko. Kiedy tylko dotarli do stołu z jedzeniem, Drake złapał jakieś cukierki w kształcie smoczych łusek i wsadził je do paszczy ciekawy jak smakują. Dosłownie chwilę później poczuł ciepło w przełyku i zebrało mu się za ziewnięcie. Skończyło się na tym że z jego ust wystrzelił istny miotacz płomieni. Na szczęście niczego nie podpalił. Ma nadzieję że Huxley tego nie widział, bo Drake w ostatnich dniach i tak dostatecznie wiele razy się przed nim zbłaźnił. Ogólnie nie miał zamiaru otwierać buzi póki efekt nie minie, ale zobaczył jak @Doireann Sheenani tańczy z @Eskil Clearwater. Czyli jednak faktycznie poszli razem? Z wrażenia otworzył trochę buzię i buchnęło ogniem. Oczywiście jak tylko to spostrzegł, to od razu zamknął swój wilczy pysk. Następnie popatrzył na Mulan bezradnie i puścił dymka. Czy raczej niewielki ognisty obłoczek. Cudownie... Cukierki zrobiły z niego chińskiego ogniomiota.
Powrót do góry Go down


Zephaniah van Wieren
Zephaniah van Wieren

Dorosły czarodziej
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 591
  Liczba postów : 590
https://www.czarodzieje.org/t19733-zephaniah-van-wieren
https://www.czarodzieje.org/t20064-sowa-zefka
https://www.czarodzieje.org/t19732-zephaniah-van-wiener
https://www.czarodzieje.org/t20207-zephaniah-van-wieren-dziennik
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 11:30;

Zimny dreszcz przeszedł przez ciało Zephaniaha, kiedy myślał, że właśnie dzisiaj od dłuższego czasu weźmie udział w czymś więcej niż lekcji. A raczej... Na tyle, na ile mógł brać udział na nich. Chodził tylko na te, które uważał za niewyczerpujące jego organizm. Nadal był jakiś taki markotny, czasem jedzenie, które jadł szybciej chciało się wydostać z jego ust niż pozostać w żołądku. A mimo to złapał się na tym, że chciał dzisiaj spędzić czas wśród ludzi. Zobaczyć czy nadal miał w sobie poczucie charyzmy i tego dawnego charakteru. Czy po prostu już ciągle będzie taki... przerażony od wszystkiego. Ba, to był chyba pierwszy większy moment od momentu... Tego wszystkiego. Jeszcze wziął od pielęgniarki eliksir wzmacniający, żeby faktycznie trzymać się dobrze na nogach przez cały wieczór... może i nawet noc. Nie wiadomo kiedy będzie w końcu chciał spać. Może nawet nie pójdzie spać, tak jak to też działo się częściej ostatnim razem. Miał jakiś problem z całą lunarnością i tym jaki to miało na niego wpływ. Zbyt dużo książek nie tłumaczyło mu czemu tak było, więc porzucił odwiedzanie biblioteki. No, ale już dość o tym co się działo do tego momentu. To był teraz czas zabawy i hulanki.
I jak się okazywało - Gryfon nie zamierzał iść samemu na tę zabawę. Chyba chciał jednak odnowić jakoś swoje życie towarzyskie, małymi kroczkami kierować się ku poprawie. Czuł na sobie jednak "jakby wzroki", które przyglądają się mu ciągle i wołają, aby cofał się do swoich komnat. Ale nie, nie zrobił tego. Wolał zaryzykować. Przynajmniej tyle mógł zrobić. Dlatego w pewnym momencie schodził już ze schodów zaraz obok Wielkiej Sali, kierując się do drzwiiiii... i zrobił pauzę w chodzie. Nie, nie może wejść samemu. Dodatkowo w żołądku coś zaczęło go kręcić. Może nie powinien jednak tam wchodzić. Na pewno był dobrze ubrany? W końcu zakrył swoją protezę rękawiczką z czarnej satyny. Nikt nie powinien widzieć też, że w jego lekko casualowym, eleganckim ubraniu głównym elementem nie była proteza w rękawiczce. Na twarzy nadal miał draśnięcie, które już nigdy się nie zagoi. Może jednak da radę się wycofać jeszcze? Nie, już nie. Więcej zdecydowania, Zeph. Zwłaszcza, że twoja partnerka @Aurora N. Taylor już schodziła do ciebie. Tylko jak była ubrana, by lepiej jej widok docenić? No, to już nie rola tego narratora.
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 17:47;

Atrakcja: Taniec w parach
Kości: łącznie po obliczeniach z Dori to wyszło 56
Efekt: 1 - wszystko jest ok, nic nie sprawia problemu w tańcu

Eskil zaprzestał marzeń o romantycznych związkach kończących się związkiem. Próbował twardo stąpać po ziemi i póki co nieźle mu to wychodziło. Miał dosyć wierzenia, że ktoś odwzajemni jego uczucia, a więc koncentrował się na tym, co stanowiło czystą przyjemność. W chwili obecnej trzymanie szczupłej dłoni Puchonki, wyciąganie jej na parkiet, oglądanie jej czerwonej z zakłopotania (?) twarzy, obserwowania tańczącego i zakochanego kuzyna (na Merlina, gdzie nie zerknie to widzi jakieś objawy miłości - czy to Felek i ten jego Max, czy to Lucas, czy to psorek Williams kręcący się non stop przy ex nauczycielce, serio, ileż można) i wyczekiwania tego, co przyniesie chwila. Zarejestrował ten delikatny ścisk jej palców i nieumyślnie przypomniał sobie, że i jemu rzadko zdarza się ciągnąć gdzieś dziewczynę i to za rękę. Cóż, nie miał z tym problemu. Żadnego.
Znaleźli się w miejscu docelowym, muzyka rozbrzmiewała dzięki odpowiednim zaklęciom, magia Wielkiej Sali zachęcała do zabawy i nie potrafił temu odmówić. Miał dosyć swojego głupiego humoru, który towarzyszył mu przez ostatnie niespełna dwa miesiące. Należy zrobić to, co robi Lucas (czyli jego wzór do naśladowania, idol, bardzo wyidealizowany przez niego facet), czyli skoncentrować się na swojej towarzyszce. Dlatego też Dorieann była teraz poddawana czujnemu wzrokowi Eskila, być może odrobinę nachalnego jednak nie było to nie do wytrzymania. Odkrył przy okazji, że i ona popatrzyła na niego tak jakby przytomniej, jakby czegoś oczekiwała. Sęk w tym, że nie wiedział czego dokładnie bowiem domyślnym człowiekiem to on nie był. Ułożył dłoń na jej talii i zrobił to, bo tak trzeba, a dopiero po fakcie zorientował się, że ten gest mógłby być naprawdę ciepły. Pozwolił jej ułożyć "ramę", na którą sam nie zwracał należytej uwagi. W pewnym momencie wyprostował się, bo przecież nie muszą przez chwilę rozmawiać. Nie pamiętał wszystkich kroków więc postawił na spontaniczność. Odczekał na odpowiedni moment muzyki i wtedy zrobił jeden krok, kolejny, następny, początkowe były trochę niepewne, ale dosyć szybko załapał o co chodzi. Taniec był nieskomplikowany, a i trzeba przyznać, że choć jego umiejętności w tej dziedzinie były mierne, to posiadał niezłe poczucie rytmu. Cały czas na jego ustach tkwił uśmiech, naturalny, spokojny, beztroski. Trzymał mocno jej dłoń, a kiedy poczuli się na parkiecie na tyle pewnie to odsunął się na pół metra, aby mogła się obrócić. W tym momencie spostrzegł przyglądającego się im @Drake Lilac, któremu puścił oczko wraz ze znacznie szerszym uśmiechem, odsłaniającym cały rząd białych zębów. Po krótkiej chwili Dorieann wróciła do niego, a on niby "przypadkiem", przesunął dłoń z jej talii wgłąb jej pleców (nie niżej!), aby upewnić się, że się nie potknie. Zerkał kątem oka na Gryfona, ciekaw czy potrafiłby wywołać w nim przejaw zazdrości, mogący udowodnić, że coś czuje do Dorieann. W oczach Clearwatera pojawiły się złośliwe ogniki. Zwolnili tempo. - Świetnie tańczysz. Trochę się roztrzepałaś. Mówię ci teraz, bo pewnie jakbyś to zobaczyła za chwilę to miałabyś do mnie żal, że nie wspomniałem. Już raz to przeszedłem, Cali, ta wiesz, ze Slytherinu, na Halloween niemal wydrapała mi oczy kiedy jej nie powiedziałem, że się umazała sosem pomidorowym. - streszczał historyjkę kiedy oddalili się od głównego źródła muzyki i mogli rozmawiać. Specjalnie nawinął na koniuszek palca kawałek pukla jej włosów, aby zobaczyła jaki jest napuszony, rozdwojony i roztrzepany. Musi mu uwierzyć, prawda? A przy tym Drake musi to widzieć, bo dzięki temu mógłby pokazać zazdrość. Liczył na to! Gotów był go trochę prowokować...

@Doireann Sheenani
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 18:59;

Atrakcja: Taniec w parach
Kości: 63 + 8 = 72 [po zaokrągleniu] || 36 + 20 [za efekt] = 56 || 4
Efekt: Doireann bardzo ładnie tańczy, już w tym poście.

  Faktycznie, oboje zgrali się dość szybko. Było to dość zaskakujące dla Doireann; była w końcu świadoma tego, że nie tańczyła często, a na pewno nie w parach. Ten mały sukces postanowiła więc przypisać Eskilowi. W końcu to Ślizgon prowadził; ona wyłącznie próbowała słuchać jego ciała jak najlepiej, dopasowując swoje kroki i ruchy do jego. Ich wspólny taniec mógł być całkiem trafną metaforą ich dopiero rozkwitającej znajomości - Clearwater był zapalnikiem, za którym Sheenani po prostu podążała. Był to najwidoczniej kolejny raz w historii ludzkości, kiedy ekstrawertyk postanowił zaadoptować introwertyka.
  Doireann pozwoliła sobie na odrobinę relaksu. Wszystko szło dobrze, zdążyła już nawet przywyknąć to nieco bardziej intymnego dotyku. Nie miała powodu, by w tej konkretnej chwili zachowywać nadzwyczajną czujność. Jej wewnętrzna, wiecznie spłoszona łania opuściła więc łeb, a Puchonka zaczęła czuć, że tak właściwie… to bawi się dobrze. Nawet jeśli nie miała przed sobą pana Darcy’ego, a kogoś, kto mógłby być potencjalnie zwykłym (chociaż z racji bycia czarodziejem i półwilem określenie to byłoby ostatnim, którego użyłaby Doireann) nastolatkiem. Odłożenie odrealnionych oczekiwań zaskutkowało tym, że cała postawa dziewczyny rozluźniła się, a jej spojrzenie złagodniało.
  Zdecydowanie nie patrzyła już na Eskila tak, jakby miała spodziewać się najmniej spodziewanych rzeczy. Było miło, było dobrze.
  Kiedy nadszedł czas piruetu, dziewczyna przymknęła oczy i obróciła się wokół własnej osi. Podobał jej się delikatny podmuch wiatru we włosach i to, że dół jej spódnicy lekko zafalował. Nie przejęła się też tym, że pod koniec niegroźnie się zachwiała, przez co trafiła w nieco mocniejsze objęcie Ślizgona. Twarz miała przyozdobioną delikatnym uśmiechem, oczy zaś był zdecydowanie rozbawione. Wyglądała tak, jakby powstrzymywała się przed silniejszą ekspresją. W końcu damie nie wypada.
  Niedługo potem również zauważyła @Drake Lilac, stojącego nieopodal @Mulan Huang. Z początku miała pewien problem z rozpoznaniem jego partnerki; niebieskie włosy wyglądały na Gryfonce dość… prowokacyjnie? Mogła sobie wyobrazić, że dziewczyna nie należała z powodu przegranego zakładu do najszczęśliwszych osób. Pomijając jednak kwestie włosowe, posłała przyjacielowi szerszy uśmiech - ten jednak zniknął, gdy spostrzegła wylatujące z jego ust płomienie.
  I tyle byłoby z beztroski.
  Przez chwilę wodziła zrokiem pomiędzy Gryfonem, a Ślizgonem, próbując poświęcić odpowiednią ilość uwagi obojgu. Z jednej strony słuchała opowieści Eskila, a z drugiej zmartwiła się okrutnie. Niby wiedziała, że niewiele było rzeczy, do których Drake mógłby podejść nazbyt emocjonalnie, jednak sytuacja, w której chłopak faktycznie nabył cech stworzenia, po którym został nazwany, mogłaby należeć do tych, które mogłyby go przerosnąć. Zastanawiała się, czy jej przyjaciel po prostu stał spokojnie, czy może jednak roztaczał wokół siebie aurę bezradności, niemo prosząc o pomoc.
  - Ty też. To znaczy, świetnie tańczysz. Nie roztrzepałeś się w ogóle. - Wróciła wzrokiem do Eskila, tym razem na dłużej. - Za pomidorowy sos? - Powtórzyła, próbując się upewnić, że dobrze zrozumiała historię. W końcu dzieląc uwagę na dwie sytuacje łatwo było się jej pogubić. Dopiero po chwili zorientowała się, że oddalili się od centrum parkietu, zwolnili taniec, a na dodatek Ślizgon zaczął bawić się jej włosami. - O-Och. - Westchnęła jedynie i przytaknęła, kiedy ten pokazał jej pukiel. Niespecjalnie przejęła się tym, że był napuszony i niemal błagał o potraktowanie szczotką. Były w końcu... ważniejsze rzeczy. Delikatnie ujęła w dłonią eskilowe palce, które trzymały jej loki, a potem spojrzała mu prosto w oczy. Lekko rozchyliła wargi i po paru uderzeniach serca spytała: - Czy Drake właśnie zionął ogniem?

@Eskil Clearwater


Ostatnio zmieniony przez Doireann Sheenani dnia Czw Lip 01 2021, 19:34, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Ace Taylor
Ace Taylor

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : nowojorski akcent
Dodatkowo : jasnowidz
Galeony : 23
  Liczba postów : 38
https://www.czarodzieje.org/t20413-ace-taylor#646347
https://www.czarodzieje.org/t20417-ace#646360
https://www.czarodzieje.org/t20412-ace-taylor
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 19:05;

Atrakcja: Napoje
Kości: I
Efekt: budzi się we mnie demon podrywu


Wyciągnij dłonie i chwyć marzenie zawodziła Celestyna Wareback w głośniku gramofonu, a Ace, pląsający obecnie beztrosko po opustoszałym Pokoju Wspólnym Chłopców z Hufflepuffu i zaplątany w fałdy żółtego szlafroka sygnowanego logo z borsukiem, przechylił się bez wdzięku ani gracji nad łóżkiem, by zgodnie z radą śpiewającej diwy sięgnąć po leżące na szafce nocnej cytrynowe dropsy i zachłannie pochłonąć od razu całą garść oraz prawie się nią udławić - po czym, kiedy to całe życie przelatywało mu przed oczami w akompaniamencie desperackiego kaszlu, dotarło do niego, że właściwie to wcale nie ma ochoty wybierać się na żaden bal, a jego marzeniem byłoby teraz zagrzebać się w pościeli i oddać błogim rozmyślaniom np. o mieczu Godryka Gryffindora tudzież rozgrywanie w głowie nowych strategii szachowych, których i tak nigdy nie wykorzysta w praktyce, bo nie ma kolegów, którzy chcieliby z nim grać; w każdym razie, na bal nie chciało mu się pójść i dlatego odwlekał ten moment tak długo, jak tylko mógł, jednocześnie doskonale zdając sobie sprawę, że sumienie nie pozwoli mu tak po prostu nie pójść  - głupio byłoby tak wzgardzić faktem, że ktoś się pofatygował i go zorganizował. Poza tym, nie ukrywajmy; na takich balach zawsze dzieją się najbardziej kontrowersyjne rzeczy, a Ace lubił plotki być na bieżąco z szkolnymi dramami tym, co się działo u innych. Ostatecznie przystąpił więc do przygotowań: niby niedbale, choć tak naprawdę bardzo pieczołowicie musnął grzywkę Ulizanną, co by nadać jej mniej frywolnego, a bardziej eleganckiego wyrazu, przeżył jedno i pół załamania nerwowego nad garderobą (pierwsze gdy okazało się że nabyte pół roku temu wyjściowe wdzianko na specjalne okazje zostało kupione w ferworze planów o zrobieniu masy angielskimi śniadaniami i intensywnym uczęszczaniu na lekcje miotlarstwa i teraz, gdy żaden z powyższych planów nie został zrealizowany, było co najmniej rozmiar za duże i musi znaleźć w kufrze coś innego; drugie gdy sprawdził która godzina i dotarło do niego że jeśli nie wyjdzie natychmiast, skandalicznie się spóźni), potraktował elegancki choć przykurzony lakierek Chłoszczyściem i pomknął do Wielkiej Sali. I dopiero gdy stanął już w jej progu spadła na niego straszliwa refleksja, a mianowicie: był sam. A wszyscy inni byli w parach. Hm. Kompletnie nie pomyślał, że powinien był kogoś zaprosić (prawdopodobnie i tak nie miałby kogo, ale to inna kwestia). Czy to wielkie faux-pas, pojawić się na takim evencie samemu? Na pewno mniejsze niż wejść i zaraz wyjść, dlatego po krótkim wahaniu postanowił przemyśleć tę kwestię w miejscu, które na każdej imprezce ukoi nawet najbardziej samotne, niezręczne serce - PRZY BARZE. Serwujący drinki skrzat podał mu imbirowe piwo, na prośbę zainteresowanego dorzucając do kufla kolorową słomkę i palemkę; tak uzbrojony, przycupnął gdzieś z dala od parkietu, udając że nonszalancko sączy piwko i obojętnie obserwuje pozostałych imprezowiczów, choć tak naprawdę przeszukiwał wzrokiem parkiet w postaci jakiejś znajomej, przyjaznej twarzy (Alec? Aurora? ktokolwiek?) z którą mógłby zagadać żeby nie stać jak kołek, jednocześnie podejmując decyzję, że jeśli nikt się nie napatoczy, to dopije drinka i bez wyrzutów sumienia uda się do dormitorium w objęcia koca i książek. Tak. Bal będzie syty i Ace cały.

@Jules Swansea
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 19:26;

Nie przykładał tak wielkiej uwagi do tańca jak powinien. Ktoś, kto zna się na rzeczy z pewnością odnalazłby w ich ruchach kilkanaście błędów, ale dla nich nie było to takie ważne. Istotnym jest, że nie deptali swoich stóp, nie przewracali się, nie odginali jak pijane wagabundy w dzikich pląsach, a i mogli porozmawiać chwilę kiedy oddalili się od najgłośniejszych źródeł muzyki. Cały czas jakoś ich tam prowadził w tym tańcu lecz z każdą upływającą minutą było to coraz bardziej niedbale bowiem jego koncentracja ukierunkowana była teraz na rozmowę oraz próby wywołania u przyjaciela Dorieann jakiegokolwiek objawu zazdrości. Coś czuł, że nie będzie to proste. Raz pytał go o zamiary względem dziewczyny jednak nie natrafił u niego na żaden objaw takiego zainteresowania. To dziwne. Może po prostu dobrze to ukrywał? Kto wie, jeśli się postara to może wywoła w nim jakąś reakcję. Tylko jak to zrobić bez narażania się na gniew Dorieann ani tym bardziej na potencjalne nieumyślne wywołanie zauroczenia z jej strony? Choć lubił kiedy ktoś się w nim durzył to jednak przy Dorieann nie chciał tego jako efektu ubocznego. Nie był pewien czy miałby coś do niej poczuć. Różnili się diametralnie i nie wiedział o niej za dużo. Dotychczas otaczał się jedynie osobami o silnych charakterach i żelaznej woli, a teraz nie miał pojęcia czy Dorieann skrywa w sobie pokłady niewyobrażalnej siły. Musiał ją poznać, a skoro nic ani nikt inny nie pochłaniał jego zainteresowania to mógł praktykować zapoznawanie się z pewną introwertyczką. Tańczenie z nią było takie przyjemne i łatwe. Rozluźniała się i widać było to widać gołym okiem. Nie miała już tak czerwonej twarzy ani spiętych ramion, najwyraźniej postanowiła się po prostu bawić. Miał nadzieję, że jej trochę to ułatwia bowiem on nie miał z tym problemu. Kiedy obracała się to na nowo doleciał do niego zapach jej perfum i zastanowił się czy używa ich codziennie czy tylko na specjalne okazje. Sprawdzi. Osobiście. Niebawem.
Opowiadał jej kolejną historyjkę wszak gadulstwo było jego mocną cechą charakteru i dopiero kiedy skończył to zauważył, że dziewczyna nie słuchała go w pełni bowiem cały czas zerkała w kierunku Drake'a. I on tam popatrzył, ale widok zionięcia ogniem nie zrobił na nim większego wrażenia. Magia, ot. Dla kogoś, kto spędził wśród niej dzieciństwo niektóre aspekty nie są w stanie zaskoczyć tak, jak powiedzmy mugolaka. Wzruszył ramionami. - Bezczelnie korzystam z faktu, że nie muszę przejmować się za bardzo swoim wyglądem. - oczywiście mowa tutaj o potencjalnym roztrzepaniu się czy pognieceniu, bo tak czy siak dbał o to, aby nie wyglądać jak włóczęga (choć Robin zarzucała mu, że zarasta jak Dumbledore). - Ta. - skinął głową kiedy dopytywała o szczegół historii choć oboje wiedzieli, że jej to nie interesuje. Nieudolna próba wywołania zazdrości u Lilaca skończyła się na tym, że Doriann wyszła z inicjatywą (!) najmniejszego kontaktu fizycznego. Zerknął na jej palce, a potem prosto w jej oczy, odkrywając, że są koloru, a jakże, brązowe. Czy on musi być skazany na ten kolor? Naprawdę? Miał ochotę zacisnąć zęby, ale tego nie zrobił. - No tak, zionął ogniem, a co? Pewnie zjadł coś z magicznym dodatkiem. - potraktował to zupełnie normalnie, jakby zdarzało się to codziennie. - Nie będziemy go teraz ratować, dobra? Poradzi sobie facet. - nie chciał jej teraz wypuszczać, a skoro gnała za czekoladową żabą "bo mogło coś się jej stać" to śmiał przypuszczać, że mogłaby chcieć ruszyć na ratunek swojemu przyjacielowi. Protestował więc i korzystając z ich kontaktu fizycznego taktownie (acz niezbyt ukradkowo) oddalał się od jego osoby, na drugą stronę parkietu. Obrócił ją tyłem do Drake'a. - Patrz teraz na mnie, a nie na niego. Pomyślałem, że spróbuję wywołać w nim zazdrość kiedy zobaczy, że stoimy blisko siebie, ale on jest jak jakaś skała, nic go nie rusza. A szkoda, byłoby fajnie. - przyznał się szczerze, bez bicia. Zatrzymali się przy jednym z suto zastawionych stołów, ale nie schodził z parkietu. Nawet nie zorientował się, że w trakcie holowania jej w drugą stronę Wielkiej Sali, chwycił ją delikatnie za przegub. - Ej, ciekawe czy zadziałałby na niego urok półwila... -zadumał się na chwilę, a potem wybuchnął śmiechem. - Żartuję. - dorzucił od razu, bo nie zamierzał tego robić, ale milo było próbować nastraszyć Dorieann. Nie zabije go za to, prawda?

@Doireann Sheenani
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 20:02;

  Wciąż nie czuła się komfortowo w świecie czarodziejskiej kuchni. Myśl, że posiłek byłby w stanie wywołać u niej silne i niespodziewane reakcje, inne, niż niestrawność, sprawiała, że Doireann niejednokrotnie wolała pozostawać głodna, niż ryzykować. Nie rozumiała, jak można było przejść do porządku dziennego nad “magicznie zatrutym” jedzeniem. Sama do tej pory miała opory przed piciem czegokolwiek, co nie zostało przyrządzone przez jej własne ręce. Ten niegroźny epizod jąkania, w którym Felinus dość szybko jej pomógł, po tym, jak wypiła odrobinę zaklętej herbaty, skutecznie zraził ją do podejmowania jakiegokolwiek ryzyka. Dlatego też, przez ostatnie parę tygodni szkoły, nie widywano jej raczej na wspólnych posiłkach. Siedziała w kuchni, otoczona skrzatami, próbując swoich sił w gotowaniu. Wolała oparzyć się parę razy, ewentualnie namieszać w przepisie, niż martwić się, że za sekundę coś jej wyrośnie. Przejmowała się więc Drake’m, który buchał płomieniami, podobnie zresztą jak Eskilem skazanym na głodówkę.
  Ktokolwiek stał za owymi “psotami” powinien ponieść jakieś konsekwencje.
  - Jesteś pewien? To nie wygląda bezpiecznie. - Próbowała  raz jeszcze zerknąć na przyjaciela. Przeszkodą okazał się być sam Eskil, który to obrócił ją dość niefortunnie. Z początku pomyślała, że mogła w jakiś sposób zranić jego uczucia. W końcu była jego partnerką, a przez ostatnie parę chwil wpatrywała się Gryfona, na dodatek jawnie nie słuchając tego, co Ślizgon do niej mówił. W pierwszy odruchu poczuła się z tego powodu źle. To… nie było dobre zachowanie. Mogło krzywdzić, nawet odrobinę, a Doireann należała do osób, które ze wszystkich sił chciały udowodnić, że są dobre. - Przepraszam, Eskil. - Zaczęła więc mówić, wchodząc mu w słowo. - To nie było uprzejme. Naprawdę, bardzo cię... Co? - Dziewczyna zmarszczyła czoło. - Przecież nie ma najmniejszego powodu, dla którego Drake miałby być o mnie zazdrosny. Przecież wytłumaczył to już wcześniej. - Mówiąc to miała w głowie ich pierwsze spotkanie. Już wtedy Clearwater podejrzewał ich o bycie w związku. Była pewna, że zaprzeczenie ze strony Lilaca było wystarczające.
  Doireann przystanęła, spuszczając na moment wzrok. Wbijając go w czubki swoich butów, myślała intensywnie nad całą sytuacją. Zachowanie wila, oczywiście całkowicie nieświadomie, budziły pewne lęki, które dziewczyna przez cały okres oczekiwania na bal próbowała w sobie stłumić. W końcu… cały czas miała wątpliwości względem motywacji Eskila. Przełknęła więc ślinę, wciąż unikając patrzenia na chłopaka. - Eskil… Chciałeś go tylko zdenerwować? Dlatego mnie zaprosiłeś? - Spytała w końcu. Głos miała raczej spokojny, chociaż nie wyglądała obecnie na najszczęśliwszą osobę.
  Och niepewności, niszczycielu zabawy.

@Eskil Clearwater
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 20:18;

Powinni najpierw się najeść tych smakowitych dań zdobiących stoły, a potem dopiero iść tańczyć. Kiedy obojgu burczało w brzuchu to od razu łatwo było o zirytowanie. Z drugiej strony Eskil dawał sobie nieźle radę kiedy nie myślał o głodzie. A może po prostu na początku balu po prostu wyolbrzymiał swoje potrzeby? To też bardzo możliwe wszak ten chłopak potrafił zachowywać się całkowicie niepoważnie tylko po to, aby zyskiwać jak najwięcej cudzej atencji. Nigdy nie przestanie tego pragnąć skoro jego dziedzictwo łaknęło bycia w centrum uwagi. Teraz chciał pełnej uwagi Dorieann, a ta zmartwiła się o swego przyjaciela. To nie było miłe, że ją od niego odciągął, ale ostatnimi czasy musiał ustępować w relacjach zbyt często, aby teraz wysilić się na jakąkolwiek empatię względem Drake'a. Nic mu złego nie dolegało, ot, magiczny efekt, a więc nie chciał "wypuścić" Dorieann, bo wtedy zostanie sam, będzie musiał szukać sobie znowu zajęcia bądź osoby, w której towarzystwo mógłby się bezpardonowo wprosić. Nie lubił być sam. To go przytłaczało zwłaszcza teraz kiedy jego złamane serce jeszcze się nie do końca pozbierało po podwójnym porzuceniu. Nie odpuszczał dziewczynie, domagał się jej towarzystwa tu, i teraz. - No jasne, przecież lada moment mu to minie. On nie jest z cukru, nic mu nie będzie jak popluje sobie ogniem. I tak tego nie cofniesz żadną magią, musi to przeczekać. - nie miał pojęcia czy to faktycznie tak działa, ale zamierzał walczyć o jej atencję. Gotów był jej wmówić, że chwilowa przypadłość Gryfona to nic takiego, byleby do niego nie szła. W końcu znaleźli się na tyle daleko, że stracili go z oczu - i dobrze. Skrzyżował ręce na karku i względnie rozluźniony przyjął postawę beztroskiego balowicza. - Oj, Dori, przecież nigdy w życiu nikt nie przyzna się przy dziewczynie, że coś do niej czuje. To tylko takie gadanie, a prawda może być inna. - wzruszył ramionami. - No ale skoro nic go nie rusza to faktycznie mówił prawdę. - oznajmił i niestety nie był zbyt usatysfakcjonowany, że nie wywołał trochę zamieszania. Pozostaje więc pozostać grzecznym Ślizgonem, nawet teraz, w trakcie balu na zakończenie roku szkolnego. Kiedy mina dziewczyny zrzedła i gdy zapytała go o motywacje, popsuł mu się trochę humor. Westchnął bardzo głęboko i dosyć głośno, a potem przetarł oko kłykciem. - Na gacie Merlina, nie. - kogo jak kogo, ale Sheenani nie traktował przedmiotowo. - Zaprosiłem cię, bo nie chciałem przyjść sam, to proste. - wyjaśniał to tonem człowieka, dla którego pobudki są oczywiste. - I nie chcę go denerwować tylko wywołać w nim zazdrość, ale to nieaktualne, bo najwyraźniej go nie rusza, że ktoś się przy tobie kręci, a teraz już mi się nie chce bardziej starać, aby się tym zainteresował. - już stracił zapał na wywoływanie zazdrości Lilaca, a poczuł znowu głód. - Jeszcze masz jakieś zarzuty czy możemy iść coś zjeść? - zapytał tonem obronnym, który sugerował, że wielokrotnie był posądzany o niecne zamiary. Powinien się przyzwyczaić, ale dzisiaj akurat był szczery i nie owijał w bawełnę.

@Doireann Sheenani
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 21:20;

  To było... zdecydowanie źle zinterpretowane. Niestabilność nie do końca rozwiniętego nastoletniego płatu czołowego Doireann nie była na szczęście na tyle duża, by dalej brnąć w coś, co na spokojnie mogłoby skończyć się kłótnią; chociaż mogła nie być to kwestia jej potencjalnego rozchwiania, a panicznego lęku przez starciami wszelkimi. Dziewczyna była więc na tyle rozsądna, by na spokojnie wysłuchać tłumaczeń chłopaka, a potem przez chwilę poddać je analizie. Objęła dłońmi swoje ramiona i myślała, by ostatecznie ponownie podnieść wzrok na Eskila. Wciąż wyglądała na odrobinę zmartwioną, jednak nie aż tak nieszczęśliwą.
  - Przepraszam. - Kolejny raz powtórzyła to słowo. Mimo, że należała do osób, które mówiły to dość często, to nie oznaczało to, że w swoich przeprosinach nie była szczera. - Nie chciałam być podejrzliwa, po prostu… - Nie była pewna, co powinna była dalej powiedzieć. Mogła zaznaczyć, że co najmniej połowa wolnych dziewcząt zgodziłaby się pójść z nim na bal; na dodatek młódek znacznie bardziej do niego pasujących. Czuła jednak, że podobne stwierdzenie mogłoby jedynie sprawę pogorszyć; chłopak mógłby w końcu pomyśleć, że nawiązuje do jego wilowatości, albo też uznać, że ma go za typa, który brałby, co los da. Eskil już raz pokazał się jej z dość wrażliwej i gwałtownej strony. Sama z resztą również potrafiła wysunąć pewne wnioski, co właśnie przed chwilą udowodniła. Zwłaszcza teraz, kiedy jakieś napięcie wciąż było wyczuwalne, postanowiła unikać komentarzy, które łatwo było źle zrozumieć. Zamiast tego, może nawet odrobinę zainspirowana szczerością Clearwatera, postawiła na nieco bardziej przejrzystą deklarację własnych lęków. - Po prostu wciąż nie rozumiem, dlaczego tutaj jestem. Zastanawiałam się nad tym przez parę ostatnich dni i… - Głośno nabrała powietrza i westchnęła, spoglądając gdzieś na bok. Była przyzwyczajona do swobodnej ekspresji swoich emocji przed Lilackiem - i tylko przed nim. Czuła się zażenowana. - Ostatecznie postawiłam na litość. Wiesz, ja wiem, że jestem raczej nudna. - Jej głos wyraźnie stał się cichszy. Nie chciała, by ktokolwiek inny ją usłyszał. - Przepraszam. Naprawdę nie myślę o tobie źle. - Dodała szybko, wpadając najwyraźniej w krąg samobiczowania.
  Raz jeszcze przyjrzała się Ślizgonowi. Stali nieco dalej od siebie i już żadne nie dotykało drugiego. Doireann, nawet jeśli nie była przyzwyczajona do podobnej bliskości, czuła się jej brakiem lekko zaniepokojona. - Ale… Też nie powinieneś robić podobnych rzeczy. - Zaznaczyła po chwili. Nie potrafiła w końcu określić odpowiedniego momentu, w którym zwykła zabawa z Eskilem przemieniła się w testowanie uczuć Drake'a. Dla bezpieczeństwa postanowiła więc nie precyzować. A potem odwróciła się ku stolikowi, przy którym niedawno siedzieli. - Na co masz ochotę? - Spytała, zakładając - prawdopodobnie słusznie - że wciąż na jej barkach spoczywać będzie dbanie o sprawy żołądkowe Eskila.

@Eskil Clearwater
Powrót do góry Go down


Aurora N. Taylor
Aurora N. Taylor

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172
C. szczególne : Kilka tatuaży, burza loków na głowie, silny amerykański akcent
Galeony : -159
  Liczba postów : 134
https://www.czarodzieje.org/t20361-aurora-nora-taylor
https://www.czarodzieje.org/t20368-niepoczytalna-poczta-aurory#644120
https://www.czarodzieje.org/t20363-aurora-n-taylor
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 21:35;

Atrakcja: Napoje
Kości: C
Efekt: jestem lekko zazdrosna

Tak naprawdę wcale nie planowała tu przychodzić. A przez chwile może nawet planowała, jednak szybko przypomniała sobie, że przecież nie ma z kim. Bycie nowym w szkole stwarzało szereg problemów związanych z brakiem przynależności. Przez całe sześć i pół roku uczniowie Hogwartu zdążyli nawiązać bardzo silne znajomości, których ani Aurora, ani żaden inny nowy w szkole uczeń nie przeskoczy ot tak. Nie tak szybko. Nie w pół roku. Nawet jakby starali się z całych swoich sił. Aurora ma jednak szczęście - w całym tym przeprowadzkowym zamieszaniu nie została sama i z tyłu głowy zawsze wie, że nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji ma na kim polegać. Nie zamierzała jednak wyciągać na szkolny bal żadnego ze swoich braci, głównie z powodów czysto praktycznych - wydawało jej się, że po prostu nie będą chętni. Z tego powodu sama również postanowiła zrezygnować z wydarzenia, o którym od paru dni mówi przecież cała szkoła. Zaraz po zakończonych egzaminach, zbliżająca się impreza stanowiła temat numer jeden w rozmowach miedzy uczniami i studentami, a nawet nauczycielami.
Była nieco zdezorientowana gdy otrzymała propozycje od Zepha, a jeszcze bardziej - gdy się na nią zgodziła. Zdążyła przyzwyczaić się do faktu, że dzisiejszy wieczór spędzi w Pokoju Wspólnym i wcale nie było jej z tego powodu jakkolwiek przykro, dlatego nagła decyzja o zawitaniu na imprezie przyprawiła ją o lekkie mdłości. Chyba takie wydarzenia jednak trochę ją stresują, mimo że w Ilvermorny czuła się w nich jak ryba w wodzie.
Otóż kompletnie nie wiedziała w co się ubrać. Klęczała na podłodze przed otwartym na oścież kuferkiem i raz po raz wyciągała z niego kolejne ubrania, chcąc znaleźć cokolwiek co nadawałoby się do wyjścia do ludzi. Sukienek jak na złość miała dość mało, a kiedy w końcu chwyciła za taką, która może się nada (jak ubierają się Brytyjczycy na imprezy? Czy to bardziej impreza czy bal?) bez większego zastanowienia i dłuższego spojrzenia na nią pobiegła do łazienki aby się przebrać. Wybrała taką w kolorze czerwonego wina, długą, ale niezbyt zobowiązującą, na cienkich ramiączkach. Włosy jak na złość odmawiały jej posłuszeństwa, dlatego (niewiele mogąc z nimi w tej chwili zrobić) spięła je beżową grubą gumką w dość niesfornego, luźnego koka, a pasma przy twarzy puściła luźno.
Do Wielkiej Sali doszła dość szybko, zważając na problemy z ruchomymi schodami, których szczerze nienawidziła od pierwszego dnia pobytu w tej szkole
-Hej. -Uśmiechnęła się lekko i zatrzymała przy czekającym już Gryfonie. Prawdę mówiąc niezbyt dobrze się znali. Aurora rzeczywiście jakiś czas temu zauważyła brak jednego z zawodników gryfońskiej drużyny Quidditcha, jednak nie miała ani czasu ani głowy na zastanawianie się gdzie ów gracz się na merlina podział i czemu właściwie nie gra. Nie jest też osobą wścibską, wiec nawet jakby miała czas na zastanawianie się - pewnie wcale by tego nie robiła. Dopiero ponowne pojawienie się chłopaka w szkole wzbudziło w niej większe emocje, prawdopodobnie przez krążące wśród mieszkańców domu lwa plotki i widoczny uszczerbek na zdrowiu samego zainteresowanego. -Wybacz, że ciągnę Cię od razu w stronę baru, ale piekielnie chce mi się pić. -Rzuciła szybko i równie szybko skierowała się w stronę bogato zastawionego stołu, a tam niemal od razu podbiegł do niej skrzat i wesoło wręczył jeden z wielu napojów serwowanych dzisiejszego wieczoru. Skrzywiła się po wypiciu cytrynowej nalewki i z powrotem wzrok skierowała w stronę jej dzisiejszego towarzysza, mając nadzieje na naprawdę miłe spędzenie najbliższych paru godzin.

@Zephaniah van Wieren
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 21:46;

To całkowicie normalne, że jest podejrzewany o niecne zamiary. Zdążył nauczyć świat swojego knucia i drugiego dna wypowiedzi lecz ostatnimi czasy tyle się wydarzyło, że przestał knuć. Musiał popracować nad sobą, odnaleźć się w nowej sytuacji, oswoić się z głębokim smutkiem i nadaktywnością harpich cech. Przez to stał się drażliwy na punkcie fałszywych oskarżeń, bo nie miał na to siły. Nie powinien się boczyć na Dorieann, że podejrzewała go o niecne zamiary, ale jakoś tak nie potrafił zdobyć się dzisiaj na wyrozumiałość. To przez ten głód, to musiała być tego przyczyna. Starał się niepotrzebnie nie złościć dlatego wyjaśnił motywy swojego działania wszak nie miał nic do ukrycia. Odkrył, że szczerość bywa zabawniejsza aniżeli siatka słodkich kłamstewek, w których łatwo można się zgubić. To chyba efekt dojrzewania bądź przebywania przy Lucasie, gorliwie pracującego nad sposobem myślenia swojego młodszego kuzyna. Usłyszawszy przeprosiny machnął lekceważąco ręką, bo one niewiele mogły tutaj zmienić. Prawdą jest jej podejrzliwość, a intencje nie miały tu wiele do powiedzenia. Wodził wzrokiem po tłumie mijających ich osób w oczekiwaniu na kolejne oskarżenia, z których będzie musiał się wybronić. Przeniósł na nią spojrzenie dopiero kiedy dotarł do niego sens jej słów. Zsunął ręce ze swojego karku i przyjrzał się Puchonce lekko zdezorientowany. Nie podejrzewał ją o niską samoocenę, a tymi słowami właśnie to potwierdziła. W pierwszej chwili chciał się obrazić, rzucić w jej stronę tekst w stylu "skoro nie wiesz po co tu przyszłaś to ja się zmywam", ale to oznaczałoby, że musiałby być sam do momentu znalezienia innego towarzystwa. Zmarszczył mocno brwi. Nie chciał słuchać dalszego ciągu opisywania swojej niskiej samooceny, a więc oparł obie dłonie na jej chudziutkich ramionach i pochylił głowę, aby ich spojrzenia znajdowały się na tej samej linii. Na Merlina, czemu te dziewczyny są takie malutkie...?! - Powiem to raz. - nieumyślnie zabrzmiał dosyć chłodno. Odchrząknął, aby ocieplić nieco swoje struny głosowe. - Uwierz mi, Dorieann, gdybyś była nudna to nawet bym na ciebie nie spojrzał. Nie cierpię nudnych osób, a ciebie wyciągnąłem na bal. To chyba coś mówi, co? - ugryzł się w język bowiem chciał dopowiedzieć, że jeśli będzie mu wmawiać, że jest nudna to w końcu w to uwierzy. Nie odczuwał tego przy niej. Nie zastanawiał się nad tym bowiem tamtego dnia, na błoniach, odpoczywał przy ich rozmowie. Chyba nie zdawała sobie sprawy, że swoim spokojem zarażała nawet lekko zbzikowanego wewnętrznie półwila. - Dlaczego mam nie robić podobnych rzeczy? Chcę się bawić. - zabrał ręce z jej ramion i poluzował na szyi pożyczony od Lucasa krawat. Ruszył za nią w kierunku stołu lecz jego mina pozostawiała wiele do życzenia. Zanim usiedli, jakoś się ogarnął i wyluzował. - Chyba skuszę się na płetwalki. - wyciągnął długą rękę nad stół i zabrał miskę z chipsami. Sięgnął po pierwszego i na całe szczęście nie zniknął. - Uff, minęło. - schrupał słoną przekąskę i wyciągnął miskę w kierunku Dorieann. Czyżby pojednawczy gest?

@Doireann Sheenani
Powrót do góry Go down


Zephaniah van Wieren
Zephaniah van Wieren

Dorosły czarodziej
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 591
  Liczba postów : 590
https://www.czarodzieje.org/t19733-zephaniah-van-wieren
https://www.czarodzieje.org/t20064-sowa-zefka
https://www.czarodzieje.org/t19732-zephaniah-van-wiener
https://www.czarodzieje.org/t20207-zephaniah-van-wieren-dziennik
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 22:10;

Widział ją. W sumie to zanim to się stało - orientował się wzrokiem w różnych kierunkach świata, starając się znaleźć dla siebie drogę ucieczki. Czuł się tak, jakby nie powinien w ogóle być w tym miejscu. Może powinien po prostu sobie pójść. Myślał, że się nie pojawi. Może jednak ten list to był zły pomysł? Tyle było różnych myśli, które powodowały, że nie potrafił normalnie funkcjonować. Aż... właśnie. Do tego momentu, znowu. Widział ją.
I jego oczy się otworzyły się szerzej. Widział ją schodzącą ze schodów. W tej sukience wyglądała naprawdę obłędnie i nawet przez chwilę gul, który miał w gardle spotęgowany jej ujrzeniem, stał się większy. Nie potrafił nic zrobić, a jedynymi słowami, które pomyślał było "przepraszam, że chciałem stąd pójść,". Jednak nie powiedział ich. Wyszedłby na przegrywa, a tak nie powinno być. Po prostu zasługiwała, żeby ten wieczór faktycznie jakoś zapadł w jej głowie. A on tutaj po prostu był dlatego, że... chciał coś zmienić. Część swojego stanu przenieść w coś innego. I jak widać, faktycznie mu się to mogło przydać. Jakaś odskocznia od nowej rutyny, która zaczęła go przez dwa miesiące przytłaczać. Bez żadnych zmian, bez żadnych... nowych wyzwań. Więc ktoś musiał go walnąć w pysk, żeby jakoś otrzeźwiał. Chociaż próbował. I cóż... bal był idealnym wyborem. Potem już tylko wakacje. Na które też jechał. Nie miał czego robić w Anglii.
Dopiero jak już ruszyli, jakoś wypadł z czaru.
Hej. Przepraszam, po prostu... Świetnie wyglądasz... Tatuaże Ci pasują i... wow. – Nie spodziewał się, że będzie ją widział akurat w takim wydaniu. Dodatkowo nawet za dużo o niej nie wiedział, dopiero zobaczenie jej na korytarzu sprawiło, że przekalkulował wszystko szybko i teraz był na balu. Z nią. Jeszcze trochę i sam by nie przyszedł.
Jasne, nie ma sprawy... Jeśli tego potrzebujesz. – Cholera, przez to wszystko nawet trudno mu się rozmawia z ludźmi na żywo. Tak bardzo, bardzo podupadł. W międzyczasie jeszcze poczuł ból fantomowy w swojej zdrowej nie-ręce, co sprawiło, że musiał się dotknąć. Po chwili przeszło. Pretorianin musiał też się czegoś napić, ale nie sięgał raczej po jakieś skrzacie specyfiki. Nie ufał temu jedzeniu na tyle, aby coś takiego jeść. Wolał wybrać coś normalnego... Wodę. Tak, woda mu wystarczyła. Dolał jej sobie z syfonu, aby zaraz przyjrzeć się jej dokładniej. – Wybacz, że pewnie to już słyszałaś, ale... Ty jesteś z Ameryki, co nie? Twój akcent jakoś w ogóle nie pasuje do Brytoli i... no sama słyszysz, też nie jestem za bardzo tutejszy. – No, brawo geniuszu.

@Aurora N. Taylor
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 23:35;

Jakaś część Doireann doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej niska samoocena bywała drażniąca. Rowan wielokrotnie dawał jej odczuć, co myśli o jej nazbyt pasywnej postawie i “wiecznie podkulonym ogonem”. Wiele z opinii, które miała osobie, pochodziły właśnie od jej krewniaka - uważała go za osobę na tyle kompetentną w ocenie, by brać sobie jego zdanie do serca. Prawdą było powiem, że jego uwagi wielokrotnie były trafne, nawet jeśli niekiedy mogły zdawać się być okrutne. Miała więc niemały problem z odróżnianiem prawdy od złośliwych przytyków. Była więc "zbyt nieśmiała", "nudna" i również przekonana, że "ma przestać gadać o fizyce, bo nikogo to nie interesuje".
  Początkowe reakcje Eskila jedynie wzmogły w niej stres. To machnięcie dłonią połączone ze zmarszczonym czołem sprawiły, że dziewczyna gotowa była obrócić się i faktycznie uciec, zostawiając go tam samego. Problemem było jednak to, że z racji balu puchońskie dormitorium było raczej puste. Na dodatek tego roku również Drake postanowił zjawić się na przyjęciu, toteż jasnym było, że skazana byłaby na samotność. A to najwidoczniej łączyło są socjalnie nieogarniętą dwójkę; oboje najwyraźniej bali się być sami.
  Dziewczyna więc czekała na dalsze reakcje, czując, jak serce podchodzi jej wprost do gardła. Dopiero dłonie, które zagościły na jej ramionach, przypomniało zbłąkanemu organowi, gdzie tak właściwie powinien się znajdować. Pokiwała głową na słowa Ślizgona. I chociaż mogła przy tym przypominać zrugane przez dorosłego dziecko, to powstrzymała się przed powiedzeniem kolejnego "przepraszam". Jednocześnie odczuła sporą ulgę - w końcu skoro ją dotykał, to... nie był znów aż tak zły.
  - A gdyby... - Zaczęła, kiedy usiedli już przy stole. Wzrokiem wodziła od jego oczu, po poluźniony krawat. Nie była do końca pewna, czy to przez oświetlenie, czy faktycznie wiązanie wyglądało odrobinę niechlujnie - a co najważniejsze, czy popsuło się dopiero przy luzowaniu, czy zawsze tak wyglądało. - Drake faktycznie był zazdrosny? Gdyby stwierdził, że ma dość i po prostu zabrał się i wyszedł? Albo zdenerwował na tyle i ruszył na ciebie z pięściami? - Spytała, chociaż była pewna, że Gryfon nie należał do osób, które rozwiązywały problemy siłowo. Zawsze jednak istniała szansa, że gdy w grę wchodziły kobiety, jego raczej pacyfistyczne nastawienie zmieniało się o sto osiemdziesiąt stopni. Jednocześnie z ulgą zaobserwowała, jak jedzenie pozostaje w dokładnie w tej samej formie w dłoni Clearwater'a. - Zabawa nie powinna kończyć się wybitym zębem. I nawet ty wyglądałbyś źle bez jedynki.
  Po czipsa rozejmu sięgnęła dopiero wtedy, gdy miała pewność, że Eskil nie zmienił się w osła, nie zaczął ziać ogniem, ani nie zmienił koloru na zielony.

@Eskil Clearwater
Powrót do góry Go down


Jules Swansea
Jules Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183
C. szczególne : nieobecny wzrok, ciężki zapach opium i terpentyny na włosach, smugi farby na ubraniach
Galeony : 20
  Liczba postów : 20
https://www.czarodzieje.org/t20421-jules-swansea#646573
https://www.czarodzieje.org/t20422-jules#646583
https://www.czarodzieje.org/t20420-jules-swansea#646572
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyCzw Lip 01 2021, 23:55;

[szyk, elegancja i sportowe skiety]

Szczęśliwie, w wieży Ravenclawu nie zawodził ani żaden ustawiony w pokoju wspólnym gramofon, ani żadne radyjko z dormitorium chłopców. Nie to, żeby Jules Swansea - z krwi, kości i pochodzenia koneser sztuki wszelakiej - nie doceniał twórczości Celestyny Wareback, bo doceniał i nawet mimo nieustannego braku powodzenia w miłości, od lat niezmiennie i z tym samym namaszczeniem wtórował jej o myślach i słowach, by znowu budować nowy dzień (nowy dzień, nowy nowy dzień). Sęk w tym, że po tych lawinach uniesień, którym oddał się przedwczoraj, a po których pierwsze przebłyski świadomości zaczął odzyskiwać dopiero teraz, tępy ból rozsadzał czaszkę nawet przy upierdliwym bzyczeniu muchy nad uchem. Włączenie gramofonu poskutkowałoby najpewniej natychmiastowym wysadzeniem go bombardą, nawet jeśli rozbrzmiałby słodkim głosem Celestyny. Uchyliwszy wciąż ciężką od snu powiekę, łypnął okiem na szafkę nocną obok łóżka. Niestety, wody nie było nie tylko na pustyni, ale i w całym dormitorium, a kapeć w mordzie doskwierał jeszcze bardziej dotkliwie niż zbolała głowa. Oprócz wody nie było również chłopców, co podsunęło mu pomysł, że obudził się akurat na kolację. Mlasnął raz, drugi. Fantastycznie. Nie fatygując się nawet, żeby frywolnie jedwabną pidżamę (ewidentnie zawiniętą jakiejś wysokiej koleżance) przebrać na coś bardziej stonowanego, a wciąż majaczący na szczupłej twarzy sen wypłukać pod kranem chłodną wodą, nie bez trudu i ociągania podniósł się do względnego pionu. Na stopy wsunął jakieś ciepłe skiety, a za gumkę spodni absolutnie najpotrzebniejsze mu rzeczy, jak faje i różdżkę do ich odpalania. Następnie, powłócząc nogami i obijając się o absolutnie wszystkie framugi drzwi w wieży, ruszył w stronę Wielkiej Sali.
Gdyby tylko miał bardziej przytomną głowę, pewnie zacząłby zastanawiać się czy warto było szaleć tak (nie warto), układać tren na cześć ostatnich szarych komórek, które wypłukał gorzałą w ten weekend albo chociaż zreflektował się, że gwar dochodzący z parteru wcale nie przypomina w niczym dobrze znanych odgłosów uczty. Potrzeba było silnego impetu kolizji z przecinającym mu drogę modnisiem w wyjściowej szacie i rzuconego z przekąsem: „A co to za stylówa, Swansea? Kiedy masz bal na 18, ale mama każe Ci być w łóżku o 18:30? He he”, żeby zorientował się, że znowu trochę nie nastroił się z falą tej planety. Niespecjalnie przejęty docinkami Ślizgona i ewidentnym złamaniem przez siebie dress code’u (no żeby to pierwszy raz, naprawdę), postanowił skupić się na misji pozbycia się Sahary z własnego ryja.
I wtedy go ujrzał. Piękny, smukły, lśniący aurą nowości. Kufel. I to nie byle jaki, bo ze słomką i palemką i… no wprawdzie w czyjejś dłoni, ale to nie było teraz w ogóle istotne, bo Jules święcie uwierzył, że właśnie ten kufel miał ugasić pragnienie szatańską pożogą trawiące jego gardło. Ze wzrokiem bacznym jak nigdy, skierował swoje kroki w stronę kufla, by w końcu wyciągnąć po niego ręce i zgrabnie pochwycić go z tych obcych. Bezceremonialnie wypierdolił z niego palemkę i słomkę gdzieś na ziemię, po czym zaczął pić tak energicznie, że gazowana strużka pociekła gdzieś kącikiem ust. Kiedy już skończył, odjął szkło od twarzy i – obdarzając nieznajomego wybawcę najpiękniejszym w swej łagodności uśmiechem wdzięczności – pełnym rozedrganej gracji gestem otarł brodę wierzchem dłoni.
- Mmm, imbirowe – mruknął z uznaniem, zupełnie jakby recenzował nową płytę Celestyny, a nie drink obcego człowieka, w którym tak ochoczo umoczył przed chwilą ryj. I wtedy go to uderzyło. - Oh.... Gdzie moje maniery – zreflektował się, z ewidentnym rozczarowaniem swoją postawą zezując na pusty kufel we własnej dłoni. - Nic Ci nie zostawiłem.

@Ace Taylor


Ostatnio zmieniony przez Jules Swansea dnia Pią Lip 02 2021, 00:38, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Aurora N. Taylor
Aurora N. Taylor

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 172
C. szczególne : Kilka tatuaży, burza loków na głowie, silny amerykański akcent
Galeony : -159
  Liczba postów : 134
https://www.czarodzieje.org/t20361-aurora-nora-taylor
https://www.czarodzieje.org/t20368-niepoczytalna-poczta-aurory#644120
https://www.czarodzieje.org/t20363-aurora-n-taylor
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyPią Lip 02 2021, 00:33;

Jego słowa mimowolnie sprawiły, że Aurora się nieco zmieszała, chociaż naturalnie starała się tego po sobie nie poznać. Machinalnie sięgnęła dłonią do jednego ze swoich tatuaży, zupełnie jakby chciała sprawdzić czy rzeczywiście tam jest. Prawdą jest, że oprócz rodziców, rzadko kto prawi jej jakiekolwiek komplementy, przez co sytuacje tego typu wprawiają ją w niemałe zakłopotanie i dziewczyna najzwyczajniej w świecie gubi się w swoich zamiarach.
-Oh... -Dłoń, która nadal spoczywała na obojczyku, teraz powoli opadła z powrotem na swoje pierwotne miejsce, a Aurora rozbawiono-zmieszanym wzrokiem spojrzała na chłopaka. Musiała przy tym nieco zadrzeć głowę, bowiem jej rozmówca był...wysoki. Trochę jak jej brat. -Cóż, dziękuję. Ty też wyglądasz niczego sobie. -Dodała po dłużej chwili, przy czym niezmiernie cieszyła się, że pod cienką warstwą makijażu, który (na szczęście!) postanowiła nałożyć, nie widać jej wypieków na twarzy, które często towarzyszyły jej w stresujących i zawstydzających sytuacjach.
Słyszała różne plotki, słyszała rozmowy. W pewnym momencie, przechodząc przez Pokój Wspólny, nie dało się wręcz ich nie słyszeć, a wzrok wielu uczniów sam wędrował w okolice blizny na twarzy czy lewej dłoni chłopaka, nawet jeżeli dotyczyło to z pozoru niezbyt ciekawskich jednostek. Jednak nikt chyba do końca nie wiedział co się stało, przynajmniej do niej nie doszły takie informacje. Nie chciała zresztą o tym słyszeć, nie lubi rozmawiać o kimś za jego plecami i zawsze wychodzi z założenia, że jeżeli ktoś będzie chciał się czymś podzielić ze światem zewnętrznym, to w końcu to zrobi. Nie zawiesiła nawet spojrzenia na protezie, gdy Gryfon zmuszony był jej dotknąć, zamiast tego spoglądając na jego twarz. Kiwnęła głową na podkreślenie jego słów, po czym dokończyła cytrynową nalewkę, a pusty kubek odłożyła na kawałek wolnego od różnorodnych dobroci blatu.
-Aż tak słychać? -Zapytała po chwili, zastanawiając się przy tym czy rzeczywiście w rozmowie z nią na pierwszy plan wysuwa się specyficzny nowojorski akcent. Oczywiście nigdy nie zamierzała udawać Brytyjki, którą nie jest i nie będzie, nie sądziła jednak, że ktoś kogo nigdy o tym nie informowała, zdoła poprawnie zidentyfikować kraj jej pochodzenia. Ona jednak cóż...mimo wyraźnego obcego akcentu Gryfona, nie potrafiła stwierdzić skąd może pochodzić. -Oh, skąd jesteś? Wybacz, jedyne co potrafię stwierdzić to to, że na pewno nie z Wielkiej Brytanii. -Zapytała w końcu, odgarniając kosmyki ciemnych loków, które wcześniej specjalnie wypuściła z koka, a które teraz bezceremonialnie wlatują jej w twarz i tylko przeszkadzają. Kątem oka zobaczyła stojącego nieopodal @Ace Taylor i kiedy już chciała do niego podejść, uprzedził ją w tym jakiś typ, który jak gdyby nigdy nic złapał za piwo jej brata i sobie je wypił. Patrząc się na tą scenę, poczuła się lekko niekomfortowo, postanowiła jednak zostawić Ace'a w spokoju i najwyżej pogadać z nim później. Jedynie na co się wysilała to lekkie uniesienie brwi i ponowne skierowanie wzroku w stronę swojego rozmówcy. Jeszcze pomyśli, że nie jest zainteresowana jego towarzystwem, a przecież wcale tak nie jest!

@Zephaniah van Wieren
Powrót do góry Go down


Ace Taylor
Ace Taylor

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : nowojorski akcent
Dodatkowo : jasnowidz
Galeony : 23
  Liczba postów : 38
https://www.czarodzieje.org/t20413-ace-taylor#646347
https://www.czarodzieje.org/t20417-ace#646360
https://www.czarodzieje.org/t20412-ace-taylor
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyPią Lip 02 2021, 11:39;

Łyczek po łyczku dodawał mu powoli kurażu i przyjemnie rozgrzewał od środka - nie na tyle, żeby nagle zaczął się doskonale bawić, stojąc bezczynnie w kącie, ale przytłaczające poczucie niepewności  i niezręczności zaczęło z lekka ustępować miejsca zachwytowi nad pięknie udekorowaną salą, przyjemną muzyką zachęcającą do pląsów na parkiecie i oczywiście uczestnikami imprezy, którym eleganckie stroje i przyciemnione światła Wielkiej Sali dodawały znacznie więcej uroku i elegancji niż zakładane na co dzień wymięte trudami dnia mundurki. W pewnym momencie dostrzegł też wreszcie w tłumie znajomą twarz - @Aurora N. Taylor w towarzystwie jakiegoś nieznanego mu bliżej dryblasa, który chyba był z tego samego domu, co jego rodzeństwo - i usiłował nadać swojej twarzy wyraz, którym mógłby jej przekazać jednocześnie: "cieszę się że cię widzę" oraz "wyglądasz fenomenalnie" oraz "co to za chłopak i czemu ci wszyscy Angole są tacy wysocy"; z tego przejęcia udało mu się nie zauważyć zbliżającego się do niego osobnika, którego to obecność u swojego boku zarejestrował dopiero, gdy poczuł jak czyjeś palce szybko, ale ostrożnie wyjmują mu kufel z dłoni, podnoszą do własnych ust i opróżniają łapczywie do dna. Nie do końca potrafił określić, czy właśnie padł ofiarą bezczelnego bullyingu czy może raczej zuchwałego flirtu, więc na wszelki wypadek postanowił asertywnie spiorunować tego bezpardonowego jegomościa wzrokiem - a że zamiast tego wyszło powłówczyste spojrzenie taksujące zalotnie całą sylwetkę nieznajomego odzianą w jedwabną piżamkę, to już naprawdę nie była jego wina. Nagle mu się wydało, że wszyscy dookoła, włącznie w nim samym, wyglądają tandetnie, a sportowa skieta piwnego drapieżnika lśni na tle tych wszystkich wylakierowanych mokasynów jak piękny polny kwiat na tle tandetnych, sztucznych wiązanek; nie miał jednak zamiaru ulegać urokowi skarpety, naturalnie, tylko krótko i treściwie, tak jak uczyła go mama, wyłożyć typowi że jest pojebany i żeby spadał na Wierzbę Bijącą. Tylko jakoś nie potrafił ubrać tego w słowa. - Hm. - mruknął więc po dłuższym milczeniu i gapieniu się na pusty kufel - O tu ci jeszcze pociekło. - zauważył cicho, wskazując pobieżnie palcem gdzieś w okolice rozchełstanego kołnierza piżamy, tak jakby to właśnie było w tym momencie najbardziej istotne. - I w dodatku zdewastowałeś moją biodegradowalną palemkę. - dodał smutno, odrywając na chwilę wzrok od piżamowego Adonisa, by z nostalgią obserwować, jak owa fikuśna ozdoba ginie pod morderczym obcasem jakiejś wyfikowanej panny. - Będziesz musiał się jakoś odwdzięczyć. Stawiasz. - oświadczył nagle tonem pewnego siebie człowieka, który zabrzmiał bardzo obco w jego ustach i aż zaskoczył sam siebie, po czym nonszalancko odwrócił się w stronę baru z zamiarem luzackiego oparcia się o niego łokciami, co uczynił z nieco zbyt dużym impetem i niechcący wpadł na kontuar, obijając sobie przy tym kolana. Ups. W dodatku trochę po fakcie dotarło do niego, że na szkolnym balu napoje są za darmo więc nie bardzo jest co stawiać, co z kolei stawiało sens jego wypowiedzi pod dużym znakiem zapytania, ale z drugiej strony rozmówca trochę wyglądał jakby znajdował się mentalnie w czwartej gęstości, więc to co mówił Ace chyba i tak nie miało zbyt wiele znaczenia.
Powrót do góry Go down


Jules Swansea
Jules Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183
C. szczególne : nieobecny wzrok, ciężki zapach opium i terpentyny na włosach, smugi farby na ubraniach
Galeony : 20
  Liczba postów : 20
https://www.czarodzieje.org/t20421-jules-swansea#646573
https://www.czarodzieje.org/t20422-jules#646583
https://www.czarodzieje.org/t20420-jules-swansea#646572
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyPią Lip 02 2021, 16:31;

Atrakcja: Napoje
Kości: F
Efekt: mienię się jak Walmart wersja Edwarda Cullena w słońcu i mam dobry humor

Komentarz dotyczący upapranego kołnierza zbył jedynie niedbałym wzruszeniem ramion i beztroskim Nie szkodzi. I tak był strasznie nudny, bo – umówmy się – na świecie były większe tragedie niż plama na cudzej garderobie i Jules prawdopodobnie przeżył już jakieś 76% z nich. Poza tym, sytuacja była zgoła poważniejsza. Zerknął niepewnie na rzeczoną palemkę, a potem znów na swojego rozmówcę, rozdarty gdzieś między „Nie ma za co” a „O kurwa, przepraszam, sprawdzę czy jest cała!”, bo tak między prawdą a Merlinem, to nie miał bladego pojęcia co ta biodegradowalna w ogóle oznacza i czy to dobrze czy źle, że ją zdewastował. Mina zbitego psidwaka wskazywała jednak na to, że chyba raczej to drugie i z jakiegoś powodu poruszyła Julesa do tego stopnia, że już-już gotów był się po nią schylać i doprowadzić do ładu jakimś Chłoczyśćcem albo innym Reparo, gdyby nie fakt, że w tym samym momencie zginęła śmiercią tragiczną pod jakimś muśniętym szmatką pantofelkiem. Podniósł zatem wzrok na swojego rozmówcę, gotów zaoferować mu znalezienie takiej samej albo nowej, lepszej w ogóle, palmy prawdziwej a nie takiej oszukanej, co wcale palmą nie jest, tylko parasolką, jednak i teraz został uprzedzony. Tym razem odważnym żądaniem przez nieznajomego palemkowo-piwnych reparacji. I chociaż Jules nie miał wiele, bo ledwie kilka Wizz-wizzów w sfatygowanej paczce zatkniętej za gumkę spodni oraz to, co zostało mu z godności po wparowaniu na bal w damskiej pidżamie i skarpetach, za jeszcze chwilę towarzystwa chłopca z oczami jelonka i akcentem Ginsberga gotów był oddać to wszystko, a nawet wyjątkowo drogie mu pół butelki wina skitrane pod łóżkiem w dormitorium. Nim jednak zdołał zaoferować któreś z tych wątpliwej jakości luksusów, nieznajomy wybawca sam postanowił narzucić warunki rekompensaty. Oprócz tonu człowieka pewnego siebie, pokusił się również o luzacki (? no przynajmniej w założeniu) gest rozłożenia się łokciami o kontuar, który przypłacił solidnym obiciem kościstych kolan. Nawet mimo komizmu sytuacji, cała ta niezborność ruchów nieznajomego Amerykanina wydała mu się niedorzecznie rozbrajająca. I może to kwestia tego, a może wychylonego chwilę temu duszkiem afrodyzjaku w płynie, ale w jego głowie morderczy kac zdawał się na dobre ustąpić demonowi flirtu. Brew Krukona mimowolnie powędrowała w górę, kiedy za wszelką cenę próbował opanować filuterny uśmiech cisnący się na wargi, a wraz z nim słowa pocieszenia, żeby nieznajomy nie martwił się za bardzo, bo chłopcom często zdarza się wychodzić z pierwszych spotkań ze Swanseą z sinymi kolanami.
- No dobra, ale wtedy Ty płacisz – zdecydował w zamian bardzo zadowolonym z siebie tonem (również zupełnie bez sensu, zważając na to, że serwowane driny były darmowe), po czym nachylił się nad stołem w stronę skrzatów, by poprosić o swoją kartę przetargową w ponownym wkupywaniu się w łaski Amerykanina. W zamian otrzymał dwie szklanki wypełnione kolejno złotym i różowym płynem. Oceniwszy fachowym okiem pod światło i powąchawszy każdą z nich z zacięciem sommeliera, podjął w końcu decyzję. - Słodki w chuj. Pasuje Ci – zadecydował, oferując nowemu koledze szklankę z pachnącym arbuzem i wyjątkowo przyjemnymi wakacjami drinkiem. – Za poległą palemkę. Świeć Merlinie nad jej biodegradowalną duszą! – I, wzniósłszy ten pełen należytej powagi toast, stuknął swoją szklaneczką w tę Amerykanina, po czym łyknął z niej trochę błyszczącego złotem napoju.

@Ace Taylor
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyPią Lip 02 2021, 18:26;

Och, dla Eskila dotykanie kogoś nie było warunkowane jedynie nastrojem. Nawet gdyby był na nią wściekły to nie miałby jakoś specjalnie oporów, aby trzymać ręce przy sobie. Nie zwracał należytej uwagi na własną gestykulację... chyba, że chciał kogoś poderwać. W chwili obecnej trochę się poróżnili i przez jakiś czas nie wpadnie na pomysł chwilowego adorowania dziewczyny, aby sprawdzić jak ona zareaguje. A może jednak...? Czy dalej będzie taka czerwona czy odpowie podobnie...? Chciał, aby coś się działo. Dawka emocji, lekka adrenalina, coś nowego, świeżego... skoro nie mógł jeszcze szaleć w towarzystwie Robin i Huntera to chociaż teraz znajdzie sobie sposób na wyplenienie nudy. Nie miało to związku z dziewczyną, a z jego potrzebami przyspieszania bicia swojego serca. Pragnął odreagować poprzednie smutne miesiące, ot co.
- Gdyby okazał się zazdrosny to byłoby super. - on naprawdę nie widział w takim scenariuszu niczego złego. - To pokazuje uczucia, co nie? I dobrze, że nie sprawdziłem bo jakbym został waszą swatką to bym chyba zeskoczył z mostu. - wzniósł oczy ku niebu, a i przy okazji zdradzał jak bardzo mierziły go zakochane pary. Ledwie znosił widok zadurzonego Lucasa w Alise, i na odwrót. Wpakował do ust płetwalka i popił sokiem marchewkowym. Rozejrzał się po sali jakby Drake miał zaraz tu przyjść i rzucić się na niego z pięściami. - Nie mógłby mnie pobić bo jest tu całe grono pedagogiczne, mój opiekun prawny i kuzyn, prefekt naczelny. A nie sądzę, aby próbował mnie tłuc gdzieś po kryjomu, bo trochę mnie facet lubi. - nie traktował tych scenariuszy poważnie. Prowokacja tańcem to żadna prowokacja! Tak czy siak, zazdrości nigdzie nie było. Pozostało więc objeść się i szukać innego szalonego pomysłu. - Oj, Dori, zabawa może skończyć się czymś więcej niż wybitym zębem. - powiedział to tonem osoby, która poprzez "zabawę" dosyć mocno się przejechała. Nie tylko on, dwoje innych osób też. - Ale bez ryzyka nie ma zabawy. Nie można całe życie tkwić pod kloszem ze strachu, że coś się stanie, co zaboli. - po zjedzeniu wielu czipsów odstawił miskę na stół i pochylił się w kierunku Puchonki, opierając łokcie o swoje kolana. - Zróbmy coś, co przyspieszy bicie serca. - zaproponował cichszym tonem, a jego błękitne oczy nabrały przykuwającego wzrok blasku. - Nie musimy siedzieć w Wielkiej Sali do samego końca. Zamek jest teraz pusty, możemy iść gdzie tylko chcemy. - roztaczał przed nią wizję świętego spokoju, chwili wolności i spełniania zachcianek. - Nie mówię o łamaniu zasad, bo mnie Dear wypatroszy, a dyro wywali ze szkoły, ale no wiesz, sama granica tego nudnego regulaminu brzmi kusząco... - trącił lekko jej dłoń, aby przemyślała jego słowa. Wizja wyjścia w spokojnie nadchodzący zmierzch była bardzo atrakcyjna.

@Doireann Sheenani
Powrót do góry Go down


Ace Taylor
Ace Taylor

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : nowojorski akcent
Dodatkowo : jasnowidz
Galeony : 23
  Liczba postów : 38
https://www.czarodzieje.org/t20413-ace-taylor#646347
https://www.czarodzieje.org/t20417-ace#646360
https://www.czarodzieje.org/t20412-ace-taylor
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyPią Lip 02 2021, 18:32;

Atrakcja: Napoje
Kości: A
Efekt: teraz budzi się we mnie demon imprezy



Ace z używek stosował tylko te do włosów oraz kawę, herbatę, jednak gdyby ów tajemniczy nieznajomy rzeczywiście zaproponował mu któreś ze swoich wątpliwej jakości dóbr jako rekompensatę za swoje skandaliczne zachowanie, to nie pogardziłby ani wymiętym wizz-wizzem wyjętym przemyconym na bal w majtkach gościa ani tą połową wina, ani nawet pustą butelką, generalnie: wziąłby od niego cokolwiek i to jeszcze z pocałowaniem ręki. Nie przyjmowałby nawet nic materialnego, satysfakcjonowała go sama atencja chłopca, a przy tym nasuwało się jedno pytanie: dlaczego. Czy to naprawdę był urok nonszalanciej skiety i ogólnego oderwania od rzeczywistości? Czy jakiś niepożądany skutek imbirowego piwa, które mimo braku procentów namieszało mu w głowie? Czy po latach uczuciowej posuchy zrobił się tak zdesperowany, że przestał mu przeszkadzać nawet kompletny brak kultury i okrzesania? A może to były te piękne czarne oczy (ich nie przeoczysz)? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi, niestety rozmowa akurat nabrała tempa więc Ace nie miał czasu, by się nad nimi pochylać, bo był zajęty rozbijaniem sobie kolan o jakiś blat, który wyskoczył przed nim nie wiadomo skąd. Przez ułamek sekundy obawiał się, że rozmówca, zażenowany tym pokazem gracji i kocich ruchów, po prostu sobie pójdzie i znajdzie kogoś innego, komu zamoczy ryj w drinku; ten jednak nie tylko postanowił kontynuować tę konwersację, ale w dodatku w jakim stylu...! No, żartem starym jak świat i wyświechtanym jak ta paczka fajek zatknięta za pas, ale w uszach Ace'a tak niesamowicie świeżym i błyskotliwym, a przy okazji jak zuchwałym, że aż miał ochotę obejrzeć się przez ramię, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nikt nie podsłuchuje tych insynuacji; imbir dodawał mu jednak tyle odwagi w kontaktach międzyludzkich, że jakimś cudem udało mu się nie speszyć i w odpowiedzi zamajtał zalotnie brwiami, wyrażając aprobatę dla takiego rozwiązania sprawy i nic sobie nie robiąc z tego, że to bez sensu; nie potrzebował teraz sensu, potrzebował flirtu. Podziwiał więc ukradkiem jego profesjonalną ocenę zamówionych napojów oraz wszelakie inne atuty, by następnie przyjąć z wdzięcznością kolorową szklankę i... komplement? A może to wcale nie było słodki tylko wiotki? To by miało więcej sensu. Posłał towarzyszowi niepewny uśmiech, który jednak przerodził się w znacznie szerszy, bo nie potrafił zachować powagi przy podniosłym toaście. -Za palemkę. I za jej bezwzględnego mordercę. - dodał, unosząc szklaneczkę, której zawartość nie tylko kolorystycznie pasowała mu do garnituru, ale i pachniała naprawdę obłędnie. Pociągnął solidny łyczek, od którego od razu trochę zawirowało mu w głowie, ale nie tak jak podczas wizji, tylko jak w piosence "Kolorowe sny". - Mm... arbuzowy. - mruknął z aprobatą, czując jak bardzo miłe uczucie lokuje mu się w żołądku i rozchodzi po całym ciele. - Twój wygląda jak Felix Felicis... ciekawe, czy ci się poszczęści dziś wieczorem. - zauważył zupełnie niewinnie, wodząc wzrokiem po złotych refleksach w szklance rozmówcy i po chwili dostrzegając, że i na jego twarzy zaczyna pojawiać się podobny efekt. Oszałamiająco spektakularny był to efekt, aż musiał pociągnąć kolejny łyk napoju i bezwiednie rozpiąć ten najgórniejszy guzik w koszuli, bo ogarnęło go dziwne gorąco. A może to od tego arbuza? Wraz z ciepłem poczuł coś jeszcze: przemożną chęć podbicia parkieru. Nie miał pojęcia, skąd to się wzięło, bo z pląsów to najbardziej lubił te w zaciszu własnego pokoju i bez świadków, teraz jednak, gdy z głośników rozbrzmiał srogi hit Celestyny "Zaczarowałam się Tobą", czuł, że nie jeśli nie zacznie się zaraz dziko gibać w jej rytm, to po prostu wybuchnie. - Dobra, już nie stójmy tak jak miotły w schowku, to nudne, trzeba rozkręcić tę imprezę, znasz tę piosenkę, bo dla mnie to arcydzieło, jak sama Celestyna zresztą, nic nie mów, ZATAŃCZMY - zarządził więc zupełnie nagle, w zawrotnym tempie i tak stanowczo, jak chyba jeszcze nigdy w życiu, po czym bezpardonowo pociągnął chłopaka za rękę by skierować ich kroki na parkiet, zupełnie się przy tym nie przejmując tym, że nie zdążył nawet poznać jego opinii na ten temat.
Powrót do góry Go down


Doireann Sheenani
Doireann Sheenani

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Galeony : 352
  Liczba postów : 963
https://www.czarodzieje.org/t20296-doireann-sheenan#636815
https://www.czarodzieje.org/t20298-korespondencja-doireann-sheenani#637079
https://www.czarodzieje.org/t20295-doireann-sheenan#636813
https://www.czarodzieje.org/t20301-doireann-sheenani-dziennik#63
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyPią Lip 02 2021, 20:57;

  Zarówno pragnienie bycia kochanym, jak i wszechobecna adoracja miłości były dla Puchonki czymś absolutnie normalnym. Nie miała w zwyczaju krzywić się na widok wszelkich objawów bliskości, jedynie czasami, bardzo rzadko, czuła się zazdrosna. Sama czuła potrzebę odkrycia w sobie niewyczerpanego źródła miłości - i najlepiej zakochać się na zawsze i szczęśliwie, na dodatek w młodym wieku. Tak, żeby nie musieć przeżywać nieprzyjemności związanych ze złamanym sercem i samotnością, kiedy to szukało się tej odpowiedniej osoby. Dlatego też na reakcję Eskila uśmiechnęła się uprzejmie i lekko wzruszyła ramionami. Gdyby była starsza, pewnie powiedziałaby coś w rodzaju “Zobaczysz, przejdzie ci jeszcze”.
  - Nie chciałabym, żebyś skoczył z mostu, gdybyś mnie z kimś zeswatał. - Głos miała już znacznie łagodniejszy. Szybko stawała się… dość emocjonalna, jednak równie szybko przyszło się jej uspokajać, zwłaszcza wtedy, kiedy problem zdecydowanie wyglądał na zażegnany. - Pewnie nawet posadziłabym cię w pierwszym rzędzie na ślubie. - Dodała, spoglądając jak Eskil zapija płetwalki sokiem.
  Clearwater miał za to rację co do jednego - Drake, czy ktokolwiek inny, nawet gdyby miał chęć, to pewnie nie zaatakowałby go od tak, na balu. Ślizgon zaś pewnie uniknąłby jakoś wyjaśnienia sprawy za garażami, czy to za pomocą uroku osobistego i sympatii, czy, w razie zagrożenia, dzięki umiejętnością, które dostał po matce. Jednak myśl o tym, jak prowokacyjny potrafił być Eskil (Biedna, nie zdawała sobie sprawy, że to nawet nie czubek góry lodowej, a kostka lodu w szklance) z tym, jak mocne miał obecnie plecy, wydała się jej nieco zabawna.
  - Czasami lepiej być bezpiecznym, niż później cierpieć. - Przez czasami miała na myśli “zawsze”. Nie użyła jednak tego słowa celowo. Czuła się… odrobinę sprowokowana. Przypatrywała się Ślizgonowi, zastanawiając się, co właściwie miał na myśli. Oscylowanie na granicy legalności dawała jej chociaż tę pewność, że nie zabierze jej po spacer po zakazanym lesie, czy nie zaproponuje wymknięcia się nocą do Hogsmeade. Z drugiej strony... Sama z siebie nie wdrapałaby się na to wielkie drzewo; a ostatecznie nie wspominała tego źle. Miało to swoje stresujące momenty, jednak nieszczególnie żałowała czasu, który spędziła z nim chowając się pomiędzy liśćmi. - Obiecaj mi najpierw... - Zaczęła mówić ponownie, tym razem z dodatkową dozą ostrożności w głosie. - Że nie weźmiesz mnie nigdzie, gdzie jest sporo duchów. I obrazów. - Swoje żądania wymieniła cicho, jednocześnie patrząc na Ślizgona wzrokiem, który mówił, że nie ma zamiaru się z tego tłumaczyć. Eskil mógł nie lubić zakochanych par, Doireann zaś nie przepadała za widokiem już dawno martwych ludzi i słuchaniem niepochlebnych uwag od dzieł sztuki.

@Eskil Clearwater
Powrót do góry Go down


Eskil Clearwater
Eskil Clearwater

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Dodatkowo : Półwil
Galeony : 343
  Liczba postów : 1685
https://www.czarodzieje.org/t19775-edward-eskil-clearwater#597052
https://www.czarodzieje.org/t19779-pokrecona-skrzynka-na-listy#597322
https://www.czarodzieje.org/t19776-eskil-clearwater#597057
https://www.czarodzieje.org/t20151-eskil-clearwater-dziennik#624
Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 EmptyPią Lip 02 2021, 21:33;

- Jak to się teraz nazywają ci, co są sami z wyboru? Single czy tak? - oczywiście było to soczystym kłamstwem bowiem nie był sam z wyboru tylko został porzucony, i to dwukrotnie, a potem mógł sam sobie uścisnąć rękę i przypiąć order przegrywa roku. Udawał jednak, że to wszystko zaplanowane, prawda? - Domagam się bycia świadkiem, a nie jakimś tam gościem. - prychnął lekko rozbawiony. Oczekiwał lepszej "posady" skoro teoretycznie miałby być sprawcą czyjegoś związku. Zaraz to potrząsnął głową bo nie chciał o tym dalej rozmawiać skoro mogli popracować nad planem zmiany lokalizacji. Odczuł pewną dozę ulgi kiedy oblicze dziewczyny złagodniało. Brakowałoby tylko aby miał rozgniewać partnerkę na balu, a wtedy jak nic utwierdziłby siebie w przekonaniu, że jak na półwila ma beznadziejne relacje z płcią przeciwną... tą samą też, jakby nie patrzeć. - E tam, wolę się uodpornić poza tym trochę poboli i przejdzie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile moich tajemniczych obrażeń wyleczył tamten Puchon, Felek. Wygryza wszystkich leczących z Hogwartu. - streścił kolejny sekrecik, a i tym samym pokazał, że choć miał niespełna siedemnaście lat to mógł pochwalić się wieloma kłopotami, które raz prowokował, a w inne wpadał z subtelnością otyłego garboroga. Aż dziw bierze, że nie miał na ciele absolutnie żadnej blizny. Odporność półwilów? Miło jest w to wierzyć.
- A myślałem, że zaraz zaczniesz mnie odwodzić od tego pomysłu... - uśmiech na jego twarzy nabrał lepszego wydźwięku. Zdziwił się warunkami tego wyjścia, ale spojrzenie dziewczyny było nader wymowne więc po prostu skinął głową. - Okay, nie ma problemu. Merlin świadkiem, omijamy duchy i obrazy. W magicznym zamku. - dyskretnie wywrócił oczami i podniósł się z ławki. Sięgnął jeszcze po babeczkę czekoladową, aby zabić słony smak z ust. - To chodźmy. Już nawet wiem co ci pokażę. Nie będziemy szli długo. - uśmiechnął się tajemniczo. Ruszyli w kierunku wyjścia z Wielkiej Sali. Zapomniał zaoferować ramienia bowiem podekscytował się wizją zwiedzania zamku po zmroku kiedy większość osób znajduje się w głośnej Wielkiej Sali.
Ahoj, przygodo?

| zt x2 ja i Dori

@Doireann Sheenani
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Wielka Sala - Page 5 QzgSDG8








Wielka Sala - Page 5 Empty


PisanieWielka Sala - Page 5 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 5 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 17Strona 5 z 17 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11 ... 17  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Wielka Sala - Page 5 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Parter
 :: 
wielka sala
-