Założony przez słynnego twórcę eliksirów i aptekarza J. Pippina, sklep znajduje się przy ul. Pokątnej już od 1753 roku i po dziś dzień jest prowadzony przez spadkobierców założyciela. Prawie całą powierzchnię tego niedużego sklepiku zapełniają szafki z ciasno poustawianymi butelkami. Każda ma naklejoną karteczkę z nazwą eliksiru i ceną.
Można tu zakupić wszystkie eliksiry zwykłe oraz eliksiry lecznicze proste oraz wczesnoszkolne (bądź składniki do nich) ze spisu eliksirów, które mają przypisaną cenę i nie są zakazane.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Pon Lis 09 2015, 13:49, w całości zmieniany 2 razy
Luke wszedł do sklepu, trochę się wahał, ale nie mógł sobie odpuścić. Był zbyt ciekawy efektów, które miał przynieść jego pomysł. Pooglądał chwile eliksiry, jakby się zastanawiał nad wyborem, ale dawno już wiedział, co chce kupić. No, może zastanawiał się trochę miedzy dwoma, ale mimo wszystko życie mu było jeszcze trochę miłe. - Amortencję poproszę - zwrócił się do sprzedawcy i wyciągnął 50 galeonów. Zastanowił się czy nie wziąć do tego jeszcze eliksiru leczącego rany, ale w końcu odpuścił. W końcu co złego mogło się stać... wziął swój zakup i udał się do wyjścia.
Chciałbym zamówić u państwa jeden Eliksir Czuwania (Energii). Fiolkę proszę dostarczyć jak najszybciej do Hogwartu. Należna kwota znajduje się w kopercie.
Dzień jak co dzień, pogoda robiła się coraz ładniejsza, mimo że w nocy nadal temperatura znacznie spadała. @Arthur L. Follett był w pracy i wydawać by się mogło, że nic specjalnego tego dnia się nie wydarzy. Cóż, prawdę mówiąc nie zapowiadało się na to, a Follett nudził się niemiłosiernie i nie mógł oderwać wzroku od tykających wskazówek zegara, które zadawały nie ruszać. Tik tak tik tak, a godziny nadal nie mijały. Z nudów postanowił zacząć czyścić kociołki, przypominając sobie, że jego szef o to prosił. I tak nie miał nic lepszego do roboty, więc co mu szkodziło. Słońce na zewnątrz nie sprzyjało dużemu utargowi.
Rzuć kostką! 1, 2 – Chciałeś ściągnąć z wysokiej pułki kolejny kociołek do wyczyszczenia. Po co robić to ręcznie skoro można użyć zwykłego zaklęcia lewitującego? Zakłócenie jednak Ci nie sprzyjały i zaklęcie wygasło bardzo szybko. Spadający na ziemie kociołek zahaczył o fiolki z eliksirami i pięć z nich spadło i się stukło. Twój szef nie jest z tego zadowolony, musisz zapłacić 10G (rozliczenia dokonaj w odpowiednim temacie; nie rzucasz na zakłócenia, kostka warunkuje nieudane zaklęcie). 3, 4 – Szef widzi, że zabrałeś się za czyszczenie, jest zadowolony z Twojej pracy, właściwie nie ma Ci nic do zarzucenia. Wydawało Ci się, że żaden klient nie odwiedzi tego dnia sklepu, ale niespodzianka! Do pomieszczenia weszła starsza czarownica, której postanowiłeś pomóc. Rzuć kostką jeszcze raz: ● parzysta: dostajesz od niej napiwek w postaci 10G (rozliczenia dokonaj w odpowiednim temacie). ● nieparzysta: tylko Ci dziękuje za pomoc i mówi, że jesteś fantastycznym młodym chłopakiem. 5, 6 – Ten dzień naprawdę nie zapowiadał się za dobrze. Masz już dość pracy i tych durnych kociołków. Masz wrażenie, że jedna minuta ciągnie się przez godzinę. Nagle wpada do sklepu tajemnicza postać, która mówi tylko, że potrzebuje fiolki veritaserum. Znudzony dajesz jej to czego potrzebuje, a ona wychodząc potrąca szafkę z eliksirami. Zaczęły spadać, a rozbijając się niespodziewanie wybuchać. Próbując opanować sytuację zostajesz poparzony. Szef widząc to zwalnia Cię tego dnia z pracy. Możesz cieszyć się dniem wolnym, albo raczej wykorzystać go na opatrzenie poparzonych dłoni.
W wyposażeniu sklepu nie ma morphiusa, więc no nie mógł wybuchnąć.
Każdy dzień w sklepie w zasadzie wyglądał tak samo, co w końcu może robić sprzedawca? To uzupełnisz asortyment na półkach, to sprzedasz parę fiolek jakimś zabłąkanym studencikom. Czasem przyleci sowa z listem od jakiegoś małolaty, a ty potem zastanawiaj się jak tu zamontować sowie fiolkę by się nie stłukła w czasach, gdy nawet najprostsze zaklęcie może się okazać twoi m wrogiem - totalna porażka. Pewnie dlatego Arthura głowę w czasie pracy mogły zaprzątać myśli inne, niż te które powinny. W jakim to pubie dzisiaj spędzi wieczór, które buty założy, jaką fryzurę wybierze... Gdy zamierzało się dołączyć do nocnego życia Londynu takie pierdoły potrafiły mieć kluczowe znaczenie. Nic więc dziwnego, że z niezadowoleniem przypomniał sobie o czyszczeniu kociołków dla właściciela sklepu. Niby na jakim etacie był zatrudniony? Sprzątaczki? Zagryzł warki i ruszył do roboty. Zadanie nie było w końcu trudne - wystarczyło je tylko potraktować paroma czarami i lśniłyby jak nowe. Pech chciał, że już przy pierwszym coś poszło nie tak. Odpaliło, jednak po chwili jakby już go nie było. Lewitujący kociołek spadł na ziemie, zahaczając wpierw o fiolki z eliksirami. Eliksir rozdymający, postarzający czy amortencja - to nie miało większego znaczenia. Straty były znaczące, a sprzątania zrobiło się drugie tyle niż wcześnie. Za to marzenia o nocnym wypadzie na miasto legły w gruzach. Na domiar złego szef z nietęgą minął zabrał mu pieniądze z wypłaty akonto strat. Dziesięć galeonów, czy to nie przesada? Za takie pieniądze to już nawet piwo w porządnym londyńskim lokalu można kupić!
Praca w sklepie to nie było tylko przyjmowanie i sprzedawanie asortymentu; @Arthur L. Follett był również odpowiedzialny za utrzymywanie idealnego porządku, więc od czasu do czasu musiał zmobilizować się do dokładnego sprzątnięcia wszystkich sklepowych półek, choć bez wątpienia nie było to tak porywające jak obsługiwanie klientów. Całe szczęście, że tego dnia nie było dużego ruchu i Arthur mógł bez przeszkód zająć się realizowaniem zamierzenia.
1,4 - powinieneś zdecydowanie bardziej uważać; nie nałożyłeś na ręce żadnych rękawiczek, nie myśląc o tym, że któraś z fiolek może być rozszczelniona. Kiedy bierzesz zalaną buteleczkę, na rękach zostaje Ci eliksir bujnego owłosienia. Starcie go z dłoni nie wystarcza; niedługo potem Twoja skóra zaczyna porastać gęstymi włosami. Jak na złość akurat w sklepie pojawiają się klienci, którymi musisz się zająć zanim spróbujesz pozbyć się problemu. Ich lekkie uśmieszki sugerują, że wypadek nie umyka ich uwadze. Masz szczęście, że nie potarłeś rękami twarzy, bo wtedy już na pewno zaczęłaby krążyć legenda o kuzynie himalajskiego yeti pracującym u Pippin’a. 2,3 - na początku zabrałeś się za półki najrzadziej używane ze względu na ich nieprzystępne położenie; chciałeś mieć tę najcięższą część za sobą. Zaczynasz ostrożnie zestawiać fiolki, żeby żadnej nie uszkodzić i wtedy Twoje palce natykają się na coś w głębi półki. Dorzuć kostkę. Parzysta - wyciągasz jakiś stary, pognieciony pergamin. Kiedy zaczynasz go przeglądać, okazuje się, że to zapiski dotyczące eksperymentalnego ważenia eliksirów i efektów tych prób. Pokazują bardzo kreatywne podejście. Tak się zaczytujesz, że na kilka minut zapominasz, co miałeś zrobić. Dostajesz 1 punkt z eliksirów. Nieparzysta - skąd na półce wzięło się dwadzieścia galeonów? Nie masz pojęcia. Musisz jednak przyznać, że to sprzątanie wcale nie było takim głupim pomysłem, skoro Twoja sakiewka się poszerzyła. Z nową energią zabierasz się za kontynuowanie pracy... 5,6 - krzątasz się spokojnie po sklepie i nie zauważasz, że z jednej z szafek wystaje gruby zardzewiały gwóźdź, o który przypadkiem zahaczasz. Nie tylko rozrywasz spodnie, ale i załatwiasz sobie płytką, ale piekącą ranę po zewnętrznej stronie uda. Szef pozwala Ci skorzystać z eliksiru leczącego rany, jednak musisz zapłacić za niego 10 galeonów. Możesz jednak tego nie robić i pozwolić, by niegroźna rana zagoiła się samoistnie. W jednym wątku musisz tylko wspomnieć o niemiłosiernym swędzeniu, które z jakiegoś powodu towarzyszy temu procesowi.
Ruch w sklepie czy jest czy nie to i tak czysto być musi. Tak przynajmniej twierdził szef Arthura, który raz na jakiś czas przychodził do sklepu by pobawić się w perfekcyjną panią domu. Zawsze znajdował coś do czego można się doczepić, dlatego Art nawet nie starał się udawać, że te porządki go obchodzą. Za to czas na porozmawianie z jakąś niebrzydką klientką znaleźć się zawsze musiał. Taka to była jego piramida piorytetów. Przechadzał się leniwie pomiędzy półkami, oglądając flakoniki małe i duże. Przestawiał je z miejsca na miejsce, jakby to mało sprawić, że znajdujący się na nich kurz jakoś sam spadnie. Mógłby wyjść różdżkę, spróbować coś poczarować, ale po co? Dobrze mu było w butach w jakich stał, a i spodnie czy bluzę miał niebrzydkie. Przy tym co działo się obecnie w Londynie mógł je stracić... Wróć, na pewno tak by się stało. Błądząc tak bez celu musiało coś się stać. Przeklęty sklep! Wpierw poparzył sobie dłonie jakimś ustrojstwem, teraz zahaczył o gwóźdź... Co tam było nie tak? Chyba powinien pomyśleć o bardziej bezpiecznej pracy! Przynajmniej nie musiałby tłumaczyć się szefowi z takich pierdół. Choć on sam zaproponował by Arthur kupił lekartwo po promocyjnej cenie, nie mógł tego zrobić. Był mężczyzną, skoro boli to znaczy, że jeszcze żyje. W dodatku łaska o szefa? Może od razu laska? Mowy nie ma, wolał umierać na tajemniczą chorobę i do końca świata niż pójść na propozycje szefa. Resztę dnia spędził więc na mniej narażających jego życie i kieszeń czynnościach. Przeglądał składy lekarstw, próbując wbić sobie coś do tego zakutego łba. Tylko jak, gdy ta podła rana swędzi z niewiadomego powodu. Zagryzał zęby i czytał, a jak to skończył to na odwrót - czytał i zagryzał zęby. Możnaby oczywiście więcej napisać o tym, że co robił ogólnie w czasie miesiąca... Wiecie gadanie, zamiatanie, sranie, ale po co? To była jego codzienność taka sama jak zjedzenie śniadania czy higiena osobista. Dla kogoś niejasne? A może to właśnie tobie trzeba przetłumaczyć jakie to normalnie myć zęby rano i wieczorem? Arthur zaprasza, umyje cię całą, tylko potem byś nie żałowała. Taka to własnie była praca. Miał tylko nadzieje, że i w tym przypadku nic mu się nie stanie, zębów nie straci czy coś. Jeszcze mu się nie znudziły.
Chciałabym zamówić w waszym sklepie Złoty Kociołek bez funkcji samomieszania. Na odwrocie koperty znajduje się adres, pod który bardzo prosiłabym o wysłanie przedmiotu. Należna kwota znajduje się wewnątrz koperty. Dziękuje i życzę miłego dnia.
Chciałabym zakupić Kociołek ze srebra. Potrzebna kwota znajduje się w kopercie, natomiast adres zwrotny do wysyłki na jej odwrocie. Dziękuje bardzo, miłego dnia.
Nessa M. Lanceley
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
chciałbym zamówić złoty kociołek bez funkcji samomieszania. Odpowiednia kwota znajduje się w kopercie, natomiast adres wysyłki na jej odwrocie. Dziękuję serdecznie
Naprawdę nie przepadała za pracą z klientami, ale w gruncie rzeczy tylko na eliksirach znała się na tyle dobrze, by móc pracować. Potrzebowała pracy tak desperacko, że byla gotowa walczyć z dyskomfortem, ale ludzie mimo wszystko byli dla niej przerażający. Na całe szczęście ten dzień był bardzo spokojny i udało jej się uniknąć tłumu upierdliwców szukających niezadownego sposobu na brodawki. Wśród klientó sklepu zaczęły przeważać dzieciaki szykujące swoje wyprawki do Hogwartu. Lubiła na nie patrzeć, bo oczarowywały ją swoją naiwnością i niewinnością. Zazdrościła każdemu dzieciaczkowi, który wraz z rodzicami mógł przeglądać te wszystkie substancje, igrediencje, przedmioty. Mimo tej zazdrości czuła wobec nich sympatię, bo w pewien sposób się z nimi utożsamiała. Układawszy eliksiry na półkach kątem oka obserwowała klientów.
Arkadiusz chodził po ulicy Pokątnej ze swoim ojcem, robiąc zakupy niezbędne do nauki w pierwszej klasie szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Zjawili się bardzo wczesnym rankiem, by, nie spiesząc się, dokonać wszelkich transakcji, a przemieścili się tutaj za pomocą tego cudownego i a jakże niezawodnego proszku fiu. Dla chłopaka to była cudowna przygoda, bo trzeba wiedzieć że podróżował w taki sposób po raz pierwszy (i miał szczerą nadzieję, która na pewno się sprawdzi, że nie ostatni, w końcu będzie dopiero w pierwszej klasie!), i bardzo to przeżył. Arek trzymał w swych drobnych dłoniach listę zakupów, a Mateusz, jego ojciec, pchał wózek, gdzie kładli to, co już kupili. Chłopak prawie w ogóle nie odrywał wzroku od kawałka pergaminu, gdzie niezbyt czytelnie dla innych (dla niego wszystko było w porządku, no ale tak jest z wieloma osobami) wypisał to, co potrzebuje. Między palcami jednej z dłoni chował się mały ołówek, za pomocą którego Arkadiusz skreślał nazwę tego, co już zakupił. Szli wolno, nie spiesząc się, co przecież było w ich wspólnym zamyśle, czytając szyldy poszczególnych sklepów i usług. Właśnie niedawno zakupili wszystkie niezbędne podręczniki. W księgarni spędzili o wiele więcej czasu, niż w innych miejscach przy u. Pokątnej. Tak długo, że Arek wreszcie miał dosyć i musiał pociągnąć swojego tatę za rękaw, który stał, zafascynowany książkami o magicznym gotowaniu. Właściwie to Mateusz jest mugolem, a że w najbliższej rodzinie Arka nie było już żadnych osób magicznych (matka, mugolak, zmarła na wskutek własnej ciekawości i głupoty zarazem), był zmuszony towarzyszyć synowi w zakupach. Oczywiście, nie wiedział nic o proszku fiuu – to sam chłopiec zaproponował taką podróż (przeczytał o tym sposobie w liście zawierającej niezbędne zakupy) mimo, że jeszcze nigdy tego nie robił i tym samym był nieco przerażony, bo to był jego pierwszy raz. Potem przyszedł czas na różdżkę, która wybrała go sama, i to dość szybko. Sprzedawca nie musiał testować dużej ich ilości, najdoskonalszą dla chłopca okazała się różdżka trzecia z kolei. I powoli zbliżali się do finału zakupów. Aż nagle... chłopca zaciekawił szyld, który mówił, że to miejsce do zakupów eliksirów. Chłopaka naszły wspomnienia dotyczące matki i poczuł wielką potrzebę wejścia tutaj. Ojciec nie miał ochoty, gdyż woli unikać wspomnień dotyczących jego żony. Powiedział, że będzie w księgarni (chyba oczywiste, co go tak ciągnęło do tego miejsca?) i że za niecałą godzinę przyjdzie po niego i dokończą zakupy, a Arek zgodził się na ten pomysł. Westchnął i po chwili pchnął drzwi, które otworzyły się pod tym naciskiem z pewną trudnością, gdyż były dość ciężkie. W końcu Arkadiusz znalazł się w pomieszczeniu...
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
chciałbym kupić srebrny kociołek, a także składniki do warzenia eliksirów: leczącego rany, wiggenowego, wywaru tojadowego i słodkiego snu. Uprzejmie proszę o przesłanie go na podany poniżej adres. Odliczona kwota znajduje się w kopercie.
Mefistofeles Nox
Neirin Vaughn
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Chciałbym zakupić trzy fiolki eliksiru wiggenowego. W kopercie znajduje się potrzebna kwota, a adres na jej odwrocie. Z góry dziękuję i życzę miłego dnia
Neirin Vaughn
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Chciałbym zakupić u Państwa trzy fiolki eliksiru wiggenowego. W kopercie znajduje się potrzebna kwota. Paczuszkę proszę wręczyć sowie, ona będzie znała drogę. Z góry dziękuję i życzę miłego dnia
Ruch był podstawą w zimie. Wszędzie ludzie, wszędzie osoby, które dopadły niefortunne choróbska. Nie brakowało klientów podczas pozostałych pór roku, co nie zmienia faktu, że właśnie teraz sklep znajdował największe zainteresowanie, mimo posiadania dość znacznej konkurencji. Praca na ulicy Pokątnej wiązała się z wieloma przypadkami - począwszy od zwykłych zamówień, kończywszy jednak na tych znacznie bardziej istotnych. Błota również nie brakowało - w szczególności wtedy, kiedy ludzie wchodzili bez namysłu, pozostawiając charakterystyczne ślady podeszwy od butów. Mówiąc wprost - roboty było naprawdę sporo i musiałaś się z tym zwyczajnie liczyć - choć w pewnym stopniu taki spory ruch mógł zagwarantować Ci jakiś bonus, kiedy siedziałaś za ladą, oparłszy głowę o otwartą dłoń, kiedy to łokieć znajdował się na stabilnej konstrukcji lady. Rzadko kiedy mogłaś pozwolić sobie na odrobinę spokoju, dostarczając kolejnych składników do pomieszczenia socjalnego, tudzież do samych właścicieli, którzy szykowali coraz to większą ilość eliksirów.
Rzuć kostką, aby dowiedzieć się, co spotkało Twoją postać!
1, 6 - siedząc spokojnie za ladą, dzisiejszy ruch okazał się być naprawdę nikły; jakby nie było, ludzie nie zawsze mieli czas na to, by zwyczajnie zakupić eliksiry, prędzej woleli posyłać sowy wraz z wyliczonymi skrupulatnie galeonami. Ty zaś - przyjmowałaś takie zamówienia, szykując odpowiednie porcje różnorakich eliksirów. Rzuć jeszcze raz kostką! Parzysta - nic złego Cię nie spotka, spełniasz swoje obowiązki bez większego problemu, nie mylisz żadnych flakoników. Od czasu do czasu odwiedzają sklep klienci, aczkolwiek dzisiejsze godziny pracy były naprawdę spokojne. Nieparzysta - w pewnym momencie do sklepu wlatuje puchacz zwyczajny, który bez problemu wręcza Ci list, tym samym czekając na odpowiedź zwrotną. Kiedy przyszykowałaś odpowiednie produkty oraz podałaś paczuszkę sowie, ta niespodziewanie dziabnęła Cię w palec i odleciała. Jeżeli posiadasz pięć punktów z Magii Leczniczej, możesz sama zaradzić drobnej ranie - w przeciwnym wypadku ta będzie także obowiązywać w Twoim następnym wątku.
2, 5 - postanawiasz w momencie braku ruchu i klientów chwycić za jedną z książek, w której, jak się okazuje, dowiadujesz się dość ciekawych rzeczy dotyczących przygotowywania poszczególnych eliksirów. Postanawiasz zatem zagłębić się w lekturę, w wyniku czego ostatecznie stajesz się bardziej doświadczona pod względem teoretycznym. Gratulacje! Otrzymujesz jeden punkt do kuferka z Eliksirów - zgłoś się po niego w odpowiednim temacie.
3, 4 - klientów było bardzo sporo, a przede wszystkim - nie mogłaś w żaden sposób odpocząć. Co chwilę któryś z nich prosił o eliksir pieprzowy, rzadziej inne, choć czasami się zdarzały. Szybkim krokiem docierałaś do kolejnych półek, zapisywałaś odpowiednie wydatki, nawet jeżeli chciałaś odpocząć. Rzuć jeszcze raz kostką! Nieparzysta - co prawda pod koniec dnia jesteś wyczerpana, aczkolwiek nie zmienia to jednego faktu - że właściciel dorobku zauważył Twoje starania i postanowił obdarować Cię drobną podwyżką! Pomijając zakwasy oraz ogólną chęć snu, odnotuj zysk dwudziestu galeonów w odpowiednim temacie. Parzysta - nic dodatkowego nie spotyka Cię pod koniec dnia, w związku z czym wracasz zmęczona do domu.
To chyba jasne, że nie chciałem tu być. Ja – dawna gwiazda Quidditcha, obecnie smutny kaleka, niemniej jednak spędzenie miesiąca na wpychaniu ludziom fiolek z eliksirami miało ułatwić mi rozpoczęcie własnej działalności. Co z tego, że nie zamierzałem stawać za ladą, a jedynie prowadzić biznes? Mimo całej mojej nienawiści do świata, taka wiedza mogła się przydać, a przecież niezależnie od mojego stanu emocjonalnego musiałem w końcu wrócić do pracy. Już od pierwszych dni zauważyłem coś co mnie zaskoczyło – mój pracodawca zupełnie nie zwracał na mnie uwagi, ba, ja sam widziałem go może ze dwa razy. Trochę mnie dziwiło, że nie przykułem jego uwagi, w końcu czarodzieja bez nogi nie spotyka się codziennie, niemniej jednak byłem całkiem usatysfakcjonowany takim obrotem sprawy. Sama sprzedaż szła mi zaskakująco dobrze – trudno było mi uniknąć zaskoczonych spojrzeń, które kojarzyły moją gębę z okładki Proroka Codziennego, niemniej jednak nie było tak źle. Może ludzie kupowali ode mnie więcej z litości albo z sentymentu? Nie mam pojęcia, szło mi jednak tak dobrze, że oprócz sprzedaży wykorzystywałem wolne chwile by pomagać innym pracownikom z zamówieniami. Praca pozwalała mi zapchać głowę – to dużo dla mnie znaczyło.
Okres świąteczny rządzi się swoimi prawami. To właśnie wtedy ruch w sklepach jest największy, nawet w tych, w których raczej nie dostaniemy wymarzonego prezentu pod choinkę, a jedynie zaopatrzymy się w brakujące na półkach eliksiry. Siedząc za ladą, raz po raz spoglądała na wchodzących do pomieszczenia klientów, co jakiś czas udzielając odpowiedzi na zadawane pytania, bądź sprzedając wybrane przez nich eliksiry. Czas mijał jej nawet szybko - cały czas czymś się zajmowała, począwszy od sprzątania zabłoconej podłogi, a skończywszy na wykładaniu towaru na puste półki. Chwila przerwy nadeszła dopiero, gdy za oknem zrobiło się nieco ciemniej. Zdecydowana większość ludzi najwyraźniej woli robić zakupy w tej nieco jaśniejszej aurze, wieczory preferując spędzać w ciepłym domu. Korzystając z panującego w sklepie spokoju i tego, że zrobiwszy już wszystko, powoli zaczynało jej się nudzić, sięgnęła po jedną z leżących pod ladą książek. Ruch na Pokątnej zdecydowanie się uspokoił, sprawiając tym samym, iż w sklepie do zamknięcia pojawiło się ledwie parę osób. Ślizgonka, nie mając nic ciekawszego do roboty, zagłębiła się w lekturze do tego stopnia, że skończyła ją czytać tuż przed końcem zmiany, dowiadując się tym samym paru ciekawych i zapewne równie przydatnych rzeczy. Reszta dnia minęła jej spokojnie. Po sprzedaniu ostatnich dzisiaj fiolek z eliksirami, jeszcze raz umyła podłogę, przygotowała zamówienia, które koniecznie trzeba wysłać jutro rano, zapełniła brakujące miejsca na półkach i wreszcie zamknęła sklep.
Mój staż przebiegał powoli i był dość dużym wyzwaniem dla mojego odzwyczajonego od aktywności wysiłku, niemniej jednak praca pozwalała mi odwrócić myśli od największych traum, co w gruncie rzeczy znaczyło dla mnie naprawdę dużo. Choć nie byłem w stanie przyzwyczaić się do dziwnych spojrzeń klientów, to sympatia ze strony współpracowników pozwalała mi w ogóle tutaj przebywać. Bywały dni, kiedy okazywałem się całkiem użyteczny - kiedy zepsuła się drewniana gablota z eliksirami, wykorzystałem moje doświadczenie związane z pracą przy miotłach i naprawiłem ją, chroniąc firmę przed narażeniem na dość duże koszta związane z naprawą i tymczasowym przechowaniem eliksirów. W końcu nadszedł moment, w którym dostrzegł mnie również szef, który ten mały wyczyn nagrodził całkiem pokaźną premią.
Jakim idiotą trzeba być, żeby przywiązać sznurówki gościa z jedną nogą do krzesła? Nie mam zielonego pojęcia, jednak właśnie taka sytuacja spotkała mnie ostatniego dnia stażu - jakiś wybitny żartowniś odwalił mi tego typu numer, co przy mojej jednej nodze połączonej z naprawdę mocnym zamyśleniem zakończyło się spektakularną glebą. Nie uderzyłem się mocno, jednak ze względu na to, ze w czasach szkolnych nieszczególnie przykładałem się do zaklęć to poradzenie sobie z lekkim krwotokiem okazało się bardziej problematyczne niż mógłbym przypuszczać - na całe szczęście lekka pomoc kolegi z pracy załatwiła całą sprawę, a ja mogłem udać się na końcową rozmowę z szefem. Mężczyzna najwyraźniej zapamiętaj mnie z akcji z naprawą półki, bo nagrodził mnie pokaźną premią.