Po środku szkoły znajduje się sporych rozmiarów dziedziniec z równo przystrzyżoną trawą. Z każdej strony otaczają go mury zamku. Na samym środku stoi natomiast duża fontanna, zawsze zbierająca wokół siebie chcących odpocząć po lekcjach, uczniów.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz 2014 - 18:06, w całości zmieniany 2 razy
- Tak, tak, naturalnie - dodała radośnie, wsadzając ręce do kieszeni. Wiedziała, że to niegrzecznie z jej strony, ale było jej zimno z ręce, a zapomniała rękawiczek, a płaszcz był ciepły i na pewno tam ogrzeje sobie swoje dłonie. Miała nadzieję, ze Emil nie weźmie jej tego za złe. - Nie, nie uczęszczam - odparła poważnie. Intuicja podpowiadała jej, że pytanie nie było zadane jej bezinteresownie, dlatego uznała, że lepiej będzie, jak się wytłumaczy ze swojej decyzji. - Nie chodzę, bo postanowiłam nie kontynuować tego przedmiotu, jako że mam nieco inne zainteresowania. Ale nauczycielka wydaje się być bardzo miłą i kompetentną osobą.
Nie wziął tego za złe, nie uważał rąk w kieszeniach za coś strasznego. Co innego krótkie spódniczki! Uśmiechnął się z satysfakcją. -Prawda? Taka młoda i pełna zapału! -podchwycił radośnie. Amelieamelie, cudowna Amelie! -Kim chcesz zostać po skończeniu Hogwartu? -dodał z ciekawości.
No, jej w krótkiej spódniczce raczej nie ujrzy. Gabrielle nie znosiła ich, nie lubiła pokazywać za dużo. Wolała, jak to się mówi, działać na wyobraźnię, poniekąd. - Jeśli pan tak mówi, to na pewno tak jest - uśmiechnęła się ponownie. - Jeszcze dokładnie nie wiem, panie Emilu. Ale myślałam o tym, by uczyć. Jednak się jeszcze zastanawiam, bo co innego pomagać komuś w lekcjach, a co innego tłumaczyć coś wielu osobom naraz. Dlatego też myślałam jeszcze nad tym, by pracować na przykład w jakiejś bibliotece. Skłaniam się ku spokojnej pracy, bez jakichś mocnych wrażeń - odpowiedziała, starając się wyjaśnić wszystko dokładnie.
Emil cały promieniał, bowiem uwielbiał, gdy traktowało się go a) jak żywego b)poważnie c) gdy przyznawało się mu rację! -Uczenie, zacne powołanie. Bierz przykład z mademoiselle de Cheverny, dziewczyno. To jest dopiero kobieta! -westchnął marzycielsko z bardzo dziwnym uśmiechem, po czym opamiętał się. -I przyjdź na moją lekcję to dam Ci jakieś dodatnie punkty, bo teraz na przerwie to nie za bardzo mogę. Nieeee, to nie jest faworyzowanie!
Gabrielle uważała, że każdego powinno się traktować poważnie. No chyba że ten ktoś mówił od rzeczy, to już była inna sprawa. Ale an szczęście Emila to nie dotyczyło, przynajmniej nie według Krukonki. - Postaram się - odparła, zastanawiając się przez chwilę nad słowami Emila. Nauczycielka eliksirów chyba nie była mu obojętna, hm. No, ale to nie jej sprawa. W sumie. - Oczywiście, że przyjdę - dodała, a humor jeszcze jej się polepszył na wieść o punktach. No co, pewnych nawyków się jeszcze nie wyzbyła. I nie przeszkadzało jej faworyzowanie, jeśli tylko działało ono na jej korzyść. Mała egoistka.
-I bardzo dobrze. -puścił do Gab perskie oko, krzyżując ręce na piersiach. -Na eliksiry też możesz przyjść, jako gość, naprawdę warto. Dla złotych włosów cudownej, cudownej Amelie. -Gabrielle byłaś kiedyś zakochana? -wyrwało mu się, aż się zarumienił. Afff, Emil, wariujesz. -Przepraszam za niestosownosć pytania, nie musisz odpowiadać.
- Przemyślę tę propozycję - odpowiedziała, wyjmując przy tym ręce z kieszeni i poprawiając pasek od płaszcza, który zdążył jej się rozluźnić. Nie, żeby on dużo dawał, ale Gabrielle musiała mieć wszystko dopracowane, taki nawyk wyniesiony z domu. Po czym znowu schowała ręce do kieszeni, bo znowu zrobiło jej się w nie zimno. - To dobrze, bo nie chciałabym mówić czegoś, czego nie jestem pewna - dodała zupełnie poważnie. Czy była zakochana, tak prawdziwie? Czy tylko jej się wydawało? Nie wiedziała.
-Ja też nie jestem pewien. -szepnął, utkwiwszy wzrok gdzieś w dali. -Wzajemności. Cholera, jak to zabrzmiało. -Ja wcale tego nie powiedziałem. -sprostował żałośnie. Był żałosny. A Amelie kochała Morpheusa jak starszego brata. -Co sądzisz o naszym gajowym?
- Ach, dobrze, dobrze, zostanie to między nami - rzekła, by Emil nie martwił się, że ktoś jeszcze się dowie o tej słabości do jakiejś kobiety [Gabrielle domyślała się, że chodzi o profesor od eliksirów, no ale nie będzie robić plotek, nie?] - O Morpheusie? To inteligentny, a także miły człowiek, pełen cierpliwości do ludzi i opiekuńczy wobec zwierząt. Lubie go, jest dobrym człowiekiem. Ho ho, jakże się rozgadała bardzo wzniośle, no, no.
-Dziękuję. -odetchnął z ulgą, ale na wzmiankę o gajowym rysy twarzy mu jakoś stężały. -Nieprawda, to prostacki dupek. -odparł, chociaż nawet nie miał "przyjemności" poznać go osobiście. Wystarczy jednak, że odbierał mu JEGO Amelie! JEGO, JEGO, JEGO!
- A co on panu takiego zrobił, że pan ma o nim taka złą opinię, panie Emilu? - zapytała zaniepokojona. Opinia ducha musiała mieć jakieś podłoże, przez te parę lat Gabrielle zdążyła zauważyć, ze nie obrażał on ludzi ot tak, tylko, gdy miał naprawdę uzasadniony powód. A ona musiała wiedzieć jaki!. Ach, ten przysłowiowy krukoński pęd do wiedzy. Nie dający się powstrzymać. I wpędzający często w niezłe kłopoty. No, ale przecież musiała znać motywy postępowania Emila. Jejku, zachowywała się jak jakiś detektyw, doprawdy.
No to był NAPRAWDĘ ważny powód, bo nieświadomie, krok po kroku, odbierał mu Amelie! -Po prostu, istnieje! Szarogęsi się! I komplikuje sprawy. -odparł posępnie, krzyżując ręce na ramionach. Najchętniej by go wylał!
- Panie Emilu, czy pan aby trochę nie przesadza? Przecież nie można traktować ludzi za gorszych od siebie tylko dlatego, że istnieją - rzekła dosyć moralizatorskim tonem. Już zaczęła się mądrzyć. I już zapomniała, że prawa człowieka to całkiem niedawny wymysł. I zapomniała o tym, że istniało niewolnictwo. Że Emil pochodzi z czasów, gdzie odrabiano pańszczyznę, gdzie chłop nie miał żadnych praw, a same obowiązki, gdzie był karany bardzo srodze za byle co, coś, co szlachcie uchodziło płazem. Piękne były te czasy, doprawdy.
Lilyanne Wayland
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : fachowe robienie zdjęć lucjanowi pod prysznicem ♥
Z powodu sporej dawki braku kreatywności, weny i pomysłów, Lil postanowiła wyjść na świeże powietrze, zwłaszcza, że w końcu się odrobinkę przejaśniło. Już od pewnego czasu chciała opuścić zamek, a właśnie teraz znalazła się idealna ku temu okazja. Nie padało. Chyba pierwszy raz od... tygodnia? Jak nie dłużej. Spacerowała sobie i nagle naszła ją myśl, że w sumie i tak nie ma nic do roboty. Ostatnio w jej życiu wiało nudą, mhm. Szczerze mówiąc mogłaby iść do Hogsmeade, ale nie miała z kim, także dziedziniec musi jej wystarczyć. Zaczęła nawijać na palce kosmyki swoich włosów, po czym skierowała się w stronę pobliskiej, wolnej ławki, która jakimś cudem nie była mokra. Rozsiadła się na niej wygodnie, owinęła szczelniej uroczą apaszką w kwiaty ( chociaż nie padało, nadal było dość zimno ) i zamknęła oczy, zanurzając się w muzyce, która płynęła falami z słuchawek jej odtwarzacza. Uśmiechnęła się pod nosem. Muzyka zawsze ją uspokajała. Co z tego, że to nie była jakaś tam wyciszająca muzyka klasyczna, tylko wszelakie rodzaje rocka. Te delikatniejsze i te mocniejsze.
Wszedł na dziedziniec, ah jak dawno tu nie był jak zawsze papieros w ręku. Kroczył słysząc wiatr, na ławce siedziała jedna dziewczyna. Dziedziniec tak to był pusty. Zaciągnął się. Poprawił swoją czarną czapkę, dawno z nikim nie rozmawiał zupełnie jakby zabrakło mu języka w buzi. Przejechał językiem po zębach, zawsze lepiej mieć pewność że ma się język. Shakura ostatnio coś nie było, Angie tym bardziej może nie chcieli się już widywać lub coś się stało? Ustał przy fontannie która już nie wypuszczała wody, na jesień zawsze wyłączają wodę pomyślał.
- Slytherinie? Eee... ale oczywiście, bardzo na niego wyglądasz, no wiesz taki wysoki jesteś i w ogóle - zaczęła gadać trochę bez ładu i składu. Jej stosunek do tego domu było co najmniej dziwny, z jednej strony nie zbolalaby gdyby to właśnie Slytherin wyprzedził Ravenclaw w punktacji domów, nie lubiła też niektórych Ślizgów, przeszkadzał jej ich charakterek... a z drugiej strony sama nieco miała z zielonych. Czasami, oczywiście. - No co ty, oni w ogólnie nie są inteligentni. Kretyni i tyle - podsumowała, nie wiedząc już czy tym stwierdzeniem bardziej chłopaka pocieszyła czy obraziła. Najzwyczajniej pogubiła się w tym wszystkim co gadała. - Durmstrang... ale mimo mniejszej ilości uczniów, zapewne panuje tam niepowtarzalna atmosfera, co? Wiesz, zawsze intrygowały mnie takie wielkie budowle, z mnóstwem sekretów w środku. Ogólnie architektura jest bardzo ciekawa - pokiwała w zamyśleniu głową. - Ej, a może przejdziemy się trochę po zamku? Zimno się już nieco robi, a i może znajdziemy jakieś ciekawe miejsce w taką cudowną noc jak ta - uśmiechnęła się zadowolona ze swojego pomysłu. Nocne zwiedzanie Hogwartu, czy było coś lepszego? - Niedawno zostało otwarte Skrzydło Studenckie i byłam w nim tylko raz, może tam byśmy poszli? - Connie i Namida pocałowali się podczas piosenki co wywołało ogólne... oburzenie. - Zmarszczyła brwi, zastanawiając się czy tak można to było ująć. - Connie i Veronique zaczęły się bić. A może to była Brook? Nie pamiętam, ale ona chyba się nie kocha w Namidzie. No, bądź co bądź w ruch poszły pałeczki od bębna i ziemniak.
Już dawno stwierdził, że nie pasuje do Slytherinu, a Bell tylko go w tym utwierdziła. A do tej pory znał niewielu ślizgonów. Dłużej rozmawiał tylko z Clau, ale ich kontakt ostatnio trochę się zepsuł. Może kiedyś wszystko się naprawi? Na razie jednak nic na to nie wskazuje. - W Durmstarngu było wiele ukrytych przejść, pomieszczeń. - Dodał po chwili lekko zamyślony. - Jednak w niczym nie przypomniały tych tutaj. Ukryte pokoje służyły raczej do ćwiczeń. Musieliśmy ćwiczyć nie tylko zaklęcia, mieliśmy obowiązek ciągle trenować swoje ciało. - Powiedział, ani trochę nie tęsknił za tamtymi ćwiczeniami. Ćwiczenia przypominały trochę mugolski WF, były jednak bardziej intensywne i towarzyszyła im magia. Jednak nie pomagała w ćwiczeniach, wręcz przeciwnie. - Chętnie. - Odpowiedział na świetny pomysł Bell. - Ciągle dobrze nie znam zamku. Chociaż wątpię, by ktokolwiek doskonale go znał. - Spodobała mu się ta myśl. Nie tylko spędzi więcej czasu z Krukonką, ale też pozna jakieś ciekawe miejsca. - A co proponujesz? Zdziwił się trochę na tą wiadomość, zwłaszcza dodatek o ziemniaku. Wiedział, że nie zna plotek, ale nie spodziewał się, że aż tyle go omija. A co do plotek, dziwiło go też to, że nie słyszał żadnych plotek o Bell. Była przecież ciekawą osobą, może po prostu się innym nie narażała?
Owszem, piękne to były czasy! BEZPROBLEMOWE! No dobra, ale my tu nie o tym. Emil wykrzywił się lekko. Nie lubił był pouczany. -Nie chodzi o jego istnienie, chodzi o to, że samym istnieniem bardzo komplikuje...pewne sprawy. -wyjaśnił z ociąganiem.
Nikt nie lubił być pouczany. Gabrielle też nie. Dlatego musiała powstrzymać swoje zapędy i przestać moralizować. Bo to nie prowadziło do dobrego. - Ach tak... - westchnęła. - A może, nie wiem, tylko zgaduję, to jest tak, że nie chodzi o samo istnienie, a o to, że pewna osoba czuje do niego to, czego, jak pan, panie Emilu, uważa, nie powinna czuć? Czego pan nie chce, żeby czułą? Tak to jest, czy się mylę? - zapytała spokojnie. Właściwie jak doszła do takich wniosków, sama dokładnie nie wiedziała. To było jakby olśnienie, eureka.
Zacisnął usta w cieniutką kreskę. -NIEKTÓRZY czują do Morpehusa zbytni...sentyment. Podobno braterski. -przyznał niechętnie, cedząc słowa z obrzydzeniem. Gdyby nie ten "Sentyment" Amelie, nic by do gajowego w końcu nie miał.
- Tak, tak, niektórzy - kiwnęła głową, przytakując, jednak domyślając się sensu słów, że chodziło o kogoś konkretnego. "Niektórzy" - jaki sprytny wybieg. - A może raczej jedna osoba, ktoś dla pana bardzo ważny? No, kurczę, trochę się chyba zagalopowała. I, właściwie, dziwnym było, że po takich, no szczątkowych informacjach potrafiła wywnioskować tak wiele. W jaki sposób? Czy to przez nieprzeciętną inteligencję, umiejętność dedukcji? Ach, w końcu była Krukonką. Jakby to wszystko wyjaśniało.
Zmrużył oczy. Niebeziecznie. Niebezpieczny temat. -Mniejsza o to, Gabrielle. Nie zapominaj, że rozmawiasz z nauczycielem. I to o 600 lat starszym.- odparł łagodnie, acz karcąco. Takim nauczycielem, który nie da się ciągnąć za język!
Poruszała kłopotliwy temat, wiedziała o tym. Że jeszcze się nie przymknęła. Że miała w sobie, rzadko u niej wcześniej spotykana, odwagę, by mówić takie słowa, że nie bała się konsekwencji. Odwaga, czy lekkomyślność? - Przepraszam, nie powinnam była tak mówić - spuściła wzrok i przygryzła wargę. Wyrzuty sumienia, ach! - Dlatego proszę mnie napomnieć, jeśli bym tylko w czymś pana uraziła albo powiedziała zbyt dużo - dodała, podnosząc niepewnie wzrok.
Uśmiechnął się łagodnie, i położył dłoń na ramieniu biednej Gab. Znaczy eee, przeniknął dłonią przez jej ramię. To nie Amelie, niestety. -Nie szkodzi, nie mogłaś wiedzieć. -zapewnił miękko. -Nie zadręczaj się takimi głupstwami.
Widziała, jak Emil próbuje położyć dłoń na jej ramieniu, jednak chyba zapomniał, że nie może jej dotknąć, nie w normalnym sensie. Bo zawsze przenikał ludzi [no, nie wiedziała nic, że Amelie była wyjątkiem; i dobrze]. Więc poczuła tylko zimno i przeszedł ją dreszcz. Ale i tak na jej twarzy pojawił się uśmiech, potrafiła docenić tę próbę pocieszenia. - Mogłam pomyśleć bardziej o tym, co mówię. Kiedy nie myślę, mówię takie głupstwa. I ranisz ludzi, Gabrielle. Nie zauważyłaś tego? Taka niby dobra obserwatorka z ciebie, a tego nie zauważyłaś?
To nic takiego. Tylko ranisz ludzi. Uświadamiasz im jakimi są żałosnymi debilami, usiłując kochać kogoś tak cudownego jak Amelia, jak porywają się z motyką na słońce. Jacy są martwi. Ale to nic takiego. -To nic takiego. Dobrze cociaż, że przepraszasz. -Znajomość swych wad to cenna zaleta. -uśmeichnął się.