Po środku szkoły znajduje się sporych rozmiarów dziedziniec z równo przystrzyżoną trawą. Z każdej strony otaczają go mury zamku. Na samym środku stoi natomiast duża fontanna, zawsze zbierająca wokół siebie chcących odpocząć po lekcjach, uczniów.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 06 Wrz 2014, 18:06, w całości zmieniany 2 razy
Może to i lepiej, że nie znalazła! Hm, gdzie mogłaby teraz skombinować? Przecież sobie nie wyczaruje. - Łatwo powiedzieć - mruknęła. Właśnie, właśnie... kto to mówi!
No ba, wiadomo, że lepiej! Przynajmniej dla Gab. Bierni palacze byli przecież nawet bardziej narażeni na choroby płuc, niż czynni. A ona nie chciała być chora. - Trudniej zrobić - dodała. Podreptała w miejscu, a nogi tak bardzo jej zdrętwiały.
Ach, Gaby, przerażająco logiczne myślenie. Tymczasem Żaklince wpadło do głowy, że może Cathy lub Angie ją poratują! Taaaaaaaaak. - Otóż to. Wiesz, chyba będę wracać do zamku, muszę coś załatwić. Idziesz ze mną? - spytała. I jej zaczęło być zimno.
No wiadomo, przecież Gab myśli logicznie, zazwyczaj, no nie? - Tak, idę, idę - zgodziła się i klasnęła w dłonie. Zaczęło jej się robić bardzo zimno, tak. Po chwili zniknęły za drzwiami zamku.
Między palcami przeplatała sobie końcówki długich włosów, obserwując Wilkiego. O tak miał absolutną rację, trzeba było chodzić na lekcje i zdobywać punkty! No i drużyna Slytherinu na pewno była bardzo utalentowana, co też nie podlegało wątpliwością. Wszak to był Slytherin! - Connie? - Zapytała zastanawiając się o jaką dziewczynę chodzi. Ach tak, pisali o niej w gazetce szkolnej! - Najwyraźniej to jakaś marna Ślizgonka, skoro nawet jej nie zależy na wygranej domu. - Uznała przewracając oczami. Puchonom, im to mogło nie zależeć. Ale Ślizgoni... cóż, raczej każdy z nich chciał, aby to właśnie ich dom dumnie wygrał, po raz kolejny okazując się najlepszym spośród wszystkich. A skoro niektórzy o tym zapominali... cóż może tiara się co do nich pomyliła? Kiedy Wilkie usiadł na fontannie, posłała mu jeszcze jeden urokliwy uśmiech, bo przecież absolutnie się z nim zgadzała. Właściwie może na swój sposób było to odrobinkę zalotne? Och nie ważne jak by go określić, istotne, że ponownie uczyniła to bardzo ładnie. A że panna Effie była wilą, to cóż... bardzo lubiła uśmiechać się zalotnie do niektórych osób. O tak, czasem geny po mamusi się odzywały. - Nie byłabym tego wcale taka pewna, w tym roku sądzę, że tak się wam już nie poszczęści. Poza tym zeszłoroczną wygraną i tak zawdzięczacie tylko tym, że w pewnej chwili zaczęliśmy notorycznie tracić punkty. A jestem święcie przekonana, że w tym roku tak już nie będzie - odparła do siostry zupełnie pewna swojego. Pokiwała jeszcze głową, zgadzając się do co wypadu. - Świetnie się składa, bowiem kupię sobie wówczas nieco nowych słodyczy - uznała ponownie wkładając do ust malinowego lizaka, który tu powoli nieubłaganie się jej kończył.
Jaydon od paru dni nie był w najlepszym nastroju. A w zasadzie był w bardzo złym. Ponownie zaszył się na dłuższy czas w swoim pięknym gabinecie, paląc papierosy i zastanawiając się nad swoimi niezbyt dobrze idącymi lekcjami. A przynajmniej w teorii. Tak naprawdę skupiał się głównie na ostatniej kiepskiej sytuacji zaistniałej w jego pokoiku. W końu stwierdzając, że może się udusić wyszedł na dziedziniec. Wciągnął trochę zdrowego, jesiennego powietrza. Dopiero teraz zorientował się jak bardzo jest zimno. Ale nawet nie chciało mu się opatulać bardziej usiadł na murku i zapalił kolejnego papierosa.
Gdyby nie Alexis, zapewne siedziałaby w Pokoju Snów do teraz. A może nie tam? Nie robiło jej zbyt wielkiej różnicy, gdzie siedziała. Była, i tyle. Dziewczyna jakimś cudem postawiła Audrey do pionu, za co była jej bezgranicznie wdzięczna. I chociaż nadal myślała więcej, niż powinna, czuła się zdecydowanie lepiej. Wyglądała też, bo w końcu zdołała zasnąć. Nie dziwiąc się wcale, że wstała tak późno, postanowiła przejść się gdzieś na zewnątrz. Założyła swój ciepły płaszczyk, zabrała ciepłe rękawiczki (oczywiście nowe, bo przez durnego gumochłona straciła swoje ulubione), owinęła szyję turkusowym szalikiem i wyszła. Niespiesznie zeszła siedem pięter w dół i wyszła z zamku, kierując się w stronę dziedzińca. Zapowiadało się na przyjemny spacerek, gdyby nie to, że zauważyła znajomą czuprynę. Stanęła jak wryta i pobladła lekko, choć przy odcieniu jej skóry było to prawie niedostrzegalne. Wypuściła cicho powietrze i ruszyła dalej, mając nadzieję, że jakoś wyminie Jaydona niezauważona. Ha, nie ma co, dawno się tak nie przemykała.
Jaydon uniósł do góry głowę słysząc kroki. Zobaczył Audrey, która przemierzała właśnie dziedziniec. Przez chwilę nie poruszał się. No chyba, ze można do tego zaliczyć zaciągnięcie się papierosem. Miał zamiar jedynie popatrzeć jak dziewczyna idzie dalej na spacer. Jednak szybko zaniechał tego pomysłu. On, Jaydon Murrey, pozwoli jej tak po prostu przejść? Przypomniał sobie słowa Alexis, kiedy to szybko wyleciała z jego gabinetu. Powinien Audrey przeprosić i wszystko "wyjaśnić". O tak, powienien spełnić prośbę ślizgonki! - Audrey!- zawołał Jay. Nie był pewny czy dziewczyna nie zignoruje go i nie pójdzie dalej, co mogłoby być całkiem prawdopodobne, dlatego zerwał się z miejsca i podbiegł do dziewczyny, praktycznie stając jej na drodze. - Co u ciebie?- zapytał pierwsze co mu przyszło do głowy. Szybko też zrobił smutną minę niewiniątka i uśmiechnął się uroczo. - Chciałem cię przeprosić... za tą dziwną akcję w gabinecie- powiedział, zaciągając się papierosem.
Cholera. Nie udało się. Zamknęła szybko oczy i spuściła lekko głowę, zasłaniając się włosami, kiedy usłyszała swoje imię. Gdyby nie podbiegł, mogłaby swobodnie zwiać, ale teraz? Pozostawało tylko stać w miejscu. Co u ciebie? Kompletnie nie wiedziała co powiedzieć. Nie spałam trzy dni, opuściłam masę zajęć, rozmawiałam z Alexis i zastanawiałam się, jak cię przypadkiem nie spotkać? Tak, jasne, na pewno to powie. - Nic ciekawego - odpowiedziała, podnosząc głowę. W końcu ta krzta Gryfońskiej odwagi do czegoś zobowiązywała. Nie będzie sobie ot tak uciekać spojrzeniem. Dlatego właśnie spojrzała mu w oczy, spod lekko zmarszczonych brwi. Tym razem nie da się nabrać na uroczy uśmieszek. - Przeprosić - mruknęła. - To kogo w końcu chcesz przeprosić? - zapytała, wzbijając wokół siebie kłębek pary. Nawet nie zauważyła, że jest tak zimno. Z tego co zdążyła się domyślić, łącząc z tym, czego dowiedziała się od przyjaciółki, to nie ona była tu ważna. Przepraszał ją za to, że nic nie znaczy?
Szybko rozeznał się w sytuacji. Z Aud stanowczo nie było zbyt dobrze, miał nikłą nadzieję, że to może jednak nie przez niego. W końcu na pewno miała dużo nauki i... w ogóle. Nawet nie zareagowała na jego uroczy wyraz twarzy! - Raczej ciebie, w końcu wyszłaś od razu kiedy przyszła Alexis... To było dość niezręczne... ona... zrobiła mi za ciebie awanturę- zaczął delikatnie. W końcu musiał być ostrożny. Chciał równocześnie lekko zwalić winę na ślizgonkę, przy czym sam wyjść na troszkę winnego, musiał też uważać, aby Aud pierwsze co nie zrobiła to nie pobiegła do Alexis. Wtedy by się pokłóciły, obraziły i w końcu każdy wyszedłby z niczym. A tego z pewnością nikt nie chciał!
- Wyszłam, bo nie chciałam tego słuchać - powiedziała. Gdyby miała słuchać, jak wypowiada imię Alexis więcej razy... w sumie nie wiedziała, co by zrobiła. Na pewno nic dobrego dla niej samej. - Za mnie, w sensie, że była zazdrosna o ciebie, czy za to, że ja będę zazdrosna o nią? - zapytała, unosząc brew. Nie czuła się pewnie w tej rozmowie. Nie miała pewności, nie wiedziała, czy mówi prawdę. Mógł przecież powiedzieć jej jedno, a uważać drugie. Mógł powiedzieć prawdę Alexis, a jej kłamać w żywe oczy. - Nie dziwi mnie to, że zrobiła, hmm, jak to ująłeś, awanturę. Ja zrobiłabym to samo na jej miejscu - gdybym nie zwiała stamtąd od razu - dodała w myślach.
- Nie rozumiem za bardzo o co pytasz, ale miło słyszeć, że byłaś o nią zazdrosna- powiedział Jay robiąc sobie uroczy bałagan na głowie. O tak, on zawsze lubił wyłapywać odpowiednie słowa w rozmowie. Oczywiście, że Jay mówił prawdę. Może czasem coś troszkę przekręcał i gubił to i owo po drodze... ale chciał być z Audrey szczery. Naprawdę! Zmarszczył brwi kiedy powiedziała ostatnie słowa. - Rozumiem... Czyli chcesz przez to powiedzieć, że Alexis na mnie zależy, a tobie nie...- stwierdził odwracając wzrok. W końcu powiedziała, że też zrobiłaby awanturę. Ale nie zrobiła. Czyli po prostu uważała, że Alexis to osoba, której bardziej zależy na Jaydonie. Odsunął się powoli z jej drogi.
- Byłam - przyznała szczerze, choć zaczerwieniła się lekko. - Jestem - sprostowała. - No i chyba będę. Przez jakiś czas - dodała, żeby nie wyszło z tego coś dziwnego. I tak czuła się cholernie głupio, bo to, co mówiła, brzmiało dziwnie. Ale co poradzić, skoro było prawdziwe? - Nie wiem, czy jej zależy, czy jej nie zależy - zaczęła, mając zamiar powiedzieć to, co miała do powiedzenia i zostawić tę kwestię za sobą. Może to nawet lepiej? - Mnie zależy, ale tobie nie - wypaliła, spoglądając na swoje buty. Takie wnioski wyciągnęła z rozmowy z Alexis oraz tego, co sobie dopowiedziała. Przecież to właśnie blondynka była ważna, nie ona. Zresztą, jak mogło jej nie zależeć, skoro spędziła trzy dni, gapiąc się bezsilnie w nieistniejące punkty? Do zeszłego wieczoru wyglądała jak żywy trup. O nie, nigdzie się teraz nie wybierała. Trzeba to było dociągnąć do końca. Za bardzo się poplątało.
Jay szczerze podziwiał dziewczynę, że w ogóle powiedziała te słowa. to był dla niego wręcz ogromny przejaw odwagi. On sam miał wrażenie, że nigdy nie uda mu się w choćby najmniejszym stopniu wyrazić swoje uczucia. - To miłe słyszeć, że komuś na mnie zależy- powiedział całkiem szczerze. Naprawdę to było urocze. On zazwyczaj nie słyszał takich rzeczy, raczej był kimś przechodni, kogo raczej się nienawidzi za charaker i sposób bycia. - Nie chcę, żebyś mnie teraz nie lubiła. Chciałbym... żeby było tak jak wcześniej- dodał zagryzając lekko wargi. Naprawdę tego chciał! Tęsknił wręcz za tym. A Alexis? Zupełnie o nim teraz zapomniała. Dzięki słowom Aud utwierdził się w przekonaniu, że ślizgonka jest całkowicie pewna jego uczuć do niej i stwierdziła, że może go olać. Co to to nie. On zrobi co zechce.
- Miło jest słyszeć, że sprawiłam ci przyjemność, powiedzeniem tego - powiedziała. - Chciałbyś? - zapytała, podnosząc momentalnie wzrok. Te kilka słów zupełnie zmieniło jej nastrój. Może trochę za szybko w to uwierzyła. W tym tkwił problem, nie miała pewności. - A Alexis? - zapytała. Jej mówił to samo? A zresztą, nieważne, co mówił. Wolała się dowiedzieć, co czuł. Bo przecież nie da się czuć tego samego do dwóch osób, a przynajmniej ona nie potrafiła. A gdyby coś czuł, a w tym samym czasie oszukiwał swoje uczucie... to by jej nie pasowało. Byłoby źle, gorzej, niż gdyby nie było nic. Zamknęła oczy i wypuściła wolno powietrze. Myślała za szybko, zdecydowanie.
Uśmiechnął się lekko na jej pierwsze słowa. Aud była sama w sobie strasznie urocza. - No jasne- potwierdził ochoczo potakując głową. W sumie wcześniej było świetnie! Audrey zawsze przy boku, zawsze miła i kochana... Skrzywił się słysząc imię ślizgonki. - Myślę, że Alexis niezbyt obchodzę- stwierdził uśmiechając się do gryfonki. Miał nadzieję, że owa słowa zabrzmiały odpowiednio pogardliwie, bo tak naprawdę wcale mu się nie podobało, że tak musiał mówić. Patrzył jak Audrey reguje na jego słowa. Wyglądała na coraz mniej opanowaną. Pogłaskał ją z niejaką czułością po głowie, po czym z powrotem opuścił rękę.
- Możesz wyciągać pochopne wnioski - odpowiedziała, myśląc nad tym, jak Alexis czuje się w tej sytuacji. - I zależy, czy ona obchodzi ciebie - dodała niezbędną część. Znieruchomiała na chwilę, kiedy poczuła jego dłoń. Działało dalej tak samo, jeśli nie bardziej intensywnie. - Jej mówiłeś to samo? - zapytała. Nie zdążyła ugryźć się w język. Znowu. Zawsze robiła to wtedy, kiedy czymś ją... unieruchamiał. Inaczej tego nazwać nie potrafiła. To przez dotyk, czy może piwne tęczówki?
[przepraszam, że krótko xd 22, ekran mi zaraz zgaśnie.]
- O ile się nie mylę uczucie powinno być obustronne, więc nawet jeśli bym coś do niej czuł- Tutaj chrząknął parę razy, dając do zrozumieniajak bezmyślne jest w ogóle wyobrażenie sobie sytuacji, w której on- Jaydon Murrey zakochuje się w kimś!- nie wiem co by z tego wynikało, skoro ona ma mnie w poważaniu. Westchnął i podrapał się po czuprynie. W zasadzie sam wpadł we własną pułapkę. Już zupełnie nie wiedział co się dzieje i co czuje. Raz wierzył we własne słowa, raz wszystko mu się komplikowało. Miał wrażenie, że zagubił się w swoich kłamstwach i zapomniał prawdy. Mimo wszystko uśmiechnął się uroczo do Aud. - Nie- powiedział zgodnie z prawdą. - Jej mówiłem zupełnie co innego, bo i rozmawialiśmy inaczej. Rozmowa? To raczej był wrzask, krzyk, szeptanie i wszystko. Ale Jay aż się skrzywił na samo wspomnienie tego.
O właśnie, to było bardzo istotne. Miał rację, powinno być obustronne. Ale bardzo często nie było. Za często. - Nawet jeśli nie wynika, to to się czuje. Chociaż wynikanie jest ważne - uśmiechnęła się krzywo i podeszła do murka, aby na nim usiąść, opierając się o kamienną kolumnę. Zdecydowanie wygodniej. - Jesteś pewien? A co jej mówiłeś? - zapytała, obserwując go uważnie. I znów wpychała się tam, gdzie nie powinna, a na usprawiedliwienie swojej dociekliwości miała tylko "chcę wiedzieć". Panna wścibski nos musi wiedzieć wszytko o wszystkich, co gdzie było, co się mówiło, co się robiło, co się wąchało, co się jadło, co się... no dobra, aż takich szczegółów nie oczekiwała. Była, krótko i bardzo zwięźle mówiąc, wścibska. A skoro już była przy wadach, to przy okazji przypomniała sobie pewne stwierdzenie. - Teraz mi nie powiesz, że przywiązanie to zaleta - mruknęła. Swoje wiedziała już na wakacjach.
- Może masz rację- powiedział Jaydon z westchnieniem. Również oparł się o murek, gdzie była Aud. Był coraz bardziej zmęczony rozmową. Jay charakteryzował się tym, że nie lubił wypowiadać zbyt dużo zbędnych słów. Według niego było to właśnie tłumaczenie się, mówienie na lekcjach, opowieści... W zasadzie jedynymi niezbędnymi słowami to te, które przynoszą korzyści. A teraz czuł jakby każdym zdaniem rozpoczynał nową dyskusję. Kiedy zapytała o czym rozmawiał z Alexis czuł się coraz bardziej rozdrażniony. - Zgodziłem się z jej słowami, że jestem dupkiem i powiedziałem, że ją lubię- powiedział to co pamiętał. O ile był mistrzem aktorstwa, teraz czuł się coraz gorzej w swojej roli, co prawdopodobnie można było wyczytać w tonie jego głosu. Przez chwilę też nie był pewny o czym mówi Aud. Nie zapamiętywał o czym rozmawiał za każdym razem, ale wydedukował, że musiał mówić na taki właśnie temat. - Przywiązenie wciąż jest zaletą, ale wścibskość, już nie- powiedział z uprzejmym uśmiechem. Oczywiście, że nie pił to niej, gdzie tam!
A więc lubił. Zapewne krótki cień zagościł przez chwilę na jej twarzy. Nie wiedziała czy na pewno, bo do swoich reakcji już przywykła. Zazdrosna? Matko, to takie dziwne. Nie była do tego przyzwyczajona, a teraz czuła tak wiele, w tak krótkich odstępach czasu. Włącznie z najgorszym, otępieniem, o ile dało się je zaliczyć pod "czucie". Mhmhmhmhm, jeszcze się tu rozgadaj, to będzie weselej - mruknęła w myśli, uśmiechając się do siebie nieznacznie. Chyba nie potrafiła opanować natłoku, który gromadził się w jej głowie. Ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka! A potem co? HA! Miarka się przebrała. I co? I nic. Głupoty były taakie fajne. Postanowiła nic nie odpowiadać na wzmiankę, która nie była dla niej zbyt przyjemna. Nie spodziewała się też usłyszeć, że ją lubi bardziej. Zaczynała traktować to jak jakiś wyścig. No i szczęście, że w porę się zorientowałam, przydałoby się to skończyć. - Ach, wybacz - uśmiechnęła się przepraszająco, nie mogąc powstrzymać nieznacznej ilości ironii. - Jeśli dalej będę wścibska, to nie odpowiadaj, tylko mnie od razu ucisz, to najlepszy sposób - wzruszyła ramionami. Ale jeśli chodziło o przywiązanie, miała duże zastrzeżenia. Dla niego może była i to zaleta, ale ona? Nic z tego nie miała. A więc wada.
Jaydon miał wrażenie, że na jej twarzy odbija się po kolei każde uczucie. W zasadzie nie wiedział za bardzo co ma jeszcze powiedzieć. No pięknie, potrafi poderwać każdą kobietę, a teraz nie wie co ma mówić. Cóż za dziwne uczucie. A słowo lubię, było bardzo neutralne. W końcu mało której dziewczyny nie lubił Jay, a jeśli Aud nie zrozumiała tego przesłania, oznaczało, że nie zna go zbyt dobrze. A w zasadzie kto go znał? On sam nie wiedział po bo teraz to wszystko robi. Usłyszał ironię w jej głosie. Nie spodobało mu się to wcale, tak samo jak jej dalsza wypowiedź. Kpiła sobie z niego w najlepsze, a Jaydon nie lubił jak ktoś go tak traktuje. Najpierw zmarszczył brwi, a potem wyraz jego twarzy stał się zupełnie obojętny. Chyba najgorsza możliwość w jego przypadku. - Zrobię według twoich zaleceń, jeśli będzie jeszcze taka okazja- powiedział zupełnie bezbarwnie. Kiwnął jej głową i odwrócił się od gryfonki. Wyjął papierosy i zapalił jednego zmierzając w stronę wyjścia. Nie miał zamiaru dalej bawić się w jej gierki, on zagadał, ona zdecydowała po swojemu. Nikt nie wygrał, wszyscy stracili.
O nie, nie o to jej chodziło. Sama sobie dokładała. Oczywiście poczucie winy wdarło się zaraz do jej głowy. A nie była osobą, która lubiła zostawiać takie rzeczy na później. Strasznie męczyły, wręcz wykańczały. Wstała i poszła za nim. Nie mogło się skończyć w takim okropnym momencie. Chcąc poprawić swoją sytuację, pogrążyła się dwa razy bardziej, przez co czuła się okropnie. Bolało bardziej niż przed tym wszystkim. - Jay... przepraszam - powiedziała szczerze, kiedy znalazła się dostatecznie blisko, by móc dotknąć jego dłoni. Zaraz jednak cofnęła swoją. Nie chciała go bardziej drażnić. - Proszę, powiedz mi, żebym sobie szła, nie właziła z butami do twojego życia, żebym zostawiła cię w spokoju. Że jestem okropna, że masz mnie dość. Tylko to powiedz, a ja sobie pójdę. Obiecuję. Jestem za słaba, żeby to znosić. Ostatnio nie było za fajnie - powiedziała, zamykając oczy i unosząc głowę lekko do góry. Opracowana pozycja obronna przeciw łzom, które cisnęły się tam, gdzie nie trzeba, w nieodpowiednim momencie. Nie chciała, żeby to mówił. Chciała przecierpieć swoje i wrócić do normalnego stanu. Po jakimś czasie.
Pobiegła za nim. Sam nie wiedział, czy się tego spodziewał czy nie. Nie był pewny, czy nie miał nadziei, że go zostawi, aby mógł sobie wszystko uporządkować. A może to dobrze, że to zrobiła. Kiedy go zatrzymała wciąż był trochę zirytowany i nieugięty. Dotknięcie go nie rozdrażniło, ani nie sprawiło, że poczuł się lepiej. Dopiero jej słowa sprawiły, że przestał być obojętny na to co mówi. Z przerażeniem stwierdził, że dziewczyna zachowuje się tak jakby miała się rozpłakać. Na dodatek kazała mu mówić takie rzeczy. Po raz kolejny Jay poczuł się trochę zagubiony, aż nerwowo poczochrał swoje piekne włosy. Nie wiedział co odpowiedzieć, ani co zrobić. Kiedy wysłuchał jej do końca, zdążył minąć szok i Jaydon ponownie próbował odzyskać pewność siebie i spokój, co oczywiście mu się udało. - Ostatnio nie było za fajnie?- zapytał najpierw marszcząc brwi. Nie wiedział czego te słowa dotyczą. - Ale ja lubię cię Audrey. Czemu mam to mówić?- dodał wsadzając ręce do kieszeni i przekrzywiając delikatnie głowę w lewą stronę.
Nie było za fajnie. Czuła się źle. - Nie było - potwierdziła. - Moje przywiązanie kopnęło mnie w tyłek i wylądowałam w wielkim bagnie - dodała dla ścisłości. Otworzyła też oczy, uznając, że udało się powstrzymać łzy w wystarczającym stopniu. Cóż, oczy lekko błyszczały, ale nie zapowiadało się na rewelacje. - Bo mam wrażenie, że tak właśnie jest. I to nie jest fajne. Czuję się... źle - zakończyła niezbyt składnie. Źle miało wiele znaczeń, ale w istocie, zawierało wszystko. Włącznie z otępieniem, które zawsze warto było podkreślić. - I mam problem, bo polubiłam cię trochę za bardzo - ej, mówienie takich rzeczy nie należało do łatwych! - I zachowuję się co najmniej żałośnie, ale to już inna sprawa - pokręciła lekko głową. Ciutkę. Ciupinkę. Malutko. Mi-ni-mal-nie. Tak, właśnie!
Stał i patrzył na nią, mrugając co chwila zdumiony oczami. W zasadzie nie miał pojęcia co miał o tym wszystkim myśleć. Pewnie dlatego, że jego mózg nie był w stanie dobrze funkcjonować przez nadmierną ilość myśli w głowie! - Audrey, kochana, zdecyduj się czego chcesz- poprosił biorąc jej rękę i trzymając ją między swoimi ciepłymi dłońmi. - Chyba wiesz już jaki jestem... I wątpię, że mogę dać ci to czego chcesz... Ale nie chcę zrywać z toba kontaktu. Chciałbym żeby było tak jak dawniej, o ile to możliwie Aud. W końcu Jaydon powiedział prawdę! Powiedział to, co uważał, o ile prawdą były uczucia, które ponoć żywiła Aud do Jaya. Patrzył na nią, robiąc wielkie, słodkie oczy, mając cień nadziei, że jest to chociaż trochę możliwe.