Pod drugiej stronie mostu rośnie sobie grusza. Idzie się do niej kawałek, więc raczej nie ma tam takich tłumów jak nad jeziorem czy pod wielkim dębem. Dzięki temu jest to naprawdę spokojne miejsce, szczególnie jeśli chce się odpocząć do wszelkiego gwaru nieustających rozmów. W cieniu gęstych liści (kiedy one na gałęziach są, oczywiście, bo w zimę tak powiedzieć raczej nie można...) wisi sobie niepozorna huśtawka. Ot, dwa sznurki i deseczka i już można się fajnie pobujać. Jako, że to wszystko znajduje się na niewielkim wzgórzu, to rozciąga się stąd naprawdę niesamowity widok na znaczną część błoni.
Ostatnio zmieniony przez Twan Nguyen dnia Sob Cze 16 2012, 01:32, w całości zmieniany 1 raz
Ale mimo wszystko trafił do pucholani. A żeby przekonać ją, że mimo iż się tam człowiek znalazł nie jest wcale męską, ludzką wersją różowego konika pony trzeba coś więcej niż przenoszenie gór. Dlatego rzadko kiedy ktoś taki w jej oczach był coś wart. I to wcale nie dlatego, że nikt nie próbował jej się przypodobać. Wręcz przeciwnie. Ale miała niegdyś dwóch przyjaciół puchonów i to jej zdecydowanie starczy na całe życie. - Rozumiem. Mieszkałeś u mugoli czy czarodziei? - Spytała może już trochę mniej zainteresowana, ale jednak. W sumie jakoś trzeba było naprawić te stosunki, żeby potem nie chodził i nie rozpowiadał, że Cornelia go uderzyła, bo znowu wylądowałaby na dywaniku u dyrektora i w końcu skończyłoby się wydaleniem jej z Hogwartu albo przeniesieniem gdzieś dalej. A miała tutaj jeszcze kilka spraw do załatwienia. - Od jak dawna w sumie jesteś w szkole? Oprowadzał cię już ktoś? - Zadała kolejne dwa, dość szybkie pytania. Uh... Był jeden problem. Kiedy patrzała na jego twarz wciąż widziała Daniela i chciała przywalić mu w tą jego obleśną mordę. Ale się hamowała... Jeszcze. A jeszcze, to słowo klucz, prawda?
Zobaczymy. Autorka widziała go u czerwonych, ale władza dała żółty, więc... Trzeba sobie radzić. Dla Jacka Hufflepuff był zwykłym domem. U niego w szkole nie było podziału na domy. W przypadku lekcji podział był taki, że każdy szedł na którą godzinę mu pasuje. Warunek był taki, że trzeba było być na każdej wyznaczonej lekcji. Oczywiście rocznikowo był jeszcze podział, bo każdy rok miał inny materiał, ale dzięki temu można było zaplanować sobie lekcje, bo każda miała dwie różne godziny rozpoczęcia. Uczyło to samodzielności i odpowiedzialności, bo trzeba było samemu rozpracować plan, a za nieobecność na któreś z lekcji była od razu karana szlabanem. -U mugoli. Nie zamieniłbym ich na nikogo innego. Powiedział pewnie. -Właściwie jestem od paru godzin. Nie, ale nie potrzebuję opieki. Sam siebie oprowadzę, a jak będę miał pytania to po prostu je zadam. Dodał po chwili. Widział, że ona ma negatywne wspomnienia, a jego twarz jej przypominają je.
- I chodziłeś wcześniej do jakiejś innej szkoły magii? - Spytała chwilowo przypominając sobie swoje przeprawy z Beauxbatons. Z wszystkich szkół jakie miała okazję odwiedzić – chociaż na parę dni, kiedy to Jonatan szukał odpowiedniego dla nich lokum po przeprowadzce – były w porównaniu do Hogwartu okropne, ale błękitna szkoła, gdzie lalunie patrzyły na wszystkich z góry dumnie się unosząc i czarując każdego napotkanego człeka to już lekka przesada i ta dziewczyna o męskich nawykach nie wytrzymałaby tam zbyt długo. Wróćmy jednak to tematu. - Powodzenia. W tej szkole nie da się samemu odnaleźć. Mi zrozumienie gdzie, co leży zajęło ponad rok z pomocą kolegów – Skomentowała oglądając swoją dłoń jakby nagle stała się niesamowicie interesująca. Wszystko, byle by tylko nie patrzeć na niego. Potem zainteresowała ją trawa, potem niebo. Westchnęła cicho widząc, że znowu zbierają się chmury, a to oznacza, że lada chwila może się rozpocząć burza. Ale lubiła biegać po ulewnym deszczu, więc pewnie zostanie tutaj jeszcze parę godzin. Najwyżej się przeziębi, nic strasznego. - Więc... Jack, ne? Tak się zastanawiam. Jestem pierwszą osobą, która cię zaatakowała ze względu na tego pierd... twojego brata? - Spytała uśmiechając się delikatnie. Podobało jej się uczucie, przywalanie Danielowi w twarz i miała nadzieję, że była pierwsza. Oczywiście pamięta, że to nie jest ten ślizgon ale... To nie zmienia faktu, że to było fajne.
-Tak, do innej... Powiedział i spojrzał w bok. Do tej pory patrzył na dziewczynę, ale teraz musiał spojrzeć w inną stronę. Za bardzo tęsknił za tamtą szkołą. -Wszędzie się da odnaleźć. Wystarczy uparcie dążyć do celu. Powiedział ze spokojem i spojrzał na dziewczynę. Pewny siebie był. Już kiedyś gdzieś ktoś mu mówił, że w życiu się nie odnajdzie w labiryncie, a jednak wyszedł, więc teraz był pewien, że też da radę. -W przypadku atakowania to pierwszą. W przypadku pomylenia z Danielem to drugą. Reszta uczniów, których mijałem bardziej się dziwiła, czemu nie mam barw zielonych, tylko żółte, ale nikt do tej pory nie zagadał. Odpowiedział. Widział, że dziewczyna nie chce na niego patrzeć. Hmmm... -Jeśli tak bardzo irytuje ciebie moja twarz to po prostu sobie pójdź. Albo nie. Ja pójdę. Powiedział i wstał.
- Upartość nie zawsze daje takie rezultaty, jak chcemy – Odpowiedziała krótko, trochę zagadkowym tonem, jakby sama jeszcze nie do końca znała sens tych słów ale wiedziała, że ma rację. Rozmyślała nad tym niemal ignorując otoczenie i chłopaka w nim przebywającego dopóki nie wstał. Wtedy ponownie spotkała swoje oczy z jego posturą. - Siedź. Muszę się po prostu przyzwyczaić. To nie tyle irytacja co naprawdę bardzo złe wspomnienia – Uśmiechnęła się podchodząc do niego, pstrykając go w czoło jakby był po prostu głupkiem i na równym poziomie była jego wypowiedź chwilę temu, po czym usiadła na huśtawce bujając się do przodu i do tyłu. Chyba jednak dobry humor powracał, co nie znaczy, że nie mogłaby mu złamać nosa jeśli się zachowa niestosownie.
-Bo trzeba uparcie dążyć, ale też widzieć, że jeżeli nie wyjdzie nam to na dobre to odpuścić. Poprawił dziewczynę. Dziwnie się czuł w towarzystwie tej dziewczyny. Zachowywała się jak dla niego prowokacyjnie. Pstryk w czoło nie tyle go zdziwił, ale też trochę rozdrażnił. Myślała, że może się nim bawić w ten sposób? Nie lubił takiego zachowania. -Dlatego też pozwolę sobie odejść. Nie ma sensu, by złe wspomnienia wciąż powracały z powodu mojego wyglądu. Powiedział ze spokojem. Jak tutaj było zimno. Za zimno. Chłopak chyba za lekko się ubrał, bo miał już gęsią skórkę. Życie w Miami było tak gorące, że życie tutaj wydawało się życiem na Syberii. Schował dłonie w kieszenie spodni. Odwrócił się tyłem do dziewczyny i spojrzał na zamek. Może przejdzie się nad jezioro? To nie to samo co ocean, ale zawsze woda. Stęsknił się za deską surfingową. Jak on chętnie by teraz sobie popływał w słonej wodzie...
Patrzyła na niego, tak beznamiętnie. Jakby ta sytuacja tak właściwie zaczęła już ją nudzić. Dlatego też ziewnęła i sama w końcu wstała. Szczerze mówiąc to nudziło ją to spotkanie. W innym przypadku zachowywałaby się pewnie jak mały, słodki aniołek. Ale skoro to nie jest chłopak, którego chciałaby przelecieć, to jaki jest sens tego spotkania? Jaki sens tej rozmowy? Dlatego też niby to on chciał tak strasznie sobie pójść... A tu nagle dziewczyna go minęła wypowiadając tylko trzy słowa „Zbytek łaski słodziaku”. Następnie ruszając wesoło w stronę zamku zniknęła gdzieś za murami. I bardzo dobrze, skoro lada chwila zaczął padać deszcz, a pobliskie jezioro z ochotą wylewało wodę... Ale nie uprzedzajmy faktów.
We wrześniu czas płynął zdecydowanie zbyt szybko; wciąż było pewne zamieszanie z lekcjami, a energia po wakacjach jeszcze nie wszystkich opadła. Wciąż było ciepło i nic nie zapowiadało tego, że za kilka miesięcy ma nadejść zima. Dla Jiro jesień mogła trwać zawsze, bo uwielbiał tę porę roku. Było już za chłodno na krótkie spodenki, ale wciąż za ciepło na puchowe płaszcze i rękawiczki. Poza tym nie znosił śniegu; był zimny i za często nim obrywał. Gdy siedzenie w bibliotece już mu się znudziło, a lekcje zostały odrobione postanowił nieco się przewietrzyć. Wyszedł na dwór, tak jak stał; w prostych, brązowych spodniach i czarnym, cienkim swetrze, pod który włożył zwykłą białą koszulkę. Do tego, mimo wszystko, naciągnął na głowę puchatą czapkę z tym czymś dyndającym, żeby uszka nie zamarzły i mógł śmiało ruszyć na błonia. Wybrał raczej spokojne i odosobnione miejsce, idealne by trochę pomyśleć. W zasadzie ostatnio myślał tylko o jednej osobie, o wspaniałej dziewczynie, która wydawała mu się wręcz idealna. No i... byli na randce! Uśmiechnął się pod nosem, wykładając się pod huśtawką. Przesłonił twarz dłonią, gdy słońce poraziło go lekko i znów się zaśmiał. W tej chwili niczego mu nie brakowało i biada temu, kto mu ten wypoczynek przerwie!
No Cóż... Kae... Kae szła spokojnie na długi spacer podczas którego mogła porozmyślać. Oooo tak... Myślenie na pewno jej przynosiło ulgę. Ale tylko wtedy kiedy nie myślała o wydarzeniach sprzed 3 lat. Uśmiechała się lekko. Wszystko było dobrze dopóki nie zauważyła jakiegoś chłopaka... Ugh... No nie miała śmiałości do zaczynania rozmów ale musiała się w końcu przełamać. Podeszła blisko do niego i szepnęła. - Dzień dobry... Przepraszam że przeszkadzam ale chciałabym z kimś pogadać... muszę nauczyć się być bardziej odważna. Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
Tak się nie robi! Nie zachodzi się kogoś od tyłu i nie gada mu się jakiś bzdur na ucho. Co to miało być? Jiro podskoczył, wyraźnie zaskoczony czyjąś obecnością. Tego się nie spodziewał. -Aha...- powiedział, jakże elokwentnie. O co tej dziewczynie chodzi? Czy nie mogła po prostu iść gdzieś... dalej? Jiro jakoś nie był w nastroju na rozmowy. Zresztą, jak zawsze. -I jako ofiarę wybrałaś sobie mnie?- spytał, podnosząc się leniwie na łokciu. Czapka przekrzywiła mu się na bok i chłopak z cichym syknięciem poprawił ją, a potem zdjął całkowicie, odsuwając się od dziewczyny. Nie przepadał za taką bliskością, bo była dla niego w jakiś sposób... dziwna. Jeśli już był z kimś blisko to tylko w łóżku i tyle. No dobra... dla jednej dziewczyny mógł zrobić wyjątek, ale to zupełnie inna sprawa. -Więc o czym chcesz porozmawiać?- uniósł do góry jedną brew, rzucając jej pytające spojrzenie.
Kae spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła sie. - A ja myślałam że nie jestem aż taka straszna- szepnęła- Muszę zacząć nabierać odwagi... Ktoś mi kiedyś powiedział że muszę zacząć ufać ludziom że po pierwszej rozmowie mnie nie skrzywdzą.... Trafiło na Ciebie. Spojrzała na niego co prawda nadal się bała ale musiała być odważna, Wszystko byłoby ok gdyby nie tamto wspomnienie które chciała wymazać. Spojrzała przed siebie z lekkim uśmiechem. Wszystko mogłoby sie ułożyć gdyby ktoś jej pomógł zapomnieć albo usunął jej to wspomnienie z jej pamięci... Oooo dobry pomysł... Ktoś się pisze?? I ogólnie kto powiedział że Kae zaszła go od tyłu i szeptałą mu na uszko?? Tak naprawdę zaszła go od boku i szeptała tak głośno by ją usłyszał.
Tuż po lekcjach eliksirów wysłał do Clary sowę. Chciał trochę poczekać, pomyśleć nad tym, co sam chce jej powiedzieć, ułożyć w głowie jakąś przemowę, ale nic z tego nie wyszło. Zamiast skleić swoje myśli w sensowną wypowiedź wyobrażał sobie, co może mu Clara powiedzieć. Była poważna mówić, iż chce z nim rozmawiać. Czyżby przegiął? No taaaak, to jest jasne, ale liczył, że raczej Clara weźmie to za pijackie wywody, uda mu się to jakoś naprawić. Choć i jej cierpliwość ma swoje granice. Znoszenie Danielka nie jest łatwe, a panna Hepburn już trochę przy nim jest. Jego czas nadszedł? A może chce mu wygarnąć jakim jest kretynem? To sobie mogła darować, każdego dnia wita się z samym sobą takim stwierdzeniem. No nic, do odważnych świat należy. Chwycił pergamin, napisał do niej parę słów. Dopiero gady sowa odleciała z owym listem zdał sobie sprawę, ze był trochę oschły. Nadzieja w tym, że dziewczyna tak tego nie odbierze. Zaraz po tym, jak dostał odpowiedź od blondyki, że czas i miejsce jej pasują udał się pod gruszę, na której była zawieszona huśtawka. Usiadł na niej, odepchnął się stopami od ziemi. Delikatne kołysanie się wcale nie zmniejszyło stresu. Przeciwnie. Z każdą sekundą miał coraz większe obawy. Liście na gruszy zbrązowiały, promienie słońca przebijały się przez gałęzie. Chętnie zapaliłby. Rzadko sięga po fajki, tak teraz ma ochotę zjarać całe opakowanie. Nic innego mu nie pozostało jak oczekiwanie na przybycie Clary.
Daniel był zestresowany? Co miała powiedzieć Clarcia, która przez dobre piętnaście minut walczyła ze sobą samą, a kiedy wreszcie w wielkich nerwach udało się jej wyjść z dormitorium, wróciła tam jeszcze dwa razy? Współlokatorki patrzyły na nią tylko ze śmiesznym politowaniem. W końcu dziewczyna wzięła się w garść i ruszyła w kierunku huśtawki na błoniach. Kiedy proponowała Danielowi rozmowę, myślała, że to wszystko przyjdzie jej łatwo, ale teraz uświadomiła sobie, że owa rozmowa równie dobrze może oznaczać koniec ich przyjaźni - jeśli okaże się, że Daniel uzna to co wyznała mu przy namiotach za prawdę, może dla ich "wspólnego dobra" chcieć zakończyć tą znajomość. I oczywiście, nie będzie go zatrzymywać - nie chciała go do czegoś zmuszać, nawet jeśli sama miałaby przez to się kompletnie załamać. Trzy razy prawie zleciała ze schodów, nogi same się pod nią uginały, ale w efekcie końcowym dotarła na miejsce. - Cześć. - widząc Daniela na huśtawce zaczęła mówić, nieco zduszonym głosem, wykręcając palce z nerwów. Serce zaczęło jej szybciej bić (w sumie nic nowego w obecności tego chłopaka). Nawet nie wiedziała jak zacząć, z nerwów zapomniała co ma powiedzieć! Weź się w garść Hepburn, to przecież dalej ten sam Slone! Nawet jeśli za chwilę uzna, że nie chce Cię znać, to na razie jeszcze możesz go nazwać przyjacielem i nikt Cię za to nie zwymyśla. - Czy Ty...czy Ty pamiętasz co Ci powiedziałam w Egipcie? Wtedy, przy tych namiotach? - to musiała wiedzieć na początku, bo jeśli Daniel niczego nie pamiętał...pewnie łatwiej będzie jej wszystko rozwiązać. Kompletnie nie wiedziała jak to wszystko się potoczy i miała tylko nadzieję, że będzie sobie z tym potrafiła poradzić.
On sam nie był w stanie zliczyć tego, ile scenariuszy tego spotkania ułożył s głowie do czasu przybycia dziewczyny. Każdy z nich był oczywiście pesymistyczny, nie było ani jednego, zakaładającego, ze ta rozmowa szczęśliwe się skończy. Jest facetem, jakoś to zniesie. Upije się raz, może dwa. Ostatecznie nie będzie trzeźwy przez najbliższe trzy miesiące. Potem pojawi się kac, po kacu powrót do rzeczywistości, stwierdzi, ze jednak lepiej jest być upitym i tak oto Daniel Slone wpadnie w alkoholizm. To wszystko wina kobiet. Zawsze. Zerkał co chwilę na zegarek na swoim nadgarstku. Minęło już piętnaście minut, gdzie Ona się podziewa?! Przecież on umrze jeśli będzie musiał czekać jeszcze chwilę. Kiedy zjawiła się w polu widzenia zacisnął ręce na linkach. Paznokcie wrzynały mu się w skórę- to dobry znak, jeszcze czuje, jeszcze jest przytomny. Zszedł z huśtawki i stanął naprzeciw blondynki. Język mu zamarł. Nie mógł wymówić ani słowa. Po chwili dopiero odzyskał mowę. -Ee... No cześć.- powiedział. Widział, ze i ona się denerwuje. Dobra, załatwią to szybko. Niech się dzieje wola nieba, teraz wszystko się okaże. Niech tylko przejdą do rzeczy, bo Danielek zaraz padnie na zawał. -Tak, pamiętam. Mimo kilku procentów we krwi pamiętam Twoje nabijanie się z moich... słów. Zresztą Ty moje wrzaski na bank zapamiętałaś, w końcu byłaś trzeźwa...- odparł zgodnie z własnym przekonaniem. Wciąż był zdania, że Clara powiedziała to wszystko, by wyśmiać jego wyznanie miłości. No coż, już wie, ze zakochiwanie się nie jest dla niego.
Niech to szlag, Daniel jednak pamięta to co mu wtedy powiedziała! Clara do tego momentu miała szczerą nadzieję, że jako ich ostatnie spotkanie chłopak zapamiętał to w obskurnej egipskiej kawiarni, które notabene również nie zakończyło się zbyt dobrze. Wtedy łatwiej jednak byłoby jej sobie z tym wszystkim poradzić, łatwiej byłoby przeprosić Daniela za to, że unikała niektórych odpowiedzi i za parę bzdur, które usiłowała mu wcisnąć na temat tej całej nocy, której tak na marginesie wciąż nie pamiętała. Szczerze mówiąc może to i nawet lepiej, że nie mogła sobie przypomnieć co się wtedy wydarzyło...Szkoda, że nie wszyscy mają amnezję poalkoholową kiedy przesadzą z procentami. Ale czekaj, wróć! Nabijanie się? No proszę, teraz to chyba Daniel się z niej nabijał! Nie wziął tego na poważnie? Teraz jak na tacy dostała potwierdzenie tego, że on też nie mówił poważnie. Peszek Clarciu. Pomimo tego, że cały czas sobie powtarzała, że to całe wyznanie Daniela było niczym innym jak pijackim bełkotem to świadomość, że był to pijacki bełkot w stu procentach, mocno ją zabolała. Tak jakby ktoś ją uderzył. Znów. A co będzie, jeśli teraz wyłoży karty na stół? Jeśli otwarcie przyzna, że to co mówiła było prawdą? Daniel ją wyśmieje? Prawdopodobnie. Ale przynajmniej będą wiedzieć na czym stojąc, bo teraz Clara odniosła wrażenie, jakby błądziła po omacku. - Nabijanie się? - zapytała na tyle opanowanym głosem, na ile potrafiła się zgodzić. - Naprawdę uważasz, że ja się z Ciebie nabijałam? - pokręciła głową, wciąż nie mogąc uwierzyć. Teraz to już nawet nie wiedziała czy się z tego powodu cieszyć, czy wręcz przeciwnie.- Nabijaniem się to raczej ja powinnam nazwać Twoje wrzaski.
Raz, dwa, trzy, czte... cholera, to liczenie w pamięci nic nie pomaga! Głupie bujdy, które wciskają naiwnym ludziom. Jak miał się opanować? Nie miał szans na uspokojenie nerwów, tym bardziej, ze i Ona się denerwowała. Ale czym? Właśnie, czym? Przecież to teraz wszystko od niej zależy. Wszystko co teraz słyszał docierało do niego po kilku chwilach. Jakby jego mózg miał problemy z przyswajaniem wiadomości. Analizowanie sensu słów Clary też było dla niego nieco bardziej problematyczne niż zazwyczaj. Ona twierdzi, ze On sobie robił jaja? On?! Hahaha! Nie no, ludzie, jedyny raz kiedy otwarcie powiedział co do niej czuje, a Ona myśli, ze to był żart? Przecież juz nigdy nie odważy się tego powtórzyć. Moze przez ten alkohol wydał się mało wiarygodny? No to dość możliwe, ale przecież bez niego w życiu nie przeszłoby mu to przez gardło. Procenty nie uniemożliwiły mu panowania nad myślami, one je tylko wyswobodziły. Przez chwilę sam nie wiedział czy mu z tym dobrze, czy też nie. Niby fajnie, bo mogą olać sytuacje, obrócić w żart, choć wtedy wrócili by do punktu wyjścia. Przecież On nie chce przyjaźni, no ludzie! Nie może znieść słuchania o innych kolesiach jako o potencjalnych partnerach Clary. Myśl, ze może mieć ją ktoś inny już zbyt długo go męczy. -Jezusie, Claro, ja się nie nabijałem! Wszystko to, co usłyszałaś tamtej nocy było zgodne z prawdą. W końcu udało mi się to z siebie wydusić, a Ty to bierzesz za żarty! No proszę Cię, męczyło mnie to już dłuższy czas, ale nie. Przecież ja sobie robiłem jaja! Nie rozumiem jakim cudem zaczęłaś znaczyć dla mnie więcej niż ktokolwiek na świecie, ale tak się stało, nie cofnę tego. Wybacz, ze nawaliłem jako przyjaciel.Nie zamierzałem się w Tobie zakochiwać, to samo się stało.- powiedział jednym tchem po czym wytrzeszczył oczy z szoku. Sam nie wierzył w to, ze właśnie wyznał Clarze miłość.
Teraz i Clara wytrzeszczyła oczy zszokowana. Czy Daniel Slone właśnie wyznał jej miłość na trzeźwo i w pełni świadom swoich słów? A czy on tak w ogóle jeszcze nie był z Bellatrix? Doobra, chrzanić, zapyta o to za chwilę. Stała jeszcze przez chwilę jak wmurowana, nie wiedząc w jaki sposób zareagować, czy chociażby co powiedzieć. Zdziwienie odjęło jej mowę - spodziewała się wszystkiego. Na przykład tego, że Daniel powie, że nie chce jej znać, wyśmieje ją, zbeszta z wściekłością bądź z politowaniem pogłaska po główce, każąc się wynosić ze swojego życia. Spodziewała się wszystkiego, oprócz tego, że wyzna jej miłość! Teraz to już nie była pewna czy przypadkiem nie przysnęła na tej lekcji eliksirów i to wszystko właśnie się jej śni. Uznała, że przed tym jak brutalnie powróci do rzeczywistości może sobie jeszcze trochę pobrykać, a co! Powstrzymała się od komentarzy, które według nie był zbędne, podeszła do Daniela, wspięła się na palcach (nawet jeśli to był sen to chłopak i tak był od niej dużo wyższy)położyła mu dłonie na ramionach i najzwyczajniej w świecie go pocałowała. Włożyła w ten pocałunek całą siebie - takie pocałunki mają to do siebie, że są wymowniejsze niż jakiekolwiek słowa. Jak rafaello, wyrażają więcej niż tysiąc słów! W końcu oderwała się od ust ukochanego (!) i pozwoliła sobie na rozmarzony uśmiech. Miała wrażenie, że granica między rzeczywistością a sennymi marzeniami się jej nieco zaciera - gdyby to nie był sen, chciałaby, żeby spotkanie z Danielem właśnie tak przebiegało! Jeszcze czuła na ustach słodki smak pocałunku, miała wrażenie jakby cudowna chwila wciąż trwała...to dziwne, we śnie odczuwa się wszystko z taką intensywnością? Wcześniej nie zwróciła na to uwagi. Gdyby to nie był sen, Clarcia przeżywałaby najszczęśliwszą chwilę w swoim życiu. Dosłownie. - Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? - ona też w sumie mogła mu chociaż coś napomknąć, że go kocha, no ale. - Nie Ty jedyny nawaliłeś w roli przyjaciela. - zaczerpnęła powietrza - Danielu Slone, kocham Cię do szaleństwa. - po tych słowach wreszcie się uśmiechnęła. Ach, jaka szkoda, że to był sen!
I znów świat stanął na moment, on stracił czucie w kończynach. Zawirowało mu przed oczami. To lepsze niż niejeden narkotyk! Dźwięki do niego nie docierały. W centrum wszechświata była ta oto drobna blondynka. Nic za nią, obok, przed nią. Tylko jej twarzyczkę dostrzegał, słyszał jej głos no i swoje bicie serca. Myślał, ze to ktoś gra na bębnach, a okazało się, ze to jego pikawa nawala jak szalona. Stanowczo zbyt szybko pracowała. Ta sytuacja wywoła u niego wylew jak nic. Za wiele emocji, zaa wiele. Daniel miał w zwyczaju zlewać wszelkie stworzenia, a teraz przez jedną osóbkę czuje, jakby miał zaraz zejść z tej planety. Był już na skraju wytrzymałości, kiedy to poczuł smak jej ust. Słodki smak zawładnął całym chłopakiem. Delikatna woń perfum miło pieściła jego nozdrza. Położył dłonie na jej twarzyczce i odwzajemnił pocałunek z wielką namiętnością. Włożył w niego każdą chwilę tęsknoty za panną Hepburn, momenty kiedy to cieszył się jak głupi widząc ją na korytarzu, podniecenie które wywoływała u niego dotykiem. Przyparł ja do drzewa, co by to nie uciekła mu przypadkiem. Tak, ta chwila była piękna. Ale zaraz, czy to jawa, czy moze zasnął na huśtawce? Nie, nigdy wcześniej nie miał tak pięknego snu. Oparł swoje czoło na jej czółku, kiedy oderwała od niego swoje usta. Jego wargi oczywiście zaraz zatęskniły za dziewczyną. -Znasz mnie, nie jestem zbyt wylewny. Nie chciałem psuć naszej przyjaźni. Było wiele powodów, dla których dusiłem to wszystko w sobie. Wiesz jaki jestem, znasz moje upodobania. Bałem się, ze moja przeszłość może wpłynąć na Twoje decyzje. Dla Ciebie jestem w stanie zerwać kontakty z tamtymi pannami, czaisz?- dodał, bo to dla niego było wielkim dowodem jego miłości i oddania.- Claro Hepburn, jestes moja czy Ci sie to podoba, cyz tez nie.- powiedział i znów wpił się w jej usta.
Wreszcie, pierwszy raz od półtora miesiąca Clara miała ochotę się roześmiać. Tak szczerze, radośnie, bez przymusu. Oczywiście, nie zdążyła, bo jej usta aktualnie znów miały inne, ciekawsze zajęcie. Czuła jakby właśnie zrzuciła z siebie jakiś ogromny ciężar. I szczerze mówiąc tak właśnie było. Gryfonka teraz to już miała gdzieś, czy to co się dzieje, dzieje się naprawdę, czy jest tylko sennym wynikiem wyjątkowo nudnej lekcji eliksirów. Ta chwila była tak idealna, że jedynym czego Clara teraz pragnęła to żeby słodki moment trwał możliwie jak najdłużej. W nieskończoność najlepiej. Wreszcie poczuła, że jest na swoim miejscu. Teraz wszystko inne może już w sumie nie istnieć. Przymknęła powieki, dłońmi błądziła po karku i ramionach Daniel'a. W końcu oderwała się od jego ust. Magia wciąż nie uchodziła, a dziewczyna nie miała najmniejszego zamiaru ruszać się z drzewa na którym się opierała. Przez dobrą chwilę jeszcze nic nie mówiła, tylko wpatrywała się w twarz ukochanego. To chyba jednak nie mógł być sen..czy sny zawierają aż tyle szczegółów? Czy pocałunki są tam tak namiętne, a spojrzenia takie pełne uczuć? Niee, chyba nie. Chyba tylko realne zdarzenia potrafią być tak wyraziste i aż kipiące ... wszystkim. - A Ty jesteś mój, od dawna i niezależnie od swojej woli. - odpowiedziała z uśmiechem - Oboje nie najlepiej wywiązaliśmy się z roli przyjaciół. Ale wiesz co? Pieprzyć to. Naprawdę się z tego cieszę! - w końcu zaśmiała się radośnie, trochę w taki sposób jakby była przytomna tylko w połowie. Ten tekst o odtrąceniu wszystkich romansów dla niej, niezmiernie dziewczynę ucieszył, co więcej, utwierdził w przekonaniu, że Daniel traktuje to wszystko jak najbardziej poważnie! - Pamiętasz jak Ci trułam o księciu na białym rumaku? Był przy mnie cały czas, odkąd tylko zaczęłam się uczyć w Hogwarcie. - Prawie, że siłą powstrzymała się od obdarzenia Daniela następnym pocałunkiem, ale teraz musiała co nieco mu wyjaśnić . - Chyba już wiesz dlaczego wtedy w Egipcie tak poszalałam z alkoholem. Tak, że ee..no nie pamiętam nic. - ten temat akurat wciąż wolała ograniczać do minimum. - Nie mogłam znieść myśli, że jakaś inna dziewczyna serio może mieć Cię na własność. A kiedy jeszcze na moich oczach pocałowałeś się z Bellatrix...to było po prostu za dużo.
To Clarci ulżyło? A co miał powiedzieć Danielek? Bał się jak nigdy wcześniej, że moze stracić ukochaną tylko przez własną głupotę. Nawet picie wydawało mu się mniej przyjemne niż dotychczas. Przeżywał isnty koszmar. Nie mógł po prostu uwierzyć, że to już koniec. Wreszcie będzie mógł spokojnie spać po nocach, budzić się z jej imieniem na ustach. Tak, teraz będzie lepiej. Nie będzie czuł się źle, kiedy Ona przyłapie go na tym, że patrzy się na nia za długo. Kto by pomyślał, że to wszystko się tak skończy? Na pewno nie Danielek. Nie miał pojęcia, czy zasługuje na uczucia Clary, ale na pewno będzie się starał. Wszystko było takie słodkie. Świat z szarego przybrał jasne, cukierkowe barwy. No serio, niebo poróżowiało, a ptaszki zaczęły wesoło gruchać na gałęziach drzew. Módlmy się, by z Danielka nie zrobił się chory romantyk. Planeta by tego nie zniosła. -Lubię być Twój-n wybełkotał głupio patrząc jej głęboko w oczy. Ciągnęło go do niej jeszcze bardziej, niż przedtem. Magnetyzm między nimi wydawał mu się brzęczeć w uszach.- Uwierz, że tez się z tego cieszę. Od dziś jesteś Pani Slone. Wiesz ile razy nazywałem Cię tak w swoich myślach?- no to mu się wyrwało. Nie chciał wyjść na jakąś ciotę, niech myśli, ze z niego silny facet, a nie jakaś ciepła klucha. Zresztą, nieważne. Już i tak są razem, wiec musi zaakceptować grzecznie jego dziwne zachowania, innego wyjścia nie ma, chyba ze chce złamać jego serduszko. Wtedy Danielek załamałby sie psychicznie, pikawa całkiem by mu zamarzła i umarłby. Tego chce panna Hepburn? No nie sądzę. Następna wypowiedź Clary lekko zawstydziła chłopaka. Do księcia mu daleko, ale miło, ze Clara dostrzegła w nim jego. -Wybacz, że nie mam białego rumaka, moja księżniczko.- posłał jej szarmancki uśmiech. Zaraz potem ich wargi znów się połączyły, a mu zawirowało przed oczętami. -Taaaak, teraz wszystko jest jasne. Na pewno nie jest Ci przyjemnie z powodu tamtej amnezji, więc nie musimy o tym gadać. Nie cofniemy tego, co już się stało- sam był cholernie ciekaw, co blondynka wyczyniała owej nocy. Wiedział, ze dla niej nie jest to łatwy temat, wiec daruje sobie poszukiwania informacji. Niech tamta noc odejdzie w niepamięć. _Oh proszę Cię, ta historia z Bellatrix jest pokręcona bardziej, niż możesz sobie to wyobrazić. Gdybyśmy wcześniej pogadali, gdyby wcześniej zdobył się na odwagę... ta, moglibyśmy tego uniknąć.- powiedział. Tak, grubo żałował, ze tyle czasu odwlekał wyznania jej prawdy. Najważniejsze, że w końcu są razem, czyż nie? Reszta niech się pieprzy.
Taak, teraz wreszcie będzie lepiej. Co więcej, Clara obdarzając Daniela następnym pocałunkiem odniosła wrażenie, że będzie co najmniej świetnie. Ostatni miesiąc spędziła na topieniu rozpaczy w różnorakich książkach (oczywiście romansidła odstraszały ją na trzy metry) bądź na ponurym snuciu się po zamku i unikaniu ludzi. Nic dziwnego, większość znajomych witało się z nią tekstem "Ojej, Clara, jak marnie wyglądasz! Coś się stało?". To naprawdę męczyło dziewczynę, która znudzona zbywaniem ludzi pojedynczymi odpowiedziami, po pewnym czasie zaczęła ich po prostu ignorować bądź unikać. Dziwny rodzaj depresji w którą ostatnio się wplątała ustąpił jak ręką odjął! Nic dziwnego, że dziewczyna miała wrażenie jakby po raz pierwszy od długiego okresu czasu mogła odetchnąć pełną piersią. Okazuje się, że osoba którą kochasz najbardziej na świecie, żywi do ciebie podobne uczucia - to potrafi podbudować, prawda? - Założę się, że to ja więcej razy nazwałam tak samą siebie we własnych myślach. - zaśmiała się, przypominając sobie te wszystkie nieco naiwne scenariusze które udało się jej wymyślić o sobie i Danielu. W niektórych naprawdę poniosła ją wyobraźnia, ale szczerze mówiąc nie sądziła, że to wszystko potoczy jeszcze lepiej niż to sobie wymarzyła. - Clara Slone...- powiedziała w zamyśleniu. Nie chciała się do tego przyznawać, ale parę razy w roztrzepaniu zdarzyło się jej nawet tak podpisać. Oczywiście zaraz w panice to zmazywała, a w przypadku tuszu czasem musiała użyć magii. To pokazywało o kim ciągle tak Hepburn myślała, nawet kiedy powinna odrabiać lekcje, hihi. - Na głos też nieźle brzmi! - uśmiechnęła się. Clara to z natury raczej romantyczne i rozmarzone stworzenie, więc odpowiedź Daniela bardziej ją rozradowała niż zdziwiła. Z resztą, gdyby wpadła do nich teraz Bell na różowym centaurze, Clara nie byłaby specjalnie zdziwiona - to wszystko wydawało się jej tak niesamowicie cudowne, że aż mogłoby okazać się snem. - Tak, nie cofniemy tego i pewnie się też nie dowiemy co rzeczywiście się zdarzyło. - wzruszyła ramionami, kończąc temat. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Teraz należy się cieszyć z tego, że między Danielem a Clarą wszystko się wyjaśniło, wreszcie są razem, są szczęśliwi, o. - Wiesz Daniel, co do Bellatrix...Rozmawiałam z nią dzisiaj. Wygląda na to, że ten cały Egipt nie tylko na mnie się odbił... W każdym razie poprosiłam ją o rozmowę, chciałam ogarnąć to wszystko, ten cały burdel wokół nas. Zachowała się naprawdę w porządku, każąc mi z Tobą pogadać. - taaak, Lennox dobitnie pomogła jej sobie dzisiaj poukładać parę spraw.
Po trzech tygodniach biorę się za odpis, nieważne ze w zasadzie to nie mogę skupic się na sklejeniu prostego zdania, wszystko dla Clarci! To, co czuł teraz różniło się od tego, co działo się w nim po tym jak zaczął swą szaloną przygodę z Bellatrix. Wtedy zastanawiał się na ile panna będzie go ograniczać, jak daleko będzie mógł się posuwać w kontaktach z innymi dziewczynami. Poważnie martwił się o to, jak wielkie zmiany będzie musiał przeprowadzić w swoim życiu. Teraz? Ludzie święci, dla tej kobiety on był w stanie do końca życia nie przelecieć innej panny na jakimś zacnym melanżu. Ba! Może na inne nie patrzeć. Nie martwił się o nic. Czuł, że teraz będzie w pełni szczęśliwy. Wcześniejsze jego obawy, że będzie musiał patrzeć jak Clara dzieli swoje zycie z innym mężczyzną zniknęły. Niczym się nie przejmował. Jest przy niej- reszta świata niech się pieprzy. Zaśmiał się na jej słowa. Jakież to urocze, Ona też przywłaszczała sobie jego nazwisko! -No nie wiem, nie wiem. Mógłbym się kłócić, kto tu miał większego hopla na czyim punkcie- odparł przypomniawszy sobie te wszystkie noce, kiedy leżał w łóżku i rozmyślał o jej jasnych włosach, ciepłych oczach. Jak marzył by dotknąć jej zarumienionych policzków i objąć ją, tak po prostu. Niejednokrotnie nie spał przez owe buajnie w obłokach. Teraz już nie będzie musiał o tym marzyć, ah. W końcu. Opłacało się czekać, by móc wyciągnąć rękę, położyć na jej biodrze i przysunąć do siebie. Tak właśnie zrobił. Pragnął jej bliskości. Skoro już jest jego chciał czuć jej obecność. Musiał się nią nacieszyć, tyle czasu się nie widzieli!- taaak, Clara Slone… pięknie, faktycznie. - było to dla niego jak najpiękniejsza melodia. Muszą jak najszybciej wziąć ślub, coby miała dziewczyna już jego nazwisko w dowodzie i nie mogła zmienić decyzji. Boze, ale z niego się ciota zrobiła! Co jak ktoś się o tym wszystkim dowie? Jego reputacja legnie w gruzach! Nie skomentował jej kolejnej wypowiedzi. Nie dlatego, że tak było mu łatwiej. Po prostu nie było sensu gnębić siebie tamtym wydarzeniem. Przeszłość, trzeba o tym zapomnieć, no nie? -Bellatrix jest niesamowita, to trzeba jej przyznać.- tylko ona potrafiła zdobyć się na takie zachowanie. Ona sama, ta, którą w Egipcie niezbyt miło potraktował pchnęła go w ramiona Clarci. Z nim też rozmawiała, miedzy innymi dzieki niej odważył się powiedzieć Clarze o tym, co do niej czuje.- Też z nią rozmawiałem. Po tym wszystkim.. tej całej akcji w Egipcie… wiesz, ze się na mnie nie złości?- takiej przyjaciółki jaką jest Lennox życzył każdemu, no. Nie ma bata, będzie świadkiem na ich ślubie. Już widział ja w kościele z papierosem w ręce i swoich zacnych glanach. Byłaby zapewne wspaniałą świadkowi.
Ojaa, czuję się wręcz zaszczycona, dziękuję! Dla Clary zaprzestanie flirtowania (bądźmy szczerzy, tak barwnego życia seksualnego jak Daniel to ona nie miała, o ile w ogóle jakieś posiadała) było niemalże tak łatwe jak oddychanie. Od dawna nie zwracała większej uwagi na nikogo innego, za często myślała o Danielu. Co do tego, że będzie szczęśliwa nie miała najmniejszych wątpliwości - już teraz czuła się jakby dostała gwiazdkę z nieba. Jejku, Daniel teraz naprawdę był tylko i wyłącznie jej, już oficjalnie! Nie wiedziała czy wytrzymałaby psychicznie gdyby ta cała sytuacja do której doszło w Egipcie powtórzyła się, tym razem jeszcze z jakąś inną dziewczyną...nie, to byłoby dla Clary za dużo. Stanowczo za dużo. Jakże ona się cieszyła, że Slone odwzajemnia jej uczucia! Ta świadomość sprawiała, że gryfonka w momencie zapomniała o tym wszystkim co ją nękało, o całych tych okropnych wakacjach, o tym co się działo w Egipcie, o tym co działo się z nią samą po powrocie z feralnych wakacji...czuła się taka lekka i wolna od trosk! Miłość to jednak dobra rzecz, nie ma co! Hepburn żałowała tylko, że nie wyznała tego przyjacielowi wcześniej. Wcześniej niż Bellatrix, rzecz jasna. Teraz była pewna, że jeśli by to zrobiła, wszystko potoczyłoby się całkiem inaczej. No, przynajmniej całkiem inaczej dla Clary i Daniela, bo uczuć którymi Lennox darzyła krukona Hepburn i tak by nie zmieniła. - Ja też bym nad tym dyskutowała, zwłaszcza, że ostatnio prawie dosłownie żyłam takimi marzeniami. Naprawdę! - ach, a przez ile takich nieprzespanych nocy przeszła Clarcia w kółko rozmyślając o Danielu. Często wyobrażała sobie, jakby to było zasypiać i budzić się obok niego - aż bolało kiedy otwierała oczy, a obok nikogo nie było. Po powrocie z Egiptu większość nocy spędziła z nosem przylepionym do szyby wspólnej sypialni, ciągle rozmyślając 'co by było gdyby'. - Mogłabym zmienić to nazwisko już teraz, wiesz? Teraz, natychmiast. - przyznała z uśmiechem. Kiedy chłopak położył jej ręce na biodrach i przyciągnął jeszcze bliżej siebie, gryfonka położyła mu dłonie na ramionach, zadzierając głowę do góry i patrząc ukochanemu oczywiście prosto w oczy. Ona również chciała być blisko Daniela, najbliżej jak się dało! - Nie złości się? Naprawdę ją podziwiam... - pokręciła powoli głową. Clara na miejscu Bellatrix też prędzej byłaby pewnie zrozpaczona i załamana niż wściekła. Twój obecny chłopak, pijany przed całym obozem wyznaje miłość innej dziewczynie...no cóż, potrafi podłamać. Co prawda Hepburn nie wiedziała czy Bella jeszcze coś do Daniela czuje, ale podejrzewała, że i tak nie jest jej z tym wszystkim łatwo. - Na jej miejscu znienawidziłabym mnie z całych sił...I jeśli tak jest to nie mam do niej żalu, naprawdę. Jestem jej wdzięczna za próby przywrócenia nam rozsądku, w sumie to też dzięki niej jest teraz tak jak jest!
Dość pieprzenia o tym jak teraz pan Slone czuje się słodko i jak to mu motylki w brzuchu bajzel robią. Przecież to oczywiste, ze z tego szczęścia mógłby przenieść górę, lub, co wydaje sie być o wiele trudniejsze dla osoby, która za ludźmi jakoś szczególnie nie przepada, wyściskać cały Hogwart. No normalnie niech doznają odrobiny miłości, on od teraz każdego dnia będzie jej smakować. Czy sprawdzi się w roli partnera to tego nawet aniołowie nie wiedzą. Bycie kochankiem nie było wielce trudne, wystarczyło po prostu uwieść, zaciągnąć do łóżka i ot cała filozofia. To, czy jakaś panna po takim zdarzeniu coś do niego poczuła mało go interesowało. Dla niego po jednej nocy był na ogół koniec. Chyba, ze dziewczyna miała... ekehm spory talent, lub niezłe... oczy. No ale dla Clarci bedzie się starał, niech to doceni. Spojrzał na nią przymrużając oczy. Teraz się kłócą o to, kto na kogo punkcie bardziej oszalał? To oczywiste, ze on! Przez nią cały jego pogląd na uczucia szlag jasny trafił. Opinia nieczułego dupka nie będzie już go tyczyć, no bo jak to tak skoro cały Hogwart jutro się dowie o tym, że Danielek znalazł sobie zonę, no? No ale urocze, ze i On nie był jej obojętny. - Ale to ja przed zaśnięciem wyobrażałem sobie jakby to było móc spędzić z Tobą resztę życia. Wiesz, wyobrażałem sobie nas w chłodne dni przy kominku z gorącym kubkiem czekolady, potem nas spacerujących łąką, kiedy to zrywam dla Ciebie stokrotki.- przerwał i natychmiast zaczerwienił się. Mówienie w taki sposób było dla niego nowością, nawet nie wiedział, że tak potrafi, no! Nieważne, najwyżej weźmie go za świra. Będzie musiał zadbać o to, by jak najszybciej przy jej imieniu pojawiło się jego nazwisko. Wtedy już na wieki będzie JEGO, wtedy będzie mieć pewność, ze nie zostawi go, bo nagle stwierdzi, ze nie jest taki wspaniały jak sobie wyobrażała. -Taaak, trzeba będzie Bellatrix ładnie podziękować- pomyślał, ze dla Lennox najlepszą formą wdzięczności będzie zabranie ją na jakąś imprezę, ewentualnie wręczenie jej jakiegoś dobrego alkoholu w dużej ilości.
Dobra, dobra. Clara już dopilnuje, żeby Daniel się starał, nie po to przechodziła to wszystko, żeby ten się teraz zastanawiał czy będzie dobrym partnerem. I szczerze mówiąc, dziewczynę to w tym momencie jakoś szczególnie nie obchodziło - chciała Daniela, po prostu. Chciała go ze wszystkimi wadami oraz zaletami (których oczywiście było więcej, hyhy), chciała przy nim być, chciała, żeby on był przy niej. Najlepiej na zawsze. - Gdybyś Ty wiedział, co ja sobie wyobrażałam... - pokręciła głową rozbawiona. Aż samej sobie trudno było się przyznać do tego, że w jej własnej główce mogło powstać coś takiego... Nieważne. Spędzenie reszty życia z Danielem? Clara czuła się niemal jak w bajce, która wciąż i wciąż zaskakiwała coraz to szczęśliwszym zakończeniem. W jedno popołudnie dotychczasowe życie gryfonki wywróciło się o 180 stopni. Pozostało już jej tylko sobie wyrzucać, dlaczego nie powiedziała Danielowi nic wcześniej. - Czekolada przy kominku w chłodne dni? Zbieranie stokrotek na łące? Daniel... to byłoby... cudowne, no rety! - nie wiedząc co dodać, zamiast mówić, znów czule pocałowała Slone'a. To wszystko było dla niej tak wielką odmianą, zwłaszcza, że wcześniej tyle nasłuchała się o tym, że przecież miłość nie istnieje. W sumie non stop słyszała to od samego Daniela. Hepburn nigdy nie zwątpiła w tą prawdziwą miłość. Odkąd tylko zaczęła czuć do Daniela coś więcej, jego każde negatywne słowa na ten temat ją raniły, ale co w tej sytuacji mogła zrobić? Jedyną opcją było bronienie swojego zdania. Nie mogła przecież nic poradzić na coraz to nowe i przelotne romanse przyjaciela - mimo tego, że łamał jej tym serce, nie powiedziała mu o niczym. Jeśli znała dziewczynę z którą Daniel się przespał, od razu zaczynała się z nią porównywać, jeśli jej nie znała - jako nową kochankę Slone'a od razu wyobrażała sobie jakąś długonogą modelkę, na którą Daniel oczywiście zasługiwał, a do której we własnym mniemaniu dużo Clarci brakowało. - Za to ja często wyobrażałam sobie nas...leżących na jakiejś cud plaży i wpatrujących się w gwiazdy... Technicznie rzecz biorąc w mojej wyobraźni zwiedziliśmy już cały świat. - zdołała wydusić, kiedy wreszcie oderwała się od danielowych ust. Gryfonce aż się zaczęło kręcić w głowie od tego wszystkiego. Albo może było to wywołane tym konkretnym pocałunkiem? - No i oczywiście poinformować o tym, że jesteśmy razem. - Clara mogła się tylko domyślać tego, że Bellatrix wciąż coś do Daniela czuje, uczuć nie da się wymazać tak łatwo jak nieudanego rysnku. Wolała uniknąć nieporozumień, zwłaszcza z Lennox. Uważała, że już wystarczająco namieszały sobie w życiu, co nie zmieniało faktu, że Hepburn podziwiała gryfonkę za to, jak się w stosunku do niej zachowała.
Jezu, ale biedna Clarcia się łudzi. Przecież On się nie wcisnąć pod pantofel, nie? Zostanie twardy i męski po wsze czasy. Może będzie często zgadzać się z blondynką, lecz to nie będzie uleganie. Nie da sobie wmówić, że stał się ciotą za żadne skarby. Clara go rozczulała, to było faktem, przez nią stawał się bardziej ludzki, ale nie przyzna się nawet przed samym sobą, ze się zmienia. -Chętnie posłucham o tym co sobie wyobrażałaś.- uśmiechnął się, a jego oczęta się zwęził. Na pewno jej fantazje nie pobijały jego wymysłów. Nie ma szans. Już po narkotykach jego wyobraźnia nie była tak bujna, jak w momencie kiedy kład się w swoim zacnym łóżeczku i zaczynał myśleć o swej ukochanej. Ale te czasy już zaaa nim. Teraz śmiało może przystąpić do realizacji swoich planów. Trochę zdążył ich nawymyślać, więc przez najbliższe... lata (?) rozrywek im nie zabraknie. Gorzej z funduszami, ale przecież zawsze mogą obrabować jakiś bank. Normalnie niczym Bonnie i Clyde! W najgorszym wypadku zje ich smok. Lepiej jak będą okradać mugolskie banki. Tam, w najgorszym wypadku, złapie ich policja i trafią do więzienia. Lepsze to niż wałęsanie się przez całe życie po podziemiach Gringotta. -To będzie cudowne. BĘDZIE. Przestań już gdybać, ja Cię prosze. Juz wystarczająco dużo w swojej głowie używałem wyrazu ,,gdyby".- właśnie! czas przestań żyć fantazjami. Kiedy znów go pocałowała az zaszumiało mu w uszach. Mógłby ją pieścić całe wieki, nigdy nie znudzi mu się smak jej ust, czy dotyk miękkiej skóry, nie ma na to szans. A Ty przestań przypominać z jego wywodami na temat miłości. Musiał trochę pogadać, coby dziewczyna nie domyśliła się, ze dla niej jest w stanie zjeść zupę grzybową, której tak bardzo nienawidzi i hejtuje ją całym serduszkiem. Zresztą miał też nadzieje, ze sam w końcu uwierzy w te słowa. Bywało i tak, ze chciał wyzbyć się wszelkich uczuć. Łatwiej żyłoby się bez stanu zakochania. A przynajmniej tak mu się wtedy wydawało. Teraz jest z Clarcia, w końcu wszystko się wyjaśniło, wszyscy są szczęśliwi. -Cały świat? Da się zrobić. Potem polecimy na księżyc jeśli tylko zechcesz.- zaśmiał się. Skoro Małemu Księciuniowi się to udało to im się niby nie powiedzie? Jeśli trzeba będzie to zwiedzą całą galaktykę. Wystarczy tylko jedno słowo panny Hepburn, a Danielek już zacznie obmyślać sposób na spacerowanie po pierścieniach Saturna. -Myślę, że nie będzie wielce zaskoczona.- przypomniał sobie sytuacje z dziedzińca. Praktycznie wrzeszczała na niego, by spotkał się z blondynką i powiedział jej całą prawdę. Ojjj opiją to porządnie. Zaczęło się ściemniać. Wypadało w końcu wrócić do zamku, zachwycić innych swoją obecnością, pokazać im się, żeby się nie martwili. Jego młodszy braciszek się jeszcze załamie jak nie zobaczy Daniela na kolacji, wyśle mamie sowe, zaczną wielkie poszukiwania. A nie, to nie ta bajka. Gilbert raczej zorganizowałby imprezę z tej okazji. W zasadzie Daniel podobnie świętowałby zaginięcie brata. -Chyba powinniśmy już wracać do Hogwartu- powiedział, objął mocno swoją ukochaną i ruszył z dziewczyną do szkoły. W końcu nie musiał się krępować, mógł bezkarnie ją przytulać.