W krętych podziemnych korytarzach można znaleźć wiele opustoszałych pomieszczeń. Nie brakuje tu więc także od wieków nieużywanych klas. Jedna z nich znajduje się w krętych lochach. Jej wnętrze jest dość niewielkie i zwykle pogrążone w zupełnym mroku. Poniszczone i zakurzone ławki ułożone są jak w aulach, natomiast ściany zdobią jakieś stare obrazy na których nie znajdziesz żywych postaci. Nawet one opuściły to miejsce. Niełatwo tu dotrzeć, ale ma to też swoje plusy, istnieje naprawdę niewielkie prawdopodobieństwo, że jakiś inny uczeń w tym samym czasie będzie chciał odwiedzić to miejsce.
Elena wyszła z balu kilkanaście minut po tym, jak dźgnęła tego chłopaka. Zasłużył! Niech się lepiej cieszy, że nie namoczyła sztyletu w truciźnie. Więcej nie popełni tego błędu. Dziewczyna pobiegła najpierw do wieży Gryffindoru przebrać się. Ubrała się jak zwykle, krótka sukienka z gorsetem w kolorach czarno-srebrno-zielonych i jakieś buty... Przejrzała swoją apteczkę w której trzymała składniki eliksirów. Z wściekłością stwierdziła, ze jej zapasy są ku wyczerpaniu! Musi niedługo jechać do Londynu i je uzupełnić. Przez chwilę myślała gorączkowo skąd by tu wziąć składniki. I wtedy ja oświeciło. Wbiegła z wieży niczym błyskawica. O tym miejscu dowiedziała się od swojego kuzyna, który kończył Hogwart dwa lata po tym, jak ona zaczęła w nim swą naukę. Pokazał jej tą klasę, gdy uczyła się eliksirów z jego podręcznika. Uwielbiała ją, lecz bywałą w niej niezwykle rzadko. Wiedziała, ze inni uczniowie również wiedzą o jej istnieniu, jednak było ich na prawdę mało, więc widziało jej czy wiedzą, czy nie. Tak więc Elena weszła do sali i od razu skierowała swe kroki do spiżarki. Znalazła tam mnóstwo starych i zakurzonych eliksirów i różnych składników. Przejrzała flakoniki i wybrała kilka z nich. Znalazła stary kociołek i palnik. zapaliła ogień pod naczyniem i wlała do niego dwa eliksiry. Wymieszała dokładnie według instrukcji, które znała od dziecka. Dodała kilka łusek smoka, dwie krople czystego spirytusu i szczypta zwykłej pokrzywy. Składniki były już bardzo, bardzo stare, ale dla tych eliksirów, które Panna Marion chciała otrzymać było to jak najbardziej korzystne. Po jakiś dwóch godzinach eliksir był gotowy. Elena wzięła swój sztylet i zanurzyła jego ostrze w bulgoczącej cieczy. Odczekała dziesięć minut i ostrożnie wyciągnęła narzędzie. Sztylet pięknie się mienił, jakby przed chwilą wyszedł spod goblińskiego ostrza. Jednym ruchem różdżki opróżniła kociołek i zabrała się do warzenia kolejnego wywaru. Znów do kociołka walała kilka eliksirów i długo mieszała. Później dodała dwa oka mandragory, pięć jeden flakonik jadu kobry królewskiej, dwa włosy z grzywy białego tygrysa i... tak, pięć kropel jadu Akromantuli. Mieszała eliksir przez następne trzy godziny. Dobrze by było, gdyby gotował się jeszcze dwie pełnie, ale Elena nie mogła aż tyle czekać. Sztylet mógł być jej potrzebny w każdej chwili. Tak więc przez trzy godziny stała nad tym kociołkiem i mieszała dziwną ciecz szepcząc nad nią jakieś dziwne słowa i zaklęcia. Gdy skończyła, wrzuciła do środka cały sztylet. Zadowolona z siebie usiadła do starego zakurzonego biurka i wzięła jakieś stare notatki, leżące na blacie. Po kolejnej godzinie odłożyła kartki z powrotem na biurko i podeszła do kociołka. Wylała jego zawartość do otworu ściekowego, który prowadził prosto do jeziora. Wiem co sobie teraz myślicie. Jaka idiotka! Chce zatruć jezioro! Otóż nie, eliksir jest już prawie nieszkodliwy, metal z którego jest zrobiona broń zanurzona w nim, wchłonęła całą truciznę. Teraz lepiej się na niego nie nadziać, bowiem, ten który zostanie nim skaleczony... będzie przez wiele dni umierał w męczarniach. Owszem jest antidotum na tę truciznę, lecz mało kto zna jej recepturą. jedną z tych osób jest oczywiście Elena Marion. Tak więc wytarła nożyk do sucha i umieściła w skórzanej pochwie, którą miała zawieszoną przy podwiązce. Zakryła sztylet spódnicą sukienki, wzięła kilka kartek z biurka, które wcześniej sobie odłożyła i po prostu wyszła z sali nie pozostawiając nawet śladu po swojej obecności.
Wyraźnie pisze i w pierwszym poście i w ostatnim, że klasa jest objęta specjalnymi zaklęciami, przez które nie możesz tam wejść. I naprawdę nie ma znaczenia od kogo o tym miejscu wiesz, jak często tam kiedyś przychodziłaś, teraz jest pod Fideliusem. Tym samym powyższy post jest nieważny. Jak sobie chcesz warzyć eliksiry, to przenieś post do innego miejsca.
IGNORUJE TEN POST U GÓRY NIE MIAŁ MIEJSCA, ZGODNIE Z DECYZJĄ ADMINISTRATOREK [ Wrócił z balu do leża, odłożył torbę na miejsce, odwiesił pelerynę na wieszaku,zdjął marynarkę, poluźnił kołnierz po czym usiadł, wygodnie w głębokim fotelu opodal płonącego paleniska, oparł laskę o oparcie, sięgnął po książkę którą zostawił na stoliku, zaczął czytać. Po momencie, zagłębiony w lekturze wyciągnął dłoń w która Berth wsunęła mu kieliszek 18 letniego koniaku. Powąchał zawartość z uśmiechem na twarzy, podziękował skrzatce, wziął łyk i odstawił kieliszek z koniakiem na stolik wracając do lektury. Berth ruszyła w kierunku szafy i wyciągnęła z niej płytę, którą nastawiła na gramofonie, po lochu roznióśl sie słodki miły jazz. Równie cicho przyniosła i położyła na stoliku pudełko z cygarami, Aleks odłożył książkę i wyciągnął jedno, zdjął obwolutę i powąchał napawając się jego aromatem, odciął profesjonalnie końcówkę, zapalił je i delikatnie niczym pocałunek zaciągnął się , smakując dym, wypuścił go po chwili odłożył je na popielniczkę zdjął maskę i rozpiął mankiety, wziął ponownie cygaro i zasmakowal go raz jeszcze. Zatopił się w muzyce, dymu cygara tańczącego wznosząc się ku górze, i aromacie koniaku. Następnego Dnia Wstał w świetnym nastroju, po porannej toalecie i śniadaniu, przy porannej gazecie dotarł doń list, wyglądał urzędowo opatrzony pieczęciami, otworzył go i przejrzał, Wstał i sięgnął na półki po Regulamin, i zaczął go studiować, raz jeszcze przejrzał list, westchnął, spojrzał na zegarek. -No to do roboty-Wziął kubek herbaty, postawił obok pulpitu, wrócił i zdjął z pólek wszystkie niezbędne tomiszcza prawnicze postawił na pulpicie. Spędził non stop trzy doby przyfastrygowując się do zadania, zapoznając się z prawem. Wyszedł w kierunku skrzydła studenckiego.
Wrócił do swego leża, spełniwszy swój obowiązek, jako sędzia pomocniczy, odłożył szatę szkolną do szafy w gabinecie przebrał się w ubranie robocze, czarne skórzane spodnie, takąż koszulę, sięgnął po gruby fartuch, i założył go na siebie, wziął potem solidne wzmacniane magią rękawice z smoczej skóry. Wszedł na teren roboczy leża. Rozpalił piec alchemiczny, czekając jak się rozgrzeje, zajął się wywarami i minerałami, których będzie używał. Otworzył skrzynie które leżały wokół, sięgnął doń i wyciągnął zeń metalowe elementy, ustawił sobie oświetlenie i narzędzia, po czym zaczął składać elementy w zarys metalowej ręki. Na stole pracowni zaczęła rosnąć kończyna na początku szkielet wewnętrzny, wykonany z goblińskiej stali, lekkiej i wytrzymałej, na niej opierały się mechanizmy, zębatki i sprężynki. Po 6 godzinach wytężonej pracy, odchylił się na krześle. Wstał i ruszył w kierunku pieca by sprawdzić czy nagrzał się odpowiednio, zadowolony z efektu ruszył w kierunku przygotowanych minerałów które umieścił w tyglu. Założył gogle i rękawice, chwycił tygiel w obcęgi i umieścił go w piecu, za 12 godzin będzie miał gotowy płynny pół komponent projektu. Uśmiechnął się i otarł ogrzaną twarz. Odłożył obcęgi nastawił zegarek na 12 godzin, poprosił Berth by pilnowała a sam zasiadł w fotelu i zasnął by odpocząć przed następnym etapem.
Nastawił płytę w gramofonie, z jego tuby zaczęła płynąć muzyka. Zatarł ręce i spojrzał w kierunku kalendarza, uśmiechnął się tajemniczo. Wyciągnął cygaro, przeciął ję w pól i odpalił połówkę, zaciągnął się dymem, trzymając je w zębach. -No to Avanti, czasu mam mało a roboty masa- ruszył w kierunku składziku z składnikami, dobrał do tego masę kwiatów. Zaczął warzyć po paru godzinach całą komnatę wypełniały słodkie zapach amortencji, innych eliksirów miłosnych oraz wszelakich afrodyzjaków.
Zjawił się z Jasmin w objęciach, przeniesiony przez Lugha, który teraz odleciał spokojnie na swoją żerdź gdzie zaczął podjadać herbatę jaśminową z karmika. -Mam nadzieję, że ta metoda transportu Ci nie przeszkadza kochanie. Witaj w mym azylu, jak i mam nadzieje naszym gniazdku na czas twego tu pobytu. Twoje rzeczy jak widzę dotarły-:Spojrzał na kufry Jasmin,oraz stojący na nich okrągły wiklinowy kosz z którego wydobywały się siebie delikatne pomruki.:- Jeśli wszystko już jest proponuje byś zrelaksowała się po podróży, za tamtymi drzwiami czeka na ciepię gorąca kąpiel-:Wskazał jej kierunek.:- Ja w tym czasie zaparzę ci herbaty:-pocałował ją w usta.
Pojawił się feniks. Jej amado złapał ptaka za ogień i przytulił dziewczynę do siebie. Ułamek sekundy, a gdy otworzyła oczy znajdowała się w leżu. Rozejrzała się po całym pomieszczeniu . Widać, że mieszka tu facet… Spojrzała na swoje rzeczy, będzie musiała się tutaj udomowić. Nagle coś zwróciło jej uwagę. Kosz? Przecież nie był jej. Podeszła do niego i zajrzała do środka. Leżał tam mały kuguchar. Był świetny! A co najważniejsze przypominał jej kogoś… Wzięła go na ręce i spojrzała w stronę mężczyzny. - Twój? – spytała.
Podszedł do Feniksa i pogłaskał go po łebku: -Ni przypominam sobie żebym miał kuguchara miast tego łobuza. Jesteś pewna że nie jest Twój, chyba ma coś u szyi.-:Wskazał kartkę zawieszoną przy obróżce:- Ten Kuguchar trochę za bardzo cię zna.-: Podszedł do niej i pocałował w policzek, głaszcząc Kuguchara po łebku, biorąc kartkę i podając ją Jasmin, to po hiszpańsku a ja zapomniałem okularów-:podał jej liścik
Los Panthers independiente compañera, leal Su Amado
- A teraz wybacz idę wstawić wodę na herbatę.-: pocałował ją w policzek i ruszył w kierunku czajnika.
Kobieta spojrzała na Aleksandra zdziwiona. Wpatrywała się w niego przez dłuższą chwilę. No tak, wiedziała, że ma feniksa, ale nie przypominała sobie też, żeby kupowała kiedykolwiek kuguchara. To było dziwne. Wzięła liścik i zaczęła czytać. Po chwili zaśmiała się pod nosem i pogłaskała stworzenie. - Jesteś niemożliwy – powiedziała wpatrując się w zwierzątko. Podeszła do swojego ukochanego i przytuliła go. Kot leżał już w koszyku. –Dziękuje amado – wyszeptała mu do ucha i wróciła do kocura. – Jak by cię tu nazwać… - zapytała samą siebie. – Noir… tak nazywał się moja kotka, która mieszkała ze mną w Hiszpanii, ale tobie to nie pasuje… – musiała się upewnić. – niño. Chyba, że Kira… co sądzisz kochanie? – spytała odwracając się w stronę mężczyzny.
-To twój zwierzak, więc czemuż ja mam mu nadawać imię, poczekaj może chwile, poznaj go potem nazywaj-:wstawił czajnik z wodą, uśmiechając się pod nosem.:- Nie chcesz chyba żeby skończył z imieniem które mu nie pasuje, lub się nie podoba, to inteligentna, niezależna i temperamentna bestia, zupełnie jak jego Pani, która właśnie powinna wygrzewać się w gorącej kąpieli po długiej podróży.-: odwrócił się i pocałował ją w policzek. Patrząc na nią z uśmiecham na twarzy.
No tak, była tak podekscytowana tym wszystkim, że nie pomyślała o tym, żeby dać mu się wykazać. Pożyjemy zobaczymy. A jak na razie sprawdzimy, czy ten malutki kuguchar lubi wodę. Wspominałam, że Jasmine jest wielbicielką wszelkiego rodzaju zwierząt? Nie? No to teraz już wiadomo. Weszła z biedakiem za drzwi gdzie czekała na nią gorąca kąpiel. O dziwo nie było słychać dźwięków walki pani z kotem. Po jakimś czasie dziewczyna wyszła wycierając pupilka zadowolona. Na sobie miała jak na razie jedynie biały ręcznik, który okrywał jej ciało. - Pierwszy raz spotykam się żeby ktoś taki jak on lubił wodę – wydukała, a może wiedział, że szarpanie się nic nie da?
Siedział w jednym z fotelów czytając manuskrypt, popijając herbatę z filiżanki obok stała druga przy drugim z fotelu. - Czy jesteś całkowicie pewna że ją lubi, Kuguchar potrafi długo trzymać urazę Kochanie.-: odpowiedział zza manuskyptu:-Przy okazji do twarzy ci w tym stroju-: uśmiechnął się patrząc na jej odbicie w sieci luster rozmieszczonych po całej komnacie dającej siedzącemu w fotelu zakres widzenia po całej sali.
Kobieta postawiła biednego kuguchara na ziemi i wytarła go do końca. Kucając przed stworzeniem pogłaskała go kilka razy. - Nie jest na mnie zły… jestem tego pewna… - wyszeptała bardziej do siebie. Wstała i ruszyła w stronę Aleksandra. Wzięła filiżankę herbaty i upiła trochę. Przyjemne ciepło rozniosło się po całym jej ciele. Odłożyła filiżankę i ruszyła do swoich rzeczy. Na słowa: „do twarzy ci w tym stroju” puściła mu oczko i wróciła do łazienki, by ubrać się w coś sensownego. Wyszła dosłownie po chwili. To coś co nazwałam bardziej sensownym, okazało się być białą koszulą oraz krótkimi spodenkami. Usiadła w fotelu i zaczęła pić przygotowany wcześniej napój. Swój wzrok wlepiła w Kuguchara, który po chwili przyszedł do niech kładąc się wygodnie na jej kolanach. Wyglądał jak mokry szczur, ale mimo wszystko nadal był uroczy.
Uśmiechnął się widząc, ją uśmiechniętą w fotelu. Odłożył manuskrypt na bok, zdjął okulary, po czym wstał i podszedł do gramofonu, z kolekcji płyt. Chwilę przystanął przy nich myśląc chwilę, wybrał jedną z nich. Umieścił płytę w urządzeniu, nakręcił go korbką i położył igłę na płycie. Wrócił na swoje miejsce, odłożył filiżankę na miejsce, oparł łokieć na stoliku między nimi, i podparłszy na głowę na ręce spojrzał jej głęboko w oczy: -Hm na czym to w gabinecie skończyliśmy Kochanie?- :Spytał niewinnie wiedząc, że cokolwiek się stanie nikt niepożądany im nie przerwie, gdy są skryci za całą siecią zaklęć, w jego skromnym azylu.
Jasmine wpatrywała się jak mężczyzna ruszył w stronę gramofonu. Głaszcząc zwierzaka po grzbiecie siedziała w milczeniu. Nagle zaczęła lecieć relaksująca muzyka. Brakowało jeszcze rozpalonego ognia w kominku i skwierczącego ognia, który byłby również muzyką dla jej uszy. Kuguchar uciekł w momencie kiedy kobieta wsadła ze swojego miejsca. Podeszła do mężczyzny i położyła dłoń na jego policzku. Usiadła na jego kolanach i wpatrując się głęboko w oczy wyszeptała. - Chyba na tym… - po tych trzech słowach przybliżyła się do niego i ucałowała w kącik ust.
Był w niebie, jego ukochana była przy nim, nikt nie mógł im przeszkodzić, byli sami, mimo że znajdowali się w podziemiach zamku pełnego wścibskich uczniów i studentów. Powoli odwrócił głowę w jej kierunku, wyciągając ręce i chwyciwszy ją w ramiona. Łapczywie złożył pocałunek na jej karminowe usta, podczas gdy ściągnął Jasmin na swe kolana. Trzymając ją w ramionach pomału zaczął składać kolejne pocałunki na jej policzku, potem zaraz przy uchu, schodząc pomału na jej szyję. Dłońmi delikatnie zaczął pieścić jej plecy. Przestał składać pocałunki i spojrzał w jej piękne oczy, dalej pieszcząc jej ciało przez jej koszulę, uchwycił jej dłoń i przyłożył ją sobie do policzka, wcześniej ucałowawszy delikatnie jej wnętrze.
Tego można było się spodziewać po mężczyźnie. Oblizała usta kiedy odsunął swoją twarz od jej dając chwilę wytchnienia. Ta chwila była potrzebna jej i jemu, żeby później móc zająć się sobą nawzajem bez żadnych przeszkód. Upewniła się, że nie będzie musiała za chwile przerywać tej pięknej chwili, bo np. zapomniała wyłączyć wody. Zresztą… co za różnica. Pozwoliła mu na pocałunki, które pojawiały się na jej policzku, później przy uchu, schodził coraz niżej. Miała zamknięte oczy i usta, z pod których wydobywało się ciche pomrukiwanie. Kiedy przyjemność ustała, na jej twarzy pojawił się grymas, a ona wpatrywała się w jego twarz z oczekiwaniu. Jej jedna ręka, która nie była niczym zajęta powędrowała pod ubrania mężczyzny. Zaczęła delikatnie muskać palcami jego tors. Zbliżyła twarz do Aleksandra i przed jego ustami oblizała się łapczywie, jednak nie dała mu tej ‘nagrody’. Jej oddech pieścił jego usta, a ona wisiała tak w bezruchu drażniąc go.
Zetknął się z nią czołem nie przerywając kontaktu wzrokowego, wpatrywał się w jej oczy. Działała na niego, odczuwał jej bliskość, czuł jej tętno bicie serca słyszał każdy jej oddech, jej dotyk na jego ciele dawał mu przyjemność która zaczynała promieniować po całym jego ciele. On sam delikatnie uniósł lewą rękę delikatnie pieszcząc jej szyję, subtelnie muskając jej czarne włosy, pieszcząc w przelocie jej ucho. Czekał na jej reakcje.
O to jej chodziło. Żeby każdy jej najmniejszy ruch budził u mężczyzny niezrozumiałe odczucia. Chciała, by z każdą kolejną sekundą chciał coraz bardziej tylko jej. Chciała, by choć na tą chwilę zostawił świat za sobą i myślał tylko i wyłącznie o niej. Kiedy jego dłoń zaczęła pieścić ją zamknęła oczy. Pomruki z jej ust nie znikały, nadal trwały. Czekała na to wszystko, tak długo czekała na niego. Oblizała się i zbliżyła do jego karku. Dopiero po jakiś czasie odsunęła się spoglądając na niego z perfidnym uśmieszkiem. Skoro go już oznaczyła pozostawiając czerwony ślad na jego szyi, to możemy przejść dalej.
Oż ty złośnico; pomyślał na myśl o malince na szyi; czas na rewanż. Nachylił się i delikatnie rozsunął połacie jej koszuli składając pocałunek na środku jej klatki piersiowej, powoli składał pocałunki kierując się za odsłanianym kawałkiem ramienia. nie były to napastliwe pocałunki, lecz delikatne muśnięcie ustami, kończące się na jej odsłoniętym teraz ramieniu. Przestał po chwili by zacząć znowu od środka jej klatki piersiowej, posuwając się w kierunku drugiego ramienia, gdy złożył ostatni pocałunek na jej drugim ramieniu. Zwrócił swój wzrok na jej twarz.
Chciałabym zobaczyć minę twoich uczniów na tą malinkę… szkoda, że to niemożliwe.
Po chwili jednak się uspokoiła i zamknęła oczy pozwalając mu na każdy ruch. Uśmiech nie schodził z jej ust, wręcz przeciwnie. Z każdym kolejnym pocałunkiem poszerzał się. Kiedy skończył obejrzała go od góry do dołu. Przekrzywiła delikatnie głowę, a jej ręce ponownie powędrowały na jego klatkę piersiową. Mężczyzna mógł nawet nie zauważyć, kiedy zdjęła z niego górną część odzieży. Zaśmiała się pod nosem i zaczęła się do niego zbliżać powoli. Nie musiała się śpieszyć. Jej ręka jeździła po jego torsie ponownie muskając jego ciało. Oglądała go, a raczej podziwiała w ciszy.
Nachilił się ku jej twarzy, delikatnie pocałował ją w usta. dłonią odsłonił dłonią jej włosy z okolic ucha subtelnie dmuchnął w nie i szepnął jej wprost do ucha: -Widzisz Coś co Ci się podoba-:cichym głosem. Spojrzał po chwili na jej twarz, uśmiechnął się złośliwie podziwiając jej urodę, jej ciało i ruchy, wziął jej dłoń i ucałował ją cały czas patrząc w jej oczy, pozwalając drugiej dłoni Jasmin błądzić po jego odsłoniętym torsie. -Czy mi się zdaję kochanie czy masz nade mną przewagę w ubiorze-:zapytał przekornie.
Kiedy przyjemne powietrze uderzyło ją w ucho przez jej ciało przeszły przyjemne ciarki. To uczucie aż sparaliżowało ją na kilka chwil. Ale musiała się opamiętać. Przegryzła delikatnie wargę spoglądając na niego kuszącym spojrzeniem. Co teraz wymyślisz w ramach ‘zemsty’? Jestem ciekawa. Naznaczenie mnie nie będzie już takie oryginalne, hm? Na jego słowa obejrzała go całego, a później spojrzała na siebie. Obie swoje ręce zarzuciła za jego głowę przytulając się do jego torsu i przybliżając swoją twarz do jego. Z uśmiechem wyszeptała pieszcząc jego usta ciepłym oddechem. - Czy mi się zdaje, czy Ci się przywidziało, kochanie – ostatnie słowo zaakcentowała jakby specjalnie. Ale zbyt długo nie trwała w tej przyjemnej pozycji. Już po chwili odsunęła się od niego, a jej dłonie wylądowały na jego ramionach. Masaż, to idealny pomysł, by pozwolić mu się zrelaksować. Kiedy ręce robiły swoje, jej twarz przybliżyła się ponownie do jego szyi delikatnie całując i przegryzając co jakiś czas jego skórę. Czyżby drugi znaczek mówiący: „Nie dotykać, to moja zdobycz”?
Kiedy Jasmin położyła mu ręce na ramionach a potem zaczęła rozmasowywać jego ramiona, poczuł jak całe napięcie odpływa z jego mięśni, stawał się pomału gliną w jej dłoniach, z całego tego stanu wybudził go pocałunek jaki złożyła na jego szyi. Odsunął ją od siebie po czym podniósł w górę i wstał z nią w ramionach. Ułożył ją delikatnie na kaszmirowym grubym dywanie, uklęknął przy niej. Odsłonił dłonią szczyt jej prawej piersi: -Jak ty mnie oznaczyłaś tak i ja ciebie-:powiedział cicho i ucałował szczyt jej kształtnej piersi pozostawiając mieniącą się malinkę.
No cóż mam powiedzieć. Ona znała go bardzo dobrze. Wiedziała, że będzie chciał się zemścić za to co mu zrobiła. Dlatego starała się odciągnąć go od jego ‘zemsty’ za wszelką cenę. Jednak nie udało się. Kiedy mężczyzna wziął i przeniósł ją na dywan spojrzała na niego zdziwiona. Jego słowa spowodowały u niej nieziemskie niezadowolenie, ale czyny sprawiły, że przepadło ono w nicość, a pojawiła się przyjemność. Spojrzała na niego z pretensjami w oczach. - Skoro tak chcesz się bawić… - wyszeptała kładąc się wygodnie na… dywanie? Tak leżała na dywanie, musiała się też upewnić w jednej chwili. Jej dłonie wylądowały na jego klatce piersiowej. Zanim cokolwiek zrobiła spojrzała mu głęboko w oczy. Nawet ona w takiej sytuacji nie mogła ukryć rumieniec. Wyglądało na to, że chce coś zrobić, znowu przejąć nad nim dominacje, ale nie… Jedynie palcami przejechała po jego klatce piersiowej i wyłożyła się wygodnie. Skoro chciał przejąć inicjatywę, to proszę bardzo. Spoglądała na niego tym swoim ironicznym spojrzeniem oczekując jego wyczynów.
Gdy spokojnie spojrzała mu w oczy, delikatnie pocałował ją w usta, dłońmi otwierając jej koszulę, odsłaniając jej nagie kształtne ciało, obleczone w alabastrową cerę. Czynił to niczym dziecko otwierające świąteczny prezent, którego wyczekiwał, czynił to powoli napawając się nim, w jego oczach widać było radość i podziw nad jej pięknem i harmonią. Subtelnie zaczął schodzić ustami, pieszcząc jej nagą skórę oddechem i pocałunkami, schodził coraz niżej i niżej kończąc składając pocałunek na jej brzuszku. W tym czasie jego dłonie schwyciły jej dłonie splatając je razem, wciąż patrząc w jej szmaragdowe oczy, delikatnie składając pocałunki wzdłuż jej ciała.
Kobieta nie odrywała spojrzenia od mężczyzny. Jej wzrok skierował się na jeden punkt i mimo pocałunków i wielu innych czynników nie odwróciła go. Po chwili kiedy wlepił swoje spojrzenie w jej szmaragdowe oczy podparła się na przed ramionach. Oblizała usta. Chciała to zrobić, ale nie była pewna jego reakcji. Usiadł i położyła dłonie na jego klatce piersiowej. Jej wzrok mówił wszystko, a zarazem chował największe pragnienia głęboko. Jej dłonie powędrowały na maskę, którą miał na twarzy mężczyzna. Chciała go widzieć całego, chciała go mieć całego. Nie czekała na jego słowa. Zdjęła ją przyglądając się całej jego twarzy. Na jej ustach pojawił się delikatny czuły uśmiech. Jej dłoń wylądowała na dotąd zakrytej części twarzy. Kilka sekund później wpiła się w jego usta ciągnąć go na siebie. Miała zamknięte oczy. Jej dłoń powędrowała po jego torsie w stronę jego spodni, jednak nic na razie nie zrobiła. Powiedzmy, że nie spodziewała się tego, co ma nadejść.