Lepiej się tu nie zapuszczać, chociaż trzeba przyznać, że naprawdę łatwo to zrobić przypadkiem. Co prawda od pensjonatu jest tutaj bardzo daleko, ale jeśli ktoś lubi zapuszczać się na długie spacery, to nigdzie nie ma oznaczeń w stylu "wstęp wzbroniony", chociaż powinny wystarczyć ostrzeżenia miejscowych. Co prawda ryzykownie jest głównie w pełnię, ale poza nią miejscowe wilkołaki czują się trochę, jakby żyły ponad prawem i poniekąd tak jest. Ich teren to ich teren - tutaj panują specyficzne zasady i lepiej, żebyś nikogo nie obraził, bo to bardzo zgrana społeczność. Śpią w małych domkach, z wyraźnym podziałek na grupy, ale często wspólnie przesiadają przy ognisku, przygotowują jedzenie, rozmawiają. Dzieci uczą się magii w ogromnych namiotach. Domki są zabezpieczone zaklęcie - żaden wilkołak tam nie wejdzie w czasie pełni. To głównie ze względu na dzieci, ewentualnie potencjalnych gości, na których się zgodzą.
Zwyczaje::
Tego nie możesz wiedzieć tak po prostu, chyba, że twój duch jest naprawdę zorientowany w temacie i chętny do dzielenia się informacjami. Nikt inny nie zna tradycji i zwyczajów tego środowiska, trzeba w nie wejść. Co prawda, czasami przyjmują gości (zwłaszcza innych wilkołaków) i może nawet uszczkną trochę informacji. Wszystkiego jednak musisz dowiedzieć się fabularnie (zachowanie miejscowych wilkołaków możesz uwzględniać w swoich postach, lub w postach czarodziejowej duszy, ale pamiętaj, że ten temat jest pod czujnym okiem mg). 1. Dziecko wilkołaków zostaje ugryzienie w swoją 180 pełnie. Dzień przed pełnią musi podać rękę każdemu członkowi społeczności, a ugryziony zostaje przez swoją matkę. (Jeden z nielicznych przypadków, kiedy biorą eliksir tojadowy). 2. Odkąd żyją we względnym pokoju z wampirami, co roku w wakacje zapraszają ich na ucztę, oczywiście pozbawioną krwi, więc w praktyce dość symboliczną, ale uważają, że dbanie o takie gesty podtrzymuje pokój. Trzeba jednak na to patrzeć z przymrużeniem oka, obie grupy nienawidzą się nawzajem i ta komitywa jest naprawdę krucha, a spotkanie na ogół sztywne i męczące. 3. Gościom na których reagują pozytywnie, na ogół podają napar z miejscowych ziół i pieczone ciasteczka. 4. Ślub między dwoma wilkołakami zawsze odbywa się tuż przed pełnią. Ślub z osobą z zewnątrz może odbyć się dopiero po wcześniejszym ugryzieniu jej i odbywa się przed najbliższą pełnią, w której ma się zmienić w wilkołaka. 5. Świętują bardzo głośno Powstanie Wilkołaków. Święto wypada 1 sierpnia, przyjmują wtedy na swój teren wszystkich sympatyków, chociaż czujnie obserwują swoich gości. Stoły są zastawione przeróżnymi potrawami, prostymi, ale naprawdę smacznymi. Ich kuchnia bazuje na ziołach i kwiatach, a tak zwane "wilcze przekąski" sprawiają, że u gości pojawią się pewne wilcze zachowania w czasie wieczoru. Podobno werbują wtedy potencjalnie chętne osoby do swojej społeczności. W każdym razie - to świetna okazja żeby poimprezować, potańczyć i się napić, zwłaszcza, że wilkołaki są naprawdę skore do zabawy. 6. Kobieta w ciąży jest tutaj naprawdę szanowana. Przed każdą pełnią wręcza się jej prezenty, jakby miały wynagrodzić brak przemiany. Zawsze ma pierwszeństwo, może odpoczywać cały czas. Oczywiście, ludzie wymagają od niej pewnych rzeczy - na przykład smarowania brzucha świeżą miętą, co podobno ma wzmocnić dziecko i przede wszystkim uodpornić je na wpływy z zewnątrz. 7.Tutejsze zwierzaki naprawdę szanują inne zwierzęta. Nie zabijają bez potrzeby, a mięso do posiłków przygotowują z należytym szacunkiem. Nie używają składników zwierzęcych do eliksirów, zresztą niezbyt często je warzą. Ich różdżki nigdy nie mają zwierzęcych rdzeni. Oczywiście dieta opiera się na mięsie, czasem nawet surowym, ale zawsze oszczędzają ofierze bólu. Zdarzają się nawet wegetarianie i także są szanowani przez społeczność. 8. Tutejsze wilkołaki mają dużo lepszą tolerancje na alkohol. A co za tym idzie - nalewki ich produkcji są naprawdę mocne. 9. Po śmierci wilkołaka, ludzkie ciało się pali, a zwierzęce zakopuje w całości. Wszystko zależy od tego, jak dana osoba zmarła. Na nagrobku zawsze znajduje się odbita zarówno ludzka dłoń, jak i wilcza łapa. Podana jest też ilość odbytych pełni. Na nagrobku zamiast kwiatów składa się liście mięty. Po pogrzebie zawsze urządzane jest ognisko na cześć tej osoby, na którym spożywa się jej ulubione potrawy. 10. Oczywiście jest między nimi określona dość ścisła hierarchia, jednak nie wpływa ona znacznie na codzienne życie. W sytuacjach kryzysowych ma jednak ogromne znaczenie. Oczywiście pojawienie się na terenie obcych też jest taką sytuacją - jeśli zwykły wilkołak pozwoli ci zostać, ale jeden z ważniejszych każe ci odejść, nie masz wyboru.
To był jej świat. Urodziła się tutaj, wychowała i zdawałoby się - nie znała innej rzeczywistości. Nie szukała jej. Odpowiadała za zaopatrzenie w zioła, to był jej żywioł, doskonale znała każdy zakątek tego lasu, wiedziała gdzie szukać, co zbierać, czego lepiej nawet nie dotykać. Czasami wychodziła poza znany teren, czasami nie musiała. Dzisiaj akurat potrzebowała dość prostych składników, łatwodostępnych, ale niezbędnych do wyleczenia jednego z wilkołaków. Miała długie czarne włosy, akurat uplecione w ścisły warkocz, brązowe oczy i śniadą cerę. Ubrała była wygodnie, jak prawie każdy w okolicy - zielone bojówki, czarna koszulka, która jednak nie była pozbawiona ładnie wyciętego dekoltu i porządne, skórzane buty. To co z pewnością rzucało się w oczy to umięśniona sylwetka, ponadprzeciętnie, ale naturalnie i proporcjonalnie. Od razu było widać, że daleko temu do formy wypracowanej partiami na siłowni, ta budowa wynikała z zupełnie czegoś innego. Była bardziej naturalna. Sprawnie i skrupulatnie urywała liście jakiejś rośliny, kiedy nagle dostrzegła ruch za drzewem i natychmiast wstała, gotowa do potencjalnego ataku. Wyciągnęła różdżkę z tylnej kieszeni i całkiem sprawnie i dyskretnie wyskoczyła na mężczyznę, który znajdował się kawałek dalej. Przyłożyła różdżkę do jego piersi i spojrzała na niego uważnie, dość ostro, próbując znaleźć w nim kogoś znajomego, ale szybko się przekonała, że to zupełnie obcy człowiek. - Kim jesteś i co tu robisz? - zapytała, przyciskając mu mocniej różdżkę do piersi. Zaraz jednak w jej oczach pojawiło się wyraźne wahanie, nie strach, ale z całą pewnością zamyślenie. Przyglądała mu się uważnie, próbując ocenić sytuację i coś jej nie grało.
/Emily Rowle
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Nie chciał ciągnąć Sky’a na każdy ze swoich przydługich spacerów, zwłaszcza kiedy ich jedynym celem było leniwe zastąpienie treningów. Mefisto raczej nie miał większych planów, choć po głowie coraz bardziej chodziło mu spróbowanie zapoznania się z wilczą kulturą Luizjany - cóż, skoro był gotów pokusić się o doczytanie w sprawie Marie Leveau, to wypadało też zainteresować się bliższą sobie dziedziną magii. I tak też spacer zmienił się w przebieżkę, szybko pozwalając Ślizgonowi na zboczenie z obranego na początku kursu, wobec czego zupełnie mimowolnie skręcił w odradzane przez miastowych strony. Bagna nie były mu straszne, do lasów zawsze go ciągnęło, a cichy szept „gdzieś tutaj jest terytorium wilkołaków” z tyłu głowy jedynie dodatkowo kusił. Zwolnił ze względu na zagęszczenie roślin, z większą rozwagą stawiając kroki na nie o bardziej podmokłym terenie, z zaciekawieniem szukając po prostu czegoś. Trochę zieleni był w stanie rozpoznać, trochę pozostawało dla niego zagadką. Nie mógł pozbyć się natarczywej myśli, że tego typu las mógł być prawdziwym rajem podczas pełni. Miał przy sobie różdżkę i przez chwilę nawet ją trzymał, by ostatecznie opuścić ją w przekonaniu, że ważniejsze od magii jest zachowanie równowagi i zwykłej ostrożności. I choć wyłapał ruch spomiędzy liści, to pozwolił patyczkowi jedynie drgnąć, nim nie zamarł pod obserwacją nieznajomej. Była ładna, w taki naturalny, godny pozazdroszczenia sposób. Wszystko w niej wydawało się spójne i oczywiste, podsuwając Mefisto proste skojarzenie - pracowała? Dla niego właśnie praca była miejscem, w którym potrafił znaleźć odpowiednie dopasowanie, podsuwając innym iluzję, że każde mrugnięcie jest perfekcyjnie dopracowane. - Nikim - odpowiedział automatycznie, nie zastanawiając się nad tym ani odrobinę. Opuścił różdżkę jeszcze bardziej, zerkając na ziemię w celu sprawdzenia, czy upuszczenie jej byłoby w tym przypadku sensowne. - Turystą. Przechodniem. Przyszłą ofiarą czarownicy z mokradeł? - Pozwolił na to, by kącik ust drgnął ku górze w subtelnym rozbawieniu. Pewnie powinien bardziej przejąć się tym atakiem, ale nie mógł nie cieszyć się z wyjątkowo amatorskiej zagrywki, jaką było pozbycie się jakiegokolwiek dystansu. Wystarczyło szybkie przesunięcie nogo w tył, by przestawić się do dziewczyny bokiem, przez co jej różdżka przemknęła wzdłuż mefistofelesowej klatki piersiowej, zsuwając się w stronę odległego ramienia. Mefisto uniósł delikatnie swoją różdżkę, by pokazać nie tylko z jaką łatwością mógł uciec z jej linii ataku, ale przy okazji utworzyć własną. - I wychodzi na to, że zwiedzam. Nie mogę? - Dopytał uprzejmie, z tonem jeszcze lżejszym, bo ani myślał faktycznie atakować nieznajomej.
Była wyjątkowo silna, jak na dziewczynę, nawet jak na wilkołaka. Swego czasu pokonała sporo wampirów i umiała się obronić, ale nie to sprawiało, że tak śmiało mierzyła do faceta, który był od niej ze dwa razy większy. Chodziło raczej o oczywistą przewagę, o której on nie wiedział - wystarczyło kilka minut, żeby zbiegł się tutaj całkiem spory tłum. Była w domu, to był jej teren, a jej rodzina nie lubiła obcych. Ona sama nie była tak drastyczna, ale na pewno nieufna. - Nie jestem czarownicą, ale czy padniesz ofiarą? Kto wie, zależy jak się będziesz zachowywał - spojrzała znacząco na różdżkę, która powędrowała w górę i na zmianę postawy, która miała pewnie coś jej potencjalnie utrudnić. - Dam ci dobrą radę. Schowaj ją do kieszeni i więcej nie wyciągaj, przynajmniej w tych okolicach. Żebyśmy cię nie musieli zdrapywać z drzewa. I nie lekceważ mnie. Nie ostrzegają was już tutaj przed niczym? Turyści powinni tu uważać, to nie wasz teren. Jakbyś trafił na wampira, pewnie właśnie kończyłby posiłek - przewróciła oczami i odsunęła się, zwiększając dystans między nimi i dalej przyglądając się mu, co najmniej jakby był eksponatem w muzeum. - Coś jest z tobą nie tak. Nie jesteś zwykłym turystą - oceniła, bezceremonialnie przesuwając wzrok po całym jego ciele. Zachowywała się też, jakby próbowała coś wywęszyć, patrząc na niego wyczekująco. - Jeden pisk i zjawi się tu całe stado. Lepiej się przedstaw - zaproponowała, odrzucając warkocz do tyłu i zakładając ręce na piersi. Z daleka faktycznie było słychać ciche odgłosy, chociaż zdecydowanie nie wysuwały się na pierwszy plan. Miała podejrzewania z kim ma do czynienia i to mogło wiele zmienić, ale wolała dać mu szansę, żeby sam podzielił się tą informacją
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Uniósł brew z niejakim powątpiewaniem, mimo wszystko spodziewając się, że tak dzielnie paradujące z różdżką dziewczę jest właśnie czarownicą; może trochę spodziewał się w tych rejonach wpaść na kogoś innego, ale ani myślał poddawać się swoim drobnym przewidywaniom, które mogły wyrządzić więcej szkody niż dobra. Zacisnął na chwilę mocniej szczęki, szybko kalkulując jak sensowne jest pozbywanie się jedynej sensownej broni, by zaraz dojść do wniosku, że... teraz to i ona mogłaby mu w pełni nie pomóc, więc trochę za szybko na dodatkowe środki ostrożności. Pozostawało mu tylko posłuchać się, spokojnymi i płynnymi ruchami chowając różdżkę do kieszeni, ze spojrzeniem nieustannie spoczywającym na nie-czarownicy. Nie chciał nagle stać się jakimś leśnym więźniem, skoro zdecydowanie miał do kogo wracać. - Och, no wiesz, trochę ostrzegają. Nie daj się zjeść, nie rób głupich rzeczy, nie prowokuj nikogo... trochę nie zaliczyłem spaceru do prowokowania, ale to nie pierwszy raz, jak zostaję uznany za podejrzanego - wyznał, uśmiechając się szerzej, bo prawdę mówiąc miał za dobry humor na boczenie się, zwłaszcza kiedy czuł, że negatywną postawą niczego nie osiągnie. Niech będzie, to nie jego teren. - To bardzo miłe z twojej strony, ale nie wiem czy jestem taki znowu niezwyk- stado? - Podchwycił, czując jak serce przyspiesza mu z ekscytacji i jak nagle zapomina o całym tym zamieszaniu, spoglądając na nieznajomą z nową dawką ciepła w zielonym spojrzeniu. - Mefistofeles Nox i serio jestem turystą, przyjechałem tu na wakacje. Aaale jestem też wilkołakiem, jeśli ma to dla ciebie jakieś znaczenie? - I tyle, bo chciał jak najszybciej dowiedzieć się, czy to coś złego czy dobrego. Bo nawet jeśli wilkołakom w Luizjanie miało być "lepiej" niż tym brytyjskim, to nikt nie mówił o ich podejściu względem przybłęd.
Chociaż zdecydowanie byli czarodziejami i czarownicami, to nie utożsamiali się z tym słowem aż tak jak inni. To była jakaś część nich, ale przede wszystkim - byli wilkołakami, to był ich gatunek, ich życie, ich tożsamość. W dodatku ze względu na podziały w mieście, to była dość ważna informacja, żyli zupełnie osobno, niewiele ich łączyło z normalnymi czarodziejami. Nawet zaklęcia których używali, eliksiry, które warzyli były trochę inne. - Trzeba wiedzieć gdzie spacerować - zauważyła. Mokradła były po prostu niebezpieczne, osobiście uważała, że pchający się tu liczni turyści są po prostu głupi. Domki letniskowe, cały ten interes, niepotrzebne ryzyko. Poza wiecznymi konfliktami z wampirami, mieli tu dużo więcej problemów, dużo więcej niebezpiecznych zwierząt. Uśmiechnęła się, kiedy zdała sobie sprawę, że przeczucie jej nie zawodzi. Faktycznie był wilkołakiem. - To ma ogromne znaczenie. Ayati - przedstawiła się i wyciągnęła do niego rękę. - Dobrze trafiłeś. Dawno nie wpadł tu żaden wilkołak-turysta. To nasz teren, dlatego ostro reagujemy na obcych, ale wilkołaki są tu zawsze mile widziane. Mogę zaprowadzić cię głębiej i poznać z resztą - zaproponowała.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Cóż, odgórnie zakładał, że mokradła nie są szczególnie bezpiecznym miejscem, a jednak czasem trzeba postawić na szczerość i przyznać, że Mefisto miał na koncie wizyty w dużo gorszych miejscach. Teraz, ze świadomością co wspaniałego może znaleźć w tej obcej gęstwinie, miał jeszcze większy problem z trzymaniem się na dystans. I nawet jeśli sterczał przed nieznajomą, ryzykując podaniem jednej z gorzej odbieranych przez znanych mu ludzi informacji, to nie był w stanie się powstrzymać. Chciał tu być. Chciał zobaczyć jak najwięcej, dowiedzieć się jak najwięcej i sprawdzić, czy może to wszystko nie przyda się jakoś w jego własnym życiu codziennym. - Ayati - powtórzył cicho, rozkoszując się tym imieniem, które przecież w obecnej sytuacji stanowiło najpiękniejszy prezent powitalny. Nieważne, że niewiele mógł za jego pomocą osiągnąć, bo i tak odbierał to jako akt zaufania. Uścisnął jej dłoń, z trudem zwalczając irracjonalną ochotę ucałowania jej wierzchu, gdy ekscytacja wybijała się w jego oczach na pierwszy plan. - Nie dziwię się - przyznał cicho, na chwilę zapominając języka w gębie i porzucając swoje wcześniejsze luźne wypowiedzi, by po prostu przyglądać się swojej rozmówczyni. - Ja- tak. Jeśli to nie problem, to... naprawdę chciałbym - przytaknął, pocierając dłonią kark w subtelnym onieśmieleniu. - Wolę zdobywać wiedzę w praktyce, a o wilkołakach w Luizjanie krążą takie opowieści...
Wiele wilkołaków wciąż dawało sobie indiańskie imiona, szli na przód zdecydowanie wolniej, a przynajmniej w inny sposób niż reszta. W końcu to właśnie przodkowie zbudowali ich świetność, a później przybyli czarodzieje skutecznie ją niszczyli. Zmienili język i obyczaje, ale pewne kwestie dalej pozostawały na miejscu. No, przynajmniej niektórzy byli temu wierni, inni szli trochę bardziej z duchem czasu. Zaskoczyło ją to, jak dużo nagle zmieniło się w jego postawie. Spodziewała się raczej, że jak ktoś poczuje się bezpieczniej, to i jego pewność siebie skoczy, a nie na odwrót. - To nie problem. Chętnie ci coś o nas opowiem, zderzysz sobie legendy, z rzeczywistością. Chodź za mną - zaproponowała i ruszyła między krzaki, wybierając to, żeby skrócić sobie drogę. - W Luizjanie są dwa rodzaje wilkołaków. My mieszkamy tutaj od pokoleń, dbamy o tradycje, nie zadajemy się z czarodziejami. Nie akceptujemy związków mieszanych, chyba, że ktoś zgodzi się na przemianę. Nie pijemy tojadowego, no, jedynie w nielicznych sytuacjach. Niektóre wilkołaki nie chciały tak żyć, wybrały Nowy Orlean, gdzie czarodzieje... cóż, trzymają ich za pysk. Muszą pić tojadowy, są bardzo kontrolowani, praktycznie tłumią w sobie wilkołactwo. Nie mówią o tym, wstydzą się tego. My mamy inne podejście - powiedziała spokojnie, nie oglądając się za siebie i odsuwając gałęzie ze swojego pola widzenia.
Ostatnio zmieniony przez Czarodziejowa Dusza dnia 18.07.20 18:38, w całości zmieniany 1 raz
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Już nie musiał udawać, przywołując maskę butności. Teraz mógł być po prostu niepewnym, poszukującym czegoś, choć przecież sam nie wiedział czego. I to było w tym wszystkim najprzyjemniejsze, bo mógł się po prostu rozluźnić i ruszyć leśnymi śladami Ayati, z łagodnym uśmiechem przyklejonym do ust i przyjemnie podduszającym przy każdym kroku wilgotnym powietrzem. - Czyli ekstremalnie w jedną, albo w drugą stronę - podsumował, nie mogąc się powstrzymać. Życie w odosobnieniu było, w jego mniemaniu, dokładnie taką samą przesadą jak pełne poddawanie się woli czarodziejskiej społeczności. I chociaż nie chciał rzucać pochopnych wniosków, to wyczuwał już, że nawet ta świetna Luizjana nie dała rady osiągnąć perfekcyjnego kompromisu. - Te miastowe wilkołaki... cóż, to łatwiej mi sobie wyobrazić. Tak mamy w Wielkiej Brytanii, tak jest chyba w większości miejsc - zauważył ostrożnie, szukając w pamięci jakichś innych informacji, żeby nie palnąć czegoś głupiego. - A wasze wzajemne relacje? Bo tojadowy tojadowym, ale gdzieś pełnie muszą spędzać...? - Słychać było w jego głosie nutę zamyślenia, gdy zastanawiał się, o który temat woli zahaczyć. Zdecydowanie bardziej ruszyła go kwestia mieszanych związków, a jednak chyba wolał zacząć od czegoś delikatniejszego, przynajmniej dla siebie. Nie chciał przypadkiem urazić swojej wilczej przewodniczki...
Zatrzymała się na chwilę, zerkając na niego. Dla niej to nie było ekstremalne, dla nikogo tutaj to takie nie było. Rozumiała jego podejście, w końcu nie był pierwszym wilkołakiem z otoczenia, który im się nawinął. Wszyscy uważali to za przesadę, za dziwny, zupełnie nieatrakcyjny styl życia. Z dala od miasta, od ludzi, od prawdziwego świata. - To, że tobie wydaje się to ekstremalne, nie znaczy, że takie jest. Nie jesteśmy zwykłymi czarodziejami. Żyjemy wśród swoich, to naturalne, tak żyły tu wilkołaki od pokoleń. Luizjana jest skomplikowana, ale to tylko bardziej intensywne odbicie problemu wilkołactwa na całym świecie. Nowy Orlean słynie z tego, że słabsi próbują przejąć kontrolę nad silniejszymi, bo się ich boją. Wilkołaki, które dostosowują się do systemu, pozwalają na to. Wierzą, że to klątwa, że mają się czego wstydzić, że powinni to w sobie uciszyć. Życie zgodnie z naturą nie jest ekstremalne - powiedziała, patrząc na niego. Było widać, że to dla niej są naprawdę poważne sprawy i podchodzi do tego dość emocjonalnie. Odwróciła się i ruszyła dalej, powoli zbliżali się do źródła hałasu. - Co do tojadowego, co masz na myśli? Pełnie spędzamy tutaj, to duży teren.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Przygryzł lekko dolną wargę, szarpiąc za wetknięty w nią kolczyk. Rozumiał, że to tematy bliskie jej sercu, ale jego również - może i nie byli na jego terenie, ale dalej poruszali jego tematy. I może faktycznie czuł się nieco onieśmielony obcością Luizjany, ale nie zmieniało to tego, że nie zamierzał dać sobie wmówić jak to niewiele wie o likantropii, czy sytuacji na świecie. - Życie z naturą nie jest ekstremalne... Prawda. Ogólnie się z tobą zgadzam, chodziło mi tylko o to... że ekstremalne może być samo rozdzielanie czarodziejskiego i wilkołaczego świata. Rozumiem problematykę, wiem z doświadczenia jak czarodzieje próbują zepchnąć wilkołaki dalej, niżej, ale chyba dalej szukam jakiegoś idealistycznego rozwiązania, w którym można żyć wspólnie - wyjaśnił, cichym śmiechem przyznając, że doskonale wiedział jak abstrakcyjnie to wszystko brzmiało. - W końcu naturą jest zarówno likantropia jak i czarowanie, prawda? Nie zrozum mnie źle, ja... u mnie jest zdecydowanie mniejszy wybór i raczej kończy się podporządkowaniem, po prostu... po prostu nigdy mi to nie pasowało i wiem, że nie jestem jedyny. - Uniósł spojrzenie z zaciekawieniem, przebiegając nim gdzieś ponad ramionami Ayati, by w leśnym gąszczu odnaleźć jakieś pierwsze ślady tych niezwykłych terenów. - Mm, chodziło mi o te miastowe wilkołaki. Czy przychodzą do was na czas pełni, czy raczej... no, w ogóle się nie widujecie?
Ona w zasadzie nie znała świata z innymi czarodziejami, nigdy nie mieszkała wśród nich, chociaż nie można było powiedzieć, że nie miała z nimi nic wspólnego. To jednak nie były najlepsze wspomnienia, dlatego wolała skupić się na swoim otoczeniu, a nie mieszaniu dwóch różnych światów, których - z jej doświadczenia - nie dało się pomieszać. - To niemożliwe. No, przynajmniej ja w to nie wierze. Strach to uniemożliwia. Chcą, żebyśmy byli niżej, chcą mieć nas pod kontrolą. Jedyne rozwiązanie, to życie osobno. Ale nic w tym złego - uśmiechnęła się i w końcu wyszli z ciasnych krzaków, na trochę bardziej otwarty teren. Z daleka było widać już drewniane domki i kręcących się koło ogniska ludzi. Pomiędzy nimi biegały też dzieci. - Nie, spędzają pełnie bliżej miasta. Nie mamy z nimi kontaktu - wyjaśniła i szła dalej, niedługo później znaleźli się wśród ludzi. - Hej. To Mefistofeles - powiedziała dość głośno, ściągając na siebie uwagę kilku osób. Jeden z mężczyzn podszedł do nich i cmoknął dziewczynę w czoło. Wyciągnął rękę do chłopaka. - Bijal - przedstawił się. Nie musiał o nic pytać, doskonale wiedział, że jeśli Ayati tak otwarcie go przedstawia, nie jest przypadkową osobą.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- To zależy... - mruknął cicho, nieszczególnie starając się, by dotrzeć tym do ust swojej przewodniczki. Nigdy nie był w pełni przekonany do życia w odosobnieniu, chociaż niesamowicie kusiło to jego rodziców. Zawsze uważał, że obie strony na tym tracą, nie dzieląc się swoją wiedzą i nie zmieniając wszystkiego na lepsze. Teraz, kiedy Mefisto był w związku z czarodziejem, zupełnie nie brał pod uwagę odcięcia się od świata. Nie mógł, nie chciał. Jeszcze bardziej trzymał się swojej wizji połączenia, skoro widział, że w pojedynczych przypadkach da radę to osiągnąć. Rozejrzał się po okolicy, uważnie oglądając domy i zaciekawionym spojrzeniem otulając wszystkich ludzi, których tylko mógł dosięgnąć wzrokiem. Bezwiednie zawiesił wzrok na dłuższą chwilę na bawiących się gdzieś niedaleko dzieciakach, czując jak nagle zalewa go fala gorąca, zesłana przez myśl, której Mefisto zupełnie się nie spodziewał. Chciałbym tak wychować dzieci. Pośród wilkołaków, pośród natury. Z tolerancją, siłą, wiedzą. W takiej przyjemnej beztrosce, by bawiły się gdzieś pomiędzy nogami starszych jak w zakurzonych powieściach; by nie martwiły się o to, że one lub ich rodzic zostanie odebrane tylko dlatego, że nieco różni się od większości społeczeństwa. I Mefisto uśmiechnął się zupełnie mimowolnie, nie potrafiąc się już teraz zmieszać. To było to, czego chciał - zobaczył ich szczęśliwych, a nie zmarnowanych czy ukrytych jak w Wielkiej Brytanii. - To miejsce jest piękne - wydusił w końcu, witając się z mężczyzną. - I wszyscy- co z dziećmi? - Ugryzł się w język sekundę za późno, dopiero po czasie orientując się, że może jednak takie wypytywanie nie jest szczególnie na miejscu.
Ona już nie wierzyła w kompromisy i pewnie gdyby wiedziała o jego związku, spojrzałaby na niego z politowaniem i dała kilka dobrych rad. Niestety, z doświadczenia. Fakt faktem, jej rzeczywistość była zupełnie inna i nie chciała jej zmieniać, a to była spora przeszkoda w zjednaniu się z ludźmi. Widziała błysk w jego oku i podobał jej się - od razu polubił to miejsce. Wierzyła, że każdemu wilkołakowi spodobałby się taki widok. To, co tu zbudowali, napawało ją dumą, zwłaszcza, że należała do jednej z najstarszych rodzin. - Dziękujemy - uśmiechnęła się i spojrzała na niego rozbawiona. - Spoko, pytaj o co chcesz. Dzieci w czasie pełni siedzą w domkach, tam są bezpieczne, żaden wilkołak do nich nie wejdzie w czasie pełni. Ugryzione zostają na ogół w swoją 180 pełnie, taka jest tradycja. Gryzie je matka. To ważny dzień, mojego brata czeka to za dwie pełnie - sięgnęła do jednej z toreb przy ognisku i wyciągnęła z niej dwie butelki piwa. Jej ojciec zdążył już gdzieś odejść. - Wybacz, jest zajęty, o tej porze każdy coś robi. Usiądziesz? Napijemy się, zapytasz o co chcesz - zaproponowała i usiadła na jednym z konarów. Każdy z nich wydawał się niewygodny, ale po zajęciu miejscach czuło się, jakby rozsiadało się w najlepszym fotelu.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- 180 pełnię- dużo rzeczy liczycie w pełniach? Taka matematyka mogłaby mnie zabić - mruknął z rozbawieniem, oglądając się jeszcze za Bijalem, choć wzrok zaraz odbiegł w bok i zbłądził gdzieś dalej, w maksimum swojego zaciekawienia starając się dostrzec jak najwięcej. Mefisto zwracał uwagę na szczegóły, więc nie umykały mu stroje mieszkańców mokradeł, nie umykały mu charakterystyczne rysy u poszczególnych osób i nie umykały mu też te zajęcia, które miał szansę zaobserwować. Uśmiechnął się zaraz z powrotem do Ayati, podążając jej śladem i również siadając na jednym z konarów, ochoczo wyciągając też rękę po oferowane przez nią piwo. - Ale ostrzegam, że jak mnie upijesz, to wcale nie będę łatwiejszy - oznajmił, żartobliwie puszczając jej oczko. Przetarł palcami szyjkę butelki, pozbywając się odrobiny schłodzonej wilgoci. - Czyli to gryzienie to okazje, kiedy pijecie tojadowy... czekaj, mam za dużo pytań... jakim cudem MACUSA nie ma z wami problemu... i czy macie jakąś metodę na lepsze pamiętanie pełni bez tojadowego? - Napił się w końcu, powstrzymując się od wywrócenia oczami nad swoją bezpośredniością. W końcu był na ich terenie i gdyby coś było nie w porządku, to po prostu by go Ayati przystopowała, nie?
W zasadzie to był ich standardowy sposób na odliczanie ważnych wydarzeń. Liczyli życie od pełni do pełni, bo to ten czas w ciągu miesiąca był dla nich najważniejszy. - Całkiem sporo. Idzie się nauczyć - pokręciła głową - 180 pełnia to 15 lat. Wtedy w naszym środowisku osiąga się pewnego rodzaju pełnoletniość. Oczywiście, przemieniana osoba musi się zgodzić, rodzice też, czasem ten wiek się przesuwa, ale większość szanuje tę tradycję. Sama zostałam ugryziona dokładnie w 180 pełnie, chociaż nie obyło się bez wątpliwości - przyznała, bo chociaż ceniła to wszystko od zawsze, to nie znaczyło, że nie miała momentów zwątpienia. - Szlag. Mój plan legł w gruzach. Może chociaż kilka dobrych opowieści pomoże - podsunęła, upijając łyka zimnego piwa. - Tak, pijemy go tylko jak musimy mieć pełną kontrolę nad sytuacją. Mamy tu swoje prawa i nikt nie chce wdawać się w wojny. Przymykają na to oko i pozwalają nam żyć po swojemu, żeby nie doszło do wojny - wytłumaczyła. Przed nimi przebiegła dwójka bawiących się dzieci. Sporo ludzi było w domkach, część gdzieś na powietrzu warzyła eliksiry, przygotowywała maście, niektórzy po prostu rozmawiali. Wszyscy byli ubrani podobnie do dziewczyny - praktycznie, wygodnie, łatwo im było wtopić się w resztę lasu. - Niektórzy mocno wierzą, że mięta nam pomaga. Sama zajmuje się ziołami i faktycznie, bywa przydatna, ale nie przepisywałabym jej tylu zasług. Wprawa. To klucz. Lepiej się kontrolujemy i więcej pamiętamy, po którejś przemianie bez tojadowego, jest po prostu prościej - wytłumaczyła. - Zwłaszcza, że żyjemy tak od pokoleń.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Uśmiechnął się pod nosem, kiwając głową ze zrozumieniem, bo był w stanie wyobrazić sobie wspomniane przez Ayati wątpliwości. On nie miał wyboru i wcale nie żałował, ale napatrzył się na wilkołaki, których życie skończyło się w momencie ugryzienia. I nawet jeśli jego własna matka została przemieniona na swoje własne życzenie, to Mefisto nie był w stanie tego w pełni pojąć, wierząc z całego serca, że takiej decyzji nigdy nie podejmuje się w pełni świadomie - nic nie stawało się porównywalne do comiesięcznego bólu przemiany, na który ktoś się pisał. A jednak w tym otoczeniu wydawało mu się to dość... sensowne. Dzieci uczone od swoich najmłodszych lat, przygotowywane do tego. Samo życie na mokradłach nie mogło ich rozpieszczać, a wiara - nawet jeśli błędna - robiła swoje, pozwalając ludziom na zaakceptowanie bólu, który normalnie wydawałby się absurdalny. - Mięta i wprawa... - podsumował z cichym westchnięciem, próbując stłumić w sobie jakąś zmieszaną z zazdrością ekscytację, bo również chciałby móc pozwolić sobie na taką swobodę. - Ayati? - Zagadnął ostrożnie, gdy zwilżył już podniebienie goryczą chłodnego napoju. - Powiedziałaś, że nie akceptujecie związków mieszanych. Czemu? - Uniósł na nią spokojne spojrzenie, starając się pokazać, że nie ma niczego złego na myśli, a jednak przejmuje się odpowiedzią.
Jej wątpliwości wynikały właśnie głównie z mieszanego związku, w który się wpakowała. Przez niego zobaczyła inny świat i poczuła się przez chwilę nim naprawdę zafascynowana. Mimo wszystko, więź z rodziną i z tym światem wygrała. Od małego uczono ich, jak wspaniałe to uczucie, biec przez las w tempie, które było nie do osiągnięcia dla zwykłego człowieka. Jak to było przez jedną noc być zupełnie w innym ciele. Ale też jak piękne było należenie do tej społeczności w pełni, społeczności która zawsze mogła na siebie liczyć, nie ważne co się działo. - Bo one nie działają - westchnęła. - Miałam faceta czarodzieja. Kręcił się tu kiedyś na mokradłach i wszystko posunęło się za daleko. Nie mógł tu zostać na zawsze bez ugryzienia, a tego nie chciał. Ja nie mogłam odejść, chociaż rozważałam to. Myślałam, że pogodzę się z odcięciem od tego świata i na chwilę nawet pochłonęła mnie jego rzeczywistość. Tylko, że... wiedziałam, że on tego nigdy nie zrozumie. Nie ważne, czy wilkołak na mokradłach, czy w mieście. To zupełnie inny świat i inne życie - stwierdziła, upijając łyka piwa. - Mieszkając tutaj, nie byłby w stanie naprawdę zaangażować się w społeczność. Mieszkając w mieście, ja musiałabym coś poświęcić. Pić tojadowy, wstydzić się swojego pochodzenia. Zawsze traktowaliby mnie inaczej. Pewnie sam zresztą dobrze o tym wiesz - popatrzyła na niego. Nie ważne gdzie byłeś wilkołakiem, to zawsze odbijało się na całym twoim życiu i niosło za sobą konsekwencje, które inni mogli tylko próbować zrozumieć.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Zawsze te durne poświęcenia... - mruknął potakująco, nagle rozumiejąc błąd w swoim zaskoczeniu, bo przecież sprawa była całkiem oczywista. - Przykro mi - dodał uprzejmie, chcąc jakoś odnieść się do straconej miłości Ayati. Początkowo chodziło mu o to, że przecież wilkołaki powinny przyjąć do siebie czarodzieja, gdyby tylko on tego chciał - nieważne czy ugryziony, czy nie, sama przeprowadzka powinna zrobić swoje. I dopiero rozważenie tego na swoim własnym przykładzie upewniło go w przekonaniu, że to wcale nie byłoby proste i wymagałoby okrutnego poświęcenia ze strony tego czarodzieja. Nie zaproponowałby tego Sky'owi. Ale nie zaproponowałby mu też ugryzienia. - Och, żebyś wiedziała. Rozmawiasz z wybitnym pechowcem - poinformował ją z rozbawieniem w głosie, próbując pozbyć się tego przygnębienia, które nagle go złapało. To nie był żaden raj, to było ekstremalne. Może konieczne, może lepsze, ale wciąż ekstremalne. - I żeby nie było, ja... widzę urok w waszej swobodzie, ale dla mnie chyba trochę za późno. Nie mógłbym się już tak odciąć - przyznał, teoretyzując maksymalnie, bo przecież nie spodziewał się żadnego zaproszenia do tego stada, a prędzej przekładając wizję odosobnienia na swoje brytyjskie realia.
Kiwnęła głową, to była stara rana i zdecydowanie nie przyprawiała już dziewczyny o wzruszenie, co najwyżej o lekkie ukucie żalu, ale przytoczyła to po prostu jako przykład. Od tamtego czasu zupełnie nie wierzyła w takie związki, nie ważne jak dobrze to wyglądało z boku. Mało kto z zewnątrz świadomie chciał zostać wilkołakiem, zwłaszcza, że większość z nich była wychowana w przeświadczeniu, że to przekleństwo. Zdarzali się pasjonaci, ale na ogół przed ugryzieniem panikowali i zmieniali zdanie. Co nie znaczy, że nie było od tego wyjątków. - Nigdy nie jest za późno. Większość z nas urodziła się i wychowała tutaj, ale jeśli któryś z miastowych wilkołaków szuka swojego miejsca, zawsze je przygarniamy. Moja przyjaciółka urodziła się w Nowym Orleanie, przemienił ją miastowy wilkołak, który nie wypił tojadowego i kręcił się po mieście. Nie mogła pogodzić się z życiem tam z takim obciążeniem, odnalazła się dopiero wśród nas - uśmiechnęła się. - To jest ogromna zmiana w życiu. Ale wyzwolenie się kosztuje - przyznała. - Widziałam, jak błyszczą ci się oczy. Nie wszystkie wilkołaki z zewnątrz tak na nas reagują. Wiem co znaczy to spojrzenie. Ta myśl będzie tylko kiełkować dalej - popatrzyła na niego zaciekawiona. Widziała już niejednego wilkołaka, który ostatecznie zdecydował się na przyłączenie do stada i widziała też takich, którzy od początku tym wzgardzili.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Parsknął z rozbawieniem, odruchowo uciekając spojrzeniem gdzieś w bok, jakby nawet teraz coś w okalającej źrenicę zieleni miało go zdradzić. Sam nie wiedział co myślał i czuł, więc tym trudniej było mu się tłumaczyć przed Ayati... która pokazywała mu swój dom. I nieważne ile Mefisto miałby wątpliwości, bo koniec końców i tak czuł się tu dobrze, z wyjątkowo ekscytującą świadomością, że mógłby zostać tu przyjęty bez żadnego problemu. Skoro robili to, skoro przyjmowali do siebie wilkołaki z zewnątrz... Piwo zeszło wyjątkowo szybko i nim Mefisto się obejrzał, już zerkał na puste denko butelki, której chłodne szkło z taką przyjemnością obracał w palcach. - To nie jest cena, którą mógłbym i chciałbym zapłacić - oznajmił stanowczo, z zadowoleniem przyznając przed samym sobą, że czuje szczerość swoich własnych słów. Było mu już dobrze, lepiej niż kiedykolwiek. Ani myślał ryzykować utraty tego na rzecz jakichś odległych marzeń, do których przecież już teraz miał jakieś zastrzeżenia. - Ale znam dużo wilkołaków, które szukają swojego miejsca... i które mogłyby się tutaj odnaleźć. - Zawsze chciał pomagać, podsuwać opcje. Bezpieczne miejsca, odpowiednie eliksiry, pomoc - cienką siateczkę powiązań, o którą nikt nie prosił, a której każdy potrzebował. Nie odważyłby się wspomnieć o luizjańskich mokradłach bez zgody ich mieszkańców, ale wiedział już, że nie będzie w stanie odejść stąd ze świadomością, że pozyskana wiedza skończy się... cóż, na nim. - Myślisz, że mógłbym się pobłąkać po okolicy w sierpniową pełnię? - Dopytał, nie chcąc nadużyć gościnności bagiennych wilkołaków.
Rozumiała. Prawdę mówiąc, zobaczyła w nim potencjał, ale widziała też, że jest przywiązany do innego życia, a najłatwiej było podjąć tę decyzję, kiedy niewiele się miało do stracenia. - Rozumiem. Ale gdybyś kiedyś zmienił zdanie, wiesz gdzie nas szukać - uśmiechnęła. - Na przykład jak nie ułoży ci się z tą czarownicą - wyciągnęła im po drugim piwie i wręczyła jedno chłopakowi. - Co innego zrezygnować z miłości dla obecnego życia, a co innego zrezygnować i z życia i z miłości - przyznała. Przynajmniej po jego pytaniu o związki mieszane doszła do wniosku, że coś musi być na rzeczy. - W Luizjanie uogólniamy podział wilkołaków na miastowe i te z mokradeł, ale ja podzieliłabym to raczej na tych, dla których wilkołactwo jest chorobą i na tych, którzy chcą, żeby to była ich natura. Dla tych pierwszych życie w mieście jest lepsze. Ale dla drugich? To już bardziej skomplikowane. Należysz do tych drugich, nie? - zapytała i kiwnęła głową od razu na jego propozycję. W czasie pełni każdy wilkołak był tu mile widziany, co prawda ci z miasta ich nie odwiedzali, ale to nie znaczy, że byliby wypędzeni. - Przyjdź rano. Zobaczysz nasze przygotowania i rytuały, dam ci napar z mięty i może spróbujesz bez tojadowego. Wiesz, żebyś zobaczył co tracisz - zaproponowała rozbawiona, bo chociaż nie zamierzała go przekonywać, to nie znaczy, że nie mogła go chociaż trochę pokusić.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Z czarodziejem - poprawił łagodnie Ayati, z drobnym uśmiechem wypływającym na usta już w momencie, w którym tylko o swoim partnerze pomyślał; nie pożałował lekkości tej rzuconej uwagi, w gruncie rzeczy może odrobinę zainteresowany podejściem tubylczych wilkołaków względem odmiennej orientacji seksualnej. Nie chciałby zastanawiać się ani sekundę nad porzuceniem swojej dotychczasowej normy na rzecz przeniesienia się w miejsce, które mogło nie akceptować go z jeszcze innego powodu. - Zostałem przemieniony w wieku trzech lat, więc... to zdecydowanie jest moja natura - potaknął, nie wiedząc nawet jak dokładniej wyjaśnić dziewczynie, że dla niego likantropia była zwyczajnie oczywista - zresztą, miał wrażenie, że akurat ona powinna zrozumieć. Może nie wychowywali tutaj aż takich małych wilków, ale mimo wszystko dzieci dorastały świadome, przygotowywane do tych późniejszych przemian. Nie było to dla nich niczym dziwnym, odmiennym czy nowym. - Żartujesz? Jak dostanę warunki, to rzucę ten tojadowy w cholerę - parsknął z rozbawieniem, nie kryjąc się ze swoim niezadowoleniem względem niezaprzeczalnych mankamentów regularnego zażywania wywaru tojadowego. - Chętnie wpadnę. W ogóle... zawsze macie teren zamknięty, czy są jakieś wyjątki? - Dopytał jeszcze, pozwalając na to, by w głowie zakiełkował mu już pomysł wrócenia tutaj ze Sky'em... w ramach samej atrakcji turystycznej, oczywiście. Rozmowa kleiła się i Mefisto miał stuprocentową pewność, że tutaj wróci; cieszył się już na pełnię, możliwość opowiedzenia i luizjańskich wilkołakach Sky'owi i ojcu. Może nieco niespiesznie kierował się w stronę pensjonatu, tęsknym spojrzeniem żegnając mijane po drodze wilkołaki.
Co roku, 1 sierpnia na terenie wilkołaków organizowana jest duża impreza. W tym czasie każdy tu jest bezpieczny - poprzedzona jest kolacją z wampirami dzień wcześniej, na której zawsze zobowiązują się do omijania tych terenów. Dzięki temu możecie odwiedzić to miejsce bez obaw. To doskonała okazja, żeby dowiedzieć się czegoś o historii i zwyczajach nowoorleańskich wilkołaków. Dzisiaj są znacznie bardziej skorzy do opowieści, chociaż oczywiście nie dzielą się wszystkimi faktami. Na wejściu możesz poczęstować się miętowym naparem i przekąskami. Lepiej to zrób, bo gospodarze często pominięcie tego gestu traktują jak obrazę. Na całym terenie znajdują się kolorowe lampiony, na środku znajduje się ognisko, a koło niego stół z jedzeniem - zarówno mięsny, jak i wegetariańskich. Wiele z potraw nadaje się do podgrzania przy ogniu. Obok znajdą się też wszelkiego rodzaju nalewki, które ze względu na większą tolerancję na alkohol miejscowych wilkołaków są bardzo mocne. Jeśli masz ochotę potańczyć, nie trzeba szukać daleko, wszyscy tańczą w przypadkowym miejscach blisko ogniska. Nie znajdziesz tu jasno wyznaczonego parkietu, ale kawałek polany z pewnością się dla ciebie znajdzie.
Wilcze przekąski
To zwykłe, niepozorne, może trochę zbyt słodkie ciasteczka karmelowe. W pierwszej chwili wydają się być niewinnym poczęstunkiem, w rzeczywistości jednak mają dzisiaj chociaż trochę przybliżyć ci życie wilkołaka. W zależności od tego, na co trafisz, przez cały wieczór będzie towarzyszyła ci jakaś wilcza cecha. Rzuć kostką, żeby przekonać się jaka.
Kostki:
1. Rośniesz w siłę. Masz jej dwa razy więcej niż zazwyczaj, wszystko wydaje ci się dziwnie lekkie, żartobliwe klepnięcie kogoś w ramię może sprawić większy ból, niż myślisz. Delikatność raczej sprawi ci dzisiaj problem. Uważaj - z tak dużą siłą wbrew pozorom lepiej nie wdawać się w bójki, chyba, że chcesz, żeby to skończyło się tragicznie. 2. Całe twoje ciało pokrywa błyszczące futerko. W dotyku przypominasz wilka z prawdziwego zdarzenia, wyglądasz niestety raczej jak kiepski przebieraniec. Nie jesteś w stanie się tego pozbyć, ale przynajmniej do końca wieczora będzie ci naprawdę ciepło. 3. Wyostrza ci się węch i słuch. Z daleka wychwycisz, że ktoś cię obgaduję, a nietypowe, albo znane sobie zapachy zwrócą twoją uwagę wyjątkowo szybko. 4. Masz ogromną ochotę na mięso. W zasadzie mógłbyś wyczyścić cały stół z mięsnymi przekąskami. Nawet jeśli na co dzień nie jesz, lub nie przepadasz za mięsem, dzisiaj powstrzymanie się od takich wyborów żywieniowych będzie naprawdę trudne. 5. Stajesz się agresywny i porywczy. Żeby cię zdenerwować wystarczy naprawdę lekka prowokacja, a stracisz nad sobą całkowitą kontrolę. 6. Wszystkie twoje ruchy dziwnie przyspieszają. Jakbyś spróbował pobiec, zaskoczyłyby cię twoje możliwości. Nawet kiedy usiłujesz normalnie chodzić, robisz to znacznie sprawniej, od innych.
Gra
Co roku organizatorzy dbają o to, żeby pojawiła się jakaś typowo imprezowa, umilająca wieczór gra. Czasem są to jakieś piwne mistrzostwa, czasem "sportowe" zawody, czasem konkursy wiedzy, co roku zaskakują czymś nowym. W tym roku w jednym z kątów, młoda wilkołaczyca stoi z białymi opaskami i szklanką kulą, koło której znajduje się masa niezapisanych karteczek. Kiedy podejdziesz do jej stanowiska, zaproponuje ci prostą grę, która polega głównie na wypełnieniu prostego wyzwania. - do 8 sierpnia do 22:00 macie czas, żeby wrzucić do miski dowolne wyzwanie. Odrzucone przez miskę zostaną tylko te, które polegają na fizycznym skrzywdzeniu kogoś, lub siebie, będą niewykonalne, albo przekroczą inną granicę, którą narzuca szklana misa. - każdy kto wrzuci do kuli wyzwanie musi zapłacić 20 galeonów. - każdy uczestnik musi założyć na rękę białą bransoletkę. - 8 sierpnia o 22:00 każdy uczestnik otrzyma wyzwanie, które wylosuje mu misa. Uwaga: jeśli los tak zdecyduje, możecie otrzymać również swoje własne wyzwanie. Pamiętajcie o tym, kiedy będzie wpisywać swoje żądanie. - wyzwanie może być jednorazowe - np. zrobienie czegoś. Wtedy po jego wykonaniu bransoletka zmieni kolor na zielony. - wyzwanie może też dotyczyć zachowania przez całą imprezę - np. milczenie, mówienie prawdy itp. Wtedy dopiero na koniec gry bransoletka zmienia kolor na zielony, a w przypadku złamania wyzwania, natychmiast zmienia kolor na czerwony. Musisz napisać minimum dwa posty w których uwzględniasz swoje wyzwanie! - Gra fabularnie trwa prawie do końca imprezy, mechanicznie do 20 sierpnia do 22:00. - Pula galeonów wrzuconych na początku przez uczestników zostanie podzielona między zwycięzców, czyli osoby, które skończą z zieloną bransoletką. - Dodatkowo: wygrani otrzymają niespodziankę!
Ognisko
Nie ma chwili, w której ktoś by nie grał, lub nie śpiewał. Oczywiście na imprezę został zaproszony profesjonalny muzyk, ale kiedy tylko pojawi się chwila przerwy - któryś z wilkołaków, lub gości łapie gitarę i rozpoczyna śpiewanie przy ognisku. Zachęcają też do tego innych, można wychodzić z inicjatywą, proponować własne piosenki. Każdy kto się odważy zaśpiewać coś przy ognisku (rozpoczynając w pojedynkę, maksymalnie w parze!) otrzyma 1 punkt z Działalności artystycznej. Podobno jeśli wrzucisz do ogniska kartkę z życzeniem, spełni się ono szybciej, niż myślisz - ale tylko pod warunkiem, że twoje intencje będą dobre.
Interakcje z wilkołakami
Chcesz dowiedzieć się czegoś o wilkołaczych tradycjach? Zawsze możesz podejść do któregoś z miejscowych i delikatnie podpytać o parę rzeczy. Nie wszyscy będą przyjaźni i chętni do zwierzeń, ale spróbować zawsze warto. Rzuć literą, żeby przekonać się, z jaką reakcją się spotkasz. (Dokładniej postać możesz dopasować pod własne potrzeby!) Uwaga: jeśli nie wypiłeś naparu miętowego i nie spróbowałeś wilczych przekąsek - z całą pewnością nie będą chcieli z tobą rozmawiać.
Litery:
A. Ktoś tu ewidentnie nie ma ochoty na rozmowę z tobą. Zbywa cię przy każdym pytaniu, a jeśli jesteś zbyt natrętny - w końcu wprost mówi, żebyś zostawił go w spokoju. B. Trafił ci się ktoś naprawdę natrętny. Kiedy tylko wyczuł, że jesteś zainteresowany faktami, zaczął opowiadać ci o tym, jak cudowna jest ta społeczność. Zasypał się głównie bezużytecznymi faktami, ale przekonywał, żebyś do nich dołączył, bo życie czarodzieja w porównaniu do ich świata jest nudne i bezsensowne. C. Zagadałeś do prawdziwego znawcy historii. O współczesnych tradycjach niespecjalnie chce opowiadać, ale o tym, jak wyglądały wojny, powstania, ile krzywd wyrządziły im i wilkołaki i czarodzieje, może mówić bez przerwy. Sypie datami i wydarzeniami z rękawa, widać, że ma sporą wiedzę na ten temat. D. Ta osoba woli dowiedzieć się więcej o twoim świecie, niż opowiadać o swoim. Chyba czuje, że coś traci, trzymając się kurczowo tej społeczności. Za to z zaciekawieniem chłonie fakty na temat twojego życia i twojej rzeczywistości. E. Od tej osoby dowiesz się wszystkiego na temat ceremonii przemiany. Kiedy, jak, dlaczego. Poznasz wszystkie fakty na temat tego, jak wygląda u nich zamiana dzieci w wilkołaka. F. Trafiłeś na wilkołaka, który gardzi mięsem i zabijaniem w jakiejkolwiek formie poza pełnią. Uważa, że to niezgodne z ludzkimi instynktami i niehonorowe - czym innym jest atak w ciele wilka, a czym innym w ludzkiej postaci. Od niego dowiesz się, że wcale nie wszystkie wilkołaki tutaj to typowi mięsożercy. Dowiesz się też o tym, że nie używa się składników zwierzęcych do eliksirów, a rdzenie również są dość nietradycyjne. G. Ta osoba chętnie ponarzeka ci na wampiry. Zwłaszcza, że teraz wszyscy są świeżo po corocznej kolacji w ich towarzystwie. Zdradzi ci gdzie lepiej się nie zapuszczać, żeby nie wpaść w ich sidła i jak właściwie działa ich społeczność, oraz jakie krzywdy wyrządzili wilkołakom. H. Od tej osoby dowiesz się, jak działa hierarchia w stadzie. O tym, jak dziedziczona jest z pokolenia na pokolenie - ale też jak można ją zmienić, pokazując swoją siłę i wygrywając pojedynek. Oczywiście walki są prowadzone bez pomocy różdżek i skupiają się głównie na pokazaniu siły fizycznej. I. Trafiłeś na kogoś, kto odpowiada za przeprowadzanie pogrzebów wśród wilkołaków. Może zaciekawić cię tradycja z tym związana i różnice, między grzebaniem ciała w formie ludzkiej, a w formie wilczej. J. Masz szczęście. Trafił ci się ktoś wygadany, w dodatku dość łątwo ci zaufał. Opowiada w zasadzie o wszystkich tradycjach, jakie przyjdą mu do głowy.
Dodatkowe informacje
Korzystając z atrakcji, należy dodawać do posta wypełniony kod, linkując rzuty kostkami:
Kod:
<zg>Wilcze przekąski:</zg> uzupełnij, jeśli opisujesz tę atrakcję <zg>Gra:</zg> uzupełnij, jeśli opisujesz tę atrakcję - uwzględnij kolor swojej bransoletki <zg>Ognisko:</zg> uzupełnij, jeśli opisujesz tę atrakcję <zg>Interakcje z wilkołakami:</zg> uzupełnij, jeśli opisujesz tę atrakcję
Pytania odnośnie eventu proszę kierować do @Emily Rowle.
______________________
Noah P. Williams
Rok Nauki : V
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : gęste, rozczochrane włosy; prawa ręka pokryta bliznami
Noah pojawił się na miejscu nieco wcześniej, do tego stał w pewnym oddaleniu od terenu, na którym impreza miała się odbyć. Nie do końca wiedział, czego ma się po tutejszych wilkołakach spodziewać, nie dowiedział się niczego na temat ich zwyczajów w Luizjanie, szedł więc w nieznane. Słyszał tylko, że wytworzyli tu oni pewną społeczność. Coś, czego w Wielkiej Brytanii nie ma...
Usiadł na jakimś kamieniu, który musiał unieruchomić zaklęciem, bo ten kiwał się pod nim (oby tylko nie okazało się, że był to podobny do kamienia aligator...), i czekał. Umówił się tutaj z Ode i chciał, aby mieli jeszcze chociaż te kilka chwil dla siebie, chwil spędzonych na wspólnym spacerze na tereny wilkołaków, gdzie dziś wieczorem miała odbyć się wielka feta, tak, żeby przynajmniej mógł dać jej swój prezent. Musiał rzucić na maskotkę zaklęcie Abdico Visus, bo ta świeciła w ciemności, dokładnie tak samo, jak prawdziwy Nuti, nie było więc innego sposobu, aby go ukryć. Zastanawiał się tylko, czy Ode spodoba się ten szczurek. Oby, bo po trzech nieudanych strzałach ostatecznie wydał na tę maskotkę zdecydowanie więcej, niż była tego warta... Siedział więc na kamieniu i czekał z niewidzialnym szczurem na kolanach, na którym musiał trzymać rękę upewniając się, że wciąż tu jest, co zapewne wyglądało dość komicznie...
Krzywię się, czując w ustach smak mięty, którego nienawidzę. Mimo że wysilam się na miły uśmiech, wygląda nieco kwaśno i mam świadomość, że oni wiedzą, że mi nie smakowało. Czy uznają to za obrazę? Wolałabym, żeby zbagatelizowali moją reakcję, bo nieśpieszno mi do kolejnych kłopotów, zważywszy na to, że od początku pobytu tutaj ciągle mam wrażenie, że czuję na karku oddech swojego ojczyma. Nerwowo ściskam skórzany pasek, którym oplotłam dżinsowe szorty, by nie zsuwały mi się za bardzo. Ostatnimi czasy mocno schudłam i nawet moja ulubiona, lniana koszula wisi na mnie jak na szkielecie z klasy do obrony przed czarną magią. Próbując jakoś wejść w łaski gospodarzy, sięgam jeszcze po karmelowe ciasteczko, które wygląda o wiele lepiej od zielonkawego naparu. I smakuje zdecydowanie dobrze. Tylko czy ono na początku pachniało tak intensywnie? Słodki aromat w przemieszaniu z zapachem podmokłego drewna i ogniska wywołuje wręcz zawroty głowy, więc oddalam się w kierunku imprezowiczów, by choć trochę zniwelować karmel. Do moich uszu dochodzi plusk kamienia gdzieś w oddalonym mokradle, drewno skrzy się w płomieniach, a wszystkie śmiechy są tak głośne, że aż nieznośne. Wiem, że strasznie marudzę, ale nawet uszy dalekiego zasięgu nie dają aż takiego efektu. Może powinnam wykorzystać sytuację do podsłuchiwania rozmów? W tym jestem przecież najlepsza. Siadam na kłodzie tuż obok mężczyzny, który wygląda na jednego z gospodarzy. Nie wydaje się jednak zachwycony tą imprezą. Pomrukuje coś pod nosem na temat pożywienia, zwłaszcza gdy do naszych uszu docierają słowa jego kompanów, którzy z zachwytem opowiadają innym o polowaniach. Ten najwyraźniej jest wegetarianinem. Wspomina mi nawet co nieco o eliksirach z samych ziół, ale odchodzi, gdy mam ochotę zapytać o różdżki. Sama nie zdecydowałabym się na takie zabiegi, stwierdzając, że magia płynąca z magicznych stworzeń jest nam potrzebna. Ten temat wydaje mi się jednak na tyle intrygujący, że ciężko mi będzie żyć bez informacji od tego człowieka... stworzenia? W każdym razie zostaję całkiem sama, coraz bardziej skuszona tym, by dołączyć do śpiewów przy ognisku. Bo przecież jeśli zjawią się po mnie aurorzy, to zdołam ich teraz usłyszeć. Prawda?
Wilcze przekąski: 3, mam wyostrzony słuch i węch Gra: - Ognisko: może później Interakcje z wilkołakami:F