Dużo miejsca, spora odległość od lasu i wyjątkowo krótka trawa - to sprawia, że jest to świetnie miejsce nie tylko do spędzania czasu wolnego (na przykład na kocu), ale też do małych pojedynków na zaklęcia czy ćwiczenia latania na miotle.
Impreza księżycowa:
Księżycowe zakończenie
- Kolejny rok szkolny zakończył się się. Był on trudny i wymagający dla nas wszystkich. Mierzyliśmy się z wieloma niebezpieczeństwami i osobiście jestem dumna z tego w jaki sposób poradziła sobie nasza szkoła. W tym roku puchar domu należy do Gryffindoru, gratuluję owocnego roku! Szczególnie chcę podziękować wszystkim, którzy wspólnie z panem Lancasterem uratowali nasz księżyc! Aby uczcić jego powrót na nieboskłon, zakończenie roku nie odbędzie się w Wielkiej Sali, tylko na błoniach! Dyrektorka klasnęła w ręce, a wszystkie stoły oraz potrawy zniknęły i przeniosły się na błonia. Z oddali zaczęła grać muzyka, zapraszająca wszystkich na zewnątrz. Jako pierwsza z piedestału zeszła sama dyrektorka, odziana w długą, srebrzystą sukienkę. Ujęła pod rękę Pattona Craine'a, który wyglądał na bardzo dumnego z siebie po raz pierwszy od ery dinozaurów. Taka to pierwsza para poprowadziła hogwardzki korowód na błonia.
Te zaś rozświetlone są jedynie delikatnie, większość lamp to przedmioty magiczne, które odbijają światło księżyca. Ten dumnie świeci na nieboskłonie (na szczęście dla wilkołaków - nie w pełni). Wcześniej już wisiała informacja, by wszyscy na zakończenie roku ubrali się w świetliście. Cekiny, brylanty, świecidełka, a może faktyczna poświata albo magiczne mienienie się kolorami - interpretacja mogła być dowolna. Pod rozłożystym drzewem znajdował się parkiet, a dyrektorka poprosiła Archie Darlinga wraz z Anthonym Moosem, by przygrywali im podczas uroczystości. Odrobinę dalej stoją hogwardzkie stoły z jedzeniem, więc uczniowie nadal mogą zwyczajnie usiąść i porozmawiać. Pogoda trafiła się idealna, bo noc po raz pierwszy od dawna jest bardzo ciepła i przyjemna. Zaś rozglądając się po całym evencie, można znaleźć naprawdę wiele niesamowitych atrakcji. Pamiętajcie, że napoje na stołach są jedynie bezalkoholowe, więc jeśli próbujecie przemycać coś innego - robicie to na własną odpowiedzialność, dodatkowo rzucacie literką. Jeśli wylosowujecie samogłoskę - jakiś nauczyciel was złapał i na początku następnego roku czego was szlaban. Możecie uznać, że to półfabularny bądź zaczepić kogoś z kadry by was przyłapał!
Stół z przekąskami
Stoły uginają się pod najróżniejszymi daniami, prosto z kuchni. Skrzaty włożyły dziś bardzo dużo pracy w to, by wszystko wyglądało perfekcyjnie. Każde danie ma w sobie coś magicznego. Rzućcie literką, by dowiedzieć się co wybraliście i jakie są skutki waszej potrawy! Jeśli chcecie wiedzieć co jecie, musicie zajrzeć do spisu. Pamiętajcie, że będą one miały tylko jedną magiczną właściwość, opisaną poniżej. W niektórych literkach są podane dwie potrawy, wtedy zwyczajnie wybieracie którą wolicie by wasza postać zjadła. Nie częstujecie się obydwiema.
Potrawy:
A - Podstępna nóżka - Postać staje się zdecydowanie bardziej gadatliwa niż zazwyczaj. Efekt trwa jeden wątek. | Skaczący garnek - W kolejnym wątku postać może rzucić jedno zaklęcie z poziomu wyżej. B - Plumpki smażone - Działa jak amortencja na jeden wątek dla osób, które zjadły przyrządzoną potrawę. Uczucie odczuwają do osoby obok. | Smocze naleśniki - Każda postać, która skosztuje potrawy, przez dwa posty nieustannie płacze. C - Czarodziejskie Bliny - Danie sprawia, że postać w trakcie jednego wątku dużo częściej myśli o ukochanej jej osobie, niemal każda myśl jest jej poświęcona. Jeśli nie masz ukochanej/ukochanego wybierz sam o kim myślisz. | Stek z kołkogonka - Bąbelki faktycznie wypływają z ust postaci, kiedy mówi. D - Dahl - Przez cały wątek postać jest pełna energii i kreatywnych pomysłów. | Boodog - Twoja postać czuje otaczające je przyjemne ciepło. Przez cały wątek uszy postaci są zaczerwienione. E - Zupa ogonowa z Reema - Zupa znacznie zwiększa pewność siebie na jeden wątek. | Reem w kwiatkach - Przez jeden wątek, postać jest poddana nieznacznym efektom halucynogennym. Wydaje jej się, że niektóre przedmioty falują, inne się ruszają, bądź też zmieniają barwy. F - Płonocę pierożki - Postać przez ten wątek zionie ogniem, a także jest w dużym stopniu odporna na ostre potrawy. | Wściekłe kałamarnice - Do końca wątku, postać jest w stanie wytrzymać trzydzieści minut pod wodą. G - Gram Masala - Do końca wątku postać jest bardziej skłonna do próbowania nowych rzeczy, ryzykowania etc. | Grtis - Postać ma większą skłonność do mówienia o drastycznych rzeczach i lekką chęć do przemocy bądź widoku krwi. H - Hopki Ukropki - Postać ma ochotę na gry zręcznościowe. Sama zręczność postaci również wydaje się większa. | Kurczak z tindą - Postać czuje, jakby jej ciało samo się wyrywało do tańca. Ma wielką ochotę poddać się temu uczuciu i zacząć tańczyć. I - Złocisty feniks - przez jeden wątek, na postać oddziałują efekty eliksiru „Felix Felicis”, choć nie są one tak mocne, jak w przypadku zwykłego eliksiru. J - Omdlały Merlin - Postać przez wątek pachnie jednym ze składników potrawy. | Zapiekane paluszki - Postać do końca wątku ma ochotę coś podgryzać. Jedzenie lub towarzyszy.
Tańcząc z luaballami
Przebudzone istotny magiczne zrobiły wyjątek i dzisiaj również zaczęły tańczyć na parkiecie. Wynurzają się ze swoim nor, wychodzą z zakazanego lasu i uczestnicy imprezy mogą się do nich dołączyć. Jeśli znajdą sobie parę do tańcowania. Każda osoba z pary rzuca literką. Dotycząc was efekty zarówno waszej kostki jak i waszego partnera.
Tańce:
A - Lunaballa zaciąga was na parkiet i razem z wami tańczy, miziając się do waszych nóg. Ewidentnie próbuje połączyć was w bliskim uścisku. Musicie przetańczyć piosenkę nienaturalnie blisko siebie, bo inaczej lunaballa będzie smutno zawodzić, a tego chyba nie chcecie! B - Tańczycie tak niesamowicie, że aż kilka lunaballi was otacza i naśladuje wasze ruchy! Czy jest coś lepszego niż taka przygoda? Na pewno nie! Jesteście tak natchnieni, że macie jeden dodatkowy przerzut na tym evencie. C - Może nie jesteście najlepszymi tancerzami? Niestety podczas tańca wywalacie się niefortunnie, to pewnie wina parkietu! Rzućcie kołem tłuczkowej zagłady, by zobaczyć co sobie uraziliście i poszukajcie kogoś kto ma co najmniej 11 pkt z uzdrawiania, by was naprawił. D - Dziwna magia unosi was w powietrzu i nagle walcujecie sobie nad ziemią. Rzućcie kostką k6, by sprawdzić ile metrów nad ziemią szybujecie przez kolejne 2 posty. E - Tak pokracznie tańczycie, że nadepnęliście na lunaballę... No naprawdę, to trzeba być pierdołą albo potworem! Jeśli możecie co najmniej 10 punktów z ONMS możecie jej pomóc. Jeśli nie - znajdzie kogoś kto jej pomoże. Jeśli pozostawicie ją samej sobie, zajmie się nią profesor Opieki Nad Magicznymi stworzeniami, jak tylko zauważy wypadek. Ale pamiętajcie, że karma wraca. F - Lunaballe, świecący księżyc, niesamowity partner u boku... To wszystko sprawia, że aż chce się żyć! Przez następne dwa posty nie śmiejecie się po każdym wypowiedzianym zdaniu. Najwyraźniej co za dużo księżyc, to jednak niezdrowo. G - Jedna z lunaballi dosłownie próbuje was nauczyć swojego godowego tańca. Pokazuje dokładne ruchy i stara się wam zaprezentować sposób w jaki powinniście machać nogami. Rzućcie k100 - kto będzie miał wyższy wynik dostanie punkt z DA. Możecie też sami ustalić kto miałby lepsze szanse podłapać coś od lunaballi. H - Lunaballa wyraźnie chce, żebyś nie tylko tańczył - ale i zaśpiewał. Napisz, że to robisz i wstaw dwa wersy piosenki, którą wyśpiewujesz, a dostaniesz od niej prezent - liść lulka. I - Magiczne stworzenie coś wyraźnie od was chce. Kiedy się do niego pochylacie lunaballa znienacka liże wasze powieki. Może to słodkie, może niehigieniczne, ale orientujecie się, że widzicie znacznie wyraźnie niż zwykle do końca imprezy! Macie - 10 do wyścigu patronusów, jeśli będziecie w nim uczestniczyć. J - Jedna z lunaballi nie odstępuje was na krok, nawet po tym jak skończyliście tańczyć. Jeśli macie, 2 punkty z ONMS, napiszecie 3 posty na tym evencie, a potem dwie jednopostówki w której się nią opiekujecie - lunaballa może być wasza. Pamiętajcie, że będzie mieszkać w waszym mieszkaniu lub domu rodzinnym, nie w szkole.
Nocna kąpiel
Powróciła do nas woda księżycowa! Po długim zaniku księżycu wielu czarodziei rzuciło się na poszukiwania je i okazało się, że dostała ona jeszcze bardziej magicznych właściwości! W uroczym zakątku postawiona jest klimatyczna balia, do której możecie wejść. Jeśli spędzicie tam odpowiednią ilość czasu czyli mniej więcej 20 minut (w przeliczeniu na czarodziejowe - 2 posty), możecie rzucić kostką, bo do końca eventy i w kolejnym wątku (jeśli jest to po imprezie max. dzień) macie magiczne właściwości. Rzuć by dowiedzieć się jaką genetykę posiadasz: 1 - Hipnotyzer 2 - Pół - wila 3 - Animag 4 - Metamorfomagia 5 - Jasnowidzenie 6 - Legilimencja
Jeśli wylosujesz genetykę, którą już masz - możesz przerzucić kostkę.
Wyścigi patronusów
Co jakiś czas Edwin Harrington zaprasza uczniów na tor przeszkód dla patronusów. Musicie wyczarować swojego pomocnika i przebiec nim skraj zakazanego lasu, po drodze zaliczając jak najwięcej obręczy powieszanych na gałęziach albo lewitujących między drzewami. Oczywiście w jak najlepszym czasie. Nagroda jest warta świeczki, bo wygrany wyścigu otrzymuje własną, spersonalizowaną maskotkę w kształcie waszego patronusa! Za drugie miejsca - macie magiczną lunaballę na pocieszenie. • Rzucacie kostkę k100. Im mniej tym krótszy czas pokonania trasy. Do tego rzucacie k6, by sprawdzić ile obręczy zauważyliście. Za każdą obręcz odejmujecie sobie 6 punktów w k100. Czyli jeśli wyrzucicie 6, odejmujecie sobie aż 36 punktów. • W tym wypadku siła waszego czaru nie ma znaczenia, nie macie więc modyfikatora kuferkowego. Za to odejmijcie sobie 20 punktów z k100 za cechę Świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość). • W wyścigu uczestniczą 4 osoby. Koniecznie umieśćcie kod, który mówi o tym, że uczestniczycie w zawodach i napiszcie którą osobą jesteście. Kiedy 4 osoby podejdą do zawodów i macie najniższy wynik - wygrywacie. Edwin prosi byście poczekali i wkrótce dostaniecie waszą zabawkę. Kiedy dostaniecie ją do kuferka - możecie uznać że Edwin wam ją przyniósł. • Atrakcja tylko dla osób, które nauczyły się patronusa. Trzeba było odwiedzić Darrena jak robił ćwiczenia, leniwce.
Kod
Kod:
<zg>Atrakcja:</zg> <zg>Trwające efekty:</zg> <zg>Wyścigi patronusów:</zg>Pozostawiasz to tylko jeśli chcesz uczestniczyć w wyścigu. Wpisz tu: Pierwszy/drugi/trzeci/czwarty uczestnik. Sprawdź osoby nad Tobą by zorientować się który jesteś. Kiedy zobaczysz, że jesteś czwarty - wszyscy mogą rzucić. W kolejnym poście umieście tutaj: swoje k100 - odpowiedni wynik k6 - ewentualne modyfikatory = wynik
Czy ciężar odpowiedzialności za krukońską drużynę coraz bardziej ciążył na jej wątłych ramionach? Świadomość, że całkowita amatorka ma prowadzić drużynę, która nie tylko zdobyła w zeszłym roku puchar, ale i w swoich zastępach zrodziła taką gwiazdę, jak Julia Brooks, sprawiał, że im bliżej była pierwszych rozgrywek, tym większa ogarniała ją trema. A nieczęsto takową czuła. Właściwie przyjmowała porażki bez mrugnięcia okiem - ale te prywatne były zupełnie innym kalibrem od grupowych. I to właśnie rozczarowania ze strony innych obawiała się najbardziej. Wpatrywała się w szatni w swoje odbicie, ubrana w quidditchowe odzienie od stóp do głów. To spojrzenie, którym przeszywała samą siebie, ciężkie było do nazwania jednym słowem. Widocznie jednak pep talk, który dała samej w sobie myślach przyniósł pozytywny skutek, bo gotowa była zacząć trening. Tym razem nie planowała pogromu, jak z Maxem, a na boisku spotkać miała się z Elaine. Mała puchoneczka, jak to nazywała ją w głowie, była tak samo jak Saskia, nowym nabytkiem w drużynie. I chociaż wspólne ćwiczenia mogły wywoływać zdziwienie, to dla krukonki było to niemal jak strategiczne zagranie - przyjaciół trzymaj blisko, a boiskowych wrogów jeszcze bliżej. Po raz ostatni kiwnęła swojemu odbiciu i wybiegła z szatni, chwytając po drodze miotłę. Gdy dotarła na polanę, jej dzisiejsza towarzyszka już czekała, więc przywitała ją skinieniem głowy. Warunki pogodowe nie były najgorsze - mimo, że wiało, przynajmniej nie zapowiadało się na deszcz. Chociaż, sądząc po charakterystycznym dźwięku tłuczka uderzającego o wieko skrzyni, zaraz nie jeden grom rozejdzie się echem po niebie.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Czekałam w pełnym skupieniu na przybycie Saski, co jakiś czas zerkając w kierunku drzew, czy przypadkiem nic nieproszonego się do mnie nie zbliża. Po ostatnich wydarzeniach z hasającymi na wolności smoka wolałam się mieć na baczności. Co prawda obydwa smocze spotkania zakończyły się pozytywnie, a jedno nawet bardzo rozczulająco, bo młody uznał mnie za swoją mamę, jednak o wiele bliższe czasowo zostanie ofiarą akromantuli już nie było nazbyt przyjemne. Na samą myśl przeszył mnie dreszcz, kiedy oczami wyobraźni zobaczyłam te wiele ślepi, wpatrzonych we mnie z nienawiścią i chęcią mordu. Gdyby nie Odeya, to bym dzisiaj tutaj nie stała. Pomachałam do krukonki, kiedy zobaczyłam ją jeszcze daleko ode mnie. Fakt, że w ostatnim czasie był to drugi trening z osobą, która nie mogła mówić, był nawet nieco zabawny. Przynajmniej wszelkiego rodzaju ewentualne kąśliwe komentarze czy kpienia z moich zdolności, krukonka zostawi dla siebie. Nie żebym ją o takie zachowanie posądzała, ale świadomość, że czy chce, czy nie chce, z jej ust takie słowa nie padną, był całkiem pokrzepiający. - Cześć, plan wygląda następująco... - zaczęłam, jakoś nie mając ochoty na pytania typu "jak się czujesz", czy "jesteś gotowa". Lepiej przejść od razu do rzeczy. - Zrobimy sobie mały konkurs pałkarski - która pierwsza zdobędzie trzy trafienia tłuczkiem, ta wygrywa. Piłka jest jedna, zatem by było sprawiedliwie, będziemy to robiły naprzemiennie. - zaznaczyłam, bo ostatecznie był to trening, a nie walka o życie. Zresztą fakt, że jako ścigająca chce trenować tłuczkowanie z pałkarzem, i tak był ogromnym bonusem dla Saskii. - Zanim zaczniemy posyłać w siebie kulę mordu, to każda z nas obowiązkowo wykonuje jedno okrążenie dookoła polany. Oczywiście najszybciej jak potrafimy. Teren jest stosunkowo płaski, także niech będzie to trening panowania nad miotłą z elementami balansu. Będziemy to powtarzać po każdej wymianie tłuczkiem. - założyłam miotłę przez bark, wpatrując się w twarz dziewczyny, próbując odnaleźć jakikolwiek sprzeciw wobec tego, co mówiłam. - Jak się z czymś nie zgadzasz, albo chce zmodyfikować, to śmiało. - oddałam "głos" krukonce, jeśli miała taką ochotę, a jeśli nie, to wsiadłam na miotłę, gotowa do startu.
Mechanika:
1. Rzucamy kością k100 na lot dookoła polany. Zakres 25-75 to przelot bez szwanku, pozostały oznacza zahaczenie o gałąź, kamień, ziemie czy cokolwiek innego. W wyniku kontaktu z wybraną przez nas rzeczą, do następnego punktu mamy modyfikator ujemny, w postaci -10 punktów do obydwu rzutów. 2. Tłuczkowanie i uniki - rzucamy 2xk100, pierwsza dotyczy ataku tłuczkiem, druga uniku przed nim. Do jednego ze swoich rzutów, możemy dodać punkty z GM. Uwaga: Jako, że Saskia zaczyna, w swoim pierwszym poście rzucasz tylko na atak!
Wszystko wskazywało na to, że Elaine miała przemyślany cały trening. Łącząc całokształt wrażeń ze wszystkich spotkań, kiedy to krukonka przecięła swoją drogę z puchonką, Saskia nie mogła się nadziwić, że nie należą do jednego domu. W końcu wydawało się, że młodszą dziewczynę cechują charakterystyczne dla krukonów atrybuty charakteru: ambicja, inteligencja, ciekawość i kreatywność. Kim byłaby, gdyby tak po prostu pokręciła głową, odrzucając jej pomysł - skoro się już napracowała, to niech i tak będzie. Będą realizować jej wizję treningu. Kto wie, może właśnie rozkwita tu kolejna pani kapitan. Niestety łatwiej powiedzieć, niż zrobić, bo gdy już ruszyły, Saskia nie od razu załapała, jaka powinna być kolejność działań. Czy najpierw ma okrążyć polanę i dopiero potem uderzyć? Czy najpierw uderzyć, później okrążyć i dopiero po pełnym kole obronić? Przytuliła pierś do trzonka miotły, by jak najszybciej nabrać rozpędu, ale co chwila zerkała w tył, sprawdzając co robi Elaine - i dopiero czując gałęzie ciągnące za włosy, uświadomiła sobie, że zboczyła z kursu, zawodząc o pobliskie drzewa. Włosy rozwiały się na wietrze, wpadając jej na oczy, przez co nieco na oślep uderzyła w nadlatującego tłuczka, celując, jak miała nadzieję, w puchonkę.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Lot:53 - lot bez przeszkód Unik:86 - unik udany Atak:64+19=83
Nauczono mnie, że jeżeli wychodzę do kogoś z propozycją, to powinnam przygotować cały plan działania po ostatni guzik. Co z tego, że to Saskia była kapitanem, a ja ledwo szeregową ścigającą - byłam pewna, że będzie wdzięczna za to, że raz, wybrałam coś z jej punktu zainteresować (o ile nie jest pałkarką z czystego przymusu), a dwa, nie musi teraz wymyślać czegoś na poczekaniu, a potem zastanawiać się, jak swój misterny plan przekazać. Skoro nie okazywała żadnego sprzeciwu po moim pytaniu, to nie pozostało mi nic innego, jak przekazać jej pałkę treningową, przy pomocy różdżki wypuścić wściekłego psa tłuczka i rozpocząć okrążanie polany. Byłam nieco wolniejsza od mojej towarzyszki, co tym razem mi w żaden sposób nie przeszkadzało. Nie ścigałyśmy się, także prędkość stanowiła jedno z najmniejszych zmartwień. Musiałam jedynie utrzymać prędkość na tyle, aby nie stanowić łatwego celu dla wolno latającego tłuczka. Ten postanowił mnie wyprzedzić i polecieć w kierunku Saskii. Krukonka wykorzystała tę sytuację i posłała kulę w moim kierunku. Zdołałam ją wyminąć w stosunkowo łatwy sposób, zapewne przez fakt, że moja rywalka była nieco rozkojarzona po spotkaniu z gałęziami. Kontynuowałam lot, trzymając mniej więcej taką samą odległość pomiędzy nami. Jako, że teraz wypadała moja kolej na atak, złapałam pałkę dwoma rękami i uderzyłam lecącego w moją stronę tłuczka nieco po ukosie, starając się posłać go prosto w trajektorię lotu Saski. Musiałam przyznać, pałowanie w locie nie było czymś, do czego zostałam stworzona. Pałka ewidentnie była dla mnie za ciężka.
Saskia Larson
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy oraz charakterystyczny pierścionek z lisem na lewej dłoni.
Elaine uniknęła posłanego przez nią tłuczka - co, bądź co bądź, było jednym z zadań, do których była szkolona, obejmując funkcję ścigającej w drużynie. Saskia przyjęła tą obserwację bez żadnych emocji, w końcu celem dzisiejszego spotkania nie było zrzucenie jednej przez drugą z miotły, a ogóle rozlatanie się. Ćwiczenia kondycji, poprawnego uchwytu pałki i trzonka, być może poćwiczenie co prostszych kombinacji - a nawet jeśli zwyczajnie będą robić kółka dookoła polany, to było to lepsze od siedzenia w dormitorium. Saska zwolniła znacznie, próbując prędko upiąć ponownie włosy. Kolejny błąd, jak się okazało, bo akurat ta zmiana tempa sprawiła, że nieopatrznie stała się celem tłuczka o kilka sekund wcześniej, niż myślała, że to się stanie - ten uderzył ją w bark, a że akurat dłonie trzymała we włosach, to kępka została jej pomiędzy palcami. I chyba to zdenerwowało ją bardziej od samego uderzenia, przez co gdy ten nadleciał to raz kolejny, była na niego stuprocentowo gotowa. Uderzyła w niego pałką tak mocno, że huk, niczym grom w epicentrum burzy, rozniósł się po polanie trzaskiem przypominającym pękanie drewna.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Biorąc pod uwagę fakt, ile treningów do tej pory zgotował nam Jin, ciężko było mówić o ćwiczeniach uników - do tego potrzebowałam przynajmniej jeszcze jednej osoby. Inny ścigający się średnio do tego nadawał, bo rzucanie w siebie kaflem to nie to samo, a dwa latające chucherka i tłuczek to nie jest zbytnio dobre połączenie. To, co zdążyłam zauważyć to fakt, że jak Saskia się zdenerwowała, to uderzyła tłuczek z siłą armaty. Jakbym nie zdołała go uniknąć, albo postanowiła odbić w drugą stronę, to w najlepszym przypadku zleciałabym tylko z miotły. W gorszym scenariuszach już bym nie wstała. Sama kula poleciała we mnie z taką prędkością, że ledwo wyrobiłam z wyminięciem jej. Przeleciała obok mojej głowy z dzikim świstem, niczym pocisk balistyczny, mający jeden cel - zniszczyć przeciwnika. Mój manewr kosztował mnie zahaczeniem nogą o wystający kamień. Przy mojej prędkości nie było to nazbyt przyjemne, co też skomentowałam wykrzywieniem twarzy i pomachaniem nieszczęsną nogą. Byłam pewna, że w miejscu zderzenia wyskoczy wielki krwiak. Tłuczek, który pojawił się po chwili obok mnie, uderzyłem jakoś bez przekonania. Pomimo dobrego zamachnięcia się obydwoma rękami, czułam, że posłałam go ze zdecydowanie mniejszą mocą, niż zamierzałam. Taki leniwy tłuczek nie powinien być trudny do ominięcia, o ile Saskia się na czymś nie zagapi. Póki co prowadziłam w naszym małym konkursie, ale jeśli pójdzie tak dalej, to zaraz przegram i to z kretesem. Nie oznaczało to, że mam zamiar się poddać, czy nie korzystać z pełni swoich możliwości - prędzej padnie moje ciało, niż duch walki.
Saskia Larson
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy oraz charakterystyczny pierścionek z lisem na lewej dłoni.
Wyglądało na to, że w końcu mogła wrócić w pełni do treningu. Fryzurę ogarnęła, dłonie ułożone były na trzonku miotły w konkretnym, aczkolwiek nie za mocnym uścisku - jedna całkowicie przylegała, druga opierała się tylko przegubem, trzymając pałkę. W końcu bez przeszkód pokonała przelot dookoła polany, dając sobie nawet moment na przyjemność z tego wiatru, co smagał ją po policzkach i wdzierał się pod sweter. Mimo, że listopad nadchodził, to wciąż można było poczuć namiastkę ciepła, jakby lato uparcie nie chciało dać o sobie zapomnieć. Dokładnie widziała, jak Elaine odbija tłuczek, a ten leci w jej stronę. Nie musiała nawet bardzo się starać by go ominąć, zwyczajnie zanurkowała w dół, przelatując pod nim, gdy nadszedł moment potencjalnego kontaktu. Dokończyła swoje okrążenie, ale gdy nadszedł moment na jej odbicie, zrobiła to niezwykle łagodnie, bardziej jakby chciała tłuczek pogłaskać, niż posłać w przeciwniczkę.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Lot:56 - lot bez przeszkód Unik:67 - unik udany Atak:20+19=39 Wynik: Elaine 1:0 Saskia
Kolejny tłuczek posłany w moją stronę dla odmiany leciał tak wolno, jakby został potraktowany immobilusem. Popatrzyłam się na boki, zastanawiając się, czy przypadkiem film przed oczami mi się nie spowolnił, po czym bez jakiejś wielkiej trudności ominęłam kafel. Spotkałam się ze stwierdzeniem, że szybkie ataki jest łatwiej przewidzieć i uniknąć niż te delikatne. Czy była to kwestia zaskoczenia, czy też jakiejś reakcji mózgu na bodziec, tego nie byłam pewna. W każdym razie cieszyłam się z tego, że póki co wyminęłam wszystkie ciśnięte we mnie tłuczki. Stanowiło to ciekawe przeżycie i odmianę od ciągłego obrywania kulą po tyłku. Może i faktycznie coś się tam zdążyłam nauczyć i przyswoić. Noga delikatnie pulsowała, a ból powoli przedzierał się do mojego mózgu. Zdecydowanie nie było to przyjemne uczucie, ale nie miałam większego wyboru. Jeśli coś podobnego stanie się na meczu, to nikt nie będzie się mną niańczył - albo zacisnę zęby i będę grać dalej, albo zejdę z boiska i już zapewne na niego nie wrócę. A nawet jeśli, to przez chwilę mój zespół będzie miał jednego zawodnika mniej. To potrafiło sprawić ogromną różnicę dla wyniku, a ja nie mogłabym przyjąć takiego, który z mojej winy byłby negatywny dla Hufflepuffu. Po drodze przed moimi oczami pojawił się brzęczący tłuczek, na którego się zamachnęłam, próbując zrobić to lepiej, niż ostatnio. Faktycznie uderzenie było mocniejsze, nie jakoś bardzo, ale może dostateczne. Niekiedy to nie sam tłuczek był naszym największym wrogiem, a to, co znajdowało się obok. Byłam ciekawa przebiegu sytuacji i tego, czy ponownie Saskia oberwie kulą.
Saskia Larson
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy oraz charakterystyczny pierścionek z lisem na lewej dłoni.
Im więcej kółek robiła, tym bardziej zaczynało ją mdlić od powtarzalności ruchów - właściwie to kręciła wielkie bączki. Chciała zaproponować, żeby teraz leciały w drugą stronę, ale wymagałoby to użycia głosu. Elaine znajdowała się dokładnie po przeciwnej stronie, za daleko, żeby mogła czytać krukonce z twarzy. Uznając więc, że bez zatrzymania się i pokazania o co jej chodzi, nie ma szans na bycie zrozumianą, a nie chciała przerywać treningu, wymyśli coś innego. Skierowała trzonek miotły ku górze, zwiększając wysokość o kilka metrów i młynkiem odwróciła się do góry nogami. Czy lecenie głową w dół było skuteczne na mdłości? Nie. Ale było o wiele bardziej ciekawe, wymagające. Uda jej drżały, zaciskając się na drewnianym trzonku, a adrenalina przyjemnie rozlewała po jej ciele. Gdyby zwolniła uścisk, spadłaby w dół. Skupiając się na tym fakcie, przez moment zapomniała, że tłuczek jest w grze. Niby krótki, ale wystarczająco długi, by ten uderzył ją w ramię, nie na tyle mocno, by wypuściła z dłoni tłuczek, ale zdecydowanie wystarczająco, by zakończyła swoje akrobacje, z szarpnięciem miotły wracając do pionu. Gdy przyszła kolej na odbicie, dłoń wciąż nieprzyjemnie ją mrowiła, co wpłynęło na siłe uderzenia.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Lot:69 - lot bez przeszkód Unik:1 - obrywam tłuczkiem Atak:26+19=45 Wynik: Elaine 2:1 Saskia
Brak możliwości komunikacji słownej miał to do tego, że mocno utrudniał wykonywanie wspólnych rzeczy. Gdyby w jakikolwiek sposób dotarło do mnie, że Saskia chce zmienić kierunek lotu, zrobiłabym to bez chwili zastanowienia. Mnie osobiście było obojętne w jaki sposób się poruszamy, polana była na tyle rozległa, że wykonywanie koła wokół niej nie sprawiało u mnie jakichś problemów. Widać miałam nieco mocniejszy żołądek niż moja krucza towarzyszka. Stąd też, widząc, jak ta zaczyna lecieć głową w dół, zaczęłam mrugać niczym wycieraczki samochodowe podczas ulewy. Czy to było jakieś wyzwanie? Postanowiła się nieco popisać swoimi zdolnościami panowania nad miotłą? Osobiście nie miałam najmniejszego zamiaru, aby naśladować podobne zachowanie. Wystarczy, że lecąc normalnie niekiedy miałam problem. Najwidoczniej obydwoje byłyśmy rozkojarzone tą chwilą, bo zarówno mój tłuczek, jak i ten uderzony przez Saskię, trafiły swoje cele. Stęknęłam, kiedy metalowa kula dosłownie znikąd pojawiła się tuż przede mną i uderzyła mnie prosto w klatkę piersiową. Siła uderzenia nie była jakaś ogromna, ale i tak aż zaparło mi dech, a ciało wygięło się do tyłu. Jakbym się nie trzymała miotły, to najpewniej bym z niej spadła. Potrzebowałam chwili, aby móc na nowo normalnie oddychać, na przemian z krótkimi atakami kaszlu. Oj tak, nie było to przyjemne. Złapałam mocniej pałkę i zamachnęłam się, tym razem jedną ręką. Ból musiał mi dodać nieco siły, bo mój strzał był średniej mocy, co na jedną rękę było ogromnym sukcesem. Tłuczek ze świstem poleciał w stronę Saskii, ze swoją wiecznie niezaspokojoną żądzą mordku.
+
Saskia Larson
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy oraz charakterystyczny pierścionek z lisem na lewej dłoni.
Robiło się coraz później i jeśli chciała zdążyć wziąć prysznic przed nadchodzącymi zajęciami, musiała powoli dać sygnał do zakończenia - i właśnie dlatego, zamiast uniknąć ostatniego tłuczka puszczonego przez Elaine w jej kierunku, bacznie go obserwowała, obliczając w głowie trajektorię jego lotu, by posłać go silnym uderzeniem prosto w otwarty kufer, który stał na trawie, tak jak go tam pozostawiły pół godziny temu. Chociaż tym razem nie miała problemu z celnością, bo tłuczek posłusznie wpakował się w kufer z taką mocą, że wieko samo się zatrzasnęło, niwecząc piłeczce plany dalszego zniszczenia. Gdyby puchonka nie zrozumiała tego jednoznacznego przekazu, Saskia pokazała jej jeszcze, że czas lądować. Może nie miały zbyt wiele czasu, by wspólnie polatać, ale nawet najkrótszy trening jest lepszy od żadnego. — Świetna robota — wyartykułowała powoli i wyraźnie, żeby puchonka mogła zrozumieć, mimo jej braku głosu. Naprawdę chciała jej powiedzieć, że pokazała co potrafi i, że krukonka nie może się już doczekać, aż staną na przeciwko sobie podczas szkolnych rozgrywek. Musiała się jednak zadowolić tym krótkim komplementem.
Spotkanie Stowarzyszenia Miłośników Przyrody… Tak naprawdę sam nie wiedział, co go pokusiło, że zgłosił się na przewodniczącego, ale nie żałował. Fakt, że sam musiał się szybciej przygotowywać do spotkań także nie przeszkadzał, skoro i tak nie widział powodu do integrowania się ze wszystkimi. Mógł zamknąć się w pokoju wspólnym, albo nawet dormitorium i czytać właściwe książki. Na to spotkanie planował coś zupełnie innego, kiedy dowiedział się od profesora Swann, że problemy z sowami nie minęły. Hogwart posiadał wiele osobników z różnych, jeśli nie ze wszystkich gatunków sów, niekoniecznie rodzimych dla Anglii. Wszystkie były dobierane tak, aby można było przesłać każdą paczkę, czy list w dowolne miejsce w kraju i na świecie. Jednak nie wszystkie sowy zdążyły zadomowić się w sowiarni i kilka z nich zniknęło. Z tego powodu Jamie zarządził spotkanie koła na błoniach, próbując ignorować niezbyt przyjemną pogodę. Szczęśliwie jeszcze nie padało, ale sądząc po chmurach była to tylko kwestia czasu. - Cześć, pogoda nie jest najlepsza, więc spróbujmy się pospieszyć - zaczął prosto z mostu, nie bawiąc się w żadne uprzejmości, kiedy tylko wszyscy się zebrali. Pamiętał jednak o tym, żeby uśmiechnąć się lekko. W końcu przewodniczący nie powinien być gburem, ani naśmiewać się z nazwy koła i tego, z czym mu się kojarzyło. - Dziś będziemy szukać pójdźki ziemnej. Ich kuzyni pójdźki zwyczajne są popularne w naszym kraju i nie wiem, czy ktoś przypadkiem sprowadził do Hogwartu sowy typowe dla Ameryki, czy było to celowe, aby nie było problemu z przesyłaniem listów w tamte strony. To z resztą nie jest ważne. Kilka z nich nie zdążyło zadomowić się w naszej sowiarni i uciekło. Naszym zadaniem jest przeszukać błonia - przedstawił pokrótce zadanie, jakie na nich czekało, spoglądając spokojnie po każdym z obecnych. Zastanawiał się, czy naprawdę dadzą radę znaleźć sowy, czy te nie odleciały gdzieś dalej. - To zanim zaczniemy, czy ktoś z was słyszał, albo wie coś na temat gatunku? Szybka dyskusja, żebym wiedział, czy mam przekazywać więcej wiadomości, czy będę was tylko zanudzał i tracił czas. Nie wiem ilu z was jest tutaj dla zielarstwa, a ilu dla stworzeń, więc szybka dyskusja. Gdzie mieszka zwykle? Jak się zachowuje? Czym się żywi? Jakie dźwięki wydaje? - pytał, rozkładając ręce na boki. Był pewien, że część osób może coś wiedzieć, chyba że skupiali się na magicznych stworzeniach, a nie wszystkich. Z drugiej strony gatunek nie był rodzimy dla Anglii, więc mógł nie być im znany. Wolał sprawdzić poziom wiedzy na początek, zanim każe wszystkim przeczesywać błonia.
—------------------
Termin pisania: 8.11 Póki co zwykła rozmowa, w następnym etapie będzie więcej pracy zespołowej.
Aneczka była tutaj i dla zielarstwa i dla stworzeń. Odnajdywała się doskonale w obu tych dziedzinach i z wielką chęcią pojawiła się na spotkaniu, niezależnie od tego co mieli robić. Tym bardziej, że z dwojga złego wolała żywe żaby, a nie ich wypreparowane mózgi, jak to miało miejsce na labmedzie. Pytanie, które padło od przewodniczącego, bylo z gatunku tych, na które usta same się uśmiechają. - Moja przyjaciółka ma pójdźkę! - ucieszyła się. Nie byli na lekcji, więc mogła się czuć swobodnie. - Macha głową w górę i w dół jak się zdenerwuje. Je głównie owady. Nie tylko te latające, takie zebrane z ziemi również. Może dlatego są ziemne? Zastanowiło ją to, bo poza kilkoma luźnymi faktami wyniesionymi z praktyki nie była jakąś wybitną znawczynią tego konkretnego gatunku sówek. Miała z sówką Remci do czynienia od lat, ale nie miała pojęcia czy akurat ten egzemplarz należał do zwyczajnych, czy do ziemnych. Obstawiała, że do tych pierwszych.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Oczywiście, że pojawił się na spotkaniu Miłośników Zielska, czy jak to tam się nazywało. Wiedza o roślinach była niezwykle przydatna dla eliksirowarów i Max nie miał zamiaru ograniczać się tylko do znajomości receptur. Tworząc swoje przepisy chciał robić to świadomie, więc wiedza o składnikach była tutaj niezbędna. -Elo. - Przywitał się z prowadzącym, czekając aż zbierze się mały tłumek. A przynajmniej na to liczył, choć takie prywatne spotkanie też mogłoby być owocne. Gdy usłyszał, o czym będą dzisiaj rozmawiać, zmarszczył brwi, próbując sobie przypomnieć cokolwiek na temat pójdziek. Nie były to rośliny, tyle wiedział. -To sowy, no nie? Tyle wiem, chyba, że i tutaj się mylę. - Na tym jego wiedza się kończyła. Ptaki tego rodzaju były obecne w życiu czarodziejów, ale dla Maxa po prostu były listonoszami, a raczej nie miał w zwyczaju zagłębiać się w szczegóły dostawców poczty.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Szedłem z cichym szelestem między drzewami. Po dłuższej chwili natrafiłem na odpowiednie miejsce, rozejrzałem się wokół polany. Prędko dojrzał grupę uczniów zbierających się na kółko tak więc i rudzielec postanowił się przyłączyć. Westchnąłem cicho po czym oparł się plecami o pień kompletnie nic się nie działo. -Cześć wszystkim. Ja mam ale ta zwykła - rzucił tylko gapiąc się na uczniów. Można je chyba znaleźć :wierzby głowiaste, pola, łąki, sady, gospodarstwa rolne.
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Zapina swoją patchworkową kurtkę z kapturem, wysłaną przytulnym ciepłym misiem. Stawia krok za krokiem w stronę hogwarckich błoni i wychodzi na polane, bo to tu dzisiaj członkowie Stowarzyszenia Miłośników Przyrody zajmą się kolejnym zadaniem wyznaczonym przez Jamie'go. Przy sobie ma małą torebkę, która jest jedną z tych z wyposażeniem bezdna, ale oprócz różdżki wrzuciła tam tylko zapewne kilka ciekawych książek, a także parasol. Zawsze lepiej mieć mugolski przedmiot w pobliżu, gdyby jakimś cudem magia nie działała. Marcella wierzy w swoje ponadprzeciętne zdolności, jeśli chodzi o zaklęcia, ale nie należy ignorować czegoś takiego jak parasola w deszczowy, pochmurny dzień. Chociaż taniec w strugach wody, lejącej się z nieba to ciekawe doświadczenie. Wita się ze wszystkimi ładnym uśmiechem, swoje spojrzenie na dłużej zatrzymując oczywiście na przewodniczącym. - Wydaje dźwięki o takie hu hu hu hu. - Krukona prezentuje podstawowy głos godowy samca, zwijając lekko swoje różowe usteczka. - Na ogół odzywa się różnymi głosami. Kiedy są w niebezpieczeństwie, młode grzechoczą podobnie jak grzechotniki, dorosłe chrapliwie terkoczą. - Tego już nie naśladuje, bo to wysokie progi. - Zjada także skorpiony, gryzonie, małe ptaki, gady i płazy.- Dodaje do wypowiedzi Anny, po czym milknie, bujając się na piętach w swoich ciemnych trzewikach.
Danielle Carlton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 163
C. szczególne : cydrąż wyglądający z rękawa szaty, ciemne jak noc oczy, zapach jabłek
Na fali zdobywania nowych doświadczeń (chyba po tym Halloween zrobiła się taka odważna...) postanowiła przyjść również na koło miłośników przyrody. Dotychczas nie interesowała się tymi spotkaniami, miała w przeszłości dużo nieprzyjemnych doświadczeń z magicznymi stworzeniami (jeden z powodów, dla których przestała uczęszczać na lekcje z tego przedmiotu), do roślin miała kiepską rękę - generalnie nie znalazłaby dobrego powodu, by próbować swoich sił i zaistnieć w tym gronie. Ale co jej szkodziło? Ostatnio chyba coraz bardziej docierało do niej, jak ulotne jest życie i jak wiele można stracić nie uczestnicząc w nim. Zazwyczaj była biernym obserwatorem tego, jak inni realizowali swoje możliwości i ambitne plany, samodzielnie zajmując się swoją działką i nie próbując niczego innego. Może należało z tym skończyć? Pogoda nie dopisywała, ale DD to nie przeszkadzało. Uwielbiała jesień i zimę, czerpała radość z wilgotnego powietrza smagającego jej twarz, z porywistego wiatru, dźwięku pluskania, gdy chodziła po kałużach i błocie. Jesień była pełna przyjemnych dla ucha dźwięków - odbijające się od szyby krople deszczu, grzmiące pioruny, świsty i szelesty. Każdego dnia doznawała tego wspaniałego mrowienia na głowie z samego faktu przebywania na zewnątrz. Dlatego też prawdopodobnie miała najlepsze nastawienie do pogody z całej zebranej grupy. Stanęła gdzieś z boku, na tyle daleko, by nie wybijać się przed szereg, ale żeby wyraźnie słyszeć wszystko, co mówił do nich przewodniczący koła. Sowy uciekły z racji niedopasowania? Dee doskonale wiedziała, co mogły czuć, sama przecież ledwo pasowała do szkoły, w której przebywała już siódmy rok z rzędu... Nie brała udziału w dyskusji - wszystkie podstawowe informacje zostały już podane przez osoby szybsze i odważniejsze w publicznym przemawianiu, a nie była na tyle mądra, by rzucać ciekawostkami z rękawa. Stała więc, grzebiąc czubkiem trzewika w rozmokłej trawie i czekała na ciąg dalszy spotkania. Easy steps.
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
Czy mogłam się nazwać miłośniczką przyrody? No raczej tak, lubiłam zwierzęta, miałam kilka psów w poprzednim domu oraz kotka rasy sfinks, którym codziennie się opiekowałam w dormitorium. Tak samo lubiłam spacery po zielonych terenach, a spędzanie czasu w egipskich oazach należało do bardzo przyjemnych wspomnień. Z drugiej strony nie uważałam się absolutnie za żadnego speca lub znawcę tych tematów. Wiedziałam, że jest wielu znacznie bardziej orientujących się w ONMS czy zielarstwie uczniów. Ostatnio dużo więcej zajęć oraz kółek toczyło się na zewnątrz, więc przywykłam do tego, że wiele czasu spędzałam na zimnym powietrzu. Gruby sweter i czapka zazwyczaj chroniły mnie przed marznięciem. Podreptałam za grupą innych uczniów, ciekawa co będzie tematem spotkania oraz czy zmotywuje mnie to do oficjalnego zapisania się. Stanęłam gdzieś pomiędzy @Anna Brandon a @DeeDee Carlton, delikatnie unosząc dłoń na powitanie obu znanych mi dziewczyn. Pójdźki nie kojarzyły mi się absolutnie z niczym. Dopiero następne słowa prowadzącego uświadomiły mi, że chodzi o sowy. Od razu zdecydowałam się nawet nie próbować brać udziału w dyskusji, bo co mądrego mogłam powiedzieć? Nic. Najgorsze, że nie wiedziałam jak te sowy wyróżniają się wyglądem w stosunku do innych, a pozostali uczniowie też nie poruszali tego tematu. Krukonka, która walczyła ze mną na OPCM, natomiast zaprezentowała ich dźwięki, ale w życiu nie byłam w stanie rozpoznawać dźwięków ptaków tak po prostu. Liczyłam na to, że może przewodniczący pokaże nam jakieś zdjęcie pójdźki, bo inaczej to nie będę nawet wiedzieć, czego szukam. A chciałam pomóc tym ptakom. Może łatwiej byłoby z jakimiś smakołykami... bo ewentualne wykorzystywanie ich dźwięków przez oczywiste względy dla mnie odpadało. Potarłam ramiona/
Ostatnio narobiłem sobie niezłego wstydu na tych zajęciach, więc naturalnie przyszedłem znów na spotkanie tego koła. Taki już jestem, tak mnie wychowano. Kiedy napotykam jakąś trudność, zwalczam w sobie chęć ucieczki i próbuję raz jeszcze, gotów spędzić pół dnia na tym, by w końcu wyszło mi jak należy. Jedni nazywają to ambicją, inni perfekcjonizmem, a ci mądrzy – głupotą. Bo to jest głupie, wiem o tym, nie da się być najlepszym w każdej dziedzinie. Ale mimo tej świadomości nie potrafię tak po prostu przestać próbować, zwłaszcza teraz, kiedy wciąż mam tak wiele zaległości i choć udaje mi się powoli wtapiać w tłum Brytyjczyków, wciąż jeszcze od nich odstaję. Mimo wszystko cieszę się, że dzisiejsze spotkanie nie będzie dotyczyć roślin, a zwierząt. Może nie jestem w tym wcale lepszy, ale zwierzaki są przynajmniej ciekawszym tematem, przynajmniej dla mnie. A sowy są do tego przydatne. Zatrzymuję się przy @Marcella Hudson, która zaraz pohukuje jak sowa, wywołując we mnie ciche i chyba niezbyt taktowne parsknięcie śmiechem. — Przepraszam, ty po prostu dobrze to zrobiłaś — tłumaczę się prędko — żyją głównie przy ziemi? — te słowa kieruję już do prowadzącego, który znów wygląda olśniewająco. O co chodzi z tym gościem? Chyba nie tylko ja to zauważam, mam wrażenie, że każdy gapi się w niego jak w obrazek. Co do sowy, to bardziej wnioskuję z nazwy, ale coś tam mi świta. Mogłem też to sobie zmyślić. Rany rasputinowskie, co ja tutaj w ogóle robię.
Maureen Stern
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 163
C. szczególne : lewa ręka pokryta bliznami, ukrytymi za tatuażem; zmienia kolor włosów i fryzurę zależnie od nastroju
Zjawiła się na polanie pełna wątpliwości. Dołączenie do Stowarzyszenia Miłośników Przyrody wymagało od niej odwagi, na którą zbierała się od dwóch lat, a mimo to wciąż nie była pewna swojej decyzji. Niemniej jednak podjęła ją i chociaż wciąż nie była pewna czy należy do grona szczególnych miłośników fauny lub flory, nie zamierzała się wycofać tylko dlatego, że dobrowolne asymilowanie się z grupą budzi w niej niepokój. Ostatecznie była tu dla wiedzy, nie dla zacieśniania więzów towarzyskich i bynajmniej nie dlatego, że była gówniana w ich zawieraniu w pierwszej kolejności… Przygryzła w zamyśleniu końcówkę ołówka, po czym odgarnęła za jego pomocą luźny kosmyk włosów, by zaraz wsunąć go niedbale za ucho i utkwić wzrok w jednej z formułek w książce. Ściskała w dłoni wyraźnie sfatygowany podręcznik niczym ostatnią deskę ratunku, próbując nie zwracać na siebie uwagi. Nieudolnie. — Przepraszam — wymamrotała ze skruchą, kiedy zbyt zajęta przewracaniem kolejnej strony, nie zauważyła przed sobą przeszkody i zderzyła się z męskim ramieniem. Uniosła wyraźnie zaskoczone spojrzenie i obrzuciła nim ofiarę swojej niezdarności. — Ja… — urwała, czując jak zdradziecki gorąc wstydu wstępuje na jej blade policzki. — Wybacz — wydusiła ponownie, umykając spojrzeniem w bok. Nie czekając na odpowiedź, tym razem skutecznie wyminęła @Maximilian Felix Solberg i zatrzymała się dopiero obok młodszej Puchonki ( @Cleopatra I. Seaver). W nerwach nie potrafiła przypomnieć sobie jej nazwiska, dlatego tylko uśmiechnęła się uprzejmie na powitanie zarówno do niej, jak i pozostałych dziewczyn, i pospiesznie wcisnęła książkę do przewieszonej przez ramię torby. Przysłuchiwała się odpowiedziom pozostałych, a chociaż wspomniany przez przewodniczącego gatunek sowy był jej znany, nie była w stanie powiedzieć na jego temat nic więcej. Nie oznaczało to bynajmniej, że nie mogła wnieść niczego do dyskusji, dlatego dyskretnie sięgnęła po różdżkę i odnalazła wzrokiem najbliższy kamień, by w następnej chwili jednym z zaklęć transmutacyjnych przemienić go we wspomnianą Pójdźkę. Wygląd ptaka był jej doskonale znany jeszcze z Ilvermorny, dlatego kilka sekund później jego wierna kopia dreptała po trawie przed @Jamie Norwood.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Owszem, pogoda była paskudna, ale czy przeszkadzało Wacławowi z dojściem na koło zainteresowań? Właściwie to tak, bo miał student drzemkę i bardzo nie było mu po drodze na polane. A później okazało się, że jak wstanie teraz z łóżka, ruszy na spotkanie i je skończą to Puchon trafi niemal idealnie na kolacje. Kiedy przybył na miejsce to wyglądał, jakby ktoś właśnie zdjął go z krzyża. Tak również się czuł, a wszystko przez starość rozumianej jako posiadanie 20 lat i robienie z kręgosłupem cokolwiek. Np. używanie go przy wstawaniu z łóżka albo siedzeniu na krześle. Dokładnie tak wygląda starość. - A nie dlatego, że żyją na ziemi a nie na drzewach? - Zmarszczył drzwi w stronę @Anna Brandon, ale w takim zastanowieniu skąd taka nazwa i co się w ogóle wydarzyło, że musza szukać tych małych pociech.
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Zwierzęta, zwierzątka i inne stworzonka – Terry pałał niczym nieograniczoną miłością do wszelkich żyjątek, im mniej rozgarniętych, tym w jego przekonaniu bardziej uroczych. Rozczulał się nad każdą sówką, psem, kotem, nawet szczurkiem, nie wspominając o jego osobistym ulubieńcu – pospolitym gołębiu, którego napasował sobie jako szkolnego towarzysza, pupila i gońca pocztowego. I choć Biscuit na co dzień nie wykazywał się przesadną inteligencją, to listy chłopca dostarczał zawsze dokładnie tam, gdzie miały trafić. Nic więc dziwnego, że Puchon ogromnie zasmucił się na wieść, że niektóre ze szkolnych sówek wolały uciec z sowiarnia na błonia, najwyraźniej nie odnajdując się wśród pozostałych skrzydlatych towarzyszek. Może to głupie, ale chłopak doskonale wyobrażał sobie, jak musiały się czuć biedne ptaszki w zupełnie obcym dla nich otoczeniu. - W przeciwieństwie do większości sów, pójdźki prowadzą raczej dzienny tryb życia, a najbardziej aktywne są o zmroku i o świcie. – wtrącił swoje trzy grosze, po czym rozejrzał się po zaciągniętym niebie – Także jeśli szczęście nam dopisze, to może uznają te pogodę za zmierzch. – dodał, szczelniej otulając się szalikiem. Myślałby kto, że spędziwszy całe życie w Szkocji, chłopak przyzwyczai się do chodu, deszczu i wiatru – nic z tych rzeczy! Terry co prawda kochał ponurą, jesienną pogodę, jednak nie przeszkadzało mu to w odczuwaniu przeraźliwego zimna, gdy tylko temperatura spadła poniżej dwudziestu stopni. Wsłuchał się w odpowiedzi pozostałych uczniów, dochodząc do wniosku, że zbiorczo powiedzieli chyba wszystko, co było do powiedzenia na temat sówki-uciekinierki. By przeprowadzić poszukiwania brakowało im tylko jednej kluczowej informacji. - Wiemy ile dokładnie tych sówek uciekło? – zwrócił się do Jamiego (@Jamie Norwood), nadal odrobinę speszony ich ostatnią rozmową. Miał też w pamięci swój tragiczny popis podczas poprzedniego spotkania kółka, dlatego starał się nawet bardziej niż zwykle, by zaprezentować się z najlepszej możliwej strony. Skupi się na zadaniu, znajdzie sówkę i pomoże jej się zaaklimatyzow…. - O RANY, ALE SUPER! – zapiszczał na widok rzucanego przez @Maureen Stern zaklęcia. Tyle by było z jego skupienia. Nie mógł jednak pohamować podekscytowania na widok wyczarowanej przez dziewczynę sówki, która dreptała tam i z poworotem tuż przed Ślizgonem. – Zajebiście Ci wyszło! Jakie to zaklęcie? Długo ćwiczyłaś? Pokażesz jeszcze raz? – zasypał Krukonkę pytaniami nie pozwalając jej dojść do słowa, a gdy wreszcie skończył, wpatrywał się w dziewczę z niemym podziwem wymalowanym na dziecięcej buzi.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Wiedział, że nie musiał przychodzić na spotkanie. Miał świadomość, że członkowie koła całkiem dobrze sobie radzili, że nie mieli zbyt wielkich problemów z tym, żeby faktycznie zająć się sobą, żeby pogłębiać swoją wiedzę z zakresu zielarstwa i opieki nad magicznymi stworzeniami, ale i tak chciał się przekonać, czym się zajmowali. Nie zamierzał, rzecz jasna, w nic się wtrącać, po prostu pozostając gdzieś z tyłu, w gotowości, gdyby potrzebowali jednak jego pomocy, nie zamierzając się wymądrzać, nie zamierzając opowiadać im nie wiadomo czego, prawić morałów albo dawać wykładów. Tym bardziej że całkiem dobrze sobie radzili. Dlatego też zwyczajnie milczał, stojąc z tyłu, pozwalając na to, żeby Jamie prowadził to spotkanie, żeby robił to, co zaplanował, obserwując go przy okazji z uwagą. Irvette była dość mocno zaangażowana w pracę koła naukowego, poświęcała mu sporo czasu i uwagi, więc ciekaw był tego, jak poradzi sobie ze Stowarzyszeniem Miłośników Przyrody kolejna osoba. Nie ze wszystkimi się zgadzał, nie ze wszystkimi był w stanie współpracować w sposób, który satysfakcjonowałby każdego zaangażowanego w działalność koła, toteż był ciekaw, co wydarzy się tym razem. Bo jak na razie był zainteresowany tym, czym zajmowały się dzieciaki, zdecydowanie przyklaskując ich zajęciom, choć na niektóre przymykał oko, wiedząc, że czasami nauka bywała, cóż, bolesna.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Dyskusja przypominała raczej rzucenie kilku prostych faktów, ale to przynajmniej dawało obraz na to, jak może im pójść w trakcie poszukiwań sów. Miał nadzieję, że zdołają odnaleźć wszystkie, które nie pamiętały, że teraz mieszkają w sowiarni. Z drugiej strony to akurat nie było ich zmartwienie. - Tak, dźwięk, którego musicie nasłuchiwać to właśnie dźwięk podobny do grzechotnika. W ten sposób chcą odstraszyć drapieżniki i pewnie w naturalnym środowisku pomaga, ale tutaj mogłoby tylko zachęcić nasze rodzime - zgodził się, skinąwszy lekko głową Marcelli, która całkiem dobrze naśladowała dźwięk pójdźki, a później zatoczył ręką półokrąg, wskazując na polanę na której stali i dalej. - Taki trawiasty teren jest dla nich odpowiedni. Żyją w norach, które albo same wykopują, albo przejmują nory mniejszych ssaków i stąd ich nazwa, jak niektórzy się domyślili. Szukamy więc jam w ziemi, a później obserwujemy. Pójdźki ziemne odżywiają się, jak już zostało powiedziane, głównie owadami, które zwabiają do siebie, znosząc w okolice nory zwierzęce odchody. Tak więc szukamy jam w ziemi otoczonych odchodami. Kiedy już je znajdziecie, każdy z was niech spróbuje wywabić sowę z nory i delikatnie złapać. Wolałbym, żebyście nie używali na nich zaklęć ogłuszających, ani nie łapali ich w worki. Są po prostu zdezorientowane, więc ostrożnie i łagodnie łapiemy w ręce i przynosimy do klatki - wyjaśnił, czego mają szukać, a także, jak mają łapać, spoglądając przy okazji na profesora, kiedy wszystko tłumaczył, upewniając się, że nie popełniał błędu przyrównując to do łapania chociażby kur - delikatnie, ale pewnie, obejmując dłońmi tak, aby nie rozłożyły skrzydeł, ale również nie mogły zaatakować dziobem. Zaraz też skupił się na chodzącej przy jego nogach sówce, która niewiele wcześniej była kamieniem. - Nie wiem, czyje to dzieło, ale dobra robota. Tak wyglądają pójdźki ziemne i bardzo szybko biegają - pochwalił dzieło, rozglądając się po zebranych, dostrzegając kilka nowych osób, które pewnie powinny go cieszyć, po chwili orientując się, że musiała wykonać je nowa Krukoka, której skinął lekko głową. - Co do ilości, to wiem tylko, że niecały tuzin. Jest nas na tyle, żeby je odnaleźć, więc bierzmy się do pracy - odpowiedział jeszcze Andersonowi, nim oznajmił, że będą działać w parach i podzielił wszystkich na chybił-trafił nie do końca wiedząc, czy byli tu ludzie, którzy nie chcieli wspólnie pracować, czy też nie. Na samym końcu podał parom woreczki z żukami w środku, które miały posłużyć za wabik dla sów i dał sygnał do rozpoczęcia.
—------------------
Termin pisania: 28.11 żebyście na spokojnie zdążyli wszystko napisać. Zachęcam do rozpisania tej części lekcji na 4 posty na postać, ale oczywiście możecie zrobić to w jednym. Od tego zależą jedynie punkty kuferkowe. Bawimy się w parach, w razie problemów piszcie na PW.
Każdy łapie swoją sowę. W parach szukacie, aby było łatwiej znaleźć.
pary:
Pracujemy w parach, ale każdy rzuca dla siebie kostki, które mogą dotyczyć także pary, więc współpracujcie!
1 - jesteś zmęczony, a może ONMS nie jest twoją działką, albo wszystko inne jest bardziej interesujące od sowy, nie widzisz żadnych znaków wskazujących na jej obecność (-10 do k100) CHYBA ŻE twoja para ma kość powyżej 3, dostrzegasz w końcu, czego masz szukać i wiesz już, gdzie ukryła się jedna z sów (bez wpływu na k100) 2 - tropienie stworzeń nie jest zdecydowanie twoją mocną stroną i parokrotnie mijasz ślady mówiące o obecności sowy w pobliżu (-5 do k100) CHYBA ŻE twoja para ma kość powyżej 3 i pomaga ci dostrzec ślady jednej z sów (bez wpływu na k100) 3 - przez dłuższą chwilę kręcisz się i nie wiesz, czego szukasz, gdy w końcu dostrzegasz jakiś ruch w trawie, jednak odnalezienie nory zajmuje ci sporo czasu 4 - znajdujesz na ziemi pióra i ślady ptasich nóg, przyglądasz się im dłużej, po chwili nabierając pewności, że są to ślady niewielkiej sowy, które po chwili dostrzegasz, że prowadzą do nory, ale wokół niej nie ma odchodów, których mieliście wypatrywać, ale gdy tylko się zbliżasz, słyszysz odgłos przypominający grzechotnika - tu jest twoja sowa 5 - twój nos informuje cię szybciej, niż twoje oczy, że jesteś przy jednej z jam, przyglądasz się chwilę odchodom i choć nie wiesz, czy są różnych zwierząt, jesteś przekonany, że w środku jest sowa (+5 do k100) 6 - z daleka widzisz wykopana świeżo norę w ziemi, a wokół niej pełno odchodów różnych zwierząt, choć nie jest to zbyt przyjemne, jesteś pewien, że w środku znajdziesz sowę (+10 do k100)
Wydarzenia:
Rzucamy literką dla wydarzenia w trakcie poszukiwań
A - zgubiłeś woreczek z żukami! Nie macie czym wywabić sowy z nory. Odejmujesz 20 od swojego k100, a twoja para odejmuje 10. B - żuk, którego trzymałeś w dłoni, zdołał wyrwać się i wbiec ci pod szaty, co zdecydowanie nie ułatwia wywabienia pójdźki z nory - odejmujesz 10 od k100 C - przypadkiem wchodzisz w odchody zgromadzone przy norze, co wpływa na twoje skupienie, przez co wykonujesz ruch, który płoszy sowę - rzuć raz jeszcze literą D - woreczek z żukami upada na trawę i stworzenia rozchodzą się po trawie - nie macie czym wabić sów, ale na całe szczęście twoja akurat wybiega z nory, możesz ją łapać! E - wszystko wydawało się proste i nawet udało ci się wywabić pójdźkę z kryjówki, ale ta na twój widok zaczyna uciekać na swoich nogach, biegnąc śmiesznie między trawą, uważaj aby nie odleciała! - odejmujesz 15 od k100 F - tkwisz w trawie i machasz żukiem sowie, która zdaje się obserwować cię naprawdę długo, aż nagle w zabawny sposób podchodzi do ciebie, a ty rozpoznajesz osobnika, który przy ostatniej porannej poczcie przyniósł ci egzemplarz proroka codziennego, sowa daje się bez problemu zanieść do klatki - łapiesz sowę niezależnie od wyniku k100 G - gratulacje! sowa z zaciekawieniem wychodzi aby poczęstować się żukiem, którego jej wystawiasz, możesz ją łapać H - machasz sowie żukiem przed norą - jeśli robisz to ręką sowa dziobie cię w palce i ucieka znów wgłąb nory; jeśli robisz to przy użyciu zaklęcia, żuk porusza się na tyle dziwnie, że sowa jedynie go obserwuje, ale nie wychodzi poza norę - rzuć raz jeszcze literą I - pamiętasz dźwięk, jaki wydaje sowa i zaczynasz pohukiwać, niezależnie od tego, czy używasz żuków, czy też nie, dzięki czemu udaje ci się zainteresować sobą pójdźkę, którą możesz łapać - dodaj 10 do k100 J - jesteś niczym prawdziwy zaklinacz sów! Z łatwością wywabiasz nie tylko swoją sowę, ale i sowę twojej pary - dodajesz 20 do k100, a twoja para dodaje 10 do k100.
Łapanie sowy:
Rzucamy K100 na łapanie sowy:
0-59 - niestety sowa nie daje się złapać i biegasz za nią, albo wraca do środka. Rzuć raz jeszcze na wabienie i łap sowę (ponieważ będzie to drugie podejście - łapiesz ją, niezależnie od modyfikatorów do k100) 60 i więcej - brawo, udaje ci się złapać pójdźkę i bezpiecznie zaprowadzić do klatki.
Kod:
<zgss>tropienie</zgss> podlinkuj k6 <zgss>wydarzenia</zgss> podlinkuj literę <zgss>łapanie</zgss> uwzględnij modyfikatory wynikające z k6 i litery i rzutów twojej pary <zgss>sowa</zgss> złapana/nie złapana
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Ostatnio zmieniony przez Jamie Norwood dnia Sob Lis 11 2023, 14:14, w całości zmieniany 1 raz
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
tropienie2 wydarzeniaD łapanie98 - 15 (kostki Cleo i - 5 moja kostka) = 83 sowa złapana
Zwraca na siebie jej uwagę @Daniil Egorov. Rosyjski akcent jest bardzo wyraźny w jego słowach, ale Marcella osobiście nie wie, skąd ten chłopak jest na pewno z Europy. Ma jasne włosy, niebieskie oczy, jest wysoki i szczupły jednak nie wygląda na słabowitego, wręcz przeciwnie. Oczy w kolorach jasnego brązu wpatrują się w niego trochę dłużej, niż należy, jeszcze chwila, a można będzie to potraktować jako pewną formę niewypowiedzianej niegrzeczności, nawet jeśli Hudson nie chce być niemiła. - Oh, dziękuje Ci, starałam się. - Obdarza go uroczym uśmiechem, który zdobi teraz jej piegowatą twarz — tylko dla Daniila. Słucha Jamiego jak wszyscy, ale bardziej. Przenosi spojrzenie co chwile na Egorova. Mógłby być spokrewniony z Norwoodem, przez moment tak jej się wydaje, ale kiedy znowu przenosi wzrok na pół wila — jego czar mówi w zupełności coś innego. Sówka stworzona przez Stern jest niezłym widowiskiem, ale Hudosn już skupia się na swojej parze @Cleopatra I. Seaver. - Cześć jestem Marcella, razem będziemy szukać sów. Wiem, że nie mówisz, ale nie wiem dlaczego. Wybacz, że na zajęciach z obrony przed czarną magią celowałam w Ciebie. Mam nadzieje, że nie masz mi tego za złe?- Zaczyna swoją wylewną wypowiedź, kątem oka dostrzegając profesora Walsha, który gdzieś tu się czai z daleka, ale nie przeszkadza im. - Może zdarłaś sobie gardło? Ja tak kiedyś miałam, jak biegałam po łące i ganiałam węże, strasznie krzyczałam. - Sprzedaje swoją teorie Seaver, zastanawiając się, na kogo ona mogła się drzeć skoro, aż przestała mówić. - Babcia mówi, że na gardło to najlepszy jest sok z malin zalany spirytusem. Wiesz jaki dobry? Rozgrzewa i od razu nic nie boli. No i tak ruszają w poszukiwaniu śladów pójdźki. Marcella się rozgląda, ale bardziej jest zafascynowana urodą swojej towarzyszki niż tropieniem ptaka, jego odchodów i jakieś dziury w ziemi.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
tropienie4 -> sowa w norze węża wydarzeniaH -> B łapanie13 -10 = 3 sowa nie złapana
-Nic nie... - Nie zdołał do końca nawet odpowiedzieć, gdy dziewczyna, która na niego wpadła (@Maureen Stern), równie szybko zniknęła mu z zasięgu, stając kawałek dalej. Max potrzebował chwili by ogarnąć, co się stało, bo raczej rzadko ktoś na niego wpadał, właśnie przez wzgląd na wymiary, których natura mu nie poskąpiła. -Co robimy? - Zapytał @DeeDee Carlton, bo jedyne co zrozumiał to to, że jest z nią w parze, ale cała reszta gdzieś mu umknęła. Cóż, zdarza się i najlepszym, a że on do tego grona zdecydowanie nie należał, to jemu zdarzało się częściej.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees