Dużo miejsca, spora odległość od lasu i wyjątkowo krótka trawa - to sprawia, że jest to świetnie miejsce nie tylko do spędzania czasu wolnego (na przykład na kocu), ale też do małych pojedynków na zaklęcia czy ćwiczenia latania na miotle.
Impreza księżycowa:
Księżycowe zakończenie
- Kolejny rok szkolny zakończył się się. Był on trudny i wymagający dla nas wszystkich. Mierzyliśmy się z wieloma niebezpieczeństwami i osobiście jestem dumna z tego w jaki sposób poradziła sobie nasza szkoła. W tym roku puchar domu należy do Gryffindoru, gratuluję owocnego roku! Szczególnie chcę podziękować wszystkim, którzy wspólnie z panem Lancasterem uratowali nasz księżyc! Aby uczcić jego powrót na nieboskłon, zakończenie roku nie odbędzie się w Wielkiej Sali, tylko na błoniach! Dyrektorka klasnęła w ręce, a wszystkie stoły oraz potrawy zniknęły i przeniosły się na błonia. Z oddali zaczęła grać muzyka, zapraszająca wszystkich na zewnątrz. Jako pierwsza z piedestału zeszła sama dyrektorka, odziana w długą, srebrzystą sukienkę. Ujęła pod rękę Pattona Craine'a, który wyglądał na bardzo dumnego z siebie po raz pierwszy od ery dinozaurów. Taka to pierwsza para poprowadziła hogwardzki korowód na błonia.
Te zaś rozświetlone są jedynie delikatnie, większość lamp to przedmioty magiczne, które odbijają światło księżyca. Ten dumnie świeci na nieboskłonie (na szczęście dla wilkołaków - nie w pełni). Wcześniej już wisiała informacja, by wszyscy na zakończenie roku ubrali się w świetliście. Cekiny, brylanty, świecidełka, a może faktyczna poświata albo magiczne mienienie się kolorami - interpretacja mogła być dowolna. Pod rozłożystym drzewem znajdował się parkiet, a dyrektorka poprosiła Archie Darlinga wraz z Anthonym Moosem, by przygrywali im podczas uroczystości. Odrobinę dalej stoją hogwardzkie stoły z jedzeniem, więc uczniowie nadal mogą zwyczajnie usiąść i porozmawiać. Pogoda trafiła się idealna, bo noc po raz pierwszy od dawna jest bardzo ciepła i przyjemna. Zaś rozglądając się po całym evencie, można znaleźć naprawdę wiele niesamowitych atrakcji. Pamiętajcie, że napoje na stołach są jedynie bezalkoholowe, więc jeśli próbujecie przemycać coś innego - robicie to na własną odpowiedzialność, dodatkowo rzucacie literką. Jeśli wylosowujecie samogłoskę - jakiś nauczyciel was złapał i na początku następnego roku czego was szlaban. Możecie uznać, że to półfabularny bądź zaczepić kogoś z kadry by was przyłapał!
Stół z przekąskami
Stoły uginają się pod najróżniejszymi daniami, prosto z kuchni. Skrzaty włożyły dziś bardzo dużo pracy w to, by wszystko wyglądało perfekcyjnie. Każde danie ma w sobie coś magicznego. Rzućcie literką, by dowiedzieć się co wybraliście i jakie są skutki waszej potrawy! Jeśli chcecie wiedzieć co jecie, musicie zajrzeć do spisu. Pamiętajcie, że będą one miały tylko jedną magiczną właściwość, opisaną poniżej. W niektórych literkach są podane dwie potrawy, wtedy zwyczajnie wybieracie którą wolicie by wasza postać zjadła. Nie częstujecie się obydwiema.
Potrawy:
A - Podstępna nóżka - Postać staje się zdecydowanie bardziej gadatliwa niż zazwyczaj. Efekt trwa jeden wątek. | Skaczący garnek - W kolejnym wątku postać może rzucić jedno zaklęcie z poziomu wyżej. B - Plumpki smażone - Działa jak amortencja na jeden wątek dla osób, które zjadły przyrządzoną potrawę. Uczucie odczuwają do osoby obok. | Smocze naleśniki - Każda postać, która skosztuje potrawy, przez dwa posty nieustannie płacze. C - Czarodziejskie Bliny - Danie sprawia, że postać w trakcie jednego wątku dużo częściej myśli o ukochanej jej osobie, niemal każda myśl jest jej poświęcona. Jeśli nie masz ukochanej/ukochanego wybierz sam o kim myślisz. | Stek z kołkogonka - Bąbelki faktycznie wypływają z ust postaci, kiedy mówi. D - Dahl - Przez cały wątek postać jest pełna energii i kreatywnych pomysłów. | Boodog - Twoja postać czuje otaczające je przyjemne ciepło. Przez cały wątek uszy postaci są zaczerwienione. E - Zupa ogonowa z Reema - Zupa znacznie zwiększa pewność siebie na jeden wątek. | Reem w kwiatkach - Przez jeden wątek, postać jest poddana nieznacznym efektom halucynogennym. Wydaje jej się, że niektóre przedmioty falują, inne się ruszają, bądź też zmieniają barwy. F - Płonocę pierożki - Postać przez ten wątek zionie ogniem, a także jest w dużym stopniu odporna na ostre potrawy. | Wściekłe kałamarnice - Do końca wątku, postać jest w stanie wytrzymać trzydzieści minut pod wodą. G - Gram Masala - Do końca wątku postać jest bardziej skłonna do próbowania nowych rzeczy, ryzykowania etc. | Grtis - Postać ma większą skłonność do mówienia o drastycznych rzeczach i lekką chęć do przemocy bądź widoku krwi. H - Hopki Ukropki - Postać ma ochotę na gry zręcznościowe. Sama zręczność postaci również wydaje się większa. | Kurczak z tindą - Postać czuje, jakby jej ciało samo się wyrywało do tańca. Ma wielką ochotę poddać się temu uczuciu i zacząć tańczyć. I - Złocisty feniks - przez jeden wątek, na postać oddziałują efekty eliksiru „Felix Felicis”, choć nie są one tak mocne, jak w przypadku zwykłego eliksiru. J - Omdlały Merlin - Postać przez wątek pachnie jednym ze składników potrawy. | Zapiekane paluszki - Postać do końca wątku ma ochotę coś podgryzać. Jedzenie lub towarzyszy.
Tańcząc z luaballami
Przebudzone istotny magiczne zrobiły wyjątek i dzisiaj również zaczęły tańczyć na parkiecie. Wynurzają się ze swoim nor, wychodzą z zakazanego lasu i uczestnicy imprezy mogą się do nich dołączyć. Jeśli znajdą sobie parę do tańcowania. Każda osoba z pary rzuca literką. Dotycząc was efekty zarówno waszej kostki jak i waszego partnera.
Tańce:
A - Lunaballa zaciąga was na parkiet i razem z wami tańczy, miziając się do waszych nóg. Ewidentnie próbuje połączyć was w bliskim uścisku. Musicie przetańczyć piosenkę nienaturalnie blisko siebie, bo inaczej lunaballa będzie smutno zawodzić, a tego chyba nie chcecie! B - Tańczycie tak niesamowicie, że aż kilka lunaballi was otacza i naśladuje wasze ruchy! Czy jest coś lepszego niż taka przygoda? Na pewno nie! Jesteście tak natchnieni, że macie jeden dodatkowy przerzut na tym evencie. C - Może nie jesteście najlepszymi tancerzami? Niestety podczas tańca wywalacie się niefortunnie, to pewnie wina parkietu! Rzućcie kołem tłuczkowej zagłady, by zobaczyć co sobie uraziliście i poszukajcie kogoś kto ma co najmniej 11 pkt z uzdrawiania, by was naprawił. D - Dziwna magia unosi was w powietrzu i nagle walcujecie sobie nad ziemią. Rzućcie kostką k6, by sprawdzić ile metrów nad ziemią szybujecie przez kolejne 2 posty. E - Tak pokracznie tańczycie, że nadepnęliście na lunaballę... No naprawdę, to trzeba być pierdołą albo potworem! Jeśli możecie co najmniej 10 punktów z ONMS możecie jej pomóc. Jeśli nie - znajdzie kogoś kto jej pomoże. Jeśli pozostawicie ją samej sobie, zajmie się nią profesor Opieki Nad Magicznymi stworzeniami, jak tylko zauważy wypadek. Ale pamiętajcie, że karma wraca. F - Lunaballe, świecący księżyc, niesamowity partner u boku... To wszystko sprawia, że aż chce się żyć! Przez następne dwa posty nie śmiejecie się po każdym wypowiedzianym zdaniu. Najwyraźniej co za dużo księżyc, to jednak niezdrowo. G - Jedna z lunaballi dosłownie próbuje was nauczyć swojego godowego tańca. Pokazuje dokładne ruchy i stara się wam zaprezentować sposób w jaki powinniście machać nogami. Rzućcie k100 - kto będzie miał wyższy wynik dostanie punkt z DA. Możecie też sami ustalić kto miałby lepsze szanse podłapać coś od lunaballi. H - Lunaballa wyraźnie chce, żebyś nie tylko tańczył - ale i zaśpiewał. Napisz, że to robisz i wstaw dwa wersy piosenki, którą wyśpiewujesz, a dostaniesz od niej prezent - liść lulka. I - Magiczne stworzenie coś wyraźnie od was chce. Kiedy się do niego pochylacie lunaballa znienacka liże wasze powieki. Może to słodkie, może niehigieniczne, ale orientujecie się, że widzicie znacznie wyraźnie niż zwykle do końca imprezy! Macie - 10 do wyścigu patronusów, jeśli będziecie w nim uczestniczyć. J - Jedna z lunaballi nie odstępuje was na krok, nawet po tym jak skończyliście tańczyć. Jeśli macie, 2 punkty z ONMS, napiszecie 3 posty na tym evencie, a potem dwie jednopostówki w której się nią opiekujecie - lunaballa może być wasza. Pamiętajcie, że będzie mieszkać w waszym mieszkaniu lub domu rodzinnym, nie w szkole.
Nocna kąpiel
Powróciła do nas woda księżycowa! Po długim zaniku księżycu wielu czarodziei rzuciło się na poszukiwania je i okazało się, że dostała ona jeszcze bardziej magicznych właściwości! W uroczym zakątku postawiona jest klimatyczna balia, do której możecie wejść. Jeśli spędzicie tam odpowiednią ilość czasu czyli mniej więcej 20 minut (w przeliczeniu na czarodziejowe - 2 posty), możecie rzucić kostką, bo do końca eventy i w kolejnym wątku (jeśli jest to po imprezie max. dzień) macie magiczne właściwości. Rzuć by dowiedzieć się jaką genetykę posiadasz: 1 - Hipnotyzer 2 - Pół - wila 3 - Animag 4 - Metamorfomagia 5 - Jasnowidzenie 6 - Legilimencja
Jeśli wylosujesz genetykę, którą już masz - możesz przerzucić kostkę.
Wyścigi patronusów
Co jakiś czas Edwin Harrington zaprasza uczniów na tor przeszkód dla patronusów. Musicie wyczarować swojego pomocnika i przebiec nim skraj zakazanego lasu, po drodze zaliczając jak najwięcej obręczy powieszanych na gałęziach albo lewitujących między drzewami. Oczywiście w jak najlepszym czasie. Nagroda jest warta świeczki, bo wygrany wyścigu otrzymuje własną, spersonalizowaną maskotkę w kształcie waszego patronusa! Za drugie miejsca - macie magiczną lunaballę na pocieszenie. • Rzucacie kostkę k100. Im mniej tym krótszy czas pokonania trasy. Do tego rzucacie k6, by sprawdzić ile obręczy zauważyliście. Za każdą obręcz odejmujecie sobie 6 punktów w k100. Czyli jeśli wyrzucicie 6, odejmujecie sobie aż 36 punktów. • W tym wypadku siła waszego czaru nie ma znaczenia, nie macie więc modyfikatora kuferkowego. Za to odejmijcie sobie 20 punktów z k100 za cechę Świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość). • W wyścigu uczestniczą 4 osoby. Koniecznie umieśćcie kod, który mówi o tym, że uczestniczycie w zawodach i napiszcie którą osobą jesteście. Kiedy 4 osoby podejdą do zawodów i macie najniższy wynik - wygrywacie. Edwin prosi byście poczekali i wkrótce dostaniecie waszą zabawkę. Kiedy dostaniecie ją do kuferka - możecie uznać że Edwin wam ją przyniósł. • Atrakcja tylko dla osób, które nauczyły się patronusa. Trzeba było odwiedzić Darrena jak robił ćwiczenia, leniwce.
Kod
Kod:
<zg>Atrakcja:</zg> <zg>Trwające efekty:</zg> <zg>Wyścigi patronusów:</zg>Pozostawiasz to tylko jeśli chcesz uczestniczyć w wyścigu. Wpisz tu: Pierwszy/drugi/trzeci/czwarty uczestnik. Sprawdź osoby nad Tobą by zorientować się który jesteś. Kiedy zobaczysz, że jesteś czwarty - wszyscy mogą rzucić. W kolejnym poście umieście tutaj: swoje k100 - odpowiedni wynik k6 - ewentualne modyfikatory = wynik
Liczba punktów w kuferku: 6 Wykorzystane przerzuty: - Wylosowana kość na rozgrzewkę: - Wynik z kości k6:4 Wynik z kości k100:39; czyli 12 + 8 = 20
Nie wiedziała, w którym dokładnie momencie przestała traktować to wszystko, jako wyścig, ale to nie miało aż tak wielkiego znaczenia. Po prostu chciała przekonać samą siebie, że nie jest zdolna jedynie do tego, żeby stać w miejscu, czego chyba najbardziej się obawiała. Była z niej prawdziwa dupa wołowa, a tak to na pewno nie mogła się popisać w czasie kolejnego meczu, bo wtedy to zmyliby jej głowę. Co prawda, nie grała dla splendoru i daleka była od tego, żeby marzyć jedynie o pucharze, ale skoro byli drużyną, to musiała jako ta drużyna działać, a nie tylko siedzieć na jakimś tylnym fotelu i wierzyć w to, że jakoś się wszystko uda. Nic zatem dziwnego, że zadowoleniem przyjęła fakt, iż ponownie wyminęła tłuczek i poleciała przed siebie, zastanawiając się, ile jeszcze musiała kombinować, żeby dostać się na metę, bo jak na razie to szło jej tak paskudnie, że powinna wstydzić się spoglądać na własne odbicie w lustrze. Przez minutę, rzecz jasna.
Jin-woo obserwował wszystkich, to jak dostają tłuczkami oraz jak… Lecą tyłem. Bo jak się okazało niektórzy mogą mieć problemy z lataniem do przodu, no ale hej! Niby dałoby się ukończyć wyścig lecąc tyłem, prawda? Oprócz tego jedna osoba była tam widocznie jedynie dla widoków... No cóż, to chyba było normalne. W końcu warto wiedzieć w co się pakuje zanim się dołączy do drużyny. Z drugiej strony natomiast co poniektórym szło naprawdę dobrze. Głównie zwrócił uwagę na @Terry Anderson , który to dostał chyba najmocniej, a i tak dotarł na metę jako pierwszy. - Bez tłuczków nie byłoby tak ciekawie, ale następnym razem poproszę Pana Walsha aby zrobił je mniej agresywne… Wszystko w porządku? - dopytał się do jeszcze zmartwiony, że będzie musiał wysyłać kogoś do piguły. - Cóż… Radzą sobie jakoś, a ty odpocznij i napij się wody, bo chwilę im jeszcze zejdzie. No a tobie gratuluje pierwszego miejsca - uśmiechnął się czule i poklepał chłopaka po głowie. Następną osobą jaka dotarła, była @Elaine Morieu do której to podszedł praktycznie od razu. - Gratulacje dotarcia na metę! Wszystko w porządku? Jeszcze chwilę tutaj poczekamy, więc napij się wody i odpocznij - rzucił do niej, jednak szybko musiał podejść do następnej osoby. @Valerie Lloyd była jedną z osób, której brunet się tam nie spodziewał, jednak poklepał ją po ramieniu z lekkim uśmiechem na twarzy. - Dobrze ci poszło. Mam nadzieję, że zostaniesz w drużynie i przyjdziesz na następny trening - pokazał jej kciuka w górę, aczkolwiek niestety nie mógł nic więcej dodać, gdyż od razu musiał udać się do @Elizabeth Brandon , która to właśnie dotarła na metę. - Gratulacje ukończenia wyścigu! - rzucił krótko. Nie wiedział co więcej powiedzieć, w końcu nie znał dziewczyny zbyt dobrze. Jedyną osobą, która nie dotarła na metę była @Scarlett Norwood , mimo to postanowił poczekać na nią, aby dać jej szansę. Ponadto nie chciał się później powtarzać z tłumaczeniem co dalej.
Po zakończonym wyścigu Hyung znalazł sobie nowe miejsce na którym mógł stanąć tak aby każdy dobrze go widział i słyszał. Tym razem jednak był to głaz. Ależ to ładny głaz był. - No dobrze mam szczerą nadzieję, że nikt po tym wyścigu nie musi iść do piguły bo byłoby słabo… Ale wracając do tematu i tego co chciałem powiedzieć - westchnął cicho, naprawdę nie chciał aby przez niego ktoś stamtąd trafił do skrzydła szpitalnego. - Jeśli jeszcze nie zostawiliście swoich mioteł, to możecie zrobić to teraz i położyć je tam na lewo. Po treningu będziecie mogli je zebrać do siebie jeśli ktoś z was ma taką prywatną. A jak teraz już każdy jest gotowy, to waszym następnym zadaniem będzie przejście toru przeszkód. Nie będę was go przez niego przeprowadzać, ponieważ nie da się tego tak o zrobić i jest on oddzielony więc każdy będzie wiedzieć gdzie pójść. Oprócz tego, po skończeniu toru od razu będziecie mogli zająć się samą końcówką naszego treningu. Będzie to lekki i czysty bieg truchtem, a jeśli ktoś miałby jeszcze siły to może pokonać go nawet sprintem. Na tamtym torze nie będzie żadnych dziur, głazów czy tłuczków, więc nic nie powinno wam się tam stać. - Kontynuował wyjaśnianie.
Gdy tylko skończył mówić, napił się wody po czym zaprosił ich na start, a zaraz po odliczeniu od 3 rozbiegł się dźwięk gwizdka sugerujący rozpoczęcie ćwiczenia. W czasie jak ci ćwiczyli dalej, ten zajmował się łapaniem tłuczków z powrotem do pudeł. Nie było to łatwe zadanie, ale jak widać wyszedł z tego cało i w międzyczasie nikt na terenie toru nie oberwał jakimś randomowym tłuczkiem.
Tor przeszkód + Bieg
Wasza trasa składa się z trzech przeszkód, są to kolejno: konar drzewa leżący na ziemi przez którego musicie się przeczołgać (jest ich kilka tak aby nie było zbyt wielkiej kolejki i ponadto bez względu na wzrost itp. nikt się w nim nie zaklinuje); kolejną przeszkodą jest ścianka wspinaczkowa, jest zrobiona ze standardowych kamyków jako podpórki na ręce i nogi, oprócz tego jest opcja wspięcia się po linie, ze ścianki wystarczy skoczyć; ostatnią przeszkodą są płotki, jest ich w sumie 6 i należy je przeskakiwać, są od siebie oddalone o mniej więcej dwa metry.
Sam w sobie bieg nie jest bardzo długi, macie do przebiegnięcia zaledwie 150 metrów.
Kości:
Aby pokonać tor oraz ukończyć ostateczny bieg do mety, będziecie musieli zebrać w sumie 25pkt z kości.
Rzućcie k100 a następnie dodajcie ze sobą wszystkie cyfry z liczby - to będzie wasz wynik. Np. 84 to będzie 8 + 4 = 12; dodatkowo weźcie w pierwszym rzucie pod uwagę swój wynik z rozgrzewki.
Dodatkowo tutaj będą liczyć się dla was modyfikatory, które liczą się tylko podczas pierwszego odpisu w tym etapie:
Gibki jak lunaballa - Dodaj do swojego wyniku +5 Silny jak buchorożec - Dodaj do swojego wyniku +5 Połamany gumochłon - Odejmij od swojego wyniku -5 Bez czepka urodzony - Odejmij od swojego wyniku -5
Kod:
<zgss>Wykorzystane modyfikatory:</zgss> <zgss>Wynik z kości:</zgss>
W tej części, chcąc uzbierać podaną liczbę punktów, należy napisać dwa lub więcej postów. Oprócz tego osoby, którym nie udało się dokończyć I etapu na czas wciąż mają możliwość go skończyć - w takim przypadku po ukończeniu wyścigu ma się czas na jedynie wzięcie łyka wody, gdyż Jin-woo od razu zaczął wyjaśniać.
Na odpisy macie czas do 20/09 godziny 23:59!
W razie wszelkich pytań zapraszam na discorda <333
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Wykorzystane modyfikatory: - Wynik z kości:17 Wynik: 8-5(rozgrzewka)=3
Uśmiechnęłam się blado do Jin-woo, kiedy ten do mnie podleciał. Przytaknęłam mu głową, widząc, że i tak nie ma dla mnie zbytnio czasu, nazbyt przejęty swoją rolą prowadzącego. Widziałam, jak popędził do kolejnej osoby, a później do następnej. Było to w swoim stylu urocze, ta jego opiekuńczość bez faworyzacji. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i po wylądowaniu i zejściu z miotły sięgnęłam po różdżkę, zostawianą obok torby. Rzuciłam parę zaklęć na rękę, głównie przeciwbólowych, i spróbowałam poruszać ręką. Bolało mnie, jednak zakresu ruchu miałam w większości zachowane. Uznałam, że nie ma powodu lecieć od razu do pielęgniarki, i że zrobię to później, jak już zakończymy trening. Obserwowałam naszego prowadzącego w skupieniu. Stojąc na kamieniu wyglądał niczym zaprawiony w boju dowódca, tłumaczący swoim podwładnym ich rozkazy. Tak w sumie, to stan rzeczywisty za bardzo od tego nie odbiegał. Tor przeszkód...czy on nas przygotowuje do maratonu? Przynajmniej nie było już tłuczków, chociaż nie wyobrażam sobie też, byśmy musieli biegać pomiędzy przeszkodami i jeszcze patrzeć, czy jakaś kulka nie chce nas walnąć w twarz. Zdążyłam jeszcze wziąć łyk wody podczas samego tłumaczenia i krótkiej chwili, jaką dostaliśmy na przetworzenie informacji. Ruszyłam biegiem, co poszło mi lepiej niż mój start na miotle. Niestety już pierwsza przeszkoda okazała się dla mnie problemem, głównie za sprawą bolącego barku. Czołganie nie szło mi tak jak powinno, a ja co raz bardziej wściekałam się w duchu na to wszystko, a najbardziej na siebie.
Valerie Lloyd
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Wykorzystane modyfikatory: gibki jak lunaballa, +5 Wynik z kości:55 5+5(kostki)+5(modyfikator)-5(rozgrzewka)=10
Val pozwoliła sobie jeszcze na zbicie piony z resztą, w tym również z Carly gdy biedna doleciała w końcu do mety. Była bardzo dumna z morali Puchonów, którzy wbrew przeciwnościom losu dzielnie parli do przodu. Pomimo tłuczków, bólu i latania do tyłu. Przysłuchiwała się kolejnym słowom Jina, dusząc w sobie jęk. Musiała przyznać, że wyglądał naprawdę profesjonalnie i poważnie, gdy stał tak na tym kamieniu i tłumaczył zasady, ale… Na Merlina, czy on kazał jej b i e g a ć? Przecież mi się nie chce! W sumie czego się spodziewała, dołączając do składu Puszków. Ech, pomyślała Val poprawiając spięcie włosów. Niech mu będzie. Czego się nie robi dla drużyny. Zaczęła więc biec i o dziwo, szło jej to bardzo sprawnie. Bez trudu wyprzedziła Elaine i rzuciła się na ziemię. Czołgała się całkiem sprawnie, zupełnie nie przejmując się tym, że wdycha tumany kurzu. Parła do przodu uśmiechając się przy tym jak głupia bo przynajmniej na krótką chwilę była pierwsza. Zahaczyła warkoczem o kawałek drewna, ale szybko z się z tym uporała. Pokonanie pierwszej przeszkody zajęło jej chwilkę, w sumie to się zdziwiła, że tak gładko poszło. Druga była o wiele trudniejsza. Ścianka wspinaczkowa? Fuck. Przypomniało jej to nie tak dawną przygodę z Remką. Skoro wtedy dała radę to teraz też da, co nie? Zaczęła powoli i ostrożnie stawiać kolejne kroki.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Wykorzystane modyfikatory: - Wynik z kości:97 Wynik: 3+16=19
Pośród swojego narzekania na siebie, los i wszystko inne, dostrzegłam, jak Valerie w mgnieniu oka mnie wyprzedza. Widok jej tyłka, który co raz bardziej się oddalał, obudził we mnie wolę walki. Podczas meczu nikt nie będzie przerywał gry, bo Ela dostała tłuczkiem w bark i ją boli. Żaden z przeciwników nie zrobi ojojoj, żeby mniej bolało. Warknęłam sama na siebie, niczym rozwścieczona wiewiórka i zaczęłam szybko posuwać się do przodu. Mój poziom zdenerwowania na siebie musiał wydzielić adrenalinę, bo i nawet ręka mniej mnie bolała. A może to po prostu zasługa zaklęć? Po wysunięciu głowy się z konara, szarpnęłam się za jego koniec by przyśpieszyć proces wydostawania się z niego. Wyleciałam na zewnątrz, bark ponownie mnie zakłuł, a ja wypaplałam się w błocie. Nie zważając zbytnio na swój wygląd, poleciałam dalej do przodu, dopadając ścianki wspinaczkowej. Zaczęłam pnąc się do góry, niczym wiewiórka na drzewo. Brakowało tylko wściekłego popiskiwania, chociaż przy większym bólu barku i to byłabym w stanie zrobić.
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Wykorzystane modyfikatory: +5 (gibki jak lunaballa), +5 (silny jak buchorożec) Wynik z kości:61 Wynik: 17 (5+5+6+1)
-Do wesela się zagoi. - wyrzucił z siebie, zanim zdążył zastanowić się, co właściwie powiedział. Piegowata twarz oblała się szarkłatem, który tylko przybrał na sile, kiedy @Hyung Jin-woo pogratulował mu wyniku w wyścigu i poklepał po blong czuprynie. -Dz..dzięki. - wydukał, niemal krztusząc się nabieranym powietrzem. Kiedy starszy Puchon zajął się pozostałymi zawodnikami, Terry rozejrzał się wzrokiem pełnym paniki, by upewnić się, że nikt nie spostrzegł jego żenującego zachowania. Już po mnie. Nie ma dla mnie ratunku. Całe szczęście trening trwał nadal, chłopak nie miał więc czasu na karcenie się w myślach, musiał bowiem pokonać przygotowany przez Jinwoo tor przeszkód. -Sam to wszystko układałeś? - zapytał, widząć powalone konary i podziwiając w duchu siłę starszego kolegi, który nie wyglądał przecież na byczka wyciskającego ciężary. Ciekawe, czy byłby w stanie mnie unieść... Myśli piętnastolatka mimowolnie powędrowały w bardzo niebezpieczne rejony, zmusił się więc do powrotu na ziemę, czując jednakże gorąc rozchodzący po twarzy. Skup się, skup się, skup się. Nic tak nie motywuje do wysiłku fizycznego, jak potrzeba upuszczenia emocjom. Terry, pomimo pobolewającego boku i nie do końca sprawnej prawej ręki wystartował jak torpeda, zostawiając w tyle większość drużyny, niemal zrównując się z Elaine. Chłopak nigdy by nie przypuszczał, że ta grzeczna, ułożona i drobniutka dziewczyna okaże się jego najniebezpieczniejszym przeciwnikiem. Głupio z jego strony. Jak się okazało, drobna postawa stanowiła w tym zadaniu ich wspólny atut - oboje byli zwinni, bez problemów pokonali wydrążone konary, ruszając dalej, w kierunku ścianki wspinaczkowej. Terry uśmiechnął się pod nosem. Uwielbiał się wspinać - kiedy był młodszy, rodzice często mieli problem, żeby odciągnać go od wszelkich drzew, krzaków, murków, głazów czy innych kamieni. W Edynburgu razem z przyjaciółmi do perfekcji opanowali trasę prowadzącą na dachy przylegających do siebie kamienic, gdzie urządzili sobie małą bazę wypadową, z której roztaczał się przepiękny widok na całe miasto. Nie, ścianka wspinaczkowa nie powinna stanowić dla niego problemu...
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Wykorzystane modyfikatory: - Wynik z kości:81 Wynik: 19+9=28
Uporanie się ze ścianką zajęło mi nieco dłużej, niż bym tego oczekiwała. Sporo ćwiczyłam, zarówno siłowo jak i kondycyjnie, a mimo wszystko, mięśnie bolały od wysiłku. Co prawda w moim codziennym repertuarze nie było wspinaczek, co nie było też żadnych wytłumaczeniem. Pokonawszy ściankę i dostawszy się na jej drugą stronę, musiałam złapać oddech i parę razy potrzeć mięsnie na rękach i nogach. Były to cenne sekundy, które mogli wykorzystać pozostali uczestnicy, ale czy tak na dobrą sprawę tak koniecznie muszę być pierwsza? Rywalizacja i chęć, by nie zostawać w tyle jednym, ale chyba trochę przesadziłam w drugą stronę. Na deserek został bieg przez płotki. Zabrałam się za niego z mniejsza gracją niż wcześniej, dysząc jak parowóz. Starałam się nie poddawać, ukończyć wyścig chociażby i na ostatnim miejscu. Chociażby tuż przed ostatnim płotkiem mieli mnie wszyscy wyprzedzić. Byłam zawzięta, jednak nie szła ona w parze z moimi zdolnościami fizycznymi. Zbyt duży wysiłek na raz, szczególnie w środowisku beztlenowym, był wykańczający. Miałam tylko nadzieję, że nie wyrąbie się na płotku i do kolekcji dodam rozbity nos. Koniec trasy przywitałam z błogim westchnięciem, po czym wylądowałam tyłkiem na ziemi. Jak Jin-woo przewidział coś jeszcze, to życzę już sobie powodzenia.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Ledwo udało jej się jakoś dowlec na metę, ledwo udało się jej odłożyć miotłę, a tu już okazało się, że miała zbierać się do dalszej pracy. Łyknęła parę łyków wody, mamrocząc coś o tym, że to był całkowity brak łaski i zrozumienia, że biedni Puchoni nie byli stworzeni do noszenia kamieni, a później sapnęła i ruszyła ponownie przed siebie. Po drodze obdarzyła Jina spojrzeniem, które najwyraźniej miało wskazywać, że w najbliższym czasie po prostu go zamorduje za to, co teraz robili, a później pognała przed siebie, nie mając bladego pojęcia, co ten dzień zamierzał jeszcze jej zagwarantować. Bo zaczynała odnosić wrażenie, że tak naprawdę zakopie się za chwilę pod ziemią. To by dopiero było coś! Ale postanowiła zacisnąć zęby i wziąć się do pracy, bo naprawdę nie chciała zostawać gdzieś w tyle, żeby nie wychodzić na aż tak żałosną. Owszem, to mogła być taktyka w czasie meczu i czasami nawet jej się to udawało, ale na treningu nie powinna mimo wszystko zachowywać się, jak skończona fajtłapa, skoro była tutaj cała jej drużyna. Oni zasługiwali na to, żeby wiedzieć, do czego tak naprawdę była zdolna, właściwie to powinni to wiedzieć, żeby mieć świadomość, jak powinni z nią grać.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Valerie Lloyd
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Wykorzystane modyfikatory: w poprzedniej kolejce cecha eventowa Wynik z kości: 45, 10+9=19
Jak widać, długo nie była na wyprzedzeniu. Ani się spojrzała, a Elaine już pomknęła jak strzała ku górze. Val nie szło tak dobrze na ściance, jak szło jej w trakcie przeczołgiwania się pod konarem. Terry również szybko ją przegonił, doprawdy była zadziwiona ile energii kryła w sobie ta dwójka. Być może była to kwestia tego, że nie olewali kompletnie ćwiczeń fizycznych na co dzień. No cóż, przynajmniej taki optymistyczny scenariusz założyła teraz. Valerie czuła, że bolą ją już ręcę i nogi. Ale była jednocześnie przekonana, że uda jej się uporać ze ścianką tak jak zrobiła to tamtego wiosennego poranka. Co prawda na górze nie będzie na nią czekać herbatka, ale to nic. Przynajmniej nie spotka tam przecież Remy, której to bała się niczym ognia. Pomimo tego całego zawieszenia, krępowała się na samą myśl, że mogłyby na siebie wpaść. Zeskoczyła na dół po kilku minutach, obecnie była trzecia. Nie przeszkadzało jej to już wcale, teraz chciała tylko dotrzeć do mety żywa. Zaczęła niezgrabnie przeskakiwać nad płotkami, ale biegiem to by tego nie nazwała.
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Tak jak się spodziewał, ścianka wspinaczkowa okazała się dla chłopaka dziecięcą igraszką. Niczym kózka przeskakiwał z kamyka na kamyk, łapiąc się wystających elementów czasem w ostatniej chwili. Ból w przedramieniu nadal dawał o sobie znać, kiedy zbytnio przeciążył prawą rękę, nie było jednak tak źle, jak zaraz po oberwaniu tłuczkiem, co napawało optymizmem. Zwyłe stłuczenie i tyle. Stanąwszy na szczycie, wypuścił powietrze z płuc, czując serce kołaczące w piersi, krew buzującą w żyłach i wypływający na twarz szeroki uśmiech. Nie ma to jak dobra dawka wysiłku fizycznego. Odzyskawszy siły, zeskoczył, lądując miękko na spalonej słońcem trawie i ruszył dalej. Z płotkami miał większy problem, nadal bowiem odczuwał w żebrach bliskie spotkanie z tłuczkiem, co mocno ograniczało możliwość wykonania udanego skoku. Na tyle zwinnie, na na ile pozwalała mu na to kondycja, pokonał tor przeszkód i puścił się biegiem w kierunku mety. Był zziajany i obolały, ale szczęśliwy, gdy po wszystkim dołączył do czekającej już na wszystkich @Elaine Morieu. -Gratulacje - wysapał, opadając na ziemię i kładąc się plackiem na trawie. Słońce przyjemnie grzało mu twarz, a nozdrza wyłapywały znajomą woń gleby. Pozwolił sobie przymknąć na chwilę powieki i napawać się ulotną chwilą przyjemności, przy okazji uspokajajac i wyrównując oddech. Po chwili otworzył jedno oko i posłał w kierunku Puchonki łobuzerski uśmiech. -To co, też planujesz dołączyć do drużyny?
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Wykorzystane modyfikatory: - Wynik z kości: 8 + 28 (czyli 10) = 18
Właściwie powinna się poważnie zastanowić nad tym, co dzisiaj jadła, bo odnosiła wrażenie, że jeszcze trochę i dosłownie wszyscy się o tym przekonają. Czuła się niezbyt dobrze, bo jednak taki wysiłek fizyczny na jeden raz po takiej przerwie, jaką były wakacje, nawet kiedy pływała tam z wydretkami i robiła inne, szalone rzeczy, był dla niej co najmniej nadmierny! Starała się, ale była przekonana, że kiedy tylko wróci do dormitorium, po prostu padnie na twarz, nie do końca wiedząc, jak się poprawnie oddychało. Była świadoma swoich słabości, ale jednocześnie ostatnie czego chciała, to zostać w tyle, więc próbowała jakoś pędzić przed siebie, mając coraz większe wrażenie, że jeszcze kilka kroków i po prostu wypluje płuca. To było prawdopodobne, nie ulegało wątpliwości i właściwie Carly była pewna, że powinna zacząć żegnać się z życiem, bo z tego wszystkiego nie wychodziło nic dobrego, a ona czuła się, jakby tutaj nie pasowała. Może powinna jednak pomyśleć o innym rodzaju sportu? Albo po prostu skończyć z ciastkami! To było trudne, skoro była piekarzem, ale cóż jej pozostawało!
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Valerie Lloyd
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Wykorzystane modyfikatory: w pierwszej kolejce cecha eventowa Wynik z kości: 35, 19+8=27
Niezgrabnie skakała przez kolejne płotki, a za każdym razem gdy odrywała się od ziemi, łapała ją coraz to większa kolka. Cholera, jeśli chce nadgonić formę Terry’ego to musi się porządnie przyłożyć do ćwiczeń. Puchonka nie przywykła do aktywności fizycznej, przecież ostatnie lata spędziła głównie na rysowaniu i zbieraniu ekipy do dedeków. Sport obserwowała z bezpiecznej odległości a tu proszę, taka niespodzianka. A może raczej, pomyłka... Val podobnie jak Carly była bliska tego, by wypluć sobie płuca. Gdzieś tam po drodze słyszała, że Anderson mówi coś do Elaine, a to chyba oznaczało że była coraz bliżej. No dawaj, jeszcze trochę. Jeszcze jeden hop i… Uff, dobiegła do mety. Nie siliła się na żadne grzeczności, nie teraz. Póki co oparła ciężar ciała na udach, dysząc jak lokomotywa. Chciała położyć się na ziemi, ale to podobno niezdrowe. Ach, no i nie chciała tu zemdleć czy coś.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Wykorzystane modyfikatory: Wynik z kości: 18 - 5 (bo zapomniałam o rozgrzewce ) + 99, czyli 18 = 31
To było istne szaleństwo i Carly była tego pewna, gdy ostatni kawałek tego całego toru, tego całego treningu, po prostu biegła. Niemalże krzycząc, ale prawda była taka, że była zbyt zmęczona na podobne ekscesy, odnosząc wrażenie, że wszystkie jej mięśnie po prostu wyły ze zmęczenia, przypominając jej, że nie była ze stali, że była jednak człowiekiem, nawet jeśli czarodziejem. Wolała puścić się sprintem, wolała gnać niczym rącza łania, bo tkwienie w miejscu nie było w jej stylu, nie było dla niej, a poza tym ostatecznie jedynie by wydłużyło tę męczarnie. Tak, jak teraz, było lepiej, chociaż nie idealnie, co to, to nie! Ale przynajmniej mogła paść na ziemię, mogła tam zostać, mogła po prostu uznać, że nikt nie powinien jej już ruszać i z tego powodu była zachwycona. Prawdę mówiąc, to jej wystarczyło, nie potrzebowała niczego więcej i mogła w spokoju dogorywać, marząc o ciastkach.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Pozwoliłam sobie na chwilę relaksu, który za góra dwie minuty się zakończy. Widziałam, jak pozostali uczestnicy dobiegają tuż za mną, jeden po drugim. Uśmiechnęłam się do Terry'ego, patrząc jak próbuje nabrać nowych sił po ostrym wysiłku. Sama też miałam wielką ochotę się położyć, jednak pozostałam w pozycji siedzącej. Dopóki w niej byłam, to istniała nadzieja, że zdołam się podnieść. Na zasłyszane pytanie wybuchnęłam śmiechem. - Że ja? Ja i bycie w drużynie? Terry, chybaś się za bardzo zmęczył i głupoty gadasz. - pokręciłam przecząco głową, nie mogąc uwierzyć w to, co chłopak mówi. - Co Ty, ja się nie nadaje. - lubiłam ćwiczyć i spędzać czas na aktywnościach fizycznych, ale to? Treningi parę razy w tygodniu? Potrzeba robienia tego w grupie? Nie miałam nic przeciwko spotykaniu się z ludźmi, jednak pewne czynności wolałam wykonywać sama, w swoim tempie i tak długo, jak chciałam. Nie tak, jak ktoś mi kazał. Istniała tylko jedyna rzecz, która mogła zmienić moje podejście - gdyby Jin faktycznie został kapitanem. Przynajmniej wtedy bym wiedziała, że zostaniemy poprowadzeni w porządny sposób, a nie potraktowani jak zbieranina obcych ludzi. Będąc na ostatnim roku podstawowego nauczania nie miałam możliwości marnowania czasu na coś, co do niczego nie miało mi się przydać.
Wykorzystane modyfikatory: eventowe: +5 (gibki jak lunaballa), +5 (silny jak buchorożec) Wynik z kości:Kostki [46] 10+10 [cecha eventowa] = 20
Całą swoją uwagę skupiła na torze przeszkód, wdech, wydech Em poradzisz sobie. Pierwsza przeszkoda z konarami poszła jej całkiem gładko i tarzanie się po ziemi było przyjemne, o ile można to tak w ogóle nazwać. Kolejną na drodze była ścianka wspinaczkowa, jedynym wyzwaniem w tej chwili było dobrze rozłożenie ciała, rąk i nóg, z czym poradziła sobie wyśmienicie. Jedynym wyzwaniem dla niej okazały się płotki, przez które nie do końca potrafiła przeskoczyć, a mimo to i tak mogła być z siebie dumna, że przebiegła ponad połowę, jedynie pod koniec miała problemy. Otarła pot z czoła czy bardziej ziemie o swoje czoło, bo teraz to zapewne za czysta i tak nie była, zważając na to, że przed chwilą czołgała się po ziemi.
Wykorzystane modyfikatory: - Wynik z kości:78 -> 15 Wynik: 15 - 5 (rozgrzewka) = 10
Szczęśliwie nie musiała iść do pielęgniarki już w tej chwili, chociaż nadal czuła ból po uderzeniach tłuczka. Nie były to na pewno miłe piłki i przydałaby się jakaś zbroja piankowa do latania, która łagodziłaby wszystkie spotkania z nimi twarzą w twarz. A może coś takiego zresztą istniało? Koniecznie musiała się zorientować, żeby chodzić w czymś taki przynajmniej na treningi, bo nie zamierzała całą swoją karierę przypłacić ciałem pokrytym niezliczoną ilością siniaków. Ani to ładne, ani przyjemne. Zgodnie z poleceniem, odłożyła miotłę na bok, słuchając jednocześnie co też ich kapitan miał do przekazania. A zaczął mówić o... torze przeszkód. Uniosła nieco brwi, szczerze zdziwiona, bo myślała, że na treningach raczej tylko się lata i ćwiczy różne taktyki, ale najwyraźniej wcale to tak nie wyglądało. Musieli pokonać jakieś przeszkody, nie wiedziała nawet dokładnie jakie i to zasiało w niej pewne ziarno niepewności. Lubiła być przygotowana na to, co ją czekało, takie niespodzianki za bardzo jej nie cieszyły. Ruszyła jednak przed siebie, rozpoczynając bieg i modląc się o to, aby po nim nadal miała wszystkie zęby. Przeczołganie się przez drzewo nie sprawiło jej większych problemów, ale zatrzymała się na chwilę przed ścianką, starając się szybko obmyślić jakąś dobrą taktykę na jej pokonanie.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Obserwowałam pozostałych uczestników, kręcąc sobie lekko nogami na boki. Starałam się je rozluźnić, czując jak się mocno pospinaly po morderczym biegu. Przymknęłam na moment oczy, wystawiając ręce do tyłu, by się moc na nich oprzeć. Odchylilam głowę do tyłu i wzięłam głębszy wdech, a następnie powoli wypuściłam powietrze ustami. Pomimo dużego zmęczenia i wciąż bolącego barku, czułam się przyjemnie. Siedząc na miękkiej trawie, z nogami wyłożonymi przed sobą, bez potrzeby myślenia i wybiegania myślami do kolejnych dni. Wiedziałam, że po treningu będę się musiała zmusić do wykonania pracy domowej z zielarstwa, jednak była to bardziej przyjemność niż przykry obowiązek. Podlać sadzonkę, posprawdzac czy nie bierze ją żadne choróbsko...ta prostota życia, dla innych ludzi będąca nuda, była dla mnie w zupełności wystarczająca. Nie potrzebowałam walczyć ze smokami, żeby czuć się spełniona. Wystarczył mi widok psiego ogona, który merdal na mój widok.
Wykorzystane modyfikatory: - Wynik z kości:1 :) Wynik: 10 + 1 = 11
Ścianka wspinaczkowa zatrzymała ją zdecydowanie na dłużej niż na chwilę. Podjęcie decyzji, skąd zacząć nie było wcale takie proste. Chciała zrobić to raz, a dobrze, dlatego postanowiła z ziemi obczaić sobie trasę, którą zamierzała podążać, ale co chwila napotykała jakieś trudności. Czas leciał, inni uczestnicy treningu ją mijali, bez większych trudności pokonując przeszkody, które przygotował dla nich Jin-woo, a ona nadal stała i patrzyła się jak cielę na malowane wrota, z tą różnicą, że w jej głowie zachodziły jakieś procesy myślowe. W końcu postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Podeszła do ścianki, złapała się jedną ręką, następnie drugą i nie pozostawało już nic innego, jak oderwać nogi od ziemi i ustawić je na odpowiednich kamyczkach. Tylko co dalej?
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Jako, że nikt mnie za bardzo nie zaczepiał, mogłam wykorzystać czas na krótką medytacje. Odpoczynek zarówno dla ciała jak i umysłu. Kontynuowałam swój cykl oddychania, skupiając się na nim. Głęboki wdech nosem, a wydech ustami, powolny, dokładny, skupiony na samej istocie czynności. Wszystko było dobrze, niczym nie musiałam się zbytnio przejmować. Oczami wyobraźni widziałam siebie w zbroi, posiadającą stuprocentową odporność na dyrektora Craine'a. Żadna z jego złośliwych uwag na zajęciach i poza nimi nie mogła mi zrobić krzywdy. Wszystko było dobrze, żaden tłuczek nie latał dookoła mnie i usilnie próbował mnie unieszkodliwić. Byłam odporna na wszelkie ciosy wykonane w moją stronę, zarówno dosłownie jak i w przenośni. Byłam warownia położona na skalę, z wysokimi, kamiennymi murami. Niemalże niemożliwa do zdobycia, czujnym okiem zapewniająca pokój i dobrobyt na sąsiednich terenach. Byłam tu, żyłam i miałam się dobrze.
Wykorzystane modyfikatory: - Wynik z kości:28 -> 10 Wynik: 11 + 10 = 21
Wejście na ściankę wspinaczkową nie było takie trudne. To znaczy pierwszy krok, bo właśnie po nim się zawiesiła, nie wiedząc, jak ma podążać dalej. Na nic się zdał cały ten czas wcześniej poświęcony na obczajenie trasy, bo teraz z innego punktu widzenia i tak nie umiała jej odtworzyć. Zgrzytnęła zębami z bezsilności i podirytowania. Czy nie mogła zeskoczyć i po prostu obiec wokół tą przeszkodę? Objęłaby sobie trudu, a i reszta drużyny nie musiałaby się denerwować, że jedna sierota nie może poradzić sobie z zadaniem i powstrzymuje ich przed powrotem do zamku, żeby wziąć prysznic i wreszcie klapnąć w dormitorium i odpocząć. Wreszcie jednak coś ruszyło. Zaczęła powoli, ale systematycznie przemieszczać się w górę po kolejnych kamyczkach i udało się. Chociaż sama nie dowierzała, to dała radę pokonać tę okropną ściankę i mogła zająć się kolejną przeszkodą, która w porównaniu do tej była niczym. Nic nie było jej już bowiem straszne.
Emily Evans
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 150
C. szczególne : pełne usta, oczy zielone, włosy niemal czarne
Wykorzystane modyfikatory: eventowe: - Wynik z kości:Kostki [21] 20[ z poprzedniego postu]+3 = 23
No dobra za pierwszym razem jej nie poszło, a więc spróbowała kolejny raz. Tym razem jednak też nie poszło jej najlepiej. Okej, to jednak to nie jest dla niej z byt dobry czas, powinna spróbować jeszcze raz, ach za pierwszym razem było już tak blisko! No nie! Usiadła na ziemi i uderzyła pięścią w ziemię, no przecież to nie może być aż takie trudne do zrobienia. No dobra, wstała i otrzepała ubranie i stwierdziła, że nie ma sensu tutaj tak siedzieć tylko brać się do roboty, także miała zamiar spróbować jeszcze raz, za którymś razem musi się jej udać! Za pierwszym razem też tak było, była niemal mety i znowu musi zaczynać od początku.
Wykorzystane modyfikatory: - Wynik z kości:70 -> 7 Wynik: 21 + 7 = 28
Nigdy w życiu nie sądziła, że będzie zajmować się sportem na poważnie. Nie sądziła w ogóle, że uda jej się przeskoczyć przez te porozstawiane płotki i jeszcze w dodatku wyjść z tego cało, ze wszystkimi zębami, bez zdartych kolan czy dłoni. To był chyba największy sukces tego całego treningu. Uderzenia tłuczków poszły gdzieś w niepamięć, ból jakby zelżał, bo jej uwaga została całkowicie skierowana na przeskoczenie płotków. Sześć. Tylko sześć, krótki bieg i koniec, fajrant, wolne, bailando. Żyła tą myślą, biegła razem z nią, ale chętnie skorzystała z możliwości truchtu. Skoro nie musiała sprintować, to nie zamierzała już zamęczać się na finiszu, nie widziała w tym żadnego sensu. Spokojnie dobiegła więc do samego końca, czując dumę, że dała radę. Przetrwała swój pierwszy trening!
Emily Evans
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 150
C. szczególne : pełne usta, oczy zielone, włosy niemal czarne
Wykorzystane modyfikatory: eventowe: - Wynik z kości:Kostki [41] 23+5 = 28!
No i tym razem jednak poszło jej o niebo lepiej! Co jak co, ale za każdym razem brakowało jej minimalnie, żeby ukończyć całą trasę do końca, a teraz jednak pykło, do trzech razy sztuka jak to mawiają, także mogła być z siebie dumna, że jej się udało! Otarła pot z czoła i usiadła na ziemi, biorąc oddech wytchnienia, była cała brudna i zmęczona, ale przynajmniej trening mogła uznać za skończony i udany. Może na jakiś czas będzie miała wolne od treningów borsuków, choć z pewnością polatałaby na miotle w wolnej chwili, o ile taką by miała.
Zanim jeszcze ci poszli na start, zerknął na młodszego i skinął głową. - Cóż nie obeszło się bez małej pomocy zaklęć, ale tak - odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. No akurat układaniem tego wszystkiego mógł się pochwalić. Wkrótce ci zaczęli walkę z torem oraz biegiem, a on walkę z łapaniem tłuczków. Przeszedł się na koniec toru zaraz po tym jak połapał wszystkie mordercze maszyny i przyglądał się puchonom, które już skończyły i mogły odpocząć.
Dla niektórych ten trening był bardzo wykańczający, a niektórzy jakoś dotrwali. No ale w końcu rozgrzewka była dość istotna… Tak samo jak i utrzymywanie formy, chociaż brunet widział tam parę nowych twarzy, więc nie miał zamiaru się do nich przyczepiać. No bo w końcu mogłoby ich to zdemotywować, a on przecież chciał osiągnąć odwrotny efekt.
Hyung raz jeszcze zebrał wszystkich w półkole, tym razem stał na jakimś pieńku i to dość wysokim, do tego nie do końca stabilnym, więc modlił się o brak wypadku w swoim udziale. - Dziękuję wszystkim za zebranie się tutaj! Mam nadzieję, że ten trening był dla was męczący, bo pamiętajcie, że jeśli mięśnie was bolą, to oznacza, iż wasze ćwiczenia były wymagające, dobre oraz, że robiliście te ćwiczenia poprawnie! - rzucił na motywację i pocieszenie wszystkich tych, którzy po tym treningu na pewno będą mieć na drugi dzień zakwasy. - Raz jeszcze dziękuję i życzę powodzenia na przyszłych treningach oraz meczach. Możecie już zabrać swoje prywatne miotły jeśli ktoś takową przyniósł, no i to ode mnie na tyle. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, to proszę śmiało pytać! - Zakończył w końcu swój wątek i zeskoczył z pieńka.
Mimo tego, iż wspomniał o pytaniach, to miał szczerą nadzieję, że nikt jednak do niego nie podejdzie. Wciąż wolał nie mieć zbytniego kontaktu z ludźmi, no ale skoro miał zostać kapitanem.. Musiał być przygotowany na wszystko, a to raczej nie będzie działało dobrze na jego fobię. Chociaż kto wie, może dzięki swojej drużynie się przełamie?
/zt dla wszystkich obecnych <3 (ale jak chcecie to możecie jeszcze mnie zaczepiać)
To ja też osobiście dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w treningu! <333
To było moje pierwsze rozpisywanie czegokolwiek więc mam szczerą nadzieję, że każdemu się spodobało oraz, że każdy miał frajdę pisząc, nawet jeśli oberwał tłuczkiem! By the way dziękuję za memiczny kontent
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
List od kapitana Puchonów mnie przeraził, tak delikatnie mówiąc. Nie należałam do najodważniejszych osób, a moja pewność siebie była w opłakanym stanie, więc prawie wyzionęłam ducha, czytając słowa Jin-woo Hyunga. Wzięłam się za odpisywanie mu dopiero po kilku minutach szczerego terroru, który aż przyprawił mnie o szybszy oddech i konieczność napicia sięherbaty. Bogowie, ten nieznajomy chłopak brzmiał tak... profesjonalnie. Tak poważnie. Mogłabym go bez problemu wziąć za nauczyciela. Nie miałam pojęcia ile ma lat, ale brzmiał co najmniej jak student ostatniego roku. Czułam się, jakbym zebrała opieprz i od razu spaliłam się ze wstydu, bo przecież tak bardzo chciałam uczestniczyć w treningu tylko po prostu nie zdążyłam niczego ogarnąć, zaaferowana przeprowadzką i w ogóle. Początek września mnie psychicznie i fizycznie wykończył. A co jak sobie pomyśli, że mam wywalone? Tak mi zależało na drużynie! Targana emocjami z trudem zdobyłam się na przełknięcie strachu i możliwe jak najmilej odpisałam mu, że chętnie się spotkam i nadrobię braki. Świetnie, spotkanie sam na sam z kapitanem, który pewnie będzie oceniał, jak mi idzie. Stres sprawił, że nie mogłam nic zjeść na obiad, a może to i dobrze, jeśli walnie mnie tłuczek. Spadła na mnie ogromna presja, bo chciałam pokazać się jak z najlepszej strony. Zdobyć pozycję w drużynie, uznanie, pomóc wygrać Puchar Domów, bo wszyscy zdawali się mówić, że "w tym roku Puchoni mają w końcu duże szanse". Może i zdobyć przyjaciela? Nie śmiałam za bardzo o tym myśleć, przecież ja się z nikim oprócz Seaverów nie dogadywałam. Wzięłam Nimbusa 2015, którego wypolerowałam tak, że cały aż lśnił, wcisnęłam się w sportowy strój w barwach Hufflepuffu i poszłam niczym na skazanie do dormitorium przy kuchni. Serce waliło mi niczym młotem. Mogłam tylko liczyć na to, że jak już wzbiję się w górę to opanuję nerwy, latanie działało na mnie bardzo zbawiennie. Zawczasu przygotowałam sobie karteczkę, jakby chłopak nie wiedział, że nie mówię. Bo mógł jeszcze nie wiedzieć. Ciężko mnie było zapamiętać i domyślić się, że naprawdę jestem niemową, a nie po prostu nieśmiałą istotką, która szybko ucieka przed każdą interakcją międzyludzką. Podreptałam ku Jin-woo, zauważając, że jest sporo niższy ode mnie. Nie dziwiło mnie to jakoś bardzo, od zawsze przewyższałam niemal wszystkie dziewczyny, a często też właśnie chłopaków. Cześć! Nie wiem czy wiesz, ale na wszelkie wypadek od razu informuję, że jestem niemową. Mam nadzieję, że to nie będzie nam przeszkadzać w komunikacji. Wcisnęłam mu od razu zmięty pergamin w ręce, starając się spojrzeniem utrzymać kontakt wzrokowy chociaż łatwiej byłoby mi wlepić wzrok w buty. Może przynajmniej szybko minie nam podróż na polanę, gdzie miałam ćwiczyć.
Termin meczu inaugurującego sezon zbliżał się co raz szybciej. Nasz nowiuteńki skład miał się mierzyć z krukonami, ubiegłorocznymi zwycięzcami. To właśnie mecz przeciwko nim zaważył o tym, kto zdobędzie puchar. W tym roku nasz pojedynek miał być na starcie - czy to spotkanie będzie miało aż tak ważny wydźwięk, jak poprzednie? Przede wszystkim miał to być test naszych zdolności. Mieliśmy mały problem, bo po wycieczce związanej z meczem towarzyskim, z najbliższego meczu został wykluczony Terry. Byłam na niego wściekła, i to bardzo. Nie dość, że pozbawił nas punktów, to jeszcze jedno z ważnych ogniw. Miałam nadzieję, że Jin szybko znajdzie w jego miejsce zastępstwo. Na teraz, albo i na zawsze. Wiecie co w tym wszystkim najbardziej zakrawało na ironię? Wybrałam się dzisiaj poćwiczyć, i to nie byłoby niczym dziwnym, gdyby nie fakt, że moją parą była kapitan drużyny krukonów. Tak, tej samej, z której niedługo mieliśmy rozgrywać mecz. Tej samej, która będzie we mnie posyłać tłuczki, w celu wyeliminowania mojej osoby z rozgrywki. Głupota czy jakiś szalony plan? Niezależnie od odpowiedzi, umówiłam się z ze smoczą bohaterką na polanie niedaleko zamku. Miałyśmy tutaj duże pole do popisu, zarówno do ćwiczeń panowania nad miotłą, jak i tłuczkowania i uników. Przybyłam na miejsce, tachając zarówno swój sprzęt, jak i skrzynię z szamoczącym się w środku tłuczkiem. Miałam nadzieję, że nie zapomniałam o jakiejś ważnej rzeczy i nie będę musiała dylać z powrotem. Podobnie w przypadku jakości wykonania treningu, wolałam, aby wyszło mi lepiej niż ostatnio z Leroyem.