Dużo miejsca, spora odległość od lasu i wyjątkowo krótka trawa - to sprawia, że jest to świetnie miejsce nie tylko do spędzania czasu wolnego (na przykład na kocu), ale też do małych pojedynków na zaklęcia czy ćwiczenia latania na miotle.
Impreza księżycowa:
Księżycowe zakończenie
- Kolejny rok szkolny zakończył się się. Był on trudny i wymagający dla nas wszystkich. Mierzyliśmy się z wieloma niebezpieczeństwami i osobiście jestem dumna z tego w jaki sposób poradziła sobie nasza szkoła. W tym roku puchar domu należy do Gryffindoru, gratuluję owocnego roku! Szczególnie chcę podziękować wszystkim, którzy wspólnie z panem Lancasterem uratowali nasz księżyc! Aby uczcić jego powrót na nieboskłon, zakończenie roku nie odbędzie się w Wielkiej Sali, tylko na błoniach! Dyrektorka klasnęła w ręce, a wszystkie stoły oraz potrawy zniknęły i przeniosły się na błonia. Z oddali zaczęła grać muzyka, zapraszająca wszystkich na zewnątrz. Jako pierwsza z piedestału zeszła sama dyrektorka, odziana w długą, srebrzystą sukienkę. Ujęła pod rękę Pattona Craine'a, który wyglądał na bardzo dumnego z siebie po raz pierwszy od ery dinozaurów. Taka to pierwsza para poprowadziła hogwardzki korowód na błonia.
Te zaś rozświetlone są jedynie delikatnie, większość lamp to przedmioty magiczne, które odbijają światło księżyca. Ten dumnie świeci na nieboskłonie (na szczęście dla wilkołaków - nie w pełni). Wcześniej już wisiała informacja, by wszyscy na zakończenie roku ubrali się w świetliście. Cekiny, brylanty, świecidełka, a może faktyczna poświata albo magiczne mienienie się kolorami - interpretacja mogła być dowolna. Pod rozłożystym drzewem znajdował się parkiet, a dyrektorka poprosiła Archie Darlinga wraz z Anthonym Moosem, by przygrywali im podczas uroczystości. Odrobinę dalej stoją hogwardzkie stoły z jedzeniem, więc uczniowie nadal mogą zwyczajnie usiąść i porozmawiać. Pogoda trafiła się idealna, bo noc po raz pierwszy od dawna jest bardzo ciepła i przyjemna. Zaś rozglądając się po całym evencie, można znaleźć naprawdę wiele niesamowitych atrakcji. Pamiętajcie, że napoje na stołach są jedynie bezalkoholowe, więc jeśli próbujecie przemycać coś innego - robicie to na własną odpowiedzialność, dodatkowo rzucacie literką. Jeśli wylosowujecie samogłoskę - jakiś nauczyciel was złapał i na początku następnego roku czego was szlaban. Możecie uznać, że to półfabularny bądź zaczepić kogoś z kadry by was przyłapał!
Stół z przekąskami
Stoły uginają się pod najróżniejszymi daniami, prosto z kuchni. Skrzaty włożyły dziś bardzo dużo pracy w to, by wszystko wyglądało perfekcyjnie. Każde danie ma w sobie coś magicznego. Rzućcie literką, by dowiedzieć się co wybraliście i jakie są skutki waszej potrawy! Jeśli chcecie wiedzieć co jecie, musicie zajrzeć do spisu. Pamiętajcie, że będą one miały tylko jedną magiczną właściwość, opisaną poniżej. W niektórych literkach są podane dwie potrawy, wtedy zwyczajnie wybieracie którą wolicie by wasza postać zjadła. Nie częstujecie się obydwiema.
Potrawy:
A - Podstępna nóżka - Postać staje się zdecydowanie bardziej gadatliwa niż zazwyczaj. Efekt trwa jeden wątek. | Skaczący garnek - W kolejnym wątku postać może rzucić jedno zaklęcie z poziomu wyżej. B - Plumpki smażone - Działa jak amortencja na jeden wątek dla osób, które zjadły przyrządzoną potrawę. Uczucie odczuwają do osoby obok. | Smocze naleśniki - Każda postać, która skosztuje potrawy, przez dwa posty nieustannie płacze. C - Czarodziejskie Bliny - Danie sprawia, że postać w trakcie jednego wątku dużo częściej myśli o ukochanej jej osobie, niemal każda myśl jest jej poświęcona. Jeśli nie masz ukochanej/ukochanego wybierz sam o kim myślisz. | Stek z kołkogonka - Bąbelki faktycznie wypływają z ust postaci, kiedy mówi. D - Dahl - Przez cały wątek postać jest pełna energii i kreatywnych pomysłów. | Boodog - Twoja postać czuje otaczające je przyjemne ciepło. Przez cały wątek uszy postaci są zaczerwienione. E - Zupa ogonowa z Reema - Zupa znacznie zwiększa pewność siebie na jeden wątek. | Reem w kwiatkach - Przez jeden wątek, postać jest poddana nieznacznym efektom halucynogennym. Wydaje jej się, że niektóre przedmioty falują, inne się ruszają, bądź też zmieniają barwy. F - Płonocę pierożki - Postać przez ten wątek zionie ogniem, a także jest w dużym stopniu odporna na ostre potrawy. | Wściekłe kałamarnice - Do końca wątku, postać jest w stanie wytrzymać trzydzieści minut pod wodą. G - Gram Masala - Do końca wątku postać jest bardziej skłonna do próbowania nowych rzeczy, ryzykowania etc. | Grtis - Postać ma większą skłonność do mówienia o drastycznych rzeczach i lekką chęć do przemocy bądź widoku krwi. H - Hopki Ukropki - Postać ma ochotę na gry zręcznościowe. Sama zręczność postaci również wydaje się większa. | Kurczak z tindą - Postać czuje, jakby jej ciało samo się wyrywało do tańca. Ma wielką ochotę poddać się temu uczuciu i zacząć tańczyć. I - Złocisty feniks - przez jeden wątek, na postać oddziałują efekty eliksiru „Felix Felicis”, choć nie są one tak mocne, jak w przypadku zwykłego eliksiru. J - Omdlały Merlin - Postać przez wątek pachnie jednym ze składników potrawy. | Zapiekane paluszki - Postać do końca wątku ma ochotę coś podgryzać. Jedzenie lub towarzyszy.
Tańcząc z luaballami
Przebudzone istotny magiczne zrobiły wyjątek i dzisiaj również zaczęły tańczyć na parkiecie. Wynurzają się ze swoim nor, wychodzą z zakazanego lasu i uczestnicy imprezy mogą się do nich dołączyć. Jeśli znajdą sobie parę do tańcowania. Każda osoba z pary rzuca literką. Dotycząc was efekty zarówno waszej kostki jak i waszego partnera.
Tańce:
A - Lunaballa zaciąga was na parkiet i razem z wami tańczy, miziając się do waszych nóg. Ewidentnie próbuje połączyć was w bliskim uścisku. Musicie przetańczyć piosenkę nienaturalnie blisko siebie, bo inaczej lunaballa będzie smutno zawodzić, a tego chyba nie chcecie! B - Tańczycie tak niesamowicie, że aż kilka lunaballi was otacza i naśladuje wasze ruchy! Czy jest coś lepszego niż taka przygoda? Na pewno nie! Jesteście tak natchnieni, że macie jeden dodatkowy przerzut na tym evencie. C - Może nie jesteście najlepszymi tancerzami? Niestety podczas tańca wywalacie się niefortunnie, to pewnie wina parkietu! Rzućcie kołem tłuczkowej zagłady, by zobaczyć co sobie uraziliście i poszukajcie kogoś kto ma co najmniej 11 pkt z uzdrawiania, by was naprawił. D - Dziwna magia unosi was w powietrzu i nagle walcujecie sobie nad ziemią. Rzućcie kostką k6, by sprawdzić ile metrów nad ziemią szybujecie przez kolejne 2 posty. E - Tak pokracznie tańczycie, że nadepnęliście na lunaballę... No naprawdę, to trzeba być pierdołą albo potworem! Jeśli możecie co najmniej 10 punktów z ONMS możecie jej pomóc. Jeśli nie - znajdzie kogoś kto jej pomoże. Jeśli pozostawicie ją samej sobie, zajmie się nią profesor Opieki Nad Magicznymi stworzeniami, jak tylko zauważy wypadek. Ale pamiętajcie, że karma wraca. F - Lunaballe, świecący księżyc, niesamowity partner u boku... To wszystko sprawia, że aż chce się żyć! Przez następne dwa posty nie śmiejecie się po każdym wypowiedzianym zdaniu. Najwyraźniej co za dużo księżyc, to jednak niezdrowo. G - Jedna z lunaballi dosłownie próbuje was nauczyć swojego godowego tańca. Pokazuje dokładne ruchy i stara się wam zaprezentować sposób w jaki powinniście machać nogami. Rzućcie k100 - kto będzie miał wyższy wynik dostanie punkt z DA. Możecie też sami ustalić kto miałby lepsze szanse podłapać coś od lunaballi. H - Lunaballa wyraźnie chce, żebyś nie tylko tańczył - ale i zaśpiewał. Napisz, że to robisz i wstaw dwa wersy piosenki, którą wyśpiewujesz, a dostaniesz od niej prezent - liść lulka. I - Magiczne stworzenie coś wyraźnie od was chce. Kiedy się do niego pochylacie lunaballa znienacka liże wasze powieki. Może to słodkie, może niehigieniczne, ale orientujecie się, że widzicie znacznie wyraźnie niż zwykle do końca imprezy! Macie - 10 do wyścigu patronusów, jeśli będziecie w nim uczestniczyć. J - Jedna z lunaballi nie odstępuje was na krok, nawet po tym jak skończyliście tańczyć. Jeśli macie, 2 punkty z ONMS, napiszecie 3 posty na tym evencie, a potem dwie jednopostówki w której się nią opiekujecie - lunaballa może być wasza. Pamiętajcie, że będzie mieszkać w waszym mieszkaniu lub domu rodzinnym, nie w szkole.
Nocna kąpiel
Powróciła do nas woda księżycowa! Po długim zaniku księżycu wielu czarodziei rzuciło się na poszukiwania je i okazało się, że dostała ona jeszcze bardziej magicznych właściwości! W uroczym zakątku postawiona jest klimatyczna balia, do której możecie wejść. Jeśli spędzicie tam odpowiednią ilość czasu czyli mniej więcej 20 minut (w przeliczeniu na czarodziejowe - 2 posty), możecie rzucić kostką, bo do końca eventy i w kolejnym wątku (jeśli jest to po imprezie max. dzień) macie magiczne właściwości. Rzuć by dowiedzieć się jaką genetykę posiadasz: 1 - Hipnotyzer 2 - Pół - wila 3 - Animag 4 - Metamorfomagia 5 - Jasnowidzenie 6 - Legilimencja
Jeśli wylosujesz genetykę, którą już masz - możesz przerzucić kostkę.
Wyścigi patronusów
Co jakiś czas Edwin Harrington zaprasza uczniów na tor przeszkód dla patronusów. Musicie wyczarować swojego pomocnika i przebiec nim skraj zakazanego lasu, po drodze zaliczając jak najwięcej obręczy powieszanych na gałęziach albo lewitujących między drzewami. Oczywiście w jak najlepszym czasie. Nagroda jest warta świeczki, bo wygrany wyścigu otrzymuje własną, spersonalizowaną maskotkę w kształcie waszego patronusa! Za drugie miejsca - macie magiczną lunaballę na pocieszenie. • Rzucacie kostkę k100. Im mniej tym krótszy czas pokonania trasy. Do tego rzucacie k6, by sprawdzić ile obręczy zauważyliście. Za każdą obręcz odejmujecie sobie 6 punktów w k100. Czyli jeśli wyrzucicie 6, odejmujecie sobie aż 36 punktów. • W tym wypadku siła waszego czaru nie ma znaczenia, nie macie więc modyfikatora kuferkowego. Za to odejmijcie sobie 20 punktów z k100 za cechę Świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość). • W wyścigu uczestniczą 4 osoby. Koniecznie umieśćcie kod, który mówi o tym, że uczestniczycie w zawodach i napiszcie którą osobą jesteście. Kiedy 4 osoby podejdą do zawodów i macie najniższy wynik - wygrywacie. Edwin prosi byście poczekali i wkrótce dostaniecie waszą zabawkę. Kiedy dostaniecie ją do kuferka - możecie uznać że Edwin wam ją przyniósł. • Atrakcja tylko dla osób, które nauczyły się patronusa. Trzeba było odwiedzić Darrena jak robił ćwiczenia, leniwce.
Kod
Kod:
<zg>Atrakcja:</zg> <zg>Trwające efekty:</zg> <zg>Wyścigi patronusów:</zg>Pozostawiasz to tylko jeśli chcesz uczestniczyć w wyścigu. Wpisz tu: Pierwszy/drugi/trzeci/czwarty uczestnik. Sprawdź osoby nad Tobą by zorientować się który jesteś. Kiedy zobaczysz, że jesteś czwarty - wszyscy mogą rzucić. W kolejnym poście umieście tutaj: swoje k100 - odpowiedni wynik k6 - ewentualne modyfikatory = wynik
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Uśmiechnął się na widok @Lucas Sinclair. -Śmiało, nie opatentowałem jeszcze stania pod drzewem. - Przesunął się lekko, by ślizgon mógł spokojnie skorzystać ze schronienia przed ulewą. -Miło z jej strony, że dba o to by nie zabrakło nam świeżego powietrza, ale serio gorszej pogody nie mogła wybrać? - Dla zasady postanowił trochę ponarzekać, żeby skrócić sobie oczekiwanie na lekcję. W końcu pojawiła się i Cortez, która za zadanie dała im dzisiaj ćwiczenie Protego. -No elo mordo. Gotowy poobijać trochę kuklanych mordek? - Zaczepił Felka, gdy okazało się, że to on będzie jego dzisiejszym partnerem na zajęciach. Gotowy do walki uniósł różdżkę i czekał na atak swojego sztucznego przeciwnika. Długo nie musiał prosić, aż pierwsze zaklęcie poleciało w jego stronę. Szybko wypowiedział formułkę i już mógł się cieszyć piękną tarczą i brakiem wpierdolu. -Tak się bronią ślizgoni! - Zażartował i zaczął patrzeć, jak poradzi sobie Felek z tym zdaniem.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Obserwował, spoglądał na przychodzących uczniów, kiedy to usta miał zamknięte, a na sobie prostą kurtkę, z której to nie rezygnował. Wsłuchiwał się powoli w słowa, kiedy to na polanę przybyła profesor Cortez, którą odpowiednio respektował. Spojrzenie czekoladowych oczu, kiedy ręce miał splecione z tyłu między palce, przeszyło dość typowo, jak zawsze zresztą, wyraz twarzy, starając się z niego cokolwiek wyciągnąć. Sam zachowywał neutralność, odcinając się od emocji, które to zazwyczaj prowadziły go na złą drogę, zamiast kroczyć po tej pozornie prawidłowej. Jeżeli ktoś tu jest ślepcem, który jedynie brnie do przodu, to jest to właśnie on - Felinus Faolán Lowell we własnej postaci. Nie bez powodu ciche westchnięcie wydobyło się z jego ust, kiedy to usłyszał, co mają robić na lekcji, opierając się ramieniem o Maximiliana, by następnie trącić go łokciem czepliwie i tym samym poczekać na dalsze polecenia. Oddychał spokojnie, starając się zrozumieć naturę Protego, które to zawsze wystosowywał dobrze. Najprostsze zaklęcie, prawda? Nie bez powodu przecież los się do niego czasami uśmiechał i mógł je rzucić niewerbalnie, chociaż tak naprawdę nie wiedział, z czym będą mieli do końca do czynienia. Zawsze los działał przeciwko jego myślom, w związku z czym nie przyzwyczajał się do smaku słodkiego zwycięstwa, ustępując miejscu gorzkiej porażce. — Patrz, nieważne, co zrobimy, a i tak nas przydzielą. — zaśmiał się, niemniej jednak na niezbyt długi okres czasu. Ten biały kruk go niepokoił. Cholernie. Miał okazję się z nim spotkać podczas przebywania w gabinecie Cortez i zauważał w nim dziwne, ludzkie oblicze. Oczy. Oczy, które nie pasowały. Albinizm, który jest tak nietypowy wśród stworzeń, że rzadko kiedy udaje się dostać młodego kruka z tymże umaszczeniem, tudzież deformacją. Niemniej jednak nie dawał po sobie tego poznać; forteca myśli była doskonale zabezpieczona. — Dawaj, spróbuj pierwszy. Może akurat tobie kuklane istoty obiją mordę. — oczywiście, jak zawsze, postanowił się wpierdolić tam, gdzie go nie było trzeba. Popchnął go delikatnie w stronę magicznego fantoma; nie bez powodu obserwował poczynania przyjaciela, który dał sobie nieźle rady z istotą, która to cisnęła w niego czarem. Podniósł brwi do góry i gwizdnął. — No, ładny łut szczęścia, Max. Ciekawe, jak się obronicie, gdy stracicie różdżki. — otóż tutaj zabrzmiał dwuznacznie, nawet o to mu chodziło. Nie ma to jak stracić męskość w obliczu zagrożenia; wtedy wychodzą na wierzch pierwotne instynkty. Skupienie skierowane do różdżki pomogło mu powoli osiągnąć zamierzony efekt. Kiedy to wystarczająco przekierował własne myśli na manekina, który cisnął w nim jednym zaklęciem, bez problemu się przed nim obronił, wystosowując dobrą tarczę, która odbiła atak; nie bez powodu odszedł od niego, ciesząc się z własnego, prostego rezultatu. Na szczęście niczego nie zepsuł... na szczęście. Jakimś cudem przy jego nieustannym pechu, wszystko szło obecnie jak najbardziej w porządku. Przepływ magii w rdzeniu był odpowiedni, pozbawiony jakichkolwiek zakłóceń. I nic go nie zabolało! A to jakiś cud.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Po długiej chwili oczekiwania pojawiła się i ona. Władca ciemności, nietoperza mama, dementor w spódnicy. Wraz z jej przyjściem ucichły wszelkie szmery. Julia była w stanie przysiąc, że i wiatr przestał wiać, a ptaki ćwierkać. Zachowała tę myśl jednak dla siebie. Podobnie jak tę drugą, że protego to się uczyli w pierwszej klasie i że potrafiłaby rzucić to zaklęcie nawet po porządnej czarce przepalanki Avgusta. Mimo to, skoro już pofatygowała tu swoje cztery litery, to wypadałoby wykonać to, co do niej należało. Idąc w kierunku własnego manekina, zaszła od tyłu @Freddie Moses i dyskretnie uszczypnęła ją w tyłek, żeby zwrócić na siebie jej uwagę. Wcześniej Pani Jasnowidz nawet nie raczyła się z nią przywitać. Jak niemiło.
- Spójrz na mnie swoim trzecim okiem i powiedz, że nie skończę jak ona – szepnęła do ucha przyjaciółki, wskazując na Cortez. – Masz ochotę na wieczorne szwędanie się po zamku i coś mocniejszego? Znalazłam ostatnio ciekawy bar, prowadzony przez zbuntowanego skrzata, który za słoik ogórków zrobi ci takiego drina, że ci się wszystkie czakry otworzą – dodała konspiracyjnie. Kiedy już sobie wszystko wyjaśniły, podeszła do magicznego przeciwnika, stanęła obok Arli i widząc, że ta jeszcze nie jest gotowa, by zacząć, zbliżyła się do manekina. W jej kierunku po chwili mknął już czarodziejski płomyczek. Zamachnęła się więc swoim magicznym patyczkiem, w myślach inkantowała protego, a płomyczek odbił się od chroniącej jej bariery.
Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Czw 12 Lis 2020 - 18:55, w całości zmieniany 1 raz
Nauczycielka i cała jej otoczka nie robiły na Arleigh żadnego wrażenia. Kiedy ma się na koncie bliskie spotkanie trzeciego stopnia z Patolem, żaden nauczyciel nie robi na tobie wrażenia. No, może profesorem miśkiem w dzikiej szarży. Ale na to spuśćmy życzliwą zasłonkę zapomnienia. Pomachała radośnie w stronę Fredki i kiwnęła Brooks głową, pozwalając jej zacząć. Poradziła sobie sprawnie, a odbite zaklęcie poleciało gdzieś hen, wysoko. Arli zaklaskała entuzjastycznie i zajęła miejsce przed manekinem. Różdżkę miała w ręce opuszczonej luźno wzdłuż tułowia. Trzymanie jej uniesionej przed twarzą byłoby według niej jawnym oszustwem - wszak nigdy nie wiadomo, kiedy i skąd nadejdzie atak. Charakterystyczny, czerwony błysk wtłoczył jej do serca adrenalinę. Błyskawicznie zatoczyła różdżką półkole, myśląc o formule zaklęcia. Niewerbalki szły jej ostatnio coraz lepiej, do tego stopnia, że nie musiała już nawet myśleć o inkantacji, po prostu ją... Czuła. Czy coś w tym stylu. Za różdżką rozlała się półprzeźroczysta, biała smuga, która stężała, kiedy tylko trafił w nią niematerialny pocisk. Arla odskoczyła, ale całkiem niepotrzebnie. Kolejny rykoszet pofrunął na bok, tym razem godząc w trawę. - Armstrong jeden, Brooks jeden, manekin dupa. - Zawyrokowała i przybiła Brooks piątkę. Założyła ręce na piersiach i spojrzała na inne pary. Skinęła głową Maxiowi, kiedy dostrzegła, że także świetnie sobie poradził. Podobnie Lowell. Szczerze mówiąc, nie spodziewała się z ich strony widowiskowej kompromitacji, chociaż z pewnością by na nią nie narzekała. - Brawo panowie, trenujecie przed obroną dam swoich serc, czy własnych tyłków? - Rzuciła zaczepnie, ale uśmiech, który im posłała, był szczery i serdeczny.
Ledwo przybiegłam zdyszana, a tu już pojawiła się Beatrix, która postanowiła nas dziś pouczyć protego. Nie to, że coś, ale mam wrażenie, że to raczej przydałoby się bardziej pierwszej klasie, czy tam jedynemu młodemu uczniowi tutaj, a nie akurat nam. Ale co tam mam do gadania, w końcu nigdy nie byłam żadnym mistrzem zaklęć i takie tam. Nauczycielka rozdziela nas w pary i posłusznie drepczę za moją partnerką, w buzi miętoląc swoją miętówkę. Kiedy znienacka czuję złapanie za dupę, aż podskakuję w miejscu i obracam się, gotowa zajebać nie bacząc na aż dwójkę nauczycieli stojących obok. Jednak kiedy widzę kto to, moja złość prędko zamienia się w mój szalony uśmiech. Zamykam oczy, udając, że faktycznie mogę tak zajrzeć w przyszłość. - Skończysz jeszcze gorzej. Twój kruk będzie ci srał na ramię nawet częściej niż ten Beatrix i będziesz zastępcą Fawley'a - oznajmiam udając poważny ton, który nijak nie pasuje do późniejszego uśmiechu. - No pewne, z tobą kurwa, nawet ogórkami postaram się najebać - powiedziałam nie mając pojęcia o czym dokładnie mówi i klepiąc po ramieniu przyjaciółkę. Na radosne machanie jej nadpobudliwej towarzyszki, unoszę uprzejmie rękę, odmachując dziewczynie, a potem ruszam z powrotem ku Gryfońskiej kompanki, z którą mam być w parze. - Protego - mówię odrzucając z niezbyt wielką gracją zaklęcie kukły i odwracam się ku Morgan, przyglądając się dziewczynie, która obecnie była z mojego roku, a wcześniej chodziła jakąś klasę niżej. - Freddie jestem - przedstawiam się jakże kulturalnie znacznie niższej ode mnie dziewczyny, do której muszę się dosłownie pochylać lekko.
Przez chwilę jej wzrok skierowany był w zupełnie innym kierunku, z którego dobiegła ją nieco głośniejsza rozmowa toczona między innymi uczniami. Niemal automatycznie zerknęła w ich kierunku, by zorientować się czy na pewno wszystko w porządku. Z początku nie zauważyła Ślizgonki, która stanęła tuż obok niej. Uwagę zwróciła na nią dopiero w momencie, gdy dziewczyna szturchnęła ją łokciem, a Japonka odwróciła głowę w jej stronę racząc ją ciepłym spojrzeniem ciemnobrązowych oczu. - Nic się nie stało - jej głos zabrzmiał łagodnie, a usta ułożyły się w delikatny uprzejmy uśmiech, ale Ślizgonka nie patrzyła na nią. Zamiast tego wpatrywała się w jakiś punkt w oddali. Z niewiadomego powodu Kanoe zmieszała się nieco, nie bardzo wiedząc jak powinna się zachować. Całe szczęście z tego całego festiwalu niezręczności wyrwała ją Cortez, która pojawiła się wkrótce na polanie i zaczęła tłumaczyć na czym polegać będzie pierwsza część lekcji. Posłusznie ustawiła się razem ze Ślizgonką przy wyznaczonym im manekinie. Oby tylko się przed nią nie zbłaźniła. Zacisnęła palce na różdżce trzymanej w dłoni i czekała na atak, który miał nadejść. I nie musiała czekać zbyt długo. Już wkrótce w jej kierunku pognało jakieś wredne zaklęcie. Całe szczęście udało jej się szczęśliwie rzucić zaklęcie i to w formie niewerbalnej, odbijając atak kukły. Chyba jednak radziła sobie z zaklęciami o wiele lepiej niż sądziła. Mogła naprawdę poczuć ukłucie satysfakcji związane z tym, że udało jej się poprawnie wykonać zadanie.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Uśmiechnęła się do Victorii gdy i tym razem zostały przydzielone do tego, by pracować w parze. Zapowiadała się kolejna cudowna współpraca, bo nie mogło być inaczej. Miała nadzieję, że te zajęcia będą należały do ekscytujących i czeka je coś bardziej skomplikowanego niż takie sobie rzucanie zaklęć i bronienie się przed atakami jakiś kukieł. Spojrzała jedynie na manekina, który znajdował się przed nią i sięgnęła ku cedrowej różdżce jak zwykle spoczywającej u jej boku. Kiedy tylko zauważyła wrogie zamiary manekina wykonała odpowiedni gest, rzucając niewerbalnie (bo jakżeby inaczej) szybkie i proste Protego. Nie wymagało ono od niej większego wysiłku. Oby tylko później ten stan uległ zmianie i zadania na lekcji przedstawiały wyższy poziom trudności.
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Para:@Lucas Sinclair Kosteczka:2 a dorzut nieparzysta; drugi rzut 1 (ze względu na punkty w kuferku) Dodatkowo: +1 pkt dla domu
Ledwo doszedł do siebie, a tu nagle znikąd pojawiła się totalnie wychillowana Cortez, jak gdyby nigdy nic, jakby wcale się nie spóźniła (skoro sam nie został przyłapany to przyznał sobie prawo do niemego narzekania w stosunku do Beatrix). Zadanie, które dla nich przygotowała na początek, wydawało się całkiem proste. Jak zwykle musieli pracować w parach – tę metodę stosowali niemal wszyscy nauczyciele, co oznaczało jedno – wszyscy korzystali z tego samego przestarzałego podręcznika „jak przeprowadzić super lekcję w Hogwarcie – zrób to sam”. Gdy skończyła mówić, podszedł do swojego towarzysza niedoli, świeżo upieczonego prefekta Slytherinu. - Siemanko – przywitał się z serdecznym uśmiechem i wyciągnął różdżkę. – Znasz tego nowego typka? – zagaił, bo pierwszy raz widział na oczy faceta, o którym wspominała Cortez. Czy to kolejny kasztan, któremu w życiu nie wyszło, dlatego postanowił zająć się kształceniem przyszłych światłych i młodych umysłów na kurwidołku Hampsona? Na to wyglądało. – Dobra, to ja zacznę, miejmy ten festiwal żenady za sobą – wyszczerzył się szeroko. Doskonale znał swoje umiejętności, jeśli chodziło o ten przedmiot. Nie był w zaklęciach najgorszy, wszak od dziecka szkolili go na aurora, ale niechęć do wszelakich inkantacji często powodowała, iż ponosił sromotną porażkę. Tak też było i tym razem. Ustawił się naprzeciw śmiesznej kukły i z różdżką w gotowości, czekał na jej atak. Ten nadszedł znienacka; nie zdążył się obronić, poleciał w tył z taką mocą, że zdążył w locie pierdolnąć finezyjnego fikołka, ostatecznie lądując na ziemi. Pomasował się po obolałych lędźwiach i wstał, otrzepując spodnie. – Ugh, co do kurwy – mruknął cicho do siebie pod nosem. – Spróbuję jeszcze raz, ok? – spojrzał na Lucasa, a gdy ten się zgodził, ponownie ustawił się przed kukłą. Druga próba poszła mu o wiele lepiej. Poprawnie rzucił zaklęcie Protego, w imponujący sposób broniąc się przed atakiem. – Do dwóch razy sztuka! – zaśmiał się i dygnął przed Ślizgonem, a następnie ustąpił mu miejsca.
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
KOSTKI DO PRZERZUTU NA ZAKLĘCIE PROTEGO nie wykorzystane udane za 1 razem PARA:@Cassian H. Beaumont i Wiktor Krawczyk GRUPA:10 KOSTKA: 5 KUFWREK:1 +1pkt dla żółtych
Puchon patrzył przez cały czas na resztę uczniów jak sobie radzą z kukłami. Nie, żeby coś do nich miał z osobna... po prostu z nudów wyobrażał sobie różne rzeczy. W końcu Protego Proste zaklęcie. Zaklęcie tarczy Serio? Taka podstawa? Do tego na kukle? wykonał ruch różdżką (na sucho).Tylko żeby się udało. Ustał pewnie naprzeciw manekinowi, myślał tylko o tym, że chciałby wielu osobom skopać tyłki. -Protego!-Rudzielec wypowiedział zaklęcie szybko, ale wyraźnie. Był pewny siebie, a to podstawa udanego zaklęcia.Prawda? Nawet chłopakowi ręka nie drgnęła podczas obrony idealnie rzucił zakęcie i to za pierwszym razem, ciekawe jak koledze pojdzie.
Victoria nie była jakoś szczególnie zdziwiona z powodu tego, iż przyszło jej ponownie pracować z Violą. Miały ze Strauss naprawdę wysoki, dość zbliżony poziom, nic zatem dziwnego, że pracując na zajęciach dość często pochylały się nad zaklęciami wspólnie, bo mimo wszystko było w nich wiele spraw, nad jakimi mogły dyskutować, czy jakie mogły poprawnie przećwiczyć. Teraz mieli zacząć od czegoś naprawdę prostego, ale Brandon musiała być bardzo rozkojarzona, może chciała zapytać o coś swoją towarzyszkę, a może chciała jej przekazać jakąś myśl, która jej nie odstępowała od dłuższego czasu, cokolwiek to było, nie zdążyła zabrać się za rzucanie zaklęcia i już wylądowała na ziemi. Protego było tak dziecinnie prostym zaklęciem, ale Victoria dostała nauczkę, żeby nieco bardziej się koncentrować, chociaż musiała przyznać, że taki prztyczek, jaki właśnie otrzymała, był zupełnie niczym w porównaniu z zaklęciami, jakimi obrzucał ją jakiś czas temu Gard.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Ignacy Mościcki
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Ignacy odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że faktycznie to właśnie profesor Cortez się spóźniła i prawdopodobnie uda mu się uniknąć jakichkolwiek konsekwencji za swoje drobne spóźnienie. Pomimo tego, że miał już przygotowane parę wymówek to zdecydowanie nie miał tego dnia zbytnio ochoty na próby wybraniania się z takiej sytuacji. Wiadomość o tym, że tym razem nie został przydzielony do Cassiana, przyjął ze względnym spokojem i tylko poklepał chłopaka po ramieniu, a następnie ruszył we wskazanym przez nauczycielkę kierunku. Po przywitaniu się ze swoim partnerem z domu węża podjął decyzję o tym, że zmierzy się z manekinem jako pierwszy. Gdy już się przygotował do tego jakże trudnego i wymagającego starcia, stanął naprzeciwko swego przeciwnika, starając się zapomnieć o wszystkich rzeczach i dylematach, które mogły go rozpraszać. Jeśli miało mu się powieść, to musiał przestać na moment myśleć o swoich problemach i ewentualnych problemach, z którymi musiałby sobie radzić w nadchodzących dniach. Tylko spokój mógł go uratować. – Protego! – zawołał, wykonując odpowiedni ruch różdżką, gdy zauważył ruch ze strony manekina. Magiczna bariera momentalnie wyrosła przed puchonem, skutecznie powstrzymując wycelowany w niego urok. Huh, może jednak nie będzie tak źle.
Ignis C. Hodel
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.74 m
C. szczególne : powolne flegmatyczne ruchy, blada skóra, puste spojrzenie
Kuferek: 20 pkt Kostka:1 | +1pkt dla Slytherinu Para:@Yuuko Kanoe
Słyszy jej słowa, wypowiadane łagodnie i gdyby odwróciła się do puchonki, zapewne ujrzałaby jej uroczy uśmiech. Nic jednak takiego się nie dzieje. Ignis niczym zahipnotyzowana wpatruje się w dal, może w coś konkretnego, ale nawet jeśliby ktoś chciał się dowiedzieć, co to jest — nigdy by się nie dowiedział. Chwila czekania, ciszy i zjawia się ona. Profesor Cortez, która wita się tak energicznie, że to aż przeraża. Jednak Hodel w żaden sposób nie reaguje. Słucha objaśnienia Beatrix, dotyczące dzisiejszej lekcji. Nadal jednak nie drgnie, nawet się nie uśmiecha, kiedy pada, z kim o to będzie w parze. Wystarczyło stanąć obok Kanoe, jakie to proste. Jedyna myśl, jaka przychodzi jej w tej chwili to fajnie i szybko odchodzi, ponieważ nic więcej tu nie potrzeba. Nie przejmuje się, że w przyszłym miesiącu zapewne zajmą się zaklęciami niewerbalnymi, ani tym, że pan Reginald jest tu po to, aby się krwią za bardzo nikt nie zalał. Podążyła za Yuuko, która jako pierwsza ustawiła się przy ich kukle. Dziwne to było, kiedy pani profesor mówiła o manekinie niczym o żywej osobie, która nas zraniła i ponownie zamierzała to zrobić. To głupie niby czemu miało to służyć? Hodel nie zastanawia się nad tym zbyt długo. Wyjmuje różdżkę, kiedy przychodzi jej kolej i czeka na atak sztucznego przeciwnika. Wiązka zaklęcia sunie w jej stronę, by następnie odbić się od jej idealnej tarczy. Żadnego zachwiania, drgnięcia ręki. Teraz następuje ten moment, kiedy Ignis spogląda na Yuuko. - Nieźle nam poszło. - Mówi i mimo że jej oczy nie wyrażają żadnych pozytywnych emocji tak samo, jak mimika jej twarzy, w jej głosie słychać coś subtelnie przyjemnego.
- Chyba chce nas hartować, żebyśmy byli gotowi "walczyć" w każdych warunkach atmosferycznych - odparł rozbawiony na słowa @Maximilian Felix Solberg. Jednak nie zdążyli pogawędzić sobie dłużej na temat zamiarów Cortez, bo nauczycielka pojawiła się wreszcie na horyzoncie i rozpoczęła lekcję. - Cześć. Pierwszy raz widze kolesia na oczy. Może to asystent... - odpowiedział, witając się wcześniej z @Aslan Colton, który zwrócił uwagę na obecność Reginalda von Bergera (jak przedstawiła mężczyznę Beatrix). Zaśmiał się tylko pod nosem na kolejne słowa Krukona, po czym machnął ręką w stronę kukły, na znak żeby czynił honory rozdziewiczenia jej... Widząc, jaki piruet chłopak zrobił za pierwszym podejściem do zaklęcia, obawiał się, że to Protego może być ich gwoździem do trumny tego dnia. Nie widział problemu aby Aslan spróbował ponownie obronić się przed atakiem kukły, a kiedy tym razem tarcza mu wyszła przyklasnął nawet koledze. - Mistrzu - zwrócił się do niego, schylając głowę na znak szacunku, po czym zaśmiał się i zajął jego miejsce, z różdżką wyciągniętą przed siebie, aby po chwili wypowiedzieć formułę zaklęcia. I co? Obróciło go tak samo jak Coltona w powietrzu i tak samo jak Krukon wylądował na plecach kilka metrów dalej. Przez kilka sekund tak po prostu leżał, jakby nie wiedział co tu się właśnie odpieprzyło, a kiedy się podniósł, posłał kukle lodowate spojrzenie. - Strzelam focha - rzucił do Aslana żartobliwie.
Czekam sobie z kapturem na głowie, kiedy dopada mnie Cali. Od razu widzę jak bardzo musiał się spieszyć, bo brzmi jakby przebiegła nie wiadomo ile. - A myślałam, że trochę poprawiłaś formę po tych dwóch miesiącach w wieży krukonów - śmieję się, trochę odsuwając kaptur, żeby widzieć cokolwiek poza niewielką przestrzenią na wprost. - Jestem pewna, że zajęcia na zewnętrz miały być miłe. Podobno uczniowie lubią niestandardowe lekcje a chyba za takie uchodzą te na błoniach, chociaż ostatnio to chyba standard - wyjaśniam Cali i akurat wtedy przychodzi w końcu nauczycielka, razem z jakimś dziwnym gościem, któremu patrzy z oczu tak, że nie miałabym ochoty mieć z nim do czynienia na osobności. Słucham jak tłumaczy nam co mamy robić - całkiem zwyczajne ćwiczenie, chociaż to, że manekiny rzucają zaklęciami oznacza, że raczej za każdym razem się im uda i serio trzeba się bronić. Idziemy z Cali do jednego z manekinów a ten od razu zaczyna atakować. Nie za bardzo jestem na to gotowa i nim dotrze do mnie jego zaklęcie to co prawda udaje mi się wyczarować jakąś tarczę, ale jest ona tak słabiutka, że znika przy zetknięciu z atakiem. A ten okazuje się być tyle mocny, że odrzuca mnie do tyłu i upadam na tyłek. - Może tobie pójdzie lepiej - mówię trochę pod nosem ale na tyle, że Cali może usłyszeć. Właśnie dlatego wolę latanie i eliksiry - widać używanie różdżki nawet do takiego prostego zaklęcia niespecjalnie mi wychodzi.
Cassian H. Beaumont
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170
C. szczególne : Średniej wielkości znamię w kształcie krzyża pod okiem; Silny, szkocki akcent
W ostatnim czasie nie uznawał już rozróżnienia na coś co było banałem, a na coś niezwykle trudnego. Niejednokrotnie bowiem okazywało się, że to co powinno znajdować się w małym palcu, jeżeli chodzi o wszelką wiedzę przez niego zgromadzoną stawało się górą nie do pokonania. I z drugiej strony, coś co dość mocno wykraczało poza jakiekolwiek jego najśmielsze przypuszczenia stawało się tym, co wychodziło mu lepiej niż dobrze. Zatem słysząc o tym co będzie tematem dzisiejszych zajęć lekko się wyprostował i zesztywniał. Oczywiście ustawił się blisko swojej pary, kiedy już został wyczytany. Posłał przyjazne spojrzenie kolejnemu puchonowi, którego przyszło mu poznać w Hogwarcie i rozejrzał się wokół siebie obserwując zmagania wszystkich uczniów.
Odetchnął delikatnie z ulgą widząc raz po raz jak kolejni uczniowie lądują na ziemi na skutek zaklęcia miotanego przez manekina. Nie posądzał siebie o to, że mógłby nie wyczarować tarczy, bardziej chodziło o refleks, który... Potrafił go zawieźć. Jak chociażby wtedy, kiedy ćwiczyli wraz z Odeyą zaklęcia na sobie nawzajem. Momentalnie jego lewa ręka powędrowała w kierunku włosów, które próbował przeczesać wierzchem dłoni. Niestety, nadal nie odrosły...
Kiedy jego kompanowi z grupy udało się odnieść sukces posłał mu po raz kolejny przyjazny uśmiech i samemu ustawił się naprzeciw manekina. Niestety... Nim jakkolwiek zdążył się przygotować, z czym oczywiście wcale się nie spieszył, zaklęcie już zdążyło wystrzelić, a z całego rzucania zaklęcia pozostał jedynie głuchy dźwięk pierwszej sylaby, której kontynuację dość brutalnie przerwano.
Uderzając mniej szlachetną częścią pleców w ziemię wykrzywił się grymaśnie. Niemniej... Mimo lekkiego bólu jak najszybciej podniósł się z ziemi i otrzepał z kurzu... - No, sprawdziłem manekina - działa. - Zażartował, mimo tego, że smak goryczy związany z porażką wypełniał nadal jego usta.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
- Dzień dobry! - wesoło i uprzejmie odparła dziewczynie w wielkiej kurtce po pierwszej zaczepce, chcąc jasno zasygnalizować, że nie miała zamiaru żywić żadnej urazy. Być może nawet przydała się im ta drobna stłuczka na wybudzenie się do nadchodzących zajęć. Czasu na dyskusję nie miały jednak zbyt wiele z racji rozpoczynających się zajęć i zaczepek Brooks, więc Gryfonka ograniczyła się jedynie do zareagowania na przebieg zajęć. - A już myślałam, że to prawdziwe duchy. - skomentowała z bólem po tym, jak Cortez odsłoniła zawartość znajdujących się na polanie prześcieradeł. Przymrużyła oczy, spodziewając się z ich strony jakiegoś pogromu. Ostatecznie raczej nie były tu dla zabawy, co zresztą Beatrix sprawnie im wyjaśniła. Napomykając po drodze, że przez resztę roku szkolnego, czy im się to podobało, czy nie, polecą zaklęcia niewerbalne. Nie potrzebowała wyobraźni, aby próbować bronić się przed klątwami. Wystarczył jakikolwiek rozsądek i podstawowe instynkty przetrwania. Choć zdawała sobie sprawę, że niektórym mogłaby ta wskazówka pomóc. Mniej lub bardziej. Skoro miało być niewerbalnie, uznała, że pora wyprzedzić fakty i swoje zaklęcie zastosowała bez wymawiania. W odróżnieniu od wielu osób wolała tę bardziej podstawową formę - deklarującą zamiary. Nawet, jeżeli często w jej doświadczeniach wiązało się to z niepowodzeniami. Tym razem jednak poskutkowało bez kłopotów. Odetchnęła. - Moe. - przedstawiła się i zamrugała w odpowiedzi, nie spodziewając się w siódmej klasie jeszcze jakichś zapoznawanek. A może za często przebywała w jakimś swoim, względnie zamkniętym gronie? - Masz już kandydata na zostanie srającym krukiem Brooks? - zapytała zdradzając się trochę z podsłuchiwaniem, ale intencje miała czyste. Jak na to, że zaczynała sobie wyobrażać Cortez zamienioną w ptasiego posłańca z nadwagą.
Ostatnio zmieniony przez Morgan A. Davies dnia Nie 15 Lis 2020 - 18:38, w całości zmieniany 1 raz
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Wyglądało na to, że to jednak nauczycielka się spóźniła, ku której od razu zwrócił swoje ciemnobrązowe ślepia, gdy tylko pojawiła się na polanie i po krótkim wstępie od razu przeszła do rzeczy. Uniósł nieznacznie brew, gdy wyjaśniła im na czym będzie polegało ich pierwsze zadanie, bo jednak… spodziewał się czegoś bardziej wymagającego i spektakularnego niż rzucanie protego do ochrony przed ciskającymi zaklęcia kukłami, choć z drugiej strony brzmiało to jak całkiem przyjemna rozgrzewka, bo jeszcze nie zamierzał spisywać tych zajęć na zupełne straty – może dalsza ich część będzie tak zajebista, że aż wymiecie ich z butów czy coś? Skinął głową Mościckiemu, z którym miał dziś współpracować, by następnie wraz z Puchonem skierować się ku kukle oznaczonej numerem ich duetu. Starszy chłopak zdecydował się pójść na pierwszy ogień, więc rudzielec stanął nieco z boku i z założonymi rękami obserwował, jak sobie radzi. A poradził sobie bezbłędnie, z odpowiednim refleksem stawiając magiczną tarczę i odbijając rzucone przez manekina zaklęcie, prawdopodobnie jakiegoś oszołamiacza, sądząc po tym jak kilkoro innych ćwiczących lądowało na czterech literach po nieudanej obronie. Stanął trochę nonszalancko przed ‘oponentem’, bo co w końcu mogło pójść nie tak, gdy tylko nadeszła jego kolej i ledwie zdołał unieść różdżkę, a kukła już zaatakowała. Próbował się jakoś ratować, ale wykonał przy tym tak niedbały ruch nadgarstkiem, że magiczny badyl najwyraźniej nie zaskoczył i protego kompletnie mu nie wyszło. Brawo, mistrzu. W związku z tym oczywiście oberwał tym prostym urokiem i to tak mocno, że nie tylko go odrzuciło do tyłu, ale do tego jeszcze został jakimś akrobatą za pięć sykli, wykonując salto w powietrzu i ostatecznie lądując tyłem do manekina. — O kurwa… — mruknął bezgłośnie pod nosem, podnosząc się po kilku sekundach bezczynnego leżenia oraz mrugania – jakby usiłował ogarnąć co tu się właśnie odjebało – do siadu i lekko potrząsając głową, żeby wyzbyć się oszołomienia. Zaraz potem podniósł się z ziemi, strzepując trawę i pył ze spodni. Może jednak zbyt lekceważąco do tego podszedł…?
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Odwzajemnił ten miły gest, którego... właściwie się nie spodziewał. Zaskoczenie jednak było przyjemne i towarzyszyło mu przy tym ogromne ciepło, kojąco rozlewające się po całym ciele. Nie hamował uśmiechu. Również wtedy, gdy wspomniała o popełnianiu kolejnej... zbrodni. I może normalnie nie szukałby w tym żadnych podtekstów, ale coś mówiło mu, że za tymi słowami kryło się o wiele więcej. - Gdzie byłem? Dobre pytanie. Sam nie wiem, chyba wszędzie i... nigdzie. - ależ filozoficznie. Znów zabrzmiało to lepiej w jego głowie, niźli wypowiedziane na głos. Zanim jednak zdążył coś dopowiedzieć, to przyjął na siebie rozgrzewające zaklęcie od Lary, które utrzymało przyjemne odczucie sprzed chwili. Podziękował jej, a potem... potem przyszedł czas na lekcję. - Podobno na naukę nigdy nie jest za późno, może jeszcze jest dla mnie szansa. - zaśmiał się, podchodząc bliżej zaczarowanego manekina, z którym przypadło im pracować - Może się przed Tobą nie zbłaźnię, to możliwe? - mrugnął zaczepnie, szykując się na odbijanie zaklęcia. A to... nie wyszło mu tak, jakby chciał. Dobrze mu poszło uniknięcie zbłaźnienia się, nie ma co! Ledwo machnął różdżką i wypowiedział pierwszy człon inkantacji, a już leciał do tyłu odrzucony przez dziwną siłę. Poczuł twardy grunt i na minutę zabrakło mu tchu w piersiach. Wylądował na plecach, jak długi. Pozostawało mu tylko westchnąć, podnieść się z ziemi i otrzepać ubranie z drobinek gleby. - No świetny start...
Lekcja się zaczęła więc trzeba było przerwać pogaduchy stawić czoła kukle, którą Cortez specjalnie dla każdego z nich przywlokła z zamku. Ćwiczenie Protego wydawało mu się banalne, ale no cóż, jeśli taki jest poziom tej lekcji, to trzeba to odbębnić. Zerknął na @Robin Doppler, z którą dziwnym trafem został sparowany do ćwiczenia zaklęcia tarczy. - Pozwól, że pokażę Ci jak to się robi - odezwał się, po czym podszedł z różdżką w gotowości do manekina, który od razu zaczął miotać w niego zaklęciami. Wystarczyła chwila skupienia, prawidłowo wypowiedziana inkantacja a niewidzialna bariera, otaczająca Deara odbiła zaklęcie kukły. Wyszczerzył zęby z satysfakcją, a następnie oddał magiczną kukłę Ślizgonce do postpozycji. - Postaraj się, bo szkoda byłoby jakbyś sobie obiła ten zgrabny tyłeczek. - drażnił się z nią.
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
- Nic mi nie mów, dobrze, że już wróciliśmy do lochów, bo inaczej to bym tutaj dotarła czterdzieści minut później – mruknęła. – Albo po prostu nie przyszła – dodała, przedstawiając Sophie najbardziej prawdopodobny scenariusz. – No w sumie tak, ale ta pogoda mnie dobija, jest tak kurewsko zimno – potarła dłońmi ramiona, aby choć trochę się rozgrzać. Zaraz potem na polanę wbiła Cortez z facetem, którego pierwszy raz widziała na oczy. Zmierzyła go spojrzeniem i doszła do wniosku, że to ten typ, który z pewnością czerpie satysfakcję z torturowania niewinnych uczniów. Uniosła brwi i zerknęła na przyjaciółkę, która ewidentnie miała na jego temat podobne zdanie. Zadanie wydawało się pozornie proste, a wszystko zależało od zaklęć, jakie owe manekiny będą rzucały. Obserwowała zmagania Sophie, która nie radziła sobie zbyt dobrze, co było efektem tego, że kukły atakowały ją znienacka i nie miała okazji się na to przygotować. Ale w zasadzie, w prawdziwym życiu nikt nigdy nie ostrzega o tym, że zaraz trzaśnie w naszym kierunku jakąś inkantację. – Wszystko w porządku? – spytała Sinclair, a gdy upewniła się, że ta jest cała, odwróciła się w stronę manekina. Ten od razu przeszedł do ataku; Cali w ostatniej chwili wyciągnęła z kieszeni różdżkę i krzyknęła Protego, broniąc się przed zaklęciem. – Możemy kiedyś poćwiczyć, jeśli byś chciała – zaproponowała, uśmiechając się delikatnie.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Kostki:1 - zaklęcie rzucone idealnie, +1pkt dla domu Para:@Bruno O. Tarly
Powinna przywyknąć do faktu, że akurat wtedy, kiedy kogoś najbardziej potrzebowała, ten postanawiał spierdalać z jej życia w podskokach. Nie pierwszy i nie ostatni raz podobna sytuacja miała miejsce, więc Merlinie uchroń, nie miała żadnych pretensji do biednego Bruna. W końcu, co ich łączyło? Wspólne jaranie zielska było naprawdę bardzo wątłym fundamentem do budowania jakiejkolwiek relacji. Lubiła Gryfona i po prostu dobrze czuła się w jego towarzystwie, choć nie miała kompletnie pojęcia, w jaki sposób zachowuje się w szkole. Mruknęła coś mało zrozumiałego pod nosem w odpowiedzi na jego słowa i w zasadzie to tyle, bo pojawiła się Cortez, gotowa rozpocząć zajęcia. Z niechęcią przez chwilę przyglądała się przydupasowi, którego ze sobą przyprowadziła, by po chwili... uśmiechnąć się z lekkim politowaniem. Mieli ćwiczyć protego? Poważnie? Lara uważała, że była to wiedza tak fundamentalna, że każdy, ale to każdy czarodziej po prostu musiał znać to zaklęcie. Ruszyła za Brunem w kierunku ich manekina i zaplotła dłonie na wysokości piersi, obserwując, jak rzuca zaklęcie. Widziała kilka malutkich błędów w jego ruchach, które doprowadziły do tego, że jednak wylądował pięknie na zadku i plecach. Podeszła do niego i pomogła mu się podnieść, podając dłoń. - Nic ci się nie stało? - zapytała jeszcze, czujnym spojrzeniem sprawdzając, czy nie ma gdzieś jakiegoś rozcięcia czy cholera wie co jeszcze. A potem sama mierzyła się z kukłą. Ta strzeliła w nią tak banalnym zaklęciem, że prawdopodobnie jej drugoroczna siostra dałaby sobie z tym radę zwykłym protego. Lara chcąc się sprawdzić, odbiła zaklęcie niewerbalnie, powoli żałując, że w ogóle zawlekła tutaj swoje cztery litery.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Już miałam rzucić jakąś super ciekawą ripostą w stronę Dear, ale pech chciał, że akurat bardzo blisko nas pojawiła się profesor Cortez, skutecznie ucinając wszelkie pogawędki i zaczynając wyjaśniać, co w ogóle będziemy dzisiaj robić na zajęciach. Moje oczy naturalnie i tak tyćkę za duże w porównaniu do całej twarzy, powoli zaczęły wychodzić z orbit, im więcej nam wyjaśniała. Dopiero, kiedy razem z Huntem ruszyłam w kierunku odpowiedniego dla nas manekina, zaczęłam chować przybory, jak to ładnie ujął "początkującego dziennikarza" do torebki. - Poważnie? Protego? Nie ma nic bardziej ambitnego? - wyszeptałam w jego stronę, serdecznie żałując, że jednak przyszłam na te zajęcia. Pozwoliłam, aby pierwszy rzucał czar. Przewróciłam oczami słysząc tę głupią uwagę tuż po tym, jak dał radę obronić się przed rzuconym czarem. - Najwyżej będziesz musiał go wymasować - stwierdziłam, wzruszyłam ramionami, po czym ruszyłam do boju. No i tak jakoś wyszło, że przypierwszym strzale skierowanym w moją stronę, zaklęcie tarczy zadziałało idealnie, tym samym pokazując, że jednak Hunter jeszcze dzisiaj nie dobierze się do mojego tyłka. Westchnęłam głośno, opuszczając różdżkę i odwracając się do niego przodem. -Wybacz mi kochany, wiem, że bardzo chciałeś to zrobić, ale w ramach pocieszenia, możesz spróbować wymasować jeden mój pośladek - pokazałam mu język, niczym mała dziewczynka, by potem szturchnąć go gdzieś w okolicy żeber. Nie było to łatwym zadaniem, bo jednak różnica wzrostu pomiędzy nami była dosyć znacząc, ale chyba ostatecznie gdzieś tam, poprzez grubą warstwę odzienia, mógł poczuć mój palce.
przepraszam, że tyle czasu to trwało jednakże z pewnych względów nie miałam możliwości wcześniej wam wystawić postu i kolejnego etapu, a więc do dzieła. ____________________________________________________________________________________ Beatrix Cortez była na tyle już wiekowa względem większości osób uczących się tutaj, że wiedziała doskonale iż nawet najbardziej banalne i najprostsze w użyciu zaklęcie warto ćwiczyć i powtarzać. Procentowo tylko 25 procent z nudów przećwiczyła by to zaklęcie w dormitorium bądź poza szkołą, by tylko sprawdzić siebie i swoje umiejętności, ale większość wiedząc, że jest proste i je potrafi, po prostu by sobie odpuściła. Nietoperzyca była zdania, że trzeba na bieżąco cały czas trenować, a przede wszystkim ćwiczyć opanowanie pod presją i oczyszczanie umysłu ze zbędnego lęku, bo z chaosem w głowie, nawet najprostsze zaklęcie się nie uda. Widziała jak sobie radzą i po niektórych osobach spodziewała się wręcz klęski, czy też solidnej porażki, jednakże u niektórych wiedziała, że zaklęcie będzie rzucone wzorcowo. Tutaj nawet nie musiała się przyglądać specjalnie. Od obserwowania, czy uczniowie sobie krzywdy nie zrobili był jej asystent. Nie miała zamiaru go pouczać, nie był już nastolatkiem, ale miała nadzieję, że swoją pracę wykona należycie. W każdym innym przypadku, który w jej głowie nie kalkulować się w żadnej z pisanej w niej historii nie widziała opcji sprzeciwu z jego strony. -Cóż, nie żebym wymagała, aby każdy z was sobie poradził z tak prostym zaklęciem jak protego. To zrozumiałe, że nie używając zaklęć zapominacie jak ich używać. Tak samo jak nieużywanie danej wiedzy np znajomość języka obcego zanika, tak samo w przypadku zaklęć, stajecie się ofiarą, która nie obroni się przed zaklęciem w wyniku stresu- powiedziała pewnym siebie tonem. Ona doskonale wiedziała co ich może czekać po przekroczeniu szkolnych murów. Zresztą teraz świat jest tak podły i okrutny, że praktycznie na każdym rogu ktoś może nas zaatakować. Zwłaszcza młodego czarodzieja, bądź czarownicę. -Tym razem pokażecie mi jak działacie w pracy zespołowej. Pogoda ma na celu was zdekoncentrować. W prawdziwym zagrożeniu, nie będzie wam na zawołanie świeciło słońce albo wiatr ucichnie- tutaj o dziwo kącik jej ust lekko drgnął. Czyżby ją to rozbawiło? Kto ma bardziej sprawne oko dostrzeże ten drobny element w trakcie jej tłumaczenia. Wszystko to robiła po to, by nauczyć ich życia. By nigdy nie musieli wybierać, że z ich winy ktoś zginie, bo oni nie potrafili rzucić poprawnie zaklęcia. Ot co. -Manekin będzie też próbować was zdekoncentrować, dlatego skupcie się na swoim zadaniu, przekazuję wam też karteczki z pytaniami oraz wytycznymi do waszego zadania. Zapoznajcie się z nimi i do dzieła- oznajmiła po czym małe karteczki wodoodporne poszybowały w kierunku każdego z uczniów. Tym samym też mogli się dowiedzieć, którą grupę posiadają, jakie pytanie otrzymali,a także jakie zaklęcie będą rzucać. Beatrix nie miała zamiaru im wszystkiego wykładać na tacy. Wystarczy, że teraz będzie ich obserwowała i dopilnuje,że wszyscy z tej lekcji wyjdą żywi. Uczniowie już i tak na pewno byli w szoku, że żadne z nich nie otrzymało osobistych docinek czy też uwag z jej strony.
___________________________________________________________________________________ grupa A(zaklęcie Rictusempra):
Każda z grup ma wybrane zaklęcie w miarę możliwości do umiejętności danej grupy punktowej. Tym razem walczycie nadal w parach jednakże zaklęcie musi być wyjątkowo silne, by podziałało na manekina w przeciwnym razie ten je odbije i to wy będziecie poszkodowani. Dodatkowo każda grupa otrzyma po jednym pytaniu. Pierwsza osoba z grup A,B,C i D otrzyma dodatkowe 3pkt dla swojego zespołu i 5pkt dla Domu.
PYTANIA NA ROZRUSZANIE SZARYCH KOMÓREK::
GRUPA A: Jaki efekt wywołuje zaklęcie Rictusempra? GRUPA B: Czy wiesz co oznacza po łacinie zaklęcie Orbis? GRUPA C: Co się wydarzy po rzuceniu zaklęcia drętwota? GRUPA D: Czy zaklęcie petrificus totalus jest zaklęciem ofensywnym czy defensywnym, a może jednym i drugim?
Grupa do 30pkt wspólnych ma opcję 1 przerzutu Grupa od 31 pkt wzwyż ma opcję 2 przerzutów
Rzucamy 2 kostkami k6: precyzja, wymowa Rzucamy k100 na moc.
1 kostka(PRECYZJA RZUCANEGO CZARU): 1,3 – trochę drży ci ręka przez co jest ryzyko, że zaklęcie nie trafi tam gdzie powinno(1pkt) 2,6 – ręka jest stabilna, a więc zaklęcie powinno idealnie trafić tam gdzie skierowałeś koniec różdżki(3pkt) 4,5 – ręka stabilna, jednakże coś cię zdekoncentrowało. Krople deszczu spadły ci do oczu? Coś usiadło na palcu, ruszyłeś niestabilnie różdżką, ale udało się! Zaklęcie trafiło tam gdzie chciałeś(2pkt)
2kostka(WYMOWA):
1,3 – wypowiadasz wzorcowo swoje zaklęcie, bardzo głośno i wyraźnie, dzięki czemu jest rzucone bezbłędnie(3pkt) 2,6 – zaklęcie jest wypowiedziane wyraźnie, ale chyba za cicho, wiatr musiał cię zagłuszyć, albo zakrztusiłeś się śliną bo coś poszło nie do końca jak powinno, zaklęcie się udało, ale to nie był szczyt twoich umiejętności(2pkt) 4,5 – coś bełkoczesz, albo pomieszałeś coś w słowach, bo zaklęcie się nie udaje? Może następnym razem powinieneś szerzej otwierać usta?(1pkt)
3 kostka(MOC):
jeżeli mamy cyfrę podwójną to ją sumujemy np. 25pkt to 2+5=7pkt, przy 100 ustalmy że to 10pkt) Sumujemy wynik z partnerem(pierwsza osoba podaje swoje wyniki, a druga osoba podaje swoje plus wynik końcowy duetu.) Maksymalnie jedna osoba może osiągnąć 18pkt z tego etapu.
Po zsumowaniu punktów z każdej kostki sprawdzamy na ile udało nam się zaatakować groźnego manekina. Jeżeli pula punktowa ustalona przez Cortez zostanie przekroczona zaklęcie jest na tyle mocne, że manekin nie ma szans na obronę.
30-48 pkt – zaklęcie rzucone idealnie. Manekin nie miał z wami szans. 12-29 pkt- brawo, jednakże dla jednego z drużyny. Rzućcie kostką k100, któremu poszło lepiej. Osoba z mniejszą liczbą oczek obrywa zaklęciem, które sama rzuciła. 11pkt i mniej – niestety nie udaje ci się pokonać manekina. Trafia w was zaklęcie, które sami rzucaliście. Cortez pomoże wam uwolnić się z zaklęcia.
legenda: Pokonany- dwie osoby z drużyny pokonały manekina niepokonany- dwóm osobom nie udało się pokonać manekina oberwałem- wpisuje to osoba, która oberwała swoim własnym zaklęciem od manekina.
Kod:
<zg>GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE:</zg> <zg>1.PYTANIE:</zg>[url=link]TAK/NIE[/url] <zg>2.PRECYZJA:</zg>[url=link]kostka plus liczba zdobytych pkt[/url] <zg>3.WYMOWA:</zg> [url=link]kostka plus liczba zdobytych pkt[/url] <zg>4.MOC:</zg> [url=link]kostka plus liczba zdobytych pkt[/url] <zg>5. SUMA PKT</zg>ŁĄCZNA SUMA TWOJA(1+2+3+4) PLUS PARTNERA(podaje druga osoba z drużyny) <zg>EFEKT NA MANEKINIE</zg>POKONANY/NIEPOKONANY/OBERWAŁEM(niepotrzebne usunąć)
Odpowiedzi możecie dawać do 29.11.2020(niedziela) i po napisanym poście ZT. W razie pytań jakby mnie tu nie było proszę szukajcie mnie na moim Discordzie. Znajdziecie go w moim profilu.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: 1.PYTANIE: Odpowiedziałam w poście, ale nie było kostki na pytanie, więc 2.PRECYZJA:5 3.WYMOWA:5 -?> 3 4.MOC:6 + 7 = 13 5. SUMA PKT 3 (odpowiedź) + 2 (ruch ręką) + 3 (wymowa) + 13 = 21 EFEKT NA MANEKINIE Czekam na kumpla!
Trenowanie zaklęcia na jednym manekinie szło im całkiem nieźle, musiał to przyznać. Kiedy to różdżką manewrował bez większych problemów, a dłoń muskała drewno, z którego został wykonany patyczek, czuł się trochę pewniej. To prawda, powinien bardziej ćwiczyć zaklęcia, aczkolwiek koniec końców jego prawdziwym konikiem stawał się tak naprawdę fakt istnienia magii leczniczej. Uwielbiał ją. Uwielbiał cofać skutki własnych niepowodzeń, choć nie zawsze to stawało się możliwe, jak chociażby przez te wakacje, podczas których zyskał nie tylko nowe blizny, lecz utracił także tę jedną, konkretną część ciała. Zdołał się już z tym jednak trochę oswoić; może dość długo trwało to w jego przypadku, ale koniec końców czuł się coraz lepiej. I, co niestety, nie zamierzał tego powoli zmieniać, czując, że rzeczy muszą być takie, jak określił śmiejący się z niego los. Przyzwyczajając się w beznadziejności, w jakiej to został umieszczony, nie czuł się na siłach, by próbować cokolwiek w tej kwestii zrobić; zamiast się buntować, powoli pozwalał na to, by fakt utraty tak naprawdę stał się dla niego czymś normalnym, kompletnie naturalnym. Kiwnąwszy w stronę profesor, sprzedał po krótszej chwili kuśtykca kumplowi, zastanawiając się nad kolejnym etapem, która miała dla nich do zaprezentowania nauczycielka. Zastanawiało go to, ale tak naprawdę wiedział, że u niej można nauczyć się głównie praktycznych rzeczy. Sam trafił na dość ciekawe zadanie domowe, które to go zaintrygowało dość mocno, w szczególności po epizodach z czarną magią. Może większość się jej bała, ale nie on; nawet jakby absurdalnie to brzmiało, nawet jakby brzmiało to tak, że po prostu jest głupcem, Lowell nie czułby jakiegoś większego skrępowania, gdyby miał z nią rozmawiać godzinami o czarnej magii, legilimencji, oklumencji, hipnozie i innych, mniej legalnych rzeczach. Chłopak doceniał u niej przede wszystkim możliwość praktycznego ćwiczenia zaklęć. Nawet jakby były proste, to właśnie nie bez powodu, w liście do Voralberga, wspomniał właśnie o Protego. Najłatwiejsze do nauczenia, najłatwiejsze jednocześnie do zapomnienia, w ogromie pozostałych. Nie zamierzając popełniać tego samego błędu, nie bez powodu przeszedł do kolejnej części, przedstawionej w dość przyjemny sposób. — Niektórzy to by tak chcieli. — mruknął cicho, zauważając drgnięcie kącika ust u Cortez, by tym samym powrócić do prawidłowych czynności, czyli wczytania się w karteczkę, kiedy to oparł się o ramię Solberga własną ręką, jakoby szukając tym samym odpowiedniego rozwiązania. Nie było to zbyt trudne. Umiejętności miał większe niż przed wakacjami. — Drętwota powoduje oszołomienie, o ile nie trafi z powrotem rykoszetem, silną drętwotę ciała lub jej określonej części. Użyta z odpowiednią siłą lub ilością, może spowodować utratę przytomności lub stan przypominający udar. — powiedział, kiedy to schował karteczkę do kieszeni, zastanawiając się nad tym, czy aby na pewno ma wystarczającą dużą ilość doświadczenia, by zgrać się odpowiednio z kumplem, ale przecież czymże oni by nie byli, gdyby wcześniej ze sobą nie współpracowali? Zabijanie chochlików odbywało się płynnie, tak samo ratowanie sobie nawzajem czterech szanownych liter, dlatego nie bez powodu Lowell wydobył z rękawa ponownie własną różdżkę, spoglądając czekoladowymi oczami raz to na kumpla, raz to na przeciwnika. — To co, stary, gotowy? — podniósł kącik ust do góry, nie zamierzając sobie odmówić tej przyjemności w postaci spuszczenia wpierdolu szanownemu panu fantomowi. Próba rzucenia zaklęcia i skupienia się wystarczająco... no cóż. Została przerwana przez kroplę deszczu, która przeszła mimowolnie po jego szyi, na co zareagował spięciem ciała, aczkolwiek, koniec końców, trafił w swój wymarzony cel. I nawet się nie pomylił!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: C - Drętwota 1.PYTANIE:NIE 2.PRECYZJA:3 --->2 (3pkt) 3.WYMOWA:4 (1pkt) 4.MOC:25 (7pkt) 5. SUMA PKT3+1+7 (ja) + 21 (Felka) = 32 EFEKT NA MANEKINIEPOKONANY
Protego poszło im wręcz idealnie i przyszedł czas na coś bardziej ofensywnego. Dostał przydział do grupy Drętwoty i wysłuchał oczywistych wyjaśnień ze strony Felka, jak to zaklęcie działa. Sam miał okazję używać go zbyt wiele razy podczas przyjacielskich pojedynków. Może nie zawsze celnie, ale jednak świadomie. -Pewnie wpierdolmy mu. - Uśmiechnął się i puścił puchona przodem, by następnie samemu przystąpić do ataku. Z celnością i gestem różdżki nie miał najmniejszego problemu, jednak problem pojawił się, gdy przyszło do wypowiadania zaklęcia, bo Max zakrztusił się własną śliną i atak nie wyszedł tak, jak powinien. Słaby i ledwo działający na manekina. Na szczęście byli przecież tu dzisiaj w drużynie i przeciwnik i tak gryzł piach. -No to by z mojego popisu było na tyle. - Zaśmiał się, stukając z niecierpliwości różdżką o swoje udo.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: D, Petrificus Totalus 1.PYTANIE:TAK (3pkt dla zespołu i 5pkt dla Ravu) 2.PRECYZJA:po przerzucie 4 (2pkt) 3.WYMOWA: nie rzucam. Niewerbalnie 4.MOC: po przerzucie 16 -> 1 + 7 = 8pkt 5. SUMA PKT 13pkt EFEKT NA MANEKINIE -
Cóż dostali jeszcze pytanie do odpowiedzenia. Jak dobrze, że miała ze sobą swój notes, w którym mogła zapisać krótką odpowiedź dotyczącą teorii. Chociaż nie była aż taka krótka:
Biorąc pod uwagę fakt, że Petrificus Totalus nie wpływa bezpośrednio na rzucane przez przeciwnika zaklęcie nie blokując go, niwelując ani odbijając to raczej nie zaliczyłabym go do zaklęć defensywnych. Z drugiej strony jednak wyraźnie uniemożliwia mu rzucenie kolejnego zaklęcia przy celnym trafieniu. Dlatego choć wyraźnie zakwalifikowałabym je jako zaklęcie ofensywne to muszę przyznać, że w pewnym stopniu spełnia także defensywną rolę.
Tyle z jej strony. Następnie przeszła do części praktycznej, w której zdecydowanie mogła się sprawdzić. Z braku innej możliwości mogła rzucić zaklęcie jedynie w formie niewerbalnej i nikt nie mógł się przyczepić do tego, że po prostu nie chciała wykonać dokładnie polecenia Beatrix. Jej zaklęcie było raczej mocne pomimo tego, że przez chwilę została nieco rozproszona jakimś błyskiem po swojej lewej. Niemniej jednak musiała przyznać, że poszło jej dosyć sprawnie i mogła zrobić miejsce Brandonównie, która także miała rzucić zaklęcie.