Dużo miejsca, spora odległość od lasu i wyjątkowo krótka trawa - to sprawia, że jest to świetnie miejsce nie tylko do spędzania czasu wolnego (na przykład na kocu), ale też do małych pojedynków na zaklęcia czy ćwiczenia latania na miotle.
Impreza księżycowa:
Księżycowe zakończenie
- Kolejny rok szkolny zakończył się się. Był on trudny i wymagający dla nas wszystkich. Mierzyliśmy się z wieloma niebezpieczeństwami i osobiście jestem dumna z tego w jaki sposób poradziła sobie nasza szkoła. W tym roku puchar domu należy do Gryffindoru, gratuluję owocnego roku! Szczególnie chcę podziękować wszystkim, którzy wspólnie z panem Lancasterem uratowali nasz księżyc! Aby uczcić jego powrót na nieboskłon, zakończenie roku nie odbędzie się w Wielkiej Sali, tylko na błoniach! Dyrektorka klasnęła w ręce, a wszystkie stoły oraz potrawy zniknęły i przeniosły się na błonia. Z oddali zaczęła grać muzyka, zapraszająca wszystkich na zewnątrz. Jako pierwsza z piedestału zeszła sama dyrektorka, odziana w długą, srebrzystą sukienkę. Ujęła pod rękę Pattona Craine'a, który wyglądał na bardzo dumnego z siebie po raz pierwszy od ery dinozaurów. Taka to pierwsza para poprowadziła hogwardzki korowód na błonia.
Te zaś rozświetlone są jedynie delikatnie, większość lamp to przedmioty magiczne, które odbijają światło księżyca. Ten dumnie świeci na nieboskłonie (na szczęście dla wilkołaków - nie w pełni). Wcześniej już wisiała informacja, by wszyscy na zakończenie roku ubrali się w świetliście. Cekiny, brylanty, świecidełka, a może faktyczna poświata albo magiczne mienienie się kolorami - interpretacja mogła być dowolna. Pod rozłożystym drzewem znajdował się parkiet, a dyrektorka poprosiła Archie Darlinga wraz z Anthonym Moosem, by przygrywali im podczas uroczystości. Odrobinę dalej stoją hogwardzkie stoły z jedzeniem, więc uczniowie nadal mogą zwyczajnie usiąść i porozmawiać. Pogoda trafiła się idealna, bo noc po raz pierwszy od dawna jest bardzo ciepła i przyjemna. Zaś rozglądając się po całym evencie, można znaleźć naprawdę wiele niesamowitych atrakcji. Pamiętajcie, że napoje na stołach są jedynie bezalkoholowe, więc jeśli próbujecie przemycać coś innego - robicie to na własną odpowiedzialność, dodatkowo rzucacie literką. Jeśli wylosowujecie samogłoskę - jakiś nauczyciel was złapał i na początku następnego roku czego was szlaban. Możecie uznać, że to półfabularny bądź zaczepić kogoś z kadry by was przyłapał!
Stół z przekąskami
Stoły uginają się pod najróżniejszymi daniami, prosto z kuchni. Skrzaty włożyły dziś bardzo dużo pracy w to, by wszystko wyglądało perfekcyjnie. Każde danie ma w sobie coś magicznego. Rzućcie literką, by dowiedzieć się co wybraliście i jakie są skutki waszej potrawy! Jeśli chcecie wiedzieć co jecie, musicie zajrzeć do spisu. Pamiętajcie, że będą one miały tylko jedną magiczną właściwość, opisaną poniżej. W niektórych literkach są podane dwie potrawy, wtedy zwyczajnie wybieracie którą wolicie by wasza postać zjadła. Nie częstujecie się obydwiema.
Potrawy:
A - Podstępna nóżka - Postać staje się zdecydowanie bardziej gadatliwa niż zazwyczaj. Efekt trwa jeden wątek. | Skaczący garnek - W kolejnym wątku postać może rzucić jedno zaklęcie z poziomu wyżej. B - Plumpki smażone - Działa jak amortencja na jeden wątek dla osób, które zjadły przyrządzoną potrawę. Uczucie odczuwają do osoby obok. | Smocze naleśniki - Każda postać, która skosztuje potrawy, przez dwa posty nieustannie płacze. C - Czarodziejskie Bliny - Danie sprawia, że postać w trakcie jednego wątku dużo częściej myśli o ukochanej jej osobie, niemal każda myśl jest jej poświęcona. Jeśli nie masz ukochanej/ukochanego wybierz sam o kim myślisz. | Stek z kołkogonka - Bąbelki faktycznie wypływają z ust postaci, kiedy mówi. D - Dahl - Przez cały wątek postać jest pełna energii i kreatywnych pomysłów. | Boodog - Twoja postać czuje otaczające je przyjemne ciepło. Przez cały wątek uszy postaci są zaczerwienione. E - Zupa ogonowa z Reema - Zupa znacznie zwiększa pewność siebie na jeden wątek. | Reem w kwiatkach - Przez jeden wątek, postać jest poddana nieznacznym efektom halucynogennym. Wydaje jej się, że niektóre przedmioty falują, inne się ruszają, bądź też zmieniają barwy. F - Płonocę pierożki - Postać przez ten wątek zionie ogniem, a także jest w dużym stopniu odporna na ostre potrawy. | Wściekłe kałamarnice - Do końca wątku, postać jest w stanie wytrzymać trzydzieści minut pod wodą. G - Gram Masala - Do końca wątku postać jest bardziej skłonna do próbowania nowych rzeczy, ryzykowania etc. | Grtis - Postać ma większą skłonność do mówienia o drastycznych rzeczach i lekką chęć do przemocy bądź widoku krwi. H - Hopki Ukropki - Postać ma ochotę na gry zręcznościowe. Sama zręczność postaci również wydaje się większa. | Kurczak z tindą - Postać czuje, jakby jej ciało samo się wyrywało do tańca. Ma wielką ochotę poddać się temu uczuciu i zacząć tańczyć. I - Złocisty feniks - przez jeden wątek, na postać oddziałują efekty eliksiru „Felix Felicis”, choć nie są one tak mocne, jak w przypadku zwykłego eliksiru. J - Omdlały Merlin - Postać przez wątek pachnie jednym ze składników potrawy. | Zapiekane paluszki - Postać do końca wątku ma ochotę coś podgryzać. Jedzenie lub towarzyszy.
Tańcząc z luaballami
Przebudzone istotny magiczne zrobiły wyjątek i dzisiaj również zaczęły tańczyć na parkiecie. Wynurzają się ze swoim nor, wychodzą z zakazanego lasu i uczestnicy imprezy mogą się do nich dołączyć. Jeśli znajdą sobie parę do tańcowania. Każda osoba z pary rzuca literką. Dotycząc was efekty zarówno waszej kostki jak i waszego partnera.
Tańce:
A - Lunaballa zaciąga was na parkiet i razem z wami tańczy, miziając się do waszych nóg. Ewidentnie próbuje połączyć was w bliskim uścisku. Musicie przetańczyć piosenkę nienaturalnie blisko siebie, bo inaczej lunaballa będzie smutno zawodzić, a tego chyba nie chcecie! B - Tańczycie tak niesamowicie, że aż kilka lunaballi was otacza i naśladuje wasze ruchy! Czy jest coś lepszego niż taka przygoda? Na pewno nie! Jesteście tak natchnieni, że macie jeden dodatkowy przerzut na tym evencie. C - Może nie jesteście najlepszymi tancerzami? Niestety podczas tańca wywalacie się niefortunnie, to pewnie wina parkietu! Rzućcie kołem tłuczkowej zagłady, by zobaczyć co sobie uraziliście i poszukajcie kogoś kto ma co najmniej 11 pkt z uzdrawiania, by was naprawił. D - Dziwna magia unosi was w powietrzu i nagle walcujecie sobie nad ziemią. Rzućcie kostką k6, by sprawdzić ile metrów nad ziemią szybujecie przez kolejne 2 posty. E - Tak pokracznie tańczycie, że nadepnęliście na lunaballę... No naprawdę, to trzeba być pierdołą albo potworem! Jeśli możecie co najmniej 10 punktów z ONMS możecie jej pomóc. Jeśli nie - znajdzie kogoś kto jej pomoże. Jeśli pozostawicie ją samej sobie, zajmie się nią profesor Opieki Nad Magicznymi stworzeniami, jak tylko zauważy wypadek. Ale pamiętajcie, że karma wraca. F - Lunaballe, świecący księżyc, niesamowity partner u boku... To wszystko sprawia, że aż chce się żyć! Przez następne dwa posty nie śmiejecie się po każdym wypowiedzianym zdaniu. Najwyraźniej co za dużo księżyc, to jednak niezdrowo. G - Jedna z lunaballi dosłownie próbuje was nauczyć swojego godowego tańca. Pokazuje dokładne ruchy i stara się wam zaprezentować sposób w jaki powinniście machać nogami. Rzućcie k100 - kto będzie miał wyższy wynik dostanie punkt z DA. Możecie też sami ustalić kto miałby lepsze szanse podłapać coś od lunaballi. H - Lunaballa wyraźnie chce, żebyś nie tylko tańczył - ale i zaśpiewał. Napisz, że to robisz i wstaw dwa wersy piosenki, którą wyśpiewujesz, a dostaniesz od niej prezent - liść lulka. I - Magiczne stworzenie coś wyraźnie od was chce. Kiedy się do niego pochylacie lunaballa znienacka liże wasze powieki. Może to słodkie, może niehigieniczne, ale orientujecie się, że widzicie znacznie wyraźnie niż zwykle do końca imprezy! Macie - 10 do wyścigu patronusów, jeśli będziecie w nim uczestniczyć. J - Jedna z lunaballi nie odstępuje was na krok, nawet po tym jak skończyliście tańczyć. Jeśli macie, 2 punkty z ONMS, napiszecie 3 posty na tym evencie, a potem dwie jednopostówki w której się nią opiekujecie - lunaballa może być wasza. Pamiętajcie, że będzie mieszkać w waszym mieszkaniu lub domu rodzinnym, nie w szkole.
Nocna kąpiel
Powróciła do nas woda księżycowa! Po długim zaniku księżycu wielu czarodziei rzuciło się na poszukiwania je i okazało się, że dostała ona jeszcze bardziej magicznych właściwości! W uroczym zakątku postawiona jest klimatyczna balia, do której możecie wejść. Jeśli spędzicie tam odpowiednią ilość czasu czyli mniej więcej 20 minut (w przeliczeniu na czarodziejowe - 2 posty), możecie rzucić kostką, bo do końca eventy i w kolejnym wątku (jeśli jest to po imprezie max. dzień) macie magiczne właściwości. Rzuć by dowiedzieć się jaką genetykę posiadasz: 1 - Hipnotyzer 2 - Pół - wila 3 - Animag 4 - Metamorfomagia 5 - Jasnowidzenie 6 - Legilimencja
Jeśli wylosujesz genetykę, którą już masz - możesz przerzucić kostkę.
Wyścigi patronusów
Co jakiś czas Edwin Harrington zaprasza uczniów na tor przeszkód dla patronusów. Musicie wyczarować swojego pomocnika i przebiec nim skraj zakazanego lasu, po drodze zaliczając jak najwięcej obręczy powieszanych na gałęziach albo lewitujących między drzewami. Oczywiście w jak najlepszym czasie. Nagroda jest warta świeczki, bo wygrany wyścigu otrzymuje własną, spersonalizowaną maskotkę w kształcie waszego patronusa! Za drugie miejsca - macie magiczną lunaballę na pocieszenie. • Rzucacie kostkę k100. Im mniej tym krótszy czas pokonania trasy. Do tego rzucacie k6, by sprawdzić ile obręczy zauważyliście. Za każdą obręcz odejmujecie sobie 6 punktów w k100. Czyli jeśli wyrzucicie 6, odejmujecie sobie aż 36 punktów. • W tym wypadku siła waszego czaru nie ma znaczenia, nie macie więc modyfikatora kuferkowego. Za to odejmijcie sobie 20 punktów z k100 za cechę Świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość). • W wyścigu uczestniczą 4 osoby. Koniecznie umieśćcie kod, który mówi o tym, że uczestniczycie w zawodach i napiszcie którą osobą jesteście. Kiedy 4 osoby podejdą do zawodów i macie najniższy wynik - wygrywacie. Edwin prosi byście poczekali i wkrótce dostaniecie waszą zabawkę. Kiedy dostaniecie ją do kuferka - możecie uznać że Edwin wam ją przyniósł. • Atrakcja tylko dla osób, które nauczyły się patronusa. Trzeba było odwiedzić Darrena jak robił ćwiczenia, leniwce.
Kod
Kod:
<zg>Atrakcja:</zg> <zg>Trwające efekty:</zg> <zg>Wyścigi patronusów:</zg>Pozostawiasz to tylko jeśli chcesz uczestniczyć w wyścigu. Wpisz tu: Pierwszy/drugi/trzeci/czwarty uczestnik. Sprawdź osoby nad Tobą by zorientować się który jesteś. Kiedy zobaczysz, że jesteś czwarty - wszyscy mogą rzucić. W kolejnym poście umieście tutaj: swoje k100 - odpowiedni wynik k6 - ewentualne modyfikatory = wynik
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: B i Orbis 1.PYTANIE: tak +5 dla Slytherinu 2.PRECYZJA: 6 - 3 pkt 3.WYMOWA: 4 - 1 pkt 4.MOC: 31>32>7 - 7 pkt 5. SUMA PKT 11 + 3 (za pytanie) + 20 (Cali) = 34 EFEKT NA MANEKINIE POKONANY
Mruczę pod nosem, że tak, wszystko w porządku, tylko dupa mnie boli po tym upadku ale poza tym nie narzekam jakoś bardzo, chociaż jestem zaskoczona tym jak źle idzie mi bronienie się przed manekinem - w końcu to nie jest nawet żywa osoba, więc teoretycznie nie może być aż tak dobra. Utwierdzam się w tym przekonaniu, kiedy patrzę jak Cali bez problemu udaje się obronić przed lecącymi w jej stronę zaklęciami. - Warto by było - stwierdzam, w sumie mały trening nie zaszkodzi, nawet jeśli zdecydowanie wolałabym poświęcić swój czas na naukę nowych eliksirów niż na jakieś głupie zaklęcia. Zajęcia trwają dalej i poza tym, że tym razem mamy razem pokonywać manekiny (czyli powinno być łatwiej, może Cali nadrobi moje braki) to jeszcze dostajemy pytania. Na mojej kartce jest napisane Czy wiesz co oznacza po łacinie zaklęcie Orbis?. Co prawda nie jestem pewna co to dokładnie znaczy, ale biorąc pod uwagę, że wiem co robi to zaklęcie... - Orbis tworzy świetliste okręgi, którymi można związać przeciwnika i to też oznacza to słowo po łacinie. Okręgi - odpowiadam na pytanie z wielką pewnością i czuję się przy tym strasznie mądra, bo w sumie raczej tak się nie wyrywam. Po teorii przychodzi czas na praktykę - jeśli dobrze rozumiem, mamy rzucić zaklęć jednocześnie i musi być na tyle mocne, żeby rzeczywiście unieruchomić manekina. - To na trzy cztery! - zarządzam i kiedy Cali jest już gotowa, zaczyna odliczanie, po czym wypowiadam formułkę zaklęcia - nie jakoś super wyraźnie, pewnie przez przekonanie, że skoro to czar, który już umiem to nie muszę się zbytnio starać, żeby dobrze wyszedł. Moc zaklęcia jest jakaś taka średnia, przynajmniej celowanie mi wychodzi, bo trafiam idealnie w środek.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: C, drętwota 1. PYTANIE: tak - 3 pkt + 5 pkt dla Slytherinu 2. PRECYZJA:6 - 3 pkt 3. WYMOWA:4 → 5 - 1 pkt 4. MOC:26 → 81 = 9 pkt 5. SUMA PKT: 3 + 3 + 1 + 9 = 16 + od Ignacego EFEKT NA MANEKINIE -
Nie da się ukryć, że ćwiczenie z protego poszło mu co najmniej słabo i w zasadzie bardziej niż cztery litery, na których wylądował po zrobieniu spektakularnego salta, bolała go jednak duma, że sobie nie poradził z czymś tak banalnym. Może naprawdę podszedł do tego zbyt lekceważąco i powinien był jednak bardziej na poważnie potraktować to zadanie? Co się stało to już się nie odstanie, a on miał nauczkę na przyszłość, żeby bardziej się przykładać nawet w przypadku tych prostych, wczesnoszkolnych czarów. Swoje niepowodzenie zepchnął na dalszy plan, skupiając się na Cortez, kiedy profesor przeszła do kolejnego etapu zajęć – tym razem chodziło o wspólne spacyfikowanie manekina wyznaczoną inkantacją. Przestudiował otrzymaną karteczkę ze zwięzłymi instrukcjami oraz pytaniem odnośnie zaklęcia, którym mieli zaatakować kukłę. — Drętwota u trafionej osoby wywołuje oszołomienie i silne odrętwienie ciała, a w skrajnych przypadkach może nawet doprowadzić do utraty przytomności — odpowiedział dość zwięźle, ale jednocześnie rzeczowo, nie widząc potrzeby, żeby w tej kwestii jakoś bardzo się rozwodzić, by zaraz potem przejść do części praktycznej. — Atakujemy go na trzy, gotowy? — Zerknął krótko w stronę Puchona, gdy ustawili się naprzeciw wyznaczonego celu, skupiając się następnie w pełni na ‘przeciwniku’ i na wspomniane ‘trzy’ ciskając w niego werbalną drętwotą. Jego precyzji nic nie można było zarzucić – koniec różdżki wycelował idealnie w sam środek klatki piersiowej manekina, trzymając przy tym rękę bardzo stabilnie. Inną kwestią była wymowa – wymamrotał zaklęcie pod nosem, uznając, że to w pełni wystarczy, ale najpewniej to sprawiło, że jego atak można było określić jako raczej przeciętny. Cóż, na pewno to nie był szczyt jego możliwości.
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: A i Rictusempra 1.PYTANIE:Tak - 3pkt dla drużynny, 5pkt dla domu 2.PRECYZJA:2 - 3pkt 3.WYMOWA:1 - 3pkt 4.MOC:31 - 3+1= 4 -> przerzut na 5... czyli ostatecznie 5 5. SUMA PKT3+3+3+5= 14 plus punkty @Hunter O. L. Dear EFEKT NA MANEKINIEIn progress...
Kiedy wszyscy udowodniliśmy profesor Cortez, że coś tam jednak umiemy (a przynajmniej większość z nas) przyszła kolej na następną część lekcji, w której to naszym celem było zaatakowanie manekina odpowiednimi zaklęciami. Nie miałam z tym najmniejszego problemu. Po dokładnym wysłuchaniu instrukcji, pewna siebie, pomimo ślizgających się na murawie kaloszy, stanęłam na przeciwko potencjalnego wroga. Jeszcze szybko sięgnęłam po kartkę papieru, aby naskrobać na niej odpowiedź na zadane dla naszej grupy pytanie. Jaki efekt wywołuje zaklęcie Rictusempra? Wydawało mi się to banalnym. Naskrobałam na kartce swoją odpowiedź, gdzie zaznaczyłam, że dzięki temu zaklęciu można kolokwialnie mówiąc, załatwić komuś naprawdę niezłe i długotrwałe łaskotki. Podetknęłam jeszcze kartkę pod nos Deara. - Dopisać coś jeszcze? - zapytałam, bo wydawało mi się, że nic więcej nie należy tutaj dodawać. Niemniej uznałam, że lepiej skonsultować to jeszcze z drugim ślizgonem. - Proponuję zakład. Jak pójdzie mi lepiej, to załatwisz mi wywiad z Humpsonem - jedna moja brew powędrowała ku górze, bo byłam bardzo ciekawa, czy chłopak zaryzykuje taką zabawę. Szczerze w to wątpiłam, ale kto nie ryzykuje, ten nie pije ognistej, prawda? Wycelowałam różdżką w manekin. Ręka była niemalże jak ze stali, nawet nie drgnęła. Idealnie wygłosiłam inkarnację, dzięki czemu zaklęcie trafiło dokładnie tam, gdzie powinno. Byłam zadowolona ze swoich rezultatów.
Ostatnio zmieniony przez Robin Doppler dnia Wto Lis 24 2020, 11:22, w całości zmieniany 1 raz
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: Grupa A - Rictusempra z @Robin Doppler 1.PYTANIE:NIE 2.PRECYZJA:2 (3pkt) 3.WYMOWA:5 (1pkt) 4.MOC:62 przerzucam na 58 (13pkt) 5. SUMA PKT 14 (od Robin) + 3 + 1 + 13 -> 31 EFEKT NA MANEKINIEPOKONANY
Zaczepki od Robin zawsze traktował jak swego rodzaju wyzwanie. Zresztą on przecież sam zaczynał jej dogryzać, jeśli tylko nadarzyła się ku temu okazja, a z pewnością wylądowanie w parze ze Ślizgonką było jedną z nich. - Służę pomocą. Jestem dobrym kolegą - odezwał się z łobuzerskim uśmiechem, zerkając na partnerkę, która stanęła naprzeciw kukły, aby się z nią zmierzyć. Ostatecznie nie wylądowała na tyłku, a szkoda bo zarówno ten widok byłby przekomiczny, ale również mógłby domagać się wtedy tego masowania. Zamiast tego dostał "szpilę" palcem między żebra. Jęknął z opóźnieniem, jakby po czasie przypomniał sobie, że go zabolało (co ewidentnie nie miało miejsca, bo prędzej dziewczyna połamała by sobie tego palca, niżeli dźgnęła go z taką siłą aby poczuł). - Jeszcze kiedyś przyjdziesz do mnie, żebym Ci go wymasował, zobaczysz Kolejna cześć lekcji miała polegać na zaatakowaniu manekina, wybranym przez Cortez zaklęciem. Ich grupie dostała się Rictusempra i w związku z tym urokiem dostali także pytanie teoretyczne, które rzeczywiście było banalnie proste. A spodziewał się po Beatrix jakiegoś podchwytliwego złośliwa... - Jest super - rzucił tylko, kiedy pokazała mu odpowiedź na kartce. Bo nad czym tu się więcej rozwodzić. Proste zaklęcie, prosta odpowiedź. A potem przeszli do tej przyjemniejszej części czyli praktyki. Zmarszczył nieco brwi, kiedy usłyszał słowa Doppler po czym zaśmiał się - Czy Ty sugerujesz, że mam takie wtyki, aby załatwić Ci rozmowę z dyrektorem? Mogę co najwyżej tak Cię zdeprawować, żebyś trafiła na dywanik. Nie wiem czy to Cię satysfakcjonuje. - stwierdził, posyłając jej wymowny uśmiech. Koniec końców kiedy stanęli przed kukłą, blondynka jak najbardziej wywiązała się z zadania i perfekcyjnie posłała zaklęcie w stronę manekina, a kiedy przyszła jego kolej... no cóż, nie było tak idealnie. Choć starał się precyzyjnie wymierzyć w cel, to coś poszło nie tak z wymową i urok nie zadział. Ale nie poddał się, kilka sekund później podejmując kolejną próbę i tym razem wypowiedział formułę zaklęcie wyraźnie i doniośle, co spowodowało wystrzelenie promienia z jego różdżki w stronę kukły. - To co? Załatwić Ci ten dywanik? - zażartował, wiedząc, że tym razem dziewczyna była lepsza.
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE:grupa A(zaklęcie Rictusempra):Wiktor Krawczyk i @Cassian H. Beaumont 1.PYTANIE:TAK 3pkt dla swojego zespołu i 5pkt dla Domu. 2.PRECYZJA:4 (2pkt) 3.WYMOWA:3 (3pkt) 4.MOC: 53 5+3=8 5. SUMA PKT(Wiltora) 53 5+3=8 czekam na @Cassian H. Beaumont EFEKT NA MANEKINIE OBERWAŁEM 5
Jako że zaklęcia i obrona nie były mocną stroną rudzielca, kiedyś trzeba było, pokazać pazurki. -RICTUSEMPRA - powodując skurcze mięśni zaklęcie zniewalającej łaskotki; chyba taka odpowiedz będzie wystarczająca krodko zwięźle i na temat co. Nie ma chwili wytchnienia, hm? Gdy usłyszał kolejne zadanie jakie ma być poczuł lekki skurcz żołądka. Co jak co, ale nie sądził, że pójdzie na pierwszy ogień zmagać się z manekinem. - Będzie ciekawie. Gdy tylko usłyszał w myślach sygnał do rozpoczęcia chciał być pierwszy dlatego też celując różdżką w kukłe. -RICTUSEMPRA - ręka Puchona niby była stabilna ale było cos zdekoncentrowało chłopaka. Pogoda może być to deszcz padał mu do oczu, albo co usiadło na palcu jakiś owad co kolwiek. Lekko Wiktor ruszył niestabilnie różdżką, ale udało się! A zaklęcie trafiło tam gdzie powinno jak widać zadziałało, odpowiednio wypowiedziane zaklęcie, bardzo głośno i wyraźnie, w dodatku rzucone bezbłędnie. - Powodzenia Cassian
Ostatnio zmieniony przez Wiktor Krawczyk dnia Pią Lis 27 2020, 10:34, w całości zmieniany 3 razy
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: B i Orbis 1.PYTANIE: nope 2.PRECYZJA: 4 - 2 pkt 3.WYMOWA: 1 - 3 pkt 4.MOC: 54 = 9 pkt 5. SUMA PKT 14 (Julka) + Arli EFEKT NA MANEKINIE Arli, musisz!
Trenowanie na manekinie nie było tak przyjemne, jak miotanie zaklęć w przeciwnika z krwi i kości. Jednakże nie było również tak irytujące, o czym za każdym razem przypominał jej widok Arli, przez której zasieki obronne nie mogła się przebić ani razu podczas ostatniej lekcji zaklęć. Julia, po skończeniu pierwszego etapu, wsunęła różdżkę do tylnej kieszeni jeansów, poprawiła kaptur na głowie, a dłonie schowała do kieszeni kurtki. Ile by oddała za jeden ciepły dzień, nieco promieni słonecznych na twarzy. Zamiast tego każdego dnia była świadkiem, jak jej ciemne oczy coraz mocniej kontrastowały z bladym licem. Jeszcze trochę i zacznie przypominać Cortez, a wróżba Fredki się spełni.
A więc Orbis. Drugie zadanie, które stanęło przed Julią i Arlą, było nieco bardziej skomplikowane od poprzedniego. Tym razem miały spacyfikować manekina za pomocą energetycznych pętli, zaciskających się na fantomowym ciele.
- Ja zacznę – powiedziała, stając naprzeciwko manekina. Przygotowała różdżkę, uspokoiła oddech i zamachnęła się, dbając o prawidłową inkantację. I o ile z wymową nie miała większych problemów, to ruchowi nadgarstka nieco brakowało do perfekcji. Może to kwestia deprymującego deszczu, który zacinał ją w twarz, a może przemoczonych i przemarzniętych dłoni w rękawiczkach. Ostatecznie jednak zaklęcie trafiło w manekina, a tylko to się liczyło. Prawda? No nie do końca, bo jakimś sobie znanym sposobem, martwy manekin sparował zaklęcie i odbił je w stronę Brooks. Efekt więc był taki, że świetliste obręcze spętały drobne ciało Krukonki. Nim zdążyła zareagować, wyłożyła się na trawie jak długa. No tak, jak mogła się spodziewać, że wszystko pójdzie bez jakichkolwiek problemów? Los szybko sprowadził ją na ziemię i to w najbardziej dosłowny sposób.
Z lekkim znudzeniem przyglądałam się temu, jak próbował sobie poradzić Dear. Zaplotłam dłonie na wysokości piersi i niecierpliwie tuptałam jedną stopą w miejscu. A że i tutaj podłoże było bardzo podmokłe przez ostatnio częste deszcze, to w pewnym momencie po prostu zaczęło paskudnie cmokać pod moim butem. Jednak ten dźwięk mi nie odpowiadał, więc z głośnym westchnieniem zaprzestałam dalszego cmokania. - Grozisz mi - skwitowałam zapewnienia Huntera, jakobym miała kiedykolwiek zapragnąć, aby jego wielkie dłonie obmacywały mój tyłek. Musiałam przyznać, marzenia miał jeszcze bardziej śmiałe niż ja. Uśmiechnęłam się przy tym, bo przecież nawet nie wiem, co musiałoby się stać, aby w ogóle te ręce przy pierwszej próbie mu nie odpadły za sprawą jakiegoś ładnego uroku, który bym posłała w jego stronę. Wyobrażanie sobie, co by zrobił Hunter bez rączek było ciekawsze, niż uważanie na to, co działo się na lekcji. Każdy jakoś sobie radził, gorzej bądź lepiej, więc prędzej niż później straciłam tym zainteresowanie. Delikatnie przekrzywiłam głowę, słysząc kolejne słowa ślizgona. - Sądziłam, że jednak twoje nazwisko coś znaczy, ale jak widzę, ciebie ta zasada nie dotyczy - mruknęłam pod nosem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że chłopak i tak musiał mnie usłyszeć. Jakby dla podkreślenia tego faktu, pokazałam mu język, kiedy zaczął rzucać zaklęcie. Wymownie prychnęłam, kiedy jego zaklęcie okazało się być ciut gorsze od mojego. Nie ważne, że jedynie ciut. Ważne, że gorsze, co pozwoliło mi się napawać małym zwycięstwem. Podeszłam do chłopaka po czym spróbowałam mu zarzucić ramię na jego barki. Jednak różnica wzrostu między nami była tak duża, że musiało to wyglądać kuriozalnie. Nie poddawałam się. Ja do takich nie należę, więc jakby jednak się nie schylił, to sprzedałam mu mocną sójkę w żebra, aby zgiął się przez nieoczekiwany atak, czy nawet delikatny ból. - Hunt, my Dear oboje wiemy, że jak wystarczająco mocno się postaram, to bez twojej pomocy załatwię sobie, aby twoja siostra wysłała mnie do Humpsona - stwierdziłam z szerokim uśmiechem na ustach. - Poza tym, na dywaniku można robić ciekawsze rzeczy, niż czekać na karę od dyrektora - dodałam po chwili konspiracyjnym szeptem, by jeszcze pieszczotliwie uderzyć chłopaka w policzek wolną ręką. Ot tak, bo miałam ochotę i dlatego że lubiłam tego olbrzyma.
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: B, Orbis 1.PYTANIE: NIE 2.PRECYZJA:4 (2) 3.WYMOWA:6 (2) 4.MOC:20 (2) 5. SUMA PKT:14+6=20 EFEKT NA MANEKINIE: Pokonany przez Arlę (k100=43, Brooks oberwała)
Uśmiechnęła się półgębkiem, kiedy nauczycielka przydzieliła im Orbis. Czytała o nim, wiedziała, jak je rzucić. Chciała więc już zaczynać, kiedy Julka wyskoczyła przed szereg. Ja zacznę. - Okej, ale pamiętaj, że tu trzeba tak śmiesznie różdż... Aj. - No i tak, jak mogła się spodziewać, zaklęcie Brooks, jakkolwiek widowiskowe i całkiem skuteczne, nie było dość silne. Nie była pewna, czym nietoperzyca nafaszerowała manekiny, ale te broniły się tego dnia wyjątkowo skutecznie. Za to Brooks, no cóż. Przykucnęła przy niej i poklepała ją po tyłku, nachylając się jej do ucha. - Chyba muszę się dobrze nauczyć tego zaklęcia, skoro sprawia, że tak ładnie lądujesz na glebie. - Wstała szybko i podała dziewczynie rękę, pomagając jej wstać. Nie była taka pewna, czy pójdzie jej lepiej, bo ani ogólna mokrość aury, jak i generalne problemy ze skupieniem nie wydawały się być czynnikami ułatwiającymi wykonanie zadania. Niemniej, coś tam pamiętała z Księgi czarów obronnych, czwartego stopnia. Ruch nadgarstkiem był płynny, chociaż dla purysty zapewne niedoskonały, inkantacja jako-taka, a efekt lepszy od spodziewanego. Manekin został unieruchomiony, a więzy utrzymywały się na nim przez jakiś czas, dopóki Arleigh nie zerwała ich machnięciem różdżki. - Widzisz, jak mam motywację, to potrafię. - Uśmiechnęła się łobuzersko do Julki i złapała ją za rękę, przyciągając ją delikatnie do siebie. - Wyobrażałam sobie, że ten manekin to ty. - Była prawie pewna, że nikt ich nie słyszy, ale niezmiernie bawiło ją to, jak bardzo tężała i głupiała Brooks w takich jak ta sytuacjach. Miała z tego przynajmniej jakąś namiastkę dobrej zabawy.
Wywrócił jedynie lekko oczami, słysząc jej oskarżenie o groźbę. Tak naprawdę pewnie po nocach wyobrażała sobie te wielkie dłonie, bo przecież każda laska lubiła kiedy facet był większy, prawda? Niech już nie udaje, że jej to tak bardzo przeszkadza. - Grabisz sobie. - rzucił jej tylko przez ramię, kiedy skończył z kukłą i wycofał się, aby wysłuchać tego co Cortez miała do powiedzenia na temat następnej części lekcji. W głowie tak naprawdę nie skupiał się na słowach profesorki, a na tym co zarzuciła mu przed chwilą Robin. Zerknął na nią z ukosa. - Nepotyzm nas nie cieszy, wiesz? - dodał jeszcze po chwili, zanim wzięli się do roboty, jeśli chodziło o ćwiczenie zaklęć. Po tym jak nieznacznie przegrał, postanowił dalej ciągnąć temat zakładu, choć tak naprawdę przecież oficjalnie go nie przyjął. Jak się później okazało kontynuowanie rozmowy o dywaniku u dyrektora nie wyszło mu na dobre. Zaśmiał się, kiedy dziewczyna próbowała zarzucić mu rękę na barki i zlitował się, pochylając ku niej, za co został "nagrodzony" kuksańcem w same żebra. Dobra, tym razem poczuł. - Ona nie jest moją siostrą - poprawił ją, kiedy wspomniała o Beatrice, nawet nie zastanawiając się nad tym jak Ślizgonka mogła nie wiedzieć, że są kuzynostwem. Skrzywił się nieznacznie, na jej kolejne słowa, a na jego twarzy pojawiło się udawane obrzydzenie. - Ale, że z Hampsonem? Bleee... Dziewczyno, jesteś aż tak zdesperowana? - zerknął na nią z poważną miną, a w następnej sekundzie już się śmiał. Wypowiadając te słowa już widział przed oczami jej minę. Przynajmniej odpłacił się za to szturchanie w żebra.
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Tak już miałam. Mówiłam znacznie szybciej, niż byłam w stanie pomyśleć, że będzie to dla mnie odpowiednim rozwiązaniem. A przecież nie raz przekonałam się już o tym, że lepiej jednak byłoby milczeć i... no mieć spokojniejsze sumienie. Tymczasem na wzmiankę o grabieniu sobie u Deara, mogłam tylko poruszyć kilka razy w dość jednoznaczny sposób brwiami. Byłam cholernie ciekawa, do czego był zdolny. Bezwiednie próbowałam badać jego prywatne granice i to, jak bardzo mogę się do nich zbliżyć. Tutaj czułam, że mogę sobie jeszcze na wiele pozwolić. W naszym prywatnym "sporze" nie pozostawaliśmy sobie dłużni i była to wyrównana partia. Klasnęłam kilka razy w dłonie, aby jeszcze bardziej podkreślić, jaka to duma mnie rozpierała w związku z jego cudownymi poczynaniami na tej lekcji. Potem mogłam już w bardzo szczeniackim stylu przerzucić rękę przez jego bark. Kiedy zobaczyłam, jak bardzo musiał się w tym celu pochylić to uznałam, że chyba byłoby mu wygodniej, gdyby zwyczajnie uklęknął. Ale wiedziałam, że takie słowa mogłyby spowodować kolejny atak, więc zdusiłam je w swojej głowie. - Nie? - zapytałam szczerze zaskoczona, bo nie wiedziałam, jaki stopień pokrewieństwa występuje pomiędzy panią profesor Dear a tym Dearem, którego aktualnie dręczyłam. Wzruszyłam lekko ramionami, by po sekundzie przywdziać na twarz bardzo wredny uśmieszek. - To by wiele wyjaśniało. Czyli ty jesteś z tej gorszej gałęzi rodziny - nie mogłam się oprzeć więc po prostu parsknęłam śmiechem, by po chwili skulić się, zdejmując jednocześnie swoje ramię z jego barku. Śmiałam się jeszcze chwilę z własnego żartu, co w ogóle nie prezentowało się w dobrym stylu, by po chwili śmiech zamarł mi w gardle. Touché przemknęło przez moje myśli, ale nie powiedziałam tego głośno. Coś dużo myśli dzisiaj zatajałam przed otoczeniem... Zamiast tego po chwili uśmiechnęłam się, niewinnie zaplatając dłonie za plecami. Moje rzęsy zaczęły poruszać się z naprawdę ogromną prędkością, kiedy to tak wpatrywałam się w Huntera. - Kochanie, nawet on jest lepszy od ciebie - wymruczałam w jego kierunku, by po chwili posłać mu słodkiego buziaczka.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Ciężko jest być kowalem własnego losu, kiedy leży się na trawie, będąc spętanym przez świecące obręcze. W takich chwilach nawet najbardziej niezależna osoba na tym łez padole musi liczyć się z otrzymaniem pomocy. I tak było z Brooks. Nie mogła sobie przekląć pod nosem, otrzepać się i wstać, narzekając w myślach na cały świat. Zamiast tego leżała i czekała. A Arleigh najwyraźniej uznała, że jest to doskonała okazja, aby ją trochę pomęczyć. A przy okazji zapoznać się z kształtem jej tyłka. Julia, w końcu wyswobodzona przez przyjaciółkę, westchnęła wymownie, wywracając oczami. Czy dzień, w którym zaczynasz się godzić na porażki, jest dniem twojej klęski, czy też dniem, kiedy w końcu stajesz się dorosłym? Julia nie była pewna, a kolejne takie mniejsze czy większe niepowodzenia, jak to dzisiejsze, utwierdzały ją w przekonaniu, że jest urodzona pod złą gwiazdą.n Kiedy usłyszała słowa Szkotki, którym akompaniował łobuzerski uśmiech, zmarszczyła brwi. W ostatnich dniach, te łączyły się w jedną wściekłą linię zaskakująco często.
- Co ja ci zrobiłam, że mnie tak męczysz? – prychnęła z wyrzutem. O ile ona starała się zapomnieć o tej nocy jak najszybciej, przyjaciółka najwyraźniej za punkt honoru postawiła sobie, żeby pamiętała o tym do końca życia. Myślała, że wszystko sobie wyjaśniły po ćwiczeniach z labmedu, ale była w błędzie. Nie dało się również zauważyć, że Armstrong jest w tym wszystkim nieco złośliwa, bo doskonale zdawała sobie sprawę, jak bardzo Brooks nie chciała o tym rozmawiać. - Jeżeli chcesz, żebym zaczęła tego żałować, to jesteś na dobrej drodze.
Aż ją odrzuciło, kiedy spotkała się... No właśnie, z niczym, nie z żartobliwym mrugnięciem okiem, nie z przyjacielskim spierdalaj, nawet nie z liściem wyłożonym na drobną, szkocką buźkę, ale po prostu z niczym. No, może z odrobiną oschłości. - Ejjjjj. - Nie wiedziała, co powiedzieć, więc wyraziła swoje wątpliwości w stosunkowo prosty sposób. - Chodź tu! - I władowała się w Brooks potężnym przytulasem, ściskając ją mocno i obejmując ramionami tak, jak gdyby to ona sama była zaklęciem Orbis. - Przepraszam. Już nie będę. - Wyszeptała ją do ucha i cmoknęła w policzek, odsuwając się grzecznie na pół metra. Oczywiście, że będę. Jak tylko stracisz czujność. Ale na to przyjdzie pora innym razem. Teraz kiwnęła głową w stronę pniaka znaczącego krawędź polany i przysiadła na nim, robiąc Julce miejsce obok. - Chodź, ponapierdalamy się z tych frajerów. - Wskazała różdżką na inne pary, spośród których niektóre radziły sobie naprawdę fatalnie. A przynajmniej nie tak sprawnie, jak one. No, jak ona.
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE:C - Drętwota 1.PYTANIE: NIE 2.PRECYZJA:5 → ręka stabilna, jednakże coś cię zdekoncentrowało. Krople deszczu spadły ci do oczu? Coś usiadło na palcu, ruszyłeś niestabilnie różdżką, ale udało się! Zaklęcie trafiło tam gdzie chciałeś (2pkt) 3.WYMOWA:1 → wypowiadasz wzorcowo swoje zaklęcie, bardzo głośno i wyraźnie, dzięki czemu jest rzucone bezbłędnie(3pkt) 4.MOC:74 → 7+4=11 pkt. 5. SUMA PKT@William S. Fitzgerald [16 pkt.] + Ignacy [2+3+11=16 pkt.] = 32 pkt. EFEKT NA MANEKINIE: POKONANY → zaklęcie rzucone idealnie. Manekin nie miał z wami szans.
Chyba faktycznie wyszło całkiem dobrze, pomyślał Ignacy, ciesząc się w duchu z pomyślnego rzucenia zaklęcia ochronnego. Może i nie było to zbyt duże osiągnięcie, jednak jeśli nauczyło się cieszyć małymi rzeczami, to nawet taki drobny sukces potrafił przynieść satysfakcję. Chłopak rozejrzał się dookoła, przyglądając się ćwiczącym w pobliżu znajomych. Reszcie chyba szło całkiem nieźle. Niestety, przez to, że dosłownie chwilę później do głosu doszła profesor Cortez i zaczęła tłumaczyć następny etap zajęć, puchon nie miał szansy oszacowania, jak sobie radzi, chociażby Cassian. Kiedy nauczycielka rozdała im kartki z wytycznymi dotyczącymi następnego zadania, Ignacy zapoznał się z nią. Cóż, zaklęcie Drętwota również nie uchodziło za jakieś szczególne trudne, a według wielu czarodziejów i czarownic pasjonującymi się pojedynkami magicznymi, zapewne uchodziła za czar z gatunku podstawowych, które najlepiej było poznać jak najszybciej. – Tak, jasne – zgodził się, przystając na propozycję ślizgona. Zmasowany atak mógł wyjść równie dobrze, jak każdy inny, więc równie dobrze mogli spróbować i tej możliwości. Gdy oboje byli już gotowi do rzucenia zaklęcia, rozpoczęli odliczanie, a kiedy dotarli do zera, oboje wystrzelili w tym samym momencie. Podczas inkantowania zaklęcia, Ignacego drgnęła niespodziewanie rękę, jednak na szczęście nie doprowadziło to do zbyt dużej szkody, a jedynie przyczyniło się do tego, że czar wystrzelił z różdżki z delikatnym opóźnieniem. Poza tym małym mankamentem udało im się całkowicie unieszkodliwić manekina. – Myślę, że można to potraktować jako sukces – skomentował z lekkim uśmiechem. Chwilę później, zaczął się ponownie rozglądać po reszcie uczniów i studentów, którzy brali udział w zajęciach.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: C, drętwota. Duet z @Ignis C. Hodel 1.PYTANIE:TAK 2.PRECYZJA:4 (2pkt) 3.WYMOWA: 6 (2pkt) 4.MOC: 47 -> 4 + 7 = 11pkt (chyba że sprowadzamy do jednocyfrowej) 5. SUMA PKT 3 + 2 + 2 + 11 = 18pkt + od Ignis EFEKT NA MANEKINIE jeszcze nie
Zdecydowanie wyczulony słuch Kanoe wychwycił zdecydowanie jakąś cieplejszą nutę w głosie Ślizgonki nawet jeśli ta nie bardzo chciała ją jej okazywać. Nie odpowiedziała na jej komentarz, a jedynie uśmiechnęła się do niej zachęcająco. Nie chciała wciągać jej w jakieś zbędne rozmowy, domyślając się, że dziewczyna raczej nie doceniłaby podobnych gestów. Zamiast tego skupiła się na słowach Cortez. Zaklęcie, które przyszło im przećwiczyć było dosyć proste i raczej nie powinno im sprawić zbyt wielkich trudności. Przynajmniej tak zakładała. Nim jednak przystąpiła do części praktycznej postanowiła odpowiedzieć na pytanie teoretyczne. - Drętwota jest zaklęciem, które jest zaklęciem ogłuszającym. Zastosowane na przeciwniku wprowadza go w stan krótkotrwałego odrętwienia i otępienia. W przypadku niezwykle silnego zaklęcia i to w dodatku stosowanego co najmniej kilkukrotnie może dojść do tak zwanej Drętwoty Mózgu, która to jest urazem, przy którym dochodzi do pęknięcia tętniczek znajdujących się w głowie, na które oddziałuje zaklęcie - tyle z jej strony i miała nadzieję, że taka odpowiedź zadowoli nauczycielkę. Następnie przystąpiła do próby rzucania zaklęcia na manekina i musiała przyznać, że szło jej to dosyć przyzwoicie. Może i nie było idealnie, ale miała wrażenie, że robiła wszystko tak jak potrafiła i wystarczyło jedynie zaangażować się nieco bardziej, by uzyskać naprawdę wspaniały efekt.
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: Grupa C | Drętwota 1.PYTANIE:NIE 2.PRECYZJA:5 (2pkt) 3.WYMOWA:5 przerzucam na 2 (2pkt) 4.MOC:14 przerzucam na 84 (12pkt) 5. SUMA PKT 2 +2 + 12 + 13 (Aslan) ->29 ;-; EFEKT NA MANEKINIE POKONANY (k100: @Aslan Colton -> 60; Lucas -> 77)
Jak zaklęcie tarczy ni cholery nie chciało mu wyjść, tak teraz miał okazję pochwalić się zdolnością rzucania Drętwoty. Cóż, atakowanie kukły nie było zbyt satysfakcjonujące, ale przynajmniej działali w parach; coś się działo. Musieli się postarać, aby urok był wystarczająco silny. Trzeba było wiec bardzo się do tego przyłożyć. Lucasowi wyszło to dość precyzyjnie, chociaż pod koniec coś go rozproszyło i jego ręka nieco drgnęła, co odbiło się na ostatecznym efekcie. Jeśli chodzi o inkantacje - była wyraźna, ale chyba za cicha, jednakże ostatecznie zaklęcie uderzyło w manekina z dużą siłą i skutecznie go oszołomiło. Za to Aslanowi coś chyba nie pykło, bo sam oberwał rykoszetem i wyglądał po chwili podobnie jak kukła. - Chcesz spróbować jeszcze raz? "Do dwóch razy sztuka?" - spytał, kiedy Krukon doszedł do siebie, powtarzając słowa, które usłyszał od niego podczas pierwszego etapu. Wtedy druga próba poszła mu dużo lepiej.
Cassian H. Beaumont
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170
C. szczególne : Średniej wielkości znamię w kształcie krzyża pod okiem; Silny, szkocki akcent
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: GRUPA A - Rictusempra (Ja i @Wiktor Krawczyk) 1.PYTANIE: NIE 2.PRECYZJA:1 3.WYMOWA:6 4.MOC:41 = 4 + 1 = 5 5. SUMA PKT: 3 (Pytanie) +[Wikor: (2 + 3 + ] + [Cassian: (1 + 2 + 5) = 24 EFEKT NA MANEKINIE Któryś z nas oberwał (Wynik Cassiana: 58)
Nieodpowiednie zastosowanie tarczy, a raczej brak możliwości jej przywołania w odpowiednim momencie to było coś czego zdecydowanie Cass nie zamierzał sobie odpuścić. Zapewne będzie przypominał sobie tę sytuację wręcz publicznego ośmieszenia kiedy tylko będzie coraz to bardziej zatracał się w myślach, które skąd inąd potrafią zaświtać gdzieś w głębi nawet jego podświadomości, o jego nieomylności albo jakimkolwiek kunszcie czarodziejskim skrywanym przez samego jego.
Kiedy zostało mu zakomunikowane, że teraz przyszedł czas na dalszy etap zajęć, jedynie westchnął ostentacyjnie. Wiedział, że to z całą pewnością może spowodować kolejny uszczerbek, tym razem niekoniecznie na psychiczne, jak na zdrowiu. Manekiny naprawdę zdawały się być obwarowane dość solidnymi zaklęciami, a szkot zdawał sobie sprawę z własnych umiejętności. Niemniej jednak... Skrycie w duchu liczył, że być może... Jest jakakolwiek możliwość porządnego rzucenia tego zaklęcia. - Rictusempra! - Wypowiedział przygryzając dolna wargę. Nie wiedzieć czemu właśnie w ten sposób. Musiałby być ignorantem, żeby nie zdawać sobie sprawy z tego, że takie stosowanie zaklęcia może mieć negatywne skutki w jego sile, bądź celności. I o tyle o ile faktycznie trafił w manekina, co prawda dzięki niewielkiej dozie szczęścia, to siła zaklęcia naprawdę mogła być większa.
Ponownie westchnął i zaczął niespokojnie przyglądać się manekinowi, który chyba nie poczuł się odpowiednio jako cel ich zaklęć, a co za tym idzie... Zamierzał odrzucić zaklęcie w stronę któregoś z nich. Cassian więc w pełni gotowy oczekiwał na ewentualny unik bądź... Może rzuci w odpowiednim czasie Protego? - Dziękuję... Ale... Czy wszystko z nim jest okej? - Powiedział wskazując element ich ćwiczeń.
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: 1.PYTANIE: NIE 2.PRECYZJA:3 (1) 3.WYMOWA:3 (3) 4.MOC:5 (5) 5. SUMA PKT 8 + 13 = 21 EFEKT NA MANEKINIE Oberwałem (Vicka: 19, Viola: 10)
Nie miały zbyt wiele do powiedzenia, a właściwie, to ona nie miała zbyt wiele do powiedzenia z powodów oczywistych. Uśmiechnęła się jedynie lekko do Violi, kiedy ta wzięła się do udzielania odpowiedzi na postawione pytanie, co było jak najbardziej wskazane w obecnej sytuacji, a później odetchnęła głęboko, bo ostatecznie trzeba było zabrać się za dalsze rzucanie zaklęć. Z obroną wyszło jej naprawdę kiepsko, co powodowało jedynie, że przypominała sobie, iż musi popracować nad refleksem, liczyła zatem na to, że teraz pójdzie jej o wiele, wiele lepiej. - Petrificus totalus - powiedziała, bardzo płynnie, elegancko i bez najmniejszego nawet zająknięcia. Głos miała opanowany, nie dało się wyczuć z nim lęku, niepewności, czy czegokolwiek takiego, po prostu jasno i wyraźnie przekazała to, co do przekazania miała. Gorzej z samym chwytem różdżki, bo dłoń jej drgnęła i nie była pewna, czy zaklęcie trafi tam, gdzie trafić powinno, jednakże udało się. O tyle, o ile, bo manekin postanowił im oddać! Tego się nie spodziewała, ale zdążyła dość prędko zareagować, gorzej było z Violą, która oberwała rykoszetem. Nic zatem dziwnego, że Brandon dopadła do niej z miejsca, by się nad nią pochylić i spróbować doprowadzić dziewczynę do porządku, ostatnie bowiem czego potrzebowały, to jakiś niepotrzebnych nikomu komplikacji po zajęciach, a Victoria czuła się za to zdecydowanie odpowiedzialna.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
To, że mu wyszło zaklęcie tarczy, zwiastowało rychłą porażkę w następnym etapie lekcji, a mianowicie atakowaniu manekina. Choćby nie wiadomo jak się starał to wiedział, że i tak nie będzie mógł się szczycić spektakularnym sukcesem – tak w ramach wyrównania. Najgorsze jednak było to, że musieli działać zespołowo, a więc ofiarą jego nieudolnego czarowania mógł również paść Lucas. Przeżegnał się w myślach i poprosił Merlina, aby ten miał go w swojej opiece, a następne ustawił się obok Ślizgona, gotowy spuścić manekinowi wpierdol stulecia. Z precyzją godną chirurga wycelował różdżkę, pilnując, aby nie zadrżała mu dłoń. Nagle jednak się okazało, że nie do końca potrafi wymówić zaklęcie na głos (a więc Frela miała rację - cofał się w rozwoju, super), w efekcie czego został odepchnięty na kilka metrów, a czar ugodził jego samego, a nie tę cholerną kukłę. Jęknął cicho, rozmasowując sobie obolałe barki. Zmierzył Lucasa chłodnym spojrzeniem, ale po chwili zaśmiał się, bo tak naprawdę nie miał chłopakowi za złe, że okazał się lepszym zaklęciarzem, ani tym bardziej, że postanowił sobie z niego zażartować. – Chyba wyczerpałem swój limit szczęścia na dziś. Bo o umiejętnościach to nie ma co nawet wspominać – parsknął, z dystansem podchodząc do swojej nikłej wiedzy związanej z OPCM.
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Informacja, że to teraz oni mają atakować manekina, ucieszyła Cali. Lubiła pojedynki i okazje, w których mogła się wykazać jakimikolwiek umiejętnościami i chociaż nie była zaklęciowym asem to mimo wszystko, czerpała z tego jakąś przyjemność. Ustawiła się obok Sophie i wyciągnęła przed siebie różdżkę, gotowa do ataku. Po sygnale, równocześnie z przyjaciółką wypowiedziała pewnie inkantację Orbis, pilnując przy okazji, aby dobrze wycelować czar. Moc, z jaką poleciało zaklęcie w stronę manekina, przeszła jej najśmielsze oczekiwania. Z zadowoleniem dostrzegła, że spisały się bardzo dobrze i wykonały zadanie perfekcyjnie. Uśmiechnęła się szeroko do Ślizgonki. – No to chyba korki nie będą nam potrzebne!
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
@Lara Burke GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: B i Orbis 1.PYTANIE: nope 2.PRECYZJA:2 (3pkt) 3.WYMOWA:3 (3pkt) 4.MOC:46 (4 + 6 = 10pkt) 5. SUMA PKT 16pkt + punkty Lary EFEKT NA MANEKINIE jeszcze nie wiem
Nie przypuszczał, że tak beznadziejnie pójdzie mu takie łatwe zaklęcie. Cóż, wielcy kucharze mają czasami problemy z usmażeniem idealnej jajecznicy, więc może zgodnie z tą analogią nie powinien się tak przejmować? Tylko czy był wielkim czarodziejem? Otóż nie. Po prostu spieprzył najłatwiejszą obronę świata. Zdarza się, tylko... dlaczego akurat jemu? I dlaczego przy Larze? - Nie, nic, jestem cały. Chociaż... chyba gdzieś zgubiłem swoją dumę. - westchnął ponownie, ale po chwili machnął jedynie ręką i niewerbalnie dał dziewczynie do zrozumienia, że już nie będzie się dąsać. Nie miało to sensu. Drugie zadanie brzmiało o wiele ambitniej i ciekawiej, choć odczuwał pewną obawę przed kolejną porażką. Może jego różdżka się zepsuła? Miała jeszcze gwarancję? Mieli współpracować, więc lepiej gdyby na coś się Larze przydał. Za osobistego błazna może jej robić po lekcjach - teraz przydałoby się zdobyć choć trochę punktów dla Gryffindoru. Miał nawet okazję się odkuć i odpowiedzieć na pytanie pani profesor, ale... spóźnił się, był zbyt wolny. - To co, próbujemy? - uśmiechnął się zachęcająco do Lary i przygotował do rzucania zaklęcia na magicznego manekina. Musiał wygrzebać z siebie resztki wiary w powodzenie i w to, że uda mu się poprawnie wypowiedzieć inkantację. Wyczarowanie świetlistych okręgów, które miały spętać fantomowego przeciwnika, już z zasady wydawało się trudniejszym zadaniem od poprzedniego. Zadział się jednak cud, bo... wyszło mu. I to zaskakująco dobrze. Zarówno ruch nadgarstka, jak i wymowa i akcentacja zaklęcia było prawidłowe. Orbis go nie pokonało i mieli szansę na powodzenie. Mógł odetchnąć z ulgą.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
GRUPA I RZUCANE ZAKLĘCIE: B i orbis 1.PYTANIE:Nie 2.PRECYZJA:1 3.WYMOWA:3 4.MOC:12 przerzucone ma 67 5. SUMA PKT10 (Punkty Brunka) + 1(precyzja)+3 (wymowa) + 13(moc) = 27 EFEKT NA MANEKINIEOberwało jedno z nas
Dalsza część zabawy była już ciekawszą, bo przynajmniej należało zrobić to, co w odczuciu Lary stanowiło podstawę obrony przed czarną magią. Innymi słowy, mieli sposobność zapoznać się z jakimś zaklęciem i w końcu je przetestować. Zawsze uważała, że możliwość przetestowania zaklęcia jest konieczną, by dokładnie wiedzieć, jak silne skutki może przynieść, oraz, co ważniejsze, jak ważnym jest aby się przed nim bronić. Jedyny mankament polegał na tym, że wybrane przez profesor Cortez zaklęcia, nie były nader szkodliwe czy silne. Ale, jak każą, to trzeba. Po wysłuchaniu wszelkich instrukcji pani profesor, spojrzała w stronę gryfona. Jej mina jednoznacznie mówiła, co sądzi, ale nawet słowa nie wypowiedziała na głos. Deszcz zacinał coraz mocniej, co miało ich dodatkowo rozstroić podczas rzucania zaklęć. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zwyczajnie informowały Larę, że powinna obecnie znajdować się w ciepłym dormitorium, grzejąc się pod kocykiem, może nawet z kuflem tego wspaniałego miodu pitnego w dłoni, co to kiedyś Jeremy skołował. Zamiast tego zmuszona była rzucać zaklęcia... - Chyba nie mamy wyjścia... - mruknęła w stronę Bruna, by zaraz razem z nim ustawić się odpowiednio i zaatakować manekin. Ich wspólne zaklęcie zadziałało, choć Lara nie wiedziała, czy wystarczająco dobrze, czy nie. Nawet chyba nie chciała wiedzieć. Miała serdecznie dość tej pogody i marzyła jedynie o powrocie do zamku.
Reginald von Berger
Wiek : 39
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : przenikliwe, świdrujące spojrzenie
Przybył na polanę trzymając nonszalancko ręce w kieszeniach. Rozejrzał się wokoło widząc jak uczniowie ćwiczą zaklęcia obronne na rozstawionych na polanie manekinach w ten zimny, jesienny dzień. - No witam - uśmiechnął się cynicznie, stając obok Beatrix jak gdyby nigdy nic. Otulił się szczelniej płaszczem, ponieważ dzień był dosyć wietrzny i zaczął przyglądać się, jak uczniowie radzą sobie z ćwiczeniami.
Lekcja dobiegła końca - manekiny wyszły z użytku, cofnięte zaklęciami, a uczniowie mogli się rozejść, powtarzając wcześniej zdobytą wiedzę. Lekko deszczowa pogoda na pewno nie sprzyjała, ale nikt nie powiedział, że warunki pogodowe podczas pojedynku zawsze muszą być na korzyść danej osoby. Na pewno był to owocny dzień, bo jak wiadomo, życie poza murami Hogwartu potrafi być nieprzewidywalne, przynajmniej w tych dzisiejszych czasach. Niespodziewanych, gdzie każdy za rogu może przecież czyhać na ludzkie życie.
[zt dla wszystkich]
Rozpiska punktów:
Obecność: 5 pkt Pierwszy etap: 5 pkt + 1 pkt (z kostki) | 1 pkt OPCM do kuferka Drugi etap: 5 pkt + 5 pkt (dodatkowe pytanie, jednorazowa opcja dla grup A, B, C, D) | 1 pkt OPCM do kuferka, czyli w sumie 2 pkt OPCM Dodatkowo: każda osoba, która perfekcyjnie przeszła zajęcia, otrzymuje 5 pkt. Maksymalna ilość punktów: 25 pkt.
Uwaga: Nie zaliczam odpowiedzi na pytanie przez William S. Fitzgerald & Ignacy Mościcki, Wiktor Krawczyk & Cassian H. Beaumont, a także Yuuko Kanoe & Ignis C. Hodel, jako że te pojawiły się wcześniej.
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Mały trening pomiędzy nimi Krukonkami z pewnością nie był złym pomysłem. Może i gdy przychodziło do meczy ligowych to były rywalkami grającymi na różnych pozycjach, ale w szkole należały do jednej drużyny. I dlatego też pomagała Brooks, bo dzięki temu mogła z pewnością wzmocnić pozycję Ravenclaw w wyścigu po puchar Quidditcha. Postanowiła spotkać się z nią na polanie położonej na błoniach. Przygotowane miała już dwie pałki choć zapewne Julka i tak miała swoją przy sobie. Przezorny jednak zawsze ubezpieczony. Oprócz tego tuż obok niej stała skrzynia z szamoczącymi się tłuczkami, które postanowiła wypuścić w powietrze, gdy tylko Brooks znalazła się na miejscu. Cel był jeden... wycelować w drugą śmiercionośną piłką i zobaczyć co się stanie. Wygrywała ta, która dostała mniejszy wpierdol. Zasady nie były jakieś wyjątkowo skomplikowane i dlatego miała nadzieję, że całość przebiegnie bez większych komplikacji.
Rzuć k100, by ustalić jak poszło ci odbicie tłuczka:
1-30 - totalnie ci nie idzie. Obrywasz tłuczkiem. Rzuć dodatkowo k6.
Spoiler:
1 – obrywasz tłuczkiem w głowę. Naprawdę boleśnie. Spadasz z miotły, a kiedy na nią znowu wsiadasz jesteś nieco skołowana. -15 do kolejnego rzutu k100. 2 - mocne uderzenie w bark, które sprawia, że tracisz kontrolę nad miotłą i nieco miotasz się w powietrzu, okręcając się kilka razy. Przy drugim trafieniu tej kostki pokonują cię nudności i wymiotujesz z poziomu miotły. 3 - silne uderzenie w brzuch/bok ciała, które sprawia, że na chwilę zsuwasz się z miotły, wykonując jakiś upośledzony zwis leniwca. Musisz się na nią znowu wdrapać. -10 do kolejnego rzutu k100 4 - uderzenie w ramię. Całe szczęście nie było jakieś niesamowicie mocne. Jedynie zniosło cię nieco na jedną ze stron. Brak skutków ubocznych. -5 do kolejnego rzutu k100 5 - tłuczek trafił cię w nogę. Z pewnością nieprzyjemne uczucie, ale da się wytrzymać. Oprócz tego, że będziesz mieć siniaka brak efektów ubocznych. 6 - boom! Prosto w klatkę piersiową! W czasie tego i następnego posta nie możesz swobodnie zaczerpnąć tchu bez silnego bólu w klatce piersiowej, który ci przeszkadza w treningu. -15 do kolejnego rzutu k100.
31-50 – bronisz się przed nadlatującym tłuczkiem, ale nie jesteś w stanie posłać go w kierunku przeciwniczki z wystarczającą siłą. 51-79 – sukces. Wszystko poszło jak trzeba. 80-100 – uderzenie tłuczka w przeciwnika bez możliwości obrony. (rzut k6 tak jak przy nieudanym odbiciu)
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Aby wdrapać się na szczyt, nie wystarczały treningi drużynowe. Najcięższą pracę wykonywało się w cieniu, gdy nikt nie patrzył. A gdy w tej pracy towarzyszyła ci ścigająca Srok z Montrose, można było mieć pewność, że ten wysiłek zaprocentuje w przyszłości. Dziewczyny przez tyle lat szkoły, nie miały jeszcze okazji ćwiczyć tylko we dwójkę. Jak do tego doszło? Nie wiedziała. Zawsze jednak musiał być ten pierwszy raz. Zwłaszcza teraz, gdy rywalizacja o Puchar Quidditcha była bardziej zacięta, niż do tej pory. W każdej drużynie można było bowiem spotkać zawodników grających na co dzień w drużynach zawodowych.
Zmierzając z „Boydenen” w dłoni w kierunku polany, zastanawiała się, co też Viola dla nich przygotowała. Wszystko się wyjaśniło, gdy tylko dostrzegła skrzynkę ze świrującymi tłuczkami i pałkę w dłoni dziewczyny. Zbiła więc z koleżanką „żółwika” i bez wdawania się w bezcelowe dyskusje, usiadła na miotłę i wzbiła się w powietrze. W ślad za nią poszedł tłuczek. Cały ten legendarny refleks pałkarki okazał się w tym wypadku zwykłym mitem, bo nim zdążyła się zamachnąć, żelazny złodupiec trafił ją prosto w pierś. Próbowała złapać oddech, ale bezskutecznie. Pierś paliła ją żywym ogniem, a w oczach jej pociemniało. Dobrze, że miała na sobie ochraniacze, bo trening by skończyła szybciej, niż zaczęła. Mimo bólu zdołała się jakoś skupić i kiedy tłuczek zawrócił w jej kierunku, uderzyła na odlew i posłała go w kierunku Strauss.
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Niezbadane były ścieżki Pana czy jak to się tam mówiło. Po prostu jakoś tak wyszło, że dotychczas jeszcze nie miały zbytnio okazji do tego, by trenować we dwie, bo jednak Strauss preferowała głównie samotne treningi lub prowadziła je z pewnym dosyć wąskim kręgiem znajomych, którzy nieraz ją o to prosili. Dlatego jakoś nigdy się nie złożyło, by razem szalały na miotłach. Patrząc na to jak popisała się w powietrzu Brooks mogła śmiało stwierdzić, że zabawy z tłuczkiem jednak nie zawsze kończyły się szczęśliwie jak mogła to zaobserwować w przypadku pałkarki. Zaraz jednak sama musiała przygotować się do tego, by obronić się przed nadlatującym atakiem, co udało jej się bez większego problemu. Choć fajerwerków też nie było. Liczyła się jednak skuteczność.