Wchodząc głównym wejściem do zamku, pojawia się w tym miejscu. Stąd można dostać się do wszystkich innych innych części Hogwartu, jak Wielkiej Sali, schodów oraz podziemi. Sklepienie jest tak wysoko, że niemal niemożliwe jest jego zobaczenie. Jest to miejsce spotkań uczniów, szczególnie gdy są z innych domów. Pierwszego września panuje zazwyczaj straszny tłum, gdy wszyscy cisną się do Wielkiej Sali.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 18:18, w całości zmieniany 1 raz
-Niee, dwa buziaki to już za dużo. Wystarczy, że akceptuje jednego jako nagrodę- powiedziała odwzajemniając uśmiech. Tak czy siak nawet jednego jeszcze nie zarobiła, chociaż i tak właściwie nie chodziło jej jakoś szczególnie o wypełnienie tego. -A co do pracy domowej, to już oddałam- Mruknęła uśmiechajac się tryjumfalnie. Interesowałą sie istotami magicznymi to i jej to nie sprawdziło problemy.
Miauknął, wybitnie niezadowolony - No wieeesz co?! Mogłaś zaczekać, spisałbym coś od Ciebie! - mruknął, niby obrażony, ale zaraz jednak uśmiechnął sie pogodnie - Trzeba będzie trochę nazmyślać. Spojrzał tęsknie na ogromne, główne drzwi Hogwartu... Uh, gdzie ta dziewczyna sie podziewa?!
-Ale, ja to wszystko pamiętam, to ci moge pomóc- powiedziała śmiejąc się z jego reakcji. Nie ma to jak ściąganie, zero indywidualności. -Ale jak widzę jestem ci potrzebna tylko do ściągania- mruknęła wielce płaczyliwym tonem i odwróciła się udając, że ociera łzy. Do tego dołożyła sfochowaną minę.
- Ohh, no skoro tak bardzo chcesz, to nie odmówię! - powiedział szybko, śmiejąc się wesoło. Objął ją, jakoś tak chyba instynktownie, chcąc ja pocieszyć, chociaż wiedział, że udaje. Poza tym, tu na dole było raczej zimno, a nie chciał, żeby Connie zmarzła.
Żartowała oczywiście. Ale kiedy ją objął wyprostowała sie gwałtownie patrząc na niego zaskoczona. -Um...- wydobyło się z jej ust, a jej policzki trochę się zarumieniły. Jakoś nie była do tego przyzwyczajona. Własciwie kiedy czekali tak w bezruchu to zrobiło jej się zimno, więc nie protestowała. Wręcz mimowolnie odrobinę się wtuliła. -Jesteś pewny, że Negai dzisiaj przybędzie?
- Noo, tak napisali mi rodzice. Co prawda istnieje duże prawdopodobieństwo, że wybuchęła coś po drodze... - przyznał, śmiejąc się cicho. Czuł, że Connie się spięła, ale starał się tym nie przejmować
-A istnieje możliwość, że juz demoluje jakieś miejsce w szkole?- Spytała trochę nie pewnie. Stego co usłyszała od niego było to całkiem prawdopodobne. Dziwnie się czuła objęta przez niego, ale postarala się zwyczajnie rozluznic. Zaplątała kosmyk na palec.
- Moożliwe... - stwierdził po chwili... Negai miała różne pomysły, a demolka już na samo wejście do szkoły była świetnym pomysłem. - Mam nadzieje, że nic jej nie jest. - powiedział po chwili... faktycznie, zaczynał się troche martwić...
-Napewno sobie poradzi- Mruknęła kładąc mu dłoń... no na ramieniu byłoby trochę ciężko więc na klacie, oczywiście w geście pocieszenia. Rumieniec nie schodził z jej twarzy, można powiedzieć, żę trochę się powiekszył. Sporjzała w stronę drzwi. -Niedługo przyjdzie. Będziesz pisał zadanie na Historię Magii?- Zmieniła szybko temat.
- Pewnie tak. Ojciec powinien załatwić mi kilka książek o Slytherinie. Cała jego rodzina jest z domu węża, więc pewnie mają niezły księgozbiór na ten temat. - nie to powiedział "tak po prostu", nie to się pochwalił. Zawsze, kiedy o tym mówił, mówił "rodzina ojca" ... w końcu dziadkowie, a za nimi cała reszta, nigdy go nie zaakceptowali jako jednego ze swoich.
-Dasz spisać?- Spytała odrazu z lekkim uśmiechem i przyjżała mu się dokładnie. Miło się z nim spędzało czas. Westchnęłą w końcu i swiadomi wtuliła się w niego patrząc w sufit. -Czemu jesteś rodzinie taki posłuszny?- powiedziała nie odwracając wzroku od jego twarzy. Była ciekawa co odpowie.
- Jasne, ze tak. - powiedział od razu, uśmiechając się. Zaraz jednak ten uśmiech nieco zbladł, kiedy uslyszał pytanie. Milczał dłuższą chwilę, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć... Kiedy stwierdził, że cisza trwa stanowczo za długo, powiedział: - Bo chciałbym być Blacklight'em... Ale nie jestem czystej krwi, więc być nim nie mogę. - Przekręcił kilka razy, ze zwykłego przyzwyczajenia, sygnet na palcu. Był to jedyny znak jego przynależności do tej rodziny.
Przyglądała mu się. -Nie rozumiem dlaczego ci tak nad tym zależy- Powiedziała zdziwiona. Nie rozumiała jak rodzinne więzy i przynależność mogą być aż tak ważne. No, może dlatego, że od dawna była przyzwyczajona do tego, że rodzina chce ją wydziedziczyć. Nie czuła żadnej bliskości z ich strony. -A! I d..dziękuję- mruknęła, na chwile sie zatrzymujac- Za obronę przed smarkatym gryfonkiem.
- Szczerze mówiąc, sam nie wiem... Pewnie gdyby od początku mnie tak nie odrzucili, miał bym to w nosie. Ale uporczywie udowadniali mi, że jestem nic nie warty, że nie jestem jednym z nich. - mruknął niechętnie... o tak stanowczo był na to zbyt wszystko zbyt wrażliwy. - Negai tez tak myśli... tylko, że ona nigdy nie pokaże, że ją to boli. Ale cóż! - dźgnął Connie lekko w ramie, uśmiechając się - Jakoś to będzie. Jeszcze udowodnię im, że się mylą.
-Negai nie pokazuje uczuć, tak?-Spytała. Mała wydawała jej się troche podobna do niej. Sama tak robiła po stracie matki. -Pewnie, że udowodnisz- Powiedziała z uśmiechem, chociaż nadal nie do konca go rozumiała. No, ale może jej nie było dane tego pojąć. Otworzyła torbę, którą miała przy sobie i wyjęła worek ciastek, które przysłała jej rano babcia. -Chcesz? Najwyżej zgrubniemy- Do ciastek jakei dostawała zawszwe naładowany był kilogram czekolady, cukru i wielu wielu rzeczy. A potem się dziwią, że wnuczki są pulchne.
- No... jest raczej skryta... i bardziej wdała się w ojca i jego rodzinę. - przyznał, sięgając po ciastko i od razu zjadając... - Mmm... słooodkiego... - aż zamruczał, czując, że się rozpływa. - Pyszniaste...
-No, ty to raczej skryty wcale nie jesteś. Szczególnie, jak się rozgadasz- Powiedziała śmiejąc się i biorąc jedno ciastko. Spałaszowała je na trzy gryzy. -Ej, uważaj bo się uzależnisz. Zaczniesz za mną łazić... a to byłyby katusze- Wzięła kolejne ciastko. Zamilkła wptrujac się w drzwi. Ciekawe jak to wyglądało z perspektywy innej osoby. Dwoje ślizgonów, przytulonych do siebie pałaszują ciastka na schodach i gapią się na drzwi.
- Fakt, ja i ona to dwa inne światy. Właściwie też nie jesteśmy do siebie specjalnie podobni. Ona ma więcej genów ojca, ja matki. Tylko oczy mamy takie same. - powiedział, dalej zajadając ciastka... były pyyszne - Noo, to mogłoby byc utrapienie. - sam również sie zaśmiał. Z jego gadatliwością dla Connie to mógłby być problem.
-To przynajmniej musisz mieć w domu wesoło- uśmiechnęła się lekko. -I straciłam moje kochane ciasta- powiedziała udając bardzo niezadowoloną. Napisze do babci, że trzeba tego trochę więcej. Najlepiej pełną ciężarówkę. Ah, korzystac trzeba, że jedna osoba w rodzinie ją jeszcze kocha.
Całkowicie zziębnięta panienka Kirei stanęła przed ogromniastymi drzwiami do Hogwartu. Spojrzała na nie z niemałym podziwem... był tylko jeden problem: - Jak ja u licha mam je otworzyć? - mruknęła do siebie. Stała tak, cały czas sprawdzając, czy jej strój nie uległ zniszczeniu, w drugiej dłoni trzymając torbę. Jej waliza zapewnie była już w sypiali w lochach. Oh, pewnie gdyby nie była sobą, to zaczela by skakać, tańczyć i śpiewać - dostała się do Slytherinu! Ponownie ścisnęła w dłoni wisiorek ze szmaragdem, który dostała od babci... Jej znak przynależności do Rodziny... W końcu, czując, ze robi jej sie stanowczo zbyt zimno, pchnęła drzwi, które okazały się zaskakująco lekkie, chociaż już po chili uderzyły z hukiem o ściane, aż lekko sie wzdrygnęła. Zaraz jednak przywróciła swoją maskę na twarz, i dostojnym krokiem, niczym arystokratka, stukając obcasami podeszła do swego jakże ukochanego braciszka, który siedział i oblapiał się z jakąś dziewczyną na schodach...
- Przepraszam. - mruknął, kolejny raz robiąc szczenięce oczka - Obiecuje, że podczas najbliższej wycieczki do Hogsmede kupie zapas słodyczy dla nas dwojga... na tydzień pewnie starczy. - zaśmiał się. W pewnym momencie drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, który aż nim zatrząsł. Kiedy przeniósł tam wzrok, ujrzał maleńką postać, w czerwonej, kraciastej, gotyckiej sukience. Wyglądała jak lalka, była nawet podobnych rozmiarów. Namida natychmiast rozpoznał swoją siostrzyczkę. - Negai... Nareszcie! - zaśmiał się, i wstał szybko, podchodząc i przytulając się.
Mimo wszystko, szatynka uśmiechnęła się lekko... Cieszyła się, że przynajmniej będzie do kogo usta otworzyć na tym zadupiu... - Hej, aniki... - przywitała sie oszczędnie. Kiedy w końcu sie odsunęli, spojrzała wyczekująco na jego towarzyszke... Wypadałoby, gdyby się przedstawiła... Wygląda na Ślizgonkę, więc chyba wie, co to kultura... pomyślała szybko.
-Trzymam cię za słowo- powiedziała do Namidy z uśmeichem. W pewnym momencie zauważyła, że drzwi otworzyły się i przez próg przeszła mała, elegancka dziewczynka. Przyjżała się jej, ale kiedy Nami ją przytuluł już wiedziała, że to jego siostra. Kiedy chłopak skończył ją wyprzytulać wstała otrzepując się i podeszła do dwójki. -Hey- powiedziala lekko sie uśmiechając i zerkając kontem oka na Namide- Connie, kumpela twojego brata- mówiąc to zapewne powinna wystawić w jej kierunku dłoń i miło przywitać, ale czarnowłosa miała jakieś swoje opory. Więc po prostu poprawiła lekko grzywkę i wsadziła ręcę do kieszeni.
Normalnie Negai pewnie by dygnęła, i ładnie się przedstawiła, ale widać Connie nie miała takiego zamiaru. W dziwny jednak sposób Negai nie potrafiła prychnąć i odwrócić wzroku. Też się lekko uśmiechnęła. - Negai. Mój brat pewnie naopowiadał Ci o mnie samych kłamstw. - mrukneła, mierząc Namide wzrokiem i wciskając mu swoja torbę do rąk. Niech on się nią zajmie, była stanowczo za ciężka!
- Oj tam, samych kłamstw... Starałem się mówić całą prawdę. - powiedział pewnie. Nie chciał kłócić się z siostrą juz pierwszego dnia, więc bez słowa wziął jej torbę, o mało się pod nią nie uginając... Była cholernie ciężka, ale przecież jest mężczyzną! Musi być twardy!
-Czy ja wiem czy kłamst? Ale mam z początku mały plan wysadzić w szkole kible i ma nadzieję, żę pomożesz- Powiedziała z chytrym uśmieszkiem. Kiedy spojrzała na Namide zaśmiała się cicho. Biedny chłopak. Wykorzystywany przez siostrzyczkę. Mądra dziewczyna, nie ma co. -Pomóc ci?- Spytała ledwo się trzymając, żeby sie za głośno nie roześmiać, bo minę chcąc czy nie chcać zrobił zabójczą.