Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Mieszkanie nr 3

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyPon Maj 04 2020, 18:45;

First topic message reminder :


Mieszkanie nr 3



Kuchnia


Kompaktowa, mieści więcej, niż na to wygląda. Połączona z salonem, pełni również funkcję jadalni.



Salon


Połączony z kuchnią, bardzo jasny, wypełniony roślinami. Duża kanapa jest rozkładana i może w kilka chwil stać się wygodnym łóżkiem.



Łazienka


Bardzo zwyczajna, mała łazienka, w której na styk mieszczą się wszystkie potrzebne rzeczy

kostka:
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyPon Sie 02 2021, 00:06;

Zdążył już przywyknąć do tego, że George nazbyt często wspominał o pracy. Gotów był znosić tę jego przywarę, bo sam podchodził do swoich obowiązków z pełnym zaangażowaniem, a po ostatnich wspólnych badaniach nad niebezpiecznymi, czarnomagicznymi artefaktami, jego zainteresowanie rzeczoznawstwem znacznie wzrosło. Może to jednak i lepiej, że tym razem mężczyzna zdołał się powstrzymać, posyłając mu jedynie ten ciepły uśmiech, dzięki któremu mogli pozostać przy znacznie przyjemniejszych tematach. A przynajmniej taki był plan, bo tym razem to Theo przypadkowo napomknął o zawodowych kwalifikacjach swojego towarzysza. – Widzę, że we wszystkim próbujesz dążyć do doskonałości. – Mruknął niezwykle spokojnie, a po jego czułym pocałunku w skroń, przesunął głowę, jakby chciał odnaleźć jego uciekające usta. Niestety nie udało mu się tym razem na nie natrafić, toteż przeciągnął dłonią po jego kolanie wyżej, opuszkami palców głaszcząc zaraz przyjemnie jego udo. – Doceniam, ale nawet i bez tego było wspaniale. – Pozwolił sobie na ten szczery komplement w obawie, że Walker mógł błędnie odczytać jego uprzednie słowa. Nie chciał, żeby mężczyzna pomyślał, że cokolwiek mu się nie spodobało, czy że w jakimkolwiek momencie zawiódł jego oczekiwania, wszak było wręcz przeciwnie. Czuł się przy nim naprawdę nieziemsko i chyba sam nie podejrzewał, że jego szef okaże się tak żarliwym kochankiem, nawet bez pomocy płynącej w żyłach afrodisii. Był pewien, że jeszcze nieraz wyląduje w jego objęciach, szczególnie teraz, kiedy i George potwierdził, że nie zamierza go sobie tak łatwo odpuścić.
Walker nie pozwolił mu odpowiedzieć na swój niewybredny komentarz, a gdy tylko sięgnął do jego ust, Kain odwdzięczył się pocałunkiem, po którym to uwodzicielsko chwycił zębami jego dolną wargę. Puścił ją dopiero po chwili, by parsknąć pod nosem ze śmiechu. – Hm, myślisz? Nawet jeśli, nie powinno Ci to chyba za bardzo przeszkadzać? – Odpowiedział mu z rozbawieniem, ale skłamałby mówiąc, że nie zaczął się poważniej zastanawiać nad jego słowami. Chyba brakowało mu jednak jeszcze doświadczenia, żeby ocenić, czy i ewentualnie jak wiele prawdy się w nich ukrywa. Na szczęście mieli sporo czasu, by wzajemnie odkrywać siebie i drzemiące w nich pragnienia. Chciał właśnie ugryźć kolejny kawałek pizzy, ale wtedy George znów ucałował delikatnie jego usta, wywołując tym samym szczęśliwy uśmiech na jego twarzy i uczucie ciepła rozpierające go od środka. – Nie dajesz mi zjeść. – Udawał, że próbuje go powstrzymać, ale tak naprawdę sam nie pozwalał mu się odsunąć, wydłużając to subtelne spotkanie ich warg, dzięki czemu dostrzegł również jak mężczyzna wywraca oczami w odpowiedzi na jego wymyślone na poczekaniu porównanie. – No co? Taka prawda. – Wydusił z siebie, wzruszając przy tym ramionami, ale nie przejął się zbytnio jego reakcją, bo już po chwili raczył się pikantnym smakiem salami zmieszanym z przyjemnie ciągnącym się serem.  
Nie zamierzał już dzisiaj jeść więcej, a z tego względu przez moment myślał, czy nie ruszyć się i nie odnieść do kuchni tekturowego pudełka z resztkami, ale w końcu zrezygnował, nie mając wcale ochoty wyrywać się z tak miłego uścisku. Zwłaszcza, gdy mężczyzna przytulił go jeszcze mocniej, próbując chyba w ten sposób załagodzić jego obawy związane z tak długą rozłąką. – Tylko mi teraz nie mów, że zgubiłeś gdzieś asertywność, bo wcale nie trzeba Cię było namawiać. – Chyba sam nie wierzył, że George nagle zdecyduje się odwołać jego wyjazd, dlatego wolał obrócić to wszystko w żart, nawet jeśli na sercu zrobiło mu się smutno. Pocieszało go jedynie to ciężkie westchnięcie Walkera i rzucone przez niego pod nosem przekleństwo, jednoznacznie świadczące o tym, że i jemu nie było to wcale na rękę. – Musisz tak brutalnie o tym przypominać? – Upomniał go bolesnym tonem, starając się skupić na czymkolwiek innym, a że Walker wspomniał akurat o swoich dzieciach… - Tak w ogóle jak mają na imię i w jakim są wieku? Nie mówisz o nich zbyt wiele. – Wypalił z wyraźnym zainteresowaniem, zdecydowanie nie mając na myśli niczego złego. Po prostu chciał dowiedzieć się czegoś o życiu swojego szefa. Czegoś, co nie miałoby związku wyłącznie z jego pracą. Po jego żywej reakcji domyślił się jednak, że najprawdopodobniej zadał to pytanie zbyt wcześnie. – Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz. – Chciał jakoś naprawić ten błąd, dlatego pozwolił mu się przytulić i ukryć twarz w swoich włosach, nie podejmując już tego niewygodnego dla niego tematu. Dopiero słysząc jego sugestię, obrócił się wygodniej i ucałował jego usta, układając dłoń na jego karku. – Byle zimny. Chodź. – Nie mógłby mu odmówić, nawet jeśli oczy same mu się już zamykały. Energicznie jak na swój stan zwlókł się z kanapy, zdejmując po drodze swoje dresowe spodnie, które przewiesił przez oparcie pobliskiego fotela, a potem wymownym skinieniem głowy wskazał, żeby George poszedł za nim.
Po chwili mogli już raczyć się chłodnym, kojącym strumieniem wody spływającym po ich nagiej, nadal rozgrzanej skórze. A chociaż Theo w innych okolicznościach mógłby odnaleźć znacznie ciekawsze zastosowanie dla tej ciasnej, prysznicowej kabiny, tak teraz nie było go stać na wiele więcej niż zwyczajną, nudną kąpiel, a miał wrażenie, że i tak czynność wymaga od niego zbyt wiele wysiłku. Wreszcie zmęczony oparł się plecami o kafelki, układając dłonie na biodrach mężczyzny. – Chyba jednak skutecznie mnie wykończyłeś… Możemy pójść spać? – Mruknął, spoglądając mu w oczy przepraszająco, bo niewykluczone, że było to ich ostatnie spotkanie przed jego wyjazdem, a przez to sam wolałby wypić jeszcze choćby jeden kieliszek wina i porozmawiać z nim nieco dłużej. Nie był jednak w stanie, skoro już teraz ledwie słaniał się nogach. Prawdopodobnie kolacja wzmogła jeszcze uczucie senności, a przez to jedyne o czym marzył, to ułożyć głowę na klatce piersiowej George’a i zamknąć oczy, by móc chociaż śnić o tych wszystkich wspólnych pieszczotach, na które na jawie zabrakło mu sił.

+
Powrót do góry Go down


George Walker
George Walker

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 177
C. szczególne : intensywny zapach cygara na ubraniu, dobrej jakości ubrania, spod kołnierza, przy szyi wystaje gruba warstwa bandażu.
Galeony : 167
  Liczba postów : 265
https://www.czarodzieje.org/t20293-george-walker#636736
https://www.czarodzieje.org/t20294-skrytka-pocztowa-g-w#636761
https://www.czarodzieje.org/t20292-george-walker#636733
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyPon Sie 02 2021, 17:47;

Lubił porządek, dokładność, niekiedy zahaczając o pedantyzm, głównie w domenie pracowniczej. Okazywało się, że jednak w życiu prywatnym też podświadomie dążył do odnalezienia kompromisu, a co za tym idzie do wprowadzenia najwyżej formy komfortu w ich relacji. Długą drogę przebyli zanim mogło dojść do takiej sytuacji jak dzisiaj.  Podświadomie myślał o jego pieszczotach, bo nie mógł zapomnieć o tym wspaniałym uczuciu, które i dzisiaj zagościło w ich trzewiach. Choć powieki opadały i prosiły o odpoczynek, wciąż trzymał je uchylone i uśmiechał się kątem ust do chłopaka. - Może być jeszcze lepiej.- obiecał cicho, kiedy ten zapewniał, że było wspaniale. Skutecznie uciszył jego najmniejsze ślady wyrzutów sumienia. Cóż rzec, po tym jak ostatnio wycedził mu prosto w twarz, że żąda szczerości i przede wszystkim odmowy, jeśli Theo czegoś nie chce, to żył teraz w przekonaniu, że chłopak wziął sobie te słowa do serca. Nie powinien robić nic wbrew sobie, zwłaszcza jeśli chodzi o ich relację. Przeszedł go dziwny dreszcz na myśl o zapędach masochistycznych chłopaka. Pochylił głowę i uważnie popatrzył sobie w jego oczy. - Porozmawiamy o tym jak będziesz wypoczęty.- taktyczny unik, aby nie musieć na to od razu odpowiadać. Uważał siebie za tradycyjnego kochanka, a tu okazuje się, że przy Theo zaskakiwał sam siebie. - Cśś.- na chwilę zasłonił jego usta wnętrzem swojej dłoni kiedy ten przypominał, że George nie potrzebował namowy. - To zostaje między nami.- dodał i zsunął dłoń na jego ramię, które to sobie beztrosko obejmował. Niepotrzebnie wspominał o tych trzydziestu dniach nieobecności bowiem przypomniał sobie o czekającym go w domu stresie - wychowywanie nastoletnich dzieci. Akurat teraz, kiedy miał obok siebie młodego kochanka, nie miał ochoty wracać do rzeczywistości. Obowiązkowość jednak wzywała, więc tak czy siak będzie starać się naprawić swoje życie. - Liam i Cassandra. Bliźniaki.- odparł mechanicznie. - Urodzili się siedemnaście lat temu. Czuję się teraz staro. - zaśmiał się gorzko i uciął temat, bo nie chciał opowiadać więcej. Theo nie musi wiedzieć od razu, że George jest beznadziejny w życiu prywatnym. Zasugerował więc prysznic, który wypompował z nich jeszcze więcej sił. Chłodny, bardzo krótki, ale też nie dało rady się nim delektować. Zmęczenie odzywało się ze zdwojoną siłą. - Mhm, jasne. Chodź.- wytarł go naprędce ręcznikiem, siebie po drodze do kanapy. Pięć minut później już leżeli, jeden obok drugiego, choć bliżej niż wypada. Okrył ich kocem i zanim zasnął to przyglądał się jego spokojnej twarzy i myśląc "Na Merlina, co ja wyprawiam?". Pochylił się do jego czoła, oparł tuż obok jego głowy i zasnął głęboko. Nad ranem każdy musiał iść w swoją stronę choć pożegnanie na trzydzieści dni nie było łatwe. Zwieńczone jedynie dłuższym pocałunkiem i rzuconym przez George'a "powodzenia, uważaj na siebie i do zobaczenia", bo cóż innego mógł zrobić?

+
| zt x2
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyPon Sie 23 2021, 16:48;

Szykowała się do wyjścia i szczerze mówiąc miała srogi dylemat. Dwadzieścia minut temu świeciło piękne słońce, a dosłownie minutę temu zebrały się chmury i zaczął kapać ciepły deszcz. Nie wiedziała już w co się ubrać skoro przez pewien czas nie mogła użyć czaru ochronnego, aby nie narazić się na wścibskie oczy mugoli. Za jakieś pięć minut powinna spotkać się z Alexandrem cztery przecznice dalej; sęk w tym, że już i tak spóźni się o kolejne dwadzieścia. Nie martwiła się jednak, że mężczyzna zmoknie. Bezróżdżkowość była nader dyskretna i cudowna w użytkowaniu nawet wśród niemagicznych. Bardzo cieszyła się na myśl o poszukiwaniu następcy Abla. Brakowało jej czworonoga, który to każdego wieczoru układał się u jej stóp i ogrzewał, podczas gdy ona odreagowywała stres w pracy. Pierwsze dni w Mungu od razu przyprawiły ją o zawrót głowy. Otrzymała pacjentów z nader trudnymi problemami i choć ogólnie jej zawód nie należał do łatwych to czuła poniekąd delikatne mrowienie w psychice, będące zwiastunem potrzeby zdystansowania się do niektórych spraw. Towarzystwo Alexa będzie jak znalazł. Nie widziała się z nim parę dni i szczerze mówiąc, doskwierał jej to uczucie pustki. Tydzień ciągłej obecności sprawił, że zatęskniła za bardzo regularnym utrzymywaniem kontaktu. Listy to nie to samo, co rozmowa twarzą w twarz. Obiecała sobie wszak, że więcej nie zostawi Alexa Wielkiej Brytanii.
Zbierała włosy w zwyczajną kitkę kiedy to naszła ją myśl co Theo będzie sądził o dodatkowym lokatorze. Powinna najpierw zapytać go o zdanie wszak to jego kawalerka... ale czuła, że zgodzi się, o ile będzie to psiak niemagiczny. Coś napominał jej, że magiczne stworzenia za nim nie przepadają... cóż, później będzie się tym niepokoić. Nie była w stanie odłożyć tego wyjścia w czasie skoro nadarzyła się okazja spotkania z Alexem przed zaplanowaną imprezą u Huxleya Williamsa. Usłyszawszy zapukanie lekko zdziwiła się bowiem nie spodziewała się gości. Przeszła boso do korytarzyka i wsuwając kolczyk na ucho, otworzyła drzwi.
- Słucham...? - zapytała gdy się otwierały i wyraźnie oniemiała, widząc w progu... Alexa.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyWto Sie 24 2021, 20:20;

  Dzisiaj wszystko leciało mu z rąk. Od rana był dziwnie podenerwowany późniejszym spotkaniem z Samanthą i w zasadzie sam nie wiedział dlaczego. Był to pierwszy raz od tych kilku dni, kiedy u niego nocowała - teraz nie miało być żadnych niespodzianek, nagłych pojawień się, pocałunków i innych dziwnych sytuacji, które potencjalnie mogły wywołać w nim niepotrzebne emocje – dlaczego więc tak bardzo dziś nie mógł się skupić? Być może dlatego, że bynajmniej nie zamierzał się z nią spotkać, a przynajmniej nie tam, gdzie się umówili, ani nie o tej godzinie o której się umówili, a ona o tym kompletnie nie wiedziała. Czyli nie do końca był to dzień bez niespodzianek, ale zasadnicza różnica była tak, że to on dziś się odgrywał.
  Pogoda była piękna. Zarzucił więc na siebie tylko szaroniebieską koszulę, którą miał zapiętą pod szyję z wyłączeniem jednego guzika. Nie brał ze sobą nic ponad to, w końcu był zimnolubem, a nie zapowiadało się aby temperatura z nagła miała spaść tak drastycznie, aby miało być mu zimno. Doprowadzenie Alexa do założenia na siebie kolejnej warstwy ubrań było swego rodzaju wyzwaniem, zupełnie jak ich z niego zdjęcie. Idealna równowaga. Tak czy siak – wyskoczył z domu ze swoim niecnym planem i teleportował się do Londynu tuż za bramką wejściową na jego posesję. Znał kilka miejsc w stolicy gdzie swobodnie mógł się aportować bez widoku osób trzecich. Bynajmniej nie miał zamiaru korzystać z innych środków transportu, jeśli w grze była dostępna jego ukochana teleportacja.
  Wylądował gdzieś w centrum, dużo wcześniej próbując zorientować się gdzie jest schronisko. Podpytał nawet jeszcze kilku mugoli dla pewności, gdzie powinien się udać i tam też kierował się, z papierosem w ustach zapalonym po drodze. Nikt nie zwracał na niego uwagi – zachowywał się całkowicie swobodnie wśród normalnych ludzi, bo w końcu jakżeby inaczej, skoro wśród nich się wychował. Pielęgnował tę jakże nieznaną im więź, była to bardzo przydatna umiejętność ot tak, na wszelki wypadek.
  Nie wiedział co go tknęło, aby zmienić swoje plany. Czy była to intuicja, dziwny bodziec, zauważenie na swojej drodze osoby, której nie chciał widzieć? Tak czy siak bardzo szybko zreflektował się w tym temacie i skręcając w jedną z bocznych uliczek deportował się gdziekolwiek indziej, byle nie być tu i teraz. Los chciał (powiedział ten co w przeznaczenie nie wierzy), że wylądował niedaleko ulicy Pokątnej. Przez chwilę stal w miejscu analizując swoją sytuacje, aby w końcu postąpić krok do przodu i wkroczyć na najbardziej magiczną ulicę Londynu. Nie zastanawiając się długo ruszył do magicznej menażerii, gdzie kilka lat temu kupił swoją sowę Cassiopeię. Skoro tak dobrze się dogadywali i była tak perfekcyjnym wyborem, to dlaczego miał nie kupić psa? Otóż właśnie.
  Nie planował tego od razu. Chciał naprawdę iść razem z Samanthą do schroniska i wybrać dla niej zwierzaka. Jego myśli jednak wyprzedzały jego zamiary i nawet nie wiedział kiedy planował  już samodzielne zdobycie dla niej zwierzaka. Nie wiedział, dlaczego chciał tak zrobić – w końcu to chyba ona samodzielnie powinna wybrać tego jedynego. Z jakiegoś powodu jednak pomyślał, że byłaby to ciekawa klamra ich znajomości. W końcu Abel również był psem od niego… w nieco innych okolicznościach, ale wciąż. Poczuł się dziwnie zobowiązany, aby kolejny czworonóg również jej o nim przypominał i choć takie prezenty potrafiły w niektórych sytuacjach być przekleństwem, tak teraz o tym nie pomyślał. Był za bardzo rozemocjonowany swoim pomysłem.
  Powoli wszedł do menażerii i skierował swoje kroki ku działowi z psami. Przeszedł się wzdłuż i wszerz, oglądał każde ze szczeniąt i dorosłych psów bardzo powoli. Zapoznawał się z nimi i głaskał i choć nie ogólnie nie przepadał za zwierzętami jako tako (one za nim też nie) to dziś czuł się tu naprawdę dobrze. Musiał to dla niej zrobić. Jednak ku jego zawodowi żadne z tych zwierząt nie było TYM, którego szukał. Tym wyjątkowym, pasującym do niej jak ulał. Wie pan, mam jeszcze jednego. – usłyszał od sprzedawcy i podążył za nim do jednego z ostatnich boksów, gdzie wśród innych szczeniaków leżał jeden, absolutnie zagubiony i zdezorientowany tym co działo się wokół. Voralberg przykucnął przy szybie przyglądając się maluchowi i uśmiechnął się lekko, kiedy ten na niego spojrzał i delikatnie, wręcz niezauważalnie zamerdał ogonkiem. Nauczyciel już wiedział, że to był właśnie ten jedyny.
  - Wezmę go. – odwrócił głowę do sprzedawcy widocznie ucieszonego z takiego stanu rzeczy. Kupił również smycz i obróżkę, odbierając wszystko – wraz z samym głównym zainteresowanym w kartonie – i ruszył do wyjścia, bardzo szybko orientując się, że trafił właśnie w sam środek deszczowego, letniego Armagedonu. Zacisnął usta, wyraźnie zdegustowany tą nagłą zmianą pogody, w przeciwieństwie do psa, który był jawnie zainteresowany tym co działo się na zewnątrz i co rusz wyściubiał nos z kartonu próbując zorientować się w sytuacji. Jak się okazuje wcale nie był taki wstydliwy jak z początku Alex sądził. Będziesz dla niej idealny. – pomyślał.
  Znał adres. Co prawda mieli się spotkać całkowicie gdzieś indziej, ale Międzychodem Samantha wspominała coś o mieszkaniu Theo i tym, że będzie tam mieszkać. Nie omieszkała też – pewnie całkowitym przypadkiem – podać mu dokładnego adresu, na wypadek gdyby postanowił tam przyjść. Z początku sądził, że nie będzie miał takiego zamiaru, ale jak widać życie pisało własne scenariusze. Trafił pod wskazany adres dość szybko. Nie ryzykował jednak aportacji z psem, bo choć on miał dość spore doświadczenie, to nie wiedział jak zareaguje zwierzę na tak nagły szok. Co prawda był magiczny – z tego co mówił sprzedawca w sklepie był to chyba Shepherdess – a tak przynajmniej to zapamiętał. Nie chciał jednak zrobić mu krzywdy. Był zbyt ważny – aktualnie dla niego, a już wkrótce dla ważnej dla niego osoby. Wszystko to złożyło się w fakt, że Alex szedł pieszo. Z Pokątnej, aż do mugolskiej dzielnicy Londynu, czyli jakieś dobrych parę kilometrów. A padało. I nie to, że nie mógł osłonić się przed deszczem, bo doskonale to potrafił, ale tak skupił się na chronieniu szczeniaka przed opadami, że całkowicie zapomniał o sobie. Zapukał do drzwi.
  Serce zabiło mu szybciej, kiedy otworzyła mu sama zainteresowana. Nie to, że jeszcze chwilę temu biło w rytmie całkowicie spokojnym, broń Merlinie. Miał migotanie przedsionków już od ostatniej przecznicy. Wyglądała obłędnie, w przeciwieństwie do niego – przemoczonego do suchej nitki, z torsem odznaczającym się na mokrej koszuli, przyklejonymi do czoła włosami i generalnie wyglądającym jak zmokła kura - co do Alexandra Voralberga było zupełnie niepodobne.
  - Pomyślałem, że nieco zmienię plany. – rzucił do niej i choć wkrótce miał przedstawić jej psa, to najwyraźniej szczeniak postanowił zrobić to samodzielnie, bo przednimi puchatymi łapami oparł się o suchą (!) ściankę kartonu i swoim kilkumiesięcznym głosikiem zaszczekał na rudowłosą obwieszczając jej swoją obecność w całej psiej okazałości. – Żeby tradycji stało się zadość. – uśmiechnął się w jej kierunku, mając nadzieję, że nie będzie miała mu za złe tego występku. Nawet nie chciała wiedzieć jak bardzo był teraz zdenerwowany, a on próbował nie dać tego po sobie poznać. Z jakiegoś powodu miał jedynie nadzieje, że zaraz z tego stresu tu nie zemdleje. I choć teoretycznie nie wiedział dlaczego wciąż tak na niego działała, to chyba wewnątrz, gdzieś bardzo głęboko zdawał sobie z tego sprawę dość mocno.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyWto Sie 24 2021, 21:20;

Przyzwyczaiła się do roli osoby notorycznie zaskakującej swojego rozmówcę. Nie pamiętała kiedy ostatnio ktokolwiek wpędził ją w niedowierzanie. Nikt nie czynił jej specjalnych niespodzianek bo to ona za nie odpowiadała. Widok przemoczonego do suchej nitki Alexa nie był tym, czego się spodziewała, a już zwłaszcza wystającego z pudełka cudzego nosa. Opuściła ręce i zerkała to na mężczyznę to na psiaka i potrzebowała raptem paru sekund, aby wszystko sobie w myślach uporządkować.
- Słodki Merlinie, jakiś ty cudowny! - trudno stwierdzić do kogo kierowała te słowa acz w pierwszej kolejności wyciągnęła ramiona w kierunku wymykającego się z pudełka psa, momentalnie biorąc go na ręce. Przytuliła, głaskała, zanurzała dłonie w miękkiej sierści, pieszczotliwie doń przemawiając i ciesząc się radością czystą z niespodziewanego prezentu. Merdające małe szczęście chyba zrozumiało kto będzie się nim teraz opiekować bowiem ilość liźnięć i tempo machania ogonkiem zdradzały ekscytację. Pochłonięta chwilową radością cofnęła się z progu, robiąc miejsca Alexowi jednak nie pozwoliła mu tam sterczeć samotnie zbyt długo. Na jej twarzy rozkwitł ogromny uśmiech kiedy przeniosła nań roześmiany wzrok.
- Ty to ukartowałeś! - śmiała się, gdy następca Abla przebierał łapami po jej obojczyku, próbując wejść jej na głowę. Momentalnie zakochała się w nim po uszy, co było widać już z na pierwszy rzut oka. Postawiła szczeniaka na podłodze, a ten zamiast poznać nowy teren wesoło biegał wokół jej nóg, próbując się na nich wesprzeć i wyżebrać więcej pieszczot. Wygłaskała sierść za jego uchem i przeszła z powrotem się przez tę małą-wielką miłość do przemoczonego Alexa. Nie było to łatwe zadanie przy takim atencyjnym stworzeniu, które wypełniło mieszkanie Theo wesołym piskliwym szczekaniem. Odebrała od Alexa pudełko, jeśli jeszcze go nie odłożył. Chwilę później objęła dłońmi jego szorstkie policzki, stanęła na palcach i domagała się tym samym, aby pochylił głowę w jej stronę. Zajrzała w głębię jego oczu, a z własnych spozierała czysta radość.
- Zdajesz sobie sprawę, że cię za to kocham? - wypaliła bez głębszego zastanowienia, a była to czysta prawda. Mimo wszystko trudno rozpoznać w tym rodzaj miłości wszak kochała intensywnie, długo, wszechstronnie. Musiał wyczytać odpowiedź z jej spojrzenia. Często wypowiadała słowa miłości, a żadne nie było rzucone byle jak i do byle kogo. Stała na palcach, aby ucałować tylko tę jedną blizenkę tuż obok kącika jego ust. Zasługiwał na znacznie więcej jednak wówczas futerkowa miłość nie dałaby im żyć. Psiak miał w sobie tak wiele energii ile ona sama na co dzień bowiem niestrudzenie wokół nich podskakiwał.
- Po piętnastu latach... słodki Merlinie, dlaczego się nie osłoniłeś? Jesteś przemoczony! - otarła kroplę deszczu z jego kości policzkowej i zlustrowała wzrokiem piekielnie gorące jego ciało, upewniając się, że nie ma na nim suchej nitki.
- Chodź zanim zmarzniesz. - pociągnęła go lekko w głąb małego mieszkanka, które wypełniał teraz swoją obecnością. Sięgnęła po różdżkę leżącą na komódce i przywołała do siebie biały ręcznik, który zaraz to zarzuciła mu na ramię.
- Uwielbiam te momenty kiedy mnie zaskakujesz. On jest cudowny, taki pełen życia, czyli dokładnie taki jakiego planowałam dziś znaleźć. - uśmiechała się ciepło, non stop roześmiana biegającą wokół futrzaną kulką.
- Powiększę ci ubrania Theo to przebierzesz się i rozgrzejesz. - zbyt radosna nie spostrzegła od razu ukrywanego zdenerwowania Alexa. Tak naprawdę miała ochotę zarzucić mu ręce na ramiona i nie pozwolić dojść do głosu jednak z jakiejś ukrytej przyczyny dawała mu tę swobodę.
- Popilnuj go chwilę to coś ci znajdę. Tylko się nie zakochaj! - pogroziła wesoło, aby chwilę później zastanawiać się ilu zaklęć powiększających będzie musiała użyć, aby ubrać Alexa. Zdecydowanie optowała za rozbieraniem ale cóż...
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyWto Sie 24 2021, 22:28;

  Nie wiedział jaka będzie jej reakcja, naprawdę. I choć znał ją nie od dziś, rozumiał jej charakter w pełni i go akceptował, tak jak Merlina kochał teraz nie miał zielonego pojęcia jak zareaguje na jego niespodziankę. Jeżeli sądziła, że ma monopol na niespodzianki to bardzo grubo się myliła. On już zdążył zapomnieć jak to jest zaskakiwać ludzi na taką skalę, a teraz na powrót dzięki niej mógł sobie o tym przypomnieć. Miał nadzieję, że pozytywnym skutkiem – jakby nie patrzeć pies to był całkiem spory i wymagający prezent (teraz to rozumiał, w przeszłości niekoniecznie!) i co jeżeli nie trafi z jego charakterem? Albo wyglądem? Albo wolałaby jednak innego? Może faktycznie bardziej zależało jej na niemagicznym, a on wbrew jej woli wykazał inicjatywę?
  Ale nie potrzebował wiele czasu, żeby zrozumieć, że nie miał się czego obawiać. Uśmiechnął się lek- w zasadzie to dość szeroko widząc jej reakcję na sierściucha. Opuscił ręce, w jednej z nich wciąż trzymając – aktualnie pusty – karton i obserwował jej zachowanie wobec szczeniaka. Czuł dziwne podniecenie i dumę z tego, jak reagowała. Czy raczej z siebie i swojego pomysłu, który najprawdopodobniej wypalił w stu procentach. Wsunął się do środka mieszkania, kiedy rudowłosa zrobiła mu miejsce w progu i rozglądając się ostrożnie, wciąż co rusz wracał do niej spojrzeniem ciesząc się z jej reakcji. Wzruszył jedynie ramionami na jej słowa, nie wiedząc co powiedzieć. Chyba troszkę wstydził się swojego zachowania, bowiem było ono dla niego dziwne. Dlaczego to zrobił? Nie wiedział. Na pewno chciał, ale kompletnie to do niego nie pasowało. A przynajmniej ta sądził.
  Kątem oka dostrzegł, że odłożyła psiaka i zaczęła zmierzać w jego kierunku, na co grzecznie odwrócił się w jej stronę choć absolutnie nie wiedział czego ma się po niej spodziewać. Nic się nie zmieniła, nadal była tą szaloną ekstrawertyczką, którą pamiętał i to go teraz najbardziej przerażało. Byli absolutnie inni. To dobrze czy źle? Nie miał absolutnie pojęcia. Nie cofnąl się ani nie oponował, kiedy złapała go policzki i przyciągnęła jego głowę do siebie. Serce waliło mu jak szalone, bo nie wiedział co chciała zrobić. Patrzył w te jej cholernie piękne, akwamarynowe oczy jak zahipnotyzowany, a kiedy powiedziała mu… że go kocha – co prawda „za to” – to poza ciepłem rozlały się w nim szalone obawy i strach. Nie wiedział co ma powiedzieć, wiec jedynie subtelnie, naprawdę delikatnie pokiwał głową choć nie wiedział czy było to zgodzenie się z nią czy odpowiedź na jej pytanie. Kiedy pocałowała go w kącik ust, przez chwile zastygł w bezruchu i dziękował Merlinowi, że rozpoczęła kolejny temat.
  - Ja…y… chyba za mocno skupiłem się na tym, żeby nie zmókł on. – czy to zdanie w ogóle było poprawne? Jak na sześciolatka z pewnością. Ale jakoś przez chwilę nie potrafił znaleźć właściwych słów. Zerknął na siebie, w istocie dopiero rozumiejąc, że był cały mokry, a i nawet to nie oddawało jego stanu w pełni. Wyglądał jakby wpadł w ubraniach do jeziora. Ruszył za nią grzecznie i złapał za ręcznik choć trochę wyrzynając nim włosy, które wkrótce wysuszył sobie zaklęciem.
  - Jak go zobaczyłem od razu wiedziałem, że to ten. Zachowuje się jak Ty.też chce mnie lizać po twarzy. Odpowiedział jej, próbując choć trochę ułożyć niesforne, roztrzepane aktualnie czarne kosmyki, na które zerkał spod byka. – Nie Sam, nie trzeba, wysuszę się. – rzucił do niej jak tylko zniknęła za progiem innego pokoju i w istocie poradził sobie bardzo dobrze z tym zadaniem, bo wkrótce był suchutki. Zerknął na psiaka, który właśnie dobierał mu się do nogawki i sznurowek jego brązowych pantofli. Uśmiechnąl się lekko i kucnął przy szczeniaku, głaszcząc go delikatnie i bawiąc się z nim długimi palcami swojej dłoni. Zerknął w międzyczasie na pomieszczenie w którym zniknęla Sam, zastanawiając się przez chwilę co powinien zrobić. I bynajmniej nie miał tu nam myśli obecnej sytuacji. Perspektywa zinterpretowania całokształtu jednak chyba zbyt mocno go przerażała.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptySro Sie 25 2021, 10:00;

Posiadanie psa stało się nieodłącznym elementem jej dnia. To Alex zapoczątkował tę tradycję, a ona poprzez ten fakt znalazła w swoim sercu miejsce na czworonoga. Skoro zaczęła nowy rozdział życia w Wielkiej Brytanii to tylko i wyłącznie z godnym następcą. Szczerze powiedziawszy niespodzianka Alexa była jej jak najbardziej na rękę. Nie uśmiechało się jej przemieszczać w taką pogodę, która dosyć szybko ewoluowała z mżawki w ulewę. W połowie sierpnia! Pozostało więc zatem zadbać, aby Alex dobitnie poczuł jak się cieszy z takiego obrotu spraw. Zarejestrowała jego szeroki uśmiech, który na moment przyspieszył bicie jej serca. Ciągnęło go ku niemu coraz silniej, zwłaszcza kiedy mogła cieszyć oczy wyraźnie zarysowaną pod mokrą koszulą klatką piersiową. Tak hipnotyzująca uroda powinna być zakazana. Zastanawiała się czy Huxley jest w stanie zachować rozum w obecności półwilli. Ona nie potrafiła w pełni się skoncentrować na widok Alexa, a tu proszę, miała podarować mu odrobinę swobody. Wyznanie kochania przemknęło w jej spojrzeniu i nie domagało się intensywnego komentarza. Wystarczył dotyk, muśnięcie, pogładzenie i uzmysłowienie sobie, że nie drgnął w odruchu zaskoczenia. Rozczulał ją swoją postawą. Nie potrafiła zgasić uśmiechu jaki gościł na jej ustach. Tak, kochała go choć musiała określić jeszcze czy miłością sprzed lat czy może innego rodzaju.
- To teraz ja skoncentruję się na tym żebyś się rozgrzał. - puściła mu oczko i w akompaniamencie poszczekiwania szukała koszul, które nadadzą się na powiększenie.
- Jak ja czyli pełen atencji, energii, uroku?- roześmiała się wesoło i na odchodnym wygłaskała nowego Abla. Nie miała serca mianować go innym imieniem skoro od razu widziała, ze jest godnym następcą. Ruszyła do pokoju, a zajęło jej to dziesięć sekund bowiem kawalerka była po stokroć mniejsza niż apartament Alexa. Mogłaby go wysuszyć, owszem. Szkopuł tkwił w tym, że ten czar u Samanthy wymagał dłuższej koncentracji i wolała tego uniknąć. Nie była tak wyszkolona jak Alex, który mrugnięciem powieki wyciągnął z ubrań wilgoć.
- Zabrałeś mi całą zabawę i świetne widoki.- odezwała się, gdy wróciła do pokoju głównego. Oparła dłonie na biodrach i pokręciła z niedowierzaniem głową. Przez chwilę przyglądała się ich zabawie i nie odczuła żadnej zazdrości. Zaparzyła naprędce kawę i chwilę później wróciła do nich, kucając tuż obok. Pies sam nie wiedział kogo ma teraz kochać.
- Wziąłeś go ze schroniska? Trudno uwierzyć, że ktoś oddał tam kogoś tak pięknego.- głaskała rozentuzjazmowanego malucha, ale spoglądała z płonącym wzrokiem prosto w oczy Alexa. Nie powstrzymała się, z chichotem na ustach wsunęła palce w mokre kosmyki jego włosów. Nie dosuszył ich należycie, co właśnie mu wytknęła.
- Miałam w planach wyciągnąć cię do restauracji, ale skoro już tu przyszedłeś… - to tak łatwo cię stąd nie wypuszczę - ... to coś nam zamówię. Masz na coś ochotę?- czemu zadane pytanie wydawało się w żaden sposób nie dotyczyć jedzenia? Może to przez ten płonący wzrok, który w niego wlepiała. Posłała mu znaczący uśmiech, ale nic się na ten temat nie zająknęła. Ciekawa była czy jest jeszcze w stanie wpędzić go w zakłopotanie.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyCzw Sie 26 2021, 22:33;

  Siedząc po turecku na podłodze pozwalał psiakowi na zabawę wśród jego długich nóg, zwanych też potocznie tyczkami. I choć nie bardzo przeszkadzało mu gryzienie sznurowadeł czy też jego pięknie wypastowanych butów, tak jednak nie pozwolił Ablowi 2.0 na robienie tego, aby nie nabrał złych nawyków. W generalnym rozrachunku Voralberg nie był fanem wszelakich zwierząt (Poza jego wspaniałą Cass), a już szczególnie tych magicznych, ale w tym psie było coś takiego, co nie pozwalało mu ot tak go odtrącić. Czy stała za tym kwestia, że miał to być czworonóg dla Sam? Ten jeden, wyjątkowy, na którego patrzysz i od razu wiesz do kogo należy? Być może.
  - Idealny opis. – skwitował, uśmiechając się pod nosem, choć nie podniósł wzroku na dziewczynę. Czuł się dziwnie skrępowany całą tą sytuacją, a z drugiej strony bardzo się cieszył z takiego, a nie innego obrotu spraw. Naprawdę chciał dać jej tego psa i to zrobił. A ona najwyraźniej również była zadowolona z takiego stanu rzeczy. Co do tego miał jeszcze chwilę temu obawy, ale najwyraźniej były one całkowicie nieuzasadnione. Była wręcz rozentuzjazmowana całą tą sytuacją. – I nie wiem czy takie świetne. – dodał po chwili, odchylając się nieco i podpierając z tyłu dłońmi. Zerkał na kubek, który przyniosła, ale na razie po niego nie sięgał.
  - Cóż… – złapał się jedną z dłoni za kark lekko zakłopotany. – Miałem zamiar iść do schroniska, ale jakoś tak wyszło, że trafiłem na Pokątną, postanowiłem zajść do menażerii… i go spotkałem. – wymruczał pod nosem, zupełnie jakby wstydził się, że zrobił coś wbrew jej woli. – Przepraszam Sam, wiem że wolisz uratować jakiegoś psiaka no ale spójrz na niego. Jest dla Ciebie idealny. To naprawdę było jakieś zrządzenie losu. – na powrót oparł się nieco odchylony. Miał naprawdę nadzieję, że nie będzie mu miała za złe, że postąpił tak a nie inaczej i za czworonoga zapłacił. Był jednak święcie przekonany, że za żadne skarby już go nie odda, bo się w nim zakochała. I czy na pewno miał na myśli szczeniaka? Chyba jednak puściła mu to płazem, bo macanie jego wilgotnych włosów nie było raczej gestem pełnym złości, chociaż w przypadku Voralberga…
  Odwrócił wzrok w jej kierunku, kiedy tym razem ich oczy bardzo szybko się spotkały. Serce zabiło mu mocniej na widok jej tęczówek tak blisko niego, a wewnątrz rozlewała się fala jednoczesnego ciepła i oznak przerażenia. Szczególnie, że na dodatek znacząco się uśmiechnęła. – Yyy…ja… – otrząsnął się jednak dość szybko, posyłając jej pełne podejrzliwości spojrzenie i przymykając nieco powieki podkreślając ten gest. – Co zechcesz. – wyszczerzył się złośliwie w jej kierunku, czując że pies łazi mu gdzieś między kolanami. Doskonale wiedziała, że było mu wszystko jedno w kwestii jedzenia, bo wszystko smakowało jak rozmoczony karton. Tylko czy na pewno miał na myśli jedzenie? Bo miał wrażenie, że ona nie. I tego się nieco obawiał.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyCzw Sie 26 2021, 23:02;

Nie potrafiła nie roześmiać się kiedy przytaknął opisowi. W większości przypadków wiedział jakich użyć słów i jak się zachować tylko mimo wszystko jego postawa wywoływała w niej ssące zniecierpliwienie. Widziała wyraźnie jak mu zależało, zatrzymywał ją w centrum swojej uwagi, myślał o niej, zaskoczył po to, aby sprawić tym radość. Nie była na to ślepa i dzięki temu uśmiech kwitł na jej twarzy za każdym razem kiedy go widziała. Tęskniła, gdy go nie było, a gdy zapowiadał wizytę to nie mogła skupić się na niczym innym niż na tej obietnicy. Mimo wszystko tak usilnie pragnęła być jeszcze bliżej, przytulać się, opierać głowę na jego ramieniu, całować, gładzić... a pole manewru miała ograniczone. Najpierw oswajanie, później zorientowanie się czy w jego zachowaniu istnieje coś więcej niż zamierzchłe przywiązanie i sentyment.
- Masz rację. Nie byłyby to świetne widoki. Powinnam powiedzieć, że zapierające dech w piersiach. - nie odpuściła, naciskała na przyjęcie komplementu, który mu się ewidentnie należał. Czyż nie widział z jakim uwielbieniem potrafiła się weń wpatrywać? Usiadła obok niego i psa choć mieli do wyboru sofę bądź krzesła. Ku uciesze zwierzaka byli na tej samej wysokości, a więc mógł skakać sobie raz na jedno, raz na drugie. Za każdym razem otrzymywał od niej tyle pieszczot ile chciał.
- "Jakoś tak wyszło"? - uniosła brwi, ale nie oczekiwała odpowiedzi, po prostu się uśmiechając. Musiał myśleć o tym już wcześniej, a decyzję podjąć w przypływie zrywu spontaniczności. Jak go tutaj nie kochać? Czy to możliwe, aby po tylu latach rozłąki i tego, co oboje przeżyli, dalej tkwiło w niej uczucie względem niego? Nie potrafiła uwierzyć w to rozlewające się w niej ciepło za każdym razem kiedy się uśmiechał bądź posyłał spojrzenie bardziej intensywne od pozostałych. Przekonana była, że po śmierci Ardala długi czas tego nie doświadczy.
- Wyglądam jakbym miała ci za złe? - wywróciła oczyma i przytuliła policzek do głowy Abla, zgarniając go jak najbliżej siebie. Próbowała wypełnić potrzebę wczepienia się w Alexa poprzez obdarowanie przytuleniem psiaka, który odwdzięczył się liźnięciem po policzku.
Zadane Alexowi niewinne pytanie zostało podszyte drugim dnem, a on chyba intuicyjnie to wyczuł. Głos mu zadrżał, przez chwilę zająknął się, a to udowodniło, że nie mogła być mu w pełni obojętna. Ten jego uśmiech wywrócił jej myśli na drugą stronę. Musiała na moment oderwać od niego wzrok, aby po prostu nie przesunąć się ku niemu w upragnionym pocałunku. Uśmiechnęła się zatem z lekko ciemniejszymi policzkami.
- Mam wysokie wymagania. - nie parsknie śmiechem. Nie parsknie. Nie ma takiej opcji. Wysokie. Dwumetrowe! Kąciki jej ust drżały od powstrzymywanej salwy.
- Do tego zależy mi na sprawnej dostawie, bo jeśli, nie daj Merlinie, będzie notorycznie się spóźniać to będę musiała poszukać czegoś u konkurencji. - nie, to nie była rozmowa o restauracji i jedzeniu. Serce w jej trzewiach zamarło z wyczekiwaniem na jego reakcję. Nie może się przysunąć nawet o pół cala bo wtedy jej cierpliwość szlag trafi. Wmusiła w siebie dyskretny wdech.
- Muszę sprawdzić opinie na temat jednej restauracji. - wpatrywała się przy tym w niego tak, jakby miała go nigdy stąd nie wypuścić. Niełatwo było przywołać się do porządku i szczerze powiedziawszy, nie chciała tego.
- Orientujesz się na co zwracać uwagę? Nie zamawiam zbyt często. - żadne, absolutnie żadne słowo nie miało związku ze składaniem zamówienia w restauracji.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyCzw Sie 26 2021, 23:17;

  Było tu gorąco. Niedawno jeszcze wilgotne włosy i koszula teraz były już całkowicie suche, aby zacząć moczyć się na powrót, tym razem jego spowodowanym od stresu poceniem się. Robiło się tu coraz bardziej intensywnie i nie, żeby mu się to nie podobało, ale chyba nie podoła. Nie dziś. Doskonale wiedziała, że był specyficzny i była to tak mocno przylgnięta do niego cecha charakteru, że nie dało się go w tej kwestii zmienić. Nie zmieniało to jednak faktu, że atmosfera robiła się coraz bardziej gęsta, a powietrze można było kłuć różdżką.
  - Nie wyglądasz. – odpowiedział jej, zerkając to na nią, to na psiaka, którego postanowiła zmaltretować, najwyraźniej kierując swoje emocje ku niemu, zamiast ku drugiemu człowiekowi w tym pomieszczeniu. I był jej za to absolutnie i dozgonnie wdzięczny. To wszystko było jednak coraz trudniejsze i coraz mniej sobie z tym wszystkim radził. Dlaczego nie było przy nim Josha, aby pomógł mu zrozumieć to i owo? Tak bardzo go teraz potrzebował, ale nie mógł mieć za złe przyjacielowi, że wyjechał. Sam nie był w najlepszej sytuacji życiowej i najwyraźniej miało mu to pomóc w poradzeniu sobie z problemami. Gorzej, ze Alex był na niestabilnym gruncie, który łamał się pod nim jak poranny lód na kałużach.
  - To dobrze się składa. – roześmiał się, szczerze. Naprawdę rozbawiła go ta gra słów i nic nie robił sobie z tego, że ona się nie śmiała. Musiał na chwilę przyłożyć palce do zatok, aby się opanować. Doskonale wiedział o czym mówiła. O kim. I jak wysokim. O nim. Zerknął na nią swoimi białymi oczami i słysząc jej słowa, wciąż uśmiechnięty, dość mocno westchnął. Zupełnie jakby rozważał za i przeciw, jakby szukał w sobie czegoś, ale teraz nie potrafił. Nie umiał znaleźć tego, czego poszukiwał, ale wiedział, że jest dość blisko. Powietrze jednak elektryzowało, zupełnie jakby ktoś rzucił bezróżdżkową toninentię. I bynajmniej nie był to on.
  - Być wyrozumiałym, dostawy w niektórych warunkach są trudne. – podniósł się nieco, luźno opierając przedramiona na kolanach. Była to nieco dziwna pozycja zważywszy, że był dwumetrowym człowiekiem, ale czasami takich potrzebował dla ukojenia swoich poniszczonych mięśni. – Uwierz mi, że ja też nie, chyba się nie znam. – zaczął bawić się swoimi palcami, wpatrując się w nie jakby było w nich co najmniej coś interesującego. Ton jego głosu też się zmienił, a tuż za nim atmosfera. Z dziwnej wesołości zrobiła się ta cholerna atmosfera oczekiwania.
  - Albo czasami się okazuje, że pierwszy wybór był najlepszym. – stwierdził nagle, ale nie spojrzał na nią ani na sekundę. Tak, właśnie sobie to uświadomił i tak, w pewien sposób go cholernie to zabolało.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyCzw Sie 26 2021, 23:39;

Parowała od potrzeby czystej, prostej i ludzkiej potrzeby bliskości. Tym bardziej kontrolowanie własnego zachowania stanowiło wyzwanie. Co rusz wyjaśniała sobie powody dla których nie mogła opleść jego szyi swymi ramionami ani przylgnąć wargami do jego ust. On nie był na to gotowy bowiem trzynaście lat rozłąki zebrało sowite żniwo. Zaczynała od nowa… z tą przewagą, że czasem potrafili porozumieć się bez słów. Nagrzewała się od jego białych tęczówek i sposobu ułożenia ust. Wydawało się jej, że każdy detal jego ciała ją woła, a ona odmawia sobie pokusy. Czyż nie uczyła swych pacjentów metody zstępowania upragnionego nałogu innym substytutem? Nie powinna go tak pragnąc, jeszcze nie teraz. Swoim dzisiejszym zachowaniem dosyć mocno utrudniał jej ułożony plan. Tak, atmosfera zgęstniała na tyle, że i pies to wyczuł, kładąc się po prostu między nimi niczym żywa bariera oddzielająca dwojga ludzi. Śmiał się szczerze i hojnie, a jej serce przy tym wibrowało. Z jej trzewi wydostał się chichot. Ubawiona była tą wymianą zdań, a tym bardziej jego udanym domysłem. Wymaganiem był on, Alex. Siedział na wyciągnięcie ręki, a trzymała je przy sobie choć każda część ciała pchała ją, aby zrobić ten kolejny krok. Skłaniała się ku myśleniu o Alexie, nie o własnej samotności. Dzięki niemu nie czuła się opuszczona wszak Theo wraca za parę dni, a ostatnie noce również nie sprzyjały spokojnym snom.
- Hmm. Może po drodze wydarzyło się coś trudnego, co spowalnia dostawę. - śledziła wzrokiem szlak jego blizn wokół ust. Powinna przestać. Nie była do tego zdolna.
- Mogliby chociaż dać znać o opóźnieniu, podsunąć orientacyjną godzinę dostawy. Nie chcę innych. - nie zauważyła kiedy zniżyła głos. Przekazywała mu informacje, a starała się przy tym nie wyglądać jakby nie mogła bez niego żyć. Czuła w kościach, że nie była nim zauroczona. To domena nastoletnich lat, a oni byli po trzydziestce. To co innego.
Ostatnie słowa Alexa zatrzymały na moment jej oddech i cały ruch. Pies podniósł głowę, zerkając to na jedno to na drugie. Zamknęła oczy i ze zdwojoną siłą poczuła, co narobiła. Zanim jej serce odzyskało zdolność samodzielnego pompowania krwi to minęła dłuższa chwila milczenia.
- Po latach namysłu nie jestem w stanie z tym polemizować. - sięgnęła po filiżankę z kawą i delikatnie wsunęła ją między jego palce, które tak swkapiliwe oglądał. Upiła łyk ze swojej filiżanki.
- Theo nie lubi magicznych zwierząt.- zrobiła to, zmieniła temat, ulitowała się nad tym napięciem i rozładowywała je innymi słowami. Pozwalała im odetchnąć.
- Zdążyłam już pokochać Abla więc cóż, w ciągu miesiąca wyniesiemy się gdzieś w czarodziejskie dzielnice. Nie wiem czy zdążysz poznać na nowo mojego kuzyna. Dorósł. - nie chciała nic mówić, ale kawalerka była dla niej za ciasna, a co tu dużo mówić jeszcze o psiaku. Widziała już na co przeznaczy najbliższe tygodnie - zwiedzanie małych mieszkań w okolicach stricte magicznych.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyPią Sie 27 2021, 21:01;

  Rozsunął palce pozwalając jej na wsadzenie w nie filiżanki kawy. Czego jak czego, ale napoju bogów nie odmawiał bez względu na okoliczności. Delikatnie uśmiechnął się, ba! wręcz subtelnie uniósł jeden z kącików ust do góry, ale już nie odzywał się w temacie dostaw czy potraw czy innych metafor, jakie szły w ostatnich minutach tego spotkania. Nie miał ochoty kontynuować tego tematu, bowiem nie dość, że był bolesny, to chyba nie był gotowy aby poważnie porozmawiać o tym co stało się te kilkanaście lat temu i o tym co działo się teraz. Był Alexandrem Voralbergiem, chyba więc nikogo to by nie zdziwiło, a już na pewno nie samej Samanthy, która mimo upływu lat wciąż znała go najlepiej i wiedziała o nim absolutnie wszystko.
  - Ja też za nimi nie przepadam, ale to pies. – stwierdził, jedną dłonią unosząc kubek i upijając kilka łyków kawy, a drugą głaszcząc szczeniaka po głowie, który na ten gest czułości od razu wybuchnął kolejną falą energii. Czy one w ogóle śpią? – Chyba Shepherdess, tak przynajmniej twierdził sprzedawca. Gdzieś mam tę kartkę… – odłożył na chwilę filiżankę i przeszukał swoje kieszenie, po chwili wyjmując niewielkie papierowe zawiniątko, w którym były rozpisane wszystkie cechy Abla, pochodzenie i inne pierdoły o rasie jaką był. Podał ją kobiecie, delikatnie zaciskając usta w cienką linię. Był jej niesamowicie wdzięczny, że zmieniła temat. Kolejny łyk.
  - Wiesz… – zaczął, odchrząkając nieco skonsternowany tym, co właśnie przyszło mu na myśl. – Zamiast cisnąć się w tej kawalerce, możesz na razie zamieszkać u mnie. – rzucił, nie widząc w tym absolutnie żadnego drugiego dna. Przecież mogła szukać nowego mieszkania będąc u niego, prawda? Nie oszukujmy się, jeśli chodziło o niektóre kwestie to był nieco niedomyślny. Absolutnie nie wiedział, dlaczego wyszedł z taką propozycją, ale t obyła jego pierwsza myśl, kiedy tylko dziewczyna wspomniała o wyprowadzce z tej klitki. Faktycznie kawalerka była niewielka. I bynajmniej nie była to kwestia jego własnej wielkości.
  - Ja i tak za tydzień będę musiał przeprowadzić się na większość tygodnia do Hogwartu. A dom stoi pusty. – chyba dotarło do niego co jeszcze przed chwilą zaproponował, tak więc postanowił ratować sytuację. Nie dał po sobie niczego poznać, ale wewnątrz poczuł teraz dziwny wstyd i zakłopotanie, bowiem jakby nie patrzeć, mimo faktu iż łączyła ich przyjaźń, to jeszcze jakiś czas temu przecież było to coś więcej. I teraz miała się do niego wprowadzić? Teraz głupio było się z tego wycofać, a skoro już to palnął to musiał czekać na odpowiedź. Zalewała go fala zażenowania, im bardziej zdawał sobie sprawę z tego jak to brzmiało. Ale czy naprawdę miała być to taka tragedia? Z drugiej strony, może w pewnym sensie było w tym coś świadomego.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyPią Sie 27 2021, 21:53;

Wiedziała, że wykorzysta sposobność i porzuci temat, który nabierał coraz wyraźniejszego wydźwięku. Westchnęła w duchu. Przyjdzie czas, że będą musieli o tym porozmawiać. Zauważała we własnym zachowaniu symptomy coraz większego przywiązania. Czuła się jakby długoletnia rozłąka nie naruszyła tej więzi jaka zrodziła się między nimi dwadzieścia lat temu. Miała świadomość, że nie był jej obojętny i lgnęła ku niemu każdą komórką ciała. To ewidentny znak, że nie traktuje go jako ex i przyjaciela. Nie po to oswajała go ze swoim dotykiem, aby później z tego faktu nie skorzystać. Próbowała mu uświadomić, że też ma prawo potrzebować tej bliskości lecz nie wiedziała jeszcze czy wszystko szło zgodnie z planem.
- To nie jest zwyczajny pies. - oznajmiła, posyłając czułe spojrzenie puchatemu szczeniakowi. Przejęła karteczkę od mężczyzny, nie zapominając o (nie)przypadkowemu muśnięciu jego palców i zapoznała się ze szczegółami dotyczącymi rasy Abla 2.0. Zacisnęła usta w bladą linię kiedy dotarła do pewnej zmianki.
- Shepherdess potrafi zachorować z powodu rozłąki bądź utraty właściciela. - powiedziała to bardziej do siebie aniżeli do Alexa i przygarnęła do siebie szczeniaka, mocno go przytulając. Skazywała ich na wzajemną miłość i przywiązanie, przyrzekając mu po cichu, że będzie o niego dbać tak, jak on zadba o nią. Przypieczętowała tę relację, trwale zapisywała ich więź w swoim i jego pieskim życiu. Abel nie stanowił jedynie prezentu. On był częścią tradycji i potrzebą, która w idealny sposób wypełniała pustkę po jego poprzedniku.
W pierwszym momencie wydawało się jej, że przesłyszała się. Podniosła głowę znad puszystego pyszczka i popatrzyła zaskoczona na Alexa, a dokładniej rzecz ujmując na jego idealne usta.
- Jesteś pewien, że chcesz nas w swoim domu? - to równoznaczne z wpuszczeniem do siebie chaosu. Sama myśl, że byłaby w Dolinie Godryka... tak blisko Alexa... wywoływała w niej nieprzyzwoity zachwyt. Opuściła ręce kiedy Abel zechciał pomknąć w kierunku rozmówcy, jakby i jego w pewien sposób próbując do siebie przywiązać swą psią miłością. Po chwili na jej ustach pojawił się szerszy uśmiech.
- Chciałabym zapewnić, że nawet nie poczujesz naszej obecności jednak to byłoby kłamstwo. - podekscytowała się tą myślą. Nie miała pojęcia jak powie o tym Theo, aby nie poczuł się urażony jednak musiał ją zrozumieć. Zajmowała sporo miejsca, a do tego otrzymała psa, który będzie wymagał częstych spacerów. Połowicznie pokryty betonem park nie umywa się do rezerwatu Doliny Godryka.
- To znaczy, że i tak będziemy się rzadko widywać, ale za to częściej niż gdybym mieszkała wciąż tutaj? - złożyła pergamin w dwie części i nie opuszczała wzroku z Alexa jakby szukała na jego twarzy dodatkowej odpowiedzi. Słodki Merlinie, czy to możliwe, aby on... To wciąż stęsknienie czy już potrzeba? Szczęśliwym trafem wyłapała w jego mimice przejaw zażenowania, a przez to odruchowo sięgnęła do jego dłoni i na moment splotła ich palce razem.
- To będzie dla mnie tymczasowym acz szczęśliwym rozwiązaniem. A dla ciebie? - ciepło jego dłoni przypomniało o ich pierwszej rozmowie sprzed półtora tygodnia.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyPią Sie 27 2021, 22:53;

Zerknął na nią, kiedy odczytała kilka słów z podanej kartki na głos i ku jego zaskoczeniu później chwyciła szczeniaka, mocno go przytulając. W pewien sposób go to zmiękczyło. Oczywiście nie wątpił w to, ze Samantha miała w sobie naprawdę ogromne pokłady pozytywnych uczuć i emocji, ale teraz w pewien sposób przypieczętowała tę opinię. Tuliła nowego pieska zupełnie tak samo jak pierwszego Abla kilkanaście lat temu. Przywołało to w nim te cholerne, dziwne emocje, jakie nie pojawiały się u niego ostatnimi czasy często, ba! praktycznie wcale. Była to miła odmiana. Uśmiechnął się delikatnie na tę scenę, wkrótce dla niepoznaki upijając kolejny łyk kawy i zasłaniając swoje (kolejne już dzisiaj) uniesienie kącików ust.
  - To takie dziwne? – zapytał, delikatnie marszcząc brwi i próbując poukładać sobie wszystkie sprawy po kolei. Czy było coś dziwnego w tej propozycji? Co prawda propozycja wspólnego mieszkania to dość poważna sprawa, ale chyba nie w przypadku kiedy jednej z osób praktycznie ciągle nie ma w domu. Albo kiedy jest się po prostu bardzo bardzo […] bardzo dobrymi przyjaciółmi, tak? Tak przynajmniej sądził. Pogłaskał po raz kolejny szczeniaka, który przybiegł do niego jakby rozumiał jego słowa. Miał nadzieję, że nie wybrał psa, który rozumie aż nadto.
  - Taaak, zdaję sobie z tego sprawę. – rzekł dość spokojnie, wciąż utrzymując palce na puszystej głowie pieska i zerknął z powrotem swoimi białymi tęczówkami w kierunku dziewczyny. – Ten dom jest dość duży, myślę, że sobie poradzimy. – wzruszył delikatnie ramionami, jakby wcale nie było to coś wielkiego, ot, zwyczajna propozycja, prawda? PRAWDA? Co z tego, że była w tym domostwie tylko jedna sypialnia, a on mimowolnie skazywał się właśnie na spanie na kanapie za każdym razem kiedy do swojego domu wróci. Nie to, żeby ostatnio było aż tak źle, kiedy obudził się rano z rudowłosą tuż obok siebie. To było miłe wspomnienie.
  - Chyba tak to zadziała. – musiał przyznać, że choć nie odczuwał tego na co dzień, tak teraz zdawał sobie sprawę jak bardzo za nią tęsknił. Brakowało mu tego wszystkiego co miał, kiedy była obok, a z jej osobowością było to naprawdę dużo. Swego rodzaju skarb, który zbyt łatwo wypuścil ze swoich rąk. – Chyba mamy dużo do nadrobienia, więc to rozwiązanie zdaje się być tymczasowo najlepsze. – mruknął jej w odpowiedzi, pozwalając aby splotła z nim palce. Serce biło mu szybciej i choć perspektywa może nieco zbyt szybko wypowiedzianej propozycji go przerażała, to jednocześnie była to dość ekscytująca przyszłość.
+
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptySob Sie 28 2021, 12:23;

Minęło piętnaście lat kiedy trzymała w ramionach pierwszego Abla. Nic dziwnego, że towarzyszyła jej pustka kiedy utraciła najpierw ukochanego czworonoga, a niedługo później narzeczonego. Niełatwo było jej podnieść się po takiej traumie jednak charakter Samanthy nie pozwalał stracić wiarę w życie. Wybrała powrót do ojczyzny i kiedy teraz spoglądała na Alexa to czuła w sobie nadzieję, że jednak dane będzie jej być na nowo szczęśliwą. Kiedy spoglądała na niego to przychodziły jej na myśl same miłe wspomnienia. Naprawdę była mu wdzięczna za Abla.
- Nie, nie jest dziwne. - odparła ciepłym głosem, bo tak naprawdę to było kochane, ale nie chciała go nagabywać zbyt intensywnymi słowami, aby nie poczuł się w obowiązku odpowiadać bądź co gorsza, bronić.
- Wbrew pozorom zajmuję więcej miejsca niż ty. Ostrzegam. - niczym prawdziwa kobieta nie mieściła się w jednej szafie. Tu, w tej kawalerce, większość rzeczy trzymała w walizce bowiem udostępnione miejsce było spore - jednak zbyt małe dla jej potrzeb. Nie narzekała jednak, bo i tak Theodore zrobił dla niej wiele, aby mogła tu pomieszkiwać i nie musieć martwić się wynajmowaniem pokoju w Dziurawym Kotle.
- Gdy będziesz wracać do domu to będę czekać z lampką wina. - i może wyczaruję w części basenu jacuzzi... ale to muszę sprawdzić na ile zabezpieczenia Alexa pozwolą na interwencję magiczną. Człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego. Zamówiła to jedzenie, dbając, aby chociaż prezentowało się w miły dla oka sposób skoro Alex nie był w stanie poczuć smaku. Kiedy jedli i czekali aż pogoda się poprawi, zaczęła opowiadać o swoich przygotowaniach do imprezy u Huxleya. Próbowała zaszczepić w rozmówcy choć odrobinę entuzjazmu, ale równie dobrze mogła prosić dementora o bukiet kwiatów. Efekt byłby ten sam. Wypuściła Alexa parę godzin później, nie omieszkując przytulić go dziesięć sekund dłużej niż zazwyczaj. Nie pozwoli mu wszak odejść w nienaruszonym stanie.

| zt x2

+
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyCzw Wrz 02 2021, 18:50;

Zależało mu na uznaniu ze strony przełożonych i na wyczekiwanym niemalże od pierwszego dnia pracy awansie, ale mimo że zdawał sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka się z nim wiąże, dopiero teraz poczuł na własnej skórze przytłaczający wręcz natłok obowiązków. Nieprzywykły do podpisywania bankowych dokumentów własnym imieniem i nazwiskiem, sprawdzał je co najmniej kilkukrotnie, a z tego względu wychodził z budynku banku zdecydowanie zbyt późno niż powinien. Wolne chwile poświęcał zaś na zgłębianie wiedzy w zakresie zaklęć lokalizacyjnych, wyszukiwał również informacji na temat jubilerskich materiałów, żeby świadomie i rozsądnie zadecydować o ostatecznym kształcie magicznej biżuterii, którą zapragnął samodzielnie skonstruować. Pierwszy raz chwycił się na własną rękę tak skomplikowanego projektu, a to sprawiało, że naprawdę niewiele czasu spędzał w zaciszu czterech ścian, zapominając o tym, że przydałoby mu się także trochę odpoczynku.
Tego dnia również powrócił do domu późnym popołudniem i od progu został powitanym głośnym, radosnym szczekaniem, który na jego widok energicznie zamerdał ogonem. Magiczne stworzenia zwykle nie pałały do niego sympatią, ale zdawało się, że Abel powoli przyzwyczaił się do jego obecności. Co prawda nadal umykał przed jego dłońmi, nie pozwalając mu się pogłaskać, ale przynajmniej już na niego nie warczał, co zdecydowanie oznaczało progres w ich relacji. – No co tam, psiaku? – Mruknął do niego ciepłym, łagodnym tonem, a nawet schylił się, próbując wpleść palce w sierść zwierzęcia, ale niestety skończyło się to dokładnie tak, jak się spodziewał. Przygarnięty przez jego kuzynkę pupil uciekł do salonu, a on westchnął w duchu, zastanawiając się co takiego złego uczynił faunie czarodziejskiego świata, że niemal każde stworzenie omijało go szerokim łukiem.
- Sam, wróciłem! – Wykrzyknął, nie będąc wcale pewnym czy w ogóle zastał dziewczynę w mieszkaniu. Ostatnio raczej się mijali. – Głodny jestem jak pies. Zamawiamy coś z dowozem? – Mimo to zapytał, zdejmując z siebie kurtkę, którą zaraz odwiesił tuż obok damskiego płaszcza, który podpowiadał mu, że być może nie gada jednak do ściany.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyCzw Wrz 02 2021, 19:16;

Co tu dużo mówić, czekała ją dzisiaj rozmowa z kategorii tych trudniejszych. Z tego też powodu po długim powrocie z pracy (zajmowało jej to czterdzieści minut!!) wzięła się od razu za przygotowanie czegoś pysznego na kolację. Padło na lazanię do której użyła ognistych nasion dzięki czemu danie będzie nieco bardziej pikantne. Nie ma co ukrywać, tylko Theodore jest w stanie docenić jej starania kulinarne. Narobiła wielkiego bałaganu w kuchni choć starała się na bieżąco sprzątać. Zasłoniła firanki w kuchni i po ośmiu nieudanych próbach udało się jej zaczarować garnki, gąbkę oraz płyn do mycia naczyń tak, aby wszystkie ze sobą współpracowały. Drewniana łyżka na patelni samodzielnie obracała się po teflonie i podgrzewała mielone mięso, które nieco dymiło z powodu dodania ognistych nasion. Nie miała wprawy w gotowaniu, a więc istnieje możliwość, że mogła przesadzić z przyprawami. Zajmowała się tym dobre dwie godziny i szczerze mówiąc, denerwowała się. Marzyła o odpoczynku po ciężkim dniu w pracy, a tu jeszcze wpadła na pomysł umilenia wieczoru Theo dobrym jedzeniem zanim powie mu, że po ledwie miesiącu zamieszkiwania już się wyprowadza i to dosyć daleko. Stolik również został potraktowany magią, dzięki czemu talerze samodzielnie przelatywały z szafki na obrus i układały się w należytym porządku - ale tylko wtedy kiedy Samantha na to patrzyła. Wystarczyło, że odwróciła wzrok, a widelce skakały po stole, a kubek próbował zatańczyć Jezioro Łabędzie. Wystarczyło wprowadzić tu nieco żywej magii, a od razu przedmioty świrowały, nieprzyzwyczajone do takiej ingerencji. Cały ten cyrk mógł oglądać Theo, kiedy tylko zechciał postanowić zerknąć. Zadbała o to, aby zapachy wylatywały uchylonym oknem i nie rozpływały się po domu. Tak, było tu sporo magii.
- Cześć! - zawołała kiedy tylko Abel poinformował ją o przybyciu właściciela tej kawalerki.
- Kolacja zaraz będzie czekać. Usiądź już do stołu i dźgnij te widelce bo im odbija kiedy nie patrzę. - zawołała, zerkając przez ten czas do piekarnika gdzie lazania dochodziła do siebie. Ubrana była po domowemu, a więc nic nie zwiastowało jej planów. Włosy upięła wysoko w koński ogon, a na widok Theo uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- W kuchni jest tak dużo magii, że chyba popsułam ci widelce. - wskazała sztućce, które skakały po stole do momentu aż Samantha nie posłała im karcącego spojrzenia; wówczas kładły się grzecznie na swoim miejscu. Abel kręcił się pod stopami.
- Tylko ty możesz docenić moją ulepszoną lazanię. Dodałam tam nieco magicznych składników. Jak tam dzień w pracy? - zagadnęła wesoło, aby nie przechodzić od razu do sedna sprawy. Doskonale zdawała sobie sprawę, że niełatwe informacje człowiek lepiej przyswoi jeśli ma pełen brzuch.
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyCzw Wrz 02 2021, 19:39;

Kąciki jego ust uniosły się wyżej, w znacznie szerszym, radosnym uśmiechu, kiedy w uszach wybrzmiał znajomy głos kuzynki. Potrzebował z kimś porozmawiać, o czymkolwiek, bo po wielu godzinach żmudnego przeglądania stosu papierów czuł, że zwariuje, jeśli jeszcze chwilę dłużej zmuszony będzie pozostać wyłącznie z własnymi myślami. Mimo zmęczenia humor mu jednak dopisywał, a do kuchni wszedł iście tanecznym krokiem, racząc nozdrza niezwykle przyjemnym, smakowitym zapachem. – Uuu, a co to? – Zagadnął wyraźnie zaciekawiony, ale nie zapuszczał żurawia do garnków, nie chcąc sobie psuć niespodzianki. Po drodze objął tylko dziewczyną ramieniem, składając powitalnego całusa na jej policzku, a chwilę później usadowił już swój kościsty tyłek na krześle, rozglądając się z niemym zaskoczeniem wymalowanym na twarzy na roztańczone kubki i podskakujące żwawo na stole widelce. Miał wrażenie, że wszystkie jego przybory kuchenne nagle postanowiły urządzić sobie musical, ale prawdę mówiąc, wcale mu to nie przeszkadzało. Przynajmniej panna Carter wniosła do jego mieszkania trochę życia.
- Wiesz, że jesteś trochę szalona, nie? – Rzucił żartobliwym tonem, chwytając jeden z widelców w dość stanowczym uścisku, dzięki czemu jakimś cudem zdołał również uspokoić pozostałe sztućce. Nie był do końca pewien, jak tego dokonał, ale nie był skory do podobnych analiz, kiedy jego myśli skupiały się już wyłącznie na unoszących się w powietrzu aromatach. Mięso i pomidory, tyle zdołał wywęszyć pośród plejady dochodzących do niego bodźców, ale nadal nie zdołał odgadnąć, jaką potrawę postanowiła zaserwować mu współlokatorka. – Zwykle gotuję bez użycia różdżki, więc chyba po prostu nie przywykły do takiej ilości magii skondensowanej w jednym miejscu. – Mruknął a propos widelców, które jeszcze raz omiótł swoim spojrzeniem, by upewnić się, czy znowu nie wznieciły jakiegoś buntu. Wystarczyło jednak, że usłyszał słowo „lazania”, a już całkiem się rozpłynął, niezdolny skupić się na niczym innym. – Zdradzisz co dodałaś czy to jakiś sekretny przepis? – Zapytał wesoło, próbując trącić stopą kręcącego się pod stołem Abla, ale ten znów umknął zręcznie przed jego skarpetką.
- Nie sądziłem, że samemu będzie tak trudno, ale chyba powoli zaczynam się już przyzwyczajać do ciężaru odpowiedzialności. – Odpowiedział jej krótko a propos pracy, bo nie chciał narzekać na nawał zawodowych obowiązków. Robota w banku nadal dawała mu wiele satysfakcji, a poza tym zdawał sobie sprawę, że niedługo poradzi sobie z tym wymagającym okresem przejściowym. – A u Ciebie? Sporo upierdliwych pacjentów? – Odwdzięczył się zaraz, ale niecierpliwie wyciągał już szyję, podpatrując czy aby kuzynka nie wyciąga już z pieca wymarzonej przez niego kolacji. Oczywiście niewiele mu to dało, za to dziewczyna mogła usłyszeć roznoszące się po całym pomieszczeniu burczenie w brzuchu.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyCzw Wrz 02 2021, 20:52;

Na jedną chwilę przytuliła głowę do jego ramienia bowiem sekundę później musiała dźgnąć różdżką powietrze i skłonić gąbkę do zaprzestania szorowania ściany. Nie o to jej chodziło! Zerknęła przez ramię na kuzyna i uśmiechała się od ucha do ucha.
- Szaleństwem byłoby przemalowanie całej kawalerki na fioletowo. - zażartowała, nie uważając, aby zaczarowywanie kuchni miało się ku temu kwalifikować. Cieszyła się, że Theodore nie był pedantem bowiem niejedno wrażliwe oko zapłakałoby na widok tego bałaganu. Co mogła poradzić na to, że nie miała wprawy w gotowaniu? W Ilrandii z Aldarem mieli skrzata domowego więc nie musiała nigdy martwić się sprzątaniem.
- Domyśliłam się, że nie używasz tu za dużo magii. Wystarczy spojrzeć na te kubki. - wskazała na ten z serduszkiem, który przybrał kolor z bieli w czerwień jakby chciał zawstydzić się, że jest wspominany. Na szczęście panowała nad wszystkim... poza sztućcami. Miło, że Theo ruszył z odsieczą i zajął się nimi w należyty sposób. Dzięki temu mogła bez większego problemu nalać do kubków soku dyniowego.
- Spróbujesz to sam ocenisz co dodałam. - piekarnik piknął w charakterystyczny sposób, co zwiastowało, że danie jest gotowe. Nie używała rękawic kuchennych, a różdżki. Z jej pomocą drzwiczki piekarnika otwarły się, a naczynie żaroodporne popłynęło lotem ostrożnym i spokojnym na drewnianą kładkę. To samo z nałożeniem lazanii na talerze. U Theo wylądowała solidna porcja, a żółty ser jeszcze skwierczał. Para była bielutka, a zasługą były dorzucone tam ogniste nasiona.
- Wyrobisz się. - zapewniała i usiadła naprzeciw niego na jasnym krześle. Zarzuciła nogę na nogę. - To kwestia czasu i większe możliwości rozwoju. - ale przecież o tym wiedział, prawda? Zgarnęła z czoła kilka kosmyków włosów i oparła brodę o brzeg dłoni.
- Moi pacjenci nie są upierdliwi. - zwróciła delikatnie uwagę i posłała mu uśmiech, aby nie myślał, że ma mu to za złe. - Przejęłam pięciu z Munga, a na przyszły tydzień mam już zapisanych sześć konsultacji. Zapowiada się intensywnie. - nie była z tego powodu smutna. Miała sporo czasu, aby oswoić się z myślą, że jej zawód będzie wymagający.
-Jedz, jedz, smacznego! - pogłaskała Abla, który ułożył się u ich stóp i czekała aż Theo spróbuje i oceni. Przyglądała mu się uważnie, aby reakcja nie umknęła!
- Ogólnie zrobiłam tę kolację bo chcę pogadać z tobą na parę spraw, a najlepiej gawędzi się przy dobrym jedzeniu. - na nowo rozkwitła w uśmiechu. Promieniała od tygodnia, bardziej niż miała w zwyczaju. Humor jej dopisywał, miała w sobie ogrom energii i nawet ciężka praca nie zabierała jej radości.
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyCzw Wrz 02 2021, 22:01;

Podskakujące radośnie widelce, tańczące kubki, gąbka pieczołowicie szorująca ścianę… Chciałoby się rzec, że to istny chaos, ale dopiero kiedy Samantha wspomniała o wykorzystaniu fioletowej farby, Theo zmierzył ją złowrogim, karcącym spojrzeniem. Nietrudno było zdemaskować towarzyszący jej słowom żartobliwy ton, ale mimo wszystko wolał w subtelny sposób dać jej do zrozumienia, że wszystko ma swoje granice. Bałagan też, ale najwyraźniej nie był aż tak chorobliwym pedantem, skoro gotów był znosić jej szaleństwa, i to nawet wówczas, gdy w swoim pokoju zachowywał nienaganny wręcz porządek i wcale nie potrzebował do tego skrzata domowego. – Wolę nie ryzykować. Nigdy nie wiesz, kiedy sąsiedzi postanowią złożyć ci wizytę. – Wiedział, że kuzynka nie zrobi mu na złość, dlatego nie zamierzał się na nią wcale boczyć, a na twarz znów przywołał łagodny, ciepły uśmiech, chociaż nadal był kompletnie zdezorientowany i chyba nie zrozumiał, co miała na myśli, wskazując na jeden z jego ulubionych, trochę może wytartych już kubków. Ah, niewykluczone, że to właśnie o jego stopień zużycia chodziło…
- Pachnie znakomicie. – Skomplementował ją, podążając wzrokiem za przelatującym nad stołem naczyniem żaroodpornym, w ostatniej chwili powstrzymując się, by umieścić na nim swoje palce. Cofnął rękę, unikając bolesnego zapewne poparzenia, wdzięczny również dziewczynie, że jednak zdecydowała się nałożyć porcje na talerze za pomocą różdżki. Pociągnął nosem tuż nad bielutką parą unoszącą się nad pokrytym serową kołderką makaronem, z cierpiętniczym zniecierpliwieniem oczekując, aż danie wystygnie choćby odrobinę. – Wiadomo, i tak radzę sobie lepiej niż po samym powrocie. Wtedy nie do końca wiedziałem w co ręce włożyć. – Nie podziękował wprost za jej wsparcie, ale doceniał to, że wierzy w jego możliwości. – Albo jeszcze na takich na razie nie trafiłaś. – Dodał też a propos pacjentów, posyłając jej znacznie szerszy, rozbawiony uśmiech. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale panna Carter musiała mieć sporo samozaparcia, skoro na co dzień zmagała się z tak trudnymi przypadkami medycznymi. – Dobrze widzieć, jak się rozkręcasz. – Skwitował temat pracy, odwdzięczając się w pośpiechu rzuconym naprędce „smacznego”, a zaraz po tym nabrał spory kęs na widelec, schładzając go nieco swoim oddechem, nim ten ostatecznie wylądował w jego ustach. Nie wytrzymał jednak zbyt długo, pochłaniając jeszcze kilka gryzów, kiedy nagle poczuł uderzenie gorąca, które nie miało jednak nic wspólnego z temperaturą potrawy. W końcu otworzył usta, próbując nabrać do płuc powietrza, ale zamiast tego zionął żywym płomieniem, który osmalił boczną ścianę stojącego przed nimi, sercowego kubka.
- Mówiłaś, że co tam dodałaś…? – Wycedził, oblizując poparzone wargi, ale na niewiele się to zdało, bo nadal wyczuwał na nich zdecydowanie przesadzoną ostrość. Lubił pikantną kuchnię, ale tak mocnych wrażeń z pewnością się nie spodziewał. Całkiem zapomniał o topiącym się kubku, zamiast tego ruszając do lodówki, żeby wychylić sporego łyka mleka prosto z kartonu. – No powiem ci, że trochę mnie tą lazanią zaskoczyłaś. Nie mówię, że nie jest smaczna, ale chyba wolę zatrzymać je na dłużej. – Mruknął, wymownie pokazując na trzymane mleko, które zresztą zgodnie z wypowiedzią, zabrał ze sobą z powrotem do stołu. Od tego momentu co kilka kawałków włoskiego dania sięgał po nie, by jakoś ukoić mało przyjemne uczucie pieczenia w przełyku. Głodny był jednak jak wilk, a to sprawiało, że nawet te kilka ognistych nasion nie zdołało odebrać mu apetytu. - Parę spraw? Mam nadzieję, że jednak nie mówiłaś poważnie o tym przemalowaniu ścian na fioletowo… – Przerwał jedzenie, spoglądając na nią z zainteresowaniem, ale omamiony jej wesołym uśmiechem, nie zwierzył w jej słowach ani krzty podstępu.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyPon Wrz 06 2021, 18:18;

Tak bardzo przywykła do czarodziejskiego życia, iż nie pomyślała o potencjalnej wizycie mugolskich sąsiadów. Między innymi z tego powodu tutejsze zamieszkiwanie nie mogło trwać wiecznie. Nie chciała rezygnować z magicznych udogodnień, a mugolskie sposoby gotowania oznaczało jeszcze więcej chaosu, bałaganu i zmęczenia. Przynajmniej teraz mogła być spokojna, że nie czeka na nią zlew pełen naczyń. Starała się na bieżąco sprzątać, ale tak bardzo do tego nie przywykła... marzyła o tym dniu kiedy przygarnie skrzata domowego na wiele, wiele lat.
Przypatrywała mu się z zaciekawieniem, gdy próbował przygotowanego przez nią pieczołowicie dania. Nie pomyliła niczego w przepisie choć nie miała teraz pewności. Lazania dymiła zbyt intensywnie, ale to może kwestia piekarnika, prawda? Podskoczyła z piskiem kiedy w odwecie zionął ogniem na kubek i kawałek ściany. Otworzyła szeroko oczy i zakryła swoje usta dłonią.
- Słodki Merlinie, Theo! Ty właśnie splunąłeś ogniem! - jakby nie było to oczywiste. Wpatrywała się w niego z lekkim przestrachem, raz po raz zerkając na stopiony kubek. Najwyraźniej nie dolegało kuzynowi nic złego skoro bez najmniejszego problemu ruszył po mleko, a potem kontynuował posiłek.
- Dodałam tam parę ognistych nasion... - przygryzła kącik ust i lekko zmieszała się na wspomnienie ile ziarenek tam wrzuciła. Posłała podejrzliwe spojrzenie swojemu daniu.
- Poczekaj, może po prostu zrobię na szybko chłodny sos czosnkowy, bo przecież mleko i mięso to nie jest zbyt dobre połączenie. - nie wstając zza krzesła skinęła parokrotnie różdżką, zmuszając nóż do obierania i siekania czosnku, a zimny jogurt oraz śmietanę do zamieszania. Nie odważy się zjeść własnego dania bez wsparcia sosem. Theodore był niezniszczalny... i miło było odkryć tę zaletę. Znając życie to Alex nawet by się nie skrzywił, wszak nie czuł smaku. Odwzajemniła jego uśmiech i oparła się na krześle.
- Zeszłam się z Alexem. - jej oczy rozbłysły prawdziwym szczęściem. W Wielkiej Brytanii jest od niecałego miesiąca, a już jej były chłopak i zarazem pierwsza miłość, stała się aktualną miłością i mężczyzną, którego kocha nad życie. Całe to ciepło gościło teraz na jej twarzy. Stuknęła spalony kubek czarem "Evanesco". Poczekała aż Theo przetrawi tę informację.
- Chce, żebym się do niego wprowadziła i to najlepiej już w poniedziałek. - przymknęła jedno oko i uśmiechała się, tym razem z lekkim zakłopotaniem. Sięgnęła do dłoni kuzyna i zakryła ją palcami.
- Wierz mi, że byłby w stanie nawet mnie stąd porwać. Dosyć mocno zakręciłam mu w głowie... tak jak on mi. - roześmiała się bowiem wspominanie o Alexie od teraz zawsze wiązało się z ciepłem, zakochaniem, miłością i czułością, której nie sposób godnie nazwać. Z jej twarzy biła szczerość choć jednocześnie poinformowała właśnie Theo, że po ledwie tygodniu "wspólnego mieszkania" zamierzała się wyprowadzić... za dwa dni. Nie zdążyli nadrobić lat rozłąki, a już została podbierana przez cudownego mężczyznę, któremu poświęca co drugą myśl i każdy sen.
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyPon Wrz 06 2021, 19:10;

Zamieszkiwanie w mugolskiej okolicy nie wymuszało na nim wcale rezygnacji ze wszelakich, poznanych przejawów magii, a jednak - pomimo szerokiej znajomości zaklęć – w życiu codziennym wcale nieczęsto sięgał po swoją różdżkę. Ot, po prostu tak się już przyzwyczaił i nie był nawet w stanie precyzyjnie wyjaśnić, skąd mu się podobne podejście wzięło. Przy bardziej wymagających porządkach, zdarzyło mu się oczywiście rzucić jakieś przypadkowe Chłoszczyść, ale miał wrażenie, że niekiedy sięganie za pasek po kawałek drewna zajmuje więcej czasu niż chociażby wytarcie kurzu z podłogi za pomocą zwyczajnej szmaty, czy przełożenie kilku szpargałów na swoje miejsce. Nigdy zresztą nie miał kłopotów z utrzymaniem nienagannego porządku, a z tego względu nie potrzeba mu było towarzystwa skrzata domowego. Chyba nawet takiego nie chciał, bo wówczas czułby się w zaciszu swoich własnych czterech ścian nie do końca komfortowo.
Po kilku łykach mleka i dogłębnej analizie dania sam zdał sobie sprawę z tego, że unosił się nad nim zbyt obfity, nienaturalny dym, ale cóż… był na tyle głodny, że najwyraźniej pomylił go wcześniej z parą. – Taa, nieźle, co? – Rzucił rozbawiony, próbując jakoś uspokoić swoją kuzynkę, bo poza tym, że stopił swój ulubiony kubek i osmalił kawałek ściany, tak nic złego przecież się nie wydarzyło. No, może poza tym, że usta i przełyk nadal go piekły, a sięgnięcie po nabiał, chociaż dawało delikatne poczucie ulgi, tak nie zdołało całkiem usunąć ostrego posmaku. Cóż… tym razem musiał za to sięgnąć po różdżką, którą machnął naprędce nad stołem, by oczyścić tynk z popielatego nalotu. Zapomniał za to o spalonym naczyniu stojącym przed nim. – Chyba o parę za dużo. – Pozwolił sobie zażartować a propos dodatku ognistych nasion, kiedy schował już swoją różdżkę i powrócił do konsumowania przygotowanego przez pannę Carter posiłku. Kątem oka widział, że dziewczyna jest kompletnie zmieszana i chyba za bardzo się tym fantem przejęła, skoro na siłę próbowała naprawić popełniony błąd. – Spokojnie, Sam. Mam żołądek ze stali, a poza tym uwierz… to wcale nie jest najgorsze połączenie. – Powstrzymywał ją niezbyt najwyraźniej skutecznie, bo już po chwili usłyszał dość głośno siekanie noża. Nie było to konieczne, ale że i tak sos czosnkowy miał zaraz powstać, to odłożył na razie talerz na bok, spoglądając na twarz rudowłosej, na której wreszcie mógł dostrzec uśmiech, a nie matczyną wręcz troskę.
Zupełnie nie spodziewał się jednak takiego newsa, przez co sam rozdziawił usta, dość wymownie okazując swoje zdziwienie. – Czekaj… co?! – Wydusił z siebie, omiatając ją nieco otępiałym wzrokiem, kiedy przeliczał w myślach liczbę dni, jaka upłynęła od jej powrotu do Wielkiej Brytani. – Szybka jesteś. – Wtrącił nagle, nim odchrząknął głośno, upijając kolejnego łyka mleka, bo ogniste nasiona nadal paliły dotkliwie całe jego gardło. – Gratuluję. – Powiedział również wreszcie, już cieplejszym tonem, ze znacznie szerszym uśmiechem na ustach, bo tylko ślepy nie zauważyłby tego szczęśliwego błysku, czającego się w głębi jej niebieskich oczu. A jednak… intuicja podpowiadała mu, że to nie wszystko i o dziwo, wcale się nie pomylił. Nawet nie spostrzegł rzuconego przez dziewczyną Evanesco, zasmucony jej decyzją o przeprowadzce.
- Nie zdążyliśmy zbyt długo ze sobą pomieszkać… – Westchnął cicho, ale kącik jego ust drgnął nieco wyżej, gdy Sam otuliła palcami jego dłoń. Żałował, bo była to idealna okazja do nadrobienia towarzyskich zaległości, ale z drugiej strony rozumiał ją i nie miał nawet zamiaru stawać jej na drodze. Nie wypadało wszak walczyć z miłością, czyż nie? – Nie wątpię. – Wtórował jej śmiechem, chociaż gdzieś w jego mimice skrywała się także subtelna nuta rozczarowania. – A poznasz mnie z nim chociaż? Wiesz, ostatni raz jak gruchaliście do siebie jak gołąbki, to ja pewnie uczyłem się chodzić czy coś. Nie pamiętam nawet jak ten Alex wygląda. – Przypomniał jej, że w gruncie rzeczy są dla siebie z jej obecnym mężczyzną całkiem obcymi osobami. – Ej, a masz jakieś jego zdjęcie? – Dodał jeszcze bardziej ożywiony, bo przecież większość czarodziejów miało teraz wizbooka, a powiedzmy sobie szczerze, był cholernie ciekawy z kim takim umawia się jego kuzynka. Ba, uważał nawet że jest mu winna kilka pikantnych szczegółów, skoro zdecydowała się opuścić go po niecałym tygodniu dzielenia wspólnego mieszkania.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyCzw Wrz 09 2021, 18:30;

Zaczerwienione usta Theo wyglądały niepokojąco skoro wiedziała, że to przez jej ognistą lazanię. Oczywiście, że targały nią wyrzuty sumienia.
- Och, zostawże to mleko, rozmawiasz z uzdrowicielką. To, że zajmuję się głowami nie znaczy, że nie umiem leczyć ciała. - podniosła się, przeszła na drugą stronę stolika i objęła dłonią policzek chłopaka, nakierowując jego twarz ku sobie. Przytknęła kraniec różdżki do jego warg i uśmiechając się delikatnie, inkantowała dwa krótkie czary: zmniejszający obrzęk i schładzający. Cienki strumyk zaklęcia rozprowadził się po skórze jego warg niczym kropla wody. - Odczekaj chociaż pięć minut zanim zabierzesz się za następne. Na pewno nie jesz tego tylko i wyłącznie po to, aby sprawić mi przyjemność? - uniosła brwi i korzystając z faktu zmniejszonej odległości szukała w jego mimice i spojrzeniu prawdy, jeśli takowa istniała. - Jeśli powiesz mi, że danie, nad którym spędziłam trzy godziny jest okropne to się nie obrażę. - mówiła szczerze, akurat Samantha potrafiła popatrzeć na siebie krytycznym wzrokiem i podejść do siebie z dystansem. Wróciła na swoje miejsce, siadając wygodnie na krześle. Uszczknęła kawałek lazani i spróbowała kęs. Nie zionęła ogniem, ale jej mina zdradzała szok. To znaczy, że wystarczy pojedyncze ogniste nasionko, a nie cztery.
- Theo, wystarczyło, że na niego spojrzałam i wszystkie wspomnienia wróciły. Już wtedy wiedziałam, że dalej go kocham, tylko musiałam najpierw oswoić go z chaosem, jaki planowałam wnieść w jego życie. - rozbrajająco szczera, zwłaszcza w tej kwestii. Nie potrafiła ukrywać tej radości i rozmarzenia, bo jednak bądź co bądź tęskniła za nim raz po raz. Minie sporo czasu zanim nacieszy się nim wystarczająco za te trzynaście lat rozłąki. Sięgnęła do dłoni kuzyna kiedy zauważyła na jego twarzy cień smutku.
- Wiem, Theo. Sęk w tym, że wiem i też mi smutno, ale oboje nie chcemy, żeby Alex tu wtargnął i sobie mnie bezpardonowo teleportował do Doliny Godryka. - zapewniała, choć nie miała odwagi powiedzieć kuzynowi, że ciężko się jej mieszkało w mugolskiej dzielnicy. Nie potrafiła się na nowo zaaklimatyzować choć znała wszak ten świat doskonale. Nie wytrzymałaby tutaj dłużej niż miesiąc, choć nie ukrywała, chciałaby spędzić z kuzynem nieco więcej czasu.
- Oczywiście, że was poznam. Wspominałam mu o tobie parę razy i uważam, że to doskonały pomysł. Wprowadzę go w życie jeszcze we wrześniu. - to było bardziej niż pewne. Na wieści o zdjęciu przez chwilę była zaskoczona, zupełnie jakby nie rozumiała jakim cudem ktoś może nie wiedzieć jak wygląda miłość jej życia.
- Zostawiłam u niego wizbooka, ale szybciej go spotkasz, wierz mi. - sięgnęła po kubek soku i zmroziła go dyskretnie małym czarem, a dopiero po chwili przystąpiła do bardzo ostrożnego podjadania lazani.
- To znaczy, że jak bardzo masz mi to za złe? - zapytała po krótkiej chwili przerwy. Zerkała na niego z uwagą.
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyCzw Wrz 09 2021, 22:12;

Rozognione usta piekły również niesamowicie, choć może to i lepiej, że Theo nie oglądał swojej twarzy w lustrze, dzięki czemu nie musiał zamartwiać się ich zdecydowanie zbyt intensywnym, czerwonym ubarwieniem, które istotnie mogło niepokoić. – Nie mu… – Próbował przerwać swojej kuzynce, uciszyć jej wyrzuty sumienia i przekonać ją, że naprawdę nie potrzeba mu doraźnej pomocy, ale przestał oponować, gdy ta chwyciła dłonią jego policzek. Patrzył wprost w jej oczy, ale instynktownie przymknął je na widok koniuszka różdżki zbliżającego się w kierunku jego lica. Nie potrafił opisać słowami tego niezwykle przyjemnego uczucia chłodu rozpływającego się po całej jego twarzy, które skutecznie wypleniło również doskwierające mu wcześniej pieczenie i spiekotę. – Musisz mnie tego nauczyć, bo tak jak z innymi zaklęciami nie mam najmniejszych problemów, tak te lecznicze spędzają mi sen z powiek. – Rzucił proszącym tonem, bo jeżeli miał już nadrabiać zaległości w zakresie magii uzdrowicielskiej, to czy mógłby sobie wyobrazić lepszą nauczycielkę?
Podniósł głowę z zupełnie szczerym, spokojnym uśmiechem, żeby uzmysłowić pannie Carter, że nie czyni niczego wbrew własnej woli. – Na pewno, Sam. – Wybrzmiał stanowczym głosem, ale zaraz parsknął pod nosem śmiechem, zdając sobie sprawę z tego, jak usilnie Samantha stara się go odwieść od pochłonięcia przyrządzonego przez siebie dania. – Nie powiem ci, bo jest przepyszne. Po prostu… poziom ostrości trochę mnie zaskoczył. Hej, mówię poważnie! ROBISZ ZAJEBISTĄ LAZANIĘ! – Wcale a wcale nie przesadzał. Poza tym, że dziewczyna wrzuciła może odrobinę ognistych nasion za dużo, całość naprawdę była wspaniale skomponowana, a dobrze doprawione mięso w połączeniu z perfekcyjnie wręcz ugotowanym makaronem i ciągnącym się sercem rozpływało się w ustach. Mimo to z chęcią i zniecierpliwieniem oglądał pierwsze podejście autorki do jej własnego dzieła, z lekkim rozczarowaniem przyjmując do wiadomość fakt, że i ona nie zionęła żywym płomieniem.
- O, to akurat prawda. Wprowadzasz sporo chaosu. – Pozwolił sobie zauważyć, ale jego przepełnione radością oczy wyraźnie świadczyły o tym, że nie miał na myśli niczego złego. – Pozytywnego chaosu. – Wolał jednak uściślić, ot dla spokoju ducha, chociaż wątpił, by Samantha w ogóle zwróciła uwagę na jego wytyk, skoro takim rozmarzonym głosem opowiadała mu właśnie o dawno niewidzianym, zapewne wytęsknionym byłym partnerze. Sam nie był pewien, skąd ten smutek, ale chyba poczuł się po prostu trochę o niego zazdrosny. – Myślisz, że byłby do tego zdolny? – Wtrącił się jednak mimo to, próbując przywołać wcześniejsze, pozytywne emocje, których powrót niewątpliwie ułatwiła dłoń kuzynki ułożona na jego własnej. Kąciki jest ust ponownie uniosły się także wyżej, kiedy panna Carter zapewniła go, że pozna go z Alexem. – Ehh, szkoda, ale ok… skoro jest szansa na to, że niedługo spotkamy się całą trójkę, to jestem w stanie ci wybaczyć… Ale uwierz, że jestem cholernie ciekaw. – Westchnął głośno, rozczarowany niemożnością ujrzenia zdjęcia, bo miał wrażenie, że jego wyobraźnia nie spocznie, póki nie pozna prawdziwej twarzy mężczyzny, który tak mocno zawrócił jej w głowie.
- W skali od jeden do dziesięć? Hmm… powiedzmy, że trzy. – Pokusił się o humorystyczny ton, bo skoro i tak nie mógł wpłynąć nijak na jej decyzję, to najlepiej było obrócić wszystko w żart. – Na luzie, Sammy. Nie mogę cię przecież winić. Gdyby to mnie ktoś, kogo kocham, zaproponował przeprowadzkę, pewnie sam pakowałbym już walizki. – Prawdę mówiąc, nigdy nie był w takiej sytuacji, więc nie do końca wiedział, jakby zareagował, ale… wydawało mu się to po prostu zachowaniem naturalnym. – Skoro nie masz jego zdjęcia, to opowiedz chociaż coś o nim. Wiesz, żebym wiedział o czym do niego zagadać, kiedy się poznamy. – Nie mógł się powstrzymać, by nie pociągnąć jej za język, a i miał nadzieję, że przy okazji jego towarzyszka zdradzi mu kilka interesujących lub zabawnych faktów związanych z historią ich zaskakującego, przerwanego na kilkanaście lat romansu.
Powrót do góry Go down


Samantha Carter
Samantha Carter

Nauczyciel
Wiek : 36
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172
C. szczególne : Zapach anyżu i słodkich migdałów, wysokie obcasy, chłodny odcień oczu, czarny pierścionek zaręczynowy na palcu serdecznym;
Galeony : 110
  Liczba postów : 256
https://www.czarodzieje.org/t20633-samantha-carter#653602
https://www.czarodzieje.org/t20635-lotta#653650
https://www.czarodzieje.org/t20634-samantha-carter-kuferek#653603
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyPon Wrz 13 2021, 18:55;

Dosyć szybko dało się zaleczyć zaczerwienienie i przynieść mu ulgę, co niejako uciszało trochę wyrzuty sumienia za przygotowanie tak pikantnego dania iż własny kuzyn zionął ogniem! Ups.
- Nie bez powodu magia lecznicza jest tak trudna jak pełne opanowanie transmutacji. - podsumowała, ciesząc się, że wieloletnia praca owocowała sprawnie rzucanymi zaklęciami z ambitnej dziedziny magii. Uśmiech na jej twarzy obiecywał chęci poduczenia go tego i owego, jeśli tylko spotkają się w dogodniejszym miejscu i tuż po tym gdy zdoła nacieszyć się Alexem, a zapowiadało się, że trochę to potrwa.
Poddała się. Roześmiała w głos kiedy dobitnie zaznaczał smakowitość dania. Uniosła dłonie w geście obronnym i chichotała niczym nastolatka, wyraźnie uszczęśliwiona tak dosadnym akcentowaniem zalet jej dania. Nie kłóciła się już, uwierzyła mu i przy okazji rozpogodziła się. Dzięki temu łatwiej było jej spróbować lazanii. W międzyczasie nie zabrakło głaskania Abla pod stołem, wiernego towarzysza, który nie opuszczał jej na długo jeśli była w pobliżu.
- Ktoś musi wprowadzać chaos. - zawołała wesoło, zdając sobie sprawę ze swojego roztrzepania, donośności, wylewności i łaknienia cudzej obecności. Pozwalała sobie na pełną swobodę bowiem to w pracy musiała trzymać rezon i emocje na wodzy, to dlaczego miałaby przenosić to do życia prywatnego? Miło było przypomnieć Alexowi, że i on ten chaos kocha. To wypełniało ją miłością aż po same brzegi duszy.
- Myślę, że zdolny byłby do wszystkiego. Nie widziałeś jego wzroku kiedy tańczyłam z pewnym młodym przystojnym mężczyzną na parapetówce Williamsa. Myślałam, że zamrozi go na odległość. - tu akurat nieco się zmieszała bowiem tamten wieczór był wypełniony srogą kłótnią, wieloma Bombardami rzucanymi na prawo i lewo, pierwszym od wielu, wielu lat gniewem Alexa, który do tej pory wzbudzał w niej trwogę. Zaraz szybko otrząsnęła się z tego, przypominając sobie jak wykrzyczał w eter wyznanie miłości.
- Wyczekuj zaproszenia na jakiś obiad. Już ja zadbam o to, aby Alex był na miejscu i nie wymówił się żadnym obowiązkiem. - wyprostowała się i z większą pewnością siebie podjadała lazanię, co rusz popijając ją chłodną wodą. Nie chciała zionąć ogniem ani tym bardziej poparzyć sobie ust (bo jak potem miałaby całować Alexa?!) i choć gardło piekło, a kubki smakowe doznawały wstrząsy przy każdym kęsie, tak kontynuowała posiłek skoro okazał się świetny.
- A masz już kogoś, Theo? Ktoś ciekawy na oku? - popatrzyła na niego nieco bardziej wnikliwie, wierząc, że taka zmiana tematu być może choć trochę zagłuszy gorycz wieści o jej rychłej przeprowadzce.
- Jest nauczycielem zaklęć w Hogwarcie. - uśmiechnęła się, bo jednak Alexa nie dało się opisać słowami. Trzeba na niego spojrzeć i uzmysłowić sobie, że jest dla niej całym światem. Na chwilę rozmarzyła się i zapomniała kontynuować, a wpatrywała się w martwy punkt i uśmiechała do siebie przypominając sobie ciepło jego ust i dłonie, obejmujące jej talię, później wsuwające się we włosy... Jakiś bodziec wyrwał ją z tego rozmarzenia. Zachichotała.
- Wybacz, to takie niezwykłe być znowu zakochaną. Myślałam, że robię się za to za stara. - westchnęła szczęśliwie i z niemałym trudem przypomniała sobie jego zapytanie.
- Wygląda na śmiertelnie poważnego sztywniaka, ale wierz mi, potrafi być psotny niczym poltergeist, a i ma poczucie humoru. Z reguły zachowuje dystans względem ludzi, ale cóż, ten typ tak ma. - nie chciała zdradzać zbyt wiele, bo jednak chętnie zaobserwuje ich rozmowę.
Powrót do góry Go down


Theodore Kain
Theodore Kain

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : delikatne piegi na nosie i w okolicach oczu / wyraźne oznaki niewyspania - sińce pod oczami, podkrążone ślepia
Galeony : 2360
  Liczba postów : 886
https://www.czarodzieje.org/t20346-theodore-kain#642305
https://www.czarodzieje.org/t20350-theodore-kain#642529
https://www.czarodzieje.org/t20348-theodore-kain#642476
https://www.czarodzieje.org/t20351-theodore-kain-dziennik#642530
Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 EmptyPon Wrz 13 2021, 19:41;

Przymknął na moment oczy, racząc się przyjemnym uczuciem chłodu rozchodzącym się po piekących jeszcze przed chwilą wargach, i teraz trudno było mu powiedzieć, czy większą satysfakcję czerpał na skutek jej zaklęcia, czy raczej smaku włoskiego makaronu, rozpływającego się nadal po przełyku. Nie sposób było odmówić pannie Carter zdolności uzdrowicielskich, ale chyba – mimo bólu – w jego prywatnym rankingu cały czas królowała lazania. – Fakt, transmutacja też jest cholernie skomplikowana. Cóż… ja zbyt wiele uwagi poświęcałem chyba klubowi pojedynkowemu, a przez to zabrakło mi czasu na naukę leczenia ewentualnych obrażeń. Teraz trochę żałuję, ale nigdy nie jest za późno, żeby nadrobić zaległości, prawda? – Posłał jej radosny uśmiech, mając nadzieję, że rzeczywiście uda im się kiedyś spotkać i poćwiczyć choćby proste czary, które winien znać nie tylko uzdrowiciel, ale i każdy przezorny czarodziej. Nigdy wszak nie wiadomo, co się w życiu wydarzy, a nie chciałby z najmniejszą głupotą biegać do szpitala św. Munga, nawet jeśli przy okazji mógł wówczas odwiedzić swoją kuzynkę. Zdecydowanie wolał się z nią widywać poza budynkiem placówki leczniczej, która nie nasuwała mu na myśl pozytywnych skojarzeń.
Przypatrywał się jej wesołkowato, kiedy zanosiła się śmiechem i unosiła dłonie w obronnym geście, nie mogąc uwierzyć że dzieli ich tak duża różnica wieku. Samantha naprawdę wyglądała teraz przeuroczo i tylko ślepy nie zauważyłby tego dziecięcego blasku w jej akwamarynowych oczach. Dziewczyna wręcz epatowała szczęściem i dobrym humorem, który udzielał się również i jemu, co niewątpliwie ułatwiało mu również przełknięcie jej decyzji o nagłej przeprowadzce. – Racja, nie można być przesadnie poukładanym, bo wtedy w życie wkrada się nuda. – Wtrącił gdzieś pomiędzy, podążając wzrokiem za rozkładającym się do głaskania Ablem, ale sam nie wyciągał do niego dłoni, nie chcąc przypadkiem skłonić go do ucieczki. Najważniejsze, że pies dobrze dogadywał się z właścicielką, a on cóż… wolał nie stawać na drodze ich przepięknej przyjaźni. – No nieźle. Ledwie wróciłaś, a już zgrywasz femme fatale. Dlaczego wcale mnie to dziwi… – Pozwolił sobie za to na niewybredny żart, kiedy powrócił spojrzeniem na swoją towarzyszkę. Nie wypytywał jednak o akty zazdrości Alexa, zdając sobie sprawę z tego, że może przypadkiem poruszyć niewygodny dla Samanthy temat.
- No czekam niecierpliwie. Powiedz mu, że jako twój ukochany i odpowiedzialny kuzyn muszę sam go poznać i ocenić. Chociaż… jak znam ciebie, to i tak postawisz go przed faktem dokonanym. – Parsknął pod nosem, ale przeanalizował dokładnie wszystko to, co mówiła dziewczyna, wnioskując że Alex raczej nie jest zbyt kontaktowym typem. No trudno, i z takimi można było przecież sobie radzić. Wiedział z własnego doświadczenia, wszak o George’u też nie sposób było powiedzieć, że jest duszą towarzystwa. No tak… o wilku mowa. Nagle uśmiech spełzł z jego twarzy, ustępując skrępowanej nieco mimice, bo domyślał się, że w końcu panna Carter zada i jemu to jedno, jedyne pytanie, na które nie wymyślił jeszcze dobrej odpowiedzi.
Ehmm… – Mruknął zakłopotany, umykając zręcznie przed jej wnikliwym spojrzeniem, ale miał świadomość tego, że nie może jej wiecznie zwodzić. Wziął głębszy oddech, nim ponownie podniósł głowę, patrząc wprost w jej zaciekawione ślepia. – A co, jeśli powiedziałbym ci, że to mężczyzna? – Wydusił z siebie niepewnie, nie mając pojęcia jak Sam zareaguje na tę nowinę, a zaraz po tym oparł się łokciem o blat, rozmasowując palcami czoło, jakby miało go to magicznie uchronić przed… no właśnie, przed czym? Nie potrafił powiedzieć, ale miał wrażenie, że nie wybrzmiał wcale najlepiej. – Eh, po prostu nie chcę zapeszać. – Próbował zbyć ją zaraz półsłówkami, chociaż z jakiegoś powodu czuł się jednocześnie winny, że nie wyjawił jej całej prawdy, skoro ona z takim entuzjazmem opowiadała o Alexie i towarzyszących spotkaniom z nim motylkach w brzuchu. Tak, niewątpliwie wolał się skupić na byłym partnerze Carter, szczególnie że znalazł sobie idealną okazję do wtrącenia trzech kuntów, kiedy rozmarzony wzrok dziewczyny rozbił się o ścianę.
- Oho, zaklęciarz. No to faktycznie mógłby cię stąd bez problemu teleportować… niewykluczone, że z całym dobytkiem. – Powrócił jego rozbawiony ton, ale teraz sam nie mógł wyrzucić z głowy obrazu swojego przełożonego, szczególnie wtedy, kiedy jego kuzynka stwierdziła, że jej partner sprawia wrażenie śmiertelnie poważnego sztywniaka. – Wiesz co? Zabawne. Wychodzi na to, że mamy podobny gust. No ale w końcu jesteśmy rodziną, nie? – Nie zdradził, co tak naprawdę miał na myśli ani o kogo takiego mu chodzi, ale jego twarz znów przyozdobił znacznie szerszy uśmiech, bo przypomniał sobie ciepło pocałunków składanych na jego ustach przez niejakiego pana Walkera.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Mieszkanie nr 3 - Page 3 QzgSDG8








Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty


PisanieMieszkanie nr 3 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie nr 3  Mieszkanie nr 3 - Page 3 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Mieszkanie nr 3

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 5Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Mieszkanie nr 3 - Page 3 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
Mugolskie miejsca
 :: 
londynskie mieszkania
-