Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Aleja ogników

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 4 z 20 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 12 ... 20  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32739
  Liczba postów : 108864
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Specjalny




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty22.04.20 12:54;

First topic message reminder :


Aleja ogników


To miejsce jest niezwykłe głównie w nocy, gdy zamieszkujące te okolicę ogniki oświetlają cały teren. Uwaga, wystarczy głośniejszy szmer, a wszystkie gasną. Po drodze można natknąć się na nieogrodzone i zaniedbane oczko wodne.

______________________

Aleja ogników - Page 4 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Julius Rauch
Julius Rauch

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185
Galeony : 37
  Liczba postów : 749
https://www.czarodzieje.org/t18407-julius-rauch
https://www.czarodzieje.org/t18569-julek#529510
https://www.czarodzieje.org/t18461-julius-rauch#525661
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 0:56;

Parzysta i F
Kamień Powietrza

Niemiec usłyszał w Hogwarcie jak jego szkolni koledzy mówią o tej całej celtyckiej nocy. Niezbyt interesował się tym, jednak z braku innych szkolnych zajęć oraz lekkim zmęczeniem ciągłą nauką, postanowił udać się na małą wycieczkę do Doliny Godryka.
Wchodząc na polanę, poczuł lekką zmianę, jakby coś wyrosło mu na głowie. Były to pewnie rogi, które miał każdy z mężczyzn tu obecnych. Szybko po rozejrzeniu się po różnych stoiskach, skierował się ku kamiennemu kręgowi, gdzie po złożeniu ofiary stanął przy kamieniu powietrza, który skusił go najbardziej ze wszystkich. Poczuł, że przepełnia go jakaś energia, a gdy na jego ręce pojawiła się tajemnicza runa, zrobił się jakoś lżejszy.
Powrót do góry Go down


Shawn E. Reed
Shawn E. Reed

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 752
  Liczba postów : 1197
https://www.czarodzieje.org/t13596-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t13600-wrona-shawna
https://www.czarodzieje.org/t13601-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t19478-shawn-e-reed-dziennik
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 3:03;

Skończywszy pracę na dziś, Reed wrócił przed czasem do domu, tym razem tego w dolinie Godryka, a nie na ulicy Śmiertelnego Nokturna. Był to szczególny dla całej czarodziejskiej społeczności dzień i normalnie mężczyzna nie miałby jakichkolwiek chęci, by celebrować magiczne święto, tak tym razem mógł je wykorzystać, spotykając się z Nessą. Od ostatniego spotkania minęło już kilka dni, obie strony milczały, co mogłoby być mylnie odbierane przez kogoś z zewnątrz, choć nie przez nich. Oboje byli zapracowanymi ludźmi, Shawn prowadził jeden z większych sklepów na magicznej ulicy z niekoniecznie legalnym asortymentem, zaś Nessa była prefektem naczelnym, w dodatku bawiła się w nauczycielkę dla wielu dzieciaków, dając im korepetycje. Reed szczerze wątpił, że Nessa pobierała jakiekolwiek zapłaty za to przekazywanie wiedzy, co było w jego uznaniu bardzo w jej stylu.
Po powrocie do domu, nie zrobił praktycznie nic użytecznego w trakcie czekania na wyznaczoną godzinę, kiedy to miał spotkać się z rudowłosą w umówionym miejscu. Spalił już ponad paczkę, odliczając w ten sposób minuty dzielące go od wyjścia. Brakowało mu typowo mugolskich sprzętów, na których mógłby efektywniej zabić czas, a w takiej sytuacji to by jakkolwiek stracić poczucie, jakby wskazówka się nie ruszała, usiadł do papierów z roboty i zaczął je wypełniać, myśląc o zupełnie innych sprawach. Dom ten był zdecydowanie za cichy, brakowało w nim głosów, rozmów i innych ludzi. Raczej nikt nie byłby skłonny wynajmować pokoju, dolinie Godryka nie po drodze z Hogwartem, każdy trzeźwo myślący student wybrałby lokum w Hogsmeade.
Gdy nareszcie przyszła pora na wyjście, Shawn miał już wszystko przygotowane. Ubrany w beżowy płaszcz, materiałowe kruczoczarne spodnie eleganckie i wyróżniające się buty ze smoczej skóry. Włosy magicznie zaczesał do tyłu, nie chcąc by mu przeszkadzały, stylizując je niedbale w biegu i wychodząc z domu, magicznie zamykając za sobą posesje. Szybkim krokiem skierował się w omówione miejsce, po drodze wkładając sobie papierosa do buzi, zapalając go różdżką. Nie zawsze miał ochotę korzystać z swojej unikalnej umiejętności, tym bardziej na zewnątrz. Może i nie miał paranoi, że ktoś go śledził, tak zostały mu po prostu przyzwyczajenia. Shawn wolał, by wiedzę o tym miało jak najmniej ludzi, by mógł w odpowiednim momencie użyć tego jako atut, na przykład w pojedynku. Nie robił z tego jakiegoś wielkiego sekretu czy cokolwiek w tym charakterze, ale po prostu nie chwalił się tym na lewo i prawo.
Stojąc pod lampą, z oddali widział te charakterystyczne, ogniste włosy Ślizgonki, na którą czekał. Im była bliżej, tym czuł mocniejszy ścisk w żołądku. Gdy w końcu stanęli twarzą w twarz, Shawn zlustrował ją od stóp do głów, uśmiechając się zaczepnie.
- Dla kogo się tak wystroiłaś? – Zapytał drocząco, co było tak bardzo typowe i w jego stylu. Oczywiście w myślach bardzo podziwiał jej kreację, choć rzucanie komplementami zupełnie do niego nie pasowało. Spojrzał pytająco na dziewczynę i ruszyli przed siebie, w kierunku całego tego wydarzenia, o którym trąbiono w całej dolinie od co najmniej dwóch tygodni, jak nie dłużej.
- Coś się zmieniło? – Krótko zapytał, specjalnie nie podkreślając kontekstu, w ten sposób odnosząc się do ogółu tego, co się w jej życiu pozmieniało od ich poprzedniego spotkania. Zacisnął pięść, wcześniej złapawszy się na tym, że jego zdrowa dłoń mimowolnie chciała złapać ognistowłosą za rękę, idąc przez park niczym normalna para, co byłoby olbrzymim uproszczeniem ich relacji.
Zbliżali się powoli do miejsca święta, Shawn za to poczuł nagle lekkie ukłucie na skroniach i uczucie, jakby coś nowego obciążało mu głowę. Zmarszczył czoło, zagadując do Nessy, wciąż bijąc się z myślami co powinien, a czego nie.
- Mam pytanie… popatrz na mnie i powiedz czy coś się zmieniło… bo mam jakieś dziwne uczucie, że tak. – Zetknęli się spojrzeniami na zdecydowanie dłuższą chwilę, czemu Reed oddał się niemal całkowicie, prawie zapominając o co tak naprawdę prosił dziewczynę. Spojrzeniem omiótł całą jej twarz, zatrzymując się na ustach, badając każdy ich centymetr, w myślach dochodząc do wniosku o tym z jak uroczą dziewczyną zdarzyło mu się spotykać. Jego kąciki ust natychmiastowo lekko się uniosły, prezentując najszczerszy uśmiech w dziejach, jakimi było jego życie.

Rogi: F
Powrót do góry Go down


Bruno O. Tarly
Bruno O. Tarly

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Galeony : 1410
  Liczba postów : 1087
https://www.czarodzieje.org/t17773-bruno-o-tarly
https://www.czarodzieje.org/t17828-korespondencja-bruna#501992
https://www.czarodzieje.org/t17803-bruno-o-tarly
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 3:09;

Rogi: I - muflon (przodek owcy), więc pasuje do baranich kudłów
Pićko: 5 - mleko jaka o smaku adwokatu, co daje żółte pasemka i chęć podzielenia się ze światem swoją wiedzą (bądź jej brakiem)

Prawie by zapomniał o tym niesamowitym wydarzeniu, jakim była Celtycka Noc. Na szczęście znów miał u boku swoją najdroższą przyjaciółkę, swoją zorzę polarną i osobę, która ogarniała wszystko za ich dwoje. I niezmiernie cieszył się, że wróciła. Rozstali się w dziwnej atmosferze pełnej niepewności i niedopowiedzeń. Nie był pewny, czy jeszcze kiedykolwiek się spotkają. Gdy wróciła - nie mógł uwierzyć, że znów ją zobaczy. Wszystkie te dni milczenia odeszły w niepamięć, nie chował urazy, nie mógłby. Była dla niego jak siostra, jak rodzina.
Zmierzchało, gdy dotarli na miejsce. Aleja Ogników wyglądała niesamowicie. Nawet ktoś taki, jak Bruno mógł przepaść całkowicie i oczarować się tym klimatem. Zupełnie jakby w powietrzu unosiła się mgiełka jakiegoś eliksiru odurzającego. Od razu na jego twarzy zawitał błogi uśmiech, a oczy błyszczały mu z radości i ekscytacji na czekające ich atrakcje. Poczuł swoisty spokój, spełnienie, przeczucie, że wszystko już odtąd będzie idealne, jak ten wieczór, choć on dopiero się rozpoczął, a oni raptem się zjawili.
- Bajecznie. - mruknął, przyglądając się latającym świetlikom i malutkim wróżkom. Miewał podobne sny. Albo wizje, gdy zażył jakichś dziwnych specyfików. Tutaj jednak wszystko działo się na jawie, a on był czysty jak niemowlę.
Uśmiechnął się szerzej, gdy dostrzegł, że Frea także zachwyca się dekoracjami i otaczającą aurą. Była w tym zachwycie niezwykle urocza i rozczulająca. Przyglądał się jej tak przez chwilę, aż do momentu, kiedy wyrwało go z tego stanu jej pytanie.
- Eee... Pewnie jakieś szczególne ułożenie księżyca i miłość. Czy to ważne? - odpowiedział nieskładnie, omotany w dalszym ciągu przez niezidentyfikowane moce tego miejsca. A potem wzruszył lekko ramionami rozbawiony.
Gdy tylko postąpili kilka kroków wgłąb Alei, to poczuł dziwne mrowienie na głowie. Na początku nie przejął się nim zbytnio i zwalił winę na latające wróżki, które potrafiły być mocno upierdliwe. Ale im dalej w las, tym...
- Jasne. Zaczekam tutaj, pooglądam stragany. - skinął głową w kierunku dziewczyny, zachęcając ją, by szła na poszukiwania idealnych surowców do wianka. Zanim jednak zdążyła się oddalić, to coś go tknęło - Ślicznie wyglądasz! - zawołał za Freą, uśmiechając się szeroko, z lekko przymrużonymi oczami. Czuł się trochę tak, jakby zjarał się samym wiosennym powietrzem.
Podszedł bliżej straganów, a uporczywe mrowienie ponad skroniami tylko narastało. W bezwarunkowym odruchu sięgnął do swojej czupryny i aż podskoczył z wrażenia. Na głowie wyrosły mu rogi muflona! Najprawdziwsze rogi! Obmacał swój nowy nabytek, zastanawiając się, czy to chwilowy efekt. Jeśli nie, to bardzo niewygodnie będzie mu spać. Na wszelki wypadek podpieprzy dodatkowe poduszki z Pokoju Wspólnego Gryfonów.
- Niech to Avada... - jęknął, nie mogąc zdecydować się, czy bardziej go to rozwesela, czy raczej niepokoi. Nie mógł jednak nic z tym zrobić, bo nie znał zaklęć usuwających rogi z głowy. Podszedł więc do najbliższego drewnianego straganiku i począł rozglądać się po suto zastawionym stole. Miły czarodziej zaproponował mu, żeby skosztował mleka jaka. Trochę go to obrzydziło, ale po kilku namowach zdecydował się spróbować. Mleko było słodkie i dosmaczone adwokatem. Dzięki temu dało się je w ogóle przełknąć. I nagle Bruno poczuł w sobie ogromne chęci na dzielenie się ze światem wszelkimi ciekawostkami i szeroko-pojętą wiedzą. Niektóre pasma jego włosów zabarwiły się na żółto, ale tego akurat nie był świadomy.
Z puchońskim balejażem i zawiniętymi rogami na głowie wyglądał... nietuzinkowo. Ale nie był w tym osamotniony! W oczekiwaniu na przyjaciółkę rozejrzał się po tłumie i z ulgą spostrzegł, że każdy mężczyzna zyskał mniej lub bardziej imponujące poroże tudzież rogi, a niektórzy skakali przy tym niczym wielkanocne zajączki.
Prawdziwie magiczna Celtycka Noc.

@Frea Ragnarsdóttir
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 3:20;

Wymiotująca towarzyszka z pewnością zaskoczyła Darrena. Krukonowi przemknęło przez myśl, że być może Liv zaszkodziła marchewka którą przygotował, jednak był też pewien że zaklęcia których użył były poprawne.
Mimo tego, Livianna i tak uparcie utrzymywała że wszystko było w porządku. Nie dość że zaczęła się dziwnie zachowywać po dotknięciu kamiennego kręgu, to jeszcze było możliwe że zaszkodziło jej coś co zjadła - lub wypiła, ostatecznie "mleko z cyca świętego jaka" nie brzmiało jak napój, którego jakość zatwierdzona była przez odpowiednie służby.
- Ja-asne - powiedział przeciągłym tonem Shaw, łapiąc dziewczynę delikatnie za ramiona i odsuwając ją na długość ramienia - "W porządeczku" nie znaczy wymiotków march... cholercia - zakończył warknięciem do siebie. Zdrabnianie wszystkiego było zabawne - do czasu kiedy ktoś nagle nie zwymiotuje prawie że na jego stopy, a potem będzie udawał że wszystko w porządku.
- Po pierwsze, Evanesco - mruknął, machając różdżką w stronę wymiocin, powodując ich zniknięcie - Po drugie, idziemy - powiedział może nieco zbyt twardo i odciągnął dziewczynę nieco na bok, poza centrum całego zgiełku i hałasu, nieco na skraj polany - choć odrobinę bliżej kamiennych, magicznych kręgów niż Krukon by chciał.
Skombinowanie wody nie było trudne - dookoła pełno było wszelkiego rodzaju drewnianych kubeczków czy pucharów, a zaklęcie przywołujące wodę już dawno przestało sprawiać Darrenowi problemy. Raz dwa podał więc Liv odpowiednią porcję i usiadł naprzeciw niej, czekając aż ta skończy pić, obserwując ją z troską nieco większą niż ta, którą obdarza się osobę poznaną dosłownie pół godziny temu.
Dziewczyna nie czuła się jednak najlepiej, Shaw zdecydował się więc zabrać ją po prostu z powrotem do zamku - tam na pewno były osoby, które mogły się nią odpowiednio zająć.


z/t dla Liv


Ostatnio zmieniony przez Darren Shaw dnia 02.05.20 20:19, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 3:32;

Wstążka: Zielona

Nie planowała spędzenia wolnego wieczoru na Celtyckiej Nocy. Korzystając z braku patroli dzisiejszej nocy w zamku, planowała skorzystać trochę z wolnego mieszkania – bo chyba Boyd z Fillinem właśnie tam się wybrali, ekscytując się piwem i innymi atrakcjami, licząc w to ładne dziewczęta – i przygotować notatki z podstaw czarnej magii, przepisując teorię czy ćwicząc na sucho ruchy różdżką, mające lepiej ją przygotować do późniejszych praktykach z Borisem lub Shawnem. Popijała właśnie kolejną już kawę, przecierając zmęczone oczy i przerzucając kolejną stronicę w księdze, gdy przyszła wiadomość na wizengerze od Reeda, który ku jej olbrzymiemu zaskoczeniu – aż usta ułożyła w zgrabne „o”, zapragnął atrakcji, towarzystwa i rozrywki. Wywróciła oczyma, wzdychając ciężko i chwilę kontemplując nad priorytetami. Czy naprawdę powinna odpuszczać moment, gdy bez problemu mogła się uczyć i ruszać w ten harmider pełen starożytnej magii czy wróżb, których kompletnie nie rozumiała? Mężczyzna rzadko jednak o coś prosił, a raczej proponował i po chwilowym zawahaniu, zgodziła się jednak, zabierając się za organizowanie pozostałego do wyjścia czasu. Wciąż mogła coś zrobić.
Nie lubiła korzystać z teleportacji, znacznie przyjemniej było poruszać się motorem. Nic więc dziwnego, że grymas niechęci przemknął przez drobną buzię otuloną kilkoma luźnymi kosmykami włosów w kolorze marchewek, kontrastujących z jej bladą karnacją. Matka zawsze jej powtarzała, że kobieta powinna być klasyczna, elegancka oraz ponadczasowa i nawet jeśli w obecnym stroju dominowała czerń, dobrała nieco jaśniejszą, żółtą bluzkę dla urozmaicenia. Wrzuciła do niewielkiej torebki najpotrzebniejsze rzeczy, takie jak różdżka, pieniądze czy butelka wody i zgarnęła leżący na walizce prosty, czarny płaszcz na dwa rzędy guzików. Wsunęła obcasy, upewniła się o nienagannym makijażu, przesuwając jeszcze szminką po ustach i wyszła, zamykając za sobą drzwi i teleportując się w umówione miejsce. Gdy tylko poczuła grunt pod stopami, w nozdrza uderzył ją intensywny zapach kwiecia, mieszany z aromatem pieczonego mięsa i palonego drewna w jednym z tutejszych ognisk. Omiotła spojrzeniem otoczenie, robiąc kilka kroków w przód i odszukując wzrokiem swojego towarzysza, na którego widok uśmiechnęła się nieznacznie. Nie poczuła nawet, jak na nadgarstku zawiązuje się jej ciemnozielona wstążka. Ruszyła w jego stronę, a gdy tylko znalazła się w odległości umożliwiającej normalną konwersację, zlustrowała i jego od góry do dołu, wzruszając ramionami na jego pytanie.

- Chyba dla uczczenia tradycji. A co, myślałeś, że dla Ciebie? - zapytała nawet z uroczą miną, chociaż podobnie, jak u Reeda i w Nessy tonie rozbrzmiewała zadziorność. On również dobrze wyglądał, jednak nie zamierzała mu tego mówić – przynajmniej do momentu, aż będzie mogła to wykorzystać. Szybkim ruchem dłoni zgarnęła kosmyk włosów za ucho, upewniając się, że reszta rudych pukli tkwiła w eleganckim, odrobinę przypominającym kokardę koku na środku głowy, kiwając głowa na jego spojrzenie i ruszając w głąb alejki, rozglądała się z ciekawością dookoła. - Nie, właściwie to nic. A u Ciebie? Miałeś jakieś.. Ciekawe wiadomości?
Odwróciła głowę w jego kierunku, posyłając mu pociągłe spojrzenie spod wachlarza kruczoczarnych rzęs, mając oczywiście na myśli Borisa, czego nie mogła wprost ująć, a była pewna, że Shawn będzie wiedział. Był mądry, wiele godzin ze sobą rozmawiali i znał ją chyba na tyle, aby się domyślać. Chodzenie na koturnie nie było najwygodniejsze, jednak rudzielec nie miał w zwyczaju narzekać. Bezceremonialnie jednak wsunęła dłoń pod jego ramię, zaciskając palce na rękawie beżowego płaszcza. - Słyszałam, że warto zajrzeć na stragan. Nie będzie Ci przeszkadzało, jeśli tam zajrzymy?
Muzyka była coraz głośniejsza. Nie sądziła, że tak stare zwyczaje będą w stanie zainteresować tak wielu młodych ludzi ze szkoły, których twarze przesuwały się jej przed oczyma. Gwar oraz śmiech mieszał się z melodią typową dla druidów – o celtyckim brzmieniu oraz z szumem liści okolicznego lasu, wprawianych w ruch przez podmuchy wiosennego wiatru. Odetchnęła cicho, czując w nozdrzach błogi zapach kwiecia, gdy mijali panny plotące wianki. Z zamyślenia wyrwał ją Reed, zatrzymując się i zadając dość dziwne pytanie, a przynajmniej z początku. Grzecznie więc kiwnęła głową w odpowiedzi, stając przodem do niego i lustrując go wzrokiem od góry do dołu, przekręciła głowę, napotykając wystające ze skroni poroże. Zmarszczyła brwi w konsternacji, napotykając zaraz spojrzenie lazurowych tęczówek, które zresztą odwzajemniła. - Uwierzysz mi, jak powiem, że wyrosły Ci dosłownie rogi? To chyba ta pierwotna magia. Ciekawe, co oznaczają. Finite chyba nic tu nie wskóra.
Wytłumaczyła z delikatnym wzruszeniem ramion, unosząc dłoń i dotykając poroża palcami, zanim jeszcze dla potwierdzenia swoich przypuszczeń o prawdziwości tej nowej części jego ciała, kiwnęła głową. Opuściła dłonie luźno, wzdłuż ciała, dopiero teraz zauważając, że wszyscy mężczyźni dookoła mieli takowe – od różnych zwierząt, co widocznie miało być częścią zabawy.
- Całkiem Ci pasują. - dodała jeszcze z nutą rozbawienia, powstrzymując roześmianie się i odwzajemniając podarowany przez niego uśmiech.
Powrót do góry Go down


Shawn E. Reed
Shawn E. Reed

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 752
  Liczba postów : 1197
https://www.czarodzieje.org/t13596-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t13600-wrona-shawna
https://www.czarodzieje.org/t13601-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t19478-shawn-e-reed-dziennik
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 4:55;

Reed spojrzał na nią z lekko uniesionymi brwiami, nie do końca kupując jej odpowiedź.
- Tradycji czego? Chyba jak się czci jakąś tradycję to ubiera się w tradycyjne stroje, co nie? – Zapytał, zgrywając pozory niewiedzy, która w rzeczywistości miała ironiczne ubarwienie, co też Reed zaznaczył kolejnym zawadiackim uśmiechem.
Byli póki co sami, co Shawnowi odpowiadało, choć może to było złe podejście do sprawy – szli przecież na niemal nocny festyn, gdzie będzie mnóstwo ludzi, z czego większość o tej godzinie porzuciła pozory kontroli nad własnym stanem, oddając się dalszym rozgrywkom, nie bacząc na to jak ciężki będzie dzień następny, gdy powoli wszyscy będą wracać do szarej, acz kwiecistej rzeczywistości.
Na jej pytanie zlustrował ją wzrokiem, badając czy miała coś konkretnego na myśli, bardziej chcąc potwierdzić tę myśl, samemu mniej więcej dochodząc do ukrytego dna jej pytania. Pokręcił przecząco głową w zamyśleniu, zapisując w umyśle, by zwrócić uwagę na korespondencję, która do niego przychodziła. Mogła być też i taka możliwość, że list dotarł, ale do nie tego mieszkania, w którym ostatnio przebywał, rzadziej spędzając czas na poddaszu, w głowie mając jedynie plan remontu.
- Zależy o co pytasz. Ciekawe dla mnie wiadomości, niekoniecznie mogą być dla ciebie. Z pewnością nie zainteresuje cię wieść, że w moim ulubionym sklepie nieopodal mojego domu Ognista potaniała o połowę. Dla mnie jest to bardzo ważna informacja, z której zdarzyło mi się nawet ostatnio skorzystać. – Odpowiedział patrząc na nią, zachowując pełną powagę sytuacji. Nie była to byle jaka sprawa, chodziło tu o pieniądze, a o nie zawsze chodzi.
W gruncie rzeczy oczekiwał na jakąś informację, doskonale wiedząc, że prędzej czy później, drugi kontakt Nessy skontaktuje się z Reedem, a przynajmniej spróbuje. On te zaproszenie na „rozmówkę” oczywiście przyjmie, nie widząc lepszej okazji i możliwości ochrony dziewczyny przed potencjalnym zagrożeniem, które mogło ją napotkać.
Na kontakt z nią lekko się wzdrygnął, wciąż nie będąc do niego przyzwyczajonym, a jednocześnie rozlało się po jego ciele przyjemne ciepło, którego Nessa była powodem. Szli dalej, Reed nie myślał już absolutnie nad tym, jak wyglądał czy jak się prezentował dla kogoś, kto mógłby go śledzić. Było to zboczenie zawodowe, które w tamtej sekundzie przyćmione zostało świadomością, że Nessa była obok, słyszał jej oddech, mógł dotknąć jej alabastrowej skóry i przekonać się, że nie była tylko wytworem jego wyobraźni.
- Dla mnie spoko. Ja nie wiem nic o tym miejscu, zaprosiłem cię bo ciągle mi o tym trąbili pod domem, chcąc wszcząć protesty i wojnę, kiedy się nie zgodziłem na dekorowanie mojego domu w różne girlandy i inne kwieciste pierdoły. Choć przyznam, całkiem efektywnie to wygląda. – Podsumował całe przygotowania, które się odbywały specjalnie dla tego jednego, przez wielu zwanego pogańskim, dnia.
Dał się obrać za obiekt do obserwacji na własne życzenie i czekał na jej werdykt. Wyglądało to, jakby Nessa starała się znaleźć detal, który różnił się na mojej twarzy w porównaniu z naszym ostatnim spotkaniu, kiedy to z pewnością lepiej poznała budowę jego ciała niż kiedykolwiek wcześniej.
Podniósł lekko prawą brew, marszcząc przy tym czoło, próbując zdrową ręką wyłapać poroże, które było dość naturalnie przymocowane do jego czaszki, wręcz jakby się z nim urodził. Co prawda nie było to zbytnio przyjemne przeżycie, ze względu na ciężkość tych spiralnych rogów.
- Ty doprawdy masz małe wymagania co do mnie. – Stwierdził fakt pół-żartem, pół-serio, mając czasem wrażenie, że ruda widziała w nim dużo przystojniejszego mężczyznę, niż nim faktycznie był. Ruszyli w kierunku straganów, o których wcześniej mówiła.

Poroże: F
Powrót do góry Go down


Lucia S. Ritcher
Lucia S. Ritcher

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : piegi
Galeony : 28
  Liczba postów : 268
https://www.czarodzieje.org/t17072-lucia-s-ritcher
https://www.czarodzieje.org/t17074-little-devil#476651
https://www.czarodzieje.org/t17073-lucia-s-ritcher
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 5:22;

KOLOR:wrzosowy

STRAGAN:mleczny napój z cyca świętego jaka, 6

Tak wiele mogło zmienić się w ciągu sekundy, prawda? Czy wiedział, jak mocno zszokowanie odznaczało się na jego twarzy? Jak linia jego szczęki uwydatnia się poprzez mocniejszy zacisk? Na początku nie zwróciła na to uwagi, kompletnie zaoferowana wężem i rogami, które tak bezczelnie potraktowała. Jeszcze nie spotkała nikogo, kto z taką łatwością nosił węża na szyi, tak, jakby był częścią jego ciała, zwykłym przedłużeniem skóry... Miała dziwne wrażenie, jakby ta dwójka stanowiła całość, której próby zrozumienia skończyłyby się fiaskiem. Faktycznie noc była magiczna, a z każdą chwilą przekonywała się o jej odmienności. Na moment zaniemówiła, jakby próbowała połączyć ze sobą kilka faktów. Jak to, przekazać mu komplement?
Przyglądała im się z lekko uchylonymi wargami, z każdą sekundą czując jak, kąciki jej warg unoszą się, formując szeroki uśmiech. Tak, jak Shawn był zbity jej odmiennym zachowaniem, tak ona w tym momencie się czuła. Niemalże onieśmielona faktem, że potrafił porozumiewać się z wężami. Było coś fascynującego w tym, jak posługiwał się tym językiem. To, co dochodziło do jej uszu, brzmiało trochę jak muzyka, dziwna, przejmująca, wywołująca gęsią skórkę. Podobało jej się to uczucie intymności, które również ich dwójka wokół siebie wytwarzała. Chciała więcej.
Kiedy wypuścił gada na ziemię, kucnęła, opierając łokcie na kolanach, tym razem nie nachalnie jak w przypadku chłopaka, wystawiła dłoń i poczekała, aż wąż w ogóle zdecyduje się zrobić pierwszy pełz w jej stronę. Z tym rodzajem zwierząt miała styczność tylko raz i była to przygoda pełna wrażeń i miłych wspomnień. Uwielbiała nękanie innych dzieciaków, a rzucanie w nich kamieniami było jej ulubioną atrakcją. Bądź co bądź, na pewno zasłużyli, nikt nie powinien tak traktować drugiej istoty, szczególnie bezbronnej wobec kilku napastników. Oj tak, o wiele lepiej wychodziła mu rozmowa z wężem, niżeli prawienie komplementów. Podniosła głowę, przyglądając mu się dłuższą chwilę i śmiejąc się gdzieś głęboko w środku.-Dziękuje.-Jakkolwiek wypowiedziane komplementy przyjmowała z pewnego rodzaju pewnikiem. Tak, nie można było odjąć jej pewności siebie.
I gdyby tylko znała jego myśli, pierwszy raz usłyszałaby coś podobnego. Z pewnością było to niecodzienne porównanie, ale niekoniecznie nieprzyjemne. Powiedziałaby wręcz, że nie było czegoś bardziej prawdziwego. Nie mogła oprzeć się potrzebom, które napływały do niej z każdą kolejną chwilą spędzoną w jego towarzystwie. Bez problemu im się poddawała, nawet przez moment się nad nimi nie zastanawiając. Nawet nie próbowała szukać winnego, czy w tej dziwnej nocy, czy atmosferze miejsca... Czy zwyczajnie w chłopaku, o niecodziennych zdolnościach i usposobieniu.
Jego reakcja sprawiła, że przeniosła spojrzenie na jego twarz. Próbowała dostrzec te drobne zmiany, które na niej zaszły... Jakby wraz z dotknięciem rogów coś odblokowała. Uśmiechnęła się leniwie, jakby ton jego głosu wraz ze światłem ogniska, które na niego padało, uspokajało ją. A raczej, rozluźniało. -Musisz na nie uważać... Nie wiadomo, dokąd mogą zaprowadzić.-Gdziekolwiek by tego nie zrobiły, była gotowa się tego podjąć.
Uśmiechnęła się szerzej, czując na końcówkach palców ciepło buchające od ogniska. To ono pozwoliło jej wrócić na swoje miejsce, a raczej do rzeczywistości, w której się znajdowali. Chociaż czy na pewno? Trudno było jej w tym momencie to odróżnić. Uniosła delikatnie brwi, ponownie przenosząc wzrok na węża.-Skoro tak sprawę przedstawiasz, to może zostawimy Cię tutaj i zajmiemy się sobą.-Zaśmiała się lekko, oczywiście mówiąc o Shawnie, którego by za sobą zostawili. To byłby jej pierwszy taki przypadek, w którym była w pokrętny sposób adorowana. Nawet na moment i pod wpływem chwili.-Chociaż potrzebuje tłumacza, aby przekazać mój zachwyt nad nim. Poza tym zaciekawiłeś mnie tymi nieopanowanymi komplementami.-Do jej uszu cały czas dochodziły ciche syki ze strony węża, dlatego była cholernie zainteresowana tym, co mógłby mówić swojemu towarzyszowi.
To, jak zmienił swoją postawę, w jednej chwili było zadziwiające. Po niepewnym, niewiedzącym co powiedzieć chłopaku, nie było śladu. Zastąpił go ktoś nowy, równie ciekawy. Czy faktycznie tak trudno ją przeoczyć na szkolnym korytarzu? Czemu samej niedane jej było spotkać jego osoby w szkolnych murach? Trudno go przeoczyć. I nie miała tu na myśli towarzyszącego mu gada.
-Nigdy nie mam konkretnego planu.-Prawda. Lucia działała pod wpływem chwili tak jak w tym momencie. Jej uwagę już wcześniej skupił na sobie drewniany stragan, a raczej postać, która tam się znajdowała. Zapraszała wszystkich do stoiska, uśmiechając się pogodnie. Nie sposób mu odmówić, prawda? Zerknęła na Shawna i lekko pociągnęła go w tamtą stronę, puszczając jego dłoń, kiedy zrobiła dwa kroki w stronę straganu. Miał ostatnią szansę, aby się wycofać... Chociaż wiedziała, że tego nie zrobi. Czy faktycznie robiła to specjalnie? Otaczała się pewną aurą, aby go za sobą pociągnąć? Zobaczymy.
Podeszła do straganu i rozejrzała się po przedmiotach, które można było kupić. Lucia ponad przedmioty ceniła sobie jedzenie, którego nigdy nie żałowała. Uśmiechnęła się szeroko do sprzedawcy, pytając, czym jest napój, który szczególnie ją zainteresował. Kiedy usłyszała, że jest to mleczny napój, dodatkowo od świętego jaka, nie mogła nie spróbować. Nie wiadomo, czy będzie miała jeszcze podobną okazję. Poprosiła, aby sam wybrał jej smak, chcąc być zaskoczona i podziękowała, kiedy wręczył jej napój.-No to... Przekonajmy się.-Powiedziała i podniosła lekko naczynie, w geście toastu. Kiedy zamoczyła usta w napoju, a do jej kubek smakowych dostał się smak karmelu... Wydobyła z gardła bardzo dziwny odgłos. Pociągnęła troszkę więcej z naczynia, przegryzając po chwili wargę, jakby chciała zebrać wszystko, co się na nich znajdowało. Uwielbiała karmel.-Musisz tego spróbować... Jest pyyszniusie.-Uśmiechnęła się szeroko, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jakie zdrobnienia użyła. I jak komicznie brzmiało ono w jej ustach.

@Shawn A. McKellen II
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 10:27;

wstążka: brzoskwiniowa

Przez jej twarz przemknął wyraz zaskoczenia szybko jednak zastąpiony uśmiechem rozbawienia, kiedy podał jej ramię, które bez zbędnych ceregieli przyjęła. Bo właściwie dlaczego nie? Ta noc nie była jak każda inna, więc czemu oni nie mieliby się zachowywać trochę inaczej? Co z tego, że się praktycznie nie znali. Może właśnie to w pewnym stopniu miało wpływ na to, że Aleksandra nie czuła żadnych przeciwwskazań czy to jeśli chodzi o rozmowę, czy nawet wcześniejsze macanie rogów. Powietrze było przesycone magią i odczuwała to całą sobą; tak jakby ktoś podsunął jej pod nos kadzidełko z tym cudownym, ale odurzającym zapachem czekolady, jaki czuła na ostatniej puchońskiej imprezie. Niby zwykły aromat, a działał na nią niesamowicie silnie. Teraz jednak w powietrzu nie unosił się zapach kakao, a po prostu czuła się wypełniona magią, która zdawała się mieć podobny wpływ. W zupełności nie miała nic przeciwko takiemu stanu rzeczy.
- A więc kierunek ognisko - powiedziała i skierowała kroki w tamtym kierunku, idąc z chłopakiem pod ramię. Zwykle miała trudności z podejmowaniem decyzji, rozważając wszystkie za i przeciw i tym samym wyprowadzając innych z równowagi, aby ostatecznie stwierdzić, że naprawdę nie wie, co wybrać. Teraz za to bez zawahania odpowiedziała na pytanie Gryfona, bo raz - nie chciała stać w miejscu przez pół imprezy, i dwa - nie chciała zdenerwować swojego towarzysza. Zatrzymali się, akurat kiedy ktoś szykował się do skoku.
- Mhmm, to było ładne - mruknęła, wciąż wpatrując się błyszczącymi oczami w chłopaka, który właśnie dał popis swojej gibkości. Czemu się zresztą dziwić, z takim ciałem nie było szans, żeby mu się nie udało - byłoby zbyt wielką szkodą podpalenie jakiejś jego części. Kolejnemu aż tak się nie poszczęściło i zakończył próbę płonącą dolną częścią garderoby. Ale tamten...
Odchrząknęła.
- Skaczesz? - spytała, przekręcając głowę w stronę Maxa i przez chwilę patrząc na jego profil, pokolorowany ciepłym światłem ogniska. W zasadzie był bardziej skryty w cieniu niż oświetlony, nadając rysom twarzy groźny wyraz. Całego efektu dopełniały rogi, przez co chłopak wyglądał iście diabolicznie, zupełnie jakby wyszedł z piekieł, choć kiedy ta myśl przyszła jej do głowy, miała ochotę głośno się roześmiać. - Będę ci kibicować jak coś - dodała, a jej usta uformowały się w zaczepny uśmiech. Może powinna znaleźć jakieś zaklęcie, dzięki któremu ich kąciki nigdy nie opadną w dół, skoro i tak cały czas chodziła z bananem na twarzy? Problem co prawda pojawiłby się w przypadku złości czy smutku i wyglądałaby po prostu komicznie, ale coś za coś. Jakim cudem jeszcze nie bolały jej policzki, to nie potrafiła wyjaśnić.

@Maximilian Brewer
Powrót do góry Go down


Odetta Lancaster
Odetta Lancaster

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
C. szczególne : Długie, jasne blond włosy- nigdy nie nosi ich upiętych; przenikliwe spojrzenie; roztaczana aura wili
Dodatkowo : półwila
Galeony : 521
  Liczba postów : 272
https://www.czarodzieje.org/t16649-odetta-lancaster
https://www.czarodzieje.org/t16652-libra
https://www.czarodzieje.org/t16578-odetta-lancaster
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 11:33;

Zbyt wiele głosów odbijało się echem od ścian czaszki, kiedy to praktykowała ze skrupulatnością podążać za własną intuicją. Gubiła się w otchłani twarzy i frazesów, które docierały do niej w strzępkach, jakby miały stać się nierozłącznym elementem tego dnia, gdy po raz pierwszy – o pozornych, własnych siłach – stanęła wśród nieokreślonego tłumu.
Chaos dewastował iluzoryczny spokój.
Przyglądała się jeszcze przez moment misie, starając się, usilnie dążyła do poukładania w głowie scenariuszy kolejnych działań. Musiała je planować, nie będąc w stanie dać się ponieść spontaniczności wieczoru. Wolała kreślić na pergaminach litery, które z biegiem czasu stawały się przeprosinami, aniżeli rzeczywiście tkwić na Alei Ogników, gdzie jedyną drogą ucieczki okazałaby się teleportacja.
(Przeklęta natura, jakże zwodnicza i wyzbyta z nuty człowieczeństwa.)
Szła wolnym krokiem, tęczówki kierując w dół, nie zamierzając pozwolić samej sobie, by choć na  ulotną chwilę skrzyżować je z kimkolwiek. Próbowała uśpić instynkty, by i samej nie stać się piękną o twarzy fantasmagorii, lecz wnętrzu okrutniejszym od czarnoksiężników. Toczyła batalię, stając przed obliczem dzikiej natury jako blagierka – byle wyrzec się własnej psyche.
I może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie nagłe zderzenie z kimś obcym, odmiennym, dalekim od świata, w którym żyła przez ostatnie miesiące. Konsternacja zalała meandry żył, zaś niezrozumienie sprawiło, że wlepiła w ciemnowłosego chłopaka wzrok – łamiąc przy tym swoje reguły. Analizowała krzywiznę młodzieńczej, jakże przystojnej twarzy, nawet nie dopuszczając do siebie perspektywy, w której to on pierwszy dostrzegł ją; czy i dla niego mogła pozostać senną marą? Niebytem, który zapragnął jedynie poczucia normalności, o której zdołał zapomnieć przez Niebiańską Polanę? (To nie jest twoja rzeczywistość, nie należysz do niej – powtarzał złośliwy głosik.)
- Nie chciałam – zaczęła mówić spokojnie, a melodyjność tonu była nader przyjemna dla ucha. Serce uderzyło donośnie, oddech osiadał na wargach, a ona usilnie szukała drogi, by wybrnąć z tej niekomfortowej sytuacji, w którą zostali wepchnięci przez zrządzenie losu i jej niezdarność.
- Jednak, gdybym mogła zapytać… Wiesz jak mogę się stąd wydostać? Przytłacza mnie ta ilość ludzi… – poprosiła, starając się wykorzystać do tego moc uroku, którym obdarzała go bezpardonowo. Egoizm wziął w górę, wszakże jasnowłosa półwila dopiero uczyła się panować nad przyzwyczajeniami.
Nikt bowiem jej nie odmawiał.

@Virgil H. Turner
Powrót do góry Go down


Virgil H. Turner
Virgil H. Turner

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178cm
C. szczególne : dysharmonia znamion; cienie zmęczenia osiadłe pod linią oczu; niesforne, kręcone włosy
Dodatkowo : Jasnowidz
Galeony : 110
  Liczba postów : 79
https://www.czarodzieje.org/t18880-virgil-h-turner
https://www.czarodzieje.org/t18927-nietzsche
https://www.czarodzieje.org/t18879-virgil-turner
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 12:50;

Znużenie - zdziwienie - wszystko zaczęło kotłować się w zmowie z bólem który zatapiał ciernie z imponującą siłą, piął się, narastał niczym zdradziecki chwast. Widok rozmywał się jak szaleńcza, malarska wizja, barwy stapiały się, wypaczały kontury, traciły pojęcie granic. Masował skronie na próżno, każdy choć wątły dźwięk był w jego odczuciu krzykiem, każde łagodne światło raniło jak sztylet wbijany prosto w czerń źrenic. Łup, łup, pulsowała krew wybijając rytm nieustannej batalii ciała, zaciśniętego w sztywnej obręczy paroksyzmu nieznanej dotąd choroby? klątwy? nie wiedział.
Łup.
Zanim się spostrzegł, lawirując i zataczając się nieudolnie wśród labiryntu twarzy doszło do drobnej kolizji. Wypadku nieszkodliwego, zderzenia którego odczucie zdawało się jakby senne i eteryczne w porównaniu do okrutnego jazgotu jaki rozlegał się w puszce czaszki (otwartej jak puszka Pandory; nieszczęście, choroba, nieszczęście, gdzie tliła się zaś nadzieja?).
- To moja wina - powiedział natychmiast, zbyt cicho aby mieć pewność że głos przebijał się poprzez kłęby odmiennych, otaczających dźwięków. Zebrał się w sobie i uniósł wzrok naostrzony skupieniem, jakie tylko był w stanie z siebie wykrzesać. To ona. Cholera. Naprawdę ona. Cholera.
Pozostał wśród zamyślenia, wśród zawahania w momencie kilku wzmożonych uderzeń serca. Ona, patrzyła na niego, wyczekująco, uśmiechała się - perfekcyjna, nieskazitelnie piękna. Żałował, że przez dyskomfort jakiego hiobowej próbie został obecnie poddany, nie umiał docenić jej niezwykłości przekraczającej wszelkie najśmielsze wyobrażenia. Nie chciał, aby uciekła - ucieczka mogłaby równać się dopełnieniu nieszczęścia, z drugiej zaś strony, nie chciał uwięzić jej w kłębowisku ludzi; sam nie przepadał za jaskrawością tłumów. Umysł w obecnym stanie nie był podatny na prowadzenie rozważań.
Decyzja zapadła szybko. Improwizował, łudząc się że choć jeden, zawarty tutaj element zdoła uwolnić ją z lęku, przykuje ciekawskie spojrzenie, nienawykłe najwyraźniej do tego rodzaju zdarzeń.
- Chodź - stwierdził pewnie, ręka pomknęła w przestrzeni bez choćby drobnej, zbawiennej kropli zastanowienia. Pochwycił dłoń nieznajomej.
Merlinie, tak, zrobił to.

@Odetta Lancaster
Powrót do góry Go down


Odetta Lancaster
Odetta Lancaster

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
C. szczególne : Długie, jasne blond włosy- nigdy nie nosi ich upiętych; przenikliwe spojrzenie; roztaczana aura wili
Dodatkowo : półwila
Galeony : 521
  Liczba postów : 272
https://www.czarodzieje.org/t16649-odetta-lancaster
https://www.czarodzieje.org/t16652-libra
https://www.czarodzieje.org/t16578-odetta-lancaster
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 15:19;

Przypatrywała mu się z dozą ciekawości, którą skierowała w pełni na twarz chłopaka. Nie odnajdywała go w meandrach wspomnień, jednakże miała pewność, jakoby kobieca intuicja podpowiadała jej, że ten jest studentem Hogwartu. Wydawał się być skonstruowany z enigmy, której jeszcze nie pojmowała; wyjęty spod schematu i okraszony nutą odrealnienia.
A może to umysł Odetty pragnął tego zbyt mocno?
Tkała własne kłamstwa, w których tonęła, łaknąc atencji nieznajomego. Tęczówki spoglądały na niego, a ciekawość narastała do niebotycznych rozmiarów, kiedy to stali w (nie)przyzwoitej bliskości. Celowo prowokowała następstwa krótkiej dysputy, by sam zechciał rozkoszować się jej towarzystwem – nie pytając, nie rzucając niewygodnych frazesów.
Chodź.
Serce uderzyło w gwałtowności, a naczynie, z którego ulewała się krew coraz bardziej pozbawione było życiodajnej trzeźwości. Przyjemność otępiła umysł półwili, która nie zaprotestowała, gdy ich palce splotły się w nagłym dotyku. Trwała obok, wciąż utrzymując urok, by czasem nie odepchnął drobnej sylwetki od siebie, porzucając ją na pastwę tłumu, który przerażał Odettę oczywistą strukturą; zbyt głośno, zbyt wiele osób, zbyt dużo słów, które tworzyły nieustępliwy chaos, odbijający się echem od kopuły czaszki.
- Dokąd chcesz iść? – spytała, kiedy przedzierali się pomiędzy zgromadzonymi. Nagły, perlisty śmiech jasnowłosej rozległ się w pobliżu, odbijając echem na rozległej przestrzeni. Otwartość Lancaster mogłaby zaskakiwać, wszak była wyzbyta z wszelkich zahamowań. Była rozbawiona, otulona dziewczęcością, która kontrastowała z rzeczywistym usposobieniem czarownicy.
Kokietowała. Zwodziła. Bawiła się. Igrała.
Igrała z zasadami, które przyjęła przed kilkoma dniami, gdy to Fabien stanął na jej drodze ku katharsis. Obiecała sobie, że nie skrzywdzi nikogo, więc – d l a c z e g o czyniła to jemu?
- Poczekaj… Nie wiem, jak masz na imię – wydukała z przekornym uśmiechem, który rozciągnął blade wargi. Domagała się szczerości, która na nowo przejmowała kontrolę nad umysłem półwili.
Przestała epatować swą siłą i naturalną mocą, która zwodziła młodzieńców i tych starszych.
A może – t y l k o sądziła, że przerwała czar, który zawisł pomiędzy nimi?

@Virgil H. Turner
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 15:53;

Celtycka Noc.
Nie, on się nie interesował tym wydarzeniem. Ciekawość brała w górę – ale czy był w stanie odpowiadać za konsekwencje własnych działań, kiedy to, ubrany we wszystko, co przypominało czerń i wtapiało się w kształty nocy, postanowił poddać się urokowi całego wydarzenia i tym samym zaryzykować. Ryzyko było zawsze, ryzyko zawsze powodowało jakieś korzyści, jak również zagrożenie. A on, niczym największy egoista, starał się w to wejść, jakoby miałoby mu to przynieść więcej korzyści, niż szkód. Czy aby na pewno?
Tłum ludzi zdawał się być przeogromny. I o ile maska aktorzenia, założona zawsze i wszędzie, pomagała mu zmagać się z problemami życia codziennego, o tyle pojawiły mu się rogi na głowie, które najwidoczniej nie zamierzały zniknąć. No cóż, na to został skazany; skazany na wieczyste ośmieszenie, skazany na Noc Celtyką, na jej efekty, na jej skutki, na jej obrażenia.
Długo jednak nie zawitał w głównym miejscu – skierował się w stronę niewielkiego lasu (naprawdę, kto wymyśla tak nielogiczne nazwy, skoro mogą nawiązywać do wielu innych lasów?), pozostawiając za sobą jedynie stukot kroków i ślady w ziemi.

z.t

Literka: B
Powrót do góry Go down


Olivia Callahan
Olivia Callahan

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Galeony : 624
  Liczba postów : 1117
https://www.czarodzieje.org/t18233-olivia-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18263-pegaz
https://www.czarodzieje.org/t18234-olivia-callahan
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 15:59;

Wstążka: siwy


Każdy kto choć trochę znał Olivię, wiedział jak ważnym dla niej wydarzeniem są obchody Celtyckiej Nocy. Dziewczyna bardzo mocno angażowała się we wszystko, co było z nią związane od strojenia kwiatami pomieszczeń po plecenie z nich wianków o szczególnym znaczeniu. Z tego też powodu nie mogło jej zabraknąć w Dolinie, gdzie odbywała się tegoroczno impreza. Aleja ogników bez wątpienia była miejscem wyjątkowym, więc gdy tylko stopy Gryfonki w nim stanęły, otworzyła ze zdumieniem usta, zauroczona widokiem, jaki się przed nią roztaczał; ścieżka oświetlona światłem ogników, wielkie ognisko pośrodku oraz girlandy kwiatów zwisające z każdego drzewa.
- Ale pięknie! - powiedziała sama do siebie, z szerokim uśmiechem i ekscytacją w głosie. Wygładziła materiał sukienki, która oczywiście ozdobiona była kwiatami, zakładając własnoręcznie upleciony wianek na głowę. Odrzuciła włosy na plecy oraz ramiona, by wpływały swobodnie, dając jej również swobodę ruchów.
Była zaskoczona tym, jak wiele osób postanowiło się tu dziś pojawić, gdzieś w oddali zobaczyła nawet swojego brata, lecz zamiast skupić się na jego osobie, wzrok brunetki przemknął po innych, by ostatecznie zatrzymać się na Maxie @Maximilian Felix Solberg w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Nieznacznie zmarszczyła czoło, niby to z niezadowolenia czy też zaskoczenia jego… ich widokiem, po czym ruszyła w ich kierunku.
- Cześć! - przywitała się z uśmiechem, starając się zachowywać naturalnie, choć poczuła dziwne ukłucie widząc Ślizgona w towarzystwie innej, zawłaszcza po tym, jak wysłała mu wianek. Ucałowała chłopaka w policzek, po czym spojrzała na niego wymownie, aby przedstawił jej swoją koleżankę
Powrót do góry Go down


Virgil H. Turner
Virgil H. Turner

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178cm
C. szczególne : dysharmonia znamion; cienie zmęczenia osiadłe pod linią oczu; niesforne, kręcone włosy
Dodatkowo : Jasnowidz
Galeony : 110
  Liczba postów : 79
https://www.czarodzieje.org/t18880-virgil-h-turner
https://www.czarodzieje.org/t18927-nietzsche
https://www.czarodzieje.org/t18879-virgil-turner
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 16:29;

Nie sądził, aby możliwym było się przyzwyczaić do morderczego rytmu, w jaki wbrew swojej woli - a w zgodzie ze swym przeznaczeniem? ponurym zawisłym nad jego głową jak kat - został wprawiony. Pomimo tego skupienie jakie osiadło z intensywnością na bezimiennej postaci przyćmiło lekko odczucia, których natarcia życzyłby tylko swoim największym wrogom. Wtopili się między ściany nieokreślonych postaci; uścisk jej dłoni stał się kotwicą, zawartą prędko umową która utrzymywała ich dryfujących w tłumie. Doceniał tę prymitywność jaką oddawał dotyk, tę pewność że skoro palce splotły się ona jeszcze nie znikła. Lękał się utracenia jej bezpowrotnie wśród sztormu rozmów i śmiechu, lękał się wypełnienia wizji, szedł bez najmniejszych planów, przed siebie, spleciony był z anemicznej struktury obaw. Jedynie dotyk, dotyk był niemą gwarancją że znajdowała się obok. Dotyk był wszystkim czego wydawał się potrzebować pod płaszczem obecnej nocy. Gęstość sylwetek, otaczających wyzwań w odnalezieniu się i zyskaniu logiki w nielogiczności, sprawiało że włóczył się niczym bezradny ślepiec, zarówno w rzeczywistości jak wewnątrz własnej, przeszytych od niepokoju duszy. Myślał, dokąd ją zabrać, dopiero melodyjny kobiecy głos przełamał ogarniające doszczętnie zastanowienie.
- Chciałaś się stąd wydostać - odparł natychmiast, zmuszając się na leniwy, dość nieudolny uśmiech. Przyjrzał się jej uważnie, patrzył w jej oczy, spoglądał na jej oblicze, na jasne spływające kosmyki jej prostych włosów. Gdyby piękno mogło się zawrzeć ramach osoby z pewnością byłoby nią. Nadal nie umiał wierzyć, że była, była prawdziwa, w pełni zuchwale trzymał teraz jej dłoń. - …a może zmieniłaś zdanie? - dopytał z niewinną przekorą. Jedna z brwi uniosła się lekko w wyrazie zaciekawienia; pragnął uchwycić każdą zdolną ujawnić się, nawet dyskretną reakcję. Znaleźli się wśród straganów, gdzie za stosowną opłatą można było skorzystać z bogatych ofert.
- Virgil. Też nie wiem, jak masz na imię - przedstawił się. Nie wiedział, pomimo tego - widział ją, widział zbyt wiele razy. Nie miał zamiaru obnażać się przed nią z prawdy; ból, szczęście w nieszczęściu trzymał go w ryzach i tłumił każdą z błądzących po głowie pokus.

@Odetta Lancaster
Powrót do góry Go down


Odetta Lancaster
Odetta Lancaster

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
C. szczególne : Długie, jasne blond włosy- nigdy nie nosi ich upiętych; przenikliwe spojrzenie; roztaczana aura wili
Dodatkowo : półwila
Galeony : 521
  Liczba postów : 272
https://www.czarodzieje.org/t16649-odetta-lancaster
https://www.czarodzieje.org/t16652-libra
https://www.czarodzieje.org/t16578-odetta-lancaster
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 17:56;

Nie znał prawdy.
Nie wiedział, że wydostała się z odmętów lasu, w którym zbłądziła z jawną premedytacją. Niebiańska Polana była domem dla tych, które wabiły i kusiły słodkimi obietnicami uniesień, by zaraz potem młodzieniec zapadł się w ekstazie, umierając po sensualnym stosunku; zamordowany w okrutności działań pięknych istot. Ona jednakże nigdy nie dopuściła się tego, wyrzekając się instynktów, choć im dłużej trwała w bliskości z nieznajomym, tym mocniej odzywały się w niej rządze.
(Głupia, och jakże głupia była.)
Błękit tęczówek osiadł na twarzy Virgila, a gdy zatrzymali się przy jednym straganie, poczuła nagłe pchnięcie. Wpadła w ramiona swego nowo poznanego rozmówcy, który zaskarbiał sobie pełnię atencji jasnowłosej. Aura stawała się coraz silniejsza, a gdy ich wargi niemalże zetknęły się w ulotnym pocałunku, Lancaster zdołała odsunąć się, by zerwać połowiczne okowy uroku, jakim go obejmowała.
- Z tobą mogę iść wszędzie - wyszeptała, nieco zawstydzona nagłą otwartością, co nawet dla niej było pełnie niezrozumienia. Rzadko kiedy odczuwała dysonans między rozdarciem a premedytacją rozpusty, ale przecież odkąd powstrzymywała swe naturalne instynkty - wszystko ulegało nagłym przemianom. Walczyła ze sobą. Toczyła bój przeciwko naturze, chcąc pokazać się od doskonałej perspektywy, która wyzbyta była z wad.
Sprzeciwienie się jednak wrodzonym zdolnościom było trudne, przez co teraz otuleni byli płaszczem wilowego uroku. Skryci w kobiecej, efemerycznej strukturze swobody; nikt ich nie dostrzegał, mimo że przykuwała wzrok wielu - dla niej to było bezwartościowe. Liczył się t y l k o on. Osiadające tęczówki na postaci blondynki były przepełnione od fascynacji, co zapewne zwracało także uwagę ślizgona.
Dlaczego? Z jakiego powodu?
Była przecież nieokreślonym zlepkiem iluzji.
- Odetta - odparła nagle, luzując ich splecione palce. Igrała z nim, cofając się, wymykając, zanikając w ferworze rozentuzjazmowanego tłumu. Wiedziała, że ich los został skrzyżowany z celowością, dlatego nie bała się złamać bliskości, skoro zaraz być może znów znajdzie się z nim w złączeniu dłoni.
- Spójrz... - szepnęła przejęta, stając do zeń plecami i zachwycając się widokiem kwietnego wianka. Obserwowała go, opuszkami palców zahaczając o fakturę płatków. - Jest piękny, nie sądzisz?

@Virgil H. Turner
Powrót do góry Go down


Bianca Zakrzewski
Bianca Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 174cm
C. szczególne : veela vibe || zniszczone terpentyną dłonie umazane farbami
Dodatkowo : ćwierć wila
Galeony : 1327
  Liczba postów : 713
https://www.czarodzieje.org/t14411-bianca-zakrzewski?nid=3#381696
https://www.czarodzieje.org/t14416-bianca#381732
https://www.czarodzieje.org/t14414-bianca-zakrzewski
https://www.czarodzieje.org/t18447-bianca-zakrzewski-dziennik
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 18:08;

Wstążka: oliwkowy
Gdyby ktoś zapytał Biancę jakie jest jej ulubione święto – bez cienia wątpliwości odparłaby, że Celtycka Noc. Była przekonana, że to jedyne, tak absolutnie przesiąknięte magią święto. Już od rana chodziła jak na szpilkach, a ekscytacja wylewała się każdym porem jej ciała. Sprawiło to, że nie mogła się skupić na niczym innym niż obchodach w Dolinie Godryka. Nawet jeśli cały poranek spędziła ze swoją prababką, obchodząc tradycyjną mugolską Wielkanoc, to nie mogła się doczekać kiedy wyląduje w Dolinie, ubrana jak przystało, z wiankiem na głowie. Oczyma wyobraźni już widziała taniec wokół wielkiego dębu, a sama ta myśl powodowała ogromny uśmiech, rozciągający jej pełne wargi.
Czas mijał mozolnie, jak to już bywało przy wyczekiwani czegoś. W końcu jednak odpowiednia pora nadeszła, a ona złapała najbliższego świstoklika z Londynu. Szła więc w białej, zwiewnej sukience, na której wyhaftowane zostały polne kwiatki. Uznała ten strój za definitywnie adekwatny do sytuacji, zupełnie nie martwiąc się tym, że będzie jej zimno – przy takiej atmosferze nie było to możliwe! Podśpiewując pod nosem ostatecznie dotarła do Alei Ogników i… zamarła. Wiedziała, że się nie zawiedzie, ale to co ujrzały jej zielone tęczówki, sprawiło, że miała łzy w oczach. Słodki Merlinie, jak ona kochała to święto. Iskierki wzruszenia i radości, błądziły w jej przepełnionych szczęściem oczach, gdy rozglądała się dookoła. Zawiesiła wzrok na ognikach wytyczających ścieżkę, by zaraz potem przenieść je na malutkie wróżki i girlandy z kwiatów, które zdobiły las. Magia emanująca z każdego zakątka tego miejsca, sprawiła, że niemal unosiła się nad ziemią.
Widziała wiele nieznajomych twarzy, czasem migały jej znajomi, choć pewności nie miała. Zorientowała się, że znalazła się na miejscu nieco po czasie rozpoczęcia, choć nic sobie z tego nie robiła, bowiem obchody przecież trwają całą noc. Zerknęła na swój nadgarstek, który zdobiła wstążka koloru oliwkowego, a kącik jej ust uniósł się jeszcze wyżej. Bystrym wzrokiem się rozglądała, dostrzegając wszelkie atrakcje począwszy od drewnianego straganu, a kończąc na ogniskach. Postanowiła więc skierować się właśnie tam, stwierdzając, że przy ciepłym świetle ognia, może wypatrzy kogoś znajomego. Gdy tylko znalazła się bliżej, ujrzała @Éléonore E. Swansea, jej twarz się jeszcze bardziej rozpromieniła, o ile w ogóle to było możliwe.
Czy to przeznaczenie, że się znowu spotykamy? – zaśmiała się, będąc już dostatecznie blisko, po czym przysiadła się na powalonym pniu obok Élé. – Działo się coś ciekawego? Dopiero przyszłam. – wyszczerzyła się w jej kierunku.
Powrót do góry Go down


Desmond Emerson
Desmond Emerson

Nauczyciel
Wiek : 32
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183cm
C. szczególne : Brak
Galeony : 342
  Liczba postów : 58
https://www.czarodzieje.org/t18618-desmond-emerson#532643
https://www.czarodzieje.org/t18727-poczta-desmonda#536341
https://www.czarodzieje.org/t18619-desmond-emerson#532652
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 20:11;

Rogi - D

Szczerze, to początkowo mu się nie chciało. Na takiego typu zabawy wolał mieć albo plan, albo kogoś, kto mu jakiś plan sprezentuje. Może to był swoisty przejaw lenistwa u Desmonda? Po dłuższym zastanowieniu uznał, że to jedna z wcale nie tak często nadarzających się okazji, żeby trochę się pobawić z innymi uczniami. Pal licho, że trochę wstyd, żeby pojawić się bez towarzystwa. Najwyżej takie bohater znajdzie już sobie na miejscu. Nie życzył nikomu, żeby podzielał jego los i na aleję udał się samotnie. Ale na tym świecie jest pełno szaleńców i masochistów - i jeden Desmond - więc w najgorszym wypadku znajdzie właśnie taką osamotnioną jednostkę, żeby uratować i ją, i siebie. Takie rozmyślania ułożyły się w całkiem niezły plan: wziąć udział w Celtyckiej Nocy, by kto inny nie brał w niej udziału samotnie. Genialne.
Na miejscu, o ironio, zupełnie przestał myśleć o jakichkolwiek przeciwwskazaniach, żeby pojawić się tutaj bez towarzysza/szki/stwa (niepotrzebne skreślić). Ludzi było mnóstwo, a każdy z nich to potencjalny rozmówca. Starszy Emerson był jednak czujny. Wiedział, że z okazji Celtyckiej Nocy, przyszykowano różne, magiczne atrakcje. Sęk w tym, że mogły one spowodować...dość różnorakie skutki. Jasne, że wszystko to było dla zabawy i śmiechów, jednak bohater wolał zachować ostrożność. Nie chciał wyjść stąd uważany za sztywniaka, ale jeszcze bardziej nie chciał opuścić alei jako ktoś, z kogo uczniowie będą cisnąć bekę przez bliżej nieokreślony okres czasu. Jak dobrze pójdzie, to zapomni o tej ostrożności. Ale póki co nie z nim były te numery.
- A, właśnie - powiedział do siebie, przypominając sobie o pewnym szczególe.
Dość szybko oczy Desmonda przyzwyczaiły sie do widoku różnorakich rogów i poroży na głowach męskiej części bawiącej się na alei ferajny, że zupełnie zapomniał, że sam został takimi przyozdobiony. Ostrożnie sięgnął dłońmi okolic swojej głowy, by wymacać nimi to, co na niej mu urosło, ale żeby przypadkiem się na to nie nadziać. Zaśmiał się pod nosem, nieznacznie kręcąc przy tym głową, po zidentyfikowaniu typu rogów dotykiem. Teraz tylko uważać, żeby zaraz o jakąś gałąź nie zahaczyć.
Desmond spacerował przez dłuższą chwilę w poszukiwaniu kogoś, komu słabo wychodziło spędzanie czasu na Alei ogników bez towarzystwa. Z uśmiechem na ustach sam mógł nie stwarzać takiego wrażenia, ale na pewno znajdą się na tyle bystre osoby, które na widok nauczyciela szybko wydedukują, że był sam. Przy dobrych wiatrach może kto inny, z własnej inicjatywy, poratuje bohatera. Nie odrzucając takiej możliwości, ten i tak skupił się na znalezieniu kogoś, komu mógłby spróbować umilić czas.
Starszy Emerson zatrzymał się, gdy jego oczy wypatrzyły osamotnionego, siedzącego z dala od wszystkiego i wszystkich, Christophera. I tutaj bohater na chwilę zwątpił, czy warto było obrać gajowego za cel. Wszakże jego dobrowolna izolacja mogła być spowodowana jakimiś konkretnymi powodami. Ale czy wtedy Chris nie wolałby spędzić czas sam ze sobą gdzieś indziej, niżeli blisko bawiącej się dobrze lub jeszcze lepiej ferajny? A jak już dotarło do Desmonda, że gajowy miał praktycznie identyczne do niego rogi, zapomniał o wątpliwościach i żwawym krokiem ruszył w jego kierunku. Po drodze też spoważniał, co miało służyć jego pomysłowi na nawiązanie rozmowy.
- Witam, Panie O'Connor - powiedział z wymuszonym spokojem, a tłumionym rozbawieniem, gdy zbliżył się do mężczyzny na kilka kroków - Widzę, że popełnia Pan dość poważne wykroczenie, dobrze się nie bawiąc w miejscu, gdzie wszyscy świętują Celtycką Noc. Mandat za tego typu występek może dość poważnie uszczuplić Pana portf...
Nie wytrzymał i wybuchnął krótkim śmiechem, od którego aż zasłonił usta pięścią uformowaną z prawej dłoni. Dość niepoważne rozpoczęcie rozmowy Desmonda miało na celu sprawdzenie, czy jego potencjalnemu rozmówcy przynajmniej trochę wdała się panująca na alei atmosfera, albo czy rzeczywiście lepiej będzie poszukać kogoś innego i nie zawracać mężczyźnie czterech liter.
- Eleganckie rogi, tak przy okazji. Nie to co moje. Może za rok trafią mi się lepsze - dodał po chwili, z figlarnym uśmiechem.

@Christopher O'Connor
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Moderator




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 20:13;

mleko: 5
Miejsce było tak przesiąknięte magią, że Camael czuł się niczym po jakiejś substancji, niespecjalnie legalnej. Był przekonany, że każdy czarodziej, a i pewnie nawet Mugol, czuł niesamowitą atmosferę Doliny Godryka, która przepełniała ich dusze, serca i całe organizmy, zamieniając wszystkich w wielkie kule czystej, niczym niezmąconej radości. Bowiem mimo, że każdy miał swoje własne problemy, liczne zmartwienia, to Whitelight bez trudu zepchnął je na najdalszy pan swojej świadomości, czerpiąc jak najwięcej energii z wszechogarniającej magii. Nastawienie Perpetuy tylko potęgowało uczucie błogostanu. Nie przeszkadzało mu to, gdyby tylko mógł, obchodziłby Celtycką Noc codziennie, by uczucie beztroski nigdy nie zniknęło.
Kobieta nie wyglądała na swój wiek, jednak tego wieczoru można było odjąć jej jeszcze kolejne dziesięć lat. Był przekonany, że nie tylko on wyczuwał aurę Alei Ogników, a i podejrzewał, że na Whitehorn wpływała jeszcze bardziej niż na niego. Gdy tylko zachwyciła się na głos miejscem, pociągając go za sobą do przodu, szczerze się uśmiechnął.
Nie mogę zaprzeczyć, niezapomniany widok. – odparł na jej słowa, po czym schylił się nieco, kiedy sięgnęła dłonią, by dotknąć jego nowo nabyte rogi, bądź co bądź był od niej dużo wyższy. Przez chwilę nie mógł się przyzwyczaić do nowego ciężaru i miał wrażenie, że idzie niespecjalnie prosto. Niemniej jednak uczucie to szybko minęło i z ulgą stwierdził, że praktycznie nie czuje już ich wagi. Rozejrzał się dookoła, dostrzegając, że wszyscy obecni mężczyźni na obchodach wyposażeni zostali w nową ozdobę głowy. Może to miała być jakaś rekompensata za wianki zdobiące głowy kobiet?
Całe szczęście nie czuję już ich ciężaru, inaczej nie mógłbym skakać przez ognisko. – zażartował, bowiem wcale tego nie planował. Jako nastolatek lubił takie zabawy, ale czy nie miał się stać już poważnym mężczyzną? Chociaż prawdę mówiąc, czy na obchodach tego święta ktokolwiek był poważy? Może więc wcale nie mówił zupełnie w żartach?
Nie przeszkadzało mu, że Perp trochę mocniej uczepiła się jego ramienia, a kiedy z przejęciem stwierdziła, że wianek był absolutną koniecznością – zaśmiał się i skinął głową na te słowa, a także kolejne, które mówiły mu gdzie będzie nań czekać. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, gdy kierował się do drewnianego straganu i uprzejmie, jak to miał absolutnie zawsze w zwyczaju, przywitał się druidem, zamawiając dwa przypadkowe kubki „mleka z cyca świętego jaka”. Zaczął się zastanawiać ile prawdy było w tej nazwie. Nie miał pojęcia, czy jak był jakiś specjalny, mimo że tutaj wszystko zawało się nie był zupełnie normalne. Rzecz jasna w świętość zwierzęcia nie wierzył. Chociaż nie odrzucał istnienia jakiejś siły wyższej, to nie uznawał też świętości przypadkowych zwierząt. Choć musiał przyznać, że czczenie kotów w jego oczach było całkiem zabawne, z racji tego, że potrafił zmieniać swoją sylwetkę właśnie w kota. Przyjął napoje od starca i zwrócił się w kierunku Perpetuy, już zaplatającej swój wianek.
Nic oprócz mleka z cyca świętego jaka nie było, wziąłem więc dwa przypadkowe kubki. Nie mam pojęcia czy są magiczne, czy święte, czy cokolwiek w tym rodzaju. – powiedział i wzruszył ramionami, przecież nie będzie wielkiej różnicy, mleko to mleko, a on szczególnie o tym wiedział, a także doskonale pamiętał, że powinien unikać laktozy jak ognia, ale przecież tego wieczoru ognia nie zamierzał wcale unikać, a być może nawet przez niego skakać! Tak więc doszedł do wniosku, że jeden kubek mleka mu nie zaszkodzi, prawda? Szczerze liczył na to, że magia tego miejsca, albo nawet wątpliwa świętość jaka się nad nim ulituje i wcale nie będzie się skręcał z bólu żołądka, albo co gorsza – wymiotował. Nie, na pewno nic takiego nie będzie miało miejsca.
Wybieraj, chyba, że wolisz aquamenti, albo śmierć z pragnienia. – wyszczerzył się do Perpetuy, wyciągając przed siebie oba napoje, a gdy już to zrobiła, zapytał: – Jak ci idzie wianek?

______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6709
  Liczba postów : 2647
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Moderator




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 23:12;

Rogi: D

Nie miał żadnego konkretnego celu w siedzeniu na uboczu, naprawdę. Niemniej jednak tutaj czuł się pewniej, nie wiedział bowiem, kiedy mógłby się przypadkiem napatoczyć na Walsha, a siedzenie na uboczu dawało mu nad tą sprawą kontrolę. Poza tym czuł się dobrze podziwiając obraz, jaki się po prostu przed nim sam malował. Te wszystkie skoki przez ognisko, zabawa w kręgu, dziewczyny i kobiety, które plotły swoje wianki, szalone zachowanie po wypiciu mleka ze straganu. Ot, cała masa spraw, którą można by faktycznie umieścić na rysunku, jaki jedynie w części oddawałby to, co się dookoła nich obecnie działo. Christopher jednak miał to do siebie, że wyłapywał niewielkie szczegóły i to właśnie sprawiało mu przyjemność, starał się je również zapamiętać, by móc wpleść je do własnej sztuki, a może opowiedzieć coś Wendy i podsunąć jej tym samym pomysł na kolejną powieść. Nie czuł się źle, przebywając z dala od innych, nie był w końcu człowiekiem, który uwielbiał huk i szum w swojej okolicy, człowiekiem, który przykładał wagę do tego, jak wiele osób go otacza i z jak wieloma z nich może rozmawiać. Nie lubił wcale znajdować się w centrum zainteresowania, to nie było coś, co sprawiałoby mu w jakimkolwiek stopniu przyjemność, nie dawałoby mu na pewno radości i z całą pewnością nie byłoby czymś, na co patrzyłby w jakikolwiek sposób przychylnie. Równocześnie jednak nie miał nic przeciwko temu, by ktoś po prostu do niego podszedł i przez chwilę z nim pogawędził, w tym akurat nie było nic złego, aczkolwiek z pewną dozą zdziwienia spojrzał na Desmonda Emersona, który właśnie się do niego zbliżał.
Nie znał go zbyt dobrze, nie miał właściwie pojęcia, jakim człowiekiem jest, ale to nie znaczyło, że zamierza z miejsca od tego uciekać, czy coś podobnego. Po prostu nie bardzo wiedział, jak powinien się zachować w jego obecności - wstać, podać mu rękę, czy może jednak po prostu siedzieć i czekać na to, co nastąpi? Ostatecznie nie zdążył zrobić nic, nim ten się odezwał, rozpoczynając ich rozmowę od żartu, na który Christopher uśmiechnął się lekko, aczkolwiek nie do końca wiedział, co miałby na to odpowiedzieć. Nie był raczej typem, który podobne rzeczy łapał w lot, taka była prawda, toteż po prostu przyjął tę uwagę z pewną dozą rozbawienia, po czym uniósł bezwiednie dłoń do rogów.
- Czy wystarczy, jeśli opłatę uiszczę w wyjaśnieniu, do jakiego gatunku należą te fantastyczne rogi, którymi został pan obdarzony? - spytał po prostu, podejmując w ten sposób oba tematy. Nie wiedział do końca, co sam ma na głowie, ale domyślał się, że coś podobnego, o ile nie takiego samego, jak Emerson właśnie.


@Desmond Emerson

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Maximilian Brewer
Maximilian Brewer

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 7225
  Liczba postów : 2440
https://www.czarodzieje.org/t18375-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18475-listy-tradycyjne-maxa#526264
https://www.czarodzieje.org/t18374-maximilian-brewer
https://www.czarodzieje.org/t18428-maximilian-brewer-dziennik#52
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Moderator




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 23:14;

Rogi: G
Ciastko do skoku: B znajdujesz czarną owcę! Musisz skoczyć przez ognisko aż trzy razy! Miejmy nadzieję, że Ci się uda, inaczej czeka Cię straszny pech
Skoki: B, E, G
B - (20-50) - Wyszło jak wyszło. Ani nie ma szału, ani nie ma porażki. Na samy końcu jednak przeleciawszy przez ognisko nie lądujesz zbyt fortunnie i się przewracasz. Trochę wstyd, ale może nikt nie zauważy...
E - (20-50) - Wyszło jak wyszło. Ani nie ma szału, ani nie ma porażki. Na samy końcu jednak przeleciawszy przez ognisko nie lądujesz zbyt fortunnie i się przewracasz. Trochę wstyd, ale może nikt nie zauważy...
G - (60-90) - Kolega, który skakał przed Tobą założył się, że Ci się nie uda, a tu taki psikus. Udało i to w pięknym stylu, głupek musiał Ci dać 20g ! Upomnij się w odpowiednim temacie.


Nie proponował jej cudów na kiju, ale domyślał się, że będzie raczej zdziwiona, w końcu kto obecnie wyskakiwał z takimi rzeczami, jak on teraz. Na dokładkę, kurwa, on? Max nie kojarzył się raczej z kimś niesamowicie szarmanckim, nie zachowywał się, jak jakiś pierdolony amant, więc cóż, podawanie ramienia w jego wypadku było naprawdę w chuj nieprawdopodobne. Uznał to jednak z całkiem zabawne, a ogólny klimat, jaki panował na święcie, pasował mu idealnie do takiego, a nie innego zachowania i wcale się tego nie wstydził, nie czuł się również w żaden sposób skrępowany, więc miał w sumie w dupie to, co sobie tam pomyślą inni, bo właściwie, po chuj miałby się nad tym zastanawiać? Uśmiechnął się do dziewczyny zadziornie, kiedy tylko wybrała ognisko, jakby chciał ją zapytać, czy koniecznie chce zobaczyć, jak płonie.
- Będę czuł się zaraz zazdrosny - powiedział rozbawiony na jej uwagę, kiedy znaleźli się już przy ognisku, a inni właśnie dawali popisy. Gdyby nie to, że Max właściwie miał w dupie cały świat i nie przejmował się takimi zagadnieniami, jak odwaga, honor, czy rywalizacja, to pewnie z miejsca wtoczyłby się w to jebane ognisko. Ponieważ jednak był sobą, jedynie błysk w jego oczach oraz magia tej nocy spowodowały, że z miejsca postanowił, iż musi być lepszy. Chociaż, chuj tam, najważniejsze, żeby nie spalił sobie pierdolonych gaci, bo to dopiero będzie skończona żenada.
- Z prawdziwą przyjemnością, wszystko dla ciebie - powiedział na to i skłonił się jej lekko, po czym wylosował ciastko. Nie bardzo wiedział, na chuj cała ta zabawa, ale niech będzie. Uniósł lekko brwi, kiedy okazało się, że trafił tutaj na czarną owcę, czym zaraz postanowił podzielić się ze swoją towarzyszką. - Patrzcie państwo, muszę koniecznie skoczyć trzy razy, inaczej z całą pewnością spadnie na mnie straszny pech. I wcale sobie z tego nie robię jaj - stwierdził, bo mimo wszystko, kto jak kto, ale on miał wiarę w podobne rzeczy, tak więc wzruszył lekko ramionami i wziął się do tych skoków przez ogień. Za pierwszym i drugim razem... Wyszło, jak wyszło. Mogło być lepiej, ale przynajmniej nie spłonął i nie zarył ryjem w ziemię, ale na pewno te wywrotki nie nadawały mu odpowiedniego rysu i pewnie w oczach dziewczyny wyglądał, jak skończona łamaga, ale chuj z tym, śmiał się głośno i zapowiadał, że następnym razem będzie lepiej. Chłopak, który skakał pomiędzy jego popisami rzucił coś o tym, że na pewno mu się nie uda, więc Brewer z miejsca postanowił się z nim założyć! I chuj, przeskoczył, w pięknym stylu i żeby jeszcze bardziej to podkreślić, lądując przyklęknął przed dziewczyną i mrugnął do niej zaczepnie, po czym odebrał swoją nagrodę.
- Chyba mogę teraz zaprosić cię na jakieś świąteczne picie - rzucił, rozbawiony i odgarnął włosy z czoła, bo w gruncie rzeczy ta debilna zabawa sprawiało mu całkiem wiele przyjemności i czuł się naprawdę swobodnie, bawił się coraz lepiej i w ogóle nie przejmował się tym, co będzie dalej.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Sophie Sinclair
Sophie Sinclair

Absolwent Slytherinu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172 cm
Galeony : 600
  Liczba postów : 826
https://www.czarodzieje.org/t18692-sophie-sinclair#534986
https://www.czarodzieje.org/t18769-poczta-sophie#538251
https://www.czarodzieje.org/t18691-sophie-sinclair#534984
https://www.czarodzieje.org/t18698-sophie-sinclair-dziennik
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty01.05.20 23:43;

Przysiąście na pieńkach wydaje się być całkiem dobrym pomysłem, dzięki temu można z ubocza obserwować inne osoby - oderwać się na chwilę od tej całej gromady i spojrzeć na nią z zewnątrz. Najbardziej podobają mi się latające wszędzie, święcące wróżki, nadają miejsca naprawdę niezwykłego klimatu.
- To chyba całe szczęście, że ja tam ostatecznie niczego nie dotknęłam, kto wie co to jeszcze mogłoby zrobić - stwierdzam, kiedy okazuje się, że moje odczucia co do dziwnej energii kamieni mogły być uzasadnione.
- Myślę, że mógłbyś wpaść nawet na głupszy. Ale powiedziałabym, że nie ważne jak głupie są pomysły, ważne czy działają. - Uśmiecham się szerzej, gdy to mówię, sama doskonale wiem jak to z tymi pomysłami czasem bywa - w moim przypadku często nie liczy się też sam pozytywny efekt ale dobra zabawa podczas ich wykonywania. Nie wiem natomiast jaki cel ma Max, kiedy jednak zadaje mi pytanie czy pytam właśnie o to o co pytam - i jeszcze się z tego śmieje - uświadamiam sobie jak musi to brzmieć.
- Na to wygląda - odpowiadam jak już razem pośmiejemy się z absurdu tej rozmowy. - A co ty byś nie chciał wiedzieć na moim miejscu? Tylko pewnie głupio by ci było spytać! - Nachylam się w jego stronę i dźgam go lekko palcem pod żebrem. Prawdę mówiąc nie czuję nawet odrobiny zażenowania tą sytuacją. - To co, przejdziemy się gdzieś dalej? Lepiej już ci czy nadal padasz z nóg?

@Maximilian Felix Solberg
Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty02.05.20 0:13;

Wyraz jego twarzy sugerował, że nie myślał zbyt wiele. Był upojony, czuł się jak na łagodnym rozmywającym myśli haju. Dawał ponieść się atmosferze magicznego święta, brał garściami to, co mu dawało; czy czuła to samo? Czy obchody celtyckiej nocy, najwyraźniej pierwsze w jej życiu, wiązały się dla niej z podobnym oszołomieniem? Podobnym otępieniem i jednoczesnym wyostrzeniem wszystkich zmysłów? Podobnym... szczęściem? Chciałby, by poczuła to, co czuł on sam, a co było mu dobrze znane – wiedział, że nie da się tego przyrównać do wielu innych przeżyć.
Spokojnie — dość dyskretnie powiódł wzrokiem po twarzach zebranych wokół ogniska mężczyzn, nie zawieszając go dłużej na żadnej z nich, a ze szczególnym pośpiechem przesuwając nim po podstarzałych facjatach druidów. Nie byli zachwyceni, ale chyba tym razem uszło im na sucho. Niedobrze byłoby dodatkowo ich teraz prowokować, ale jeśli szybko się stąd oddalą, może obyć się bez problemów. Wyprostował się, z dumą prezentując swoje okazałe poroże, które, choć ciężkie jak cholera, mogło odbierać chęci do niepotrzebnego zadzierania z nim i z jego towarzyszką. Cóż mu zostało, jeśli nie nadrabianie miną?
Mhm, kręgi. Druidzkie — kąciki ust drgnęły i choć nie przerodziły się w szeroki uśmiech, zdecydowanie zdradziły rozbawienie. Co za paradoks – wszystko było tu druidzkie, a ona musiała zadrzeć właśnie z nimi. Trudno powiedzieć czy to kłopoty trzymały się Morgan Davies, czy może Morgan Davies nie potrafiła na dłużej odczepić się od kłopotów. Byłoby łatwiej, gdyby tak tego w niej nie lubił.
Powiązane z żywiołami i... — machnął ręką, obserwując jej minę, a potem przenosząc wzrok na wyryte w kamieniu znaki runiczne. — Pewnie i tak już to wiesz — posłał jej uśmiech. Wiedział, że z runami radziła sobie całkiem sprawnie i nie potrzebowała jego narracji, żeby domyślić się, z czym miała do czynienia. Zamknął oczy i dał ponieść się magii – bo i głęboko wierzył, że to miejsce jest nią do cna wypełnione. Okrążył krąg bez mała w pełni, aż w końcu przerzucie nakazało mu się zatrzymać przy tym najbardziej oddalonym. Wyciągnął dłoń i poczuł pod palcami chłód kamienia... i poczuł się lekki. Lekki i beztroski tak jak chyba nigdy dotąd. Poczuł powiew przyjemnie ciepłego powietrza, a kiedy otworzył oczy, spostrzegł, że unosi się dobry metr nad ziemią. Nieco się wystraszył, zamachał rękoma, jakby miał spaść i dopiero po kilku sekundach załapał jak to właściwie działa. Podleciał do Morgan i w płynąc w powietrzu, okrążył ją dookoła ze śmiechem.
Czujesz się jakoś... — zapytał i wtedy dostrzegł, że wygląda jakoś inaczej. Jakby była... większa? Bardziej wysportowana, choć przecież na co dzień niczego jej pod tym względem nie brakowało. — ...inaczej? — dokończył zmieszany i postarał się nie gapić, by nie zrobiło jej się przypadkiem głupio. Znacznie bardziej podobała mu się w delikatniejszej, codziennej wersji, ale nawet w tej odsłonie pozostawała sobą – panią kapitan, dla której w zastraszającym tempie tracił resztki rozumu.
Chodźmy na poszukiwania złotej lunaballi — zaproponował spontanicznie, wskazując w stronę lasu. Podleciał na moment nieco wyżej, by spojrzeć z góry na korony drzew, a potem wrócił do niej i złapał ją za rękę, delikatnie ciągnąc za sobą — Teraz to nic w tym lesie nie jest nam straszne — dodał z uśmiechem, prowadząc ją w stronę lasu. Im dalej jednak od dębu, tym cięższy się czuł, aż w końcu, ku swojemu niezadowoleniu, musiał wrócić na ziemię. Przynajmniej w tym fizycznym sensie.

| z/t x2 → poszukiwania
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4710
  Liczba postów : 2196
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Moderator




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty02.05.20 0:33;

rogi Łosia
mleko jaka 2 - marcepanowe - królicze uszy i uroczo kicam, a włosy są ecru
szukanie pisanek E - nieudane (2 pisanki znalezione)

Gdyby dostawał galeona za każde “Joshua, nie” byłby już… No może nie milionerem, ale na pewno nie musiałby pracować jako nauczyciel. Inna sprawa, że powoli odkrywał przyjemne strony tego zawodu - widział tu wielu znajomych z czasów szkolnych, z którymi mógł robić różne głupoty. Joshua, nie… Naprawdę myślał, że to zadziała? Przecież nigdy nie działało. Właściwie podejrzewał, że tak naprawdę Alex chciał wygłupów, chciał się rozerwać, poszaleć, nawet śmiać w ten mało wesoły sposób, ale zgrywał sztywniaka dla zasady. W końcu, gdyby tak naprawdę, że naprawdę nie chciał, nie dałby się wyciągnąć, prawda? Ostatecznie przyszedł sam. Nie był niesiony przy pomocy zaklęć. Nic więc dziwnego, że Josh poczytywał to za swoje zwycięstwo, a już tym bardziej, gdy dostrzegał tę subtelną zmianę w postawie profesora zaklęć, gdy ten się uśmiechał.
- Widzę i będę musiał zapisać to w kalendarzu, aby co roku obchodzić rocznicę twojego radosnego nastroju - odparł, nie kryjąc śmiechu w swoim głosie, choć ironii próżno było tam szukać. Śmiał się ze wszystkiego, a rogi, których dostali, jedynie wzmagały pozytywny nastrój. Widział, że Alex nie jest zbyt chętny, aby przekroczyć dziwną granicę, ale czy chciałby wracać, skoro już był tak blisko zabawy? Uśmiechnął się szeroko, kiedy w końcu mężczyzna zrobił krok i sam dostał rogów. Łoś, jeleń, idealnie. Tak, jak mówił.
- No wiesz co… Moglibyśmy sprawdzić ich wytrzymałość… Jeszcze cie namówię - odparł, udając przez moment zasmuconego, ale nie potrafił tak długo wytrzymać. Szczególnie gdy okazało się, że posiadanie okazałych łopat zaburza zachowanie równowagi. Podnosząc głowę, nieco się zachwiał, próbując nie poplątać nóg i się przewrócić. Ostatecznie wybuchnął krótkim śmiechem, ponownie łapiąc równowagę. Wieczór, a raczej noc, zapowiadał się ciekawie. Choć myślami co jakiś czas mimowolnie odpływał do gajowego, zastanawiając się, jakie ten miałby rogi i czy może również się zjawi, zamierzał dobrze się bawić. No i przecież teraz miał okazję napić się z Alexem! Ciekawe co zatem mogą zaserwować.
- Marudzisz, wiesz? Ale dobrze, dla ciebie będę testował każdy napój, choćby miało mnie trafić najgorszym urokiem, a teraz chodź i nie marudź! - rzucił, na moment kładąc dłoń na jego ramieniu i ściskając ją nieznacznie z powagą wymalowaną na twarzy. Nie trwało to jednak długo, bo ledwie skończył mówić, a uśmiech ponownie zagościł na jego twarzy, a sam mrugnął zaczepnie do Alexa. Klasnął w dłonie i zacierając je, spojrzał w stronę straganów, kierując od razu w ich stronę swoje kroki.
- Tak właściwie to na pewno wszystko już w porządku? - spytał, nawiązując do “wypadku” w Lesie i kuracji domowej. Miał nieznaczne wyrzuty sumienia, że ani nie napisał, ani nie odwiedził go, ale nie mógł już nic na to poradzić. Zostawało upewnić się, że w razie czego, przyjaciel nie złoży mu się nagle jak harmonika i nie będzie trzeba szukać w okolicy uzdrowiciela. Nie był pewien, czy Perp przyszła na zabawę. Przyglądał się ofercie, jaką mieli druidzi i nie potrafił zdecydować się co wybrać. Uszy królika? Wyglądały uroczo i choć nie miałby problemu się w nich zgrywać, nie uważał, że powinien akurat je kupować. W końcu dostrzegł ten kramik, o który mu chodziło. Mleko z cyca świętego jaka. Mleko z cyca. Jak można zachować powagę, gdy tak brzmi oferta?
- Marcepanowe poproszę - rzucił ochoczo, a gdy tylko dostał w dłoń kubek, spojrzał na Alexa z miną “chwila prawdy” i wypił mleko jednym łykiem. Z początku czuł się normalnie, ale po chwili zaczął mieć wrażenie, że nie tylko ma rogi na głowie. Zmarszczył brwi, po czym podniósł dłoń, aby sprawdzić, co się zmieniło i po chwili zaczął się śmiać. - Łoś-królik, łośrólik… Łościulik? - rzucał nazwami na określenie samego siebie, aż nie spróbował zrobić kroku. To, co się stało, wmurowało go zupełnie, aż przestał się na moment śmiać i wpatrywał wyraźnie zaskoczony we własne nogi. Ponownie próbował zrobić krok w przód, a zamiast tego… - Ja pierdolę… Ja kicam… - rzuci cicho, tym razem nie wiedząc co zrobić. Stopniowo szok ustępował rozbawieniu, aż w końcu podniósł spojrzenie na Alexa. Nie było mowy, żeby pozwolił mu się teraz wykręcić. W końcu nic złego nie było, prawda? Łościulik. - Twoja kolej. Dziś pijesz ze mną mleko z cyca - rzucił z nutą wyzwania w głosie, a w jego postawie można było dostrzec, że nie odpuści. Nie zamierzał być jedynym dziwnym. Inna sprawa, że skoro kicał, to pewnie będzie mieć łatwiej przeskoczyć coś, prawda? Może ognisko?


@Alexander D. Voralberg

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Frea Ragnarsdóttir
Frea Ragnarsdóttir

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 164
C. szczególne : Mimo, że stara się nad tym panować, zdarza się jej używać złych słów lub niektórych w ogóle nie odmieniać. W rozmowie słychać również jej islandzki akcent.
Galeony : 93
  Liczba postów : 135
https://www.czarodzieje.org/t17781-frea-ragnarsdottir
https://www.czarodzieje.org/t17802-garibaldi#501226
https://www.czarodzieje.org/t17795-frea-ragnarsdottir
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty02.05.20 1:35;

Ziemniak: nieparzysta

Bardzo żałowała, że potraktowała Bruna w ten sposób, jednak decydując się na ten zupełnie niespodziewany wyjazd, obiecała sobie odpocząć od wszystkiego i wszystkich. Chciała się zresetować, odnaleźć siebie, by znów móc czerpać z życia pełnymi garściami i zacząć żyć. Wiedziała, że właśnie tego chciałaby dla niej rodzicielka. Bruna potraktowała wyjątkowo okrutnie, wyjaśniając mu pokrótce swoje plany i wyjeżdżając już następnego dnia. Okropnie się bała, że po powrocie do Hogwartu nie będzie już dla niej miejsca w gronie przyjaciół Gryfona, jednak ten znów miło ją zaskoczył. Wiedziała, że musi z nim pogadać, wytłumaczyć się i wyjaśnić co się właściwie stało, ale teraz przyszli się zabawić i na chwilę zapomnieć o czyhającej za drzewami codzienności.
-Co ty masz na głowie? -Jeszcze nie zdążyła do niego podejść, a już wyciągała rękę i stawała na czubkach palców, coby sprawdzić czy rogi, które magicznie zmaterializowały się na czubku głowy Gryfona rzeczywiście są prawdziwe. Kątem oka spostrzegła też żółte pasemka na jej ulubionych włosach w całej szkole i stając z powrotem na całych stopach, z uśmiechem zerknęła na twarz przyjaciela, który wyglądał trochę, jakby się czegoś nawdychał. -Ejj...pasują Ci! -Rzuciła po chwili, sprzedając mu lekkiego kuksańca w bok. Po chwili rozejrzała się naokoło, bo cała ta akcja z wiankiem wcześniej nieco zbiła ją z tropu i tak naprawdę oprócz tego, że wszystko wyglądało tu jak z bajki, nie widziała absolutnie nic. Po krótkiej analizie, ze zdziwieniem stwierdziła, że każdy mężczyzna na głowie prezentował większe lub mniejsze rogi, a kobiety na nadgarstkach zawiązane miały różnego koloru wstążki. Z jeszcze większym zdziwieniem patrzyła na skaczących przez ognisko czarodziejów. Nie miała pojęcia co to za święto, ale zadziwiało ją swoim innym, trochę dziwnym charakterem. Ponadto niezmiernie podobał jej się panujący w lesie klimat i wciąż nie mogła wyjść z podziwu jak pięknie to wszystko się prezentuje.
-Co roku tak świętujecie? -Zapytała nagle, z powrotem spoglądając na stojącego obok Gryfona. Uśmiechnęła się na jego widok. Z rogami i żółtymi pasemkami wyglądał naprawdę uroczo! Patrząc na niego, w moment zdała sobie sprawę z tego, jak mocno się za nim stęskniła. To przecież on pomógł zaaklimatyzować się jej w nowym otoczeniu, jakim był Hogwart i to on na feralnej lekcji transmutacji jako jedyna osoba w klasie wstawił się za nią, a potem wspólnie szorował podłogi w jednej z sal. W pewnym momencie był jej nawet bliższy, niż rodzony brat.
Bardzo chciała namawiać Bruna na skoki przez ognisko, kiedy za plecami usłyszała jakąś rozmowę, a do jej nozdrzy doleciał zapach pieczonych ziemniaków i gulaszu. Momentalnie zaburczało jej w brzuchu, chociaż nie była nawet świadoma tego, że jest głodna. Odwracając się na pięcie, zlokalizowała stoisko, przy którym sprzedawali źródło rozchodzącego się pięknego zapachu, po czym szybko do niego podeszła i wyciągnęła do sprzedawcy rękę z przygotowanymi galeonami.
-Myślisz, że ziemniak bez korzonków przyniesie mi pecha? -Zażartowała po chwili, nawiązując do wcześniejszej rozmowy sprzedawcy z innym czarodziejem i faktu, jakoby właśnie owe korzonki miały przynieść szczęście. Nie czekała jednak na odpowiedź Gryfona, gdyż unoszący się nad talerzykiem zapach skutecznie przerwał jej wszelkie rozmyślania.
Było pyszne. Naprawdę pyszne. Jednak tuż po zjedzeniu całej porcji, Freę naszło na ziewanie, a po chwili musiała przysiąść na pobliskim murku, bo nogi momentalnie odmówiły jej posłuszeństwa, a powieki nagle zdawały się ważyć tonę.
To pewnie ten przeklęty ziemniak bez korzonków.
W jednym momencie pomyślała, że tak oto zepsuła sobie cały wieczór. Po chwili jednak chwila słabości minęła i chociaż lekkie otępienie pozostało, czuła, że może przynajmniej ustać na nogach, a oczy również same jej się już nie zamykają. Wstając, wygładziła niewidzialne zagniecenia na sukience i poprawiła wianek, który (widocznie odrobinę za duży) co chwila wpadał jej do oczu.

@Bruno O. Tarly
Powrót do góry Go down


Loulou Moreau
Loulou Moreau

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Galeony : 835
  Liczba postów : 1048
https://www.czarodzieje.org/t18184-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18218-loulou-m#518183
https://www.czarodzieje.org/t18195-loulou-moreau
https://www.czarodzieje.org/t18299-loulou-moreau-dziennik#520878
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty02.05.20 2:56;

wstążka turkusowy

Zaśmiała się i pokręciła lekko głową, wzruszając jednocześnie ramionami. Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć, bowiem tak naprawdę nie wiedziała, czy inni czarodzieje obchodzą w ten sposób Celtycką Noc. Pierwszy raz spędzała ją poza rodzinnym gronem i nie mogła nadziwić się wielu sprawom.
- Moja rodzina obchodzi to podobnie do mugoli. Co prawda nie podoba się to mojej babci, ale nigdy nie pozwolono mi do niej wyjechać na czas świat, bo wtedy wracało moje rodzeństwo i wszyscy mieliśmy być na miejscu. Pierwszy raz widzę… Magiczne obchody. - odparła, rozglądając się z niemym zachwytem po okolicy. Światełka, ognisko i ta atmosfera pełna magii. Nie miała pewności, bo i tego nie próbowała, ale podejrzewała, że druidzi spalili pewne zioła, przez co wszystko wydawało się tak… swobodne? Nie wiedziała jak to nazwać, ale uśmiech nie schodził jej z twarzy, nawet dostrzegając, że wyprostowane wcześniej włosy, znów zaczynają się lekko skręcać.
Właściwie dobrze, że Victoria nie dostrzegała w tej chwili zachowania Lou. Kanadyjka nie miałaby ochoty rozmawiać na ten temat, ani próbować rozszyfrować samą siebie. Zbyt wiele rzeczy nakładało się na tę relację, a ona nie miała zamiaru jej pogłębiać. Przynajmniej świadomie. Z ulgą za to przyjęła tak swobodne przejście do tematu Fillina. To naprawdę interesowało Gryfonkę, choć nieznacznie się podśmiewała z tak jawnych flirtów. Nie potrafiła powiedzieć co, tak właściwie ją bawiło, ale w pewnym sensie rozumiała prychnięcie Maxa na zaklęciach, kiedy to Ślizgon stracił w oczach Viks.
- No tak, woda… Wybacz aquamenti przy ćwiczeniach, nie wiedziałam wtedy - przeprosiła lekkim tonem, wzruszając ramionami. Nie żałowała tamtego zdarzenia na tyle mocno, żeby mieć problem przeprosić, ale pewnie nie użyłaby tego zaklęcia, wiedząc o fobii blondynki. - Choć miał ciekawy popis, to w sumie… Bronił Boyda, a to się liczy. Wiesz, lojalny i tak dalej - dodała, dostrzegając wspominaną dwójkę w okolicy kręgu. Nie tam, rzeczywiście nie było sensu iść.
Dała się wziąć pod ramię i ruszyła dalej z kuzynką, przyglądając się wszystkiemu, co czym mówiły. Była ciekawa straganu, czując, że z całą pewnością chciałaby się napić. Jednak wzmianka o wianku przekonała ją. Ostatecznie jak można przyjść na obchody Celtyckiej Nocy bez kwiatków?
- Wianek. Zdecydowanie wianek, ale nie jestem pewna, czy będzie się nadawał do czegokolwiek. Próbujesz też, czy zostajesz przy już przyniesionym? - spytała ze śmiechem, idąc w odpowiednim kierunku. Podobał jej się twór Victorii, ale czego innego mogła spodziewać się po Brandonównie? Już wiedziała, że dziewczyna jest bardzo ambitna. Uśmiechnęła się do dziewczyn i kobiet zaplatających swoje kwiaty, po czym sama zaczęła powoli dobierać odpowiednie dla siebie. Wybierała takie, które zwyczajnie jej się podobały, nie mając świadomości, że kwiaty mogą coś więcej oznaczać. Najgorsze jednak było samo plecenie. Co chwilę kwiaty jej się rozplątywały, wypadały z dłoni. W normalnych okolicznościach zirytowałaby się, ale w tej nocy było coś innego. Może rzeczywiście druidzi spalili odpowiednie zioła, aby wszyscy byli dostatecznie rozluźnieni. Przygryzła policzek od środka i ponownie próbowała, aż w końcu się udało. Nie był brzydki i nawet udało się nałożyć go na rondo kapelusza, ale zdecydowanie wianki pozostałych dziewczyn były atrakcyjniejsze.
- Florystką raczej nie zostanę - zaśmiała się, nakładając wianek na kapelusz, a później całość na głowę. Rozłożyła dłonie, jakby chciała się zapytać Victorii, jak wygląda. Próbowała nie rozglądać się po ludziach, nie chcąc znów trafić spojrzeniem na znanego Gryfona, żeby nie popsuć sobie zabawy.

wianek A

@Victoria Brandon
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5410
  Liczba postów : 13183
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty02.05.20 3:31;

ZIEMNIAK: Parzysta <3
Rogi: Baranie

Sophie zdecydowanie podjęła dobrą decyzję nie dotykając kamieni. Kto wie jakie jeszcze cholerstwo mogło się do nich przypałętać. Max miał już wystarczająco pecha dla nich obydwu.
-Będę Cię trzymał od nich z daleka. - Niby się zaśmiał, ale gdyby dziewczynie przyszło do głowy żeby jednak iść się pomacać z głazami, przerzuciłby ją sobie przez ramię i odciągnął na drugi koniec polany.
-No i tu mnie masz. - Rozłożył ręce, jakby właśnie go zdemaskowała. -A skoro odkryłaś już mój niecny plan, to nie muszę się bawić w żadne więcej sztuczki. - Zaśmiał się i ponownie pocałował dziewczynę. Wiedział, że Sophie nie weźmie tego na poważnie, a musiał to zrobić. Czuł, że jeszcze chwila i naprawdę dojdzie do tego, że pogrąży się w szaleństwie.
-Ja tam wolę efekt zaskoczenia. Przecież ten dreszczyk niepewności jest jedną z lepszych rzeczy. - Zaśmiał się, na sugestię, że byłoby mu głupio spytać się o czyjeś prawdziwe zamiary wobec niego. Raczej nie byłby to jego problem.
-Umieram z głodu. Co Ty na to, żeby wypróbować te pieczone ziemniaczki? Miejmy nadzieję, że nie nabawię się od nich kolejnej klątwy. - Zaśmiał się ze swojego życiowego pecha i chwytając Sophie pod ramię ruszyli w stronę straganu. Maxowi chodzenie nie szło najlepiej i wciąż był lekko zaspany. Gdy udało mu się dotrzeć do straganu, zapłacił za posiłek i wziął się za pałaszowanie. Od razu poczuł się jakoś lepiej. Jakby wszystko miało mu się udać, a do tego miał niezwykłą ochotę na tańce.
-A Ty nic nie jesz? Może chcesz kupić jakąś biżuterię? - Zapytał swojej towarzyszki. Rozglądając się po sąsiednich straganach. Sam dla siebie nie widział tam nic ciekawego, ale może Sophie by chciała poprzeglądać to i owo.
-Po zakupach może skoczymy potańczyć? - Nigdy wcześniej nie miał okazji porwać jej do tańca i był ciekaw, jaką partnerką była ślizgonka na parkiecie.
W tym momencie podeszła do nich @Olivia Callahan. Uśmiechnął się szeroko na jej widok. Nie powinien się dziwić, że tutaj przyszła. W końcu prawie cała szkoła przybyła świętować. Gdy gryfonka przywitała się z nim buziakiem w policzek, on odwdzięczył się pocałunkiem w usta. Cholerne mleko nadal działało, a do tego zjedzony przed chwilą ziemniaczek mówił mu, że ma dzisiaj wyjątkowe szczęście i szkoda byłoby z tego nie skorzystać.
-Oliv, jak miło Cię tu widzieć! - Spojrzał na jej wyczekującą minę i od razu zrozumiał, co miała na myśli.
-Soph, to jest Olivia. Olivia Callahan. Oliv, to jest Sophie Sinclair. - Przedstawił sobie dziewczyny. Ślizgonka i gryfonka, ogień i woda. To połączenie mogło być zabójcze. Max był ciekaw, jak dziewczyny się dogadają. Czy w ogóle, jakoś się dogadają.

@Sophie Sinclair

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Aleja ogników - Page 4 QzgSDG8








Aleja ogników - Page 4 Empty


PisanieAleja ogników - Page 4 Empty Re: Aleja ogników  Aleja ogników - Page 4 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Aleja ogników

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 20Strona 4 z 20 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 12 ... 20  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Aleja ogników - Page 4 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Okoliczne tereny
-