Brzeg ciągnie się niemal bez końca. Im bliżej brzegu tym wilgotna trawa powoli ustępuje błotu i mokremu piachu. Fale szkolnego jeziora są niemal niewyczuwalne. W tym miejscu zazwyczaj uczniowie wylegują się na słońcu zaś w zimie niejednokrotnie miłośnicy sportu urządzają sobie jogging.
Autor
Wiadomość
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Kiedy tylko usłyszał o treningu Gryfonów, rzucił wszystko co robił (czyli w sumie nic ważnego) i ruszył nad jezioro; co jak co, ale chęć nakopania Ślizgonom w meczu o zachowanie twarzy była zdecydowanie najlepszą motywacją do ruszenia czterech liter, w innych okolicznościach pewnie aż tak by mu się nie chciało. Po drodze zgarnął ze sobą idącą w podobnym kierunku @Harmony Seaver, a żeby było ciekawiej i produktywniej, jeszcze na Wielkich Schodach zaproponował, by urządzili sobie wyścig na miejsce zbiórki. - Ostatni stawia piwo po treningu!! - zarządził i rzucił się pędem przed siebie, taranując po drodze gromadę spłoszonych pierwszoroczniaków z Hufflepuffu; na brzeg jeziora dotarł oczywiście drugi i prawie bez tchu, bo choć chęci miał sporo, to kondycja niestety momentami szwankowała. - Uszanowanie, pani kapitan... my już... po rozgrzewce - wysapał ledwo żywy do @Ruby Maguire, usiłując złapać oddech gdy dziewczyna zaczęła im tłumaczyć dzisiejsze zadanie. Brzmiało w pytkę, zwłaszcza ryzyko wpadnięcia do wody i zostania wpierdolonym przez kałamarnicę! Wskoczył dziarsko na miotłę i wzbił się w powietrze; leciał raczej wolniej niż szybciej, bo wolał postawić na precyzję w przelatywaniu przez obręcze niż zawrotne tempo. Przyspieszył dopiero kiedy prawie zrównał się z pędzącą przed nim Harmony i zorientował się, że przez pętlę przed nimi zdoła przelecieć tylko jedno. - Nara, trzeba było dać mi wygrać przedtem!! - zawołał do niej, pochylając się nad trzonkiem i znacznie przyspieszając, dzięki czemu w ostatniej chwili przecisnął się przez magiczny okrąg, a dziewczyna za nim... cóż. Wydawało mu się, że usłyszał tylko plusk; zakładał, że ktoś taki jak Remka potrafi świetnie pływać, w przeciwieństwie do niego, ale na wszelki wypadek zwolnił mocniej, żeby zerknąć, czy na pewno się wynurzyła z wody.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Szła spokojnie, a raczej spokojnie jak na nią – czyli przeskakując z nogi na nogę, na trening. Po ostatnim meczu z Puchonami chciała się wykazać. Mogła lubić Ślizgonów prywatnie, ale na boisku chciała ich zmiażdżyć! Albo raczej, żeby Gryfońscy pałkarze ich miażdżyli, kiedy ona goniła za zniczem. Musiała poćwiczyć nagłe przyspieszanie i manewry, nie zamierzała przegrać ani z zielonymi, ani z Roycem na swojej pozycji. Myślała o tysiącu sposobów na wielkie, piękne zwycięstwo, gdy z myśli wyrwał ją @Ricky McGill i to w dodatku ruszając tak z zaskoczenia! - EJ! Ty oszuście! – krzyknęła za nim ze śmiechem i oczywiście, że puściła się pędem, nadrabiając krótkie nóżki całą zawziętością i kondycją. – Lepiej już wyciągaj portfel! – zaśmiała się głośno, jeszcze przyśpieszając. Czy pożałuje tego sprintu na treningu? Najprawdopodobniej. Ale co piwo to jej. - Dzień dobry pani kapitan! – rzuciła wesoło do @Ruby Maguire i z podskokiem stanęła wręcz teatralnie na baczność, zaraz śmiejąc się sama z siebie i przy okazji z kumpla. – Tak! Dbamy o formę – prychnęła. - Milo! Jesteś! – zawołała też od razu do @Milo E. S. Seaver gdy go zobaczyła. – Gotowy na wpierdol? – uniosła na niego złośliwie brew, szczerząc się lisio. Jeżeli ktoś miał wpadać do jeziora, to na pewno nie ona. Przynajmniej tak się jej wydawało, dopóki nie zaczęła się ścigać z Ryśkiem. Widziała, jak obręcz się zmniejszała i wydawało jej się, że uda się jej ominąć chłopaka. Przecież leciała szybciej, prawda? Błąd, bo ten w ostatnim momencie jak wypruł, tak jedyne co jej zostało to uderzyć w brzeg obręczy i spaść z głośnym pluskiem do wody. - Po moim trupie! Jeszcze mnie kałamarnica nie wpierdoliła! – krzyknęła bojowo i z głośnym śmiechem wskoczyła z powrotem na miotłę, zaiwaniając ile fabryka w witkach dała. Nie ma opcji, że po takiej nieproszonej kąpieli da Ryśkowi dolecieć pierwszemu. Pochyliła się mocniej na miotle, już miała przelecieć przez obręcz, gdy ta nagle zmieniła się w czarną! - Nie znowu! – zakwiliła, wiedziała, że nie wyhamuje, więc zamiast tego wywinęła dzikiego precla i zakręciła jak rasowy wyścigowiec do kolejnej pętli. – Łyso ci teraz?! – wystawiła język, przelatując obok Ryśka i wyprzedzając go do mety. Jeżeli miały dziś w ruch pójść tłuczki, już wiedziała komu odpłaci się pięknym za nadobne… Po przyjacielsku, oczywiście.
Fitzroy Baxter
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 187
C. szczególne : kolczyki w uszach, skóry i dresiki, platynowe, czasem różowe włosy
Kiedy tylko wychodzę ze szkoły, od razu wsiadam na miotłę, bo przecież nie będę jak ostatni frajer lazł przez całe błonia w samotności! Szczególnie, że chyba byłem spóźniony. Dzięki temu, że jestem taki sprytny udało mi się wyprzedzić biegnących dziko Ryśka i Remigiusza, do których pomachałem tylko z góry. - Hej Ruby - krzyczę kiedy ląduję naprzeciwko dziewczyny i gładzę niepotrzebnie swoje bardzo krótkie, dziś różowe, włosy. - Ej, słucham myślę, że powinniśmy mieć maczing oufity albo coś maczing jeśli ciuszki to zbyt duży problem... mówię o celtyckiej oczywiście- zagaduję wesoło, najwryaźniej znacznie bardziej podniecony wizją wspólnego wyjścia na chlanie niż treningiem. Chciałbym porozmawiać o tym więcej, ale moja przyjaciółka już wysyła nas na latanie nad wodę. - Serio, przemyśl to - wtrącam jeszcze zaaferowany po czym wskakuję na miotłę. Chcę szybko się z tym uporać i iść na kolejny etap treningu, ale utrudnia mi to... Ryszard, który wygłupia się nieustannie z Remy. Śmigają tak prędko i nieostrożnie, że wpieprza się na mnie jak przelatywaliśmy przez koło, a ja nagle spadam z miotły i ląduję w jeziorze. Woda nie jest przyjemnie ciepła, ani miła, ani nic i nie mam pojęcia gdzie moja miotła. - RYSIEK, ZAPIERDOLE CIĘ! - krzyczę do ziomka kiedy wynurzam się i kaszlę jak pojebany. - RUBSON GDZIE MIOTŁA? - drę się dla odmiany do kapitanki, żeby przybliżyła mi zaklęciem moją miotłę. Przez to wszystko jestem bardzo styrany, mokry i na szarym końcu całego wyścigu. Takie to życie dobrych chłopaków.
______________________
flying isn’t dangerous; crashing is
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Chichotała sobie, patrząc jak wpadają po kolei do wody i aż lżej jej się na sercu zrobiło z tego wszystkiego. Nie miała najlepszych tygodni, ale wiedziała, że musiała w końcu wrócić do swojej małej normalności. Zorganizowanie treningu jej w tym zdecydowanie pomagało, pozwalało zapomnieć trochę o tych wielkich problemach i innych rzeczach. To było miłe. — Ja mam białą kieckę i trampki, zróbmy coś z włosami — powiedziała do Fitza, zerkając sobie na jego różowy łeb i jakoś nie sądząc, że jej odmówi. Może jej powrotem do bycia sobą będzie zmiana koloru włosów, kiedyś robiła to częściej, ostatnio nie miała czasu, więc tkwiła ze swoim nudnym, naturalnym brązowym. Jedyne co z nimi zrobiła, to trochę ścięła, żeby jej nie przeszkadzały i przestały ją aż tak wkurzać. Plan był dobry, ale teraz nie mogła ich dobrze związać, a grzywka właziła jej w oczy, więc wyszło jak zawsze. Obserwowała sobie jak pluskają w zimną wodę i pomagała się wydostać, kiedy było trzeba. Chyba będzie musiała im zafundować eliksiry pieprzowe po tym wszystkim, ale za to ile zabawy przy tym było. Przywołała też miotłę Fitza i posłała ją w jego kierunku. — Dobra mordy moje! Teraz będziecie rzucać przez pętle, które będą to utrudniać. Wiadomo im więcej pętli zaliczycie, tym lepiej! — powiedziała i zaczarowała pętle tak, by teraz już nie zmieniały kolorów, a utrudniały rzuty.
Etap 2 Ruchome schody to koszmar każdego ucznia, ale teraz musicie zmierzyć się z ruchomymi obręczami. Zadaniem jest przerzucić kafla albo odbić tłuczka (losowanie niżej) przez jak największą ilość obręczy, które albo ruszają się góra-dół, na boki, albo nagle się zmniejszają, utrudniając cel i inne takie (wszystko niżej jest).
Najpierw rzut k6 na to co przerzucasz: ● parzysta – rzucasz kaflem ● nieparzysta – odbijasz tłuczka
Kolejny rzut k6 to ilość obręczy, przez które przerzucasz (max pętli to 6 właśnie, więc wiecie też od razu przez ile nie udało się przerzucić). Na każde oczko, które wyrzucisz rzucasz jeszcze jedną k6 na to co się stało z obręczą.
Co się dzieje z obręczą? 1 – pętla się zmniejsza, szybko zanim będzie zbyt mała na piłkę! 2 – łatwiutko, w końcu pętla się powiększyła, więc trafienie to bułka z masłem. 3 – pętla nagle zaczyna się kręcić wokół swoje osi, co znacznie utrudnia zadanie, ale co to dla ciebie! 4 – pętla raz jest w górze, raz na dole, jak głowy tych psów w samochodach. 5 – pętla przed tobą nagle zaczyna poruszać się w prawo i w lewo. 6 – tak się skupiasz, że aż nie zauważasz zmniejszonej pętli na swojej drodze, a ta się nagle powiększa kiedy lecisz obok co sprawia, że wpadasz do wody i masz całe mokre gacie.
● Za każde 10pkt z GM możecie sobie przerzucić dowolną kostkę. ● @Milo E. S. Seaver może sobie wybrać czy rzuca kafla czy tłuczka, bo był najszybszy w poprzednim etapie. ● Jeśli wylosowałeś tłuczka i jesteś w spisie pałkarzem – masz dodatkowy przerzut na kolejne kostki. To samo tyczy się osób, które wylosowały kafla i w spisie są ścigającymi.
Jeśli jeszcze ktoś z @gryffindor chce dołączyć to zapraszam!! Termin pisania: 9.06.23 końca dnia!
Zsabotowanie Remy na niewiele mu się zdało, bo ostatecznie dziewczyna i tak śmignęła obok, nieprzejęta niespodziewaną kąpielą i wyprzedziła go o całkiem spory kawałek. Ryszard jednak uznał, że spychanie ludzi do wody to świetna zabawa i sprytnie zaraz zrobił to samo Fitzowi; odlatując, reechotał pod nosem, bardzo z siebie zadowolony, i odkrzyknął ziomkowi że chuja mu zrobi, bo jest zwinny i gibki. Dzięki tym figlom również w drugiej części treningu nadal było mu bardzo wesoło, niestety nie wpływało to korzystnie na jego skupienie i celność. Spektakularnie trafił aż w jedną z sześciu obręczy. Za każdym razem był dosyć blisko, ale jednak niewystarczająco; wycelował co prawda taką trudną, bo obracającą się wokół własnej osi, ale wciąż - poszło mu dosyć marnie. A jak na ścigającego szkolnej drużyny to wręcz beznadziejnie! Bardziej go to rozbawiło niż zmartwiło, w końcu to był tylko trening a nie mecz. Podczas starcia ze Ślizgonami na pewno pójdzie mu lepiej... Chyba. - Jak postanowisz mnie wyjebać na ławkę rezerwowych to nie będę chował urazy - rzucił do Ruby ze śmiechem kiedy już wylądował, chociaż miał nadzieję że ostatecznie do tego nie dojdzie, bo chociaż drużyna nie była dla niego jakimś życiowym priorytetem to bardzo lubił adrenalinę towarzyszącą szkolnym rozgrywkom.
Fitzroy Baxter
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 187
C. szczególne : kolczyki w uszach, skóry i dresiki, platynowe, czasem różowe włosy
- Ruby to jedne z najmądrzejszych pomysłów na jakie wpadłaś - stwierdzam na jej propozycje na temat włosów z pełną powagą. - Na szczęście jestem fryzjerem roku, gdybym nie był wytrawnym sportowcem rozważałbym karierę magicznego barbera! Takiego co tylko koloruje włosy zaklęciami - paplam sobie w najlepsze i do naszej kapitanki kiedy patrzę jak frajerzy wpadają do wody i latają jak pokraki. A potem sam wpadłem. Całe szczęście, że Rubson prędko mi podaje miotłę! A Ryśkowi kiedyś tam się odwdzięczę kiedy nie będzie się kompletnie tego spodziewał! Póki co nadchodzi drugi etap, więc oczywiście łapię za pałkę, bo nie będę bawił się w rzucanie kaflem. Ryszardowi, który był przede mną poszło bardzo średnio, aż klepię go po plecach i mówię dobra robota, dość ironicznie. Wsiadam więc na miotłę i próbuję trafić w pętle. Większość na które trafiam ruszają się jak szalone to w prawo to w lewo, więc tylko wrodzony refleks pałkarza przekazywany z Baxtera na Baxtera sprawia, że udaje mi się trafić do pętel. Nawet ta która wydawała się zmniejszać w bardzo szybkim tempie nie umknęła przede mną, a na końcu trafiam nawet jakąś kręcącą się wokół własnej osi. Co prawda powinienem trafić o te dwa cele więcej, ale i tak nie poszło mi źle na tle drużyny.
______________________
flying isn’t dangerous; crashing is
Eugene 'Jinx' Queen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Trening. Myśl przychodzi mi do głowy dość niespodziewanie. Chociaż tak naprawdę czy to takie dziwne, że podświadomie szukam ucieczki od koszmarnego zadania z astronomii nad którym głowię się już dobre dwadzieścia minut - czyli bardzo długo jak na standardy mojego skupienia? W ostatnim czasie i tak moja cierpliwość wzrosła, jako że Holly wymusiła na mnie obietnicę, że postaram się zakończyć rok szkolny z przyzwoitymi ocenami. A umówmy się, nie jest łatwo nadrobić dziewięć miesięcy w dwa tygodnie. Myślę że jednak widać po mnie starania - zdecydowanie w ostatnim czasie ograniczyłem wyjścia towarzyskie, na czym cierpiał mu dobrostan psychiczny. Z trzaskiem zamykam zatem podręcznik z pracą domową wewnątrz. Nie mam już szans zdążyć na początek treningu, ale mam nadzieję, że Gryfoni tak szybko z mioteł nie pospadają, żebym nie mógł dołączyć wcale. Zaklęciem przywołuję sobie Varapidosa, by nie trwonić czasu na coś tak bezsensownego jak chodzenie i przy okazji rozgrzać się od razu w powietrzu. - Hej! Przygarniesz jeszcze jednego zbłąkanego Gryfona? - krzyczę do @Ruby Maguire, szczerząc się wesoło i wyciągając rękę, aby mi rzuciła kafla czy tam pałkę, co tam miała akurat pod ręką. Pałka nie jest może dla mnie najbardziej naturalna, ale przecież gracz powinien być względnie wszechstronny. Mam wyjątkowo dużo energii, więc czymże są dla mnie pętle ruszajace się na boki czy w górę i dół. Jedna z pętli nawet sama się powiększa, gdy rzucam w jej stronę, co kwituję prychnięciem. Magiczne obręcze jakby słyszały, że je lekceważę, bo kolejna już zaczyna kręcić się wokół własnej osi, ale i w nią trafiam. Napięcie w brzuchu wzrasta przez presję, że został mi ostatni rzut i tak mocno się na nim skupiam, że czuję, a nie zauważam, że nagle zostaję wybity przez powiększającą się pętlę. Szarpię miotłą, przez co z dużą prędkością uderzam w taflę wody. Strach nie zdążył mnie oblecieć, więc nie kończy się na przemokniętych gaciach z mojej winy - wyczuwam dno i szybko unoszę się na miotle znów wyżej. - Przyznaj, że zostałaś kapitanem tylko po to, żeby nas nokautować - zarzucam przyjaciółce ze śmiechem, gdy mogę wylądować już obok niej.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Skoro kąpiel w jeziorze miała za sobą dzięki Ricky’emu, co więcej gorszego i nieplanowanego na treningu mogło się wydarzyć? Tłuczek. Ryzyko drugiego lądowania w jeziorze, tylko że tym razem po spotkaniu z tłuczkiem. Trzymała niepewnie pałkę w dłoniach i przez chwilę powątpiewała w swoje życiowe decyzje. Słowo klucz – przez chwilę. Uwielbiała grać w quidditcha i chociaż najukochańszą z ukochanych jego częścią była dla niej gra na szukajce, pod koniec dnia trening był treningiem, a nowe doświadczenia fantastyczną zabawą! Plus przecież na ostatnim treningu tak dobrze poszło jej rzucanie kaflem! Na pewno odbijanie tłuczka nie może być trudnie… - Na Merlina! – pisnęła, uchylając się przed nadlatującą piłką zagłady. – Przepraszam! To instynktownie z przyzwyczajenia! Następną odbiję! – krzyknęła do @Ruby Maguire, zaraz śmiejąc się sama z siebie. Była naprawdę najmniej odpowiednią osobą do odbijania tłuczków, malutka i drobniutka nie sprawiała wrażenia, jakby była w stanie przekierować piłkę do pętli. Nie były to błędne pozory. Zgranie uderzenia z nadlatującym tłuczkiem to jedno, były zwinna i bardzo dobry refleks. Dołożyć do tego siłę? Może, gdyby miała piłkę kopnąć a nie odbić, ale miała rączki jak patyki i naprawdę powodem do świętowania było po prostu odbicie tego nieszczęsnego narzędzia tortur i nie oberwanie nim. Co nie znaczyło, że się nie starała. Remy wkładała sto dwadzieścia procent z siebie we wszystko co robiła. Z każdym uderzeniem starała się dostosować swoją siłę, wyczuć lepiej i zamach i samego tłuczka. I obserwować ruchy pętli. Aż w końcu się udało! Wypatrzyła pętlę, gdy piłka na nią leciała, właściwie się ustawiła i uderzyła z całej siły, dodatkowo z rozpędu na miotle, żeby nadać tłuczkowi większej prędkości, bo widziała, że koło się zmniejszało. Trafiła! I nawet jeżeli było to tylko jedno trafienie, to po wszystkich swoich próbach naprawdę była zadowolona, że udało jej się to wyczuć.
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
— Pytasz dzika czy sra w lesie — wyszczerzyła się do @Eugene 'Jinx' Queen, ciesząc się, że dotarł. Ostatnio wszyscy mieli jakiś dziwny czas i gubili się we własnych rzeczywistościach. Siedziała na swojej miotle chichrając się z przyjaciół z drużyny, którzy co chwila wpadali do wody. No zdecydowanie musieli popracować na koordynacją, bo prawie wszyscy mieli mokre gacie. Czuła z tego powodu niezdrową satysfakcję i radość, której nie czuła od dłuższego czasu. Była więc zadowolona, że zorganizowała ten trening, spędzanie czasu z przyjaciółmi wychodziło jej na dobre. — Dzięki za obecność! — rzuciła do swojej drużyny, kiedy już ogłosiła koniec treningu — Widzimy się na meczu i mam nadzieję, że porządnie skopiemy dupska ślizgonom! Harmonijka, liczymy na ciebie oczywiście — powiedziała, mrugając do @Harmony Seaver i machnęła różdżką, by pętle poznikały z powietrza i zabrała się za pakowanie kafli, tłuczków i pałek.
|zt wszyscy
______________________
without fear there cannot be courage
Emily Evans
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 150
C. szczególne : pełne usta, oczy zielone, włosy niemal czarne
Przyszła pierwsza! Znaczy, miała taką głęboką nadzieję, bo bardzo lubiła te zajęcia, także specjalnie też ubrała strój sportowy, tak jak prosił profesor. Możliwe, że przyszła tutaj parę minut przed rozpoczęciem zajęć, ale to nic nie szkodzi, mogła sobie znaleźć odpowiednie miejsce, aby sobie usiąść na ziemi i popatrzeć jak schodzi się reszta uczniów. Już niemal zapomniała jak się gra w siatkówkę! Przez te wszystkie zaklęcia to niemal głowa jej odpadła, a tak będzie mogła wyluzować się przy zwykłym fizycznym sporcie.
Nie jestem fanem miotlarstwa, ale ogólnie rozumiany sport jest mi bardzo bliski – jak mogłoby być inaczej? Dlatego kiedy tylko dowiedziałem się, że na zajęciach z mugoloznawstwa zostanie poruszony temat mugolskiego sportu, i że najprawdopodobniej będziemy mogli rozegrać mecz, wiedziałem, że nie może mnie tu zabraknąć. Z samymi mugolami nie miałem wiele do czynienia i wcale nie palę się do tego, żeby cokolwiek w tej kwestii zmieniać, właściwie wcale nie zamierzałem chodzić na te zajęcia, skoro były nieobowiązkowe. Całe życie mieszkałem w magicznej części Moskwy, a do nauki w Durmstrangu nie dopuszczano nikogo, kto nie mógł się poszczycić chociaż połowiczną czystością krwi. Cała moja styczność z mugolami jest związana z baletem, wtedy zaś nie było czasu na poznawanie obcej mi kultury. Biorąc to wszystko pod uwagę, sam nie wiem, jakie powinny towarzyszyć mi emocje względem tej lekcji, trochę obawiam się, że wyjdę na głupca – no ale idąc do Hogwartu, obiecałem sobie próbować wszystkiego co nowe, więc nie uciekam, a wręcz przeciwnie, stawiam się na piaszczystej plaży jako jeden z pierwszych, zatrzymując się niedaleko @Emily Evans. — Lekcja mugoloznawstwa to tutaj? Ja dobrze trafił? — upewniam się, bo choć rozstawiona tu siatka może być poszlaką, to wcale nie daje mi pewności. Nie wiem, na czym polega ten sport, podobnie jak nie wiem, w jaki sposób spędza się czas w Hogwarcie. Może była to stała część wyposażenia tego miejsca? Kiedy wiem już na pewno, że jestem w dobrym miejscu, czując, że słońce niezwykle przyjemnie grzeje, rozpinam i zdejmuję ślizgońską bluzę, pozostając w dresach i czarnym podkoszulku. Nie lubię, kiedy coś krępuje moje ruchy, a jestem przyzwyczajony do chłodniejszych temperatur – w Moskwie o tej porze roku nie mógłbym już sobie na to pozwolić. Postanawiam delikatnie się porozciągać, bo bez względu na to, co i jak intensywnie będziemy robić, nie chciałbym przez zwykłą głupotę zrobić sobie krzywdę.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Widząc ogłoszenie o zajęciach z siatkówki, nie mogłam przeoczyć tej okazji. Mugolski świat posiadał znacznie więcej dyscyplin sportowych niż czarodzieje. Lubiłam Quidditch, jednak ciągłe gadanie tylko on nim bywało nudne. Ubrałam się w strój sportowy, który miałam przeznaczony do ćwiczeń i biegania. Związałam włosy w kucyk, żeby mi nie przeszkadzały, przy okazji wypróbowując sposób wiązania samymi włosami. Pomimo swojej zapalczywości, nie byłam pierwszą osobą, która znalazła się nad jeziorem. Uniosłam nieco brew, dostrzegając innych uczniów, po czym prześledziłam swoją drogę z dormitorium, zastanawiając się, czy nie zajęło mi to więcej czasu, niż planowałam. Po chwili namysłu wzruszyłam ramionami sama do siebie, bo w sumie nie było to jakieś ważne. - Cześć. - rzuciłam do zebranych, co by nie wyjść na derpa.
Emily Evans
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 150
C. szczególne : pełne usta, oczy zielone, włosy niemal czarne
Emilly podniosła wzrok do góry gdy padło pytanie skierowane w jej stronę, zamrugała, jakby zastanawiała się, czy ktoś faktycznie się o coś ją pyta. - Tak to tutaj - odpowiedziała z niepewnym uśmiechem skierowanym w stronę @Daniil Egorov po czym nieco spięła się nieświadoma tego, że ktoś będzie ją tutaj zagadywał, jakoś tego nie przewidziała w swoim scenariuszu w głowie. Także czym prędzej odwróciła wzrok gdzieś w bok, a następnie wzięła się za lekką rozgrzewkę nóg oraz rąk tak, aby później nie miała żadnych skurcz w mięśniach. Miała nadzieję, że robi to poprawnie, bo nie pamiętała kiedy ostatni raz uprawiała ten sport.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
- Oli mówię ci, będzie zajebiście! – wyszczebiotała, ciągnąc młodszego @Oliver Blair pod rękę prosto na brzeg rzeki. – Z bratem i tata graliśmy czasem na wyjazdach w plażówkę! W Brazylii! Było super to jest tak świetna zabawa! No choooodź! – pociągnęła go mocniej, wcale się nie przejmując, że była dużo mniejsza ani tym, że mógł się wywalić, była to sprawa ważniejsza, w końcu mogła chodzić na zajęcia! – Przysięgam, jak ci się nie spodoba będę ci miesiąc łyżwy polerować! I z takim zapewnieniem, ćwierkając o tym, jak zajebista siatkówka jest, pędziła na zajęcia, nie chcąc się spóźnić ani pół minuty. Sporty kochała całym sercem i mimo że była mała, waleczna była jak lew i miała zamiar poszaleć na tym boisku. No i nie musiała łazić w mundurku! A to wartość dodana do zajęć. Zamiast niego postawiła na wygodny strój sportowy, w jakim normalnie trenowała na lodzie, legginsy, stanik sportowy, koszulka i bluza w razie jakby co. Oczywiście poszła też w typowych dla tańca i łyżwiarstwa ocieplaczach na nogi, o ścięgna trzeba było dbać, miała tylko jedne i miały jej jeszcze posłużyć jej długo do skoków. Wpadła na tę plażę jak burza, ciągnąc Merlina ducha winnego Oliego, już coś paplając o tym, że idzie na libero, kiedy, dosłownie, zatrzymała się w pół kroku, przyglądając się jak jakiś pointer @Daniil Egorov. Gdyby nie reszta pamięci o czymś takim jak kultura i kurtuazja, wystawiłaby na niego palec i powiedziała „ty!”, zamiast tego po prostu się gapiła, kalkulując w głowie czy właśnie stanęła przed tancerzem. I to nie zwyczajnym tancerzem. Cała jego postura, to jak trzymał pion, jak jego ciało się zachowywało… No z niczym nie dało się tego pomylić, wiedziała, bo sama codziennie spędzała tyle czasu na słuchaniu uwag co do swojej techniki, że niewątpliwie on musiał znać tę właściwą. Nie było innego wytłumaczenia. Więc zrobiła to, co robiła najlepiej – uśmiechnęła się tym swoim firmowym, promiennym SeaverSmile i podeszła do chłopaka. - Hej! Ile punktów dostanę za zgadnięcie, że jesteś tutaj nowy? – zachichotała, wyciągając rękę do chłopaka. – Harmony Seaver! – wyćwierkała i mimo pogodnego tonu i nieznikającego uśmiechu, uważnie się mu przyglądała, była naprawdę i szczerze zaciekawiona.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Doszły go słuchy, że w końcu miało się dziać coś ciekawego na lekcjach, więc postanowił nie czekać i udać się nad brzeg jeziora. Uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy zobaczył przed sobą boisko do siatkówki. -No i to ja rozumiem. - Powiedział do siebie, szeroko się szczerząc. Zauważył kilka znajomych twarzy w tłumie i już sięgał po paczkę szlugów, by sobie przed lekcją zapalić, gdy przypomniał sobie, że przecież w Hogwarcie to największe przestępstwo świata. Westchnął więc tylko i przysiadł nad brzegiem jeziora, wyciągając podarowany mu przez Nicholasa notatnik, żeby jeszcze trochę posiedzieć nad projektem, który ostatnio zawracał mu głowę, zanim lekcja się rozpocznie. W gębie mielił oczywiście listek mandragory, z którym ostatnio się nie rozstawał.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Widząc boisko do siatkówki Wacek ino zrobił szerokie oczy, gdyż wypadało mu umieć grać we wspomniany sport. Głównie dlatego, że jego rodacy robacy byli mistrzami świata w siatkówkę. Zresztą jego rodaczki również stanowiły siatkarską elitę, więc tak w sumie to siatę miał we krwi. No, ale pomijając fakt, że Wacław ze sportem miał się tak samo jak z lataniem na miotle (czyli bardzo, bardzo, bardzo na bakier) to powiedzmy, że miał się ze sportem tak jak z zaklęciami - wielce tragiczne. Niemniej skoro okoliczności były sprzyjające, skoro mieli plaże i skoro ostatnie promienie słoneczne dotykały odzianych uczniów Hogwartu - Wacek postanowił wyjść temu na przeciw (wszak nie po to też smaruje się codziennie rano eliksirem SPF75), aby nie zdjąć koszulki i nie rozpocząć przygotowań do sportu (obrzydliwe swoją drogą) w najlepszy znany sposób ludzkości. Czyli będąc shirtless. Może to nadgorliwość, a może to wspomnienia z Wietnamu z mugolskiej szkoły, a granie w siatkówkę zdawało się częścią pewnej kultury wf-u. Zaraz obok grania w gałę. - Czy my już gramy, czy będziemy czekać na profesora? - Krzyknął w eter, bo przygotował się i zabrał własną piłkę. Możemy nawet śmiało stwierdzić, że polska piłka do prawie polskiego sportu to idealny zestaw na taki dzień.
Mam wrażenie, że tylko wystraszyłem tę dziewczynę, więc wzdycham sobie cichutko, bo jak na razie wszelkie moje próby nawiązania kontaktu z kimkolwiek w tej szkole idą mi raczej słabo, gdzie „raczej” to łagodne określenie, którym zwykłem poprawiać sobie humor. Może robię coś nie tak? Może pochrzaniłem coś z angielskim? ...A może tylko sobie wmawiam? W końcu uzyskałem odpowiedź na moje pytanie. Staram się nie martwić tym za bardzo, chociaż spodziewam się, że ta interakcja wróci do mnie w którąś bezsenną noc, kiedy będę patrzeć się w sufit i rozważać wszystkie głupoty, jakie do tej pory zrobiłem i powiedziałem. Mózg ludzki to wspaniałe narzędzie. Narzędzie autodestrukcji uderzające w momencie, kiedy jesteśmy najbardziej bezbronni. Świadom, że i tak nie mam na to najmniejszego wpływu, tym bardziej przykładam się do właściwej rozgrzewki, wprowadzanie mięśni w ruch pomaga mi całkowicie zresetować myśli, odciągnąć je od nieprzyjemnych tematów i skierować w tę stronę, w którą tylko chciałem. Przez ten krótki moment właściwie nie ma mnie na tej plaży, nie dociera do mnie, że ktoś się na mnie patrzy i ledwo dotarło, że ktoś coś do mnie mówi. Otwieram oczy i patrzę na @Harmony Seaver dość skonsternowany, ale szybko nadrabiam to uśmiechem. Mówi tak szybko i entuzjastycznie, że rozumiem tylko „jesteś nowy” i to, że mi się przedstawia, postanawiam więc zacząć od końca, żeby nie wyjść na kompletną niemotę. Przedstawić się umiem bez problemu, a przynajmniej kupię sobie czas na zastanowienie się, jak przetłumaczyć swoje słowa. — Egorov, Daniil — przedstawiam się z wyraźnym zaśpiewem, bo tak właśnie przez całe życie wypowiadałem swoje imię i nie umiem inaczej. Zresztą wcale nie chcę. Łagodnie ściskam jej dłoń i nieco skłaniam się w jej stronę. Po krótkiej chwili dociera do mnie, że tutaj nazwisko raczej podaje się jako drugie, więc chyba udało mi się skopać nawet i to. Śmieję się sam z siebie. — To znaczy Daniil Egorov. Daniil to imię — prostuję chaotycznie i z rozbawieniem. Ściskam również dłoń @Oliver Blair, bo choć nie on mnie zaczepił, to nie zamierzam ignorować jego obecności. — Teraz to ja cię już nie oszukam, że ja nie nowy. Ale ja dumał, że chociaż jak jestem cicho to tego nie widać — wzdycham ciężko, teatralnie i rozkładam bezradnie ręce w poddańczym geście. Cieszę się, że w końcu mam się do kogo odezwać, są momenty, kiedy czuję się tutaj nawet bardziej samotny, niż bywało to w domu. — Graliście już kiedyś w tę... — marszczę brwi, bo nie tylko słowo jest angielskie, ale też zupełnie mi obce — szatkówkę? — strzelam w końcu i chyba jestem całkiem blisko.
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Naprawdę nie miała pojęcia czemu pchała się na kolejną lekcję mugoloznawstwa skoro poprzednia z pewnością nie należała do najlepszych w jej wykonaniu. Wciąż jednak mogła się łudzić, że tym razem będzie inaczej i nie zrobi z siebie kompletnej sieroty. Przynajmniej tym razem nie chodziło o fantomy, które były dotknięte różnymi mugolskimi chorobami. Tym razem mieli się zająć czymś zupełnie innym. Dlatego właśnie znajdowała się teraz nad brzegiem jeziora, czekając na to, aż lekcja się rozpocznie i zastanawiając się czy na pewno zrobiła dobrze, że po raz kolejny miała ze sobą Faust. Co prawda pyton uwielbiał dotrzymywać jej towarzystwa, ale niektóre lekcje nie były aż tak przyjazne dla różnego rodzaju pupili. No, ale przynajmniej znajdowali się na świeżym powietrzu i jeśli tylko wąż będzie tego chciał to będzie mógł odpełznąć w dowolnym kierunku i zająć się badaniem tego, co też znajdowało się u brzegu jeziora zamiast towarzyszyć Ślizgonce na każdym kroku.
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Za nim wychodzi na lekcje, przegląda się w lustrze. Długo nie zastanawiała się nad sportowym ubraniem, kiedy padło słowo siatkówka. Jedynie co w jej głowie rozbrzmiało to wizja czarnych legginsów, a także niebieskiej koszulki na krótki rękaw, tak dla podkreślenia wizerunku swojego domu, ale co tam kolor sięga po różdżkę do czarowując godło Roweny Ravenclaw niczym prawdziwa krukonka. Długie włosy, kąpiące się w lekkim odcieniu rdzy, wiąże w kucyk. Nadal nie może uwierzyć, że świat magii zaoferuje jej mugolska grę, na sto procent bezpieczniejszą niż Quidditch czy lekcje latania z profesorem Walshem. Chociaż musi przyznać, że dobrze ją poskładał to... Łamanie kości nie powinno być normalne. Wspomnieniami wraca na chwile do murów niemagicznej placówki, w której się uczyła, tam złamanie kości traktowane, było dramatycznie, wzywany ambulans i pół szkoły wiedziało o tym, kto, a także, w jakim miejscu ucierpiał. Tutaj to nic, zdążyła się przyzwyczaić; oprócz do bólu, zawsze tak samo bolało. Pojawia się na polanie, szukając swojego ulubionego profesora, chociaż każdego tu kocha to jednak to Scrivenshaft swoim entuzjazmem i podejściem kradnie jej serce — jeszcze go nie ma. Wacław dzierży piłkę w dziwnie takich patriotycznych barwach, chce do niego podejść, zagadać to przyjemny facet, lecz jej uwagę zwraca @Mina Hawthorne, której towarzyszy wąż, ale nie taki zwykły a pyton. - Oh śliczny jest, jak ma na imię? Też chciałam, ale tato powiedział, że to dziwne i mogę wystraszyć swoich rówieśników. - Z pewnością dla mugolów to jest dziwne, ale nie dla wężoustych.
Saskia Larson
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy oraz charakterystyczny pierścionek z lisem na lewej dłoni.
Będąc studentem ostatniego roku ma się w sobie odrobinę desperacji. W końcu jedną stopą stoi się już w bagnie zwanym dorosłością, więc chce się korzystać z tych wszelakich atrakcji, jakie zapewnia szkoła. Nawet jeśli wiąże się to z graniem w coś, o co musiała podpytać znajomych bardziej obeznanych z mugolską kulturą: dowiedziała się, że siatkówka to takie coś, że się na plaży piłkę odbija, a punkty zdobywa się, jeśli druga drużyna nie jest zbyt umiejętna w łapaniu. Czy brzmiało to kusząco? Niezbyt - i właśnie z tego powodu, przekornie maszerowała przez błonia, kierując się ku jezioru. Zwykle się do niego niego, jeśli nie musiała, unikając wszelkich zbiorników wodnych, ale rozsądek podpowiadał jej, że istnieje niewielkie prawdopodobieństwo tego, by w trakcie lekcji jakiś tryton złapie ją za kostkę i wciągnie w głębiny. Na czymś, co można byłoby z przymrużeniem oka traktować za plażę, czekała już spora grupka osób. Akurat stanęła obok @Wacław Wodzirej, a chłop wyraźnie się palił, co by już piłę poodbijać: — To co, jakaś rozgrzewka? — zerknęła na niego, potem na jego klatę na której można było policzyć włosy (trzy) i uznała, że chyba mieli wspólne źródło wiedzy o preferowanym odzieniu, więc sama też rozpięła bluzę, zsuwając ją z ramion i rzucając w bok na trawę. Pod nią miała tylko górę od stroju kąpielowego, która nieco zabawnie wyglądała w kontraście do spódniczki od mundurka, ale uznała, że na pokazywanie majtek to już za chłodno było. Postanowiła porobić ramionami okręgi, co by się porozciągać i poudawać, że wie co nieco o sporcie.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Towarzystwo zawsze jest bardziej niż mile widziane, także Wacław niezmiernie się ucieszył z towarzystwa jakże wesołej Krukonki, która w ładnej główce miała milion wiedzy na temat sportu. Chociażby Puchon zapomniał, że istnieje coś takiego jak rozgrzewka, a co za nią idzie kontuzja. Czemu? Gdyż do jego ulubionych czynności fizycznych rozgrzewało się grą wstępną a nie jakimś śmiesznym rozciąganiem. Chociaż, jeśli chcemy coś robić zawodowo to rozciągniętym warto być! (Potwierdzone info). - Rozgrzewka brzmi tak rozsądnie - rzucił bez namysłu, a w głosie nie zdawał się być przekonanym. Pamiętał jak w mugolskiej szkole prowadzenie rozgrzewki na lekcjach tortur fizycznych wiązało się z wielkim zobowiązaniem bez pokrycia. Jeszcze wszyscy patrzyli na ciebie krytycznie, aby tylko nie wykonać ćwiczenia, którego nie lubią... Tak wygląda Piekło - jest ono prowadzeniem rozgrzewki na wfie. - Robię to tylko dlatego, że nie chcę trafić do skrzydła szpitalnego - oznajmił @Saskia Larson, szukając w sobie dobrej energii. O nią zdawało się być średnio trudno. Zaczął robić dziwne rzeczy, które miały mu rozgrzać stawy. Chociażby Wacek starał się schylić w dół, co wyglądało jak nieudolna próba skoczenia w dno przepaści z wysokości krawężnika. - Może teraz rozgrzewka z piłką? - Zaproponował, kończąc jedno ćwiczenie. Dosłownie jedno, a cały czuł się już zasapany. Tak nawet oddychać poczęło mu się ciężej. Jednak co tu zrobisz, jak nic nie zrobisz? Kondycja to rzecz, którą młodzi ludzie gubią w wieku lat osiemnastu (albo nigdy jej nie pozyskują).
Najpierw pojawiła się praca domowa z mugoloznawstwa o dziwnym sporcie mugolaków, a później profesor Scrivenshaft ogłosił lekcję z tym właśnie sportem. Siatkówka. Co prawda Norwood rozumiał skąd wzięła się nazwa, tak nie potrafił w pełni załapać po samych zdjęciach i ilustracjach, jak gra miała wyglądać. Nic więc dziwnego, że kierował się na brzeg jeziora w dość luźnym stroju, korzystając z koszulek do quidditcha, aby nie zniszczyć innych ubrań. Na miejscu dostrzegł Solberga, ale widział, że skupiał się nad czymś, więc postanowił zostawić go w spokoju i podszedł do @Mina Hawthorne i @Marcella Hudson, siadając na piasku obok przyjaciółki i Faust. - Jak się ma najpiękniejszy pośród węży? - zapytał, wyciągając od razu rękę, żeby przesunąć palcami po głowie węża, uśmiechając się przy tym szeroko, nim spojrzał na dziewczyny. - Was też dobrze widzieć. Mina, masz czas po zajęciach? Do wyboru daję ci wycieczkę do lasu, poszukiwania składników nad strumieniem w Dolinie, albo sprawdzenie, czy jest tu jeszcze jakiś kąt, którego nie znamy - przywitał się z dziewczynami, zagadując od razu przyjaciółkę, dopiero po chwili podnosząc spojrzenie na Krukonkę. - Słyszałem co mówiłaś przed chwilą i wiesz, zawsze możesz sprawić sobie węża i mieć go tutaj, a na powroty do domu chować go tak, żeby ojciec nie zobaczył, albo oddawać komuś na przechowanie - powiedział do Marcelli dość poważnym tonem. Mimo wszystko uważał, że mogła mieć węża, jeśli naprawdę chciała.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Eugene 'Jinx' Queen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Aż trudno uwierzyć, że to już końcówka września; normalnie o tej porze zaczęlibyśmy przerzucać się ze zwykłego piwa na grzańce, a Marla musiałaby mi ogrzewać dupę pierwszymi w sezonie ocieplającymi zaklęciami, przez to, że jak zwykle w biegu zapominałbym zabierać ze sobą grubszej szaty. A teraz? Gdyby nie kolorowe liście pojawiające się na gałęziach, to wcale bym nie powiedział, że wielkimi krokami zbliża się jesień. Nie pomaga to wcale w chęci brania udziału w lekcjach - chociaż nie oszukujmy się, żadna pogoda mi takiej chęci nie dodaje. - Ciekawe czy ta cała siatkówka jest niebezpieczna... Może będziemy poruszać się na jakiejś wysoko zawieszonej siatce, jak akrobaci? Mam nadzieję, mugole mają głowę na karku z takimi rzeczami i wcale im się nie dziwię. Też bym się nudził zupełnie bez magii. Myślisz że podświadomie odczuwają pustkę i muszą to sobie jakoś rekompensować? - paplam do najdroższej @Ruby Maguire, z którą wybieram się na lekcję mugoloznawstwa w ramach przygotowania do najbliższego meczu - w końcu sport to sport, na pewno nam nie zaszkodzi. Nie znam się za bardzo na mugolskich rozgrywkach, pamiętam tylko z poprzedniej szkoły, że to od niemagicznych przejęliśmy skoki na bungee, pokładam zatem i w tej grze wielkie nadzieje. Obiło mi się zresztą o uszy, że to jedna z najpopularniejszych gier. Nie obiło mi się o uszy, że można było napisać esej na ten temat w ramach pracy domowej i wiedzieć, czego się spodziewać. - Dalej mnie boli łydka po tym twoim treningu z wierzbą w ogóle. Nie czułem na początku, że aż tak mnie trzepnęła - usprawiedliwiam się, że nie za bardzo staję na ziemi, wspomagając się jak najwięcej Talarią, gdy idziemy w stronę brzegu jeziora, gdzie już zebrała się grupka studentów.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Przyszedł nad brzeg jeziora nie za bardzo wiedząc co ze sobą robić, bo coś mu dziś doskwierały nerki dając cudowne uczucie dwóch szpikulców do lodu wbitych w plecy, na dodatek nie mógł się wysikać już drugi dzień, przez co humor wcale nie stawał się z każdą minutą lepszy. Zaraz dostrzegł w grupie roznegliżowaną @Saskia Larson i równie półnagiego @Wacław Wodzirej, toteż do nich dołączył, przez chwilę w milczeniu przyglądając się co odpierdalają. - To będą jakieś zajęcia z tańca dla paralityków? - krukonka wymachiwała ramionami jak upośledzony karateka, a puchon trudno powiedzieć, czy szukał w trawie zgubionej soczewki kontaktowej, czy rozważał postawienie klocka. Oczywiście, że nie doinformował się o czym mają być te zajęcia, ale skoro przyszedł i jego ulubione duo było na miejscu, to nie mogło go tu już zabraknąć, szczególnie, jeśli w grę wchodziła tak poważna nagość ze strony innych osób. Uśmiechnął się: - Nie przeszkadzajcie sobie, będę kibicował. - zachęcił do dalszego tańca.
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Nareszcie zajęcia dla niego! Terry omal nie skakał z radości, kiedy doszły go słuchy o planowanej lekcji nad jeziorem. Uwielbiał sport w każdej postaci - zaróżowione policzki, przyśpieszony oddech i poobdzierane kolana przypominały mu o najlepszych latach jego młodego życia. Podczas gier zespołowych czuł się częścią grupy, a poprzez ćwiczenia mógł dać upust tłamszonym emocjom. Poza tym wysiłek fizyczny i wspólna gra o zwycięstwo zwyczajnie sprawiały mu ogromną przyjemność. Niemal tanecznym krokiem przemierzał szkolne błonia w kierunku jeziora, które poprzez ostre wrześniowe słońce zdawało się mienić tysiącem kolorów. Już z daleka zauważył siatkę, którą nauczyciel musiał rozwiesić przed zajęciami, a zbliżywszy się do plaży, zaczął rozpoznawać znajome sylwetki. Kąciki ust lekko mu drgnęły na widok studentów, których poznał podczas uczty powitalnej. Od tamego wydarzenia minęły już niemal trzy tygodnie, podczas których Terry nie miał zbyt wiele do czynienia ani z Maxem ani z Wacławem, postanowił więc ograniczyć powitania do lekkiego skinienia głową. Podejrzewał, że oboje mają znacznie ciekawsze towarzystwo niż niezręczny piętnastolatek, niemniej nie chciał ich też zwyczajnie zignorować. Po pierwsze byłoby to po prostu nieuprzejme, a po drugie Terry łudził się, jak to szalenie czadowo byłoby móc nazwać ich swoimi znajomymi. Na pewno zyskałby kilka punktów w szkolnym rankingu zajebistości. Jego uwagę szybko przykuło jednak inne zbiorowisko. W oczach chłopca błysnęły dwa ogniki, gdy ruszył w kierunku Harmony. -Moja ulubiona Gryfonka powróciła z martwych! - wykrzyknął na powitanie, ściskając przyjaciółkę. Nie widzieli się od czasu jej imprezy urodzinowej, ale dowiedział się od Artiego, że Harmony jakimś cudem udało się zarobić zawieszenie już pierwszego września. Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Koniecznie musiał wypytać dziewczynę o szczegóły, nie był jednak pewien, czy jest to temat, który chciałaby poruszać w zebranym towarzystwie. -Hej Em, jak wakacje? Nie mieliśmy okazji porządnie pogadać podczas uczty. - posłał Puchonce przepraszający uśmiech. Rozpoczęcie roku szkolnego to był bardzo newralgiczny czas dla chłopaka, a jego zły humor niesety rykoszetem odbił się także na Emily. Wiedział, że trochę już wody w Tamizie upłynęło od tego czasu, do tej pory nie zdążył jednak odpowiednio przeprosić i pogadać z Puchonką. Z zaciekawieniem spojrzał na nieznajomego ślizgona, który stał razem z dziewczynami. Nie kojarzył go ze szkoły, na pierwszoroczniaka też nie wyglądał, Terry założył więc, że to może być jakiś nowy student. Ale co on robił z Emily i Harmony? "Może znali się z Gryfonką" - pomyślał, a to tylko spotęgowało jego ciekawość. Wszyscy znajomi Harmony byli świetnym towarzystwem - do tańca i do różańca, jak zwykła mawiać babka Puchona. -Cześć, jestem Terry. W porządku? Kątem oka dostrzegł też El, która stała trochę z boku. Kącik ust Puchona ponownie poszybował w górę. Od zawsze mieli razem zajęcia, był tego doskonale świadom, ale od pewnego czasu zaczął jakoś inaczej dostrzegać obecność dziewczyny. Stała się dla niego kimś więcej niż kolejną osobą, która wypełnia klasę, cieszył się na jej widok i coraz częściej rozważał wspólną pracę na lekcjach. Co prawda kończyło się to często słownymi przepychankami lub obustronną irytacją, ale Terry musiał przyznać, że całkiem polubił towarzystwo starszej koleżanki. Pomachał do niej, zapraszając, by podeszła i dołączyła do i tak już zróżnicowanej grupki. Posłał jej nawet zuchwały uśmiech - wątpił, żeby zignorowała bezpośrednie zaproszenie z jego strony i pozostała na swoim miejscu, ale wiedział też, że dziewczę niezbyt komfortowo czuje się w tłumie obcych. To dobrze jej zrobi.
Ruby mimo, że była półkrwi, to ze światem Mugoli miała niewiele wspólnego. Większość ich świata poznawała przez Hope i Persa, bo jej dom był zawsze przepełniony magią, a i mieszkała w całkiem magicznej dzielnicy Dublina. Lekcje mugoloznawstwa były dla niej więc zawsze czymś ciekawym i nowym, bo wiedziała tyle ile zdążyli jej powiedzieć i pokazać przyjaciele. Nie uważała wcale osób niemagicznych za gorszych, to nie ich wina, że się urodzili bez magicznego genu. — Może powinniśmy byli wziąć kaski quidditchowe, skoro tak mówisz? — zastanowiła się, od razu potakując, że to na pewno coś niebezpiecznego. Przyzwyczajona do quidditcha nie za bardzo sądziła, że może być coś ekscytującego w odbijaniu piłek, stojąc na ziemi, szczególnie kiedy piłki wcale nie chciały nikogo zabić. Gdzie tu jakaś adrenalina? Nie miała jednak pojęcia na czym polegał ten mugolski sport, bo prace domowe odrabiała wybiórczo i może oddawała jedną na dziesięć zadanych. Ta dotycząca siatkówki jakoś do niej nie przemówiła, więc była tak samo nieprzygotowana jak Jinx. — A może będziemy zawijani w siatkę i będzie trzeba się z niej wydostać na czas? — każdy pomysł był lepszy od poprzedniego, ale naprawdę łudziła się, że to będzie coś absolutnie ekscytującego. Nie wpadłaby przecież na czym naprawdę polega siatkówka, bo i dlaczego miałaby to wiedzieć. — No to dobrze, jakby cię nic nie bolało, to by znaczyło, że nie żyjesz — poklepała go wspierająco po ramieniu, chociaż nie było to łatwe, bo nie dość, że był od niej dużo wyższy, to jeszcze latał na tych swoich fancy butach — Jak rozruszasz to ci przejdzie, zaufaj mi — dodała jeszcze, choć wiedziała doskonale, że ta rada była pomocna może w 10% przypadków.