Brzeg ciągnie się niemal bez końca. Im bliżej brzegu tym wilgotna trawa powoli ustępuje błotu i mokremu piachu. Fale szkolnego jeziora są niemal niewyczuwalne. W tym miejscu zazwyczaj uczniowie wylegują się na słońcu zaś w zimie niejednokrotnie miłośnicy sportu urządzają sobie jogging.
Przeczesała włosy ręką. Kilka kosmyków spadło jej na czoło. Ucieszyła się że Elliott przestał jej opowiadać jaki to piękny jest świat. Nie powinna być taka, przecież nie może cały czas płakać kiedy sobie przypomni tamten moment. Jednak emocje zawsze są silniejsze. Pokręciła głową- Nie, nie płacze ani nie śpię- powiedziała próbując się uśmiechnąć. Musiała sobie o tym przypomnieć. Jak zawsze. Britt przestań o tym myśleć. Co się stało to się nie odstanie.Dobra, musi się uspokoić. Tak, to najlepsze rozwiązanie. Zaśmiała się w duchu. Łatwo powiedzieć trudno zrobić. Może jakoś jej się uda. Jak to było. Kiedy Brittany chodziła do psychologa, ten kazał jej sobie wmawiać że to niej wina. Jakby coś to dawało. I tak siebie obwiniała za to zdarzenie.
Elliott przekonany był, że Brittany nic nie jest. Choć nie wydawało mu się, żeby faktycznie czuła się dobrze, nie chciał przysparzać sobie kłopotów i trudu pomagania jej, kiedy ta usilnie próbuje przekonać go, że wszystko jest w porządku. Jeszcze by go za jakiegoś natręta uznała albo kogoś równie prostackiego! Wyjął z kieszeni czekoladę. Jeszcze nieodpakowana, kupiona ostatnio w Miodowym Królestwie. Smaczniutka! Odwinął opakowanie, ułamał kawałek i zjadł go, delektując się smakiem. Tak sobie pomyślał, że może to poprawi humor jego nowej koleżance, bo szczerze mówiąc wyglądała niezbyt wyraźnie. - Chcesz? - zapytał, podsuwając jej pod nos czekoladę. - Bierz, jest pyszna! - sam sobie pomyślał, że to całkiem dobrze, że ją spotkał. Jezioro o tej porze dnia wyglądało super, a on jak dziecko zachwycał się spokojną taflą wody. Może mieszka pod nią ufo? Takie prawdziwe, prosto z Marsa? Och, zaraz pójdzie chyba do biblioteki i sprawdzi to i owo o hogwarckim jeziorze!
Wiosna za oknem naprawdę zachęcała do życia! Słonko świeciło, powiewał lekki wiaterek i nie było jeszcze za gorąco. Wszystko było wręcz idealne! I właśnie ta fantastyczna pogoda wprawiała Lao w dość dziwny nastrój już od dłuższego czasu. Poza tym wiosna to pora roku znienawidzona przez alergików. Te wszystkie pyłki, nasionka, kuguchary! Tak, tak, przede wszystkim kuguchary, których ostatnio namnożyła się w ich dormitorium, na tydzień. Ale wracając do tematu, otóż jednym ze skutków tej melancholijnej pogody była nagła chęć Issie na zrobienie prania! Dziwna sprawa... Ona i porządki? Niespotykane... A jednak! Kiedy szła korytarzami ze stertą swoich kolorowych poszewek na poduszki, ogromną kołdrą i prześcieradłem odprowadzały ją rozbawione spojrzenia. Nie mam pojęcia jak sprawa brudnych ubrań wyglądała w Hogwarcie, ale chyba nikt z nimi nie biegał po korytarzach. Pewnie skrzaty zajmowały się takimi sprawami... Tak, czy inaczej, widząc to rodzące się po zimie życie dziewczyna postanowiła zadbać o ekologię, odciążyć nieco skrzaty i zrobić pranie w jeziorze niczym jej przodkowie, babki, prababki, w rzece na tarce. Skąd u niej się brały pomysły? Nie mam pojęcia. Nucąc pod nosem jakąś wesołą melodię wreszcie dotarła nad brzeg jeziora. Rzuciła na ziemię wszystko co miała w rękach i usiadła na trawce czekając na koleżanki. Zanim wybiegła z dormitorium zdążyła wysłać jeszcze list z zaproszeniem do Dahlii i Eve. Miała nadzieję, że przyjdą ze swoimi kołdrami, bo sierść kugucharów z ich dormitorium była wszędzie, a ona od niej umierała na katar.
Ostatnio zmieniony przez Laoise McGeady dnia Sro Cze 12 2013, 21:14, w całości zmieniany 1 raz
Aaa psiik ! aa psiik ! Tym czasem Evka, tak jak jej kochana Lao również cierpiała na tą cholerną alergię..to jakaś masakra z tymi pyłkami. Chyba po raz milionowy w tym dniu sięgnęła chusteczkę i po raz milionowy wytarła nią nos. Z lekko nieszczęśliwą minką walnęła się na swoje łóżko, gdzie jak zwykle panował straszny bałagan. Pełno było na nim jej różnorakich notatek, paczuszek jej ukochanych żelków, miśków i jeszcze wieele innych rzeczy..a do porządków jakoś niezbyt się paliła. Gdy tak sobie rozmyślała, przez okno wleciała do niej sówka Lao. Lao ! Wieki się chyba nie widziały..albo Dekady ! No cóż, ostatnimi czasy zmuszona była sobie trochę po noł lajfować...miała niezłe zaległości z pracami domowymi, których taaak jej się nie chciało robić. I jeszcze te testy..zero czasu dla siebie i innych, no way. Dlatego też całe swoje popołudnia spędzała w dormitorium, ucząc się i ucząc..nudy, co nie ? Ale czas to zmienić ! W końcu niedługo wakacje, trzeba się trochę rozerwać i w końcu wyjść do ludzi.. w końcu. Z uśmiechem przyjęła liścik od swej psiapsiółki i od razu stoczyła się z łóżka. Nałożyła swoje ulubione Conversy, jakąś kolorową koszulkę z nadrukiem i jeansowe szorty. Spojrzała na ten bałagan, po czym wzięła kołdrę i wszystko z niej zrzuciła na podłogę, tak samo zrobiła z poduszką. Później się to ogarnie, a co..Jakimś cudem zapakowała to wszystko na swoje ręce i tak obładowana wyszła z dormitorium, ledwo co widząc drogę przed sobą. Hmm, chyba to trochę śmiesznie wygląda..pomyślała przemierzając korytarze, gdy niektórzy odwracali głowy w jej stronę robiąc dziwne miny. Pełno tu nowych twarzy, ach, przez to jej noł lajfienie totalnie nie wiedziała, co się teraz dzieje w szkole. Trzeba do koniecznie nadrobić, ha. Gdy wyszła na błonia oślepił ją blask słońca na tle czystego, błękitnego nieba. Jaka ładna pogoda..ach chce się żyć ! I w tym momencie po raz kolejny psiknęła. - Słodki jezu, to jest wszędzie.. - mruknęła pod nosem, zmierzając w stronę brzegu jeziora. Dobry pomysł to pranie..przynajmniej z ich dormitorium pozbędą się tych pyłków. Zakichana sprawa. Gdy dotarła na wyznaczone miejsce, od razu zobaczyła czekającą już na nią Lao. Rzuciły pościel na ziemię i podbiegła do dziewczyny, mocno ją przytulając. - Lao, Lao ! Caałe wieki cię nie widziałam ! - krzyczała, nadal mocną ją ściskając. Ach, jak ona się za wszystkimi mocno stęskniła..
Tak, tak... Issie tez powinna teraz siedzieć nad książkami i się pilnie uczyć. Tylko, że to chyba nie było możliwe... Dziewczyna nie wyobrażała sobie nawet, że mogłaby marnować tak piękną pogodę na ślęczenie nad Historią Magii! Dopóki nikt jej wprost nie powie, że nie zda jeśli nie zaliczy tego, czy tamtego to nic już w tym roku nie zrobi. W ogóle coraz rzadziej pojawiałą się na zajęciach... Wakacje tuż, tuż, więc trzeba powoli zaczynać z nich korzystać, przecież wiadomo, że będą o wiele za krótkie! Niecierpliwie czekając na dziewczyny Laoise zdjęła swoje glany, skarpetki, podwinęła spodnie aż do kolan i włożyła stopy do zimnej wody. Zimnej?! Raczej lodowatej! Po kąpieli w tym jeziorze o tej porze roku groziły chyba odmrożenia... Niemniej jednak nie zrażało to Gryfonki do pływania w nim od czasu do czasu. Lubiła to jeziorko, i lubiła się w nim kąpać, mimo, że zazwyczaj takie wyczyny przypłacała porządnym przeziębieniem. Mówią, że co Cię nie zabije to Cię wzmocni, a ona się do tego stosowała. Westchnęła lekko zirytowana. Zastanawiała się kiedy przyjdą pozostałe Gryfonki i czy w ogóle się pojawią. Eve jej odpowiedziała, ale Dahlia nie dała żadnego znaku życia. Miała nadzieję, że obie się tutaj stawią, bo naprawdę niedługo się dziewczyna wykończy! Czy rzeczywiście musi potwierdzić, że na katar też się umiera? Na szczęście nie, bo do jej uszu dotarł znajomy głos! Od razu poderwała się do pionu i porwała Eve w objęcia. Niby dzielą jeden pokój, ale jakoś ostatnio ciągle się z nią mijała... - Evelyn! Gdzieś ty się szlajała, że Cię tyle nie widziałam? - Zapytała puszczając ją i odsuwając się kawałek. Spojrzała z uznaniem na stertę kołder. No! Nie zawiodła! Issie uśmiechnęła się wesoło i pokiwała głową z zadowoleniem.
Załóżmy, że jest już po tym, jak Dahlia dostała od Laoise instrukcje, gdzie i kiedy ma się stawić na wielkie trzepanie i pranie pościeli! Dobra, może nasza gryfonka nie była pierwszą do robienia porządków, ale... spotka się ze swoim ziomem, to zawsze wróży dobrą zabawę! Myślała w liczbie pojedynczej, bo nie spodziewała się, że przyjaciółka zapraszała kogoś jeszcze. Nieważne. Im więcej, tym weselej, a Eve to przecież sponio detektyw był! Co prawda na ostatniej wyprawie na hipogryfa UCIEKŁA, ale to nic, Slater była wyrozumiała, bardzo bardzo. Dlatego nie miała do niej żadnych pretensji! Co prawda jako uczennica z Gryffindoru nie powinna prezentować takich zachowań, ale oczywiście nasz rudzielec był przekonany, że to wypadek przy pracy i następna ich wyprawa odbędzie się od początku do końca i żadna nie stchórzy! W sumie mogłyby się gdzieś wybrać we trójkę z McGeady... i zaprosić jeszcze Urszulkę! I najlepiej w ogóle całą bandę super ziomów, hehe. Tymczasem jednak inne obowiązki czekały... załóżmy, że Dahlia jest jeszcze przed swoją życiową tragedią i miała rewelacyjny humor. Ubrana trochę jak obdartus szła korytarzami, wesoło pogwizdując. W końcu wypadła na błonia i podskakując dotarła nawet w umówione spotkanie! Taka ona zdolna! Uśmiechnęła się do obu dziewczyn, by potem do nich podbiec i wskoczyć każdej po kolei na plecy, TAKI Z NIEJ KANGUR BYŁ! - Sieeeemaaaa - zawyła radośnie, przy okazji jednej i drugiej czochrając nieco włosy, a potem już się uspokoiła i spokojnie stanęła obok nich, wkładając dłonie do kieszeni swych spodenek. Przeżuwała ostentacyjnie gumę, dosyć głośno mlaszcząc. Och, taki wstrętny nawyk. - To co, zabieramy się za robotę? - spytała na zakończenie, patrząc to na jedną przyjaciółkę, to na drugą i oczekując jakichś wskazówek. Nigdy czegoś takiego nie robiła, HEHS, Slater czyścioszek.
O tak! Koniecznie musiały się udać jakąś większą grupą na podobną wyprawę! Im więcej ludzi tym weselej! W sumie to nie wiem, czy gdyby wszystkie trzy i jeszcze z Urszulką miały polować na hipogryfa, to osiągnęłyby cel... Chyba by go przepłoszyły jakby tylko weszły do lasu. Przynajmniej Issie na pewno trudno by było opanować podekscytowanie i buzia by jej się nie zamykała. Mimo wszystko koniecznie trzeba spróbować! Może trafi się takie przygłuche zwierze... - Dahlia! - Krzyknęła radośnie Laoise, widząc zbliżającą się przyjaciółkę. Zaraz potem niemal wylądowała w stawie, kiedy przeciążył ją ten kangur! Jakoś złapała równowagę i poprawiła rozczochrane włosy. Zbyt wiele to to nie dało, bo i tak wyglądała jakby zgubiła gdzieś szczotkę. - Zabieramy się! - Powiedziała siadając po turecku przy brzegu i biorąc pierwszą poszewkę na poduszkę. W domu raczej rzadko robiła pranie, nie mówiąc już o praniu w jeziorze, więc sama nie bardzo wiedziała jak się za to zabrać. Spojrzała krytycznie na kołdry i na jezioro. - Zakładam, że trzeba to wrzucić do wody. - Powiedziała jakże mądrze i zamoczyła poszewkę w wodzie. Pomachała nią trochę, wygniotła, wymiętoliła i wyjęła by sprawdzić efekt. Nie wiem co spodziewała się zobaczyć po tych zabiegach, ale uśmiechnęła się z zadowoleniem. Spojrzała na Eve i chlasnęła ją mokrym materiałem po nodze. - Do roboty! Co to za lenienie się? - Wydała komendę i wrzuciła resztę swoich kołder, poduszek i w ogóle wszystkiego do jeziora. Nie będzie fajnie, jak jej to gdzieś odpłynie...
I od razu lepiej, jak tyle znajomych twarzyczek ma koło siebie ! A za tymi dwoma to już szczególnie tęskniła. I po kija ona tyle siedziała w tym dormitorium ? Ciągle musiała trzepać te zadanka, a ile przy tym żelek poszło..łoho. No ale cóż, wypracowanka z Historii Magii i Eliksirów nie zrobią się same. Chyba, że ktoś wynajdzie kiedyś jakieś super fajne zaklęcie do samopiszących się wypracowań. Ale by było wtedy fajnie ! I ile czasu i żelek by zaoszczędziła..hihi. Ale hola, hola..dlaczego ona znowu myśli o takich rzecach ? Stop doing it Eve ! Zaraz będą wakacje ! Pokręciła lekko głową, jakby chciała wyrzucić z siebie te przemyślenia. Ok, czas zabrać się do roboty. W tym samym momencie poczuła, jak wpada na nią coś ciężkiego..i kangużopodobnego ? Ucieszyła się wielce, gdy spośród chmary włosów wyłoniła się główka Dhalii. - Dhalia ! - Krzyknęła radośnie, również mocno ją przytulając. - Dahlia ! Jejku, jejku, jak ja cię dawno nie widziałam ! Jejciu, przepraszam, że cię tak wtedy zostawiłam samą w tym lesie..jestem naprawdę okropna ! No ale wiesz, przypomniało mi się coś ważnego..a no wiesz, jaka ja jestem ! - Z jej ust wylał się potok słów, jak z jakiejś Niagary. Zawsze tak miała w takich sytuacjach..ale miała nadzieję, że przyjaciółka jej wybaczy, musi wybaczyć ! Nie ma takiej opcji. A zresztą znała Dahlię tak dobrze, jak ona ją. Podskoczyła wesoło, imitując kanguże skoki. Po czym z wielkim wyszczerzem odwróciła się w stronę Lao. - Jadłam żelki - odpowiedziała, choć wcale to nie mijało się z prawdą. Dobrze, że przynajmniej figurę udało jej się jeszcze zachować..heh. - Co mnie miziasz ? - Spytała się, gdy poczuła coś zimnego na nodze. - A masz ! - również ją chlapnęła, a co. - OK, challenge accepted - powiedziała, po czym z wielkim pluskiem wrzuciła swoją pościel do wody, ochlapując przy okazji wszystkich i wszystko wokół siebie. Ups..czas zacząć tą zabawę !
No, też sądzę, że taki zbiorowy wypad gdziekolwiek mógłby się skończyć tragicznie! Na przykład... wystraszeniem całej zwierzyny. Kto wie, czy na przykład gdyby wybrały się całą bandą do zakazanego lasu, to czy nie pogoniłyby swoim śmiechem i głupimi tekstami nawet centaurów? Hmmm! MOŻE JEDNAK WARTO SIĘ PRZEKONAĆ. Na pewno pokonałyby też wszystkie akromantule, a potem spłoszyły jednorożce... ale to nic, pozbierałyby trochę ich włosów i też byłoby bardzo fajnie. Poplotkowałyby, pośmiały, dobrze bawiły! A że wszystkie stworzenia chowałyby się w najciemniejszych zakamarkach to cóż, wypadek przy pracy... ALE SKORO O TYM MOWA! To nasza gryfonka stała trochę otępiała i zdezorientowana, bo nie miała pojęcia, za co i jak się zabrać. Jak się pierze cokolwiek, do cholery? Nie ulega wątpliwościom, że nie zostałaby perfekcyjną panią domu, wzorową żoną też niekoniecznie. Ale hej, miała dopiero szesnaście lat! Jeszcze wszystko przed nią! Takie oto wesołe kontemplacje przerwała jej Eve, która zasypała ją całą stertą zdań, na które Slater kiwała automatycznie głową, a dopiero na koniec się uśmiechnęła. - SPONIO, HEARTCLIFFE, ODROBISZ W POLU - rzuciła do niej wesoło, klepiąc energicznie w ramię. Chyba bolało, bo rudzielca aż ręka zapiekła, auć! Nie mniej jednak zdążyła zrobić niewinną minę aniołeczka, aby koleżanka przypadkiem jej nie zabiła, w końcu była zbyt młoda aby umierać! A tak serio, to w ogóle się nie gniewała o tego hipogryfa... chociaż go ostatecznie uwolniła, a on ją potem zadrapał pazurami i to całkiem poważnie, to ogółem PRZEŻYŁA, było fajnie, a ona jest na tyle szalona, że poszłaby tam znów, także generalnie wszystko w jak najlepszym porządku! I znów, skoro o tym mowa... Patrzyła jakoś bez wiary na to, co wyprawia Issie, wciąż mlaskając i trzymając ręce w kieszeniach. W końcu sprytnie uznała, że po prostu ZROBI TO, CO RESZTA, taki to genialny plan zaświtał jej w głowie! I oczywiście go wykonała - chwyciła za jakąś pościel, pokręciła nią trochę w wodzie, a potem zgodnie ze wskazówkami oblała tym obie przyjaciółki. Zresztą, sama była już mokra, więc one również nie mogły pozostać suche! - Ale z nas super praczki - pochwaliła wszystkich na głos, zapewne trochę na wyrost, ale to nic.
Na pewno warto się przekonać! Ja to myślę, że po takim wypadzie to Zakazany Las przestałby już być taki zakazany... Przepłoszona na drugi jego koniec zwierzyna już by nikomu nie zagrażała. Trzeba będzie wcielić ten plan w życie! Na pewno byłoby megafajnie i w ogóle! No może tylko tych jednorożców byłoby Issie trochę szkoda, ale no trudno! Miała okazję iść na jednorożce z pewnym tajemniczym panem, no ale chyba się po drodze gdzieś zgubiła i nawet nie wiedziała czy reszta grupy osiągnęła cel... No smuteczek. Laoise chyba nikt nigdy nie powiedział, że żeby coś uprać to przyda się jeszcze jakiś płyn, proszek, czy coś podobnego. Uznała, że sama woda (swoją drogą nie zbyt czysta...) z jeziora wystarczy. Mniejsza o to, że jakiś plankton i glony powoli zmieniały kolor jej kołdry na zielonkawy... Niemniej jednak, chyba na razie tego nie zauważyła. Tak się zaangażowała w swoje zadanie, że ani się obejrzała, a już była cała mokra. I bynajmniej nie ze swojej winy! Atak z dwóch stron! I jak ona się miała bronić?! Wyjęła prześcieradło z wody i zarzuciła je na Slater, zakrywając ją całą mokrym materiałem. Eve natomiast została zbombardowana kilkoma poszewkami na poduszki. No rzeczywiście ekstra im wychodzi to pranie! Nie zdziwię się jak w efekcie wszystko zamiast błyszcześ z czystości będzie całe w ziemi, trawie i nie wiadomo czym jeszcze... - No pewnie! Myślę, że marnujemy się w tej szkole... Powinnyśmy już dawno robić karierę w tej dziedzinie! - Powiedziała do prześcieradłowego ducha i wybuchnęła śmiechem. No naprawdę będzie z nich w tej konkurencji "Super Trio". Są jakieś nagrody przyznawane za najmniej efektowne pranie czy coś w tym stylu? Myślę, że miałyby pierwsze miejsce gwarantowane!
Evka zaśmiała się w duchu. Bez ryzyka nie ma przecież zabawy ! To była chyba jedna i jedyna zasada, którą dziewczyna naprawdę wyznawała. Co tam Zakazany Las ! Wybierzmy się lepiej na smoki ! To by było dopiero cool. Troszeczkę niebezpieczne, ale jednak cool. Gryfonkę zawsze interesowały te stworzonka..takie niby groźne, a takie piękne. Mniejsza z tym, że mogłyby je wszystkie pozabijać..ale i tak są fajne ! Tak, tak, Eve już nie od dziś wie, że ma nieźle poryty umysł. Ale co tam, przynajmniej nie jest w tym sama, hah. Wyprawa na centaury i jednorożce ? Ktoś tu ma niemniej ma zwariowane pomysły..Ale jej to wcale nie nie pasowało ! Wręcz przeciwnie, miałyby przy tym maasę zabawy ! Choć trochę szkoda by jej było tych wszystkich zwierzątek, które miałyby przegonić..no ale cóż, natura uczyniła je istotami o bardzo nietypowym umyśle i wyobraźni. I niech tak pozostanie..milusio. Uśmiechnęła się do Dahlii, gdy usłyszała jej słowa. Oczywiście, że musiała jej to jakoś wynagrodzić ! - W polu mówisz..OK ! - odpowiedziała, by po chwili zrobić znowu zrobić słodkie oczka mówiące coś w stylu " Wybaaacz mi, naprawdę ! " Na serio nie chciała by tak wyszło..ech, ona i jej rozgarnięcie. Trzeba będzie nad tym popracować..z miny drugiej gryfonki jednak wyczytała, że chyba Evkove przeprosiny zostały przyjęte. Hurra ! Panna Slater ma jednak ciepłe serduszko. - No hej ! Tak ci się spodobało to mizianie ? - krzyknęła, czując znowu tą zimną wodę na sobie. ZNOWU. Wszystkie od stóp do głów były całe mokre, jakby wróciły z basenu, a nie prania. To było do przewidzenia..hahah. Chwyciła swoją wielgachną pościel i znowu zrzuciła ją tuż przed nosem samej lssie, tak żeby ją po raz kolejny ochlapać. Jejku, wyglądały, jakby grały w miss mokrego podkoszulka czy coś..ale ubaw. Postanowiła jednak wziąć się w garść i w ślad za dziewczynami zaczęła wyciskać pościel, mając wielką nadzieję, że jednak coś z tego będzie. Ach, praczki z ich były na sto dwa !
No i przez tą całą swoją naukę Evka taką właśnie wyprawę na smoki przegapiła! Issie nawet prawie udało się podkraść smocze jajo, ale mamusia się w ostatniej chwili zorientowała... A mogłaby wyhodować własnego gada i pokazać przyjaciółce! No pech... Evka zdecydowanie za dużo czasu spędzała nad książkami, już McGeady postara się to poprawić. Hehe. Chociaż zbyt wiele czasu jej nie zostało... Do wakacji odliczała już godziny, zaraz pewnie zacznie minuty. Nie mogła się doczekać powrotu do domu i do swojego końskiego męża Ultrasilka. Tak strasznie się stęskniła za nim! Z rozmyślań wyrwała ją kolejna fala wody zalewająca twarz. - No bardzo się spodobało! Prawie jak wiosenna burza... - Zaśmiała się. O tak, takie wiosenne deszcze naprawdę lubiła... Było tak cieplutko, a jednocześnie tak orzeźwiająco. Często podczas takiej pogody wybiegała na boso z zamku i kręciła się po błoniach. Aż naszła ją ochota na taką burzę! I w tym momencie Gryfonkę olśniło! - Hej! Jakby spadł deszcz to nie musiałybyśmy nic prać! Rozwiesimy to wszystko na sznurku, a ulewa wszystko sama wymyje! - Wygłosiła swoją teorię zawzięcie gestykulując. No Issie i jej geniusz! Pogratulować! Wyjęła różdżkę i wyczarowała im dłuuugi sznur. Rozwiesiła go pomiędzy dwoma drzewami i powiesiła na nim wszystkie poszewki przenosząc je zaklęciem. Idealnie! Tylko taki jeden mały szczegół... Nie ma deszczu! Ale czy są dla tej trójki rzeczy niemożliwe? Absolutnie! - To teraz tylko musimy odtańczyć taniec deszczu i po robocie. - Powiedziała zacierając ręce z zadowoleniem. Ostatnio niemal puszczała znaki dymne z Agą, a teraz zebrało jej się na szamańskie, deszczowe obchody. Ciekawe czy ma gdzieś w korzeniach jakichś indiańskich przodków. Niedługo pewnie jeszcze wpadnie na pomysł, żeby biegać po szkole z pióropuszem na głowie i zbierać skalpy z młodszych uczniów... Nie czekając na reakcję dziewczyn zaczęła machać rękami, podskakiwać i w ogóle robić różne dziwne, rzeczy, które w jej mniemaniu miały wywołać deszcz. Szturchnęła w międzyczasie przyjaciółki, żeby jej pomogły w tych bardzo ważnych obrzędach, bo sama przecież nie da rady całej burzy przywołać!
Ech..tak to właśnie jest, jak przez cały rok nie robi się nic innego po za wcinaniem żelek i wymyślaniem kolejnych szalonych pomysłów. A później przychodzi koniec roku, słoneczko i co ? Wielka góra zadań domowych, referatów i masa testów. PFF. Niestety taka już jest i basta ! Potrzeba by naprawdę dużej siły by to zmienić i kogoś z meega cierpliwością. Naprawdę MEEGA, nie żartuję. Ale po co teraz tym się martwić ? Zaraz wakacje i na pewno wszyściuteńko sobie nadrobi. A smoków na pewno sobie nie odpuści, tyle się o nich naczytała, nie ma co ! A lassie będzie musiała wszystko jej opowiedzieć, bo coś widzi po jej mince, że jednak dużo ją ominęło. Wyciągnie ją później na piwo kremowe i cioci Eve ze wszystkiego się wyspowiada ! hihi. - Brr, nie lubię burz. - Powiedziała, co było jak najbardziej zgodne z prawdą.W dzieciństwie zawsze bała się tych piorunów i błyskawic, choć ojciec miliony razy mówił jej, że to nic takiego i że nic nie może jej zrobić..ale wiedzcie, że z Evki jest ogromny uparciuch i nigdy nie mogła w to uwierzyć. Teraz już jest trochę lepiej, ale wciąż za nimi nie przepadała..i koniec kropka. O, ale deszcz to za to lubiła bardzo. Szczególnie ten w upalne dni, przynosi zawsze takie fajne orzeźwienia i przyjemne ochłodzenie..o tak. Lubiła też w takie dni zaszywać się z książką i paczką żelek w jakiejś przytulne miejsca w Hogwarcie i cały godzinami czytać i czytać..mm. Ok, jednak była trochę dziwna. -Wiesz co Lssie, to wcale nie jest taki zły pomysł ! i co my byśmy bez ciebie zrobiły ? - Spytała, uśmiechając się wesoło do psiapsiółki i klepiąc ją lekko po ramieniu. Cała Lao, zawsze znajdowała jakiejś ciekawe rozwiązanie. I dobrze, ktoś musi trzeźwo myśleć, hahah. Eve, przemoczona do suchej nitki wyjęła różdżkę i w końcu wysuszyła się, bo robiło jej się już naprawdę ziimno. Następnie zaklęciem uniosła pranie i ładniutko wywiesiła je na sznurku wcześniej wyczarowanym przez Laoise. Zrobiła krok w tył i z zadowoleniem spojrzała na swoje dzieło. Teraz tylko ta woda..z rozbawieniem spojrzała na to, co wyczyniała Lao, ale i wkrótce ona dołączyła. Zaczęła tańczyć w tą i tamtą, skakać i wykonywać jakieś śmiesznie ruchy. Bosh, jak to musiało wyglądać ! - Matko, wyglądamy jak jacyś Indianie, albo jakbyśmy się z Madagaskaru urwały ! - Krzyknęła, nadal tańcząc TO COŚ. Obejrzała się do tyłu sprawdzając, co robi Dhalia, przecież ich szalone trio musi być w komplecie. Deszczu, przybywaj !
O nie, dlaczego tak pędzicie z postami i każecie mi tyle nadrabiać?! Ech, co za życie... takie życie to nie życie! W każdym razie nie chcąc się zagłębiać w te wszystkie literki, to napiszę, że nasza superkowa Dahlia wyraziła aprobatę dla uległości Eve przy odrabianiu swej kary. Gdyby się kłóciła albo coś - wtedy rudzielec z pewnością by się zdenerwował i gryfonka mogłaby tego pożałować! Ale skoro zgadzała się na poniesienie konsekwencji swych czynów, to na twarzy Slater pojawił się wyraz zadowolenia, a ona spokojnie mogła oddać się swym pracom zawodowej praczki, wiadomo. Od razu było widać, że ma to we krwi! Tak wywijała tym prześcieradłem czy co to tam było w wodzie, że... ach, talent, bez dwóch zdań. Jednakże nie mogła się tym faktem zbyt długo nacieszyć, bo oto Issie ją przykryła czymś mokrym! I świat się zrobił nagle... taki... taki biały? Hej, gdzie się podziali wszyscy? Dopiero po paru sekundach gryfonka trochę ściągnęła z siebie tę przedziwną szatę, aby mieć lepszą widoczność, ale szybko zaczęła się wygłupiać! - Arrrr, jestem szalonym duchem pirata, zjem cię! - zawołała donośnie, niczym rasowy szczur morski, a potem wyciągnęła ręce do Laoise i Evelyn, aby je pogonić i połaskotać. Później jej się to jednak znudziło, a raczej już po prostu nie mogła wyrobić ze śmiechu, dlatego zdjęła z siebie mokre pranie i dołączyła je do wyczarowanej linki. Niech się suszy. A, nie, wróć! Niech się moczy? Spojrzała po dziewczynach nieco zdziwiona. I kiedy zauważyła te ich dzikie tańce, to śmiała się ponownie w najlepsze, chwytając za brzuch. One i Indianie... dobre sobie! - No co ty, burze są super - wydyszała do Heartcliffe pomiędzy kolejnymi salwami rozbawienia, ale zaraz potem dołączyła do tych szalonych pląsów. Wzięła też przyjaciółki za ręce, bo słyszała, że wtedy przenosi się jakaś energia czy coś tam i będą mieć wtedy większą moc! I właśnie w ten sposób usiłowała przywołać deszcz, który miał pomóc im w praniu. Co za dziki sposób!
Już zwalniamy! To były próby skończenia zadania na czas i takie tam... Jeśli chodzi o zmienianie Eve to Issie chyba spasuje. Czego jak czego, ale cierpliwości to jej brakowało od zawsze. Chociaż może jakby się uparła i wzięła sobie za cel życiowy tą misję to może i by podołała. Ale raczej wątpię, by aż tak jej się chciało. Leń. Ewentualnie może się najwyżej dać wyciągnąć na to wspomniane piwo kremowe i opowiedzieć o smokach i o wszystkim co ominęło zamkniętą w dormitorium koleżankę. Poza tym nie wiem, czy Heartcliffe byłaby zadowolona z jej interwencji i wzięłaby Loise za guru... Chyba raczej nie chciałaby widzieć na swoim świadectwie tylu Okropnych, ile będzie widniało na dokumencie Issie. Zdolniacha z niej! Wybuchnęła śmiechem widząc tego osobliwego ducha i udając przerażenie zaczęła uciekać w kółko. Z Evelyn zrobiła sobie tarczę i ładnie się za nią schowała, żeby to ją dosięgnęły te przerażając łaskotki! Brr... Jak to kiedyś powiedziała jej pewna znajoma: Takie gilgotanie to prawie jak gwałt, tylko trzeba się śmiać! Na całe szczęście szybko się Dahlii znudziło i Lao mogła jakoś opanować swój histeryczny śmiech. Aaale! Wracając do ich dzikich tańców! - Madagaskar? Ja bym raczej stawiała na jakieś murzyńskie plemiona z dżungli. - Skomentowała wypowiedź Eve. Brakowało im tylko jakiejś dzidy do wymachiwania, czy coś. Idąc za przykładem Slater, złapała dziewczyny za ręce, tworząc "koło mocy przywoływaczy czarnych chmur pralnianych" - jak to je w myślach w jednej chwili nazwała. Zaczęła krążyć w kółko najpierw poowooli, potem nieco szybciej, aż zaczęła biec wciąż trzymając dziewczyny za ręce. Podobno tak właśnie kumulowała się niezbędna do rytuału moc. Bez tego ani rusz!
Oczywiście, że Issie wszystko jej opowie ! Już Evka o to zadba. Musi dowiedzieć się wszyściuteńkiego, bo znając życie, pewnie mase fajnych rzeczy ją ominęło..pff, jak zwykle. God, why ? Gdyby nie te głupie zadania domowe, świat na pewno byłby piękniejszy i kolorowy..jak misiowe żelki. O, jakie jej się porównanie nasunęło ! Słodycze są normalnie wszędzie..nawet w jej głowie. No ale, ma to i dobre strony, a mianowicie, już od naprawdę dłuuższego czasu będzie mieć w miarę przyzwoite ocenki na koniec. Ba ! nawet i dwa Wybitne jej wpadły..hehe. Należy jej się za to nołlajfienie, o tak ! A co od tych smoków, jest jeszcze młoda i ma mnóstwo życia przed sobą, pewnie jeszcze nie jednego zobaczy. Forever young, jak to się mówi. Tak jak nasza kochaniutka Lao już wyżej wspomniała, Eve zrobiła sobie ładniutką tarczę z alg i zgrabnie się za nią ukrywając turlała się ( Jeśli to w wodzie wogóle jest możliwe) ze śmiechu, widząc wielkiego i potężnego ducha Dhalię. No cóż, jak na swoje krótkie i młode życie miała już dość łaskotek..szczególnie wykonywanych przez pewne osoby, które, aczkolwiek na jej niekorzyść wykonywały to po mistrzowsku. Ach, widzicie, jakie to trudno egzystować pośród tylu zwariowanych i łaskotkowych przyjaciół. W końcu z wielkim uśmiechem na twarzy wyskoczyła zza roślin, czas zacząć odsiecz ! - Strzeż się o wielki duchu, o to stoi przed tobą przepotężny kapitan Hak Eve ! - Zawołała z powagą, wymachując jednym z alg jak gdyby to był jej hak. Po chwili jednak nie mogąc się powstrzymać znowu wybuchnęła śmiechem. Jejku, to dopiero była zabawa ! Dla takich chwil aż warto czasem posiedzieć w dormitorium, hahah. A jeszcze przed nimi caałe wakacje...aż strach pomyśleć, co tu się będzie dziać. Strzeżcie się wszyscy ! - z Dżungli ? Chyba z dziczy ! - krzyknęła wesoło, ale nim zdążyła powiedzieć coś jeszcze, Lao znów porwała je do tańca. Ciągle coś ! Poczuła aż lekki zawrót głowy od tego biegania..ale, ale jest przecież misja do wykonania! "koło mocy przywoływaczy czarnych chmur pralnianych" ? Czemu nie !
No biedna, biedna! Ale widzicie, mają teraz dwa powody do spotkań - pierwszy, czyli rozróba w zakazanym lesie, a druga, to aby Laoise opowiedziała kumpelom o podróży na smoki! Bo Dahlia niestety też nie była na wycieczce przez swój młody wiek, NO CO ZA PECH. A bardzo chciała, zapewne tak samo jak Eve! Więc mogłyby się umówić na jakieś ciacha i herbatkę i plotki, ALBO POŁĄCZYĆ DWA W JEDNYM i umówić się na to w zakazanym lesie, no miejscówka pierwsza klasa na takie akcje! Po opowiadaniu o Rumunii mogłyby zostać zeżarte przez jakieś akromantule, fajnie, czemu nie. Zawsze to jakaś nowość, czyż nie? Tymczasem zaś wydurniały się nad jeziorem i było bardzo fajnie! Szczególnie, że Slater postanowiła zostać nikczemnym duchem pirata, który goni swe ofiary i próbuje załaskotać na śmierć... cóż, widocznie to ogromna kara, skoro McGeady sądziła, że to prawie jak gwałt, ech! Dobrze, że nie powiedziała tego na głos, pewnie rudzielec mógłby się mocno zdziwić, a może i nawet załamać ze swojego jakże niesmacznego żarciku? Ech, te nastoletnie problemy! Na szczęście długo to nie trwało, więc i ten haniebny czyn nie był chyba aż takim okropnym. Bo zaraz po nim Heartcliffe dźgała ją swoim hakiem, na co ona próbowała dźgnąć ją różdżką, ale niebyt wyszło, smuteczek. Zajęły się praniem i wywoływaniem deszczu. Takie tam, standardowe procedury. - Nieważne skąd, ważne, że mamy odpowiednie predyspozycje i certyfikaty! - zawołała podczas tańca, na te ich wymiany zdań odnośnie dżungli i dziczy, które chyba były tym samym, ale who cares. W każdym razie robiła to, co jej przyjaciółki, próbując się nie śmiać, bo w końcu poważne tańce odprawiały, nie mniej jednak było ciężko, bo to bardzo komicznie wyglądało!
Issie w końcu się zresetowała, bo chyba na chwilę się zawiesiła i wróciła do rzeczywistości. Zakazany las to faktycznie idealne miejsce na ciasteczka i herbatkę! Postawią gdzieś okrągły stoliczek, z uroczym, białym obrusikiem i kolorowymi filiżankami, a zauroczone centaury z chęcią się do tych ich ploteczek dołączą! To by dopiero były atrakcje! Chociaż to zjadanie przez akromantulę też jest niczego sobie. Nowości są fajne, a Laoise jeszcze nigdy nie była zjadana przez pająka, więc czemu nie?Muszą kiedyś spróbować! Hej, tylko ja i Issie tak nie cierpimy łaskotek? No to zazdroszczę, bo dla niej to było zawsze iście przerażające przeżycie. Tylko ją ktoś dotknie, to ona już zwija się ze śmiechu, takie ma straszne łaskotki! A co dopiero jak ktoś na nią napada i celowo torturuje! Ta zniewaga gilgotek wymaga! Więc przeodważna Gryfonka wyskoczyła w końcu zza Eve i również zaczęła łaskotać Dahlię. Na szczęście nie trwało to długo, bo dziewczyny przeszły do walki na algi i różdżki. Swoją drogą ciekawe jak Eve udało się dźgnąć Dahlię glonem... Ja tak nie umiem, no ale może po prostu się nie znam na glonach. Zanim McGeady wróciła do tych dzikich tańców zerknęła na niebo sprawdzając czy przynosi to jakieś efekty. Niestety nie zauważyła żadnych większych zmian pogodowych. Zrobiła smutną minkę i westchnęła. - Chyba za mało się staramy... Albo nasza moc się wyczerpała, czy coś... Albo ktoś sfałszował te certyfikaty... - Powiedziała z niezadowoleniem. Już węszyła podstęp w fałszowaniu dokumentów, które nawet nie istniały, ale to u niej zupełnie normalne. W ogóle nie dopuszczała do siebie myśli, że ich tajne rytuały mogą nie zadziałać, więc wróciła do skakania i machania rękami jeszcze energiczniej. Może za mało się przykładały? Teraz to już była naprawdę poważna sprawa.
Wybaczcie, że tak długo, ale pewne sprawy mnie trochę zatrzymały. Już jestem! c:
Evce również trochę się zwiesiło, ale na szczęście nie na długo. Chyba za dużo myślała o tych smokach..o tych wielkich, łuskowatych, ziejących ogniem potworkach, które..aż chciało się pogłaskać ? Okej, okej, jej wyobraźnia chyba naprawdę była spaczona. Ona wcale nie mówiła, że jest tak do końca normalna..wcale. Za dużo książek fantastycznych. I żelek. To na pewno ich wina, że ma teraz takie dziwne myśli. Na stówkę ! hah. Mogła jedynie pocieszyć się tym, że podobno " tylko wariaci są coś warci " . ŚWIĘTA PRAWDA, CO NIE ? no przecież nikt inny nie stworzy taki pokręconego tria, jakie one razem tworzą. Nie ma szans ! A wracając do ich chillautowania w zakazanym lesie. Kto normalny robiłby spotkanie przy herbatce w towarzystwie dzikich stworów i dziczy ? Na pewno one ! No nie, że mają poryte umysły ? hehs. Trzeba kiedyś tego spróbować..na pewno będą miały przy tym masę zabawy. I może znowu spotkają jednorożca ? łii ! Ale by było fajnie. Łaskotokowo - pralniana impreza w jeziorze wciąż trwała w najlepsze, choć ich pranie wcale nie wyglądało ani na czystsze, a ni na suchsze. Ale co tam, ważne, że był fun ! tylko te gilgotki..one były wszędzie..brr. Evka, no niestety, miała kilka takich miejsc, gdzie już po samym dotknięciu zaczynała się wierzgać i zwijać i tym samym się bronić. Nie jesteś sama, Lao ! Do tej pory wie o nich jednak tylko ona sama..i dobrze ! A co do jej algowej broni..w rękach Eve wszystko może stać się narzędziem zbrodni i gilgotek. I to na serio. Taka była z tej gryfonki zdolniacha. Gdy usłyszała smutny głosik Lssie, też zwróciła głowę ku niebu. - Nie martw się Lao ! Zaraz rozruszamy ten deszcz ! - krzyknęła ochoczo, po czym znów wzięła dziewczyny za ręce. Może ich certyfikaty nie były realne, ale na pewno prawdziwe ! nie ma co. Idąc w ślad za przyjaciółką również zaczęła robić to jeszcze bardziej energicznie. One już dopną swego ! A deszcz prędzej czy później oprze się ich wspaniałemu i tajnemu rytuałowi, nie ma innej możliwości !
Przyszedłem tutaj zaraz po tym jak opuściłem teren zamku. Tak. To miejsce powinno być znakomite na dzisiejszą lekcję. Lekki deszczyk zatrzymałem wyczarowując barierę, taką która pozwoli uniknąć zniknięcia a mimo to przepuści powiewy wiatru. Powietrze, woda, ziemia... Tylko ognia brakuje. Ale to się zrobi. Uśmiechnąłem się i dłońmi wycelowałem w skrawek piaszczystej plaży nad jeziorem, kilka metrów od wody. natychmiast w tym miejscu rozbłysł blask i po chwili płoną ogień. Drugą dłonią wzniosłem z ziemi podłużne ławki ze skały. Jednak skała rozbłyskała w niektórych miejscach czerwonymi żyłkami. Ogień płoną w nich aby uczniowie którzy będą na tym siedzieć nie odmrozili sobie tyłków. Wreszcie gdy wszystko było ukończone uśmiechnąłem się i usiadłem na piasku. Po kilku chwilach zauważyłem grupkę uczniów schodzących po błoniach. Wystrzeliłem w niebo niebieski płomień aby mnie dostrzegli i czekałem na ich przybycie.
Charlotte wcale nie podobał się pomysł lekcji w terenie. Wolałaby już siedzieć w zamku, może spalić coś/zalać coś/zapełnić salę dziwnymi roślinami/wywołać małe tornado w sali wykładowej, ale przynajmniej siedziałaby w środku i nie zmarzłaby. Dobrze, że schodząc na błonia cała grupka mogła dostrzec niebieski płomień wywołany przez profesora, bo gdyby tak mieli łazić bez sensu, szukając go wokół jeziora to ktoś na pewno by ucierpiał. Nie przez spotkanie z dzikim wilkołakiem, prędzej przez wkurzoną Lots chcącą jak najprędzej mieć to wszystko z głowy. Ale cóż, skoro już mieli wyraźnie zaznaczone miejsce jego pobytu, to najprawdopodobniej przyspieszyli kroku. Windsorówna rozgadała się z Josephine, więc nikt inny ich tak naprawdę nie obchodził. Usiadły więc razem na ławce, która ku ich wielkiemu zaskoczeniu była całkiem ciepła i czekały na to, co Price miał im do powiedzenia. Brązowe oczy Charlie obserwowały ognisko płonące w piasku. Jak to tak? Bez drewna? Samo z siebie? Dziewczynę bardzo to zafascynowało, przez co nie zwracała praktycznie na nic innego uwagi. Właśnie po to przychodziła na takie zajęcia!
/Pierwszy i ostatni taki bez sensu post, obiecuję!/
Przeniósł się na Brzeg. Zastanawiał się, czy trafił aby na pewno we właściwe miejsce. Znaczy, czy nie teleportował się za daleko od miejsca dzisiejszych zajęć. Płomień, który najprawdopodobniej wystrzelił pan profesor, zaintrygował go. Nie bardzo w sumie wiedział, czy to on stworzył ten płomień. No, ale nikt inny nie prowadził zajęć w ciągu najbliższych kilu godzin. Stąd musiał to być Price. Po krótkiej chwili, którą przeznaczył na spalenie papierosa, dotarł na miejsce zajęć. – Dzień dobry! – uśmiechnął się do profesora. Rozejrzał się po wszystkim, co stworzył profesor na potrzeby zajęć. Wyglądało ciekawie, nie ukrywał. Dziwne, że był tylko sam z profesorem. W końcu na zajęcia do Prica chodzili tylko studenci. Chyba, że coś się zmieniło, pod jego nieuwagę. Nie sądził, ale może..
zmień tę teleportację w obu postach, na terenie Hogwartu i błoni działa blokada teleportacyjna, więc jest to niemożliwe
Tak więc ona i reszta chętnie, albo trochę mniej, zależy kto, udali się na błonia. Z początku nie wiadomo było gdzie iść, ale rozbłysk w oddali szybko podpowiedział im drogę. Bell miała wrażenie, że nim w końcu dotarli do suchej (!) przestrzeni, prawie wszystko było mokre. Szybko osuszyła się zaklęciem, a patrzą na to, co wyczarował profesor aż otworzyła usta ze zdumienia. - O rety! My też tak będziemy potrafili, profesorze? - zwróciła się do niego, zajmując miejsce w jednej w pierwszy ławek. Ach! Była ciepła, niewiarygodne. Podgrzewane kamienne ławki na błoniach w dodatku kiedy leje deszcz. Czyż to nie było niezwykłe? Prawdziwa magia, nie to co te zwykłe zaklęcia, które rzucali na co dzień... Patrzyła z wyczekiwaniem na nauczyciela. Co dalej? Była tak zapalona do nauki, jak nigdy. Od dawna wiedziała, że Magia Żywiołów będzie najciekawszymi zajęciami.
Sam miał parę obawa gdy szedł nad jezioro. Czy znajdą profesora? Czy będą się włóczyć w tym deszczu przez resztę dnia. Na jego szczęście nauczyciel wyczarował coś co zrobiło wielkie wrażenie na chłopaku. A jeszcze większe zrobiło to co zobaczył później. To ognisko bez drewna, i ta tarcza. Nie no szacunek dla profesorka. -Dobry- przywitał się, tak jak nakazuje etyka. Zasiadł na ławce, która o dziwo była ciepła i oglądał cuda stworzone przez nauczyciela. On też tak chciałby robić. I chyba podobne zdanie podziela reszta osób która przechodzi na te zajęcia.
Widząc zaskoczone miny uczniów uśmiechnąłem się do siebie i stanąłem na proste nogi. Ustawiłem się tak że płomień ogniska był przede mną a dalej znajdowali się studenci, za mymi plecami znajdowała się tafla jeziora. Spojrzałem badawczo na każdego z nich. Ambroge i Marigold byli na ostatniej lekcji to też ich kojarzyłem. Reszta wydała mi się całkowicie nowa. Jednak czego spodziewać się po studentach, jest przecież tyle ważniejszych rzeczy do roboty niż zajęcia. Uśmiechnąłem się na słowa panny Rodwick i gdy wszyscy zajęli swoje miejsca zacząłem lekcję. - Zanim zaczniemy właściwy temat, nadrobię zaległości wobec tych którzy mnie nie znają. A ci którzy ostatni wykład uznali za nudny i nie przybyli na niego będą mieli okazję go nadrobić. Zakończyłem wpatrując się w lekko przerażone miny "nowych" studentów. - Nazywam się Paul Price i będę miał przyjemność uczyć was wspaniałej sztuki magicznej jaką jest Magia Żywiołów. Ale zanim będziecie mogli przystąpić do właściwej nauki chcę się dowiedzieć co już wiecie na ten temat. Dlatego pytam osoby które na ostatnią lekcje nie przybyły. Co wiecie o żywiołach? i drugie pytanie, który żywioł was fascynuje? Zapytałem o dwie rzeczy o których był cały poprzedni, nie pełny co prawda, wykład. Ale cóż robić, jeśli nie pozna się ich dotychczasowej wiedzy oraz tego czego spodziewają się po tych zajęciach, prowadzenie ich w ciemno nie będzie miało sensu. - I dodatkowo. Osoby które przybyły dziś pierwszy raz, macie pracę domową, zaległą. Podpytajcie tych którzy byli ostatnio, oni na pewno pamiętają. Prawda panie Friday? Zakończyłem pytaniem do studenta od którego nie otrzymałem pracy domowej. Jednak mimo dość poważnego głosy w mych oczach świeciły się wesołe ogniki, i tylko uczniowie nie wiedzieli, czy to od ogniska czy od dobrego humoru. Sam przystanąłem i patrzyłem na nowe twarze, wyczekując ich odpowiedzi na me pytania.
[Piszą wszyscy, bez kolejności. Osoby które były ostatnio mogą coś naskrobać, albo zachować się biernie. Reszta odpowiada na pytania. Jeśli nie wiecie jak, odsyłam do sali żywiołów, tam macie odpowiedzi osób które były ostatnio.]
Wysłuchała w skupieniu słów profesora. O rany i jak tu powiedzieć który żywioł ją fascynuje? Wszystkie są fascynujące, wymyśliła co prawda który chyba lubi najbardziej, ale to pytanie było nieco inne niż się spodziewała. Kiedy wspomniał o pracy domowej, zrobiła wcale-nie-zawstydzoną minę, w końcu jak miała wiedzieć... Ależ ona nie lubiła prac domowych. Wolała się wypowiadać niż pisać. - Może ja zacznę! - zaoferowała się Bell. - Wiem oczywiście, że są cztery żywioły i fascynujące jest to, że tak dobrze się uzupełniają, jakby żaden bez innego nie mógł istnieć. Jak tak sobie kiedyś rozmyślałam czy człowiek mógłby żyć bez któregokolwiek z nich to doszłam do wniosku, że być może my, w dzisiejszych czasach obylibyśmy się bez ognia... w końcu mamy zaklęcia podgrzewające, oświetlające i tak dalej, może jakoś by się udało... chociaż z drugiej strony, kiedy jeszcze tego nie było, ogień wydawał się jedną z naprawdę ważnych czynników dzięki czemu cywilizacja mogła się rozwijać. Wszystkie są groźne... każdy z nich może wywołać katastrofy przed którymi ludzkość nie jest w stanie się obronić. A jeszcze bardziej fascynujące jest, że one nawzajem się podtrzymują, jak i ograniczają. - przerwała na chwilę, bo ile można było mówić bez przerwy. - Mam tu na myśli ogień, który pali się dzięki tlenowi i wodę, która może go zgasić. One wszystkie tworzą taką... pętlę jakby. No, a co do konkretnego żywiołu, który mnie fascynuje, to niezwykle trudno wybrać, ale zdecydowałam się na wodę. To jest takie cudowne pływać, szkoda tylko, ze ludzie nie są w stanie oddychać pod wodą, wtedy byliby w stanie zaludnić nowy świat i tak jakby latać. Latać pod wodą, w końcu można się w niej unosić i gdybyśmy byli w stanie zbudować podwodne miasto i tam żyć, to istniałoby o wiele mniej ograniczeń niż na lądzie. Poza tym pod wodą znajduje się całkiem nieznany nam świat, ze stworzeniami o których nigdy nie słyszeliśmy. No i dlatego właśnie woda tak mnie fascynuje - zakończyła, nie do końca będą pewna czy o coś takiego chodziło.