C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Zachodni brzeg jeziora oferuje z pewnością nie tylko najpiękniejsze miejsce do obserwowania zachodów w całej okolicy, ale również nieustannie zamarzającą linię brzegową. W chłodniejszy dzień, gdy lód - choć popękany - jest stabilny, można przejść się nim wzdłuż całkiem pokaźnego fragmentu jeziora.
Autor
Wiadomość
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Nie było tak źle jak mogłoby się wydawać, bo nie tylko szybko odnalazła różdżkę, lecz także dostrzegła, że wielu osobom nie udało się nawet ruszyć. Nie traciła czasu na dochodzenie przyczyn – trzeba było korzystać. Zanurkowała po różdżkę i prawie nie zwalniając złapała ją, po czym od razu poderwała się z powrotem w górę. Dopiero klika sekund później pomyślała, że chyba udało jej się wykonać niezgorszy zwód Wrońskiego. Nie miała jednak czasu zastanawiać się, czy widział to ktoś, kto mógłby potwierdzić. Leciała dalej, do tego najwidoczniej z wiatrem, bo Błyskawica leciała teraz niemal tak szybko, jak jej własny Nimbus.
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Reakcja dziewczyny, którą pierwszy raz widział na oczy (uświadomił to sobie z opóźnieniem) w pierwszym momencie zbiła go z tropu, a w drugim nieco rozbawiła. Nie skomentował tego w żaden sposób, bo nawet dyby chciał wchodzić w dyskusje (a nie leżało to bynajmniej w jego naturze), nie był to, ogólnie rzecz biorąc, najlepszy na to czas. Osobiście nie traktował tego wyścigu aż tak poważnie, by denerwować się już na starcie, ale kto wie, być może łatwo mu było mówić, bo udało mu się polecieć kawałek, a fakt, że wciąż był z tyłu był tylko wynikiem jego gapiostwa. Dla pewności, że wylatująca z kieszeni różdżka już go nie zaskoczy, po prostu zostawił ją w ręce, wszak tak czy inaczej miała mu się przydać, a on i z magicznym patykiem umiał nieźle trzymać się miotły. Pochylił się i ruszył do przodu, bo choć jego sytuacja nie zachwycała, reszcie też nie szło wybitnie... a on nie miał w zwyczaju łatwo się poddawać. Chciał rzucić zaklęcie chorus omnia, ale zmuszony do nagłego wyminięcia jednego z przeciwników, rozkojarzył się na tyle, że wcale mu ono nie wyszło. Pozostawało lecieć dalej.
Cofnięcie się do linii startu było czymś, czego nie zakładała przy braniu udziału w wyścigu, szczególnie, że nie miała ochoty ciskać zaklęciami w biednych uczniów. Co prawda starsi studenci nie byli od niej szczególnie młodsi, ale wydawało jej się, że jako nauczyciel jej po prostu nie przystoiło takie zachowanie. Dalej nie mogła sobie wybaczyć tego, że trafiła biedną Niamh w twarz śnieżką, przez co ta została wyeliminowana z rozgrywek Bludgera. Wołałaby, żeby to ona odpadła z tych zawodów, a Irlandka zajęła jej miejsce na podium, ale w świetle wydarzeń mogło nie być to takie oczywiste. Na szczęście różdżka nie wpadła do jeziora (bo April pewnie wskoczyłaby po nią i zamiast wyścigu byłoby wyławianie rudowłosej z lodowatej wody), a jasnowidzka mogła szybko wrócić do zabawy. Chcąc ominąć skupisko uczniów przed sobą, aby nie wywołać kraksy, podleciała do góry. Jej miotła nabrała jakby wiatru w witki i przyspieszyła, a April niedługo później znalazła się w sporej odległości od linii startu.
Kostka:3- przelatuję nad wszystkimi (bonus z miotły) Pole: 0 ->2
O tym wyścigu nie można powiedzieć i ruszyli, ponieważ nie tylko jej poszło tak źle już na samym starcie. Większość osób również zmagała się z różnym problemami. Jednak kiedy po raz kolejny coś jej nie wypaliło to na prawdę miała ochotę przeklinawać po francusku. Nawet jedno jej wymknęło z ust. Gdy znowu nie ruszyła się z miejsca. Naprawdę źle szło jej na tym wyścigu. Jednak nie zamierzała się podawać, bo raz czy dwa jej nie wyszło. Nie ważne, że miała super miotły, ani najlepszego startu, już nawet nie zwracała uwagi na trudną widoczność. Teraz jej nie poszło ponownie. Miotła nie chciała ruszyć nawet o milimetr. Oby później było lepiej, bo nie zależało jej na wygranie. Tylko pokonaniu trasy. Poczuciu wiatru we włosach, a teraz na nic z tych rzeczy się nie zanosiło. Zobaczymy co pokaże ten wyścig...
- Kiedyś się tu znajdziemy jeszcze raz! Z właściwej strony... - Uśmiechnęła się przyjaźnie do chłopaka, który do niej zagadał @Russell Alvarez. Kojarzyła go, nie mieli jeszcze okazji porozmawiać, ale Nans to zupełnie nie przeszkadzało. - Powodzenia! - Rzuciła jeszcze, kiedy brunet wystartował i wróciła do walki z niesforną miotłą. Minęła chwila zanim odwróciła się na poprawną pozycję, co też wcale dużo nie pomogło. Chciała ruszyć, ale najpierw pojwiła się przed nią niespodziewanie chmura śniegu, wystrzelona przez jednego z uczestników wyścigu, a później oślepiło ją światło. Wszystko to trwało kilka sekund, ale tutaj liczyła się każda chwila. Mrugniesz, a konkurencja zostawi cię w tyle. Czuła się okropnie wciąż stojąc na starcie, pocieszało ją jedynie to, że trafiła się jej naprawdę paskudna miotła i mogła na nią trochę zwalić winę.
Ostatnio zmieniony przez Nancy A. Williams dnia Wto 25 Lut 2020 - 23:20, w całości zmieniany 1 raz
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Normalnie jakaś tragikomedia, nie wyścig. Ta sytuacja byłaby zapewne całkiem zabawna, gdyby przytrafiła się wyłącznie innym, ale w chwili, kiedy sam również padł ofiarą jakiegoś, nie wiem, kryzysu egzystencjalnego przydziałowej miotły, na którą został obecnie skazany, stawała się wyłącznie frustrująca. Ślizgon był święcie przekonany, że jego Błyskawica nie odwaliłaby mu podobnego numeru. — Loscadh is dó ort! — prychnął w irlandzkiej mowie, złorzecząc nieposłusznej Księżycowej Brzytwie; w najprostszym tłumaczeniu zażyczył jej właśnie spłonięcia. Sobie w końcu nie mógł absolutnie niczego zarzucić, cała wina leżała tu po stronie humorzastego sprzętu. Może traktował to przedsięwzięcie ze zbytnią powagą jak na jego wagę i charakter, ale nie był w stanie nic na to poradzić – zawsze tak się działo, gdy w grę wchodziło cokolwiek związanego z lataniem. W końcu udało mu się odzyskać panowanie nad oporną miotłą i zwrócić ją w pożądanym kierunku, a ledwie to zrobił – poczuł mocniejszy podmuch wiatru prosto w plecy. Nawet nie zastanawiał się nad tym czy jest to efekt uboczy czyjegoś nieudanego zaklęcia, czy może działanie matki natury, po prostu to wykorzystał, pochylając się i ruszając do przodu. Brzytwa wystrzeliła aż miło, dając nadzieję, że tamto było jedynie drobnym wypadkiem przy pracy. Oby tylko nie złudną.
Mimo kompletnie zdezelowanej miotły, szybowało mu się naprawdę nieźle, a rozparło go ogromne uczucie dumy, kiedy również i rzucone przez niego zaklęcie odniosło oczekiwany rezultat. Niestety, jako osoba, która wyszła na prowadzenie już na początku wyścigu był najbardziej narażony na ataki ze strony innych uczestników. Nie minęło wiele czasu, kiedy do jego nozdrzy wdarł się wyjątkowo paskudny zapach bąka. Na tyle intensywny, że nie potrafił wytrzymać w tym smrodzie i musiał się choćby na sekundę wycofać. Kątem oka zauważył jednak, kto był inicjatorem tego nieprzyjemnego zdarzenia. - Serio, Victoria? – Mruknął niechętnie, chociaż z jego twarzy wcale nie schodził uśmiech. Rozumiał, że rywalizacja zachęcała do podkładania innym kłód pod nogi. – To nieczyste zagranie! – Rzucił więc do niej wesoło, a kiedy jeszcze raz zrobił głęboki wdech i stwierdził, że wiatr przegonił obrzydliwą woń, pochylił się do przodu na swojej miotle. Miał sporo szczęście, bo i natura postanowiła stanąć po jego stronie, a silny podmuch wiatru popchnął go znacznie mocniej niż przypuszczał, dzięki czemu udało mu się odrobić straty, które odniósł na skutek śmierdzącej niespodzianki.
Naprawdę chciałby wierzyć w słowa dziewczyny. Nie wiedział, czy ta lata w drużynie, czy przyszła tutaj dla własnych przyjemności, ale wiedział jedno- dodawała otuchy. Była ładna, ale tez wiedział, że starsza od niego a do takich to nie miał śmiałości podbijać. Zazwyczaj nie były zainteresowane młodszymi nawet jeśli byli tacy przystojni jak on. - Nie wiesz, że nie mówi się powodzenia?- mruknął pod nosem niepewny czy dziewczyna go usłyszy. Najwyraźniej miała jakiś problem z miotłą. Nie tylko jej to się zdarzyło. Chłopak długo się nie nacieszył, że poszybował do przodu, bo miotła miała najwyraźniej jakiś problem. Nie dość, że była podpalona i z popękanym trzonkiem. Miał trudności z poruszaniem się do przodu a jeszcze ci uczestnicy rzucający zaklęciami na prawo i lewo. On zdecydowanie sobie darował. Jeśli dotrze do końca, to będzie sam cud. @Nancy A. Williams Kostki: 5 czyli 4 Pole: 0
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
W końcu coś zaczęło się dziać, choć wciąż niektóre osoby miały problem z miotłą. Nie rozumiał, dlaczego sprzęt, który wylosowały Nancy, Beatrice oraz Annabell nie chciał ich słuchać i ruszyć w odpowiednim kierunku. Nawet Russell zawrócił. Zastanawiał się nawet, czy nie wstrzymać na moment wyścigu, ale wtedy pozostali byliby zawiedzeni. Cóż, każdy musiał poradzić sobie z inną miotłą. Miał nadzieję, że jakoś im się to uda. Zaśmiał się, gdy Victoria rzuciła zaklęciem w Matthew, a ten cofa się nagle. Dobre posunięcie, choć nie pozwoliło jej go wyprzedzić. Parę osób próbowało rzucić zaklęcia, ale najwyraźniej nie udało im się. Dobrze, niech trenują dalej. Powoli zbliżali się do niego, a to oznaczało, że sam będzie musiał uważać na głowę, aby nikt nie przyhaczył go stopką miotły. Liczył jednak, że wzniosą się dostatecznie wysoko.
! Czas na odpis - do 27.02 godz. 21:30
Pamiętajcie, że ruchy z kostek oraz zaklęcia wykonujecie fabularnie równocześnie. Dlatego efekty zaklęć są dopiero w następnej turze. Czyli, jeśli w tej samej turze ktoś przed wami rzuci np. avis, wtedy w następnej turze nie rzucacie kośćmi.
Zasady i kostki:
Spoiler:
Gra kończy, gdy ktoś dotrze do dziesiątego pola. W tej turze wszyscy zawodnicy wykonują ostatnie rzuty i wyłonione zostają pierwsze trzy miejsca. Fabularnie trasa to zwykła pętla - linia startu jest jednocześnie metą, należy zawrócić za sędzią. Każdy wykonuje rzut kością i postępuje według wytycznych.
Kostki: 1- promienie słoneczne odbijają się od śniegu, utrudniając widoczność - stoisz w miejscu 2- masz wrażenie, że miotła sama pragnie wygrać - przesuń się o pole do przodu 3- źle wystartowałeś i aby nie utknąć w korku do mety, postanawiasz lecieć ponad wszystkimi - przesuń się o pole do przodu, a jeśli lecisz na Księżycowej Brzytwie przesuwasz się o jeszcze jedno do przodu 4- miotła najwyraźniej boi się dużych prędkości i nagle zawraca, ktoś rzucił urok? - cofasz się o jedno pole 5- nie wiesz, czy to nieudane zaklęcie, czy zwyczajnie natura cię lubi, ale czujesz, że wiatr sam popycha cię do przodu - przesuń się o pole do przodu 6- a może tak spróbować przelecieć pod wszystkimi? - przesuń się o pole do przodu
Zaklęcia - dopuszcza się rzucenie zaklęcia co drugi post, niezależnie od tego, czy udało się nam, czy też nie. W celu ustalenia celności zaklęcia rzuca się dwiema kostkami literowymi. SAMOGŁOSKA I SPÓŁGŁOSKA bądź DWIE TAKIE SAME LITERY oznaczają trafienie. Zaklęcie rzucone w turze A daje efekt w turze B. Wtedy osoba trafiona zaklęciem wpierw wykonuje akcję związaną z efektem zaklęcia, a następnie rzuca kostką, o ile to możliwe.
Dozwolone zaklęcia: AVIS - stado kanarków - 2pkt z zaklęć i opcm - Trafiony zaklęciem zostaje spowolniony przez stado kanarków - traci turę BAUBILLIOUS - błyskawica - 3pkt z zaklęć i opcm - nagły błysk światła spowalnia wszystkich - rzucający przesuwa się o jedno pole do przodu CHORUS OMNIA - uniesie śnieżny puch - 5pkt z zaklęć i opcm lub dorosły - śnieżny puch dezorientuje przeciwników - rzucający przesuwa się o dwa pola do przodu OPPEDO - śmierdzący bąk - 5pkt z zaklęć i opcm - Trafiony czuje tak śmierdzącego bąka, że ma ochotę uciec - cofa się o jedno pole CONFUNDUS - dezorientacja - 15pkt z zaklęć i opcm lub dorosły - Trafiony zapomina, w którą stronę miał lecieć - cofa się o dwa pola
UWAGA! - Użycie innego zaklęcia skutkuje natychmiastową dyskwalifikacją. - posiadacze przedmiotu umożliwiającego wybór korzystniejszej kostki w razie przerzutu - nawet jeśli nie skorzystacie z przerzuconego wyniku, przerzut został wykonany, a co za tym idzie, jeśli wykorzystaliście wszystkie przerzuty możliwe dzięki konkretnym miotłom, nie macie już asa w rękawie.
Stan graczy:
Spoiler:
MORGAN A. DAVIES Pole: 1 Miotła: -1 do każdego rzutu Tura III: rzuca kostkami
ELIJAH J. SWANSEA Pole: 1 Miotła: brak efektu Tura III: rzuca kostkami
RUSSELL ALVAREZ Pole: 0 Miotła: -1 do każdego rzutu Tura III: rzuca kostkami
VICTORIA BRANDON Pole: 2 Miotła: 1 przerzuty na cały wyścig (jeden wykorzystany) Tura III: rzuca kostkami
LOULOU MOREAU Pole: 1 Miotła: dodatkowe pole do przodu przy locie nad wszystkimi Tura III: rzuca kostkami
NANCY A. WILLIAMS Pole: 0 Miotła: -2 do każdego rzutu (-1 za miotłę i -1 za jej stan) Tura III: rzuca kostkami
1 wykorzystuję drugi przerzut z uwagi na Nimbusa 2015 3
Pole 2 -> 3
No proszę, to było coś. Być może nie wyszło jej aż tak wspaniale, być może powinna jeszcze popracować, ale trzeba przyznać, że zaklęcie okazało się całkiem celne i mimo wszystko wpłynęło na chłopaka, co dało jej nowe możliwości. Mogła ruszyć naprzód, z czego skwapliwie skorzystała, zastanawiając się jednocześnie, czy nie spróbować znowu działać, ale przez to wszystko nieco się zdekoncentrowała i nie ruszyła we właściwy sposób. By uniknąć potencjalnych zderzeń, wzniosła się nieco w górę, by spróbować przelecieć nad pozostałymi. Nimbus współpracował z nią całkiem dobrze, radził sobie wręcz wyśmienicie, gdy tak na nim manewrowała i czuła się naprawdę świetnie. Niekoniecznie musiała od razu grać, mogła się ścigać, mogła jedynie podróżować, aczkolwiek oczywiście, chęć rywalizacji była w niej całkiem spora, a możliwość wygranej dodawała jej, jeśli to możliwe, skrzydeł. Nie wiedziała, czy da radę, ale na to właśnie liczyła, że tym razem popisze się i nie skończy ugryziona przez jakiegoś nieznośnego giwala!
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Może rzeczywiście brała za bardzo do siebie rywalizację w tym wyścigu? Problem leżał jednak w tym, że dla niej rywalizacja była czymś naprawdę ważnym. Mogła przegrać, ale nie mogła się poddawać. Ciężko jednak mówić o dawaniu z siebie wszystkiego, jeśli miotła odmawia posłuszeństwa już na starcie. Do tego dochodził mimowolny stres związany z przeniesieniem oraz niechęcią do pokazania się jako totalnej porażki na miotle. Dlatego poziom irytacji wzrastał z każdą chwilą i nie pomogło nawet to, że w końcu ruszyła do przodu. Znów próbowała rzucić zaklęcie, ale gdy spojrzała w stronę lecących na przedzie osób, słońce odbiło swoje promienie w śniegu, rażąc ją po oczach. Wstrzymała odruchowo miotłę, aby nie wpaść na kogoś, skoro przez chwilę nic nie widziała. Kiedy otwarła powieki, przed oczami migotały jej ciemne plamki, utrudniając widoczność. Czy naprawdę po całym wyścigu będzie mogła powiedzieć, że dała z siebie wszystko?
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Czarowanie na miotle z pewnością nie należało do jej mocnych stron. Teoretycznie, skoro w powietrzu czuła się niekiedy nawet poniekąd lepiej, niż stąpając po twardym gruncie, można byłoby uznać, że miała ułatwione zadanie i powinno jej to pójść bez kłopotów. Kiedy jednak miało się dwie lewe ręce do czarów tak na ziemi, jak w powietrzu (a w wodzie Expulso wyszło!), trudno było mówić o rosnących szansach na sukces w jakichkolwiek warunkach. Oczywiście, że celowanie w Matta na nic się zdało, a na widok jej kombinowania chyba nawet miotła się na nią obraziła, bo zamiast gnać za Gallagherem, wykręciła się gwałtownie, prawie zrzucając Moe ze swojego kapryśnego trzonka i tylko refleks Davies pozwolił jej w odpowiednim momencie złapać równowagę i uniknąć jeszcze większej wyścigowej katastrofy. Za sprawą miotły wróciła na start, jakby Migdrąd chciał pooszukiwać i dotrzeć na metę od drugiej strony. Davies jedynie westchnęła, a z nauczycielem wymieniła się spojrzeniami. Trochę się czuła bezradna, choć czuła, że większość stawki właśnie w ten sposób reagowało na dziejące się wydarzenia. Ten wyścig żółwi był nieprzewidywalny. I zapowiadał się na zaskakująco długi maraton.
Kość:5 -1 = 4 -> miotła najwyraźniej boi się dużych prędkości i nagle zawraca, ktoś rzucił urok? - cofasz się o jedno pole Zaklęcie: klątwa -> 2, ok, literki -> C, B, fail
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Ewidentnie wszyscy uwzięli się na to żeby ciskać zaklęciami w stronę Gallghera i, ku zadowoleniu Eliego, jednej z dziewcząt – ba, w dodatku Krukonce! – wyszło to naprawdę dobrze. Chłopak za mocno wysunął się na prowadzenie, więc trudno się dziwić, że inni, mając taką możliwość, postanowili nieco utrudnić mu przelot. Każdy chciał dolecieć na metę jako pierwszy, prawda? Sam również wyciągnął różdżkę, gotów rzucić kolejne zaklęcie... no, w każdym razie gotów spróbować po raz drugi. Zmotywowało go to, że i Moe tego spróbowała; chcąc wesprzeć ją w działaniu, wycelował różdżką w Matthew; niestety skończyło się to fiaskiem, bo śnieg niefortunnie odbił światło prosto w jego oczy, sprawiając, że nie tylko chybił zaklęciem, ale i musiał na moment zatrzymać się w powietrzu, gdyż nie widział dokąd leci. Klnąc w myślach, czekał aż jego wzrok znów zacznie działać jak należy.
Gra rozpoczęła się na dobre. Jedni byli hen daleko a inni byli dopiero na starcie. Na przykład on. Dzisiaj najwyraźniej nie miał szczęścia. A może to nie tylko dzisiaj tak było? Dlatego nie był zawodowym graczem ani żadnym innym. I pomyśleć, że zamiast rzucać zaklęcia, mieliby rzucać kaflem i obkładać się nawzajem tłuczkami. To było nie do pomyślenia. On nawet zbytnio do przodu posuwać się nie mógł. W końcu nadal był na linii startu i to nie bez powodu. Jednak na tym jego pech się nie kończył. Widoki były niesamowite. Szczerze? To nawet nie zwracał na nie uwagi. Do czasu aż promienie słoneczne nie zaczęły się odbijać w śniegu. Nic nie widział i modlił się tylko w duchu, by nie spaść z tej miotły, która sama w sobie była poturbowana. Czy tylko on miał taki problem? Dlaczego to, co najgorsze zawsze jego spotyka? Westchnął w duchu.
Zaskakująco dobry początek wyścigu miotlarskiego napawał go ostrożnym entuzjazmem. Ostrożnym, bo zdawał sobie sprawę z tego, że w tego typu rozrywkach wystarczała chwila, by sytuacja uległa diametralnej zmianie. Przekonał się o tym stosunkowo szybko, kiedy został trafiony zaklęciem przez rywalizującą z nią o prym Krukonkę. Mimo tego nie zamierzał się poddawać i brnął dalej do przodu, licząc na to, że nie odda jej palmy pierwszeństwa. Wiedział, że jego miotła nie jest w najlepszym stanie – mówiąc bardzo eufemistycznie – ale nie zamierzał się wcale z tego tytułu poddawać. Ot, wkładał jeszcze więcej siły, by wyciągnąć z niej jakąkolwiek sensowną prędkość, by dokonać właściwego manewru. Niestety nawet ze swoimi umiejętnościami nie mógł się przeciwstawić matce naturze, która wcześniej dla niego przychylna, postanowiła się tym razem postawić. Promienie słońca zaczęły się bowiem odbijać od śniegu, znacząco ograniczając mu pole widzenia. Musiał przez to przymknąć oczy, a na tak zdezelowanym sprzęcie wolał nie ryzykować lotu na ślepo. Nieciekawie…
Kostka:2 - 1 = 1 Zaklęcie: C i G (nieudane) Pole: 3
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Może rzeczywiście były to jedynie jakieś drobne turbulencje, a Brzytwa w końcu poczuła zew wyścigu, bo obecnie prowadziło się ją gładko i bezproblemowo; na wszystko reagowała dokładnie tak jak powinna. Oczywiście Fitzgerald miał zamiar zachować w stosunku do niej zasadę ograniczonego zaufania, bo już wszak pokazała, że potrafi mieć jakieś dziwne humorki, więc głupotą z jego strony byłoby sądzić, że to na pewno się nie powtórzy – nie miał na to przecież absolutnie żadnej gwarancji. Wiatr wciąż mu najwyraźniej sprzyjał, wiejąc w plecy i znacznie ułatwiając rozwinięcie większej prędkości, z czego nie omieszkał, rzecz jasna, skorzystać, żeby odbić sobie niezbyt fortunny początek wyścigu. Dzięki temu dało mu się nieco nadgonić obecną czołówkę stawki i nawet chciał wspomóc się zaklęciem, by móc samemu spróbować wysunąć się na prowadzenie, ale nagła potrzeba gwałtowniejszego odbicia w bok celem uniknięcia kolizji z innym zawodnikiem, który niespodziewanie wyrósł mu na drodze, sprawiła, że rzucona inkantacja okazała się całkowicie nieskuteczna. William nie zaprzątał sobie tym jednak głowy, swoją uwagę skupiając na wyścigu samym w sobie.
Annabell aż buzowała z irytacji, ta cholerna miotła nadawała się tylko i wyłącznie jako durna podpałka. Nie słuchała jej i mimo że Ann robiła wszystko co w jej mocy, by w końcu ruszyć z tego nieszczęsnego miejsca startowego. - Daję ci ostatnią szansę. – powiedziała do durnego kawałka drewna i wtedy stało się coś niesamowitego. RUSZYŁA! Helyey była przekonana, że miotła jest totalnie zepsuta, mimo że nie wyglądała. W każdym razie wystartowała i czuła się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie, Merlinie, naprawdę wystartowała. Przestała już kląć w myślach na miotłę, zawodników i cały ten wyścig, skupiła się teraz na wygraniu, miała bowiem wrażenie, że miotła sama chce wygrać. Nareszcie, dopiero teraz poczuła się jak na prawdziwym wyścigu, zauważyła, że niektórzy rzucają zaklęciami, poczuła z powrotem napływ adrenaliny, która zaszumiała jej w uszach.
Aż chciało się śmiać z tego wszystkiego.... Nie dość, że inni zawodnicy ruszyli, a kiedy ona stała w miejscy. Nie mogła sobie poradzić z miotłą. Tu nie było co płakać tylko się śmiać. Jednak jeśli ktoś stwierdzi, że powinna się podać. To nie znał jej na tyle dobrze... Jasne nie miała idealnego startu, bo wstała w miejscu. Nie było też co tutaj mówić. Nie rzucała zaklęć, bo chciała z tym poczekać jak się ruszy. Spróbowała jeszcze raz z miotłą. Wymyślach zaklinając ja po francusku, by wreszcie się ruszyła.
Ogarnęła ją wielka chęć rywalizacji, kiedy tak przeleciała nad wszystkimi i wysunęła się do przodu. Mocno zaciskała palce na różdżce, aby ta znowu nie wypadła. Przez chwilę nawet zastanawiała się czy nie rzucić jakiegoś zaklęcia - w końcu Josh wymienił kilka całkiem niegroźnych, które nie sprawiały większego zagrożenia. Pokręciła głową, odrzucając od siebie na razie takie myśli. Nie chciała znowu dostać jakiegoś przydomka "pogromcy uczniów", ale nie zamierzała się też podkładać, wszyscy już widzieli że na miotle radzi sobie nie-tak-całkiem-koszmarnie, więc gdyby w tym momencie zaczęła na niej ledwo latać byłoby to podejrzane. Poleciała do przodu rozglądając się czy na pewno nic nikomu się nie dzieje. Nie chciała nie zauważyć sytuacji zagrażającej życiu - ufała Joshowi, który patrzył na wszystko z góry, ale jednak ona miała bliżej i wolała nie przegapić niczego, co mogłoby mieć znaczenie.
Zadowolona z tego jak szybko leci jej miotła, postanowiła znów spróbować rzucić zaklęcie. Tym razem pamiętała jednak by trzymać różdżkę mocno. Celowanie w ruchu nie było proste. Było w tym tyle samo szczęścia, co mierzenia. Niestety za pierwszym razem jej się nie udało (poprzedniego nie liczyła). Chciała spróbować ponownie, biorąc poprawkę na to, co poprzednio poszło nie tak. Chciała się jednak najpierw jeszcze zbliżyć do celu - na wszelki wypadek. Gdy jednak przyspieszyła, jej miotła zrobiła cos, czego zupełnie się nie spodziewała - zawróciła. Ettie była tym tak zaskoczona, że niemal spadła. Odpuszczając rzucanie zaklęć, skupiła się na tym, by odzyskać równowagę i znów nie zgubić przy tym rozdzki.
Naprawdę nie rozumiał, co działo się z miotłami. Zamierzał po wyścigu porozmawiać jeszcze raz z gościem, od którego je pożyczył, że chodziło mu o latające miotły do wyścigu, a nie wadliwe egzemplarze, którymi można co najwyżej kurze z kątów przy suficie wymieść. Mimo to, trzymał wciąż kciuki za tych, którzy tkwili przy starcie, albo których miotły nagle zaczynały zawracać. Wierzył, że dadzą radę. Tymczasem walka toczyła się z początku między Matthew a Victorią, jednak zrównała się z nimi April. Było to dość ciekawe, biorąc pod uwagę, że nigdy specjalnie nie interesowała się lataniem. A może tak mu się wydawało? Mimo tego, że Matt na moment wstrzymał się, najwyraźniej oślepiony słońcem, nie oddawał pola żadnej z przedstawicielek płci przeciwnej. Dodatkowo do tej pory padły jedynie dwa udane zaklęcia, choć wielu próbowało. Powoli trójka zbliżała się do końca, byli właściwie w połowie. Ciekawe, czy pośród pozostałych znajdzie się jakiś czarny koń wyścigu?
! Czas na odpis - do 29. 02 godz. 21:30 UWAGA! Kierując się słowami "kończ waćpan, wstydu oszczędź" zmniejsza się ilość pól. KONIEC WYŚCIGU NASTĄPI PO OSIĄGNIĘCIU POLA 6.
Pamiętajcie, że ruchy z kostek oraz zaklęcia wykonujecie fabularnie równocześnie. Dlatego efekty zaklęć są dopiero w następnej turze. Czyli, jeśli w tej samej turze ktoś przed wami rzuci np. avis, wtedy w następnej turze nie rzucacie kośćmi.
Zasady i kostki:
Spoiler:
Gra kończy, gdy ktoś dotrze do szóstego pola. W tej turze wszyscy zawodnicy wykonują ostatnie rzuty i wyłonione zostają pierwsze trzy miejsca. Fabularnie trasa to zwykła pętla - linia startu jest jednocześnie metą, należy zawrócić za sędzią. Każdy wykonuje rzut kością i postępuje według wytycznych.
Kostki: 1- promienie słoneczne odbijają się od śniegu, utrudniając widoczność - stoisz w miejscu 2- masz wrażenie, że miotła sama pragnie wygrać - przesuń się o pole do przodu 3- źle wystartowałeś i aby nie utknąć w korku do mety, postanawiasz lecieć ponad wszystkimi - przesuń się o pole do przodu, a jeśli lecisz na Księżycowej Brzytwie przesuwasz się o jeszcze jedno do przodu 4- miotła najwyraźniej boi się dużych prędkości i nagle zawraca, ktoś rzucił urok? - cofasz się o jedno pole 5- nie wiesz, czy to nieudane zaklęcie, czy zwyczajnie natura cię lubi, ale czujesz, że wiatr sam popycha cię do przodu - przesuń się o pole do przodu 6- a może tak spróbować przelecieć pod wszystkimi? - przesuń się o pole do przodu
Zaklęcia - dopuszcza się rzucenie zaklęcia co drugi post, niezależnie od tego, czy udało się nam, czy też nie. W celu ustalenia celności zaklęcia rzuca się dwiema kostkami literowymi. SAMOGŁOSKA I SPÓŁGŁOSKA bądź DWIE TAKIE SAME LITERY oznaczają trafienie. Zaklęcie rzucone w turze A daje efekt w turze B. Wtedy osoba trafiona zaklęciem wpierw wykonuje akcję związaną z efektem zaklęcia, a następnie rzuca kostką, o ile to możliwe.
Dozwolone zaklęcia: AVIS - stado kanarków - 2pkt z zaklęć i opcm - Trafiony zaklęciem zostaje spowolniony przez stado kanarków - traci turę BAUBILLIOUS - błyskawica - 3pkt z zaklęć i opcm - nagły błysk światła spowalnia wszystkich - rzucający przesuwa się o jedno pole do przodu CHORUS OMNIA - uniesie śnieżny puch - 5pkt z zaklęć i opcm lub dorosły - śnieżny puch dezorientuje przeciwników - rzucający przesuwa się o dwa pola do przodu OPPEDO - śmierdzący bąk - 5pkt z zaklęć i opcm - Trafiony czuje tak śmierdzącego bąka, że ma ochotę uciec - cofa się o jedno pole CONFUNDUS - dezorientacja - 15pkt z zaklęć i opcm lub dorosły - Trafiony zapomina, w którą stronę miał lecieć - cofa się o dwa pola
UWAGA! - Użycie innego zaklęcia skutkuje natychmiastową dyskwalifikacją. - posiadacze przedmiotu umożliwiającego wybór korzystniejszej kostki w razie przerzutu - nawet jeśli nie skorzystacie z przerzuconego wyniku, przerzut został wykonany, a co za tym idzie, jeśli wykorzystaliście wszystkie przerzuty możliwe dzięki konkretnym miotłom, nie macie już asa w rękawie.
Stan graczy:
Spoiler:
MORGAN A. DAVIES Pole: 0 Miotła: -1 do każdego rzutu Tura IV: rzuca kostkami
ELIJAH J. SWANSEA Pole: 1 Miotła: brak efektu Tura IV: rzuca kostkami
RUSSELL ALVAREZ Pole: 0 Miotła: -1 do każdego rzutu Tura IV: rzuca kostkami
VICTORIA BRANDON Pole: 3 Miotła: wykorzystano oba przerzuty Tura IV: rzuca kostkami
LOULOU MOREAU Pole: 1 Miotła: dodatkowe pole do przodu przy locie nad wszystkimi Tura IV: rzuca kostkami
NANCY A. WILLIAMS - ODPADA Pole: 0 Miotła: -2 do każdego rzutu (-1 za miotłę i -1 za jej stan) Tura III: rzuca kostkami
Ten wyścig to była w jej wykonaniu czarna rozpacz. Niby żadnemu zawodnikowi nie szło tak, jak rzeczywiście powinno, ale kapryśność jej miotły było na tyle uporczywe, że zanim Davies rozpędziła się do przodu, Migdrąg postanawiał zawrócić. Może tęsknił za Walshem? - Ale im dajemy świetny przykład. - zaczepiła Elijah, który fruwał z równie dopisującym szczęściem, co ona, nie mogąc się za bardzo odkleić od pola startowego. Tu raczej nie mogli szukać usprawiedliwienia w nowych warunkach atmosferycznych, czy dłuższej rozłące z lataniem. Byli przeklętymi kapitanami i za każdym razem powinno to być po nich widać. Niestety tylko powinno. Znów odzyskała panowanie nad miotłą i ponownie mogła ruszyć przed siebie, więc miała zamiar wykorzystać to z pełną premedytacją i w największym stopniu, w jakim by się dało. Niebo przed nią nie było czyste - więcej osób miało problemy z miotłami, więcej z nich robiło jakieś dziwne wygibasy w powietrzu, gwałtownie zawracało, gubiło różdżki. Dantejskie sceny. Ale wyścig należało ukończyć. Wzniosła się więc ponad stawkę i pomknęła naprzód.
Kość: 4 - 1 = 3 = źle wystartowałeś (znowu...) i aby nie utknąć w korku do mety, postanawiasz lecieć ponad wszystkimi - przesuń się o pole do przodu, a jeśli lecisz na Księżycowej Brzytwie przesuwasz się o jeszcze jedno do przodu
Szczęście kiedyś się kończy, prawda? Victoria znajdowała się już nieco z przodu, Nimbus zdawał się z nią całkiem dobrze współpracować, przyzwyczajali się do siebie, a ona czuła się z tego powodu naprawdę dobrze, lubiła podobne rzeczy, zdążyła już nawet zapomnieć, że znajdują się w pobliżu jeziora, do którego potencjalnie mogła w każdej chwili wpaść. To oczywiście było raczej nieprawdopodobne, ale nawet ona miewała takie irracjonalne myśli, w końcu człowiek inaczej spoglądał na świat, gdy patrzył na sprawę przez pryzmat własnych lęków, prawda? Pomyślała, że może spróbuje wykorzystać kolejne zaklęcie i poruszyła się, by sięgnąć po wplątaną we włosy różdżkę i wtedy właśnie słońce oślepiło ją na tyle, że nie była w stanie wykonać poprawnego ruchu. Co gorsza, zdezorientowała się na tyle, że nawet miotła nie chciała ruszyć naprzód i zawisły po prostu w powietrzu, czekając na właściwy moment, by ruszyć dalej. Krukonka miała nadzieję, że jeszcze uda jej się nadrobić te niepotrzebne nikomu straty, jakie udało jej się teraz załapać. Oczywiste było, że chciała znaleźć się na prowadzeniu, bo, swoją drogą, kto nie chciał!
Powoli już zaczynał mieć dość tego wyścigu. Zaczynał lekko marznąć na swej poturbowanej miotle. Denerwowało go to, że tak słabo mu szło. Tak, wiem, to tylko zabawa i jest tu dla własnej przyjemności, ale w głębi myślał, że pójdzie mu lepiej. W momencie kiedy niektórzy mieli połowę trasy za sobą, to on nadal był na szarym początku. Trochę go pocieszał fakt, że nie tylko mu szło tak beznadziejnie, ale jednak. Wolałby, chociaż ruszyć z tej linii startu. Zerknął na dziewczynę, z którą rozmawiał tuż przed startem. Najwyraźniej jej też nie szło zbyt dobrze. Tak samo jak kapitan drużyny gryfonów. To go pocieszało. Może po prostu te miotły były tak okropne? Mógłby w tym momencie tak naprawdę zganiać na wszystko tylko nie na swoje powodzenie. Postanowił skupić się bardziej na locie niż na innych uczestnikach i miał wrażenie, że miotła sama sunie do przodu! Byleby tak dalej.
Czyżby jego dobra passa właśnie w tym momencie odeszła bezpowrotnie? Jako pierwszy wyszedł na prowadzenie, jako pierwszy również skutecznie rzucił zaklęcie, a do tej pory udało się to tylko jemu i Victorii. Ba, nawet natura zdawała mu się sprzyjać, ale jak się szybko okazało, wszystko miało swój koniec. Silne podmuchy wiatru być może popychały teraz do przodu ciała innych zawodników, a on… tak jak się zatrzymał, tak nie mógł ruszyć dalej. Próbował, naprawdę, ale w tym przypadku to nawet nie stan miotły przeszkadzał mu w ukończeniu wyścigu. Miał nawet wrażenie, że ten zdezelowany sprzęt jakby namawiał go do walki, mimo że wcale nie musiał. Pochylił się przecież do przodu i starał się wyciągnąć choćby kolejnych kilka metrów, ale promienie słoneczne nie dawały mu spokoju. Cały czas go oślepiały, przez co nie widział nawet dalszej trasy. Sam już nie był pewien czy powinien podjąć ryzyko i lecieć przed siebie, czy może jednak wstrzymać konie, żeby przypadkiem nie zboczyć z obranego kursu, co mogłoby kompletnie zniweczyć jego szansę na zwycięstwo, czy chociaż dobre miejsce w tego pogoni. Co rusz zmieniał ułożenie, nawet przeleciał dosłownie kawałek dalej z nadzieją, że uniknie jaskrawego światła, ale póki co jego starania spełzły na niczym. Obawiał się, że przez tego przeklętego pecha, panna Brandon i nauczycielka wróżbiarstwa niestety zdołają go wreszcie wyprzedzić.
Jakimś cudem leciała przed siebie. W jakiś dziwny sposób miotła mimo wszystko działała, ale też sprawiała, że dziewczyna zaczęła zastanawiać się, czy ona lubi normalny sposób latania, czy też trzeba z nią kombinować. Najpierw ruszyła dzięki popchnięciu przez wiatr. Pewnie byłaby dalej, gdyby nie oślepiło jej słońce. Tym razem postanowiła obniżyć swój lot do tego stopnia, że gdyby tylko opuściła dłoń, mogłaby zgarnąć trochę śnieżnego puchu w dłoń. Dzięki temu, że leciała chwilę pod innymi, udało jej się znowu trochę nadgonić trasę, powoli zbliżając się do jej połowy. Oby tak dalej! Choć prawdę mówiąc, zaczynała odczuwać zażenowanie. Wypożyczone miotły to jedno, ale niedziałające? Jak nauczyciel mógł dać takie miotły? Wolała się jednak nie odzywać, na wypadek, gdyby miało się to odbić na jej późniejszej nauce w Hogwarcie.