Największe pomieszczenie w zamku, to tu odbywają się wszystkie uczty i bale. Oświetlone jest przez lewitujące w powietrzy tysiące świec. Wspaniałe, wysokie sklepienie zawsze odzwierciedla prawdziwe niebo, bez względu na to czy świeci Słońce, czy pada deszcz. Każdego ranka, przy śniadaniu zlatują się sowy przynosząc gazety i listy od rodziców oraz znajomych. Lądują przy stołach czterech domów - Slytherinu, Ravenclawu, Hufflepuffu i Gryffindoru, które zawsze zastawione są mnóstwem pysznego jedzenia. Na samym końcu sali ustawiony jest mniejszy stół, nauczycielski, gdzie na honorowym miejscu zasiada dyrektor.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz 2014 - 18:00, w całości zmieniany 4 razy
Zaśmiała się widząc jak Bell próbuje wystraszyć ją i Jaya. - Kto to był ? - zapytała nagle, kiedy pożegnała się z Bell i była na tyle daleko, żeby nie mogła usłyszeć o czym rozmawiają. Próbowała sobie przypomnieć początkową rozmowę przypomniała sobie jedno, ważne zdanie. Dziewczyna nie była taka zła, jej pasją było wróżenie ludziom. - Z tego co widziałam tutaj przed chwilą nie przepadacie za sobą - dodała patrząc jak Bell wychodzi z Wielkiej Sali
- Jest... siostrą moją byłej dziewczyny- powiedział niechętnie, krzywiąc się lekko, odsunął prawie pusty talerz po ciastkach- Tak wyszło, że... No nie wiem, nigdy za mną nie przepadała -mruknął znowu pijąc trochę soku dyniowego. - W zasadzie potrafi być miła i jest bardzo inteligentna- przyznał, znowu krzywiąc się- Ale irytująca, na swój sposób.
- Skoro za Tobą nie przepada, czemu Cię zaczepia ? - zagadnęła chłopaka. Popatrzyła na talerz, na którym było jeszcze parę ciastek. - Czyżbyś stracił apetyt ? Ta dziewczyna nie wydaje mi się taka zła- dodała gapiąc się na rozmawiające krukonki, wszystkie krzyczały prawie na całą salę rzucając przy tym pomarańczą i grając nią w baseball.
- Może tak naprawdę podobam jej, a nie chce się do tego przyznać, dlatego mnie zaczepia- powiedział i uśmiechnął się zadowolony ze swojej teorii. Poczuł jak napiera na niego fala zmęczenia. - Chyba powinniśmy odpocząć, dzisiejszy dzień był męczący. Wstał od stołu, uśmiechając się do dziewczyny. - Idziesz?
W sumie sama chciała zaproponować rozejście się do swoich domów, ale ją uprzedził. Nie chciała komentować jego teorii, nie miała na to siły. Wstała niezdarnie biorąc ze sobą parę winogron i poszli do drzwii. Christine musiała odpocząć i przemyśleć sobie to co dzisiaj zaszło. Pożegnała się więc z chłopakiem przytulając go do siebie i ruszyła do swojego łóżka. - Dobranoc - rzuciła do Jaya.
Vivien weszła do Wielkiej Sali. Usiadła przy swoim stole. Rozłożyła nogi na ławce i sięgnęła po pierwsze z brzegu jabłko. Siedziała przyglądając się sufitowi, uderzając raz po raz swoimi różowymi trampkami o siebie.
Kiedy wchodziła do sali z Rose milczała. Dopiero po zajęciu miejsca przy stole puchonów odezwała się. - Taka moja słabość, uwielbiam je - powiedziała wstając i nalewając sobie soku dyniowego do szklanki - nalać ci ? - zapytała. W między czasie jej druga ręka powędrowała w stronę misy na owoce. Jej motto brzmiało: -Dzień bez winogron to dzień stracony - powiedziała wybuchając panicznym śmiechem.
- Możesz - podniosła szklankę, aby było jej wygodniej nalać. Upiła trochę i odstawiła ją na bok. - Wole truskawki - wystawiła jej język. Rozejrzała się po sali. Było tu jakoś... pusto? Obiad był już dawno temu, ale mało kto trafił w porę do Wielkiej Sali. Jedyną znaną osobą, która tu była, to Viv. Siedziała jednak przy swoim stole i była czymś bardzo pochłonięta.
- Truskawki też są dobre, ale winogrona - powiedziała rozmarzonym tonem. Nalała jej do szklanki soku po czym odstawiła dzbanek na stół. Zrobiła łyka swojego napoju i nadal zajadała się owocami. W Wielkiej Sali zdziwiło ją to, że było dosyć ciemno w środku jak na tą porę dnia. - Nie uważasz, że trochę tu za ciemno ? - zagadnęła. Jej to nie przeszkadzało, jednak bardzo dziwiło.
Podniosła do góry brew. - Ciemno? Dla mnie jest w sam raz - przyjrzała się dziewczynie. - Dobrze się czujesz? Nie widząc nic innego, co mogłaby przekąsić, też wzięła kiść winogron, co jakiś czas podjadając po jednym.
Nagle zakręciło jej się w głowie. - Tak, jak najbardziej - skłamała, nie chciała, żeby ktoś się nią teraz zajmował. Wstała powoli, żeby chwycić następną kiść winogron. Mogła je jeść tonami, a i tak smakowały jej dokładnie tak samo. - Gratulacje prefekcie - przypomniała sobie o awansie dziewczyny na wyższy poziom - zapomniałam o tym szczerze mówiąc. Od jak dawna nim już jesteś ?
Sama całkiem zapomniała, że jest prefektem. Nie lubiła się chwalić, ale skoro ona już wie... - Od niedawna - odpowiedziała krótko. - Dzięki - odpowiedziała na gratulacje. - Nie wiesz może, kto jest prefektem Gryfonów?
Zerknęła kątem oka na dziewczynę siedzącą przy stole krukonów. Jadła jabłko. Czyżby kolejna miłośniczka owoców? - zaśmiała się pod nosem. Po chwili odwróciła się w stronę Rose. - Nie mam pojęcia, też się już nad tym zastanawiałam. Chyba nikt, może czekają na właściwą osobę ? - zapytała - Chociaż moim zdaniem byłoby to bez sensu, żeby nie było kogoś kto pilnuje porządku. Muszę się przy tobie pilnować - zaśmiała się.
- Tak, już Ci wlepię szlaban, ale jeszcze nie wiem z kim - pokazała jej język. - Nie no, chyba tak zła to nie jestem, nie sądzisz? Spojrzała na nią niewinnie. - Czy kiedykolwiek zrobiłam coś źle? - Tak, i to wiele razy..., dodała w myślach.
- Nikt nie jest ideałem - powiedziała przykładając do ust owoc. Zastanawiała się parę minut nad tym z kim by miała szlaban, jeśli ewentualnie miałaby wybrać. - Nie ! Rose ! - krzyknęła - Tylko nie z Selvianem - imię nauczyciela wypowiedziała bardzo cicho, tak, że tylko ona mogła to usłyszeć. - Nie jesteś zła - odparła krótko.
- Taj, jestem dobra ciocia i wlepię Ci szlaban z profesorem zaklęć - uśmiechnęła się szyderczo. - Z Selvianem to tez dobry pomysł... - zamyśliła się. - A co powiesz na podwójny szlaban? Pokręciła rozbawiona głową. - Mam coraz gorsze pomysły.
Zerknęła na nią i zakrztusiła się winogronem znów wybuchając śmiechem. - Profesorem zaklęć ? No co ty - zaśmiała się przypominając go sobie na ostatniej lekcji. Nie chciałaby nigdy mieć z profesorem Selvianem. Mogłaby oddać nawet winogrona ze swojej dłoni gdyby miała wybierać. - Aż się zaczynam bać o czym myślisz - powiedziała patrząc na nią podejrzliwie.
- To tajemnica - powiedziała cicho, ledwo powstrzymywała się, aby nie wybuchnąć śmiechem. Napiła się soku dyniowego. Przypomniała jej się zemsta na Olivierze, ale nie była pewna, czy to wypada pani prefekt. Jak na razie nie spotkała Gab, więc nie mogła z nią pogadać. Pewnie siedzi w swojej wieży.
Zrobiła przestraszoną minę, oczywiście udając. - Wiesz, chyba będę musiała wrócić do dormitorium, coś nie najlepiej się czuję - powiedziała jedząc ostatnie winogrono i popijając je sokiem z dyni. Po chwili wstała, pożegnała się z dziewczyną czując się naprawdę kiepsko i opuściła salę.
Pożegnała się z dziewczyną. Sama została jeszcze trochę, może ktoś znajomy przyjdzie? Jednak tak nie było. Po dziesięciu minutach bezczynnego czekania, wyszła. Skierowała się w stronę lochów.
- Cześć - rzuciła podchodząc do stolika i uwalniając się od prawie pełnej herbaty. Włożyła sznurówki do buta będąc cała czerwona, gdy zauważyła, że parę ślizgonów się z niej śmieje. Usiadła obok Jaydona i przywitała się z Allison. Wzięła cytrynę ze stołu i wrzuciła ją do ciepłego napoju. - Coś się stało ?- zapytała widząc minę chłopaka.
- Nie nic, jeszcze nigdy nie widziałem osoby, która ma tyle problemów z przyniesieniem sobie herbaty- powiedział kąśliwie kręcąc głową. Spojrzał na Christiane i uśmiechnął się do niej zadziornie.
- To przez te głupie buty - oznajmiła mu pokazując za długie sznurówki - a mogłam założyć trampki. Oczywiście muszę się uprzeć na swoim. Dzisiejszy dzień minął jej bardzo szybko. Dzięki rozmowie z koleżanką nie nudziło jej się. - Allison, tu także sufit jest ciekawy - odparła nawiązując do ich ostatniej wspólnej rozmowy. Zaśmiała się mieszając odrobinę miodu w herbacie.
- Jakie znów buty?- zapytał próbując zobaczyć jakie ma pod stołem. - Jaki sufit?- ponownie zapytał, tym razem patrząc do góry. Spojrzał na rudowłosą z zdezorientowaną miną.
- Zadajesz za dużo pytań - powiedziała mrugając prawym okiem do Allison. Westchnęła i odłożyła łyżeczkę, którą przed chwilą mieszała napój. - Nie chodzi o buty, tylko o sznurówki. Są za długie, dopiero dzisiaj się o tym przekonałam... - rzekła wzruszając bezradnie ramionami. Postanowiła jednak nie wyjaśniać mu sprawy z sufitem.
- Po prostu chciałem wiedzieć o czym mówicie- powiedział wzruszając ramionami. Sięgnął po pudding, by nałożyć sobie na talerz i zjeść trochę. W milczeniu zjadał go do końca.