Jest to duża powierzchnia o owalnym kształcie, rozmiarów około 55 na 152 metry. Po dwóch przeciwnych końcach, na polach bramkowych umieszczone są trzy tyczki, każda z obręczą na czubku, do których to wrzuca się kafla. Po środku znajduje się koło środkowe, skąd na początku meczu wypuszcza się piłki. Odbywają się tu wszystkie rozgrywki Quidditcha między domami, a także treningi drużyn. Czasem uczniowie przychodzą sami, bądź większymi grupami by polatać sobie dla przyjemności.
Czas było przekierować trochę uwagi na szukających, zwłaszcza, kiedy dostrzegłam kątem oka, że Morgan radzi sobie całkiem nieźle. Na chwilę straciła środek rozgrywki z oczu i kiedy miała tłuczek do dyspozycji, zamiast celować w obrońce czy ścigającego, skierowała go prosto w gryfonkę. Z zaskoczeniem przyjęła fakt, że znowu trafiła. Widocznie w ciąży, mimo dużo mniejszej sprawności też dawała sobie nieźle radę. Widziała, że przerwała jej w najgorszym możliwym momencie i bardzo ją to uciszyło. Kiedy doszła do wniosku, że kupiła sobie trochę cennego czasu, znowu wróciłam spojrzeniem na rozgrywającego kafla. Musieli wziąć się w garść, bo z bramkami z ich strony było różnie.
Kuferek: 5 +6 Kostka: H, trafiam
Autor
Wiadomość
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Zdecydowanie nie pchał się dziś do gry w pierwszej kolejności, uznawszy, że po długim (dłuższym nawet niż się spodziewano) sezonie może wrzucić trochę na luz. Chciał też ustąpić miejsca tym, którzy od jakiegoś czasu nie grali już w meczu. Całkiem nieźle oglądało mu się rozgrywkę z pozycji ławki rezerwowych, lubił wszystkie te mecze, w których nie musiał pełnić roli kapitana, a ich wynik nie był w żaden sposób decydujący. Siedział sobie w wygodnym dresiku i wcale nigdzie się nie spieszył, choć ruch na ławce był całkiem spory. Obserwował sobie Morgan w stroju kąpielowym, żyć nie umierać. Sielankę przerwało mu własne nazwisko – kto wzywał go na boisko i miał w dodatku pałkę w ręce. Nie potrafił ukryć uśmiechu. Przetransmutował wspomniany wygodny dresik w kąpielówki, bo przecież trzeba było spełniać zasady dresscode'u i wskoczył na swoją błyskawicę, pewnie chwytając pałkę. Dobrze było znów zagrać na tej pozycji. Akcja nadeszła szybko – ścigający z jego drużyny zmierzał na bramkę, a więc powinien zrobić wszystko, by umożliwić mu trafienie. Tłuczkobalon akurat był w dobrej pozycji do odbicia, a on sam był na nie gotowy jak nigdy przedtem – z całej siły odbił „tłuczek” w wytatuowanego Rosjanina, licząc, że tym samym przyczyni się do trafienia.
Lazar Grigoryev
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Tatuaże, kolczyk w języku, przekłute uszy, silny rosyjski akcent
Dopiero teraz odczuł to, że przez cały rok nie udało mu się zagrać w żadnym meczu. Nie był bardzo zżyty z Quidditchem, ale lubił się ruszać i na boisku czuł się bardzo dobrze. Naturalnie. Mimo że było już po egzaminach, głowę wciąż miał nimi zajętą i dopiero teraz poczuł beztroskę, której nie miał w sobie już od długiego czasu. Zwłaszcza kiedy udało mu się obronić tę bramkę – duma go wręcz rozpierała. No, do momentu aż nie miała miejsca kolejna akcja, w której nie poszło mu aż tak ładnie. Swansea z pałą w ręku zbliżał się do niego tuż za ścigającym i Grigoryev już wtedy wiedział co go czeka – będzie musiał uniknąć tłuczka i złapać kafla. Niestety pierwsza z piłek była stanowczo zbyt celna i uniemożliwiła mu pochwycenie tej drugiej; przepuścił bramkę, a „tłuczek” uderzył go tuż pod pępkiem, rozlewając całą swoją zawartość prosto na jego białe kąpielówki. Wspaniale.
Shawn A. McKellen II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Jako że emocje po egzaminach opadły, mogliśmy oddać się luźniejszym rozrywką jakim był mecz towarzyski. Szczególnie zaciekawiły mnie nazwy drużyn, które brzmiały wyjątkowo uroczo. Każdy z nas powinien mieć jeszcze wianek upleciony z konkretnych kwiatków, co by jeszcze fajniej podbiło atmosferę zakończenia egzaminów i luzu z tym związanego. Nie grałem od początku - jakoś tak, mimo całego szczęścia i podeskcytowania związanego z rozgrywką, nie miałem nastroju, by grać od pierwszych minut. Potrzebowałem chyba jeszcze paru wdechów poegzaminowych, żeby dopiero później móc sobie pozwolić na pełną skupienia rywalizację. Dlatego też siedziałem na "ławce" rezerwowych, oglądając mecz, gotowy wejść na jakiekolwiek stanowisko. Mimo, że moją mocną stroną było pałowanie innych, aczkolwiek w mojej opinii powinienem być elastyczny - może to bycie ścigającym jest moim powołaniem? Wlatując w powietrze, na moich ustach nieustannie gościł uśmiech, związany z dość kuriozalną sytuacją przemoczonych kąpielówek jednego z zawodników. Nie znałem go osobiście, acz współczułem mu w duchu, że to jego trafiła ta śmieszna sytuacja. Nie mogłem się na tym jednak skupiać zbyt długo - trzeba było grać i jakoś tak się złożyło, że już na pierwszy ogień trzymałem w swych dłoniach kafla, z którym trzeba było coś zrobić. Czułem się... dziwnie trzymając coś innego niż drewnianą pałkę, dlatego też postanowiłem nie oddawać strzału, który najpewniej by się nawet nie udał z takiej odległości - podałem do zawodnika z mojej drużyny, mając nadzieje, że czuł się on swobodniej na tej roli ode mnie.
No tak średnio mu wyszło to ostatnie podanie. Obserwując jak niecelnie rzucona piłka jedynie muska palce Ślizgonki, nieco się skrzywił na własną akcję. - Okeeej, okej, okej! To mi nie wyszło, ale na następny raz postaram się bardziej, słowo! – obiecał, uśmiechając się pogodnie do @Keyira Shercliffe, o ile dziewczyna przeznaczyła na niego dostatecznie dużo czasu, nim znów oboje ruszyli w wir gry. Co prawda w jednym miała słuszność – Liam nie przejął się tak bardzo i uznał, że liczy się po prostu zabawa! Nie zmieniało to jednak faktu, że już w kolejnym przejęciu kafla, postanowił się zrehabilitować i znów z zacięciem poleciał na bramkę drużyny przeciwnej, wykonując rzut.
Kości / Litery / Przerzuty:1 Kuferek: 7 GM Własna miotła: - Miotła drużyny: Nimbus z Huffu! Łączna liczba punktów: 13 Pozostałe przerzuty: 1/1
Rasmus Vaher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
Wszedł lekko podmęczony na miotłę, ale tak naprawdę zamienił się z obrońcą tylko dlatego, że ten potrzebował zamiany. Tym samym wsiadł na miotłę i podleciał pod petlę, gdzie już zaczynał lecieć kafel. W ostatniej chwili opuszkami palców złapał kafel, który zwiastował fakt, że praktycznie albo mecz będzie jeszcze trwał albo powoli się kończy. Rasmus nie był w dobrym nastroju na przegraną, jednak czując, że wygrają, cóż... postanowił dać z siebie wszystko. Tym samym zwiastując, że mecz się niedługo albo zakończy albo nie.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Kości / Litery / Przerzuty:2 i 5 -> 2, E Kuferek: 26 Własna miotła: - Miotła drużyny: Nimbus 2015 (+6) Łączna liczba punktów: 32 Pozostałe przerzuty: 1/3
Jak do tej pory to nie miała zbyt wiele roboty. Właściwie jedynie przemieszczała się w ślimaczym tempie, próbując ponownie dostrzec błysk, znak, że znicz gdzieś tu sobie krąży. Jak na złość nie mogła dostrzec nic, co mogłoby jej podpowiedzieć, w którym kierunku lecieć. Szukający to mieli jednak serio ciężkie zadanie. Tak się wydaje, że tylko gonisz za małą piłeczką, ale najpierw musisz ją dostrzec, a tu pojawia się problem. Zero rozpraszania się, Krawczyk, upominała się ciągle w myślach, bo to akurat było ostatnie, co było jej potrzebne. Może jeszcze niemile widziany był kolejny tłuczek, ale z drugiej strony to jeśli już miałby ją trafić, to wszędzie, byle nie w okolice głowy. Widoczność spadała wtedy do zera, a tak to woda spłynęłaby po nodze czy ręce i nawet by się tym mocno nie przejęła. Zatrzymała się gwałtownie. Był tam, w dole, teraz miała pewność. Zanurkowała, nie spuszczając z niego wzroku, ale kącikami oczu rejestrowała, co się dzieje dokoła niej. Znicz, znicz... Goniła go dzielnie, wiedząc, że drugi szukający już zapewne siedzi jej na ogonie i jeśli się nie pośpieszy, to właśnie on może poprowadzić swoją drużynę do zwycięstwa. Nie ma mowy. Pierwsza go zobaczyła i był jej. Obudziła się w niej cholerna rządza rywalizacji i przyspieszyła jeszcze bardziej. Widziała złotą kulkę całkiem wyraźnie, naprawdę niewiele brakowało, a ona robiła wszystko, żeby tę odległość zlikwidować. Wreszcie, będąc już dostatecznie blisko, pokusiła się o wyciągnięcie się na miotle, bo sama wysunięta w przód ręka niewiele dawała. Rzecz jasna musiała przy tym brać pod uwagę, że jest, kurka wodna, w stroju kąpielowym, więc należałoby trochę uważać, żeby przypadkiem nie pokazać zbyt wiele. Poczuła, jak palce zamykają się wokół trzepoczących skrzydełek. Zrobiła to. NAPRAWDĘ TO ZROBIŁA. Wybuchło w niej naraz tyle emocji, że nie była aż w stanie się odezwać i jedynie zwolniła lotu, podnosząc w górę prawą rękę. Był to chyba na tyle oczywisty znak, że nie trzeba było żadnych słów. Łzy szczęścia pojawiły się w jej oczach, bo była z siebie tak dumna. Normalnie przecież grała na pozycji ścigającego, a dzisiaj po raz pierwszy mogła w pełni sprawdzić się jako szukający i zadebiutowała z przytupem. A tak się obawiała, czy da sobie radę i czy może jednak nie zrezygnować... Nie wytrzymała - łzy zaczęły spływać po rumianych od emocji policzkach. Tak, może i było to dziecinne, tak, może i ten mecz był towarzyski i nigdzie się nie liczył, ale ta mała rzecz tak ją ucieszyła, że po prostu nie mogła tego powstrzymać.
Kuferek19 Część teoretyczna5 Część praktycznaPałkarz6-59+10
Kolejny dzień, kolejny egzamin. Tym razem padło na miotlarstwo, na którym, tak samo jak na eliksirach, musiał zmierzyć się z częścią teoretyczną i praktyczną. W tym przypadku jednak, jedyne co musiał zapisać, to krótkie opisy trzech gier miotlarskich. Pierwszą grą, którą oczywiście opisał był quidditch. Jego zasady był proste, dwie drużyny, po siedmiu zawodników każda, obrońca, szukający, dwóch pałkarzy i trzech ścigających. Obrońca miał za zadanie bronić trzech pętli przed ścigającymi, którzy mieli za zadanie przechytrzyć rywala i umieścić kafel w jednej z obręczy. Każdorazowe takie zagranie dawało drużynie strzelającej dziesięć punktów. Pałkarze zajmują się obroną swoich kolegów i atakowaniem przeciwników tłuczkami, które odbijają za pomocą pałek. Szukający ma za zadanie złapać znicz, jeżeli mu się uda, jego drużyna zyskuje pięćdziesiąt punktów i wygrywa cały mecz. Drugą z gier opisanych przez Niemca był tak zwany "zakuty troll". Zabawa ta polega na przerzucaniu kafla pomiędzy "zwykłymi" uczestnikami, których musi być co najmniej trzech. Pomiędzy nimi znajduje się tytułowy troll, który musi złapać piłkę. Jeżeli mu się to uda, zamienia się miejscem z osobą, która niefortunnie podała kafla. Grę wygrywa osoba, która zdobędzie najwięcej punktów, które można dostać lub stracić między innymi na skutek zostania trollem w momencie pozbycia się tego tytułu. Ostatnią grą, na którą zdecydował się Julius, był bludger. Brutalna rozrywka, pomiędzy osobami pełniącymi rolę pałkarza na czas trwania tej "zabawy". Jedynym zadaniem graczy jest jak najbardziej obić swojego przeciwnika. Wygrywa ten, który będzie w lepszym stanie na sam koniec gry, czyli po trzech turach. Teraz przyszła kolej na praktyczny popis. Jako, że był pałkarzem w drużynie krukońskiej, jego zadaniem było bronienie latającego hologramu. Nie było to nic trudnego dla Niemca, któremu na dodatek dzisiejszego dnia sprzyjało szczęście jak nigdy. Pomimo tego, że musiał uważać aż na dwa tłuczki, a w wypadku udanej obrony należało skierować je w obręcz, ani razu nie dostał piłką w twarz i tutaj można by w zasadzie zakończyć opis jego popisów, bo co można zrobić lepiej? Pewnie dużo, a jedną z tych rzeczy było pięciokrotne obronienie swojego kolegi z drużyny, który miał to szczęście, że nie mógł ucierpieć tego dnia podczas sprawdzianu. Pierwsze dwa ataki tłuczków nadeszły z pozycji, która znajdowała się centralnie przed nim, więc nie sprawiło mu żadnego kłopotu odbicie ich prosto w obręcz. Niestety na kolejne dwa nie był aż tak dobrze przygotowany. Piłki dynamicznie wymanewrowały Krukona i niewiele brakowało, a uderzyłyby hologram, który został nazwany przez Niemca w myślach jako Grzesio. Poczciwe imię dla poczciwej projekcji gracza. Wracając do tłuczków, zostały one odbite, lecz nie na tyle dokładnie, by podążyć w objęcia obręczy jak poprzednim razem. Ostatnia piłka, która leciała w jego stronę próbowała równie spontanicznie przemieszczać, co jej poprzedniczki, jednak Julius zorientował się co i jak, odbił piłkę celnie i zakończył tę część egzaminów. Był zadowolony z siebie, bo jeszcze nigdy mu tak dobrze nie poszło na pozycji pałkarza.
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Egzaminy… Czy może już być ich koniec? Chociaż miała nadzieję, że ten z miotlarstwa nie pójdzie jej najgorzej, ale kto wie, co zrobi trema? W końcu to był egzamin, a nie jakieś bzdurne testy sprawnościowe. Chciała podejść do tego z należytą starannością, skoro już była w drużynie i w jakimś stopniu interesowała się sportem. Może sam quidditch nie był jej ulubioną dyscypliną sportową, ale naprawdę nie chciała oblać tego egzaminu. Dotarła na miejsce, gdzie pierwszym, co ją zaskoczyło, był strój profesora. Garnitur? Znaczy dobrze, podobał jej sie wygląd mężczyzny, ale przecież to był egzamin ze sportu, więc dlaczego ubrał się tak… formalnie? Zaraz jednak jej myśli wróciły na właściwe tory, gdy wylosowała pytanie, na które miała odpowiedzieć w części teoretycznej. Nieco obawiała sie, czego może dotyczyć, skoro sam sport był pojęciem dość obszernym, ale szczęśliwie trafiła na proste pytanie. Creaothceann było sportem, które miało pokazać męstwo biorących w tym udział czarodziejów, choć dziś nazwalibyśmy to zupełnie inaczej. Gra polegała na zakładaniu na głowę kociołków i łapaniu do nich w locie spadających kamieni. Nie jeden czarodziej uczestnictwo w tej grze przypłacił życiem. Prawdopodobnie z tego powodu jej zakazano, choć w latach 60. XX wieku podjęto próbę jej przywrócenia. Podejrzewa się, że pozycja pałkarzy w quidditchu była inspirowana tą grą. Quodpot było grą szczególnie popularną w moich rodzinnych stronach, czyli w Ameryce Północnej. Polegała ona na podawaniu sobie piłki - quod - która przetrzymana zbyt długo wybuchała w dłoniach. Czarodziej, któremu piłka eksplodowała schodził z boiska, zaś celem było wykonanie wsadu do kociołka, zazwyczaj wypełnionego eliksirem, zapobiegającym wybuchowi. Swego czasu była popularniejsza w Ameryce niż quidditch. Stichstock polegał na próbie przebicia nadmuchanego pęcherza smoka, którego bronił jeden, przywiązany liną czarodziej. Przebijano pęcherz naostrzonym końcem miotły, zaś obrońca mógł używać różdżki do odpierania ataków. Gra kończyła się albo, gdy przebito pęcherz, albo gdy obrońca wyeliminował pozostałych zawodników. Gra zanikła w XIV wieku. Miała nadzieję, że to wystarczy profesorowi i nie będzie specjalnie zaniżał jej oceny. Nie wiedziała jeszcze, czy wiąże swoją przyszłości z quidditchem, właściwie nieco wątpiła w to, ale niekoniecznie chciała wyjść z oceną poniżej Zadowalającego. Przeszła do części praktycznej egzaminu i ze zdumieniem usłyszała, że ma stanąć na obronie. Przecież była pałkarzem, Walsh o tym widział. Specjalnie dawał im inne pozycje, czy podeszła w nieodpowiednim momencie? Nie kłóciła się, a zamiast tego wskoczyła na swojego Nimbusa i wzleciała w powietrze, zajmując pozycję przed pętlami. Nie była przekonana do tej części egzaminu, co ostatecznie odbiło się na jego wyniku. Choć udawało się dziewczynie skutecznie unikać tłuczków, przyzwyczajona do stałego obserwowania ich, tak z łapaniem kafla było gorzej. Mogłoby się zdawać, że po testach sprawnościowych udało jej się zapamiętać styl gry profesora, ale nic z tego. Z pięciu rzutów wybroniła dwa i czuła się żałośnie. Miała nadzieję, że chociaż uda jej się zdać z tego. Porażka… Zupełna porażka.
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Wystawione oceny są BEZ BRANIA POD UWAGĘ BONUSÓW. Innymi słowy - osoby, które korzystają z bonusu (400+ postów, członek drużyny, itd.) sami sobie podnoszą ocenę przy podawaniu ocen z egzaminu.
Mam nadzieję, że mimo wszystko się podobało pisanie tego, że było... ciekawie. Za każde uczestnictwo w lekcji do k100 dodawałam +10, za każdą pracę domową +5. Progi ocen: W >130 PO 100-129 Z 70-99
Przypominam! To są oceny bez bonusów podwyższających je. Proszę przy zgłaszaniu ocen ze wszystkich egzaminów samemu je podciągnąć, tam dając znać, że wykorzystało się bonus.
Przerzuty nauczycieli półfabularnych: Antosha Avgust - zgodnie z kuferkiem Boyd Callahan (bez przedmiotów), pozostali - 1 przerzut do wykorzystania na całą grę.
Kości / Litery / Przerzuty:6 Kuferek:86 (bo 1 za runę) Własny sprzęt: Nimbus 2015, gogle sportowe Łączna liczba punktów: 93 Pozostałe przerzuty: 9/9
Mecz. Do tego nie byle jaki, nie jakiś tam po prostu, nie zwyczajny, ale mecz quidditcha. Ha, tu też można byłoby znaleźć mało emocjonujące rozgrywki, choć w jego przypadku takich nie było, ale i ten był wyjątkowy. Teraz sam miał wskoczyć na miotłę, jak przed kilku laty i miał zagrać. Znów poczuć wiatr we włosach, choć te już posiwiały od nadmiaru zmartwień zupełnie go niedotyczących. Znów miał złapać kafla w dłonie i gnać z nim na pętle. Znów istniało prawdopodobieństwo otrzymania ciosu tłuczkiem, może kontuzji. Innymi słowy, znów miał poczuć się jak ryba w wodzie, jakby był na swoim miejscu. Nie mógł więc nie odczuwać nieznacznego stresu. Owszem, niby był zawodowcem, ale miał grać przeciw młodszym od siebie i także zawodowcom. Tak patrzył na każdego reprezentanta drużyny. Jednak obok stresu była też dzika ekscytacja. Wychodząc na boisko, odruchowo rozejrzał się po trybunach. Wiedział, że nie będzie tam Alexa, z wiadomych powodów, ale liczył na obecność Chrisa. Nie dostrzegając go, cóż, poczuł ukłucie żalu. Rozumiał, że mężczyzna ma z całą pewnością dużo pracy, ale po cichu wierzył, że się zjawi. Pewnie nawet nie przepadał za quidditchem, nie mówiąc o lataniu na miotłach. Mimowolnie westchnął, skupiając się już tylko na tym, co właśnie się zaczynało. Mecz. - Perpetua?! Ty masz zakaz gry przez dawną kontuzję! Co ty tu robisz? - nieomal zaczął krzyczeć, żeby jego głos na pewno przebił się przez wrzawę na trybunach i dotarł do profesor uzdrawiania. Wiedział niestety, że nie zmusi jej do zmiany zdania, jeśli na coś się uprze. Przez to skrzywił się z wyraźną dezaprobatą - Bez zbędnych kontuzji. Unikaj tłuczków, jak Merlin przykazał. - dodał tylko, po czym uśmiechnął się do reszty drużyny. Czas się zabawić! W końcu nadeszła pora na wymianę uścisków kapitanów obu drużyn, wskoczenie na miotły i gwizdek ogłosił początek gry. Nimbus nie zawodził, gdy przecinał powietrze, zmniejszając dystans między nim a kaflem w ułamku sekundy. Pochwycił piłkę i pomknął w stronę pętli dzieciaków. Cóż, jak już grac to na całego. Wymijał zwinnie przeciwników, po czym podrzucił kafla, zeskakując z miotły i trzymając ją pewnie w dłoniach, uderzył w piłkę, posyłając ją wprost na pętle. Łomot Finbourgha... Tak, dobrze było wrócić do gry, choć na jeden mecz.
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Ignacy Mościcki
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Kości / Litery / Przerzuty:1 -> 5 [wpuszczenie gola i wznowienie gry poprzez podanie do ścigającego własnej drużyny] Kuferek: 35 pkt (34 + 1 pkt. za Runę Algiz) Własny sprzęt: Para rękawic z cielęcej skórki [+1] Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus 2015 (+4), Kask Quidditchowy (+1), Para Gogli (+1), Kompas (+1), Zestaw Ochroniaczy (+1), Koszulka Quidditchowa (+1) [+9] Łączna liczba punktów: 35+1+9= 45 Pozostałe przerzuty: 3/4
Pierwszy mecz w tym sezonie. Chociaż czy na pewno? Teoretycznie ten mecz nie wliczał się do oficjalnych rozgrywek przez to, że był to mecz między uczniami a kadrą nauczycielską. Tak czy siak, była to jedna z pierwszych okazji w tym roku szkolnym, aby się wykazać przed większą publicznością, więc Ignacy nie czekał długo, aby wpisać się na listę, jako obrońca drużyny. Początek meczu przebiegał w miarę gładko, dopóki Joshua nie zdecydował się rzucać na bramkę. Pomimo ogromnych starań i wielu treningów na przestrzeni ostatnich tygodni puchonowi nie udało się obronić. Po zdobyciu piłki, kafel trafił do Violetty.
Ostatnio zmieniony przez Ignacy Mościcki dnia Sob 19 Wrz 2020 - 19:27, w całości zmieniany 2 razy
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Kości:6 Kuferek: 81pkt Własny sprzęt: komplet+różdżka (+17) Łączna liczba punktów: 98pkt Pozostałe przerzuty: 9/9
W zeszłym roku nie była w stanie wziąć udziału w zbiorowym linczu na nauczycielach meczu przeciwko kadrze nauczycielskiej z powodu drobnej kontuzji. Jednakże tym razem nic nie stało jej na przeszkodzie, by lecieć i pokazać na co ją stać. Tym bardziej, że miała grać przeciwko Joshowi. Zobaczą jeszcze które lepiej radzi sobie na boisku. Tradycyjnie natarła swojego Nimbusa niedźwiedzim sadłem, które otrzymała od Lazara po jego powrocie z maciuszki Rosiji. Dopiero wtedy mogła wylecieć na boisko i ustawić się na środku stadionu, przygotowując się do gry. Niestety początek nie był taki piękny, bo niemal od razu Walsh wbił im punkty, ale... Po tym jak Ignacy rzucił jej kafla niemal natychmiast ruszyła w kierunku pętli, by zaatakować je przy skorzystaniu ze skoku Dionizusa, który jeszcze nie tak dawno trenowała. Z pewnością dzięki temu zdobędzie punkty.
Ostatnio zmieniony przez Violetta Strauss dnia Sob 19 Wrz 2020 - 19:55, w całości zmieniany 1 raz
Kości:4 Kuferek: --- Własny sprzęt: --- Łączna liczba punktów: --- Pozostałe przerzuty: ---
Lazar w końcu mógł pokazać uczniom jak się gra. Nie odzywał się jak zawsze wiele, ale emanował pewnością siebie i wyższością. Uważnie obserwował przebieg gry, pomimo, że wyglądało to tak, jakby obbijal się pod bramką. Zdawałoby się że przegapi rzut na pętlę, ale kiedy już się poruszył, jego ruch byl blyskawiczny i lekki. Analizował nie jak złapać, a jak zrobić to w najlepszym stylu. W powietrzu poruszał się nawet zwinniej i dynamiczniej niż w prywatnym życiu na korytarzach Hogwartu.
Perpetua Whitehorn
Wiek : 45
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161
C. szczególne : Styl vintage i aura wesołości | Wspiera się na artefakcie: Jarzębinowej Feruli | Na lewym nadgarstku - srebrna bransoletka z tancerką zmieniającą się w łanię; na prawym - bransoleta Wielkiej Wezyrki | Gdy Hux jest obok - mimowolnie roztacza wokół urok
Kości / Litery / Przerzuty:3 - 3 - 2 Kuferek: 10 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus 2015 (+4), Kask Quidditchowy (+1), Para Gogli (+1), Kompas (+1), Zestaw Ochraniaczy (+1), Koszulka Quidditchowa (+1), Para rękawic (+1) Łączna liczba punktów: 20 Pozostałe przerzuty: 0/2
Nie mogła się doczekać meczu. Zwyczajnie, po prostu nie mogła - chodziła jak nakręcona jeszcze dzień przed tym spotkaniem towarzyskim. Była nie tyle podekscytowana samą nadchodzącą grą - co okolicznościami z nią związanymi: swoim powrotem na boisko na pozycji zupełnie innej niż zazwyczaj, nowym członkiem kadry nauczycielskiej, ale też grą ze swoimi kolegami po fachu. Śmiganie na miotle z Joshuą, którego - bez mała - podziwiała, ale też Huxleyem! Tego drugiego jeszcze przed wyjściem na boisko uściskała - i kazała na siebie uważać. Butcher nie był już w tej formie co kiedyś, w ich czasach szkolnych. Ona z resztą też nie. O czym Walsh uprzejmie pamiętał. - Będzie wspaniale Josh! Podawaj kafla do mnie! - roześmiała się na jego oburzenie - które rzecz jasna usłyszała, kiedy wzbijali się w powietrze. Poprawiła jeszcze google quidditchowe - rozglądając się po trybunach, wyłapując na jednej z nich @Caine Shercliffe. Mogła tylko wyszczerzyć się promiennie - nim gra się rozpoczęła. Spodziewała się, że Joshua zerwie się jak dziki - mogąc wrócić na boisko jako zawodnik, a nie arbiter. Próbowała wbić się w rytm gry ścigającego - ignorując swoje dawne nawyki szukającej. Po przechwycie kafla od dzielnie broniącego Lazare'a - przerzuciła go do Antoshy, samej nie widząc dla siebie przestrzeni na inny rzut.
Antosha Avgust
Wiek : 46
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185
C. szczególne : mocny rosyjski akcent, niski głos; poważny, nieprzystępny i mało ekspresyjny
Kości / Litery / Przerzuty:6 Kuferek: 81 coś koło tego Własny sprzęt: jakas w pytke ruska błyskawica zapewne Wykorzystany sprzęt drużyny: nie dzięki Łączna liczba punktów: 81 Pozostałe przerzuty: 8/8
Naturalnie nie mógł odmówić, gdy zaproponowano mu udział w towarzyskim meczu i pofatygował się na hogwarckie tereny specjalnie po to, żeby pokazać tym wszystkim angielskim pajacom, gdzie ich miejsce (w piachu) oraz udowodnić staremu dziadowi Hampsonowi, że nie powinien był rezygnować z jego fantastycznych usług nauczyciela miotlarstwa - był przecież jakieś trzysta razy bardziej utalentowany od Limiera, który mógłby mu co najwyżej miotłę czyścić. Krążył po boisku jak syberyjski sokół, czujnym okiem wypatrując możliwości przejęcia kafla; oczywiście, patałachy obawiały się że jak wleci na boisko ze swoją pałą to wszyscy skończą w szpitalu. Zajął zatem pozycję ścigającego, a gdy tylko spostrzegł, że w posiadanie piłki weszła jego kompanka, Perpetua, która była, śmiał twierdzić, niemal tak piękna jak jego Błyskawica, zbliżył się do niej i na szczęście mu dała (kafla). - Wy patrzcie i uczcie się wy beztalencia - orzekł raczej sam do siebie bo i tak nie było go słychać wśród meczowej wrzawy, zeskoczył z miotły i wykonał brawurowy Łomot Finbourgha prosto w środkową pętlę, której bronił jakiś studenciak i z pewnością nie miał szans w tym starciu z prawdziwym profesjonalistą.
Huxley Williams
Wiek : 45
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 183
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
Kości / Litery / Przerzuty:5 Kuferek: 0 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: krukonów, ale wykorzystałem od razu Łączna liczba punktów: 0 Pozostałe przerzuty: już nie mam
- Jezus Maria, Perpa mamy już jakieś sto lat, co my tu robimy? - pytam i patrzę na siebie w lustrze kiedy tak stoję w jakichś drużynowych ciuszkach. Kto by się spodziewał, że po 20 (!) latach znów wrócę na boisko i to ponownie z Perpetuą u boku. Tylko w końcu gramy razem, a nie w przeciwnej drużynie. Uśmiecham się promiennie do byłej Puchonki. - W tym roku czas po prostu cofnął się! - mówię i patrzę na swoją rówieśniczkę gotową do gry po raz pierwszy od lat. Całuję w policzek przyjaciółkę i już staję z resztą. - Fajnie byłoby wygrać, bo mamy tu trzy osoby, które ponoć uczą tego sportu, więc trochę przypał jeśli przegramy - zauważam radośnie do Josha, który idzie strofować Perpę. - Ja ją obronię. Choćby własnym ciałem. Jeśli stracisz przy mnie drugą nogę powieszę się na pętli - dodaję do przyjaciółki, z postanowieniem, że jej nie opuszczę i lecę razem z całą resztą, klepiąc swojego partnera Józefa po plecach. Idzie nam świetnie, Josh strzela, ja się cieszę, latam wokół drobnej profesor Magii Leczniczej, by jej pilnować i dlatego też jestem obok, kiedy ona podaje do Antoshy i staram się trafić tłuczkiem w bramkarza. Ale jestem stary, zdziadziały i mam problemy ze wzrokiem, więc oczywiście Ignacy bez trudu ucieka przed moim tłuczkiem. No nic.
______________________
Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Kości / Litery / Przerzuty:A Kuferek: 18pkt Własny sprzęt: Piorun VII (+6), Rękawice (+1), kask (+1), Gogle (+1), kompas(+1), koszulka (+1) Wykorzystany sprzęt drużyny: ochraniacze (+1) Łączna liczba punktów: 29pkt Pozostałe przerzuty: 2/2
W końcu nadszedł ten dzień. Pierwszy mecz całego sezonu. I chociaż nie bł to pojedynek o puchar, Max już od rana nie mógł usiedzieć w miejscu w oczekiwaniu na to wydarzenie. Ten mecz miał być dla ślizgona wyjątkowy, bo nie dość, że pierwszy raz będzie mógł przetestować swoją nową miotłę, to jeszcze okazało się, że przeciwko kadrze będzie grał na pozycji szukającego.Sam nie wiedział jak to się stało, ale nie widział, dlaczego nie może dać z siebie 120% tylko dlatego, że ma zagrać na innej pozycji niż ta, którą zajmuje zazwyczaj. W końcu nadeszła wyczekiwana godzina. Solberg wziął cały swój sprzęt i pożyczone z drużynowego sprzętu ochraniacze i udał się na boisko. Już z oddali widział tłumek zbierający się na trybunach. Gdy przebierał się w szatni w swoją szatę do gry, poczuł w żołądku ten dobrze mu znany delikatny ucisk. Lekki stresik przed meczem zawsze był dla Solberga wskazany i pozwalał skupić się na zadaniu. Odruchowo chwycił do ręki pałkę, ale szybko przypomniał sobie, że dzisiaj będzie raczej omijał tłuczków niż wychodził im naprzeciw. Moment wyjścia na boisko był tym, co sprawiło, że jego mięśnie się rozluźniły. Zrobił honorowe kółeczko wokół, zauważając kilka znajomych mordek w strefie kibica. Rozpoczęła drużyna nauczycieli i nim Max zdążył się obejrzeć, Joshua już przejął kafla i pędził z nim na pętle, by zaliczyć gola. Solberg był ogromnie podjarany możliwością gry z takimi przeciwnikami, ale nie chciał zbyt mocno skupiać się na oglądaniu gry, bo musiał wypatrywać znicza. Kątem oka widział tylko jak Viola przejmuje kafla i pędzi w stronę bramki, nauczycieli. Znicza nigdzie nienie bylo jeszcze widać, ale Solberg nie stał w miejscu. Wytężał wzrok i inne zmysły w poszukiwaniu złotej piłeczki. Miał nadzieję być pierwszym, który ją dostrzeże.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Pierwszym, co zauważył podczas meczu był fakt, jak ten szybko się rozkręcił - szybko padła bramka, jeszcze szybciej ruszył odwet, jednak został wybroniony. W swojej roli, nauczyciel astronomii czuł się całkiem nieźle - cierpliwie wypatrywał znaków. I choć nie było to obserwowanie gwiazd, poszukiwanie złotej, oskrzydlonej piłki wydawało się całkiem ciekawą alternatywą. Aż przypomniały mu się lata szkolne, kiedy ostatnio miał okazję spróbować swoich sił na magicznym boisku. Jak miały skończyć się te miotlarskie starania? Solberg początek spotkania najwyraźniej zaliczył nieco lepszy, od wapniaka, jakim bym Darryl.
Kości / Litery / Przerzuty:F Kuferek: - Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: - Pozostałe przerzuty: 1/1
Ignacy Mościcki
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Kości / Litery / Przerzuty:2 -> 5 -> 6 skuteczna obrona i podanie do ścigającego własnej drużyny, może zawierać kombinację [rzuty jeden pod drugim] Kuferek: 35 pkt (34 + 1 pkt. za Runę Algiz) Własny sprzęt: Para rękawic z cielęcej skórki [+1] Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus 2015 (+4), Kask Quidditchowy (+1), Para Gogli (+1), Kompas (+1), Zestaw Ochroniaczy (+1), Koszulka Quidditchowa (+1) [+9] Łączna liczba punktów: 35+1+9= 45 Pozostałe przerzuty: 1/4
Ignacy wiedział, że jeśli chce zachować twarz i cokolwiek wybronić nie może się rozpraszać, więc starał się nie zwracać zbytniej uwagi na to, co się działo na trybunach czy też z innymi zawodnikami, którzy akurat nie dzierżyli w dłoniach magicznej piłki. Skupiał się przede wszystkim na kontrolowaniu miejsca pobytu kafla i tego do kogo w danej chwili przechodził. Mecz był ekscytujący i pełny dosyć niespodziewanych zagrań, ale piłka koniec końców trafiła do śmiałka, który zdecydował się spróbować swoich sił we wbiciu gola do okręgu uczniów. Tym razem jednak refleks i szybkość chłopaka przydały się dużo lepiej niż przy poprzedniej próbie obrony. Po schwytaniu kafla i skutecznej obronie magiczna piłka trafiła w ręce Julii.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Kości / Litery / Przerzuty:2 Kuferek: 32 Własny sprzęt: Nimbus 2015 z witkami (+7 GM), Kask (+1 GM), Rękawice (+1 GM), ochraniacze (+1 GM), koszulka (+1 GM) Wykorzystany sprzęt drużyny: Gogle (+1 GM), (Kompas (+1 GM) Łączna liczba punktów: 32+11+2=45 Pozostałe przerzuty: 4/4
Mecz nie zaczął się dla nich dobrze, trzeba to było uczciwie przyznać. Choć grali przeciwko nauczycielom, którzy na co dzień nie mieli zbyt wiele wspólnego z quidditchem, to jakimś trafem Ci dawali radę. I to całkiem przyzwoicie. Na starcie starcie bramkę, której nie zdołał obronić Ignacy, obrońca drużyny Puchonów, któremu żywo kibicował młodziak z Gryffindoru. Na szczęście z obroną kolejnego strzału miał dużo mniej problemów.
– Kurwa mać! Wyciągnijcie głowę z dupy i myślcie! – poleciła kolegom i koleżankom z drużyny.
Mecz z nauczycielami był nie tylko dobrą okazją, żeby się pokazać. Nie patrzyła na to w ten sposób Zresztą, choć z końcem zeszłego sezonu zmieniła pozycję na pałkarza, dziś przyszło jej grać w starej roli ścigającej. Nie była tym zachwycona, ale wiedziała, że dobro drużyny było najważniejsze, zwłaszcza w tym pierwszym, pokazowym meczu. Gdy otrzymała kafla od Ignacego, czym prędzej ruszyła przed siebie na ulepszonym Nimbusie 2015, którego dostała od Boyda raptem kilka dni wcześniej, a który, po modyfikacjach, dotarł do niej ze sklepu na Pokątnej tego samego dnia. Wyprowadzając kontratak, leciała jak najszybciej przed siebie, ściągając do siebie obrońców drużyny przeciwnej. Ci pojawili się przy niej błyskawicznie, chcąc zabrać jej cenną czerwoną piłkę i wyprowadzić kontratak. Na szczęście była na to gotowa i w momencie, gdy tyko do niej podlecieli, podała kafla za plecami do lecącej po jej lewej stronie koleżanki z domu Borsuka – Oli Krawczyk.
Kości / Litery / Przerzuty:5 -> 2 Kuferek:33 Własny sprzęt: sportowe rękawice ochronne ze skórki cielęcej (+1) Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus 2015 (+4), zestaw ochraniaczy (+1), kask quidditchowy (+1) Łączna liczba punktów: 40 Pozostałe przerzuty: 3/4
Ten rok naprawdę zaskakiwał. Nie dość, że w kwietniu za sprawą Nancy zebrali drużynę Puchonów do kupy, to pod koniec roku rozegrany został towarzyski mecz w strojach kąpielowych, na wakacjach miała okazję spróbować swoich sił w bludgerze, a teraz mieli zmierzyć się z kadrą nauczycielską. No tego to jeszcze nie było! Ten mecz zapowiadał się naprawdę ciekawie i oczywiście musiała wziąć w nim udział, nie było innej opcji. Dość szybko stracili pierwszego gola, niestety, ale to jeszcze niczego nie znaczyło, bo mecz dopiero się zaczął i wszystko mogło się zmienić. Poza tym trzeba było dać staruchom trochę radości, zanim się zmęczą i odpuszczą. W końcu dostała kafla od Julii po obronie Ignacego i pomknęła w stronę pętli przeciwników, chcąc rzecz jasna oddać rzut, ale niestety nie miała takiej możliwości. Szybko jednak dostrzegła Violettę, która znajdowała się na lepsze pozycji i rzuciła do niej kafla, trzymając kciuki, żeby jej się udało.
Ostatnio zmieniony przez Aleksandra Krawczyk dnia Sob 19 Wrz 2020 - 20:02, w całości zmieniany 1 raz
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Kości / Litery / Przerzuty:4 i 4 Łączna liczba punktów: 98pkt Pozostałe przerzuty:9/9
Gra nabrała prawdziwego tempa. Kafel latał pomiędzy zawodnikami, a ataki na pętle były coraz bardziej agresywne i nieprzewidziane. Całe szczęście kolejna interwencja Ignacego się skończyła sukcesem, a piłka znalazła się po stronie uczniów. Seria krótkich podań ponownie zakończyła się na Strauss, która ruszyła po raz kolejny w kierunku pola bramkowego. Wymijała przy tym zawodników drużyny przeciwnej, by znaleźć się w końcu w dogodnej pozycji do tego, by zastosować fikoł Chelmondistona i miejmy nadzieję zdobyć punkty dla drużyny uczniaków.
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Kości / Litery / Przerzuty:6 Kuferek: 69 pkt Własny sprzęt: rękawice, ochraniacze, koszulka, gogle, nimbus (+10) Wykorzystany sprzęt drużyny: kask +1 Łączna liczba punktów: 80 Pozostałe przerzuty: 8/8
Nie mogła się doczekać tego pierwszego meczu. Miała to być tylko towarzyska rozgrywka z nauczycielami, ale był to idealny sposób na bezstresowe rozpoczęcie sezonu i sprawdzenie swojej kondycji po wakacjach. Przed meczem poświęciła kilka godzin na porządne przygotowanie swojego sprzętu to pierwszej walki, a przed samym meczem pojawiła się na boisku ze sporym zapasem, bo wręcz nie mogła się doczekać, aż wskoczy na miotłę. Kiedy w końcu wybiła odpowiednia godzina, wyleciała na boisko ze swoją pałką w ręce, zmierzyła uważnym wzrokiem przeciwników, po których kompletnie nie wiedziała, czego może się spodziewać, a chwilę później kafel poszedł w ruch. Josh zaczął konkretnie i Ignacy nie miał praktycznie szans na obronę tego gola. To jednak nie znaczyło, że uczniowie nie mają nic do powiedzenia. Krążyła dłuższą chwilę po boisku, żeby wyczaić dobry moment na atak, a kiedy Violka miała oddać strzał na bramkę, Williams posłała tłuczek w kierunku Avgusta, korzystając z odbicia od tyłu, bo tylko taką kombinacją miała jakiekolwiek szanse na trafienie zawodowca.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Wciąż trochę nie dowierzał, że gra po stronie nauczycieli. Po pierwsze niemożliwym wydawał mu się fakt, że odważył się na tak perfidne oszustwo, za które – kto wie – może mógłby zostać zawieszony lub całkiem wyrzucony ze szkoły, a po drugie, że znalazł sobie partnerkę w zbrodni i była nią właśnie Perpetua Whitehorn. Zapowiedziany przed kilkoma dniami Joseph pojawił się punktualnie przy szatniach, a kiedy już przebrał się w swój strój sportowy (musiał transmutować go tu i ówdzie, bo dla spokoju ducha zmienił swoją sylwetkę... no i krukońskie kolory nie były tu chyba na miejscu), starał się nie rzucać przesadnie w oczy. Przedstawiał się jako Joseph, przyszły asystent Perpetuy i nadrabiał milczenie przyjaznymi uśmiechami. Kiedy przyszło mu wzlecieć w powietrze, poczuł się... zaskakująco komfortowo. Mimo że ryzykowny, głupi i z pozoru pozbawiony sensu, jego pomysł okazał się działać. A może była to kwestia tego, że zamiast lecieć na sam koniec boiska, na pętle, ściskał w dłoni quidditchową pałkę? Powroty na starą pozycję zawsze trochę go rozczulały. Tutaj nie było jednak miejsca na czułości, wręcz przeciwnie, musiał pokazać sam sobie, że potrafi coś zdziałać. A nie było to bynajmniej łatwe zadanie, kiedy w drużynie miało się trzech zawodowych asów przestworzy, prawda? Trochę onieśmielony tym towarzystwem, z początku pozwolił, by to profesor Williams przejął inicjatywę... szybko tego jednak pożałował. Dziś nie był zwykłym studentem, skoro chciał udawać członka kadry, musiał zachowywać się, jakby był na właściwym miejscu... kiedy więc Nancy przysadziła się na Avgusta, śmiało wysunął się naprzód i wyczuwszy odpowiedni moment, odbił tłuczek jak najdalej od członka swojej drużyny.