Jest to duża powierzchnia o owalnym kształcie, rozmiarów około 55 na 152 metry. Po dwóch przeciwnych końcach, na polach bramkowych umieszczone są trzy tyczki, każda z obręczą na czubku, do których to wrzuca się kafla. Po środku znajduje się koło środkowe, skąd na początku meczu wypuszcza się piłki. Odbywają się tu wszystkie rozgrywki Quidditcha między domami, a także treningi drużyn. Czasem uczniowie przychodzą sami, bądź większymi grupami by polatać sobie dla przyjemności.
Czas było przekierować trochę uwagi na szukających, zwłaszcza, kiedy dostrzegłam kątem oka, że Morgan radzi sobie całkiem nieźle. Na chwilę straciła środek rozgrywki z oczu i kiedy miała tłuczek do dyspozycji, zamiast celować w obrońce czy ścigającego, skierowała go prosto w gryfonkę. Z zaskoczeniem przyjęła fakt, że znowu trafiła. Widocznie w ciąży, mimo dużo mniejszej sprawności też dawała sobie nieźle radę. Widziała, że przerwała jej w najgorszym możliwym momencie i bardzo ją to uciszyło. Kiedy doszła do wniosku, że kupiła sobie trochę cennego czasu, znowu wróciłam spojrzeniem na rozgrywającego kafla. Musieli wziąć się w garść, bo z bramkami z ich strony było różnie.
- Halo, halo, witamy Panie, witamy Panów, witamy Państwa! Inne zespoły, inne okoliczności, ten sam wspaniały Baltazar McGee, to jest - ja! Mam zaszczyt i przyjemność komentować meczycho, jakiego jeszcze nie było! - rozbrzmiał rozpoznawalny już wśród graczy i kibiców głos zapowiadający nadchodzące wydarzenie.
- Dziś możemy przekonać się o ostatecznych losach tegorocznego sezonu, jednak nie uprzedzajmy faktów, cieszmy się widowiskiem i powitajmy zawodników, wychodzi drużyna Puchonów!
- Widzimy już Nancy Williams, świeżutką Panią Kapitan, pełną pomysłów, zaangażowania, pasji i z nieposkromionym, puchońskim apetytem na to, by w tym meczu zaskoczyć nie tylko celnością uderzeń! Zarówno jej, jak całej drużynie dopinguje statystycznie osiemdziesiąt procent szkoły. Czy można się temu dziwić? Dajcie czadu, Gwardio Borsuków!
- Pojawili się też Gryfoni pod przewodnictwem Morgan Davies! Czy pamiętacie jeszcze, że to również dla niej pierwsze spotkanie, w którym występuje, jako kapitan? I to na boisku, ha! Połamania mioteł, pokruszenia pał, powodzenia, Lwie Grzywy!
- Arbitrem niezmiennie i nieustająco jest Joshua Walsh, któremu życzymy czujności i cierpliwości, a następnie czekamy na jego pierwszy gwizdek!
Mecz, mecz, mecz… Mecz! Hufflepuff! W nowej odsłonie! Ze świetną studentką na pozycji kapitana! Wciąż żałował odejścia poprzedniej, bo to zawsze cios dla drużyny, ale Nancy znał nieco lepiej i był pewny, że sobie poradzi. Miała ducha walki i musiała tylko uwierzyć w siebie. Na boisku zjawił się trochę szybciej niż zawodnicy. Lubił obserwować trybuny, gdy stopniowo zaczynało brakować na nich wolnych miejsc. Wypatrywać transparentów, proporców, barw drużyn. Brakowało mu tych emocji, szumu dopingujących okrzyków, wiwatów, nawet niechętnych gwizdów. Dostrzegł Chrisa, na którego widok uśmiechnął się szeroko i lekko pomachał, zaraz też powtarzając gest w stronę Leo. Jakoś ten duet wyglądał podejrzanie, ale cieszył się, że Chris nie był sam. Że przyszedł. Nie mógł niestety więcej czasu nad tym rozmyślać, bowiem trybuny stały już zapełnione i należało rozpocząć. Znicz został wypuszczony, tłuczki wzleciały w powietrze, a on złapał kafla w dłonie. Ostatni wdech, spojrzenie na kapitanów drużyn. Dwie dziewczyny, które mogły być wzorem dla przyszłych kapitanów. Mrugnął do nich zaczepnie, po czym wyrzucił piłkę w powietrze, wydając tym samym sygnał do startu. Odruchowo wstrzymał powietrze w oczekiwaniu na to, kto złapie i rozpocznie grę. A więc Puchoni!
Kość + przerzuty:1 bez przerzutu Kuferek: 23 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus + koszulka Q Łączna liczba punktów: 30 Pozostałe przerzuty: 3
Nie mógł doczekać się tego dnia. Cały zleciał mu praktycznie tak, jakby ktoś odpalił zmieniacz czasu - tyle, że do przodu. I teraz obudził się - na Boisku Quidditcha, gdzie nie było go przez ostatnie... trzy, cztery miesiące? W końcu czuł, że żyje. Nie zjadała go trema - zjadała go ekscytacja z tego, że w końcu wzbił się w powietrze na oczach wszystkich. Brakowało mu tego - cholernie mu brakowało. Puchońskiego stroju drużynowego, koszulki, która błyskała jego nazwiskiem, głośnego szmeru z trybun... I pędu powietrza. Wyszczerzył się radośnie do swoich ścigających z którymi miał dzisiaj współpracować. Uniósł kciuki do góry - jednocześnie kierując spojrzenie na Nancy, której puścił pokrzepiające oczko. — Damy radę, Puszki! Borsuki do boju! — zaśmiał się w głos - wyjątkowo go nosiło. Tak, to będzie mecz. Kiedy w końcu widowisko się zaczęło - Thaddeus z najwyższym skupieniem obserwował Walsha, rozpoczynającego mecz - profesor dzierżył w dłoni to, co interesowało go dzisiejszego dnia najbardziej. Kafel. Piłka znalazła się w powietrzu i Edgcumbe wiele nie czekał - zerwał się jak dziki, od razu ją przechwytując i gnając na pętle Gryfonów. Tym razem nikt nie był w stanie go zatrzymać - kiedy tylko znalazł się w komfortowej do rzutu pozycji - cisnął kaflem na prawą pętlę.
Procrastination McGregor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
C. szczególne : rude włosy, sporo piegów, szeroki uśmiech
W tym sezonie zdecydowanie szło im świetnie, w końcu nie przegrali jeszcze żadnego meczu! Może nie zawsze był w najlepszej formie, na co wpływał jego brak pewności siebie, ale dzięki dobremu zgraniu wszystkich szli do przodu niczym burza. O tak, Moe zdecydowanie była tym, czego ta drużyna potrzebowała, żeby wydobyć z siebie sto procent potencjału. Dzisiejszy mecz był szczególnie ważni, w końcu grali o puchar quidditcha! Jeśli tylko wygrają przeciwko Puchonom, to nic już im nie przeszkodzi, żeby wziąć go w swoje ręce. Oczywiście przegrana nie przekreślała jeszcze ich szans, po prostu musieliby zagrać jeszcze jeden mecz, przeciwko Krukonom. Omówmy się, po co mieliby to robić i dawać komuś fałszywą nadzieję? W tym roku podium należało do nich! No dobra, Pro może nie do końca tak myślał w rzeczywistości, ale dzisiejsze emocje udzieliły się nawet jemu. W sumie to nawet nie dzisiejsze, poddenerwowanie towarzyszące temu spotkaniu można było zobaczyć gołym okiem już tydzień temu. A teraz, cóż, teraz zostało im już tylko rozegrać ten mecz, dając z siebie wszystko. Rudzielec dość szybko miał okazję się wykazać, gdyż tuż po rozpoczęciu meczu przez profesora Walsha, Edgcumbe ruszył w stronę pętli Gryfonów oddając rzut, który na szczęście udało mu się wybronić, zaraz po tym podają kafla Hemah. Tak, dzisiaj zdecydowanie musiał zapanować nad swoimi emocjami, żeby dać z siebie wszystko.
Kość + przerzuty:2 > bronię, podanie do Hem Kuferek: 21 Własny sprzęt: rękawice sportowe (+1), kompas (+1), ochraniacze (+1) = +3 Wykorzystany sprzęt drużyny: nimbus (+6)= +6 Łączna liczba punktów: 30 Pozostałe przerzuty: 3/3 Pozostałe wyposażenie drużyny: 2/3 Nimbus (+6), 4/4 Błyskawica (+5), 3/3 kask (+1), 7/7 rękawice (+1), 7/7 gogle (+1), 7/7 koszulka (+1), 2/2 kompas (+1) <- aktualne
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Tego dnia nie zamierzała nadmiernie szaleć. Była i tak zmęczona, a to jedynie rozgrywki szkolne. Szkoda tylko, ze do tego wniosku doszła dopiero, jak zdążyła zacząć doprowadzać się do stanu na granicy wyczerpania fizycznego, kiedy ledwie ogarniała, co się wokół niej dzieje przez liczne treningi. Nie wyrwała zatem jakoś nadmiernie do piłki. Zresztą - ufała rudzielcowi na bramce. Chwila. Któremu rudzielcowi? Dwóch ich było. Oboje postawni i oboje rudzi. To dopiero się ciekawie złożyło, huh. Ale może to i lepiej, nie chciała oberwać piłką posłaną przez tego rosłego Puchona. Wchodząc na boisko zdążyła posłać jeszcze uśmiech Nancy. Chociaż wiedziała, że ona raczej miała ochotę zapaść się pod ziemię na widok Hem, i tak mentalnie próbowała dodać borsuczej kapitan otuchy. Po pięknej obronie w wydaniu Pro, przejęła od niego piłkę i przeleciała boisko, rzucając wprost na pętlę.
Kość + przerzuty: 5 > 2 > 1 Kuferek: 99 Własny sprzęt: Komplet sprzętu i miotła Wykorzystany sprzęt drużyny: Nope. Łączna liczba punktów: 111 Pozostałe przerzuty: 9/11
Neirin Vaughn
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Szedł wolno na murawę, niosąc jedną z drużynowych mioteł pod pachą. Nie był optymistycznie nastawiony do meczu. Nie był też pesymistyczny. Był realistą - jeśli wygrają, to czystym fartem, niczym więcej. Brakuje im umiejętności, doświadczenia, zapału. Borsuk w starciu z Lwem... Musiałby być miodożerem, coby wygrać. Honey badger doesn't give a shit. Rozejrzał się po reszcie drużyny. - Jeśli to wygramy, to kupię każdemu pufka - oznajmił nagle. Zachęta? Może. A może po prostu chwilowa zachcianka. I tak jedyne, co osiągną tym zniczem, to opóźnienie drogi Gryfonów do pucharu. Następny rok będzie lepszy. Mówią tak co czerwiec. Gwizdek rozległ się na boisku i chwilę po tym wzniósł się przed bramki, gdzie czekał na pierwszy atak. Hemah była w dobrej formie, ale jakoś dał radę obronić bramkę wurzucajac piłkę wysoko w górę.
Kość + przerzuty:4 Kuferek: 8 pkt Wykorzystany sprzęt drużyny: kask quidditchowy (+1), zestawy ochraniaczy (+1), Nimbus 2015 (+6), para rękawic z cielęcej skórki (+1), pary gogli (+1), kompas (+1), koszulka quidditchowe (+1). Łączna liczba punktów: 20 Pozostałe przerzuty: 2/2
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Stresowała się. Jakby nie patrzeć miał to być jej pierwszy mecz w wyjściowym składzie w barwach Hufflepuffu, więc oczywiście chciała dać z siebie wszystko. Czuła na przemian ogarniające ją gorąco i zimno, momentami nawet jakby miała ataki duszności. Drżącymi rękami zakładała rękawice, żeby już za chwilę wyjść na boisko. I zaczęło się. Kafel powędrował do ścigającego z ich drużyny, więc również nie wisiała w powietrzu jak ostatni debil i ruszyła do przodu, żeby w razie czego czekać na podanie. Nie liczyło się nic poza grą, żadne krzyki z trybun do niej nie docierały. Thaddeus od razu zaszarżował na bramkę Gryfonów i już myślała, że zdobędą pierwsze punkty, ale kafel niestety nie przeleciał przez obręcz. No tak, przecież byłoby zbyt dobrze. Role szybko się zamieniły, ale na szczęście Neirin też obronił, a kafel dostał się w jej łapki. Długo jednak się z nim nie bawiła, bo już po chwili ktoś jej go odebrał. No to jej się udało, nie ma co.
Kość + przerzuty:5 -> 5 :'D Kuferek: 13 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus 2015 (+6), rękawice z cielęcej skórki (+1) Łączna liczba punktów: 20 Pozostałe przerzuty: 1/2
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Pierwszy mecz Nancy na stanowisku kapitana zapowiadał się na trudny jeszcze zanim okazało się, że jego stawką miał być Puchar Quidditcha. Puchonka na pewno czuła na sobie presję i Davies kompletnie jej tego nie zazdrościła. Czy jednak ktoś mógłby mieć do niej jakieś wyrzuty niezależnie od tego, jak potoczyłby się mecz? Kompletnie nie. Miała szansę zostać płomieniem nadziei tuż po tym, jak stała się jej iskrą w momencie przejmowania zespołu w kryzysie. Trafiła na trudny moment. I nie byle jaką stawkę, nawet, jeżeli dla Puchonów była to kwestia wyłącznie honorowa. Aż honorowa. Znajdująca się po drugiej stronie Morgan miała równie dużo do udowodnienia. Ostatni jej oficjalny znicz padł na jesień, potem w roli kapitana mogła najwyżej zaciskać kciuki. Tym razem miało być inaczej. Od wyczuwanej presji była wyjątkowo milcząca, choć jej mimika nie zdradzała zbyt dużej nerwowości. Uśmiechami, ruchami brwi, czy gestami pokroju przybijanych piąteczek, czy szturchnięć zaczepiała czerwoną ekipę, chcąc dodać im otuchy i takiego energetycznego kopa, jakiego mogła. Nie musiała. Byli w takich emocjach, że i tak miała pewność, że dadzą z siebie więcej niż wszystko. Po przywitaniu się z Williams i pierwszym gwizku wzniosła się w powietrze, wypatrując oznak fruwających skrzydełek. Przez kilkanaście pierwszych sekund czuła, że właśnie dla tych łowów jej serce trudziło się, by pompować krew. I liczyła, że w takim skupieniu spędzi cały mecz. A przy tym szybko go zakończy.
Kość + przerzuty:B -> J w dogrywce Kuferek: 72 Własny sprzęt: całe eq (+12) Wykorzystany sprzęt drużyny: Łączna liczba punktów: 84 Pozostałe przerzuty: 8/8
Ostatnio zmieniony przez Morgan A. Davies dnia 16.05.20 19:45, w całości zmieniany 1 raz
Silvia Valenti
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Kość + przerzuty:Literka B i dogrywka F Kuferek: 53 Własny sprzęt: 9 Wykorzystany sprzęt drużyny: Mój wystarczy Łączna liczba punktów: 62 Pozostałe przerzuty: 6/6
Mecz był tym dniem, którego Silvia nie mogła się wręcz doczekać. W poranek wyznaczonego dnia, wstała w fantastycznym wręcz nastroju. Nie wiedziała co prawda do końca, jakie umiejętności posiada jej drużyna, ale była pewna, że ona da z siebie po prostu wszystko. Zawsze tak robiła. Nie było możliwości, aby postępowała inaczej. Doskonale wiedziała, że jeśli trafi się jej odpowiedni dzień, będzie w stanie szybko złapać znicz, bez konieczności niepotrzebnego narażania drużyny na stratę punktów. Wysłuchali jeszcze ostatnich poleceń i porad od Nancy, która w opinii Silvii była naprawdę dobrym kapitanem. Mieli realne szanse wygrać ten mecz i miała szczerą nadzieję, że tak się właśnie stanie. Kiedy zadźwięczał gwizdek, mocno odbiła się od ziemi i pomknęła w powietrze. Krążyła wokół boiska, dokładnie rozglądając się na wszystkie strony. Jednak w tym momencie nic złotego jeszcze jej nie mignęło, aby mogła pomknąć w tym kierunku. Musiała czekać, choć nieszczególnie lubiła tę część gry. Nie mogła pozwolić sobie na to, aby szczególnie oglądać to, co dzieje się na boisku, jednak dostrzegła, jak Neirin pięknie obronił jeden z rzutów. Uśmiechnęła się zadowolona i krążyła dalej.
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Miała wrażenie, że stoi pod wodą. Harmider charakterystyczny dla ostatnich minut przed wyjściem na boisko w ogóle do niej nie docierał. Jeśli ktoś do niej coś mówił, poklepywał po ramieniu, lub wykonywał jakąkolwiek interakcję to tylko machinalnie kiwała głową i odpowiadała jakoś zdawkowo, nawet nie analizując wypowiadanych słów. Zdawała sobie sprawę, że będzie się stresować, nawet wypiła rano porządną porcję ziółek na uspokojenie, ale nadmiar emocji uderzył w nią z taką siłą, jakiej kompletnie się nie spodziewała. Kiedy padł znak, że mają wyjść na boisko przestała oddychać. Miała ochotę odwrócić się i uciec, ale poczuła na ramieniu ciepło, wielkiej, tak bardzo znajomej dłoni i zaczerpnęła tchu. Była kapitanem. Musiała wziąć się w garść tu i teraz. Uniosła wzrok, obdarzając stojącego obok Tadka trochę zagubionym spojrzeniem, ale widząc uśmiechniętą twarz przyjaciela, sama niepewnie uniosła kąciki ust w górę i trzymając pewnie swoją nowiutką miotłę wyszła na boisko. Starała się nie patrzeć w górę, na trybuny, by nie widzieć ilu ludzi przyszło. Uparcie walczyła z ciekawością, ale wiedziała, że zdecydowanie nie powinna tego robić. Wbiła za to zdeterminowane spojrzenie w kapitan, z która miała się zaraz zmierzyć. W zasadzie głównie dzięki niej stała właśnie na boisku, prowadząc swoją drużynę do walki. Mimo ogromnego stresu nie mogła się do niej nie uśmiechnąć. - Powodzenia. - Powiedziała lekko drżącym głosem, ale jak najbardziej szczerze i wskoczyła na swoją miotłę, by wzbić się w powietrze. Tadek niemal od razu przejął kafla i pomknął w stronę bramki aby w pięknym stylu oddać strzał, na co Nancy zareagowała radosnym okrzykiem. Wybronione, ale akcja była piękna! Kiedy zobaczyła, że Hem przejęła kafla to wróciły do niej flashbacki z Wietnamu, ale na szczęście tym razem to ona miała pałę, a gryfonka tylko kafla. I w dodatku nie trafiła, bo Nei bezbłędnie obronił! Szło naprawde nieźle! W pewnym momencie zauważyła nadlatujące tłuczka. Szybko uniosła pałkę w odpowiedniej pozycji i nie myśląc wiele posłała piłkę w stronę Liama, który był na zdecydowanie lepszej pozycji niż ona. Oby trafił!
Nigdy nie uważał się za jakiegoś wybitnego gracza – i co tu dużo ukrywać, wcale nim nie był. Po prawdzie zaczynał naprawdę się zastanawiać dlaczego puchonia drużyna w ogóle pozwalała mu wsiadać na miotłę i wylatywać na boisko. Miał w swojej karierze kilka faili… ale i kilka meczy udało im się wygrać, gdy zajmował jakąś pozycję, więc może po prostu nikt jeszcze nie zauważył, że był potwornie słabym graczem…- Ale za to jakim pozytywnym! - JEDZIEMY.. Znaczy nie, chwila… LECIMY, TAK. LECIMY PO WYGRANĄĄĄ! – próbował zagrzać drużynę w szatni, sam będąc podekscytowany jak nigdy wcześniej. Pierwszy raz przyszło mu grać na pozycji pałkarza. Może w tym się sprawdzi? Początek był obiecujący, ale szybko zapał mu nieco padł, gdy ich dzika akcja szybko została zduszona w zarodku. A serce zabiło mu tym bardziej, gdy zobaczył kto przejął kafla. Myślał, że zostaną zmiażdżeni, ale Neirinowi na całe szczęście udało się wybronić. - TAAAAAAAAAK! YAAAS! – ucieszył się, szukając wzrokiem Nancy. Choć miał banan na pysku, chciał być w gotowości, by użyć swojej pały. I nie pomylił się z tym instynktownym odruchem, bo bardzo szybko nadarzyła się okazała do uderzenia tłuczkiem. Puchonka posłała do niego piłkę. Tyle myśli przebiegało mu w głowie, że czuł się przez moment jak jakiś szaleniec. Myślał, że będzie mu szkoda bić przeciwną drużynę, ale w ogóle mu ten żal przez myśl nawet nie przeszedł – za co będzie się wstydził po meczu. Wahał się czy rzucać już w stronę Gryfona czy odesłać do Nan… w ostatniej chwili tłuczek przekrzywił się na tyle, że wybrał opcję numer 2. - NAN! JESZCZE RAZ! – wrzasnął jak zawodowy zawodnik, chcąc uprzedzić koleżankę, że wybrał podanie.
Kość + przerzuty:3 -> 2 Kuferek: 5 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: Miotełka (+6) Łączna liczba punktów: 11 Pozostałe przerzuty: 0/1
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Ze skupioną miną obserwowała jak poradzi sobie z odbiciem ich rezerwowy gracz. Nei wylądował na bramce i to Liam zajął jego pozycję. Okazało się jednak, że była to całkiem niezła decyzja, bo rudzieleć pięknie radził sobie na pętlach, a Rivai jak widać miał parę w rękach! Tłuczek poszybował w jego kierunku, a chwile później wrócił do Nancy. To była dobra decyzja, bo w międzyczasie kapitan zdążyła zmienić pozycję i ustawić się w odpowiednim miejscu by wycelować w Ferdka. Powtarzając ruchy, które tyle czasu już trenowała, zacisnęła palce na pałce, uniosła ramiona w górę i z całą siłą jaką tylko miała w tych chudych rączkach, nie myśląc o niczym innym jak tylko o sukcesie, posłała tłuczek w stronę ścigającego Gryfonów. Widać było efekty treningów, warto było otrzeć się o śmierć na ćwiczeniu z Hem, bo ewidentnie poprawiła od tego czasu zarówno celność jak i siłę uderzenia. Uśmiechnęła się z satysfakcją. To była kolejna dobra akcja puchońskiej drużyny! Oby tak dalej, to nawet jeśli nie wygrają, to przynajmniej wyjdą z tego z honorem! A to o to właśnie głównie dzisiaj grali.
Emerson wszedł pewny siebie, z miotłą zarzuconą na plecy. Trzeba przyznać, że frekwencja na meczu była spora, nic dziwnego, bo w końcu walka toczyła się o puchar. Ich puchar, bo nie spodziewał się innego wyniku niż wygrana. Gwar wokół boiska nie oddawał tego, co działo się na nim. Moe nawet nie dała im żadnych rad, ani nie wygłosiła przemowy? Oj tam, trudno, byle do końca, a po tym na imprezę. Wystartował. Nie ciężko było nazwać to, co działo się podczas tego spotkania - istny chaos. Kafel latał od jednej bramki do drugiej, na szczęście dla nich bez straty punktów. Fregie szukając okazji w końcu miał swoją szansę zrobić coś więcej niż tylko latać i ładnie wyglądać, gdy przejął piłkę po utracie puchonki. Od razu ruszył w kierunku pętli żółtych strojów, ale nim ogarnął co się stało, nie miał piłki w rękach. Na dodatek musiał walczyć o to by nie spaść z miotły. To był tłuczek Nancy, której posłał uśmiech razem z buziakiem po tym, jak już zapanował nad sytuacją. Ech.. to on miał się dziś śmiać ostatni, od tej pory będzie bardziej uważał.
Kość + przerzuty: Przejmuję po pannie Krawczyk i dostaję tłuczkiem :C Kuferek: 31 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: nimbus +6, kask +1, gogle +1, koszulka +1 Łączna liczba punktów: 40 Pozostałe przerzuty: 4/4 Pozostałe wyposażenie drużyny: 1/3 Nimbus (+6), 4/4 Błyskawica (+5), 2/3 kask (+1), 7/7 rękawice (+1), 6/7 gogle (+1), 6/7 koszulka (+1), 2/2 kompas (+1) <- aktualne
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
W końcu nadszedł dzień meczu. Od rana nie mogła skupić się na niczym innym. Po ostatnim, dodatkowym treningu z Boydem, wyleczyła swój nadgarstek, przez co teraz czuła się w pełni sił. Do tego czuła, jak emocje zaczynają nią targać, adrenalina dochodzić do głosu, a im bliżej było gry tym większą czuła potrzebę wskoczenia na miotłę. Jeszcze w szatni nie mogła do porządku się ubrać, a dłonie trzęsły się jej z ekscytacji. Słychać było gwar na trybunach, co pobudzało wyobraźnię. Ile osób będzie im kibicować, a ile chciało dogrywki z Krukonami? Lubiła Nancy i cieszyła się, że została kapitanem, jednak… Cóż… W czasie meczu nie było miejsca na sentymenty. Aż podskakiwała w miejscu na moment przed wejściem na murawę. Dopiero tam wszystko się wyciszyło, uspokoiło, a na jej ustach pojawił się lekki, krzywy uśmieszek. W końcu mecz się zaczął, a Tadek przejął szybko kafla. Aż posłała francuskie przekleństwo w kierunku Ferdka. Miał pierwszy złapać kafla! Na szczęście gra potoczyła się tak szybko dalej, że nie mogła się dłużej wściekać na brata. Ostatecznie dostrzegła, jak pałkarze zamierzają go sfaulować i przyspieszyła, aby spróbować go obronić, ale niestety nie zdążyła. Za to zdążyła dolecieć do tłuczka i odpłacić Puchonom za faulowanie Emersona posyłając tłuczek wprost w Tadka, dodając do tego parę obelg. Oby nikt nie rozumiał francuskiego.
Thaddeus H. Edgcumbe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 195cm
C. szczególne : Zaraźliwy uśmiech, szkocki akcent, drobna blizna obok ust, wielkie dłonie i jeszcze większa muskulatura
Nie udało mu się trafić - mówi się trudno, piłka dalej była w grze. Uchylił jedynie niewidzialnego kapelusza rudzielcowi na gryfońskiej bramce w wyrazie gratulacji - i zrobił zwrot, gnając w kierunku Hemah, która przejęła kafla. Wstrzymał oddech, kiedy Gryfonka rzucała na pętle - Nei jednak się popisał. Perfekcyjnie. Walka trwała dalej w najlepsze, a on ani na chwilę nie tracił koncentracji. W końcu kafel trafił w jego ręce ponownie i już zaczął gonitwę na pętle przeciwników, kiedy... Oberwał w stopę. Zakręciło nim jak korkociąg i nawet jego wielkie łapy nie wystarczyły do utrzymania piłki, upuścił ją. Tyle dobrego, że udało mu się opanować miotłę i wrócić do gonitwy - but zasłonił swoje, choć czuł, jakby miał kostkę przekręconą w drugą stronę. Rzucił jeszcze na nią pobieżnie okiem - jednak była na swoim miejscu.
Kość + przerzuty: bez Kuferek: 23 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbu + koszulka Q Łączna liczba punktów: 30 Pozostałe przerzuty: 3/3
Silvia Valenti
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Kość + przerzuty:J - bez przerzutu Kuferek: 53 Własny sprzęt: 9 Wykorzystany sprzęt drużyny: Mój wystarczy Łączna liczba punktów: 62 Pozostałe przerzuty: 6/6
Jak na razie nie musiała szczególnie mocno się wysilać. Znicz się jeszcze nie pokazał i miała wrażenie, że jeszcze chwila przynajmniej minie, nim faktycznie pojawi się on na boisku. Ale nie przejmowała się. Każda chwila na miotle była ważna, a przynajmniej mogła dokładniej przyjrzeć się temu, co dzieje się wokół niej. Puchoni radzili sobie jak dotychczas całkiem nieźle. Gdyby była na miejscu Nancy, byłaby z nich dumna. Wiadomym było, że nie mają takich zdolności aż wielkich, jak gryfoni, ale szczerze wierzyła, że sobie poradzą. Niejednokrotnie było tak, że Ci, którzy byli faworytami, nie radzili sobie z presją. Silvia wierzyła, że większa część szkoły nie mogła się mylić. Wiedziała, że wygrają. Wystarczyło tylko w nich uwierzyć.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Ta presja nie wydawała sie niczym złym. Przede wszystkim chodziło o skupienie. Szczęście mogło pomóc każdemu, ale żeby tak się stało, należało dzielnie się za nim uganiać. Za nim - i za połyskującymi gdzieś tam skrzydełkami, które oznaczałyby, że po tym meczu mieliby Puchar Quidditcha na własność? Relacje? Sentymenty? W obliczu samego zwycięstwa może i mogłyby je przerosnąć. W obliczu pasji do latania, kiedy znajdowała się w kapitańskiej roli i występu, do którego przygotowywała się przez blisko pół roku? Nigdy w życiu. Nie zwracała uwagi na odbywający się na boisku pogrom ścigających, bo mogłaby pomyśleć, że coś było nie tak. To nie obrońcom się obrywało dla odmiany?
Kość + przerzuty:E Kuferek: 72 Własny sprzęt: całe eq (+12) Wykorzystany sprzęt drużyny: Łączna liczba punktów: 84 Pozostałe przerzuty: 8/8
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Mordercze akcje w wydaniu naczelnego geja Hogwartu były dość piękne do oglądania, trzeba przyznać. Co jak co, ale Liam wie, jak obchodzić się z pałą. Te ręce, które suną po jej drewnianej powierzchni... Ale nie jest tutaj, aby dopingować przeciwników, przynajmniej nie oficjalnie. Zamiast tego wolała skupić się na grze. Mieli na razie okrągłe zero do zera i liczyła, że wkrótce także Lou weźmie się do roboty na swojej roli pałkarza - nie tylko Rivai ma złote ręce do pał na tym boisku. Złapała kafel, kiedy nadarzyła się ku temu stosowna okazja i za chwilę przystąpiła do ataku. Kątem oka obserwowała resztę osób na boisku, oczekując większej inicjatywy z ich strony.
Kość + przerzuty: 1 Kuferek: 99 Własny sprzęt: Komplet sprzętu i miotła Wykorzystany sprzęt drużyny: Nope. Łączna liczba punktów: 111 Pozostałe przerzuty: 9/11
Neirin Vaughn
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Zmiany pozycji nie były mu obce. To wbrew pozorom nie była złośliwość względem Nancy. Prawda - stracił sporo zapału do gry od odejścia Cherry. Stracił partnera do pałki, stracił osobę, która go sobie kształtowała pod dobrego gracza, pasującego do reszty składu. Ale jednak zjawił się na treningu, przyszedł teraz na mecz. I akurat potrzebowali kogoś na bramkę, więc się zgodził. Potrzebuje jeszcze trochę czasu, coby oswoić się z osobą Nancy na boisku, zanim poczuje się pewnie na pałce z nią w duecie. Śledził wzrokiem grę, starając się nadążać i przygotowując do kolejnej obrony, gdy kolejny raz przed oczyma stanęła mu... Hemah! Jeszcze trochę i nauczy się jej ruchów na pamięć. Tym razem było gorzej, ale udało mu się wybić kolejny raz piłkę w stronę ścigającego.
Kość + przerzuty:1 -> 4 Kuferek: 8 pkt Wykorzystany sprzęt drużyny: kask quidditchowy (+1), zestawy ochraniaczy (+1), Nimbus 2015 (+6), para rękawic z cielęcej skórki (+1), pary gogli (+1), kompas (+1), koszulka quidditchowe (+1). Łączna liczba punktów: 20 Pozostałe przerzuty: 1/2
Rozejrzał się po boisku, to pierwszy raz gdy gra z nowym kapitanem. Gdyby nie lekkie zamieszanie wokół sprzętu w szatni prawdopodobnie w ogóle by o tym zapomniał. Mecz, jak mecz. Chociaż teraz jeszcze nie myślał o tym jak się skończy, to jednak jego ekscytacja rosła, im dłużej obserwował rozgrywkę. Może powinien w końcu sam sobie coś zakupić? Zastanowił się przez chwilę, poprawiając rzep w rękawiczce. Wyjątkowo nie przyniósł ze sobą nic do jedzenia, jak to zwykle miał w zwyczaju. Nic nie przeszłoby mu przez gardło. Gra była dość zacięta. Ale na razie nikt nikomu nie odpuszczał. Zaledwie mignęła mu przed oczyma Hemah, kiedy kafel wybity przed Neirina poleciał w jego stronę. Złapał go natychmiast, obawiając się, że ta dziewczyna w szale zrobi tak gwałtowny zwrot, że zmiecie go z miotły i sam pognał w stronę pętli przeciwnika. Nie było co zwlekać z podaniami! Trzeba w końcu przerwać dobrą passę gryfonów!
Kość + przerzuty:6 Kuferek: 28 pkt Wykorzystany sprzęt drużyny: rękawice z cielęcej skórki (+1), para gogli (+1) Łączna liczba punktów: 30 Pozostałe przerzuty: 3/3
Gra była niesamowicie zaciekła. Nie spodziewał się, że będą go targać tak wielkie emocje – co ta pała w ręku z nim robiła. Granie na nowej pozycji wyglądało zupełnie inaczej, niż bycie obrońcą czy szukającym. Miał wrażenie, że działo się sto razy więcej – musiał obserwować tłuczki, latającego w tę i z powrotem kafla, obręcze, obrońców, ścigających Gryfu i jeszcze mieć kątem oka Nancy w pamięci. Roznosiła go energia: na szczęście adrenalina powodowała, że nawet nie czuł, jak dygoczą mu palce, którymi trzymał pałkę. Latał po boisku, blisko Jacka, który pochwycił kafla. Niczym maszyna zauważył lecącego nieopodal tłuczka i z wyłączonymi wszystkimi puchonimi odruchami w stylu „nie propagujmy przemocy!” lub „nie róbmy sobie krzywdy!”, natychmiast pchnął pałą tę wielką, skrzeczącą kulę i posłał ją prosto w stronę obrońcy, idealnie torując drogę Momentowi. - AAAAAAA! – wrzasnął głośno, jak nigdy dotąd! - O MERLINIE!!! AAAA!!! O SŁODKI PUFKU NEIRINA, KTÓRY ZAWSZE SIEDZIAŁ MI NA TWARZY, GDY BUDZIŁEM SIĘ RANO! – co? – MAMY PUNKT! MAMY PUNKT! JESTEŚMY NAJLEPSI!!!
Kość + przerzuty:6 Kuferek: 5 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: Miotełka (+6) Łączna liczba punktów: 11 Pozostałe przerzuty: 0/1
Procrastination McGregor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
C. szczególne : rude włosy, sporo piegów, szeroki uśmiech
Pierwsza udana akcja zadziałała na Pro dość pobudzająco. Przygotowywali się przed tym spotkaniem bardzo solidnie, czego dopilnowała sama pani kapitan, nie szczędząc przy tym gardła. Jednakże ani wtedy ani tym bardziej teraz nie miał jej tego za złe, gdyż przed chwilą mógł poczuć tego efekty. Skuteczna obrona i to tuż po rozpoczęciu! Hemah ruszyła do ataku od razu po tym, jak podał jej kafla. Korzystając z okazji rozejrzał się po boisko, zerkając również na trybuny. Oczywiście wiadomym było, że spora większość będzie kibicowała przeciwników. Puchoni po prostu kibicowali swoim, Krukonom zależało na przegranej Gryfonów, żeby zagrać o finał, a Ślizgoni... cóż, z nimi relacje zawsze były skomplikowane. MIło było mu jednak dostrzeć znajome twarzy, które wykrzykiwały słowa dopingujące rudzielca i jego przyjaciół. Co prawda Neirin wykazał się ładną akcją, łapiąc kafla i tym samym chroniąć swój dom przed stratą punktów, ale na pewno jeszcze to zmienią! Póki co musiał wypełniać dobrze swoje obowiązki i dbać o to, żeby stracili jak najmniej punktów. Tym razem niestety nie udało mu się obronić przez tłuczek, który uderzył go prosto w lewe ramię, skutecznie utrudniając mu jakąkolwiek koordynację i stabilność na dłuższą chwilę. Dokładniej, na tyle, aby kafel przeleciał tuż obok niego, trafiając do obręczy. Cóż, pierwsza skucha, oby ostatnia. Co prawda uśmiech zszedł mu nieco z twarzy, ale nie dał temu się złamać, rzucając kafla do Ferdka.
Kość + przerzuty: brak Kuferek: 21 Własny sprzęt: rękawice sportowe (+1), kompas (+1), ochraniacze (+1) = +3 Wykorzystany sprzęt drużyny: nimbus (+6)= +6 Łączna liczba punktów: 30 Pozostałe przerzuty: 3/3
I najgorszy koszmar zaczynał się spełniać, chociaż był to początek, to strata pierwszego gola zagęszczała atmosferę. Emersonowi nie udało się powstrzymać przeciwnych ścigających przed nalotem na Pro, który jeszcze dostał tłuczkiem przed samą próbą obrony. Kurwa, westchnął, ale nie miał wiele czasu na namyślanie się, bo kafel wylądował w jego rękach. Tym razem rozejrzał się za puchatkowymi pałami, bo nie chciał znów doprowadzić do straty i zanurkował w kierunku ziemi i przeciwnych pętli. Na niskiej wysokości tłuczki latały rzadziej, ale trudniej było o zdobycie bramki. Gdy dzieliło go już naprawdę niewiele, podjął decyzję o podaniu; podrzucił kafel z całej siły do góry tak, aby przeciął drogę lotu Hemah. Może będzie mieć więcej szczęścia niż on, nie było potrzeby ryzykować.
Kość + przerzuty: Odbieram od Pro i podaje do Hem 52 Kuferek: 31 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: nimbus +6, kask +1, gogle +1, koszulka +1 Łączna liczba punktów: 40 Pozostałe przerzuty: 3/4 Pozostałe wyposażenie drużyny: 1/3 Nimbus (+6), 4/4 Błyskawica (+5), 2/3 kask (+1), 7/7 rękawice (+1), 6/7 gogle (+1), 6/7 koszulka (+1), 2/2 kompas (+1) <- nie wiem czy aktualne
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Z każdą kolejną przedłużającą się chwilą i zmęczeniem naciągniętych mięśni agresja płynąca żyłami Hemah tylko coraz bardziej się gotowała. Dryblowaty rudzielec Puchonów jak nic nie miał zamiaru odpuszczać choćby jednej bramki, nie ważne co by zastosowała w taktyce, co na Peril działało obecnie jedynie jak dolewanie oliwy do ognia. Gdy zobaczyła jeszcze jak ich własny zespół jest pałowany, a przez ich pętle przerzucany jest kafel to coś w niej pękło. - You fucking piece of undesirable shits! - Warknęła szarpiąc miotłą i szybko przejmując kafla, byle tylko ponownie brutalnie zaatakować pętlę przeciwnika. Prędzej zczeźnie, niż da się im tak ograć. Mają szczęście, że nie ma pały w ręce.
Kość + przerzuty: 1 (przerzuty 4/11) Kuferek: 99 Własny sprzęt: Komplet sprzętu i miotła Wykorzystany sprzęt drużyny: Nope. Łączna liczba punktów: 111 Pozostałe przerzuty: 5/11
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Znalazła się psychicznie w takiej pozycji, że nawet nie brała pod uwagę ani tego, by dawać przeciwnikom fory ani w przypadku braku szczęścia czuć wyrzuty drużyny względem tego, że zawaliłaby coś celowo. Poznała ich wsparcie już na przełomie stycznia i lutego, kiedy Cromwell potraktował ją zakazem meczowym. Tym razem sytuacja nie byłaby wiele się różniąca. Ot, po prostu otrzymaliby następną szansę na to, by wygrac. I to w jakim meczu! Ale nie, póki co trwał ten. I to on mógł przesądzić o zwycięstwie. A właściwie mogło to zrobić jedno zgrabne chwycenie złotej piłeczki. Na co zatem czekała? Hej, fruwający uciekinierze, gdzie się ukrywasz? Mam mecz do wygrania.
Kość + przerzuty:H Kuferek: 72 Własny sprzęt: całe eq (+12) Wykorzystany sprzęt drużyny: Łączna liczba punktów: 84 Pozostałe przerzuty: 8/8
Silvia Valenti
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Kość + przerzuty:B Kuferek: 53 Własny sprzęt: 9 Wykorzystany sprzęt drużyny: Mój wystarczy Łączna liczba punktów: 62 Pozostałe przerzuty: 6/6
Starała się na bieżąco śledzić wszystko to, co działo się na boisku, zdając sobie sprawę z tego, jak ważna była zajmowana przez nią pozycja w drużynie. Na boisku działo się wiele i walka była naprawdę wyrównana. Ona sama jakby dla rozruszania kości postanowiła zrobić jedno dodatkowe kółko wokół słupków przeciwnej drużyny. Nie wiedziała, czy w ten sposób jakoś ich rozproszy, czy wręcz przeciwnie. Po prostu musiała coś zrobić, bo latanie ciągle w jednym miejscu zaczynało jej się dawać we znaki. Sądziła dotychczas, że ma dosyć silne nerwy, jednak okazywało się, że niekoniecznie tak jest. Zaczynała się denerwować, im dalej w las. Zarówno Puchoni jak i Gryfoni nie strzelili jeszcze żadnego gola. Z jednej strony, to dobrze i nie dobrze. Miała nadzieję, że członkowie jej drużyny nie zmęczą się za szybko. Wiadomo, że mecze quidditcha potrafiły trwać baaardzo długo. Oby nie było tak tym razem. W końcu jednak doszło do przełomu a Włoszka zapiszczała z radości -Tak kurwa! Dobrze Jack! Ciśnijcie ich tam! – zawyła, szczęściwa ze zdobytego gola.