Jest to duża powierzchnia o owalnym kształcie, rozmiarów około 55 na 152 metry. Po dwóch przeciwnych końcach, na polach bramkowych umieszczone są trzy tyczki, każda z obręczą na czubku, do których to wrzuca się kafla. Po środku znajduje się koło środkowe, skąd na początku meczu wypuszcza się piłki. Odbywają się tu wszystkie rozgrywki Quidditcha między domami, a także treningi drużyn. Czasem uczniowie przychodzą sami, bądź większymi grupami by polatać sobie dla przyjemności.
Czas było przekierować trochę uwagi na szukających, zwłaszcza, kiedy dostrzegłam kątem oka, że Morgan radzi sobie całkiem nieźle. Na chwilę straciła środek rozgrywki z oczu i kiedy miała tłuczek do dyspozycji, zamiast celować w obrońce czy ścigającego, skierowała go prosto w gryfonkę. Z zaskoczeniem przyjęła fakt, że znowu trafiła. Widocznie w ciąży, mimo dużo mniejszej sprawności też dawała sobie nieźle radę. Widziała, że przerwała jej w najgorszym możliwym momencie i bardzo ją to uciszyło. Kiedy doszła do wniosku, że kupiła sobie trochę cennego czasu, znowu wróciłam spojrzeniem na rozgrywającego kafla. Musieli wziąć się w garść, bo z bramkami z ich strony było różnie.
Kuferek: 5 +6 Kostka: H, trafiam
Autor
Wiadomość
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Sprzęt: cały Slythu - 12pkt Punkty w kuferku: 25 Przerzuty: 3/3 Rzut:G
Podejrzenie cicho jestem tuż przed naszym meczem i raczej skupiam się na sprawdzaniu długości paznokci i pstrykaniem kościami w rękach, nie zaś wsłuchiwaniem się w słowa pani kapitan. Mam wrażenie, że jeśli tym razem mi się nie uda złapać znicza, może po prostu powinienem olać ten sport, czy coś w tym stylu, dlatego czuje jeszcze większą motywację, żeby wygrać ten mecz. Wzbijam się w powietrze razem z resztą mojej drużyny, jedyne co robię to okrążam z nimi lekko boisko na rozgrzewkę, próbując dojrzeć moją najlepszą możliwą czirliderkę, owiniętą pięknym, srebrnym szalikiem; po kilku uważnych spojrzeniach dostrzegam Boyda, gdzieś w tłumie i macham w tamtym kierunku, by dodać sobie otuchy. Kiedy mecz się rozpoczyna już pierwsze punkty próbujemy zdobyć, chociaż niestety Ryżemu nie udaje się pokonać kapitana Krukonów. Kręcę się w okolicy szukającej Krukonów, żeby po pierwsze nie wywaliła gdzieś daleko i nie zniknęła mi z pola widzenia, po drugie mając świetną taktykę na rozproszenie dziewczyny. Byliśmy spoko ziomkami, kiedy miała naprawdę fajnego chłopaka, a nie zbyt poważnego prefekta Ravenclawu. - Hej, słyszałem, że jesteś zwinna jak łasica od Boyda, na pewno będzie trudno z Tobą wygrać - zarzucam komplementem, może tak się zarumieni i zawstydzi, że spadnie z miotły i tyle będzie po szansach Krukonów? Ale niestety zamiast tego ona pierwsza poleciała gdzieś gdzie zobaczyła błysk. Niestety byłem tak zajęty rozpraszaniem dziewczyny, że sam się rozproszyłem.
Sprzęt drużynowy: Nimbus 2015 (+6), kask quidditchowy (+1), para rękawic z cielęcej skórki (+1), para gogli (+1), koszulka quidditchowa (+1), sportowe ochraniacze (+1) i kompas miotlarski (+1) -> razem 12pktów Kuferek: 6pktów Przerzuty: 1 /1 i ¾?
Wszedł do szatni, przywitał się ze wszystkimi, po czym niemalże od razu skierował swoje kroki pod prysznic. Miał jeszcze chwilę czasu, a musiał trochę ostudzić swoje emocje (lodowata woda choć troche pozwoli zapomnieć o stresie). Wyszedł z kabiny i wycierając się dokładnie, założył szybko spodnie, wygodne buty i narzucił na siebie szkolną koszulke quidditchową. Uważał, że całkiem do twarzy mu z zielonym. Nie omieszkał także wykorzystać kasku, którym dysponowała ich drużyna, rękawic z cielęcej skórki oraz ochraniaczy, będących chyba niezbędne w ekwipunku obrońcy na boisku. Przed samym wejściem na boisko, przerzucił przez głowę także gogle quidditchowe, tak aby zawisły mu na szyi. Kto, wie czy widoczność w trakcie meczu się nie pogorszy. Po chwili namysłu wrzucił jeszcze kompas miotlarski do kieszeni. Przezorny, zawsze ubezpieczony. Chwycił jednego ze szkolnych Nimbusów 2015 w dłoń i w końcu wyszedł z dusznego pomieszczenia. Pogoda była zadziwiająco ładna, aż było to trochę podejrzane. Może jednak mu się dzisiaj poszczęści? Przy takiej pogodzie? Oby. Szybko minęły wstępne techniczne rozporządzenia, kto gdzie i jak, ustawili się na pozycjach i zanim Lucas się obejrzał usłyszał gwizdek. Gra rozpoczęła się od zielonych, więc było dobrze i od razu zaczęły się emocje, bo Will postanowił rzucić na pętle Krukonów, więc wszyscy na boisku i trybunach wstrzymali oddech. Jednak ścigający Slytherinu nie trafił, a kafla przejęła Violetta Strausse i podając do Rasmusa, ten nabrał prędkości i po chwili znalazł się w pobliżu jego pętli. Wszystko zmieniło się w niemal w pare chwil, przed chwilą byli przy piłce i ich ścigający oddawał strzał a teraz pętle zielonych były zagrożone. Przygotował się do obrony. Jednak zanim skupił się na tym gdzie celuje Vaher, oberwał tłuczkiem w ramię z taką siłą, że zachwiał się na miotle, nie spodziewając się szalonej piłki z odległego rogu ZIELONYCH części boiska… I tak kafel przeleciał przez pętle. Shit…
// bez kostki... spałowany...
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine bardzo długo czekała na ten mecz, praktycznie po ostatnim trenngu ledwo przespała noc. Budziła się praktycznie co godzinę bądź dwie, przewracała na łóżku, a raz nawet z niego spadła. Później z samego rana poszła pobiegać, aby się odprężyć, wyciszyć i lekko ochłonąć po męczącej nocy. Przed meczem tak długo pucowała miotłę, że Max kazał jej przestać bo oślepi wszystkich blaskiem czystości. Gdy już ten czas nastał,wysłuchała z całą drużyną mowy drużynowej Pani kapitan, przybili sobie rękę na wygrany mecz i ruszyli w akompaniamencie wrzasków i rac ze strony trybun i widzów, którzy kibicowali Slytherinowi. Wleciała dumnie na swojej miotle. Miała na sobie pełny komplet stroju do Quidditcha w barwach Slytherinu: koszulkę, kask, rękawice z cielęcej skórki, gogle, sportowe ochraniacze i kompas miotlarski. Była na pozycji ścigającej, więc teraz dla odmiany bez pałki w ręku gotowa był wygrać. Najpierw zaczął William, rzucił do pętli, ale niestety bramkarz drużyny Krukonów obronił, a więc potem piłkę przejął ścigający drużyny przeciwnej Violetta i podała kafla do Rasmusa, który rzucił piłkę prosto do bramki Slytherinu. Lucas oberwał tłuczkiem. Gol dla przeciwników, Kath przeklęła siarczyście i ostro, po czym przejęła piłkę, która przeleciała przez jedną z trzech pętli i pochyliła się mocno w przód by ominąć przeciwną drużynę i prawą ręką z całej siły cisnąć kafla w kierunku 3 pętli Krukonów. Pytanie, czy Elijah będzie miał szczęście i odbije kafla?
Matthew C. Gallagher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Nie powinno wcale dziwić to, że był wściekły po ostatnim meczu. Przegrana nie dawała żadnej satysfakcji, a on sam wielokrotnie analizował błędy, jakie mógł potencjalnie popełnić podczas rozgrywki. Problem tkwił w tym, że żadnej ze swoich akcji nie określiłby mianem niepowodzenia. Czy mógł zrobić coś lepiej? Prawdopodobnie nie. Po prostu nieraz nie miało się wpływu na ostateczny rezultat, ale niestety to, że nie ponosił winy, wcale go nie pocieszało. Ba, taka bezradność zdawała się nawet gorsza. Długo więc przeżywał gorycz porażki, ale kiedy tylko usłyszał o meczy z Krukonami, wziął się w garść i postanowił, że znów da z siebie wszystko. Miał również nadzieję, że tym razem Slytherin będzie miał nieco więcej szczęścia. Kiedy tylko usłyszał gwizdek sędziego, wzniósł się wyżej, bacznie obserwując ruch wypuszczonych na boisko tłuczków oraz poczynania innych zawodników. Akcja jak zawsze szybko się rozwinęła, ale jego interesowało tylko wyeliminowanie przeciwników. Po wstępnej analizie, zdecydował więc, do którego z tłuczków zbliży się najszybciej, po czym pochylił się na swojej miotle i pomknął w jego kierunku. Był żądny krwi, ale kiedy tylko przyjął pozycję, okazało się, że ktoś stanął mu na linii strzału, uniemożliwiając dosięgnięcie krukońskiego obrońcy. - Heaven, wal! – Krzyknął więc do pani kapitan, uderzając tłuczek do niej. Wierzył, że jego przyjaciółka wykona swoje zadanie i pacnie młodego Swansea w ten głupi czerep.
Przyszła tu pełna nadziei. Po ostatnim treningu naprawdę wierzyła, że uda im się stanąć na nogi i pokonać krukonów, którzy w zeszłym roku zgarnęli im puchar domów sprzed nosa. Nawet jeśli nie mieli wygrać, to mogli chociaż przeszkodzić im, co już było dla niej zdecydowanie dostateczną motywacją. Była naprawdę spięta, jej pierwszy mecz po porodzie nie poszedł dobrze, więc wciąż musiała walczyć o odzyskanie dobrej pozycji. Musiała się postarać. Uścisnęła rękę @Elijah J. Swansea, bo jednak nie było z nią jeszcze aż tak źle, nawet, jeśli stosunki były napięte. Prawdę mówiąc, w relacji z Heaven nietrudno było być subtelniejszą stroną. Ona na ogół była tą drugą niezależnie od okoliczności. Obserwowała spokojnie grę, aż w końcu zreflektowała się, że Matthew do niej podaje, więc odbiła znowu w jego kierunku, bo wciąż była zbyt daleko.
Kostka: 2 Kuferek: 19 + 12 za sprzęt
Matthew C. Gallagher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Podał krwiożerczą piłkę Heaven, ale zamieszanie na boisko również i jej nie pozwoliło oddać czystego strzału. Co prawda nie widział, jak to wszystko wygląda z jej perspektywy, ale znał możliwości pani kapitan, więc doskonale wiedział, że podjęła najwłaściwszą decyzję, jaką mogła w danych okolicznościach. Skoro zdecydowała mu się zwrócić tłuczek, najwyraźniej była przekonana o tym, że nie dosięgnie nim krukońskiego kapitana. Skinął więc tylko do niej głową na znak, że zrozumiał planowany manewr, po czym zamachnął się mocno, posyłając tłuczek wprost w klatkę piersiową młodego Swansea. Nie miał żadnych wątpliwości co do swej precyzji. Było mu natomiast obojętne to czy Elijah rzeczywiście oberwie kulą, czy nie. Wszak – nawet jeśli chłopak zdecydowałby się na unik, musiałby pozostawić wolną bramkę, a przecież to o to głównie chodziło. By Slytherin zdobył wreszcie swoje pierwsze punkty.
punkty w kuferku: 17 sprzęt: + 6 (wszystko własne, całe ubranie bez miotły punktowanej) przerzuty: 2/2 rzut szukającego:litera H
- Nie zagadasz mnie, cwaniaczku. - posłała Filinowi uśmiech i śmignęła slalomem w dół, aby "odczepić go" od siebie i szukać znicza bez ślizgońskiego dyszenia na karku. To nie był pierwszy mecz, w którym grała, a więc znała niektóre zagrywki ślizgonów. Filin nie był wyjątkiem. Zdecydowanie należała do grona osób, które wolą "dać spokój" przeciwnikowi, bo tu chodzi o zdrową rywalizację, przynajmniej w jej odbiorze. Doleciała do punktu, w którym "widziała" znicz, ale okazuje się, że to odbicie czyichś omnikularów. Niestety teraz przez dłuższy czas błądziła, a i promienie słońca nieco ją oślepiały. Ilekroć wydawało się jej, że widzi znicz to okazywało się to złudnym promykiem. Zmieniła więc taktykę i zamiast tkwić w miejscu po prostu zaczęła latać w te i we wte z wyprostowanymi plecami. Miała nadzieję, że nie oberwie tłuczkiem bowiem cóż, nie zwracała teraz na nie uwagi. Krukonom zależało na wygranej, a więc chciała dać z siebie wszystko.
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Sprzęt: cały Slythu - 12pkt Punkty w kuferku: 25 Przerzuty: 3/3 Rzut:G
- Może kiedyś - mówię i mknę za Krukonką jak najszybciej. No cóż, może to mi poszło biednie, ale wierzę, że następnym razem pójdzie mi lepiej. Ja oczywiście też chcę grać fair, to tylko delikatne pyrgnięcie mojej towarzyszki w szukaniu. Okazało się jednak, że nie był to błysk znicza, a jedynie jakieś oślepiające lekko światło, dlatego zacząłem znowu krążyć w kółku, nie tak daleko blondynki, by nie musieć za nią dziko gonić, jeśli nie daj boże spostrzeże coś szybciej niż ja. Nie zwracam szczególnie uwagi na obecny wynik mojej drużyny, bo własnie mi się wydaje, że widzę jakiś błysk za plecami naszego bramkarza, mojego ziomka Lucasa, dlatego nurkuję w tamtą stronę, starając się przyjrzeć czy tym razem to nie jest tylko oślepiające światło pięknej pogody.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Odmachał Fabienowi, ale wyjątkowo krótko, bo zwyczajnie skończył mu się czas na słodkie nic nierobienie. Zresztą nie takie znowu słodkie, nie przyszedł tutaj po to żeby stać w miejscu i prokrastynować! Łaknął akcji. Violka pomknęła jak strzała, podała do Rasmusa, ten zaś idealnie zgrał się z Darrenem, który odbił tłuczek prosto w Lucasa. Chłopak nie miał szans na obronę, kafel wleciał przez pętlę i niebiescy zdobyli pierwsze punkty. — Brawo, Krukoni!!! — wydarł się na całe gardło, nawet jeśli większość jego drużyny była daleko i mogli go nie usłyszeć. Żal mu było obrońcy Ślizgonów, ale zdecydowanie nie na tyle mocno, by nie cieszyć się z sukcesu swojej drużyny. Ten zaś mógł nie trwać długo i nieprzerwanie. Sytuacja szybko obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Katherine zbliżała się z kaflem, a towarzyszyli jej Gallagher z Dear, którzy zgrabnie przerzucili się kaflami. Próbował ominąć tłuczek, który ostatecznie ku niemu pomknął i złapać piłkę nim przeleci przez pętlę, ale niestety – twarda piłka odbiła się od jego przedramienia i niestety nie był to kafel. Ból uniemożliwił mu obronę, a on skrzywił się, od razu badając czy kość nie została złamana. Całe szczęście nic poważnego mu się nie stało. Poza ubytkami moralnymi, oczywiście.
Nie wiedziała, jak się właściwie czuje. Nie wiedziała, co z tego wszystkiego wyjdzie, nie miała pojęcia, jak sobie poradzi, więc chyba była zdenerwowana. A jednocześnie niesamowicie zdeterminowana, żeby wypaść w miarę przyzwoicie i nie zrobić jakiejś strasznej błazenady, liczyła na to, że ich drużynie uda się sięgnąć po zwycięstwo, ale oczywiście - powtarzała sobie cały czas, że musi liczyć się z porażką. Wchodząc na boisko czuła, jak jej serce uderza mocno, a potem jeszcze mocniej, gdy mecz się zaczął, a ona po prostu próbowała skupić się na tym, co się dzieje. Musiała obserwować wszystko, powtarzała sobie, że koncentracja w tym wypadku jest po prostu najważniejsza, więc dość prędko odcięła się od tego, co działo się dookoła, poza samym boiskiem, jakby mogła wyłapać jedynie świst pędzących piłek, jakby mogła widzieć tylko zawodników. To, że potrafiła skupić się jedynie na celu, jaki miała, było dla niej doskonałe. I mogło pozwolić jej w tej chwili osiągnąć to, czego potrzebowali najbardziej. Kafel u Ślizgonów, potem prędko poszybował właściwie wprost do Elijaha i trafił do Violi. Nie spodziewała się, że to wszystko może ją tak ekscytować, ale miała wrażenie, że jest w środku swojego żywiołu i było to niesamowite odkrycie. Musiała... Tak, zdecydowanie musiała później o tym z kimś porozmawiać, teraz jednak skupiła się na czymś innym i niemalże wstrzymała oddech, kiedy kafel poszybował ponownie w stronę Ślizgonów, po czym wydała z siebie pisk zadowolenia. To nie było wielkie zwycięstwo, ale był to jednak krok naprzód i to jej się podobało. Kolejne wydarzenia były naprawdę szybkie, tłuczek, pałkarze, usłyszała krzyk Matthew i właściwie z miejsca spojrzała w jego stronę, by przekonać się, co się dzieje. Niemalże sama wrzasnęła, kiedy zorientowała się, co się stało, ale zaraz po prostu złapała kafel i zdeterminowana ruszyła naprzód, w końcu to nie mogło się tak skończyć! Dostrzegła Violę i uśmiechnęła się lekko pod nosem, wiedziała, że dziewczyna ma większe doświadczenie od niej, więc zgrabnie podała kafel do niej, wierząc, że ta sobie poradzi lepiej od niej. Poza tym, hej, trzeba było zmylić przeciwnika!
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Pierwszy gol trafił się Krukom dzięki pięknej interwencji Darrena na pałce. Oto równie piękny debiut w drużynie krukońskiej. Oby tylko dalej im tak ładnie szło. Niestety Ślizgoni dosyć szybko ruszyły do kontrataku i po skombionym ataku pałkarzy biedny Elio rażony tłuczkiem wpuścił gola. Sukinsyny wiedziały jak się odegrać. Brandon w posiadaniu kafla. Przerzuciła do niej. Strauss skręciła miotłę, by zbliżyć się do krawędzi boiska, a następnie wykonała rzut to Rasmusa, mając nadzieję, że ten ponownie spisze się na medal. Liczyła na niego!
Okej, gra była napięta, a jemu aż zrobiło się chłodno od dreszczy jakie mu nadeszły w momencie udanego zdobytego punktu dla Ravenclawu. Cholera, to był jego pierwszy rzut i jeszcze trafiony. Bardzo liczył na swoją koleżankę, chciał aby dała z siebie wszystko. Powoli dreszcze zaczęły zmieniać się w adrenalinę, a Rasmus wypatrywał w oddali nadlatującego do niego kafla. W momencie, gdy to juz bylo możliwe Rasmus złapał kafla i jeszcze raz rzucił nim w kierunku bramki Slytherinu, robiąc jeden mocny rzut. Miał nadzieję, że nikt nie będzie na niego gniewny
PUNKTY W MIOTLARSTWIE: 0+6+1+1+1+1 = 10 KOŚĆ: 6 (Przerzutów: 1) EKWIPUNEK: Nimbus 2015, 1 para googli, 1 koszulka quidditchowa, 1 kompas miotlarski, ochraniacze
Shawn A. McKellen II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
punkty w kuferku: 0 sprzęt: + 10 drużynowe (Nimbus 2015, zestaw ochraniaczy, parę gogli, kask quidditchowy i kompas miotlarski) przerzuty: 1/1 kostka:2
Mój pierwszy mecz. Ja pierdole. Nie sądziłem, że cała ta atmosfera tak bardzo mnie porwie. Proxima nawet się pofatygował i przyczołgał się na trybuny (nie mogłem wiedzieć, że pomylił strony i wylegiwał się z ciekawością sycząc po stronie Slytherinu). Ja zaś myślałem, że bardzo spokojnie podejdę do tego meczu. Otóż nie. Trąbiono o nim od samego rana. Obudzono mnie przedwcześnie, przypominając mi (jak na Merlina mógłbym zapomnieć), że to dziś, ten dzień, na który wszyscy czekali – mecz Krukonów z parszywymi Ślizgonami. I jak jeszcze na śniadaniu jakoś znosiłem tę gęstą atmosferę, tak im mecz się zbliżał, tak cały nastrój i mnie się udzielał. Co śmieszniejsze, nawet kibicowska nienawiść zaczynała mi się wkradać pomiędzy myśli. Do szatni przyszedłem samotnie, gdzie skinieniem przywitałem resztę drużyny i przebrałem się w lazurowo-czekoladowy strój, korzystając również ze sprzętu drużyny Krukonów. Wziąłem ze sobą Nimbus 2015, zestaw ochraniaczy, parę gogli, kask quidditchowy i kompas miotlarski. To była ta właśnie chwila. Przełknąłem ślinę, czując jak całe napięcie we mnie rośnie do koszmarnych rozmiarów, szukając ujścia. Wysłuchawszy ostatnich słów kapitana, odetchnąłem głęboko i ruszyliśmy przez szatnie, by wyjść na boisko. Tam zaś, napotkała mnie fala przeraźliwie głośnych wrzasków, skandowania i typowo quidditchowych przyśpiewek kibicowskich. Dość uroczę, jeśli miałbym być szczery, zrozumiałem już dlaczego bycie zawodnikiem jest marzeniem wielu uczniów. Moim też było oczywiście – inaczej bym się tutaj nigdy nie znalazł. Nie byłem jednak świadomy tego, jak to wszystko wyglądało, kierowała mną właśnie piekielna ciekawość doświadczenia tego na własnej skórze. Ale dość gadania. Mecz się rozpoczął. Trzymałem solidnie pałkę, ruszając w powietrze, tak jak wszyscy na boisku. W powietrzu, zupełnie skupiony na grze i na tłuczkach, zapomniałem kompletnie o harmiderze na boisku. Czułem się wręcz jakby to radyjko grało gdzieś w tle, całkiem przyjemnie podbudowując morale zawodników. Przeleciałem tak kilka okrążeń wokół boiska i nim się wszyscy zdążyli porządnie rozgrzać, Ravenclaw trafił pierwszy punkt, na skutek pałowania mojego partnera, Darrena. Z uśmiechem na twarzy, który cholernie ciężko było zwykle wywołać, przybiłem ziomalską pionę Krukonowi, gratulując mu bez słów za jego bohaterski czyn, który przyczynił się do zdobycia pierwszych dziesięciu punktów. Mecz jednak trwał dalej i nie mogliśmy się całkowicie ponieść emocjom, jakbyśmy już wygrali mecz. Nie byłem w stanie obserwować dosłownie wszystkiego co się działo na boisku, nie byłem przecież szukającym. Musiałem śledzić tłuczka i pilnować, by ten nie zranił nikogo z naszej drużyny, przy okazji skłaniając magiczną kulkę obranie za cel bardziej szmaragdowy cel… Przyszła teraz próba dla pałkarzy Slytherinu, którzy wymieniali pomiędzy sobą tłuczkiem, aż wzięli za cel naszego obrońcę, licząc, że zdołają powtórzyć wyczyn Darrena. Cóż, udało im się, choć samo uderzenie tłuczka w mojej opinii było zdecydowanie mniej spektakularne od tego, którym poszczycił się mój partner w pałowaniu Ślizgonów. Jednak by się tak nie zamyślać, skupiłem się na grze naszych ścigających, pilnując, by w odpowiednim momencie puścić tłuczkiem w jeszcze bardziej odpowiednią osobę. Niespodziewanie jednak tłuczek niefortunnie wzniósł się w powietrze i leciał ku mnie pod takim kątem, że próba zestrzelenia ślizgońskiego obrońcę równała się blisko zero. Zdecydowałem szybko podać do Darrena, licząc, że będzie miał lepszą sytuację do strzału.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Zdobyli punkt - ale i stracili punkt. Nic nowego w quidditchu, rzadko kiedy na meczach w Hogwarcie widać było tak wielką różnicę klas, że drużyny potrafiły prowadzić kilkoma trafieniami - bardzo często był to typowy "cios za cios". W kolejnej akcji Violetta i Rasmus zaprezentowali przykład pracy zespołowej, podając sobie piłkę i kończąc akcję rzutem do pętli. Widział kątem oka jak Shawn celuje w obrońcę, jednak coś mu przeszkodziło i tłuczek powędrował w stronę Darrena, który wymierzył... i odesłał go z powrotem, gdy jeden z zawodników Ślizgonów ofiarnie wskoczył mu wręcz przed "celownik".
punkty w kuferku: 0 sprzęt: + 10 drużynowe (Nimbus 2015, zestaw ochraniaczy, parę gogli, kask quidditchowy i kompas miotlarski) przerzuty: 0/1 (teraz wykorzystany) kostka:1 -> 5
Miałem nadzieje, że sytuacja Darrena była lepsza, okazało się jednak, że tak nie było. Krukon odesłał mi tłuczka, utrudniając mi wręcz zadanie. Musiałem jednak stanąć na wysokości zadania, tego ode mnie wymagano - gdyby udało mi się spałować ich obrońcę, pętle pozostałyby bez obrony, co dałoby nam pewne punkty. Chwyciłem mocniej pałkę, zamachnąłem się, by w ostatniej chwili z całej siły uderzyć piłkę w stronę Ślizgona broniącego pętle. Pognałem wzrokiem za tłuczkiem, który jednak w ostatniej chwili chyba zmienił kurs, bowiem obrońca pozostał nietknięty, co skwitowałem dość paskudnym przekleństwem, którego jednak nikt nie był w stanie usłyszeć. Nie należało się jednak załamywać, trzeba było cisnąć dalej, ku zwycięstwu.
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Sprzęt: cały Slythu - 12pkt Punkty w kuferku: 25 Przerzuty: 3/3 Rzut:D
Oczywiście okazało się, że znowu to nie było to. Klnę sobie pod nosem i przesuwam wzrokach po zawodnikach. Nasz obrońca wydaje się być bardzo zdemotywowany faktem, że pałkarze zdecydowanie się na niego uwzięlli. Idzie nam tak sobie, a ani ja (ani na szczęście Ela), nie jesteśmy kompletnie blisko znalezienia znicza. Znowu kręcę się w okolicach bramki mojej drużyny, próbując przyłapać gdzieś lekki błysk, migający gdziekolwiek. Zerkam też na swoją przeciwniczkę, by być przekonanym, że nie wyszuka pierwsza jakiejś wskazówki. Otuchę dodaje mi myślenie o moim przyjacielu w zielonym szaliczku, gdzieś na widowni. Mógł wziąć Juniora, żeby zobaczył swojego rodzica jak walczy!
Elaine J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
punkty w kuferku: 17 sprzęt: + 6 (wszystko własne, całe ubranie bez miotły punktowanej) przerzuty: 2/2 rzut szukającego:litera E
Okrzyki na trybunach dawały jej znać, że ktoś strzelił gola. Nie wiedziała jednak kto komu, sylwetki śmigały z prędkością błyskawicy a sama Ela nie miała jak się na tym skoncentrować. Filin musiał coś wyhaczyć, a więc przez jakiś czas leciała tuż za nim, a gdy zobaczyła błysk z lewej strony pomknęła w tamtą stronę niemalże automatycznie. Przez jakiś czas widziała znicz ale nie mogła go dogonić. Wiatr uderzał ją mocno w twarz przez co musiała się mocno nachylić nad trzonkiem miotły. Im wyżej tym wietrzniej. Przypomniała sobie wszystkie porady Elijaha dotyczące zasad gry szukającego, a więc przez chwilę zastosowała Zwis Leniwca, aby łagodnie zakręcić i tym samym ochronić się przed siekającym po twarzy wiatrem.
Sprzęt drużynowy: Nimbus 2015 (+6), kask quidditchowy (+1), para rękawic z cielęcej skórki (+1), para gogli (+1), koszulka quidditchowa (+1), sportowe ochraniacze (+1) i kompas miotlarski (+1) -> razem 12pktów Kuferek: 6pktów Przerzuty: 1 /1
Po wbiciu przez Krukonów gola, do kafla dobrała się od razu Kath, która przechwytując piłkę od razu wystrzeliła w kierunku obręczy niebieskich, zwinnie wymijając przeciwników. Z daleka widział, że Matt, zamierzył się do zaatakowania skupionego obrońcy, jednak ostatecznie posłał tłuczka Heav, robiąc zmyłkę, bo kapitanka odbija go z powrotem do Gallaghera, który już bez żadnych skrupułów wali w obrońcę Ravu. I gol. 10:10 remis. Jednak długo nie można było nacieszyć się zwycięstwem, bo kruczy przyjaciele znowu byli przy piłce. Najpierw Victoria… podanie do Violi… Rzut. Czy Sinclair to obroni?
Przed meczem nastroił się odpowiednio. Zjadł porządne śniadanie, przygotował sobie koktajl i w magicznym bidonie wrzucił do torby, która tkwiła bezpieczne w szafce. Przebrali się, a Heaven wyjaśniła im strategię i przydzieliła osoby, które jako pierwsze wychodziły na boisko. Brunet przeczesał dłonią włosy, łapiąc za miotłę i poprawiając ochraniacze, ruszył ze swoją drużyną w stronę boiska, aby dosiąść miotły i zostać zaprezentowanym przez komentatora. Rozejrzał się — trybuny były pełne, tonęły w błękicie i w zieleni, w srebrze. Uśmiechnął się pod nosem, machając do jakieś grupki pierwszoklasistek i podleciał do Williama, przybijając sobie z nim żółwika. Zerknął też na swoją narzeczoną w przeciwnej drużynie, której puścił oczko. Mecz rozpoczynali ślizgoni, a Fitzgerald mknął zaraz w stronę pętli przeciwników. Akcja za akcją, wszędzie latały tłuczki, Fillin gdzieś tam ścigał się z piękną Elaine w poszukiwaniu znicza. A Rowle był tam, gdzie akurat był potrzebny, posyłając mijanemu pałkarzowi kruków chłodne spojrzenie, za poturbowanie Lucasa. Ledwo nadążał, chociaż wyglądał na zadowolonego. Tu podać, tam uniknąć, tam zaczepić Heaven — miał tyle do roboty! Lucas obronił pętle, podając mu w końcu kafla, jednak nie był na korzystnej pozycji i pozostali ścigający siedzieli mu na ogonie. Gwizdnął więc, zaczepiając Williama ich tajnym znakiem i udając, że rzuca do Kath — w rzeczywistości podał do niego. Był dużo lepszy w te klocki. Charliemu znów zachciało się palić, więc odetchnął, unosząc nieco trzon miotły i lecąc wyżej, podążając wzrokiem za przyjacielem. - Dawaj stary! Wrzasnął jeszcze, zrywając się do lotu. Uczucie słodkiej wolności przy quidditchu było niezastąpione. Wzrokiem odszukał Violetty - skoncentrowanej na grze, a potem pomknął spojrzeniem w stronę ławki rezerwowej, gdzie siedziała Melusine w milczeniu. Całe szczęście, że nie grała. Na trybunach w strefie ślizgonów dostrzegł też Corteza i Gabrielle, którym machnął nonszalancką, wypuszczając się do przodu jak torpeda.
Kuferek: 2 Wyposażenie: Komplet sprzętu z wyposażenia drużyny (+12) Wolne przerzuty: 1/1 Kostka:2 - podaje do Willa
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Cmoknął z przekąsem, kiedy Swansea wybronił jego rzut. Nie skupiał się na tym, a sytuacji na boisku, która dynamicznie poszła do przodu i przeniosła się na ich stronę, więc to tam się pokierował, starając się trzymać cały czas rękę na pulsie. Piłkę po jego nieudanym rzucie przejęła Strauss, by zaraz podać ją do jednego z pozostałej dwójki ścigających Krukonów, który z kolei ruszył na pętle. Ich obrońca niestety oberwał tłuczkiem i to Niebiescy zgarnęli pierwsze punkty w tym meczu, co Fitzgerald skwitował niezbyt przyjemnym irlandzkim przekleństwem. A zaczęło się tak dobrze… Nic to, kafel trafił w ręce Russeau i dziewczyna zdecydowała się od razu pognać na pętle. W międzyczasie ich pałkarski duet zdołał ściągnąć obrońcę Kruków, dzięki czemu wynik się wyrównał. Dobra nasza. Kolejna akcja ze strony przeciwników zakończyła się fiaskiem dzięki Sinclairowi, który w pięknym stylu wybronił rzut. Piłka trafiła w ręce Rowle’a, który jednak nie znajdował się w zbyt korzystnym położeniu, otoczony przez ścigających Ravenclawu. Spojrzeniem dał kumplowi znać, że zrozumiał i ustawił się na właściwej pozycji, żeby przejąć od niego kafla, a kiedy to zrobił – od razu pokierował się ku pętlom drużyny przeciwnej. Zręcznie udało mu się wyminąć wszystkie potencjalne przeszkadzajki po drodze, a kiedy tylko znalazł się na polu bramkowym, wziął zamach i cisnął kaflem w stronę bramek. Będzie tym razem gol czy nie?
Kuferek: 54 Wyposażenie: Komplet sprzętu z wyposażenia drużyny (+12) Wolne przerzuty: 4/6 Kostka: 2 > 2 > 6
Działo się sporo. Walka była wyrównana i kiedy Will był przy kaflu, to była idealna okazja, żeby to zmienić. Na szczęście akurat była w okolicy obrony, gotowa na atak, żeby umożliwić mu celny strzał. Kiedy William był już odpowiednio blisko, uderzyła w tłuczek wyjątkowo mocno, siły miała skumulowane - w końcu póki co przez cały mecz poszło od niej tylko jedno podanie, nic więcej. Tłuczek powędrował prosto w prawe biodro chłopaka. Uśmiechnęła się, widząc, że wybiło go to z rytmu i umożliwiło im zdobycie bramki. Zerknęła zainteresowana w kierunku Fillina, bo jak zawsze zresztą, w nim była największa nadzieja. Mogli strzelać gole bez pamięci, ale najważniejsze było to, żeby szala zwycięstwa przechyliła się na ich korzyść.
Kostka: 6 Kuferek: 19 + 12 za sprzęt
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Nie udało mu się, ale na szczęście pierwsza porażka tego meczu nie była po ich stronie. Najgorzej było przepuścić pierwszą bramkę, on zaś swoją obronił, dlatego nikt nie zwracał szczególnej uwagi na to, że tym razem mu się nie udało. Cieszyło go to, bo nie potrafił znieść zawiedzionych spojrzeń, nawet jeśli wiedział, że drużyna jest lojalna, zgrana i dobrze wie, że czasem to wina wyłącznie przypadku. Krukoni pomknęli z kaflem, dziewczyny przerzuciły się piłką, a w ich ślad poszli i pałkarze... nie skończyło się to jednak zbyt dobrze, Shawn ostatecznie nie trafił kaflem w przeciwnego obrońcę i ten złapał kafla, uniemożliwiając Krukonom zdobycie punktów. Przygotował się, bo wiedział, że to oznacza, że lada moment przeciwnicy będą próbowali do niego dotrzeć. Nie mylił się... a na jego nieszczęście pałkarze znów towarzyszyli ścigającym. Niech to szlag. Przy próbie obrony dostał prosto w biodro. Mocno – cholernie mocno. Przypomniała mu się lekcja profesora Walsha, w której w dość bliskie miejsce oberwał od Morgan i niestety ból był porównywalnie mocny... jeśli nie mocniejszy. Zacisnął jednak zęby i postanowił nie dawać po sobie poznać jak bardzo siedzenie na miotle jest teraz nieprzyjemne. Trzeba było grać dalej. A on nie mógł tak po prostu odpuścić.
Przerzuty: 0/5 Punkty: 50 z ekwipunkiem
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Póki co wygrywaliśmy i muszę przyznać, że najbardziej bym chciał, żeby moja drużyna zdobyła milion goli, które by odrobinę lepiej wpłynęły na moje samopoczucie. Póki co miotam się jak szatan w jedną i drugą stronę, próbując wypatrzeć znicza. Co jakiś czas nurkuję za Elą, czasem oddalam się od niej na jakiś czas, ale ogólnie próbuję robić wszystko, żebyśmy byli jak papużki nierozłączki na tym polu bitwy. W końcu kto wie, może nawet jeśli pierwsza zobaczy znicza, uda mi się ją jakoś dogonić i zabrać jej sprzed nosa.
Elaine J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
punkty w kuferku: 17 sprzęt: + 6 (wszystko własne, całe ubranie bez miotły punktowanej) przerzuty: 0/2 rzut szukającego:H 1,6 -> nieudane przerzuty, oba wykorzystane
Powoli dopadała ją bezradność. Znicz musiał zaklinować się albo gdzieś się schować, bowiem wypatrzenie go graniczyło z cudem. Kafel latał z miejsca na miejsce, gdzieś tam wiatr niósł głos Eliego, gdy trafili gola, ale według komentatora non stop był remis i pokładano nadzieję w nich, w szukających. Zacisnęła mocniej palce na trzonku miotły, poprawiła się na niej i zatoczyła kolejne koło. Nie mogła się zrażać, ten znicz gdzieś tutaj musi być. Nie mogła bazować niestety na słuchu, bowiem okrzyki z trybun dolatywały aż na tę wysokość, na której właśnie się zatrzymała. Raz po razie zerkała na Filina czy aby przypadkiem nie goni już złota, a nuż mogłaby zastosować przecięcie mu drogi i pokrzyżowanie planów. Niestety nie wyglądał jakby cokolwiek wypatrzył albo... udawał. Oboje musieli niejako udawać, że nie widzą znicza, aby nie zwabić przeciwnika.
Gra toczyła się dalej, chociaż Victoria musiała przyznać, że zdecydowanie nie podobał jej się kierunek, jaki ta obrała. Niemalże zgrzytnęła zębami, kiedy okazało się, że Lucasowi udało się obronić, ale tak to już było i nie trzeba było płakać, gorzej tylko, że Elijah stracił szansę! Sapnęła z irytacji przejmując kafel i kierując się w stronę bramek przeciwnika, starając się tak manewrować, by nie wejść z nikim na linię kolizyjną. Chciała podać piłkę dalej, by jej koledzy z drużyny zbliżyli się jeszcze mocniej do przeciwników, ale niestety podanie się nie udało, a oni stracili kafel, co wywołało u Brandon co najmniej małą irytację. Miała jednak nadzieję, że reszta drużyny radziła sobie nieco lepiej niż ona, bo dziewczyna zaczynała odczuwać irytację na własną osobę. Nie tak to miało wyglądać.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren powoli gubiłby się w tym kto zdobył ile punktów, gdyby nie oczywiście komentator szalenie przypominający co chwilę o obecnym wyniku. Krukona tymczasem pochłonęło ściganie tłuczka i strzelanie nim w kierunku Ślizgonów. Po trafieniu jednej zdobyczy miał ochotę na kolejną - jednak i tym razem nie wszystko mu wyszło, ręką zadrżała przed oddaniem ciosu, więc zdecydował się na bezpieczniejszą wersję - a więc uderzył tłuczek, który jednak zamiast poszybować w stronę któregoś ze Ślizgonów, powędrował prosto do Shawna, który już składał się do swojego uderzenia.