Ta sala jest idealna dla tych, którzy lubią oglądać siebie ze wszystkich stron. Jest to dosyć duże pomieszczenie, na którego trzech ścianach zawieszone są przeróżne lustra – niektóre działają jak zwykłe lustra, inne zniekształcają sylwetkę. Pod ścianą niepokrytą lustrami, tą samą, w której znajdują się drzwi wejściowe, stoją kanapy i fotele, które można łatwo przemieścić i ustawić w dowolnym miejscu. A oświetlenie? Nie wiadomo skąd pochodzi. Gdy ktoś wchodzi do środka, pomieszczenie staje się jasne, jakby cały czas panował dzień. Idealne miejsce do ćwiczenia swoich tanecznych umiejętności.
***
Gabrielle, podekscytowana spotkaniem z przyjacielem z dzieciństwa, którego nie widziała przecież od tylu lat, szybko napisała notkę, która miała poinformować Pierre'a o tym, że czekała na niego. Najpierw pobiegła do sowiarni i wysłała ją, w niej zmieniając miejsce spotkania (w Salonie Wspólnym już ktoś był). Później szybko udała się do Sali, mając nadzieję, że nie spóźni się i że to ona nadejdzie tam pierwsza, tak, jak obiecała, a nie on. Na szczęście, gdy tylko weszła do pomieszczenia, okazało się, że nie było w nim nikogo oprócz niej. Także usiadła na jednym z foteli i czekała, przy okazji obserwując swe oblicza odbijające się w lustrach. A niektóre wyglądały prześmiesznie.
Autor
Wiadomość
Freddie Moses
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Liczba przerzutów: - Zyski/straty za ten etap: +5 dla huffu za super kostke
Pierwszą część moje eksperymentu z tańcem, może zakwalifikować jako kompletną porażkę. Już dawno nie byłam tak beznadziejna w czymś, a naprawdę dość często byłam królem przegranych spraw. Mój partner kica całkiem sprawnie, widać że to nie nogę stracił w zakazanym lesie, ale ja... Nie wiem jakim cudem Callahan jeszcze nie uderza mnie swoją metalową ręką, żebym zemdlała gdzieś i nie musiała deptać jego stóp i z godną podziwu determinacją próbować go znokautować nieistniejącym biustem. Jest mi całkiem głupio kiedy przepraszam za swoją nieudolność. A ten nie tylko mi wybacza, ale też nawet pomaga mi w tym tańcu, więc jakimś cudem udaje mi się opanować te kilka podstawowych kroków. A ponieważ mi się to udaje, to uznaję, że możemy przejść do jakiejś znacznie trudniejszej pozycji ze skakaniem i łapaniem w górze! A czemu nie! Oczywiście nie wychodzi nam tak jak powinno, chociaż ze zwinnością łasicy wzbijam się w powietrze, rozkładając ręce, by Boyd złapał mnie w locie. I to nam się udaje, ale najwyraźniej jestem za wielka nawet dla niego, bo skręca sobie jakoś kostkę, czy coś w tym stylu. - Kurwa, sorka, mordo - mówię z lekkim skrzywieniem widząc co takiego narobiłam. Pomogłabym jakoś, ale nie umiem nic z uzdrawiania, więc tylko patrzę ze współczuciem na ziomka, kiedy nauczyciel podchodzi do kolejnego zadania. Po poprzedniej porażce nie dziwne, że kiedy słyszę, że kolejnym etapem będzie taniec ze zmianami partnera jestem naprawdę przerażona. Ledwo udaje mi się zapamiętać kilka kroków w lewo, kilka w prawo i jakiś obrót. Co dopiero koordynacja wszystkiego po kolei! Z irytacją wzdycham, zerkając błagalnie na Boyda, jakby mógł mi jakoś pomóc. Oczywiście nie może, co widać. Najpierw dwa razy pod rząd wypierdalam się gdzieś pod nogami obcych ludzi, nie mając pojęcia co w zasadzie mam ze sobą zrobić. Jednak ze zdumieniem szybko odnajduje rytm i to naprawdę w niesamowity sposób. Przez jakiś czas kicam bez problemów, po czym wpadam na jakiegoś niesamowicie przystojnego surfera z Gryffindoru. Łapię dłoń @Kai I. S. Snowflake próbując skupić się jakoś na krokach, ale kompletnie mi to nie idzie. Ponownie - jest to raczej zabawne, nie tragiczne, chociaż przyznam, że przy nim wolałabym, żeby mi poszło trochę lepiej. - Strasznie mnie dekoncentrujesz, na srające pegazy, jak ty wyglądasz, typie - mówię, jak zwykle dość bezpośrednio wyrażając swój podziw dla chłopaka, ale muszę już po chwili przejść do drugiej osoby. Niespecjalnie mogę się wrócić do tańca myślami, nadal patrząc na chłopca obok, lekko maślanym spojrzeniem. Im bardziej się od niego oddalam, tym lepiej mi idzie. Dopóki nie wracam do Boyda przy którym ponownie wypierdalam się malowniczo. - No elo! - mówię radośnie stając na nogi i rozglądając się wokół. - To był taniec wariatów, wszyscy tańczyli prawie tak źle jak ja, jakiś otumaniające bahanki, czy chuj? - zauważam uprzejmie, rozglądając się jakimiś zwierzętami, które może nas zaczarowały.
Liczba przerzutów: 4/4 (zostało: 0) Zyski/straty za ten etap: nie dotyczy
@Zephaniah van Wieren Chociaż Caelestine zaproponowała Zephowi, żeby już więcej nie tańczyli, lekcja trwała dalej. Jak się okazało, była to obietnica, której nie mogli sobie złożyć, bo czas był kontynuować dalsze kroki. Zdawało się, że z każdym kolejnym szło im tylko coraz gorzej. Dlatego swojego partnera Ces pożegnała z ulgą.
@Kai I. S. Snowflake Zamiast tego trafiła w "objęcia" innego gryfona. Ten, wyjątkowo głośno, prowadził dyskusję z inną partnerką, dlatego Ces pozostała dla kontrastu milcząca. Swobodnie, bez zbędnych przeszkód przechodząc do następnego partnera.
@Ezra T. Clarke był jej nauczycielem. Dużą niezręcznością było trafić do niego, jako towarzysząca mu partnerka. Dlatego Swansea skoncentrowała wzrok na podłodze, czując jak policzki zachodzą jej czerwienią. Mimo to, udało jej się zachować koncentrację.
@Darren Shaw Gorzej było, kiedy natrafiła na Shawa. Krukon miał w sobie energię, za którą Caelestine nie nadążała. Wycofała się intuicyjnie i emocjonalnie jeszcze zanim spróbowała zsynchronizować z nim ruchy. Nic dziwnego, że pasowali do siebie jak dwie skorupki osobnych jajek.
@Jasper 'Viro' Rowle Przechwytując dłoń Jaspera, spróbowała odzyskać rezon. Co wyszło im chyba nienajgorzej, zważywszy na to, że oboje nie wiedzieli o sobie nic. Może jedynie Ces miała pojęcia o jego rodzinie. Podświadomie szukając w nim podobieństwa do @Charlie O. Rowle. Jeszcze zanim przyszła kolej na kolejnego partnera, obejrzała się dlatego na chłopaka przez ramię, obejmując go ostatnich, przelotnym spojrzeniem.
@Fillin Ó Cealláchain — Właśnie dlatego, że zaprzeczasz, trochę jednak zabrzmiałeś jak zboczeniec — szepnęła do Ślizgona, próbując opanować niezręczność, jaką wywoływało w niej przechodzenie od jednego mężczyzny do kolejnego. Z każdym następnym jej palce ledwie muskały ich dłoń w tańcu. W ten sposób Filin mógł podziwiać głęboką koncentrację panienki Swansea, żeby czasem nie poczuł na swojej skórze nic więcej niż tylko lekkie muśnięcie jej palców. Czemu poświęciła znacznie więcej uwagi niż niezgrabnym krokom.
@Thaddeus H. Edgcumbe Mogła odetchnąć dopiero w rękach następnego partnera, gdyby akurat nie trafiło na... Thaddeusa. Unikała jego spojrzenia i wyjątkowo całej jego osoby, nie podając mu dłoni. Tańczyła obok niego, ale zdecydowanie nie z nim. Dlatego skok do środka, bez jego oparcia wydał się bardzo dużym wyzwaniem. Dość przeraźliwym, kiedy myślała, że znów skręciła sobie nogę... Szczęśliwie, nie. Bo wtedy nie mogłaby uciec do kolejnego w kolejce partnera.
@William S. Fitzgerald Przy nim wydawała się dużo spokojniejsza, ponieważ w szkole nie było tajemnicą, że myśli Ślizgona zapewne podążały w kierunku zapewne tylko jednej puchonki.
@Aslan Colton Ten spokój odbiła sobie spłoszeniem przy Coltonie. PONIEWAŻ DALEJ NIE ODPISAŁ NA JEJ LIST z prośbą o wymianę maskotkami. Co było powodem, dla którego oprócz skrępowanego, posłała mu również gniewne spojrzenie na odchodnym.
@Boyd Callahan Boyda dotąd nie dostrzegła w tłumie. Teraz, niepewna ich relacji, wpadła w decyzyjny paraliż. Powinna się odezwać? Przemilczeć ich ostatnie spotkanie? Zanim podjęłaby decyzję w tym kierunku, nastąpiła zamiana partnera.
@Felinus Faolán Lowell przewyższał ją o głowę, a mimo to, nie popełniła z nim podczas tańca jakiegokolwiek błędu. Pozwoliło jej to myśleć, że jedynym błędem tego dnia był jej pierwotny dobór partnera...
Liczba przerzutów: 10/10 Zyski/straty za ten etap: stracił godność jak wszyscy tu obecni
Z niemałym żalem i bólem przyjął do wiadomości, że zaraz będzie musiał pożegnać się z Fredką i przykica do niego zamiast niej nie jedna, a dwanaście innych dziewczyn; całe to tańczenie średnio mu się podobało, ale skoro już musiał to robić, to zdecydowanie wolałby pozostać w już znanym, swojskim towarzystwie. Nic jednak nie dało się zrobić, muzyka rozbrzmiała ponownie, on podskoczył kilka razy tak jak pan Forester przykazał i rozpoczęła się szalona roszada. Co to był za rollercoaster emocji! Co za festiwal porażek! Wydawało mu się, że ogarnął te nieskomplikowane ruchy dosyć przyzwoicie i do tego raczej nie był łamagą, a mimo tego... cóż. Potykał się kilka razy i jakimś cudem udało mu się tak pokracznie skoczyć, że rozerwał sobie spodnie w dwóch miejscach, całe szczęście że wszystkie porządne egzemplarze miał w praniu i wskoczył w jakieś biedackie dresy z bazaru, bo gdyby uszkodził swoją ulubioną parę, to normalnie by się zdenerwował. Po tych dramatycznych wydarzeniach kilka kolejek obyło się bez przygód, aż do momentu, w którym najpierw krzywo wylądował na i tak już bolącej stopie, a następnie u jego boku stanęła Yuuko, i nie wiedzieć czemu, zachwyciła go swoją osobą tak bardzo, że spróbował do niej zagadać, co skończyło się porażką bo po prostu wystękał coś co nie miało sensu i brzmiało jak urywki słów wydobywające się z ust osoby, która własnie dostaje udaru. Zażenowany swoim zachowaniem, z ulgą obserwował jak Puchonka kica dalej, a obok niego pojawia się nowa dziewczyna; tym razem powstrzymał się od jakichkolwiek prób nawiązania kontaktu, niestety nie udało mu się zapanować nad własnymi stopami i skończył występ, dokuśtykując (z ulgą) do Fredki, bo po dwóch upadkach spierdolił sobie tą nadwyrężoną wcześniej kostkę na amen. - Ja pierdolę, kurwa, chuj - skomentował kulturalnie - Pewnie Forester w nas z ukrycia walił jakimś Confundusem i Locomotor Wibbly, żeby się pośmiać z tego co odpierdalamy. - nie było innej opcji. Niemożliwe, żeby dwadzieścia cztery młode, sprawne osoby nie były w stanie zatańczyć tak prostej sekwencji tanecznej bez żadnych uszczerbków na zdrowiu i robienia z siebie pojebów. To musiał być jakiś dowcip starego nauczyciela.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Liczba przerzutów: ni mo Zyski/straty za ten etap: spodnie i koszulka, ale chyba +5 pkt dla domu
Wszystko szło super fajnie do momentu, w którym poczuła ten nieszczęsny ból w kostce. Jak się okazało nic poważnego się nie stało, ale samo to, że w ogóle doszło do takiej sytuacji było dość zabawne. Jeszcze gdyby kroki tego tańca były jakieś skomplikowane, to okej, ale tak... No nie był to taki początek lekcji, jaki sobie wymarzyła, chociaż zawsze mogło być gorzej. Poza tym Will wpadł na pomysł użycia zaklęcia, co swoją drogą było bardzo dobrym posunięciem zważywszy na to, że mogli uciekać się do takiej pomocy, więc już po chwili była naprawiona i gotowa do dalszego hasania. - O wiele - potwierdziła, ruszając kostką na wszystkie możliwe strony i tym samym upewniając się, że po bólu nie zostało ani śladu. - Brałeś u kogoś korki z magii leczniczej? - Rzuciła mu rozbawione spojrzenie i chwyciła jego rękę, żeby pociągnąć go w stronę parkietu. Była gotowa tańczyć dalej, ale najwyraźniej profesor stwierdził, że tak dobrze wszystkim idzie, że muszą teraz koniecznie zatańczyć ze zmianą w parach. I tak też się stało. Z samego początku szło jej nawet całkiem nieźle, ale po drugiej zmianie partnera coś ewidentnie poszło nie tak. Może to ona znowu źle zrobiła krok, a może to wina nie leżała wcale po jej stronie - to nie miało najmniejszego znaczenia, bo w pewnym momencie się potknęła i próbując ratować się przed wyrżnięciem orła, przytrzymała mocno ramienia jakiegoś chłopaka, z którym właśnie tańczyła, przy okazji rozpruwając sobie nogawkę u spodni. Nie wiedziała jak, ale widocznie na tych zajęciach niemożliwe stało się możliwe. Postanowiła się tym jednak dzielnie nie przejmować, ale jej plany wzięły w łeb, kiedy sytuacja się powtórzyła. Nieporadnie przepraszała @Kai I. S. Snowflake, który przypadkiem mógł ucierpieć w tym zajściu, choć raczej nie dorobił się dziury w koszulce tak jak ona. A jak już mieć pecha, to po całości! Kiedy już myślała, że do końca muzyki wszystko pójdzie bez żadnych niespodzianek, poczuła, jak powoli ogarnia ją zmęczenie. A może po prostu była rozkojarzona rozpruciem ubrania? W każdym razie znów była masakrycznie blisko zaliczenia gleby, teraz tańcząc u boku @Jasper 'Viro' Rowle. - Łołołoo, wybacz - rzuciła tylko speszona, gdy cudem wyszła cało z tej zagrażającej życiu i zdrowiu sytuacji. No kto by pomyślał, że powłóczenie nogami tak właśnie może się skończyć. Nie wzięła sobie jednak tego do serca i zaraz z kolejnym partnerem, którym był @Fillin Ó Cealláchain zrobiła dokładnie to samo. Po co się uczyć na własnych błędach. Nic więc dziwnego, że po zakończeniu tej obfitej w wypadki rundy westchnęła z ulgą, ciesząc się, że wreszcie może pewnie stanąć koło Willa. - Mam chyba dwie lewe nogi albo to nie jest mój dzień, ale skłaniałabym się raczej ku temu pierwszemu - stwierdziła, chociaż w sumie to może nie było tak źle. W końcu ostatecznie się nie wywaliła, ucierpiało tylko jej ubranie. I duma.
1. 29 + dorzut (nieparzysta) - targam ubranie 2. 42 + dorzut (parzysta) - prawie nogę uszkadzam 3. 71 - śpię 4. 25 -> przerzut (5) - nic się nie dzieje 5. 46 + dorzut (parzysta) - prawie nogę uszkadzam 6. 14 - mylę się w krokach 7. 60 - nie mogę się skupić, ale inny powód (orientacja) 8. 43 + dorzut (nieparzysta) - uszkadzam nogę 9. 92 - nic się nie dzieje 10. 65 - nic się nie dzieje 11. 73 - śpię 12. 11 - mylę się w krokach
Liczba przerzutów: 0/1 Zyski/straty za ten etap: godność mi wyparowała
Słysząc słowa dziewczyny, podniósł spojrzenie na jej twarz, chcąc tym samym jakoby wyłapać mimikę. Ta była przede wszystkim szczerza, przede wszystkim ciepła. Sam się do niej uśmiechnął, może nadal ostrożnie, ale łamał większość murów, które to stawał na początku znajomości. Przyzwyczaiwszy się do towarzystwa innych, coraz to mniej czuł się skrępowany prostymi relacjami międzyludzkimi. Bo te bardziej skomplikowane spędzały mu wręcz sen z powiek. - Może. Ale różnie z tym bywa, tym bardziej że tutaj jest sporo osób... - nie musiał zbytnio się skupiać na tańcu, wszak, jak się okazało, miał ważniejsze rzeczy do roboty. Owszem, poszkodowani wymagali odpowiedniego podejścia, w związku z czym się nimi zajmował, niemniej jednak sam poczuł się tak źle, że musiał przez chwilę odpocząć. Przez chwilę, zanim to nie wrócił do własnej partnerki, która to najwidoczniej miała już jakieś doświadczenie. Jakie? Tego dokładnie nie wiedział. Mógł snuć, co nie zmienia faktu, iż koniec końców uważał ją za osobę, która to bez problemu zdaje się opanowywać większość schematów tanecznych. Może, przez to, iż dziewczyna pochodziła z Francji, znacznie częściej miała do czynienia z działalnością artystyczną? Nie wiedział, co nie zmienia faktu, iż głównie zależało mu na zabawie, a nie na grzebaniu w cudzych kartach przeszłości; musiał się przecież skupić, skoro muzyka zaczęła melodyjnie iść, ukazując swój pełen potencjał. Po przejściu po wszystkich zauważonych przez siebie poszkodowanych, Forester poprosił ich tym samym o to, by ustawić się do tańca. Puszczona w tle belgijka pozwalała wyłapać odpowiedni rytm, jak również sama pomoc nauczyciela w wyłapaniu tego pierwszego kroku wydawała się być wysoce przydatna. Niemniej jednak, poprzez swój idiotyzm, w tańcu z @Irvette de Guise zdołał tym samym rozpruć sobie częściowo spodnie; może nie aż tak, co nie zmienia faktu, iż podczas upadku zrobił sobie na kolanach ładną dziurę. Następnie, przy tańcu z @Freddie Moses tak zajebiście stanął, iż na szczęście uniknął jakiejkolwiek kontuzji, pozwalając dziewczynie przejść dalej. @Freja Nielsen była świadkiem sennego tańca, jakoby znużonego, wynikającego z braku kofeiny w organizmie. O mało co się wówczas nie potknął i tego głupiego ryja nie rozwalił. Następnie, z @Aleksandra Krawczyk oddał się energicznemu rytmowi, bez problemu radząc sobie ze wszystkimi krokami, ot, nie było źle, ale nie było też idealnie perfekcyjnie. Co najmniej poprawnie, chciałby dodać. Przy @Zoe Brandon, która miała ładną, czerwoną suknię, prawie ponownie popełnił ten sam błąd, o mało co nie następując wadliwie nogą na parkiet. Trzymając za dłoń @Olivia Callahan, poprzez zagubienie się w rytmie, musiał wyglądać co najmniej komicznie, choć nie przeszkadzało mu to w dalszym stawianiu kolejnych kroków, nawet jeżeli znacząco spowolnił taniec i wprowadził do niego niewielki rozpierdziel. Przy @Robin Doppler starał się skupić, choć wcale nie mógł - być może dlatego, gdyż ostatnio miał z nią do czynienia w Wyciszonym Pokoju, niemniej jednak jakoś niespecjalnie bał się odtrącenia ze względu na tamte wydarzenia. Przy @Narcyz Bez zdołał sobie źle wylądować na nodze, na co zareagował mocnym zaciśnięciem zębów i chwilową utratą rytmu. @Jessica Smith została uraczona poprawnym tańcem, choć nie do końca dla niego przyjemnym po urazie, natomiast @Yuuko Kanoe, którą to trzymał za dłoń, spotkała się również z poprawnymi krokami. Przy @Nancy A. Williams miał ochotę zasnąć, choć wcale nie wiedział, czego jest to dokładnie zasługa, podczas gdy przy @Caelestine Swansea, która bez problemu stawiała własne kroki, ponownie się ośmieszył. Co jak co, ale ten cały festiwal był na tyle porządnie komiczny, iż sam nie wierzył, że postanowił wziąć w nim udział; dopiero wtedy, gdy zatrzymał się przy Irvette, mógł tym samym odpocząć, wszak na tym ich taniec się kończył.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Liczba przerzutów: - Zyski/straty za ten etap: rozdarta górna część sukienki i obdarta z godności xd +5 pkt dla domu
Świat wydawał się być wściekły na młodą panią prefekt - najpierw niefortunna sytuacja z Robin i jej partnerem, która ostatecznie zakończyła się ujemnymi punktami dla Ślizgonki, potem ból w łydce. Starała się go ignorować kiedy ponownie stanęła przed swoim partnerem. Obdarzyła Russa delikatnym uśmiechem, w którym zawierała się wdzięczność, że nie postanowił się nie wtrącać - jeszcze tego brakowało, by chłopak stawał w obronie jej godności, która zaraz ponownie zaczęła dotykać podłogi, kiedy stanęła przed kolejną osobą z innej pracy, czując dziwną senność. Nie potrafiła się przez to odpowiednio skupić, wciąż myliła kroki balansując na granicy utrzymania równowagi, ostatecznie posyłając nowemu partnerowi przepraszające spojrzenie. Gdy okazało się, że kolejny taniec wyszedł idealnie Olivia nabrała więcej pewności siebie. Może poczuła się nawet zbyt pewnie? Bo podchodząc do czwartej osoby, w pewnym momencie poczuła jak górny szew sukienki się pruje a sukienka w talii robi się nieco zbyt luźna. Niestety nie mogła teraz stanąć, zamiast tego ruszyła w dalszą drogę między parami o mało co nie dostając zawału, kiedy zmuszona była wykonać skok - na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Przechodząc dalej znowu poczuła się dziwnie, jakby ktoś rzucił na nią urok. Policzki Gryfonki oblały się rumieńcami a ona w trakcie tańca wydukała kilka słów, zaraz uciekając. Nie była pewna czy to poprzedni wyrzut adrenaliny czy szybkość z jaką uciekała przed poprzednim partnerem, bo ponownie poczuła senność, myląc kroki, plątając się w tańcu, podchodząc do niego z coraz większą rezygnacją, przez co z każdym przejściem szło jej coraz gorzej - zgubiła całkowicie rytm. Tuż przy ostatnich parach udało jej się odzywać równowagę, wpasować w rytm muzyki, co zaowocowało tańcem pełnym gracji, czym sama była zaskoczona, a może to dzięki jej partnerom? Ciężko było stwierdzić, bo na koniec i tak pomyliła kroki, dziękując w duchu, że udało jej się przeżyć, gdy stanęła znowu z Russellem.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
1. 60 / rozpraszam się 2. 8 3. 27 + parzysta / rozdarta koszulka 4. 69 5. 63 6. 74 / potykam się 7. 39 8. 18 / gubię kroki i znowu się potykam 9. 83 10. 25 + parzysta / rozdarta koszulka again 11. 94 12. 3
Liczba przerzutów: 1/1 Zyski/straty za ten etap: koszulka i duma
— Nie, ale faktycznie trochę nad tym pracuję — odparł z uniesionym kącikiem ust, zerkając krótko na efekt swoich działań – zaklęcie zadziałało zgodnie z zamysłem i wszelkie niedogodności po tym drobnym wypadku, któremu uległa, odeszły w niepamięć. Nie stawiał żadnego oporu, gdy pociągnęła go z powrotem na parkiet, żeby powrócić do przerwanego tańca, ale w tym momencie Forester zarządził koniec ćwiczeń w parach, uznając najwyraźniej, że wszyscy wystarczająco opanowali podstawy, by następnie oznajmić, że teraz zatańczą całość wspólnie, włączając w to zmianę partnerów. Co może pójść nie tak? No i się zaczęło – mogłoby się wydawać, że czegoś tak prostego nie da się spieprzyć, ale widać wystarczyło wpuścić na parkiet dwudziestu czterech hogwartczyków, żeby przekonać się, że owszem, da się i to w dodatku w bardzo tragikomiczny sposób. Już sam początek nie poszedł mu jakoś wybitnie – za nic nie potrafił się skupić na tańcu, spojrzeniem ciągle uciekając w kierunku Oli, jakby nie mógł się na nią napatrzeć, choć nie dalej jak kilka chwil temu, gdy ćwiczyli sami, nie miał z tym żadnych problemów. Być może dlatego, że wtedy skupiał się w pełni na niej? — Mówiłem ci już, że, jak zresztą zawsze, wyglądasz wprost olśniewająco? — rzucił z czarującym uśmiechem i poruszył przy tym brwiami jeszcze nim nastąpiła pierwsza zmiana. Przy @Zoe Brandon wpadł w końcu we właściwy rytm, by już chwilę później go stracić, kiedy jego partnerką została @Olivia Callahan – nie była to jednak wina dziewczyny, to on popisał się swoim stylem i gracją, na czym jakimś sposobem ucierpiała jego koszulka. Jak to się stało, nie wiedział sam, ale nie miał czasu się nad tym zastanawiać, bo taniec trwał dalej – zarówno przy @Robin Doppler, jak i @Narcyz Bez ponownie udało mu się odzyskać prawidłowy rytm i zatańczył może bez szału, ale poprawnie. Dobrze byłoby utrzymać chociaż ten poprawny poziom do samego końca, ale nie było mu to dane – przy kolejnej partnerce, którą była @Jessica Smith, dopadło go jakieś zmęczenie materiału czy tam inne zmroczenie i w rezultacie naprawdę niewiele zabrakło, żeby zaliczył spektakularną glebę i sobie ten głupi ryj rozwalił. Cokolwiek by to nie było minęło mu dość szybko – @Yuuko Kanoe została już uraczona tańcem bez podobnych niespodzianek. Tego z kolei nie można było powiedzieć o @Nancy A. Williams, przy której kompletnie pomyliły mu się kroki i skończyło się na potknięciu, na szczęście kosztem jedynie utraty rytmu na kilka chwil, co musiało z boku wypaść dość komicznie, ale rudzielec był tym faktem w ogóle nieprzejęty. Poza tym popadł chyba w jakąś sinusoidę, bo partnerując @Caelestine Swansea odbił sobie to z nadwyżką, a kiedy tylko wylądował w parze z @Irvette de Guise ponownie musiał walczyć o zachowanie równowagi, czego finałem było pogłębienie rozdarcia na jego koszulce. Ten mały festiwal żenady i kompromitacji skwitował dwoma poprawnymi wykonami w towarzystwie @Freddie Moses i później @Freja Nielsen, by wreszcie stanąć z powrotem u boku Olki, nieomal odetchnąwszy z ulgą, że to już koniec tej tragikomedii. — Nie wiem co tu się właściwie zadziało, ale możesz pocieszyć się myślą, że nie byłaś jedyna – wszyscy zdawali się tańczyć jak potłuczeni albo jakby dostali na twarz jakimś confundusem — odparł, błyskając w stronę Puchonki zębami, bo mimo wszystko humor wciąż miał całkiem niezły i generalnie bawił się na tych zajęciach przednio. Siebie oczywiście ze wspomnianego grona nie wyłączał, czego dobitnym świadectwem była chociażby jego nieszczęsna koszulka, która poległa w boju.
Liczba przerzutów: a nie chce mi się Zyski/straty za ten etap: -
Pewnie Cię rozczaruję, ale nie martw się, nie przejmę się tym odpowiednio. Mam na tym polu ogromne doświadczenie i zdecydowanie znam Cię za krótko, by jakkolwiek wziąć to do siebie. Przyjemnie mi się patrzy w te Twoje jasne oczy, miło obserwuje jak próbujesz się ze mną droczyć, a Twój akcent ciekawie wyróżnia Cię na tle innych uczniów, ale voyeryzm przemawia do mnie silniej, niż moja srocza chęć skupienia na drobnej błyskotce. Odrywam więc od Ciebie spojrzenie i przemykam nim po zamieszaniu jakie zrobiło się w sali, powracając do Ciebie, gdy tylko wyłapałem tę dramatyczną nutę powagi w Twoim głosie. - Wszystkie sprawdziany powinny być bez zapowiedzi, tylko wtedy są coś warte - odpowiadam Ci, instynktownie odbijając Twoją postawę i zaraz już uśmiechając się pod niezwykle bawiącą mnie teraz myślą, że sam nie zdałem wielokrotnie egzaminu, którego termin mogłem sobie wyznaczyć. A jednak i bez nauki w końcu mi się udało, trafiając do hogwarckiej kadry po piętnastu podejściach do zaliczenia kursu. I jak to świadczy o sensie jakichkolwiek sprawdzianów? Jak zbywa jakąkolwiek presję, umniejsza lękom, ale i sukcesom, wrzucając takie rozczarowanie, jakim jestem ja, do jednego worka z krukonimi prymusami, jak niedotykalski kulas. - Poznajemy każdego partnera wkoło, tylko po to, by wrócić do tego pierwszego - podsumowuję, w żaden sposób nie odkrywczo, ani nawet nie z poetycką nutą, a raczej patrząc na to jak na prostą metaforę życia, godną moich banalnych powieści, zastanawiając się już czy następnej z nich nie powinienem nazwać właśnie Chapelloise. - Nic dziwnego, że ten taniec spodobał się francuzom - dodaję, kręcąc głową z rozbawieniem, a więc i wprawiając ciemne loczki w taniec, dopiero wtedy gotów wprawić w niego swoje ciało. I tylko zaczepnie puszczam do Ciebie oczko na pożegnanie, zastanawiając się czy będziesz o mnie myślał, gdy kolejni mężczyźni będą przekazywać sobie Ciebie z rąk do rąk. Przez większość czasu idzie mi znośnie, można wręcz powiedzieć, że nijako, choć ze dwa razy potknąłem się wyraźnie, głośnym śmiechem zbywając chwilę grozy, gdy kostka wygina mi się gibko, szybko powracając do bardziej znajomej sobie stabilności.
@Caelestine Swansea Gdy tylko wpadasz mi w ręce, od razu rozpoznaję te Twoje pośrednio mi znane rudawe kosmyki i zabarwione szarością zielenie tęczówek. Mam wrażenie, że Twoje przenikliwe spojrzenie, tak ciężkie w obranym przez Ciebie milczeniu, potrafi spojrzeć przez narzuconą na mnie metamorfomagię i przez ten jeden krótki moment panikuję w pełni zdradzieckiego lęku, że moja magia mnie zawiodła, a ja na powrót stałem się tylko niekompetentnym asystentem. Dlatego pospiesznie odrywam od Ciebie wzrok, niby odgarniając zagubiony lok z twarzy, tak naprawdę opuszkami palców badając już zaraz policzek, nos, usta, czy na pewno są takie, jakie powinny. Nie moje.
@Aleksandra Krawczyk I chyba dopiero przy Tobie zaczynam rozumieć, że to rude kosmyki muszą mącić mi w głowie, czarując mnie to jak nie na jeden, to na drugi sposób, tym razem motywując mnie do większej staranności i uwagi tym bardziej, im mocniej widziałem w Twoich ruchach niepewność czy zagubienie, choć raz chcąc być dla kogoś wsparciem. I może żegnam się z Tobą nieco niechętnie, nieco zbyt długo próbując utrzymać na sobie uwagę Twoich Niebieckich oczu.
@Narcyz Bez Nie wiem czy też to czujesz - to zmęczenie powtarzalnością tego procesu, kolejnego obrotu, taktu, kroku. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe mojego znudzonego spojrzenia, bo w końcu musisz przyznać, nie jest to taniec, którego znajomością szczycisz się na salonach, czy uczysz się, by wyróżnić się wśród tańczącego w klubie tłumu. Dużo bardziej bawiła mnie rozmowa z Tobą, obserwacja kwitnącego na policzku rumieńca, który teraz już zbyt łatwo wytłumaczyć jest rozgrzewającymi ciało skokami. Dlatego z ulgą przyjmuję koniec nie tyle tańca konkretnie z Tobą, co raczej westchnięciem naznaczam zadowolenie z końca tańca w ogóle, dopiero teraz mogąc odgarnąć lekko wilgotne kosmyki z czoła i uśmiechnąć się do Ciebie z tym zatraconym gdzieś w tańcu entuzjazmem. - Jakbyś dla daleko przyszłego siebie chciał poćwiczyć bycie też partnerem - zaczynam ostrożnie, ciemnym spojrzeniem przemykając po raz ostatni po obecnych w sali uczniach, by w końcu na dobre osadzić się w tych Twoich kryształowojasnych oczach - Lub jeśli potrzebowałabyś partnera do nieco bardziej... kontaktowego tańca - dodaję cichszym pomrukiem, bo i pochylając się do Ciebie trochę bliżej, sam nie wiedząc czy chcąc ochronić Cię od wstydu głośnej propozycji, czy właśnie zawstydzić Cię choć trochę, chcąc jeszcze raz zobaczyć tę Twoją nieprzekonującą ucieczkę - To na każdej mojej książce masz podany adres do mojej skrytki na listy.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
99, 35, 33, 57, 64, 38, 84, 91, 21, 25, 45, 6 - ogólnie to nudy, niżej jest dorzut 2x rozerwanej koszulki i pojedynczego nadwyrężenia kostki
Przerzuty: 0 Zyski/straty: nic
Kolejna część zajęć tanecznych polegała na tańczeniu tak jak Belg nakazał - a więc ze zmianą partnera. I choć Darren nie miał z tym większego problemu, to obawiał się że Smith może znieść to nieco gorzej. W takiej sytuacji jednak jedyne co Shaw mógł zrobić to uścisnąć lekko jej dłoń na pożegnanie przy pierwszej zmianie i przejść do następnej osoby - nie popisując się zbytnio przy żadnej z partnerek, dwa razy rozrywając szwy w bluzie i raz prawie skręcając kostkę, skończyło się jednak na szczęście tylko na kuleniu przez parę kroków i szczęśliwym rozchodzeniu bólu bez długotrwałych skutków wymagających wizyty w Skrzydle Szpitalnym. Wyglądało też na to, że na tym skończą się te zajęcia taneczne - a Krukon nie mógł zaprzeczyć, że za szybki ich koniec był w sumie wdzięczny.
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Liczba przerzutów: 0/0 Zyski/straty za ten etap: Ledwo zaczęła łapać kroki, a już mieli podnosić poprzeczkę wyżej i zacząć zmieniać partnerów! Z @Kai I. S. Snowflake złapała już wspólny rytm, zaczęła się naprawdę dobrze bawić i wolałaby zostać już przy nim, ale skoro takie było zadanie, to należało dać z siebie wszystko. - Powodzenia. - Zdążyła się jeszcze uśmiechnąć do Gryfona i ruszyli. Pierwsza zmiana zaprowadziła ją do @Ezra T. Clarke i chyba tylko dzięki temu, że miała do czynienia z profesjonalistą, nie poplątała się i wszystko poszło w miarę gładko. Nie, żeby było to ładne i zgrabne, ale przynajmniej nie pomyliła kroków! Odskok, doskok, obrót i zaraz znalazła się przy @Darren Shaw, z którym wciąż nie rozegrała rewanżu w gargulki, ale przynajmniej tutaj również się nie pomyliła! Szło jej całkiem nieźle, zaczynała się coraz mniej stresować i coraz śmielej się ruszać! Kiedy spotkała się w parze z @Fillin Ó Cealláchain, którego znała w zasadzie tylko z widzenia i kojarzyła z boiska, kompletnie nie spodziewała usłyszeć propozycji przelecenia. Była w takim szoku, że aż potknęła się o własną nogę i spektakularnie wpadła partnerowi w ramiona. Nie tylko ona miała takiego pecha, bo ktoś za nią też się zaplątał w podskakujących dookoła kończynach i lecąc na ziemię, złapał za jej bluzkę, która wydała bardzo niepokojący dźwięk. Chyba coś tam pękło... - Aaaa, na miotłach! Przepraszam, źle zrozumiałam. - Zażartowała odklejając się od szukającego Ślizgonów i wyszczerzyła się głupkowato. Niestety nie mieli więcej czasu na rozmowy, bo musiała właśnie przeskoczyć do kolejnego partnera, dlatego rzuciła jeszcze, że koniecznie muszą się umówić i pobiegła dalej. Przez chwilę znowu szło jej nieźle, ale kiedy przyszło jej tańczyć z @Thaddeus H. Edgcumbe , za bardzo skupiła się na zagadywaniu co tam u niego słychać, bo dawno się nie widzieli i z tego wszystkiego znowu się potknęła i prawie przewróciła. To z jakiegoś powodu wywołało w niej dziwną senność (a może to było po prostu zmęczenie?) i przy kolejnych partnerach jakoś nie mogła się skupić. Dyskretnie nawet sobie ziewnęła, a chwilę później zaliczyła kolejne potknięcie. To była bardziej męczące niż się spodziewała i kiedy w końcu wróciła do Kaia odetchnęła z ulgą. Kto by pomyślał, że do tańca potrzebna była taka kondycja!
Narcyz Bez
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : Wiecznie goszczący na ustach uśmiech, twarda angielska wymowa z wyraźnymi końcówkami
Wykrzywiam lekko usta, gdy odwracasz wzrok, z większą uwagą pochłaniając obrazy z sali niż moje słowa. Brnę jednak w zaczętą historię i wkładam w nią tyle zaangażowania, ile tylko potrafię, gdy z tyłu głowy zaczyna klarować się przykra wątpliwość, czy przypadkiem nie jesteś już mną znudzony. Ona zamyka mi usta przy następnej okazji, nawet kiedy wypowiadasz stwierdzenie na tyle kontrowersyjne, że część mnie zaczyna kwestionować, że naprawdę jesteś studentem, rozumiejącym rozterki tych, którzy raz za razem oblewają testy i z nerwów nie potrafią przełknąć własnej śliny, gdy niezapowiedziana wejściówka ląduje na blacie biurka. Uznaję więc, że jesteś prymusem, cudownym dzieckiem, zawsze przygotowanym do każdych zajęć - w innym wypadku musiałbym uwierzyć, że w Twoim sercu nie kryją się żadne ludzkie odruchy. - Ale nie wróci w tym samym stanie... - dopowiadam z wyraźną obawą; zaciskając mocniej palce na Twojej dłoni i wcale nie spiesząc się, by ją puścić. Nie jestem w stanie jednak zatrzymać czasu w miejscu; muzyka rusza, podobnie jak całe koło, którego rytmu nagle zupełnie nie potrafię złapać... Raz za razem mylę kroki, popisując się zupełnym brakiem wdzięku. Nie wiem, ile "przepraszam" wyrzucam z siebie po drodze, mając po prostu nadzieję, że nie zostanę zapamiętany. Nie wiem, co boli bardziej, gdy już u Twojego boku staram się uspokoić ciężki oddech - moja kostka czy jednak duma. Dwa rozdarcia na koszulce są widocznym dowodem odniesionej przeze mnie porażki, przekreślającej Twoje wcześniejsze komplementy. Podarowanie Ci uśmiechu traktuję jednak w kategorii obowiązku, niezależnego od moich wewnętrznych przeżyć. Błąka się on na moich ustach nawet, gdy po Twojej propozycji opuszczam niżej brodę i przestępuję z nogi na nogę. - Zapamiętam... Ale Ty chcesz powiedzieć, że mogę pisać tylko odnośnie tańca? - dopytuję ze wzrokiem utkwionym bardziej na poziomie Twoich barków niż oczu, nie będąc może pewny, jakiego rodzaju deklaracji po Tobie oczekuję, lecz całkowicie przekonany, że jednorazowe znajomości nie są moją mocną stroną. Wiem, że podświadomie i tak będę wyczekiwał usłyszenia Twojego śmiechu gdzieś przypadkiem na korytarzu, by tylko zaczepić Cię spojrzeniem, by upewnić się, że zostawiłem po sobie ślad w Twoim umyśle, tak jak Ty pozostawisz go w moim.
Część osób nadal nie napisała, mimo terminu do przedwczoraj, posta, chociażby pięciolinijkowca. Termin ostateczny, który nie podlega zmianie (chyba że jakoś to ugadamy, no to taki nie do końca ostateczny, bo jestem ciepłą kluską), ustalam na 15.02.2021 do godziny 23:59. Wtedy pojawi się podsumowanie i wpisanie punktów dla domu, gdyż kuferkowe staram się dawać na bieżąco.
Osoby, które nie napisały posta w pierwszym etapie i nie mogą już jakkolwiek się odratować - dostaną tylko i wyłącznie punkty za obecność: @Thaddeus H. Edgcumbe, @Russell Alvarez.
@Narcyz Bez Coś w Twoim uciekającym od moich oczu spojrzeniu każe mi się zatrzymać przy Tobie myślami, nie gnać dalej, nie szukać jeszcze co ciekawego dzieje się wokół, a przecież w sali, gdzie skumulowało się tak wiele nastoletnich hormonów, działo się aż nazbyt dużo. Dopiero teraz dostrzegam naderwaną koszulkę, czule łapiąc postrzępione końce materiału, by zszyć je wyobraźnią, próbując ustalić czy ta chaotyczna zmiana nie przemawia do mnie estetycznie swoim brakiem kontroli. I choć wcześniej to ograniczenie zupełnie nie pojawiło mi się w głowie, tak teraz, tak gładko wciśnięte między moje myśli, wymusiło na mnie pomruk zastanowienia, nie tyle głębokiego i prawdziwego, co raczej zaczepnie teatralnego. Bo muszę przyznać, że idealnie balansujesz między urokiem swojej szczerej naiwności a błyskotliwymi spostrzeżeniami, które mimo bariery językowej (a może właśnie dzięki niej?) potrafisz tak ciekawie ująć w słowa. - Cała zabawa polega na tym, że musisz napisać w niewiedzy - odpowiadam w końcu, może nieco wyczekując, że uniesiesz głowę i dasz spojrzeć mi w te czyste oczy raz jeszcze. - Co to za sprawdzian, jeśli dam Ci klucz odpowiedzi - dodaję, nawet nie próbując powstrzymać cichego tym razem śmiechu, ani dłoni, którą ciekawsko wyciągam przed siebie, by opuszkiem palca musnąć odkrytą przez rozdarcie koszulki skórę, trochę licząc na to, że to zmusi Cię do oburzonego uniesienia wzroku, bym mógł pożegnać się z Tobą roziskrzonym z rozbawienia spojrzeniem. Bo w końcu wypada mi uciec z tej skradzionej dla siebie lekcji zanim ktokolwiek zorientuję się, że nie da się mnie przypasować do żadnego z domów.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
LICZBA PRZERZUTÓW: - ZYSKI/STRATY ZA TEN ETAP: +5pkt dla Domu; rozdarte portki [*]
W istocie, średnio była gotowa na to, żeby wyrwać się do tańca (połamańca) z innymi osobami. Nic jednak nie mogła na to poradzić, biorąc pod uwagę co było tematem lekcji. Żadna salsa, tango czy inne swingi - a belgijka, której mimo wszystko nie tańczyło się wyłącznie w jednej parze. Smith mogła więc tylko westchnąć, pomodlić się do Merlina i innych czaro-herosów i postarać się nie wyłożyć jak długa przy którymś z przeskoków. Trochę więc pokrzepiona przez Shawa, kiedy tylko muzyka zaczęła grać - weszła w koślawy synchron reszty dziewczyn, przechodząc od partnera do partnera, chcąc po prostu jak najszybciej skończyć tę szopkę. Zbyt wiele kostek się już poskręcało na tej sali... Ostatecznie nie wyszło jej jednak tragicznie - właściwie to w większości skakała niczym sarna (czując jak w pewnym momencie szew od spodni jej puszcza, ale robiąc przy tym kamienną twarz), co Forester chyba postanowił docenić. Wracając do pozycji wyjściowej - czyli do Shawa - omal nie zaliczyła spotkania trzeciego stopnia z podłogą, lekko już znużona tym całym kicaniem. Podsumowując - wcale nie poszło tak tragicznie jak mogło pójść.
Zbyt długo nie musieliście czekać na reakcję Howarda, wszak ten, kiedy to zakończyliście wspólny taniec, od razu pozwolił Wam iść i tym samym znaleźć dla siebie odrobinę czasu. Niektórych, a w sumie to było ich całkiem sporo, pochwalił poprzez dodatkowe punkty za bardzo dobre władanie nad własnymi krokami i wyczucie rytmu, co, w stosunku do staruszka, który to miał opinię jednego z lepszych w całym Hogwarcie, poprzez prowadzenie luźnych lekcji, nie było niczym dziwnym. Rzeczy, które potencjalnie zostały - butelki i papierki, o ile ktoś postanowił naśmiecić - zostały przez starego, poczciwego profesora sprzątnięte, w nadal dobrym humorze. Nawet jeżeli wcześniej pojawił się drobny konflikt, który to zdołał jakoś zażegnać. Postanowił, mimo wszystko i wbrew wszystkiemu, puścić w niepamięć sprzeczkę, kiedy to również pozwolił asystentowi udać się we własną stronę.
[ zt wszyscy chętni ]
Rozpiska punktów:
Mechanika 10 pkt - obecność na lekcji, przyjście. 5 pkt - udział w pierwszym etapie lekcji. 5 pkt - udział w drugim etapie lekcji. 5 / 10 pkt - dodatkowe bonusy wynikające z kostek.
Potrzebowała spokojnego miejsca, w którym mogłaby się zaszyć, aby na spokojnie przećwiczyć układ taneczny, którego nauczyła się dawno temu. Musiała przypomnieć sobie te kroki. Po prostu chciała się nieco bardziej rozruszać. Wraz z butelką wody i podręcznym gramofonem zjawiła się w sali, aby podjąć się prób odtworzenia układu. Straciła rachubę ile razy w ciągu ostatnich dni przesłuchała tę jedną konkretną piosenkę, która wyryła jej się w pamięci. Pamiętała melodię, tekst, ale gorzej było z towarzyszącym im krokom. Zaczęła od samego początku, powoli, chwilowo bez grającej muzyki, aby na spokojnie wykonać wszystkie ruchy, które pamiętała. Po cichu podśpiewywała tekst piosenki, aby nadać jej swoje własne tempo, wolniejsze od oryginalnego, ale idealne do tego, by mogła do niego dopasować swoje ruchy. Z początku nieco niepewne. Czy na pewno miała akurat teraz poruszyć prawą ręką w ten sposób? Wyglądało to nieco dziwnie. Musiała zmienić nieco swoją pozycję, ugiąć lekko kolana, środek ciężkości powinien znaleźć się niżej jeśli chciała poprawnie bez utraty równowagi wykonać następny ruch. Z pewnością znajdujące się przed nią lustro ułatwiało jej całe to zadanie. Mogła na bieżąco obserwować to w jaki sposób się porusza i korygować samą siebie, gdy tylko dopatrzyła się jakiegoś uchybienia w swoim zachowaniu. Wciąż jednak nie umywało się to do ćwiczeń z drugim tancerzem, który potrafił zachować większy obiektywizm i dostrzec najdrobniejsze błędy, a następnie przystąpić do ich eliminacji. Musiała popracować nieco bardziej nad płynnością i pozostać w rytmie. Raz, dwa, trzy, cztery. Jeden krok, a następnie drugi. Obrót. Wszystko musiało chodzić jak w zegarku. Podchodziła do pojedynczych fragmentów choreografii po kilka razy. Za często przyłapywała się na tym, że w głowie wiedziała dokładnie jaki ruch powinna wykonać, ale kiedy trzeba było to wyegzekwować i faktycznie go wykonać to jej ciało robiło nie to, co powinno. Musiała zapamiętać i wyćwiczyć swoje ruchy. Więcej niż raz zatrzymywała się jedynie po to, by sięgnąć po stojącą pod ścianą butelkę wody i pociągnąć z niej spory łyk. Wykorzystywała tę chwilę nie tylko do orzeźwienia, ale także ułożenia sobie w głowie wszystkiego, co miała zamiar zrobić. Jej kondycja może nie była najlepsza, ale dawała z siebie wszystko. Każdy ruch musiał być pewny siebie i dobrze wyegzekwowany, pełny mocy i przemyślany. Właśnie do tego dążyła. Czasem starała się chyba nawet za bardzo przez co jej ruchy wyglądały na niezbyt naturalne i mechaniczne. Musiała wtedy raz jeszcze powtórzyć całą sekwencję, postarać się, by wyglądała ona tak jak powinna: płynnie i ludzko, a nie jakby była tańczona przez jakiegoś wyszkolonego robota. Powoli zaczynała tańczyć coraz dłuższe fragmenty choreografii, nie chcąc ograniczać się jedynie do krótkich urywków, które było o wiele prościej opanować. Musiała to wszystko złożyć w dobrze współgrającą ze sobą całość i przechodzić z jednej pozycji do drugiej bez większego problemu. I choć pracowała nad niespełna czterominutowym układem to spędziła nad nim nim kilkanaście razy tyle czasu. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Dopiero w momencie, gdy poczuła jak dopada ją niezwykle silne zmęczenie zrezygnowała z dalszych prób i postanowiła wyjść z sali z mocnym zamiarem powrotu do niej w niedługim czasie.
z|t
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Potrzebowała czegoś, co zajmie jej myśli. Wieści jakie otrzymała od Odey skutecznie pozbawiły ją resztek dobrego humoru, który powoli odzyskiwała, jednocześnie godząc się z wyjazdem Boyda, bo ten postanowił zniknąć na dłużej oraz niewiedzą dotyczącą Maxa. To drugie było mniej dotkliwe chociażby z tego względu, że była do takiego stanu rzeczy przyzwyczajona, nawet jeśli jego nieobecność wzbudzała podejrzenia, które postanowiła zweryfikować wiadomością do Ślizgona - niestety nie uzyskała odpowiedzi z jego strony. Nie mogąc dłużej siedzieć bezczynnie postanowiła wolny czas spożytkować na naukę, byleby tylko choć na chwilę pozbyć się natrętnych, dołujących myśli. Sala lustrzana, jak zdążyła się o tym przekonać, była idealnym miejscem do ćwiczenia zaklęć, więc uznała, że w przypadku tych transmutacyjnych również się sprawdzi. Dziś postanowiła poćwiczyć zaklęcie zmieniające przedmioty w motyle. Oczywiście zanim przystąpiła do części praktycznej, poświęciła kilka godzin na studiowaniu ksiąg, najpierw odwiedzając czytelnię, a kiedy to okazało się niewystarczającym postanowiła wypożyczyć z biblioteki stary skoroszyt, gdzie opisana była geneza zaklęcia Papiliofors. Teraz kilka kartek połączonych ze sobą przy pomocy sznurka oraz pare przedmiotów, które walały się zbędne po biurku dziewczyny, leżały w jej torbie, kiedy ona sama zmierzała w kierunku sali. Czuła niepewność, która pojawiała się znikąd i znikała w momencie, kiedy w dłoni Gryfonki była różdżka, a usta opuszczała pierwsza litera zaklęcia, wówczas czuła przyjemne mrowienie pod skórą i ekscytację. W dodatku nie mogła wyzbyć się tego dziwnego wrażenie, że czegoś jej w życiu zaczęło brakować, zaraz po tym, jak straciła swoją umiejętność zmiany w zwierzę. Coraz częściej w umyśle rozbrzmiewała myśl o animagii i chęci podjęcia wyzwania. Położyła torbę przy wyjściu wyciągając z niej graty, które ułożyła na drewnianej, wylakierowanej podłodze. Z nadgarstka zdjęła gumkę, którą przewiązała włosy, zanim sięgnęła po różdżkę. Przygryzła dolną wargę wycelowując koniec magicznego patyka w gumkę do ścierania. - PAPILIOFORS - rzuciła, marszcząc brwi kiedy zaklęcie nie wyszło. Nie rozumiała, dlatego sięgnęła po skoroszyt, na szybko studiując zapisane tam słowa. - Dobra, jeszcze raz - słowa dziewczyny rozbrzmiały w eterze, kiedy podskoczyła dwa razy, nieco się rozluźniając. - Skupienie - poczuła się samą siebie, wykonując ten sam gest ręką PAPILIOFORS - tym razem brzmiała dużo pewniej, a na ustach od razu pojawił się uśmiech, kiedy kolorowy motyl wbił się w powietrze. Był śliczny. Przez chwilę nie mogła oderwać od niego spojrzenia, a później każdą zabraną ze sobą rzecz zmieniła w podobne mu stworzenia, ciesząc się efektem zaklęcia. Usiadła na podłodze chowając różdżkę do kieszeni. Wraz z tym ruchem motyle obniżyły swój lot teraz trzepocząc skrzydłami, a ona wpatrywała się w nie jak urzeczona. To było coś cudownego. Zawsze uważała transmutacje za przykry obowiązek, a teraz czerpała z tego ogromną przyjemność. - ENGORGIO - rzuciła powiększając jedno ze stworzonek, nadając mu rozmiar dłoni. Siedziała w sali dopóki wszystkie nie zniknęły.
Zt
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Bądźmy szczerzy: jako obywatelka Japonii Yuuko Kanoe nie wiedziała aż tak wiele o różnego rodzaju świętach magicznych obchodzonych w Wielkiej Brytanii. Nic dziwnego też, że nie miała aż tak wielkiego pojęcia o różnych aspektach święta Beltane, o którym w zasadzie jedynie nico słyszała, ale jakoś nie miała przyjemności brać w nim udziału. Całe szczęście takie Koło Realizacji Twórczych miało sposób na to, aby to zmienić i pomogło w przygotowaniu kursu tańca Morris, które wbrew swojej nazwie nie było jakoś szczególnie związane z nauczycielem historii magii. Całość doświadczenia oczywiście musiała zostać dopełniona przez noszenie tradycyjnego stroju. Tyle dobrego, że nie trafił jej się obszarpany kostium, a zamiast tego została wciśnięta w staroświecko wyglądająco suknię sięgającą jej połowy łydki oraz całe szczęście ominęło ją malowanie twarzy na czaro. Co jak co, ale wolałaby nie być powiązana z czymś, co można byłoby uznać za rasistowski black face. Po przebraniu się zerknęła na coś… co nawet nie wiedziała jak powinna profesjonalnie nazwać, ale wiedziała, że powinna tym wymachiwać w czasie tańca i uderzać o ziemię w wybranych momentach. Przynajmniej tyle wiedziała nim w końcu mogła przejść do nauki całej tej choreografii. Podłapanie rytmu nie było jakimś wielkim wyzwaniem przez to, że nie była to jakoś wielce złożona melodia. Po prostu musiała nauczyć się odpowiednich kroków, które należało wykonywać w grupie. Ze względu na to, że był to taniec raczej chodzony i polegający na odczynianiu podobnych ruchów to nie stanowiło to większego wyzwania, gdy tylko już się jakoś załapało, o co w tym wszystkim chodzi. Należało jedynie zapamiętać kolejność ruchów oraz zsynchronizować je tak, aby wykonać podobne gesty obiema rękami na raz. Łatwizna. Kto da radę jak nie ona, prawda? Przynajmniej tak powinna sobie wmawiać. Kanoe podchodziła poważnie do podobnych rzeczy. Być może, dlatego, że w czasie jej występów niekiedy opanowanie odpowiedniej choreografii również było niezwykle ważne i zawsze przykładała się do lekcji tańca jak tylko mogła. Podobnie było i tym razem, gdy wysłuchiwała wszelkich uwag i wskazówek, a następnie starała się iść w ślady instruktora i powtórzyć to, co było jej prezentowane. Nieco to trwało, ale po kilku powtórzeniach udało jej się mniej więcej wykonać niezbyt skomplikowany układ tańca Morris. Obrała odpowiednie tempo, dostosowując się do rytmu muzyki, stawiając uważnie kolejne kroki zgodnie z tym, co pamiętała, wykonując przy okazji także regularnie wymachy rąk oraz uderzenia w ziemię, gdy tylko było to konieczne. Ogólnie rzecz biorąc bawiła się naprawdę dobrze, ucząc się tego tradycyjnego tańca, niemalże podskakując w miejscu, stąpając wokół innych tańczących w grupie, która się zebrała. Czuła jak sukienka, którą miała na sobie unosi się nieznacznie przy każdym gwałtowniejszym obrocie, ale nie przeszkadzało jej to zanadto. Nie w momencie, gdy czuła się tak dobrze, poruszając się do dźwięków prostej, ale z pewnością nastrojowej folkowej melodii.
Rześko podrygujący Howard Forester nie wzbudza w uczniach żadnego niepokoju, nawet na egzaminie! Lekko kłania się uczniom, jednocześnie unosząc lekko beret, by po chwili wsunąć klucz do zamka i otworzyć klasę, zapraszając wszystkich do sali. Uśmiech wciąż gości na jego ustach, kiedy wszyscy zajmują miejsca, a sam nauczyciel podchodzi do tablicy, opierając się o swoją urokliwą laskę, by napisać czas rozpoczęcia i zakończenia egzaminu.
Część teoretyczna
Za sprawą machnięcia różdżki przez profesora, na stołach, przed każdym uczniem pojawia się pusty pergamin. Nie ma jednak co się obawiać, bowiem chwilę później na tablicy pojawia się sześć pytań teoretycznych, wszystkie otwarte, jednak profesor jasno zaznacza, że dla niego bardziej liczy się część praktyczna i prosi o krótkie odpowiedzi!
Żeby dowiedzieć się jak Ci poszło, należy rzucić kostką k6 – jej wynik określa ilość pytań, na którą udało się odpowiedzieć. Odpowiedź na każde pytanie skutkuje jednym punktem, maksymalnie więc można uzyskać za tę część 6 punktów. Nie musicie pisać odpowiedzi, wystarczy, że zastosujecie się do kostki i ogólnie opiszecie zmagania z teorią. Po wylosowaniu liczby odpowiedzi, możecie dowolnie wybrać, na które pytania nie odpowiedzieliście. 1 – nawet widok wesołego nauczyciela nie wydaje się być pomocny, może zjadła Cię egzaminowa trema, albo to zwyczajnie nie jest Twój dzień. Nie możesz skleić żadnego sensownego zdania i odpowiedziałeś na jedno pytanie, cóż, lepszy jeden punkt niż zero. 2 – średnio, bardzo średnio, może to ten tykający zegar Cię rozprasza i nagle staje się zdecydowanie zbyt głośny, a może upalna pogoda już sprawiła, że myślisz tylko o zbliżających się wielkimi krokami wakacjach, gdzie tym razem zabierze Cię wyjazd z Hogwartem… Czas się kończy, a Ty oddajesz pergamin z odpowiedzią na dwa pytania. 3 – no, 50% to nie jest źle, ale mogło być zdecydowanie lepiej. Coś czujesz, że ten dzień jest średni, otwarte okna w klasie nic nie dają i jest zdecydowanie za ciepło. Ciekawe jakim cudem profesor wytrzymuje w tej marynarce? Odpowiadasz na trzy pytania. 4 – trolla nie dostaniesz na pewno, pewnie myślisz, że nie dałeś z siebie wszystkiego, ale nie zawsze wszystko udaje się tak, jakbyśmy tego chcieli. 67% nie jest złym wynikiem, a Ty odpowiadasz na cztery pytania. 5 – profesor lekko się uśmiecha, kiedy widzi jak skrupulatnie kreślisz odpowiedź na pięć pytań, uznając, że nie możesz stąd wyjść z oceną gorszą niż powyżej oczekiwać, choć czeka jeszcze cała część teoretyczna! Niemniej, nie odpowiadasz jedynie na jedno pytanie, może zabrakło Ci czasu, albo zwyczajnie zapomniałeś. 6 – prawdziwy z Ciebie pasjonat, prawda? Szybko się uporałeś z wszystkimi pytaniami i możesz być spokojny, bowiem otrzymujesz z części teoretycznej maksymalną liczbę punktów.
Pytania: 1. Który zespół muzyczny Twoim zdaniem wniósł najwięcej do magicznego muzycznego świata – odpowiedź uzasadnij. 2. Wymień trzy najbardziej znane osobistości, które są najbliżej Twojej ulubionej dziedziny z działalności artystycznej. 3. Scharakteryzuj trzy techniki malarskie. 4. Kiedy odbyła się pierwsza premiera Merlin Wizard Superstar? 5. Które opowiadanie z Baśni Barda Beedle’a uznajesz za najbardziej wartościowe i dlaczego? 6. Opisz zasadnicze różnice między Magic Royal Theatre i New Magic Theatre.
Ściąganie: Przy podjęciu decyzji o ściąganiu – nie rzucasz kostką na ilość pytań, na które odpowiedziałeś, mówi o tym ostatnia kostka w mechanice ściągania. W tym miejscu nie przysługują też przerzuty ujęte w modyfikatorach, jedyne, które możecie mieć, to te ujęte w mechanice ściągania.
Rzut na ściągę: Najpierw należy rzucić kością k100, by dowiedzieć się, jak obszerna była Wasza ściąga. UWAGA: nie można tego punktu pominąć natomiast za napisanie posta o wcześniejszym przygotowaniu ściągi na 1 tys. znaków – możecie dodać do kości +10, posta na 2 tys. znaków – możecie dodać do kości +20.
1-10 – Jesteś pewien, że to ściąga z dobrego przedmiotu? Może jednak się pomyliłeś? Kompletnie nic Ci nie daje i jeszcze próba zrozumienia, o co tutaj chodzi, zabiera Ci czas. Konsekwencje – -1pkt do wyniku teorii 11-50 – Ta ściąga chyba była pisana na kolanie, pięć minut przed egzaminem – połowy nie możesz doczytać, druga połowa wydaje się nieco bez sensu, ale zawsze mogło być gorzej. Niemniej – ta ściąga absolutnie nic Ci nie daje. 51-70 – Nie jest najgorzej, problem jednak tkwi w tym, że chyba nie do końca rozumiesz ten przedmiot i na skrawku pergaminu nie masz wszystkiego, czego potrzebujesz. Nie można jednak powiedzieć, że ściąga jest kompletnie zbędna. Możesz dodać sobie +1pkt do wyniku teorii. 71-90 – Jest dobrze! Nic jednak nie trwa wiecznie i mimo że Twoja ściąga jest ładna i rzeczowa, to zegarek tyka! Możesz wykonać przerzut w ściąganiu. 91-100 – Masz tam dosłownie wszystko. Może powinieneś dawać korki z tego jak zmieścić tak wiele ważnych informacji na tak małym kawałku pergaminu? Przysługuje Ci dodatkowy przerzut w ściąganiu i dodanie bonusu +1pkt do wyniku teorii.
Rzut na stres: Warto zaznaczyć, że to żadna nieważna wejściówka, a egzamin. Z tego względu nawet największego śmiałka dotyka stres z tym związany. By przekonać się, jak bardzo Wam przeszkadza, rzućcie kością k6. UWAGA: cecha eventowa silna psycha (opanowanie) upoważnia do wykonania jednego przerzutu tej kostki – liczy się jednak ostatni rzut LUB dodania do tej kostki +1
1 – Tragedia, widać po Tobie absolutnie wszystko, dodatkowo chyba jesteś nawet zielony na twarzy. Dałeś się pożreć stresowi – w kolejnym rzucie Twój wynik musisz obniżyć o dwie literki w dół – przykład: wylosowałeś G lub C → teraz masz B/J 2 – No stresujesz się i to widać. Niemniej, nie widać, że to przez ściągane, ale postaraj się coś z tym zrobić. W kolejnej kostce musisz obniżyć wynik o jedną literkę w dół, tak jak podano w przykładzie wyżej. 4, 3 – Okej, stresik jest, ale czym jest życie bez odrobiny ryzyka? Mogło być zdecydowanie gorzej, skup się lepiej, żeby nauczyciel nie zobaczył tej całej Twojej egzaminowej ściągi, jakakolwiek by ona nie była. 5, 6 – Luzik, prawda? Co Ty się będziesz stresować jakimś egzaminem, skoro masz ściągę i w sumie to wszystko jedno, przecież jakoś to będzie. W kolejnej kostce przysługuje Ci literka wyżej (przykład jak to zrobić napisany powyżej).
Rzut na powodzenie: Przygotowanie, stres – to nie wszystko, nic nie oznacza jeszcze, że Ci się powiodło. Rzuć literką i sprawdź, co przygotował dla Ciebie los. UWAGA: cecha eventowa bez czepka urodzony ZMUSZA do ponownego rzucenia kostką, by przekonać się, czy na pewno szczęście Ci dopisuje.
B, J – Co Ci w ogóle strzeliło do łba, żeby ściągać na egzaminie. Chyba nie mija nawet jedna minuta, kiedy zostajesz przyłapany. Lepiej módl się, żeby żaden nauczyciel nie wziął sobie do serca tych wszystkich metod karania, o których czasem mówi Craine w pokoju nauczycielskim. – dostajesz 0pkt z części teoretycznej F, D – Nie potrafisz ściągać, albo masz zły dzień i nauczyciel jak na złość stanął akurat przy Tobie na długi, zdecydowanie zbyt długi, czas – nie jesteś w stanie ściągnąć na wyżej niż 3pkt. G, C – No jakoś to idzie, niby nauczyciel patrzy, ale nie do końca, w efekcie udaje Ci się ściągnąć na 4pkt. H, A – Mogło być gorzej, co prawda na sam koniec nauczyciel stanął przy Tobie i myślałeś, że wyzioniesz ducha, ale ostatecznie ładnie ściągnąłeś na 5pkt. I, E – Lepiej być nie mogło, nikt na Ciebie nie patrzy, nikt przy Tobie nie staje przez cały egzamin, a Ty na totalnym luzie ściągasz na 6pkt!
Część praktyczna
Po części teoretycznej, która poszła lepiej, bądź gorzej – nadszedł nareszcie czas na to co Forester lubił najbardziej. Część praktyczna składa się z jednego zadania, które musicie wylosować i możecie jedynie składać prośby do Merlina, by nie wylosować tego w czym jesteście kiepscy. Niemniej, profesor zawsze docenia próby i ciężką pracę, nie musisz więc być orłem, żeby udało się to zdać przyzwoicie.
Losowanie zadania – rzucacie kostką k6 i kierujecie się poniższą rozpiską: 1,6 – w klasie ma rozbrzmieć muzyka! Twoim zadaniem jest wybranie jednego instrumentu, a może postanowisz zaśpiewać? W końcu struny głosowe też są instrumentem, a Forester chce usłyszeć jak melodia wypełnia przestrzeń klasy. 2,3 – ach, czym by była sztuka, gdyby nie było w niej aktorstwa? Dostajesz od profesora krótki scenariusz, który musisz dowolnie interpretować i przedstawić, dając rzecz jasna z siebie wszystko. 4,5 – widzisz tę sztalugę stojącą w rogu klasy? Cóż, teraz znajduje się na samym środku, a Ty dowolną techniką musisz namalować stojące obok na stole jabłko i szklankę, nauczyciel docenia martwą naturę i właśnie to jest Twoim zadaniem.
Po wylosowaniu zadania należy rzucić kostką k100, żeby dowiedzieć się jak sobie z nim poradziliście. Maksymalnie można z tej części dostać 8pkt. 1-20 – nie trafiłeś chyba na dziedzinę, z którą potrafisz współpracować. Nie wychodzi Ci, nieważne jak bardzo się starasz, masz wrażenie, że to wszystko nie ma ani rąk, ani nóg, nawet profesor patrzy z lekkim pobłażaniem na Twoje poczynania, chociaż przy końcu nie daje po sobie poznać i grzecznie Ci dziękuje. → 2pkt 21-50 – chyba Ci słoń nadepnął na ucho, nie masz pojęcia o aktorstwie lub kompletnie nie potrafisz malować. Ale się starasz – a profesor to widzi i docenia, dlatego najpewniej ocenia Cię znacznie wyżej niż się spodziewałeś. Niemniej, nie był to pokaz szczytu umiejętności. → 4pkt 51-75 – jest w porządku, ale nie czujesz się zbyt pewnie w tym co robisz. Może nie trafiłeś z wylosowaniem zadania, albo po prostu zjadła Cię trema, kiedy nauczyciel uważnym wzrokiem Cię obserwował. Twoje wykonanie jest nieco chaotyczne, chociaż profesor wydaje się być w miarę zadowolony. → 6pkt 76-100 – no! Właśnie o to chodzi! Chyba trafiłeś z zadaniem, bo Forester z uznaniem kiwa głową i widzi jak dobrze Ci idzie. A może po prostu masz talent, który jeszcze w sobie nie odkryłeś, lub sprzyja Ci wielkie szczęście. → 8pkt
Modyfikatory
● Za każde 10pkt z Działalności Artystycznej przysługuje jeden przerzut – maksymalna dozwolona liczba przerzutów z punktów kuferkowych to 4. ● Jeśli DA to najwyżej punktowana dziedzina w kuferku – jeden dodatkowy przerzut (nawet jeśli z poprzedniego punktu przysługują Ci cztery). ● Za każdą zrobioną i wymienioną niżej pracę domową możecie dodać sobie 0.5pkt do oceny końcowej, za lekcję – 1pkt do oceny końcowej.
● Maksymalnie za cały egzamin można zdobyć 14pkt – dodajecie zdobyte punkty z części teoretycznej i praktycznej, następnie patrzycie na poniższą rozpiskę ocen: Troll – 1-3pkt Okropny – 4-5pkt Nędzny – 6-8pkt Zadowalający – 9-10pkt Powyżej oczekiwań – 11-12pkt Wybitny – 13-14pkt ● Kod:
Kod:
<zg>Punkty w kuferku z DA:</zg> <zg>Część teoretyczna:</zg> [url=LINK]k6 – liczba uzyskanych punktów[/url] <zgss>Ściągasz?<zgss> tak (podlinkuj wszystkie kostki) / nie <zg>Część praktyczna:</zg> <zgss>Wylosowane zadanie:</zgss> [url=LINK]k6[/url] <zgss>Punkty:</zgss> [url=LINK]k100 – liczba punktów[/url] <zg>Lekcje/pd</zg> jeśli korzystasz, podlinkuj etap każdej lekcji i list z pracą domową, lub rozliczenia z kuferka <zg>Ocena końcowa:</zg> ocena – liczba punktów
Wszelkie pytania, zażalenia i prośby należy kierować do @Camael Whitelight
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Punkty w kuferku z DA: 20pkt. Część teoretyczna:1 > 3 = 3pkt. Ściągasz? nie Część praktyczna: Wylosowane zadanie:1 Punkty:49 > 30= 4pkt Lekcje/pdLekcja Ezry (październik ) , PD Ezry , PD Howarda Ocena końcowa: 3 + 4 + 2 (za mody) = 9pkt(Z)
W końcu nadszedł ten czas, na który przygotowywał się od tak dawna. Pierwszym z egzaminów, jaki miał zdawać okazała się być Działalność Artystyczna. Max w ostatniej chwili zdecydował się podejść do tego egzaminu, ale skoro już był zapisany nie mógł tak po prostu zrezygnować. Cieszył się, że zaczyna dość luźno. Miał naprawdę wiele stresu ostatnimi czasy i nie do końca czuł się na siłach, by teraz przystąpić do zaklęć, czy podobnego egzaminu. Do klasy wszedł spokojnie, nie wiedząc kompletnie czego może się dzisiaj spodziewać. Z zaciekawieniem spojrzał więc na arkusz. Jęknął w duchu widząc pytania dotyczące dat i przede wszystkim teatru. Nie do końca była to jego dziedzina, ale nie chciał się poddawać. Zabrał się do pisania licząc, że odpowiedzi same do niego przyjdą. Niestety tylko połowa z tego, co napisał miała zostać ostatecznie zaaprobowana. Wiedząc, że nie może nic z tym już zrobić zaczął więc losować zadanie na części praktycznej. Uśmiechnął się lekko, widząc, że wystarczy by zabrzmiała w pomieszczeniu muzyka. Oczywiście pierwsze, co przyszło mu na myśl, to chwycenie za stojącą w kącie gitarę. Sięgnął więc po instrument i przez chwilę zastanawiał się, co zagrać. W końcu jednak widział tylko jedną opcję i zaczął wprawiać palcami struny w ruch. Niestety ostatnie dni i stres związany z tym, że egzaminy w końcu nadeszły sprawiły, że dłonie Maxa trzęsły się i chłopak nie zawsze trafiał tam, gdzie powinien. Przeklinał się w myślach, ale nie przerywał. Dopiero gdy skończył przyjął pokornie ledwo Zadowalającą ocenę i opuścił salę wiedząc, że przed kolejnym egzaminem musi się jakoś uspokoić.
//zt
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Najważniejszym przedmiotem, do którego musiała podejść była zdecydowanie Działalność Artystyczna. Ze względu na swój zawód nie wyobrażała sobie, aby mogła po prostu zrezygnować z wzięcia udziału w egzaminie z tej dziedziny. Pojawiła się w sali, gdy tylko zaczęła się zbliżać godzina testu i ze spokojem przyjrzała się arkuszowi egzaminacyjnemu. Co prawda obracała się głównie w tematach związanych z muzyką, ale interesowała się także innymi gałęziami sztuki choć głównie była to jedynie wiedza teoretyczna. W końcu można wiedzieć sporo na temat malarstwa, a nie być w stanie niczego samodzielnie namalować. Odpowiedziała na wszystkie pytania tak dobrze jak tylko mogła i miała nadzieję, że to naprawdę wystarczy. Jeśli zaś chodzi o część teoretyczną... Naprawdę nie mogła trafić lepiej. Miała zaprezentować to czym zajmowała się na co dzień i nie miała z tym większych trudności. Co prawda ostatnio była naprawdę przemęczona przygotowaniem do sesji egzaminacyjnej i nagraniami nowego albumu także z pewnością nie był to jej najlepszy występ choć nie znaczy to, że go zawaliła kompletnie. Zasiadła do fortepianu obecnego w pomieszczeniu. Przez moment zastanawiała się nad wyborem melodii nim w końcu zdecydowała się na w miarę prostą balladę, nad którą pracowała jakiś czas temu. Na tym jednak nie zamierzała poprzestać. Jej palce nacisnęły pierwsze z klawiszy, a Kanoe zaczęła cicho do dźwięków wygrywanej piosenki, by wkrótce dołączyć do aksamitnych dźwięków fortepianu także swój głos, który delikatnie i spokojnie wyśpiewywał kolejne słowa utrzymanej w miarę neutralnej tonacji. Dłonie wędrowały swobodnie po klawiaturze, niespiesznie, bo melodia nie należała do tych szybkich i energicznych, a raczej tych, które wygrywa się powoli i z uczuciem. I to właśnie emocje były dla niej najważniejsze w tym utworze. Miała nadzieję, że Forester również je oceni i nie będzie miał jej za złe tego, że nie pokazała pełni swoich możliwości.
z|t
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Punkty w kuferku z DA: 20 Część teoretyczna:3 – 3 pkt Ściągasz? nie Część praktyczna: Wylosowane zadanie:4 Punkty:11 → 16 → 97 – 8 pkt Lekcje/pd:lekcja Forestera Ocena końcowa: 3 + 8 + 1 = 12 pkt | PO
Pozostała mu jeszcze tylko działalność artystyczna i tegoroczną sesję egzaminacyjną mógł uważać za oficjalnie zakończoną. Trochę się wahał nad podchodzeniem do tego przedmiotu, bo termin działalności był na tyle szeroko pojęty, że mogło się tam trafić niemal wszystko co miało związek z terminem „sztuka”, a jego głównym konikiem tutaj była muzyka. Mimo tego uznał koniec końców, że zaryzykuje i uwzględnił ten przedmiot w puli. Już jednak na części teoretycznej pojawiły się zagadnienia, które nie leżały w ogóle w kręgu jego zainteresowań. Przestudiował wszystkie pytania i choć do niektórych wracał jeszcze kilkakrotnie w ciągu czasu, który dostali na udzielenie odpowiedzi, to i tak część pozostawił pustą, a tylko trzech był niemal stuprocentowo pewien. Nie miał innego wyboru jak w duchu wznosić modły o to, żeby praktyka okazała się łaskawsza, a już w ogóle byłoby najlepiej, gdyby trafił na swoją dziedzinę, bo wtedy powinno mu pójść jak po maśle. Niestety nie został wysłuchany, bo kiedy tylko nadeszła jego kolej na samym środku pomieszczenia stała… sztaluga, a jego zadaniem miało być namalowanie dowolną techniką jabłka oraz szklanki, które znajdowały się na stoliczku obok. Miał wrażenie, że gorzej trafić nie mógł, bo malarz był z niego absolutnie żaden, ale zmiana zadania nie wchodziła raczej w rachubę, a w dodatku było już za późno, żeby się wycofać. Musiał wziąć więc pędzel w dłoń i prawdopodobnie skompromitować się przed płótnem. To co mu wyszło po kilkunastu minutach mazania i udawania, że ma choć minimalne pojęcie co robi – oczywiście nie miał – można było prawdopodobnie określić jakimś totalnie dzikim kuzynem ekspresjonizmu, ale Forester wydawał się z jakiegoś powodu zachwycony jego dziełem. Albo po prostu się nad nim zlitował, widząc, że próbuje pomimo braku predyspozycji do sztuki jaką jest malarstwo. Bądź co bądź klasę opuścił ze zdecydowanie lepszym wynikiem niż oczekiwał po teorii, która mu poszła mocno średnio i zadaniu, które kompletnie mu nie podeszło.
| z/t
Freddie Moses
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : luźne ubrania | wzrost | miętówki | kolorowy tatuaż z mieniącymi się gwiazdami na całym przedramieniu
Punkty w kuferku z DA: 4 :) Część teoretyczna:1 Ściągasz? tak kostki tracę jeden, zyskuję 1 i mam nadal 1 )) Część praktyczna: Wylosowane zadanie:1 Punkty:50 Lekcje/pdtance u howarda Ocena końcowa: 1 + 4 + 1 = 6 - Nędzny : D
Szczerze mówiąc całkiem lubiłam DA! Może gwiazdą estrady nigdy nie zostanę, ale pobiegać sobie po scenie, potańczyć, porobić głupoty. Zawsze uważałam, że to mało poważny i niezbyt groźny sport! Dlatego podjęłam próbę pójścia na egzamin na wała, jedynie z pięknie napisaną ściągą. I chociaż ściąga była naprawdę wyjątkowa, to wszystko inne... cóż, niestety nie. Nie mam pojęcia dlaczego, bo praktycznie zawsze ściągam, ale dzisiaj się totalnie stresuję, ręce mi się pocą, każdy ślepy widzi, że próbuję tutaj narobić jakiegoś bigosu. I pewnie dlatego nauczyciel w końcu pruje się do mnie i muszę oddać kartę z moim jednym, marnym pytaniem. No po prostu świetnie! A przecież z praktyki na pewno mi lepiej nie pójdzie. Losuje zadanie na dziś... śpiewanie. Szczerze mówiąc gdybym miała potańczyć, albo coś namalować, jeszcze bym to może zrobiła całkiem nieźle, ale śpiew? Granie na instrumencie? Panie... W końcu biorę jakąś gitarę magiczną i brzęczę na niej dodatkowo wyjąc jak wilkołak w pełnię jakąś fajną, zbereźną piosenkę, którą kiedyś usłyszałam w barze w Edynburgu. Cóż za świetna zabawa. W końcu sama nie wiem czy to ja mam dość, czy może Howard ma dość mojego wycia. Daje mi nędzny i chociaż muszę przyznać, że spodziewałam się, że nie pójdzie mi aż tak źle, z gracją przyjmuję tę ocenę. W końcu oprócz ściągi kompletnie nie starałam się na ten egzamin, a poszłam tylko dlatego, że wydawał mi się jednym z łatwiejszych. Gdyby tylko to nie było akurat śpiewanie... /zt
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Zadanie na koło realizacji twórczych 61 + 66 (kuferek) = 127
Gitarowe solo przygotowane przez Mer było naprawdę dobre, oddawało dokładnie to, co chciała, żeby muzyka ujęła. Wesoły początek, zaczyna się coś nowego – bal sylwestrowy. I już po kilku chwilach się zmienia na mocniejszą, cięższą – atak smoka. Nie jest ona jednak przygnębiająca, nuty są smutne, ale wywyższające, wybrzmiewają chwałą dla bohaterów, dzięki którym oni, uczniowie, mogli uciec, podziękowanie na ich uratowanie. A samo zakończenie, równie krótkie jak początek – delikatne. Pokazujące, że nie było łatwo podnieść się po tym ciosie, ale to najlepsze, co mogli zrobić dla nich, dla poległych w walce, żyć tak, jak chcieliby bohaterowie, którzy ich uratowali. Zamknęli rozdział, by oni mogli otworzyć kolejny. To był trudny nowy początek, ale jednak nim był, pełnym nadziei. Teraz tylko taniec, już go trochę przy Mer na żywo ćwiczyła, ale teraz musiała samodzielnie doprowadzić go do perfekcji. Ustawiła się w pozycji, jakby właśnie miała zatańczyć z partnerem walca, a gdy muzyka wygrała, ona ruszyła skocznie. Uśmiech na twarzy, błogość w mimice, lekkim uniesieniu brwi i błyszczącym wzroku. Starała się oddać ducha tamtej zabawy, na chwilę przed atakiem, gdy wszystko było piękne, huczne i zdawało się prowadzić do szczęśliwego rozpoczęcia nowego rozdziału. Nie była jednak przy tym frywolna. Tańczyła na cienkiej granicy szczerej radości a tańca lirycznego, który to chciała zaprezentować. Chociaż kroki, które wykonywała, przypominały podstawowe ruchy w walcu wiedeńskim, była to tylko ich baletowa interpretacja. Co kilka sekund wchodziła en pointe, by zaprezentować jakąś z figur czy też piruet z dwiema uniesionymi rękami i mocno flexującą, wystawioną nogą. Wtedy właśnie muzyka się zmieniała. Chciała oddać ten atak, zaskoczenie. Butterfly jump z lądowaniem na kolanach był do tego jej zdaniem idealnym. Zebrała się do bardzo ekspresyjnego skoku, żeby zaraz wylądować na ziemi, jakby od impaktu tego zdarzenia, jakby została powalona przez ten atak. Obróciła się, spojrzała w niebo, pilnowała mimiki. Chciała wyrazić tak wiele, szok, przerażenie, ale przede wszystkim nagle buzującą determinację. Ta część układu była pełna skoków, miały one oddać dynamikę walki jak i pokazać wielkość ich poległych nauczycieli. Musiała jednak uważać, granica była cienka pomiędzy parodią, hołdem i pastiszem. Trzeba było trafić w ten złoty środek i żeby do zrobić, używała mowy ciała i ekspresji, dając się porwać muzyce, słuchając, w których krokach, których momentach najlepiej było oddać skok. Hook jump, switch tilt, cross firebird leap, turning saut de chat i wszystkie inne skoki, które były mocne, ekspresyjne i ona sama mogła zawrzeć w nich najwięcej emocji. Aż w końcu turning C jump z lądowaniem kolanami na ziemi, bohaterowie polegli. Muzyka się zmieniła, przyszedł czas na zakończenie. Wstała powoli, zdzwiona, zagubiona, tanecznie en pointe podbiegła do jednego brzegu sceny, do drugiego, jakby czegoś szukając i nie mogąc znaleźć. Ustawiła się tak, jakby ktoś ciągnął ją za rękę na siłę, chciał sprowadzić ją za sceny, ale ona się wyrwała, podbiegła na środek tak, gdzie jeszcze chwilę temu zakończyła ostatni skok. Zrobiła tam kilka piruetów, z każdym z obrotów zmieniając wyraz z żalu i smutku, na wdzięczność. Muzyka już prawie ucichła, zostało tylko kilka brzdąknięć gitarą. Spojrzała się na miejsce, w którym stała i na wyjście ze sceny, na nowy rozdział. Było widać w jej ruchach zawahanie, rozterkę, ale w końcu uśmiechnęła się nostalgicznie i odbiegła, do nowego początku, tak, jak oni by tego chcieli. Pracowała jeszcze długo nad szczególikami, a gdy w końcu była zadowolona z tego, jak wszystko dopięła na ostatni guzik, poszła zaprezentować swój taniec Howardowi, wcześniej tłumacząc myśl przewodnią i przedstawiając muzykę. Poszło jej chyba naprawdę dobrze, bo mężczyzna wyglądał na wzruszonego.
/zt
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Łapał powietrze szybkimi, płytkimi oddechami w krótkich przerwach między jednym, a drugim pocałunkiem. Czuł na ustach miękkie, pełne wargi, tak zaborcze, tak niecierpliwe - dokładnie tego potrzebował, tego zdecydowania, tej pewności ruchów. Podobało mu się, że ktoś myślał za niego, wręcz nim dyrygował, dzięki czemu Terry mógł bez reszty zatracić się w przyjemności płynącej z bliskości. Oddał kontrolę, ale zyskał coś znacznie lepszego. Czuł lodowate palce na swojej skórze, pnące się coraz wyżej i wyżej, kręg za kręgiem pozostawiając na piegowatej skórze elektryzujący dreszcz, aż wreszcie dosięgły jego złocistych kosmyków. Mruknął z zadowoleniem, czując, jak nieznosząca sprzeciwu siła ciągnie go za włosy, zmuszając by odchylił głowę w tył, odsłaniając grdykę, na którą chwilę później spadł długi, mokry pocałunek. Podniósł wzrok, gotów ponownie utonąć w tych szmaragdowych tęczówkach, które zdawały się pętać jego dusze skuteczniej niż zaklęcia. Cytrusy. Tytoń. Irlandzka whisky. Tyle że tym razem nie napotkał spojrzeniem tego, kogo spodziewał się ujrzeć, a zamiast głębokiej zieleni ogarnął go równie głęboki atramentowy granat.
Priviet.
Obudził się dysząc głośno, zlany potem, z sercem łomoczącym w nastoletniej piersi. Dobrze, że przed snem rzucał zaklęcie wyciszające na otaczające łóżko kotary, bo współlokatorzy już dawno wysłaliby go do pielęgniarki… lub egzorcysty. Opadł ciężko z powrotem na poduszkę, czując buzujące we krwi resztki podniecenia, zmieszane z popłochem i zdezorientowaniem spowodowanymi gwałtownym wybudzeniem ze snu. Miał ochotę krzyczeć i okładać materac pięściami, brakowało mu jednak sił i na jedno i na drugie. Od dwóch tygodni nie przespał spokojnie ani jednej nocy. Czasem śnił mu się Cahil, całujacy go zachłannie w ciemnym zaułku. Czasem przeżywał po raz wtóry koszmar ostatnich minut lekcji tańca, kiedy to bezpowrotnie stracił jakiekolwiek zaufanie którym darzył go Daniil. Kilka razy śnił o uczcie powitalnej i tym mrożącym krew w żyłach spojrzeniu, które widział po raz pierwszy na twarzy Lockiego. Zdarzały się też takie noce, kiedy w ogóle nie mógł zasnąć, przewracał się więc z boku na bok lub wertował któryś z podręczników, nim wreszcie padł ze zmęczenia tuż przed świtem. Wszystko to zebrane razem sprawiło, że Terry czuł się jak wrak człowieka. Na zajęciach nie mógł się skupić, stracił apetyt i unikał wszelkich kontaktów z rówieśnikami, jeżeli nie były one absolutnie konieczne. Raz czy dwa zawędrował przed drzwi skrzydła szpitalnego, ale po tym, jak przed pierwszą lekcja miotlarstwa został odesłany z kwitkiem, szesnastolatek więcej nie miał odwagi wejść do środka. Funkcjonował więc na oparach, wspomagany niezdrowymi ilościami redghuli, jednak powoli zaczynało brakować mu sił by udawać, że wszystko jest w porządku. Nie skończył się nawet wrzesień, czekało go więc jeszcze dziewięć długich miesięcy spędzonych w tym miejscu, a on już nie dawał rady i najchętniej wsiadłby w pierwszy pociąg do Londynu. Prawdę powiedziawszy przeszło mu to przez myśl i przez moment nawet poważnie się nad tym zastanawiał, ale szybko odpuścił. Co powiedziałby rodzicom? Co miałby zrobić dalej ze swoim życiem? Nie skończył liceum, nie mógł więc iść na studia, a o pracę fizyczną było w Edynburgu ciężko. Mógłby zostać kelnerem albo baristą, ale kto zatrudni na pełen etat szesnastolatka bez średniego wykształcenia? Zrezygnowany rozchylił kotary i spojrzał na zegarek, po czym jęknął cicho. Do śniadania zostało kilka ładnych godzin, a Słońce zapewne jeszcze nawet nie wzeszło nad horyzont. Nie mógł wrócić do łóżka, prędzej zwariuje niż zostanie sam na sam z myślami na kolejne trzy godziny. W głowie kłębiło mu się od pytań, wątpliwości i wyrzutów, niemal wszystkie pozostające poza jego zasięgiem, nie mógł więc na nie poradzić nic, poza rozpamiętywaniem ich ciągle od nowa. Bez przekonania wstał, przebrał się w dres, założył buty i zgarnąwszy różdżkę wraz z odznaka prefekta opuścił dormitorium. Może spacer trochę go uspokoi, bo póki co Terry miał wrażenie, jakby ktoś kazał oglądać mu dziesięć różnych filmów jednocześnie. Nie był w stanie skupić się na żadnej konkretnej myśli, a wspomnienia i obrazy podsuwane przez wyobraźnię zalewały go niczym tsunami, zlewając się w jedną pełną niepokoju plamę. Nie miał określonego celu, kiedy wspinał się po kamiennych schodach, po drodze mijając tylko drzemiące portrety. Był spięty, rozkojarzony, nadal poruszony niedawnym snem. Tęsknił za Cahilem, brakowało mu uwagi, którą chłopak mu poświęcał, tej zaborczej czułości, od której miał ciarki na całym ciele. Jeszcze nigdy Hogwart nie wydawał mu się tak pusty i zimny jak teraz. Jakby tego było mało, już pierwszego dnia nowego roku szkolnego Puchon zraził do siebie Lockiego, tracąc jedną z niewielu znajomości, które nadawały koloru nudnym szarym dniom spędzonym w zamku. Podziwiał Ślizgona, traktował go jak starszego brata i wzór do naśladowania, kiedy więc zawiódł jego zaufanie sprowadzając tym samym na siebie gniew chłopaka, uznał to za osobistą porażkę. Tyle lat starał się znaleźć swoje miejsce w Hogwarcie, a kiedy wreszcie choć trochę się do tego celu zbliżył, w jednej chwili zaprzepaścił całą włożoną weń pracę. Jak to możliwe, że w przeciągu miesiąca udało mu się tak śpiewająco spierdolić nie jedną, a dwie relacje? Dostawał mdłości na samo wspomnienie twarzy Daniila, kiedy jak skończony dupek pocałował go bez jego zgody, a potem uciekł jak tchórz. Od tamtej pory unikał chłopaka, bojąc się, co takiego mógłby usłyszeć, gdyby spróbował z nim porozmawiać. Zgiął się wpół, przypomniawszy sobie, jak desperacko pragnął jakiejkolwiek bliskości, co doprowadziło do rozłamu między nim a Ślizgonem.
Żałosny. Żałosny. Żałosny.
Szesnastolatek powoli tracił wszystkich, na których kiedykolwiek mu zależało i nie mógł dłużej obarczać winą zmianę szkoły czy dziwne czarodziejskie zwyczaje. Nie, to ewidentnie z nim było coś nie tak i jeśli tego nie naprawi, to skończy sam jak palec. Ta i wiele innych myśli kołatały mu się w głowie, kiedy przemierzał korytarz na trzecim piętrze, oddychając coraz szybciej i płycej, aż wreszcie zmuszony był zatrzymać się w miejscu. Z trudem łapał powietrze w płuca, a serce łomotało mu w piersi z taką prędkością, jakby zaraz miało wyskoczyć na zewnątrz. Miał wrażenie, że ściany dookoła zaczynają zaciskać się wokół niego, podczas gdy obraz rozmazywał mu się przed oczami zastępowany scenami podsuwanymi przez zdradziecki umysł. Dygotał na całym ciele, kiedy więc kolana zaczęły się pod nim uginać, bez zastanowienia wpadł do najbliższego pomieszczenia zatrzaskując za sobą drzwi z takim impetem, że łoskot zawiasów poniósł się echem po pustym korytarzu. Chwilę później chłopak osunął się na ziemię i zwinął w kulkę przy ścianie, kurczowo obejmując ramionami trzęsące się kolana. Zacisnął mocno powieki, chowając głowę między dłonie. Co mu się działo?
Poranne treningi weszły mi w krew do tego stopnia, że nawet gdy nie są one niezbędne w planie mojego dnia, wciąż zwlekam się z łóżka, kiedy cały zamek jeszcze śpi i dzień w dzień wspinam się na trzecie piętro, podążając do tego samego pomieszczenia – sali lustrzanej. To mój sposób na rozruszanie się, utrzymanie rytmu dnia, ale i udowodnienie samemu sobie, że nawet gdy nikt mnie nie pilnuje, umiem utrzymać rosyjską dyscyplinę i działać tak, by osiągać zamierzone efekty, nawet gdy nie zawsze mam ochotę na ćwiczenia. Ten poranek nie jest inny niż pozostałe. Jak zwykle przemykam korytarzami jak cień, cicho, na paluszkach, pozostając niezauważonym. To jedyny moment w ciągu dnia, kiedy jestem w stanie wyjść z dormitorium bez przygotowania wykraczającego poza wciągnięciem na siebie dresów, by nie paradować po korytarzach w gaciach i ślizgońskiej koszulce, w której śpię, i umyciem zębów dla rozbudzenia. Włosy sterczą mi na wszystkie strony, a zaspane oczy zdradzają oznaki zmęczenia i próbuję to zignorować, bo nawet ja dostrzegam absurd wystawania przed lustrem w momencie, kiedy trening i tak musi zakończyć się prysznicem. Kilka minut później jestem już na miejscu; standardowo rozglądam się przed wejściem i dopiero po upewnieniu się, że jestem bezpieczny, naciskam klamkę i wchodzę do środka. Rzucam plecak z ubraniami do ćwiczeń na bok i już zwracam się w stronę gramofonu, gdy obok plecaka dostrzegam coś jeszcze. W pierwszej chwili nie bardzo wiem, co to takiego, bo w usypanej pod ścianą kupce nieszczęścia trudno mi rozpoznać tego Terry'ego, którego zdaje mi się, że znam. — Szto... Kakogo khrena? — rosyjskie przekleństwo sypie się z moich ust, zdradzając moje zaskoczenie. Zatrzymuję się w pół kroku i odwracam w jego stronę. Prześlizguję spojrzeniem po skulonej sylwetce i choć wolałbym, by był to ktoś mi obcy, złota aureola loków nie zostawia pola do wątpliwości. Znów nie wiem, co zrobić, co powiedzieć, jak zareagować. Czuję się tak, jak na lekcji tańca, po której do tej pory mam wyrzuty sumienia, że nie zrobiłem nic. Więc teraz nie chcę tak – znów nic nie zrobić. — Teril? Co Ty tu...? Ale nie czekam na odpowiedź, podchodzę do niego i kucam przed nim, wpatrując się w niego z troską i strachem. Bo może coś mu się stało? A ja przecież nic nie umiem z uzdrawiania... Zanim jednak pozwalam sobie na panikę, biorę głębszy wdech. Nie wygląda, jakby fizycznie coś mu dolegało. Nie oznacza to jednak, że wydaje się być zdrowy. Otwieram usta i znów je zamykam. Pytanie „czy wszystko w porządku?” wydaje się głupie i pozbawione sensu, skoro jak na dłoni widać, że nie jest. Przygryzam wargę i lekko marszczę brwi, tocząc wewnętrzną walkę, aż w końcu siadam obok i otaczam go ramieniem. — Mam sobie iść? — pytam szeptem, a mimo to przygarniam go do bliżej siebie. Jeśli usłyszę, że tak, to oczywiście sobie pójdę, ale dopóki nie poznam odpowiedzi, nie chcę siedzieć z założonymi rękoma.