Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Ruiny Areny

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość


Tilda Thìdley
Tilda Thìdley

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 46
  Liczba postów : 411
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15607-tilda-thidley#420456
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15652-tilda-thidley#421489
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15637-tilda-thidley
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty6/10/2018, 11:51;

First topic message reminder :


Ruiny areny


Kiedyś miejsce walk czarodziejów, dziś zapomniana ruina. Skupisko dużej mocy ułatwiające przepływ i plastyczność zaklęć. Nałożone na arenę zaklęcia ochronne działają po dziś dzień, wzmocnione wieloletnimi wyładowaniami mocy. Okoliczna roślinność i panująca tu cisza pomagają w oczyszczeniu umysłu i stanowią dobre miejsce do odpoczynku.

Aby wejść do lokacji, obowiązkowy jest rzut kostką!
1,6 - niestety nie możesz tu wejść, musisz spróbować innym razem!
2, 4 - udaje Ci się wejść do lokacji bez problemów.
3, 5 - udaje Ci się wejść do lokacji, lecz podczas przebywania w niej w którymś momencie przechodzisz przez kępkę brzytwotrawy. Dorzuć kostką: parzysta - po odbytym wątku rozwija się u Ciebie choroba o nazwie Brzytwówka (możesz poczytać o niej tutaj), jesteś zobligowany do napisania jednego posta w Szpitalu Św. Munga o leczeniu dolegliwości; nieparzysta - w domu zauważasz jedynie kilka przecięć na kostce, ale w ogólnym rozrachunku nic się nie dzieje.

Jeśli udało Ci się wejść do lokacji, możesz ją zdradzić jeszcze dwóm innym osobom! Pamiętaj, że na wejście do lokacji można rzucać raz dziennie.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty2/9/2021, 23:52;

Na szczęście każdą fizyczną ranę - czysto teoretycznie - da się wyleczyć. Poboli, zabliźni się mniej lub bardziej widocznie, rozprostuje własne skrzydła, wzniesie się do lotu, by nie zaliczyć bolesnego upadku. To umysł najbardziej jest wrażliwy na niebezpieczne sytuacje, które powodują, że ziarenko zaczyna w nim niezwykle szybko kiełkować. Próba wyplenienia natomiast przynosi znikome skutki, a gdy kolejne rysy powstaną na barierze ochronnej, tak naprawdę powoli zaczną mieć swoje odzwierciedlenie. Doświadczenie, które boli nie w ten fizyczny sposób, a psychiczny, jest bardziej bolesne w skutkach - Lowell był w stanie zatem zaakceptować skaleczenia, siniaki, tudzież rany.
- Dobra... ech, nie przewidujmy od razu najgorszych scenariuszy. - pokręcił głową, chwytając się za jedną ze skroni. Planowanie było dobre, wręcz nieodłączne, jeżeli chodzi o tworzenie zaklęć - tym bardziej, że to nie było defensywne, a właśnie ofensywne - niemniej jednak im więcej myślał, tym chęć cofnięcia się od tego pomysłu zbierała swoje własne żniwa. Czas i miejsce, by przejść do realnych prób testowania czaru.
I jak się okazało, Darren nie miał z tym żadnych większych problemów. Różdżka gładko wydobyła z siebie falę, która wzniosła pył i kurz na paręnaście sekund, pozwalając tym samym, by oczy dokładniej przyjrzały się temu zjawisku. Felinus lekko się uśmiechnął, ciesząc się gdzieś wewnętrznie, że te plany nie poszły gdzieś indziej, a po prostu stały się rzeczywistością. Przy pomocy odpowiednich, łacińskich słów, połączonych w jedną, idealną całość, silnej woli, prawidłowego przepływu magii i odpowiedniego ruchu różdżką, byli w stanie kreować rzeczywistość wedle własnego widzimisię - jak to było opisane w podręcznikach.
Szkoda tylko, że Felinus nie miał tyle szczęścia, co Krukon w swoim zanadrzu posiadał. Jak się okazało, bycie ojcem własnego czaru ofensywnego, no cóż, nie zapewniło żadnej ochrony. Nim się obejrzał, a ogłuszający dźwięk dotarł do jego uszu, powodując chwilowe oszołomienie oraz częściową głuchotę; liczne mniejsze lub większe kamienie z płyt ruin wzniosły się w powietrze, z łatwością niszcząc proste Protego, a przy okazji ręka nie była w stanie wytrzymać tej eksplozji, że cofnęła się do tyłu. Aż za bardzo; trzask przesuwanej kości nie był nadmiernie odczuwalny, a prędzej to oczy ubolewały od piachu, który się tam dostał. O ile prefekt mógł cieszyć się z braku obrażeń, o tyle przyszły asystent nauczyciela uzdrawiania sam siebie poniekąd znokautował, warcząc pod nosem, gdy ból zaczął się ujawniać bardziej, a adrenalina utrzymywała się na jednym, idealnym poziomie.
- Kurwa mać! - wydobył spomiędzy ust, nie kontaktując na tyle, by móc cokolwiek lepszego zdziałać. Poruszanie ręką było utrudnione, zachowanie równowagi także, w związku z czym podejście do torby pozostawało opcją karkołomną i bezużyteczną - jak on w obecnej chwili. Nawet Accio nie mógł rzucić, w związku z czym wziął głębszy wdech, zaciskając mocniej zęby. - L-Ledwo słyszę, chyba mam bark wybity, średnio co widzę... - powiedział w jednym tonie, by bardzo powoli zacząć się zastanawiać, co tak naprawdę poszło nie po jego myśli, że w tym przypadku otrzymał fasadę najróżniejszych zadrapań z połączeniem utraty pełnej sprawności co najmniej dwóch narządów odbierających sygnały z otoczenia. - W torbie mam wiggenowe... - oparł się o cokolwiek, co znajdowało się najbliżej, a jeżeli nie - to usiadł, chwytając się wolną ręką za prawe ramię, które wydobywało z siebie ciepło i odczuwalne dla niego pulsowanie. - Doktor Lowell chyba tyle szczęścia nie ma, może to ty powinieneś się tym zaklęciem zajmować? - westchnąwszy, najwidoczniej to nie był jego dzień, gdy krew nieświadomie rozmazywał po ubraniu białej koszuli, a reszta straciła dla niego znaczenie. Trochę się męczył, choć po Derwiszach przyzwyczaił się z powrotem do wrażeń bólowych.

4/6 | po wielu rzutach: J
@Darren Shaw
Powrót do góry Go down


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty4/9/2021, 20:28;

  Szczęścia? Cóż, być może gdyby Darren usłyszał takie określenie, poczułby się nieco urażony - choć z pewnością uśmiech losu grał tutaj pewną rolę. Ten cień naburmuszonego nastroju minąłby jednak wyjątkowo szybko, kiedy Shaw zobaczył jak sam siebie poturbował Lowell, tutaj najwyraźniej całe szczęście w okolicy ściągnął do siebie Krukon.
  - Ajajaj - syknął Darren, truchtając do Felinusa, robiąc przystanek koło jego torby i wyciągając stamtąd wiggenowy. Odkręcił buteleczkę i przyłożył ją do ust mężczyzny lewą ręką, prawą trzymając różdżkę, drżącą jeszcze od energii rzuconego przed chwilą zaklęcia.
- Duritio - mruknął Krukon, robiąc niewielki okrąg końcem różdżki nad barkiem Lowella - Doktor Shaw się wszystkim zajmie. Słyszałeś kiedyś o terapii petryfikowanej? - zapytał Darren, rzucając następnie Levatur Dolor, tym razem celując w głowę "pacjenta" - Ja też nie.
Co prawda na problemy ze wzrokiem czy słuchem pomóc to nie mogło, ale takie dolegliwości niosły ze sobą z pewnością pewną dozę nieprzyjemnych wrażeń. Shaw nie miał w swoim asortymencie żadnych zaklęć, które mogłyby pomóc Felkowi - a może miał, ale w nagłej sytuacji żadne nie przychodziły mu do głowy - pozostało mu więc jedynie próbować uśmierzyć ból dręczący Lowella i czekać, aż wiggenowy zadziała na tyle, by lekarz mógł uleczyć się sam.
  - Tergeo. I nie wygaduj głupot - mruknął jeszcze, zbierając krew z ubrania Felinusa. Być może - i tylko być może! - Shawowi udałoby się rzeczywiście szybciej wyszlifować projektowane przez Lowella zaklęcie. Tutaj nie chodziło jednak o samo w sobie stworzenie czaru i wpisaniu go do księgi uroków numer osiemnaście - tutaj chodziło o samodoskonalenie umiejętności niegdysiejszego Puchona i poszerzenie jego horyzontów o terytoria, na które zapuszcza się niewielu czarodziejów, a jeszcze mniej wraca z nich w jednym kawałku. Darren mógł mu w tym pomóc - radą czy wspólnym testowaniem inkantacji, ale twórcą formuły od A do Z był Lowell, nawet jeśli Shaw zaklepał swoim udziałem jakąś literkę czy dwie - Lepiej?
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty4/9/2021, 21:42;

Los zazwyczaj w jego przypadku nie był przychylny. Weryfikował za dużo, wymagał zbyt wielu zmiennych, a koniec końców i tak wychodził z obrażeniami. Nie inaczej było w tym przypadku, gdy zaklęcie z łatwością odwróciło się w jego stronę, posyłając falę energii w taki sposób, że z łatwością bark został wybity ze swojego pierwotnego położenia. Każda chwila obecnie za dużo ważyła, a im bardziej spoglądał na własne szczęście, tym prędzej zaczynał mieć wątpliwości, czy powinien się brać za tak silne zaklęcie, ale też - dało mu to kolejne, cenne doświadczenie. Żeby, jeżeli bierze się za ofensywne, nie testować niczego samemu, a zwyczajnie skupić się na znalezieniu jakiegoś partnera do ogarnięcia tego tematu. Fluctus inpulsa w nieodpowiednich rękach mogło być zbyt szkodliwe - jak każda cząsteczka magii.
Na szczęście Darren pierwsza pomoc uzdrowicielskie pogotowie bez certyfikatów i zatwierdzeń przyjechał z bagażem własnych eliksiru wiggenowego. Liczne małe obrażenia dawały o sobie znać, a krew może nie lała się strumieniami, aczkolwiek była widoczna. Włosy odgarnięte do tyłu, siła czaru skoncentrowana przede wszystkim na niewprawionym użytkowniku.
- Dzięki... Szlag by to. - miał unikać tego typu sytuacji, a najwidoczniej nie wiedział, dokąd tak naprawdę idzie; chciał zrozumieć własne motywy, niemniej jednak jedyne, co mógł obecnie zrobić, to siedzieć z bananem na mordzie (którego nie miał na szczęście), próbując przywrócić sobie prawidłowy wzrok. Tylko jedna ręka była obecnie sprawna i to nią musiał przywrócić sobie jakoś bark na odpowiednie miejsce. - Petryfikowanej? Brzmi co najmniej zajebiście. Jesteś jej pionierem? Ile kosztuje, Doktorze Shaw? - starał się jakoś obrócić tę całą sytuację w żart i spiąć własne cztery litery, gdy Levatur Dolor pozwoliło mu na częściowe, lepsze podejście do tego, co się stało kilka chwil temu. Musiał przecież ogarnąć, co miało miejsce i dlaczego nie wyszło, a nie nad sobą się mazać.
- Głupot? - lekko się zaśmiał, choć trochę nerwowo. Może pierdolił głupoty, ale taka w sumie była prawda. Krew powoli znikała, wiggenowy zaczął działać, a rany zasklepiały się widocznie, oczy pod wpływem prób usunięcia kurzu i załzawienia powoli odzyskiwały swoją dawną funkcjonalność.
Z czasem parę rzeczy się uspokoiło, choć adrenalina nadal krążyła w jego żyłach. Prawy bark nie mógł nastawić zaklęciem, w związku z czym nic dziwnego, że postanowił to zrobić własnoręcznie, choć na pewno trochę ryzykownie. Nie chciał, by kość nacisnęła przypadkowo na tętnicę lub ucisnęła nerwy, w związku z czym, gdy lewą ręką starał się wykonać gwałtowny ruch "wskoczenia" kości na odpowiednie miejsce. Nic dziwnego, że miał zaciśnięte mocno zęby, a sam warknął jeszcze głośniej, gdy ból rozwiał się po jego organizmie, natomiast kolejny dźwięk przestawianej tkanki przedostał się do ich uszu.
- Trochę. Na prawą rękę tego nie ogarnę, do kogoś się... zgłoszę. - pokręcił głową, nadal czując nieprzyjemny szum w uszach, a widok ciągle się rozmazywał. Nie mógł się na sobie skupiać, w związku z czym zaczął analizować, co tak naprawdę poszło nie tak w przypadku jego rzucenia zaklęcia. Może to wina samej różdżki i tego, jak kontroluje nad własną magią? Nie miał bladego pojęcia, ale ani przy Esnaro, ani przy Relinite nie miał takiego problemu. - Jaki ruch różdżką wykonałeś? - zapytał się, kręcąc własną głową z niedowierzaniem; przywołał ruchem różdżki i słowami "Accio torba" własne rzeczy, by następnie cokolwiek zanotować. - I nie, nie mów mi, że mam odpocząć... to może być ważne. - wydukał, zaciskając mocniej wargi, gdy zakończył wypowiedź; całe szczęście, że był oburęczny.

Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty4/11/2021, 11:58;

Mistrzem uzdrawiania nie był ale ze względu na to, jak życie kopało go po jajach z każdej strony musiał wiedzieć co nieco o magii leczniczej, by ograniczać do minimum wizyty w Mungu czy skrzydle szpitalnym, gdzie niedługo nazwaliby salę jego imieniem. Gdy został więc poproszony o pomoc w tym temacie początkowo ogarnęło go zdziwienie, a następnie po prostu się zgodził. Nie odmawiał pomocy i tym razem także nie chciał się wycofać z niesienia pomocy.
Pierwszy raz witał w tym miejscu. Lokację podał mu Aryan, który widocznie był lepiej zaznajomiony z tymi terenami od Solberga.
-Jeżeli faktycznie była to arena do pojedynków to bym się nie zdziwił. Wiesz ile to gówno ma lat? - Zapytał szczerze ciekaw historii miejsca, w którym się znaleźli.
-Książek i notatek nie potrzebuję, ale Ty korzystaj. Kinetosis to zaklęcie, które bardzo dobrze znam, bo niweluje objawy choroby lokomocyjnej. Wiesz, zawroty głowy, mdłości, ucisk żołądka... - Zaczął od teorii niezbyt chcąc przyspieszyć przejście do praktyki. -Rzucając zaklęcie trzeba skupić się przede wszystkim na odpowiedniej inkantacji. Chwyt jest używany podstawowy, więc tu nie powinieneś mieć problemu. Chcesz sobie to przećwiczyć najpierw na sucho? - Zapytał, bo choć wiedział, że wielkiej krzywdy nie będzie gdy zaklęcie zostanie zepsute, chciał by gryfon nabrał najpierw nieco pewności siebie nim przejdą do części właściwej.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty4/11/2021, 19:20;

Kostka: 2

Wiele zagadek było w życiu Maxa i właśnie doszła kolejna. Nie żeby specjalnie miała spędzać mu sen z powiek, ale bestia była z niego cholernie ciekawska i wolał mieć odpowiedzi niż ich nie posiadać. Cóż, musiał to jakoś przeżyć przynajmniej w tej chwili.
-Mi tam się podobało. Nie co dzień masz ochotę spać w łóżku Ginevry. - Wyszczerzył się bo choć okradł Camelot, to jednak za większe osiągnięcie uważał właśnie swoją drzemkę w królewskiej pościeli. Szkoda tylko, że królowej nie było jeszcze obok w komplecie.
Solberg miał zdecydowanie większą wiedzę uzdrowicielską, a że puszczanie Caladana na głęboką wodę w tym temacie mogło się skończyć różnie, wolał zacząć od czegoś prostszego, co będzie potrafił sensownie i zrozumiale mu wytłumaczyć a przy okazji żaden z nich nie umrze.
-Już taki jestem, że wolę dyrygować niż stać w szeregu. - Wystawił mu język, po czym przeszedł do tłumaczenia istoty zaklęcia, jakie miało być przedmiotem ich dzisiejszego spotkania.
Patrzył jak kumpel ćwiczy i wydawało mu się, że wszystko wygląda raczej w porządku. Nie wiedział jednak, czy miejsce w którym byli się z nim zgadza, bo miał wrażenie, że arena nagle nieco się podświetliła.
-Stary, kurwa widziałeś to? - Zapytał wskazując na otoczenie, bo nie był pewien czy przypadkiem nie ma jakiś zwidów. -Cóż chyba czas przejść do praktyki, nie uważasz? Chwyt miałeś dobry, akcent też więc raczej nie boję się, że mnie jebniesz. - Zaproponował po czym wyjął z kieszeni łyżkę i przy pomocy transmutacji zrobił z niej świstoklika. Następnie przeteleportował się dosłownie metr dalej, czując już objawy choroby lokomocyjnej. -Dobra, chce mi się rzygać. Ratuj panie uzdrowicielu! - Wyszczerzył się w stronę Caladana i czekał na jego próbę. Miał nadzieję, że nie zrzyga mu się na buty.

Kostki:

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty5/11/2021, 14:09;

Kostka: 4

Kwintesencja Solberga w jednym zdaniu. Klątwy nie były aż tak groźne, chociaż bycie żywym magnesem mogło wiązać się z niejedną nieprzyjemnością, tak samo jak wybuchająca różdżka. Całe szczęście Max swojej nie używał zbyt często.
-A zmęczyło mnie to balowanie i inne gówna to jak dotarłem do sypialni Artura i skończyłem grzebać w jego rzeczach to uznałem, że idealny czas na drzemkę. Wygodnie w chuj było! - Wyjaśnił jak do tego doszło pomijając fakt, co naprawdę go tak wykończyło, bo gdyby był w normalnym stanie to zapewne mógłby przebalować tam i całą noc i jeszcze byłoby mu mało.
Caladan ćwiczył, a Max go kontrolował, choć nie pozostawał ślepy na to, co działo się wokół. Zdziwił się jednak na fakt, że ten niczego nie zauważył.
-Miałem wrażenie, że arena się lekko zaświeciła, ale może mam zwidy. A co do symboli to masz rację, na pewno warto je przestudiować. - Zgodził się i nie chcąc zajmować sobie niepotrzebnie głowy czymś, co mogło się nie wydarzyć po prostu przeszedł do części praktycznej, w której to on miał być królikiem doświadczalnym.
Stworzenie świstoklika było dla niego bułką z masłem w przeciwieństwie do dobrego samopoczucia po tej krótkiej podróży. Od razu odczuł objawy choroby lokomocyjnej i gdyby nie fakt, że mieli ćwiczyć Kinetosis na pewno od razu wziąłby tabletkę.
-Uzdrawianie w prawdziwym życiu zawsze jest działaniem pod presją. - Uśmiechnął się słabo, tracąc wszelkie kolory z twarzy. Naprawdę czuł się chujowo. Zaklęcie gryfona niestety pogorszyło ten stan i skromne śniadanie Maxa wylądowało na butach kumpla. -Wybacz stary, nie zdążyłem się odwrócić. - Otarł usta i już chciał coś powiedzieć, gdy pobliski wodospad uznał, że wymiotowanie jest zniewagą dla tego miejsca i ochlapał byłego ślizgona wodą.
-No i mam za swoje. - Skomentował całe wydarzenie jednym zdaniem i już przeszedł w dalszą nauczycielską rolę. -Jak sam widziałeś najlepiej to nie było. Musisz bardziej się skupić na wyprowadzaniu zaklęcia. Zbyt flegmatycznie ruszyłeś różdżką. Ruch musi być zdecydowany, jakbyś chciał powiedzieć temu wszystkiemu że ma tu i teraz wypierdalać. - Pokazał, co miał dokładnie na myśli, choć ze względu na to, że wciąż czuł się chujowo, nie było to najprostsze zadanie. -Kumasz? To dawaj, próbuj jeszcze raz. - Nowy świstoklik nie był potrzebny skoro objawy nie ustąpiły, więc Max czekał na kolejną próbę. Miał nadzieję, że tym razem skończy się ona nieco lepiej.

// Kosteczki jak przy poprzedniej próbie

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down
The author of this message was banned from the forum - See the message


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty12/11/2021, 12:45;

Kostka: 6

Plotki o tym, co działo się w lochach Camelotu krążyły po świecie i Max wcale nie żałował, że wybrał bezpieczniejszą opcję. Gdyby Aryan się z nimi wybrał mógłby skończyć naprawdę słabo, więc może i lepiej, że chłopak akurat nie brał udziału w tej konkretnej wyprawie.
-Nie brzmi to najlepiej. Mam nadzieję, że nasza obecność jej nie przeszkadza. - Skrzywił się lekko, bo starodawne zabezpieczenia mogły być naprawdę nieprzyjemne i niebezpieczne, a tego wolał uniknąć.
-Dzięki. Cieszę się, że czerpiesz radość z mojego nieszczęścia. - Wyciągnął ku niemu język, nie mając mu absolutnie niczego za złe. Chłodna woda była nawet przyjemna i gdyby nie fakt, że Max czuł się jak gówno w chwili obecnej, może i sam by skorzystał nieco więcej z jej dobrodziejstw. -No tak. Nie wiem, czy kiedyś miałeś okazję poczuć chorobę lokomocyjną, albo migrenę. Jeżeli tak to czerp z tego doświadczenia. - Poinstruował jeszcze czekając na kolejną próbę, która okazała się być dość... mało spektakularna. -Nie wiem, czy to lepiej czy gorzej. - Próbował się uśmiechnąć, ale nagle poczuł się strasznie wkurwiony na gryfona. Miał ochotę mu przyjebać i choć ręka nie drgnęła, twarz wyraźnie pozostała spięta. -Słuchaj no, weź się kurwa skup, bo to naprawdę nie jest trudne zaklęcie. Machasz różdżką o tak i wypowiadasz słowo. To tylko jeden wyraz, nie da się tego zjebać. - Mówił nienaturalnie zirytowany, nie wiedząc skąd w nim te emocje. Stał naprzeciw gryfona, pokazując mu, że czeka na jego ruch i mając ogromną nadzieję, że tym razem w końcu cokolwiek mu się uda.

Kostki:

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Bastien Laborde
Bastien Laborde

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 36
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.85 m
C. szczególne : jego prawa część twarzy jest mimicznie nieruchoma, przeszedł rekonstrukcje twarzy, jego prawe oko może rzucać się w oczy bardziej spostrzegawczym - ma sztuczne oko; prawa ręka pokryta tatuażami
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 234
  Liczba postów : 16
https://www.czarodzieje.org/t21269-bastien-laborde
https://www.czarodzieje.org/t21272-corvus
https://www.czarodzieje.org/t21267-bastien-laborde
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty8/4/2022, 20:23;

kostka na wejście (3 i 5)

Odkrycie Camelotu czy klątwy nie robiły żadnego wrażenia na Bastienie. Stare zamki go nie interesowały, a z klątwą żył od dziesięciu lat; a jednak nie może przejść obojętnie obok przedmiotów wartych sporą sumę galeonów. Nigdy nie należał do poszukiwaczy, ale zwabiony możliwością szybkiego zarobku, wręcz myśli i planuje jak tu w swoje łapy zagarnąć miecz Ectora. Na czarnym rynku dostanie ładną sumkę stu galeonów, a nagroda z muzeum, no cóż, nie za bardzo kojarzył czy proponują podobną równowartość nagrody? Teraz jednak to nie było ważne, w końcu musiał najpierw odnaleźć ten starożytny artefakt bez tego nici z hajsu.
Wolał działać w pojedynkę niż wtajemniczać kogoś w swój plan; a jednak nie musiał długo przekonywać @Huxley Williams, chociaż to była ze strony Bastiena dość dziwna propozycja. Mężczyźni raczej nie byli przyjaciółmi, jednakże tolerowali się i Laborde ufał mu w pewnym stopniu, w końcu powierzał mu swoje zdrowie, a nawet życie.
Lokalizacja miecza znajdowała się gdzieś za Londynem. Williams sprawnie określił miejsce spoczywania cennego przedmiotu, tak się z początku mogło wydawać.
- Ja pierdolę, Hux gdzieś Ty nas zaprowadził! - Ciężki głos przerywa na chwile ciszę w miejscu niegdyś niemal świętym; to tutaj odbywały się walki czarodziejów, a teraz jest to po prostu zapomniana ruina. Bastien nie oczekuje odpowiedzi, tylko stwierdza fakt parszywości tego miejsca, kiedy wpada w kępę brzytwotrawy i czuje, jak ta rani jego kostki. - Kurestwo. - Wyskakuje jak poparzony z chwastów, spoglądając na swoje nogi, stwierdzając szybko, że nic mu nie będzie. Teraz miał robotę do wykonania, dlatego rozgląda się po miejscu, szukając czegoś niezwykłego, czegoś, co zaprowadzi ich na trop, gdzie może być ukryty miecz.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty15/4/2022, 23:37;

wejście: 4 | dementor: J

Nie mógł odmówić Nathanielowi, nawet i nie chciał, bowiem nic nie działało tak odświeżająco jak wspólny wypad z przyjacielem, a już w szczególności z Bloodworthem. Udał się więc w umówione miejsce, jak zwykle stawiając niespieszne kroki i raz po raz unosząc zapalonego lordka do ust, pozwalając by nikotyna wypełniła jego płuca. Uniósł kącik ust, kiedy przypomniał sobie ten jeden raz gdy byli tu przed laty. No, niewiele pamiętał poza faktem, że to się wydarzyło, ale to mgliste wspomnienie okazywało się nader miłe.
Wiesz co Nathaniel, ale żeby mi wypominać to co robiłem w młodości — rzucił na wstępie, kiedy wchodził do starych ruin, zakładając, że Nate w istocie już tam na niego będzie czekał. Cmoknął sobie z niezadowoleniem i rozejrzał się dookoła, zawieszając też na chwilę spojrzenie na niebie. Brak księżyca go niepokoił, choć sam nie odczuwał wcale skutków tego zniknięcia. Wiedział jednak, a raczej widział po niektórych uczniach i swojej żonie, że niektórym ta sytuacja dawała bardziej w kość.
Zatrzymał się przed Nathanielem, jednocześnie kończąc papierosa i spalając niedopałek, krótkim, niewerbalnym zaklęciem. Zlustrował Bloodwortha spojrzeniem jasnych oczu i od razu mógł stwierdzić, że ten, zalicza się do grupy tych bardziej cierpiących. Może właśnie dlatego poprosił go o pomoc? Camael wciąż miał mętlik w głowie, który pojawił się tuż po ślubie, gdy okazało się, że Trice nie uznała za słuszne powiedzieć mu wcześniej, że jest posiadaczką kielicha Dadgy i ostrza Karona, walczył z negatywnymi emocjami, ale miał wrażenie, że jeszcze nie zdążył odreagować, poukładać wszystkiego w głowie. Może właśnie dlatego zgodził się towarzyszyć Nathanielowi bez żadnych pytań, przecież nawet niespecjalnie go te artefakty interesowały.
Wyglądasz parszywie — powiedział, bo osłabienie było niemal wymalowane na nathanielowej twarzy, za to oczy Whitelighta przysłonił cień zmartwienia — Jeśli będziesz mi kazał bawić się w ziemi, to teleportuję się stąd zanim powiesz moje imię, tylko ostrzegam — och, no przecież nienawidził niepotrzebnego brudu i naprawdę lubił ten płaszcz. Schował różdżkę do specjalnej kieszeni, obracając w palcach drugiej ręki smoczą zapalniczkę. Nie pytał po co mu ten miecz, Nate też wyglądał jakby potrzebował odreagować, oderwać się.


______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty3/5/2022, 09:42;

Kostka na wejście

Wyglądał dokładnie tak, jak się czuł. Poszukiwania artefaktu pomogły mu obudzić w sobie uśpiony od jakiegoś czasu głód wiedzy i przygody, psychicznie postawiły go na nogi... ale psychika to nie wszystko, nie w tym wypadku. Na miejsce przyleciał motocyklem, bo obawiał się, że teleportacja może zakończyć się rozszczepieniem, a było to ostatnie, czego sobie teraz życzył. No i oczywiście chciał ruszyć swoją dziewczynkę z garażu.
Zaparkował go z boku, tak by nie naruszać spokoju przesyconego starą magią miejsca i oparł się o maszynę, w oczekiwaniu na przyjaciela odpalając błękitnego gryfa.
— Razem robiliśmy — przypomniał mu nieco niewyraźnie, bo i nie wyjął papierosa z ust. Uśmiechnął się ciut krzywo, ale całkiem szczerze, odnajdując w sobie ulgę, że Camael przystał na jego prośbę i zjawił się na miejscu. Nie przypuszczał, że przyjaciel go wystawi, ale mimo wszystko nie chciałby szukać miecza w samotności.
— Naprawdę? A czuję się zajebiście — mruknął z przekąsem, tym razem odciągając fajka od zmęczonej mordy. Nawet nie starał się udawać, że wszystko jest w porządku, podejrzewał, że Cam i tak zdążył go już przejrzeć. Zniknięcie Księżyca sprawiło, że mniej akceptowane społecznie zainteresowania zaczęły z łatwością przeciekać na wierzch. To dlatego wziął w pracy długie wolne i zniknął z życia towarzyskiego, nie chciał zacząć być z tym kojarzony. Zerwanie z Emily było mu pod tym względem na rękę, odciągało podejrzenia, dawało dobre alibi.
— Nie chcesz kopać? Oj, Cam, po prostu wyobraź sobie, że to kuweta. Wszystko jest kwestią odpowiedniego podejścia. — Roześmiał się niegłośno, spalił peta zaklęciem i w końcu się wyprostował, gotów, żeby zacząć. — Myślałem, że chociaż zmienisz się w jakiś szpadel, mi brakuje umiejętności.
Właściwie jego reakcja była do przewidzenia, sam też niespecjalnie przepadał za brudzeniem sobie rąk. Różnica polegała na tym, że z ich dwójki to właśnie on co rusz brodził po pas w gównie i zaczynał się już do tego przyzwyczajać.
— Prześledziłem kilka książek, informacje są naprawdę skąpe. Właściwie nic dziwnego, jakby było inaczej, to dawno ktoś by to już znalazł. Myślę, że to tutaj, ale za cholerę nie mam pewności. Szukamy tak naprawdę czegokolwiek. Run albo języka, którego nie znamy. Mogą być na drzewach, na kamieniach, mogą być porośnięte brzytwotrawą. Kopanie zostaw mi, teraz miej oczy dookoła głowy.
Na koniec instrukcji wyciągnął zza pazuchy skórzanej kurtki butelkę whisky, nagrodę za trud. Potrząsnął nią zachęcająco i postawił na siedzisku motocykla.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty3/5/2022, 15:27;

Zaśmiał się cicho, kiedy Nathaniel przypomniał, że nie tylko Camael brał udział w ich młodzieńczej eskapadzie. Nawet się nie zastanawiał nad tym, czy pojawić się w tym miejscu, bo przecież ich kontakt i tak już zdawał się być w strzępach. Czasem miał wrażenie, że Nate niepotrzebne wszystko trzyma tylko w sobie, zastanawiał się czy on kiedykolwiek z kimkolwiek naprawdę rozmawia, ale Cam nie był osobą, która będzie naciskać, skłaniać do tego, czego ktoś nie chciał i nie zamierzał tego robić. Miał jednie nadzieję, że przyjaciel ufa mu na tyle, by wiedział, że Whitelight zawsze wysłucha, choć niekoniecznie zawsze pomoże. Nie ukrywał zmartwienia malującego się na twarzy, uważnie obserwując Bloodwortha, starając się wyłapać w nim oznaki, które pomogą mu rozeznać się w sytuacji. Już jakiś czas temu, całkiem szybko, połączył kropki wiążące te skutki uboczne braku księżyca z czarną magią i też zdawał sobie sprawę, że przyjaciel miał na tym polu całkiem spore doświadczenie, choć nigdy nie poruszał tego tematu. Uniósł brew na słowa młodszego mężczyzny, nie przestając obracać smoczą zapalniczką w dłoni.
Świetnie, w takim razie masz dużo siły na bawienie się w odkrywcę — rzucił i ostatecznie schował zapalniczkę do kieszeni. Niezbyt kulturalnie pokazał mu środkowy palec, gdy ten wspomniał o kuwecie, niespecjalnie się tym przejmując, bo przy Nathanielu nie musiał zachowywać żadnych pozorów, nie musiał stale pamiętać o tym kim był, o tym czego od niego wymagano. Mógł być zwyczajnie sobą, a to sprawiało, że jego ramiona się rozluźniły, a oddech stawał się przyjemnie lekki, kiedy mógł po prostu odpuścić. — Ciebie mogę zamienić w szpadel, albo kreta, powiedz tylko słowo — rzucił rozbawiony i rozejrzał się po okolicy.
Miał wrażenie, że nic się nie zmieniło, a jednocześnie zmieniło się wszystko. Nie był tylko pewien, czy odczucie dotyczyło się ruin, czy dwójki mężczyzn stojących naprzeciwko siebie. Każdy już poszedł w swoją stronę, każdy miał własne życie, on sam miał żonę, a Nate pozostawał tak samo tajemniczy jak zawsze, a może nawet trochę bardziej. Skinął głową na słowa przyjaciela, który pokrótce objaśniał co zdążył już zrobić. Camael podniósł przypadkowy kamień i krótkim, niewerbalnym zaklęciem zmienił go w łopatę, by móc wręczyć to cudowne narzędzie swojemu towarzyszowi, zabierając od niego whisky.
Czyli nie wiemy czego szukamy — skwitował, odkręcił butelkę i pociągnął z niej całkiem spory łyk, nieznacznie tylko krzywiąc się na palące uczucie w gardle, które rozpalało jego przełyk — Trice jest w ciąży — powiedział nagle, nie patrząc jednak na przyjaciela, a skupiając swoją uwagę na najbliższych kamieniach ruin, doszukując się – nie wiedział nawet czego.


______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty3/5/2022, 19:49;

— Próbuję zrobić cokolwiek, żeby przerwać tę farsę z Księżycem. Może odpowiedź jest w którymś z zaginionych artefaktów. — Wiedział, że nie musiał z niczego się tłumaczyć, że wszystko to było okraszone żartem. Być może miał nadzieję, że Camael w jakiś sposób podzieli jego spostrzeżenia i przyzna mu rację. Głęboko liczył na to, że – bez względu na to czy z jego pomocą, czy bez niej – uda się przywrócić świat do normalności.
— Wolę nachlać się jak szpadel, jeśli mam jakiś wybór. Ewentualnie byłby ze mnie ładny lisek, nie sądzisz? — zaproponował z uśmiechem.
— Wiemy, że cokolwiek to było, należało do Ectora, przybranego ojca Artura. Był rycerzem, więc to może jakiś element zbroi... w najlepszym wypadku miecz — nie potrafił i nawet nie chciał skrywać przed Camem, że cała sprawa naprawdę go ekscytuje i ani trochę nie zrażał się tym, że Whitelight zdawał się nie podzielać jego zainteresowania. Właściwie tym bardziej cieszył się, że zgodził się mu towarzyszyć, mimo że poszukiwania w gruncie rzeczy go nie obchodziły. Z niemałym zaskoczeniem odkrył, że czuł się samotny i naprawdę potrzebował przyjaciela.
Revelio — wymruczał, chwyciwszy za różdżkę, tak na wypadek, gdyby coś miało tutaj być ukryte. Nic jednak się nie wydarzyło, na co skrzywił się nieco. Kucnął i obejrzał kilka kamieni, niechętnie dochodząc do wniosku, że mimo że to jego pomysł i on zajmował się całą sprawą, to też tak do końca nie wiedział, na co zwracać uwagę. Był w tym miejscu co najmniej kilka razy i nigdy nie znalazł niczego nietypowego.
Wciąż w kuckach spojrzał do góry na Whitelighta, początkowo chcąc go opieprzyć za to, że tyka nagrodę za ciężką pracę, zanim w ogóle się do niej zabrał. Wtedy jednak Camael się odezwał, Nathaniel w odpowiedzi wypalił z bezbarwnym "och" i wstał niespiesznie. Sięgnął po butelkę, łapczywie pociągając równie dużego łyka.
— Kiedy się dowiedziałeś? Trzeba było powiedzieć, że skończył ci się nopuerun... — próbował obrócić sprawę w żart, ale spoważniał, zanim zdążył się w ogóle roześmiać. — Wybacz. Gratuluję, oczywiście! Na Merlina, Cam, kiedyśmy się tak zestarzeli? — Złapał jeszcze łyka, prawdopodobnie ciesząc się smakiem whisky bardziej, niż wypadało i oddał butelkę prosto w ręce przyszłego ojca, a potem poklepał go po ramieniu, żeby dać swoim żałosnym gratulacjom nieco lepszy wydźwięk.
— Wolisz wleźć na drzewo, czy kopać w tamtej kępie brzytwotrawy? Lepiej zacząć jak najszybciej, bo pijani nic nie znajdziemy, a jest co opijać.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty8/5/2022, 19:52;

Pokiwał ze zrozumieniem głową na słowa przyjaciela, bo sam też miał już powyżej uszu tę całą sytuację związaną ze zniknięciem księżyca i wszelkimi komplikacjami z tym powiązanymi. Szczególnie martwił się o swoją żonę, ostatnio nawet dochodził do wniosku, że ma niezdrowy zwyczaj martwić się o wszystko i o wszystkich. Czasem patrzył z nieznaczną zazdrością na swojego brata, który zdawał się mieć wszystko głęboko w nosie, kiedy Camael wciąż, nieustannie wręcz czuł ogromny ciężar na swoich barkach. Był przerażony, choć nauczył się to doskonale maskować, jakby udając i przed samym sobą, że tak nie jest. Przecież nie mógł.
Tak, tak, to akurat nie wyjdzie ci na zdrowie, prawda? — bo chociaż nigdy o tym nie rozmawiali, to Cam nie był ślepy. Był za to nauczony widzieć wszystko, bowiem kiedy od dziecka obracasz się w wyższych sferach czarodziejskich rodzin, czy tego chcesz, czy nie – uczysz się intryg wcześniej niż zdawałoby się, że to w ogóle możliwe. — Bardziej cię jednak widzę jako kret, ale nich ci będzie — zażartował jeszcze, trochę mu dogryzając, potrzebując zamaskować to co niewygodne humorem.
Wzruszył ramionami, kiedy okazało się, że oboje są ślepcami we mgle, ale przyswoił słowa Nathaniela i uznał, że lepsze to, niż nic, choć było bardzo bliskie niczemu. Machinalnie obracał różdżkę w dłoni, rozglądając się dookoła, ale jego chęci nie były specjalnie duże, a ambicje wysokie. Był tu dla Bloodwortha i nawet nie starał się tego ukryć.
Wywrócił oczami na jego pierwsze słowa, po wieści, którą Whitelight przekazał. Już chciał coś powiedzieć o tym, że raczej nie mają problemów z eliksirami, skoro jego żona jest eliksirowarem, ale Nate szybko się zreflektował, co Camael przyjął wdzięcznym uśmiechem. Potrzebował słów otuchy bardziej niż był tego świadomy.
Ja… — nie do końca wiedział jak powiedzieć to, co głęboko w nim tkwiło, obawa pomieszana z ekscytacją — Niesamowicie boję się, że nie podołam, albo co gorsze – będę taki jak mój ojciec — wyrzucił z siebie to, co tak bardzo męczyło jego serce. Nie oczekiwał nawet od przyjaciela, że zacznie go pocieszać. Ot co, musiał się tym z kimś po prostu podzielić, zwyczajnie wygadać. A skoro miał ku temu okazję, spędzając ten fantastyczny czas na poszukiwaniach cholera wie czego z przyjacielem, głupotą byłoby nie skorzystać.
Przyjemność kopania zostawiam tobie — rzucił, uśmiechając się do Nathaniela — Mam zdecydowanie większe predyspozycje do sprawdzenia drzew — odłożył butelkę na większy głaz i jakby nigdy nic zmienił się w kota, uznając, że to znacznie usprawni przeszukanie koron drzew, choć niemal parsknął, wyobrażając sobie Nate’a, który wspina się po konarach.


______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty21/5/2022, 17:02;

Zatrzymał wzrok na Camaelu, kiedy ten delikatnie skomentował jego picie i to, czy pić powinien. Spodziewał się, że ten domyśla się jego problemu, ale nigdy o tym nie rozmawiali, dlatego nagłe zderzenie z rzeczywistością wprawiło go w niemałą konsternację, którą ukrył z wielkim trudem. Uśmiechnął się, tak jakby uznał, że Whitelight żartuje i tylko pozbawione wesołości oczy zdradzały, że wcale tak nie jest.
Nie był najlepszy w dodawaniu otuchy. Słowa w takich sytuacjach rzadko kiedy chciały znaleźć ujście, miał jakąś wewnętrzną blokadę, tak jakby nie nauczył go nigdy, jak być po prostu miłym. Był pełen lęku, że powie coś głupiego, ośmieszy się, albo co gorsza – odsłoni prawdziwe emocje, którym nigdy nie dawał ujścia. Tak delikatna zawartość była wrażliwa na uszkodzenia. Pytanie tylko, czy Cam był osobą, która nie potrafiłaby się z nią obchodzić?
Do cholery, był prawdopodobnie jedyną bliską osobą, jaką tutaj miał, a swoim zachowaniem od dawna sprawiał, że coraz bardziej się od siebie odsuwali.
— Naprawdę nie sądzę — położył mu dłoń na ramieniu, które jeszcze przed momentem klepał i tym razem z pełnią powagi odnalazł błękitne spojrzenie. — Czego byśmy nie robili, nigdy nie będziemy tak chujowi, jak nasi ojcowie. Od dawna jesteś znacznie lepszy. Na Merlina, przecież się tego boisz, samo to znaczy już tak wiele. Masz Beatrice, Nanael... Harry'ego — uśmiechnął się pod nosem, bo akurat ten ostatni zdawał mu się najmniej odpowiedzialny z całej wymienionej trójki. — No i mnie, chociaż to chyba marne pocieszenie.
Zdobył się na szczery uśmiech i w końcu puścił go wolno, świadom, że trzeba zająć się tym, po co w gruncie rzeczy tutaj przyszli. Szczerze mówiąc, chciał mieć to po prostu z głowy, odbębnić robotę i spędzić trochę czase z Camaelem, skoro obojgu udało się go wygenerować.
— Nie ma jakiegoś zaklęcia kopiącego? — rzucił do Cama, ale ten, jak się okazało, mógł już co najwyżej odpowiedzieć mu miauknięciem. Uśmiechnął się mimowolnie i dość nieświadomie, walcząc z pokusą wyciągnięcia dłoni i pogłaskania miękkiego futra, jakie ten na siebie przywdział. Nie miał pojęcia, jak po czymś takim mieliby to wytłumaczyć Beatrice.
— Jestem prawie pewien, że nie ma. Jasne, bombarda może i jest jakimś rozwiązaniem, ale nie w momencie kiedy czegoś się szuka i nie chce się tej rzeczy uszkodzić. Przecież to nie może być trudne, to tylko przeniesienie części ziemi w inne miejsce. Zatrzymujemy jebany czas kiedy nam się podoba i robimy to prawie od niechcenia. — Mamrotał pod nosem, nawet nie licząc na to, że Cam będzie go słuchał. — Accio miecz. Accio artefakt. Accio... ziemia. — to ostatnie nawet zadziałało, ale generalnie rzecz biorąc tak, że trochę piachu poleciało mu prosto w oczy, wyrywając spomiędzy warg niewybredne przekleństwo.
W końcu poddał się, zaprzestał błazenady, z pokorą kucnął przy brzytwotrawie i ściął ją za pomocą diffindo, żeby się nie poranić. Zrobił tak w kilku miejscach, przygotowując sobie grunt pod mało przyjemne, zupełnie mugolskie kopanie dołów...
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty30/5/2022, 21:03;

Post z odnalezieniem miecza Ectora
Kosteczka:
4

Nieco czasu zajęło jej odszukanie ruin areny położonej poza Londynem. Niemniej wiedziała już mniej więcej czego szukać i gdy tylko znalazła się w pobliżu tego miejsca, instynktownie niemal czuła gdzie powinna skierować swoje kolejne kroki. Zgodnie z tym, co udało jej się znaleźć w księgach, które przeglądała w czasie swojego dzikiego researchu miecz powinien znajdować się gdzieś tutaj. Miał czekać na godnego czarodzieja, który okaże się odpowiednim do dzierżenia go i podobno miał być nagrodą w jednym z turniejów, które swego czasu toczyły się na arenie. Tak się jednak nie stało. To był chyba jej najlepszy strzał, by poszukiwać go akurat tutaj.
Ze względu na późną godzinę wyczarowała koło siebie kulę światła, która zaczęła podążać za nią krok w krok, oświetlając okolicę i pozwalając jej na swobodne rzucanie innych zaklęć, gdyby tylko zaszła taka potrzeba. Strauss niezwykle ciekawiły same ruiny, które chętnie zwiedziłaby naprawdę dokładnie, gdyby nie to, że w tej chwili przyświecał jej jeden tylko cel. Przez jakiś czas kręciła się po zakamarkach pozostałości areny nim w końcu znalazła miecz: porzucony i czekający jedynie na nią. Nic dziwnego, że szybko zgarnęła go ze sobą, postanawiając, że wpierw pokaże go Drake'owi nim przekażą go finalnie na ręce Muzeum.

z|t
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty5/6/2022, 19:50;

Westchnął, ale i blado się uśmiechnął w stronę przyjaciela. Nie wiedział jak ma nazwać to co w nim tkwiło, a przecież od zawsze uczono go ładnie mówić. Tyle, że potrafił powiedzieć to, co rozmówca najpewniej chciał usłyszeć, niekoniecznie to co było prawdą i to co tak naprawdę w nim siedziało. A jednak z biegiem lat uczył się tego coraz bardziej, tego, że jedynie rozmową można było dojść do porozumienia, bo przecież gdyby nie to – nie byłby w momencie swojego życia, w którym się obecnie znajdował. Ba! Nie byłby pewnie po ślubie, bowiem droga jego i Beatrice była zdecydowanie pełna wybojów i ostrych zakrętów. Może też dlatego jego uśmiech był tym razem tak blady, nieobejmujący poważnego spojrzenia. Doskonale widział jak wiele Nathaniel ukrywa, a jednak nie zamierzał tego komentować w żaden sposób. Łudził się, nawet liczył na to, że może jednak kiedyś mu zaufa na tyle, by dać sobie pomóc. I mógł mieć tylko nadzieję, że ten moment nadejdzie zanim będzie za późno.
Wierzył w jego słowa, które nieco złagodziły strach, ale ten nie zniknął całkowicie. Iskra przerażenia, że będzie podobnym rodzicem do swojego ojca nie dawała mu spokoju. Jakby zasiana już bardzo dawno temu, dopiero teraz kiełkująca, kiedy na horyzoncie pojawiła się wizja ojcostwa, bardziej namacalna niż kiedykolwiek sobie to wyobrażał. Był gotowy? Nie miał pojęcia, ale czy dało się być w stu procentach gotowym?
Same odpowiedzialne osobistości — zaśmiał się, choć bez cienia sarkazmu czy złośliwości, a małe zmarszczki rozbawienia pojawiły się w kącikach jego oczu. Dwójka, która najpewniej miała problem z alkoholem i Harry, który był… Harrym.
Nie był zaangażowany tak jakby mógł w szukanie miecza, ale nic nie mógł poradzić na to, że jego głowę wciąż zaprzątały inne rzeczy. Przechadzał się jednak po gałęziach pobliskich drzew, czerpiąc ulgę z tego, że wszelkie myśli pod zwierzęcą postacią były prostsze, lżejsze. Może dlatego ostatnio tak często drzemał w kociej postaci, kiedy już udało mu się zdobyć cenne minuty snu. Bowiem ten nie przychodził mu z łatwością od dłuższego czasu, a jednak nie chcąc nikogo martwić – nie narzekał, nie wspominał o tym. Nie mógł ukryć jednak zmęczonego spojrzenia i pogłębiających się z każdym dniem cieni pod oczami. Może mógłby użyć transmutacji, ale nie wątpił, że i tak nie miał tyle siły, by stale zaklęcie utrzymywać.
W końcu zgrabnie wylądował na ziemi i przeciągnął się, kiedy przeszukał wszelkie drzewa należące do ruin. Sprawnie zmienił się na powrót w swoją ludzką postać i strzepnął niewidzialny kurz z marynarki, podchodząc do kopiącego Nathaniela. Uniósł kącik ust, uznając ten widok za całkiem groteskowy i przystanął obok niego, krytycznie spoglądając na efekt jego pracy.
Nie żebym był pesymistą, ale nie sądzę, że tu coś znajdziemy — rzucił i wzruszył ramionami, wyciągając paczkę papierosów i wkładając lordka między wargi — To znaczy, możesz kopać dalej, jeśli sprawia ci to przyjemność, ale ja sobie zapalę, na drzewach nic nie ma — dodał mniej wyraźnie przez papierosa trzymanego w ustach i wyjął smoczą zapalniczkę, obserwując niewielkiego smoka, podlatującego do lordka i podpalającego go. Zaciągnął się nikotyną, w końcu odejmując fajkę od ust. Przysiadł na większym kamieniu, prostując przed sobą długie nogi i przeniósł spojrzenie z białego papierosowego dymu, na Nathaniela. — Skoro ja się podzieliłem szczegółem mojego życia, to zamierzam wyciągnąć też coś z ciebie. Widzę cię ostatnio raz na pół roku, nie uwierzę, jeśli mi powiesz, że jest po staremu.


______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty5/6/2022, 21:11;

— Nie doceniasz naszych potencjałów — obruszył się na żarty, parskając zaraz śmiechem. Rzeczywiście grono było zacne, jedyną rozsądną osobą wydawała mu się Nana, która z boku zawsze wyglądała tak... dystyngowanie i profesjonalnie. Domyślał się, że to gra pozorów, tkwił w tym zakłamanym środowisku od urodzenia i potrafił się w nim odnaleźć pod każdym względem – również w kłamstwach. Tutaj każdy zgrywał lepszego, niż był naprawdę. Sam ani trochę nie różnił się pod tym względem.
— Myślę, że wystarczyłoby zmodyfikować bombardę w taki sposób, żeby była mniej destrukcyjna i potem już z górki. Trzeba by ukształtować magię w taki sposób, żeby wyszło coś pomiędzy diffindo a bombardą. A może coś na zasadzie kreślenia run? Gdyby narysować kształt na ziemi i potem podnieść go zaklęciem... to byłoby właściwie nawet wygodniejsze, pytanie tylko jak głęboko jest w stanie sięgnąć magia, żeby zaklęcie nie było kompletnie wyczerpujące. No bo przecież chodzi o to, żeby się zbytnio nie zmęczyć, a jednak odwalić brudną robotę. — Gadał niby do Cama, ale jednak bardziej do siebie, wyrażając na głos wszelkie swojej przemyślenia. Zdawał sobie sprawę, że w obecnej sytuacji nie otrzyma odpowiedzi, a już na pewno Cam nie zmieni się tylko po to, żeby jej udzielić. No i przeczuwał, że Whitelight ma jego rozważania w głębokim poważaniu, co w gruncie rzeczy wcale go nie zniechęcało. Wiedział, że żeby go zainteresować, musiałby zacząć chrzanić o transmutacji, a z tej z kolei był kompletną nogą.
Zaczął kopać w standardowy sposób, tą nieszczęsną łopatą, ale im dłużej to trwało, tym bardziej się zniechęcał. Teren był duży, robota ciężka, a jego pojęcie o tym, czego i gdzie szuka, było właściwie zerowe. Kiedy usłyszał głos przyjaciela, prawie od razu wbił szpadel w ziemię i porzucił go na pastwę losu. Zdjął z siebie skórzaną kurtkę i przygładził rozwiane kosmyki włosów, a potem sięgnął do papierośnicy i skorzystał z płomyka smoka wychodzącego z zapalniczki Cama.
Kurtkę rzucił na trawę i usiadł na niej, wydając z siebie westchnienie zmęczonego życiem człowieka. Z papierosem w mordzie zerknął na Whitelighta, kiedy ten bezpardonowo przyszpilił go do udzielenia odpowiedzi... ale zanim cokolwiek powiedział, nagły trzask teleportacji i ruch odwrócił jego uwagę.
— O kurwa, widzisz to? — rzucił półgębkiem ze zmarszczonymi brwiami. Jakaś sylwetka, na oko kobieca, pojawiła się parędziesiąt metrów od nich, wyczarowała kulę światła i po chwili po prostu podniosła miecz z ziemi. Bez kopania. Bez łażenia po drzewach. Mógłby przysiąc, że ze złości poczerwieniał na twarzy. — Kurwa mać, tyle zachodu o nic, teraz to już nawet nie ma czego szukać. Nic nie jest po staremu, nie mogę spać i czuję się, jakbym umierał, dlatego tak się uparłem na ten jebany miecz. Myślałem, że może jak artefakty zostaną zwrócone na miejsce, to księżyc magicznie wróci na niebo.
Pokręcił głową i wbił wzrok w przestrzeń, milknąc na rzecz zaciągnięcia się dymem. Czy Camael wiedział o skutkach zniknięcia księżyca? Nie podejrzewał go, o podobne zainteresowania, a nietrudno było zauważyć, że to właśnie one wiązały się z koszmarnym samopoczuciem niektórych członków magicznej społeczności.
— Nie radzę sobie — dodał po chwili drżącego wahania. Przywołał do siebie butelkę whisky, upił z niej solidnego łyka i podał przyjacielowi. — Zazdroszczę Ci tak właściwie. Znalazłeś miłość, zakładasz rodzinę i umiesz żyć normalnie. Mnie od normalności szlag trafia i zaraz muszę coś spieprzyć, aż w końcu tracę to, na czym mi zależy.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty5/6/2022, 21:45;

Także jego uwagę przyciągnął trzask teleportacji. Uniósł brew w chwilowym niezrozumieniu, a kiedy łuna światła padła na wyciągany miecz – zdecydowanie w innym miejscu niż kopał Nate – parsknął śmiechem i pokręcił głową. Albo mieli takiego pecha, albo po prostu nie było im dane znaleźć ten artefakt. Przeniósł swoje spojrzenie na Nathaniela, który niemal gotował się ze złości i wciąż rozbawiony uniósł papierosa do ust, by ponownie pozwolić nikotynie wypełnić jego płuca, co za każdym razem uspokajało go tak samo. Choć przecież było to irracjonalne, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że sam siebie truł, że nikotyna przyspieszała jego tętno, a nie go uspokajała. Wiedział co jest dodawane do lordków i najpewniej nigdy ich przez to nie rzuci – ale nawet nie myślał o tym, żeby rzucać. Odkąd pamiętał to była jego chwila wytchnienia, kilka minut, kiedy nie musiał myśleć o niczym innym, tkwienia w niebycie, którego czasem tak bardzo pragnął. Zawiesił wzrok na niedopałku, pogłębiając się w chwilowym zamyśleniu, kiedy nagle drgnął lekko, słysząc kolejne słowa przyjaciela. Powoli przeniósł spojrzenie lazurowych oczu na niego, uważnie słuchając każdego słowa i blado, właściwie smutno się uśmiechając. Znów czuł tę cholerną bezsilność, nie miał pojęcia jak mu pomóc, nie miał pojęcia jak pomóc komukolwiek, nawet sobie. A przecież każdego dnia, w każdej chwili, okłamywał wszystkich wokół i siebie również, że dokładnie wie gdzie stawiać kolejny krok, mamiąc wszystkich dookoła, że każda jego decyzja była przemyślana od a do z. Czasem czuł się tak, jakby ten świat ułudy, w którym tkwiła jego rodzina, osiadł na nim niczym kurz, który dodatkowo został doń przyklejony zaklęciem trwałego przylepca. Miał lekko uniesione wargi w nieznacznym uśmiechu, który nie obejmował jego zmęczonego spojrzenia, które przyglądało się Nathanielowi.
Nate — westchnął — Spieprzyłem w swoim życiu tyle rzeczy, że chyba więcej już nie mogę — zaśmiał się, ale w tym śmiechu nie było cienia wesołości.
Każdego dnia zadawał sobie pytanie, jakim cudem udało mu się dopiąć swego po tym wszystkim co się stało. Nie potrafił do końca uwierzyć w to, że faktycznie ożenił się z Beatrice, że spodziewali się dziecka, że to wszystko było prawdą. Był pewien, że winę ponosi gorący oddech rodziców, który wciąż czuł na karku, a od którego uciekał odkąd tylko pamiętał i aż chciał parsknąć śmiechem, kiedy uświadamiał sobie, że miał cholerne dwadzieścia siedem lat, zakładał swoją własną rodzinę, a wciąż czuł jakiś niewytłumaczalny strach przed własną rodziną, choć obiecał sobie dawno temu, że się od niego uwolni. A jednak perspektywa tego co miało się stać, wiedza i świadomość, że pewne argumenty i szantaż zagrażający jego żonie, czy dziecku, sprawią, że zrobi wszystko co będzie trzeba. Był przecież gotów poświęcić siebie dla tych, na których mu zależało, od zawsze. Dlatego też tak osobiście odbierał to co mówił Nathaniel. Chciał mu pomóc, zrobić cokolwiek, ale nie potrafił. Tym razem to on położył rękę na jego ramieniu i uśmiechnął się pokrzepiająco, zachowując powagę w swoich oczach.
Nie zapewnię cię, że wszystko się ułoży. Nie powiem ci też co masz zrobić, bo przez większość czasu i ja czuję się jakbym błądził we mgle, ale chcę żebyś wiedział, że nie jesteś sam, Nate. Nieważne co się stanie, masz mnie, pamiętaj o tym. — powiedział, patrząc w jego oczy, a po chwili wziął od niego butelkę złotego trunku i sam upił z niej całkiem sporego łyka, krzywiąc się tylko nieznacznie.


______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty19/6/2022, 16:15;

Jeszcze przez chwilę burczał pod nosem pełne niezadowolenia „mówiłem, że tam był”, „miałem rację” i „trzeba było szukać dalej”, aż w końcu całkiem dosłownie machnął na to wszystko ręką i uznał, że szkoda jego nerwów.
Odpowiedział równie niewesołym uśmiechem. Doskonale to rozumiał, był od Camaela o dwa lata młodszy, a mimo to nie ustępował mu na krok w ilości złych decyzji, koszmarnych posunięć, pomyłek, błędów i pecha. Porządnie zaciągnął się dymem, przymykając na chwilę powieki. Był tak przywykły do błękitnych gryfów, że wcale nie czuł ich palącego smaku, a delikatny zapach mięty był jak stały składnik każdej wody kolońskiej. A jednak nie uważał tego za truciznę, serwował sobie znacznie gorszą i to w podobnych ilościach. Dym papierosowy wobec spustoszenia sianego w jego życiu przez alkohol był jak lekarstwo.
— Mam już tylko Ciebie, Cam — zadziwiająco szczerym słowom towarzyszyło ciche westchnienie. Ulgi? Rozgoryczenia? A może zwykłego zmęczenia, które w ostatnich tygodniach nie dawało mu normalnie żyć? — Ale to dużo, więcej niż na to zasługuję.
Spojrzał na przyjaciela, starając się zachować kamienną twarz, a jednak zmarszczył brwi, ukazując frustrację i wykończenie, a oczy wyrażały czystą udrękę. Nie potrafił mówić o emocjach, nikt go tego nigdy nie nauczył. Mówili mu tylko, w jaki sposób je ukrywać, a on chłonął tę wiedzę, naiwnie sądząc, że da mu prawdziwą potęgę. Więc dlaczego czuł się teraz taki słaby?
Gdybyś tylko wiedział.
Miał ochotę powiedzieć mu o wszystkim; o tym, co naprawdę zdarzyło się z Alicią lata świetlne temu, i jaką krzywdę wyrządził Emily. Do czego był zdolny, jakim stał się człowiekiem. Rozchylił wargi, ale głos uwiązł mu w gardle i nagle wydało mu się to tak bezgranicznie głupie, nieprzebranie naiwne i przede wszystkim szalenie niesprawiedliwe wobec Rowle. Jak mógł ot tak wyjawiać własne sekrety, skoro ona za wiedzę o jednym z nich dzień w dzień ryzykowała życiem? Zaciągnął się dymem, tonąc w głębinie swoich myśli.
Odezwał się dopiero po dłuższej chwili.
— Związałem się z Emily wieczystą przysięgą, dawno temu. Dowiedziała się czegoś, czego nie powinna i… gdybyś wiedział… gdybyś znał sposób na to, jak ją zdjąć, powiedz mi, proszę. To ważne. — Uznał, że tyle mógł mu powiedzieć, ba, że jest to minimum, które jest mu właściwie winny. I poczuł też, jak ciężar, który dźwigał na barkach, zelżał odrobinę, nawet jeśli spodziewał się, jaką uzyska odpowiedź. Sam szukał rozwiązania od tak dawna…
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1158
  Liczba postów : 1387
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Moderator




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty2/7/2022, 23:16;

Na jego twarzy można było tylko dostrzec smutek. Nie miał pojęcia co zrobić, po raz kolejny czuł się jak ślepy we mgle, a jednak z całych sił zamierzał próbować pomóc przyjacielowi choćby i samą swoją obecnością. Doskonale wiedział jak to jest żyć pod ciężarem tego, czego nauczyła cię rodzina, jak to było nie wiedzieć jak się zachować, kiedy rzeczywistość nie sprzyjała. Sam uczył się tego piekielnie długo, a i tak wciąż łapał się na wyuczonych nawykach, których nigdy nie zdołał się pozbyć.
Nie mów tak, nie wierzę w to — odparł, patrząc na mężczyznę z powątpiewaniem. Camael nie potępiał, i choć sam wzbraniał się przed wieloma rzeczami, to nigdy nie chciał oceniać innych, uznając, że nie jego w tym rola. Szczególnie gdy nic nie odbiło się na nim bezpośrednio z czyjejś winy. Miał wrażenie, że wcale nie znał Nathaniela, nie tak jak by pewnie mógł, gdyby ten tylko odważył się na chwilę całkowitej szczerości w tym kim jest. Ale to nie było łatwe, a Whitelight doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Nie zamierzał naciskać, nakłaniać i przekonywać do tego jaki to nie jest godny zaufania. Czekał więc cierpliwie na to, czy Nate zechce powiedzieć coś jeszcze, pociągając po raz kolejny ze szklanej butelki bursztynowego napoju i nieznacznie tylko się krzywiąc. Obserwował jednak Bloodwortha, choć wcale nie starał się go przejrzeć. Cenił prywatność, zarówno swoją, jak i innych. Miał jednak wrażenie, że młodszy mężczyzna chce coś powiedzieć, choć rezygnuje z tego zanim otworzy usta. Jeśli tego właśnie chciał…
I właśnie przy tej myśli Nathaniel jednak się odezwał. Whitelight spojrzał na niego jakby bardziej intensywnie, kiedy słowa wypowiedziane przez przyjaciela zaczęły do niego docierać. Szok i niedowierzanie, wymieszane z konsternacją, bo przecież nie miał o tym pojęcia. Pokręcił głową, wypuszczając powietrze z płuc, zaczynając się zastanawiać jak do tego doszło. Niewiele myśląc wyjął kolejnego papierosa, odpalając go krótkim zaklęciem.
Co, do jasnej cholery, cię do tego skłoniło? — zapytał, nie wiedząc czy powinien trzepnąć go w głowę za absolutną bezmyślność, czy może stwierdzić, że ma nadzieję, że żartuje. Po jego wyrazie twarzy widział jednak, że nie było tu miejsca na żarty. — Nie wiem, Nate, nie mam pojęcia, ale jeśli tylko jakimś cudem się czegoś dowiem… — słowa zdawały się abstrakcją, bowiem każdy doskonale wiedział, że od tego nie było żadnego odwrotu. Nathaniel nie był głupi, a jednak Camael miał wrażenie, że to najbardziej lekkomyślna rzecz jakiej mógł się dopuścić.


______________________


She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty19/9/2022, 14:24;

Przed spotkaniem w rezerwacie z Paco

Wymiana listów z Ariadne miło go zaskoczyła i choć może nie ze wszystkim czuł się komfortowo, tak dość dobrze byłoby mu porozmawiać o pewnych rzeczach. Nawet jeśli tylko ogólnikowo. Od początku nie krył się z faktem, że nie przepada za magią, ale uznał, że odrzucenie propozycji lekcji obrony od samej aurorki może być debilstwem, więc postanowił pójść na ustępstwo i też przy okazji nieco lepiej kobietę poznać. Wydawała się być miła i inna niż większość tych, próbujących "naprawić" Maximiliana. Podobało mu się to i postanowił spróbować, bo kto wie, może po nieco bliższym poznaniu, nawet dałby jej sobie pomóc. Narazie jednak musiał jej zaufać, a bez spotkań nie było to za bardzo możliwe.
Pojawił się w Dziurawym Kotle chwilę przed południem, by na spokojnie dojść do siebie i poczekać na Ariadne. Jako, że bywał tu swego czasu częściej, zaproponowano mu drinka, ale tym razem chłopak odmówił, choć wcale nie było to dla niego takie łatwe. W końcu dostrzegł wchodzącą do lokalu blondynkę i ruszył w jej stronę.
-Ari! - Przywitał się z nią z uśmiechem, ucałowując delikatnie policzek kobiety, jak to miał w zwyczaju. Nie byli sobie specjalnie bliscy, wręcz ledwo się znali, ale Max to Max i rzadko przejmował się takimi szczegółami. -Dobrze Cię widzieć. Gotowa? Teleportacją będzie najszybciej. - Powiedział, a gdy tylko Ariadne dała znak, że jest gotowa opuścili Dziurawy Kocioł magią teleportacji łącznej, by po chwili znaleźć się w ruinach magicznej areny.

@Ariadne W. Wickens

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Ariadne W. Wickens
Ariadne W. Wickens

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 171
C. szczególne : owocowe perfumy | elegancki ubiór | łagodny, delikatny głos
Galeony : 841
  Liczba postów : 529
https://www.czarodzieje.org/t21609-ariadne-willow-wickens#703422
https://www.czarodzieje.org/t21613-poczta-ariadne-wickens#704304
https://www.czarodzieje.org/t21610-ariadne-willow-wickens#703604
https://www.czarodzieje.org/t21614-ariadne-w-wickens-dziennik
Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty19/9/2022, 14:44;

Powiedzieć, że cieszyła się z wymiany listów z Felixem to jak powiedzieć, że na Alasce czasem jest chłodno. Czerpała radość z wielu drobnych aspektów: po pierwsze nic mu się nie stało i nadal gdzieś egzystował, być może nawet poza Nokturnem, po drugie chciał jej odpisać i to zrobił, po trzecie odpowiadał na pytania i był szczery. A przynajmniej w to wierzyła, bo po co miałby wciskać jej kit? To nie tak, że go śledziła czy w inny sposób czyhała, aby chłopaka udupić. A mimo to w pewnym momencie pisania listów ogarnęła ją taka złość, jakiej dawno nie czuła. Dotyczyło to oczywiście mówienia o Panie Moralesie. Fakt, ze Felix tak przedstawiał ich relację i w ogóle nie robił z tego nic wielkiego, sprawił, że Ariadne krew zawrzała w żyłach. Czuła się oburzona i zła, że pozostawała bezsilna. Bo co zrobi temu starszemu mężczyźnie? Wparuje do jego domu z nakazem aresztowania? Jakoś nie sądziła, by Solberg chciał takiego obrotu spraw. Nawet jeśli było to kuszące. Nie pozwalała nikomu krzywdzić ludzi bez konsekwencji. W chwili gniewu dziewczynie przychodziły do głowy różne rzeczy, ale nigdy nie działała pod wpływem takich emocji. Dlatego po wymianie listów czuła się zdenerwowana. Na szczęście, w dużej mierze jej to przeszło zanim rozpoczęła się sobota.
Założyła standardowo białą koszulę i czarne spodnie. Dokładnie taki sam ubiór, w jakim widzieli się z Felixem po raz pierwszy na Nokturnie, jak i później w Ministerstwie Magii. Jakieś było zaskoczenie Ariadne, kiedy weszła do pubu i zastała chłopaka bez żadnego alkoholu obok. Odruchowo uśmiechnęła się ciepło. Przez moment odczuła zaskoczenie pocałunkiem w policzek, ale zaraz potem wydało jej się to tak urocze, że nie mogła się powstrzymać. Stanęła na palcach, aby dosięgnąć celu, po czym również obdarzyła chłopaka tym gestem. Trzeba przyznać, że nieco się przy tym zarumieniła, bo jednak nigdy nie miała męskiego przyjaciela i wszelkiego rodzaju bliskości tego typu były dla jasnowłosej zupełnie obce. Felix mógł wyczuć zapach malinowych perfum oraz delikatną nutę kawy, którą niedawno piła dziewczyna.
- Felix, Ciebie też bardzo miło widzieć! Tak, lecimy. - aż zaśmiała się, mając wrażenie, że ogarnęła ją jakaś specyficzna ekscytacja. Dawno się nie widzieli. Wyglądało na to, że nie była jedyną, która ekscytowała się ich wyprawą. Dla niej było to podwójnie ciekawe, bo nie wiedziała gdzie jest cel tej podróży. Zaufała jednak całkowicie chłopakowi. Ujęła jego dłoń i niebawem zjawili się wśród ruin areny. Pogoda nie dopisywała i kropił tu lekki deszczyk, ale zupełnie się tym nie przejęła.
- Na krzyk mandragory... - wydukała, będąc mocno oszołomioną urokiem tego miejsca. Od razu musiała przyznać, że jest tu pięknie. Chętnie zwiedziłaby każdy zakamarek tych tajemniczych ruin, gdyby nie fakt, że czas mieli spędzać na czymś innym. Z wrażenia zapomniała o puszczeniu dłoni swojego towarzysza, lekko ściskając palce. - Co tu kiedyś było? - dopytała, myśląc, że Felix zna historię tego zburzonego miejsca.
- Swoją drogą, teleportacja nie wywołuje większego bólu w piersiach? - zerknęła na klatkę piersiową chłopaka, jakby miała tam faktycznie zobaczyć coś, co jej odpowie. Co było oczywiście głupie, więc przeniosła spojrzenie zielonozłotych tęczówek na twarz Felixa.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Ruiny Areny - Page 5 QzgSDG8








Ruiny Areny - Page 5 Empty


PisanieRuiny Areny - Page 5 Empty Re: Ruiny Areny  Ruiny Areny - Page 5 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Ruiny Areny

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 6Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Ruiny Areny - Page 5 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
za Londynem
-