Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Dziedziniec

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 11 z 19 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 15 ... 19  Next
AutorWiadomość


Runa Grímsdóttir
Runa Grímsdóttir

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 80
  Liczba postów : 106
http://czarodzieje.org/t9479-runa-demetria-grimsdottir#263703
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9489-maly-cwaniaczek#263844
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9488-runa-demetria-grimsdottir#263840
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyCzw Wrz 11 2014, 14:34;

First topic message reminder :




Miejsce zatłoczone w czasie przerw między lekcjami. To tutaj jest najgłośniej i najweselej. Po środku stoi fontanna, której posągi łypią na uczniów kamiennym okiem, a gdy ktoś wsunie rękę do wody, potrafią opluć prosto w twarz. W lecie dziedziniec jest hojnie ogrzewany słońcem, w zimę gajowy musi się namęczyć, by wszystko wokół odśnieżyć.



Jarmark:

Nieważne, jak mocno Eiv wpatrywałaby się w oczy Runy, i tak nie dojrzałaby w nich żadnego z fałszywych uczuć, jakich najprawdopodobniej szukała. Oczywiście, może delikatne zbicie z tropu majaczyło gdzieś pośród pokładów niezmierzonej empatii oraz czystej chęci pomocy, bo dziewczę nigdy by się nie spodziewało, że po względnie krótkiej salwie przekleństw oraz obelg ich ofiara momentalnie się załamie. Wnioskując z całej tej nienawiści, jaką słychać było w opowieściach Gemmy o podszywającej się pod nią osobie, można było pomyśleć, iż ona z wielką chęcią podejmie się takiej szermierki. Zamiast tego, po prostu opadła na ziemię. Grímsdóttir usiłowała wiec w jakiś niebywale błyskotliwy sposób rozpracować zawiłość sytuacji, ale fakt, że musiała to robić w międzyczasie oswajania Henley wcale nie pomagał. Głaskała ją z niemal siostrzaną troskliwością, której w danym momencie u Gemmy próżno było szukać. Dziewczyna powoli chyba zaczęła wierzyć w prawdziwość teorii o dawno zaginionych, nagle odnalezionych bliźniaczkach, sądząc po pełnym wyrzutu pytaniu o nieodzywanie się, ale zamiast takiego chamstwa, mogłaby się przestawić na tryb empatii. Nie pomyślała, że może Cara nie miała żadnego wpływu na ich rozdzielenie? Runa mimowolnie czuła na sobie wzrok Zaharówny, chociaż odwrócona do niej plecami nie miała najmniejszej szansy na zgadnięcie, jakie emocje w nim zawarła. Czy niecierpliwe oczekiwanie, czy nienawiść, czy może zwykłą obojętność i brak wiary w retorykę Włoszki? A może w ogóle nie patrzyła, krążąc tylko w kółko, zaś osiemnastolatce tylko wydawało się, że jest obserwowana? Jeszcze się o tym z pewnością przekona, póki co nadal delikatnie gładziła włosy Gryfonki, aby zaraz ostrożnie odebrać od niej papier wraz ze zdjęciem. Sytuacja zrobiła się trochę mniej wygodna, bo dla pełnej wygody Runa potrzebowałaby obu swoich dłoni, a to oznaczało, że nastał koniec głaskania. Westchnęła cicho, zabierając się do dokładniejszych obserwacji dwóch zadziwiająco ważnych rzeczy, których otrzymania dziewczę w żadnym wypadku się nie spodziewało.
- Gemma, jak miała na imię twoja siostra? To znaczy, na pierwsze i drugie? - spytała głośno, chcąc upewnić się, że adresat pytania dokładnie je usłyszy. Oczyma pochłaniała inicjały N. V. Z. w całej pewności, że "Z" oznacza "Zaharov". Nie chciała jednak podejmować żadnych pochopnych wniosków, więc musiała się upewnić. Rok 2004 również pasował do wersji rozdzielenia w wieku dziewięciu lat.
- W sumie wiesz co? Chodź tu i zobacz sama - dodała, podnosząc się do pionu i wyciągając dłoń ze zwitkiem papieru oraz zdjęciem w stronę dziewczyny, a kiedy ta zabrała podane jej rzeczy, Włoszka znów przykucnęła, aby ponownie zacząć głaskać Henley.
- Wszystko będzie dobrze - powiedziała cicho, nie mając w arsenale nic lepszego, a nie chciała, żeby dziewiętnastolatka miała się tu zaraz popłakać.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Rasmus Vaher
Rasmus Vaher

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
Galeony : 21
  Liczba postów : 450
https://www.czarodzieje.org/t18066-rasmus-vaher
https://www.czarodzieje.org/t18770-sowa-rasmusa-kuu#538343
https://www.czarodzieje.org/t18064-rasmus-vaher
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyCzw Kwi 30 2020, 01:05;

Ja? Od zawsze miałem tylko jeden plan. Czuję, że to uzupełnia mnie całkowicie. Tylko jeszcze muszę zdobyć parę galeonów i będę startował na staż jubilerski. Doświadczenie już mam, ale brak mi licencji czy papierów. Muszę je zdobyć i być może po szkole zacznę pracować w tym. Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała coś ciekawego, możesz powiedzieć... W sumie. — Zamyślił się na chwilę i spojrzał na swoją rękę, która posiadała kilka branzolet. Głównie miedzianych lub srebrnych. Jednak jakość tych pierwszych pokazywała, że miedziane nie były. Za to przyjemnie wchłaniały ciepło ciała. Sama jedna branzoleta wyglądała w stylu jakim zawsze lubił - elementy zwierząt i ich symbolika. Owe dzieło było teraz przedstawieniem sceny lotu skowronka. Jeśli odpowiednio, choćby z nudów, zakręciło się elementem biżuterii, wtedy zamieniało się to w żywe przedstawienie jego unoszenia i opadania w locie. To właśnie tą zdjął ze swojego nadgarstka i wręczył ją do rąk Violi. — Palun, to dla ciebie. W sumie nie wiem co z nimi wszystkimi robić, głównie robiłem je dla ćwiczenia. Ale sądzę, że tobie przypasuje. Byłaś nam skowronkiem podczas meczu w Slytherinie. Skowronek Strauss... Chociaż może przedrzeźniacz. — Z parsknięciem na ustach, Rasmus wrócił do wpatrywania się w coś bardziej odległego od niego. Wyglądało to tak jakby nad czymś głęboko myślał, ale nikt nie mógł domyślić się nad czym. Po chwili jednak znowu spojrzał na Strauss. — To może spróbujemy poszukać jakiegoś miejsca w szkole? Albo może, skoro masz opinię nieposkromionej krukonki, znasz jakieś specjalne miejsce, które można odwiedzić? Ot, cobyśmy mogli spędzić tam trochę czasu. — Chciał z nią trochę pobyć, pozwolić jej jakoś odwdzięczyć się za wyciągnięcie ręki. Może powinien też jakoś pomyśleć o Elijahu?

@Violetta Strauss
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyPią Maj 01 2020, 03:17;

Nie zdawała sobie sprawy z tego, że Estończyk fascynował się jubilerstwem. W zasadzie ogólnie mało co o nim wiedziała. Chyba jedynie dzięki temu, że chłopak został wystawiony przez Elio na boisko to w końcu mieli okazję jakoś razem porozmawiać i poznać się nieco lepiej. Co oczywiście było niezwykle dziwne i niezręczne jak wszystkie takie pierwsze rozmowy. Tym gorzej, że nigdzie nie było kogoś kto by im podrzucał jakieś tematy do dyskusji.
- To ciekawe. I dzięki. Chociaż jakoś nie bardzo ciągnie mnie do noszenia biżuterii - powiedziała jeszcze, gdy Rasmus zaproponował, że mógłby jej kiedyś wykonać coś samodzielnie. Choć z drugiej strony z chęcią zobaczyłaby, co takiego Vaher właściwie potrafi. W zasadzie może nawet bardziej byłaby skłonna do tego, by obserwować go przy pracy zamiast faktycznie wymagać od niego wykonania jakiejś błyskotki. Z pewnością mogłoby to być ciekawe.
- Dziękuję - odpowiedziała, gdy tylko zobaczyła jak chłopak ściąga z ręki jedną z bransoletek, którą następnie jej wręczył. wciąż była ciepła od dotyku jego nadgarstka. I choć nie znała się zbytnio na metalach to wiedziała, że wartość wręczonego jej prezentu jest bardziej sentymentalna niż wyrażana w galeonach. Uśmiechnęła się jeszcze z niejakim rozbawieniem, gdy tylko usłyszała jak chłopak dalej próbuje jej słodzić i komplementować. - Naprawdę nie musiałeś. Poza tym czemu akurat skowronek? - spytała, tknięta jakoś ciekawością. Może za tym kryła się jakaś interesująca historia?
- W Hogwarcie aż roi się od miejsc, w które mało kto się zapuszcza. Jeśli byś chciał to możemy poszukać jakiejś ciekawej miejscówki. Chociaż to już zależy od tego, co chciałbyś robić - odparła, bo faktycznie nie było co tak cały czas siedzieć na dziedzińcu skoro i sam zamek miał naprawdę sporo do zaoferowania.
Powrót do góry Go down


Rasmus Vaher
Rasmus Vaher

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
Galeony : 21
  Liczba postów : 450
https://www.czarodzieje.org/t18066-rasmus-vaher
https://www.czarodzieje.org/t18770-sowa-rasmusa-kuu#538343
https://www.czarodzieje.org/t18064-rasmus-vaher
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyNie Maj 03 2020, 07:09;

Tak naprawdę sam Vaher nie wiedział za wiele o Strauss, jedynie tyle co z plotek, albo podsłuchanych wiadomości od innych. Dużo węszył, ale raczej nie celowo. To wszystko wpadało mu do uszu samo. Choć chciał ignorować to wszystko jednak słyszał. Nie było przy nich suflera, który podpowiadałby im scenariusz rozmowy. Nie było też reżysera, który mówił im co mają robić. Więc tkwili w takiej niezręczności, dopóki któreś z nich nie zamierzało odezwać się do drugiego.
Bardziej ciekawi mnie sama struktura i to co można wykonać z metalem i danym kruszcem. Wszystko wydaje się wtedy takie piękne. I nawet szlif pod odpowiednim kątem pokazuje swój blask. Po prostu jestem zakochany w tej sztuce. — Odpowiedział otwarcie trochę bardziej o swojej pasji, bo hobby to mało powiedziane. Nikt by nie powiedział, że widział go kiedykolwiek jak coś robił. Był jednak człowiekiem skupienia, więc nie chciał też rozpraszaczy w postaci innych ludzi. Dlatego też nikt nie widział go. Był wtedy cieniem. A może po prostu wymykał się w nocy, a żaden uczeń czy nauczyciel, a tym bardziej woźny, o tym nie domyślił się.
Na podziękowanie skinął jedynie głową, obserwując jak dziewczyna spogląda na jego dzieło. Jedno z dawnych, ale jakże udanych. Gdyby tylko widziała ile walało się kiedyś po podłodze nieudanych kopii tego co właśnie trzymała w swoich dłoniach. Vaher mógłby wtedy nawet przyznać rację - był beznadziejny. Ale dopiero wtedy zaczynał. Tak jak z quidditchem teraz. Przyglądał się zarówno jej jak i branzolecie. Zapytała jednak o znaczenie. Już zaczynał, bo interesował się symboliką zwierząt, które zawierał w swej sztuce.
Skowronek występuje w wielu kulturach. W Grecji uznawany był za symbol mądrości i roztropności. Jesteś w Ravenclaw, więc pasuje. Ale jest też nadzieją, młodością i symbolem pieśni. A dodatkowo świetnie lata, więc jakby to powiedzieć - pasuje do ciebie. — Podsumował temat, aby zaraz jedynie parsknąć lekko pod nosem. Że też dał się złapać na to, że znowu popłynął ze swoją pasją. Cholerny nałóg pokazywania go, chwaleniem się, że ma się taki szlachetny dar.
Hm. Nie wiem. Bądź moim przewodnikiem. Przyprawiasz Voralberga o migreny, więc pewnie znasz wiele ciekawych miejsc. Ja znam tylko parę, a sądzę, że ten zamek kryje w sobie jeszcze wiele nieznanych nam tajemnic. Także jeśli chcesz, poprowadź mnie. — Odpowiedział z delikatnym uśmiechem, zaraz myśląc co tak naprawdę miała na myśli Strauss w ostatnim zdaniu, a raczej pytaniu.

@Violetta Strauss
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyPon Maj 04 2020, 16:21;

Akurat w jej przypadku plotki mogły być całkiem dobrym źródłem informacji choć jak zwykle to bywa i o niej były one niezwykle przesadzone chociaż nieraz potrafiły chociaż nieco naprowadzić na to, co ostatnimi czasy porabiała Krukonka. Sama nie bardzo lubiła mówić o sobie także póki ktoś nie usiadł i nie zaczął jej wypytywać. W końcu było o wiele więcej ciekawych tematów do rozmów, gdy już się przebywało między ludźmi.
Przytaknęła jedynie, gdy Rasmus zaczął opowiadać o tym, co takiego widzi w sztuce jubilerskiej. Jak widać każdego fascynowało co innego. Choć wcale nie oznaczało to, że trzeba było się ograniczać tylko do jednej sztuki. Niewykluczone, że kiedyś nie poprosi nawet Vahera, by zapoznał ją nieco ze swoim początkującym fachem. W końcu może to być całkiem interesujące.
Wysłuchała również tego, co chłopak miał je do powiedzenia na temat symboliki skowronka, która przecież mogla się niesamowicie różnić ze względu na to w jakiej kulturze mógł być on obecny. W końcu w Estonii mógł on znaczyć zupełnie co innego. Lub mieć jakąś odmienną symbolikę dla złotników. Wyglądało jednak na to, że chłopak głównie bazował na kulturze greckiej.
- Z tą nadzieją bym nie przesadzała - mruknęła cicho raczej do siebie niż do Rasmusa. Nie sądziła, by podobna cecha mogła zostać jej przypisana. Mimo wszystko wymusiła lekki uśmiech, bo mimo wszystko jednak raczej miłe było to, że Estończyk miał o niej tak dobre zdanie. Chociaż zdecydowanie sama wolałaby się utożsamiać z nieco większymi ptakami jak kruk czy pustułka. Nawet sowa byłaby odpowiednia jako atrybut greckiej bogini, Ateny.
- Dzięki, to naprawdę miłe... - nie bardzo wiedziała, co innego miałaby odpowiedzieć na podobne słowa. Wiedziała jedynie, co mogłaby odpowiedzieć na jego kolejny komentarz dotyczący Voralberga i jej znajomości. Musiała tylko dopytać chłopaka czego dokładnie oczekiwał i mogła już go kraść na podbój Hogwartu.
- Tylko jedno pytanie nim gdzieś pójdziemy... wolisz miejsce, gdzie naprawdę nie powinno nas być czy może takie, w którym możemy przebywać, ale raczej nikt tam nie zagląda? - tylko to musiała wiedzieć, bo raczej nie chciałaby zaprowadzić go w miejsce, w którym czułby się źle z łamaniem regulaminu. Choć coś przypuszczała, że jednak Vaher nie miałby nic przeciwko temu.
Powrót do góry Go down


Rasmus Vaher
Rasmus Vaher

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
Galeony : 21
  Liczba postów : 450
https://www.czarodzieje.org/t18066-rasmus-vaher
https://www.czarodzieje.org/t18770-sowa-rasmusa-kuu#538343
https://www.czarodzieje.org/t18064-rasmus-vaher
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyPon Maj 11 2020, 18:52;

Rasmus plotek za często nie słuchał. Ba, często je ignorował jeśli nie wydawały mu się ciekawe. Znaczy, słyszał zawsze co inni mówią, ale sam ich nie rozpowiadał. Najbardziej jednak cenił sobie sytuacje, kiedy mógł sam dowiedzieć się czegoś więcej o osobach z którymi dane mu będzie przebywać. Taką osobą była mu teraz właśnie Violetta. Koleżanka od kafla, krukonka i opinia największego rozrabiaki w Hogwarcie.
Sztuka jubilerska była po prostu dla Rasmusa tym, co dla zawodowego gracza Quidditch - pasją, która miała mu także przynieść w przyszłości pieniądze. Ale nie chciał też w swoim życiu mieć miejsca na fuszerkę. Jeśli dzieło miało być doskonałe to takie będzie, choćby musiał przeznaczyć więcej własnych funduszy niż zamierzał. Tak jak gracz ma miotłę - on potrzebuje szlifu. Dlatego jest też pracoholikiem - chce być perfekcjonistą.
Kiedy Violetta myślała w tym czasie o Voralbergu, Rasmus podszedł bliżej do fontanny. Wsadził rękę, aby zaraz jego twarz została oblana przez kaprys fontanny. Ale to dobrze, bo właśnie tego chciał - delikatnego orzeźwienia. Aby jego suche wargi ponownie stały się mokre, a jego twarz miała orzeźwienie. Trochę sucha pogoda była dzisiaj.
Gdzie chcę pójść? Cóż... Żeby poznać twoją najlepszą stronę, muszę najpierw zobaczyć twoją najgorszą. Masz możliwość pokazania skąd się wzięły określenia wrzodu Voralberga i inne takie. W sumie to zastanawiałaś się czy swędzi go coś w momencie, gdy ludzie wspominają jego imię? — Po czym był już gotowy, aby pójść w miejsce, gdzie poprowadzi go Violetta.

@Violetta Strauss
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyWto Maj 12 2020, 02:08;

I tutaj mieli coś wspólnego, bo ona również nie zwracała większej uwagi na plotki. Nie interesowało ją zbytnio to o czym dyskutowali ludzie. I było tak od dawna. Mało obchodziły ją sprawy czystokrwistych rodzin, nie dbała o to kto co z kim i dlaczego. Była po prostu skupiona na własnym życiu i na tym, co sama chciała robić.
Jeśli ktoś miał prawdziwą pasję to owszem był w stanie inwestować w nią nie tylko swój czas, ale i pieniądze jeśli takowe posiadał, a najlepiej obie te rzeczy. Dzięki temu można było się odpowiednio wyposażyć, ale jedynie długie godziny spędzone przy danym zajęciu dawały prawdziwe rezultaty.
Obserwowała jak Rasmus zbliża się do fontanny, a następnie wsadza rękę pod kaskadę wody, która pochlapała mu jedynie ubranie i twarz. Naprawdę było to mądre posunięcie. Przez chwilę zastanawiała się nawet po co to zrobił, ale chyba wolała nie wnikać. Zapewne jeden z takich odruchów, które trudno byłoby wytłumaczyć. W każdym razie spojrzała na niego, gdy postanowił odpowiedzieć na jej pytanie chociaż w zasadzie na dłuższą metę nie wiedziała o czym mówił. Z pewnością nie była wrzodem Voralberga.
- Nie zastanawiałam się nad tym. I chodź już - stwierdziła, wzdychając i po raz kolejny pociągnęła go za rękę, by upewnić się, że na pewno chłopak podąży za nią. Chciał, żeby mu pokazała ciekawe miejsce? No to je zobaczy...

z|t x2
Powrót do góry Go down


Bonnie Webber
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Galeony : 145
  Liczba postów : 536
https://www.czarodzieje.org/t18640-bonnie-webber#533264
https://www.czarodzieje.org/t18654-polka-pocztowa-bonnie#533553
https://www.czarodzieje.org/t18641-bonnie-webber#533263
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyNie Maj 24 2020, 14:37;

Miała wyjątkowego pecha do... zwierząt lotnych. Jeden skrzydlaty zjadł jej pupila, a drugi nie rozumiał słowa "odejdź" zamiennie używanego z "sio". Korzystała z pogody i odrabiała pracę domową z zielarstwa na dziedzińcu. Rozłożona na ławce próbowała zapisywać piórem poszczególne nazwy ziół, jednak pewien krnąbrny kruk non stop kręcił się a to nad jej głową, a to przysiadywał na krańcu ławki i próbował zakraść się, aby ukraść jej pióro albo... sama nie wiedziała już dlaczego. Gaja została zjedzona, więc czemu jakiś inny drapieżnik postanowił się wokół niej kręcić? Raz po raz odganiała kruka, ale ten uwziął się na nią i jeśli nie podlatywał to siadał na murku i patrzył na nią swoimi czarnymi małymi oczkami. Wzdychała raz po raz i skrobała dalej, jednak ruch pióra musiał drażnić ptasiego stalkera.
- Idź sobie, nie mam nic dla ciebie, sio! - podobno kruki są inteligentne, a te magiczne to powinny być jak najbardziej rozumne, więc użyła bardziej rozbudowanego zdania. Kruk olewał jej słowa i przysięgłaby, że widzi w jego ślepiach rozbawienie. Przez kilkanaście minut miała spokój i nawet nie podnosiła głowy na nietypowe towarzystwo, a po prostu odrabiała pracę domową trzymając zeszyt na kolanie. Nic więc dziwnego, że nie spodziewała się nagłego donośnego "kraaaak" i świstu połyskujących czernią skrzydeł tuż przed nosem. Kruk pikował prosto na nią i zanim zdołała chociażby otworzyć usta ten wyrwał dziobem z spomiędzy palców jej orle pióro, zahaczając przy tym (zapewne niechcący) o skórę na jej palcu. - Au! - zawołała i cofnęła rękę, a kruk odleciał na najbliższą gałąź i zadowolony wpatrywał się to w Bonnie to w jej pióro. Dziewczyna została na ławce z krwawiącym skaleczeniem na palcu wskazującym i zbulwersowaną miną. - Jesteś okropny! - krzyknęła do niego i drżącą ręką próbowała wygrzebać z plecaka jakąkolwiek chusteczkę, bowiem nie daj Merlinie poplami drugą pracę domową, a kolejnego Trolla już nie zniesie. Nie miała pojęcia czemu uczniowie Hogwartu nie panują nad swoimi zwierzakami - kruk wydawał się zbyt cwany jak na dzikiego, a więc musiał posiadać swojego właściciela. Sęk w tym, że żadnego w okolicy nie widziała.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyNie Maj 24 2020, 16:16;

Spokojny dzień.
Maj bywał wyjątkowo okrutny w ich przypadku; Felinus, jako stworzenie ciepłolubne, liczył na to, iż wreszcie promienie słoneczne ogrzeją jego skórę i spowodują zaniknięcie jego bladości. Niestety, jak się okazało, rzeczywistość nie była dla niego (ponownie, zresztą) przychylna, w związku z czym nie miał okazji, by pozbyć się nadmiernej bladości. Myśli natomiast niebezpiecznie ocierały się o niebezpieczeństwo, jakim jest powrót do rodzinnego domu, gdzie nie mógł zaznać ani świętego spokoju, ani ciepła i miłości od strony matki.
Westchnął, przedzierając się przez korytarze, a następnie przez kolejne sale. Lekcje jak lekcje. Nie mógł teraz tego zepsuć, otóż nie - musiał być obecny, musiał nadrabiać frekwencję, wszak kolejny rok w plecy byłby dla niego zbyt decydujący o tym, żeby mógł w sumie porzucić cały swój wysiłek i zamknąć się w czterech ścianach. Nawet by mu to pasowało. Sprzątacz, skromne mieszkanie gdzieś w londyńskiej dzielnicy, żeby czuć się swobodnie, no i potem jakieś ewentualne zmiany.
Equinox był dość... charakterystycznym krukiem. Niebieskie ślepia wyróżniały go na tle czarnych, w związku z czym rzucał się czasami w oczy. Do tego, jak na złość, miał tendencję do zaczepiania innych i robienia z nich sobie żartów. Być może przyjmował jakieś niepoznane jeszcze alter ego, co nie zmienia faktu, iż Felinus starał się go oduczyć czegoś takiego - jak na razie z marnym skutkiem. Dotychczas przylatywał na zawołanie na otwartą całkowicie rękę, wbijając w nią niemiłosiernie ostre pazury, w związku z czym Puchon zrezygnował z noszenia podkoszulek - czasami je jednak zakładał. Jak w sumie dzisiaj - nie podejrzewał, że będzie konieczność gonienia za krukowatym. Uczucie bólu nie było aż tak przyjemne; jeszcze by to polubił. I tak czy siak musiał się trochę kryć z tymi plamami, prawda?
Ptaszyna znowu uciekła. Znowu otworzyła klatkę, bez zezwolenia, bez pozwolenia. Zauważył to wtedy, gdy postanowił wejść do dormitorium. Westchnął. Raz jeszcze. I raz jeszcze. Musiał go odnaleźć, zanim napłynie kolejna skarga, że ptak sprawia kłopoty.
Na szczęście zbyt długo nie musiał szukać; słusznym okazało się zejście na najbardziej prawdopodobne miejsce - dziedziniec zamkowy, z którego usłyszał jeden krzyk. Nie wiedział, dlaczego coś takiego miało miejsce, ale za niedługo tajemnica miała się wyjaśnić. Normalnie by się tym nie zainteresował, ale był jedną z osób, która mogła pomóc, dlatego kroki stawiał żwawiej. Dopiero po tym, jak spojrzał na Equinoxa, zadowolonego z trzymanego w dziobie przedmiotu, a potem Bonnie, którą kojarzył ze względu na dom, szukającą nagminnie czegoś w plecaku, zdołał delikatnie połączyć ze sobą wszystkie fakty.
Przepraszam za mojego kruka. — powiedział, trochę sztywno, ale musiał i tak działać, zanim ptaszyna zrobi coś znacznie gorszego. — Equinox. — rzekł trochę głośniej, wystawiając rękę, bez żadnej bluzy, bo przecież nie spodziewał się, że będzie trzeba ponownie go do siebie wołać. Miał nadzieję, że ptak na jego widok poleci w stronę odpowiednią, do klatki, niemniej jednak psoty wzięły w górę.
Nie wiedział jeszcze o skaleczeniu, ale podejrzewał, że mogło do takiego dojść.

Kostki:
Bonnie, rzuć kostką k6, by dowiedzieć się, jak zareagował kruk na właściciela.

1 — ani łzy wzruszenia. Stoi, czeka, nadal nie zamierza zlecieć i tym samym oddać zdobyczy, co wzbudza w Tobie negatywne zdanie o właścicielu - prawdopodobnie, oczywiście. Wszystko zależy od Ciebie, jak to zinterpretujesz.

2, 6 — kruk zlatuje i oddaje Ci tym samym pióro, wydając niezbyt przyjemne kraczenie tuż przy Twoim uchu, siadając z powrotem na to samo miejsce. Przedmiot odzyskany, praca domowa może zostać dokończona, ale palec nadal wymaga interwencji. Czy znalazłaś chusteczkę?

3, 4 — ptak wzbija się w górę, zabiera ze sobą pióro i zwyczajnie... odlatuje. Jesteś pozbawiona pióra i nie ma możliwości na to, żeby go na razie odzyskać...

5 — kruk donośnie kracze, a potem rozprostowuje skrzydła, lądując na wyznaczonym miejscu u Felinusa, mając w swoim dziobie pióro. Niemniej jednak, ten nie ma na sobie grubego materiału.
Rzuć literką na obrażenia na ręce.
A, B — jakimś cudem właściciel unika obrażeń. Jakimś - ptak ląduje tak ostrożnie, że nie powoduje żadnych rozcięć. Może to ze strachu?
C, D, E — na ręce pojawiają się tylko nieliczne zadrapania, które nie będą raczej upierdliwe. Raczej.
F, G, H — kruk nieszczęśliwie wbija pazury do tego stopnia, iż z ręki sączy się niewielka ilość krwi. Na szczęście niewielka, wszak zawsze mogło być gorzej... prawda?
I, J — kruk oddaje pióro, ale nie robi to zbyt chętnie, do tego ląduje z efektem wymienionym wcześniej. Niemalże po sekundzie ponownie wzbija się w powietrze, przyczyniając się do ponownego przejechania pazurami po wcześniej otrzymanych ranach, z których sączy się więcej krwi.
Powrót do góry Go down


Bonnie Webber
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Galeony : 145
  Liczba postów : 536
https://www.czarodzieje.org/t18640-bonnie-webber#533264
https://www.czarodzieje.org/t18654-polka-pocztowa-bonnie#533553
https://www.czarodzieje.org/t18641-bonnie-webber#533263
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyNie Maj 24 2020, 20:49;

4

Wyciągnęła chusteczkę i zakryła skaleczony palec, który bolał bardziej niż powinien. Podniosła głowę akurat wtedy, gdy znikąd zjawił się właściciel stworzenia.
- On często tak dziabie osoby postronne? Już nie mówię o zwinięciu pióra... - zapytała i zaraz wtłoczyła w siebie parę dodatkowych wdechów, aby uspokoić emocje i nie pozwolić, aby przemawiała przez nią gorycz. Przerabiała to już jeden raz - nad zwierzęciem nie da się zapanować w pełni. Antman zjadł jej żółwia, a ten nietypowy kruk postanowił ją okraść. Miała ogromnego pecha do tych stworzeń. Kruk najwyraźniej nie zamierzał słuchać swojego właściciela, bo sobie odleciał ku zdziwieniu dziewczyny. - Krnąbrny. - oznajmiła fakt i owinęła palec chusteczką. Nie dokończy pracy domowej, teraz już się nie skoncentruje, a wypada pogadać na ten temat z bladym Puchonem, którego kojarzyła z widzenia, ale nie przypominała sobie, aby zamieniła z nim chociażby słowo.
- Nowy pupil czy po prostu nieposłuszny? - zapytała, aby też pokazać, że pomimo zbulwersowania nie zamierza na niego naskakiwać. Oczywiście była zirytowana i oczekiwała od chłopaka więcej wyjaśnień, ale też zależało jej na byciu lubianą. Złożyła książki i zeszyty, a potem trochę nieporadnie wsunęła je do plecaka. W najbliższy weekend planowała ponownie udać się do Hogsmeade, aby sprawdzić czy tym razem będą mieć w ofercie nieśmiałka. To własnie takowego pragnęła adoptować, jednak z jej szczęściem do skrzydlatych zaczynała się obawiać o życie jej przyszłego pupila. - Twój kruk kręci się wokół mnie od dwóch dni. Zauważyłam, że pragnie atencji tylko zastanawiam się czy szuka jej u kogoś o spełnionych tajemniczych wymaganiach czy po prostu mi się tak poszczęściło. - może dowie się dlaczego padło akurat na nią, bowiem nie uważała się za atrakcyjną dla kogokolwiek, a tym bardziej dla obcego kruka.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyNie Maj 24 2020, 22:24;

Spojrzał, raz to na Bonnie, raz to na kruka.
Cholerna, nieposłuszna, młoda istota, której nie potrafił ostatecznie do końca wychować. A tak naprawdę to miał go może z tydzień, więc nie miał prawa oczekiwać od niego bezwzględnego posłuszeństwa; zaufanie zyskuje się miesiącami, jak nie latami. Niemniej jednak, ta sytuacja potwierdziła go w przekonaniu, iż musi bardziej zadbać o zabezpieczenia klatki, aniżeli pozwalać mu dziobać twardą częścią zamek i tym samym się wydostawać.
Pomijając już fakt, że musiał po nim zwyczajnie sprzątać. Na szczęście, w Hogwarcie, ograniczało się to tylko i wyłącznie do machnięcia różdżką i użycia Chłoszczyść.
Sam chciałbym wiedzieć. — odpowiedział, spoglądając na nią i tym samym na chusteczkę, którą nieznajoma przykryła, tudzież otoczyła sobie palec. Westchnął, chowając jedną rękę do kieszeni równie czarnych spodni. Zawsze ubierał się na czarno, ale zawsze też ta czerń dodawała mu bladości cery. Coś za coś. Przynajmniej czuł się w niej wyjątkowo dobrze.
Nowy. Adoptowałem go ponad tydzień temu. — oznajmił, spoglądając ze stoickim spokojem w stronę Puchonki, którą również kojarzył tylko z korytarza i jakichś ewentualnych lekcji. Obserwował, starał się zdobyć jak najwięcej informacji. Odrabianie na korytarzu zamiast w dormitorium? Czyżby lubiła świeże powietrze? A może zwyczajnie pobyt z innymi był dla niej niekomfortowy? Mógł snuć, ale bez pewności, że aby na pewno to, co uda mu się wywnioskować, jest prawidłowe.
Zauważyłem, że ma... tendencję do zaczepiania osób wedle własnego, wyimaginowanego kryterium. — to chyba powinno wystarczyć. Sam nie wiedział, jakimi zasadami kierował się Equinox, co nie zmienia faktu, iż do niego również jakoś inaczej podchodził. Jakby te niebieskie ślepia miały zdolność przejrzenia duszy drugiego człowieka.
Twój palec. — wypowiedział te słowa przez wargi, wypuszczając jednocześnie po cichu powietrze. — Mogę jakoś to odpokutować? — zapytał się.
Na pewno nie odpokutuje swych win u Najwyższego.
Powrót do góry Go down


Bonnie Webber
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Galeony : 145
  Liczba postów : 536
https://www.czarodzieje.org/t18640-bonnie-webber#533264
https://www.czarodzieje.org/t18654-polka-pocztowa-bonnie#533553
https://www.czarodzieje.org/t18641-bonnie-webber#533263
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyPon Maj 25 2020, 10:44;

- Och. No tak, to wszystko jasne. - zrobiło się jej głupio, że pytała go z pretensją o zachowanie kruka, wychodzi na to, że to dopiero nowa relacja i zapewne trwa jeszcze nawiązywanie więzi między nim a krukiem. Spoglądała teraz bardziej wyrozumiale na sytuację i na to, że kruk sobie po prostu odleciał jakby ucieszony kradzieżą.
- Z tego co pamiętam to kruki są inteligentne. Będziesz z nim ćwiczyć komunikację czy stawiasz bardziej na oparcie emocjonalne? - zapytała, aby jakoś zreflektować się za ten swój niewyraźny wyrzut. Nie wiedziała gdzie podziać oczy. Chłopak stał prawie nieruchomo, spoglądał na nią spokojnie, był ubrany na czarno, a skórę miał bladziutką, jakby unikał słońca jak ognia. Może to przez to, że ona nie jest tak przyjazna? Powinna bardziej się postarać, aby ludzie w jej towarzystwie nie wyglądali na znudzonych albo spiętych. Odwinęła chusteczkę i zawinęła ją z czystej strony na palcu. Sądząc po skali bólu to kruki mają ostre dzioby - bardziej niż mogłaby przypuszczać.
- Nie wiem czy mam uznać to za kruczy komplement, skoro spełniam jego tajemnicze wymagania do zaczepiania. - uśmiechnęła się niepewnie i uciekła wzrokiem na swoje kolana. Zrobiło jej się miło, że chciał jakoś odpokutować tylko zadawanie jej tego pytania wprawiło ją w skrępowanie. Co miała odpowiedzieć? Przecież nie poprosi go o wyleczenie upierdliwej ranki, skoro nie wiedziała czy on w ogóle to potrafi. Wzruszyła ramionami. - Prędzej czy później zagoi się, a to nie twoja wina. Kruk dziabnął mnie przypadkiem. Chyba. - nie wiedziała czego oczekiwać, a więc uznała, że najlepiej będzie to odrobinę zbagatelizować. - Jak go nazwałeś...? - poprosiła o powtórzenie tego dziwnego imienia, którego prawdopodobnie nie będzie umiała powtórzyć. Ta wiedza może przydać się jej na później na wypadek gdyby kruk wrócił i znów się wokół niej kręcił. Może przepłoszy go jak zwróci mu uwagę z zaznaczeniem jego imienia?
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyPon Maj 25 2020, 23:15;

Mimo wszystko i wbrew wszystkiemu żywił nadzieje, miał drobną chęć pochylenia się nad samym możliwym do wykonania celem, jakim jest oswojenie.
W gospodarstwie wychował się z wieloma psami, jak i kotami. Niestety, jak to z tym bywa, one dość szybko... znikały. Uciekały, by potem powrócić na swoich wychudzonych łapach z dodatkowymi obrażeniami - jakby ktoś się nad nimi znęcał. Biegły przed siebie, nie zwracając uwagi na pędzący na drodze nieopodal domu samochód. Przeskakiwały płoty, wciskały się perfidnie przez bramę, byleby zaznać wolności. Jako dziecko przeżywał każdą stratę bardzo osobiście, co nie zmienia faktu, iż jeden z nich tak naprawdę utkwił mu w pamięci. Teteé, którego nazwał osobiście. Sam już jednak nie pamiętał, dlaczego takie imię mu nadał - może po prostu gdzieś je usłyszał? Mniejsza. Mieszaniec psów pasterskich towarzyszył mu często, nieświadomie pomagał, dotrzymywał towarzystwa, chronił.
Ale, jakby nie było, wszystko ma swój początek i koniec.
Poniekąd. — oznajmił, spoglądając w stronę przedstawicielki Hufflepuffu, która zdawała się trochę... złagodnieć przez ten fakt? Nie wiedział. Gdzieś jednak w głębi duszy podejrzewał, że informacja ta poniekąd ugasiła złość w stosunku do niego - bladego, wypranego z życia i pozbawionego ambicji Puchona.
Czasami bardziej inteligentne od niektórych osób w Hogwarcie. — nie zamierzał wymieniać, ale nie zmienia to faktu, że miał do czynienia z niektórymi wyjątkowo gwałtownymi, które następnie musiały odpokutować. On jednak nie rozumiał - a może rozumiał - że niektórym trudniej jest trzymać emocje na smyczy. — Bardziej na komunikację, choć nie zamierzam zaniedbać oparcia emocjonalnego. — wypowiedział te słowa, trzymając jedną dłoń w kieszeni. Dopiero później ją uwolnił, pozwalając na skrzyżowanie sobie rąk i oparcie się o najbliższą ścianę, niedaleko nieznajomej. — Felinus, tak swoją drogą. — powinien podać dłoń? A może to ją odstraszy? Podniósł delikatnie prawą wargę do góry, jakoby próbując wpasować się w sytuację. Nie był spięty, nie był znudzony, zwyczajnie był sobą.
Kto wie... kto słyszał, kto widział. Na razie się nie dowiemy.pomijając fakt, że kruki nie potrafią mówić. Miał nadzieję, że Bonnie nie trafi na jakąś czarną listę i tym samym nie będzie zmuszony do ciągłego przepraszania dziewczyny za zachowanie skrzydlatego. — Jest młody, więc może mieć problem z delikatnością. Niemniej jednak, jeżeli będziesz potrzebowała, żeby zacięcie uleczyć, to służę pomocą. — zaoferował, mając nadzieję, że to wystarczy. Nie nalegał; jedynie podsunął propozycję, dzięki której mógł się jakoś z tej sytuacji wybić i wyjść na czyste zero.
Equinox. — oznajmił, spoglądając w jej stronę czekoladowymi tęczówkami, które idealnie dostosowywały ilość promieni słonecznych wpadających do źrenicy. — W jaki sposób ty nazywasz zwierzęta? — zapytawszy się, spojrzał na chwilę jeszcze raz na nią, a następnie na niebo.
Powrót do góry Go down


Bonnie Webber
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Galeony : 145
  Liczba postów : 536
https://www.czarodzieje.org/t18640-bonnie-webber#533264
https://www.czarodzieje.org/t18654-polka-pocztowa-bonnie#533553
https://www.czarodzieje.org/t18641-bonnie-webber#533263
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyWto Maj 26 2020, 18:51;

Zaskoczył ją określeniem, iż kruki potrafią być inteligentniejsze niż uczniowie. Wyczuła w tym przykre doświadczenia z kimś uważanym za głupka. Nie ukrywała swojego zdziwienia.
- Naprawdę tak sądzisz? - a w jej głosie zabrzmiał smutek, że miał tak przykre zdanie o kimkolwiek. Ona sama nienawidziła z całego serca pewnych osób z poprzedniej szkoły, ale nie uważała, aby byli głąbami. - To trochę smutne. - dopowiedziała i uśmiechnęła się niewesoło na znak, że nie musi się z niczego jej tłumaczyć, a to z jej strony tylko namacalne zaskoczenie. Najwyraźniej chłopak miał przykrość spotkać na swojej drodze niezbyt przyjemne osoby. Zapisała sobie w pamięci jego imię. - A ja Bonnie. - bo nie było szans, aby kojarzył jej imię. Była dziewczyną, na którą mało kto zwracał uwagę i choć to częściej doskwierało aniżeli pomagało to zdążyła się przyzwyczaić i do tego zahartować. Zapomniała już, że zirytowała się za brak panowania nad krukiem i złodziejstwem pióra. Będzie musiała od kogoś pożyczyć, aby dokończyć pracę domową. Felins musiał być już studentem, to wyjaśniałoby czemu go nie znała i ledwie co kojarzyła z twarzy. Wyglądał trochę smutno, ale może tylko jej się wydawało?
- Nie ma co oczekiwać, aby młody zwierzak był od razu delikatny. No nic, stało się, nic już na to nie poradzę. I nie trzeba, to tylko drobne skaleczenie. - nie chciała uchodzić za mazgaja, a więc wolała znieść ten piekący, choć mały ból, a też zachować jakąkolwiek godność. Może i wyglądała na kruchą, wrażliwą i niewinną, ale potrafiła wytrzymać wiele i to był niejako jej as w rękawie. - Eqinu... Egnui... nie, nie powtórzę. - zaśmiała się cicho, jakby na próbę?, ale istotnie miała problem z poprawną wymową tego imienia. Nie miała pojęcia skąd pochodzi ani co znaczy, choć trzeba przyznać, że bardzo oryginalnie.
- Miałam żółwicę, Gaję. Szukałam imienia kojarzącego się z ziemią i naturą. - jej szare oczy trochę posmutniały, gdy o niej wspomniała. - Przymierzam się do adopcji nieśmiałka i mam dla niego wybrane imię, ale związane typowo z mugolskimi komiksami i moim kolegą więc nie wiem czy zrozumiesz. - wyjaśniła delikatnie i popatrzyła nań badawczo. Nie miała pojęcia czy zna się na mugolach i niemagicznym świecie, a więc wolała poczekać aż sam jej to powie - a wówczas opowie o planowanym imieniu dla nieśmiałka.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyPią Maj 29 2020, 22:02;

Uważał to poniekąd za prawdę.
Oczywiście nie wszyscy w jego mniemaniu byli głupsi od kruka, warto zaznaczyć - czarodziejskiego kruka. Niemniej jednak w Hogwarcie są jednostki wybitne do tego stopnia, iż przebijają czarną ptaszynę, która w dzisiejszych czasach kojarzona jest ze śmiercią. Wynik w swojej inteligencji osiągają znacznie gorszy, chociaż tutaj nie chodzi tylko o sam ten wskaźnik. Ignorancja, wywyższanie, odbębnianie co chwilę szlabanów, znikanie, knucie, psucie, gnicie, przekazywanie własnego gniewu na innych. Znał paru takich.
Tak. — oznajmiwszy, wiedział, że nie spodoba się to raczej nowo poznanej koleżance, niemniej jednak nie zamierzał wycofywać się z własnych słów. Zagrał tym razem źle. Musiał się zrehabilitować bardziej, dlatego na razie zrezygnował z przekazywania dość... skrajnych, tudzież radykalnych opinii. — Być może. — powiedział, ale nie rozwinął ostatecznie tematu dotyczącego, dlaczego ma takie doświadczenia z innymi, a nie inne. Stał, opary nadal o ścianę, a kiedy nieznajoma się przedstawiła, wreszcie mógł umieścić jej imię do biblioteczki wszystkich poznanych dotychczas osób. Bonnie. Kojarzyło mu się to z króliczkiem, niemniej jednak nie zamierzał tego mówić. Po prostu - skojarzenie zapisał sobie gdzieś z tyłu głowy, niemniej jednak w takim miejscu, aby łatwo nie mogło uciec.
Też prawda, dopiero z czasem nabierze wprawy. — i nic więcej w tym temacie nie dodał. Skinął natomiast jeszcze raz głową na to, że zacięcie jest tak drobne, iż nie musi interweniować. Być kłodą nie zamierzał, jak również piątym kołem u wozu, a wiedział, że jak będzie drążyć temat, to zacznie równocześnie drażnić Bonnie.
Mitologia grecka. — stwierdził, jakoby ten fakt sam do siebie, zauważając jednocześnie smutny wzrok Puchonki. Ześlizgnęli się obydwoje na tematy niezbyt przyjemne. Sam posiadał kiedyś psa, którego kochał, oczywiście jako dzieciak - Teteé. Piękny mieszaniec, jak to przystało podczas mieszkaniu na wsi. I wiedział, czym jest strata. Nie bez powodu nie drążył tego tematu. — Dzieciństwo spędziłem jako mugol, do tego przymierzam się do kupna mieszkania w londyńskiej dzielnicy. Także podejrzewam, że zrozumiem. — odpowiedział. Czytał komiksy od czasu do czasu. Kiedy miał chwilę wolnego, dzień odetchnięcia, a ojczym zdawał się wyjeżdżać od czasu do czasu, spędzał go nie tylko na tym, by porozmawiać z matką. Zajmował się także sobą, przeglądał mugolski Internet, zagłębiał mugolskie zainteresowania.
Co nie zmienia faktu, iż był przybity faktem należenia do społeczeństwa czarodziejskiego.
Powrót do góry Go down


Bonnie Webber
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Galeony : 145
  Liczba postów : 536
https://www.czarodzieje.org/t18640-bonnie-webber#533264
https://www.czarodzieje.org/t18654-polka-pocztowa-bonnie#533553
https://www.czarodzieje.org/t18641-bonnie-webber#533263
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptySob Maj 30 2020, 10:57;

Odpowiadał zwięźle i nie rozwijał żadnej z wypowiedzi, a ona to uszanowała, bo przecież nie mogła być wścibska. To nie była jej cecha, a więc skinęła głową raz i drugi, a potem trafiło ją wrażenie, że Felinus z jakiegoś powodu sprawiał, że traciła pewność siebie. Może to brak uśmiechu? Przywykła, że w Hogwarcie spotykała przyjazne twarze pełne szczodrej mimiki, która w mig zmniejszała jej nieśmiałości. Przełamała swoje małe opory i rozmawiała, bo nie chciała wyjść na gburka, który nie wie co robić w trakcie rozmowy. Nie znała się na mitologii greckiej, a więc nie mogła pochwalić się żadną wiedzą z tym związaną przez co zrobiło się jej głupio. Może nie powinno, ale zależało jej na opinii drugiej osoby i wolałaby być bardziej obeznana, by zaszpanować przed nowo poznanym Puchonem. Chciałaby umieć być lepsza dla innych, aby chciano przebywać w jej towarzystwie. Kompleksy nie pozwalały jednak zmienić się na lepsze przez co do głowy przychodziły jej tak absurdalne myśli jak ta, że zapewne Felinus już ją ocenił, a ona nigdy nie dowie się co o niej sądzi. Podniosła nań wzrok, gdy przyznał, że wychowywał się "jako mugol", co nie było dla niej w pełni zrozumiałe wszak poprawnym określeniem powinno być nazwanie tego wyrażenia "pochodzę z rodziny mugolskiej" albo "mugole mnie wychowywali". Otworzyła usta aby poprosić o sprostowanie, ale szybko uznała, że to będzie z jej strony przejaw głupoty, a nie chciała się zaliczać do tego grona osób "mniej inteligentnych od czarodziejskiego kruka". - Chodzi o komiksy Marvela. Sowa mojego kolegi nazywa się Antman i Antman zjadł mi... Gaję. - musiała uzupełnić zapas tlenu w płucach gdy to mówiła, zdradzając jak bardzo było to dla niej smutne. - Więc uznałam, że mój przyszły zwierzęcy przyjaciel będzie nazywać się Hulk. Gabaryty, rozumiesz? Antman potrafił być mały, a mowa o dużej sowie. A mój Hulk będzie wielkości trzech cali, a wierzę, że będzie silniejszy niż jakikolwiek inny sowi superbohater. - uśmiechnęła się całkowicie spontanicznie, odruchowo, a to rozjaśniło jej twarz i dodało nieco blasku w oczach. Miała nadzieję, że nie uzna ją za infantylną. Pragnęła powiązania między nazewnictwem stworzenia a jego charakterem, gatunkiem i tożsamością. Nie mogłaby zadowolić się zwyczajnym imieniem i wydawało jej się, że Felinus zrozumie ją i podzieli jej spostrzeżenie. - A co oznacza imię twojego kruka? - musi nauczyć się je wypowiadać, aby w poprawny sposób przeganiać kruczego i atencyjnego... adoratora?
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyWto Cze 02 2020, 01:44;

Rzadko kiedy rozwijał tak naprawdę odpowiedzi, ale czuł, że zachowanie Puchonki przywodzi mu na myśl... brak pewności siebie.
Zawsze miał nadzieję, iż to właśnie druga osoba, z którą rozmawia, będzie chciała drążyć temat. Niemniej jednak zdołał się pomylić w przypadku Bonnie, która najwidoczniej nie należała do grona tego typu osób. To było poniekąd... dziwne. Owszem, nie uważał ją za kogoś dziwnego, ale ostatnio naprawdę rzadko kiedy ktoś unikał wnikliwych rozmów. Ostatnio przecież miał taką z Vittorią Sorrento. I o ile nie mówił zbyt wiele o samym sobie, o swoim życiu, o tyle bez problemów dzielił się tym, o czym ludzie rzadko kiedy rozmawiają - o religii, o życiu po śmierci, o systemie edukacyjnym... coś, za co mógłby zostać ukamienowany, przeszło spokojnie obok Gryfonki, która wcześniej pobiła się z przedstawicielką Domu Węża.
Zawsze wolał słuchać innych - stanowił grono dobrych słuchaczy, którzy równie dobrze zapamiętywali słowa i starali się z nich wycisnąć jak najwięcej. Nie wiedział, skąd to tak naprawdę się wywodzi, choć podejrzewał, iż korzeniem może być tak naprawdę szczegółowość, przywiązanie do tych najdrobniejszych rzeczy, które umykają pozostałym. Przywiązywał do tego dość sporą wagę, gdyż informacje, jakie mógł ukradkiem wyciągnąć, stanowiły jedną z najcenniejszych wartości w dzisiejszym świecie. Jeżeli posiadasz znajomości, jeżeli wiesz, gdzie ich szukać, a jeszcze lepiej - jeżeli wiesz, jak dobrze targować z innymi w kwestiach najróżniejszych, zawsze można było przetrwać. Zawsze.
Och... — trochę go to zdziwiło. Nie zamierzał schodzić własnoręcznie na takie tematy, ale jeżeli Bonnie sama je inicjowała, nie pozostawało mu nic innego, jak z nimi płynąć. — Przykro mi z tego powodu. — odpowiedział, spoglądając na nią, poniekąd szczerze. Wiedział, że śmierć zwierzęcia nie należy do czegoś najprzyjemniejszego. — Nie wiedziałem, że sowy jedzą żółwie. — trochę go to zaskoczyło; teoretycznie skorupa żółwia jest na tyle mocna, iż dziób sowy powinien mieć z tym problemy, ale, przy odpowiedniej inteligencji, powinna ona tak naprawdę wykorzystać grawitację do jej rozłupania. Tak robią jastrzębie, tudzież sokoły - chwytają żółwia w szpony, a następnie wznoszą na wysokość kilku kilometrów, by po tym wszystkim zrzucić go na twardy głaz, tudzież kamień. — Niemniej jednak, znam komiksy Marvela. Jedne z najpopularniejszych u mugoli. — przyznał. — I o ile Hulk będzie imieniem dość specyficznym dla nieśmiałka, o tyle, mam nadzieję, odda jego charakter. Jak to, zresztą, sama ujęłaś.
Dawno nie czytał komiksów. Ostatnio miał okazję jedynie oglądać produkcje w postaci różnych filmów, adaptacji ich wydrukowanych odpowiedników, co nie zmienia faktu, iż kojarzył postaci.
Zauważyłaś, że każdy z nas ustala imię w dość specyficzny sposób? — zapytał się, spoglądając w jej stronę spojrzeniem czekoladowych tęczówek. To było dość... indywidualne spostrzeżenie, ale być może trafne. — Odpowiadając na Twoje pytanie, Equinox oznacza równonoc. Dość specyficzne zjawisko. Być może chciałem oddać to, z czego składa się ten ptak, a dokładniej - z jakich cech charakteru. Ciemna półkula odpowiadająca za nacechowanie negatywne, jasna półkula - za nacechowanie pozytywne. — oznajmiwszy, spojrzał na niebo, przez które to przemknęło podczas ich rozmowy już parę sporych chmur. Każde stworzenie, które nazywał, pochodziło z dość specyficznych rzeczy - czy to gier, czy to informacji naukowych, nieważne. Po prostu - musiały mieć jakieś znaczenie. "Puszek", "Czarnuś", "Kłębuszek" nie były dla niego. Wolał coś... poważniejszego. — Mam także kotkę, Ivarę. Jej imię pochodzi od dwóch słów, które mogą znaczyć zarówno pewne drzewo, jak i łuk, oraz wojownik. Ale nie uważam, żeby była waleczna. — wytłumaczył także historię czarnej kotki. Jak na złość, jego imię oznaczało samego kota. Czasami miał ochotę wygarnąć prawdziwemu ojcu, dlaczego tak został nazwany, ale ostatecznie każdy taki list rzucał w kąt. Nie chciał mieć z nim już żadnego kontaktu.
Masz jeszcze jakieś inne zwierzęta? — zapytał się, spoglądając na nią z widoczną, aczkolwiek delikatnie wyznaczoną ciekawością. Miał nadzieję, że usłyszy kolejną, dość specyficzną historię.
Powrót do góry Go down


Bonnie Webber
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Galeony : 145
  Liczba postów : 536
https://www.czarodzieje.org/t18640-bonnie-webber#533264
https://www.czarodzieje.org/t18654-polka-pocztowa-bonnie#533553
https://www.czarodzieje.org/t18641-bonnie-webber#533263
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyWto Cze 02 2020, 20:47;

Nie chciała być wścibska poza tym Felinus trochę ją onieśmielał. Wydawał się taki dorosły, dojrzały, poważny i zapewne mocno doświadczony, a ona... gruba, zakompleksiona i nieśmiała nastolatka, która próbowała czymkolwiek zaimponować starszemu chłopakowi. Nie mogła poczuć się przy nim w pełni swobodnie skoro wzbudzał w niej takie, a nie inne odczucia. Nie był jednak jedyny, przy wielu osób opuszczała wzrok i zacinała się, gdy chciała powiedzieć coś pod wpływem jakiejś konkretnej emocji. Uważała również, że ciekawość niekiedy jest bardzo szkodliwa. Felinus nie wyglądał jej na osobę skłonną do zwierzeń i choć to jedynie przypuszczenia to pozwoliła sobie im zaufać. Nie chciała też w trakcie rozmowy wyjść na głuptasa, a jak to matulka mawiała czasem powiedzieć o jedno słowo za mało niż o dwa za dużo.
- On był żółwikiem chińskim, miniaturką. - wysunęła dłoń wnętrzem do góry i zarysowała w niej mniej więcej wielkość Gai - chyba trochę mniejszy niż dorosły nieśmiałek. - Co to za wyzwanie dla sowy o wysokiej potrzebie polowania na inne pupile... - chciała zażartować, ale nie było jej do śmiechu. Skinęła głową, gdy współczuł jej utraty, ale nie prosiła o więcej. Czuła smutek, ale pogodziła się ze wszystkim dzięki postawie Thadeusa - właściciela Antmana i postawie Boyda, który pojawił się od razu, aby ją wesprzeć. - Och, tak, miałam na myśli głównie siłę i charakter a nie dzikie szaleństwo i destrukcję. - uszy jej poczerwieniały z zawstydzenia, bo chyba wykazała się głupotą skoro nie określiła dokładnie, że wcale nie chodziło jej o dzikość Hulka. Powinna pójść jednak na kilka lekcji mugoloznawstwa bo choć dobrze znała świat niemagiczny to niektóre detale wciąż jej umykały, a jednak warto zainteresować się nawet komiksami skoro Thadeus tak sobie je chwali. - O, to brzmi jak równowaga i harmonia. Bardzo mądre imię. - przyznała z podziwem. Nigdy w życiu nie wpadłaby na nazwanie zwierzęcia tak oryginalnym imieniem mającym niezwykłe pochodzenie. W tej kwestii Felinus był bardziej kreatywny. - Imiona mają wiele znaczeń i i interpretacji, ale ty nadałeś im bardzo oryginalnie. - ośmieliła się na drobny komplement i żałowała, że nie mogła pochwalić się czymś równie głębokim. Zrobiło się jej głupio, że ona opowiada o Hulku a on o niezwykłych znaczeniach imion.
- Och, nie mam. Marzę, by kiedyś adoptować lunaballę, ale przez całe dzieciństwo nie mogłam, bo mój tata jest na nie uczulony. Może po studiach ośmielę się taką przygarnąć, jeśli zarobię na własny kąt i te wszystkie większe sprawy. - tak na dobrą sprawę to nie było jej stać na inne zwierzęta i ich utrzymanie. Nie była osobą bardzo towarzyską, ale ostatnio kupiła duży prezent Skylerowi za całe swoje oszczędności i po prostu już nic w portfelu nie miała. Kieszonkowe szybko malało, a potrzeby rosły. Nie planowała jednak wspominać o tym Felinusowi, wszak nie jest to zbyt ciekawa informacja.
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyCzw Cze 04 2020, 23:42;

Charakter może być stały przez jakiś czas, ale też może być zmienny.
Wszystko jest uzależnione od sytuacji, w jakiej się znajdował. Całe szczęście - nie widział w Bonnie ewentualnego zagrożenia, ale i tak czy siak, był osobą wycofującą się, czasami asertywną. Różnica wieku jednak była na tyle spora, iż teoretycznie być może nawet i nie powinien rozmawiać z dziewczyną, ale ostatecznie nie uznawał tego za niczego złego. Dowiadywanie się o tym, jak funkcjonują inne jednostki w tej szkole, wydawało się być dość trudną rzeczą do zrobienia, ogarnięcia, przygotowania. Nie zmienia to faktu, iż od momentu przejścia z trybu absolutnego aspołecznika do osoby zwyczajnie wycofanej, miewał więcej relacji. Wtrącał się w więcej spraw, jak chociażby rozdzielając dziewczyny podczas bójki na lekcji mugoloznawstwa, jak chociażby pomagając niektórym w mniejszym lub większym stopniu... Oczywiście, jak wszystko, to ma pewne granice.
Czasami potrzebował odpoczynku. Czasami dystansował się bardziej na lekcjach, siedząc samotnie w ławce i notując przy pomocy pióra rzeczy, jakie były istotne. Segregował odpowiednie segmenty danych, jak również tworzył powiązania dość szybko i sprawnie. Czujne, czekoladowe oczy stanowią jego atut - jak również fakt, iż bardziej woli słuchać.
To wiele wyjaśnia. — przyznał Puchonce, pozwalając na to, by jego nogi odpoczęły po opieraniu się o ścianę, a kręgosłup wyprostował; szkoda by było, gdyby nabawił się nieprzyjemności w tak młodych wieku. Standardowo, zachował odpowiedni ku temu dystans. — Nigdy wcześniej nie miałem sowy. Dość niebezpiecznie jest trzymać drapieżniki wraz z ich źródłem... no cóż. Pokarmu. — stwierdził niezbyt chętnie, wszak wiedział, że to są po prostu instynkty, które pozwalają zwierzętom przetrwać. Nie wyjaśniało to jednego faktu - iż te mogły bezkarnie latać po Hogwarcie i zjadać szczury innych ludzi, a w najgorszych przypadkach nawet same koty. Czasami puszczał Ivarę swobodnie, wszak kotka nie była na tyle głupia, by dać się złapać. Nie zmienia to faktu, iż po przeprowadzeniu się do mieszkania, które zamierza kupić w jednej z dzielnic Londynu, zwyczajnie weźmie wszystkie zwierzęta ze sobą.
— Też to miałem na myśli. — podniósł delikatnie kącik ust do góry, zauważalnie, ale nadal. Gdyby nieśmiałek niósł destrukcję, nie byłby zbytnio chcianym zwierzęciem; pojął zawczasu, że w tym wszystkim chodzi o silną osobowość bohatera, a nie o zdolność do wykorzystania własnej zdolności do niesienia... zniszczenia.
Niczym yin i yang. — poniekąd to była prawda; symbol ten nie jest specjalnie lubiany, co nie zmienia faktu, iż niesie ze sobą pewne pouczenie, powiązane właśnie z harmonią i oddziaływaniem dobra oraz zła na siebie. Nic w naturze nie jest ani w pełni dobre, ani w pełni złe. Zawsze niesie ze sobą jakieś negatywne, jak i pozytywne strony.
Moim zdaniem te z komiksów też są oryginalne. — odpowiedział, poniekąd szczerze. — Rzadko kto w czarodziejskim świecie decyduje się na użycie takich imion. — nie bał się tego przyznać, wszak nadal, nikła część osób czytała komiksy i naprawdę chciała to robić. Dla niektórych wszystko, co mugolskie, stanowiło skazę narodu i powinno zostać spalone. Na szczęście, z biegiem czasu, czarodzieje poniekąd przywykli do działalności niemagów i naprawdę doceniali ich, zamiast na nich narzekać. A różnica była spora, w stosunku do czasów z dwudziestego wieku.
W sumie dobrym pomysłem, by oswoić się na dobry początek z lunaballami, byłaby jakaś hodowla. — starał się ją poniekąd zachęcić, pchnąć wręcz w stronę spełniania swoich marzeń. Swoje spierdolił porządnie, dlaczego zatem miał zarażać dziewczynę swoim pierwiastkiem braku zwycięstwa oraz nieszczęścia? — Kto wie, być może by się nawet udało? Ewentualnie późniejsza praca w miejscu o podobnej tematyce.
Kto wie, być może jego rady były dobre.
Kto wie.
Powrót do góry Go down


Bonnie Webber
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Galeony : 145
  Liczba postów : 536
https://www.czarodzieje.org/t18640-bonnie-webber#533264
https://www.czarodzieje.org/t18654-polka-pocztowa-bonnie#533553
https://www.czarodzieje.org/t18641-bonnie-webber#533263
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyPią Cze 05 2020, 21:00;

I ją zastanawiało jak to się dzieje, że cudze szczuty czy żaby nie zostają zjadane przez sowy. Czy gady i małe gryzonie nie miały przypadkiem na sobie zaklęcia ochronnego o którym ona nie wiedziała? - Może miałam po prostu pecha. - a to nie byłoby dla niej nowością. Powinna jednak powiedzieć, że pecha to miała Gaja, jednak już nie chciała poruszać tematu jej śmierci bo znowu zrobi się jej smutno i nie będzie umiała poprawić sobie humoru. Powinna myśleć o nieśmiałku, który stał się jej marzeniem, a którego zakupi w najbliższy weekend. Wypełniła ją ulga, że Felinus nie uznał jej słów za głupich, a zgodził się z nimi bowiem to znak, że jednak powiedziała coś mądrego i ten dorosły student nie potraktuje jej jak dzieciaka, którym nie warto się przejmować.- Naprawdę? - zdziwiła się, gdy wspomniał, że mugolskie imiona nie są zbyt mile widziane w czarodziejskim świecie. Zabrzmiała głupio, ale taka była prawda. - Nigdy nie zwróciłam na to uwagi. - co miała mu powiedzieć? W Ilvermorny tolerancja była na wysokim poziomie, a więc świat mugoli i czarodziejski był oddzielony cienką granicą zasady tajności. Nie była uczona zwracania uwagi na czyjeś pochodzenie skoro nie miało ono znaczenia w całokształcie znajomości. To dobry nawyk, zdrowy, ale też najwyraźniej w Wielkiej Brytanii nie aż tak popularny.
- Może. To tylko dalekosiężne plany, a dopiero kończę siódmy rok nauki. - posłała mu miły uśmiech na znak, że jest wdzięczna za poradę. Mimo wszystko w jej głowie były OWUTEmy i zakochanie, a więc inne marzenia musiały poczekać na jej uwagę. Drgnęła, gdy na dziedziniec wysypała się gromada uczniów z młodszych roczników. To znak, że za jakieś dwadzieścia minut ma następne zajęcia, a zanim dotrze do wieży to może się nawet spóźnić. - No nic, muszę już iść, aby zdążyć na następną lekcję. - oznajmiła i podniosła się, zbierając wszystkie swoje rzeczy do plecaka. Zarzuciła go na jedno ramię i odgarnęła ze skroni łaskoczący kosmyk włosów. - Miłego dnia, Felinusie. - życzyła i pomknęła w kierunku krużganków, a tam zlała się z resztą uczniów.

| zt x2
Powrót do góry Go down


Varian Ironwing
Varian Ironwing

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Galeony : 57
  Liczba postów : 91
https://www.czarodzieje.org/t19078-varian-ironwing
https://www.czarodzieje.org/t19136-poczta-variana-ironwing
https://www.czarodzieje.org/t19077-varian-ironwing
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyNie Cze 07 2020, 20:18;

Varian właśnie skończył swoje zajęcia i wracał by odpocząć, ostatnio był w niezwykle dobrym humorze, w końcu stało się to o czym przez ostatni czas marzył, Tori wybrała jego, przy tym jego duch odetchnął i poprawiło się jego samopoczucie, co za tym idzie jego skuteczność w nauce. Gdy tak wracał zadowolony z życia i pogrążony w swoich myślach nie zauważył innego ucznia i wpadł na niego, odbili się od siebie i wylądowali na podłodze, gdy na niego spojrzał od razu poznał jego twarz, był on z jego domu, ale nie miał okazji z nim rozmawiać, na dodatek wydawał się, że jest młodszy od Variana.
Przepaszam, zamyśliłem się dość mocno, nie zauważyłem Cię- zwrócił się do chłopaka, kiedyś nawet by się nie przejął by jakkolwiek go przeprosić, ale ostatnio zmienił się dość mocno, dzięki ostatnim wydarzeniom. Wstał i podszedł do niego wyciągając rękę by pomóc mu wstać.
Nic ci nie jest?- zapytał ślizgona upewniając się, że upadek nie uszkodził go jakoś trwale, choć chłopak pomimo tego, że prawdopodobnie był młodszy to wydawał się na wyższego od Variana więc raczej nie powinien się zbytnio martwić o jego kondycje.

@Maximilian Felix Solberg
Powrót do góry Go down


Nessa M. Lanceley
Nessa M. Lanceley

Nauczyciel
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 159
Dodatkowo : animag, magia bezróżdżkowa
Galeony : 916
  Liczba postów : 3856
https://www.czarodzieje.org/t15974-nessa-m-lanceley
https://www.czarodzieje.org/t15976-freya-i-korespondencja-dla-panny-lanceley#434018
https://www.czarodzieje.org/t15975-nessa-m-lanceley#433995
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyNie Cze 07 2020, 21:18;

|Przepraszam, że wbijam. Inny czas.

Zbliżały się te nieszczęsne egzaminy i Nessa wiedziała, że nad pewnymi przedmiotami powinna posiedzieć nieco dłużej, aby mieć pewność uzyskania lepszej oceny na ostatnim świadectwie, które otrzyma z Hogwartu. Zależało jej, aby było nienaganne i miała nadzieję, że w tym roku pozwolą jej zdawać więcej przedmiotów. Z opasłym tomiskiem na temat uzdrawiania zajęła miejsce na jednej z ławek, wcześniej zsuwając z ramion torbę i kładąc na miejscu obok. Powiewy lata były coraz mocniej odczuwalne, słońce śmielej wyglądało zza chmur i na błoniach panował istny harmider, uczniowie oraz studenci w pełni korzystali z dobrodziejstw pogody, a niektórzy śmiałkowie kąpali się już nawet w ziemnych wodach jeziora. Ruda westchnęła z leniwym dość uśmiechem, otwierając podręcznik gdzieś pośrodku, na rozdziale prawiącym o wiązaniu bandaży oraz zaklęciach na zatamowanie krwawienia. Poza tomem miała również sam materiał opatrunkowy i rozdzielając go we właściwych miejscach, obwiązała na butelce z wodą, która miała imitować rękę, ćwicząc odpowiednie związanie. Supeł musiał być mocny i stabilny, a jednocześnie nie uciskać przesadnie uszkodzonej kończyny, bo zdarzały się przypadki, że kogoś poniosło i dopływ krwi zostawał zaburzony. Raz za razem rozwiązywała kokardkę, robiąc ją na nowo – tu mocniej naciągając, tam poluźniając czy robiąc dodatkowy supełek. W końcu sięgnęła po różdżkę, najpierw przykładając sobie jej koniec do skroni i ćwicząc zaklęcie mierzące temperaturę, które nie wymagało żadnego ruchu patyka, jedynie kontaktu ze skórą. Jak zwykle, robiła to niewerbalnie, co głupio weszło jej w nawy i postępowała tak z każdą dziedziną magiczną. Caliditas było jednym z podstawowych zaklęć. Temperaturę ciała miała w normie, więc przyszła pora na coś trudniejszego. Wyjęła z bocznej kieszeni torebki niewielki nożyk, rozcinając sobie bez mrugnięcia okiem skórę na ręku i tworząc ranę, z której powolnie sączyła się krew. Złapała mocniej różdżkę po odłożeniu narzędzia, najpierw na sucho wykonując kilka ruchów w powietrzu, jakby sobie przypominała. Vulnus Alere było chyba najczęściej używanym przez mieszkańców Hogwartu zaklęciem leczniczym, zaraz obok tego zajmującego się zębami oraz ich stanem. Leczyło drobne rany – skaleczenia, otarcia, małe stłuczenia. Skierowała koniec magicznego patyka w stronę rany, płynnie wykonując gest i skupiając się na ukształtowaniu chaosu, rzuciła zaklęcie. Rana szybko się zagoiła, zostawiając jedynie za sobą brud powstały z zasychającej krwi, który z pomocą Aquamenti szybko oczyściła. Wiedziała, że jedna próba to za mało, więc w ten sam sposób – robiąc nożykiem niewielkie rany, ćwiczyła ich zasklepianie za pomocą zaklęcia jeszcze dobrą godzinę, dziękując w duchu, że ręka się jej nie omsknęła i nie nacięła głębiej, bo zostałaby blizna. W ten sposób miała pewność, że będzie w stanie szybko i prawidłowo zareagować. Każdy kolejny gest różdżki był szybszy i pewniejszy, za każdym razem niewerbalna inkantacja była efektem szybszej reakcji umysłu na ruchy ciała. Uśmiechnęła się pod nosem, kolejny raz przemywając rękę i chowając wszystko do torby, przeciągnęła się leniwie na ławce. Miała jeszcze sporo nauki i chociaż perspektywa spaceru była niezwykle kusząca, dziewczyna wróciła do zamku, zamierzając jeszcze chwilę poczytać o uzdrawianiu, a następnie przejść do opieki nad magicznym stworzeniami, którą zaplanowała na wieczór.

|ZT
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyPon Cze 08 2020, 04:11;

Czerwiec co roku stał pod znakiem jednego - egzaminów. Max więc, jak połowa uczniów tego starego zamczyska większość "wolnego" czasu spędzał powtarzając materiał z całego roku. Akurat znalazł się na dziedzińcu zaczytany w notatki z transmutacji, gdy ktoś wpadł na niego z takim impetem, że dosłownie zwalił go z nóg, a trzymane w rękach kawałki pergaminu posypały się po wysadzającym dziedziniec z bruku.
-Co do psidwaka? - Mruknął pod nosem. Jego wzrok spoczął na przystojnej twarzy ślizgona, którego kojarzył z widzenia. Ujął jego rękę i podniósł się na nogi.
-Nie przejmuj się. Też mogłem patrzeć, gdzie idę. - Rzucił w tym samym czasie machając różdżką i niewerbalnie zbierając z ziemi swoje notatki. Miał tylko nadzieję, że żadna kartka nie ubrudziła się jakimś paskudztwem, bo potrzebował rozczytać każde jebane zdanie.
-Pewnie będę miał pięć dodatkowych siniaków na dupie, ale przestałem się tym przejmować jakieś dziesięć lat temu. - Zażartował uśmiechając się do Variana. Max i jego legendarne szczęście do urazów. Najtrwalszy i najdłuższy związek w jego życiu.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyPią Paź 30 2020, 16:46;

Czas przetestować swój tegoroczny strój na bal halloweenowy. Założenie go trwało dobre czterdzieści minut i musiał poprosić Nessę o pomoc, bo sam nie dawał rady. Kiedy już wszystkie pasma materiału były prawidłowo pozaczepiane mógł uznać, że jest gotowy. Dał sobie pomalować palce i skórę wokół oczu popiołem dzięki czemu jedynym żywym elementem jego stroju były ciepłe i roześmiane ciemne ślepia. Docelowo planował postraszyć dzieciaki i sprawdzić czy uda się je nabrać, że jest prawdziwą mumią jednak kiedy dostrzegł w oddali Larę to nie mógł się oprzeć aby nie wparować w jej towarzystwo. Chciał pochwalić się jej swoim strojem i ciekaw był czy pamięta, że planował owinąć się bandażami. Przyczaił się za kamiennym filarem i przybrał odpowiednią pozę. Wyciągnął obandażowane łapska przed siebie i powłócząc jedną nogą wychylił się z kryjówki. Z aktorskim bełkotem: eełeee... ugyyy... hree... ruszył na dziewczynę. Pochylił głowę na bok i pokonywał dzielnie odcinki dziedzińca wszak mumia nie była demonem prędkości, a skoro miał się w nią perfekcyjnie wczuć to trzeba było wyrzec się tempa. - Ygheer... eryyyghuu... jechszteś mhooja... daaaj mnie miłoooszcz... - zawodził i gdy tylko w końcu do niej doczłapał próbował pochwycić ją palcami bez zginania rąk w łokciach. Jego ślepia miały niesamowity ubaw, był owinięty bandażami od stóp do głów, a jedyne wystające skrawki skóry były pokryte szarością. Nie miał pojęcia czy dziewczyna go rozpozna, ale on już jej pokaże, że to on! Najlepiej będzie jeśli to zademonstruje poprzez pochwycenie jej i wycałowanie, bowiem gdy tylko ją zobaczył to od razu poczuł to wewnętrzne przyciąganie w jej stronę. - Ułeeeułe hryyy... - ciągnął za sobą nogę szorując stopą po posadzce i zastanawiał się ile czasu będzie w stanie utrzymać tak wysoko wyciągnięte przed siebie ręce. Próbował złapać dziewczynę za ubranie i do siebie przyciągnąć, a najlepiej to na nią wpaść. Powstaje pytanie czy dobrze mu idzie odgrywanie upośledzonej mumii?
Powrót do góry Go down


Lara Burke
Lara Burke

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Galeony : 201
  Liczba postów : 586
https://www.czarodzieje.org/t18343-lara-burke#521843
https://www.czarodzieje.org/t18362-listy-lary#522823
https://www.czarodzieje.org/t18352-lara-burke#522441
https://www.czarodzieje.org/t18489-lara-burke-dziennik
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyPią Paź 30 2020, 18:24;

Nie podlegało żadnym watpliwością w jej wykonaniu, że ten dzień nie należał do najbardziej udanych. Jakoś tak powoli wszystko szło nie po jej myśli i nie umiała sobie z tym poradzić. Niezapowiedziana kartkówka z jednej z dzisiejszych lekcji pozostawiała wiele do życzenia i była niemalże pewna, że nie miała co liczyć na jakikolwiek pozytywny wynik. Była zła sama na siebie i na wszystko wokół, że tak się działo. I jeszcze to całe Halloween... Powoli zaczynała serdecznie żałować, że zgodziła się iść na ten bal, ale przecież teraz nie mogła się z tego wykręcić. Widząc wszędzie ludzi pełnych werwy i ciągle dyskutujących na ten temat, po prostu powoli trafiał ją szlag. Ponadto nie wiedziała jeszcze, jak ogarnąć to całe przebranie szyszymory i pocieszał ją tylko fakt, że przynajmniej włosów już nie musiała w tym celu farbować. Co więc mogła zrobić z tak negatywnymi emocjami, jakie w niej zakiełkowały? Postanowiła połazić po dziedzińcu. Wzięła ze sobą jedną z dawno już przeczytanych książek, licząc na to, że ponowne zgłębianie lektury wciągnie ją do tego stopnia, że jakoś bez problemu przeczeka czas do kolejnej lekcji. I faktycznie tak było. Nim się obejrzała zatraciła się kompletnie w lekturze, odrywając od otaczającej rzeczywistości i zachłannie kartkując książkę. Nic więc dziwnego, że kiedy nagle usłyszała jakieś dziwne jęki bardzo blisko niej, pierwotnie je kompletnie zignorowała. Jednak kiedy się powtórzyły, znacznie bliżej niej, niż te poprzednie najpierw pisnęła wystraszona i poderwała się na równe nogi. Gdyby Jeremy zaczął swój wywód od słów, które notabene go kończyły, nie stałoby się to, co się stało. Bo kiedy je usłyszała, to nie była w stanie już cofnąć ruchu swojej ręki i tak o to, błyskawicznie zamknęła książkę i dosyć precyzyjnie zamachnęła się nią w kierunku atakującej ją mumii. Dwa do dwóch dodała dopiero w momencie, kiedy okładka praktycznie że zetknęła się z jego czubkiem głowy i zdążyła tylko w minimalnym stopniu ją wyhamować. Jej usta uformowały się w idealny okrąg, a oczy niemalże wyszły z orbit, kiedy dotarło do niej, po pierwsze, kto to był a po drugie, co ona zrobiła! Od razu doskoczyła do niego, żeby zobaczyć, czy nic mu się nie stało, bo przecież nie zamierzała go nokautować książką! Przecież nic jej nie zrobił, więc chyba nie powinna go w taki sposób traktować... -Kurwa! Jeremy, ty kretynie! - no tak, bo wyzwanie go w tym momencie było cholernie dobrym posunięciem... Brawo Laro, piękny pokaz manier...
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptyPią Paź 30 2020, 18:46;

On tu się starał, próbował wczuć w odgrywaną postać, doskonalił swoje umiejętności aktorskie... a spotkał się z takim oto odzewem. Jak nie rąbnęła go znienacka to aż go cofnęło, a mógłby przysiąc, że kiedy okładka spotkała się z jego głową to chyba coś się w jego mózgu przemieściło. Jakieś zwoje nerwowe zamieniły się miejscami i przez chwilę nie wiedział jak się nazywa i dlaczego ktoś go tłucze. - Auuuu... - jęk godny mumii zdzielonej twardym podręcznikiem. Złapał się za głowę, bo był przekonany, że pod bandażem rośnie właśnie guz. - Au, au, au. - już mówił swoim głosem, jakże zbolałym! - Za co to? Co zrobiłem? - zapytał rozżalony jednak jego głos był przytłumiony przez materiał bandaża. Miny nie było widać więc to w oczach widać było niemy wyrzut niesłusznie zbitego psiaka. Niezdarnie sięgnął do swojego karku gdzie jeśli dobrze pamiętał słowa Nessy to powinien znajdować się jeden z krańców bandaży. Użerał się z upięciem, a potem odwrócił do Lary plecami aby ta znalazła przeklętą zapinkę i pomogła mu odwinąć chociażby głowę. Bolało jak diabli. - Ale masz siłę w rękach... byłaby z ciebie okrutna pałkarka. Nie no, Lara, w ten sposób wiedza mi nie wejdzie do głowy, serio. Było zapytać, a nie od razu się na mnie rzucać. Serio, wolę żebyś się rzucała do mnie roznamiętniona a nie taka agresywna. - gadał jak najęty a to znak, że nic mu nie jest. Zakrył palcami guza schowanego między roztrzepanymi włosami i wygiął usta w podkówkę, bo czuł się niesprawiedliwie potraktowany. Jakby zaatakowała ją prawdziwa mumia to kto wie, może tym atakiem oderwałaby jej kawałek głowy, ale to Dżemi... biedny, sponiewierany Dżemi. - Zapytałbym czy podoba ci się mój strój ale chyba DOBITNIE dałaś mi znać co myślisz. - popatrzył na nią z udawanym przestrachem i rozmasowywał ostrożnie głowę, krzywiąc się przy tym z bólu.
Powrót do góry Go down


Lara Burke
Lara Burke

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Galeony : 201
  Liczba postów : 586
https://www.czarodzieje.org/t18343-lara-burke#521843
https://www.czarodzieje.org/t18362-listy-lary#522823
https://www.czarodzieje.org/t18352-lara-burke#522441
https://www.czarodzieje.org/t18489-lara-burke-dziennik
Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8




Gracz




Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 EmptySob Paź 31 2020, 10:41;

Niesamowitym w tej relacji był fakt, że o dziewięćdziesięciu procentach sytuacji, Lara mogłaby powiedzieć, że tego się kompletnie nie spodziewała. No bo kto normalny atakuje innych ludzi w przebraniu mumii, lub kto normalny bije tych przebranych książką po głowie? Nic nie mogła poradzić na to, że w momencie poczuła, jak strasznie głupio się jej robi. Przecież nie chciała uszkodzić chłopaka w tak okrutny sposób, a po prostu instynkt samozachowawczy wyjątkowo zadziałał prawidłowo, czyli zneutralizuj zagrożenie, skoro się pojawiło. - Trzeba było mnie tak atakować? - odpowiedziała na jego pytanie, jednak już ze znacznie mniejszą werwą i agresją w głosie niż jeszcze kilka sekund temu. Teraz zwyczajnie wstydziła się swojego zachowania i tego, jak okrutnie go potraktowała. Widząc, co zamierza zrobić, od razu pomogła mu z uwolnieniem jego głowy z tej paskudnej pułapki. Parsknęła pod nosem, kiedy jej głowę nawiedziła myśl, że jeśli coś rozciął na głowie to przynajmniej wystarczy bandaży, żeby się nie wykrwawił. Miała dziwne wrażenie, że tym razem jednak ten komentarz byłby mocno nieadekwatny do sytuacji i nie powinna go używać. Widząc, jak bardzo było mu przykro, aż jej serce się łamało na kawałeczki. Od razu wyjęła ze swoich spiętych w kitkę włosów różdżkę i wycelowała w jego odwiniętą już głowę. Użyła zaklęcia Levatur Dolor którego celem było uśmierzenie chociaż częściowo bólu, który mu zafundowała. - Jakbym się nie bała latać na miotle, to może bym rozważyła taką karierę. Pokaż tego guza - mruknęła pod nosem, odpychając jego ręce od własnej głowy, cały czas skupiona na rzucaniu kolejnych zaklęć. Wiedziała, że za chwilę będzie miał na głowie baardzo nieprzyjemnego guza, wiec należało go powstrzymać, najszybciej jak się tylko da. Najodpowiedniejszą do tego metodą było użycie zaklęcia fringere dzięki któremu mogła wyczarować mu łagodzącą osłonę. Dopiero kiedy ta znalazła się na jego głowie i miała pewność, że pomoże chłopakowi, obeszła go tak, aby stanąć z nim twarzą w twarz. W jej oczach była widoczna autentyczna skrucha, po tym, co zrobiła. - Przepraszam, Jerry - powiedział, najmilszym ze znanych jej tonów głosu, ale nic nie mogła poradzić na to, że kiedy to mówiła, to w kącikach jej ust czaił się uśmiech, który lada moment mógł przerodzić się w ten bardzo szeroki. - Jakby nie ten okład, to bym ucałowała, gdzie cię boli. W końcu, żądałeś miłości - dodała jeszcze, po czym po prostu przytuliła na dłuższą chwilę chłopaka. Było to zacznie milszym przywitaniem niż to, które mu pierwotnie zafundowała. Odsunęła się od niego, i wplątała wciąż trzymaną w dłoni różdżkę między pasma jej włosów spiętych w kucyka, ponownie połowicznie upodabniając się do Chinki. - To co, faktycznie tak wolno się w tym chodzi? I przecież fajnie wyglądasz, tylko tak... no... nie zakradaj się do ludzi i będzie dobrze - wtedy to już naprawdę parsknęła śmiechem, nie kontrolując kompletnie tego odruchu. Miała dziwne wrażenie, że ten wspaniały nokaut będzie wspominać przez jeszcze dłuższy czas.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Dziedziniec - Page 11 QzgSDG8








Dziedziniec - Page 11 Empty


PisanieDziedziniec - Page 11 Empty Re: Dziedziniec  Dziedziniec - Page 11 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Dziedziniec

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 11 z 19Strona 11 z 19 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 15 ... 19  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Dziedziniec - Page 11 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Parter
 :: 
dziedziniec
-