Miejsce zatłoczone w czasie przerw między lekcjami. To tutaj jest najgłośniej i najweselej. Po środku stoi fontanna, której posągi łypią na uczniów kamiennym okiem, a gdy ktoś wsunie rękę do wody, potrafią opluć prosto w twarz. W lecie dziedziniec jest hojnie ogrzewany słońcem, w zimę gajowy musi się namęczyć, by wszystko wokół odśnieżyć.
Jarmark:
Jarmark
Na dziedzińcu społeczność czarodziejów zorganizowała jarmark, na którym można dorwać nie tylko związane z Bitwą o Hogwart pamiątki, ale też wziąć udział w kilku atrakcjach, które czekają na pasjonatów historii.
Stoisko z przekąskami
Za symboliczną opłatę 10 galeonów macie nieograniczony dostęp do wszelkiego rodzaju magicznych smakołyków:
Jedzenie: Quiche z mandragory - Wspomaga zdrowie i do tego smakuje wyśmienicie! Kilka kęsów wystarczy, by odżywić organizm. Rzuć k6. Wynik parzysty sprawia, że wydajesz z siebie krzyk godny młodej mandragory! Zupa pokrzywowa - Powoduje chwilowe uczucie szczypania w języku, przy okazji wspomagając zdolności krasomówcze tego, kto jej skosztował. Przez następne kilka godzin nie masz problemu ze znajdowaniem słów i wysławiasz się najpiękniej w towarzystwie. Smoczy tatar - Przekąska zazwyczaj serwowana podczas uroczystych wydarzeń, jednak ze względu na swoje kulturowe znaczenie, dostępna i przede wszystkim przygotowywana na świeżo, podczas dzisiejszego jarmarku. Wyostrza zmysły, choć jednocześnie daje niesamowicie śmierdzący oddech na najbliższe kilka godzin! Butter-fly pudding - Słodki maślany deser, który dodaje uczucia lekkości. Rzuć k6. Wynik nieparzysty oznacza, że do końca wątku unosisz się kilka centymetrów nad ziemią! Kanarkowe kremówki - Typowe ciastko przyrządzone według przepisu bliźniaków Weasley. Niektóre z nich zostały pozbawione żartobliwych właściwości. Rzuć k6. Wynik parzysty oznacza, że na jednego posta zamienia Cię w kanarka! Kanapka z peklowaną wołowiną - Typowa, aczkolwiek niesamowicie smaczna przekąska, powodująca, że na Twojej twarzy pojawia się masa piegów!
Picie: Wiążący język miąższ cytrynowy - Wykrzywia mocniej niż wszystko, co znacie, ale rozjaśnia umysł poprawiając skupienie na najbliższe kilka godzin! McSpratts - Popularna w latach 90-tych gazowana woda czarodziejów. Rzuć k6. Wynik nieparzysty oznacza, że po napiciu się napoju, bąbelki wylatują Ci uszami i nosem! Sok z mniszka - Lekko gorzki napar, który sprawia, że Twój język robi się zielony. Pozwala zagoić lekkie rany i otarcia w mgnieniu oka! Syrop wiśniowy - Uwielbiany głównie przez dzieci, ale i jeden z faworytów niektórych emerytów. W mig poprawia humor, pozwalając cieszyć się resztą wieczoru bez zmartwień. Rzuć k6. Wynik 1-3 oznacza, że Twoja głowa przybiera wiśniowego koloru, a z włosów wyrasta kilka liści. Parujący Stout Simisona - Ciemne piwo, o lekko orzechowym posmaku. Powoduje chwilowe parowanie z uszu. Tylko dla pełnoletnich czarodziejów! Wywar ze stokrotek - Słodkawy likier pozyskiwany z soków stokrotek. Powoduje u pijącego spontaniczne wyrastanie płatków na całym ciele, co jakiś czas. Tylko dla pełnoletnich czarodziejów!
Historyczne pamiątki
Tutaj możecie nabyć pamiątki związane z postaciami lub wydarzeniami historycznymi:
Figurki hogwarckich zbroi - Zbroje poruszają się, uchylając przyłbicę i podnosząc miecze ku górze. Zakupując komplet można przeprowadzać ze znajomymi bitwy, gdyż posążki będą ze sobą walczyć. (Pojedyncza figurka - 35g, komplet figurek - 120g i +2pkt. do historii magii) Magiczny zielnik Profesora Longbottoma - zbiór notatek i ususzonych ziół opracowany na podstawie dzienników Neville'a Longbottoma. (45g, +1pkt. do zielarstwa) Księga „Hogwart i jego obrońcy - historia nieznana” - Tom opowiadający o Bitwie o Hogwart za pomocą anegdot z pola bitwy, zawierający historie, których nigdy nie udało się potwierdzić, przez co nie trafiły do oficjalnych podręczników Historii Magii. (50g, +1pkt. do HM) Zestaw do herbaty Profesor Trelawney - Cztery pięknie ozdobione konstelacjami filiżanki oraz czajniczek przedstawiający drogę mleczną. Ponoć parzone w czajniczku napary uspokajają skutki wizji u jasnowidzów, a filiżanki podświetlają odpowiednie gwiazdy, pomagając w interpretacji wróżb. (135g, +2pkt. z wróżbiarstwia i astronomii) Kuferek Hagrida - Oprócz okropnie twardych ciastek, można w nim znaleźć 1 dowolny składnik odzwierzęcy trzeciego stopnia, jedną figurkę smoka (norweski kolczasty, +1pkt. do ONMS) oraz pas ze skóry Afanca, który nie tylko dostosowuje się do tuszy osoby, która go nosi, ale też posiada właściwości odstraszające magiczne insekty (+1pkt. do ONMS). Koszt kuferka to 340g Okulary Pottera - Charakterystyczne, okrągłe oprawki założone na oczy, wskazują aurę drugiej osoby. Jedna para działa przez 2 wątki. Czerwień - złość, brąz - lęk, pomarańcz - witalność, zieleń - spokój, niebieski - smutek, fiolet - empatia, szarość - niepewność. (85g, +1 do OPCM) Komplet magicznych opatrunków - Pozwalają opatrzyć prawie wszystkie urazy zewnętrzne. • Bandaże do trzykrotnego użycia przy ranach odzwierzęcych, poza niebezpiecznymi, oraz zaklęć poza czarnomagicznymi - 100g oraz +1pkt. do uzdrawiania; • Bandaże jednorazowe, będące w stanie zaleczyć jedną ranę po zaklęciu czarnomagicznym lub po ataku zwierzęcia niebezpiecznego - 240g oraz 2pkt. z uzdrawiania. Książka kucharska Molly Weasley - Zbiór smacznych, domowych potraw magicznych, dla całej rodziny. Podążając za tymi przepisami, nie ma opcji kuchennej porażki! Do książki dodawany jest paczka domowej roboty toffi. (50g oraz +1pkt. do Magicznego gotowania) Książka „Nie możesz odwołać Quidditcha!” - Historia najsłynniejszych boisk i turniejów magicznych gier, której współautorem był Oliver Wood (50g, +1pkt. do GM) Zestaw piękności Gilderoya - Pudełeczko z kosmetykami dla każdej modnej czarownicy. W środku można znaleźć kremy, szminki, tusze do rzęs, cienie do powiek oraz lakiery do paznokci. Ten, kto użyje całego kompletu kosmetyków, hipnotyzuje swoim pięknem, przez co jego występy publiczne stają się niesamowicie wiarygodne i piękne dla każdego słuchacza. (170g oraz +1pkt. z DA)
Historyczna loteria
Każdy z was ma możliwość wzięcia udziału w loterii. Są dwa rodzaje losów: • Basic - 25g • premium - 100g Każda postać może kupić tylko jeden los! Pamiętajcie, by po nagrody zgłosić się w odpowiednim temacie!
Losy basic:
Rzuć Literką, by zobaczyć, co wygrałeś: A. Brawo! W Twoje ręce wpada bon o wartości 100g do wykorzystania w dowolnym sklepie w Hogsmeade! B. Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. C. W Twoje ręce wpadają okulary Pottera. Gratulacje! D. Brawo, wygrywasz magiczny zielnik Profesora Longbottom! E. Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. F.Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. G. Brawo! Wygrywasz bon o wartości 60g do wykorzystania w dowolnym sklepie na ul. Pokątnej! H. Gratulacje! Wygrywasz zestaw figurek hogwarckich zbroi! I.Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. J. Brawo! Wygrywasz książkę kucharską Molly Weasley, wraz z obowiązkową paczuszką domowego toffi!
Losy premium:
Rzuć Literką, by zobaczyć, co wygrałeś: A. Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. B. To zdecydowanie jest Twój szczęśliwy dzień! Wygrywasz bon o wartości 170g do wykorzystania w dowolnym sklepie na ul. Pokątnej! C. Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. D. Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. E. Brawo! Wygrywasz magiczne bandaże jednokrotnego użycia! (na rany od zwierząt niebezpiecznych i zaklęć czarnomagicznych) F. Brawo! Wygrywasz zestaw piękności Gilderoya! G. Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie. H. Gratulacje! Wygrywasz bon o wartości 200g do dowolnego sklepu w Hogsmeade! I. Niesamowite! Wygrywasz kuferek Hagrida! J. Niestety, to nie jest Twój dzień. Dostajesz paczkę pieguskowych kociołków na pocieszenie.
Kwiatowy model Hogwartu
Na środku dziedzińca stoją ogromne kosze z kwiatami, z których wspólnymi siłami uczestnicy jarmarku mogą uzupełnić zniszczony model Hogwartu. Jeśli chcesz wziąć udział w zabawie, sprawdź, co Cię czeka!
Każdy, kto chce pomóc w odbudowie modelu, rzuca literką, by wylosować, jakie kwiaty mu przypadły.
Kwiaty:
A jak Aster - Gdy tylko dokładasz astry, by dobudować kolejny element szkolnych murów, te na chwilę migocą na złoto, a nastepnie u Twojego boku pojawia się sakiewka, w której znajdujesz 20g! B jak Bratek - Twoje kwiaty od razu łączą się z innymi, które postawił ktoś inny. Osoba, która wkladała kwiat przed Tobą, do końca dnia będzie Ci się wydawać jakby była Twoim najlepszym przyjacielem! C jak Chryzantema - Kwiaty, które Ci przypadły sprawiają, że otula Cię poczucie ciepła, a nad modelem uszkodzonego zamku pojawiają się na chwilę mgliste twarze poległych w Bitwie bohaterów. D jak Dalia - Czujesz, jak po umiejscowieniu kwiatów, nagle przybywa Ci sił i jesteś w stanie przenosić góry. Twoje mięśnie się wzmacniają, a kondycja ulega polepszeniu. Otrzymujesz +1pkt. do GM! E jak Eustoma wielkokwiatowa - Myślisz, że po prostu dołożyłeś cegiełkę, czy też kwiatek, do modelu, ale po chwili Twój wzroku przykuwa coś, czego wcześniej tam nie było. Znajdujesz 3 karty z czekoladowych żab oraz +1pkt. do HM Możesz wybrać, które karty ze spisu znajdujesz. Do dyspozycji masz kategorie: hogwarckie osobistości, znane czarownice oraz znani czarodzieje, w każdej z nich możesz wybrać po 1 karcie. F jak Fiołek - Nagle dopada Cię nostalgia i masz wrażenie, że świat wokół Ciebie zrobił się niepokojąco szary. Robisz się niesamowicie skryty i potrzebujesz bliskości innej osoby do końca dnia! G jak Geranium - Twój nastrój ulega znacznej poprawie! Masz ochotę wciąż śmiać się i tańczyć. Nic nie jest w stanie tego zepsuć, a już na pewno nie paczka mixu słodyczy, która wylądowała obok Ciebie. H jak Hiacynt - Po umiejscowieniu kwiatka czujesz, że coś jest nie tak. Do końca dnia Twoje oczy przyjmują hiacyntowy odcień, a Ty paplasz o swoich sekretach na prawo i lewo. I jak Irys - Widzisz, jak przed Tobą pojawia się postać samej Roweny Ravenclaw. Kobieta uśmiecha się do Ciebie, wyciągając w Twoją stronę dłonie i wypowiadając słowa, których nie rozumiesz. Czujesz się jednak zdecydowanie bardziej pewny siebie. Otrzymujesz +1pkt. do dowolnej dziedziny kuferkowej! J jak Jaskier To zdecydowanie nie jest Twój dzień. W momencie, gdy jaskier ląduje w makiecie, kwiaty wokół niego na chwilę obumierają, a Ty czujesz, jak ogarnia Cię złość. Następna osoba, która napisze post w tym temacie (nie musi być przy makietach) jest Twoim wrogiem przez następny wątek!
Nieważne, jak mocno Eiv wpatrywałaby się w oczy Runy, i tak nie dojrzałaby w nich żadnego z fałszywych uczuć, jakich najprawdopodobniej szukała. Oczywiście, może delikatne zbicie z tropu majaczyło gdzieś pośród pokładów niezmierzonej empatii oraz czystej chęci pomocy, bo dziewczę nigdy by się nie spodziewało, że po względnie krótkiej salwie przekleństw oraz obelg ich ofiara momentalnie się załamie. Wnioskując z całej tej nienawiści, jaką słychać było w opowieściach Gemmy o podszywającej się pod nią osobie, można było pomyśleć, iż ona z wielką chęcią podejmie się takiej szermierki. Zamiast tego, po prostu opadła na ziemię. Grímsdóttir usiłowała wiec w jakiś niebywale błyskotliwy sposób rozpracować zawiłość sytuacji, ale fakt, że musiała to robić w międzyczasie oswajania Henley wcale nie pomagał. Głaskała ją z niemal siostrzaną troskliwością, której w danym momencie u Gemmy próżno było szukać. Dziewczyna powoli chyba zaczęła wierzyć w prawdziwość teorii o dawno zaginionych, nagle odnalezionych bliźniaczkach, sądząc po pełnym wyrzutu pytaniu o nieodzywanie się, ale zamiast takiego chamstwa, mogłaby się przestawić na tryb empatii. Nie pomyślała, że może Cara nie miała żadnego wpływu na ich rozdzielenie? Runa mimowolnie czuła na sobie wzrok Zaharówny, chociaż odwrócona do niej plecami nie miała najmniejszej szansy na zgadnięcie, jakie emocje w nim zawarła. Czy niecierpliwe oczekiwanie, czy nienawiść, czy może zwykłą obojętność i brak wiary w retorykę Włoszki? A może w ogóle nie patrzyła, krążąc tylko w kółko, zaś osiemnastolatce tylko wydawało się, że jest obserwowana? Jeszcze się o tym z pewnością przekona, póki co nadal delikatnie gładziła włosy Gryfonki, aby zaraz ostrożnie odebrać od niej papier wraz ze zdjęciem. Sytuacja zrobiła się trochę mniej wygodna, bo dla pełnej wygody Runa potrzebowałaby obu swoich dłoni, a to oznaczało, że nastał koniec głaskania. Westchnęła cicho, zabierając się do dokładniejszych obserwacji dwóch zadziwiająco ważnych rzeczy, których otrzymania dziewczę w żadnym wypadku się nie spodziewało. - Gemma, jak miała na imię twoja siostra? To znaczy, na pierwsze i drugie? - spytała głośno, chcąc upewnić się, że adresat pytania dokładnie je usłyszy. Oczyma pochłaniała inicjały N. V. Z. w całej pewności, że "Z" oznacza "Zaharov". Nie chciała jednak podejmować żadnych pochopnych wniosków, więc musiała się upewnić. Rok 2004 również pasował do wersji rozdzielenia w wieku dziewięciu lat. - W sumie wiesz co? Chodź tu i zobacz sama - dodała, podnosząc się do pionu i wyciągając dłoń ze zwitkiem papieru oraz zdjęciem w stronę dziewczyny, a kiedy ta zabrała podane jej rzeczy, Włoszka znów przykucnęła, aby ponownie zacząć głaskać Henley. - Wszystko będzie dobrze - powiedziała cicho, nie mając w arsenale nic lepszego, a nie chciała, żeby dziewiętnastolatka miała się tu zaraz popłakać.
Transmutacja - etap II Partner na zajęciach: @Trevor Collins Wybrane zaklęcie: Aqua mutatio - deszcz wina Kostka k6: 5 kości Ostateczny wynik z poprzedniego etapu: 11J Suma: (4 + 1) + (5 + 1) = 11 Rezultat: dodatkowe punkty dla domu
Słuchał nowego polecenia od nauczycielki, które sądził, że nie ma szansy się udać. Widział już swoje zdolności w akcji, a dodatkowa konieczność zsynchronizowania ich z Trevorem, którego naturalny sposób bycia różnił się skrajnie od Bena, nie zwiastowała niczego dobrego. Przypominał sobie uwagi kumpla i pani profesor, próbując wyciągnąć z nich coś konstruktywnego. Z zamyślenia wybił go głos Trevora, jasno sugerujący, że tak jak podejrzewał, zostaną zbawcami ludzkości, zamieniającymi poczciwy deszcz w alkoholowy prysznic. - Nie musisz. - odpowiedział, a zadowolona mina Trevora i zapał do podjęcia wyzwania, nieco dawały mu nadzieje, że może nie będzie najgorzej. Sądził, że jeśli cokolwiek uda im się wyczarować to tylko dzięki temu, że Trevor sprawnie władał sztuką zaklęć, nawet jeśli nie bezpośrednio transmutacyjnych. Gdy Trevor zaczął mówić o inkantacji, o tym by mówić ją dosadnie, głośno, wyraźnie, Ben zrobił mocno zażenowaną minę. Nie dlatego, że nie wierzył w słuszność tego co mówił, ale zwyczajnie przechodziły go ciarki zażenowania gdy tylko myślał o tym by być "czarodziejem z prawdziwego zdarzenia". Dla niego w książkach całe do krzyczenie, nadmierne skupienie, dumna postawa i dbałość o akcent były przerysowane i karykaturalne. Sądził, że to jeden z wielu powodów dlaczego lepiej odnajdywał się nad kociołkiem niż przed manekinem treningowym. - Aqua mutatio! - dołączył na samo zaklęcie do partnera zajęć, odtrącając swoje emocje na bok. Dalej czuł je, gdzieś na plecach, mrowiące i przypominające, ale miał nadzieje, że przyłożenie się do tego etapu sprawi, że nie będą musieli go powtarzać. Widział światło rozpraszające się w powietrzu, a następnie czerwone i różowe krople spadające z nieba. Zapach wydawał się w tym momencie również bardziej odpowiedni niż to, co udało mu się uzyskać za pierwszym razem. Nie bał się wystawić ręki za obszar chroniącego ich zaklęcia Trevora by krople spłynęły na jego rękę, które następnie wziął do ust. Smak miały cierpki, lekko mdły i bardziej przypominały mszalne niż Merlota, co potwierdzało powodzenie zaklęcia. - Tobie wyszło, mnie dopiero za drugim. - uśmiechnął się ironicznie do niego, nie postukując się od poprawiającego go komentarza. Pochwałę rzuconą przed nauczycielkę i dodatkowe punkty dla szkolnego domu potraktował jako coś, czym będzie sobie tłumaczył kolejną wizytę na lekcji transmutacji.
Iris Skylight
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163,5 cm
C. szczególne : filigranowa postura, pieprzyki rozsiane po ciele, kilka piegów na twarzy, skromna biżuteria; zapach fiołków;
Transmutacja - etap II Partner na zajęciach: @Clementine Bardot Wybrane zaklęcie: Invento Kostka k6: 3 Ostateczny wynik z poprzedniego etapu: 69A Suma: 3 (Iris) + 5 (Clem, w tym +1 za poprzedni etap) =8 Rezultat: Zaklęcie wam wyszło, choć brakowało w nim finezji. Niemniej możecie odczuwać dumę na myśl o tym, że daliście radę za pierwszym razem. Nie każdy może pochwalić się czymś takim.
Uśmiechnęła się przepraszająco do ślicznej Celementine. - Dzięki ale nie potrzebuję na planowanych studiach transmutacji. Muszę szlifować eliksiry a tak bardzo mi nie idzie, że ręce czasami opadają. - dziękowała za propozycję lecz obie mogłyby się wtedy zamęczyć. Nie miała w sobie ambicji godnej Ślizgonki czy pragnienia wiedzy Krukona. Wolała skupić się na tych dziedzinach, których potrzebowała na OWUTemach. Chodziła na lekcję bo jeszcze "musiała", jako uczennica siódmej klasy. Próbowała się zaangażować w te wszystkie czary lecz to było ponad jej siły. Zasłoniła usta gdy okazało się, że została przez nią przyłapana na obserwowaniu Ślizgona. Mimo wszystko jej oczy lśniły, co było znakiem, że odpowie. - Daniil. Został otoczony przez moje rodzeństwo i tak obłędnie się uśmiecha... - szepnęła do Gryfonki i chwyciła ją za rękaw, jeśli planowała teraz popatrzeć na Rosjanina. Tak nie można! Jeszcze zauważy, że się mu przyglądają a przecież nauczycielka przerwała wszelkie rozmowy i zaczęła opowiadać o dalszej części lekcji. Przeniosła wzrok na panią Vodder, ciesząc się, że przestała już palić papierosy, i słuchała. - Postaram się nie popsuć czaru. Fajnie byłoby dostać chociaż Zadowalający. - nabrała powietrza do płuc i słuchała instrukcji Gryfonki, jeśli takowe postanowiła sprezentować. Niełatwo było się skupić na ruchu nadgarstka gdy tak mokła i marzła lecz zmobilizowała się aby istotnie, nie popsuć czaru Clementine. Tak, to ona prowadziła prym, mimo, że wymówiły czar równocześnie. Deszcz zamienił się w stokrotki, które zbyt szybko upadały na ziemię. - Uff, chyba nie poszło źle. Dzięki, że powiedziałaś czar głośniej. - odetchnęła z ulgą i spoglądała z zainteresowaniem na leciutkie kwiatuszki, które tworzyły wokół ich stóp całkiem piękny widok.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Transmutacja - etap II Partner na zajęciach: Lockie Wybrane zaklęcie: Partis Temporus Kostka k6: [url=https://www.czarodzieje.org/t23370p494-kostki#802433]1/url] Ostateczny wynik z poprzedniego etapu: 11E Suma: 1 + 5+1 = 7 Rezultat: Jeszcze większy ból głowy?
-A ja byłem pewien, że jestem w szczycie formy. - Prychnął, czego zaraz pożałował, bo zrobiło mu się niedobrze z bólu. Lockie miał jednak rację, w tym stanie nie powinien się brać za nic lepszego niż zaklęcia wczesnoszkolne. Można było tłumaczyć to Maxowi, a on i jego jebane ambicje i tak robiły zawsze swoje. Gdy więc przyszło do kolejnego zadania, nie obniżył poziomu do tego, który był dla nich pewniakiem. -To co Ty tam machałeś? Partis Temporus? - Upewnił się, bo po co miał wracać do tego, co mu nie wyszło, gdy mógł zabrać się za coś nowego. Zazwyczaj nie tak podchodził do ważnych spraw, ale dzisiaj nie miał siły się spuszczać nad szczegółami. -Dobra, to na trzy. - Zaproponował, po czym uniósł różdżkę, zaczął odliczać i.... Zjebał. Gdzieś miliony kilometrów od nich, rozległ się trzask gałęzi, co tak odbiło się echem w ogarniętej migreną czaszce Solberga, że ten aż skulił się, łapiąc dłońmi pulsujący od bólu łeb. Przez chwilę stracił kompletnie kontakt z rzeczywistością, próbując doprowadzić się jakoś do porządku. Niby był przyzwyczajony do podobnych sytuacji, ale jednak nie potrafił tak po prostu tego zignorować. Każdy zapach, dźwięk i najmniejszy promyk światła zdawały się chcieć rozsadzić mu czaszkę i zmusić do wyplucia tego, co jeszcze w jego żołądku się ostało.
Transmutacja - etap II Partner na zajęciach: @Maximilian Felix Solberg Wybrane zaklęcie: Partis Temporus Kostka k6: 5 Ostateczny wynik z poprzedniego etapu: 14N Suma: 7 Rezultat: żodyn
Swansea wyłączył się na chwilę. Szum mżawki wkoło, która już mu nie łomotała w parasolkę, był nawet kojący. Jak szum statyczny. Oczywiście co chwila któryś debil na zajęciach śmiał się za głośno, kaszlnął czy krzyknął coś do kolegi, za co Lockie chciał ich wszystkich oskórować, ale stał twardo jak słup i czekał na błogosławiony koniec lekcji. Kiedy nadszedł kolejny etap, poczuł, że może we dwóch będą mieli większe szanse. - Partis... co? Ja tylko... - zaczął niepewnie, ale Solberg już działał - ...parasolkę... - dodał ciszej. No to chuj, trzeba będzie coś czarować. Chyba. Jakoś. Przenajświętsze cycunie Morgany. Wziął głębszy wdech, podnosząc rękę, bo potrzebował chwili na opanowanie pulsowania w skroniach, by zaraz kiwnąć głową: - Dobra. Na Twoje trzy czy moje trzy? - spojrzał na Maxa, ale ten wziął sprawy w swoje ręce i zaczął odliczać. Spróbowali. Liczyło się, że spróbowali. Początkowo mżawka rzeczywiście zaczęła się jakby rozsuwać przed nimi jak jakaś wodna kurtyna i Swansea wyglądał, jakby był w ciężkim szoku - wszystko się jednak szybko wyrównało, bo Max wyglądał, jakby miał zemdleć, a na ten widok żołądek Locka jakby w ramach solidarności skręcił się, zapowiadając, że zaraz odśpiewa pieśń swojego ludu. I tyle było z czarowania.
Clementine Bardot
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173
C. szczególne : Ubrania umorusane farbą olejną; włosy w artystycznym nieładzie i uśmiech - naprawdę zachwycający
Transmutacja - etap II Partner na zajęciach: @Iris Skylight Wybrane zaklęcie: Invento Kostka k6: 3 Ostateczny wynik z poprzedniego etapu: 69A Suma: 3 (Iris) + 5 (Clem, w tym +1 za poprzedni etap) =8 Rezultat: Zaklęcie wam wyszło, choć brakowało w nim finezji. Niemniej możecie odczuwać dumę na myśl o tym, że daliście radę za pierwszym razem. Nie każdy może pochwalić się czymś takim.
Rozumiała to, że nie każdy pragnął zgłębiać wiedzę transmutacyjną, o co nie żywiła do kogokolwiek urazy. Pojmowała zamiłowanie do innych sztuk magicznych, jak wspomniane przez Iris ważenie eliksirów. Wydawało się to wszak dość intrygujące i dostatecznie ciekawe, by w pełni się temu oddać. Miała nawet nadzieję, że pewnego dnia - ona także stanie się osobą znającą chociaż dwie mikstury na pamięć. Cóż, życie było jednak na razie przewrotne, a one musiały pozostać na lekcji u Astrid. Dopiero potem usta Bardot wykrzywiły się w przekornym uśmiechu. Była tym rozbawiona, bowiem nie spodziewała się odpowiedzi związanej z jakimkolwiek chłopcem z ich szkoły. Wzrokiem starała się odnaleźć wspomnianego ślizgona, lecz najpierw musiała odszukać błękitem spojrzenia Imogen, by mieć pewność, że to chodzi o tego konkretnego Danila. - To w takim razie trzymam kciuki - stwierdziła bez namysłu, życząc młodszej puchonce jak najlepiej. Nie umiała jednak niczego doradzić, bowiem aspekty miłosne pozostawiały w życiu Francuzki wiele do życzenia. Niedługo potem zaczęły czarować, na czym gryfonka w pełni starała się skupić, mimo kompletnie rozbieganych myśli. Lawirowała na pograniczu niepewności, jakby nie wiedząc - czy rzucanie czaru w tym momencie było w ogóle słuszne i właściwe. Westchnęła więc, bo zaklęcie nie wyszło tak dobrze jak tego oczekiwała. Wystarczyła jedna nuta rozproszenia, a ona i Skylightówna mogłyby przyjąć niekontrolowanie - zdecydowanie - niepożądaną formę. - Następnym razem dostaniemy wybitny, obiecuję - stwierdziła bez namysłu, puszczając do koleżanki oczko. Marzenia ściętej głowy? Clementine zazwyczaj bujała z głową w chmurach.
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Transmutacja - etap II Partner na zajęciach: @DeeDee Carlton Wybrane zaklęcie: Aqua Mutatio Kostka k6: 5 Ostateczny wynik z poprzedniego etapu: 18J Suma: 6 + 2 = 8 Rezultat: zaklęcie nam wyszło, jest super
Nie wiedziała, co ma sądzić o Collinsie, ale kiedy tylko szklany dmuchawiec podleciał do DeeDee, Fern spojrzała w stronę, z której przybył. Właściwie jej twarz nie wyrażała żadnych konkretnych emocji. Przyjęła szklanego dmuchawca od krukonki, kiedy ta przekazała go w jej dłonie i zaczęła mu się przyglądać. Nie trwało to jednak długo, zaraz Fern całą uwagę skupiła na Danielle, której zaklęcie nie poszło tak dobrze jak Young, ale przecież nie były to czary łatwe, wręcz przeciwnie. Ślizgonka uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki pokrzepiająco, oczekując dalszych instrukcji od nowej nauczycielki, która właściwie od razu rzuciła ich na głęboką wodę. Fern oddała dmuchawca Dee, aby ta go schowała, bo szkoda byłoby, gdyby się zepsuł przez pogodę i ich czary. Dalsza część zajęć zapowiadała się ciekawie, wspólne rzucanie zaklęć mogło wiele powiedzieć o ich współpracy i wzajemnym zaufaniu, ale o to się nie martwiła. Przez moment zastanawiała się, jak ma zgrać się z krukoną, bo chociaż ostatnio zbliżyły się do siebie, to jednak głuchota Young mogła im uniemożliwić synchroniczne rzucenie czaru, jeszcze takiego z górnej półki jak Aqua Mutatio. Dlatego Fern wpadła na pewien pomysł. Nie potrzebowała do tego żadnych słów. Położyła lewą dłoń na barku Danielle i w ramach demonstracji ścisnęła lekko ramie koleżanki, a następnie wykonała ruch różdżką, tworząc w ten sposób między nimi kod, który miał umożliwić dziewczyną rzucenie zaklęcia w tym samym czasie. Kiedy wszystko było jasne, na znak, który wymyśliła Fern obie rzuciły zaklęcie Aqua Mutatio. Nie było może w nim finezji, ale udało się i to za pierwszym razem, a deszcz zmienił się ponownie w sok dyniowy, tym razem za sprawą obu dziewczyn. Bo razem mogły zdziałać więcej.
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Transmutacja - etap II Partner na zajęciach: @Malakai O'Malley Wybrane zaklęcie: Coloravia Kostka k6: 2 Ostateczny wynik z poprzedniego etapu: 15 G [*] Suma: 2 + 4 (wynik Kaia) + 1 (podniesiony wynik za Kaia) = 7 Rezultat: ni ma :c
[*]Na wieść o występach chłopaka, nawet jeśli nieregularnych, oczy Puchona zalśniły ze zdwojonym zainteresowaniem. – Jak będziesz kiedyś grał w Hogs to daj znać, przyjdę posłuchać. – zapewnił, po czym uśmiechnął się pod nosem, słysząc kolejną uwagę Kaia, choć czubki jego uszu przybrały szkarłatną barwę. Nie powinien wyobrażać sobie kolegi pod prysznicem w samym środku zajęć. Nie powinien, a jednak… - Jeśli potrzebujesz akompaniamentu… Zza drzwi oczywiście. – przewrócił oczami, próbując wrócić uwagą do trwającej lekcji i rzucanych zaklęć, które bądź co bądź wymagały od nich pełnego skupienia. I faktycznie, braki w koncentracji prędko odbiły się na jakości jego pracy, i choć efekt końcowy okazał się zadowalający, to jednak Terry czuł niedosyt, świadom, że mogło im pójść zdecydowanie lepiej. Brak jakiegokolwiek komentarza ze strony nauczycielki także nie poprawił mu humoru, choć ćwiczył przecież nie dla niej, a dla samego siebie. - Dobra popisaliśmy się wcześniej, teraz nie ma co się wysilać. Choć spróbujemy zmienić kolor deszczu, może na dwa różne, skoro rzucamy w dwójkę? – zaproponował, bo to zaklęcie nie powinno sprawić żadnemu z nich większego kłopotu. Ależ się przejechał… Może za bardzo przejął się brakiem pochwały, może nadal był zły na siebie, że poprzednie zaklęcie mu nie wyszło, a może… może odrobinę za długo spoglądał na Malakaia, którego ciemne włosy pod wpływem deszczu ułożyły się w strączki i teraz okalały twarz chłopaka tylko dodając mu przy tym uroku. Tak czy inaczej, rozproszył się, niwecząc całą ich dotychczasową pracę. – Sorry, coś mi nie pykło. – uśmiechnął się przepraszająco, czując wypływający na policzki rumieniec. Ależ był żałosny…
Danielle Carlton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 163
C. szczególne : cydrąż wyglądający z rękawa szaty, ciemne jak noc oczy, zapach jabłek
Transmutacja - etap II Partner na zajęciach: @Fern A. Young Wybrane zaklęcie: Aqua Mutatio Kostka k6: 2 Ostateczny wynik z poprzedniego etapu: 18J Suma: 2 + 6 = 8 Rezultat: zaklęcie udane
Między nią i Trevorem właściwie nie było... Nic specjalnego. Chciał się z nią zaprzyjaźnić, lecz miała nieodparte wrażenie, że w wakacje musiało wydarzyć się coś, co pozostawało poza zasięgiem jej wiedzy i pojęcia. To coś sprawiało, że pierwotne deklaracje zacieśniania więzów rozluźniły się, a może nawet wyparowały - do czasu podarowania jej dmuchawca. Uśmiechnęła się jeszcze raz do Trevora, ale nie wiedziała, czy dostrzegł to nieznaczne uniesienie kącików. Była oszczędna w ekspresji uczuć, toteż nie zdziwiłaby się, gdyby taki niuans umknął jego uwadze, poświęconej teraz rzucaniu zaklęć transmutacyjnych. Nie wzięła pod uwagę kwestii tego, że ciężko mogło być im zsynchronizować czary. Raczej martwiła się, że jej brak zdolności w kwestii transmutacji zaważy na wyniku ich lekcji. Zawsze wolała prace indywidualne, w których była odpowiedzialna wyłącznie za swoje potknięcia. Perspektywa, że jej braki mogły sprawić kłopoty nie tylko jej, była nieco przerażająca. Na szczęście Fern nie tylko wymyśliła dobry sposób na komunikację, ale tym uciśnięciem ramienia skutecznie ukoiła nerwy DeeDee. Blondynka spojrzała na nią z boku, omiatając wzrokiem bok gładkiego policzka Ślizgonki, czując ciepło jej dłoni nawet przez szkolne szaty. Wzięła głębszy oddech i wraz z wydechem rzuciła wspólnie z nią zaklęcie, które ćwiczyły wcześniej. I z nieba spadł sok dyniowy! Carlton uśmiechnęła się szerzej, pozwalając sobie na silniejszą ekspresję odczuwanych emocji. Cieszyła się, że razem tego dokonały. Położyła na krótki moment dłoń na ręce Fern, wciąż spoczywającej na jej ramieniu i ścisnęła ją lekko w podzięce. Za pomoc i dodanie odwagi.
Transmutacja - etap II Partner na zajęciach: @Imogen Skylight Wybrane zaklęcie: glacium Kostka k6: 5 Ostateczny wynik z poprzedniego etapu: 18 I Suma: 5 + 1 + 4 = 10 Rezultat: zaklęcie udane
Dziewczyna wygląda o wiele dojrzalej niż Iris i po krótkiej chwili zastanowienia dochodzę do wniosku, że to musi wynikać z pewności siebie... i może wzrostu, bo to, jak maleńka i drobna jest Puchonka daje dodatkowe wrażenie, że jest bardzo młodziutka. Pewnie nie bez powodu ma na sobie gryfońskie szaty. To zabawne, z jednej strony hogwarckie podziały są mi kompletnie obce i nawet rok spędzony tutaj niewiele w tej kwestii zmienił, a z drugiej patrząc na nie obie, jestem już na pierwszy rzut oka w stanie przydzielić im odpowiednie barwy, nawet gdybym nie wiedział, gdzie przynależą. Podoba mi się jej bezpośredniość. Komentuję jej słowa uśmiechem i błyskiem w oku, nic więcej, choć to i tak sporo. Nie wydaje mi się, żeby było to pytanie, zwłaszcza kiedy wiem, że ze sobą rozmawiały. Ike nie jest najlepszy w trzymaniu sekretów, choć zgaduję, że mogły po prostu nie dość dosadnie zaznaczyć, że nie powinien mi o tym mówić. — Ona twoja siostra, da? — dopytuję tak, jakbym nie wiedział, choć przecież już wiem — Można powiedzieć, szto my dużo wpadamy jedno w drugom — mówię wesoło — I pomogła mi z Irytkiem, mam wobec niej dług wdzięczności. Mówię więcej, niż zmusza mnie do tego sytuacja, bo nie chcę, żeby wzięła mnie za gbura. Nie jestem jednak aż tak wylewny, ważę swoje słowa tak, by coś powiedzieć, jednocześnie nie mówiąc zbyt wiele. Kiedy więc uznaję, że wystarczy, skupiam się na rzucaniu zaklęć. — Glacium na trzy-cztery? — upewniam się, zerkając na piegowatą twarz w poszukiwaniu potwierdzenia i unoszę rękę z różdżką, gotów rzucić czar. — Tylko uważaj, żeby nie wyszedł grad — dodaję jeszcze z lekkim uśmiechem. Nie chciałbym dostać po głowie deszczem lodowych kulek. Dostosowuję się do jej tempa, zgranie z drugą osobą to jedna z moich umiejętności; w odpowiednim momencie rzucam glacium, a wokół nas zaczyna padać śnieg, wywołując we mnie szczery zachwyt.
Clara Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162
C. szczególne : tatuaż przy prawym cycku (podgląd w kp - bez cycka, zboczuszki)
Kto by się spodziewał, że z niej taki tytan transmutacji? Na pewno nie szanowny profesor Patol. Wystarczyło zrobić sobie rok przerwy od psychopaty i człowiek nagle umiał czarować. Kolejne zaklęcie miały rzucać razem, a że były we trzy, to obstawiała, że nawet gdyby jej skill się wyczerpał, to mają duże szanse powodzenia. Musiały się tylko zdecydować na jedno zaklęcie. - Mnie tam się najbardziej jednak podobało to Adeli - stwierdziła. - Tylko może wyczrujmy coś mniej lepkiego niż piwsko? - zasugerowała niby niewinnie, ale w sumie to nie. Zacisnęła zęby na dolnej wardze, przenosząc wzrok z jednej Gryfonki na drugą. Musiały wiedzieć o co jej chodzi.
Transmutacja - etap II Partner na zajęciach: @Kate Milburn i @Adela Honeycott Wybrane zaklęcie: Aqua mutatio Kostka k6: 6 Ostateczny wynik z poprzedniego etapu: 5 L Suma: 6 (+1) + 4 Kasia + 5 Adela = 16 Rezultat: primasort wódkie, pani kierowniczko
Transmutacja - etap II Partner na zajęciach: @Faye Felorn Wybrane zaklęcie: Glacium Kostka k6: 3 Ostateczny wynik z poprzedniego etapu: 11F Suma: 3 + 4 + 1(Faye) = 8 Rezultat: Zaklęcie nam wyszło, choć brakowało w nim finezji.
Usłyszawszy słowa nauczycielki, poczuła się znacznie mniej pewnie. Nie chciała zawieść starszego kolegi, który przecież tak świetnie poradził sobie podczas samodzielnego rzucania zaklęcia. Ona z kolei, wciąż nie do końca wiedziała, jak się za to zabrać. - Spróbujmy jeszcze raz z Glacium - poprosiła. Wybrała to zaklęcia z dość prostego powodu, już próbowała je rzucić. Nawet, jeśli poniosła porażkę we wcześniejszych próbach, zdobyła jakieś doświadczenie. To właśnie na tym chciała opierać swoje kolejne podejście. Zwłaszcza, że chłopak w międzyczasie dał jej kilka cennych rad odnośnie transmutacji deszczu w śnieg. - Proszę, daj mi jeszcze chwilkę, muszę się przygotować. Transmutacja wymagała skupienia, a tego przez cały ten czas jej brakowało. Pierwszoroczniaczka poprosiła o krótką przerwę, aby pozbierać swoje myśli i skupić się na tym, co naprawdę było istotne - magii. Nie deszcz, nie śnieg, a sama istota zaklęcia. Wykonała kilka gestów dłonią, aby przyzwyczaić nadgarstek do ruchu i oczyścić umysł ze zbędnych myśli. Uderzenie emocji zdecydowanie nie byłoby pomocne przy tego typu magii. - Dobrze, jestem gotowa - poinformowała chłopaka. - Zaczniemy na twój znak. Obserwowała go uważnie, czekając aż da znak. Kiedy to zrobił, rzuciła Glacium raz jeszcze, skupiając całą swoją uwagę na zaklęciu, a nie deszczu, jak miało to miejsce wcześniej. To krótkie ćwiczenie polegające na wykonywaniu gestów, również pomogło. Jednak zdecydowanie najistotniejsze okazały się rady, otrzymane od starszego Puchona. - Udało się! - zawołała radośnie. Była z siebie naprawdę dumna. Po raz pierwszy udało jej się rzucić zaklęcie z dziedziny transmutacji! To małe zwycięstwo odczuła znacznie mocniej, a to za sprawą wysiłku, jaki włożyła w ten sukces. Wcześniejsze porażki przyczyniły się do znacznie radośniejszego odebrania poprawnie wykonanego zaklęcia.
Transmutacja - etap II Partner na zajęciach: @Ike Skylight Wybrane zaklęcie: Engorgio Kostka k6: 6 Ostateczny wynik z poprzedniego etapu: 1 G Suma: Ike podliczy Rezultat: jak wyżej
Nie miał zamiaru przyznać tego głośno (nie teraz), ale nie przepadał zazwyczaj za pracowaniem w grupie. Nie chodziło o Ike, powinien się przecież cieszyć że może liczyć na osobę ze znacznie większym, bogatszym doświadczeniem w zakresie transmutacji. Chodziło prędzej o sposób w jaki ukształtowała się jego osobowość i postrzeganie świata. Był przede wszystkim samotnikiem, wybierał własne i często niejasne ścieżki których nikt do tej pory nie wydeptał. Uważał że na tym świecie jest zdany tylko na siebie, samotny, zawsze samotny, poddany próbom z powodu swojej odrębności. Nie był idealnym kompanem ale nie oznaczało to, że nie miał w planach przyłożyć się do powierzonego mu zadania. - Nie mamy innego wyjścia, jak rzucić moje zaklęcie. Twojego wolę nie ruszać - objaśnił naturalnie Skylightowi. Nie miał w planach udawać że kiedykolwiek ćwiczył tamtą inkantancję. Błędnie rzucony czar mógł pozostawić za sobą opłakane skutki i przykuć uwagę Vodder jakiej pewnie nie chcieli mimo całej, rozwijającej się sympatii do nowej nauczycielki. Spojrzał porozumiewawczo na drugiego Ślizgona, zatapiając w nim aktualnie całe swoje skupienie. Już wkrótce miał je przenosić na wdrożenie zaklęcia, tym razem wspólnie, w złączonej synchronicznej współpracy. Liczył, że nie będzie przyczyną ich porażki. - Już? Postanowił dopytać, zanim wymierzył różdżką w ciąg spadających kropel. Uważność, jaka mu towarzyszyła, zdołała zaskoczyć go samego.
Transmutacja - etap II Partner na zajęciach: @Daniil Egorov Wybrane zaklęcie: Glacium Kostka k6: 4 Ostateczny wynik z poprzedniego etapu: 8C Suma: 5 + 1 + 4 = 10 Rezultat: Zaklęcie udane, bez dodatkowych plusów
Imogen naprawdę zaintrygowała się tym, że to właśnie na Daniila padł wybór jej siostry, więc kiedy trafiła się ku temu okazja, dziewczyna nie zamierzała jej przeoczyć i oczywiście postanowiła dowiedzieć się więcej na temat Rosjanina. Zdawkowe pytania były bardzo ważne, choć chłopak na pewno mógł zauważyć pewnego rodzaju iskrę w jej spojrzeniu, kiedy wypytywała go o relację z jej siostrą. Przygryzła policzek od środka, słuchając go uważnie. Mimowolnie przetaczała swoją różdżkę między palcami. - Dług wdzięczności? - uniosła jedną brew ku górze. Kto jak kto, ale Iris była akurat kompletną pacyfistką, więc Imogen zupełnie nie była w stanie domyślić się, co też takiego puchonka zrobiła, aby pomóc chłopakowi z Irytkiem. Niemniej zreflektowała się i uśmiechnęła szeroko w stronę Ślizgona. - W takim razie mam nadzieję, że będziecie dalej się dobrze dogadywać - rzuciła, niby luźnym tonem, choć pod koniec jej głos stwardniał, jakby chciała powiedzieć "spróbuj tylko dogadywać się inaczej..." Już ona by wtedy zadbała, aby zapamiętał, kim jest Skylight. Na szczęście dla Rosjanina, przeszli do właściwej części zajęć, czyli rzucania wspólnie czaru. Kiedy nauczycielka wspomniała o tym, co teraz będą robić, Imogen nie ukrywała swojego powątpiewania. Poprzednia próba poszła jej co najmniej fatalnie, więc teraz nic nie wskazywało na to, aby miało być leiej. - Ok, możemy spróbować, choć z góry przepraszam, za to co wyjdzie - uprzedziła jeszcze Daniila z nietęgą miną. W końcu wycelowała różdżką w niebo, razem z nim policzyła i rzuciła zaklęcie. - Glacium - Nie próbowała bawić się w zaklęcia niewerbalne. Skupiła się tak, jak tylko była w stanie nie rozpraszana jednocześnie przez potencjalne uczucia Iris względem tego chłopaka i... Zaskoczona uniosła brew ku górze, gdy zorientowała się, że zaklęcie zadziałało. Zamrugała, jakby w ten sposób chciała pozbyć się ewentualnej ułudy, a potem wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu. - Ej, udało nam się! - zawołała radośnie, olśniewając uśmiechem chłopaka. No kto by się spodziewał, że Imogen cokolwiek uda się na tej lekcji...
Transmutacja - etap II Partner na zajęciach: Mauryś Wybrane zaklęcie: Engorgio Kostka k6: 4 Ostateczny wynik z poprzedniego etapu: 2 H Suma: 6 + 4 = 10 Rezultat: uznanie Astrid Vodder i + w kajeciku, kiedy kiedyś zaproszę ją na randkę
Ryś nie zdawał sobie z tego nawet sprawy, jakiego demona uruchomił w Ike jednym tylko, niewinnym pytaniem. Myśli Skylighta powędrowały jednak wtedy w tylko jego znanych kierunkach, a kącik jego ust drgnął w lekko sardonicznym uśmiechu. Czy to było powodem, dla którego zaklęcie otaczające Maurice nie było skuteczne? I fakt, że w tym samym momencie żegnał Daniila skinieniem głowy, na moment przed tym, jak odszedł od nich do swojej partnerki podczas zajęc. — To zależy od okoliczności. Na lekcji wolałbym pochwały od Craine’a. Nie dodał, gdzie w takim razie chętnie wysłuchałby komplementów profesor Astrid Vodder, ale tajemnicza nuta w jego tonie była wyraźną wskazówką, którą pozostawił do rozwikłania swojemu rozmówcy. Dalej nie mieli zresztą czasu koncentrować się na tej wymianie zdań, bo przyszło do tłumaczenia dalszego etapu lekcji. Ike postarał się znaleźć odpowiedni rytm z Maurice, ale nie było to proste, bo nie znali się aż tak. WIedzieli o sobie tyle, że należą do jednego domu i mieli o sobie mgliste pojęcie, jak znajomy o znajomym, ale niewiele więcej. Howells należał raczej do outsiderów, a Ike… cóż, jeśli zignorować fakt, że przez lata często zmieniał znajomych, w gruncie rzeczy też był raczej tym niezależnym typem, który nie przywiązywał wagi do znajomości i angażowania czasu w długoletnie relacje. Raczej łaził swoimi ścieżkami i robił swoje rzeczy. Nic więc dziwnego, że brakło mu przenikliwości, żeby odczytać zamiary Mauricego i zaklęcie, które mieli rzucić w parze, nie poszło tak dobrze, jakby mogło przy ich potencjale. Aczkolwiek na tle grupy wypadli mimo wszystko całkiem nieźle.
C. szczególne : Okulary w rogowej oprawce, często czuć od niej dym papierosowy, wygląda na młodszą niż w rzeczywistości jest, szwedzki akcent, burdel w życiu i na głowie
Astrid śmiało mogła powiedzieć, że była naprawdę dumna ze swoich uczniów i tego, z jakim zaangażowaniem podeszli do tematu udziału w dzisiejszych zajęciach. Znaczna większość wykazywała się naprawdę dużym potencjałem, co ona sama uznawała jako dobrze rokującą sytuację na przyszłość. Niestety, czas niechybnie zbliżał się ku końcowi i w końcu nauczycielka zauważyła, że za kilka minut powinni zakończyć lekcję. Poprawiła jeszcze ostatnich uczniów, którzy nieco gorzej radzili sobie z zaklęciem i jego rzuceniem, pochwaliła dodatkowo tych, którzy zarobili dodatkowe punkty domu za swoje zaangażowanie i ponownie gwizdnęła głośno, skupiając w ten sposób uwagę wszystkich tutaj obecnych. - Bardzo się cieszę z waszych dzisiejszych rezultatów - obwieściła, uśmiechając się do nich delikatnie. Skinęła im nawet głową w ramach pokazania, jak bardzo szanowała ich dzisiejszą ciężką pracę. - Jak sami zauważyliście, praca z opadami nie była tak łatwa, jak z normalną, stałą bądź płynną materią. Chciałam, abyście w ten sposób zauważyli konkretne różnice i ich zastosowanie w codziennym życiu. O ile trudniej jest poradzić sobie z nieokiełznanym żywiołem, nawet tak spokojnym, jak dzisiejsza mżawka. - kobieta poprawiła okulary na swoim nosie. - Na dzisiaj to koniec. W ramach pracy domowej, proszę przygotować się na kolejne zajęcia. Chcę widzieć u siebie na biurku referat na temat różnic pomiędzy transmutacją ludzką. Zaznaczcie, jakie są różnice pomiędzy taką transmutacją w kontekście użycia odpowiednich zaklęć, animagii bądź różnych zmiennych takich jak nietypowe geny w ciele czarodzieja. Uczniowie zaczęli zbierać się do opuszczenia placu, a Astrid zaczęła rzucać odpowiednie zaklęcia, które miały usunąć wszystkie skutki dopiero co zakończonych zajęć.
ZT dla wszystkich chętnych!
Bardzo dziękuję wszystkim za uczestnictwo w zajęciach! Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście a z mojej strony postaram się obiecać, że kolejne mechaniki nie będą tak skomplikowane, jak te tutaj!
Na koniec rozpiska tego, za co i ile punktów mogły uzyskać wasze postacie. Szczegółowa rozpiska znajduje się w pliku excel
Spoiler:
Obecność: Postać uczestniczyła w każdym etapie - 6pkt Postać uczestniczyła w 1 etapie - 4pkt
Ilość postów: Tyle ile postów było w obu etapach, tyle punktów dostała postać
Zaklęcie, etap I: Rzucanie zaklęcia - 2pkt Zaklęcie inne, niż wymienione przeze mnie w 1 poście (czyli Aqua mutation, Evanesco, Glacies durare, Glacium, Invento, Partis Temporus) - 1pkt Zaklęcie udane - 2pkt
Zaklęca, etap II: Rzucone zaklęcie - 4pkt
Efekt zaklęcia: Zaklęcie nieudane - 1pkt Zaklęcie udane -5pkt Zaklęcie bardzo dobre - 10pkt
Do grudnia było co prawda jeszcze trochę czasu, a już zwłaszcza do świąt, ale Carly wiedziała, że większość rzeczy, jakie należało wykonać osobiście, nie powstawała z dnia na dzień. Najpierw należało coś poćwiczyć, przyjąć jakieś ogólne założenia, stworzyć projekt, a dopiero później przejść do właściwej pracy. To zaś oznaczało, że czas na wykonanie danego zamówienia się skracał, że stawał się coraz mniej gumowy, że zaczynał ograniczać. Domyślała się również, że jeśli ktoś miał wykonać coś na zamówienie, to zwyczajnie musiał wcisnąć ją w kolejkę, a ta jakoś nie chciała się skrócić. Nie wiedziała co prawda, ilu dokładnie Lockie miał klientów, ale zakładała, że tak, jak ona rozwijała swoją karierę eliksirowara, tak on skupiał się na magicznej biżuterii, poświęcając jej większość swojego wolnego czasu. W końcu na czymś musiał zarabiać, a ponieważ nie słyszała jeszcze o winnicy, spodziewała się, że ten faktycznie zamierza robić wiele naszyjników, kolczyków i innych rzeczy tego typu. - Powiedz mi, jak długa jest obecnie kolejka do szanowanego pana jubilera? - zapytała, kiedy się do niego dosiadła, uśmiechając się ciepło, zupełnie, jakby zakładała, że Swansea rzuci wszystko, kiedy tylko odpowiednio na niego spojrzy. Oczywiście, było to bzdurą, ale Carly była uzbrojona w cierpliwość, pieniądze i zapas czasu, jaki, jak jej się wydawało, był odpowiedni do tego, by wykonać jeden prosty zegarek. Nie chciała niczego niesamowicie wymyślnego, aczkolwiek jednocześnie miała w głowie coś odpowiedniego dla aurora, odpowiednio eleganckiego, bo jej tata nie mógł nosić tandetnych rzeczy, chciała, żeby prezentował się należycie, z godnością, ale jednocześnie, by było to dla niego wygodne. Dlatego też była pewna, że rozmowa z Lockiem będzie nie tylko korzystna, ale również może przynieść jej oczekiwane rezultaty. Nawet jeśli miałaby go obsypać całą górą galeonów, była na to zdecydowanie gotowa i nie zamierzała od tego uciekać. Ani teraz, ani nigdy, bo wychodziła z założenia, że jeśli spodoba jej się wynik pracy Lockiego, to przyjdzie do niego po więcej świecidełek.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Akurat zaczytywał się w książce o tym, jak w prawidłowy sposób spreparować skrzydła owada, by nadawały się do zamknięcia pomiędzy kamieniem szlachetnym i złotem, kiedy ktoś się do niego dosiadł. Podniósł nieco zdezorientowane spojrzenie znad książki, macając po siedzisku w poszukiwaniu swojej cennej zakładki, zrobionej z urwanego z paczki Zjednoczonych Wil kawałka kartonu. Niestety, nie było to taką bzdurą, jaką jej się wydawało, bowiem Scarlett Norwood miała nad umysłem Loka Swansea niejasną moc i władzę i rzeczywiście, kiedy się odpowiednio uśmiechnęła, ten rzucał wszystko, co robił, by skupić się tylko na niej. Później sam nie wiedział, jak to wyszło, bo z tego co mu było wiadomo, w odróżnieniu od brata, w jej krwi nie było genów wili, ale może jakoś na nią przeszły? Kto wie! Uśmiechnął się w odpowiedzi na jej uśmiech, składając książkę i przechylając głowę: - A to zależy, czego panienka sobie życzy. - pokiwał brwiami. Właściwie w takiej sytuacji odpowiedziałby, że "zależy, ile zapłacisz", ale nie w stosunku do Carly - Ostatnio dłubię przy takich... projektach specjalnych - tu stuknął palcem w trzymaną książkę o owadach - Ale dla Ciebie i Twojego zlecenia zawsze znajdę czas. - zapewnił, z poważną miną, by zaraz uśmiechnąć się jak pies.- Właściwie... moglibyśmy zrobić barter. - potarł się w brodę, opierając w ławce - Albo mnie już uszy szwankują na starość, albo zaczęłaś dorabiać na eliksirach, nie? - zainteresował się. Jasne, wszyscy się spodziewali, że się nagminnie zaopatrywał u Solberga, ale Max miał wystarczająco dużo na talerzu ze szkołą, szlabanami, problemami z babami i Luxem, żeby jeszcze mu dorzucać zleceń.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Być może wystarczyło, że wychowywała się w obecności półwili, być może chodziło o to, że jej mama miała w sobie jakąś niepojętą moc kobiecości, jaką jej przekazała, być może zwyczajnie Carly stała się tak czarowna, bo wiedziała, że właśnie dzięki temu zdoła zawojować świat. Jakby nie było, wyglądało na to, że osiągnęła sukces, skłaniając tym samym Lockiego do tego, by skoncentrował się na jej osobie, co w pełni jej odpowiadało, chociaż gdy wspomniał o specjalnych projektach, z zaciekawieniem zerknęła na trzymaną przez niego książkę, potem zaś na niego samego, bo tytuł w pełnym sensie ją zaintrygował. Tak samo, jak i ton, jakim jej rozmówca wspomniał o tym, nad czym pracował. - Mam nadzieję, że te projekty nie są aż tak tajne, że nie mogę się czegoś o nich dowiedzieć? - zapytała, śmiejąc się, a później z zadowoleniem usiadła wygodniej na ławce, by już po chwili zacząć przypominać zadowolonego z życia chochlika. Chciała, żeby plotki na temat jej kariery rozeszły się po okolicy, chciała, żeby pewne rzeczy dotarły dalej, dosięgnęły uszu, jakich dosięgnąć powinny i wszystko wskazywało na to, że dokładnie tak się stało. Była pewna, że kiedy tylko O'Malley dowie się o jej nowym sposobie zarobkowania, uzna ją za skończoną kretynkę albo wezwie ją na dywanik, twierdząc, że podkrada mu składniki eliksirów, ale ani trochę jej to w tej chwili nie interesowało. - Och, nie, twoje uszy mają się doskonale - zapewniła, przeciągając lekko słowa, wyraźnie zadowolona z tego, w jaką dokładnie stronę zmierzała ta rozmowa. - Skoro zaś tak dobrze słyszą, to może podzielisz się ze mną propozycją barteru, o jakim wspomniałeś? Czego dusza by pragnęła? - zapytała zaraz, bo nie było sensu owijać tutaj niczego w bawełnę, kombinować, czy próbować przekonać się, co właściwie miało z tego wszystkiego wyniknąć. Kawa na ławę, oboje mieli jakieś interesy, a żeby doprowadzić je do końca, należało mówić o nich jasno.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Kiedy zerknęła na jego książkę, pokazał jej okładkę. Porywający tytuł brzmiał "Metody specjalne w preparatyce owadów" a pod spodem widniał rozłożony w gablotce przy pomocy szpilek pająk. Zaśmiał się lekko, unosząc brwi: - W ogóle nie są tajne, to takie eksperymenty trochę. - przyznał - Próbuję stworzyć broszkę, która będzie przedmiotem nieożywionym, ale będzie wczepiać się w materiał jak prawdziwy owad. - wyjaśnił - Czytam w tej książce, jak dobrze spreparować części owadów, by móc je potem wykorzystać w złotnictwie. - dodał odnośnie książki. Dopiero kiedy broszki będą miały swoją konstrukcję, zacznie martwić się o to, by nadać im właściwości komunikacyjnych, a już się nauczył metodą prób i błędów, by nie dzielić skóry na żywym, niedźwiedziu. Przyglądał się jej, kiedy się tak pięknie śmiała, bo to była miła przyjemność patrzeć na zadowoloną Carly. Wydawało mu się, że jest jedną z niewielu dziewcząt, które znał, która po prostu czerpie z życia i się nim cieszy, zamiast stroić fochy i dąsać się o nic. Skarb. - No to doskonale się składa. Ja poszukuje takiego eliksiru, o którym kiedyś gdzieś czytałem przy okazji poszukiwań leku na... ee... pewne schorzenie. - odchrząknął. Nie chciał szczególnie wciągać Norwood w niuanse swojego stanu zdrowia, mimo że naprawdę ją lubił - Ponoć istnieje antidotum na Morsmothis. - przyglądał się jej - Wiesz, że ja z eliksirów to jestem dupą wołową, wszystko, co umiem, nauczył mnie Solberg, więc nawet nie próbuje pojąć ani jak ton działa, ani jak to zrobić, ale jeśli to Twój nowy biznes... - pokiwał brwiami - Może moglibyśmy się dogadać?
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Carly wydała z siebie coś pomiędzy piskiem, a odgłosem pełnym obrzydzenia i mocno się otrzepała, kiedy zobaczyła, co dokładnie czytał Lockie, mając wrażenie, że to jakieś paskudne szaleństwo, do którego wolała się zbytnio nie zbliżać. Nie znosiła robaków, wszystkie były dla niej równie paskudne, chociaż jednocześnie była przekonana, że niektóre z nich wyglądały pięknie, jako ozdoby i tyle jej wystarczyło. Więc kiedy słuchała Lockiego, była w stanie zrozumieć, co chciał dokładnie osiągnąć, ale na jej ciele widać było dokładnie gęsią skórkę, jaką wywołał obraz, jaki został jej właśnie przedstawiony. Wyraźnie nie nadawała się do tego, żeby mierzyć się z podobnymi sprawami i było to nieco, cóż, zabawne, a przynajmniej tak wyglądało to z boku. Dla niej nie było. - Brzmi szalenie ekscytująco, ale ja chyba jednak wolałabym nie nosić pajęczej nogi... Wydaje mi się, że mój tata też by nie chciał, bo właśnie dla niego szukam prezentu, czy raczej chcę, żeby dostał coś odpowiednio skrojonego pod niego samego - zakomunikowała, mając wrażenie, że chociaż pomysł Lockiego był wspaniały, to nie dla niej. Nie ulegało jednak wątpliwości, że ludzie byli różni i z całą pewnością znajdą się tacy, którym coś podobnego się spodoba, którzy po coś takiego faktycznie sięgną i zapragną tego używać. Nie miała powodów, by źle życzyć Swansea, miała więc nadzieję, że jego mały projekt się powiedzie. Zaraz jednak spojrzała na niego nieco uważniej, starając się zapanować nad dreszczami, jakie jej towarzyszyły z powodu okładki książki, a jej mina stała się zdecydowanie poważniejsza, gdy ostrożnie przyznawała, że słyszała również pogłoski na temat czegoś podobnego, ale nie miała stu procent pewności, że taki eliksir naprawdę istniał. Pomyślała, że musiała zapytać o to Maxa, ale to oznaczało, że Lockie z nim na ten temat nie dyskutował i to spowodowało, że w jej umyśle posiało się pewne ziarno zaciekawienia, od jakiego nie mogła uciec. - Mogę spróbować zorientować się, czy znajdę coś w tym temacie, może ktoś coś słyszał albo wie coś więcej na ten temat. Nie obiecuję ci jednak sukcesów, chociaż będę się starała, ale nie sądzę, żeby taka odpowiedź na razie cię satysfakcjonowała. Może jest coś innego, co mogłabym wykonać już teraz? A może zwyczajnie jest coś, co mogłabym specjalnie dla ciebie stworzyć - powiedziała i chociaż ostatnie słowa wypowiedziała prawie, jak żart, widać było, że pytała poważnie.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Zaśmiał się, bo jej reakcja wydawała mu się absolutnie dokładnie pasować do tego, jak sobie ją wyobrażał. Odwrócił książkę obrazkiem do dołu, żeby jej nie dręczyć widokiem pajęczaka i uśmiechnął się: - Taką bym Ci zrobił pajęczą nogę, że nie dość, że byś ją nosiła, to jeszcze wszyscy by Ci jej zazdrościli. - puścił jej oko. Gdyby takie odnóże zatopić w złocie i wysadzić jakimiś klejnotami. Czyż nie byłaby to piękna broszka... Będzie musiał to teraz poważnie przemyśleć! No ale przed nim sensowne zadanie, a nawet właściwie zawodowe zlecenie. - Rozumiem. No pewnie, że możemy zrobić mu coś specjalnego. Masz jakiś pomysł? Wytyczne? - sięgnął do swojej torby, w poszukiwaniu swojego rozklekotanego notesu, w który było wetknięte wszystko, od pracy domowej na Astronomię po faktury za piec do topienia złota, plus obrazki, szkice, malunki. Ostrożnie otworzył go na wolnej stronie, by zanotować to, co będzie mu mówiła, a co może mu się przydać do wymyślenia odpowiedniego projektu - Myślisz o spinkach do mankietów? Bransolecie? Może zegarku? - dopytywał, by móc oszacować swój czas na zrobienie takiego zlecenia i jego ewentualne koszty. Uśmiechnął się, kiedy okazało się, że nie zdusiła jego poszukiwań w zarodku. Pokiwał głową: - Jasne, rozumiem. Nie nie, chodzi o to, że ja i eliksiry, to sama wiesz jak jest. Nawet bym nie wiedział, gdzie szukać ani no, co z tym dalej robić. Będzie dla mnie wystarczającym, jeśli chociażby spróbujesz się dowiedzieć, czy to antidotum rzeczywiście istnieje. - pokiwał głową. Dlaczego nie rozmawiał o tym z Maxem? A no to już inna sprawa. Było mu to potrzebne właśnie dlatego, że dotyczyło Solberga i nie chciał, by Solberg wiedział, że się Lockie w jakiś sposób przygotowuje.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
- A mógłbyś wybrać coś innego? Jakieś piękne kwiaty albo piękny składnik do eliksirów? Jest ich całkiem sporo! - powiedziała, wyraźnie bardziej blada, niż wcześniej, ale robactwo było jej prawdziwą słabością, czymś, z czym nie umiała sobie poradzić i chociaż była w stanie powiedzieć, że wiele owadów było całkiem ładnych, to wolała patrzeć na nie zdecydowanie z daleka. Bardzo daleka i najlepiej, żeby w ogóle się nie ruszały, bo była pewna, że w każdej chwili mogłyby wsadzić jej nogę, skrzydło albo cokolwiek podobnego do ucha. To wcale jej się nie podobało i była pewna, że Lockie byłby w stanie wymyślić dla niej o wiele zgrabniejszą, ładniejszą i przyjemniejszą ozdobę, gdyby tylko się nad tym pochylił. Teraz jednak miał pochylić się nad prezentem, a to było niesamowicie ważne, aż z ciekawością zerknęła na jego notes, a potem klasnęła w dłonie. - Otóż chciałam, żeby to był zegarek. Dość spory, bo mój tata jest jeszcze większy niż Jimmi, wiesz, więc to nie może być nic super delikatnego. Ale też żeby nie było jakieś przesadnie ciężkie. Lubił zawsze kwiaty, bo mama je lubiła, ale nie jestem pewna, jakby prezentowały się na męskim zegarku - powiedziała z namysłem, starając się przedstawić mu to, czego potrzebowała, jednocześnie nie wiedząc, czy to w ogóle było wykonalne, a przynajmniej w sposób, w jaki chciałaby, żeby było. Musiała przyznać, że chociaż doceniała piękne rzeczy i ubierała się dość oryginalnie, wolała polegać na osobach, które to piękno będą mogły jej dostarczyć, a nie sama je kreować. - Spróbuję się dowiedzieć, a jeśli będzie trzeba, to spróbuję go stworzyć, to nie jest aż taki problem, ale to dla mnie zdecydowanie za mało na tę chwilę, więc wolałabym coś dla ciebie przygotować, a nie tylko zbierać informacje. Po prostu, tym bardziej że ja się muszę rozwijać, a żeby się rozwijać, muszę tworzyć eliksiry, prawda? Na ten przykład, robię teraz mikstury dla grupy staruszków, ale to trochę, jakby to powiedzieć, mało? - wyjaśniła dość stanowczo, wyraźnie dając mu do zrozumienia, że nie odpuści mu tym razem.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Zaśmiał się entuzjastycznie i pokręcił ubawiony głową. - Carly, dla Ciebie to ja bym i pejs z głowy jednorożca-albinosa zdobył i przygotował. - i było to wyznanie całkowicie szczere! Taką sympatią pałał do puchonki zupełnie niewinną, czystą i szczerą. Zaraz jednak tematycznie przeszli do konkretów to i Lockie przestał chichrać się jak głupek i skupił na tym co mówiła. Zaczął od prostych kształtów kopert, okrągłych i prostokątnych, notując sobie, że ma być duży i mógłby mieć subtelny motyw kwiatowy. Ale męski. Kąciki jego warg zadrgały, kiedy usłyszał "Jimmi" i zanotował w pamięci, by od dziś właśnie tak zwracać się do Jamiego. - Taki duży jak na mnie, czy jeszcze większy? - spojrzał na nią pytającym wzrokiem, bo zasadniczo można było być wysokim i szczupłym, wtedy trochę inne zegarki wchodziły w grę, ale można było być wysokim i zbudowanym jak czołg, wtedy zazwyczaj proponował takie z metalową bransoletą i solidniejszą budową. Zaczął szkicować wstępne pomysły, by móc jej zaprezentować jakieś sugestie, coby potem miał nad czym usiąść konkretniej i móc wysłać jej do akceptacji: - Mógłbym bardzo subtelnie nadać formę totalizatorom nieco kwiatową zamiast okrągłej... - zaczął - To są te sub-tarcze na tarczy zegarka, z datą, sekundnikiem czy innym rodzajem wskaźnika, który będziesz chciała... - wyjaśnił, czym jest ten zagadkowy totalizator. Jednocześnie wysłuchiwał też tego, co mówiła o swoim świeżym zawodzie: - Kochana, to jakbyś chciała mi naprawdę uwarzyć coś, co mi się przyda, to bym chciał eliksir spokoju, bo tego mi nigdy nie jest wystarczająco. Jakbyś chciała trochę większe wyzwanie, to zapłacę też za eliksir wszechpotencjału. - przyznał - Nawet bym się z Tobą wybrał na jakieś dojenie jackalope. - parsknął.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
- Och. Doprawdy! To sprawdźmy twoją intuicję, co byś dla mnie przygotował, gdybym dała ci wolną rękę? – zapytała, również się śmiejąc, bo nie było w tym nic poważnego, a ich przepychanka była w tej chwili całkowicie idiotyczna. Nie była również pewna, z czym dokładnie kojarzyła się Lockiemu i co mógł chcieć dla niej zaproponować, a to w pewnym sensie ją ciekawiło. Podświadomie przekręciła na palcu pierścionek, dotykając również drewnianego wisiorka. Były do siebie podobne, choć wyraźnie wykonane z innych kwiatów, a jednak miały w sobie ten sam sznyt, choć być może dla kogoś, kto był jubilerem, jasne było, iż stanowiły jedynie zaklęte kwiaty, a nie dzieło ludzkich rąk. To nie miało dla niej akurat znaczenia, bo w nich liczyło się coś zupełnie innego. - Och, większy. Tata jest wielki jak niedźwiedź, jakby chciał, to pewnie złamałby mnie jak zapałkę, jest dobrze zbudowany, wysoki i sprawia wrażenie bardzo silnego, jak na swój wiek. Jimmi jest do niego podobny, jeśli to ma ci coś pomóc, ale jak mówię, to wielki, chodzący niedźwiedź, nie będą pasować mu delikatne ozdoby – stwierdziła prosto, kiwając do siebie głową, a później zaczęła słuchać go uważnie, marszcząc brwi, kiwając głową i dopytując, czy te kwiatowe motywy mogłyby nawiązywać do goździków, bo były to jedne z ulubionych kwiatów jej mamy. Chciała wiedzieć, czy to w ogóle było możliwe, czy jednak nie. – A myślisz, że wypalenie na skórzanym pasku podobnych wzorów byłoby dobrym pomysłem, czy to jednak byłaby przesada? – zapytała, zaraz po tym, jak dopytała, co jeszcze Lockie mógł umieścić na tarczy, czy znał te cuda pokazując, gdzie ktoś się znajdował albo czy było z nim wszystko w porządku, bo wiele o tym słyszała, później zaś parsknęła. - Ty dajesz mi zegarek, ja daję ci tyle eliksirów, ile takie cudo normalnie by kosztowało i próbuję znaleźć dla ciebie recepturę tajemniczej mikstury. Eliksir spokoju nie będzie żadną trudnością, mogę sprawdzić, czy jestem w stanie zmienić lekko jego smak, żeby pasował twoim upodobaniom. Wszechoptencjał będę musiała uwarzyć zgodnie z przepisem, to trudny eliksir, więc nie mogę na razie pozwolić sobie na eksperymenty, ale nie jest problemem, tym bardziej jeśli chcesz pomóc mi ze składnikami. Będę potrzebowała na niego więcej czasu, żeby wszystko odpowiednio się ze sobą połączyło. Masz jakiś termin na te cuda? – zapytała, wyraźnie podekscytowana.