W tej przestronnej klasie na trzecim piętrze odbywają się lekcje zaklęć. Dwa rzędy dwuosobowych ławek czekają na uczniów. Duże okna przepuszczają wiele światła, co nadaje klasie przestronny wygląd. Na regałach po prawej stronie znajdują się wszelakie przedmioty na których można ćwiczyć zaklęcia. Na ścianach wiszą natomiast tablice na których są wypisane podstawowe zasady pojedynkowania się.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - zaklecia
Wchodzisz do Klasy Zaklęć, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Zaklęcia. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Podaj ogólną definicję zaklęcia i opisz, co wpływa na jakość czaru. 2 – Przedstaw szczegółowo zagadnienie zaklęć niewerbalnych. 3 – Podaj po dwa przykłady zaklęć z każdej z grup: zwykłe, ofensywne, defensywne. 4 – Podaj dwa rodzaje przysięgi wieczystej i opisz na czym polegają. 5 – Podaj trzy zaklęcia, do których można dobrać inne przeciwzaklęcia (podaj je) niż Finite. 6 – Podaj trzy zaklęcia ochronne (np. zabezpieczenie terenu przed ludźmi) oraz opisz działanie każdego z nich.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Odpowiednimi zaklęciami uruchom mały tor przeszkód, aby piłka mogła dotrzeć na jego koniec. (Piłka na początku toru - musi spłynąć rynną - wyczarować wodę; dociera do zbyt małej bramki - powiększyć; zbiorniczek z wodą - zamrozić zanim piłka wpadnie do wody; dźwignia - nacisnąć odpowiednim zaklęciem - wtedy piłka dociera na koniec toru). 2 – Zadziałaj na ciecze w wazonach - w pierwszym oczyść, w drugim doprowadź do wrzenia, w trzecim zamroź. 3 – Przejdź przez mały labirynt (musisz obronić się przed stworzeniem, zaatakować jedno oraz pokonać dwie pułapki). 4 – Powiel kamień, a następnie wyrzeźb węża, lwa, borsuka i kruka. Zaznacz ognistym znakiem te zwierzę, do którego domu przynależysz. 5 – Spowolnij trzech przeciwników odpowiednim zaklęciem, a następnie unieruchom każdego za pomocą trzech różnych czarów. 6 – Zadziałaj na cztery przedmioty zaklęciami z każdego żywiołu.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Zaklęcia:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Spoiler:
Wszystkie rozważania o magii przerwał dźwięk tłuczonego szkła w witrażu, który posypał się barwnymi, migoczącymi kolorami. Coś wpadło do pomieszczenia, zatrzepotało ogromnymi skrzydłami. Upierzenie ciała białe z szaroniebieskim nalotem, srebrne pokrywy skrzydeł. Lotki pierwszorzędowe czarne, drugorzędowe szare. Linia upierzenia na czole prosta. Na głowie i szyi nastroszony czub. Dziób długi i potężny, żółty. Odnalazł nieporadnie odbiorcę wiadomości @Alistair Keane. Był ranny, z tułowia sączyła się krew, która tworzyła plamki na posadzce. Wystawił łapę z niewielkim liścikiem, ona też krwawiła.
Professor ordinarius incantationibus et defensio adversus artium obscurorum, carminibus praevaricator, Alistair Keane
Szanowny stryju, zwracam się z prośbą o natychmiastowe pojawienie się w mojej prywatnej posiadłości. Sam wiesz gdzie, sam wiesz jak. Wybacz mi lakoniczność, ale to sprawa delikatna i niecierpiąca zwłoki.
P.S. Zabierz ze sobą Ruth Wittenberg
Minister magia, Nolan T. Kaene
pierwsza sala zaklęć
Autor
Wiadomość
Prudence Nordman
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 170
C. szczególne : Blizny, różnej długości, głębokości i szerokości, głównie na plecach i nogach, choć zdarzają się też na ramionach; dołeczki w policzkach
ILOŚĆ PKT W KUFERKU: 9 WYBRANE ZAKLĘCIA W TURZE: Clamor, Barrera, Impedimento KOSTKA/I:5, 5, 1, trzy powodzenia @Skyler Schuester
Gdyby był to prawdziwy pojedynek, zapewne brałabym to wszystko bardziej na poważnie, ale taki zwykły, lekcyjny sparing był czymś lżejszym, a co za tym idzie - nawet nie byłam zła za to, co mi się w ogóle działo. Miałam się przecież uczyć, a czy jest lepszy sposób niż trenowanie na kimś innym, oczywiście pod okiem nauczyciela, który gotowy jest zaingerować w razie potrzeby? Kolejne, obowiązkowe Clamor, przez które Sky znów musiał zapłakać (zdecydowanie przeproszę go za to po lekcji), Barrera, mająca obronić mnie przed następnym zaklęciem rzuconym przez chłopaka i Impedimento, bardziej już po prostu od niechcenia, żeby kolejny raz na dłuższy moment powstrzymać go od rzucenia jakiegokolwiek zaklęcia z nadzieją, że nie zrobiłam mu jakiejś większej krzywdy żadnym z trzech. Bo, o dziwo, Barrera zdołała mnie obronić* przed jego dwoma zaklęciami.
* - jeżeli jest inaczej, dajcie mi znać, zaedytuję posta
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Ilość pkt w kuferku: 17pkt Wybrane zaklęcia w turze: OBSCURO, PROTEGO, MOBILICORPUS (wszystkie udane) Kostka/i:5, 6, 1 Przerzuty: 1/1
To prawda - ich współpraca znów przebiegała pomyślnie. Wciąż pamiętał ostatnie spotkanie koła i to, jak zgrani byli wtedy. Może teraz nie szło mu tak wybitnie jakby tego chciał, ale przecież nie miał najmniejszych powodów do narzekania. Świetnie się parowali i odbijali wzajemnie zaklęcia, co może nie oddawało w pełni ich mocy czy umiejętności, ale za to dawało namiastkę prawdziwego pojedynku. Udało mu się rzucić ładne Protego, choć tego nie zaliczał już do sukcesów, bo przecież byle pirszoroczniak trzaskał zaklęcie tarczy z zamkniętymi oczami. Obscuro po raz kolejny wyszło przyzwoicie, choć i tym razem Yuuko świetnie się wybroniła. Na sam koniec ich zmagań postanowił nieco zmienić taktykę i sięgnąć po zaklęcie, które nie było ofensywne w swoim pierwotnym założeniu. - Mobilicorpus! - wykrzyknął, celując różdżką w drobne ciało Puchonki. Pewnie dałby radę przemieścić ją i wyczarowanym podmuchem wiatru, była przecież tak szczupła. I może zaraz ujrzałby dziewczynę lewitującą ponad podłogą, gdyby nie fakt, że znów udało jej się poprawnie rzucić obronę. - Chyba wystarczy? - upewnił się, opuszczając różdżkę i odwijając rękawy koszuli, jakby na znak, że zawiesza broń. Trochę się zmęczył, ale było to... satysfakcjonujące zmęczenie.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Ilość pkt w kuferku: 28 Wybrane zaklęcia w turze: confundus, accenure, atrapoplectus Kostka/i:3, 5, 6 Przerzuty: 0/2
Pierwsza tura wymiany zaklęć w jego wykonaniu wyglądała jak wyglądała, w drugiej poszło mu zdecydowanie lepiej, choć wciąż nie było idealnie – ćwiczone zaklęcie w końcu nadal nie chciało mu wyjść, więc może sprawdzi się tutaj powiedzenie do trzech razy sztuka? No… nie do końca, bo tak słabo rzuconym confundusem mógłby ją co najwyżej połaskotać (albo nawet i nie), a nie skutecznie zdezorientować, choć nawet jeśli jego inkantacja okazała się na tyle skuteczna, żeby Gryfonkę faktycznie rozproszyć, to i tak zostałaby zatrzymana przez wir powietrza wokół dziewczyny. Ostatecznie więc można rzec, że na jedno wyszło. Zresztą najwyraźniej wcale nie potrzebował jej konfundować, bo już chwilę później jakimś sposobem rzuciła sama na siebie urok pląsających nóg; lekkiego zaskoczenia takim obrotem sprawy po sobie nie pokazał, ale rozbawienie i owszem w postaci nieznacznego uśmieszku na ustach. Skupił się jednak szybko z powrotem na pojedynku, ponownie próbując postawić przed sobą niewidzialny mur – tym razem na szczęście wszystko poszło zgodnie z zamysłem, dzięki czemu kolejne zaklęcie ze strony Morgan się o niego rozbiło. Z obrony płynnie przeszedł z powrotem do ofensywy, atakując dziewczynę atrapoplectusem; zaklęcie samo w sobie w końcu wyszło, jak należy i z końca różdżki wydobyła się świetlista wiązka, ale nie dosięgła swojego celu, ginąc w dziko wirującym powietrzu postawionej przez dziewczynę bariery.
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Ilość pkt w kuferku: 10 Wybrane zaklęcia w turze: Silencio Kostka:5 - powodzenie @Prudence Nordman
Nie mógł mieć pretensji do nikogo, oprócz siebie, a jednak miał ją do wszystkich wokół, skrupulatnie kryjąc ją pod puchonią uprzejmością i wyuczonymi w pracy uśmiechami. Gardło ściskało go z żalu i nawet nie wiedział już, czy jest to zasługa zaklęcia i łez, których teraz nie próbował nawet ścierać, pozwalając im żłobić drogi w jego policzkach i opadać ciężko na białą koszulę; czy może jednak chodziło o ten żal do siebie, że pozwolił sobie zapomnieć jak to jest chodzić na przedmioty, z którymi nigdy sobie nie radził. Znów musiał przypomnieć sobie to upokorzenie, gdy było się najgorszym z grupy, teraz dodatkowo czując na sobie ciężar odznaki prefekta naczelnego, jakby nawet ona chciała mu przypomnieć, że na nią nie zasługuje. I chyba rzucenie tylko jednego, obowiązkowego do rzucenia zaklęcia, mówiło już wystarczająco o poziomie jego rezygnacji, gotów i z tego zrezygnować, a jednak trzymając się tego narzuconego mu przez dom uporu, by nie poddawać się aż do osiągnięcia celu. I rzucenie tego jednego, znanego mu przecież dobrze zaklęcia, było teraz celem, który choć trochę miał uratować jego zszarganą dumę. Dlatego też posłał to jedno, samotne "Silencio" czując jak różdżka drży mu w dłoni od nagromadzonej w emocjach magii, nie mając ochoty nawet bronić się przed celowanymi w niego zaklęciami. Dopiero gdy zdjął już z siebie potencjalne efekty, przetarł twarz dłońmi, by zgarnąć z policzków całą porzuconą tam wilgoć porażek i względnie ogarnięty, z łagodnym uśmiechem pogodzenia się ze swoim losem, podszedł pogratulować swojej partnerce jej umiejętności i ewidentnie wygranego pojedynku.
Prudence Nordman
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 170
C. szczególne : Blizny, różnej długości, głębokości i szerokości, głównie na plecach i nogach, choć zdarzają się też na ramionach; dołeczki w policzkach
ILOŚĆ PKT W KUFERKU: 9 WYBRANE ZAKLĘCIA W TURZE: Protego, Expelliarmus, Clamor KOSTKA/I:4, 3, 3, powodzenie i dwa faile @Skyler Schuester
Niezbyt dobrze patrzyło się na prefekta naczelnego w tym stanie. Szczególnie gdy miało się świadomość tego, że samemu doprowadziło się go właśnie do takiego stanu; ale to już chyba zależy od charakteru. Tak czy siak, nasz pojedynek dobierał do końca; chciałam już całkowicie obronić się przed każdym możliwym, negatywnym czarem, który by na mnie rzucił; stąd Protego, zadziałało, ale dwa następne zaklęcia już nie były tak wybitne. Przynajmniej to się już skończyło. Nie będę musiała doprowadzać chłopaka do łez magią; mam nadzieję, że nie wziął tego szczególnie do siebie. - Przepraszam - wypowiedziałam tylko, dość cicho, kiedy ten znalazł się obok. - Postawię ci kawę, jeżeli poprawi ci humor, okej?
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
- Nie masz za co, to tylko ćwiczenia - zapewnił ją, próbując przypomnieć sobie ten wyuczony przecież perfekcyjnie uśmiech, stopniowo odnajdując ten pożądany przez siebie dystans do wstydu, który lekkim ciepłem wciąż trzymał się jego twarzy. - Jeśli już, to chyba Tobie należy się nagroda za wygraną. A mi... prędzej jakieś korepetycje - dodał, puszczając jej zaczepne oczko, chcąc upewnić ją, że wszystko jest w porządku, a widziane przez nią emocje są tylko wynikiem rzucanych czarów, a nie prawdziwych uczuć. Co prawda nie do końca było to prawdą, a jednak... Nie miał przecież żalu do samej dziewczyny, nawet jeśli wybrane przez nią zaklęcie nie należało do najprzyjemniejszych. W końcu miała pełne prawo chcieć się go nauczyć i cóż, wyszło jej to tak dobrze, że zarówno ona, jak i sam nauczyciel powinni być zadowoleni z rezultatu. Zerknął na zdobiący jego nadgarstek zegarek, by oszacować ile godzin lekcji i prefekciarskich obowiązków go jeszcze czeka, zanim będzie mógł poprawić sobie humor bliskością swojego chłopaka, tylko przed nim mając dziś ochotę na to dramatyczne użalanie się nad sobą. W oczekiwaniu na podsumowanie zajęć, obrócił jeszcze leciutką różdżkę w dłoni, by zaraz unieść ją w podjęciu decyzji, rzucając na samego siebie drobne Fringere, by niewidoczną powłoką chłodzącą przykryć rozpalone policzki i puchnące od płaczu oczy, chcąc uchronić przynajmniej swój wygląd, jeśli z samą zranioną dumą nie mógł już nic zrobić.
Alexander D. Voralberg
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Koniec zajęć, [zt] dla wszystkich* *poza osobami, które chciały zostać
Musiał przyznać, że był całkiem zadowolony z ich podejścia do pojedynków. Większość z nich była uczciwa i spójna, a jedynie do kilku wyjątków mógłby się przyczepić. Obserwował z pełną uwagą, to jak przebiegały ich walki i raczej nie zamierzał się wtrącać nawet jeśli przybrały nieco ostrzejszy obrót spraw, niż zakładał. Był rad, że nikt nie postanowił w ostateczności zabić swojego partnera... chyba że Davies, ale jej był w stanie z różnych przyczyn to wybaczyć. Miał nadzieję, że pan Fitzgerald przeżył spotkanie z dynią, chyba tak jeszcze w ramach halloweenowego świętowania. - Dobrze, szanowni Państwo, wystarczy na dziś. Całkiem sprawnie Wam to poszło. - zszedł z podestu i rozejrzał się jeszcze po nich czy nikt, aby nie potrzebował pomocy medycznej, nawet jeśli chodziło o niewielkie zadrapania. Po wszystkim pokazał im, że mogą opuścić już lekcję, a sam zajął się układaniem na powrót ławek zaklęciami. I ogólnym ogarnianiem sali.
Lekcja minęła szybciej niż Darren się tego spodziewał - być może profesor zaklęć potrzebował jeszcze nieco czasu by wrócić do szkolnego trybu życia, dlatego teraz nieco im odpuścił. A być może po prostu Shaw przekonać mógł się na własnej skórze o odwiecznej prawdzie, mówiącej o tym że kiedy robi się coś, co się lubi, to czas płynie zdecydowanie szybciej. Kiedy pierwsze osoby zaczęły opuszczać klasę, Krukon kucnął i przechylił głowę, przyglądając się gołej, drewnianej posadzce, na której teraz znajdowało się parę mniej lub bardziej okrągłych kółek, które pozostały po udanych próbach rzucania Aerudio. Wyciągnął różdżkę i przejechał po nich parę razy końcówką kawałka drewna, mrucząc pod nosem naprawiające i transmutacyjne czary, chcąc przywrócić podłogę do stanu sprzed przeorania jej kilkukrotnie magicznymi podmuchami wiatru. Gdy Darren z powrotem się wyprostował, zauważył że zdecydowana większość uczniów zdążyła już wyjść, Voralberg zaś machał swoją różdżką - a raczej kijem - ustawiając ławki z powrotem na swoich miejscach. Shaw już odwracać się w stronę drzwi, jednak ostatecznie zrobił pełny obrót i ruszył w stronę opiekuna Ravenclawu. - Dzień dobry, khm, raz jeszcze - powiedział Darren, nieco zbyt późno orientując się że przywitanie się na końcu zajęć może brzmieć raczej śmiesznie - Przepraszam, że tak zaraz po urlopie zwracam się do pana z prośbą... - kontynuował Krukon, decydując się dla zajęcia czymś rąk samemu także posłać na miejsce parę krzeseł - ...ale na wakacjach nie udało mi się załapać na zajęcia z patronusa... - Darren chrząknął, czując uścisk w żołądku - gdyby nie ten przeklęty luizjański duch i ustawione wyścigi sklątek, to miałby portfel cięższy o (co najmniej!) kilkaset galeonów - ...więc, czy byłaby szansa na, jeśli znajdzie pan chwilę oczywiście, jakieś korki z tego tematu?
Ładne podziękowanie, pożegnanie i z/t po poście Alexa, nie chcę nikogo blokować C:
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Czasami zastanawiał się, czy nie olać tej śmiesznej sprawy i po prostu pójść we własną stronę, w pełni oddając się następnym zajęciom, z których musiałby się wykazać jakimkolwiek poziomem wiedzy. Nawet tym ujemnym. Niemniej jednak, ze względu na swoją dość poszarpaną już opinię, rozlewającą się szkarłatną posoką po ścianie, nie zamierzał dokładać sobie dodatkowej cegiełki w postaci kolejnego profesora, który swoim okiem zwracałby na niego większą lub mniejszą uwagę. Nie bez powodu palce, kiedy to wyszedł z sali na krótki moment, pozostawiając prefekta Ravenclawu samego w opiekunem domu, zaciskały się na ostrokrzewie - drewnie ochronnym, z którego została wykonana jego różdżka. Z drzemiącym w środku rdzeniem z serca buchorożca, wrażliwym na działanie i wpływy czarnej magii. Jednym ze stabilniejszych w jego smukłych, bladych dłoniach; zastanawiając się mocno nad wpływem rdzeni na wybór sygnatury magicznej i odwrotnie, zbyt dużo czasu nie miał na to, by oddać się własnym przemyśleniom. Spokojnym, harmonijnym krokiem Lowell z powrotem wszedł do sali, pozostając w nim sam na sam z nauczycielem. Stukot podeszwy nie był zbyt głośny w jego przypadku - lekkie ciało nie pozwalało na to, by wiele rzeczy znajdowało się poza jego kontrolą. Dłoń wylądowała na miedzianej klamce; proste zamknięcie drzwi pozwoliło odgrodzić jakiekolwiek wścibskie uszy od nadchodzącej w klasie rozmowy. Postawa samego wychowanka Hufflepuffu, odziana w ciemne ubrania, zamiast standardowy mundurek szkolny, nie pokazywała niczego, poza maską odwiecznego, tak znanego spokoju. Poniekąd melancholicznego, ale jedynie w drobnej części - jakoby to było tylko i wyłącznie ziarenko piasku, niepewnie snujące się, gdy źrenice nie oddawały żadnych większych emocji. Równowaga w tym przypadku została jednak zachowana - bariera, którą stworzył Felinus, nie odtrącała, na całe szczęście. Ostatnimi czasy coraz lepiej szło mi dostosowywanie samego siebie do nadchodzących sytuacji. — Jaką kwestię chciałby pan poruszyć, zgodnie z moją koniecznością pozostania po lekcji? — rozpoczął temat, bo sam nie wiedział, co dokładnie natchnęło profesora Voralberga do rozmowy. Sam wiedział o swojej niezbyt ciekawej reputacji i nie potrzebował dopełnienia tych słów. Podejrzewał jednak, że tak naprawdę powodem jest poruszony wcześniej temat - tak subtelnie przekradający się w odmętach uszczypliwych komentarzy, o którym jednak nauczyciel chyba nie wiedział. Zdziwiło go to, gdzieś pod kopułą czaszki, wszak tego nie okazywał - podejrzewał, że pokój nauczycielski to miejsce wielu plotek, w tym też i tych o jego utracie. Najwidoczniej się mylił.
W lżejszej wersji swojego skupienia, krok po kroku i ławka po ławce porządkował klasę, to różdżką, to jej brakiem, bo zasadzie nie widział różnicy i działał całkowicie machinalnie. Każdy z mebli układał się co do centymetra tak jak stał poprzednio, sprawiając wrażenie niepokojąco wzorcowego porządku, a wszelkie ślady po zaklęciach znikały w mgnieniu oka zwykle po użyciu najzwyklejszego, acz nieco mocniejszego chłoszczyść w asyście reparo. Całkiem przepadał za tymi potencjalnie zwykłymi zaklęciami, choć kiedy przypominał sobie, że zdarzało mu się użyć reparo w pojedynku, to mimowolnie, pod nosem się uśmiechnął. Owszem, dostrzegł kątem oka, że pan Shaw nie zamierzał tak łatwo opuścić klasy. Niby-pomocowe ociąganie się nie wskazywało na to, że miał zwyczajnie ochotę zostać po lekcji i porozmawiać, a najzwyczajniej w świecie coś chciał. Voralberg nie miał nic przeciwko, w żadnym stopniu nie zdziwiłoby go to ani w wykonaniu Krukona, ani żadnego innego ucznia. Odwrócił się w jego stronę i zlustrował wzrokiem, kiedy ten się zbliżył. Mimo wszystko wciąż wolał pilnować pewnego dystansu. Czy raczej – znowu. - Witam ponownie panie Shaw. – skrzyżował ręce na piersi z uwagą przyglądając się uczniowi i całkiem szczerze czekając na to, co ten chciał powiedzieć. Musiał przyznać, że był z lekka zaskoczony prośbą Darrena, zakładając, że będzie chodziło o coś z bardziej… prefektowej strefy zagadnień. – Ach, tak, oczywiście – skwitował krótko, zwięźle i na temat. – Pozwól, że zerknę na terminarz i się odezwę co do terminu. – dodał, uśmiechając się w kierunku chłopaka i kiwając mu głową na pożegnanie, kiedy ten odwrócił się na pięcie i odszedł. Mężczyzna zadarł podbródek do góry odprowadzając go wzrokiem i lekko mrużąc oczy, choć wkrótce się opamiętał, dostrzegając wchodzącego na powrót do sali wychowanka Hufflepuffu, którego nieco wcześniej poprosił o pozostanie. Musiał przyznać, że uczniowie nie przestawali go zaskakiwać, bowiem był święcie przekonany, że pan Lowell całkowicie – mówiąc kolokwialnie – oleje jego polecenie. - Panie Lowell przyznam szczerze, że średnio interesują mnie szkolne plotki. – mruknął, palcem wskazującym i kciukiem oplatając swoją brodę w geście pozowanego zamyślenia. – A w zasadzie wcale. – dodał, jakby od niechcenia, lustrując go uważnie parą jasnych oczu. – Stąd też nie będę pytał o co chodzi, chyba, że sam zechce mi pan powiedzieć, niemniej chciałbym dopytać czy nie potrzebuje pan...pomocy? – może nieco retorycznie ujął swoją wokalizację tego pytania, bowiem nie chodziło o stricte o pomoc samą w sobie, a raczej sprawdzenie czy uczeń potajemnie się nie wykrwawia. Bądź co bądź pominięcie wspomnienia o utracie kończyny bądź części ciała przez ucznia byłoby karygodne ze strony nauczyciela. A niezależnie od charakteru Felinusa on raczej nie zamierzał całkowicie znegować tego tematu.
Uwielbiał zaskakiwać. A może wcale nie był taki błyskotliwy, jak mu się w rzeczywistości wydawało, kiedy to kroki postawił spokojnie, z powrotem, w tej samej sali, gdzie trenował zaklęcia z okazji trwającej lekcji. Dłoń zaciskająca się subtelnie na klamce przeniknęła pierwsze do obszarów i odmętów czarnej bluzy, dopiero potem, podczas rozmowy, wydostały się na światło dzienne. Zastanawiał się, co będzie tematem rozmowy, kiedy to spokojne, czekoladowe tęczówki wpatrywały się w te iście jasne, zaskakująco... jasne. Zbyt jasne. Nienaturalnie wręcz, jakby ktoś potraktował je wybielaczem. I o ile początkowo Lowell nie zauważał tego, o tyle jednak teraz zakodował sobie tę informację, jakoby zastanawiając się, czy będzie ona kiedykolwiek jeszcze potrzebna. Nie wiedział, co może z nich odczytać, ale de facto sam jakoś nie chwalił się specjalnie bagażem drzemiących w nim uczuć, dlatego jego poniekąd mogły wydawać się być puste przy próbie głębszego zrozumienia tego, co kryje się pod jego czaszką. No cóż, nie każdemu pozwala odkryć to, co tak naprawdę w sobie trzyma; on sam chował odpowiednie tematy do odpowiednich szufladek, wyciągając je tylko i wyłącznie w ramach czystych potrzeb. — Mnie też nie interesują. — zapewniwszy nauczyciela w tejże kwestii, kwestia utraty kończyny nie była jednak plotką poruszającą się między poszczególnymi osobami, a prędzej sprawą osobistą, którą poruszył Fillin, a która to spowodowała... no cóż. Niezbyt ciekawy przebieg zdarzeń, z którymi musiał się teraz liczyć. Być może, gdyby nie uniósł się zdenerwowaniem, polegającym na nasyceniu jadem poszczególnych szpileczek, które to wbijał subtelnie w postaci słów w struktury umysłu pozostałych, być może nie musiałby się tutaj męczyć. Nie widział sensu zwracania na siebie większej dozy uwagi; prefekci i tak mają z nim już za dużo roboty. Ani tym bardziej nie widział sensu w plotkach. — Nie, nie potrzebuję. Proszę się nie martwić. — mogło to wyglądać śmiesznie ze strony osoby, która ma okryte całe ciało czarnymi ubraniami, jest w większości blada, niemniej jednak nie widział sensu i potrzeby. Krwawić nie krwawił. Tym bardziej, że sytuacja ta była tak niedorzeczna, że sam Felinus czuł się niczym w lunaparku, jakby to wszystko stawało się czymś w rodzaju rozrywki - a przynajmniej dla niego, wszak nauczyciela pozostawiał w niepewności co do tego, co tak naprawdę się dzieje. Próba prostego, być może niespodziewanego, aczkolwiek korzystnego - przynajmniej dla niego - zbycia tematu. — Jeżeli mógłbym prosić o pomoc, to byłaby to kwestia bardziej patronusa, aniżeli utraty kończyny. — rozpoczął, wszak nie zamierzał się własnymi problemami aż tak dzielić, przynajmniej w kwestii utraty części ciała. Chciał na razie pozostać z tym wszystkim samemu; nie bez powodu podsunął subtelnie, jakoby palcami, które muskają opuszkami karteczkę, dany temat. — Wspominał pan, w liście, który otrzymałem w wakacje po opuszczeniu warsztatów, iż, w razie gdybym chciał uzyskać pomoc w przypadku trudności, mogę się do pana zgłosić. — a posiadał. Bo o ile mgiełkę udawało mu się wyczarować, w szczególności kiedy to się bawił w zabijanie chochlików i masakrę piłą łańcuchową, o tyle jednak poza towarzystwem Maximiliana nadal miał problemy. — Czy jest to nadal aktualne? — pytanie to opuściło jego usta prosto, bez większych problemów, kiedy to czekał swobodnie na odpowiedź ze strony nauczyciela; tak lub nie. — Dostosuję się oczywiście do terminu. — zdążywszy dodać, strzepał niewidzialny kurz z własnej bluzy, jakoby pojedynek przyniósł mu dodatkowe zmartwienia. Po uzyskaniu zgody i wstępnym omówieniu, co kiedy będzie, kiwnął głową i tym samym opuścił salę - kto wie, być może będzie mu jeszcze dane do niej zawitać.
Lekcja Zaklęć - Sprawdzian Praktyczny Umiejętności z Pierwszego Semestru
Profesor Bennett siedziała za głównym biurkiem. Drzwi klasy otwierały się i następnie wyczytywała osobę po nazwisku. Sala została oczyszczona ze wszystkich ławek i krzeseł. Na środku pomieszczenia znajdował się nieduży stolik, na którym pojawiały się potencjalnie potrzebne elementy niezbędne do zdania sprawdzianu praktycznego. O tym sprawdzianie trąbiła od dobrego miesiąca i zaznaczała, że ocena jest niezwykle ważna, a więc najlepiej byłoby się do tego porządnie przygotować. W trakcie sprawdzianu zapisywała coś pieczołowicie na stosach pergaminów, czasem poczęstowała ciasteczkiem czekoladowym, jeśli ktoś był wyjątkowo zestresowany, ale ogólnie rzecz biorąc uśmiechała się do uczniów oraz studentów. Nie znaczy to, że zadania były łatwe! Nie faworyzowała nikogo, traktowała wszystkich jednakowo i wymagała tyle samego. - Dzień dobry, proszę zająć miejsce i przygotować różdżkę. Zdajesz sobie sprawę jak ważna jest dzisiejsza ocena? - spoglądała na swego młodego rozmówcę z pełną uwagą. - Daj z siebie wszystko, pracuj intensywnie i nie poddawaj się. - zapisała na tablicy inkantację czaru, który dana osoba miała jej właśnie dzisiaj przedstawić. Tak, to zaklęcie było omawiane w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Powstaje pytanie - przygotowałeś się do tego w należyty sposób? Do dzieła!
Kod obowiązkowy:
Kod:
<zgss>Używam zaklęcia:</zggs> podaj zaklęcie z Twojego przedziału kuferkowego <zggs>Wynik kostki:</zgss> podaj link, bez tego dostajesz Trolla! <zgss>Zyskana ocena:</zgss> <zgss>Przyznane punkty dla domu:</zgss> <zgss>Podobał się sprawdzian?</zgss> tak/nie/kocham Cię/wszystkich/komentarz własny <3
Za udział w tym sprawdzianie każdy otrzyma 1 punkt do Zaklęć i OPCM (nawet jeśli otrzymał Trolla) oraz punkty dla domu, jeśli takowe wylosuje. Sprawdzian polega na zasadzie jednopostówek. Wchodzisz, zdajesz/nie zdajesz sprawdzian i wychodzisz z klasy. Nie będzie drugiego etapu.
Zadanie dla osób w przedziale kuferkowym 0-10 pkt Opanowanie zaklęcia: Baubillious
Rzuć kością 1k6 i podlinkuj wynik:
1 - ciężko się skoncentrować, prawda? Presja czasowa i baczne przyglądanie się profesor Bennet może być stresujące. Twoje zaklęcie jest gorzej niż słabe, jesteś w stanie wystrzelić raptem kilka iskierek, które nie dają żadnego światła. To kosztuje Cię sporo wysiłku, ale chyba bujasz w obłokach? A może masz zły dzień? Niestety nie zaliczysz egzaminu - dostajesz ocenę Trolla. Musisz przystąpić do poprawki w następnym terminie. 2 - sytuacja wyglądała w ten sposób, że w pierwszej chwili wystrzeliłeś kawałek błyskawicy, który uderzył prosto w tablicę nad głową profesor Bennett. Po tym już ciężko było Ci ją wyczarować ponownie. Sam zdecyduj jaki był tego powód. Otrzymałeś ocenę Okropny. 3-4 - nie jest to zbyt imponujące, ale też nie ma tragedii. Twoja błyskawica ma właściwości rozświetlające i utrzymywała się przed Twoją twarzą całkiem przyzwoity czas. Nie jest ona jednak odpowiedniej długości, co nauczycielka Ci wypomniała. Zasugerowała ćwiczenie mobilności nadgarstka. Zyskujesz ocenę Zadowalający oraz 5 punktów dla domu. 5 - można Cię podejrzewać, że się przyłożyłeś do nauki! Twoje zaklęcie jest niemalże perfekcyjne. Jedyny mankament to niezbyt imponujące światło. Mimo wszystko profesor Bennett jest zadowolona z efektu i wystawia Ci ocenę Powyżej Oczekiwań oraz 10 punktów dla domu. 6 - to jest Twój dzień. Wyczarowałeś zaklęcie w sposób podręcznikowy, a i zajęło Ci to naprawdę niewiele czasu. Profesor Bennett nie trzymała Cię długo, wystawiła Ci ocenę Powyżej Oczekiwań oraz nagrodziła 15 punktami dla domu.
Zadanie dla osób w przedziale kuferkowym 11-20 pkt Opanowanie zaklęcia: Volate Ascendere
Rzuć kością 1k6 i podlinkuj wynik:
1 - coś Ci się pokićkało przy ruchu nadgarstka albo przy inkantacji. Zamiast wyrzucić w powietrze stos pluszowych dementorów to doprowadziłeś do małego wybuchu wiszącego na ścianie zegara, który spadł z hukiem na ziemię. Ups! Rozbił się na drobne części, musisz je naprawić. Niestety Twoje dalsze próby użycia tego zaklęcia pozostawiają wiele do życzenia. Nie zaliczyłeś sprawdzianu, musisz przystąpić do niego w następnym terminie. 2- Twoim zadaniem było wyrzucić w powietrze stos poduszek leżących przed Tobą. Jak to się stało, że przy wypowiedzeniu inkantacji różdżka wypadła Ci z ręki? Przy kolejnej próbie poduszki rozsunęły się z kopca i to by było na tyle. Profesor Bennett zaznacza, że źle intonujesz inkantację. Otrzymujesz ocenę Okropny. 3 - Twoim zadaniem było wyrzucić w powietrze stos sowich piór. Wiązka zaklęcia była jednak zbyt powolna i w trakcie lotu straciła trochę siły. Pióra rozpierzchły się prosto na profesor Bennett. Na szczęście kobieta jest wyrozumiała i po prostu parsknęła śmiechem. Wystawiła Ci ocenę Zadowalający oraz dorzuciła do tego 5 punktów dla domu! 4 - to była zabawna sytuacja. Użyłeś zaklęcia na pluszowych mantikorach jednak w trakcie wyrzucania czaru z ręki wypadła Ci różdżka! Mimo wszystko czar pomknął naprzód i rozwalił elegancko ułożone mantikory. Dostałeś nakaz posprzątania ich, a i profesor Bennett delikatnie Cię opieprzyła za liczne odciski palców na rączce Twojej różdżki. Wypadałoby ją wyczyścić! Dostajesz ocenę Powyżej Oczekiwań i 10 punktów dla domu. 5-6 - Pierze! Wyrzuciłeś w powietrze tumany pierza, które od razu Cię oblepiło od góry do dołu, nie wspominając o wyjątkowo rozbawionej profesor Bennett. To było imponujące zaklęcie, brawo! Otrzymujesz ocenę Powyżej Oczekiwań i 15 punktów dla domu!
Zadanie dla osób w przedziale kuferkowym 21- wzwyż Opanowanie zaklęcia: Libertas
Rzuć kością 1k6 i podlinkuj wynik:
Uczeń zostaje potraktowany zaklęciem lin, które oplatają go od stóp do wysokości łokci.
1 - obtarłeś sobie magiczną rękę do takiego stopnia, że wpłynęło to na próbę użycia zaklęcia wyzwalającego z więzów. Wyzwolenie się sprawiało Ci bardzo dużo problemu, musiałeś wielokrotnie ponawiać czar, który jedynie nieznacznie poluzował nacisk wokół Twojego ciała. Nim się z wielkim trudem uwolniłeś, czas sprawdzianu się już skończył. Niestety otrzymujesz jedynie ocenę Okropny oraz kończysz sprawdzian z pogniecionymi ubraniami oraz obtarciami. Profesor Bennett sugeruje zaaplikować sobie okład z wywaru z szczuroszczeta. 2-3 - więzy są naprawdę mocne! Raz Twój czar wydawał się mocny i uwolniłeś sobie nogę, a raz czar ledwie poruszył linami. Musiałeś się namęczyć, żeby to z siebie zdjąć, a i przy okazji narobiłeś sobie siniaka kiedy czar trafił zamiast w linę to w Twoją skórę. Udało Ci się ukończyć wyzwalanie dosłownie w ostatniej minucie. Otrzymujesz ocenę Zadowalający oraz 5 punktów dla domu. 4-5 - rzucane czary były całkiem silne ale niezwykle powolne i musiałeś je ponawiać raz po raz. Ostatecznie udało Ci się wyswobodzić z więzów jakieś piętnaście minut przed końcem czasu. Nie było to łatwe, ale nie poddałeś się, brawo! Otrzymujesz ocenę Powyżej Oczekiwań oraz 10 punktów dla domu. 6 - zaimponowałeś profesor Bennett. Użyłeś jednego (!) czaru, a kilka sekund później więzy opadły jakby w ogóle nie stanowiły dla Ciebie żadnego problemu. To było naprawdę imponujące, możesz być z siebie dumny. Nauczycielka postanowiła wyróżnić Cię i wyjątkowo otrzymałeś ocenę Wybitny oraz 15 punktów dla domu.
Sprawdzian prowadzi @Eskil Clearwater. Egzamin zostanie zamknięty oraz podsumowany dnia 5 lutego 2021 w godzinach wieczornych.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Używam zaklęcia: Libertas Wynik kostki:1 Zyskana ocena: Okropny Przyznane punkty dla domu: top kek Podobał się sprawdzian? Kiedy mewy podążają za kutrem rybackim, robią to dlatego, ponieważ myślą, że sardynki zostaną wrzucone do morza
Przypadek Brooks był wyjątkowo ciekawy. Z jednej strony miała przyzwoitą wiedzę z zaklęć i gdy nikt nie patrzył jej na ręce, potrafiła całkiem sprawnie wywijać magicznym kijaszkiem. Kiedy jednak dochodziło do tego, że rzucać zaklęciami przy innych, to zaczynały się schodki. Nie miała pojęcia, skąd się to brało. Raczej nie z paraliżującego stresu. Może to kwestia tego, że kostki na nią pluły jej różdżka była złośliwa? A może chciała za bardzo? Merlin jeden raczył wiedzieć.
- Dzień dobry – przywitała się z nauczycielką. Czysta, nowa szata, porządnie zawiązany krawat, wykrochmalony kołnierzyk i idealnie proste włosy. Z pozoru wzór prawdziwej Krukonki. W praktyce zaklęciowy tłuczek, który w towarzystwie Bennet nie rzuciłby prostego Lumos, a co dopiero coś tak skomplikowanego, jak Libertas.
Daj z siebie wszystko, pracuj intensywnie i nie poddawaj się
- Aha. Beng beng skeet skeet, Bennet – pomyślała i uśmiechnęła się do własnych myśli. Jeżeli nauczycielka sądziła, że słowa zachęty cokolwiek zmienią, to nie znała Krukonki i jej talentu do zaklęć.
Wkrótce egzamin się rozpoczął. Profesor rzuciła na Krukonkę zaklęcie. Zrobiła to jednak na tyle skutecznie i mocno, że krępujące nadgarstki liny obtarły skórę niemal do krwi. Każda próba poluzowania kończyła się fiaskiem, a po pewnym czasie, dziewczyna niemal straciła czucie w palcach. Rzucała zaklęcie raz za razem, bez większego skutku. Kiedy w końcu udało jej się wyswobodzić, klepsydra już dawno była pusta.
- Zajebiście – mruknęła w duchu, kiedy nauczycielka zaproponowała jej zaleczenie okładem ze sczuroszczeta. – Na zranioną dumę to raczej nie pomoże. – Krwawiące nadgarstki były niczym przy wstydzie, który palił ją od środka. Gdy skończyła, rozprostowała na sobie pomiętą szatę, ukłoniła się teatralnie i wyszła z sali, wpuszczając do środka kolejną ofiarę.
/zt
Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Nie Sty 24 2021, 16:25, w całości zmieniany 1 raz
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Używam zaklęcia: Libertas Wynik kostki:6 Zyskana ocena: Wybitny Przyznane punkty dla domu: 15pkt Podobał się sprawdzian? musisz sobie zadać jedno cholernie ważne pytanie - dokąd nocą tupta jeż? A potem tuptaj za nim.
Egzamin z zaklęć z profesor Bennett nie brzmiał wcale jakoś szczególnie źle. Zwłaszcza, że nie ukrywajmy tego: Voralberg był bardziej wymagającym nauczycielem, gdy przychodziło do oceniania postępów. No i chyba to właśnie opiekun Ravenclaw miał ambicje, by przygotowywać dla nich skomplikowane wyzwania. Weszła do sali, gdy nadeszła jej kolej i przywitała się z nauczycielką skinieniem głowy. Wysłuchała uważnie jej słów i potwierdziła jedynie kolejnym skinięciem, że rozumie zasady. Trzeba jej było jedynie podać jej to jakiego zaklęcia miała użyć, a z pewnością podołałaby wyzwaniu. Z niezbyt wielkim zadowoleniem podziwiała jak pod wpływem magii jej ciało zaczynają owijać zaczarowane liny, mające przytrzymać ją w miejscu. Z pewnością nie był to najprzyjemniejszy test, ale biorąc pod uwagę to jak często Strauss wpadała w jakieś dziwne sytuacje raczej nie powinno nikogo zbytnio dziwić to, że poradziła sobie z zadaniem idealnie, rzucając niewerbalnie Libertas na pętające ją liny, które niemal natychmiast opadły. Wyglądało na to, że Bennett nie miała większych wątpliwości co do finalnej oceny. Chociaż wybitny uzyskany przy tak prostym zadaniu raczej nie bardzo ją satysfakcjonował. Zabrakło jej... jakiegoś większego wyzwania. Chociaż punktami nigdy nie można pogardzić.
z|t
Ostatnio zmieniony przez Violetta Strauss dnia Nie Sty 24 2021, 23:47, w całości zmieniany 1 raz
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Używam zaklęcia: Volate Ascendere Wynik kostki:3 Zyskana ocena: Zadowalający Przyznane punkty dla domu: 5 Podobał się sprawdzian? komentarz własny
Egzamin u Bennett kompletnie wyleciał mu z głowy, co rzadko się zdarzało, dlatego do sali szedł nieco zestresowany. Nie był jakimś nie wiadomo jak słabym zaklęciarzem, bo inkantacje lecznicze zazwyczaj wychodziły mu perfekcyjnie, ale nie był też typem osoby, która nie angażuje się w swoją edukację - więc nawet świadomość tej porażki nie odwiodła go od pójścia i zbłaźnienia się przy nauczycielce. Gdy nadeszła jego kolej, skinął uprzejmie głową w ramach przywitania, przygotował zgodnie z poleceniem różdżkę i odetchnął głęboko. Przecież chyba tu nie umrze, prawda? Zadanie, jakie uzyskał, wydawało się całkiem łatwe. No bo co może być trudnego w wyrzuceniu w powietrze sowich piór? Powtórzył trzy razy zaklęcie w myślach, a następnie wymówił je na głos, starając się w odpowiedni sposób poruszyć nadgarstkiem. Pech chciał, że wszystko poleciało na Bennett, która pomimo wyglądu jak kurczak, nie wywołała w nim salwy śmiechu. Był śmiertelnie przerażony i pewny, że kobieta go ujebie i wyjebie z sali na zbity pysk, złorzecząc jak można być takim debilem. Otóż nie - okazało się, że bawią ją takie błahostki, a żeby tego było mało, wlepiła mu dodatkowe 5 punktów dla domu, bo jak się okazało, wcale taki beznadziejny nie był.
/zt
Ostatnio zmieniony przez Aslan Colton dnia Nie Sty 24 2021, 17:05, w całości zmieniany 1 raz
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Używam zaklęcia: Baubillious Wynik kostki:4 Zyskana ocena: Zadowalający Przyznane punkty dla domu: 5 Podobał się sprawdzian? wzium?
Sprawdziany to zło. Nienawidził ich. Z reguły je zawalał. Nie był przygotowany. Nie ćwiczył, zapomniał, że w ogóle będą jakieś przepytywanki czy coś w tym stylu. Należał do tych osób, które gapiły się zdezorientowanym wzrokiem po pozostałej rzeszy uczniów, którzy czekali na wezwanie do klasy zaklęć. Oczywiście pytał swój rocznik z czego będzie ich profesor Bennett pytać - nie miał pojęcia! Okazało się, że ma rzucać zaklęcia. Cholera, które? Jakie? Nie miał czasu się nad tym zastanawiać! Chciał uciec ze sprawdzianu, ale na drugim krańcu korytarza kręcił się Lucas i nigdy by mu na to nie pozwolił, a poza tym w chwili kiedy odwracał się w drugą stronę, aby zwiać to usłyszał swoje nazwisko. Z duszą na ramieniu wszedł do środka i sprawdził czy w ogóle wziął ze sobą różdżkę. Gapił się z lekkim przerażeniem to na nauczycielkę to na inkantację wypisaną na tablicy. Co to w ogóle robiło?! Co on miał wyczarować?! No nic, trzeba robić dobrą minę do złej gry. Uśmiechnął się bez cienia radości i obrócił różdżkę w palcach. Wyciągnął rękę przed siebie i po prostu szedł na żywioł, wierząc, że mu się trochę poszczęści i nie skończy z kolejnym Trollem na koncie. Baubillious opuściło jego usta, a ruch nadgarstka był całkowicie przypadkowy. Otworzył oczy, nieświadom, że je zaciskał kiedy poczuł przed twarzą poblask światła. O Merlinie! Wyczarował błyskawicę! Udawał, że doskonale wiedział o co chodzi, prawda? Gapił się zdezorientowany na nauczycielkę kiedy w milczeniu zapisywała coś na pergaminie. Szczęka mu opadła kiedy dowiedział się, że poszło mu przyzwoicie i dostał za to Zadowalający! Eskil. Zadowalający. Na brodę Merlina, to chyba jakiś przypadek, prawda? To może nieporozumienie? Tak czy siak wolał nie pytać dlaczego to dostał skoro nic nie umiał. Poczęstował się dwoma ciasteczkami i równie skołowany wyszedł z klasy. Udało mu się zaliczyć test i dostać nawet te kilka punktów dla domu. To zawsze coś... i tak, to było szczęście bowiem ambicją nie dało się tego nazwać.
| zt
| misie, piszcie zt w postach! |
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Używam zaklęcia: Libertas Wynik kostki:3 Zyskana ocena: Zadowalający Przyznane punkty dla domu: 5 Podobał się sprawdzian?
Nie była szczególnie przejęta egzaminem u Bennett, w zasadzie to było jej wszystko jedno co kobieta dla nich przygotowała, bo niezależnie od tematu - nie miała zamiaru się przygotowywać. Wybierała znacznie praktyczniejszą formę nauki zaklęć, pojedynkując się w wolnych chwilach, ewentualnie zgłębiając informacje o tych nieco niebezpieczniejszych w Dziale Ksiąg Zakazanych. Czuła się w miarę pewnie, tym bardziej, że ostatnimi czasy nowiutka różdżka od Fairwynów sprawowała się idealnie i współpracowała z nią bez zarzutu. Przywitała się z nauczycielką, a kiedy nadeszła jej pora, znudzona czekała na przedstawienie zadania. Cała zbladła, gdy dotarło do niej, iż będzie musiała mierzyć się z linami. Nienawidziła być ograniczana - i nieważne za pomocą czego. Świadomość bycia związaną, z utrudnionymi ruchami, wzbudzała w niej przerażenie. Resztki zdrowego rozsądku powstrzymały ją od wyjścia z klasy. Przymknęła oczy; czując sznury ciasno oplatające ją od stóp do łokci, robiła się coraz bardziej nerwowa. Doskonale znała zaklęcie, dlatego nie skupiając się zbytnio na jego mocy, rzucała je gorączkowo, chcąc pozbyć się tych cholernych lin. Była maksymalnie roztrzęsiona, ale starała się tego nie dać po sobie poznać, gdyż chciała pokazać, iż nie jest kiepska w zaklęciach i potrafi poradzić sobie z własnym strachem. W ostatniej chwili uwolniła się z pułapki, zyskując tym samym 5 punktów dla domu (wyjebane) i ocenę Zadowalający (czyżby?).
/zt
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Używam zaklęcia: Libertas Wynik kostki:2 Zyskana ocena: Zadowalający Przyznane punkty dla domu: 5 Podobał się sprawdzian? tak
Przed feriami oczywiście przyszedł czas na egzaminy. Kwadrans przed wyznaczoną godziną Darren ustawił się na końcu ogonka prowadzącego do klasy zaklęć, zastanawiając się jakie zadania przygotowała profesor Bennett - bo tym razem podobno to ona była egzaminatorem odpowiedzialnym za ów przedmiot. Szczerze mówiąc, kiedy nauczycielka zapisała na tablicy inkantację Libertas, Shaw skrzywił się w duchu. Nie trawił tego zaklęcia - według niego, były dziesiątki łatwiejszych sposobów na uwolnienie się z więzów, szczególnie kiedy - mimo bycia spętanym - czarodziej trzymał wciąż swoją różdżkę. Krukon odetchnął przed pierwszą próbą i wycelował w swoją prawą nogę, wypowiadając inkantację czaru. Liny drgnęły i lekko się poluzowały, ale nie ustąpiły. Kolejna próba przyniosła zaś aż zbyt silne efekty, gdyż sznur nie tylko się rozwiązał (podobnie zresztą jak sznurówka Shawa), ale też rozplótł się na cieńsze witki. Kolejne próby wyswobodzenia się z więzów były może "zadowalające" dla nauczycielki, która taką ocenę postawiła Krukonowi, ale na pewno nie dla niego samego. Wyszedł z klasy zaklęć bogatszy o pięć punktów domu i przeświadczenie, że prędzej pokroi się Diffindo niż użyje kiedykolwiek Libertas.
Używam zaklęcia: Baubillious Wynik kostki:2 Zyskana ocena: Okropny Przyznane punkty dla domu: - Podobał się sprawdzian?
Nie czuję się zbyt pewnie przed tym egzaminem, ale trochę już nie mam wyboru. Od rana wykonuję wszystko krok po kroku, niby nie wybiegając w przyszłość, chociaż prawda jest taka, że bez tego niewiele rzeczy miałoby sens. Muszę tylko wziąć prysznic. Muszę tylko umyć zęby. Muszę się tylko ubrać. Muszę tylko spakować plecak. Muszę tylko pójść do Klasy Zaklęć. Muszę tylko wejść o odpowiednim czasie... To ostatnie zaczyna być większym problemem, bo "odpowiedni czas" nadaje wagi tak niepozornemu wejściu do pomieszczenia. Nie mogę już uciekać przed tym, że to po prostu egzamin, a ja nie jestem do niego przygotowany nawet w połowie tak mocno, jak mógłbym sobie to wymarzyć. Wgapiam się w zegarek, który mam zapięty na nadgarstku, a następnie wchodzę do środka z uprzejmym uśmiechem i sercem na dłoni. Gorzej, że Bennettowa oczekuje tam ujrzeć różdżkę, a nie jakiś kluczowy dla mnie narząd, także zaraz i tak muszę się zabrać za czarowanie. Myślę sobie, że pewnie nie poszłoby mi aż tak tragicznie, bo okej, jestem nadpobudliwy i na pewno posiadam spore problemy z koncentracją, ale jakimś strasznym debilem nie jestem. Zlecenie mi jednak rzucenia zaklęcia, które ma wyczarować piorun, nie jest dla mnie ani odrobinę komfortowe. Nie przyznaję przed nauczycielką, że pioruny to takie coś, co sprawia, że przekleństwa cisną mi się na usta, nogi dygają jak plumpki w galarecie, a serce wyskakuje tak daleko, że nawet nie trafia na dłoń; boję się po prostu, jakkolwiek głupie by to nie było. Ale próbuję, chcąc szybko i pewnie pozbyć się tego durnego Baubillious, niefortunnie trafiając strugą wykrzywionego światła w ścianę ponad bennettową głową. - Na tentakulę! - Wyrywa mi się, co na szczęście nie spotyka się z dużą dezaprobatą profesorki, albo po prostu ginie gdzieś przy tym moim domniemanym ataku na jej życie. Fakt faktem, magiczna błyskawica jedynie daje światło i nie ma swoich normalnych, wybitnie niepokojących właściwości, ale nie kłócę się, że poszło mi słabo i Okropny to niezłe określenie. Zresztą, ja nawet nie chcę kolejnego podejścia, jeśli nie mogę dostać innego zaklęcia. Grzecznie dopytuję, czy te ciasteczka to takie dla wszystkich, potem już tylko się żegnam... i wychodzę, chrupiąc radośnie, z tylko trochę bolesnym poczuciem zawalenia sprawy. Mówi się trudno.
/zt
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Używam zaklęcia: Libertas Wynik kostki:2 Zyskana ocena: Zadowalający Przyznane punkty dla domu: 5pkt Podobał się sprawdzian? tak/nie/kocham Cię/wszystkich/komentarz własny <3
Egzamin z zaklęć nie mógł być przecież taki zły, prawda? Tym bardziej, że przez długi czas ćwiczyła, aby dobrze wypaść w czasie zajęć. Była w miarę dobrej myśli, nie chcąc się od samego początku nastawiać się negatywnie do tego wszystkiego. Kiedy tylko osoba znajdująca się przed nią opuściła salę, Kanoe weszła do środka i przywitała się uprzejmie ze znajdującą się wewnątrz nauczycielką. Wysłuchała uważnie uwag dotyczących wymagań do zaliczenia egzaminu i samego jego przebiegu. Miała tylko nadzieję, że faktycznie wszystko pójdzie tak jak powinno, bo... no cóż... nie miała większego doświadczenia z uwalniania się z więzów bo niby czemu miałaby to robić jako grzeczna dziewczynka? Uśmiechnęła się nieco niepewnie, mając złe przeczucia co do tego wszystkiego. Magiczne liny oplotły jej kończyny, utrudniając jej nieco poruszanie się. Pierwsze rzucone zaklęcie nie przyniosło żądanego efektu, który był znikomy. Kanoe była zmuszona do powtarzania formuły, która raz przy nieuważnym wycelowaniu różdżką ugodziła w jej nadgarstek, pozostawiając na nim bolesny czerwony ślad, który po jakimś czasie z pewnością przemieni się w siniaka. W końcu jednak tuż przed końcem czasu udało jej się ukończyć zadanie i mogła opuścić salę z odpowiednią oceną.
z|t
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Używam zaklęcia: Baubillious Wynik kostki:2 Zyskana ocena: Okropny Przyznane punkty dla domu: Punkty hańby i wstydu jedynie Podobał się sprawdzian? Sprawdzian - tak, zdolności magiczne mojej postaci - zostawię bez komentarza
Nie wyobrażała sobie nie podejść do sprawdzianu z zaklęć. Ostatnio trochę podszkoliła swoje umiejętności z tego zakresu i choć skupiała się głównie na inkantacjach, które wydawały się być jej przydatne, dość optymistycznie podeszła do dzisiejszego wyzwania. Kulturalnie przywitała się z Profesor Bennet, która miała dzisiaj pilnować przebiegu sprawdzianu i czekała na przydział zaklęcia, w którym miała się dzisiaj sprawdzić. Nie od dziś było tajemnicą, że stres potrafił zabić nawet najlepiej przygotowaną osobę i choć Ruda starała się skupić na zaliczeniu zaklęć, miało nie przyjść jej to wcale tak łatwo. -Baubillious... - Wymamrotał cicho, gdy już wiedziała, co przyjdzie jej wyczarować na zaliczenie. Starała się przypomnieć wszystko, co na temat zaklęcia wiedziała, by móc odpowiednio poprowadzić swój nadgarstek i skupić się na dobrej inkantacji. Już unosiła rękę do góry i zaczynała kreślić gest, gdy tuż obok niej rozległ się huk spowodowany zaklęciem innego ucznia. Nagły dźwięk sprawił, że źle wypowiedziała słowo, a przez to utraciła kontrolę nad błyskawicą, która uderzył w tablicę tuż obok Pani Profesor. Irvette poczuła, jak rumieniec występuje na jej blade policzki. Cicho wymamrotała przeprosiny i ze złością na własną osobę przyjęła Okropny, jako ocenę ze sprawdzianu. Cóż, czego mogła się spodziewać po zaklęciu użytkowym. Przysięgła sobie, że następnym razem nic, co będzie poniżej Wybitnego nie wejdzie w grę i udowodni przede wszystkim sobie samej, że potrafi coś więcej niż tylko nawozić roślinki smoczym gównem. Grzecznie pożegnała się z Ursulą i opuściła salę, życząc powodzenia następnej, mijanej w drzwiach osobie.
//zt
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Marie R. Moreau
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : znamię w kształcie półksiężyca na prawym nadgarstku, słyszalny francuski akcent
Używam zaklęcia: Baubillious Wynik kostki:3 Zyskana ocena: Zadowalający Przyznane punkty dla domu: 5 punktów Podobał się sprawdzian?
Sprawdzian. Słowo, którego nienawidzi większość uczniów i studentów jak nie wszyscy. Od razu przed oczami pojawia się słowo Troll. Właśnie tego Marie się najbardziej bała. Oblać sprawdzian semestralny z zaklęć. Nie była z nich nie wiadomo jak dobra, ale wiedziała, że stać ją na coś więcej niż Troll. Stanęła przed klasą do zaklęć. Przed nią w kolejce czekało jeszcze kilka osób, więc miała chwilę na odstresowanie. Cała sytuacja bardzo przypominała jej egzamin na teleportację zdawany kilka miesięcy wcześniej. Wtedy te stała w kolejce zjadana przez stres. Trzymała w dłoni kurczowo różdżkę. Kiedy została wywołana przez Profesor Bennett sztywno weszła do klasy. Na twarz przywołała wymuszony uśmiech. Po krótkiej przemowie nauczycielki, Marie mogła przystąpić do zaliczenia. - Baubillious - miała wyczarować błyskawicę. Kiedy wymawiała zaklęcie głos jej delikatnie drżał tak samo jak dłoń, w której trzymała różdżkę. Mimo wszystko udało jej się jednak wyczarować błyskawicę nie puszczając z dymem połowy zamku. Nie była to błyskawica idealna, o nie. Zabrakło jej kilka centymetrów długości co profesor jej wypomniała. Nie zmieniło to jednak faktu, że puchonka i tak była z siebie dumna. Kiedy usłyszała jaką ocenę dostała tym bardziej się ucieszyła. Nie był to Troll! Dodatkowo zdobyła jeszcze 5 punktów dla domu. Postanowiła jednak dalej ćwiczyć tak jak zaproponowała nauczycielka, mobilność nadgarstka i powtarzać ogólnie zaklęcia. Dumna i uśmiechnięta, wyszła z sali i skierowała się do pokoju wspólnego Huffu.
[z/t]
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Używam zaklęcia: Volate Ascendere Wynik kostki:6 Zyskana ocena: Powyżej oczekiwać! Przyznane punkty dla domu: 15 Podobał się sprawdzian? Bardzo fajna opcja!
Nie ma co, musiała powiedzieć o tym wprost, była kieplskim zaklęciarzem i wiedział to każdy, kto znał ją choć odrobinę bardziej. Niemniej, nie poddawała się. Musiała iść do przodu dzielnie, z podniesioną głową. Dzięki temu była w stanie udowodnić choćby w tym głupim pojedynku z Hunterem, że nie jest z nią aż tak źle. Ostatnie treningi prawdopodobnie sprawiły, że poczuła się znacznie pewniej w tym temacie. Rzucanie zaklęć już tak bardzo jej nie odstraszało i czasami nawet używała swojej różdżki w jakimś bardziej konkretnym celu. Choć gdyby powiedziała Hunterowi, że to jego zasługa, to zapewne kpił by z niej nie wiadomo nawet ile czasu. Więc nic nie mówiła. Stresowała się sprawdzianem, bo mimo wszystko nie przywykła do takiej formy zaliczeń. Ale przecież musiała to odbębnić i przywdziewając szeroki uśmiech na usta, ruszyła do pracowni zaklęć. Pozwoliła sobie jeszcze na kilka głębszych oddechów nim przekroczyła próg klasy. Pomogło jej to opanować swoje nerwy i znacznie bardziej pewna siebie weszła do klasy, aby spotkać się z profesor Bennett. Wysłuchała szczegółowych instrukcji i poprawiła chwyt na trzonku różdżki. Nie chciała wypaść źle. Kiedy dowiedziała się, jakiego zaklęcia powinna używać, uśmiechnęła się szerzej. Nie było tak źle. Skupiła się na tym, aby wykonać idealny ruch nadgarstka. Dokładnie wypowiedziała inkarnację. I w taki oto sposób udało jej się wyrzucić w powietrze tuman pierza! Zaczęło fruwać kompletnie nieskrępowanie po całym pomieszczeniu, wywołując szeroki uśmiech na twarzy profesor Bennett oraz jej własnej. -Chyba trochę przesadziłam - zaśmiała się Robin, ale jak widać, pani profesor uznała inaczej. Więc dumna ślizgonka wyszła z klasy z oceną Powyżej Oczekiwań.
/Zt.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Używam zaklęcia: Libertas Wynik kostki:6, ale zaniżam do 2, bo dwa tygodnie to nie jest za dużo, by móc używać prawidłowo zaklęć z przedziału Złożonego. Zyskana ocena: Zadowalający Przyznane punkty dla domu: 5 Podobał się sprawdzian? Wiadomka, że tak, Mordzix
Czuł się trochę lepiej, ale nadal - zauważał skutki całego przedsięwzięcia, w związku z czym nadal nie mógł prawidłowo używać zaklęć. Mimo to Felinus powoli przyzwyczajał się do takiego stanu - i niezależnie od tego, ile wiggenowych w siebie wpychał, nie szło mu aż tak dobrze, jak mógłby pomyśleć. Chciałby, niemniej jednak naturalny proces odzyskiwania w pełni sił nie mógł zostać jakkolwiek przyspieszony, a obecnie nie miał w sumie jak się wytłumaczyć, by nie podejść do egzaminu. Owszem, niektórzy już wiedzieli o tym, co się wydarzyło, ale sam nie zamierzał uważać siebie za słabe ogniwo, w związku z czym jego kroki, w ostatni dzień zdawania tego wszystkiego, kierowały go właśnie w stronę sali, gdzie czekała na niego Bennett z przygotowanym, zgodnie z jego umiejętnościami, zadaniem. Szkoda tylko, że jego obecne zdolności nie przekraczały poziomu umysłowego stworzenia magicznego o wdzięcznej nazwie "gumochłon", w związku z czym jakiekolwiek podejście do tego musiało się skończyć tak, a nie inaczej. Czy się stresował? Niezbyt. Zaparkowanie przy szkole znów było jednym z obowiązków, na które się godził, jako że z teleportacji nie zamierzał korzystać. Nie widziało mu się wręcz widnieć w dwóch częściach jednocześnie, dlatego pokusił się o proste, ludzkie metody transportu, te najbardziej mechaniczne. Chociaż i tak czy siak za kółkiem nie czuł się zbyt dobrze, jakby jego uwaga została podzielona kilkukrotnie, bez jakiejkolwiek możliwości jej odzyskania. Przykrycie się kurtką, kiedy to zimny wiatr uderzył wręcz w odkrytą skórę, spowodowało nieprzyjemne dreszcze - nie, ewidentnie nie powinien w ogóle wychodzić z własnego domu. No ba! Najlepiej by było, gdyby został we własnych czterech ścianach i oglądał tym samym kotki czy podrzucał sobie radośnie puszka pigmejskiego, którego to jeszcze nie nazwał. Kiedy kolejna osoba wyszła ze sali, to właśnie on, na sam koniec, pojawił się, jakoby wiedząc, że w sumie nie ma się czym stresować. Nadal nie czuł się mimo wszystko i wbrew wszystkiemu na siłach, by podołać zadaniu - przeczuwał, że to nie skończy się za dobrze. - Dzień dobry. - nawet uśmiech Ursulli nie wpływał na to, w związku z czym czuł się jak ostatni idiota, pojawiając się akurat w tym miejscu. Czekoladowe spojrzenie łypnęło raz w stronę drzwi, jakoby chcąc nakierować, gdzie jego własne palce powinny się zacisnąć, by wyjść, ale nie miał takiej możliwości. Musiał rozpocząć współpracę z własną różdżką, która, o ile nie pluła już agresywnie iskrami, zdawała się mieć w sobie wyjątkowo krnąbrną naturę, jakoby wiedząc, iż obecne korzystanie z magii może zakończyć się nieprzyjemnie w skutkach. Z czasem się przyzwyczajała, ale... Świadomie wręcz blokowała jej przepływ. Dlaczego akurat musiało to wszystko wystąpić akurat teraz? Zwróciwszy wzrok na tablicę, zauważył inkantację czaru do przećwiczenia - Libertas. Kiwnąwszy głową, był gotowy (haha nie), by tym samym oberwać zaklęciem krępującym ofiarę za pomocą lin. No i, jak to miał w zwyczaju, nie szło mu to najlepiej. I to wcale nie wynikało z braku doświadczenia, bo zapewne, gdyby nie był nadal osłabiony, nie sprawiałoby mu to aż takiego problemu. I mimowolnego bólu tkanek, na który to przymknął oko, nawet jeżeli krępujące go liny nie były wcale tak mocne, jak profesor Bennett zakładała. Chyba że się mylił... może rzeczywiście były takie mocne? Poluzowanie uścisku nie zdawało się być ani proste, ani przyjemne - nim się obejrzał, a okazało się, że zrobił sobie siniaka, nieprawidłowo trafiając zaklęciem No super, nie ma co, a jeszcze lepiej, że się później nie uleczy w taki sposób, w jaki chciałby się uleczyć. Próby uwolnienia kończyły się cichym sykiem różdżki, która odmawiała mu raz po raz posłuszeństwa, czasami pozwalając na wydobycie z siebie jakiejkolwiek cząstki magii, która pozwoliła mu w pewnym stopniu poluzować więzy. Nim się zdołał uwolnić, a okazało się, iż czas prawie minął - otrzymanie oceny Zadowalającej wcale nie było takie złe. Mógł dostać Trolla i byłaby dupa zbita, a nie zdany ledwo ledwo, jak to sam uważał, egzamin. Kiwnąwszy głową slowa Bennett, przemknął do drzwi, by tym samym opuścić tę falę żenady i pożegnać się na dłuższy czas z rzucaniem zaklęć - przynajmniej do pewnego momentu.
[ zt ]
Bonnie Webber
Rok Nauki : II
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Używam zaklęcia: Baubillious Wynik kostki:3 Zyskana ocena: Zadowalający Przyznane punkty dla domu: 5 Podobał się sprawdzian? hihi
Stresowała się sprawdzianem, ale starała się myśleć pozytywnie. Poprzedniego weekendu poświęciła sporo czasu na powtórzenie paru zaklęć aż doszło do tego, że rozbolał ją nadgarstek. Okazało się, że wykonywała zły gest przy inkantowaniu, a więc całą drogę na piętro próbowała sobie utrwalać prawidłowy gest. Nie było to proste zważywszy, że ostatni minimalny skręt w lewo nie potrafił zapisać się w jej pamięci. Obskubała skórki przy paznokciach ze stresu, a potem wtopiła się w tło i podtrzymywała ścianę czekając na wywołanie. Wodziła wzrokiem po wchodzących i wychodzących uczniach, ale do żadnego nie zagadnęła. Wstydziła się zapytać jak im poszło i jakie zaklęcie musieli przedstawić. Minęło kilkanaście minut obgryzania paznokci kiedy usłyszała swoje nazwisko. Potuptała do środka klasy i przełknęła głośno ślinę widząc ubogi wystrój wnętrza. Przywitała się cicho z profesor Bennett i zerknęła na zapisany czar. Uff, uczyła się go zeszłego tygodnia i wychodziło jej to całkiem znośnie. Powinna pamiętać! Z duszą na ramieniu wyciągnęła przed siebie różdżkę i wmusiła w siebie głębszy wdech. Raz, dwa, trzy - Baubillious! - usłyszała swój drżący głos, a z krańca jej różdżki wystrzeliła wiązka błyskawicy, oświetlając lekko zarumienioną twarz cichej Bons. Mimo wszystko uśmiechnęła się do nauczycielki bo przecież poszło jej całkiem nieźle. Nie było to wybitne, ale najgorsze też nie! Podziękowała gorliwie za ocenę Zadowalającą i nawet dostała za to punkty dla domu! Odetchnęła z ogromną ulgą, gdy cały stres opuścił jej ciało. Głupio dygnęła i z o wiele lepszym humor mogła udać się na obiadową ucztę w Wielkiej Sali.
| zt
Łucja 'Lucy' Kowalski
Rok Nauki : V
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 1.65 m
C. szczególne : różowe włosy, makijaż, pluszowy jednorożec, którego wszędzie zabiera
Używam zaklęcia: Baubillious Wynik kostki:4 Zyskana ocena: Zadowalający Przyznane punkty dla domu: 5 Podobał się sprawdzian? kocham Cię
Rok szkolny nie zaczął się dla niej najlepiej, chociaż się starała — naprawdę. Nigdy nie myślała, że nie zda z klasy do klasy. Rodzice nie byli zadowoleni, ale najbardziej jej brat Edmund. Cała wina spadła na niego. Musiał ją niańczyć i dbać, żeby nauki nie zaniedbywała, zwłaszcza z eliksirów. To przez ten przedmiot została w piątej klasie. Trochę się denerwowała i przejmowała, ale jak to Lucy, dla niej najważniejsze były syreny i jej cel w życiu. Całkiem syreni cel. Oczywiście pastelowa dziewczyna nie mogła wiecznie bujać w obłokach. Przyszła na sprawdzian ubrana w swój mundurek, pod którym kryła się różowa kreacja. Towarzyszył jej wierny przyjaciel jednorożec. Z zaklęć nie była najlepsza, ale uważała, że na tych zajęciach ma jakiekolwiek szanse niż na no tych nieszczęsnych miksturach. Jej nazwisko zostało wyczytane, kiedy przekroczyła próg sali, wybąkała niewyraźne dzień dobry. Profesor Bennett siedziała przy biurku i wydawała się całkowicie miła. Częstowała ciasteczkiem czekoladowym. Łucja grzecznie odłożyła jednorożca na bok, aby nie przeszkadzał i zapewne nauczycielka poradziła jej to — przyjaciel poczeka, nie ucieknie. Tak, Kowalski wymagała specjalnego traktowania, pomimo ukończenia szesnastego roku życia, zachowywała się niczym jakaś pierwszoklasistka, a może i nawet gorzej — nie żeby była zła, podła, okropna... No tylko taka z niej dziecina była. Pokiwała głową w odpowiedzi. Czy Łucja sobie zdawała sprawę, jak ważna jest dzisiejsza ocena? Możliwe. Schrupała ciasteczko, w nadziei, że dostanie jeszcze jedno i przygotowała różdżkę, jak nakazała profesor. No prawdę mówiąc, nie było tragedii. Błyskawica, która wydobyła się z magicznego patyka, utrzymała się dość długo. Jednak nie była za długa? Coś tam Ursulla wspomniała. Łucja uśmiechnęła się do nauczycielki w podziękowaniu za ocenę, a następnie wzięła swojego pluszaka i wyszła, całą drogę zastanawiając się nie nad oceną, a nadgarstkiem — co z nim było nie tak? Przyglądała się swoim dłonią i poruszała na boki, jakby właśnie miała zamiar poćwiczyć tę mobilność.