W tej przestronnej klasie na trzecim piętrze odbywają się lekcje zaklęć. Dwa rzędy dwuosobowych ławek czekają na uczniów. Duże okna przepuszczają wiele światła, co nadaje klasie przestronny wygląd. Na regałach po prawej stronie znajdują się wszelakie przedmioty na których można ćwiczyć zaklęcia. Na ścianach wiszą natomiast tablice na których są wypisane podstawowe zasady pojedynkowania się.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - zaklecia
Wchodzisz do Klasy Zaklęć, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Zaklęcia. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Marco Ramirez oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z OPCM i zaklęć można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Podaj ogólną definicję zaklęcia i opisz, co wpływa na jakość czaru. 2 – Przedstaw szczegółowo zagadnienie zaklęć niewerbalnych. 3 – Podaj po dwa przykłady zaklęć z każdej z grup: zwykłe, ofensywne, defensywne. 4 – Podaj dwa rodzaje przysięgi wieczystej i opisz na czym polegają. 5 – Podaj trzy zaklęcia, do których można dobrać inne przeciwzaklęcia (podaj je) niż Finite. 6 – Podaj trzy zaklęcia ochronne (np. zabezpieczenie terenu przed ludźmi) oraz opisz działanie każdego z nich.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Odpowiednimi zaklęciami uruchom mały tor przeszkód, aby piłka mogła dotrzeć na jego koniec. (Piłka na początku toru - musi spłynąć rynną - wyczarować wodę; dociera do zbyt małej bramki - powiększyć; zbiorniczek z wodą - zamrozić zanim piłka wpadnie do wody; dźwignia - nacisnąć odpowiednim zaklęciem - wtedy piłka dociera na koniec toru). 2 – Zadziałaj na ciecze w wazonach - w pierwszym oczyść, w drugim doprowadź do wrzenia, w trzecim zamroź. 3 – Przejdź przez mały labirynt (musisz obronić się przed stworzeniem, zaatakować jedno oraz pokonać dwie pułapki). 4 – Powiel kamień, a następnie wyrzeźb węża, lwa, borsuka i kruka. Zaznacz ognistym znakiem te zwierzę, do którego domu przynależysz. 5 – Spowolnij trzech przeciwników odpowiednim zaklęciem, a następnie unieruchom każdego za pomocą trzech różnych czarów. 6 – Zadziałaj na cztery przedmioty zaklęciami z każdego żywiołu.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Zaklęcia:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Spoiler:
Wszystkie rozważania o magii przerwał dźwięk tłuczonego szkła w witrażu, który posypał się barwnymi, migoczącymi kolorami. Coś wpadło do pomieszczenia, zatrzepotało ogromnymi skrzydłami. Upierzenie ciała białe z szaroniebieskim nalotem, srebrne pokrywy skrzydeł. Lotki pierwszorzędowe czarne, drugorzędowe szare. Linia upierzenia na czole prosta. Na głowie i szyi nastroszony czub. Dziób długi i potężny, żółty. Odnalazł nieporadnie odbiorcę wiadomości @Alistair Keane. Był ranny, z tułowia sączyła się krew, która tworzyła plamki na posadzce. Wystawił łapę z niewielkim liścikiem, ona też krwawiła.
Professor ordinarius incantationibus et defensio adversus artium obscurorum, carminibus praevaricator, Alistair Keane
Szanowny stryju, zwracam się z prośbą o natychmiastowe pojawienie się w mojej prywatnej posiadłości. Sam wiesz gdzie, sam wiesz jak. Wybacz mi lakoniczność, ale to sprawa delikatna i niecierpiąca zwłoki.
Max oczekiwał kolejnej części lekcji licząc, że powiedzie mu się równie dobrze, jak w poprzednim zadaniu. Słysząc o zaklęciach niewerbalnych był podekscytowany - zawsze interesował go ten zakres magii i zdarzało mu się ćwiczyć wykonywanie takich zaklęć. Mina zrzedła ślizgonowi słysząc, kto będzie jego partnerem pojedynku. Cóż, trafił niekoniecznie tak, jak chciał - nie to, żeby Lúthien mu nie pasowała - przeciwnie, niekoniecznie jednak chciał się z nią pojedynkować. Pocieszał się tym, że levicorpus choć nieprzyjemne, to przynajmniej oprócz dyskomfortu nie wyrządzało krzywdy. Stanęli przed biurkiem nauczyciela patrząc na siebie, oboje w skupieniu i Max odważył się zacząć od Levicorpus. Wymówił je w myślach bardzo dokładnie, skupiając się na celu zaklęcia i gdy zadziałało posłał przyjaciółce przepraszające spojrzenie. Nie trzymając jej długo w tej nieciekawej pozycji (choć może i dla obserwatora ciekawej, he he) rzucił niewerbalne Liberacorpus błyskawicznie tym samym odwracając Ślizgonkę do pozycji standardowej. Bardziej niż z Levicorpusa, cieszył się, że zadziałało zaklęcie odwrotne, ostatnie czego by chciał to próbować uwolnić Lúth i nie umieć sobie poradzić.
kostka: 3
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Wzruszyła ramionami na utracone punkty. Ani ją to grzało, ani ziębiło. Właściwie przygadałby leszczowi Walkerowi jeszcze raz, gdyby miała okazję. Nie mogła powstrzymać złośliwego uśmiechu satysfakcji, kiedy profesor nachylił się nad ławką Walkera. Ktoś tu miał w nauczycielu wroga - warto odnotować. Mieli ćwiczyć zaklęcia niewerbalne, więc początkowo się ucieszyła. W porównaniu do rówieśników szybko opanowała tę zdolność i uwielbiała się nią popisywać. Zrzedła jej mina, kiedy dowiedziała się, że rzucanym przez nich zaklęciem będzie Levicorpus. Ambitne to to nie było. Aż ją korciło, żeby spróbować na Ślizgonie czegoś ciekawszego i bardziej wymagającego, ale zdusiła to w sobie, biorąc pod uwagę, że i tak już troszeczkę podpadła. Zamierzała spytać nauczyciela, czy może się bronić, bo w zasadzie to nie uśmiechało jej się wisieć do góry nogami, szczególnie, że była w spódnicy, ale nie zdążyła, bo Ślizgon już rzucił zaklęcie. Werbalnie. Ettie spojrzała na niego zaskoczona. - Wow - wydusiła - Najbystrzejszy to ty nie jesteś, co? To niewerbalne zaklęcie - uświadomiła mu oczywiste dla samej satysfakcji potraktowania kogoś jak debila i lekkim ruchem nadgarstka zawiesiła go nad ziemią. Wcale nie śpieszyła się ze zdjęciem zaklęcia i pewnie gdyby nie napomnienie nauczyciela, pozwoliłaby Ślizgonowi jeszcze chwilę powisieć, ale nie miała wyjścia. Za to kiedy tak na niego patrzyła, przyszło jej do głowy coś innego. W końcu rzucali zaklęcia niewerbalnie, a przy tych całych zakłóceniach magii... Wingardium Leviosa, pomyślała, wykonując subtelny ruch różdżką. @Bocarter Hamilton zamiast wrócić na ziemię, poleciał pod sufit. - Ojej - Ettie spojrzała na nauczyciela, ledwie powstrzymując śmiech - To chyba te zakłócenia. Ostatnio jak rzucałam Accio, to też mi odwrotnie zadziałało. Brzmiałaby bardziej przekonująco, gdyby się nie uśmiechała. Ech, jak ona nie umiała kłamać. Z drugiej strony sytuacja była naprawdę zabawna, a jej nic nie można było dowieść. - Lepiej nie będę go ściągać sama, bo jeszcze pogorszę. To mówiąc odwróciła się i wróciła do ławki, po drodze puszczając oko pozostałym Gryfonom.
Kostka na Levicorpus: 5 przerzucone na 1
Zakłócenia na Wingardium LeviOsa, nie LeviosAaaa:
Kostka: 3,1,5 i ostatecznie 4 Punkty w kuferku: • z zaklęć - 40 Liczba możliwych przerzutów w wątku: • wg statystyki z zaklęć - 4 Wykorzystane przerzuty: • wg statystyki z zaklęć - 4
Hamilton, to nic osobistego, Ettie lubi pośmieszkować cudzym kosztem :twisted:
Bez słowa przyglądał się poczynaniom reszty klasy, ponieważ jego zaklęcie się powiodło. Ciągle zerkał w stronę drzwi, ale już przestał łudzić się na to, że Brandy pojawi się na zajęciach. Cóż, trudno – przynajmniej nie przegrał zakładu z powodu swojego spóźnienia. Ciecz nadal bulgotała w słoiku, co symbolizowało, że na jej powierzchni znajduje się trucizna. Zerknął na słoik obok siebie. Niepotrzebnie go tu przytachał, specjalnie dla przyjaciółki z Gryffindoru, która nie raczyła pojawić się na lekcji. Trudno. Odniósł go na miejsce, a gdy znowu znalazł się w ławce, profesor zlecił im kolejne ćwiczenie. Zostali podzieleni na pary, jemu przypadł pojedynek z Biancą, studentką z Gryffindoru. Skinął jej głową, kiedy profesor przywołał ich na środek. Mieli ćwiczyć zaklęcia niewerbalne, no to będą ćwiczyć zaklęcia niewerbalne. Uśmiechnął się zachęcająco do dziewczyny, stwierdzając, że damy mają pierwszeństwo; kiedy ona wykonała już ćwiczenie, sam również przystąpił do działania. Najpierw rzucił Levicorpus. Bianca posłusznie powędrowała w górę, znajdując się teraz w dość niewygodnej pozycji. Posłał spojrzenie nauczycielowi, jakby sprawdzał, czy Aiden przygląda się jego wysiłkom, ale zaraz z powrotem odwrócił głowę w kierunku Zakrzewski i posłał w jej stronę następny czar. Liberacorpus. Zaklęcie znowu wyszło mu perfekcyjnie, a Bianca bezpiecznie wylądowała na ziemi. – Miło się współpracowało – rzucił w jej stronę, kiedy wędrowali już w kierunku ławek. Uśmiechnął się do niej na odchodne i zajął miejsce w swojej ławce.
Kostka: 1 W kuferku: 10 punktów z zaklęć Wykorzystane przerzuty: 2
- Ściągnijcie mnie stąd!- wrzasnął wystraszony, kiedy jakaś niewidzialna siła uniosła go w górę, sprawiając że zderzył się z sufitem, na co większość uczniów nie mogła powstrzymać się od ryknięcia głośnym śmiechem.
Post niezgodny z pierwszym punktem regulaminu ogólnego - upomnienie 2/5
Co się stanie jak się otrzyma 5 upomnień?
Ostatnio zmieniony przez Bocarter Hamilton dnia Pon 2 Paź 2017 - 19:54, w całości zmieniany 1 raz
William Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja, prefekt fabularny
Już miałem odpowiedzieć Wykeham, kiedy Mograine odezwał się, zupełnie niepotrzebnie. Zawsze wiedziałem, że jest z nim coś nie tak, ale przynajmniej zachowywał pozory, że mózg w jego głowie istnieje. Byłem lekko zirytowany, że wtrącił się zanim do końca nie zmieszałem Hariette z błotem. Prychnąłem na słowa Aidena skierowane do Caluma i Wykeham. Oboje byli takimi idiotami, że pewnie nie rozumieli co do nich mówił. Zresztą mało mnie to obchodziło. Na mojej twarzy błądził lekki uśmieszek, który świadczył, że utrata punktów po mnie spłynęła. Był dopiero początek roku, nie dajmy się zwariować. Nauczyciel oparł się o moją i Szafira ławkę i spojrzał mi w oczy, myśląc zapewne, że odwrócę wzrok albo coś w tym rodzaju. Cóż, nic z tego. Twardo patrzyłem na Aidena i nawet nie mrugnąłem. Słuchałem jego słów i nie odrywając od niego wzroku odparłem na tę cudowną wypowiedź. - Clara non sunt interpretanda*, professor. – chciał łaciny, proszę bardzo. Znałem sporo cytatów, a łacińskie sentencje również nie były mi obce, tak jak sama łacina. Oczywiście zrozumiałem, że chodziło mu o moje „kurwa”, ale czułem dziwną satysfakcję nabijając się z niego. Nie dawałem za wygraną i nie zamierzałem pierwszy odwracać wzroku. Nie interesowało mnie też co się działo w tamtej chwili w klasie. Nie sądziłem, że moje nastawienie do tego człowieka kiedyś się zmieni. Irytowało mnie to, że czuł się lepszy ode mnie, skoro nie sądziłem nawet, że tak było. Mówiąc szczerze nadal, w dalszym ciągu sądziłem, że nie miał ze mną szans. Zastanawiałem się jak to wygląda z perspektywy osoby trzeciej. Zastanawiałem się czy @Sapphire O.U. Lightingale postanowi jakoś zareagować, ale miałem to w nosie. Nie dam Mograine’owi satysfakcji. Może i to było głupie i całkiem lekkomyślne, ale tutaj chodziło o Aidena. W każdym innym przypadku po prostu bym stwierdził, że nie będę się zniżać do takiego poziomu. Jednak w tym przypadku poziom był na tyle niski, że nie miałem wyboru. W moich oczach widać było wyzwanie. W końcu jednak Aiden przeszedł do innego ucznia i dalszej części lekcji. Zerknąłem na tablicę i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Co za fantastyczny dzień! Kolejna osoba, której z chęcią skopię tyłek. Bez żadnego ostrzeżenia rzuciłem niewerbalnie zaklęcie i @Lysander S. Zakrzewski zawisł pod sufitem. Oczywiście urok wyszedł mi bezbłędnie, tak jak można było się tego spodziewać. Nie rozumiałem mechaniki tej lekcji. Najpierw mieliśmy wykryć truciznę, a teraz nagle rzucać Levicorpus. Te zaklęcia miały ze sobą tyle wspólnego, co Calum z mózgiem, czyli kompletnie nic. Myślałem, że Aiden chociaż będzie chciał sprawiać wrażenie, że ma pomysł na prowadzenie lekcji, a nie brać przypadkowe zaklęcia. Nie śpieszyłem się z przeciw zaklęciem. Jak trochę powisi, nic mu się nie stanie.
Kostka: 2 -> 5 -> 6 Kuferek: 42 * łac. nie dokonuje się wykładni tego, co jasne
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
No i się nie dowiedziała jakie to miało być zaklęcie, ale przynajmniej nie musiała pić trucizny jak to insynuowała jedna Gryfonka. Zamiast tego mieli przejść do kolejnego etapu lekcji, którym było rzucanie Levicorpus w parach. Trafiła do jednej z Calumem Dearem. Początkowo zaklęcie wyszło jej... inaczej niż to planowała, delikatnie rzecz ujmując. Różdżka wyskoczyła jej z ręki i przykleiła się do biurka nauczyciela. Dziwne rzeczy działy się, kiedy usiłowała czarować, ale jeszcze nigdy nie skrewiła tak bardzo, żeby sama różdżka postanowiła od niej uciec. Gemm odkaszlnęła zakłopotana, odczepiła różdżkę i udając, że nic się nie stało, wróciła do pojedynku, tym razem radząc sobie dobrze. Co ciekawe z różdżką Deara stało się dokładnie to samo. - Okej, teraz to winię ten kawałek podłogi - oznajmiła. Możliwe było, że oboje byli zaklęciowymi jełopami, ale raczej mało prawdopodobne, żeby ów jełopizm przejawiał się w taki sam sposób.
Kostka: 4 i 4 (niestety;p)
Ostatnio zmieniony przez Gemma Twisleton dnia Pon 2 Paź 2017 - 3:12, w całości zmieniany 1 raz
W sumie miałem dość chłodny stosunek do Mograina i jego lekcji, (szczególnie po tym jak nauczyciel przydzielił mnie do pary z tym skretyniałym idiotom) ale gdyby Walker zwerbalizował pogląd, że jego lekcje mu się nie podobają to broniłbym profesora całym arsenałem dostępnych mi metod tylko po to żeby rozdrażnić tego krukońskiego kurwia. No i rozpoczęło się - Walker jak przystało na niewychowanego wieśniaka rzucił zaklęcie przed sygnałem startu, więc nawet nie miałem szansy się obronić. Już po chwili podleciałem do góry i zawisłem głową na dół. Wisiałem tak w powietrzu, a ten wredny chuj nie zamierzał mnie ściągnąć. Mimo wszystko zrezygnowałem z darcia mordy, bo nie chciałem dać temu skurwielowi satysfakcji, że udało mu się mnie wkurzyć. Gdy tylko (po upomnieniu ze strony nauczyciela) łaskawie mnie odczarował odwdzięczyłem się równie błyskawicznym, niewerbalnym Levicorpus. @William Walker wiszący w powietrzu i wywijający nóżkami to jest to co tygryski Lysandry robią najbardziej. Ten widok był wręcz balsamem dla mojego serca, szkoda, że Wanker nie darł mordy trochę bardziej. Ściągnąłem go na ziemię dość szybko by uniknąć gnoju i ustąpiliśmy miejsca kolejnej parze.
Obserwowałam tę wymianę zdań między uczniami i nauczycielem, ale szczerze mówiąc nic a nic mnie to nie obchodziło. Nadal byłam mega szczęśliwa, że pierwsze zaklęcie mi się udało, za pierwszym razem! Prychnęłam na łacińskie słowa tego Krukona, który zawsze robił na lekcjach rozpierdol, mysląc, że jest fajny. Wiedziałam, że Lysander go nie cierpi, ale nawet wypadło mi z głowy jego nazwisko. Przestałam ich słuchać i spojrzałam jeszcze raz na bulgoczącą ciecz. Merlinie, niesamowite. Zważywszy na to, że jeszcze tak niedawno zamroziłam ognisko... Magia dzisiaj stała się moją przyjaciółką. Spojrzałam na nazwiska wypisane na tablicy. @Caspar Whitley... Zupełnie nie wiedziałam kim jest ten chłopak, więc zaczęłam się rozglądać po klasie szukając mojego partnera. Kiedy przyszła nasza kolej i chłopak ruszył w kierunku środka sali, postanowiłam zapamiętać jego twarz. Usmiechnęłam się promiennie w jego kierunku. Rzuciłam zaklęcie i w głębi duszy trzymałam za siebie (i magię) kciuki. O cholera. Caspar zawisł w powietrzu, a mi urok wyszeł od razu, za pierwszym razem, niemożliwe. Przez chwilę patrzyłam zdumiona na chłopaka, który wisiał w powietrzu. Przełknęłam ślinę i rzuciłam przeciwzaklęcie, które również wyszło bezbłędnie. Spojrzałam na @Lysander S. Zakrzewski, a na mojej twarzy widniał szeroki banan. - Widziałeś? Jestem mistrzem! - powiedziałam do brata, mijając go. Wiadomo, była masa osób ode mnie lepsza, ale dzisiaj naprawdę miałam dobrą passę. Dajmy spokój, wszystkie zaklęcia wyszły mi bezbłędnie. Nie byłam taka jak Lysander. Nie rzucałam uroków na prawo i lewo i wszystkie się udawały. Na pewno nie teraz, kiedy magia postanowiła płatać figle. Czułam, że dobry humor nie opuści mnie na długo.
Przyjąłem odjęcie punktów ze względnym spokojem, aczkolwiek w środku aż się we mnie gotowało, że znów Ravenclaw traci ze względu na niesubordynację i wyszczekanie swojego prefekta. Dlaczego ten koleś w ogóle posiadał odznakę - jedna z rzeczy, których nigdy nie zrozumiem i której nikt nie może mi wytłumaczyć. Skrzyżowałem ręce na piersiach, zaciskając usta w cienką linię, by przypadkiem nie palnąć czegoś głupiego i zająłem się słuchaniem nauczyciela, by dowiedzieć się, co będziemy robić na lekcji. Pojedynkowanie się nie należało do moich ulubionych zadań. Jedyne, o co się modliłem, to nie bycie w parze z Walkerem, bo chyba bym tego nie przeżył. Na szczęście zamiast niego dostałem do ćwiczeń Twisleton. Podczas wykonywania zadania nie wszystko poszło po naszej myśli. Jako pierwsza zaklęcie rzucała Gemma, a samo levicorpus zdawało się zadziałać na różdżkę, nie na mnie, bowiem wyleciała jej ona z ręki i przykleiła się do nauczycielskiego biurka. Z moją stało się to samo. Z zażenowaniem odkleiłem ją samodzielnie i wróciłem do pojedynkowania się. Za drugim razem wszystko poszło już w porządku i oboje przećwiczyliśmy zaklęcie oraz przeciwzaklęcie.
kostka: 4 + parzysta (bodajże 2) nie przerzucam nic
Nie zwróciła już praktycznie żadnej uwagi na przepychanki słowne Williama i tej Gryfonki. Szafir przywykła do zajmowania się sobą, jeśli akurat nie chodziło o jej brata. Skinęła głową potwierdzająco na prośbę profesora. Jakoś wątpiła, że Dear oddałby różdżkę ot tak - zdecydowanie lubił gadać, rzadko z sensem. Wolała skupić się na sensie lekcji, która prezentowała się bardzo ciekawie. Rzucanie zaklęć niewerbalnych dla Szafira było bardzo ważnym aspektem i już od dawna przymierzała się do tego, żeby je ćwiczyć. Na razie z marnym skutkiem, ale może teraz będzie inaczej? Wolałaby pojedynkować się z Willem niż z jakąś obcą Gryfonką. Kojarzyła ją tylko z paroma awanturami i tym, że przed chwilą głośno ziewnęła. Cóż, uczniowie Domu Lwa rzadko przejawiali chęci pilnego uważania na lekcjach. Za to uwielbiali brak myślenia i działanie siłą. Podniosła się z ławki z różdżką w dłoni, wzrokiem życząc Walkerowi powodzenia. Lightingale oceniła prezencję rudowłosej i to, czy może okazać się groźnym przeciwnikiem. Wydawała się przeciwieństwem cichej i opanowanej Ślizgonki, której ekspresywność ograniczała się do minimum. - Sapphire. - przedstawiła się łagodnie, podążając za Maxwell posłusznie. Pozostawała czujna, kiedy ustawiała się naprzeciwko dziewczyny. I tak nie mogła się bronić, więc nawet nie próbowała wyczarowania ochronnej tarczy, chociaż uniosła różdżkę odruchowo. Spięła mięśnie, kiedy świat wywrócił się do góry nogami, a ona dyndała w powietrzu. Dezorientacja sprawiła, że Szafir nawet nieco się rzuciła, żeby jakoś to przerwać, ale dotarło do niej, że to bez sensu. Odetchnęła i odgarnęła jasne kosmyki, kiedy znów była na podłodze. Nie skomentowała, podnosząc się i otrzepując szatę z pyłu. Łechtanie ego Pandy nie leżało w obowiązkach Lightingale. Wzruszyła ramionami na komentarz Gryfonki i nie czekając, błyskawicznie machnęła dłonią, zgrabnie wyginając nadgarstek. Z ust jasnowłosej nie wydobył się żaden dźwięk, chociaż w szafirowych oczach pojawił się zadziorny błysk. Panda mogła poczuć, jak jej nogi odrywają się od podłoża. Sapphire trzymała ją krótko, pozwalając sobie na parodię uśmiechu, po czym opuściła przeciwniczkę. - Wzajemnie. - stwierdziła krótko, odwzajemniając się eleganckim dygnięciem.Dostrzegła, że Riley'owi też poszło świetnie i poczuła nawet ukłucie czegoś na kształt dumy.
Kostka: 6
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Zaklęcia niewerbalne! Ta lekcja coraz bardziej podobała się Szkotce, która wprost nie mogła się doczekać wypróbowania swoich umiejętności. Ćwiczyła używanie zaklęć bez ich wymawiania od dawna, próbując przy tych mniej skomplikowanych. Powolutku przykładała się też do bardziej zaawansowanych, chociaż zakłócenia magii nie ułatwiały sprawy. Spojrzała na Serafina z drapieżnym błyskiem w oku i ustawiła się naprzeciwko. Była tak pewna swojej różdżki mimo, że wcześniej nie słuchała, że zaatakowała pierwsza. Levicorpus - pomyślała i z satysfakcją oglądała, jak niewidzialna siła łapie za kostkę chłopaka. - Jak pogoda tam w górze? - zapytała z uśmieszkiem, przetrzymując go wysoko trochę dłużej niż powinna. Później tym samym sposobem odstawiła go na ziemię, dość niedelikatnie. Był dużym chłopcem, uderzenie o deski nie powinno być wyjątkowo bolesne, a Fire nie przywykła do ułatwiania ludziom życia. Szkotka nie pomyślała jeszcze o tym, co jeśli jemu też uda się zaklęcie... Na myśl o wiszeniu do góry nogami delikatny dreszcz przemknął po jej kręgosłupie. Z pewnością mu na to nie pozwoli, odruchowo wyczaruje tarczę. Ustawiła się w odpowiedniej pozycji, czekając na ruch Ślizgona.
//Na chwilę obecną kończę lekcje bez fabularnego postu, nie mam czasu by go napisać. Punkty, szlabany i kuferki zaraz powpisuje, dzięki za udział. :)
@Bocarter Hamilton rozbiłeś nos, napisz w skrzydle 1 post, że byłeś i Ci go uleczyli.
Osoby które w 1 etapie nie opanowały zaklęcia a chciałyby to zrobić mogą pod moim postem spróbować jeszcze raz, rzucacie jedną kostką, parzysta - zaklęcia opanowane, nieparzysta - nieopanowane, macie 1 przerzut.
Kiedy profesor zdjął z niego zaklęcie, upadł na podłogę łamiąc sobie nos, z którego pociekła mu krew. - Auć!- jęknął podnosząc się na nogi, po czym opuścił salę, udając się do skrzydła szpitalnego, gdzie pielęgniarka nastawiła mu nos. Powróciwszy do sali, zajął swoje miejsce i spróbował raz jeszcze rzucić zaklęcie, które wcześniej mu nie wyszło. Na szczęście tym razem udało mu się ono bezproblemowo.
KOSTKA: 2
Post nieregulaminowy, ostrzeżenie 3/5.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Lekcja szybko dobiegła końca, a Fire musiała przyznać, że całkiem jej się podobało. Miała okazję powiesić kogoś za kostkę, więc super. Szkoda tylko, że nie ogarnęła tego zaklęcia. Nie zamierzała po prostu z niego zrezygnować - skoro pracowała z eliksirami musiała umieć perfekcyjnie wykrywać trucizny. Wyminęła pakujących się uczniów i podeszła do profesora. - Mogę jeszcze raz? - zapytała, a w jej głosie dało się nawet wyczuć nutkę prośby, chociaż prawie nigdy się nie pojawiała. Wzięła jeden ze słoików i postawiła przed sobą. Chwilę słuchała nauczyciela, który ponownie wytłumaczył Blaithin, co dokładnie zrobić. Skupiła się na zabarwionej wodzie, mając nadzieję, że nie okaże się jakąś łamagą. Siłą woli zmusiła czarny bez do współpracy i wypowiedziała zaklęcie. Woda zabulgotała nieco, ujawniając, że był w niej tojad. Szkotka uśmiechnęła się, zadowolona z efektu. Musiała co prawda nieco nad tym popracować, ale wiedziała, że w końcu wyeliminuje drobne błędy. W każdym razie zamierzała poćwiczyć w domu. Zastanawiała się za to, czy Morgraine prowadzi może jakieś dodatkowe zajęcia... Wydawał się całkiem ogarniętą osobą. Fire wzięła swoją torbę i wyszła razem z innymi.
Profesor Ursulla Bennett weszła do klasy żwawym krokiem, w ręce trzymając kubek z kawą. Odstawiła ją ze stuknięciem na biurku i usiadła na krześle za nim. Odłożyła też stos papierów, które trzymała pod pachą, idąc przez szkolne korytarze. Nie narzekała na rolę dyrektora, ale musiała przyznać, że miała z tego względu dużo więcej obowiązków. Nie przeszkodziło jej to jednak w organizacji lekcji, więc zabrała do klasy ten niewielki stosik, by móc go przejrzeć w oczekiwaniu na uczniów. Zaplanowała dla nich całkiem ciekawą lekcję, więc miała nadzieję, że nie zawiedzie się frekwencją. Liczyła na ich pokaźną liczbę, albo chociaż taką, która będzie znośna. W obliczu zakłóceń powinno wszystkim zależeć na doskonaleniu się w profesji zaklęć, nawet jeśli chodziło o osoby, których może niekoniecznie interesowały zaklęcia. Rozumiała to rzecz jasna, ale miała nadzieję, że zobaczy zaangażowanie, które miała zamiar docenić dodatkowymi punktami. Zajęła się jednak na razie papierami, od czasu do czasu popijała kawę i spokojnie czekała na uczniów.
Pierwszy etap 22.02.18 godz. 22:02. Spóźnień nie przyjmuję, chyba, że ktoś wymyśli konkretny powód.
Od nowego roku postanowiłem wziąć się w końcu poważnie za naukę. Jako że mój biznes poszedł się, ekhem, musiałem postarać się o coś innego w przyszłości, a patrząc na moje wyniki do tej pory miałem szansę jedynie na miotłę w Ministerstwie - oczywiście taką do sprzątania. A podobno Krukoni mieli być tymi mądrymi, prawda? Mam nadzieję, że u mnie ta mądrość przyjdzie z wiekiem, bo jak na razie czułem się zwyczajnie idiotą z ogromnymi zaległościami. Zakłócenia magiczne wcale nie poprawiały mojej sytuacji, bo o ile byłem wcześniej średni w kwestii zaklęć, tak teraz byłem niemal beznadziejny, oczywiście z przebłyskami jak wtedy na dywanie czy tam jeszcze kiedyś mi się mogło coś zdarzyć, ale poza tym to szło mi okropnie. Nie liczyłem na zbyt wiele od tych zajęć, bowiem uważałem, że ów schemat będzie powtarzał się dopóki nikt mądry nie ogarnie tego gówna z magią, lecz mimo to zjawiłem się w sali dosłownie chwilę przed rozpoczęciem zajęć. Zająłem wolne miejsce w jakiejś ławce, trzymając już różdżkę w dłoni, gotowy do działania.
Za pół roku zamierzałem objąć posadę młodszego aurora, a co za tym idzie wiedziałem, że muszę poświęcać całą moją energię na zgłębianie jednego z nielicznych przedmiotów, na których naprawdę mi zależało. Po wejściu do klasy przywitałem się z profesor Bennett, po czym zająłem miejsce obok @Calum O. L. Dear. Na widok kumpla nie mogłem powstrzymać się od wspomnienia mojej imprezy urodzinowej, jednakże na wszelki wypadek zdecydowałem się nie poruszać tego tematu, gdyż nie byłem pewien jak Calum odbiera tamten wieczór. Zamiast tego przywitałem się i nonszalancko rozsiadłem, po czym cicho, żeby nauczycielka nie usłyszała moich uwag powiedziałem: - Jedynym minusem tych lekcji jest to, że zawsze przychodzi na nie ten kutasiarz Walker - jęknąłem - Jak na niego patrzę to mam ochotę rzucić moją potencjalną karierę aurora i zostać bezpłatny mordercą.
Destiny lubiła zaklęcia. To był jeden z nielicznych przedmiotów, które lubiła. Nigdy na nich nie przysypiała, nie wysyłała nikomu żadnych liścików (co w tym roku było rzadkością nawet na innych zajęciach) ani nie nudziła się. Zastanawiała się co też ciekawego mogą dzisiaj zrobić. To było jedną wielką tajemnicą, ale chciała w tym wziąć udział. Chciała zdobyć jakąś wiedzę. Czy któryś z rodzeństwa przyjdzie tutaj czy też oleje lekcje? To było dla niej jedną wielką tajemnicą. Ostatnio rzeczej ich widziała na lekcjach. Weszła do klasy i przywitała się z profesor. Po chwili zauważyła kilku uczniów, którzy już zajmowali miejsca. Kiwnęła na przywitanie gryfonowi, który uparcie o czymś nawijał kumplowi z ławki i zajęła swoje miejsce gdzieś pośrodku sali czekając na rozpoczęcie zajęć.
Bianca nie mogła się równać ze swoim bratem w zaklęciach, w ogóle w mało czym mogła się z nim równać, no może lepiej malowała. Chociaż prawdę mówiąc przez większość swojego życia olewała zaklęcia. Znała te podstawowe, które miały jej pomóc w codziennym życiu i te, które ożywiały obrazy (chociaż jeszcze nie bardzo jej to wychodziło), ale po co właściwie miała wiedzieć więcej. Nie potrzebowała zaklęć, które używało się raz na sto lat i w dodatku potrzebne były godziny ćwiczeń. W każdym razie tak myślała aż do tego roku. Zakłócenia uświadomiły jej, że powinna potrafić więcej, więc chodziła na zaklęcia i opcm regularnie, mając nadzieję, że naprawdę coś wyniesie z tych zajęć. Weszła do klasy, przywitała się z nauczycielką i znajomymi i zajęła jakieś miejsce z tyłu. Niekoniecznie chciała się rzucać w oczy. Wyjęła podręcznik, kawałek pergaminu i zaczęła po nim bazgrać jakieś wzorki. Zastanawiała się czy bardzo przyjdzie jej się skompromitować, czy tylko trochę.
Lilyanne Scarlett Craven
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Mugolski tatuaż za uchem, przekleństwa, blizny na przedramionach i udach.
Ostatnio nieco zaniedbała swoją edukację, dlatego gdy tylko usłyszała o organizowanych zajęciach z zaklęć, postanowiła się na nie wybrać. Pamiętając jednak ostatnie problemy na runach, przed pójściem na lekcję odwiedziła Wielką Salę, gdzie przekąsiła coś na wszelki wypadek. Niby była po trzech śniadaniach, ale mała przekąska nikomu nie zaszkodzi, prawda? Na wszelki wypadek i tak zawsze miała awaryjną paczkę bekonu w kieszeni. Przemierzając korytarze zastanawiała się, czy spotka kogoś znajomego. Nie była ostatnio duszą towarzystwa, a przecież obiecała sobie, że nie będzie się znów izolować. Zamyślona weszła do sali i stanęła zaraz za drzwiami. Przywitała się z nauczycielką i rozejrzała po pomieszczeniu. Wielkich tłumów to jeszcze nie było. Po chwili namysłu ruszyła w stronę jednej z samotnie siedzących Gryfonek (@Destiny Rogers). Może uda jej się poznać jakąś nową duszyczkę? Druga zajęła się podręcznikiem, więc Puchonka nie chciała jej przeszkadzać. - Cześć, jestem Scarlett - przywitała się, stając przy ławce. - Można się dosiąść?
Pojawiła się jak zawsze z obojętną miną. Nawet nauczycielki nie obdarzyła spojrzeniem. Jedynie wybrała jedną z wolnych ławek, praktycznie na końcu, i to w niej usiadła mając nadzieję, że nikt nie będzie się do niej dosiadał. No chyba, że jakiś ślizgon lub osoba którą była w stanie znieść. Wtedy z pewnością mogła by pracować. Ze zobojętnieniem spojrzała na twarze uczniów. Każdą z nich lustrowała osobno. Większość była zadowolona z tego, że tutaj jest. Opcje były dwie. Albo lubili zaklęcia albo była to dla nich dobra okazja aby spotkać się ze znajomymi. Ewentualnie i to i to. Byli jednak tacy którzy wyglądali jakby musieli siedzieć tutaj jak za karę. Doskonale ich rozumiała. Mimo, że sama lubiła zaklęcia to nie chciała utaj siedzieć. Wolała by w tej chwili leżeć w ciepłym łóżku.
Nicholas nie był częstym bywalcem zajęć, ale zaklęcia uznał za ciekawe, więc gdy czas lekcji nie przeszkadzał mu w planach... osobistych to starał się uczęszczać. O dziwo nie wpadł do sali spóźniony, ba! był nawet przed czasem. Coś złego się dzieje z młodym Finleyem, na palcach jednej ręki można było zliczyć lekcje, na które przyszedł punktualnie. Otworzywszy drzwi zdziwił się na widok całkiem sporej gromadki uczniów - przecież jeszcze dobre kilkanaście minut brakowało do rozpoczęcia zajęć. Obojętnym wzrokiem toczył po sali, przywitał nauczycielkę i podchodząc do znajomych witał się uściskiem dłoni. Zwrócił uwagę na ciemnowłosą piękność w ostatniej ławce, ale jej mina wskazywała na brak chęci do rozmowy, postanowił więc pozostawić ją w spokoju. Zajął miejsce ławkę za nią i rozglądał się po sali. Po co przychodzić tak wcześnie, bez sensu. Wyciągnął skrawek pergaminu i bezmyślnie zaczął bazgrać - ot, dla zabicia czasu.
Maximilian zamyślony podążał w stronę sali zajęć - jednych, z jego ulubionych. Uśmiechnął się i głośnym - Dzień dobry - przywitał Ursullę Bennett, w myślach podziwiając, że nie przekazała schedy komuś innemu po tym, jak objęła funkcję dyrektora. Cieszył go ten fakt, bo choć kobieta sporo wymagała - wykazywała się sporym zaangażowaniem i była bardzo kompetentna. W obliczu zakłóceń, gdy rzucanie zaklęć nie było tak naturalne, jak wcześniej - były to lekcje priorytetowe, by opuszczając szkołę uczniowie potrafili radzić sobie w rozmaitych sytuacjach. Blackburn wszedł do sali i momentalnie ucieszył się, że drzwi znajdują się z tyłu i nikt nie dostrzegł jego obecności - @Lúthien T. Lanceley. Nie bardzo wiedział, jak się zachować, nie rozmawiali od tamtego spotkania i czuł, że trochę powinni sobie wyjaśnić, a zajęcia chyba nie dają ku temu sposobności. Stał rozdarty, jeśli usiądzie obok dziewczyny - nie wie jak się zachować, zaś zajęcie miejsca gdzieś dalej - wytworzy pomiędzy nimi dziwny dystans. Ostatecznie podjął myśl, że do odważnych świat należy. Wciągnął do płuc dużo powietrza, wziął głęboki oddech i niepewnym krokiem ruszył w kierunku dziewczyny - Hej - przywitał się spoglądając na nią z ukosa. No nie, kiepsko trafiłem - przeszło mu przez myśl gdy spostrzegł obojętną minę dziewczyny.
Zajęć z zaklęć to ona nie mogła przegapić. Nie wybaczyłaby sobie również żadnego spóźnienia. Przedmiot dotyczący czarowania był jedynym, który naprawdę uwielbiała i nigdy się na nim nie nudziła, a właściwie nie pamiętała, żeby ziewała czy spała. Zabrała ze sobą potrzebne podręczniki i wybiegła z dormitorium podekscytowana, tak jak w pierwszej klasie, kiedy miała mieć pierwsze zajęcia. Wchodząc do sali, od razu jej wzrok powędrował w stronę profesor Bennett. Głównie poczuła zapach kawy, który był dla niej nieprzyjemny. Wszędzie wyczułaby woń tej kofeiny. Nie miała pojęcia, jak ludzie mogą to pić. Skrzywiła się tylko, ale zaraz to uśmiechnęła się, nie chcąc pokazywać, że coś jej tu nie pasuje. Rozejrzała się, większość ludzi kojarzyła zwłaszcza tych ze swojego rocznika. Przywitała się z profesor i ruszyła w stronę chłopaka, którego sobie ot, tak wypatrzyła. - Hejka. Mogę się dosiąść? - Zwróciła się do @Nicholas Finley, który coś bazgrał na kartce pergaminu. Nie czekając na jego reakcje, usiadła sobie obok chłopaka, który mógłby być w wieku jej brata. - Co tam tworzysz artysto? - Zerknęła mu przez ramię, nie oczekując konkretnej odpowiedzi. Po prostu była ciekawska.
Wyglądał jakby dopiero co wyrwał się jakiemuś potworowi z objęć. Wyduźdana i poszarpana przy brzegach koszulka, rozciągnięty sweter, włosy w nieładzie, a do tego naszyjnik z zębów bliżej nieokreślonego stworzenia morskiego, które - można by przypuszczać - niedawno wyciągnął z własnego tyłka, dając się pogryźć tylko po to aby je zdobyć. Tak. To był Jack i niemal zawsze prezentował sobą podobny obraz nędzy i rozpaczy. O dziwo w sali pojawił się na czas, chociaż mina wyrażała boleść straceńca. Zaklęcia, zaklęcia... były mu potrzebne. Nie miał pojęcia do czego ale tkwił w przekonaniu, że poza eliksirami był to jeden z przedmiotów najważniejszych. Esencja całego świata magii, podstawa podstaw bycia dobrym czarodziejem... a co za tym idzie, upierdliwie potrzebny. Nie utrzymując z nikim dłuższego kontaktu wzrokowego, skierował się w stronę miejsca znajdującego się najbliżej wyjścia. Szybka ewakuacja to to czego będzie potrzebował po kalekim pokazie działania anomalii, wywołanych niby przez krążącą w świecie czarodziei choroby. Osobiście... jako niedoszły mugol, wciąż uważał to za bzdury i sądził że to jedynie wymówka na brak praktyki. Nawet wygiętą łyżką da się zjeść zupę o ile znajdzie się sposób oraz nabierze do niego wprawy. Także nie czekając długo, doczłapał się do pierwszych ławek i już miał zająć swoje miejsce, kiedy na sąsiednich stolikach przyuważył bezpańskie podręczniki. Nie zdając sobie z tego sprawy natychmiast się do nich dosiadł, wpierw kartkując czy wewnątrz nie ma nic ciekawego, a zaraz po tym używając ich niczym poduszki do podparcia głowy. Znalezione, nie kradzione... a i jakie wygodne? Do niczego innego się nie przydadzą. Takie same jak każde inne. Popatrzył przed siebie sennym wzrokiem, czekając aż Profesor Bennett rozpocznie zajęcia.
KUFEREK: 5
Ostatnio zmieniony przez Jack Moment dnia Pon 19 Lut 2018 - 0:48, w całości zmieniany 2 razy