Wszyscy piliśmy drinki i rozmawialiśmy - było naprawdę przemiło. Uśmiechnęłam się do mojego chłopaka widząc, że jest lekko nerwowy i powiedziałam: - Jak będziesz chciał zapalić to możesz iść na balkon. Wiedziałam, że ma na to ochotę i nie zamierzałam go nawracać, jednakże wolałam, żeby nie smrodził mi w nowym mieszkaniu. Oczywiście, że zaprosiłam @Theo Romeo U. Evermore ze względu na Willa - bardzo chciałam, żeby mój chłopak miał w tym gronie również kogoś bliskiego (oprócz mnie), w czyim towarzystwie czułby się dobrze. Poza tym byłam niemalże pewna, że kiedyś zaprzyjaźnię się z Krukonem - wydawał mi się bardzo sympatyczny, poza tym musiał być naprawdę niesamowitym człowiekiem skoro @William Walker był w stanie obdarzyć go zaufaniem. - Nie ma za co, Theo - również cmoknęłam go w policzek - Najważniejsze jest to, że w końcu dotarłeś. Nie sądziłam, żeby Walker był zazdrosny o tego typu gest - w końcu on i Theo znali się jak łyse konie. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale w tym momencie od chłopaków odciągnęła mnie @Bridget Hudson. - Theo? - zapytałam szeptem dosłyszalnym tylko dla mojej siostry - To najlepszy przyjaciel Willa, znasz go? Czyżby chłopak podobał się Bri? Wyglądała na lekko zawstydzoną, ale przecież przyszła tu z Lysem! Właściwie nie przejmowałam się tym szczególnie - wiedziałam, że puchonka ma słabość do przystojnych i uroczym chłopców, a trudno ukryć, że zarówno Evermore i Zakrzewski należeli do tej grupy. Chciałam zapytać o to, ale w tym momencie usłyszałam@"Calum O. L. Dear" wzywającego mnie po nazwisku. Obróciłam głowę w jego stronę wysłuchując pytania, po czym odrzekłam: - Badania są sprzeczne w tej kwestii, jeden z fińskich specjalistów dotyczących chorób sów jest zdania, że nie, ale ostatnio czytałam świetną polemikę z jego pracami, jak chcesz to - po chwili sobie uświadomiłam, ze nikogo to nie obchodzi, więc zrezygnowana rzuciłam - Prawie na pewno możliwe.
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget w sumie nie wiedziała, o co dokładnie jej chodziło, ale na widok Theo nieco się zestresowała. Wciąż pamiętała ten jeden wieczór, a jednocześnie miała świadomość, że po tamtej sytuacji już nigdy nie znaleźli się w podobnej i nic więcej między nimi nie zaszło (już pomijając fakt, że nawet wtedy nic się nie wydarzyło poza tym, że malował ją przy niebieskich światłach). Nigdy później nie mieli ze sobą większej styczności, poza tym doszły do niej plotki, że on już kimś się interesował, a na jej drodze właśnie w tym samym momencie pojawił się Lysander... No właśnie, Lysander, przecież to z nim przyszła na imprezę! Dopiero wtedy pomyślała, jak to musi wyglądać ze strony Lotty, która widziała ją z jednym chłopakiem, a teraz obserwowała, jak wariuje na widok innego. Zrobiło jej się głupio, to nie tak miało być. I do tego Lotta spuściła na nią prawdziwą bombę w postaci stwierdzenia, że Theo był najlepszym przyjacielem Walkera. Serio? Walker miał jakichkolwiek przyjaciół? A jak już okazało się, że ktoś tam jednak pała do niego sympatią, musiał to być akurat Theo? Czy życie mogłoby sobie przestać żartować z Bridget - zapewniam, byłaby bardzo wdzięczna! Machnęła ręką lekceważąco, mówiąc: - Poznałam go kiedyś, ale nieważne. Po prostu nie sądziłam... - że zna tu kogokolwiek? Serio? - Nie myślałam, że tu będzie i tyle. Ale fajnie, dobrze, świetnie... - dodała jeszcze, niepewnie, zerkając na niego zza ramienia Lotty. Czuła, jak w gardle rośnie jej wielka gula, a jej serce przyspieszyło, gdy w głowie obmyślała plan na każdą możliwą sytuację. Co jeśli ją oleje? A co jeśli zagada? Pamiętał o niej w ogóle? Przyprowadzi tu kogoś innego? Rany, @Theo Romeo U. Evermore, ależ skomplikowałeś sprawę!
Uśmiechnęła się na komentarz Lysa, bo naprawdę polubiła jego sowę. Tak samo zresztą jak Spookiego, który odprawiał za każdym razem taki cyrk u Ruth na parapecie, że dziewczyna połowę następnego dnia zastanawiała się, czy sowa Caluma przypadkiem nie wywoływała tymi dzikimi tańcami deszczu. -Bardzo miło mi to słyszeć – odparła gryfonowi niemal natychmiast, orientując się, że przecież przyszedł z @Bridget Hudson, a ona mu teraz dość niegrzecznie zajmuje czas z Calumem. Może Lysander wolałby się zająć swoją imprezową partnerką, a nie rozmową o sowach? Ruth otworzyła szeroko oczy, kiedy młody Dear rozdarł się na całe mieszkanie, pytając Lotkę o sowi autyzm. Ten człowiek to dopiero miał wejście! Szwedka pokiwała głową. Przysłuchała się jednak odpowiedzi @Lotta Hudson i prawdę mówiąc całkiem ją zainteresował temat (jak chyba wszystko, co było nowe i nieznane dla Wittenberg). -Lotka, jaką polemikę? Można ją gdzieś dostać? – zapytała raczej pod kątem tego, czy pracę można znaleźć w miarę publicznych źródłach, czy raczej jest to coś w stylu „będziesz szukał rok i i tak na własną rękę nie znajdziesz”. Wciąż była tylko po toaście, a jakoś niespecjalnie chciało jej się jeść, więc nie pozostało jej nic innego, jak odciągnąć Caluma od Lysa, żeby tak głupio nie zajmować gryfonowi czasu, w końcu kompletnie nie miała pojęcia, że Bri jest teraz zajęta innym uczniem… -Calum, może masz ochotę zapalić? – powiedziała z uśmiechem, patrząc na kolegę wymownie i skinieniem głowy wskazała na balkon.
Na szczęście jego spóźnienie nie okazało się być jakąś potworną gafą i katastrofą, której by mu nie wybaczono. Wszelkie wątpliwości Theo dotyczące imprezy szybko rozpłynęły się w powietrzu, bo przecież miał tutaj @William Walker, a poza tym @Lotta Hudson - którą bardzo chciał lepiej poznać. Był pewien, że bez problemu by się zaprzyjaźnili. Dziewczyna była niesamowicie sympatyczna, a poza tym inteligentna i śliczna. Zresztą, skoro tak szybko stała się tak ważną osobą dla Williama, to Theo nie miał nad czym się zastanawiać. Krukonka musiała być niesamowitą osobą i tyle. Widział parę znajomych osób, ale i tak trochę mu się szkoda zrobiło, że przyszedł sam. O ile łatwiej byłoby się teraz po prostu do kogoś podczepić... Z zamyślenia wyrwał go fakt, że Lotta została odciągnięta na chwilę przez... No tak, przez @Bridget Hudson! Theo jakoś nie kojarzył kompletnie, że te dwie piękności są siostrami. Pokręcił się chwilę raczej bezczynnie i złapał kieliszek z winem. Zerknął ponownie w stronę Puchonki i dostrzegł, że ona też na niego akurat patrzyła. Posłał jej bez zastanowienia szeroki uśmiech i uznał, że nie zaszkodzi się przywitać. - Bridget! - Podszedł pewnym krokiem. - Pięknie wyglądasz - dodał miękko. Żałował trochę, że od czasu tamtego pamiętnego wieczoru nie mieli okazji lepiej się poznać. Może jednak los postanowił się do niego uśmiechnąć i podsunął mu Bridget z jakiegoś powodu?
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget nie wiedziała, jak miała się zachować, bo naprawdę nie spodziewała się spotkać tu Theo. Swoją drogą bardzo rzadko go widywała w szkole, prawdopodobnie zajmował się tym, co robili studenci - pracował, robił staż, chodził na kursy lub też po prostu wybrał zupełnie inne przedmioty niż ona. Wszystko to sprawiło, że poza tym jednym kwietniowym wieczorem nie spędzili ani jednej chwili w samotności, a nawet teraz spotkali się na domówce, więc przyszło im rozmawiać w większym towarzystwie. A przecież mówił, że jeszcze powtórzą takie spotkanie jak to w pokoju niebieskich świateł, prawda? Stwierdzał to, nie pytał - Bridget uznała, że nie był gołosłowny i dotrzyma swojej "obietnicy" - czyżby się pomyliła? Ich spojrzenia spotkały się, Bridget otrzymała piękny uśmiech od Theo i odwzajemniła go, chociaż wciąż czuła się zestresowana zaistniałą sytuacją. Dodatkowo czuła na sobie badawcze spojrzenie Lotty, która już po tym niewinnym pytaniu, dlaczego Theo tu jest, zorientowała się, że dzieje się coś dziwnego. Wzięła krótki acz głęboki oddech, starając się uspokoić szybko bijące serce i również wykonała kilka kroków w przód, by znaleźć się bliżej chłopaka. - Theo! Co za niespodzianka - powiedziała, uśmiechając się szeroko. Ależ on był przystojny... - Dziękuję, Ty również wyglądasz... Bardzo dobrze - odparła, ledwo powstrzymując się od powiedzenia "jak ósmy cud świata". Mogło zabrzmieć nieco sztucznie i na pewno wprowadziło między nimi dziwaczną atmosferę, co Bridget szybko starała się zatuszować kolejnymi uśmiechami. - Co u Ciebie słychać? - zapytała.
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Gemma spóźniała się często, jeżeli nie zawsze. Zwykle zwalała to na to, że nie widzi godziny z zegarka na kostce, co było o tyle oczywistym kłamstwem, że zegarek ów zazwyczaj nawet nie chodził. Faktyczny problem polegał na tym, że nie chciało jej się na niego choćby spojrzeć, a kiedy już to zrobiła, dochodziła do wniosku, że jak się zepnie to i tak zdąży, jeśli posiedzi sobie jeszcze te dziesięć minut... albo godzinę. Wszystko byłoby może jeszcze dobrze, gdyby faktycznie chciało jej się spinać. Mniejsza z tym. Najważniejsze, że w końcu dotarła do mieszkania Lotty. - Eloooo! - przywitała się ze wszystkimi, wyciągając w ich stronę rogatą rękę. Część znała, część zaledwie kojarzyła, ale wszystko w swoim czasie. Wypatrzyła najpierw gospodynię i rzuciła jej się na szyję. - Siema! Dzięki za zapro! Sory, że tak późno, musiałam ci kupić porządny wprowadzkowy prezent. Nie wiedziałam co chcesz, więc kupiłam wszystko to co jest zajebiście niezbędne w domu i zawsze kończy się znienacka. To mówiąc wręczyła jej prezentową torebkę, w której magicznie powiększonym wnętrzu znajdowały się trzy paczki papieru toaletowego, zgrzewka mleka, dwa worki kociego żwirku, płyn do mycia naczyń i sześć pudełek herbaty. Legendy głosiły, że kiedyś dała komuś normalny prezent. - Ładnie tu masz - oceniła rozglądając się po wnętrzu tak dokładnie jakby szukała ukrytego podsłuchu. Lubiła sobie pooglądać jak ludzie mieszkają. Tak po prostu. Nie miała zbyt wielu okazji, więc nawet nie przyszło jej do głowy, że komuś mogłoby się nie podobać, że obmacuje wszystkie sprzęty. Zresztą Niezręczne Zachowanie w Towarzystwie było jej trzecim, czwartym i piątym imieniem - To co mnie ominęło?
W tamtym momencie, coraz więcej się zaciągając nie potrafił racjonalnie myśleć. Smak dymu, charakterystyczny dla tego zioła był coraz bardziej zauważalny. Oczy Damona były już niczym u Azjaty, wąskie otwory ukazywały minimalistyczną źrenicę. Nie u każdego można było zauważyć "spizgane oczy". Niektórzy reagowali inaczej, lecz Shyverwretch nie potrafił ukryć tego, że jest nietrzeźwy. Było to po nim za bardzo widoczne. Damon przypatrywał się Blaithin, każdej jej reakcji. Wszystko wydawało mu się wolniejsze, jakby czas spowolnił się. Doskonale widział jej emocje, zdenerwowanie i zirytowanie. Nie wiadomo dlaczego, ale Damona bardzo to rozśmieszyło. Z uśmiechem na twarzy siedział i myślał o ich stosunkach. W momencie, kiedy Blaithin odpowiedziała pytaniem na pytanie, Damon skwitował to kolejnym wybuchem śmiechem. - Krew czarodziejska różni się od mugolskiej tyle co gówno krowy od gówna byka. - Nigdy na trzeźwo nie wpadłby na takie porównanie. Lecz teraz był na fazie i dość szybko go złapało - zwykle musiał chwile poczekać. Tzw. timery. Krukon przez chwile całkowicie zapomniał o Ślizgonce, siedzącej obok jego narzeczonej. Całą swoją uwagę skupił na rudowłosej, która nie ukrywała swej nienawiści. Tym lepiej. Mimo całego napięcia, jakie występowało między nim, a nią, Damonowi lekko zaimponowała swoją szczerością i prostolinijnością. Sam był taki i zawsze nie traktował ludzi poważnie, jeśli tamci byli zakłamani, fałszywi. Wolał z takimi nie przebywać . Pociągnął jeszcze raz, zbliżając się do końca blanta. To w tym miejscu było najwięcej zioła, a najmniej tytoniu, więc najczęściej końcówka pobudzała w największym stopniu. Uniósł brwi na jej słowa. Nie znają się? Faktycznie, nie znali się. Ale wcześniej się nie znali. Teraz, ich rodzice poznali ich, tak że oboje będą musieli się poznawać przez najbliższy czas. - Cóż, jakbyśmy się nie znali, to byś nie nazwała mnie Shyverwretchem. A ja ciebie Blaithin, mam racje? - Wyszczerzył się i spalił zaklęciem końcówkę blanta, filter. Włożył dłoń do kieszeni i bawił się w niej pierścionkiem, który niedługo powinien się już znaleźć na palcu dziewczyny. Nie skupiał swojej uwagi na tym, jak będzie wyglądać przekazanie pierścionka. Wiedział, że byłoby to koszmarne. A może jednak nie, może Blaithin zdaje sobie sprawę w jakiej chujowej oboje byli sytuacji? Jakby chcąc się dowiedzieć o tym co myśli Gryfonka, wyciągnął pierścionek z kieszeni. Szmaragd lśnił w blasku, zaś Damon obracał nim, tak żeby widziała go Blaith. - Mam dla ciebie prezent moja droga. Zechcesz go przyjąć? - Wyszczerzył się jeszcze bardziej. - Ale nie wymagasz ode mnie, żebym uklęknął przed tobą, prawda? - Mówił to w połowie żartobliwie, a w połowie na serio. Nie był przyzwyczajony do jakichkolwiek gestów, więc coś takiego byłoby trudne dla chłopaka.
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
@Bridget Hudson wyglądała na lekko zmieszaną, nie zdążyłam jednak już zbyt szczegółowo z nią pogadać, bo zaraz stanął przy nas @Theo Romeo U. Evermore, a mnie zawołała @Ruth Wittenberg. Zostawiłam Bri samą z Krukonem, obdarzając go wesołym uśmiechem i podeszłam do regału wyjmując z półki książkę z esejami zawierającą wspomnianą polemikę i po chwili podałam ją Ruth. - Jest w siódmym rozdziale - rzuciłam z uśmiechem - Przeczytaj całość, wszystkie eseje są godne uwagi. Ucieszyłam się, ze chociaż ktoś wykazał entuzjazm w tej kwestii, więc obdarzyłam Krukonkę najpromienniejszym z uśmiechów, nie zdążyłam jednak podjąć z nią dłuższej dyskusji, bo na szyję rzuciła mi się @Gemma Twisleton. Uścisnęłam dziewczynę mocno. - Już martwiłam się, ze nie przyjdziesz! - powiedziałam i niemal od razu zajrzałam do podanej mi przez Puchonkę torebki. Patrząc na zawartość parsknęłam śmiechem - Gemma kupiła mi trzy paczki papieru toaletowego, zgrzewkę mleka, dwa worki kociego żwirku, płyn do mycia naczyń i sześć pudełek herbaty. Nie ukrywam, że był to najbardziej specyficzny prezent tego dnia, ale jednocześnie najbardziej przydatny. Kochałam poczucie humoru Gemmy, więc uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością: - Strzał w dziesiątkę! Skończyła mi się herbata i wciąż nie kupiłam żwirku dla Kafla, jesteś geniuszem! Doceniałam kreatywność pomysłu, ale również to, że w gruncie rzeczy tyle drobiazgów musiało kosztować Gemmę sporo kasy. To było bardzo miło. Uświadomiłam sobie, że to już chyba wszyscy, bo skoro Leo nie przyszedł z Fire to raczej nie mogłam już liczyć na to, że się zjawi. To samo dotyczyło Nae - Jamesa. Było mi trochę przykro, ale no trudno - może jeszcze się zjawią i dołączą w czasie gry. Postanowiłam wezwać wszystkich do zabawy. - Halo! - krzyknęłam - Gramy w Beerponga!
Zasady w następnym poście
Ostatnio zmieniony przez Lotta Hudson dnia Sob Cze 17 2017, 18:27, w całości zmieniany 1 raz
Miał szczerą nadzieję, że Bridget przyszła na tę imprezę sama - dzięki temu mogliby więcej czasu spędzić razem, lepiej się poznać. Theo zaczął żałować, że nie zrobili tego wcześniej i doszedł do wniosku, że to przecież jego wina. Nie było jednak sensu się tym teraz obarczać. Skoncentrował się na tym, aby z uśmiechem podziwiać Puchonkę i poprowadzić rozmowę w jak najlepszy sposób. Wydawało mu się, że Bridget tylko wymusza te uśmiechy, a jej wypowiedź jeszcze bardziej upewniła go w tym przekonaniu. Najwyraźniej miała mu za złe tę gafę, jaką było nie odzywanie się do niej przez tak długi okres czasu. Krukon zaklął w myślach i obiecał sobie, że jak najszybciej to naprawi. - U mnie? Och, w porządku. Trochę zabiegany byłem, dopiero co podjąłem się pracy i wciąż się przyzwyczajam do systemu Hogwartu... Ale oprócz tego, to wszystko okej. A u ciebie? Przepraszam, że tak się nie odzywałem, kompletnie nie mogłem znaleźć na nic czasu. - Potarł kark z zakłopotaniem, obserwując Puchonkę i oczekując jej reakcji. Miał nadzieję, że nie będzie na niego zła, chociaż i tak sam już sobie to wszystko wyrzucał. Bardzo była mu potrzebna przyjazna osoba, bo mimo wszystko nie znał każdego z obecnych na imprezie. Odwrócił się z zaskoczeniem, słysząc okrzyk Lotty. Znał Beerponga, więc uśmiechnął się pod nosem. No, ciekaw był jak to wyjdzie! - Idziemy? - Upewnił się, zerkając na Bridget. Chyba powinien zacząć dopuszczać do siebie myśl, że dziewczyna mogła kogoś ze sobą przyprowadzić, ale... Cóż, w jej obecności miał troszkę problemów z racjonalnym myśleniem.
Gra ta nie różni się za bardzo od mugolskiej wersji, z tym że korzystamy z magicznego zestawu, który zawiera kolorowe kubeczki oraz piłeczki przypominające te od ping ponga. Zasada jest taka, że po trafieniu piłeczką do pustego kubeczka, pojawia się w nim losowy napój z tych, które obecnie znajdują się w miejscu imprezy.
Zasady gry
Grę rozpoczyna dowolny gracz (w tym przypadku organizator czyli Lotta). Dalsza kolejność także jest dowolna. W poszczególnych rundach nie jest ważna kolejność graczy. Każdą kolejkę rozpoczyna organizator - Lotta.
1. Rzucamy trzema kośćmi: a) dwie pierwsze określają próby, które nasza postać ma. jeśli liczba oczek jest nieparzysta - piłeczka trafia do kubka, jeśli parzysta - niestety nie udało się trafić b) trzecia kostka określa rodzaj napoju, który pojawi się w kubku po trafieniu w niego piłeczką. Jeśli obie próby są udane, uznajemy, że w obu kubkach pojawił się ten sam napój
Kostki na napoje (w zależności od tego jakie trunki posiadacie - można je modyfikować):
2. Jeśli twoja postać w ciągu dwóch prób nie trafi ani razu do kubka - nie pije nic 3. Jeśli twoja postać w ciągu dwóch prób trafi do kubeczka raz - jest zobowiązana wypić napój, który się w nim pojawił 4. Jeśli twoja postać trafia do kubeczka w obu próbach - zobowiązana jest wypić jeden napój, a drugi może, ale nie musi 5. W przypadku dwóch trafionych prób, druga porcja napoju może zostać przekazana innemu graczowi (np. jeśli uważasz, że ktoś jest za mało pijany, możesz oznaczyć go w poście i wyzwać go do wypicia zawartości drugiego kubeczka), który w takiej sytuacji zobowiązany jest przyjąć wyzwanie. 6. Pod każdym postem piszcie, ile punktów uzbieraliście w magicznym beerpongu - określać to będzie stopień upicia waszych postaci
Punktacja
Każdy napój ma określoną punktację - im mocniejszy napój tym więcej punktów i szybszy stopień upicia: woda - 0 piwo kremowe - 0,5 wino - 1 whisky - 2 wódka - 2,5 absynt - 3
Z racji tego, że każda kolejna porcja napoju alkoholowego działa na organizm to proszę o uwzględnienie w waszych postach reakcji na alkohol.
Proponowane reakcje:
1-2 punktów - Szeroki uśmiech, chęć kontaktów towarzyskich 3-4 punktów - Wzmożona wesołość, gadatliwość 5-6 punktów - Ochota na taniec i śpiew 7-8 punktów - Lekko chwiejny krok, słowotok 9-10 punktów - Mocno chwiejny krok, bełkotanie 11-12 punktów - Wymioty 13+ punktów - Utrata przytomności
Koniec gry
Wygrywa ten, kto po określonej liczbie tur zdobędzie najmniej punktów czyli będzie najmniej pijany. Zwycięzca otrzymuje nagrodę od organizatora (czyli Lotty). W przypadku remisu może zostać zarządzona dogrywka.
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Gdy wszyscy (a raczej większość) zebrała się przy stoliku rozłożyła zestaw do Beerponga i zaczęłam tłumaczyć zasady. Większość najpewniej je znała, wolałam jednak, żeby wszystko było jasne. Po wszystkim przeszliśmy do zabawy. Jako organizator imprezy rozpoczynałam kolejkę - wzięłam dwie piłeczki i rzuciłam pierwszą z nich. Rzut był chybiony, więc podjęłam jeszcze jedną próbę. Tym razem skuteczną. Napój, który pojawił się w trafionym przeze mnie kubeczku był przezroczysty - nie wiedziałam czy to woda czy wódka. Wzięłam mały łyczek. - Ha! - rzuciłam triumfalnie - Woda! Dopiłam resztę i podałam piłeczki następnej osobie.
Gramy 3 albo 5 kolejek - w zależności od tego jak sprawnie będzie nam szło. Nie piszemy elaboratów, posty mają być krótkie, żebyśmy nie grali do sierpnia.
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
To nie było tak, że Bridget nie miała ochoty rozmawiać z Theo - przeciwnie, ona wręcz rwała się to tego! Wewnątrz, ponieważ na zewnątrz starała się powściągnąć swoje zapędy i nie okazywać mu aż tak dużego zainteresowania, nawet nie po to, by udawać niedostępną, lecz z uwagi na to, że nie miała pojęcia, czy jest w ogóle dostępna... Zjawiła się tu z Lysandrem i chociaż Krukon mógł tego nie zauważyć, bowiem do tej pory oboje spędzali czas w różnych rogach pokoju z różnymi osobami, prędzej czy później i tak się dowie, a wtedy Bridget będzie się martwiła, że z ich znajomości w ogóle będą nici... Uspokoiła się trochę po jego przeprosinach, to dobrze, że zdawał sobie z tego sprawę, a jego słowa sprawiły, że w Bridget zrodziła się malutka nadzieja, że może jeszcze nie wszystko stracone? Uśmiechnęła się do niego delikatnie, lecz nie zdążyła mu odpowiedzieć nic konkretnego, ponieważ Lotta zarządziła grę w beerponga. Pokiwała głową do Theo i zbliżyli się do stolika. Lotta trafiła do jednego kubeczka i okazało się, że wylosowała wodę. - Teraz ja! - powiedziała Bridget i ustawiła się, celując piłeczkami. O dziwo wpadły obie... Szlag - Theo, pomożesz mi? - zapytała, posyłając Krukonowi szeroki, nieco błagalny uśmiech. Podała mu jeden z kubeczków, a zawartość drugiego wypiła, krzywiąc się leciutko. Whisky.
kostki: 1, 1 (obie trafione) alko: 5 (whisky :') ) punkty: 2 -> 2 dla Theo :D
Zobaczyłem, że @Bridget Hudson jest zajęta rozmową z @Theo Romeo U. Evermore - nie zamierzałem im przeszkadzać (przynajmniej na razie) - w końcu zaprosiła mnie tutaj jako przyjaciela, nie faceta. Na nic się nie umawialiśmy, więc nie zamierzałem psuć jej zabawy - tamte chwile zapomnienie nie dawały mi przecież prawa do uzurpowania sobie jej towarzystwa na wyłączność. Skinąłem z uśmiechem w stronę chłopaka, którego znałem jeszcze z Drakensberg i którego bardzo ceniłem. Po Bri przyszła kolej na mnie - pierwsza piłeczka trafiła, drugą niestety (a może na szczęście?) chybiłem. Chwyciłem kubeczek i wysączyłem napój, który okazał się winem skrzatów. Z tego co kojarzyłem przyniósł je Walker, więc szczerze powiedziawszy podejrzewałem, że złośliwie naszczał do butelki - wskazywał na to smak wina, które było zdecydowanie bardziej gorzkie niż zwykle.
Wywróciłem teatralnie oczami na odpowiedź Lotty. - A pierdolisz, Hudson, jakieś polemiki - powiedziałem, machając ręką. Kogo by to obchodziło w ogóle? Ważne było to, że przyznała mi rację, że istnieje taka możliwość - i kto by pomyślał, że akurat JA będę się tak znał na zwierzętach? Toć od razu wiedziałem! Słysząc słowa Ruth i obserwując całą tą sytuację, gdy Lotta podawała jej książkę i w ogóle... - Baby są dziwne, co nie? - rzuciłem półgłosem do Lysandra, nie mogąc nadziwić się nad tym wszystkim. Na szczęście gospodyni podała hasło "beerpong" i od razu się uśmiechnąłem. - No, w końcu pijemy! Myślałem, że dłużej tu nie wytrzymam - powiedziałem, zacierając ręce. Rzucałem jako czwarty w kolejce, trafiłem tylko jedną piłeczką, a alkohol, który wylosowałem, okazał się być absyntem. Cudownie, już widziałem, jak wpadam w trans, a później zgonuję. - Wittenberg, na co czekasz? - rzuciłem z szerokim uśmiechem.
Bardzo ucieszyła się z książki, którą pożyczyła jej Lotta. Pomyślała nawet, że mogłaby przeczytać tę polemikę Dorienowi jutro przy śniadaniu, w końcu on też interesował się nowinkami (aczkolwiek Ruth zaczynała podejrzewać, że jest po prostu miły i nie wywraca oczami na jej szalone pomysły i opowiadanie o coraz to nowych ciekawostkach co godzinę), kiedy to dziewczyna rzuciła propozycję beerponga. Szwedka podziękowała grzecznie za książkę i schowała ją do torby obiecując, że odda ją Lotce na następnej lekcji w szkole - tym czasem ludzie zaczęli rzucać swoje piłeczki. Wittenberg strzelała z dużych odległości ostrą bronią, więc wrzucenie dwóch piłek do kubka nie było dla niej jakimś wielkim wyczynem, aczkolwiek przez chwilę myślała, czy nie chybić specjalnie, bo czuła, że jeśli Calum wyrzuci dwa absynty to jednym uraczy zapewne ją. -Aż zaczniesz lepiej celować - zaśmiała się w stronę @Calum O. L. Dear i wrzuciła swoje piłeczki do kubków. Nie było tak źle - kremowe piwo było trunkiem "uczniowskim", choć woda to to z pewnością nie była. -Lotka, na zdrowie - podała koleżance jeden kubeczek, wznosząc swoim toast i wypijając słodkawy napój.
Atmosfera panująca w mieszkaniu wyjątkowo pasowała Theo, bo było tak... przyjaźnie, sympatycznie. Aż chciało się poznać tych wszystkich ludzi! Krukon nie narzekał, że nie zna sowy, która podejrzewana jest o autyzm, ale i tak miał wrażenie, że jest tu po prostu ciekawie. Beerpong był z kolei świetnym pomysłem i chłopak ucieszył się, podchodząc do stołu razem z Bridget. Pomachał również przy okazji do @Lysander S. Zakrzewski, który był kolejną znajomą twarzą. - Zbyt czarujący uśmiech... Och, nie mogę odmówić - pokręcił głową z rozbawieniem, przyjmując kubeczek od Puchonki. Nie był za dużym fanem whisky i skrzywił się niemalże tak jak jego towarzyszka niedoli. Gra to gra! Sam również długo nie czekał i wziął piłeczki, chcąc spróbować swoich sił. Pomyślałby kto, że osoba trenująca łucznictwo znana jest z dobrego cela... I Theo był święcie przekonany o swoich niezłych umiejętnościach! A jednak piłeczkom ani się śniło wpaść do kubeczków. Krukon nie był pewien czy zrzucać to na krępujący go wzrok Bridget, na grono obcych mu osób, czy na najzwyklejsze w świecie roztargnienie połączone z pechem. - To chyba zły znak, że nawet na trzeźwo nie mogę trafić... - Przewrócił oczami z rozbawieniem, odsuwając się i robiąc miejsce kolejnej osobie.
Do tej pory Jean nie za bardzo miała z kim rozmawiać w tym towarzystwie, chociaż naturalnie zdecydowaną większość osób kojarzyła. Ale mimo tego, że sama prawie nic nie mówiła, podobała jej się atmosfera panująca w mieszkaniu, a na twarzy błąkał się z tego powodu lekki uśmiech. Ogólnie było przyjemnie i sympatycznie, a salon urządzono bardzo przytulnie, toteż Krukonka dobrze się tu czuła. O beerpongu słyszała i znała zasady, ale nie miała jeszcze okazji grać. W końcu bardzo rzadko chodziła na imprezy i była dopiero na początku swojej drogi w otwieraniu się na ludzi, ale mimo to była nawet trochę podekscytowana, bo zapowiadało się ciekawie. Wreszcie nadeszła jej kolej, więc Jean wzięła piłeczki i zaczęła się przymierzać do rzutu. Zawsze miała beznadziejnego cela (na łuczniczkę by się kompletnie nie nadawała), więc nie zaskoczyło ją, że obydwie próby były nietrafione. Ale może to i lepiej, póki co chyba wygrywała. Zdała sobie sprawę, że jej poprzednikowi też nie wyszło, więc uśmiechnęła się przyjaźnie do @Theo Romeo U. Evermore. - Widzisz, nie jesteś jedyny.
Kostki: 6, 6 Punkty: 0
William Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja, prefekt fabularny
Starałem się dobrze bawić i naprawdę trzymałem język za zębami, co przecież nie było do mnie w ogóle podobne. Unikałem konfrontacji z paroma osobami, z którymi rozmowa na pewno nie skończyłaby się dobrze. To było dla mnie poświęcenie, bo widząc pewne twarze miałem ochotę tylko za chwycenie za różdżkę i wypowiedzenie ładnych parę zaklęć. Gdy Bridget porwała Lottę, po prostu wyszedłem na balkon żeby zapalić. Pomogło mi to się uspokoić i irytacja lekko przeszła. Gdy wróciłem do pomieszczenia zauważyłem, że rozpoczęła się gra w beerponga. Grałem w to kiedyś, zresztą chodziło w tym o picie i całe szczęście. Usiadłem przy stole i chwyciłem za piłeczki, które przejąłem od dziewczyny, którą kojarzyłem z domu. Rzuciłem piłeczkami i obie trafiły. Kubeczki wypełniła przeźroczysta ciecz. Czy to była woda? Wypiłem zawartość pierwszego kubeczka i stwierdziłem, że to czysta wódka. Wypiłem alkohol z drugiego kubeczka. Poczułem ogień w przełyku, ale to była typowa reakcja. Nie oddałem drugiej porcji komuś innemu. Na trzeźwo długo nie pociągnę.
Czuła emocje, które buzowały pomiędzy ich dwójką i za bardzo nie wiedziała co zrobić. Siedziała pomiędzy młotem a kowadłem i miała nadzieje, że nie zaczną się tu tłuc, bo najprawdopodobniej oberwałaby rykoszetem. Każdy, kto chociaż trochę znał Fire, wiedział, że ma pierdolca. Ona nie była tylko nerwowa, ona miała najzwyczajniejszego na świecie pierdolca i to była rzecz niepodważalna. Jej to jakoś specjalnie nie przeszkadzało, ale były osoby, które wydawały się ja szczerze nienawidzić i cóż, potrafiła to zrozumieć. W końcu nie każdy człowiek rzuca się na innych z łapami z byle powodu. A przynajmniej tak się Dramie zdawało. Przynajmniej ona tak nie robiła, no ale, ona reagowała na mało rzeczy. Wolała być obojętna niż obita. Na chwilę odpłynęła, wzięła jeszcze macha od gryfonki i zrobiło jej się tak bardzo błogo, że prawie zasnęła. Z letargu wybudziły ją jednak słowa, które wypowiedział Damon. Pieprzył coś o klękaniu i chociaż najpierw myślała, że robi tutaj jakieś chamskie podchody, dopiero po chwili zauważyła pierścień, który błyszczał pomiędzy jego palcami. No i ocipiała. W jednej chwili uleciało z niej całe powietrze i zdecydowanym ruchem wstała z kanapy. Nie przewidziała tego, że się potknie i zahaczając o chłopaka i dywan, którego róg wystawał, z całej siły pieprznęła o podłogę. Pierścień potoczył się po panelach i zniknął pod kanapą, a ona jęknęła z bólu. Dawno nie czuła takiego bólu. Miała nadzieje, że nie wybiła sobie zęba, bo tego to ona by nie chciała. Miała nadzieje, że może Fire się zaoferuje i postanowi ją wstać z podłogi. No, ale w sumie było jej tam dość wygodnie i nie widziała potrzeby wstawania, a jedyną rzeczą, która jej przeszkadzała, był dość mocny ból kolana, który miała zamiar uśmierzyć butelką wódki. - Aż mnie wgniotło w ziemię od tych waszych nowinek. - dodała jeszcze na koniec i przymknęła delikatnie oczy, prosząc jednocześnie w myślach o ratunek.
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Wysączyłam podane mi przez Ruth piwo z uśmiechem, po czym wróciłam do spoglądania na konkurencję - trochę zaniepokoiło mnie zachowanie Willa, który de facto poddał tę grę wypijając od razu dwie porcje wódki. Czy naprawdę bawił się aż tak beznadziejnie? Bardzo mnie to martwiło, szczególnie że reszta wyglądała na zadowolonych. Podeszłam do chłopaka i wtuliłam się w niego i dałam mu przelotnego całusa. Trwało to zaledwie moment, bo już nadeszła moja kolejka. Wzięłam dwie piłeczki w dłoń i wykonałam dwa rzuty - oba okazały się celne. Wzięłam oba kubeczki w dłonie i po chwili zastanowienia jeden z nich podałam @Ruth Wittenberg. - Pora na rewanż - powiedziałam z uśmiechem do drugiej Krukonki - Twoje zdrowie, piękna! Pociągnęłyśmy z kubeczków trunek, który okazał się piwem kremowym - chyba nie miałyśmy się zbyt szybko upić.
Rozbawiło mnie, że ten idiota wziął na siebie dwie kolejki wódki - byłem ciekawy jak szybko się skończy i narobi Lotcie obciachu. Gdy nadeszła moja kolej ponownie ująłem w dłoń dwie piłeczki i ponownie schrzaniłem jeden z rzutów. Sięgnąłem po kubeczek i powoli wysączyłem napój, który znów okazał się winem skrzatów. Westchnąłem cicho i zwróciłem się w stronę @Calum O. L. Dear i @Ruth Wittenberg - To wino jest obrzydliwe. Jestem prawie pewien, że Walker tam naszczał - szepnąłem tak cicho by usłyszała mnie tylko ta dwójka i parsknąłem cichym chichotem. Po chwili, gdy Ruth poszła rzucać zbliżyłem się do Deara i niemalże bezgłośnie szepnąłem mu do ucha: - Na brodę Merlina, jak ja nienawidzę tego chuja. Posłałem znaczące spojrzenie w stronę chłopaka naszej gospodyni, chociaż byłem niemalże pewien iż zrozumiał o kogo mi chodzi. Byłem ciekawy czy przyjaciel Lotty toleruje Walkera czy darzy go uczuciami raczej podobnymi do moich.
Zaczęła się trochę stresować, bo czas mijał, a ona była bez lusterka dwukierunkowego, w dodatku z Calumem u boku, więc wyjście o północy do Doriena sprowadzało się u niej do tego, że po prostu co chwila ukradkiem zerkała na zegarek. Trzy rundy zdąży zagrać, więcej już chyba niespecjalnie, choć Lotka była tak przemiłą, kochaną osobą, że Szwedka okropnie nie chciała jej opuszczać, ale z Dearem widywała się ostatnio tak rzadko, że choćby kilka godzin razem było dla niej lekarstwem na wszystko - Lotta na pewno by to zrozumiała, bo sama była szczęśliwie zakochana, co Ruth zauważyła po tym szczególnym wtuleniu się dziewczyny w swojego chłopaka. Kiwnęła głową koleżance i wypiła kolejną porcję piwa kremowego, po czym z zainteresowaniem obserwowała rzuty Lysandra. Dopiero gdy wypił swoje wino i raczył je błyskotliwie skomentować, parsknęła cichutkim śmiechem, przygryzając nieco wargę zakłopotana swoim nietrzymaniem emocji na wodzy. Nie można się tak śmiać z kolegów, bo to bardzo nieładnie, panowie! Sama rzuciła tylko do jednego kubeczka i kiedy zobaczyła przezroczysty płyn od razu chwyciła za szklankę z sokiem. -Nie muszę do niego zaglądać, żeby wiedzieć, co to jest. Nie mam takiego szczęścia jak ty Lotka - zaśmiała się i zapiła swój kieliszek prawie całą szklanką soku. Pomogło niewiele, ale zawsze to coś! Chwilę potem wyłącznik jej dobrych manier się jakoś cudownie odpiął od systemu Ruth i zwróciła się do Lysandra (przy Calumie) po szwedzku: -Moja babcia jest eliksirowarem od jakichś...O rany, może pięćdziesięciu lat. I mówiła mi kiedyś, że jeśli ktoś chce zmienić skład eliksiru bez informowania o tym innych, to robi się taką małą szczelinę zaklęciem na fiolce... Zresztą, jak on by to zrobił przez takie małe nacięcie? Nie, na pewno nie - stwierdziła całkiem rzeczowym tonem, wyglądając teraz, jakby faktycznie zaczęła rozpatrywać tę sprawę. No, zaczyna się.
Parsknąłem śmiechem na słowa Lysandra, a potem jakoś tak przeszedł mnie dreszcz obrzydzenia. Co jeśli Walker faktycznie coś zrobił z tym winem? Cała ta sytuacja była bardzo pocieszna i od razu zrobiło mi się lepiej na duchu, że nie tylko ja miałem problem z Wankerem. W sumie nie sądziłem, że znajdziemy z Gryfonem jakąkolwiek nić porozumienia, lecz najwyraźniej zbyt pochopnie oceniłem tego dryblasa. Musiał mieć co nieco poukładane w głowie, skoro wiedział, że Walker był chujem. - Z ust mi to wyjąłeś - odparłem, ale przyszła moja kolej, więc odsunąłem się trochę i wycelowałem w kubeczki. Trafiłem tylko drugą piłką i wylosowałem piwo krewmowe, które okazało się być dobrą przepitką po poprzednim absyncie.
kostki:6,5,2 punkty: 3,5
William Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja, prefekt fabularny
Nie chodziło o to, że kiepsko się bawiłem. Po prostu patrzenie na mordę Lysandra i Caluma sprawiało, że miałem ochotę skoczyć z mostu. Może powinni nosić jakieś torby na głowach? Wszystkim od razu by ulżyło. Tej dwójce przydałaby się proteza twarzy. Cóż, wypiłem w swoim życiu tyle, że miałem cholernie mocną głowę. Chociaż chyba nie było się czym chwalić. Dwie kolejki wódki, to było nic. Uśmiechnąłem się do @Lotta Hudson, by zapewnić ją, że jest świetnie. Alkohol powoli zaczynał działać, więc się rozluźniałem. Lekko ją pocałowałem, nie zważając na innych, a przede wszystkim chcą wkurwić Deara. Rzuciłem tymi durnymi piłeczkami i oczywiście trafiłem obiema. W naczyniach pojawił się bezbarwny trunek. Wychyliłem jedną porcję. Kurwa, wódka. Nie wiedziałem czy miałem takie szczęście, czy takiego pecha. Nie byłem jednak samobójcą, żeby znowu wziąć na siebie dwie. Przesunąłem po stole szklankę z wódką w stronę @Theo Romeo U. Evermore. - No Theo, twoje zdrowie. - rzuciłem do przyjaciela.
Przyszła kolej na Bridget. Dziewczyna nie wiedziała, że jest tak dobra w beerponga, bo gdyby miała taką świadomość, może starałaby się nieco mniej niż teraz? Uprzednio trafiła obiema piłeczkami do kubeczków i jeden alkoholowy trunek miała już za sobą. W drugiej próbie również trafiła dwukrotnie, z czego najpierw się cieszyła, a potem załamała, bo okazało się, że wylosowała absynt. Ciężko jej było przełknąć tak mocny alkohol tym bardziej, że już wcześniej piła wcale nie lekką whisky. Puchonka byłą drobna i chuda, a alkohol szybko uderzał jej do głowy, wobec tego na pewno nie mogła sobie pozwolić na wypicie dwóch absyntów. Theo jednak dostał już kolejkę od Walkera, a miał przed sobą jeszcze dwa rzuty - Bridget nie chciała dokładać mu od siebie alkoholu, wobec tego jej wzrok spoczął na @Jeanette Austin. - Jean, druga kolejka dla Ciebie - powiedziała i podała jej kubeczek, zadowolona, że pozbyła się przydziału.
- No dobra - westchnęła, biorąc od Bridget kubek i wpatrując się w zawartość, jakby chciała przewiercić ją wzrokiem na wylot. Nigdy nie piła absyntu, ale jak widać nadszedł ten czas. Wypiła pierwszy łyk i prawie się zakrztusiła, ale musiała być dzielna. W poprzedniej kolejce nie trafiła, więc to był jej pierwszy alkoholowy napój na tej imprezie, do upicia się do nieprzytomności jeszcze sporo brakowało. Wypiła do dna, czując, że absynt zaczyna jej nieco uderzać do głowy. - O Merlinie, to okropne - skrzywiła się, sięgając po kulki, żeby wykonać swój rzut. Trafiła raz, a wylosowanym trunkiem okazała się whisky, która wcale nie była lekkim napojem. Ale temu Jean również podołała, chociaż miała wewnętrzne przeczucie, że to się nie skończy dobrze.
Kostki: 3, 6, 5 Punkty: 5
Ostatnio zmieniony przez Jeanette Austin dnia Sob Cze 24 2017, 23:21, w całości zmieniany 1 raz