2 - Masz sporo szczęścia, bo twój dom jest w naprawdę dobrym stanie. Trochę zasnuty pajęczyną i pokryty grubą warstwą kurzu, a stare zasłony padły ofiarą mili, ale przecież to drobnostka!
Dom rodziny Findabair
Dom z zewnątrz
Taras
Ogród
Kuchnia z 'jadalnią'
Łazienka
Salon
Sypialnia dla gości [wolny]
Pokój Debride [wolny]
Sypialnia Chloe [wolny]
Pokój Vittori
Drzwi do pokoju Titi mają kilka tabliczek z napisem "Wstęp wzbroniony", "Uwaga, gryzę" oraz "Miejsce skażone biologicznie". Wszystkie wyglądają dość mrocznie i nie zachęcają do wejścia. Jednak po otwarciu oczom ukazuje się dość przytulny, biały pokój. Widać kanapę, regał z rzeczami Titi oraz garderobę. Pierwsze pytanie jakie się nasuwa - gdzie jest łóżko?! Na drzwiach garderoby przymocowana jest drabinka, po której wchodzi się do małego pomieszczenia (na poddaszu). Tam znajduje się malutka sypialnia.
Pokój Alice
Przestronny pokój, utrzymujący się w kolorach bieli. W prawie każdym zakątku można znaleźć rośliny doniczkowe z roślinami mugolskimi, jak i magicznymi. Mała biblioteczka, w której piętrzą się książki poświęcone wszystkim możliwym dziedzinom zielarstwa. Obok łóżka stoi nieduże biurko, w którym szuflady są zabezpieczone zaklęciem. W niektórych kątach leżą pluszaki, które mają urozmaicić wystrój wnętrz oraz różnego rodzaju urocze ozdoby, takie jak świeczki, czy ramki z różnymi napisami, które zmieniają się dynamicznie.
Klinika dla zwierząt
Przechowalnia zwierząt
Szklarnia za kliniką
Znajduje się zaraz przy domu, jednak odwiedzić można ją tutaj
Ostatnio zmieniony przez Vittoria Findabair dnia Wto 11 Kwi - 6:56, w całości zmieniany 2 razy
Autor
Wiadomość
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire po prostu udawała osobę silną i niezależną. Tak naprawdę, gdzieś tam głęboko w środku czuła się słaba i wrażliwa na krzywdę. Czasami to wychodziło na wierzch, ale zawsze potrafiła znowu wepchnąć z powrotem te wątpliwości, na tyle porządnie, żeby nikt nie mógł ich ponownie dostrzec. Blaithin nie lubiła za to przywiązywać się do ludzi, miejsc czy przedmiotów z małymi wyjątkami. Wiedziała, że wszelkie głębsze uczucia do danej osoby sprawiają, że staje się twoją słabością. Poza tym ludzie bardzo szybko odchodzili, często pozostawiając po sobie jedynie ból i cierpienie. A tego miała już dosyć w swoim życiu. Ograniczała się do kochania jedynie poszczególnych członków rodziny, naiwnie wierząc, że tak w jakiś sposób będzie bezpieczniejsza. Gdyby spotkała Shawna w innej sytuacji z pewnością nawet chętnie podjęłaby rozmowę. Zawsze lubiła podroczyć się z kimś przy dobrych papierosach i alkoholu, a Reed nie wydawał się nudną osobą. Co prawda, ostatnio pakowała się w towarzystwo samych podejrzanych typów, więc raczej powinna zacząć uważać... Zanim znowu wpakuje się w kolejne kłopoty. Przyglądała się przez chwilę obu mężczyznom, odczytując ich spojrzenia i tony. Casper reagował w dość dziwny sposób. Poprzednie słowa Shawna świadczyły o tym, że się nie znali, więc dlaczego? Zastanowiłaby się nad tym głębiej, gdyby nie fakt, że przez wypitą ognistą szybko rozbolałaby ją po tym głowa. Słowa Shawna nie zirytowały Fire tak, jak powinny. Rozumiała, że znalazł sobie po prostu cele, którymi mógłby zabawić się przez parę minut. I dlatego zamierzała się powstrzymywać przed wszelkim gniewem. Na całe szczęście miała alkohol, który zdążył już mocno złagodzić targające Szkotką emocje. Gdy się tak spinała tylko sprawiała satysfakcję Reedowi, więc skupiła się jak najlepiej potrafiła na tym, żeby wyglądać na taką, która nie przejmuje się absolutnie niczym. Całe szczęście, że miała tego papierosa i mogła zająć czymś dłonie. - Powiedzmy, że aktualnie nie mam... nie mamy ochoty na twoje towarzystwo. - poprawiła się, automatycznie oświadczając, że ona i Cassie to "my". No i nie mogła mieć pewności, że Tease również wolałby, aby Shawn jednak wrócił do środka, dając im wolną przestrzeń. Chociaż Fire była prawie pewna, że czuje to samo. Z jakiegoś powodu Reed zainteresował się głównie osobą Gryfonki, ale najlepszą taktyką na zniechęcenie kogoś jest ignorowanie go, więc chciała właśnie tak postąpić. Tyle, że Cassie zdążył wymyślić już inny plan. Czując tak blisko oddech ciemnowłosego sama wstrzymała swój. Co on do cholery wyprawia? Odruchowo powinna się odsunąć, ale słowa Tease'a zatrzymały Fire. Co prawda, dosłownie je wymruczał, a to sprawiło, że po kręgosłupie dziewczyny przebiegł dreszcz. Zaśmiała się dość nerwowo, ale bardzo starała się podjąć tę małą grę. W końcu taki sposób zdawał się najodpowiedniejszy, żeby kogoś odstraszyć. W każdym razie na Blaithin zadziałałoby od razu. - Nie możesz. - odparła, posyłając mu całkiem rozbawiony uśmiech. Najpewniej nic by z tego wszystkiego nie wyszło, gdyby nie ilość whisky, jaką Fire już wchłonęła. Zaraz potem sama przesunęła się na tyle blisko Caspra, żeby poczuć kosmyk jego włosów ocierający się o jej policzek. Nie chciała przeciągać tego w nieskończoność, mimo że odsunięcie się teraz także wydawało się niezbyt dobrą opcją. Dlatego wolała wyszeptać Tease'owi coś do ucha, tak jak on zrobił to przed chwilą. Shawn musiał doskonale odczytywać wszystkie znaki, ale nadal tu tkwił. - Lepiej byłoby wyjść, powiedz głośno, że jestem piękna czy coś i się zmywajmy. - wypowiedziała bardzo szybko, nie chcąc myśleć o tym, jak idiotycznie musiała zabrzmieć. Siedzenie na tarasie stanowiło całkiem przyjemne zajęcie, ale równie dobrze mogliby stąd sobie pójść. Znajdowało się tu tyle innych znajomych Fire, że prędzej czy później kolejna osoba by ich zaczepiła. Odsuwając się zerknęła w złote tęczówki Caspra, żeby zaraz potem obserwować reakcję Shawna. Najwyraźniej mało się przejmował ich działaniami. Już wpadła na pomysł, żeby zaproponować mu przyniesienie jeszcze jednej butelki whisky, żeby mieli okazję się teleportować, kiedy zjawił się ktoś jeszcze. Fire nie rozpoznała dziewczyny, ale ona najwyraźniej rozpoznała Reeda. - To idealny moment. - rzuciła jeszcze cicho do Caspra. Nawet nie zastanowiła się, gdzie mogliby się udać.
Taniec na parkiecie nie był zły do czasu, gdy ich nikt nie zaczepiał. O ile we własnym towarzystwie było im dobrze, tak gorzej się czuła, jakby miała tańczyć z jej bliźniakiem. Wywijała pupą, kręciła bioderkami, gdy żywsza muzyka doprowadziła ją do bardziej energicznych ruchów. Mimo, że nie została naszpikowana odpowiednim eliksirem, tak oto potrafiła się bawić bez niego, pomijając tą nieszczęsną brodę. Spędzała, więc czas z Gabby do momentu, w którym uchwyciła dwie postacie. Za jedną przepadała bardziej, zaś drugiej nie cierpiała. No dobra, udawała, że tak jest. W każdym razie, gdy spojrzała na dwójkę znanych jej osób, uchwyciła moment, w którym zrozumiała pewną rzecz. Jej brat wydawał się taki, no inny. Jego wygląd się poprawił, znaczy wiecie, stał się bardziej przystojny. Natomiast jego kocie ruchy sprawiły, iż siostrzyczka chciała z nim zatańczyć. Może ktoś ją omamił albo rzucił zły urok, gdy nagle została zagadana przez swoją przyjaciółkę. Odwróciwszy wzrok, nieco otrzeźwiała, choć cały czas była pod wpływem bliźniaka. - Nie pamiętam, ale co z tego. Teraz jest takim smacznym kąskiem. Chyba zaczynam go fagocytować. Pójdę po coś do jedzenia... - zarumieniona, zauważyła, że się ślini! No niewybaczalne, szybko, więc otarła usta oraz ich kąciki, a następnie ruszyła przed siebie, starając się przy okazji nie odwracać. Oczywiście, nie obyło się bez zerknięcia, które uświadomiło ją o zamiarach dziewczyny. Nie wiedziała zbytnio, co robić, mając dwie rywalki. Wliczając @Siri Parker, która chyba szybciej zaczęła do niego podbijać. Westchnęła, więc i nagle nie wiadomo jak i czemu wleciała na @Norbert O. Czarnkowski. Spojrzawszy na maga, co w chyba się zamyślił, nie wiedziała zbytnio, co powiedzieć. - P-p-przepraszam - rzuciła pospiesznie, a następnie wyminęła go i pognała w stronę tarasu. Tam chyba był mały kocioł. Przez lukę między osobami zauważyła swoją przyjaciółkę, chłopaka (@Casper Angel Tease), którego chyba nie miała okazji poznać oraz czarodzieja, co kompletnie nie znała (@Shawn E. Reed). Zrobiła, więc krok do tyłu i odwróciła się na pięcie. Chciała poszukać Gabby, ale chyba było troszkę za późno. Po zobaczeniu akcji ze strony @Thomas Ecclestone, gospodyni, @Sunny O. Saltzman oraz @Dracon Venimeux, chyba jej się odechciało, w jakikolwiek sposób ruszać. Zwyczajnie się przyglądała, nie wiedząc jak zareagować. Większość była tak oszałamiająca, że po prostu mimowolnie czuła jak zaczyna drżeć. Było ich za dużo!
Shawn E. Reed
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Shawn czekał na odpowiedź Blaithin dłuższą chwilę, zastanawiając się, czy znudzi mu się dzisiejsza zabawa. Bez pytania bądź prośby wtrącił się do rozmowy dwójki osób i nie musiało być to specjalnie miłe dla rudowłosej. Cóż, Reed nie zawsze był miły jak dla innych osób, na których się zawiódł. Słuchając jej odpowiedzi, uśmiechnął się pod maską, czego oczywiście nie mogło zauważyć jego towarzystwo. Udał więc, że się przejmuje, jego postawa z prostej zmieniła się na garbiącą się, przez co naprawdę wyglądało, jakby wziął to sobie do serca. -Ale… ja chciałem tylko z wami porozmawiać, to wszystko… – Zaczął bawić się w aktora, mając maskę mógł grać kogoś kim nie był, zachowania, które nie były dla niego naturalne, jednocześnie się przy tym nie zdradzając. A tworząc teraz obraz smutnego Shawna, miał zamiar by Fire poczuła wyrzuty, że mogła zranić chłopaka. Oczywiście tak nie było. Rozumiał ich, sam by nie chciał takiej przylepy, gdyby rozmawiał z Padme. Z którą nie miał ochoty jednakże rozmawiać. Podrapał się w szyję, tam gdzie miał tatuaż i wstał z fotelu. Ściągnął maskę i rzucił ją na stolik, który stał przed dwójką i odszedł od nich, by ponownie zapalić. Ostatnio robił to częściej i w większych ilościach. Nie przeszkadzało mu to. Jakby w jednej chwili odechciało mu się przebywać w towarzystwie lisicy i jej chłoptasia. Po prostu nagle całe napięcie, które w sobie kumulował umknęło gdzieś, nie pozostawiając po sobie śladu. Została tylko obojętność i zamyślenie. Bez słowa wpatrywał się w przestrzeń, kiedy został popchnięty. Papieros mu wypadł i gdzieś wpadł, co spowodowało, że Shawn nie mógł ponownie włożyć go sobie do ust. Odetchnął głęboko, zamykając oczy. Otworzył je dopiero, kiedy usłyszał przekleństwo z doskonale znanych mu ust. Skręciło go w żołądku i nawet nie patrząc na nią, odezwał się: - Zgubiliśmy się? – Nie pamiętał kiedy ostatnio miał tak chłodny i niedostępny ton głosu jak teraz. Całą sytuacja z Padme przypominała mu Jacqueline. Naberrie była na tyle lepsza, że nie torturowała mu ojca. Czy potrafił obojętnie traktować Krukonkę? Przynajmniej powinien, lecz jak spojrzał jej teraz w oczy zabolało go w środku. Osoba, której zaufał. Osoba, której wyznał miłość, mimo że jej nie czuł. Bo tak naprawdę nie wiedział jakie to uczucie. Nigdy go nie poczuł, na pewno nie prawdziwej miłości. Głębokie uczucie spowodowane urokiem wili to jedno, a z własnej woli to drugie. Czekał, aż odpowie, przyglądając się jej ubiorze. Była doprawdy… ładnie ubrana. Jednak sceptyczne podejście Shawna nakazało mu powiedzieć inny fakt, nie będący jednocześnie komplementem: -Przewiewna sukienka, czyżby był to zabieg polegający na przyciąganiu obcych spojrzeń? Bo nie powiesz mi chyba, że jest Ci za gorąco. – Odwrócił wzrok i wyciągnął ostatniego papierosa. Musiał wytrzasnąć skądś nową paczkę, bo nie przeżyje bez tej cennej nikotyny.
Na imprezie, jak to na imprezach zwykle bywa, działo się naprawdę wiele. Więc ciężko się Gabby dziwić, że duża część otaczających ja wydarzeń jej umykała, albo też nie przywiązywała do nich aż takiej wagi! Zresztą, w jej obecnym przypadku, było o to dosyć ciężko. No bo wiecie... Trochę rzeczy ją rozpraszało. Nawet nie zauważyła, kiedy jej dotychczasowa partnerka do tańca się od niej odłączyła, nie obejrzała się w jej kierunku, w tej chwili o tym nie myślała - oh, oczywiście później miała tego pożałować! Ale teraz... Teraz liczyło się tylko to śliczne lico tańczącego nieopodal chłopaka. Uniesiony głos stojącej obok gryfonki próbował ją chyba przywołać do rozsądku, no ale... - Niby czemu?! - odburknęła do niej, również uniesionym lekko głosem. Nawet na chwilę nie przestała poruszać się w rytm muzyki, jej ruchy zmieniały się wraz z nią, nawet wtedy, kiedy bliżej nieokreślony nowy grajek, wkroczył ze swoimi kawałkami - Chcesz go zatrzymać tylko dla siebie? - spytała, wpatrując się maślanymi oczkami w chłopaka, którym jeszcze przed chwilą otwarcie gardziła. Nie ma co, kompletnie się przed nimi błaźniła. Jasne, że w odmętach jej umysłu tkwiła ta myśl, że wszystko było za sprawą jakiegoś eliksiru albo uroku, ale co biedna Gabby mogła z tym zrobić? Oprzeć się temu? Zdecydowanie brakowało tutaj dla niej jakiegoś głosu prawdziwego rozsądku - bo powiedzmy sobie szczerze, Siri cosik nie wyszło! No ale nie było z nią też aż tak źle, żeby chciała rzucić się na kumpelę z pazurami i wygryźć konkurencję - piękno anioła, który zstąpił z nieba było czymś, co każdy powinien móc podziwiać. - Aleś ty piękny - zaszczebiotała, patrząc na niego spod rzes, poruszając się w rytm muzyki naprzeciwko niego, ale obok Siri i choć pozostałe części jej ciała były w stałym ruchu, to jej dłoń powędrowała do jego policzka - w tej chwili chciała go po prostu dotknąć, dotknąć delikatnie jego ciosanej boskim dłutem twarzy. Tak jakby zaraz miał po prostu zniknąć, a cały czar prysnąć. A potem... Potem jej twarz zaczęła zbliżać się do jego własnej, a jej intencje były oczywiste.
6 - Napój, który pijesz sprawia, że przez 3 posty masz wielką ochotę tańczyć! Wciągasz w to pierwsza, lepszą osobę i dziko pląsasz z nią po pokoju! <- Jeszcze 1 tura <3
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Kilka razy wyobrażała sobie ich kolejne spotkanie, ale za każdym razem nie umiała sobie dobrać odpowiedniego końca. Nie przewidywała, że Shawn się z nią pogodzi i będą żyć jak najlepsi przyjaciele i w zasadzie obawiała się, że znienawidził ją do reszty. Zawsze też ustawiała sobie w głowie to, co mu powie, jednak teraz najwidoczniej zapomniała języka w gębie. Na Caspra i jego towarzyszkę nie zwróciła szczególnej uwagi, zresztą usłyszała jak rudowłosa chce po prostu się stąd zmyć, dlatego z szokowaną miną wpatrywała się cały czas w twarz Shawna. Teraz, gdy miała obcasy, byli równego wzrostu. Ten chłodny ton wywołał na jej ciele gęsią skórkę, co równie dobrze mogła wyjaśnić pogodą i tym, że stała w samej kiecce na tarasie przy -12 stopniach, ale podświadomie wiedziała, że nie pogoda była temu winna. Zresztą, jeśli Shawn miał faktycznie tak wprawne oko, to mógł się domyślić co było rzeczywistym powodem. - Pomyliłam imprezy, wiesz, księżniczki czasem tak mają - suchy suchar i zarazem najgłupsze co mogła powiedzieć spowodowało, że powoli zaczęła tracić grunt pod stopami. Jej strefa komfortu została mocno naruszona, ale teraz nie mogła tak po prostu odwrócić się i uciec. A może mogła? W sumie, nie wiedziała czemu nie mogłaby sobie pójść. - Z pewnością nic ci do tego, co na siebie ubieram - uwaga Shawna naturalnie dźgnęła ją prosto pod żebro, dlatego bez słowa odwróciła się na pięcie, wracając do środka. Odczuła nagłą potrzebę schlania się.
Była pierwsza i tak miało pozostać. Pretensja w głosie Gabby dała się we znaki Siri, czuła, że coś może pójść nie tak i skończy się ich tańcowanie. Zawsze była tą, która chciała być numerem jeden, nie ważne czy to w nauce, czy no właśnie... Wiedza, że eliksir potęguje swoje wcale nie pomagało. Była zazdrosna w momencie, kiedy ta się zbliżała i wzdychała. To nie ta sama Sterling , którą zna od dawna. Zresztą Siri sama nie była do końca sobą wywijając biodrami jeszcze wtulona w Aidana, który zdawał się mieć ubaw z zajścia. Co mogły poradzić? Był przecież taki cudowny i w ogóle. Istny ideał, gdzie okiem nie sięgnąć. Od tylu lat do niego wzdycha, a dopiero teraz za sprawą magicznego drinku widzi jej uczucia. Nie odda go tak łatwo, ba, w ogóle go nie odda. Jest jej i tylko jej i zaraz jej utrze nosa, no niech tylko podejdzie bliżej. I niestety chyba w ciągu sekundy była tuż przy nich. - TAK GABBY, ZATRZYMAM GO TYLKO DLA SIEBIE. - Łypnęła na nią niezadowolona , w międzyczasie zerkając na Armstronga, z którego biło to magiczne światło wspaniałości, któremu nie w sposób było się oprzeć. Nim się obejrzała, jej dłoń wędrowała w stronę obiektu pożądania, a usta sklejone w dziubek zbliżały się niebezpiecznie blisko. W Parker zaczynało wrzeć, a, że jej partner nie reagował na to zupełnie musiała coś zrobić. Nie tylko dla jej dobra, ale egoistycznie, chciała być z nim SAMA. - Ty małpo, mówiłam Ci! - Krzyknęła, nie zdając sobie sprawy, ze zmiany muzyki, do której jej ciało samoistnie się poruszało. Sprzedała liścia biednej ślizgonce oczarowanej wdziękiem Gryfona i odepchnęła. Ona tu teraz rządzi i on jest jej własnością. Prawdopodobnie do czasu... Nie zdała sobie sprawy, jakie mogą ponieść konsekwencje, obie. Chociaż znając życie moralniak da im w kość i się w końcu pogodzą, tymczasem jednak były rywalkami o względy ścigającego. Maddie ulotniła się gdzieś, nie była w stanie tego zarejestrować będąc skupiona na obronie do prawa tańca i westchnień w jego stronę.
:
6 - Napój, który pijesz sprawia, że przez 3 posty masz wielką ochotę tańczyć! Wciągasz w to pierwsza, lepszą osobę i dziko pląsasz z nią po pokoju.<--1 jeszcze.
Shawn E. Reed
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Shawn nie wyobrażał sobie ich spotkania, on na nie czekał. Był cierpliwy, przez całe święta nie odezwali się do siebie ani słowem. Wysłał jej prezent, tak samo jak ona mu. Wiedział, który prezent był od niej, tylko ona wiedziała o jego talencie artystycznym, który każdego dnia ćwiczył. Kredka była już wykończona w połowie, a zestaw pędzli był codziennie obmacywany przez Reeda, który za ich pomocą tworzyć coraz to lepsze obrazy. Jednakże jego cierpliwość się skończyła i na jej miejsce wstąpił chłód i surowość. Czuł do niej żal, jednak nie mógł nazwać tego nienawidzeniem. Miała prawo się do niego nie odzywać. Nie był najmilszym człowiekiem na świecie, a ona też różniła się od niego wieloma istotnymi cechami. Słuchając jej słów i wzmiankę o „księżniczce”, Shawn nie odczuł ani to rozbawienia ani zażenowania. Tak jakby jego uczucia w tej chwili skamieniały i nie okazywały się w żaden sposób. Nawet na nią nie patrzył, zwrócony wzrok Reeda był w jakiś martwy punkt, na którym starał się skupić, jednocześnie paląc papierosa, ostatniego który mu został. Nie wiedział co ona w tej chwili czuła, lecz gdyby wiedział, czy coś by to zmieniło? Nigdy nie potrafił współczuć ludziom i Padme wyjątkiem również nie była. Jednak coś w środku niego smuciło się, że tak potoczyła się ich znajomość, która zaczęła się na błotnistej ziemi w parku w Hogsmeade. Słysząc jej szybką odpowiedź, co do jego uwagi, pierwszy raz, odkąd się zjawiła, uśmiechnął się. Nie był to jednak uśmiech ciepły lecz pełny sarkazmu i ironii. Otworzył już usta by coś powiedzieć, lecz kątem oka zauważył jak się odwróciła i poszła do środka, więc zamknął je ponownie. Spojrzał w jej stronę, próbując zobaczyć przez szybę co się dzieje w środku. Nie widząc niczego, co by go zainteresowało, zaciągnął się papierosem i odwrócił się na pięcie. Nie rzucił nawet okiem na Fire i jej towarzysza. Nie miał ochoty teraz z nimi rozmawiać. Padme całkowicie spierdoliła mu nastrój. Wyrzucił niedopałek i wszedł do środka. Podświadomie zaczął wyszukiwać w tłumie ludzi Krukonkę. Sam nie wiedział po co, skoro ona od niego odeszła, jak i on nie miał teraz wielkiej ochoty na jej towarzystwo. Jednak, gdy zobaczył ją przy stoliku z alkoholami, zmienił zdanie. Przynajmniej w tym się zgadzali. Też miał wielką ochotę się schlać. Będąc już przy Naberrie, nie spoglądnąwszy na nią, nalał sobie do kieliszka trunku i upił pierwszy łyk. Przełykając ciecz nie myślał już o niczym innym niż o napoju. Nie myśląc już o żadnych ograniczeniach przyłożył kieliszek do ust i wypił całą jego zawartość. Zakręciło mu się trochę w głowie, jednak Shawn potrafił długo wytrzymać, nie miał słabej głowy do etanolu. Nie odzywał się ani słowem, jedynie stał przy dziewczynie. Może czekał aż ona się odezwie. Na pewno nie chciał żadnych przeprosin, ani wybaczeń.
alkohol: 5 - nic się nie dzieje
Casper Angel Tease
Wiek : 30
Wzrost : 185cm
C. szczególne : "Puste" spojrzenie; lewa ręka w geometrycznych tatuażach ze słowem "PAST" na kłykciach; zapach
Obecność Shawna zaczynała go już drażnić, jednak jego genialny plan nie był chyba aż tak tragiczny. Z całą pewnością potrafił pokierować Blaithin w taki sposób, aby wyglądali jak para. Bardzo liczył na alkohol, który wypiła... W innym przypadku zwyczajnie mogłaby nie podążać jego tropem. Czy to źle, że tak wiele przyjemności sprawiało mu małe kłamstwo, manipulacja? Cóż, zawsze lubił obserwować aktorów, często był zmuszany do naginania prawdy. Wypił kilka łyków Ognistej, nie kłopocząc się szklanką i idąc w ślady Fire, która już wcześniej kosztowała alkoholu z butelki. - Mamy plany, do których nie potrzebujemy trzeciej osoby. I nie chodzi nam o... Rozmowę. - Uśmiechnął się drwiąco, zerkając na Reeda. Nie wiedział, czego się po nim spodziewać, ale przecież drobne drażnienie nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Dzięki Merlinowi, Fire nie odskoczyła, nie uderzyła go, nie rzuciła zaklęciem ani ogólnie nie zepsuła jego scenki. Casper widział, jak niezręcznie dziewczyna się czuje. Mógł przysiąc, że nawet zadrżała... Podczas gdy on odnajdywał się wręcz doskonale, wcale nie odmawiając sobie bliskości. Gdy się przysunęła, zerknął na nią i uśmiechnął się całkiem szczerze. No proszę... A zaczynali od nielegalnie zatrudnionej barmanki i nieznośnego szefa! Otworzył usta, zwracając się z powrotem do Reeda, gdy nagle okazało się, że plan zadziałał wyśmienicie. Mężczyzna wstał i zajął się papierosem, co całkiem ułatwiało zadanie dwójce uciekinierów. - Chodź, piękna. - Rzucił, niemalże ironicznie. W końcu mogli już przestać grać... Na scenie zjawiła się Padme, nieźle rozpraszająca Reeda. Pociągnął jeszcze jednego, sporego łyka Ognistej, a potem wstał. Przesunął przy tym dłonią po ramieniu Fire, zatrzymując się na jej dłoni i ciągnąc ją ze sobą. - Czas na nas... - Mrugnął do niej lekko. W gruncie rzeczy nie wiedział, czy rudowłosa chce zakończyć imprezę. Może chodziło jej o to, aby wmieszali się w tłum w środku? On jednak wiedział już, że nie ma ochoty na taką zabawę. Postanowił podążyć za impulsem, trzymając się prostej i nieprzemyślanej decyzji. Nie rozumiał nawet, czemu w ogóle kłopocze się zabieraniem Blaithin ze sobą, ale... Po prostu teleportował się wraz z nią i butelką Ognistej.
Przyszedł dobrze się bawić i prawie tak było. Jednak połączenie sporego tłumu i narkotyków nie szło w parze z spokojem i obopólną zgodą. Już na wstępie mógł nasłuchać się szopki w wykonaniu jednego z zazdrosnych gości, ale wolał nie mieszać się w to bardziej. Powiedział, co miał do powiedzenia i olał. Lepiej było zająć się samym sobą i Parker, wpatrzoną w niego bardziej niż zwykle maślanymi oczami. Chociaż efekt eliksiru nie dał jej takiego kopa, jak innym, albo po prostu była inna z natury, bo zachowanie innych sugerowało, że nie jest to prosty upiększacz i urok, a afrodyzjak. Tak przynajmniej mógł sądzić jeszcze przez chwilę, gdy na horyzoncie nie pojawiła się Gabby, by zapowiedzieć katastrofę. Oczywiście kłótnia o jego osobę, była dość zabawna i Aidan uważał, że mogłaby się odbyć nawet bez wypicia podejrzanego trunku. Obserwował przez chwilę, jak dziewczyny jedna przed drugą chcą wywrzeć na nim wrażenie. -Ale beka. - Wymamrotał, gdy poleciały pierwsze groźby. W odróżnieniu od Toma, który chyba chciał skorzystać na okazji ile się dało, on nie robił nic, by je uspokoić. Może był to błąd? Ciekawość była silniejsza od zdrowego rozsądku i Armstrong stwierdził, że chętnie popatrzy na rozwój wypadków. W końcu nie będzie niczemu winny, a patrzenie na Sterling, która będzie miała wyrzuty sumienia zrobi mu dzień. -Dzięki wiem. - Odpowiedział ślizgonce i już zaczął sobie wyobrażać, że przypomni jej o tym, gdy jeszcze raz wtrąci się po między jego i Madd, gdy ręka gryfonki świsnęła mu przed oczami i uderzyła Gabby w twarz. -Siri! Wystarczy, idziemy. - Krzyknął jej do ucha. Pożartować można było, ale nie chciał, by na prochach dziewczyny się pobiły i tego żałowały. Chciał zaciągnąć ją z dala, by trochę ochłonęła. Choć musiał przyznać, że akcja robiła na nim wrażenie.
Akurat do tego, że ludzie wpadali na siebie podczas imprez zdążył się przyzwyczaić kilka już dobrych lat temu, więc czując mocniejsze szturchnięcie i widząc przed sobą niewielką dziewczynę, uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. - Na prawdę nie ma za co - odpowiedział @Maddie Armstrong przepuszczając nieznajomą tam gdzie wcześniej zmierzała, a on stanął jej na drodze ku celu. - Ewentualnie jeśli bardzo zależy ci na przeprosinach to przyjmuję je tylko w formie tańca. - Dodał wyszczerzając swoje ząbki. Zdecydowanie stojąc za "didżejką" brakowało mu też zwyczajnego ruchu. A już zwłaszcza jeśli czuł jak alkohol zaczyna na niego oddziaływać. Chwilę po tym na parkiecie zawrzało, co od razu zwróciło jego uwagę. - Hej, hej! Spokojnie, jeśli chcecie ze sobą walczyć to na PARKIECIE robi się to w zupełnie inny sposób! - Powiedział głośno do @Gabrielle Sterling, @Siri Parker, a także do @Aidan Armstronga. - Oczywiście jeśli facet o którego tak walczycie ma na tyle duże jaja, że będzie w stanie z wami sobie poradzić. Bo jeśli nie, to może nie jest tego wart?- Dodał rzucając im wyzwanie. Nawet jeśli nie była to jego impreza to nie chciał by skończyła się jedną wielką bójką.
Oczywiście nawet nie czekał na ich odpowiedź i od razu wrzucając nowe kawałki na sprzęt zmiksował je i po pomieszczeniu rozniosła się nowa muzyka zapraszająca do tego by wziąć udział w zabawie. I nawet nie tylko awanturujących się osobników?
Sam miał ochotę potańczyć w rytm latynoskiej muzyki, ale była szansa, że ta trójka dostarczy mu wystarczająco dużo rozrywki.
/Na imprezie pojawia się Evelyn Frey (patrz KP) co oznacza, że w tym samym czasie nie ma nigdzie zarówno jej jak i Chasie/
Dziewczyna przeszła przez otwarte drzwi z pewną dozą niepewności. Dłoń zaciskała na drugim, opadającym luźno ramieniu. Wyglądała tak, jakby się zgubiła. Rozglądała się po przedpokoju zastawiając się, czy dobrze zrobiła, że tu przyszła. To okazja, żeby zapoznać wielu ludzi, być może wartościowych... Ale Evelyn nie była mistrzem imprezowania. Wręcz przeciwnie. Ta nieśmiała i skryta dziewczyna nie nadawała się do żwawego tańca czy picia do upadłego. No właśnie, ona nawet nie piła! Jak więc wpasuje się w klimat imprezy u @Vittoria Findabair? Może być na prawdę trudno. Niepewnie przeszła trochę w głąb domu, zresztą na prawdę wielkiego i pięknego. Coś jej mówiło, że dobrze będzie znaleźć się w centrum tej całej imprezy, bo tam właśnie spotka gospodarza. Chciała podziękować za zaproszenie. Gdy jednak dostrzegła gryfonkę ta wydawała się być bardzo zajęta dwójką innych osób, w tym jednego ze ślizgonów, którego kojarzyła z widzenia. Czy @Thomas Ecclestone zawsze był tak bardzo przystojny? Jego partnerka dorównywała mu urokiem... Z zarumienionymi policzkami odwróciła się i przeszła się w głąb salonu, by tam usiąść na jednej z kanap z taką postawą, jakby chciała się w niej schować. Obserwując otoczenie dostrzegła kilka nieznanych sobie osób, które robiły całkiem spore zamieszanie. Między innymi był to @Norbert O. Czarnkowski. To na nim dłużej skupiła wzrok. Właściwie, to cały czas się w niego wpatrywała, ale nawet tego nie zauważyła. W końcu była przekonana, że akurat na nią nikt nie zwraca uwagi. Była tylko jedną z wielu nieśmiałych dziewczyn, które siedzą na uboczu i niczym się nie wyróżniają.
Lecąca muzyka sprawiała, że dziewczynie chciało się tańczyć. Niestety jakoś w obecnej chwili, z tym próbowała walczyć. Lubiła to, nawet bardzo. Żebyście tylko wiedzieli jak wywija, gdy gra na skrzypcach. No bajka! Jednakże teraz gorączkowo upierała się przy zwykłym bujaniu lub wywijaniu pupą. Zwyczajnie nie chciała pokazywać, iż umie to robić. Minęły chyba wieki, odkąd na poważnie poruszała się w rytm muzyki. W chwili, gdy wpadła na chłopaka nie bardzo wiedziała, że dalsza droga zostanie jej zagrodzona. Spoglądała na nowego, z lekko uniesionymi brwiami. Chciała iść dalej, w kierunku zamieszania, gdzie piękni i boscy toczyli między sobą słowną potyczkę, lecz nie mogła. Chciała najpierw, by czarodziej ją zrozumiał. Jednakże, warunkiem był taniec. Z lekko drżącymi dłońmi, patrzyła w jego oczy. Uwierzycie, że nawet przełknęła ślinę? A przecież zazwyczaj tak nie robi. Z resztą bać się nie musiała, wszakże jej męski dodatek zdążył dawno zniknąć. Teraz pozostała kwestia, czy chcę się zgodzić i to przy takiej muzyce! Latynoskie dźwięki, tak dawno ich nie słyszała, a to właśnie przy nich mogła się rozluźnić i pozwolić ciału nieco podziałać. Aghh, była zdezorientowana. - Ale ja nie umiem tańczyć! - powiedziała, machając rękoma. Chciała nawet dla efektu tupnąć nogą, ale czy ona właśnie zrobiła nią półkole? Lekko przygryzając wargę, miała nadzieję, że młodzieniec tego nie zauważył. - Musiałbyś mi pokazać jak to się robi... - powiedziała niepewnie, choć w duchu chciała zobaczyć jak on wywija. Może odnajdzie w nim duszę, którą i ona niegdyś posiadała?
Gabby nie była osobą konfliktową - prawdę mówiąc, zawsze starała się trzymać od nich z dala. No ale co mogła zrobić, gdy drama przyszła do niej sama? Jej relacje z Siri nigdy nie były złe, obie zawsze w jakiś sposób się dogadywały mimo tego, że były jak ogień i woda - zupełnie się od siebie różniły. Zawsze mogły na sobie polegać, nigdy nie kopały pod sobą dołków, nie było pomiędzy nimi poważniejszych sporów. A teraz taki spór właśnie miał miejsce - teraz, kiedy chodziło o tego pięknego gryfona, którym dziewczyna była tak oczarowana, który wpływał na nią w taki, a nie inny sposób. Sama nie miała na to żadnego wpływu, po prostu... Trwał. Dotąd nigdy nie rozumiała, co takiego Norweżka widziała w tym chłopaku, w którym jeszcze niedawno widziała jedynie tępego dryblasa - i fakt, rzeczywiście początkowo się o to spierały, lecz nauczyły się unikać tego tematu. A teraz, w tym samym facecie widziała ideał piękna, któremu nie potrafiła się oprzeć. Początkowo więc wydobyła z siebie jedynie głośne prychniecie, gdy usłyszała odpowiedź Siri. Egoistka! Jak mogła w ogóle myśleć o tym, że on był tylko jej? A może sam powinien zacząć decydować? Kompletnie nie zwróciła uwagi na jego kpiący komentarz, efekt, który na niej wywoływał był zbyt silny. Tylko troszkę. Odrobinę. Ten jeden, jedyny pocałunek był jedyną rzeczą, o której chwilowo myślała. Była tak bardzo skoncentrowana na tym zajęciu, tak bardzo nim pochłonięta, że nawet nie zauważyła, jak dłoń dotychczasowej koleżanki kieruje się w stronę jej policzka. Do momentu, aż tego nie poczuła - to było dla niej jak kubeł zimnej wody, w połączeniu z nieznośnym uczuciem pieczenia, jakby do jej twarzy przyłożono rozżarzone węgle. Wydobyła z siebie zduszony okrzyk, chwilowo straciła równowagę, zataczając się lekko, by prędko ją odzyskać. Już nie tańczyła. Wpatrywała się prosto w Siri, niewidzącym spojrzeniem. - Zdzira - rzuciła jedynie, odwracając się od niej. Czar prysł. W tej chwili nienawidziła dziewczyny, nie mogła jej wybaczyć tego upokorzenia, nie mogła wybaczyć jej tego, jak ją potraktowała. Czuła, jak tysiące węgorzy wiją się w jej żołądku - oh, na pewno była w tej chwili obiektem wielu spojrzeń. Tak jak na przykład @Norbert O. Czarnkowski. - Nie martw się, nie mam zamiaru - burknęła, by spojrzeć bezpośrednio na Maddie, która, jak się jej zdawało, zdawała się celowo nie zauważać całej sytuacji. Spojrzenie pełne wyrzutu, które, jak Gabby doskonale wiedziała, jej przyjaciółka doskonale zrozumie. Tylko się nie odwracać. Teraz, gdy nie widziała już jego twarzy, zaczynało docierać do niej to, jaką była idiotką. Jak bardzo się przed nim zbłaźniła. Ale nie dotarło do niej to, dlaczego Siri się tak zachowała. O nie. Nie wybaczyła jej. Jej nogi poniosły ją w stronę tarasu. Musiała odetchnąć. Pozbierać myśli.
Padme A. Zakrzewski
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : liczne pieprzyki i lekko widoczne piegi na policzkach
Zaczynała się zastanawiać co właściwie ją podkusiło, że tu przyszła. Przebrnęła przez tłum ludzi i gdy tylko dorwała się do barku, wyjęła z niego butelkę ognistej. Wolała nie ryzykować picia napoju uprzednio wlanego do kubeczka. Wpadła nawet na pomysł, by się stąd ulotnić i w momencie, kiedy robiła zwrot ponownie wpadła na @Shawn E. Reed. - Śledzisz mnie? - burknęła pod nosem. Chłopak również nie wyglądał na zadowolonego i miała wrażenie, że to przez nią. Jednak nie przejmowała się tym jakoś specjalnie, bo na pewno nie zrobiła tego celowo. - Spadam stąd - wyrzuciła z siebie a następnie przytuliła butelkę ognistej, kierując się do wyjścia. W połowie drogi przystanęła i z westchnieniem zerknęła przez ramię na chłopaka. - Idziesz? - spytała, proponując mu niewerbalnie spicie się whiskey na poprawę humoru. Gdy zadecydował, opuścili (lub opuściła) dom.
Nie chcieli jednak podjąć wyzwania jakie im rzucił. No trudno, nie mniej jednak pozbył się awanturujących osób, przez co znów zapanował względny spokój. Już miał zmieniać muzykę, kiedy to Maddie mu odpowiedziała. Naszła go większa ochota na taniec. - Nie ma sprawy, poradzę sobie i jestem pewny, że dobrze ci pójdzie - odpowiedział dziewczynie przysuwając się do niej i spoglądając swoimi jasnoniebieskimi oczami w jej złapał za talię i pociągnął delikatnie by mu się nie rozmyśliła i nie uciekła za chwilę.
Przechodząc jeszcze obok sprzętu szybko włączył kolejny utwór. Po czym łapiąc za dłoń @Maddie Armstrong zaprowadził na parkiet, albo raczej w miejsce gdzie tańczyli wszyscy uczestnicy tej imprezy.
- Niczym się nie martw. Wczuj się w rytm muzyki i będzie dobrze. - powiedział jeszcze jedynie i wbił się w latynoskie rytmy, może to nie był do końca jego bachata, jego styl, ale nie wiele się tutaj różniły kroki i sztuczki które wykorzystywał podczas tańczenia. Nie bał się zbliżyć do dziewczyny, tańczyć z nią tak jakby od dawna się znali. Zbyt dobrze znali... - Nie myśl, po prostu tańcz - powiedział jej na ucho podczas kiedy przyległ do niej. Może nie należał do osób wybitnie spostrzegawczych, ale nawet on był w stanie zauważyć i wyczuć to jak pewna dziewczyna mu się przygląda. Śledziła go, jego każdy ruch. Uśmiechnął się więc szeroko do @Chasie/Evelyn Frey i wykonał dwa razy gest palcem wskazującym zapraszając dziewczynę do tańca. Zginając go dwa razy i wyprostowując, dłoń mając wyciągniętą w jej stronę i odwróconą częścią dłoniową do góry.
Emocje w niej buzowały, zdwojone mocą drinka. Niestety zareagowała tak, a nie inaczej. Myśląc o tym było jej trochę głupio, w końcu się przyjaźniły, ale jak mogla nagle chcieć jej odbić Aidana, kiedy to ona z nim tańczyła. Urok czy nie, powinna chociaż próbować się powstrzymać. Natomiast jej to nie przeszkadzało, miała rumiane policzki, no przecież on był taki cudowny i jej nie puszczał.
Odpychając Gabby nie spodziewała się usłyszeć tego słowa. Co jak co, "małpa" nie równała się ze "zdzirą". To ją ugodziło. Wcale nie był zdzira, ba, jeszcze się nie całowała, a co dopiero to! Z drugiej jednak strony próbowała zrozumieć sytuację, jeśli to wszystko minie musi ją przeprosić, w końcu to ona podniosła rękę. Ah, głupio się z tym czuła. W porę Aidan ją odciągnął sprowadzając ją na ziemię razem z wyrzutami sumienia, te odeszły na bok, kiedy tylko nań spojrzała. Liczył się on, Boski Adonis. A chęć tańca ustąpiła. Już nie chciało jej się tak tańczyć jak wcześniej. - Aidaaan, co ja teraz zrobię? Ona nie znienawidzi. - Załkała, było jej przykro, ale już później westchnęła. - To wszystko przez Ciebie, wiesz? Jesteś tak zniewalający, że biedna Gabby w to wpadła. - Zrobiła smutną minkę i położyła dłoń na jego policzku. Był taki przyjemnie ciepły i troszkę szorstki. Najchętniej zupełnie by do niego przylgnęła. W tym czasie zmieniła się muzyka, była przyjemniejsza, zachęcała do obrotów biodrami. Parker już się ode chciało tu być. - Powinnam się stąd ewakuować zanim zjem coś, czy wypiję i zrobię głupstwo. - Skrzywiła się na samą myśl. Następnym razem zapamięta, żeby wziąć coś swojego, bezpieczniejszego.
Z początku nie chciała tańczyć, ale skoro nadarzyła się okazja. To czemu nie? Jedyna, niepowtarzalna chwila i to z chłopakiem, chyba w jej typie. Wydawał się miły i przyjazny, ale co jeśli nie był tak czysty jak ona? Póki była impreza, nic mu nie groziło z jej strony. Familia? To nie czas na takie tematy, chciała się bawić i przede wszystkim odpocząć od tej części siebie. - Jeśli będziesz mnie prowadził, jestem pewna, że wyjdzie bosko - posłała mu słodki uśmiech, podając swoją dłoń. Oczywiście, nie trzeba było tego robić, bowiem chwilę później znalazła się w jego objęciach. Złapana za talię nie stawiała oporu. Z resztą i tak nie chciała mu uciekać, w końcu jeden taniec chyba im nie zaszkodzi. A nawet jeśli, to trudno. Jak to mówią: ,,Warto było". - Och, nie musiałeś. Widzisz, ja nie chce Ci uciekać - wyszeptała mu do ucha, a potem z uśmiechem poszła za nim na parkiet. Ściskając jego dłoń, dobrze wiedziała co robić. Muzyka też wydawała się dobra, a na jego kolejne słowa tylko przytaknęła. Zgodnie z instrukcjami najpierw udawała, że naśladuje jego ruchy, a później w miarę z upływem czasu zaczęła się sama rozkręcać. Pewnie, gdyby nie fakt, iż miała dobrego partnera, parę kroków, by nie wykonała. Może i wolała jazz, czy hip-hop, ale w latynoskich rytmach również sobie radziła. Z resztą było to widać, miała tylko nadzieję, że Norbiego zbytnio tym nie zaskoczy. Jednakże, chyba wyszło dobrze, zwłaszcza ten koniec. Patrząc w jego oczy, najpierw starała się złapać oddech. Dopiero później wróciła do pionu i pocałowała blondyna @Norbert O. Czarnkowski w policzek. Jako, że znalazł nową kicię, to na pożegnanie mrugnęła do niego i się oddaliła, jeszcze tylko zmieniła im muzykę na tą , by później sama się udać... Gdzie? Wzrokiem zaczęła szukać Gabby, ale tej nigdzie nie mogła znaleźć. Spróbowała odnaleźć Siri lub Aidana, przecież z nimi ją widziała. Chwila! Przyjaciółka, druga i jeszcze jej bliźniak? Czemu miała dziwne wrażenie, że coś złego się stało? Popatrzyła to w jedną, to w drugą stronę. Fuck. Zaczęła, więc ,,zwiedzać dom". Kuchnia, salon, piętro, a nawet hol. Gdy nigdzie nie mogła jej znaleźć udała się w stronę tarasu. Bingo! Gdy ją tam znalazła (@Gabrielle Sterling), niewinnie zapukała w framugę. Miała nadzieję, że ją nie wystraszy albo, iż Ślizgonka nie jest na nią za bardzo zła. - Hej... - zaczęła niepewnie, by podejść do niej od boku i usadowić się po jej prawicy - Co się stało? Wybacz, gdy wracałam, wpadłam na kogoś. Zajął mi drobną chwilkę - westchnęła nieco zrezygnowana. Czy mądrze postąpiła, pozwalając tajemnicy, choć raz ujrzeć światło dzienne?
Z reguły nie była osobą, która rozpamiętuje wcześniejsze wydarzenia, często zdarzało jej się, że bardzo szybko zapominała o nieprzyjemnościach które miały miejsce zaledwie chwilę wcześniej - „żyła chwilą”. Tak, ta myśl bardzo często przyświecała jej zabawom i eskapadom. Ale czasami to nie było możliwe. Czasami ktoś mógł ugodzić ją tak mocno i trwale, że nie potrafiła po prostu odwrócić się i z uśmiechem wrócić do poprzednich zajęć. Względnie świeże powietrze było tutaj czymś, co mogło pomóc jej skołatanym myślom. Siadając z dala od pozostałych, Gabby prędko pożałowała tego, że w ogóle znalazła się na tym przyjęciu. Gdyby nie przyszła... No ale to była też wina Siri. Nie potrafiła jej tego wybaczyć. Nie w tej chwili. Nie potrafiła też wybaczyć sobie - tego, w jaki sposób upokorzyła się przed tym kretynem. Oh tak, pamiętała wciąż ten jego głupi, mówiący tak wiele uśmieszek, który jeszcze wtedy wydawał jej się być tak czarujący. Wiedziała co on oznaczał. Wiedziała, że powinna winić całą śliniącą się do siebie dwójkę - ją, za to, że nie potrafiła jej powstrzymać i jego, za to, że tylko szukał okazji do rozpamiętywania. Oh tak, to jest oczywiste, że teraz będzie to robić. Bardzo często. Wciągając głęboko powietrze, starała się uspokoić, zniwelować nieprzyjemne uczucie ściskającego się gardła. Oj, nie płakała. Może była blisko, ale tego nie robiła - to był jej osobisty dramat, jeszcze tego brakowało, żeby go uwidaczniała. Nawet nie usłyszała kiedy zbliżyła się do niej Maddie, została postawiona przed faktem dokonanym kiedy usłyszała jej głos. Nie przestraszyła się, jedynie spojrzała na nią, ściskając lekko położoną na kolanie dłoń, której paznokcie nieświadomie lekko wbijała w skórę. - Właśnie widziałam - odparła, niemalże zjadliwie, by zaraz potem się opamiętać. Akurat na niej nie powinna się wyżywać - Przepraszam, po prostu... - westchnęła cicho, odgarniając sprzed oczu zabłąkany kosmyk włosów - Wyszłam na idiotkę - odpowiedziała w końcu szczerze - Ten kretyn... Twój brat chyba coś wypił, pewnie tak samo jak my, ale to zadziałało jakoś inaczej... Wyszłam na kompletną idiotkę, rozumiesz? - powtórzyła, jakby to było bardzo ważne - A ta żmija, Siri... Mi w tym pomogła. Wpatrzona w Aidusia jak w obrazek - w te słowa wmieszała sporą dawkę jadu. W tej chwili po prostu jej nienawidziła - Uderzyła mnie, przy wszystkich - pokręciła głową. Powiedziałaby jeszcze dużo więcej, ale zwyczajnie, tak jak w tego typu sytuacjach bywa, nie przechodziło jej to przez gardło.
Zatrzymała się dopiero przed pokojem gościnnym. Nawet jeżeli chłopak wiedział gdzie są jakie pomieszczenia, to wolała mu przypomnieć. Nie miewał okazji bywać tutaj zbyt często, głównie przez niechęć młodszej z sióstr Findabair. Co ja tam mówię… nienawiść! Nie wiem czemu oni się tak nie znosili, ale to była bardzo ciekawa relacja. Titi z Ori się kumpowały, a Alice z Lucasem. Gdzie Titi z Lucasem się wręcz nienawidzili… a może to jednak przesada? Nie ważne! - Kuchnia jest piętro niżej, łazienka też na piętrze. Jak będziesz czegoś potrzebował, to chyba pamiętasz gdzie jest mój pokój – wydukała z szerokim uśmiechem – no chyba, że będziesz chciał się poprzytulać, to też zapraszam – zmieniła ton głosu i opuściła delikatnie brodę, by spojrzeć na niego z dołu, wielkimi oczami, zachęcając do… no cóż. Zostańmy przy tym, że puściła mu oczko i ponownie się wyszczerzyła, by rozluźnić atmosferę. - Nie przejmuj się, jak będziesz słyszał jakieś trzaski, czy piski, mamy kilka nowych maluchów i się boją. Będę pewnie kursować z pokoju do kliniki, więc nie powinno być tak źle – wydukała – to ty się rozgość, w łazience zostawię Ci ręcznik, a ja muszę jeszcze ogarnąć zwierzaki. Zapraszam na do kuchni jak będziesz miał ochotę, to zrobię coś dobrego! – ta dziewczyna naprawdę była przeszczęśliwa! Nie mogła być sama, a on uratował ją przed tą samotnością i będzie mu się odwdzięczać tak długo jak się da… byle go nie zrazić! Dziewczyna zeszła po schodach i zajęła się klatkami, trzeba było sprawdzić wodę, jedzenie i uspokoić co po niektóre stworzonka. Dopiero po tym zabiegu mogła spokojnie wejść do kuchni.
Fakt, faktem że nienawidził jej siostry. Jego siostra nie nienawidziła jego, za to lubiła Ori. Alice była taka że lubiła wszystkich, nie dało się tego ukryć. Była po prostu miłą osóbką i w dodatku życzliwą, a także pomocną. Zerknął na drzwi przed którymi stała ich dwójka, uchylił je i zerknął do środka patrząc się na wnętrze. Było dosyć przytulne musiał przyznać, spojrzał na dziewczynę i momentalnie się uśmiechnął. - Twój pokój? Coś kojarzę.. - Na wzmiankę o przytulaniu ponownie się uśmiechnął zerkając na nią. - Jest szansa żebym skorzystał z tej propozycji w jak najszybszym tempie? - Podrapał się po brodzie i przysunął się ku dziewczynie, podniósł delikatnie jej bródkę i wpatrywał się w jej buźkę dłuższy czas. Kciukiem wodził po jej policzku, zerknął ku dołowi aż nie dostrzegł małej, kryształowej ozdóbki. Broszka pasowała idealnie, przejechał dłonią ku dołowi po jej ciele aż nie zastygł ręką na owej biżuterii. - Muszę przyznać, wygląda drogo.. ale raczej nie byłaby taka. Nie lubisz się przechwalać wielkością portfela, prawda? - Zerknął ponownie na jej twarz i przytaknął głową słysząc wzmiankę o dzieciach. Może nie lubił ciągłych wrzasków, ale temu da się pewnie jakoś zaradzić. - No w porządku, jeszcze raz dziękuję i.. zejdę zaraz do owej kuchni. - Wszedł do pokoju i zsunął z siebie kurtkę, wyprostował się mocno i przeciągnął się przy okazji. Ruszył prosto do kuchni, nie wiedział w sumie w którą stronę.. ale jakoś trafił.
To było co najmniej dziwne. Wydawało się jej, że chłopak w pewnym momencie zmienił swoje zachowanie, a ona nie miała zielonego pojęcia czemu. Na początku popłynęła z chwilą i zaśmiała się na jego słowa. Chciała zażartować coś w stylu, że z tobą to zawsze i chętnie, ale jakoś nie dała rady. Nie dlatego, że czuła się zawstydzona, a raczej dlatego, że jego dłoń mimochodem spacerowała po jej ciele. Czuła jak przechodzą ją ciarki i to takie, o które mogłaby prosić bez przerwy. Chcąc więcej i więcej i więcej. Broszka zawieszona była na specjalnym łańcuszku. Mimo wszystko dziewczyna nie chodziła w takich rzeczach, ale to… wydawało się jej być wyjątkowe. Taki prezent o kogoś, kogo nie znała, ale kogo zapamięta do końca życia. A nóż, jak będzie stara i schorowana, to też przekaże komuś ten klejnot. - Dostałam – wydukała z szerokim uśmiechem i zaśmiała się pod nosem przypominając sobie dziwne spotkanie. No cóż. Czas wyruszać do kuchni. Na miejscu wyciągnęła różdżkę i rzuciła kilka zaklęć wprawiając w ruch całą machinę. Mam nadzieję, że Lucas lubi makarony, bo dziewczyna miała zamiar zrobić swój majstersztyk, lasagne. Nawet się nie zorientowała, że chłopak już przyszedł na miejsce, kiedy wkładała danie do piecyka. - Napijesz się wina do obiadu? – zapytała posyłając mu jeden ze swoich uśmieszków. Trzeba przyznać, że miały w sobie jakiś urok… to nie tak, że były szczęśliwe, czy seksowne, czy bóg wie co jeszcze. One były po prostu tak szczere, że musiały wpłynąć do człowieka – Oj… przepraszam, wspominałeś, że nie chcesz pić – wydukała prawie natychmiast. Co za gafa… Dziewczyna oparła dłonie na blacie i po raz kolejny dzisiejszego dnia usadowiła swój tyłeczek na odpowiedniej wysokości, by móc choć trochę wyrównać różnicę wzrostu pomiędzy nimi.
- Nie piję dziś.. tak, dobrze powiedziałaś. Miło że nie zapomniałaś o tym i w porę się wybroniłaś z tej sytuacji. - Uśmiechnął się nie mając jej tego za złe, każdemu się przecież zdarza. Zerknął ponownie na broszkę Alice, coś w sobie miała specyficznego. Nie potrafił do końca stwierdzić co, ale jednak coś było na rzeczy. - Jest coś specjalnego? Może mogę się jakoś zrekompensować za tak ciepłe przyjęcie mnie na ten okres czasu, moja droga? - Stanął na przeciwko niej, między jej kolanami i nachylił się wpatrując się w jej oczy. Ujął dłoń dziewczyny powoli wodząc po niej palcem, miział jej szyjkę powoli. Sam nie wiedział czemu się tak zachowuje, może to było działanie jego instynktu? Przecież nie mógł wiedzieć że to ta broszka, nic nie przychodziło mu do głowy ale było to bardzo miłe uczucie. Ucałował dziewczynę w policzek, a ustami przejechał wzdłuż niego powoli idąc do jej ucha. Mruknął cicho i odgarnął kosmyk włosów za jej ucho. - Dawno Cię nie widziałem Alice, wiele minęło od naszego spotkania. Może czas coś zmienić? - Uśmiechnął się szeroko patrząc na nią z takiego kąta.
Ma racje, ludzie często się mylą, ale gdy umieją przyznać się do błędu, to najczęściej jest im to wybaczane. Szkoda, że tak prostej nauki nie są w stanie pojąc masy. Alice wpatrywała się z uwagą w Lucasa. Wydawało jej się, a raczej coś głęboko w podświadomości jej podpowiadało, że coś się zmieniło. Sytuacja szybko się rozwijała i przewrotnie śmiała się z niej w taki sposób, że nie mogła nawet odpowiedzieć. Chłopak podszedł do puchonki i zbliżył się do niej w dosyć niebezpieczny sposób. Gdyby nie przyjaźnili się tak mocno, to zapewne speszyłaby się, ale w tym wypadku ta bliskość wydawała jej się normalna, a nawet… ucieszyła się z niej, choć wątpię, by chciała się do tego przyznać. Wbrew wszystkim i wszelkim myślom, dziewczyna naprawdę czuła się samotna i opuszczona, więc uczucie bliskości i ciepła drugiego człowieka, tylko zachęcała ją… nawet do tych złych rzeczy. Wpatrywała się w niego z uwagą, uważnie analizując każdy jego ruch. Gdyby tylko wiedziała, co tak naprawdę się tutaj dzieje… ale nie miała pojęcia, pozwalała chwili się rozwijać i płynąć swoim tempem. Pocałunek, który Lucas złożył na jej policzku sprawił, że jej ciało zadrżało. Bardziej z zaskoczenia, aniżeli ze strachu, czy niepewności. Był tak blisko… a ona czuła jego zapach. Tak wyraźny i intensywny, dziewczyna przegryzła delikatnie dolną wargę i wypuściła nerwowo powietrze, delikatnie muskając nim skórę chłopaka. - Nawet nie wiesz jak wiele może zmienić czas. – wyszeptała wpatrując się ślepo w ścianę naprzeciwko. Jakby na przekór, odwróciła w pewnym momencie twarz w bok w taki sposób, by mogli spoglądać sobie prosto w oczy. Z jednej strony to mógł być zły pomysł, gdyż dzieliły ich tylko milimetry, z drugiej strony chciała wiedzieć co siedzi temu ślizgonowi w głowie – Miejsca, ludzi, wspomnienia, uczucia…
W tym momencie ich wzrok się zetknął, słuchał dziewczyny uważnie chcąc dowiedzieć się co ma do powiedzenia. Odgarnął kosmyk włosów z twarzy dziewczyny tuż za jej ucho i uśmiechnął się delikatnie. Słysząc jej odpowiedź uśmiechnął się mimowolnie i odpowiedział tuż przed jej ustami. - Masz całkowitą rację.. i wiem jak wiele może zmienić czas, na własnej skórze się o tym przekonałem moja droga. - Zbliżył usta ku jej ustom i ucałował ją delikatnie podpierając się na blacie kuchennym na którym właśnie stała jedną dłonią. Drugą, tą którą poprawiał jej włosy skierował na kolano które delikatnie masował. Pocałunek przeciągnął, całkowicie nieświadomie. Dalej działał instynktownie i bez własnego pohamowania, w tym momencie chyba coś takiego nie istniało dla niego. - Za każdym naszym spotkaniem wydaje mi się że jesteś coraz piękniejsza, a może rzeczywiście tak jest? - Uśmiechnął się szeroko ujmując jej podbródek, delikatnie muskał go kciukiem i wpatrywał się w dziewczynę. Czy liczyła się dla niego teraz kolacja? W to każdy wątpił, był na tyle skupiony na dziewczynie i poza tym nie mógł się jej oprzeć, nigdy chyba nie doświadczył takiego uczucia jak teraz. Przejechał dłonią wzdłuż jej nogi, a następnie przez jej biodro gdzie tam zostawił swoją dłoń. Nie oderwał ani na chwilę z niej wzroku, po prostu wyczekiwał.
Co się właściwie teraz działo? Nie wiedział tego nikt. Żadne z nich nie podejrzewało tego, co może nastąpić w każdej chwili, a przede wszystkim nie wiedzieli, czym to było spowodowane. Alice obserwowała uważnie Lucasa, chociaż z tej pozycji było to niesamowicie trudne. Jego zapach mieszał jej w głowie, a ta bliskość sprawiała, że czuła się zakłopotana, równocześnie pragnąć większej bliskości. Nie wiedziała co czuje w tym momencie, zwłaszcza, gdy ich usta złączyły się w jedno. To było takie spokojne, takie łagodne, takie… nudne. Przez ten czas, gdy zamknęła oczy i starała się skupić na jego bliskości, dotyku, rozmyślała o wszystkim innym. Nawet o tym po co tak naprawdę tutaj przyszedł. Próbowała sobie przypomnieć i przeanalizować całą sytuację. Lucas potrzebował pomocy. Dlaczego? Przez Orianę? Kim ona jest? Jego narzeczoną. A przynajmniej nią była. Więc dlaczego to się rozwija właśnie w taki sposób? Gdy odsunął się od niej uchyliła delikatnie powieki i wlepiła w jego twarz swoje duże, szklane oczka. Dlaczego tu przyszedł? Potrzebował wsparcia… od niej. Przez ułamki sekund zaczęła się zastanawiać, co tak naprawdę czuje w tym momencie. Co czuje do ślizgona. Jest jej przyjacielem, a może od dawna chciała czegoś więcej? A może po prostu pozwala sobie popłynąć z chwilą? Żadna odpowiedź jej nie usatysfakcjonowała. Nawet jeżeli robi to tylko po to, by poprawić sobie nastrój, ona… nie miała nic przeciwko. Puchonka zacisnęła wargi w jedną, cienką linię i wzięła głęboki oddech. Słuchała każdego jego słowa, a w jej głowie pojawiały się odpowiedzi: "Dziękuję", "Siedź już cicho", "Och... zamknij się". Każda scena kończyła się identycznie. Właśnie dlatego powróciła swoim spojrzeniem na pana Kraya i uniosła niespodziewanie dłonie. Położyła je na koszuli chłopaka, po czym zacisnęła na niej palce i przyciągnęła go do siebie, wpijając się na dłuższą chwilę w jego usta. Odsunęła się dosyć szybko i to nie dlatego, że zrezygnowała z tego pomysłu, ale chciała zobaczyć, jak twarz chłopaka się zmienia, chciała wiedzieć, co teraz postanowi i jak zareaguje na jej chwilową zachciankę.
Lucas myślał teraz o wielu rzeczach, nie mógł się skupić na konkretnie jednej bo zaraz nasuwała się druga krzyżująca jego pierwszą. Robiło się to coraz bardziej skomplikowane musiał szczerze przyznać sam sobie, jednak pytanie brzmiało czy mu się podobało? Podświadomość chyba stwierdzała że tak, więc trzeba by było ciągnąć to dalej. W tym momencie wpatrywał się w Puchonkę milcząc, nic nie powiedziała przez ten cały czas co go nieco martwiło. Może.. i w tym momencie Lucas został złapany przez nią za koszulę i przyciągnięty ku niej. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć Alice ucałowała go dosyć.. no nie spodziewał się tego może tak to mógł ująć w skrócie. Jej usta były ciepłe i delikatne zarazem, pragnął czuć je przez całą wieczność. Kiedy tylko się odsunęła nie mógł na tym zakończyć. Ułożył swoją dłoń nad pośladkami dziewczyny, drugą natomiast na jej plecach i pochylił się wraz z nią delikatnie w tył. Uśmiechnął się krótko i odwzajemnił pocałunek, był on bardziej żarliwy i wyrażał swoją chęć do "tańca". Dłoń z pleców powoli błądziła po jej ubraniach, delikatnie włożył ów dłoń pod jej koszulkę i masował jej ciepłe plecy. Przerwał pocałunek po cholernie długiej chwili, łapiąc oddech ujął zębami jej dolną wargę i pociągnął do siebie patrząc w oczy Alice. Zastanawiał się.. jaki będzie jej kolejny ruch w takim razie? Czy pozwoli się rozwinąć akcji? Stał na tyle blisko że ta dwójka przylegała do siebie ciałami czując swoje ciepło wzajemnie. Każdy oddech wydawał się gorącą parą, taką jak z czajnika. Satysfakcjonujące uczucie musiał przyznać.