Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 18 z 39 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19 ... 28 ... 39  Next
AutorWiadomość


Oriane L. Carstairs
Oriane L. Carstairs

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : szukająca
Galeony : 533
  Liczba postów : 1330
http://czarodzieje.org/t11413-oriane-l-carstairs
http://czarodzieje.org/t11416-shadow#306304
http://czarodzieje.org/t11415-oriane-leonie-carstairs#306303
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyNie 18 Paź 2015 - 13:08;

First topic message reminder :

Przypomnienie tematu:

Wielka Sala

Największe pomieszczenie w zamku, to tu odbywają się wszystkie uczty i bale. Oświetlone jest przez lewitujące w powietrzy tysiące świec. Wspaniałe, wysokie sklepienie zawsze odzwierciedla prawdziwe niebo, bez względu na to czy świeci Słońce, czy pada deszcz. Każdego ranka, przy śniadaniu zlatują się sowy przynosząc gazety i listy od rodziców oraz znajomych. Lądują przy stołach czterech domów - Slytherinu, Ravenclawu, Hufflepuffu i Gryffindoru, które zawsze zastawione są mnóstwem pysznego jedzenia. Na samym końcu sali ustawiony jest mniejszy stół, nauczycielski, gdzie na honorowym miejscu zasiada dyrektor.




Niepewnie spojrzała na niego swoimi dużymi, czekoladowymi oczami. Co jak co ale nie miała zamiaru eksperymentować z alkoholem. Czemu? Zawsze po większej jego dawce zaczynała się śmiać i mówić osobą w okół niej, że ich kocha. Niby nic takiego i niektórzy mogliby to uznać za słodkie, jednak ona sama nie uważała tego za takie. Było to dla niej za każdym razem krępujące przeżycie i nie chciała aby chłopak był tego świadkiem. Czuła jednak, że nie będzie w stanie go oderwać od amfor. Pokręciła głową w rozbawieniu.
Czuła, że nie chce o tym rozmawiać tak więc nic więcej nie powiedziała zatapiając się w swoich myślach. Zastanawiała się jak miewa się jej brat. Niby utrzymywali ze sobą kontakt listowy, wiedziała mniej więcej co dzieje się w domu jednak to nie było to samo co kontakt cielesny.
Odbierając kieliszek od Rasha uśmiechnęła się, niepewnie spoglądając na trzymany przez nią kieliszek. Czerwona ciecz wyglądała przepysznie, a je zapach aż ślinka sama ciekła do ust. Za wtórowała mu w toaście i uniosła naczynie do ust. Kompozycja smakowa wina uderzyła w jej kubki smakowe. Musiała przyznać, iż było przepyszne. Słodkie.
- Pyszne. - uwielbiała słodkie wina. Inne była dla niej gorzkie. Po spróbowaniu tego konkretnego nie miała najmniejszej ochoty przestawać na jednym czy dwóch kieliszkach. Wiedziała doskonale, iż może tego żałować na drugi dzień lecz teraz było jej to obojętne.
- Możemy zostać przy tym. Jest wyśmienite.
Nie dane jej było cieszyć się tym zbyt długo. Widząc spanikowanych ludzi i słysząc trzask rozbijanego szkła rozejrzała się w około siebie. Scena na której jeszcze chwilę temu grali muzycy była w ogniu przez co dym po woli wypełniał Wielką salę. Jednak na scenie ogień nie poprzestał. Jego zasięg zaczął się niebezpiecznie poszerzać schodząc ze sceny na parkiet na którym była trawa. Ludzie w panice próbowali wydostać się z Sali. Nie chcąc zgubić Rasheeda złapała go mocno za rękę. Nie sądziła, że coś może ją tak bardzo wystraszyć, a jednak. Wystraszona spojrzała na chłopaka. Od dziecka Oriane bała się ognia. Widok jego przywołał wspomnienia które za wszelką cenę chciała ukryć.
Chciała jak najszybciej wyjść z sali i uciec od tego miejsca jak najdalej jednak nie było jej to dane. jednak z fontann znajdująca się najbliżej nich eksplodowała. Może i dziewczyna by się tym nie przejęła gdyby nie fakt, iż odłamki tej felernej fontanny wbiły się w jej ramię. Krótki krzyk wydobył się z jej gardła. Szybko puściła rękę partnera i złapała się za zranioną rękę w duchu modląc się aby ten koszmar szybko się skończył.

kostka: 2
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Delilah Garver
Delilah Garver

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 63
  Liczba postów : 69
https://www.czarodzieje.org/t14991-delilah-garver#399044
https://www.czarodzieje.org/t15174-poczta-delilah
https://www.czarodzieje.org/t15187-delilah-garver#407395
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyWto 7 Lis 2017 - 23:37;

- Kariera aktorska jeszcze jest przed tobą otwarta. Przez te zwłoki może będziesz nadawać się nawet do jakiejś dramy medycznej. Wiesz, będziesz siedział i zamiast kroić obleśnych rzeczy do eliksirów to trafią ci się ciała. Przemyśl to dobrze, drugiej takiej okazji mieć nie będziesz. - Nie każdy mu taką super posadę zaproponuje, chociaż Hoseok nie miałby większego problemu z dostaniem pracy w tej branży. Patrząc na jego mimik można bez problemu stwierdzić, że ma ją wypracowaną w tak dobry sposób, że różni producenci by się wręcz o niego bili! Jeszcze jego usposobienie! A Delilah go już co nieco znała, więc dobrze wiedziała, co mówi. - Może jeszcze sekta młodocianych morderców, co? - powiedziała z lekkim rozbawieniem.
I chociaż czasami zastanawiała się nad tym, po co im faktycznie jakiś dany przedmiot, to nigdy nie kwestionowała tego na głos. Była trochę innym typem niż jej przyjaciel, bo ona nieraz po prostu wolała siedzieć cicho, póki coś nie przeszkadzało jej w sposób włażący aż w dupę. Nigdy nie miała jeszcze okazji z podniesieniem jakiegoś sprzeciwu lub buntu i niekoniecznie nad tym ubolewała. Nie znaczy to jednak, że nie popierała pewnych protestów, zbiorowych dezaprobat. A teraz nie do końca podobało jej się zakrywanie jej pandowego kapturka. Niektórzy rzeczywiście napracowali się nad charakteryzacją twarz i godziny poświęcone na to, miałyby pójść… być całkiem zmarnowane? Dlatego po chwili - kiedy już sobie pożartowała, będąc bezgłową pandą - zdjęła kapelusz.
- Nie ma co się śmiać, Wang - rzuciła, dźgając go w ramię palcem i zadzierając lekko głowę do góry. - Jako dobry przyjaciel pilnuj, żeby nie gubił więcej zębów od tych ciągłych alkoholizacji. Jednorazowe zabieranie portfela jak widać nie do końca wystarcza, chyba częściej musisz powtarzać tę akcję. - Wykrzywiła usta w małą podkówkę, bo było jej naprawdę przykro, że brat bliźniak, nie mając jeszcze dwudziestu lat, zaczyna powoli tracić zęby jak emeryt. Teraz wkładanie kłów Dandusia pod poduszkę pewnie nie przyniosłoby oczekiwanych rezultatów, bo która zębowa wróżka (aka rodzic, bądź inny współlokator), nabierze się na jakiś dorosły ząb? Może od takich spraw są jeszcze kolejne wróżki? Albo dentysta, w końcu on też na pewien sposób czaruje.
- Język Daniela jest jakąś jego odmianą chińskiego, której nie zrozumiesz w osiemdziesięciu przypadkach, ale co jak co, ale to na pewno są kaktusy - powiedziała, przekrzywiając lekko głowę w prawy bok. - Może mu się jego święta trójca znudziła i postanowił zaszaleć z jakimiś nowymi, egzotycznymi gatunkami? Biedna Petunia, ostatnio wyglądała na żywszą niż zwykle. - Spojrzała na Hoseoka, marszcząc lekko brwi na widok zmrużonych oczu Wanga. - Albo ktoś zamiast za doktora, powinien przebrać się za kreta. Jak się wywalisz to nie będę cię zbierać z podłogi - oznajmiła z pełną troską, jak na partnerkę na balu przystało. Kopciuszek nawet butów po sobie nie zbierał, to czemu ona miałaby królewicza podnosić z posadzki?
I chwytając go za rękę, nadrobiła szybko kilka jego większych kroków i słysząc, że od teraz zamawia się w per Wonho, cicho jęknęła krótkie o nie, które było bardziej przepełnione rozbawieniem niż smutkiem, że Hoseok ma zamiar odgrywać jakieś szopki przed jej bratem.
Bo Daniel nawet gdy się na swoją kochaną dwójkę zaczyna złościć, to szybko się odzłaszcza.
I wywróciła oczami na ten wyrzut brata w jej stronę i szturchnęła Hoseoka łokciem w bok za to, że zaczyna tę rozmowę od tego jak widać smutnego i drażliwego tematu. - Hm, wspomniałam, żeby reszty zębów ci pilnował. Jak już musicie wybywać na te niezdrowe libacje, to niech chociaż jeden pilnuje waszych szczęk. - Bo nie chciała ich widzieć w jakiejkolwiek takiej akcji. Już teraz się denerwuje, a co dopiero byłoby, gdyby na oczy zobaczyła ich niejednokrotny stan podczas powrotów. - A ja Delilah, jego siostra. - Głową kiwnęła w kierunku Daniela, przedstawiając się tym samym jego dzisiejszej towarzyszce.
Korzystając z okazji, że stała przed Hoseokiem, oparła się lekko o niego plecami, żeby choć trochę odciążyć sobie i tak niewielkiego ciężaru ze swoich krótkich nóżek. Piesze wycieczki na poszukiwanie Dandusia, jak widać potrafiły niesamowicie męczyć. I przy tym cały czas czujnie rozglądała się po sali, chcąc choć kątem oka wyłapać swoich dwóch, młodszych przyjaciół. Dostrzegła ich dopiero wtedy, kiedy Wang wskazał na łobuzów stojących w kącie. Uśmiechnęła się lekko, będąc naprawdę zadowolona, że przyszli. Chociaż nadal było między nimi trochę słabo to nie życzyła im źle - broń boże, kibicowała tak, jak wcześniej.
Ale najwidoczniej Tae nie pochwalił się kuzynowi swoim związkiem.
- Kto kogo maca? Nie widzę - powiedziała niewinnie. - Tobie też się pewnie coś źle widzi, skoro ani soczewek, ani okularów dzisiaj nie masz, ciamajdo. A nawet gdyby… - Odwróciła się, stając do niego w połowie bokiem i palcami dotknęła jego policzka, aby przekierować kierunek twarzy jak i spojrzenie chłopaka na siebie, a nie na dwójkę młodocianych uczniów. - Dzieci mają randewu, nie rozpraszaj ich, Wonho. - Pokiwała z dezaprobatą głową.
Powrót do góry Go down


Saskia Timney
Saskia Timney

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 25
  Liczba postów : 33
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15286-saskia-timney
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15353-beryl#411562
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15294-saskia-timny#408679
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptySro 8 Lis 2017 - 0:27;

zmieniam narrację

Balowy kalejdoskop tworzył się w nieskończoność – kątem oka dostrzegała  tułowia tworzące kolejne pary, mniej i bardziej absurdalne połączenia przerażających wizerunków, większe oraz mniejsze zgrupowania barwnych strojów, a także powoli znikające samotne jednostki. Nie wierzyła przesądom, a już tym bardziej mugolskim zwyczajom, lecz niepisana zasada o konieczności straszenia razem z innymi, być może nie była tylko przywilejem spędzenia tego wieczoru w doborowym towarzystwie, a pewnego rodzaju niepisaną regułą, do której mimowolnie dopasowywali się wszyscy, nawet organizatorzy balu? Jakkolwiek absurdalne się to nie wydawało, noc duchów była spowita siecią różnych opowieści, co roku wikłając nici kolejnych, a w ich obliczu, pozostawanie samotnym nie wydawało się najlepszym pomysłem.
Tym bardziej, że wiedziała, że każda z nich ma w sobie choćby cząstkę prawdy – może nie zawsze tej przerażająco prawdziwej, lecz  z pewnością znajdującej swoje odbicie w rzeczywistości.
Nawet Dracula, który, jak jego młodszy naśladowca, musiał mieć w sobie nieco czaru lub przynajmniej daru przekonywania, skoro w rumuńskim zamku nie pozostawał samotny. Nonszalancko pewny siebie, z rękami wciśniętymi w kieszenie spodni (co wampir może trzymać w kieszeniach?), ale w żaden sposób nie zamierzała psuć mu tej interpretacji – nie była dzisiaj w nastroju na ścieranie jakichkolwiek uśmiechów z ust, skoro i tak nie byłaby w stanie tego dostrzec.
Zresztą zniszczenie zabawy komukolwiek zapewne oznaczałoby spędzenie reszty balu samotnie, co zdecydowanie nie było jej na rękę. Tym bardziej gdyby sama musiała szukać (zapewne na próżno) wina pośród morza słodyczy i niealkoholowych napoi. Ożywiła się nieco, słysząc to jedno słowo i była nawet gotowa przyłączyć się do beznadziejnych prób poszukiwań, gdyby gdzieś z tyłu nie rozległ się czyjś głos i gdyby partner nie zechciał na niego zareagować.
Przez kolejnych kilka minut jej wzrok przeskakiwał pomiędzy trzema postaciami, osiadając na pozór obojętnie, lecz uważnie przysłuchując się intensywnej wymianie. Nie będąc w temacie, nie zamierzała się wtrącać, rejestrując jedynie zdrobnienie imienia i oczywiste fakty zawierające się w postaci ubytków w uzębieniu. Zdała sobie jedynie sprawę, że w obliczu tych szczątkowych informacji, naprawdę nie wie, kim jest szczerbaty (nawet nie było jak tego sprawdzić!) Dracula ani jego znajomi, tym bardziej gdy podali swoje imiona. Skinęła głowę, lecz gdy uprzytomniła sobie, że nadal ma na głowie kapelusz, zdjęła go najpierw, ostatecznie uwalniając się spod zaklęcia.
- Saskia – powiedziała w końcu, przy okazji zdając sobie sprawę, że właściwie nie przedstawiła się partnerowi. Nie było już jednak na to czasu ani tym bardziej możliwości, bo temat przeskoczył na kaktusy i prywatny żart, którego nie rozumiała i który widocznie wadził Draculi. Jak zareagować? Niejednoznaczność tego stwierdzenia sprawiła, że z trudem utrzymała na twarzy wyraz ostrożnego rozbawienia, podsycanego słowami tłumaczenia. Cokolwiek autor chciał powiedzieć, miała tylko nadzieję, że to nie było żadne nawiązanie do palowania, bo kaktusy i pale mają to do siebie, że zaskakująco łatwo się na nie nadziać.
No a rura napędowa, cóż.
- Chyba obejdzie się bez takich informacji – odpowiedziała w miarę neutralnie, ostrożnie odsuwając się. Przestrzeń pomiędzy tą trójką chyba chwilowo wymagała powiększenia lub być może będzie tego wymagać w następnych momentach, a ona i tak chwilowo przysłuchiwała się z boku, nie chcąc angażować się w nieswoje sprawy.
Powrót do góry Go down


Kevin Envej
Kevin Envej

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 79
  Liczba postów : 55
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15334-kevin-envej
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15350-poczta-kevina#411405
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15335-kevin-envej
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptySro 8 Lis 2017 - 10:18;

- Wzajemnie - uśmiechnąłem się ciepło. Wydawała się być całkiem w porządku osóbką. Może nie mój typ, osobiście nie mam nic przeciwko odrobinie refleksyjności, ale no właśnie, odrobinie. @Honey A. L. Ford miała jej dla mnie trochę zbyt dużo. Ale i bardziej zamknięte w sobie osoby zdarzało mi się poznawać na imprezach (co one tam robiły? Nie wiem. Pewnie ktoś je zaciągnął). Także w sumie nie miałem problemu, żeby luźno porozmawiać z dziewczyną, wiedziałem tylko, żeby nie za bardzo na nią naciskać.
Coś do picia, hę? Noo, jakbym miał wybierać to polałyby się litry dobrego alko! Ale raz, jesteśmy w Hogwarcie, dwa, Honey nie jest jeszcze dorosła i nie wygląda na taką, która by zaczęła chlanie wcześniej i trzy, sam już trochę dorastam i zaczynam preferować mniej zakrapiane imprezki. Sięgnąłem zatem po dzbanek z herbatą i nalałem dwie filiżanki. Jedną wziąłem dla siebie, drugą podałem Honey.
- To imbirowa mątwa - wyjaśniłem. - Zmienia kolor w zależności od nastroju pijącego - Moja przybrała żywą, żółtą barwę. Przyjąłem, że to odbicie mojego radosnego imprezowego humoru. Chociaż żółty mógłby też oznaczać jakiś niesmak czy zazdrość. - Ale uważaj, kolory mogą być niejednoznaczne - Uśmiechnąłem się lekko. - Spróbuj, na pewno trochę cię rozgrzeje. Musi ci być trochę zimno w tej sukience?
O tej porze roku cały zamek był raczej chłodny a wielka sala to już w ogóle. Nawet mi, w marynarce i płaszczu, było ledwo okej. A co miała powiedzieć dziewczyna w cieniutkiej sukieneczce.
- Szósty rok, co? I jak poszły Ci SUMy? - Och, standardowe pytanie dla szóstoklasistów. Niezbyt chyba nachalne. Takie nieśmiałe osoby jak Honey zwykle dobrze się uczą... pytanie powinno ją nieco otworzyć.
Powrót do góry Go down


Vivien O. I. Dear
Vivien O. I. Dear

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 171
C. szczególne : Bardzo chuda sylwetka
Dodatkowo : ścigająca Slytherinu
Galeony : 3533
  Liczba postów : 2669
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14309-vivien-o-i-dear
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14330-poczta-void
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14333-vivien-o-i-dear#378429
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyCzw 9 Lis 2017 - 15:42;

W ostatnim czasie byłam tak zabiegana, że bal, na który dotąd tak czekałam wydawał mi się jedynie przykrą powinnością - nie zamierzałam jednak odpuścić tak ważnego towarzyskiego wydarzenia. Pojawiłam się oczywiście z ukochanym @Rayener Arthas. Od niezręcznych oświadczyn minęło już kilka dni i oboje staraliśmy się unikać tego tematu dla własnego dobra, chociaż czułam, że coś między nami nie do końca gra. Mimo to oboje przyłożyliśmy się do swoich przebrań - Ray został Kapelusznikiem z mugolskiej bajki, ja za to przebrałam się za syrenę.
Byłam dumna z mojego misternego makijażu i całej stylizacji, gdy nagle przy wejściu do sali dostrzegłam profesor Bennett rozdającą czapki niewidki. Westchnęłam cicho - cała misterna praca poszła do piachu. Założyliśmy nakrycia głowy, chociaż niespecjalnie nam to pasowało. W ogóle żadne z nas niespecjalnie miało ochotę na zabawę, a kretyńskie konkursy były dla nas jeszcze bardziej dołujące. Chwilę potańczyliśmy, coś tam przekąsiliśmy, jednakże po mniej niż godzinie napadła mnie okropna migrena, która w połączeniu z (w moim mniemaniu rzecz jasna) słabą imprezą doprowadziły do tego, że zdecydowałam się wrócić do domu. Opuściliśmy z Rayem imprezę z lekkim rozgoryczeniem, a po powrocie do mieszkania niemal od razu poszłam spać.

/zt
Powrót do góry Go down


Lysander S. Zakrzewski
Lysander S. Zakrzewski

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 197
C. szczególne : Atletyczna budowa, veela vibe
Dodatkowo : Ćwierć wil, bezróżdżkowość
Galeony : 2329
  Liczba postów : 1664
https://www.czarodzieje.org/t14380-lysander-s-zakrzewski#381382
https://www.czarodzieje.org/t14410-krysia#381611
https://www.czarodzieje.org/t14413-lysander-s-zakrzewski#381628
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyCzw 9 Lis 2017 - 17:18;

Jak najlepiej zaimponować przyjaciółce, którą zabiera się na bal? Przebrać sięza jej ulubionego nauczyciela, który na dodatek z punktu widzenia większości uczniów jest straszniejszy niż stado wściekłych inferiusów. Tak, ku radości @Harriette Wykeham zrezygnowałem z budzącego pożądanie stroju centaura i wdziałem garnitur by udawać Edgara Fairwyna. Wbrew pozorom nie było to takie trudne - ogarnąłem sobie cztery atrybuty: garniak, lekki zarost, szluga w zębach i oczywiście nieodzowną kwaśną minę. Nie byłem może super podobny, ale za to wyglądałem zabójczo.
Weszliśmy z Etką dość mocno spóźnieni dyskutując o tym jak wysadzić tę zjebaną budę planowanym psikusie, gdy zaczepiła nas profesor Bennett i wręczyła nam czapki. Z żalem założyłem jedną z nich widząc jak psuje nasze oryginalne looki - nie byłem już Edgarem, tylko bezgłowym kolesiem w garniaku (i nikt nie widział moich doskonałych, kwaśnych min!).
- Trzeba było przebrać się za trolla - rzuciłem w stronę Etki w międzyczasie rozglądając się po sali w poszukiwaniu jakichś ciekawych atrakcji. Wbrew pozorom nie szukałem żadnych panien - po pierwsze trudno było kogokolwiek rozpoznać, poza tym miałem ochotę na zabawę, a nie na amory, dlatego zaprosiłem osobę, w której towarzystwie zawsze było fenomenalnie.
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyCzw 9 Lis 2017 - 22:59;

Oboje byliśmy zagubieni. Gdybym wówczas potrafił zajrzeć w myśli Melody, wszystko byłoby o wiele prostsze. Wiedziałbym, że to co wówczas poczułem, nie było jedynie wytworem mojej niezrównanej wyobraźni, a czymś namacalnym i prawdziwym. Szczerą oznaką sympatii, jaką poczuliśmy obydwoje, a przed którą z taką zawziętością uciekaliśmy. To byłoby naprawdę miłe. Świadomość, że ktoś, kto był Ci bliski przez tak długi czas, chce być Ci jeszcze bliższy, że czuje coś, co przekształca waszą znajomość w coś innego. Kształtuje więzy na nowo, umacnia je i zaciska silnie, splatając wasze losy w zupełnie inną formę niż dotychczas. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo za tym tęskniłem. Nigdy nie byłem specjalnie wylewny i osób, którym chciałbym podarować samego siebie, miałem wokół siebie jak na lekarstwo. Swój pierwszy pocałunek przehandlowałem za wygraną w bardzo szczeniackim zakładzie, a pierwsze randki zapewnili mi rodzice w czasach, w których nosiłem na palcu pierścień symbolizujący mój magiczny, małżeński kontrakt. Wszystko zawsze inicjowali dla mnie inni. Teraz nie potrafiłem nawet wyobrazić sobie sytuacji, w której coś lub ktoś zmusiłby mnie do chodzenia na randki. Musiałem sam się przemóc, a to nie było proste. Nie wierzyłem w przeznaczenie, kiedy przecież miałem je przed samym nosem. Igrało ze mną, gdy tak usilnie podsuwało mi Melody, wiedząc że nie będę w stanie przełamać tej bariery i zrozumieć, że wszystko jest tak naprawdę tylko na wyciągnięcie ręki. Dusiłem więc te splątane emocje, bo i co innego mi pozostawało? Nawet karmelowych muszek nie potrafiłem zdobyć, jaki byłby ze mnie materiał na… no, kogokolwiek. Uśmiechnąłem się z przekąsem, kiedy najwyraźniej rozbawiłem Kingston swoimi tłumaczeniami. - Spróbuj sama. To bardziej skomplikowane niż egzaminy u Craine’a. - Z udawaną zazdrością obserwowałem jak @Melody Kingston chwyta w zęby jedno ze słodyczy. Cieszyłem się z jej powodzenia. - Musisz mnie tego nauczyć. - Poprosiłem, a żeby nie zabrzmiało to jak żądanie, uśmiechnąłem się lekko, aby wyłagodzić ostrość własnej twarzy. Mój policzek wygiął się groteskowo pod sztuczną raną, więc zaraz wyglądałem już jak obłąkany. Nic nie mogłem poradzić na to, jak łatwo ten kostium wypaczał moją aparycję. Mogłem miło się uśmiechać, a mimo wszystko być odbieranym jako ktoś nieprzyjemny i niechętny  do zamienienia z kimś jeszcze kilku słów. Czy tak wyglądałoby moje życie z bliznami?
- Hej, zejdź na ziemię, Melody. - Poprosiłem dwuznacznie, przekonując samego siebie, że odrobina dotyku nic nie zmieni, chociaż czułem przedziwny ucisk w żołądku, gdy wyciągnąłem rękę w jej stronę, wreszcie splatając nasze palce. - Nie odlatuj zbyt wysoko, bo jeszcze zaatakuje mnie jakiś Ślizgon i postanowi mi Cię wykraść. - Wyczuwałem jej obawy, a jednocześnie chciałem im zaradzić, żartując sobie z zaistniałej sytuacji. Chociaż, tak naprawdę to chyba nie był żaden żart. Nie chciałbym jej stracić. Ta myśl uderzyła mnie z siłą galopującego gargulca. - Może najpierw głowogon? Potem możemy spróbować wykraść trochę ponczu ze stołu nauczycieli. - Posłałem jej psotny uśmiech. Wiedziałem, że nie mielibyśmy z tym najmniejszego problemu, dzięki naszym wrodzonym zdolnościom i chociaż ten jeden raz to właśnie nikłe ryzyko podkręciło mnie do działania. Przemieściłem się z lewitującą Mel w stronę miejsca, gdzie rozgrywała się gra w głowogon. - Panie przodem - Ustąpiłem Kingston miejsca, przypatrując się jej staraniom i pewnie dopingując ją w jakiś sposób. Nie wiedziałem wówczas, że za kilka minut sam dam nie byle jaki popis i wygram prawdziwe google do quidditcha.

Głowogon: 6
Powrót do góry Go down


Arielle C. Tender
Arielle C. Tender

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 289
  Liczba postów : 226
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14696-arielle-catrin-tender#392224
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14700-sowa-arielki#392236
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14698-arielle-c-tender#392234
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyPią 10 Lis 2017 - 16:26;

Arielle pokiwała głową z zamyśleniem. Rozumiała zamysł organizatorów, którzy chcieli zaoferować ludziom odrobinę anonimowości. Sama chciała wiedzieć, któż to okazał się być jej księciem na białym koniu dinozaurem, ale domyślała się, że tak jest mu po prostu łatwiej. Poza tym wprowadzało to do ich relacji odrobinę tajemnicy i, nie oszukujmy się, zabawy. Nie musieli się martwić, nie musieli od siebie niczego wymagać. Arielle uwielbiała takie niezobowiązujące znajomości i w tej chwili musiała przyznać, że bal jest wspaniały.
- Kusi, nie? - Zaśmiała się, ale już nie próbowała pozbawić nieznajomego czapki. W ramach rewanżu swoją również trzymała na głowie, chociaż nie miała pewności, czy przypadkiem on jej tożsamości nie zna. - "Pod tym kapeluszem"? Ja mówiłam ogólnie o dziewczynach... - Zacmokała z rozbawieniem, odstawiając pustą szklankę na stolik. Chyba mężczyzna zaczynał się trochę rozkręcać, przez co cała jej niezręczność odeszła w zapomnienie. - Ale dziękuję, oczywiście. Dobrze, że pokładamy w sobie tak wiele wiary - dodała jeszcze z rozbawieniem, dość szybko porzucając temat. Sama również chętnie wróciłaby na parkiet i nawet miała to zaproponować, ale jej uwagę przyciągnęła bańka ze słodyczami. Zagapiła się na chwilę, a jej partner to zauważył.
- Zastanawiam się, czy mają tam jakieś dobre cukierki - przyznała, poprawiając luźno spięte kosmyki włosów - nie, żeby ktoś mógł to zobaczyć. - Co myślisz o tym, żeby spróbować?
Powrót do góry Go down


Carma C. Charisme
Carma C. Charisme

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 1102
  Liczba postów : 476
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11845-carma-c-charisme
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11851-maly-kruczek
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11853-carma-c-charisme
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyPią 10 Lis 2017 - 18:08;

Zmartwił ją nieszczery uśmiech Rasheeda, ale postanowiła nie obnażać się ze swoimi emocjami. Ostatnio nie potrafili się porozumieć i właściwie jedyne momenty, gdy się nie kłócili to te, gdy byli po amortencji, ewentualnie gdy próbowali porozumiewać się różnego rodzaju dotykiem - czy to wtedy, po sytuacji w barze, czy na imprezie u Leo. Może dla Sharkera zwykła rozmowa nie była potrzebna, ale Carma wiedziała, że bez tego do niczego nie dojdą i dalej będą się sobie rzucać do gardeł przy każdej okazji do kłótni. Oczywiście, że musieli porozmawiać o nich - ale czy jest sens, skoro nie potrafią już razem normalnie funkcjonować?
- U mnie chyba nie jest tak najgorzej, ale mam wrażenie, że magia lecznicza jest traktowana przez uczniów po macoszemu… Naprawdę ciężko mi wymienić chociaż kilka osób, które znają podstawy i byłyby w stanie komuś pomóc w trudniej sytuacji… Albo chociaż przy zwykłej gorączce - stwierdziła zniesmaczona, uważając takie rzeczy jako coś naprawdę nagannego. Przy okazji zwróciła uwagę na Bennett, która zaczęła wciskać uczniom na głowy czapki niewidki i szybko zabrała Rasheeda z pola widzenia tej cudownej kobiety, chowając się gdzieś w tłumie.
Wzdrygnęła się, gdy usłyszała jego kolejne wyznanie. Nie zdziwiła się specjalnie, bo - prawdę mówiąc - zawsze uważała, że był zbyt utalentowany na większość „prostych” prac. Jego ego też czułoby się lepiej na jakimś wysokim stanowisku w Ministerstwie Magii, ale… Może to dobrze, że musiał tu jeszcze na trochę zostać? Na pewno praca nauczyciela pozwalała człowiekowi nabrać pokory wobec życia - bo uczniów było stać na naprawdę wiele i zaskakiwali każdego dnia, nawet zwykłym zadaniem domowym.
- Skoro uważasz, że tak będzie dla ciebie najlepiej… Nawet trochę ci zazdroszczę posiadania takiego miejsca jak Hogwart. Nie przywiązałam się do niego tak mocno jak ty, po przymusowym opuszczeniu Beauxbatons próbowałam się nie przywiązywać do żadnej z kolejnych szkół, bo wiedziałam, że mogę w żadnej zbyt długo nie dostać… - odparła z możliwym do usłyszenia smutkiem w głosie. - Sheuti nie jest prostym materiałem na brata, na studenta tym bardziej. Obiecałam matce, że pomogę mu zdać ten ostatni rok, dlatego zrezygnowałam z Munga, by przyjść tutaj i go przypilnować - odparła z zażenowaniem. Oczywiście, nigdy nie zrobiłaby tego za darmo, matka obiecała jej po prostu kupę pieniędzy za tę „usługę”, a galeony... Pomogłyby się jej ustawić chociaż minimalnie w życiu - bo mimo, że pochodziła z bogatej rodziny, to wszystko należało do Sheutiego i ich matki. Nie kochała brata aż tak mocno, by przez rok biedować za nędzną pensję asystentki, skoro w Mungu pracowała o wiele dłużej w trakcie doby, a jej zarobki były przez to miarodajnie wyższe. I miała wrażenie, że jednak wykonuje trochę bardziej wartościową pracę niż sprawdzanie zadań domowych tych głąbów.
- Przerażają mnie zajęcia z osobami, z którymi jeszcze rok temu wspólnie paliłam oprylak. Albo ostatnio imprezowaliśmy u Leo, a teraz za każdym razem gdy mijam kogoś z tej imprezy na korytarzu, mam wyrzuty sumienia, że tyle piłam… Albo że robiliśmy takie rzeczy na ich oczach… - dodała, delikatnie się rumieniąc i odbierając od Rasheeda poncz. Szkoda, że nigdy nie potrafiła się w porę ugryźć w język. - Bardzo jesteś zły za tę imprezę? To nie powinno się wszystko tak rozegrać - zagaiła, skoro temat i tak mimowolnie skierował się na tę płaszczyznę. Oczywiście, że miała na myśli pocałunek z Ezrą, bo o cóż innego mogło jej im chodzić. - Nasza obecna relacja… Bardzo mnie męczy, Rasheed. Nie wiem co powinniśmy z tym wszystkim zrobić…
Tak naprawdę, wiedziała. Ale zwyczajnie chciała się dowiedzieć, co myśli o tym on oraz jego urażone ego - nieco złagodzone przez czas. Chciała mu powiedzieć, że zachowała się beznadziejnie podczas ostatniej kłótni i że źle zrobiła, uciekając z jego domu po spotkaniu w pubie. A później potraktowała go równie tragicznie, gdy ochłonęli po amortencji.
- Przepraszam… Za to wszystko - powiedziała nieco łamiącym się głosem, mając nadzieję, że Sharker zrozumie o co tak naprawdę jej chodziło. Nie wiedziała czy bardziej chciała go puścić, czy może jednak się do niego przytulić, dlatego po prostu dalej stała w jego bliskiej odległości. Jej wolna dłoń powędrowała w kierunku fragmentu jego koszuli, gdzieś w okolicach talii i delikatnie pociągnęła Rasheeda w swoją stronę. Wszystko albo nic. Nie należała do dziewczyn, które potrafiły tak elegancko owijać w bawełnę. Zresztą, chyba oboje mieli już dość tej całej gry i ciągłych uników.
Powrót do góry Go down


Rasheed Sharker
Rasheed Sharker

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Dodatkowo : Wężoustość, legilimencja i oklumencja
Galeony : 2609
  Liczba postów : 2938
https://www.czarodzieje.org/t7093-rasheed-sharker
https://www.czarodzieje.org/t7096-callisto
https://www.czarodzieje.org/t7190-rasheed-sharker
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyPią 10 Lis 2017 - 21:37;

Nieszczerość panowała w ich relacji już od samego początku. Odkąd się poznali, on miał wrażenie, że Carma jest wobec niego fałszywie uprzejma. Nie oszczędzał jej przy pierwszych spotkaniach, traktując ją tak, jak każdego innego człowieka. Był oschły, niedostępny, obrażalski - słowem, był po prostu sobą, a jego charakter był na pozór tak odpychający i chłodny, że nic dziwnego w tym, iż odstręczał od siebie ludzi lub wręcz ich drażnił. To, że Charisme nie uciekała było dla niego niezrozumiałe. Grali w tę dziwaczną grę w uprzejmości i uszczypliwości tak długo, że Rasheed nie pamiętał nawet, kiedy tak naprawdę pierwszy raz ją pocałował. Przecież ona była taka płochliwa, a on taki zapalczywy. Wystarczył jeden nieostrożny gest, aby znów wymsknęła mu się z rąk, prześlizgując między wymówkami z gracją zawodowej tancerki. Myślał, że po prostu go sprawdza. Testuje jego reakcje, chcąc dowiedzieć się czy jego serce jest do cna przesiąknięte cynizmem. Nie chce dać mu niczego bardziej namacalnego od szeptu i muśnięcia ramionami. To odrobinę bolało, ale chyba bardziej rozpalało jego ciekawość i wzbudzało dezorientacje. Kiedy miał już jej wargi na własność, podobne obawy zaczęły ginąć pod warstwami przywiązania i drobnymi wstęgami pozytywnych uczuć. Każda kolejna chwila, w której śmiał się z niej, drwiąc bezczelnie z jej niedostatków bądź ta, w której skruszony starał się ją udobruchać, budowała tę relację. Zmuszała do angażu emocjonalnego nawet kogoś, kto kompletnie nie nadawał się do dalekosiężnych związków. Był zbyt niestabilny i za szybko się rozpraszał. Ta znajomość właśnie na tym poległa. Wystarczyło, aby raz czy dwa odwrócił się za spódniczką, a już wzbudzał w niej zazdrość. W pewnym sensie to mogłoby być przydatne. Wtedy wreszcie mógłby udowadniać jej, że jest tylko jej mężczyzną i niczyim więcej. Mógłby ją zapewniać nie tyle słowami, co gorącem swych ust i delikatnością pieszczoty. Niestety, taki scenariusz nigdy nie miał miejsca. Kiedy się sprzeczali, Carma reagowała tak, że wytrącała mu z dłoni wszelkie argumenty przemawiające za dotykiem na zgodę. To była sprzeczka po francusku. Ona histeryzowała i nie dała się podejść, a on stał, przyjmując to wszystko z narastającą w nim wściekłością bądź rezygnacją. Z takich sprzeczek nie wynikało nic pozytywnego. Rezultatem jednej z nich było właśnie tamto spotkanie, naznaczone piętnem potencjalnego rozstania i odciskające się zaskakującym bólem w świadomości Sharkera, a teraz byli tutaj. Ona uwieszona na jego ramieniu, a on sztywny i niezwykle spięty. Zazdrosny jak jasna cholera, a jednocześnie wściekły. Nie tyle za pocałunek, to tylko element gry, ale za jej brak wiary w czystość jego intencji oraz za jej niewyparzoną buźkę. Miałby dolać jej amortencji? Niedorzeczność. Jakby Rekin kiedykolwiek potrzebował eliksirów miłosnych, aby do kogoś zagadać. Rezultaty zawsze mogły być różne, ale to już temat na inną opowieść. Co zaś tyczy się opisywania tych pocałunków tak przy wszystkich…
Uciekał od jej spojrzenia, woląc już wpatrywać się w odległy stół niż w tę twarz. Tak mu umiłowaną, a jednocześnie tak dotkliwie raniącą. Wciąż przed oczami miał wizję srebrnowłosej całującej namiętnie Ezrę i był pewien jednego - prędko nie pozbędzie się jej ze swojej głowy. Czy Charisme pamiętała, że zdarzało mu się przywoływać z pamięci szczegóły, których nikt normalny nie byłby w stanie zapamiętać? Jeśli nie to najpewniej nie mogłaby tego pojąć. Jego pamięć fotograficzna nie była też nigdy czymś, czym chwaliłby się przed innymi. Każde skorzystanie z jej dobrodziejstw bądź mierzenie się ze związanymi z nią niedogodnościami dusił w sobie, starając się, aby tak bardzo nie rzucało się to w oczy. Zapewne tylko i wyłącznie dzięki niej miał takie dobre stopnie i tak szybko się uczył. Prace domowe praktycznie odrabiały się same, gdy wszystko zapamiętywał nie tylko z lekcji, ale także z przeczytanych gdzieś przypadkowo notatek, a jednak teraz szczerze nienawidził tego w sobie. Byłoby prościej po prostu zapomnieć. Gdy było się tak mściwym i uszczypliwym, nieświadomość była niekiedy jedynym ratunkiem przed nadciągającą nieuniknioną katastrofą.
- Sam nigdy nie potrafiłem wyleczyć przeziębienia bez pomocy skrzata. - Przypomniał jej, uśmiechając się przy tym nieznacznie. Jego reakcja dawała nadzieję na nadciągający uśmiech, ale każdy, komu chociaż przemknęło to przez myśl, musiał obejść się smakiem. Jego twarz była stateczna, a postawa niewzruszona, nieco nonszalancka. Tymczasem jego oczy, te zwierciadła duszy, także pozostały chłodne, oceniające. Grał tę lekkość, udając że wcale nie rani go sposób przeprowadzania tej rozmowy. Nie musiała wiedzieć jak wiele dla niego znaczyła. Wolał skryć się za niedostępnością, niż znowu cierpieć tak, jak cierpiał niespełna pół roku temu po jej odejściu. Może wcale nie mieli się zejść, a jedynie wyjaśnić coś sobie i odejść w różne strony? Wówczas jego uzewnętrznienie się byłoby zbyt niepotrzebne. Nie przeżyłby takiej straty moralnej zupełnie tak samo, jak nie dałby sobie w życiu rady bez tej odrobiny pokory, o której wspomniała Charisme. On dostał już w życiu po uszach tyle razy, że nie potrafił tego zliczyć, a mimo wszystko wciąż pozostał w gruncie rzeczy taki sam. Odrobinę tylko złagodniał i dojrzał, porzucając poglądy swojej rodziny chociaż w niewielkim stopniu… a może nie? Może jego akceptacja mugoli wynikała jedynie z faktu, że naprawdę wiele znaczyła dla niego pewna mugolaczka?
Milczał, gdy słuchał o jej bracie. Nie wyobrażał sobie nawet jak to jest niańczyć młodsze, nieodpowiedzialne rodzeństwo. Ten człowiek miał w życiu wszystko jedynie na skinienie ręki, nie zrozumiałby tego nawet wtedy, gdyby Sheuti był tutaj i chciałby wtłoczyć mu tę wiedzę do głowy samymi pięściami. Nie miał rodzeństwa, nie posiadał większych zobowiązań finansowych poza tymi ojcowymi, pozostawionymi mu w spadku wraz z fałszoskopami. Był dla siebie sterem, żeglarzem i okrętem, a teraz na pokładzie miał pewną dziewoję, z którą nie bardzo wiedział co powinien uczynić. - Zawsze możesz przywiązać się do Hogwartu teraz. - Rzucił bezmyślnie, ale nie gryzł się w język, a ciągnął dalej. - Teraz już sama wpływasz na swoje życie, więc możesz wreszcie dać czemuś poważną szansę. - Jego słowa były tak dwuznaczne w ich sytuacji, że nie potrafił powstrzymać się przed nieco sarkastycznym uśmiechem. Niespodziewany powrót do bolesnego tematu, wytrącił go z tej równowagi. Mimo stalowej samokontroli, ból przedarł się na jego twarz. Natychmiast odwrócił spojrzenie, jakie w trakcie tej rozmowy powędrowało mimowolnie na Carmę. Wpatrzył się w swoją wygiętą laskę, zaciskając dłoń na ponczu tak silnie, jakby za moment miał albo rzucić szklanką albo ją upuścić. Zamiast tego jedynie skrzywił się, maskując tym gestem swoje prawdziwe emocje. Korciło go, aby to wszystko rozsypać w proch. Kiedy ona się otwierała, Rasheed mógł powiedzieć wreszcie coś, co zraniłoby wreszcie ją samą tak, jak ona wtedy skrzywdziła jego. Mógł jej wypominać, że skoro po alkoholu jest zdolna robić tak wiele, to dlaczego dla niego nie mogła zrobić jednego? Nie potrafiła pojąć jego natury, skazując ich na miesiące wypełnione, w Rekinowym przypadku, alkoholem i przelotnym seksem. Samotnością w najczystszej postaci.
- Jakie rzeczy, Charisme? - Zapytał wreszcie, niemalże natychmiast, gdy zaczynał się unosić, akcentując jej nazwisko. - Chodzi Ci o pocałunki czy te wyznania na piętrze? Czego bardziej się wstydzisz? - Jego słowa były ostre, ale wyraz twarzy jeszcze gorszy. Wreszcie przebił się na nią najczystszy gniew, zmieszany z bólem. Zatopił wargi w napoju, chcąc chociaż na moment zatkać sobie usta, aby nie wypowiadać na głos tego, co świszczało mu w głowie, aby nie dokładać jej więcej nieprzyjemności. Wiele go to kosztowało. Wypuścił z palców laskę, pozwalając jej znów lewitować, a potem chwycił Carmę za bluzkę, naśladując jej chwyt. Jej przeprosiny zmiękczyły go jedynie odrobinę. Wciąż miał ochotę odpłacić jej za to wszystko, chociaż wiedział przecież, że to nie była jej wina, a ich obojga. Nie zmieniało to jednak faktu, że musiał znaleźć ujście dla tych przygniatających go emocji. Pozwolił jej się zbliżyć do siebie w ten sposób, aby ich głowy zatrzymały się w odległości zaledwie kilku centymetrów od siebie. Czuł na twarzy jej oddech, gdy tak odciągał ją nieco w tył, aby nie mogła go dosięgnąć. Nie mogło być tak prosto.
- Przepraszasz za swoje słowa i czyny - stwierdził, a jego usta niemalże ocierały się teraz o jej wargi. Maska na jego twarzy zamigotała łagodnie zielenią w ciemności. - Czego żałujesz? Wypominasz sobie tę miłość? - Naciskał, chyba pierwszy raz nie uciekając od tak niewygodnych dla niego emocji. Ktoś tutaj naprawdę dorastał… chociaż tak patrząc po sposobie, w jaki egzekwował te wyznania, to jeszcze wiele musiał się nauczyć.
Powrót do góry Go down


Daniel Bergmann
Daniel Bergmann

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : animag (kruk), magia bezróżdżkowa
Galeony : 2330
  Liczba postów : 2139
https://www.czarodzieje.org/t15073-daniel-alexander-bergmann
https://www.czarodzieje.org/t15099-krebs
https://www.czarodzieje.org/t15076-daniel-bergmann
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptySob 11 Lis 2017 - 1:33;

Zmył z siebie już całkowicie pozostałości uczuć - niepewności chwytającej go w owej chwili za gardło, choć kłamstwo uchodziło spomiędzy warg (jak zawsze) bez najmniejszego szwanku. Utwierdzał się jednak w postąpieniu właściwie, zostawiając za sobą wątłą postać studentki, nie oglądając się, jakby rzeczywiście pozostawała mu obca, zwyczajna, o rozwikłanym problemie bez potrzeb roztrząsania w kontynuacji dialogu (wówczas ewentualnym trialogu, pragnąc zachować ścisłość). Dla profesora Bergmanna w rzeczywistości pozostawała w neutralności ogarnianą spojrzeniem postacią, w rzeczywistości nie wzbudzała najmniejszych emocji poza związaną z nieobecnością acz nieprzesadną troską; profesor Bergmann odrzucał ciężar przeszłości, utrzymując podobnie, jak utrzymywał niegdyś przed władzą Trausnitz - n i c nie zdołało ich łączyć. Kąpiel w nowych, wyrastających przed jego wzrokiem sylwetkach - gdzie jej nie było - okazywała się swojego rodzaju oczyszczeniem nakazującym wyrzucić spienienia fal obaw, chwilowy szkwał zrywający z nóg, ze stabilności - odzyskiwanej teraz na nowo.
- Spasuję - odparł bezbarwnie, aczkolwiek przemycając w stwierdzeniu teatralną nutę przykrej decyzji; jakby wewnętrznie żałował - choć nie żałował on ani trochę. Mimowolnie za uraczanym stwierdzeniem w ruch angażowała się jego mimika, niestety bez najmniejszego znaczenia w owej niewidoczności. Nie rozumiał i nie chciał zrozumieć idei takich rozrywek - a jeśli już, pozostawały one dobrymi dla samych studentów, śmiejących się razem z siebie, to, niekiedy, wspólnie cieszących się z odniesionego zwycięstwa. Ze sportów niestety Bergmann uznawał jedynie szachy czarodziejów, pływanie oraz - tutaj, wyłącznie w formie biernego uczestnictwa na wznoszących się podniesieniach trybun - rozgrywki Quidditcha.
- Mają rozum, niech korzystają - przyznał na tyle dyskretnie, aby wieść nie przeniosła się na pozostałe, otaczające ich grupy. Nie czerpał satysfakcji ani specjalnego zmartwienia się stanem uczniów; z pewnością nie miał zamiaru wszystkich wnikliwie sprawdzać. Wolał skupić się na czymś innym. Kimś innym. - Nam pozostaje wyłącznie reakcja - zakończył podzielenie się swym poglądem. Nie zwykł udawać, że coś przeoczył - co nie znaczyło również, że drążył, nadmiernie szukał.
- Zatańczysz? - zapytał po chwili, ogrzewając swój ton serdecznością w rzucanym wówczas wyzwaniu (?).

@Selma Fairwyn
Powrót do góry Go down


Calum O. L. Dear
Calum O. L. Dear

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 192cm
C. szczególne : nie chcesz wiedzieć
Galeony : 830
  Liczba postów : 1282
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14113-calum-isaac-dear#372995
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14192-calum-isaac-dear#374288
http://czarodzieje.forumpolish.com/t14139-calum-dear
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptySob 11 Lis 2017 - 19:19;

Festiwal upokorzeń część dalsza.
Już naprawdę nie wiedziałem, czy bardziej speszyłem się zachowaniem Ulli, świadomością, że byliśmy widoczni w tej chyba jednoznacznej pozycji dla wszystkich uczestników bali (co rodziło w moim sercu mnóstwo obaw ze względu na niemożność widzenia twarzy ewentualnych gapiów, nie mówiąc już o tym, że ja sam swoją czapkę z głowy zdjąłem i w całym tym zamieszaniu nie zdążyłem ubrać), czy może faktem, że wszystko to dostrzegła Ursulla Bennett? Nauczycielka przyszła nam z interwencją, wciskając zarówno mi i dziewczynie czapki na głowy. Przynajmniej oszczędziła nam dalszych upokorzeń, teraz mogłem się już spokojnie czerwienić i krzywić po swojemu i Tiverton nie widziała. Podejrzewałem, że dla niej również było to pomocne, bowiem sądząc po bełkocie, który wydobył się z jej ust, była co najmniej zmieszana.
I jeszcze ta uwaga o tańcu...
Odsunąłem się na krok, chcąc zwiększyć nieco przestrzeń między nami i dać sobie samemu odrobinę więcej kontroli. Jednak wraz z odzyskaniem przestrzeni osobistej, automatycznie nie wiedziałem, co zrobić ze swoimi rękami, z nogami, jak stanąć... Wydawało mi się, że wyglądam jak ostatni ciołek, nieco garbiąc się i przestępując z nogi na nogę. Rozejrzałem się na prawo i lewo, próbując ogarnąć, czy ktoś się nam przygląda, ale ponownie było to uniemożliwione ze względu na czapki. Cudownie. Przeniosłem spojrzenie na Ullę i walcząc z nagłym szczękościskiem wycedziłem przez zęby.
- Nie no... Nie przejmuj się, każdemu się może zdarzyć... - Szkoda, że sam nie wierzyłem swoim własnym słowom. Nie wiedziałem, jak się zachować i ostatecznie wyskoczyłem chyba z najgłupszą propozycją, jaka przyszła mi do głowy. - To co, chcesz tańczyć? - wypaliłem, ale zaraz pokręciłem głową i dodałem: - Albo nie, wiesz co, nie było tematu... Nie chcę, żeby było jeszcze... Dziwniej.
Ale chyba już przekroczyliśmy górną granicę.
Powrót do góry Go down


Daniel Blackfyre
Daniel Blackfyre

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : wężoustość
Galeony : 73
  Liczba postów : 471
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8883-daniel-schweizer#248760
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8887-niemiecka-sowa-niemiecka-jakosc#248793
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8886-daniel-schweizer
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyNie 12 Lis 2017 - 0:21;

Nie wiedział z kim został dobrany i było to dla niego bardzo fajna możliwość poznania kogoś nowego, kto mógłby dołożyć swoją cegiełkę do powrócenia Daniela do normalności. Dlatego całe te kapelusze usuwającego głowy w tym momencie były dla niego bardzo wygodne.
Lecz widząc swoją towarzyszkę, był podświadomie bardzo ciekawy, kto się kryje pod kapeluszem i czy tą osobę zna. Była dużo niższa od niego, ale to w jego wypadku nic szczególnego. Była gdzieś wzrostu Fire, ale to na pewno nie była ona - potrafił poznać rudowłosą nawet po samej sylwetce. Skąd? Nikt woli nie pytać...
Jej równie oficjalny ton nie zbył go z tropu – coś mu mówiło, że mogła wziąć jego słowa jako żart, albo po prostu jako specjalną okazję do wyrwania dziewczyny na parkiet. Jednakże tak nie było, Daniel jedynie starał się wzbudzić w sobie dawne arystokratyczne maniery, które tak surowo były wbijane do jego głowy w czasach młodości.
- Myślę, że to jeszcze nie pora na ujawnienie swoich imion. – Rzekł na początku, kiedy zaczęli kierować się w stronę parkietu – Mam wrażenie, że nutka tajemnicy w tejże sytuacji będzie bardzo przyjemna. – Uśmiechnął się pod tiarą, ponownie zapominając, że dziewczyna tego nie widzi.
Gdy już znaleźli się w miejscu, gdzie nie było takiego tłoku i mogli spokojnie potańczyć, jednocześnie nie wpadając na kogoś przy każdym kroku.
- To jedynie się zapytam może o twój dom, skoro naszych urodziwych twarzy nie dane było poznać – W pewnym momencie aż tak uroczysty sposób mowy był dla niego dość dziwny, nienaturalny – minęły lata, odkąd tak mówił do płci przeciwnej i tyle samo też minęło od pojawienia się Daniela na jakiejkolwiek imprezie.
Muzyka była wolna, nie musieli się wiec spieszyć – jego ręka spoczęła na jej talii i zaczęli wspólnie się ruszać do rytmu, tak żeby chociaż trochę przypominało to taniec – teraz ruchy Blackfyre były dość drętwe i niedopracowane – bliskość ostatnimi czasy działała na niego destrukcyjnie i momentami stawał się niedostępny i wprowadzał niemal panikę w osobach towarzyszących, że coś mogło stać się nie tak, mimo że tak nie było.
Nie do końca też wiedział co miał powiedzieć do towarzyszki, chociaż bardzo chciał jakoś rozpocząć rozmowę, żeby mogli jakoś spędzić tą noc.
- Mam nadzieje, że dość duża różnica w wzroście Ci nie przeszkadza, bywały takie przypadki. – Zaśmiał się i rozluźnił się nagle, tak jakby słowa dodały mu odwagi i otuchy w kontakcie z kobietą. Miał jedynie nadzieje, że nie będzie tak przez całą imprezę, że będzie trudno mu chodzić, stykając się ciałem z partnerką.
- Przy okazji, bardzo ładna kompozycja. – Zwrócił uwagę na jej suk… strój, który ładnie odchodził na boki, ukazując jej nogi, dość zgrabne nogi, trzeba dodać.
Powrót do góry Go down


Melody Kingston
Melody Kingston

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 143
  Liczba postów : 512
http://czarodzieje.org/t14801-melody-anna-kingston#394127
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14808-listy-do-m
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14809-melody-anna-kingston
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyNie 12 Lis 2017 - 11:11;

Byliśmy głupi i ślepi. Bo inaczej nie można było tego nazwać. Ja byłam chyba tą głupszą z naszej dwójki, bo przecież to ja sama siebie oszukiwałam. I przy okazji oszukiwałam Rileya. Mój wymarzony chłopak? Kiedyś tak łatwo odpowiedziałabym na to pytanie, ale dzisiaj nie byłam już tak pewna swojej odpowiedzi. Bez trudu odpowiedziałabym, że chcę, żeby dbał o siebie tak jak dba o mnie, żeby zabierał mnie w różne miejsca, żeby przewidywał, czego potrzebuję, żeby dawał od siebie wszystko, żeby był romantyczny, przystojny, dobrze zbudowany. Niektórzy powiedzieliby, że jestem pusta i zależy mi na rzeczach bez wartości. Obecnie sama nie wiem, czego bym chciała. Miałam tego idealnego chłopaka - Ezrę. I sami wiemy, jak szybko się to skończyło. Nikogo poza nim nie miałam. Przynajmniej nie na poważnie. A od Ezry chyba wymagałam więcej niż był w stanie mi dać ktokolwiek i to mnie zgubiło. Oboje mieliśmy inne priorytety. Różniliśmy się. Nie wiem, czy to powinno być problemem. Z Rileym przecież też się różnimy. A przede wszystkim Riley odbiega daleko od mojego dotychczasowego ideału. Było w nim wiele smutku, powagi, ale przez to także inteligencji, doświadczenia życiowego, którego nigdy nie zauważałam w ludziach. Teraz mi imponowało. Zaczęłam widzieć, że ludzie, którzy dużo przeżyli, będą się troszczyć o innych mocniej i dłużej. Są bardziej wrażliwi i bardziej wyrozumiali. Miałam wrażenie, że relacja z takimi ludźmi jest trwalsza i uboga w kłótnie. Widziałam w Rileym oparcie. Widziałam coś na dłużej. Chyba bardzo tego chciałam. Tej gwarancji. Stąd mój strach, że jak coś powiem, to się skończy. Gdybym tylko potrafiła to ubrać w słowa, może sytuacja z niezwykle skomplikowanej stałaby się dziecinnie prosta.
- Dobra, kiedyś cię nauczę - uśmiechnęłam się do niego czule. Każda obietnica spotkania z nim była dla mnie jakby święta. Wyczekiwałam jej z niecierpliwością. Nie wiem, jak mogłam tego wcześniej nie widzieć. Przyjęłam propozycję zmierzenia się z głowogonem. Pozwoliłam się Rileyowi prowadzić, ściskając jego dłoń mocniej za każdym razem, gdy czułam, że wzlatuję wyżej. Moje zmagania może byłyby nawet całkiem widowiskowe, ale przez potknięcie się o własne nogi (które właśnie dotknęły w końcu ziemi, pewnie stąd to rozkojarzenie) było z czego się pośmiać. Wylądowałam boleśnie na kolanach, co przy tak długiej sukni i pięknym uczesaniu zupełnie nie wyglądało przyjemnie. Wstałam z ziemi, otrzepując kreację i odwróciłam się do Rileya.
- Chyba wolałam łapać cukierki - mruknęłam, udając niezadowoloną, ale chwilę później posłałam mu szeroki uśmiech. Jemu poszło zdecydowanie lepiej, więc pogratulowałam mu, kiedy do mnie wrócił. Już mieliśmy odejść, kiedy na ziemi zauważyłam błyszczącą monetę - Patrz - powiedziałam, wskazując na nią palcem. Znalazłam aż 20 galeonów! - Chyba szczęście do mnie wróciło - rzuciłam, podnosząc ją i chowając gdzieś za kieckę - Tak właściwie - przypomniało mi się na wzmiankę Rileya o ponczu - Nie uważasz, że to dziwne, że nigdy razem nie piliśmy? - spytałam, bo właściwie nie mogłam sobie przypomnieć takiej sytuacji. Jako że na imprezach nie oszczędzałam na wyskokowych trunkach, to rzeczywiście było całkiem interesujące, że nigdy nie upiliśmy się razem.

głowogon: 3
Powrót do góry Go down


Thijs H. Corbijn
Thijs H. Corbijn

Nauczyciel
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 393
  Liczba postów : 282
http://czarodzieje.org/t14596-thc
http://czarodzieje.org/t14770-listy-do-thc
http://czarodzieje.org/t14608-thc
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyNie 12 Lis 2017 - 14:15;

Holender zdawał sobie sprawę, z tożsamości swojej partnerki. W końcu czapkę założyła tuż przed tym, jak chciała uciec z Wielkiej Sali. Jak tylko mógł się domyślać, kiedy zobaczyła w tłumie uczniów swojego byłego partnera. Niestety o Ślizgonce nie wiedział za wiele. Francuska o imieniu Arielle. Na zielarstwie nie pojawiała się zbyt często. Nie żeby miał jej to jakoś za złe. To była tylko i wyłącznie jej decyzja i nie miał zamiaru jej przecież do niczego namawiać. Tak wiec, ciężko powiedzieć czy Thijsa cokolwiek kusiło. Raczej nie. Zdecydowanie bardziej ekscytował go fakt, że dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z kim ma przyjemności. Kim jest tajemniczy dinozaur. Kto dotrzymuje jej towarzystwa.
-A ja o tym konkretnym – odparł, chyba pozwalając sobie na zbyt wiele. Z tyłu głowy zapalała się mu czerwona lampka i wszystkie znaki ostrzegały, by nie podążał tą drogą. Nie przejmował się tym. Chęć spędzenia miłego wieczoru i dobrej zabawy z grecką bogini brał górę nad zdrowym rozsądkiem. Bez skrępowania mógł się śmiać i flirtować z dziewczyną, bo przecież teraz był bezgłowym dinozaurem, nie jakimś sztywnym nauczycielem. –Chociaż pod innymi, pewnie też jest pięknie – mruknął nieco ciszej i dużo bardziej obojętnym głosem. Inne kapelusze go nie interesowały. Nie teraz. Dopóki nic złego się nie działo, nikt nie krzyczał, to nie miał zamiaru odwracać wzroku od panny Tender.
-Może to nie tylko wiara – dodał, tajemniczym tonem. Wiedział czy nie wiedział? Dziewczyna mogła tylko się zastanawiać, o czym myśli to prehistoryczny stworzenie. Trzymał ją w niepewności, z ukrytym rozbawieniem na twarzy. Bawił się doskonale.
-Chętnie – zawsze to jakaś dodatkowa atrakcja i urozmaicenie ich wyjątkowego wieczoru. Nikt nie mógł zaprzeczyć, że tak nie było. Kto by się spodziewał, że tak dobrze się dogadają.
Podszedł do Ślizgonki i bez zawahania wziął ją pod rękę. Nie był przecież dzieckiem, by się wstydzić i powstrzymywać. Skoro mieli wspólnie spróbować słodkości, to chciał by poszli tam razem. Dzisiejszego wieczoru bawili się we dwoje, wiec dlaczego mieliby nie wyglądać jak para?
-Jak Ci się podoba bal? – spytał, ciekaw jak sprawdza się w roli księcia z bajki. Mógł mieć tylko nadzieję, że najgorszy nie jest, a co najważniejsze to nie zanudza Francuski, tak jak to z reguły przystało na nauczyciela.
Zajęty Ślizgonką nie zorientował się, kiedy weszli w odosobniony obszar, gdzie magiczne słodycze szalały i latał dookoła ich głów. Planował to trochę inaczej, ale lodowa mysz sama wpadła mu do ust. Nie było to zbyt przyjemne, w końcu była zimna.
-Co to? – pisnął i niemalże od razu zasłonił usta dłonią. Co do cholery? Kto to wymyślił? Bał się więcej odezwać, że efekt znowu będzie ten sam – nieprzyjemny dla ucha pisk. Tak bardzo cieszył się w tym momencie, że miał na sobie tą zaczarowaną czapkę. Minę pod nią miał strasznie zdziwioną, a oczy wielkie jak pięciozłotówki.

Kostka: 6
Powrót do góry Go down


Riley Fairwyn
Riley Fairwyn

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Dodatkowo : metamorfomagia, prefekt naczelny
Galeony : 4204
  Liczba postów : 1697
https://www.czarodzieje.org/t15093-riley-t-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t15161-maverick
https://www.czarodzieje.org/t15098-riley-fairwyn
https://www.czarodzieje.org/t18289-riley-fairwyn-dziennik
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyNie 12 Lis 2017 - 16:57;

O ile wszystko byłoby łatwiejsze, gdybyśmy zawsze wiedzieli czego chcemy. Skoncentrowani na jednym punkcie majaczącym w oddali, moglibyśmy wtedy robić absolutnie wszystko to, co doprowadzałoby nas do niego, bez zbaczania gdzieś po drodze i tracenia koncentracji. Moglibyśmy nigdy nie mieć tych męczących wątpliwości z serii "a co gdyby...?", bo i po co, jeżeli nigdy nie miała opuszczać nas niezachwiana pewność. Pragnąłem niegdyś osiagnąć ten stan, chociaż miałem świadomość, że to jedynie dziecinna mżonka, głupie pragnienie, jakie nigdy nie mogło się ziścić. Byłem kimś, kto swoimi wątpliwościami byłby w stanie wypełnić więcej mis, niż każdy normalny człowiek. Nigdy nie zastanawiałem się nad konsekwencjami swoich działań, aż pewna lekkomyślność nie przeważyła w niezwykle znaczącej sprawie. Teraz musiałem bardzo się zapomnieć, aby wrócić do tych chwil przepełnionych dziecinnymi wyborami i niezmiernie tego żałowałem. Gdyby tylko aż tak nie zależało mi na wsparciu Melody, może wówczas potrafiłbym podejść do tej sytuacji z lżejszym sercem i machnięciem dłoni zmiótłbym wszelkie obiekcje. Zarówno swoje, jak i jej, o istnieniu których nie miałem wtedy pojęcia. Szalony bieg moich myśli rozszczepił sie na dwoje. Z jednej strony męczyły mnie moje własne przemyślenia, zwątpienie we własne mozliwości i atuty, a z drugiej starałem się skupić na balu, aby całkowicie nie zniszczyć tych chwil, jakie dzieliliśmy. Nie chciałem, aby wspominała ten wieczór z grymasem niezadowolenia, więc uśmiechałem się, chociaż za każdym razem było mi od tego niemalże fizycznie niedobrze. Potem ciagnąłem ją dalej za rękę w wir kolejnych atrakcji, udając przed sobą, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nic nie było w cholernym porządku i wtedy jak nigdy zapragnąłem się napić, chociaż alkohol nigdy nie oferował mi niczego poza zbędną gadatliwościa i narastającą niezdarnością. Nie wiedziałem czy właśnie tego potrzebował mój... związek (?) z Mel, ale jeżeli na trzeźwo nie potrafiłem wymyślić rozwiązania, to równie dobrze mogłem analizować sytuację z kieliszkiem w dłoni. Obserwowałem poczynania mojej partnerki, gdy przystępowała do gry w glowogon i czułem jak serce zamiera mi, gdy długa suknia owinęła się wokół jej kostek. Wychyliłem sie do przodu z cichym westchnieniem przestrachu, ale moje dłonie natrafiły na nicość. Zdołałem chwycić jej łokiec dopiero wtedy, gdy jej kolana spotykały się już z posadzką.
- Na Merlina, Melody. - Nieoczekiwanie dla samego siebie, rozesmiałem się nagle, prawdopodobnie uwalniając się od resztek analiz i wątpliwości. Pomogłem jej dźwignąć sie na nogi, śmiało przytrzymując ją w talii. Czułem jak w moim umyśle klaruje sie pewna intymność, narastająca pomiędzy nami w tamtej chwili, ale tym razem postanowiłem od niej nie uciekać. Odrobinę zbyt długo oplatałem jej talię swoimi dłońmi, podczas gdy moje oczy szukały jej spojrzenia. Zreflektowałem się dopiero wówczas, gdy prowadzący zabawę duch bezpardonowo ochrzanił mnie za blokowanie kolejki. Wtedy cofnąłem się niechętnie od swojej towarzyszki, uśmiechając się przepraszająco. Wygrałem goggle do quidditcha, które postanowiłem przewiesić sobie przez szyję. Nie żebym jakoś często grał, ale to zawsze był miły upominek, który mógłbym włożyć na treningu, o ile jakiegoś się doczekam. Nie ma to jak być częścią drużyny i nie pamiętać nawet nazwiska kapitana.
- Hej, popatrz co mam - pochwaliłem się natychmiast, muskając palcami pasek gogli. - Wreszcie nie będę miał wymówek, gdy deszcz zacznie zacinać mi w oczy. Czas zacząć lepiej grać. - Uśmiechnąłem się szczerze, oferując swojej damie własne ramie. - Czy można? - Ach, o ileż łatwiej było mi się zdobyć na podobne gesty i swobodę między nami, gdy wreszcie znalazłem powód do uśmiechu i zapomnienia o troskach. Nie skupiałem się na ziemi, gdy była obok mnie, dlatego nieco zaskoczyła mnie tymi galeonami na posadzce. - Chyba wiem kto stawia następne piwo kremowe. - Zażartowałem, starając się nie przypatrywać jej zbyt nachalnie, gdy gmerała przy sukience chcąc schować monety. Popatrzyłem na nią z nieskrywanym zaskoczeniem, gdy tak wspomniała o alkoholu, ale zaraz na mojej twarzy pojawiło się zamyślenie. - Wiesz, ja zazwyczaj nie piję. Alkohol miesza w głowie, a ja nie mogę się zapominać, a przynajmniej nie przy tych wszystkich ludziach, jacy zwykle tłoczą się na imprezach. - Faktycznie, to była dobra wymówka do odmawiania sobie napojów procentowych. Nigdy nie mogłem wtedy wytłumaczyć się z tego, dlaczego tak naprawdę nie piję, ale większość znajomych nie drążyła. Nalewałem sobie wtedy soku dyniowego i pilnowałem, aby nie zbytnio nie zaskakiwali samych siebie. Przecież rano mogliby żałować przekroczenia pewnych granic przyzwoitości. - Nie mieliśmy chyba okazji do tego, aby napić się we dwoje. Chcesz nad tym popracować? - Zaproponowałem, chociaż nie uważałem tego za dobry pomysł. Nie miałem mocnej głowy, więc spotkanie przy kieliszku mogłoby się skończyć zdecydowanie zbyt szybko, a jednak może właśnie to było nam potrzebne? Lekkie rozwiązanie języków zawsze w porządku, gdy męczy Cię strach przed odrzuceniem. - Ja będę Morrisem, a Ty Vicario? - Spytałem, wskazując ruchem głowy na stół niedaleko nas. Tłum gęstniał, mieliśmy szansę na udaną przemianę. - To też może pomóc. - Zauważyłem i wcisnąłem sobie na głowę zaczarowany kapelusz. Tak w sumie, to może przemiana nie była nawet potrzebna? Nikt chyba nie monitorował tego stołu prócz Sharkera i Charisme stojących niedaleko, a oni wydawali się byc chyba zbyt zajęci sobą, aby zwrócić uwagę na kolejne osoby bez głów.
Powrót do góry Go down


Alice Wildfire
Alice Wildfire

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 390
  Liczba postów : 252
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14784-alice-wildfire
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14797-alice#394118
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14795-alice-wildfire
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyNie 12 Lis 2017 - 20:38;

Nie tak wyobrażała sobie ten wieczór. Miała się świetnie bawić z Edmundem, a tu jej partner zniknął, zostawiając ją samej sobie. W tłumie osób bez głów. Nie było szans na to, że uda jej się znaleźć kogoś ze znajomych. Chyba że los się do niej uśmiechnie, ale co do tego miała sporo wątpliwości. Przechadzała się więc po całej sali, nie mając nawet ochoty brać udziału w atrakcjach. Bo co to za zabawa, gdy nie ma nikogo, do kogo można byłoby się odezwać, komentując swój opis umiejętności w głowogona.
Podeszła do stołu i sięgnęła z niego szklankę soku. Przynajmniej miała zająć czym ręce, nie stała jak słup soli i nie wyglądała na sierotę, niemającą co ze sobą zrobić. Mimo że tak było.
Owszem było jej smutno, była rozczarowana, była zła. Naprawdę, skoro Edmund sam zaprosił ją na ten bal, to mógł zostać z nią, choć przez chwilkę. Ewentualnie uprzedzić ją o swoim zniknięciu, nie musiałaby go przynajmniej szukać jakąś godzinę.
Zatrzymała się nagle, wzięła głęboki oddech i przyjęła swój kamienny wyraz twarzy. Bez sensu było się wkurzać na jakiegoś faceta. Ani go tym nie przywoła z powrotem, ani nie poprawi jej humoru. Co najwyżej zdołuje się bardziej, a to przy takiej okazji było po prostu zbędne. Postanowiła więc, że dopije sok i spróbuje znaleźć jakieś towarzystwo. W końcu przyszła się tu dobrze bawić i tak zamierzała zrobić.
Stanęła pod ścianą, niedaleko @Lilyanne Scarlett Craven, nadal trzymając w rękach szklankę. Nie widziała siebie, ale mogła sobie wyobrazić, jak groteskowo wygląda unoszący się nad torsem wianek z kwiatów i gałęzi. Zresztą bez głów, wszyscy wyglądali groteskowo. Westchnęła cicho i pociągnęła kolejny łyk soku, niemal opróżniając szklankę. Zerknęła kątem oka na nadal stojącą obok niej dziewczynę. Czyżby jej także zdarzyła się podobna historia? Zamyśliła się na chwilę, postanawiając się w końcu odezwać.
- Czyżby ciebie też spotkał zaszczyt nieposiadania partnera? - zapytała, zastanawiając się, czy słowa, które wypowiedziała, nie brzmiały trochę niemiło. Nie zastanawiał się nad tym jednak, po prostu czekała na to, czy nieznajoma podejmie rozmowę, czy ją zignoruje lub karze jej się odczepić. Rozważyła wszystkie możliwe opcje, kręcąc przy w szklance pozostałością płynu.
Powrót do góry Go down


Lilyanne Scarlett Craven
Lilyanne Scarlett Craven

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Mugolski tatuaż za uchem, przekleństwa, blizny na przedramionach i udach.
Galeony : 344
  Liczba postów : 198
https://www.czarodzieje.org/t15369-lilyanne-scarlett-craven#412105
https://www.czarodzieje.org/t15373-scarlett#412202
https://www.czarodzieje.org/t15371-scarlett-craven#412159
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyPon 13 Lis 2017 - 11:35;

Scarlett stała sobie samotnie pod ścianą. Brak partnera nie przeszkadzał jej w dobrej zabawie, którą było obserwowanie uczestników tego niecodziennego balu. Niektóre kostiumy wyglądały naprawdę zabawnie bez głowy ich właściciela. Równie wielką radość sprawiało jej przyglądanie się ochotnikom biorącym udział w oferowanych na przyjęciu zabawach.
W pewnej chwili niedaleko niej stanęła jakaś dziewczyna, jak można było wywnioskować po jej kostiumie. Nie wyobrażała sobie chłopaka paradującego w takiej sukience i ciekawym przybraniu niewidzialnej głowy. Przemknęło jej przez myśl, że może przebranie się za Kermita albo hot doga byłoby bardziej widowiskową opcją, jednak szybko odepchnęła od siebie takie myśli. Czerwona suknia była równie ciekawym strojem, a sztuczna krew miała realistyczny, metaliczny zapach, który Puchonka uwielbiała.
- Można tak powiedzieć, chociaż ja nazwałabym to prędzej trafionym, samodzielnym wyborem - odpowiedziała, nadal przyglądając się osobom polującym na latające słodycze. Swoista nutka goryczy, słyszalna w głosie nieznajomej, podpowiadała Scar, że samotność tej ubranej na zielono dziewczyny nie była, tak jak w jej przypadku, kwestią decyzji. Postanowiła jednak nie roztrząsać teraz tej kwesti i odwróciła się w stronę towarzyszki.
- Po Twoim głosie wnioskuję, że ty jednak nie bawisz się tak dobrze. Może czas to zmienić?
Powrót do góry Go down


Honey A. L. Ford
Honey A. L. Ford

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.72 m
C. szczególne : włosy blond, bardzo jasne, wychudzona sylwetka, blada cera, kilka widocznych pieprzyków na lewym policzku
Galeony : 154
  Liczba postów : 74
https://www.czarodzieje.org/t15340-honey-ford
https://www.czarodzieje.org/t15341-sowa-honey
https://www.czarodzieje.org/t15339-honey-ford
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyPon 13 Lis 2017 - 18:51;

Nie każdy musiał być otwarty. Zresztą osoby nieśmiałe mogły przecież chodzić na imprezy. Szczerze to Honey wolałaby siedzieć w dormitorium, ale no cóż... Sama z siebie wyszła, tylko po to, żeby sprawiać wrażenie wyluzowanej dziewczyny, która wcale nie jest taka dzika, jakby się wydawało. Grzeczna, dobra panienka Ford. Ona i picie alkoholu? Noł łej. Może kiedyś spróbuje, ale teraz ani rusz. Po pierwsze była niepełnoletnia, więc dalsze podpunkty "dlaczego Honey miałaby pić alko" się wykluczały. Dobrze, że krukon zaproponował imbirową mątwę. Jakkolwiek by to nie smakowało, nie miało nic wspólnego z procentami. Zresztą chłopak sam nie należał do osób mogących pełnoprawnie pić alkohol. Kto jednak do tego się stosował? Na pewno niewspółczesna młodzież Hogwartu.
Sprytnie to załatwił @Kevin Envej. Ford się teraz tego napije, a on będzie wiedział, co czuje... Właściwie to nie do końca jak sam wspomniał kolory, są niejednoznaczne. Napiłaby się z ciekawości, ale sądziła, że napój przybierze jakąś brzydką barwę.
- Nie, jednak sobie odpuszczę. - Uśmiechnęła się, nie mając zamiaru częstować się napojem. - Masz rację. Trochę mi zimno. - Chyba dopiero teraz zauważyła, że sukienka przypominająca firankę, nie należała do wybitnego przebrania, a tym bardziej ciepłego.
- Myślę, że dobrze. - Kevin się mylił. Nie otworzyło ją to pytanie. Nie miała zamiaru kontynuować rozmowy. Chciała już znaleźć się w dormitorium i się przebrać. - Będę już iść... Trochę zmarzłam. Miło było cię poznać. - Tak postanowiła spławić chłopaka i uciec stąd. Opuszczając Wielką Salę myślała tylko o tym, że za rok nie przyjdzie na noc duchów. To nie dla niej. Miała tylko nadzieje, że Envej nie zrozumiał jej źle. Czuła się tak głupio.

z/t

*Uciekam. ;p Kiedyś coś rozegramy na ten temat. ;D
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Specjalny




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyPon 13 Lis 2017 - 23:26;




PodglĄdacze

Zabawa trwała w najlepsze. Ursulla Bennett czujnym okiem wyłapała chyba wszystkich, którzy nie chcieli nosić otrzymanych kapeluszy i wcisnęła je im na głowy. Osób wciąż przybywało, ale w Wielkiej Sali zgromadziło się już bardzo dużo uczniów, studentów, jak i nauczycieli. Dla spóźnialskich drzwi wejściowe były cały czas otwarte. Muzyka rozbrzmiewała coraz głośniej. Parkiet zaczynał się już zapełniać ludźmi - impreza rozpoczęła się na dobre. Coś jednak było nie tak. W bezgłowym tłumie trudno mówić o wypatrzeniu znajomej twarzy, ale czy ta osoba przy drzwiach na pewno uczęszcza do Hogwartu? Ktoś wyraźnie zapomniał o przebraniu. A czemu ta panienka wygląda na taką przerażoną? Przecież to tylko zaczarowane kapelusze. Czy ten błysk to jakiś efekt specjalny dekoracji przygotowanych przez Forestera? Skąd to uczucie bycia obserwowanym i to nie przez grono pedagogiczne?

Nagle rozległ się kobiecy krzyk. Ci, którzy znajdowali się bliżej wejścia z pewnością go usłyszeli. Został on jednak zagłuszony głośną muzyką i rozmowami zgromadzonych na sali. Zainteresowani zwrócili głowy w kierunku drzwi wejściowych. Stała w nich jakaś nastolatka, ale nikt nie kojarzył, żeby chodziła do Hogwartu. Wyglądała na przerażoną. Student drugiego roku z Ravenclaw chciał do niej podejść, żeby spytać się, co się stało, ale kiedy tylko zaczął iść w jej kierunku, jakiś inny chłopak pociągnął ją za rękę i zaczęli uciekać! Ze środka Sali wybiegło dwóch kolejnych dotychczas niezauważonych przez nikogo chłopaków. W rękach trzymali jakieś urządzenie, które co po wybitniejsi z mugoloznawstwa bez trudu rozpoznaliby jako aparat analogowy. Zrobiło się spore zamieszanie.
- Łapcie ich - ktoś krzyknął. Część uczniów zaczęła gonić uciekającą grupę, część po prostu stała zamurowana, nie wiedząc, skąd ta afera. W tłumie powtarzało się jednak cały czas to samo słowo i z każdym jego powtórzeniem brzmiało coraz bardziej poważnie - mugole.

Wszyscy już zauważyli, że coś było nie tak. Uczniowie obracali głowami, szukając słów wyjaśnień od grona pedagogicznego, które jednak wyglądało na równie zdezorientowane. Ursulla Bennet wybiegła z Sali. Kilku innych nauczycieli poszło w jej ślady. Pozostała część kadry zaczęła uspokajać wszystkich wokół, ale imprezę i tak można już było uznać za zakończoną. Nikt nie był pewien, co powinien teraz zrobić. Wtem do Wielkiej Sali wbiegło kilku ludzi w oficjalnych ubraniach. Jeden z nich zaczął przeczesywać całą salę, jakby zupełnie nie zauważał zaniepokojonych uczniów. Co po niektórzy mogli rozpoznać w nim pracownika Ministerstwa Magii, który jakiś czas temu uczestniczył w interwencji na szkolnych błoniach.

Dwóch groźnie wyglądających mężczyzn ruszyło prosto w kierunku Garetha Hampsona. Dyrektor szkoły starał się zachować powagę, ale nie udało mu się ukryć zaniepokojenia. Nikt nie słyszał, co powiedzieli do niego wysłannicy Ministerstwa Magii. Cała sala natomiast obserwowała, jak został wyprowadzony z Wielkiej Sali. Na teren balu wróciła zasapana Ursulla Bennet. Zrobiło się zupełnie cicho. Na tyle, że większość uczniów usłyszała jej donośny krzyk.
- Prefekci, możecie odprowadzić wszystkich do dormitoriów. To koniec balu - i tylko co po niektórzy byli na tyle spostrzegawczy, by zauważyć łzę, jaką uroniła pani profesor. Podeszła do Howarda Forestera i szepnęła mu coś na ucho. Profesor pokiwał głową ze zrozumieniem. Następnie stali przy drzwiach i z uśmiechem żegnali uczniów, mówiąc, że to wszystko to tylko nieporozumienie. Ale trudno było w to komukolwiek uwierzyć.
______
Tak więc kochani - to już koniec balu. Możecie jeszcze pisać, jeśli chcecie się odnieść do powyższych wydarzeń. Zaznaczam, że ten post ma duży wpływ na obecną fabułę i obiecujemy, że zacznie się ona rozkręcać coraz szybciej. Dzięki za zabawę na balu! Wyczekujcie dalszych informacji heart


______________________

Wielka Sala - Page 18 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Isilia Smith
Isilia Smith

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Pieprzyk nad wargą
Galeony : 1079
  Liczba postów : 365
https://www.czarodzieje.org/t14191-isilia-smith
https://www.czarodzieje.org/t14253-isilia-smith#376344
https://www.czarodzieje.org/t14205-isilia-smith
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyWto 14 Lis 2017 - 20:52;

Bal trwał w najlepsze. Naokoło roiło się od tańczących par, przy stolikach kręciło się sporo ludzi, a gry cieszyły się dużym powodzeniem. Mimo, że nie przepadała za balami ten wydawał się być zupełnie inny o poprzednich. Tiary, dzięki którym znikały głowy powodowały, że Isilia czuła się pewniej. Inni nie wiedzieli, że ona to ona, ale też ona nie rozpoznawała innych, aczkolwiek specjalnie jej to nie przeszkadzało.
- Skoro tak uważasz, to nie będę się spierać. - odparła. Zgadzała się z tą tajemniczością, to było intrygujące. Chęć dowiedzenia się, kto kryje się pod tiarą była silna, ale jakaś część dziewczyny nie chciała tego przerywać, gdyż tworzyło to pewnego rodzaju klimat w sali. Naprawdę jej się to podobało. Coś zupełnie odmiennego od poprzednich imprez. Przypomniał jej się bal na zakończenie roku, kiedy to boisko od quidditcha zmieniło się w basen. Tak, to też było świetne. Nie pogardziłaby jeszcze jedną zabawą w takim stylu.
- Gryffindor. A Ty jesteś w...? - zaczęła nie kończąc zdania. Przynajmniej tyle na razie mogła się dowiedzieć, w jakim domu jest jej partner. Ciekawiło ją, czy go znała nie tylko z mijania się na korytarzach czy w salach lekcyjnych. Jeśli nie, to była to dobra okazja do nawiązania nowych kontaktów. Zdecydowanie Ilia nie cierpiała na nadmiar znajomych.
Zaczęli tańczyć w rytm muzyki, jeżeli można to tak nazwać. Bardziej by chyba odpowiadało "poruszać się w rytm muzyki", ale jak kto woli. Smith na pewno nie należała do osób, które na parkiecie czują się jak ryba w wodzie. Owszem, nie była też totalnym beztalenciem, jakieś tam podstawowe kroki umiała, może nawet trochę więcej.
- Jak widać, na razie sobie radzę. - także się zaśmiała. Fakt, różnica we wzroście była dość duża, jednak dało się jakoś to przeżyć. Wolała, żeby chłopak był wyższy od niej niż niższy, co na szczęście w tym wieku już się raczej nie zdarzało. O ile teraz dawała sobie radę, tak jeśli partner byłby niższy... Cóż, to by było niezręczne, z lekka mówiąc.
- Dziękuję. Twój strój też nie jest zły. - skomentowała uśmiechając się.
Nagle zapanował chaos. Zdezorientowana Gryfonka zatrzymała się i przypatrywała sytuacji, chcąc zrozumieć, co się w ogóle dzieje. Biegnący uczeń. Za nim kolejny, a dalej większa grupka, również w szybkim tempie zmierzająca do wyjścia. W końcu i do niej dobiegło słowo, które było prawdopodobnie powodem zamieszania. Mugole. Ale co oni tu robili? Jakim cudem dostali się do zamku, skoro był przed nimi strzeżony? Ilia zerknęła wielkimi z przerażenia oczami na swojego towarzysza. Z jednej strony to może i dobrze się stało, że ostatecznie nie zdjęła tego kapelusza. Przynajmniej nie było widać teraz tego, jak jest zaniepokojona. To niemożliwe. To musi być jakiś chory żart, na pewno. Tylko po co nauczyciele mieli by robić coś takiego? Nie byli aż tak bezduszni, żeby w ten sposób zabawiać się na koszt uczniów. W Wielkiej Sali znów zapanowało poruszenie spowodowane przybyciem grupki ludzi. Dwójka podeszła do dyrektora... i jak gdyby nigdy nic go wyprowadziła! Cisza. Krzyk. Krzyk oznajmiający zakończenie balu, chociaż i tak pewnie wszyscy zdawali sobie sprawę, że impreza musi być przerwana. Profesor Bennett dobitnie potwierdziła tylko te domysły i tak oto wszyscy zgromadzeni zaczęli opuszczać progi pomieszczenia, w którym jeszcze niedawno tak dobrze się bawili. Zerknęła na swojego towarzysza. Nawet nie wiedziała, jak chłopak ma na imię, ani nawet z jakiego jest domu.
- Isilia - rzuciła tylko na odchodne i pospieszyła za innymi Gryfonami do dormitorium. Doprawdy, koszmarny termin wybrali sobie mugole na zwiedzanie świata, w dodatku Hogwartu.
Powrót do góry Go down


Melody Kingston
Melody Kingston

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 143
  Liczba postów : 512
http://czarodzieje.org/t14801-melody-anna-kingston#394127
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14808-listy-do-m
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14809-melody-anna-kingston
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptySro 15 Lis 2017 - 19:54;

Rzadko zdarzało mi się być taką niezdarą, jak podczas gry w głowogon. Z przyjemnością jednak chwyciłam dłoń Rileya, by pomógł mi podnieść się z podłogi. Sama chwilę oddałam się chwili, kiedy obejmował mnie w talii i jednym krokiem mogliśmy się znaleźć na parkiecie, delikatnie kołysząc się jak wtedy w sali baletowej. Przypomniałam sobie o tamtym momencie i przez dłuższy czas, nie wiedziałam, co miałam właśnie zrobić. Z zamyślenia wyrwał mnie Riley, pokazując mi swoje gogle, które udało mu się wygrać.
- Super, pożyczysz czasem, co? - spytałam z nadzieją, bo swoich gogli jeszcze się nie dorobiłam. Generalnie trochę ostatnio nie miałam siły na Quidditcha. Zresztą nie zapowiadało się, żeby przy obecnych zakłóceniach organizowano namiętnie mecze i treningi. Dygnęłam lekko, chwytając jego ramię i pozwalając się prowadzić.
- Pewnie, rozumiem - zaśmiałam się - W sumie ja częściej piję pod moją drugą twarzą, a potem mi nie wychodzi i się wpakowuje w różne śmieszne sytuacje - bo właściwie w podobny sposób poznałam bliżej Eliasa - Z drugiej strony, praktyka czyni mistrza - puściłam mu oczko. Zwykle byłam tą osobą, którą trzeba było zmuszać do wypicia jeszcze kieliszka, bo po dwóch zaczynałam marudzić, że więcej nie mogę. Jednak mając do czynienia z trudnymi osobami, za wszelką cenę próbowałam ich przekonać do alkoholu, którego tak nie lubili, co było trochę wredne z mojej strony, ale nikt specjalnie nie narzekał.
- Możemy zacząć pracować już teraz - powiedziałam, bo ten bal nadawał się idealnie do zabawy w nauczycieli. Włożyłam na głowę magiczny kapelusz i pomajstrowałam nieco przy sylwetce, by bardziej przypominała sylwetkę profesor Vicario. Podeszliśmy do stolika nauczycieli. Zaczęłam wlewać sobie trochę ponczu do kubeczka, kiedy w sali zrobiło się jakieś zamieszanie. Nie wiedziałam, co się działo. Jacyś ludzie zaczęli biec, inni zaczęli ich gonić i właściwie byłam kompletnie zdezorientowana. Zewsząd zaczęły dobiegać jakieś dziwne informacje. Mugole? W Hogwarcie? Przecież to było niedorzeczne.
- Mugole? - spojrzałam na Rileya pytająco, jakby chcąc się od niego dowiedzieć, czy to było możliwe. Miałam nadzieję, że to nie koniec balu, zaczynała się właśnie dobra zabawa. Do sali wbiegli jacyś mężczyźni, zabrali dyrektora. Nie rozumiałam zupełnie dlaczego, przecież nic nie zrobił. Dłuższy czas nic się nie działo. Wszyscy zamarli. Później do sali wkroczyła zdyszana Ursulla Bennett. przerywając imprezę. Jako że prefekci mieli zająć się odprowadzeniem reszty do dormitoriów, musiałam się tym zająć.
- Puchoni, chodźcie za mną - krzyknęłam, rozglądając się wokół, ale wszyscy mieli te nieszczęsne kapelusze - I zdejmijcie już te czapki - dodałam trochę podirytowana, bo jak miałam ich wszystkich zabrać, skoro nie wiedziałam, gdzie byli. Przede mną pojawiła się grupka młodszych uczniów z Hufflepuffu, więc ruszyłam ku drzwiom, pokazując im, żeby szli za mną.

z/t
Powrót do góry Go down


Liam A. Rivai
Liam A. Rivai

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178 cm.
C. szczególne : Wiecznie uśmiechnięty pyś.
Galeony : 534
  Liczba postów : 782
https://www.czarodzieje.org/t15707-liam-a-rivai#423856
https://www.czarodzieje.org/t15717-liam#423907
https://www.czarodzieje.org/t15708-liam-a-rivai#423857
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyPon 5 Lut 2018 - 1:31;

Uklęknął przed otwartym kufrem, zaczynając pieczołowicie przegrzebywać wszystkie szmaty i podręczniki, robiąc sobie niezły harmider w rzeczach prywatnych. Jakkolwiek trudno byłoby w to uwierzyć, zazwyczaj utrzymywał tam względny porządek. Wychowano go w przekonaniu, że dobra prezentacja to podstawa, więc przecież nie pozwoliłby, aby wszystkie jego koszule i swetry leżały wymięte w pozycji „zostałem rzucony w pośpiechu i niedbalstwie”… a jednak właśnie smutno przewalały się pod wpływem rąk szatyna, który z równie bezlitosnym wyrazem twarzy wywalał na wierzch książki do eliksirów, transmutacji… a powodem inauguracji chaosu w kuferku Brytyjczyka był nie kto inny jak Jack Moment, jawiący się najbardziej upierdliwym współlokatorem, jakiego Liam mógł sobie wyśnić. Rivai odganiał się od jego uciążliwego nawyku przywłaszczania sobie rzeczy innych, jak tylko mógł, ale już dawno skapitulował, decydując się na chowanie ważnych przedmiotów przed lepkimi łapami Walijczyka.
W końcu wyłowił z samego dna niewielkie, drewniane pudełeczko, wkładając z powrotem do kufra wszystkie przypadkowo wyrzucone rzeczy. Później sprzątnę… I tak miał w planach porządki, więc nie było mu specjalnie żal małego odstępstwa od bycia poukładanym. Szkatułka była lekka, niespecjalnie ozdobiona, a do tego niezbyt głęboka. Wziął ją sobie pod pachę i pogłaskawszy leżącego na poduszce kocura, wyszedł z dormitorium.
Było popołudnie; dawno po zajęciach, więc mógł spędzić trochę czasu na własnych przyjemnościach. Co prawda lekcje już go w tym dniu nie obowiązywały, jednak absolutnie nie chciało mu się przebierać z mundurka, toteż zaszedł do Wielkiej Sali pod żółtym krawatem. Pomieszczenie było opustoszałe, zważywszy na fakt, jaka ilość ludzi zazwyczaj w nim przebywa, choć kilkoro sztuk się znalazło. Nie tylko Liam pomyślał, że Wielka Sala o tej godzinie będzie miłym i cichym miejscem, wręcz idealnym do skupienia się; ale nie na nauce.
Zajął jedno miejsce, odkładając szkatułkę na stół. Zaraz otworzył ją i zaprezentował światu jako swój osobisty przybornik do pisania listów. Były w nim nie tylko koperty, które dostał w najbliższym czasie, ale i czyste pergaminy, drobny kałamarz z atramentem czy pióro. Nie zastanawiając się wiele, wyjął ostatnią otrzymaną wiadomość (od rodziców) i przeczytawszy sobie raz jeszcze jej treść, sięgnął po czystą kartkę. Nim jednak dotknął końcówką pióra jej powierzchni….
… ciap.
Cztery drobne łapki uprzedziły atrament i spadły na pergamin. Traszka zwróciła się obiema głowami w kierunku Liama, jakby z zaciekawieniem zadając mu pytanie, co tym razem zamierzał zrobić. Nie minęło dużo czasu odkąd znalazł zwierzątko w lesie, toteż jeszcze nie miał dla niego odpowiedniego lokum. Bojąc się, że traszka zaginie w odmętach dormitorium czy też – o zgrozo – porwie ją kot, zdecydował się przez pewien czas nosić ją ze sobą niemal wszędzie. Płaz był grzeczny, zazwyczaj cicho siedząc na ramieniu szatyna, więc takie rozwiązanie nie było dla niego szczególnie upierdliwe.
Uśmiechnąwszy się delikatny pod nosem, zaniechał decyzji o szybkim odpisaniu na list, przesuwając palcem po jednym z łepków zwierzęcia.
Powrót do góry Go down


Mefistofeles E. A. Nox
Mefistofeles E. A. Nox

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dodatkowo : Wilkołak, Legilimencja
Galeony : 4495
  Liczba postów : 4500
https://www.czarodzieje.org/t15136-mefistofeles-e-a-nox#403342
https://www.czarodzieje.org/t15139-kind#403356
https://www.czarodzieje.org/t15134-mefistofeles-e-a-nox
https://www.czarodzieje.org/t18387-mefistofeles-e-a-nox-dziennik
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyPon 5 Lut 2018 - 1:51;

Zalanie dormitorium Slytherinu było bardzo bolesną sytuacją. Mefistofeles cenił sobie prywatność i mimo wszystko potrzebował miejsca, w którym mógł się dla świętego spokoju zaszyć. Przyzwyczaił się do swojego ukochanego fotela w kącie i nie uśmiechało mu się przesiadywanie w nowej lokalizacji, która nijak nie przypominała poprzedniej. Co gorsze, mała Lilith w swoim kocim zwyczaju postanowiła sprawiać jeszcze więcej kłopotów - uparcie ciągnęła swojego właściciela do lochów, ignorując zapewnienia, że wciąż jest tam wilgotno. Dopiero po wielu walkach i grubych pręgach na przedramienia Mefisto, udało im się dojść do porozumienia. Litka zaakceptowała przesiadywanie w nowym dormitorium o wiele szybciej, niż jej opiekun.
Skoro ślizgońska oaza odeszła w zapomnienie, Noxa coraz częściej można było spotkać w innych zakamarkach Hogwartu. Nie tylko zaszywał się w pustych klasach, albo przesiadywał z brzegu dziedzińca - spacerował niekiedy nieco bez celu, pogrążony w tym swoim dziwnym melancholijnym nastroju. Nie wiedział, czego chce. Wiedział doskonale, że nastąpiła u niego ogromna poprawa po załamaniu, które przeszedł w okresie świątecznym; przestał użalać się nad sobą, próbując znaleźć sobie jakieś bardziej pochłaniające zajęcie. Okazało się, że świetnie sprawdza się rysowanie. Chłopak zaprojektował trzy nowe tatuaże i tylko czekał, aż olśni go, gdzie by tu je wcisnąć.
Został dłużej po obiedzie w Wielkiej Sali, tonąc w rysunkach. Zrobił sobie raz przerwę, aby napisać krótką pracę na Zaklęcia; potem wrócił do bazgrania po pergaminie. Zebrał się ze wszystkim dość późno, ale o tej porze obiecał zjawić się u Blanc. Pielęgniarka idealnie sprawdzała się w roli pomocy po głupich wyskokach w czasie pełni - teraz miała zmienić opatrunek, tak elegancko zdobiący przedramię Ślizgona. Nic dziwnego, że ruszył dziarskim krokiem, przemierzając niemal opustoszałe pomieszczenie. Był już niemal przy drzwiach, gdy dostrzegł kątem oka dziwnie znajomą sylwetkę. Zamarł w bezruchu, obserwując przez chwilę pochylonego nad stołem uczniaka z Hufflepuffu i usiłując przypomnieć sobie, co jest w nim tak drażniąco istotnego. Raczej nie poświęcał zbyt wiele uwagi... ludziom.
- Ej, młody. - Opadł sfrustrowany na ławę naprzeciwko Puchona, stawiając torbę obok. Teraz mógł mu się lepiej przyjrzeć. Dotarł do niego również jakże specyficzny zapach atramentu i pergaminu; w połączeniu z dziwnie delikatną nutą wydawał się aż oczywisty. Mefisto przymknął na chwilę powieki, usiłując dopasować znajomą woń do jakiegoś wspomnienia. Niewiele czasu zajęło mu skojarzenie, że przecież ostatnio ten zapach czuł w zupełnie innej postaci - dlatego zapamiętał go tak dokładnie. To był ten Puchon! - No, żyjesz! - Ożywił się, pstrykając palcami z wyraźnym zadowoleniem. - Aż byłem ciekaw, czy wydostałeś się z tego lasu, czy cię kolega nie musiał wynieść...- Usta Ślizgona wygięły się w naturalnym dla niego cynicznym uśmieszku, gdy zastukał palcami lekko w blat stołu. Było to swego rodzaju zachęcenie traszki do zapoznania się z nim - miał rękę do zwierząt. Wyczuwały w nim zwykle stworzenie magiczne i mimowolnie lgnęły do niego, nawet jeśli potrafił zachować się jak bestia.
Powrót do góry Go down


Liam A. Rivai
Liam A. Rivai

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178 cm.
C. szczególne : Wiecznie uśmiechnięty pyś.
Galeony : 534
  Liczba postów : 782
https://www.czarodzieje.org/t15707-liam-a-rivai#423856
https://www.czarodzieje.org/t15717-liam#423907
https://www.czarodzieje.org/t15708-liam-a-rivai#423857
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyPon 5 Lut 2018 - 2:42;

Przesuwał wolno palcem po drobnym łbie traszki, nim nie zorientował się, że druga głowa zaczyna wyglądać na zazdrosną. Jakichkolwiek rozwiniętych zdolności mimicznych nie posiadałby byle płaz, Liamowi naprawdę wydawało się, że druga para ślepi formuje się w gniewne przymrużenie. Efektu dopełniło małe zarzucenie łbem w kierunku głaskanej połowy, przez co zwierzę zaczęło przypominać goniącego za ogonem psa, tylko w tym wypadku każda ze stron zdawała się na siebie syczeć. Widok nowego pupila tak go zaabsorbował, że przestał uśmiechać się na wygłupy traszki dopiero, gdy usłyszał dźwięk odkładanej tuż naprzeciw niego torby.
Raz, nie spodziewał się, że ktokolwiek go tutaj zaczepi.
Dwa, nie spodziewał się, że zaczepi go ktokolwiek ze Slytherinu.
Trzy, nie spodziewał się, że zaczepi go ktokolwiek ze Slytherinu, z poziomu studiów.
Wnioski nasuwały się same: wydawał się odrobinę zaskoczony widokiem mężczyzny i gdyby nie pełen korpus świadomości, że w promieniu najbliższych kilku metrów siedział przy tym stole wyłącznie on, pewnie jeszcze by się idiotycznie rozejrzał, czy oby na pewno chodziło o niego. Przyglądał mu się z niebywałą dozą ostrożności, wiedząc, że raczej nie uchodził za znany na całą szkołę materiał do zaczepek. Ba, sam siebie uważał za trochę nudnego. Niecałe siedem lat minionej edukacji też nie dawało mu żadnych złudzeń na jakąkolwiek popularność, bo i w większości rozmawiał wyłącznie z najbliższymi sobie znajomymi. Skąd więc ten Ślizgon?
- Um.. cześć. – zaczął z dość wyraźnym zawahaniem. Brzydko zakładać najgorsze, ale nie potrafił odgonić od siebie myśli, że zaraz spotka go jakaś przykrość ze strony tego faceta. Zielone barwy stereotypowo uchodziły za siedlisko wyjątkowo nieprzyjemnych ludzi i choć Liam nie twierdził, że wszyscy tacy byli, jednak pamiętał te wyszukane wyzwiska, które skierowane pod jego adresem, zasłyszał od hordy Salazara. Szatyna wciąż trzymało lekkie zaskoczenie, ale koniec końców uśmiechnął się do studenta przyjaźnie, a przy tym szczerze. Przecież nie będzie na niego fukać pod nosem za nic. Pomijając fakt, że tak nie wypada… halo, ten gość wyglądał, jakby mógł go zmiażdżyć.
- Lasu? – zmrużył nieznacznie ślepia, przechylając łeb w jedną ze stron. Zaraz jednak się ożywił i pokiwał z zaangażowaniem głową. – Ah! Tak! Chodzi ci o lekcję opieki nad magicznymi stworzeniami? Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że wyglądałem po niej aż tak źle… – zaśmiał się cicho, przymykając w rozbawieniu oczy. - … ale chyba jednak słabo mi szło wyglądanie profesjonalnie, skoro rzuciłem ci się w oczy. Byłeś jednym z uczniów, biorących udział w zajęciach, tak? – zagadnął po tym, jak w typowym dla siebie zwyczaju, po prostu się rozgadał. Zjechał spojrzeniem z twarzy Ślizgona na traszkę, która zwabiona pukaniem o blat, chętnie podeszła bliżej nieznajomego. – Przynajmniej tyle dobrego z tego wyszło, że znalazłem tego malucha. Nie wiem zbyt wiele o traszkach, ale muszę przyznać, że to wyjątkowo przyjemne zwierzę, jak na las, w którym wcześniej mieszkało… - tutaj przestał wydawać się taki wesoły, ponieważ w głowie znowu zaświecił mu obraz bestii z minionej nocy. - Wolałbym więcej nie obcować z tamtejszymi lokatorami. Bliskie spotkanie z wilkołakiem raczej nie należało do przyjemnych… miał krew na pysku. – zaczął kompletnie nieświadomy tożsamości chłopaka. Mówił też dość skromnym tonem, jakkolwiek żywym i zaangażowanym w dyskusję. Niespecjalnie chodziło mu o chełpienie się przeżytym doświadczeniem, a raczej z miejsca zakładał, że skoro jakiś obcy mężczyzna zdecydował się go zaczepić, to musiało chodzić o wilkołaka. Wydawało się, że dalej do końca nie ochłonął.
Powrót do góry Go down


Mefistofeles E. A. Nox
Mefistofeles E. A. Nox

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dodatkowo : Wilkołak, Legilimencja
Galeony : 4495
  Liczba postów : 4500
https://www.czarodzieje.org/t15136-mefistofeles-e-a-nox#403342
https://www.czarodzieje.org/t15139-kind#403356
https://www.czarodzieje.org/t15134-mefistofeles-e-a-nox
https://www.czarodzieje.org/t18387-mefistofeles-e-a-nox-dziennik
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyPon 5 Lut 2018 - 3:03;

Znany był ze swojego nietypowego podejścia. Mefisto nigdy nie ograniczał się do postrzegania ludzi jako mugolaków, bogaczy czy tam innych kategorii. Z natury lubił wprowadzać nieco zamieszania. Zależnie od nastroju zaczepiał panie lub panów, nie przykładał wagi do wieku, jeśli chodziło o złośliwości. Nie spodziewał się zatem, że ten uroczy dzieciak przeżyje na jego widok taki szok. Nox zarejestrował to zaskoczenie i niemal zadrżał na widok tego beznadziejnie szczerego uśmiechu. Jak na zakłopotaną osobę, to chłopak świetnie sobie radził, ginąc pod maską uprzejmości.
- Tak - wtrącił jedynie, nakierowując Puchona na tę pamiętną Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami. Nie udało mu się dodać nic więcej, bowiem ciemnowłosy zaczął radośnie trajkotać, nie dając rozmówcy szans na wtrącanie kilku słów. Przez twarz Ślizgona przemknęła ledwie zauważalna irytacja, którą zaraz schował pieczołowicie pod świeżutką warstwą beznamiętności. Nox świetnie sprawdzał się w roli pana „Couldn’t Care Less”, więc jaki problem stanowiło nazwanie się „I Don’t Give A Fuck”? Po prostu zacisnął mocniej szczęki i słuchał dzieciaka, poddając się intuicji. Potrzebował pewności, że zaczepia odpowiedniego siódmoklasistę; nie wiedział nawet, czemu tak zależy mu na poznaniu swojej niedoszłej ofiary. Czyżby nietknięty emocjami Mefisto odczuwał drobniutkie wyrzuty sumienia?
Warto jednak dodać, że Nox w całej swojej złośliwości i ignorancji, był fenomenalnym słuchaczem. Mógł rozmyślać i kombinować, ale koniec końców pamiętał każde słowo, które nieznajomy wyrzucił w swojej lawinie zwierzeń. Przez ten czas miał również szansę na łagodne pogłaskanie traszki - nie poświęcił jej zbyt wiele uwagi, bo zaraz wbił z powrotem spojrzenie zielonych tęczówek w młodego Puchona.
- Przynajmniej nie twoją - zauważył, teraz już usatysfakcjonowany. - Chciałem spytać, czy to ty naskarżyłeś Swannowi na złego wilczka, ale skoro tak opowiadasz... Chyba mam pewność. - Pochylił się bardziej nad stołem, niemiłosiernie żałując, że jego budząca grozę postawa pozbawiona jest tego dzikiego warkotu. Mefisto mógł jedynie liczyć na zachrypnięty głos, przez który chwilami pobrzmiewał zwierzęco. - Czyli co, nie zobaczymy się w kolejną pełnię? - Westchnął ze sztucznym rozżaleniem, odbierając tę niechęć do spotkań z wilkołakami zarówno jako komplement, jak i obrazę.
Powrót do góry Go down


Liam A. Rivai
Liam A. Rivai

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178 cm.
C. szczególne : Wiecznie uśmiechnięty pyś.
Galeony : 534
  Liczba postów : 782
https://www.czarodzieje.org/t15707-liam-a-rivai#423856
https://www.czarodzieje.org/t15717-liam#423907
https://www.czarodzieje.org/t15708-liam-a-rivai#423857
Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 EmptyPon 5 Lut 2018 - 11:06;

Wiedział, że potrafił rozgadywać się jak katarynka. Jakby nie patrzeć w pełni trzeźwości wypuszczał z ust cały ten potok zlepionych ze sobą zdań i pojedynczych wyrazów, więc jego uwadze nigdy nie uchodziła zastosowana w rozmowie ilość. Był też na tyle świadomy pojęcia „różne osobowości”, by rozumieć, że nie każdy lubił gadatliwe osoby. Większość jego znajomych miała siedem, a nawet więcej lat praktyk odbytych w jego towarzystwie, więc byli w stanie wytrzymać jego przypływy entuzjazmu i niewyczerpane pomysły na tematy, ale zdarzyło mu się dosłownie zarobić w łeb, byleby się już zamknąć. Z tego powodu cień irytacji na twarzy wytatuowanego mężczyzny, jakkolwiek nie byłby subtelny, został w pewien sposób wychwycony przez Liama. Sam fakt, że nie ciągnął jego wątków, dawał chłopakowi jakieś pojęcie, że chyba przesadza z tym trajkotem. Dlatego pod koniec swojego – jak się okazało – monologu uśmiechnął się do niego nieco przepraszająco. Skoro to nie typ na jego bzdurne pogawędki, będzie starał się jakoś ujarzmić język. Ostatnim czego chciał, było teraz irytowanie nowego znajomego… i to jeszcze na samym starcie, nim w ogóle się dowiedział, dlaczego został zaczepiony.
„Przynajmniej nie twoją”
Pokazał zęby w nieco zakłopotanym, ale jednak uśmiechu. Cóż, w pamięci zakodował sobie ten widok jako jeden z bardziej przerażających w jego życiu, a przecież jego wyobraźnia pełna była wszystkich makabrycznych obrazów, jakie Neirin potrafił mu wymalować we łbie, choćby samymi opisami. Niemniej snuć sobie fantazje na jakiś temat, a faktycznie czegoś doświadczyć, to dwie różne sprawy. Sam nie czuł się jeszcze na siłach, żeby rzucić żartem w kontekście przeżytego spotkania, ale jego humor był na tyle elastyczny, by odebrać wypowiedź nieznajomego jako niewinny żart.
Mniej niewinnie zrobiło się później.
- Lubisz wilkołaki? - „zły wilczek” trochę zbił go z tropu. Podobnie użycie czasownika „naskarżyć” zamiast „zgłosić”. W tym momencie nie utożsamiał spotkanego w lesie jegomościa z niczym innym, jak zwykłą bestią, która o mały włos nie urządziła sobie z jego szyi gryzaka. Nie widział tam jeszcze człowieka, ukrytego pod toną futra i rzędem błyszczących, ostrych kłów, więc sposób poprowadzenia dalszej rozmowy wprawił go w lekkie poczucie niepewności.
- Swann planuje kolejną lekcję tego typu za miesiąc…? – wypalił, nawet nie wiedząc jak idiotycznie musiał zabrzmieć. Naprawdę nie dopuszczał do siebie tej oczywistej myśli, choć coś, pod toną wszystkich bzdur, które miał w łbie, zaczęło mu świtać. Poczuł potworny dyskomfort, nieświadomie wędrując ręką do szyi, dokładnie w miejsce, na którym jakiś czas temu wilkołak złożył mu osobliwy autograf. Nie odlepiał zaniepokojonego spojrzenia z twarzy Ślizgona, jakby starał się ją skojarzyć z zasłyszanymi gdzieś w kątach Hogwartu plotkami. – Przepraszam, ale jak się nazywasz?
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Wielka Sala - Page 18 QzgSDG8








Wielka Sala - Page 18 Empty


PisanieWielka Sala - Page 18 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 18 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 18 z 39Strona 18 z 39 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19 ... 28 ... 39  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Wielka Sala - Page 18 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Parter
 :: 
wielka sala
-